
Adela. Jednorożec mimo wszystko
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM Sp. z o.o.
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-8151-293-0
- Rok wydania:
- 2019
- Słowa kluczowe:
- adela
- cecha
- głosi
- jednorożec
- jestem
- który
- legendarnym
- małe
- najlepsze
- rzekomego
- wobec
- wszystko
- zagrody
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Adela. Jednorożec mimo wszystko”
To ja, Adela. Koń prawie jak wszystkie inne, z jedną malutką cechą szczególną: mam róg na głowie. Na szczęście u Norberta, gospodarza, który przygarnął mnie do swojej zagrody, nikt nie robi z tego sensacji. Każdy ma tu swoje małe wady! I wszystko toczyło się w najlepsze aż do przybycia rzekomego specjalisty od jednorożców, który głosi wszem i wobec, że jestem legendarnym zwierzęciem! Też coś! Opowieści dziwnej treści. Już ja im pokażę, że magia nie istnieje!
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Ludivine Irolla
Spis treści
1 Komu nigdy się nie poszczęściło, kopyto w górę!
2 Nawyki często mylą
3 Nie osądzaj niespodzianki po okładce
4 O wilku dziennikarzu mowa, a dziennikarz tu
5 W błocie po same rogi
6 Rodziny, która wygrywa, się nie zmienia
7 Jednorożec przed nami!
8 Nie dziel skóry na jednorożcu, nim róg prawdy ci nie powie
9 Każdy sobie z rogu skrobie
10 Legenda mówi o jednorożcu z legend, którego piękno było absolutnie legendarne
11 Czy To ptak? Czy to samolot? Nie! To szczyt zadęcia!
12 Popularność najlepiej smakuje na zimno
13 Cekiny, pianino i sława!
1
Komu nigdy się nie poszczęściło, kopyto w górę!
Gdy przechodzimy pod drzewem, słyszę, jak na moim grzbiecie rozlega się śmiech Julii. To liście musiały połaskotać ją w nos. Dzisiaj jest niedziela i jak w każdy niedzielny poranek jesteśmy na przechadzce. Na początku, gdy byłam jeszcze młodym, nieustraszonym i podekscytowanym koniem, Julia zakładała mi uzdę. Z czasem jednak źrebię, którym byłam, uspokoiło się i teraz prowadzę Julię z pełną swobodą jak dojrzały koń.
Niestety nie można powiedzieć tego samego o Szelmie. Norbert, tata Julii, gdy nie trzyma lejców w swoich wysłużonych dłoniach, nie czuje się zbyt pewnie na swym starym rumaku. Trzeba zresztą przyznać, że wysłużone są nie tylko ręce gospodarza. Szelma żyje w tym gospodarstwie od zawsze. Jest on pierwszym zwierzęciem przygarniętym przez rodzinę Dobromiłych. Nic dziwnego, że biedaczysko wlecze się w tyle. Szelma tak dobrze zna niedzielne przechadzki, że powłóczy nogami ze spuszczonym pyskiem przyklejonym do ścieżki i idzie jak na autopilocie.
A mnie z kolei te przechadzki nigdy nie nudzą! Korzystam z nich, aby z wielkimi jak talerze oczami obserwować świat wokół siebie. O, patrzcie tutaj – procesja mrówek. To niesamowite, że tak małe stworzenia mogą brać na siebie tak wielkie ciężary! Pewnie, dla mnie kawałek patyka to pestka, ale w porównaniu z nimi to tak, jakbym musiała taszczyć na grzbiecie pień! O, a tam! Szalony wyścig chmur pchanych po niebie przez wiatr (z siłą, której niepodobna sobie nawet wyobrazić!). Bzzz, nieustające bzyczenie pszczół łaskocze mnie w uszach. Ich żółto-czarne owłosione brzuszki wznoszą się nad kwitnącymi drzewami. Mmm, akacje są całe w kwiatach, a ich zapach upaja całą naszą wycieczkę! I tam jeszcze – królik wraca do swojej norki! Kręcę szyją na wszystkie strony, żeby nie przegapić żadnego szczegółu z naszego otoczenia.
Gdy byłam taka oniemiała z podziwu, patrząc na parę jaskółek zbierających gałązki do uwicia sobie gniazda, rozległ się diabelski huk. W harmidrze, który się zrobił, rozpoznałam głos krzyczącego Norberta.
– Tatusiu, wszystko w porządku!? – krzyknęła Julia. – Adelo, cwałem!
O włos od czupryny Norberta przejechało stado rozpędzonych quadów. Mało brakowało, a uderzyliby w niego! Tymczasem te bezmyślne typki na czterech kółkach gnały dalej, nie zdając sobie z niczego sprawy. Biorąc pod uwagę prędkość, siła uderzenia mogła być… Nie, wolę sobie tego nawet nie wyobrażać!
Popędziłam ku Norbertowi i Szelmie. Ojciec Julii szybko doszedł do siebie, czego nie można było powiedzieć o starym koniu, sądząc po jego wybałuszonych oczach i przyspieszonym oddechu!
– Tak się wystraszyłam! Co się stało? – spytała Julia.
– Ci idioci na tych przeklętych maszynach na nic nie zwracają uwagi! Ależ się cieszę, że Adela przystanęła na chwilę, by jak zwykle się rozmarzyć! Zatrzymałem Szelmę, żeby na was zaczekać. Gdyby nie to, zderzyłbym się z tymi imbecylami!
Norbert wziął głęboki oddech i usiłował uspokoić Szelmę, ale z miejsca, w którym stoję, wyraźnie widać, że Szelmie wciąż trzęsie się cały zad. O nie, te małe jak cieciorka łepetyny zobaczą jeszcze, że tak się nie robi mieszkańcom mojego gospodarstwa! Dalej, Julio, pokażmy im, do czego służy mój róg! Ale moja jeźdźczyni powstrzymała targającą mną żądzę zemsty i kazała mi zawrócić. Cóż, prawdę mówiąc, rajdowcy od siedmiu boleści są już daleko (niestety), ale co ma na rogu wisieć, nie utonie, ja wam to mówię!
Norbert i Julia postanowili skrócić wycieczkę, aby oszczędzić nerwów mojemu łąkowemu współlokatorowi.
Odkąd pojawiłam się u Dobromiłych, nie widziałam bardziej strachliwego konia niż Szelma! Dobrze, przyznaję: wcześniej w ogóle nie widziałam żadnego konia, ale mimo wszystko. Na początku Szelma nie chciał nawet zrobić mi miejsca w stajni. Gdy zobaczył mnie z tym moim rogiem na czole, był przerażony. On też wcześniej znał niewielu takich jak ja. Norbert przez dobrą godzinę musiał mu tłumaczyć, że to taka moja cecha szczególna. Najpierw trochę się dąsałam. Co to właściwie ma znaczyć: „moja cecha szczególna”? Ale potem zrozumiałam, że wszystkie inne zwierzęta w zagrodzie też mają takie cechy szczególne. Gdy Norbert mnie przygarnął, byłam jeszcze końskim dzidziusiem. Nikt mnie nie chciał. Mówili, że jestem anomalią natury. Takie opinie były mimo wszystko raniące. Wówczas byłam już niemal przekonana, że skończę swój żywot w lesie, jedząc porosty i narcyzy. Stałabym się Adelą nieustraszoną, górskim koniem ze wzbudzającym popłoch rogiem! Nauczyłabym się bronić tym rogiem przed dziką zwierzyną. Całe noce spędzałabym na patrzeniu w gwiazdy bez zmrużenia oka. Przemierzałabym świat cały i lśniła od cekinów blasku. Pierwsza postawiłabym kopyto w nieodkrytych krainach. Specjalistka od komarów kolumbijskich. Odkrywczyni Antarktyki. Naukowczyni oddana sprawie zwierząt. Albo tkwiłabym w jednym miejscu jak roślina w ziemi, przerażona i zupełnie sama…
Norbert był moją szczęśliwą gwiazdą, która przyleciała nową terenówką z przyczepą.
Kłamać nie będę: przez całą drogę byłam przerażona! Gdzie jadę? Kim jestem? Skąd pochodzę? Tyle pytań krążyło mi po głowie!
Nie ukrywam, że mam małą skłonność do nadmiernych reakcji i szybkiego wpadania w panikę. A gdy jestem zestresowana i się pocę, wydzielam zapach poziomek i waty cukrowej. To nieco zbyt odurzająca woń, jeśli chcecie znać moje zdanie, ale Julia ją uwielbia! Na szczęście od dawna jej nie wydzielam.
Gdy usytuowane na małym pagórku gospodarstwo wyłoniło się w oddali, pomyślałam sobie, że cała ta historia w sumie dobrze się dla mnie skończyła. Nikt nie chciał tego „dziwacznego” konia, który zalatywał cukierkami. Fuj, nie znoszę tego słowa. „Dziwaczny”. Że niby co? Że mam róg na głowie? Ża-ło-sne. Zresztą żadne zamieszkujące nasze gospodarstwo zwierzę nie miało prostej historii, zanim pojawiło się u Dobromiłych.
• Szelmę już znacie. Został porzucony na łące i szczęśliwie zabrany do naszego gospodarstwa, a nie do miejsca-którego-nazwy-nie-chcę-wypowiadać. Odkąd zrozumiał, że jestem zupełnie nieszkodliwym koniem i że mój róg nie jest niebezpieczny, chce ze mną rozmawiać, nim zaśnie. No, powiedzmy, że pomrukuje, gdy ja do niego mówię. Bo Szelma to gadułą raczej nie jest!
• Żółwica Toto. Jeździ wokół posiadłości, ponieważ nie ma tylnych łap. Norbert trochę majsterkuje i wymyślił dla niej deskę na kółkach. Od tej pory Toto przez cały dzień jeździ na desce! Jej ostatnim odkryciem jest mała dróżka, która prowadzi wprost do grządki sałaty. Gospodarz Norbert z odkrycia tego „żółwiego raju” przeszczęśliwy raczej nie jest.
• Lilo i Stich, króliki albinosy. Z początku ich czerwone oczy, wychodzące z białej sierści wywołują przerażenie, ale gdy trochę się ich posłucha, jasne staje się, że zasób słownictwa tej puchatej dwójki ogranicza się do słów: „marchewka” oraz „szpinak” i z całą pewnością uszaci nie mają w sobie nic groźnego!
• Zola, niewidoma, ale za to (nad wyraz) czuła psina. Tylko ona jedna w całej zagrodzie mówi więcej niż ja. Przepada za zapachem cukierków. Gdy przepełniona mieszaniną słodkich zapachów Julia wraca ze szkoły, Zola dla zabawy wylicza mi je wszystkie. A kto wówczas usłużnie zatwierdza kopytem słuszność czynionych wyliczeń? Ma się rozumieć, że koń, który pachnie poziomkami i watą cukrową. Dokładnie tak!
• Honoriusz, nieco grubawy kot. Dobrze, zupełnie otyły, za to bardzo sympatyczny. Jakaś rodzina go nie chciała, ponieważ pewnego dnia wdał się w bijatykę i stracił koniec ogona. Od tej pory trochę prycha, gdy ktoś się do niego zbliża. Jest bardzo samotny.
• Świnia Coco. Również nie miała najchwalebniejszego z żywotów, zanim nie zaadoptował jej Norbert. Na początku była nie większa od psa, ale gdybyście teraz ją zobaczyli… Waży dobre dwieście kilo! Czasami Norbert musi pchać jej zad, aby przecisnąć ją przez drzwi jej barłogu (taką nazwę nosi jej pokój). Jest to przedstawienie, które nigdy się nie nudzi! Coco lubi tarzanie się w błocie w takim samym stopniu, co operę Carmen[1]. Nie pytajcie mnie o związek pomiędzy jednymi a drugim, wiem tyle, co i wy.
• Kogut Hasztag nie potrafi piać w wysokich tonach. Na nasze nieszczęście on sam uważa inaczej. Istna męka, zwłaszcza w niedzielę rano. Często usiłuje piać piosenki Bijonsé[2], które ja i Julia śpiewamy na okrągło. Jednak jego baryton w ogóle nie jest do tego przystosowany!
• Wreszcie Paprotka, najwścieklejsza koza świata! Nienawidzi mnie od pierwszego dnia. Nie wiem, co ja jej zrobiłam. Wydaje mi się, że zazdrości mi złotego rogu, który jest w doskonałym stanie. Ona również ma tylko jeden róg, ponieważ drugi, biedna Paprotka, został jej ucięty. A ten, co się ostał, nie wygląda najlepiej i jest cały poobijany. Gdybym mogła, oddałabym jej swój, bo ona potrzebuje rogu bardziej niż koń! W każdym razie robię wszystko, aby jej unikać. Raz, gdy usiłowałam powiedzieć jej, że mi jej żal, zaczęła mnie gonić i chciała mnie bodnąć. Łąka, którą dzielimy, nie jest duża, ja jednak zawsze ustawiam się na niej tak, żeby skubać trawę możliwie najdalej od Paprotki. Ostrożności nigdy za wiele.
Yhym, czuję, że wzbudza to wasze zaciekawienie, czy tak? Zastanawiacie się: „Ale z jakiego powodu ta koza jest taka zła?”. Mówiłam wam już, że został jej tylko jeden róg, prawda? Gdy Paprotka była mała, mieszkała w innym gospodarstwie, ale zupełnie nie do porównania z zagrodą Dobromiłych. Jego właściciele nie przepadali za zwierzętami. Całymi dniami trzymali Paprotkę przywiązaną przed domem, zaraz przy samochodach, i to na bardzo krótkim sznurku. W dwie godziny zjadała całą rosnącą wokół siebie trawę. Dym z rur wydechowych leciał jej prosto w pyszczek i do dzisiaj jeszcze pokasłuje z tego powodu. Wreszcie pewnego dnia stwierdziła, że ma już dość bycia traktowaną gorzej od rośliny. Wyswobodziła się z więzów, rogami poprzebijała wszystkie opony w samochodach i postanowiła uciec. Właściciele byli wściekli i cała historia raczej źle się skończyła… Opowiedział mi ją Norbert, który jednak chciał „oszczędzić mi końca” (to jego słowa). Otóż Paprotka straciła róg w walce, a nasz gospodarz w końcu zabrał ją do siebie. Wydaje się, że na początku była jeszcze wredniejsza. Gryzła Julię w rękę, ale teraz zrozumiała, że ludzie w naszym gospodarstwie nie chcą zrobić jej krzywdy. Pomijając jej stosunek do konia z rogiem, można powiedzieć, że stała się milsza.
Ojej, błyska się w oddali! Toteż błyskawicznie robię w tył zwrot, albowiem nigdy nie mogę oprzeć się temu przedstawieniu. Dobrze wyczuwam rozdrażnienie Julii, która usiłuje zawrócić mnie na właściwą drogę, ale oderwanie wzroku od tego wszystkiego to dla mnie rzecz niemożliwa! Widać białe światło, a kilka minut później słychać głuchy bulgot, który brzmi, jak gdyby wydostawał się on z wnętrzności jakiegoś ogra. To przerażające, ale jakże ekscytujące przedstawienie! Nie wiem, jak to się szczęśliwie dzieje, ale te błyski nigdy nie podchodzą zbyt blisko domu.
– Adelo! Skończ już, proszę, tę zabawę w łowczynię burzy. Dalej, wracamy.
Julia przybrała ten nieco błagalny ton, który zupełnie mnie rozczula. Powróciłam więc na drogę, żeby nie musiała mi już suszyć głowy. Zresztą sama też nie chcę zmoknąć. Gdybyście tylko widzieli moją grzywę po deszczu. Mój jakże piękny warkocz wywija się na wszystkie strony i po różu moich kosmyków nie ma śladu… Ża-ło-sne! O oblepiającym moje kopyta błocie nie wspominając. Patrzeć, jak się błyska, owszem, ale z godnością.
Ostatecznie bardzo się cieszę, że wracamy do zagrody. I nie jestem jedyna. Szelma tak się boi burzy, że biegnie najszybciej, jak się da. Powinni mu byli dać na imię Cykorek! Bieg z Norbertem na grzbiecie ciąży mu jak te barany, które wieczorem będzie liczył, żeby móc po tym wszystkim zasnąć.
Na szczęście istnieją na tym świecie nieco bardziej promieniste konie, które podnoszą poziom!
[1] Opera francuskiego kompozytora Georges’a Bizeta, jedna z najsłynniejszych oper w historii. Tytułowa Carmen to główna bohaterka utworu, który opowiada historię jej zmiennej miłości: „Miłość jest wolnym ptakiem”, jak śpiewa sama Carmen w pierwszym akcie opery [przyp. red.].
[2] Beyoncé – amerykańska piosenkarka i tancerka. Występuje również pod pseudonimem Beé i Queen B [przyp. red.].
2
Nawyki często mylą3
Nie osądzaj niespodzianki po okładce4
O wilku dziennikarzu mowa, a dziennikarz tu5
W błocie po same rogi6
Rodziny, która wygrywa, się nie zmienia7
Jednorożec przed nami!8
Nie dziel skóry na jednorożcu, nim róg prawdy ci nie powie9
Każdy sobie z rogu skrobie10
Legenda mówi o jednorożcu z legend, którego piękno było absolutnie legendarne111213
Cekiny, pianino i sława!
Adela. Jednorożec mimo wszystko
Ludivine Irolla
Ilustracje: Marie de Monti
Tłumaczenie: Michał Krzykawski
Published in the French language originally under the title: Adèle, licorne malgré elle © 2018, Poulpe Fictions, an imprint of Édi8, Paris, France.
© for the Polish edition:
Wydawnictwo RM, 2019
All rights reserved.
Wydawnictwo RM
03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl; www.rm.com.pl
ISBN 978-83-8151-192-6
ISBN 978-83-8151-293-0 (ePub)
ISBN 978-83-8151-294-7 (mobi)
Redaktor inicjująca i prowadząca: Aleksandra ŻdanRedakcja: Aleksandra ŻdanKorekta: Marta Stochmiałek, Agata StyczeńOpracowanie graficzne okładki wg oryginału: Anna JędrzejecEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl