Strona główna » Humanistyka » A wszystko przez tę książkę

A wszystko przez tę książkę

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7859-553-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “A wszystko przez tę książkę

Grupa „Jak minął twój pisarski tydzień?” od początku swojego istnienia miała za cel wspieranie twórczości ludzi piszących. Motywowanie do pisania i promowanie najbardziej utalentowanych autorów. Każdy konkurs organizowany w grupie był zachętą do zmierzenia się z gatunkiem lub tematem, co miało pokazać, że istnieją gatunki i tematy, a sprawne ich wykorzystanie może pomóc osobie piszącej. Tak jak w przypadku poprzednich konkursów i ten z książką w tytule, zorganizowany przy współpracy ze Strefą Autora, przyniósł wiele zaskakujących, dobrych i bardzo dobrych tekstów, a także kilka niespodzianek. Przed Tobą zatem, Drogi Czytelniku, wspaniała, mam nadzieję, przygoda odkrywania talentów, o których istnieniu nie wiedziałeś, a których losy, a zwłaszcza kolejne publikacje, od teraz będziesz może chciał śledzić. Dobrej zabawy życzę! Tylko żebyś potem nie mówił, że „to wszystko przez tę książkę”. Jakub Winiarski

Polecane książki

Powieść „Mrok we krwi” to pierwsza część serii KRONIKI DWUŚWIATA. Ukazuje dwie różne historie bohaterów, którzy w wykreowanym uniwersum magii i miecza mierzą się z przeznaczeniem. Losy młodej szamanki i skażonego mrokiem zabójcy są tylko wątkiem na tle zmagań potężnych sił żądnych władzy abs...
Autorka w oryginalny sposób i z humorem opowiada o jednej ze swoich pasji. Pasja ta to historia militarna, a zwłaszcza technika wojskowa. ...
”Poskromienie złośnicy” to komedia Williama Shakespeare’a napisana około 1592. Jest to jedno z pierwszych dzieł Shakespeare’a.   Bogaty mieszczanin z Padwy, Baptista Minola, ma dwie córki - starszą, pełną złości i humorów, nieznośną Katarzynę oraz jej młodszą siostrę, Biankę, piękną i dobrze ułożon...
Tajemnica starego witraża to cykl opowieści o niezwykłych przygodach grupy nastolatków, w której prym wiedzie dziewczyna o nadnaturalnych zdolnościach. Marta urodziła się w Polsce, ale całe życie mieszkała poza jej granicami. Pewnego razu przyjeżdża na wakacje na Warmię i tam pozostaje pod opieką wu...
Tomik wierszy „Z mroków do światłości” ukazuje wewnętrzną drogę, od stanu cierpienia, depresji, wewnętrznego bólu, owych mroków duszy i umysłu do duchowego przebudzenia, radości, szczęścia. Do światła, które oświetliło życie autora, wprowadzając do niego świeżość i skierowało je na nowe tory. Tomik ...
DRUGA CZĘŚĆ BESTSELLEROWEJ SERII "MMA Fighter" Vi Keeland Liv Michaels jest na najlepszej drodze do osiągnięcia sukcesu. Ta młoda, bystra i zdeterminowana kobieta ma zacząć pracę, o której od dawna marzyła. Czas pozornie wyleczył jej wszystkie rany - nawet złamane serce. Vince Stone jest fantazją ni...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Opracowanie zbiorowe

Anna Adler, Karolina Antczak-Orłowska,
Hanka Bilińska-Stecyszyn, Monika Chodorowska,
Asia Dzi, Marta Gołębiewska, Anna Łobko,
Marek Mikielewicz, Michał Nastula,
Zofia Sierszeńska, Kasia Sikora-Borowiecka,
Wioleta Zarzycka, Patrycja Żurek

A wszystko przez tę książkę

Copyright by Anna Adler, Karolina Antczak-Orłowska, Hanka Bilińska-Stecyszyn, Monika Chodorowska, Asia Dzi, Marta Gołębiewska, Anna Łobko, Marek Mikielewicz, Michał Nastula, Zofia Sierszeńska, Kasia Sikora-Borowiecka, Wioleta Zarzycka, Patrycja Żurek

Projekt okładki: Joanna Dzięciołowska

ISBN e-book: 978-83-7859-553-3

ISBN książka: 978-83-7859-554-0

Wybór: uczestnicy konkursu w grupie: Jak minął Twój pisarski tydzień, Strefa Autora.

Korekta i redakcja tekstu: Patrycja Żurek

Wstęp: Jakub Winiarski

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www. e-bookowo.pl

Kontakt:wydawnictwo@e–bookowo.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione.

Wydanie I 2015

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Wstęp

Grupa „Jak minął twój pisarski tydzień?” od początku swojego istnienia miała za cel wspieranie twórczości ludzi piszących. Motywowanie do pisania i promowanie najbardziej utalentowanych autorów. Każdy konkurs organizowany w grupie był zachętą do zmierzenia się z gatunkiem lub tematem, co miało pokazać, że istnieją gatunki i tematy, a sprawne ich wykorzystanie może pomóc osobie piszącej. Tak jak w przypadku poprzednich konkursów i ten z książką w tytule, zorganizowany przy współpracy ze Strefą Autora, przyniósł wiele zaskakujących, dobrych i bardzo dobrych tekstów, a także kilka niespodzianek. Przed Tobą zatem, Drogi Czytelniku, wspaniała, mam nadzieję, przygoda odkrywania talentów, o których istnieniu nie wiedziałeś, a których losy, a zwłaszcza kolejne publikacje, od teraz będziesz może chciał śledzić. Dobrej zabawy życzę! Tylko żebyś potem nie mówił, że „to wszystko przez tę książkę”.

Jakub WiniarskiMarta Gołębiewska

Od najmłodszych lat zafascynowana kulturą Dalekiego Wschodu oraz fantastyką. Ukończyła mongolistykę i tybetologię na Uniwersytecie Warszawskim. Posiadaczka czarnego pasa w koreańskiej sztuce walki Taekwon-do. O pisaniu myślała od zawsze, ale dopiero od niedawna, już jako młoda matka, zgłębia tajniki warsztatu. Przez życie stara się zgodnie z zasadą: „Nigdy się nie poddawaj”. Jak na razie z powodzeniem 🙂

Antykwariat

Gdy przekraczała próg antykwariatu, staroświecki dzwonek zabrzmiał dziwnie w uszach Michelle. Drewniana podłoga ugięła się pod jej skromnym ciężarem. Rozejrzała się i pomyślała, że nic się nie zmieniło. Zakurzone regały z półkami, wyginającymi się od niechlujnie poukładanych starych książek, stały tam, gdzie zawsze. Dalej niska lada i maleńki stołek, na którym zwykł siadać on. Przez chwilę Michelle poczuła ciepło w sercu i uśmiechnęła się lekko.

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Gabriel.

– Dobra… Jesteśmy. O matko! Ktoś tu w ogóle sprzątał?

Michelle obejrzała się przez ramię na męża. Gabriel ubrany w ciemny płaszcz, garnitur i pantofle wyglądał trochę dziwacznie w takim miejscu. Jakby przybył z przyszłości. Uśmiechnęła się na tę myśl.

– Wątpię – odparła po chwili. – Od śmierci babci dziadek siedział tutaj sam.

– Nie dziwię się – mruknął Gabriel.

Michelle pokręciła głową i musnęła palcami pierwszy regał.

– Pamiętam, że przychodziłam tutaj jako mała dziewczynka. Siadałam dziadkowi na kolanach i prosiłam, żeby coś mi poczytał. – Przeszła obok kolejnych półek z książkami i dotarła do lady, dotknęła jej leciutko czubkiem palca. – Babcia zazwyczaj siadała blisko z filiżanką kawy i uśmiechała się porozumiewawczo do dziadka, jakby ukrywali jakąś tajemnicę.

– Ciekawe, ile to jest warte.

Michelle odwróciła się gwałtownie. Założyła ręce przed sobą i spojrzała pytająco na męża.

– No co?

– Mogę chociaż się rozejrzeć, zanim podejmiemy jakąś decyzję?

– Oczywiście, kochanie. Ale jeśli pomogłoby to spłacić nasz kredyt…

– Gabriel.

Uniósł dłonie w obronnym geście.

– Dobra, dobra! Już nic nie mówię!

Podszedł szybko do Michelle i złapał za biodra. Lubiła, gdy był tak blisko. Czuła się przy nim drobniutka i bezpieczna.

– Tylko dlaczego nie zapisał tego twojej mamie?

Michelle uśmiechnęła się szeroko, kładąc dłonie na klatce piersiowej męża.

– Mama nigdy nie przepadała za tym miejscem. Uważała, że dziadek tu dziwaczeje.

– Trochę miała w tym racji, nie? Ostatnie dwa lata wcale nie chciał stąd wychodzić. Pamiętasz?

Michelle przewróciła oczami.

– A gdzie miał siedzieć? Z moją mamą, która kazałaby mu założyć maila i konto bankowe? Czy z moim zapracowanym bratem? Z nami? Nie mamy nawet miejsca, gdybyśmy chcieli mieć dziecko.

– Już dobrze – Gabriel zatrzymał potok słów i uśmiechnął się w ten sposób, który Michelle uwielbiała. – Słuchaj, muszę jechać do pracy. Podwieźć cię gdzieś, czy…

– Zostanę tutaj i rozejrzę się.

Gabriel zmierzył ją spojrzeniem.

– Jesteś pewna?

– Jasne. Gdzie pisarka miałaby się czuć lepiej niż w pomieszczeniu pełnym książek? Poza tym mam autobus do domu, jakby co.

Przytulił ją krótko i pocałował.

– Dobra. To widzimy się wieczorem w domku. Zrobię kolację. A potem usiądziesz do pisania.

Michelle uśmiechnęła się szeroko i patrzyła, jak Gabriel wychodzi z pomieszczenia. Mignął jeszcze w oknie i zniknął.

Została sama.

Rozejrzała się ponownie. Drewniane drzwi wejściowe miały kolor hebanu. Po ich obu bokach znajdowały się okna. Michelle stwierdziła z uśmiechem, że wystawa nie zmieniła się odkąd, była dziewczynką. Oprawione w skórę stare księgi starannie ułożone na podpórkach, z otwartymi stronicami. Przychodząc do dziadka zawsze najpierw wpatrywała się przez szybę w fantazyjnie piękny druk tych ksiąg. Nie były po angielsku ani po francusku, więc ich nie rozumiała, ale chłonęła każdą literkę. Jakby czytała starożytne zaklęcia.

Zaraz za drzwiami zaczynały się rzędy szafek, które przepełnione były opasłymi tomiskami. Ruszyła w ich kierunku. Wszystkie książki skrzętnie poukładane w równym rządku, alfabetycznie, według autorów i gatunków. Pierwszy regał to kryminały, potem powieści przygodowe, fantastyka, historia, literatura piękna. Bajki dla dzieci stały po drugiej stronie korytarza ustawione na regale koloru niebieskiego. Tam też znajdował się mały stoliczek, przy którym Michelle siadała jako dziecko. Uśmiechnęła się, zbliżając się do małych mebelków. Pamiętała dokładnie, że spędzała całe godziny wyszukując nowe opowieści. Często spisywała sobie najważniejsze wydarzenia z książki i w domu próbowała napisać swoją wersję „Kopciuszka” czy „Kubusia Puchatka”.

Nigdy nie dotarła do tych poważniejszych książek. Brat nagadał jej, że to starocie i przynosił często nowe pozycje z innych księgarni. To właśnie Andrew bardzo ją wspierał w poszukiwaniach własnego pióra. Wtedy oddaliła się od dziadka i jego antykwariatu.

Spojrzała w górę i nie po raz pierwszy w życiu zachwyciła się ogromem książek na piętrze. Dwa razy więcej regałów poustawianych przy ścianach i dwie długie drabiny. Dziadek zawsze zabraniał jej tam wchodzić.

Michelle odwróciła się w stronę lady. Dotknęła staroświeckiej kasy i poczuła dziwny dreszcz. Powoli ruszyła w kierunku schodów. Zaczęła się po nich wspinać, a one skrzypiały w odpowiedzi. Stopień po stopniu zaczynała czuć ekscytację. Jakby robiła coś zakazanego. Obejrzała się przez ramię prawie oczekując, że przy ladzie zobaczy dziadka, kiwającego ostrzegawczo palcem. Złapała się poręczy, zakurzonej i lepkiej.

Na piętrze podeszła do balustrady i spojrzała w dół. Niezwykłe jak to wszystko wyglądało z tej perspektywy. Przejścia między regałami wyglądały zupełnie jak wąskie uliczki między blokami.

Przeszła obok jednego z regałów. Coś zaświeciło na półce. Zmarszczyła czoło i spojrzała w tamto miejsce. Nie. Musiało się jej zdawać. Miała już iść dalej, gdy usłyszała cichy szmer. Odwróciła się gwałtownie.

– Jest tu ktoś? – zawołała.

Miała dziwne wrażenie, że miejsce nagle zaczęło tętnić życiem.

– Głupia – skarciła samą siebie. To na pewno zwykły skok ciśnienia.

Zrobiła kilka kroków w tył, po czym odwróciła się i pewnie ruszyła w stronę ostatniej szafki. Dopiero z tej perspektywy zauważyła, że wstawiono w nią tylko jedną półkę, na której leżała samotnie książka. Wyciągnęła po nią rękę. Szum. Obróciła głowę, ale niczego nie zauważyła.

– Halo?

Odpowiedziała jej cisza.

Otarła dłonią czoło i pokręciła głową. Świetnie. Traciła rozum, czy co? Obróciła się z powrotem do swojego znaleziska. Zmarszczyła czoło, przyglądając się szczegółom. Skórzana, czerwono-złota okładka, na której widniał tytuł.

– „Księga Pisarza” – przeczytała głośno.

Gdy tylko usłyszała swój głos, poczuła w żołądku dziwny ucisk. Coś jakby ciągnęło ją do książki. Nie potrafiła oderwać od niej oczu. Wydawało jej się, że gdy wyciągała rękę, zawiał lekki wiatr, który poruszył jej włosami.

Usłyszała szepty.

Bardzo powoli dotknęła okładki książki.

Poczuła ciepło bijące ze środka. W tym momencie zalały ją głosy. Książka wydawała się pulsować pod jej dłonią. Serce Michelle zabiło mocniej. Otworzyła okładkę.

Jej oczom ukazało się złote światło. Pochyliła się nad księgą i obserwowała, jak kartki same się przewracają. Coraz szybciej i szybciej. Michelle czuła się jeszcze bardziej przyciągana. Nagle księga zatrzymała się na ostatniej stronie, gdzie widniał napis. Zbliżyła się i odczytała zdanie na głos.

– „Wypełnij papier oddechem swego serca”.

Zawirowało jej w głowie. W uszach pojawił się szum. Zamknęła oczy. Nie wiedziała, co się dzieje. Poczuła, że trzyma w ręku pióro wieczne. Otworzyła szybko oczy i przycisnęła nadgarstek do księgi. Stalówka dotknęła kartki. Atrament zaczął wsiąkać w papier. Zanim spostrzegła inne podpisy, dopisała swoje imię i nazwisko do listy. Mignęło jej przed oczami charakterystyczne wysokie „A”, które pisał dziadek. Znowu zawirowało jej w głowie z taką siłą, że straciła świadomość.

Otworzyła oczy. Wisiał nad nią staroświecki żyrandol. Przymknęła jeszcze raz oczy i przyłożyła dłoń do czoła.

– Co się stało? – wymamrotała w pustkę, nie oczekując odpowiedzi.

– Gratuluję, pani Michelle Gal – usłyszała nad sobą głos. – Została pani posiadaczką opowieści.

Otworzyła oczy i usiadła jak rażona piorunem. Przy niej stał mężczyzna. Wysoki, z czupryną czarnych, kręconych włosów, o bystrych szarych oczach. Ubrany w dziwaczną długą, czarną szatę.

– Kim, do cholery, jesteś?

Uśmiechnął się lekko i dłonią w białej rękawiczce podkręcił czarnego, smukłego wąsa. Przeczesał kozią bródkę.

– Ze wszystkimi bohaterami, miejscami i wydarzeniami – kontynuował mężczyzna z zawadiackim uśmiechem. Wyciągnął do niej dłoń. – Może jednak pani wstanie, hmm?

Zmarszczyła brwi i zapatrzyła się na oferowaną dłoń.

– Jeśli się pan stąd nie wyniesie, zadzwonię na policję.

Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nadal się nad nią pochylał z wyciągniętą ręką.

– Nie pani jedna tak reaguje.

– Serio? Nie tylko ja tak reaguję na włamywacza?

– Drzwi do sklepu są zawsze otwarte. Przecież pani o tym wie. A teraz proszę się nie wygłupiać i wstać z podłogi.

Michelle sięgnęła szybko do kieszeni marynarki i rzuciła w mężczyznę notatnikiem. Dostał w twarz i cofnął się o krok. Michelle wstała i rzuciła się do ucieczki. Zbiegając po schodach, patrzyła pod nogi, żeby się nie połamać.

– Zawsze to samo – mruknął mężczyzna i ruszył za nią.

Michelle dotknęła podłogi niższego piętra i o mało nie wpadła na kogoś.

– Co to za maniery?

Zdziwiona podniosła głowę i dopiero teraz zorientowała się, że cały antykwariat zapełniony jest ludźmi.

– Fernando! Dopracuj tę formułę wprowadzania nowych pisarzy, do jasnej Anielki! – usłyszała z boku od przechodzącego niskiego mężczyzny w prochowcu.

Otworzyła szeroko oczy i nie potrafiła uwierzyć w to, co widzi. Pomiędzy półkami księgarni przechadzały się postacie w różnych strojach. Dostrzegła mężczyzn rozmawiających ze sobą w kącie, ubranych w długie płaszcze i meloniki z wytwornymi laskami w dłoniach. Gdzieś dalej przechodził rosły mężczyzna w zbroi płytowej. Jakieś kobiety w kusych, skórzanych strojach skakały jak szalone z włóczniami w dłoniach. Nagle rozbrzmiał ostry śmiech. Michelle spojrzała w górę i zauważyła staruchę latającą na miotle wokół żyrandola.

Na chwilę Michelle zabrakło oddechu. Pokręciła głową, złapała się kurczowo poręczy schodów i chciała zrobić krok do tyłu, ale wpadła na kogoś. Odwróciła się gwałtownie. Fernando złapał ją za ramiona i uśmiechnął się lekko.

– Wiem, że to może być szok, ale na pewno się pani przyzwyczai.

Michelle ruszała ustami, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Patrzyła w szare oczy wysokiego śniadego mężczyzny i pierwszy raz w życiu nie wiedziała, co powiedzieć.

– Ale… ale…

– To niemożliwe?

Fernando zaśmiał się krótko i poklepał ją po ramieniu.

– Pani dziadek powiedział to samo, tylko przeklął.

– Uwaga! Nadchodzi!

Nagły krzyk kazał Michelle obrócić się, w samą porę, by zobaczyć, że oczy wszystkich skierowane są na piętro. Podążyła za nimi. Z samotnej księgi wydobywało się ciche dudnienie. Zaraz potem zobaczyła czarną plamę atramentu, która powiększała się z każdą sekundą i wylewała ze stronic.

– Miałem nadzieję, że wstrzyma się jeszcze trochę – westchnął Fernando.

– Kto? – zapytała cicho Michelle, sama nie wierząc, że się odzywa.

– Łowca. Lepiej, żeby pani go poznała, zanim wszystko się zacznie.

– Co się zacznie?

– Polowanie – odparł beztrosko Fernando z lekkim uśmiechem i pociągnął Michelle za rękę, żeby ponownie wspięła się po schodach.

Obejrzała się jeszcze przez ramię. Wszystkie postacie znieruchomiały i wpatrywały się w piętro. Gdzieś między nimi dostrzegła małą dziewczynkę. Miała proste, czarne włosy opadające na ramiona, ubrana była w zielono–niebieską sukienkę z kieszonką z przodu, z której wystawał długopis. Michelle zmarszczyła czoło, ale zanim zdążyła się zastanowić, dziewczynka zniknęła w tłumie.

Kiedy weszli na piętro, Michelle zauważyła plamę atramentu, która pokrywając całą podłogę, wspinała się po regałach i wdzierała się w stronice innych książek. Fernando stanął obok niej i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Najwyraźniej na coś czekał. Michelle chciała zrobić krok do przodu, ale Fernando złapał ją za ramię i pokręcił głową.

– Nie dotykaj tuszu. Nigdy.

Miała na końcu języka pytanie, gdy nagle z czarnej mazi zaczęła formować się postać. Rosła i nabierała kształtów. Głowa, ramiona, tułów, nogi. Na twarzy można było dostrzec ostre rysy.

– Fernando – odezwał się głęboki, tubalny głos. – Witaj, druhu.

Fernando kiwnął głową.

– Ashad. Myślałem, że zjawisz się dopiero jutro.

– Tak długo czekaliśmy na nowego pisarza, że nie mogłem się powstrzymać, gdy inkaust skapnął na stronę.

Michelle w końcu dostrzegła twarz. Ostry, długi nos, malutkie oczka, mocny podłużny podbródek. Wysoka postać o wąskich ramionach otrząsnęła się i rozprysły się z niej resztki atramentu, ukazując blado-sinego mężczyznę ubranego w podobną szatę jak Fernando.

– Powinieneś poczekać. Ona jeszcze nic nie wie.

Oczka spojrzały ostro w kierunku Michelle.

– Chciałem się tylko przedstawić – wyciągnął kościstą dłoń. Na skórze miał plamy atramentu. – Jestem Ashad Czarny, Pierwszy i Jedyny Łowca „Księgi Pisarza”, pani Michelle Gal.

Michelle przyglądała się ręce, ale pamiętając ostrzeżenie Fernanda, nie poruszyła się. Ashad przekręcił głowę i spojrzał na Fernanda.

– Zdążyłeś już coś przekazać.

– Tylko tyle, żeby się z tobą nie kontaktowała.

– Nie wiem, czemu nakręcasz autorów przeciwko mnie – powiedział Ashad z udawanym żalem.

– Może dlatego, że ich porywasz w Ciemność.

Michelle poczuła, jak mocno bije jej serce. Nic nie rozumiała z obecnej sytuacji. Miała wrażenie, że to tylko głupi sen. Zakręciło jej się w głowie.

– Porwanie to takie mocne słowo. Ja im tylko pozwalam przekroczyć ostatnią granicę kreatywności. Tak czy inaczej – zwrócił się z powrotem do Michelle – mam nadzieję, że współpraca z tobą będzie równie miła jak z Charlesem. Podobno masz jego charakter. Nie mogę się doczekać pierwszych Łowów. Fernando, do zobaczenia, mam nadzieję, niedługo.

Nagle odwrócił się. Zaszeleścił peleryną i zaczął stapiać się z tuszem, który równocześnie wracał powoli do księgi.

– A teraz… – odezwał się jeszcze tubalny, mocny, złowrogi głos. – Śpij, autorko.

Michelle pochłonęła ciemność.

Obudziła się spocona w swoim łóżku. Przyłożyła dłoń do czoła i przełknęła ślinę.

Gabriel poruszył się, zapalił lampkę na stoliku nocnym i usiadł obok niej. Objął ją ramieniem.

– Wszystko w porządku?

– Miałam bardzo dziwny sen.

– To po mojej zupie grzybowej? – Uśmiechnął się szeroko. – Nie dodawałem żadnych halucynogenów.

– Na pewno? – Spojrzała na niego, mrużąc oczy. – Wydawało mi się, że pochłania mnie atrament.

Gabriel roześmiał się i pocałował ją w policzek.

– Pisałaś do późna. Przytłacza cię ogrom pracy. Zrobię ci herbaty, ok?

Michelle pokiwała głową.

– Zaraz wrócę, a ty postaraj się o niczym nie myśleć, tylko odpocząć.

Mrugnął w jej kierunku i wygramolił się z łóżka. Obserwowała plecy oddalającego się partnera. Rozejrzała się po pokoju i zaczęła rozmasowywać zmarznięte dłonie. Pochyliła się w łóżku. Zaczerpnęła powietrza.

– To był cholerny sen. Nic więcej… Nie ma żadnego Łowcy ani Fernanda – wyszeptała, przykładając dłonie do twarzy.

Nagle zaswędziała ją prawa dłoń. Zaczęła się drapać w podrażnione miejsce, ale swędzenie tylko się nasilało. Zmarszczyła czoło i spojrzała w to miejsce. Szok, którego doznała, prawie odrzucił ją do tyłu. W skórze, jakby wyryte złotym pismem, widniały słowa „oddech serca”.

Odrzuciła kołdrę, wyskoczyła z łóżka i wybiegła do łazienki. Odkręciła kurek i próbowała zmyć napis. Woda stawała się coraz bardziej gorąca. Parzyła, ale Michelle nie przestawała szorować ręki.

– No dalej!

Napis nie chciał zejść. Na twarzy pojawiły się łzy wysiłku i bólu.

– Ej! Co ty robisz?

Gabriel złapał ją za ramiona i odciągnął mocnym szarpnięciem od kranu. Szybko zakręcił kurki i pochylił się, żeby spojrzeć w twarz żony.

– Kochanie?

Michelle spojrzała mu w oczy i wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Złapał ją i obejrzał z każdej strony.

– Co?

– No napis przecież! Nie chce zejść, nie widzisz?

Gabriel zmarszczył czoło. Pogłaskał dłoń żony kciukiem i przyjrzał się jej przez chwilę, po czym ze zmartwieniem obejrzał twarz Michelle.

– Malutka, tutaj nic nie ma.

– Jak to?

Spojrzała w dół i rzeczywiście nie znalazła wtopionego w skórę napisu. Dłoń była czerwona i zaczęła szczypać.

– Nic nie rozumiem.

Gabriel powoli przyciągnął żonę i przytulił delikatnie.

Weszła do antykwariatu powoli i po cichu. Obejrzała się przez ramię na ulicę. Nieswojo się czuła, mówiąc mężowi, że jedzie do ulubionej kawiarni, gdzie zwykła pisać. Pierwszy raz w życiu go okłamała i czuła się z tym źle.

Westchnęła cicho. Wszystko przez tę kłótnię z rana. Gabriel zabronił jej wracać do antykwariatu. Podejrzewał, że to miejsce źle na nią wpływa, ale musiała tu przyjechać i upewnić się, że nie zwariowała, że to wszystko to tylko głupi sen, który przeminął i nigdy nie wróci. Musiała mieć pewność, że nie ma żadnej „Księgi Pisarza” i nigdy nie spotkała Fernanda, zgrai dziwnych postaci ani ciemnego Łowcy.

Delikatnie zamknęła za sobą drzwi. Niepewnie stąpała do środka pomieszczenia.

– Halo? Fernando?

– Dzisiaj jestem tylko ja.

Michelle okręciła się w miejscu. Przy dziecinnych mebelkach stała dziewczynka o czarnych włosach, z długopisem zatkniętym za kieszeń sukienki. Michelle patrzyła na nią przez dłuższą chwilę. Dziewczynka uśmiechnęła się lekko i w radośnie dziecięcych podskokach przemieściła się do krzesełka i usiadła na nim. Gdy otworzyła kolorową książeczkę, leżącą na stoliku, i zaczęła nucić coś pod nosem, przebierając wesoło nóżkami, Michelle rozejrzała się podejrzliwie wokół. Rzeczywiście pomieszczenie było puste. Żadnych czarownic, panów w melonikach, Fernanda czy Łowcy. Podeszła powoli do dziewczynki i uśmiechnęła się lekko. Na policzkach pojawiły się czerwone plamy. Nigdy nie potrafiła rozmawiać z dziećmi.

– Jak ci na imię?

Młode dziewczę oderwało się od lektury i uśmiechnęło szeroko, pokazując krzywe ząbki.

– Sara, a ty?

Michelle zmarszczyła czoło. Serce zabiło mocniej.

– Sara? To śliczne imię. Ja jestem Michelle.

– Miło cię poznać! – oświadczyła dziewczynka i wystawiła dłoń w jej kierunku.

– Wiesz, że moja babcia też miała na imię Sara? – powiedziała Michelle, potrząsając oferowaną dłonią.

– Tak, wiem. Mieszkała tutaj z Charlesem.

– Skąd ty…? – przerwała nagle, bo zobaczyła na nadgarstku dziewczynki wytatuowany siny numer.

– Ale niestety musiała wejść w Księgę.

Michelle zamarła.

– Wejść w Księgę?

– Tak… Ashad mi kazał. Poszłam z nim w ciemność – odparło beztrosko dziewczę. Oczami świdrowała twarz Michelle. Pisarka poczuła dziwny ucisk w sercu, gdy Sara zaczęła mówić w pierwszej osobie. – Charles bardzo się bał i próbował mnie wyciągnąć, ale wolałam zostać tutaj – zachichotała słodko. – Zawsze chciałam mieć normalne dzieciństwo.

Michelle zamknęła oczy i próbowała się uspokoić. Dobrze wiedziała, że babcia jako dziecko przeżyła obóz koncentracyjny. Czy to rzeczywiście mogła być ona? Sara Trebin? Ukochana dziadka? Powoli łza spłynęła po policzku Michelle.

– Ja nic nie rozumiem – wymamrotała Michelle.

Sara uśmiechnęła się szeroko. Wstała powoli z krzesła i podeszła do kobiety. Chudymi rączkami objęła Michelle w pasie i przytuliła twarz do jej brzucha.

– Nie martw się. Dobrze mi tutaj – spojrzała w górę, na Michelle, tymi niewinnymi oczkami. – Jestem tutaj, żeby wyjaśnić reguły.

Nagle ruszyła w kierunku regału z bajkami dla dzieci. Potoczyła wzrokiem po książkach. Michelle poczuła, że brodzi po kostki w błocie.

– Gdzie jest Fernando? – zapytała niepewnie.

– Ach… pojawi