Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Ameryka Łacińska na rozdrożu

Ameryka Łacińska na rozdrożu

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62744-31-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Ameryka Łacińska na rozdrożu

Autor przedstawia i analizuje przemiany społeczno polityczne dokonujące się w Ameryce Łacińskiej od początku XXI wieku podkreślając uniwersalne znaczenie upadku latynoskiego neoliberalizmu i ekspansji tamtejszej lewicy.

Polecane książki

Zbiór opowiadań i wierszy Pawła Leskiego to doskonała pozycja dla tych, którzy lubią teksty o charakterze satyrycznym. W swoich utworach ukazuje absurdalne sytuacje, bardziej lub mniej realistyczne, a jednak w pewnym sensie zawsze można się w nich doszukać odniesienia do rzeczywistoś...
Powieść sensacyjna dla miłośników serialu Homeland! Doświadczonej negocjatorce policyjnej Amandzie Lund przydzielono zadanie odbicia porwanych w Kabulu szwedzkich dyplomatów. W nerwowej pogoni za zaginionymi Amanda odkrywa, że ona również jest ścigana, a porywacze, z którymi zamierzała negocjować...
Zbiór krótkich utworów obyczajowych wydanych w 1904 roku. Zygmunt Niedźwiecki (1864–1915) był prozaikiem. Prawie przez całe życie mieszkał w Krakowie, gdzie zajmował się dziennikarstwem. Współpracował z „Nową Reformą” i „Naprzód”. Od 1890 roku publikował w czasopismach nowele, zebrane następnie w t...
Dlaczego złościmy się na dzieci? Kiedy złość staje się poważnym problemem w rodzinie? Jakie mogą być jej dalekosiężne skutki? Jak nie dopuścić do tego, by zdominowała relacje z dzieckiem? Autorski zespół psychologów pokazuje, jak zmienić swój sposób postępowania, myślenia i komunikacji z dzieckiem, ...
Poradnik do gry przygodowo-logicznej „Safecracker” zawiera kompletny opis przejścia podzielony według poszczególnych lokacji i zadań tam dostępnych, wskazujący umiejscowienie wszystkich sejfów ukrytych w posiadłości milioneraSafecracker - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lok...
Paryż dziewiętnastego wieku, słynny zakład dla obłąkanych La Salpêtrière i mroczne początki psychiatrii. Paryż, rok 1884. Doktor Charcot na oddziale neurologicznym kliniki Salpêtrière przeprowadza eksperymenty na histeryczkach. Jego pokazy hipnozy ściągają widzów z całej Europy; znany neurolog niczy...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Carlos Antonio Aguirre Rojas

Carlos Antonio Aguirre Rojas

Ameryka Łacińska na rozdrożu

Ruchy społeczne i śmierć nowoczesnej polityki

Wstęp

Immanuel Wallerstein

Przełożył

Zbigniew Marcin Kowalewski

Przekład wstępu i dodatki

Maciej Wiśniewski

Instytut Wydawniczy Książka i Prasa

Warszawa 2008

Tytuł oryginału:

América Latina en la encrucijada. Los movimientos sociales y la muerte de la política moderna

Przełożył:

Zbigniew Marcin Kowalewski

Redakcja:

Katarzyna Bielińska

Opracowanie graficzne:

Ireneusz Frączek

Grafika na okładce:

Marsz w obronie więźniów politycznych zorganizowany przez Powszechne Zgromadzenie Ludów Oaxaca (APPO) w Oaxaca de Juarez w listopadzie 2006 r., fot. Nino Oliveri – www.ninoliveri.net

© Carlos Antonio Aguirre Rojas

© Contrahistorias. La otra mirada de Clío 2007

© Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2008

ISBN 978-83-62744-31-2

Instytut Wydawniczy Książka i Prasa

ul. Twarda 60

00-818 Warszawa

tel. 022-624-17-27

kip@medianet.pl

http://www.iwkip.orghttp://www.monde-diplomatique.pl/

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Dotychczas w serii Biblioteka Le Monde diplomatique ukazały się:

Étienne BalibarFilozofia Marksa

Samir Amin Wirus liberalizmu

Jacques Ranciére Nienawiść do demokracji

Stefan Zgliczyński Antysemityzm po polsku

David Harvey Neoliberalizm. Historia katastrofy

Michel Warschawski Izrael i polityka planowego zniszczenia

Andrzej Witkowicz Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923

W przygotowaniu:

Beverly Silver Globalny proletariat

Alain Bihr Nowomowa neoliberalna

Loïc WacquantWięzienia nędzy

Patrick Artus, Marie-Paul Virard Globalizacja, najgorsze przed nami

Mike Davis Planeta slumsów

Wstęp/ Jak dalece na lewo przesunęła się Ameryka Łacińska?

Wydaje się, że wszyscy zgadzają się, co do tego, iż po roku 2000 Ameryka Łacińska przesunęła się na lewo. Lecz co to oznacza?

Jeśli ktoś spojrzy na wyniki wyborów odbywających się tam po roku 2000 zobaczy, że jak Ameryka Łacińska długa i szeroka w dużej liczbie krajów wygrały partie sytuujące się na lewo od politycznego centrum – przede wszystkim w Brazylii, Urugwaju, Argentynie, Chile, Ekwadorze, Wenezueli, Nikaragui, a ostatnio w Paragwaju. Istnieją oczywiście istotne różnice sytuacji w tych krajach. Część nowych, lewicowych rządów wydaje się dość bliska centrum. Inne używają bardziej rewolucyjnego języka. No i jest w regionie kilka wyjątków – zwłaszcza Kolumbia, Peru i Meksyk (chociaż konserwatywny rząd w Meksyku wygrał ostatnie wybory mniej więcej z taką samą legitymacją jak Bush wybory w USA w 2000 r.). Prawdziwą kwestią pozostaje jednak nie to, czy Ameryka Łacińska przesunęła się na lewo czy nie, lecz jak dalece to uczyniła.

Istnieją według mnie cztery rodzaje dowodów, na które można się powołać argumentując, że Ameryka Łacińska poszła na lewo. Pierwszy to ten, że wszystkie z nowych rządów w taki czy inny sposób zdystansowały się od Stanów Zjednoczonych. A administracja Busha w każdym z tych przypadków wolałaby, aby w wyborach zwyciężyli ich przeciwnicy. W przeszłości gdy w Ameryce Łacińskiej do władzy dochodziły rządy nieprzyjazne Stanom, USA starały się doprowadzić do ich zmiany czy też po prostu je obalić. Lecz zmierzch potęgi USA w systemie-świecie, a przede wszystkim zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w wojny na Bliskim Wschodzie, które USA przegrywają, osłabiły polityczną energię z jaką wcześniej postępowały w Ameryce Łacińskiej. Zakończony porażką pucz przeciwko Chávezowi w 2002 r. jest tego dobrym przykładem.

Jak rządy latynoamerykańskie dystansowały się od Stanów Zjednoczonych? Było kilka sposobów. W 2003 r. USA nie udało się zmusić dwóch latynoamerykańskich członków Rady Bezpieczeństwa ONZ w tamtym czasie (Chile i Meksyku) do poparcia rezolucji legitymizującej amerykański atak na Irak. W czasie ostatnich wyborów sekretarza generalnego Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) popierany przez USA kandydat przegrał, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej w historii tej organizacji. A gdy jedyny pewny dziś przyjaciel Stanów Zjednoczonych w Ameryce Łacińskiej, Kolumbia, wdała się w tym roku w poważny konflikt z Wenezuelą i Ekwadorem, inne latynoamerykańskie państwa stanęły po stronie Ekwadoru i Wenezueli. Ekwador odmawia teraz przedłużenia umowy o lokalizacji amerykańskiej bazy na swoim terytorium.

Drugim dowodem na lewicowy trend jest znaczny wzrost politycznego znaczenia i siły ruchów indiańskich w całej Ameryce Łacińskiej – zwłaszcza w Meksyku, Ekwadorze, Boliwii i Ameryce Środkowej. Rdzenna ludność przez długi czas stanowiła najbardziej ciemiężony sektor populacji i przez jej większość trzymana była poza strukturami politycznymi. Lecz dziś w Boliwii mamy indiańskiego prezydenta, który uosabia prawdziwą społeczną rewolucję. Siła tych ruchów zarówno w regionie Andów jak i w zamieszkałych przez Majów regionach Ameryki Środkowej stała się głównym i trwałym czynnikiem tamtejszej polityki.

Trzecim dowodem jest przetrwanie, a nawet odrodzenie Teologii Wyzwolenia. W ciągu trzech ostatnich pontyfikatów Watykan starał się zdusić ten ruch z taką samą siłą z jaką Stany Zjednoczone zwalczały lewicowe rządy w latach 50. i 60. Teologowie bywali uciszani, a sympatyzujący z ruchem biskupi skrzętnie zastępowani niechętnymi mu. Niemniej jednak obecnie katolickie ruchy zainspirowane Teologią Wyzwolenia kwitną w Brazylii. Prezydenci Ekwadoru i Paragwaju wywodzą się z tej tradycji. Poza tym zagrożenie ze strony protestanckich grup w Ameryce Łacińskiej może zmusić Watykan do większej tolerancji wobec teologów wyzwolenia, którzy przynajmniej są katolikami, pomagając w ten sposób chronić Kościół przed odpływem wiernych.

Wreszcie trzecim dowodem jest dość skuteczne dążenie Brazylii do objęcia roli regionalnego lidera bloku południowoamerykańskiego. Samo w sobie nie musi to wydawać się krokiem lewicowym. Lecz w kontekście światowego procesu multipolaryzacji, powstanie takich regionalnych stref zmniejsza nie tylko siłę Stanów Zjednoczonych, ale i całej Północy w stosunkach Północ-Południe. Brazylijskie przywództwo tzw. państw G-20 było główną przyczyną powstrzymania Światowej Organizacji Handlu przed wprowadzeniem w życie jej neoliberalnych planów.

Podsumowując, na co składają się wszystkie te elementy? Z pewnością nie na rewolucję w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Okoliczności te oznaczają jednak, że punkt ciężkości w latynoamerykańskiej polityce, umiejscowienie jej „centrum” przesunęło się znacząco w lewo w stosunku do tego, gdzie było jeszcze dekadę temu. Zjawisko to trzeba też umieścić w kontekście zmian na świecie. Podobne przesunięcie na lewo odbywa się na Bliskim Wschodzie i w Azji Wschodniej. A także z pewnością w Stanach Zjednoczonych. Oddziaływanie światowej recesji gospodarczej wkrótce prawdopodobnie się nasili i bez wątpienia wzmoże jeszcze te tendencje.

Czy jednak siły prawicowe będą się temu przyglądać z założonymi rękami? Bez wątpienia nie. Dziś w Ameryce Łacińskiej reakcję prawicy można dostrzec w działaniach bogatszych i „bielszych” wschodnich regionów Boliwii, które dążą do oderwania się od reszty kraju oraz od indiańskiej większości, która wreszcie zdobyła władzę w rządzie centralnym. Zarówno w Ameryce Łacińskiej jak i wszędzie indziej czasy są niespokojne z politycznego punktu widzenia. Lecz w swej walce lewica zajmuje obecnie najkorzystniejsze pozycje od pół wieku.

Immanuel Wallerstein

Wprowadzenie/ O roli cywilizacji latynoamerykańskiej w świecie dzisiejszym

„W walce o wyzwolenie Ameryki Łacińskiej, w obliczu posłusznych głosów tych, którzy uzurpują sobie jej oficjalną reprezentację, teraz, z niezwyciężoną mocą, rozlega się prawdziwy głos narodów, głos przedzierający się z głębi kopalń węgla i cyny, fabryk i cukrowni, majątków obszarniczych, w których oberwańcy, mieszańcy, pastuchy, parobcy, spadkobiercy Zapaty i Sandino chwytają za oręża wolności.”

Ernesto „Che” Guevara, En respaldo de la Declaración de La Habana, 1960.

„Ameryka Łacińska, bardziej niż jakakolwiek inna część świata, nieustannie podlega szybkim przeobrażeniom…”

Fernand Braudel, Gramatyka cywilizacji, 19631.

W Polsce zazwyczaj przyjmuje się, że Ameryka Północna i Ameryka Południowa to dwa oddzielne kontynenty. Natomiast w Ameryce Łacińskiej na ogół uważa się, że lądy te tworzą jeden kontynent. Tutaj podzielamy ten drugi punkt widzenia. Dlatego latynoamerykańską część jednego kontynentu amerykańskiego nazywamy półkontynentem.

W ciągu minionych piętnastu czy dwudziestu lat Ameryka Łacińska stała się jednym z nowych i ważnych ośrodków, ku którym coraz częściej spogląda światowa opinia publiczna. Dzieje się tak nie tylko ze względu na radykalne, a często wręcz spektakularne, zmiany polityczne, których areną w ostatnich latach jest region latynoamerykański, lecz również, a może przede wszystkim dlatego, że w Ameryce Łacińskiej rozwija się i działa dziś kilka z najważniejszych w skali światowej antysystemowych ruchów społecznych. Po upadku Muru Berlińskiego i ostatecznym krachu rozmaitych projektów tzw. „realnego socjalizmu” to one przejęły sztandar walki z kapitalizmem i systemem, stając się obowiązkowym punktem odniesienia dla coraz rozleglejszej sieci ruchów nazywanych dziś alterglobalistycznymi.

Z jednej strony świat zwraca coraz większą uwagę na realia polityczne i antysystemowe ruchy społeczne półkontynentu latynoamerykańskiego, a z drugiej sam coraz bardziej ulega wpływom kultury latynoamerykańskiej. Przejawia się to nie tylko w faktach codziennych i trywialnych, takich jak popularność rumu kubańskiego czy piwa meksykańskiego, moda na salsę i w ogóle muzykę karaibską, lecz także w kwestiach poważniejszych: język hiszpański uznano za język urzędowy w codziennych pracach ONZ, rośnie liczba przekładów dzieł autorów z Ameryki Łacińskiej, liczące się uniwersytety otwierają wydziały i centra studiów latynoamerykańskich, a państwa półkontynentu podpisują coraz więcej umów o wymianie akademickiej i kulturalnej z państwami na innych kontynentach.

Jest oczywiste, że u progu trzeciego tysiąclecia Ameryka Łacińska stała się areną wydarzeń politycznych, które mają znaczenie nie tylko dla poszczególnych krajów, regionów czy nawet kontynentu, lecz przyciągają uwagę i wywołują komentarze zarówno wszystkich wielkich światowych kanałów informacyjnych: gazet, stacji radiowych i telewizyjnych, jak i analityków i badaczy współczesnych zjawisk społecznych i politycznych na całej kuli ziemskiej.

Nie ulega wątpliwości, że zwycięska rewolta Indian ekwadorskich w styczniu 2000 r. miała naprawdę światowy oddźwięk. Obalono wówczas prezydenta Jamila Mahuada, który otwarcie wdrażał politykę neoliberalną i proponował oficjalną „dolaryzację” gospodarki. Mahuad szedł w ślady Carlosa Menema, który kilka lat wcześniej coś podobnego uczynił w Argentynie, a co – jak wiemy – spowodowało znaną i straszną katastrofę w tym kraju w grudniu 2001 r.

Gdy Indianie masowo wtargnęli do stolicy Ekwadoru, Quito, oblegli budynek Kongresu i doprowadzili do upadku rządu neoliberalnego, byliśmy świadkami wydarzenia o znaczeniu dziejowym, które będzie mieć ogromne konsekwencje nie tylko dla samego Ekwadoru i całej Ameryki Łacińskiej. Oto po raz pierwszy w dziejach – i to w kraju, w którym Indianie stanowią około trzeciej części ogółu ludności – indiańska rewolta ludowa była w stanie obalić rząd. Indianie ekwadorscy, przez długie wieki pozbawieni władzy politycznej i społecznej, podjęli hasło ¡Ya basta! (dość już!), rzucone po raz pierwszy przez neozapatystów 1 stycznia 1994 r. na południowym wschodzie Meksyku. Wymusili, aby usłyszano ich głos i wyraźnie zamanifestowali swoją wolę i radykalną rolę, obalając głuchy na ich wcześniejsze żądania rząd neoliberalny i otwarcie domagając się uznania swojego istnienia i swojego punktu widzenia na przyszłe zarządzanie sprawami publicznymi kraju2. Dlatego w styczniu 2000 r. oczy całego świata były przez kilka dni zwrócone na ten stosunkowo niewielki kraj Ameryki Południowej.

Tak rozpoczął się cykl, który trwa i który wyraźnie sytuuje półkontynent latynoamerykański w świecie, czyniąc z niego aktywnego i coraz ważniejszego aktora codziennych wydarzeń światowych. Sytuuje również latynoamerykańską przestrzeń cywilizacyjną, której wagę światową coraz bardziej uznają i doceniają inne narody.

Cykl ten, oczywiście, nie wziął się znikąd, lecz powoli dojrzewał przez ostatnie czterdziestolecie XX w., aby w końcu wtargnąć na scenę i stać się jej stałym, wręcz organicznym elementem. Poczynając od oddźwięku, który w Europie i Stanach Zjednoczonych miał „latynoamerykański boom literacki”3, poprzez takie zjawiska, jak przekształcenie wizerunku Che Guevary w ikonę wszystkich ludowych ruchów buntowniczych i powstańczych na świecie, ogromne zaciekawienie i oczekiwania zrodzone przez oryginalną rewolucję socjalistyczną na Kubie, aż po szerokie wykorzystanie tez latynoamerykańskiej teorii zależności we współczesnych naukach społecznych, widać wyraźnie, że zjawiska i realia latynoamerykańskie odgrywają coraz ważniejszą rolę w życiu społecznym i kulturalnym całej planety.

Debata dotycząca kontrowersyjnych obchodów pięćsetlecia przybycia Hiszpanów do Ameryki, w którą na początku lat dziewięćdziesiątych zaangażowała się połowa kuli ziemskiej, czy tygodniami nie schodzące z pierwszych stron gazet wiadomości o losach neozapatystowskiego powstania w Chiapas (styczeń, 1994) były tylko zwiastunami owego cyklu, który, jak się wydaje, na dobre skonsolidował się na początku XXI w. i uczynił z półkontynentu latynoamerykańskiego jeden z głównych ośrodków, na które obecnie zwraca uwagę światowa opinia publiczna.

Nic więc dziwnego, że po rewolcie indiańskiej w Ekwadorze w 2000 r., na początku 2001 r. w Porto Alegre w Brazylii odbyło się Światowe Forum Społeczne, jednoznacznie przeciwstawione Światowemu Forum Ekonomicznemu w Davos. Zwróciło ono uwagę świata na Amerykę Łacińską, gdyż stało się światowym forum wielu ruchów, organizacji, a nawet osób protestujących przeciw neoliberalizmowi i kapitalizmowi na Ziemi4.

Również światowego rozgłosu nabrał Marsz Barwy Ziemi zorganizowany przez ruch neozapatystowskich Indian meksykańskich. Marsz ten objął czternaście stanów Meksyku i zmobilizował poparcie około 13 milionów osób dla postulatów tego dumnego ruchu powstańczego. Chodziło zwłaszcza o przestrzeganie porozumień z San Andrés Larrainzar, podpisanych przez rząd meksykański już 12 lat temu i do dziś nie honorowanych5.

Światowym echem odbił się także kryzys argentyński z grudnia 2001 r., podczas którego naród argentyński obalił prezydenta Fernando de la Rúa, bo ten starał się wdrażać projekty neoliberalne odziedziczone po dwukrotnych rządach Menema. Szczytem jego dokonań była próba pozbawienia społeczeństwa argentyńskiego oszczędności całego życia przy pomocy niesławnego „corralito” – ograniczenia wypłat gotówki ze stałych lokat, rachunków bieżących i kas oszczędnościowych.

Kryzys argentyński, bacznie obserwowany na całym świecie, pokazał ostatecznie, do czego prowadzą polityka neoliberalna i gorliwe realizowanie dyrektywy Międzynarodowego Funduszu Walutowego: do bankructwa. Nie było to jednak bankructwo pojedynczych przedsiębiorstw czy ich grup ani gałęzi czy nawet działu gospodarki, lecz bankructwo całej gospodarki narodowej6.

Tak oto, coraz bardziej nieustannie i uporczywie, Ameryka Łacińska stawała się głównym aktorem w środkach masowego przekazu całego świata, co jest jedynie odzwierciedleniem nowej roli społecznej, o wiele bardziej kluczowej i doniosłej, którą obecnie odgrywa cywilizacja latynoamerykańska w globalnej dynamice ogółu cywilizacji całego świata.

Dlatego w 2002 r. szeroko komentowano i powszechnie śledzono wszystkie perypetie nieudanego zamachu stanu w Wenezueli, podobnie jak, w kilka miesięcy później, zwycięstwo Luli w wyborach prezydenckich w Brazylii. Świat mógł się przekonać na własne oczy, jak próba obalenia Hugo Chaveza przez prawicę wenezuelską z wyrozumiałym przyzwoleniem rządu Stanów Zjednoczonych zakończyła się wyjściem mas ludowych na ulice i place w całej Wenezueli i oblężeniem przez nie pałacu Miraflores – siedziby prezydenckiej. Ta ogromna presja polityczna wymusiła powrót Chaveza na fotel prezydencki.

Cały świat obserwował również złożoną kampanię, a następnie zwycięstwo Luiza Inácio da Silva, bardziej znanego jako Lula, w Brazylii. Byłego metalowca, który urodził się w jednym z najbiedniejszych środowisk społecznych, zahartowanego w ciągu dziesięcioleci związkowca i bojownika społecznego, otaczała olbrzymia sympatia i cieszył się on przygniatającym poparciem ludowym nie tylko w samej Brazylii, lecz w całej Ameryce Łacińskiej.

Także tego samego 2002 r. uwagę przyciągała Boliwia, gdzie indiański przywódca ruchu producentów koki, zwanego Ruchem na rzecz Socjalizmu (MAS), Evo Morales, o mało co nie wygrał wyborów prezydenckich.

Niewątpliwie było to ściśle związane z tym, że zarówno w październiku 2003 r., jak i w maju i czerwcu 2005 r. Boliwia znów skupiła na sobie uwagę światowej opinii publicznej. Najpierw, w 2003 r., uczyniła to, gdy obalono prezydenta Gonzalo Sancheza de Losadę, popularnie zwanego gringo, który bardzo małą większością głosów wygrał wybory z Moralesem i miał dość „krótką” legitymację do rządzenia, toteż w ciągu niewielu miesięcy swoich rządów poświęcił się – tak, jak tamci, których obalono w Ekwadorze i Argentynie – wdrażaniem ostrej polityki neoliberalnej, po niezwykle niskiej cenie oddając Stanom Zjednoczonym gaz boliwijski, gdy spadały płace i coraz bardziej pogarszały się już i tak niepewne warunki materialne i duchowe życia społeczeństwa7.

Po raz drugi stało się tak w 2005 r., gdy masy ludowe Boliwii najpierw zajęły miasto stołeczne La Paz, a następnie okrążyły miasto Sucre, wymuszając rezygnację gnuśnego i kunktatorskiego prezydenta Carlosa Mesy, a następnie zażegnując niebezpieczeństwo wojskowego zamachu stanu, co zakończyło się wywalczeniem przyspieszonych wyborów powszechnych, ale przede wszystkim usytuowało w centrum boliwijskiej debaty publicznej palącą kwestię całkowitej, ostatecznej i nieodwołalnej nacjonalizacji złóż węglowodorów tego kraju8. W kilka miesięcy później doprowadziło to do wyboru Moralesa na prezydenta Boliwii, co znów zwróciło uwagę całego świata na bieżące losy tego w większości indiańskiego narodu.

Te złożone wydarzenia i procesy, które zachodziły w różnych państwach Ameryki Łacińskiej i na różne sposoby odbijały się głośnym echem w geopolityce światowej, usytuowały region latynoamerykański w samym centrum codziennego zainteresowania i stałej uwagi opinii światowej.

Później zainteresowanie to odnowiło i zaktualizowało szerokie poparcie społeczne dla Tabaré Vázqueza, kandydata bloku wyborczego skupionego wokół lewicowego Szerokiego Frontu, w końcu 2004 r. uwieńczone jego zwycięstwem w wyborach prezydenckich w Urugwaju, a także, na początku 2005 r., V Światowe Forum Społeczne, które ponownie odbyło się w Porto Alegre, choć teraz w bardzo odmiennych warunkach panujących w tym mieście i w Brazylii od tych, w których odbyły się tam trzy pierwsze światowe fora społeczne.

Tak oto, obserwując całokształt tych wydarzeń i procesów, zachodzących w Ameryce Łacińskiej w ciągu minionych ośmiu lat i w coraz większym stopniu skupiających na niej uwagę opinii światowej, można zadać sobie pytanie: jakie są specyficzne i głębsze przyczyny tej rosnącej uwagi, a przede wszystkim tej nowej, o wiele bardziej podmiotowej i kluczowej roli cywilizacji latynoamerykańskiej na świecie oraz jakie szczególne i ogólne powody sprawiają, że ta większa podmiotowość afirmuje się i rozwija stopniowo i niepohamowanie właśnie w ostatnich sześciu czy siedmiu pięcioleciach, a w końcu, w ciągu minionych ośmiu lat, staje się zupełnie oczywista i ostatecznie się potwierdza? Jak ta nowa, kluczowa pozycja Ameryki Łacińskiej na światowej arenie geopolitycznej i społecznej wiąże się z bardziej globalnymi procesami, które przeżył kapitalizm światowy w ciągu czterech dziesięcioleci, poczynając od światowej rewolucji kulturalnej 1968 r.9 i międzynarodowego kryzysu gospodarczego 1972-1973 r.? Wreszcie, jakie są bieżące, a także średnio- i długoterminowe przyczyny tego niedawnego wtargnięcia Ameryki Łacińskiej na arenę światową oraz tego skupiania na sobie światowej uwagi i odgrywania roli podmiotowej w planetarnej skali? Nie pretendując do udzielenia wyczerpujących odpowiedzi na te złożone pytania, warto wdać się bardziej szczegółowo w rozmaite bardziej przemyślane i pogłębione refleksje na temat ewentualnych alternatyw rozwoju sytuacji w Ameryce Łacińskiej.

Jeśli chcemy więc głębiej zastanowić się nad tą nową rolą, którą, jak się zdaje, świat latynoamerykański odgrywa w globalnym koncercie światowych dynamik różnych cywilizacji istniejących na naszej planecie Ziemi, pożyteczne może być przypomnienie pewnych liczb i faktów. Choć zasadniczo odpowiadają one ilościowemu wymiarowi Ameryki Łacińskiej w świecie, od razu, na zasadzie elementarnych ram ogólnych dla wszelkich możliwych rozważań, uświadamiają nam skalę wielkości cywilizacji latynoamerykańskiej, widzianej pod kątem porównawczym z takiego właśnie szczególnego obserwatorium, jakie w swoim całokształcie stanowi planeta Ziemia.

Zgodnie z taką logiką ważne wydaje się położenie nacisku na to, że jeśli dziś ludność świata liczy około 6 miliardów osób, ludność Ameryki Łacińskiej bliska jest 550 milionom osób, co z grubsza oznacza, że z każdych dziesięciu mieszkańców kuli ziemskiej jeden jest mieszkańcem półkontynentu latynoamerykańskiego. Ponadto, co ma duże znaczenie dla najbliższej i dalszej przyszłości planety, ważne jest również to, że w Ameryce Łacińskiej przyrost naturalny ciągle jest stosunkowo wysoki, w przeciwieństwie na przykład do Europy i Stanów Zjednoczonych, a najmłodsze grupy wiekowe tworzą szeroką podstawę piramidy wieku, która na naszym półkontynencie jest znacznie bardziej spłaszczona.

Wynika z tego, rzecz jasna, nie tylko to, że już dziś na Amerykę Łacińską przypada całkiem pokaźne 9-10% ogółu ludności świata, ale również to, że ze względu na ogromną młodość jej spektrum demograficznego i na dające się przewidzieć obecnie tendencje i tempo jej wzrostu w najbliższych i dalszych dziesięcioleciach, proporcja Latynoamerykanów w stosunku do mieszkańców całego świata wzrośnie10.

Powierzchnia Ameryki Łacińskiej wynosi około 20 milionów km², a łączna powierzchnia lądów całej kuli ziemskiej to 127 milionów km². Oznacza to, że na 10 proc. ludności świata, które żyje w Ameryce Łacińskiej, przypada praktycznie szósta część ogółu lądów kuli ziemskiej – jakieś 15-16%.

Okazuje