Strona główna » Obyczajowe i romanse » Arkadia

Arkadia

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8166-073-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Arkadia

Nadia wraz z rodziną wyprowadza się do Stanów Zjednoczonych, aby rozpocząć nowe życie, po tym, jak wplątali się w problemy w Polsce, przed którymi musieli uciekać. Mimo to nie dane jest im cieszyć się nowym startem zbyt długo. Upragniony spokój przerywa pojawienie się w mieście aniołów, które zaczynają zabijać wszystkich ludzi, aby pozyskać ich ciała, a także niszczą planetę, uporządkowując ją według swoich upodobań. Nadia musi rozdzielić się z rodziną i rozpocząć walkę o przetrwanie. Razem z grupą rebeliantów postanawia stawić czoła intruzom, jednak wtedy okazuje się, że to nie będzie takie proste, ponieważ sama jest w pewien sposób z nimi powiązana.  Którą stronę wybierze i dla kogo postanowi walczyć? Czy anioły, które stąpiły na Ziemię są gorsze od ludzi?

Arkadia to powieść nie tylko o apokalipsie, ale także o sile miłości i wiary. Dopóki nie tracimy nadziei, to wszystko jest możliwe, a każdy upadek możemy potraktować jako kolejną lekcję

Polecane książki

Poradnik do gry BioShock: Infinite to szczegółowy opis przejścia wraz z lokalizacją wszystkich sekretów jak Voksofony, Kinetoskopy, Teleskopy, Wigory oraz Infuzje. W solucji zawarto także opisy możliwych wyborów dokonywanych w trakcie rozgrywki. BioShock: Infinite - poradnik do gry zawiera poszukiwa...
Wiersze Kory – pierwszej damy polskiego rocka, obecnej na muzycznej scenie od połowy lat 70., charyzmatycznej wokalistki, autorki oryginalnych tekstów, osobowości, która nieustannie intryguje. W utworach wybranych przez Martę Podgórnik rzeczywistość jest przefiltrowana przez emocje, często szeroko r...
Pan Przypadek i kryminaliści to siódmy tom przygód błyskotliwego detektywa Jacka Przypadka. Tym razem rozwiązuje on sprawy, w które zamieszani są autorzy poczytnych kryminałów. W zagadce Dziesięciu Mulatków próbuje uwolnić Jana Kowalskiego, młodego pisarza o afrykańskich korzeniach, od zarzutu zabój...
Jest to pierwsza w Polsce monografia poświęcona kompleksowo ujętym zagadnieniom private asset & wealth management, ze szczególnym uwzględnieniem ich istoty oraz rodzajów inwestycji i narzędzi wykorzystywanych w tych usługach. Jej celem jest rzetelna i szczegółowa prezentacja jednych z najnowszyc...
"Dziecię Tragedii" to dzieje młodej dziewczyny, której matka zostaje zabita przez swojego męża. Ona sama zaś wplątuje się w romans z nauczycielem - ryzykowany związek zaoowocuje narodzinami autystycznego dziecka. Jak potoczą się losy bohaterki?...
Najsłynniejsze polskie „pióra kryminalne” – Katarzyna Bonda, Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Marta Guzowska, Małgorzata i Michał Kuźmińscy, Katarzyna Puzyńska i sześć wybranych przez nich prawdziwych zbrodni, które wstrząsnęły Polską. Na podstawie książki powstał...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Justyna Spandel

© Copyright by Justyna Spandel & e-bookowo

Projekt okładki: Samanta Pieczka

ISBN: 978-83-8166-073-0

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2019

Konwersja do epub

Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.

Mark Twain

1. Nowy wspaniały świat

Śmiało mogę powiedzieć, że uciekanie od rzeczywistości było moją ulubioną dyscypliną sportową. W dodatku traktowałam to śmiertelnie poważnie i za każdym razem, gdy potrzebowałam odsieczy i chwili spokoju, wybierałam się na rundkę wokół osiedla.

Bieganie pozwalało mi oczyścić umysł i chociaż na chwilę skupić się tylko i wyłącznie na pracy mięśni oraz równym oddechu. Zawsze, gdy biegałam, czas się dla mnie zatrzymywał i istniałam tylko ja. Oczywiście, gdy wracałam do domu moje problemy wciąż czekały na swoim miejscu, jednak zawsze wtedy nabierałam do nich innego podejścia.

Modliłam się, aby i tym razem tak było, choć wciąż nie potrafiłam przeboleć wyprowadzki z Polski i zamieszkania w Stanach. To nie był problem, z którym potrafiłabym łatwo się uporać. Stało się. Nasz stary dom został sprzedany, pożegnaliśmy się z najbliższą rodziną i przyjaciółmi, po czym wyruszyliśmy w podróż w nieznane.

Tata uważał, że to idealna alternatywa, a mama bez ustanku mu przytakiwała, mimo iż nie chciała się rozstawać z naszym domem, ogródkiem, koleżankami z aerobiku oraz rodzicami. Wszystkim nam było trudno i czegoś nam brakowało, jednak po tym, jak tata stracił pracę i przez długi czas nie potrafił znaleźć nowej, musieliśmy to zrobić.

Pamiętam, jak mama chcąc rozładować atmosferę wymyślała gry, które polegały na podawaniu miast, w których moglibyśmy zamieszkać. Moi bracia wybierali Chicago, Los Angeles, Waszyngton, siostra Florydę lub Nowy Jork, a rodzice wszystko, co kojarzyło się im z kościołem. Nic dziwnego, skoro byli aż tak bardzo religijni i nazwali swoje dzieci imionami świętych, nie do końca kierując się znaczeniami.

Ojciec przystawał przy Churchville w jakimkolwiek stanie. Mama była za miejscowością Fell w Pensylwanii, ale zmieniła zdanie na Forest City, żeby ostatecznie wybrać Port Angeles w Waszyngtonie. Tata niemal od razu uznał, że te miasto jest idealne ze względu na jego nazwę. Za to ja i moje rodzeństwo podeszliśmy do tego z mniejszym entuzjazmem.

Od razu po przyjeździe do naszego nowego domu, Keira i Kamil rzucili swoje rzeczy do nowych pokoi i wyszli na miasto. Olaf zajął się Jakubem i pomógł mu rozpakować jego rzeczy, a Maksymilian wyszedł gdzieś, nikomu nic nie mówiąc.

Zostałam sama z rodzicami, zachwycającymi się przestronnym wnętrzem w naszym nowym domu i rozplanowującymi układ mebli. Nie traciłam czasu i szybko przebrałam się w swój dres do biegania, zaopatrzyłam się w słuchawki i pobiegłam przed siebie.

Dopiero, gdy poczułam się lepiej i zaczęło doskwierać mi zmęczenie, wróciłam do domu i z grymasem na twarzy zamknęłam skrzypiące drzwi frontowe. Nie tylko one skrzypiały. Praktycznie wszystko, co znajdowało się w tym domu było stare i skrzypiące. Można było się domyślić, że jego poprzedni właściciele mieszkali w nim od kilkudziesięciu lat i przez ten czas nic w nim nie zmienili.

– Już wróciłaś? – zapytała mama, wchodząc do holu i wycierając brudne od kurzu ręce w czysty ręcznik. Odrobina brudu pozostała jej na policzku, więc podeszłam do niej i go starłam. – Zrobiłam kolację.

– Nie jestem głodna – wyznałam, choć nie jadłam niczego od rana. – Pójdę wziąć prysznic.

Od kilku dni miałam ściśnięty z nerwów żołądek. Nie potrafiłam spać ani jeść, jednak próbowałam zachowywać pozory normalnego zachowania, żeby nie sprawić rodzicom przykrości. Wiedziałam, że robili to wszystko dla nas. Chcieli zapewnić nam dobre życie i naprawdę to doceniałam, jednak ciężko było mi zostawić wszystko za sobą i zacząć zupełnie od nowa.

– Nie powiedziałaś mi jeszcze, co myślisz o tym domu – zauważyła i spojrzała na mnie wyczekująco. Zobaczyłam w jej niebieskich oczach nadzieję i postanowiłam powiedzieć coś, co chciała usłyszeć, żeby chociaż trochę podnieść ją na duchu.

– Świetny. Bardzo przestronny i w ogóle. Podoba mi się, ale tata mógłby zrobić coś z tymi drzwiami.

– Masz rację. – Mama pokiwała głową, a jej krótkie, czarne, pofalowane włosy poruszyły się wraz z nią. Na twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia, a w oczach było widać miłość, dobroć i troskę, którymi zawsze emanowała. Czasami czułam się, jakbym nie zasługiwała na nie. Była kobietą niezwykle miłosierną, a jej dzieci nie raz dały jej popalić. Przez nas miała mnóstwo problemów, jednak nigdy się nie skarżyła. Zawsze nas wspierała i nam pomagała.

– Dobranoc – pożegnałam się z nią i pobiegłam schodami na górę, gdzie znajdowało się sześć pokoi oraz jedna łazienka.

Keira i Kamil wybrali pokoje najbardziej oddalone od pozostałych, Jakub dostał najmniejszy tuż przy schodach, więc ja dostałam ten pomiędzy nim a Olafem. Nie narzekałam. Pokój był dość duży i miałam swoją łazienkę, nie licząc tego, że to była także łazienka Olafa, bo drzwi do niej znajdywały się również w jego pokoju. No i musiałam dzielić ją jeszcze z Jakubem, bo Keira, Kamil i Maks uznali, że sprawiedliwy będzie podział trzech na jedną łazienkę.

Weszłam do swojego pokoju, gdzie wszystkie kartony z moimi rzeczami wałęsały się po podłodze i były poupychane w kąty. Na środku stało ogromne dwuosobowe łóżko ze świeżą pościelą, przygotowaną przez moją mamę. Na wprost znajdowało się okno z szerokim parapetem, gdzie mogłabym usiąść. Po lewej stronie, tuż obok drzwi do łazienki, znajdowały się drzwi do szafy. Na prawej ścianie postawiona była mosiężna komoda.

Cały pokój wyglądał dość schludnie, chociaż nie był remontowany od wieków. Białe ściany pokryte były kurzem, podłoga skrzypiała, a na poszarzałym suficie wisiała przestarzała lampa. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny.

Uchyliłam okno i wpuściłam do środka odrobinę świeżego powietrza, które przesiąknięte było wilgocią oraz chłodem. Przypominało mi o tym, że właśnie nadeszła jesień i już niebawem miałam iść do szkoły.

Westchnęłam głęboko, nie chcąc pozwolić, aby nerwy zjadły mnie od środka. Zdjęłam przepocony dres, a następnie rzuciłam go w kąt. Weszłam do łazienki i włączyłam prysznic, po czym zamknęłam drzwi od strony pokoju brata i te prowadzące z mojego pokoju. Tak na wszelki wypadek. Rozebrawszy się, weszłam pod gorący strumień wody, pozwalając, aby zmyła ze mnie cały stres i rozluźniła moje mięśnie.

Po szybkim prysznicu ubrałam się w cieniutki top na ramiączkach i krótkie spodenki, które stanowiły moją piżamę. Otworzyłam drzwi z obu stron, a później umyłam zęby przy olbrzymiej umywalce, patrząc w swoje odbicie w ogromnym lustrze. Cała łazienka obłożona była beżowymi kafelkami, a umywalka, sedes, wanna i prysznic były w kolorze białym, co przypominało mi naszą starą łazienkę w poprzednim domu.

Mało rzeczy przywodziło mi na myśl dom. Wszystko wydawało się być całkowicie inne. Ulice i okolica wyglądały kompletnie inaczej. Układ domu, pokój, a nawet najdrobniejsze szczegóły różniły się od tych w Polsce. To był całkowicie inny świat, choć wydawało mi się, że dzielił nas tylko ocean.

Kilka minut później wróciłam do swojego pokoju z wielką chęcią odpoczęcia w łóżku, choć nie wiedziałam, czy w nowym miejscu będę w stanie w ogóle zasnąć. Położyłam się na materacu, który mocno zapadł się pod ciężarem mojego ciała i wskoczyłam pod kołdrę. Trzęsłam się z zimna, ale dopiero po chwili przypomniałam sobie, że otworzyłam okno.

Z ociąganiem wstałam i je zamknęłam, a wtedy usłyszałam, jak drzwi do mojego pokoju się uchylają. Odwróciwszy się w ich stronę, westchnęłam.

– Powinieneś już spać – zganiłam młodszego brata, podchodząc do niego.

Jakub był najmłodszy z nas wszystkich, jednak wcale nie miał się najlepiej. Od zawsze żył w cieniu starszego rodzeństwa i przez to był bardzo cichy oraz spokojny, co nie pomagało mu w kontaktach z rówieśnikami. Jedynymi osobami, z którymi chciał rozmawiać, a także się bawić, byłam ja i Olaf.

– Chciałem cię tylko o coś zapytać – powiedział, patrząc na swoje bose stopy. Blond czupryna spadła mu na oczy, więc delikatnie ją odsunęłam, a następnie kciukiem podniosłam jego głowę do góry, aby na mnie spojrzał.

– Nie ma tu potworów – odparłam, wyprzedzając jego pytanie. – Wszystko jest w porządku, ale jeśli chcesz, to możesz spać ze mną.

Mój mały braciszek miał bujną wyobraźnię przez te wszystkie książki, które przeczytał razem z Olafem. Często wyobrażał sobie, że pod jego łóżkiem czyhają potwory, które chcą go złapać. Przez to nie raz zmuszał któregoś z nas, aby spał z nim.

– Nie o to mi chodziło – mruknął, nie podnosząc wzroku. – Czy też będziemy musieli myśleć i rozmawiać ze sobą po angielsku?

Zaskoczona jego pytaniem, przez chwilę zastanawiałam się nad właściwą odpowiedzią, która mogłaby go usatysfakcjonować. Wiedziałam, że Jakub bał się zmiany języka, ale rodzice przygotowali się na to i dużo wcześniej zapisali go do szkoły językowej. Codziennie rozmawiał z native speakerami, a w domu ćwiczył z nami i mamą, która przykładała dużą wagę do naszej znajomości języka, twierdząc, że tylko ona da nam możliwość odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Z tego powodu ostatnie oszczędności wydaliśmy na szlifowanie angielskiego.

– Nie musimy rozmawiać pomiędzy sobą po angielsku, jeśli tego nie chcesz – odpowiedziałam. – Możesz myśleć po polsku, bo przecież to twoje myśli, ale jeśli chodzi o szkołę, tam będziesz musiał mówić po angielsku. W innym razie nikt cię nie zrozumie.

Pokiwał głową i wreszcie podniósł wzrok. Widząc, ile ukrywa się w nim smutku oraz strachu, przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam, chcąc dodać mu odwagi, a także odgonić rosnący niepokój.

– To co, śpisz dzisiaj ze mną? – dopytywałam, nie mając nic przeciwko temu. Wolałabym pierwszą noc spędzić w czyimś towarzystwie niż samej w tym pokoju, który jak na razie był dla mnie całkiem obcy.

– Nie mogę, Nadio – odparł. – Olaf obiecał ze mną poczytać, ale jeśli chcesz, to możesz do nas dołączyć.

Poczułam zawód, ale uśmiechnęłam się do niego i poklepałam go po ramieniu, odwracając do siebie plecami, a później popychając go w stronę wyjścia.

– Może innym razem – zapewniłam go, gdy jeszcze raz na mnie spojrzał z rosnącą nadzieją w jego niebieskich oczach. – A teraz idź poczytać, bo później nie zaśniesz. Dobranoc.

Uśmiechnęłam się do niego, modląc się, żeby dalej nie próbował mnie przekonywać. Gdy odwzajemnił uśmiech, wiedziałam już, że nie mam czym się martwić.

To nie tak, że nie lubiłam z nimi czytać. Problem polegał na tym, że obaj interesowali się książkami, które mnie za bardzo nie pociągały. Oprócz tego potrafili idealnie odgrywać niektóre scenki, a ja niezbyt się do tego nadawałam. Dlatego wolałam po prostu się im przyglądać lub siedzieć w innym kącie ze swoją książką.

– Zawsze możesz się do nas przyłączyć – burknął, powoli idąc w stronę swojego pokoju.

– Dzięki.

Uśmiechnęłam się do jego pleców, gdy zamykał za sobą drzwi. Blady snop światła, który na chwilę wydostał się z jego sypialni zniknął, a hol pogrążył się w ciemnościach. Wróciłam do swojego łóżka, po czym zgasiłam lampkę nocną i odwróciłam się na lewy bok.

Przez długi czas nie potrafiłam zasnąć, więc wpatrywałam się w długie cienie, rzucane przez najbliższe drzewa, aż w końcu zmroczył mnie sen i wszystkie moje obawy związane z nowym miejscem oraz nowym życiem, które miałam rozpocząć, zniknęły w jednej sekundzie.

2. Znalazłam swoje miejsce na Ziemi

Kolejne dni minęły zdecydowanie za szybko. Tata rozpoczął nową pracę, mama usiłowała zadomowić się w nowym miejscu, a ja wraz z rodzeństwem próbowałam przygotować się na rozpoczęcie nowego roku szkolnego.

Zaczęłam przyzwyczajać się do nowego otoczenia. Nowy dom wyglądał coraz bardziej przytulnie. Sąsiedzi wydawali się być całkiem mili. Odważyłam się nawet pójść do sklepu i zrobić niewielkie zakupy, po czym z dumą stwierdziłam, że jakoś dam radę przełamać barierę językową. Małymi krokami pokonam swoje lęki i wszystko będzie w porządku.

W końcu nadszedł dzień, w którym rozpoczynały się zajęcia w szkole. W domu panowała napięta atmosfera, jednak każdy z nas postanowił poradzić sobie z nim na swój sposób.

Keira i Kamil od razu znaleźli sobie nowych przyjaciół. W ogóle nie obawiali się podejść do obcych ludzi i zacząć z nimi rozmowę. Olaf zniknął w tłumie, jednak nie byłam pewna, czy w ten sposób próbował nawiązać nowe znajomości, czy raczej próbował się ukryć. Maksymilian prawdopodobnie nie dotarł nawet na pierwsze zajęcia. Nie widziałam go na korytarzach ani później na stołówce. Jeśli chodzi o mnie, to za wszelką cenę próbowałam trzymać nerwy na wodzy, chociaż ze stresu bolał mnie brzuch, a nogi miałam jak z waty. Nie zdobyłam się na uniesienie głowy i pójście dziarskim krokiem przed siebie, więc wpatrując się w swoje buty, przechodziłam z jednych zajęć na kolejne i tak przez cały dzień, nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego.

Tak minął mi pierwszy tydzień. W kolejnym poznałam kilka osób, chociaż zazwyczaj to oni o wszystko mnie wypytywali, a ja po prostu przytakiwałam lub kręciłam głową. W dalszym ciągu nie zabierałam głosu na zajęciach, ale zaczęłam podnosić wzrok i rozglądać się po szkole, próbując poznać nowe miejsce.

Z rodzeństwem widywałam się tylko w domu i w drodze do szkoły, jednak pewnego dnia Keira zdecydowała się odprowadzić mnie na zajęcia. Nie protestowałam, choć wydawało mi się to podejrzane, mimo to zdecydowałam się nie wspominać o tym na głos.

– Co tam? – zapytała.

Posłała mi swój najlepszy uśmiech, a cała jej twarz aż promieniała. Wiedziałam już, że coś knuła i próbowała wkręcić mnie w swoją intrygę.

– O co chodzi? – odparłam pytaniem na pytanie, idąc w stronę odpowiedniej sali.

Westchnęła, po czym chwyciła mnie za łokieć, zmuszając do tego, żebym się zatrzymała, a następnie odwróciła mnie w swoją stronę.

– Martwi mnie to, że z nikim nie rozmawiasz – wyznała, zarzucając swoje blond włosy na plecy. – Nie wiesz, ile tracisz. Pełno tu wspaniałych ludzi, których naprawdę warto poznać.

– Potrzebuję czasu.

– Potrzebujesz imprezy. Może wybierzemy się w piątek na domówkę?

Mogłam się tego spodziewać. To było w stylu mojej siostry. Pod pretekstem martwienia się o mnie, próbowała zaciągnąć mnie na imprezę. Dobrze wiedziała, że mama nie pozwoli jej nigdzie iść samej.

– Dostałam zaproszenie i pomyślałam, że fajnie by było, gdybyś się ze mną wybrała. Poznałabyś nowych ludzi. Może zaprzyjaźniłabyś się z kilkoma. Poza tym, wydaje mi się, że wpadłaś w oko jednemu z chłopaków, który tam będzie.

– Nawet nie wiem, o kim mówisz.

– Bo ich jeszcze nie znasz, ale możesz to zmienić – stwierdziła, uśmiechając się kokieteryjnie.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek.

– Muszę iść. Pogadamy o tym później.

Pokiwałam głową, a kiedy odwróciła się do mnie plecami i pognała w przeciwnym kierunku, przewróciłam oczami i weszłam do sali.

Mogłam się tego spodziewać. Keira od zawsze była bardzo towarzyską osobą. Uwielbiała imprezy i nie stroniła od alkoholu, jednak w Polsce musiała się ograniczać ze względu na to, że wiele osób znało naszych rodziców. Mama śpiewała w kościelnym chórze i przez jakiś czas pracowała w pobliskiej szkole, a tata pracował w banku i miał wiele znajomości. Nikt z nas nie chciał przynieść im wstydu, więc nie raz Keira musiała zachowywać się tak, jak wypadało, a nie tak, jakby tego chciała. Przed wyjazdem obiecała mi, że teraz tak nie będzie i najwidoczniej miała zamiar dotrzymać słowa.

Mocno przycisnęłam do klatki piersiowej podręczniki, które trzymałam w dłoniach, jakby stanowiły tarczę, która uchroni mnie przed ciekawskimi spojrzeniami nowych uczniów. Minęłam kilka rzędów ławek i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie.

Serce waliło mi jak oszalałe, a żołądek miałam zwinięty w supeł. Wpatrywałam się przez szybę, chcąc w ten sposób odciąć się od uczniów i jednocześnie uspokoić swój organizm. Miałam wrażenie, że minie jeszcze sporo czasu, zanim do tego przywyknę.

Po zajęciach wyszłam na korytarz i ruszyłam przed siebie. Starałam się unikać wzroku uczniów, gromadzących się przy swoich szafkach, mimo to i tak odczuwałam na sobie ich spojrzenia. Utkwiłam wzrok w podłodze, a następnie skręciłam w kolejne odgałęzienie korytarza, jednocześnie wpadając na jakąś przeszkodę i upuszczając książki.

– Przepraszam – sapnęłam, zbierając podręczniki z podłogi i zauważając, że moją przeszkodą okazała się być osoba, a nie ściana.

Zakryłam twarz włosami, mając nadzieję, że nie zauważy moich zaczerwienionych policzków, gdy chłopak schylił się i pomógł mi w podnoszeniu moich notatek, które leżały teraz wszędzie.

– Nic się nie stało – powiedział, podając mi moje rzeczy, a następnie pomógł mi wstać.

Spojrzałam na niego, chcąc się upewnić, że się ze mnie śmieje. Ku mojemu zdziwieniu wcale się nie śmiał. Uśmiechnął się nieśmiało, przeczesując dłonią kręcone, brązowe włosy, które ścięte były krótko. Zerknęłam w jego niebieskie oczy, które barwą przypominały mi nocne niebo i niemal od razu odwróciłam wzrok, zdając sobie sprawę, że się na niego gapię.

– Jesteś nowa? – zapytał.

Kiwnęłam głową, wpatrując się w moje podniszczone trampki, z którymi nie rozstawałam się praktycznie przez cały rok. Tylko śnieg do kostek oraz niewyobrażalne mrozy zmuszały mnie do wymiany ich na coś solidniejszego i cieplejszego.

– Mogę cię odprowadzić do klasy, jeśli chcesz – dodał swobodnie, a ja poczułam się jeszcze bardziej głupio.

– Kala! – Usłyszałam głos Charlotte zza pleców chłopaka.

Charlotte poznałam na pierwszej lekcji. Akurat miałam angielski i wpadłam do klasy odrobinkę spóźniona. Wszyscy zajęli już swoje miejsca, oprócz tego obok niej na samych tyłach sali. Okazało się, że dziewczyna potrzebuje towarzysza do słuchania jej opowieści, a że ja jestem dość małomówna, to od razu się zakolegowałyśmy.

– Przepraszam, muszę iść – oznajmiłam, po raz ostatni spoglądając w niesamowite oczy chłopaka i modląc się w duchu, aby moje policzki nie płonęły. Uśmiechnęłam się przepraszająco, wyminęłam go i ruszyłam w stronę dziewczyny, nie czekając na jego odpowiedź.

– Nieźle – pochwaliła mnie, gdy do niej dołączyłam. Jej kręcone, blond włosy zafalowały, gdy odwróciła się, a następnie złapała mnie pod ramię, prowadząc w nieznaną mi stronę długim korytarzem. – Zaliczyłaś właśnie rozmowę z jednym z większych przystojniaków w tej szkole. Niestety, tylko on nie odpowiada na zaloty dziewczyn, kompletnie je ignorując. Ciekawa jestem, jak one zareagują, gdy dowiedzą się, że nowa dziewczyna z nim rozmawiała.

– Wolałabym, żeby się nie dowiedziały – mruknęłam, odwracając się w stronę chłopaka, którego już tam nie było. Spojrzałam w brązowe oczy dziewczyny, mając nadzieję, że zrozumie.

– To naprawdę dziwne, że nie chcesz, aby setki dziewczyn zazdrościły ci czegoś, na czym w ogóle ci nie zależało. Większość z nich chciałaby być na twoim miejscu, ale na ich nieszczęście pozostaje im wysyłanie wiadomości na Facebooku.

Nie odpowiedziałam, wchodząc za nią do jasnej klasy, gdzie od białych ścian odbijało się światło jarzeniówek. Starałam się ignorować spojrzenia uczniów, którzy zdążyli już zająć swoje miejsca i usiadłam obok Charlotte na tyle sali.

– Wiesz, zastanawiałam się nad waszymi imionami – wyznała, gdy nauczyciel podszedł do swojego biurka. – Właściwie, to one nie brzmią jakoś dziwnie. W sensie Kala brzmi jak amerykańskie imię. Tak samo Keira.

– Moi bracia nazywają się Maksymilian, Olaf, Kamil i Jakub. To chyba niezbyt amerykańskie imiona, prawda?

Od razu na pierwszej lekcji Charlotte dopytywała mnie o moje rodzeństwo i całą moją rodzinę. Nie obyło się bez pytań o motyw naszej przeprowadzki i o to, jak sobie radzimy w innym kraju. Nie ukrywałam, że ciężko mi było o tym mówić. Nie do końca byłam przekonana, czy dawałam sobie radę, ale przecież to dopiero był początek.

– Maksymilian i Olaf jeszcze by się załapali, ale tych dwóch pozostałych raczej nie – odparowała. – Chyba, że zmienilibyśmy ich imiona. Ten pierwszy brzmi jak Cam, Cameron.

– Jakub to wasz Jacob – podsunęłam jej.

– Świetnie! Teraz już całkowicie jesteście amerykańską rodziną. Prawidłowa mowa to kwestia czasu, ale i tak nie jest źle. W tamtym roku uczęszczali do tej szkoły uczniowie z Niemiec. Nie masz pojęcia, jaki oni mieli akcent.

Zaśmiałam się, widząc jej minę i słysząc to, w jaki sposób próbowała ich naśladować. Dzięki temu poczułam się swobodniej, a także przestałam się tak bardzo stresować. Musiałam przyznać, że powoli zaczynałam czuć się jak w domu. Nie mogłam zaprzeczyć, że to było wspaniałe. Od dawna nie czułam się tak swobodnie i dobrze w jakimś miejscu.

Tęskniłam za Polską, ale to był mój nowy start, którego potrzebowałam. Nie mogło być już gorzej, więc powinnam przestać się przejmować i żyć tak, aby od teraz żaden smutek nie przeszkodził mi w byciu szczęśliwą.

Keira obrała sobie cel, którego realizacja nie była trudna ze względu na to, że nikt do tej pory jej nie znał i nie mógł jej powiedzieć, kim powinna być, a kim była. Ja też wybrałam sobie coś, do czego chciałam dążyć. Chciałam przerwać swoją złą passę i poczuć się, jakbym znalazła swoje miejsce na Ziemi.

I właśnie od tego momentu zaczęłam wprowadzać swój plan w życie.

3. Złe wspomnienia

– Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Dzwonię do ciebie co dziesięć minut już od godziny i bez przerwy włącza się sekretarka.

Westchnęłam, słysząc podenerwowany głos mojej mamy w słuchawce. Właśnie podeszłam do wolnego stolika w stołówce i położyłam na nim swoją tacę z sałatką i puszką coli, niezręcznie podtrzymując telefon ramieniem.

– Miałam zajęcia, więc wyłączyłam komórkę – poinformowałam ją, wślizgując się na krzesło. – I wszystko w porządku. Naprawdę. Myślałam, że będzie gorzej.

– Nie masz pojęcia, jak się cieszę to słysząc. To musi być dla was trudne, ale wiem, że dacie sobie radę.

– Mamo, dlaczego mówisz po angielsku? – zapytałam, marszcząc czoło z niezrozumieniem.

Musiałam o to zapytać, ponieważ dziwnie się czułam, mówiąc po polsku, gdy moja mama odpowiadała po angielsku. Tak jakby mówienie w tym samym języku było dla nas za łatwe i zbyt zwyczajne.

– Słuchaj, skarbie, wiem, że to trochę dziwne, ale postanowiłam całkowicie przerzucić się na ten język, a przynajmniej wtedy, gdy jestem w miejscu publicznym – wyjaśniła, wzdychając. – Może też powinnaś? Uczniowie pewnie na ciebie zerkają, gdy słyszą, jak mówisz w innym języku.

Rozejrzałam się po stołówce i głównie widziałam osoby zajęte sobą lub jedzeniem, jednak znalazło się też kilka osób, które z zaciekawieniem przyglądały się mojej rozmowie przez telefon. Normalnie uważałabym to za dziwne, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że w tym miejscu, to ja była dziwna.

– Masz rację – przyznałam już po angielsku. – To nie na miejscu, gdy mówię po polsku tam, gdzie wszyscy mówią po angielsku, ale jeszcze dziwniejsze jest mówienie po angielsku do ciebie.

– Przyzwyczaisz się.

– Wiem, ale to może zająć trochę czasu. – Rozejrzałam się dookoła i już nie zauważyłam wścibskich spojrzeń. Za to przed oczami mignął mi Olaf wychodzący ze stołówki w towarzystwie jakichś chłopaków. – Muszę kończyć.

Nie czekałam na odpowiedź mamy, od razu się rozłączając i odnosząc swoją pełną tacę. Nie byłam głodna, a mój brat nie wyglądał na kogoś, kto zamierza siedzieć do końca lekcji. Pobiegłam za nim, mając nadzieję, że uda mi się go dogonić, zanim opuści teren szkoły.

Dobiegłam do głównego wejścia, a następnie wyszłam na zewnątrz, rozglądając się dookoła. Zauważyłam go kilka metrów przed sobą, idącego swobodnym krokiem z nowymi znajomymi.

– Olaf! – zawołałam za nim. Odwrócił się i zatrzymał, co uznałam za pozwolenie, więc podbiegłam do niego. Wyglądał na zdziwionego moim widokiem. – Nie możesz tak po prostu opuścić szkoły w tym momencie.

– Możesz dać mi kluczyki do samochodu? – zapytał, jakby nie słysząc tego, co powiedziałam.

– Oczywiście, że nie. Nie pomyślałeś o tym, że Maks, Keira, Kamil i ja musimy czymś wrócić do domu?

W ramach przeprosin i szczerych chęci taty, abyśmy poczuli się lepiej w obcym miejscu dostaliśmy samochód, którym mieliśmy wspólnie dojeżdżać do szkoły. Nie był to najnowszy model, ale czarna honda civic v wciąż prezentowała się całkiem dobrze.

– Keiry nie ma w szkole już od dwóch godzin. Kamil zniknął godzinę temu, a Maks chyba w ogóle nie przekroczył jej progu – wyjaśnił, jakby od niechcenia.

Pokręciłam głową i spojrzałam na jego nowych znajomych. Zauważyłam, że nam się przyglądają, ale co chwilę odwracali wzrok. Wydawali się być nieszkodliwi. Czy mogłoby mu się coś stać w ich towarzystwie?

– Wiem, o czym myślisz – dodał, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Boisz się, że będzie tak, jak w poprzedniej szkole, prawda?

Odwróciłam wzrok, nie chcąc przyznawać mu racji, choć tak było. W poprzedniej szkole do pewnego czasu byliśmy uczniami nie wyróżniającymi się z tłumu. Dopiero po tym, jak tata stracił pracę i nie mieliśmy za co żyć, całkowicie się zmieniliśmy. Imprezy były na pierwszym miejscu, a szkoła na samym końcu. Przez to wszyscy mieliśmy problemy, a ucieczka z kraju dla jednych z nas była prawdziwym wybawieniem.

– Czy to tak źle, że chcę, aby ten rok był inny? – zapytałam. – Chcę zacząć wszystko od nowa. Chcę się uczyć i chodzić na te wszystkie szkolne imprezy. Chcę żyć pełnią życia, ale i znać swoje granice.

Przeczesał czarne włosy dłonią. W jego zielonych oczach zauważyłam zmianę. Złagodniały i przepełniły się zrozumieniem, którego było mi trzeba. Olaf zawsze był wyrozumiały, a gniew w jego oczach nigdy nie gościł na długo.

To głównie różniło go od Kamila, który także miał czarne włosy, zielone oczy i podobną postawę ciała, ale za to już z daleka biła od niego pewność siebie, której nie sposób było nie zauważyć. Olaf wolał być niezauważony.

– Martwię się o ciebie – kontynuowałam ciszej, chcąc, aby tylko on to usłyszał. – Nie chcę znowu przechodzić przez to samo.

Pokiwał głową, a ja poczułam się odrobinę lepiej, widząc, że jest tego samego zdania. Jemu także nie podobało się to, w jak szybkim czasie potrafiliśmy zatracić siebie i z trudnością wrócić na właściwą ścieżkę. To mogłoby trwać nawet do teraz, ale wspieraliśmy siebie nawzajem i zrobiliśmy to razem.

– Nie musisz się o mnie martwić – zapewnił mnie. – Obiecuję ci, że nie będziesz znowu przez to przechodziła. Nic mi nie będzie. Pojadę z nimi i wrócę wieczorem.

Nie chciałam się kłócić, więc wręczyłam mu kluczyki do auta i zanim zdołałam cokolwiek jeszcze powiedzieć, odwrócił się na pięcie, a następnie dołączył do kolegów. Przez chwilę przyglądałam się, jak odjeżdżają i opuszczają teren szkoły, a gdy zabrzmiał dzwonek, wróciłam do budynku i nie przestając się zamartwiać, dotrwałam do końca lekcji.

Po zajęciach wróciłam do domu. Nie chciałam prosić rodziców, żeby po mnie przyjechali, więc wybrałam się na spacer, a kiedy dotarłam do domu, byłam tak zmęczona, że nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, więc od razu poszłam na górę do swojego pokoju. Zatrzymałam się w połowie korytarza, widząc uchylone drzwi do Keiry. Postanowiłam wstąpić do niej, żeby zapytać ją o jej powód opuszczenia szkoły przed czasem.

– O, cześć, Nadia – przywitała mnie, rzucając kolejną sukienkę na już i tak pokaźny stos znajdujący się na jej niepościelonym łóżku. – Dobrze, że przyszłaś, bo potrzebuję twojej pomocy w wyborze sukienki na piątkową imprezę. Krótką i obcisłą czy bardziej zwiewną?

Podeszłam bliżej, a następnie zaczęłam przegrzebywać w jej sukienkach, szukając czegoś odpowiedniego. Wybrałam szmaragdową sukienkę przed kolano z obcisłym gorsetem i zwiewną spódnicą. Podałam ją siostrze, a ona przyłożyła ją do ciała, przyglądając się w lustrze.

– Wyglądasz świetnie – powiedziałam, rozsiadając się na wolnym skrawku na jej łóżku i przyglądając się jej odbiciu w lustrze.

– Tak myślisz? Mam nadzieję, że Arielowi się spodoba.

Jej oczy zalśniły, a na twarzy rozkwitł promienny uśmiech. Bez wątpienia Keira wyglądałaby olśniewająco w czymkolwiek. Była ładna i miała wysportowaną sylwetkę, a gdy się uśmiechnęła, nie sposób było nie odwzajemnić uśmiechu.

– To z nim wymknęłaś się przed końcem zajęć, prawda? – domyśliłam się, a jej uśmiech zbladł.

Keira odwróciwszy się w moją stronę, spojrzała na mnie smutno. Przerzuciła sukienkę przez krzesło, po czym podeszła do mnie i usiadła obok.

– To nie tak, jak myślisz – szepnęła i ścisnęła moją dłoń. – Nie wracam do starych nawyków. Nie chcę po prostu zatracić szczęścia w swoich obawach i przestrogach. Mam nad tym pełną kontrolę. Ty też ją masz, jeśli tego naprawdę chcesz.

– Chcę normalnego życia – odparłam, nie patrząc na nią. – Nie tego, co miałam przedtem, ale tego, co ma się toczyć od teraz.

– Wiem, że dla ciebie to jest dwa razy trudniejsze, niż dla nas, bo przeszłaś przez większe piekło, a my tylko ponieśliśmy konsekwencje za balowanie i opuszczanie szkoły, ale pamiętaj, że to ty decydujesz, kiedy to przerwać. Jeśli chcesz zaznać szczęścia, musisz pozwolić sobie na nie.

Westchnęłam i odgoniłam złe wspomnienia, chociaż walka z nimi przychodziła mi z trudem. Były za silne i czułam opór bariery bezpieczeństwa, której nie opuściłam od felernego wypadku. Chciałam szczęścia. Marzyłam o nim. Przekonywanie siebie może nie gwarantowało sukcesu, ale było dobrym początkiem.

Musiałam zapewniać siebie i powtarzać w głowie niczym mantrę, że poznawanie nowych znajomych w szkole i przenoszenie tych znajomości poza nią nie jest złe, a pójście na imprezę pomoże mi się wyluzować i pokonać swoje obawy.

Wyzbycie się bólu i wspomnień, które wryły się głęboko w mojej podświadomości nie było możliwe, ale radzenie sobie z nimi mogło stać się moim priorytetem. Nie chciałam tego robić w Polsce, jednak tutaj zaczęłam nowe życie i jeśli chciałam, aby było normalne, musiałam to zrobić i przekroczyć granice.

– Chyba masz rację – wyznałam. – Może pomożesz mi wybrać jakąś sukienkę?

Keira uśmiechnęła się do mnie i objęła mnie ramieniem, by po chwili znowu zniknąć w swojej szafie i wyciągnąć z niej kolejne ubrania.

4. Nie chodź delikatnie

Kilka minut po dziewiątej wieczorem w piątek zaparkowałyśmy hondę na wolnym skrawku ulicy zapchanej samochodami, które wjeżdżały już nawet na trawniki sąsiadów. Wszędzie było pełno młodzieży kierującej się w stronę głośnej muzyki. Chwilę później i my podążyłyśmy ich śladem, idąc się w stronę domu Ariela.

– Co dzisiaj świętujemy? – zapytała Keira, gdy znalazłyśmy się w ogrodzie na tyłach jego domu.

– Udany start w nowym życiu – odparłam na wydechu, rozglądając się po zebranym tłumie, kołyszącym się w rytmie muzyki.

– Wypijmy za to – zaproponowała. – A także za przyjaźń, rodzinę i zabawę bez smutku oraz łez – dodała, podchodząc do beczki z piwem. Napełniła dwa plastikowe kubeczki i podała mi jeden z nich.

Uśmiechnęłam się do niej, a gdy chwyciłam swój kubeczek, Keira stuknęła w niego swoim, przy okazji rozlewając trochę zawartości na ziemię.

– Na zdrowie! – zawołała.

– Na zdrowie.

Wypiłam połowę, a następnie złapałam siostrę za dłoń, prowadząc ją w stronę tłumu bawiących się nastolatków. W tym miejscu muzyka była naprawdę głośna, a ludzie przepychali się pomiędzy sobą i ocierali się o siebie, poruszając się w rytmie piosenki wydobywającej się z olbrzymich głośników.

Razem z Keirą śmiałyśmy się i tańczyłyśmy. Wymachiwałyśmy rękami, robiłyśmy obroty i popijałyśmy piwo z plastikowych kubeczków. Przez tę chwilę zdążyłyśmy całkowicie pogrążyć się w dobrej zabawie, zapominając o przeszłości, którą zostawiliśmy za oceanem oraz wszelkich barierach, które jeszcze chwilę wcześniej nas ograniczały.

Tego mi było trzeba, aby przestać się zadręczać i bać się, że horror minionego roku znowu powróci. Potrzebowałam muzyki, tańczenia, odrobiny alkoholu i mnóstwo dobrej zabawy, aby zrobić wielki krok ku odzyskaniu szczęścia.

– Och, przepraszam! – zawołałam, gdy na kogoś wpadłam i zaśmiałam się, poznając w tej osobie mojego starszego brata Olafa. – Nie wiedziałam, że tu będziesz.

– Możemy porozmawiać? – zapytał, rozglądając się dookoła, jakby sprawdzając, czy nikt nam się nie przygląda.

Przytaknęłam głową, widząc, że mówi na poważnie i coś najwyraźniej się stało. Wycofałam się za nim, a następnie podążyłam stromą ścieżką w dół, gdzie muzyka była cichsza, a ludzi było znacznie mniej.

– Widziałaś kogoś, kto patrzył na ciebie w dziwny sposób? – spytał prosto z mostu, nie czekając na moją reakcję.

– Nie – pokręciłam przecząco głową.

– To dobrze – odparł z ulgą. – Uważaj na siebie.

Odwrócił się i miał już odejść, gdy złapałam go za rękaw bluzy, przyciągając go z powrotem.

– Czy coś się stało? Olaf, proszę, powiedz mi.

Nie patrzył na mnie, kręcąc przecząco głową. Włożył dłonie do przednich kieszeni w dżinsach i starał się wyglądać spokojnie, jednak wiedziałam, że coś go niepokoi. Poklepałam go pocieszająco po ramieniu i uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy.

– Myślisz, że ktoś chce mnie skrzywdzić? – dopytywałam. – Niby dlaczego miałby to zrobić?

– Nie wiem, okej? – odpowiedział najwyraźniej poirytowany. Przeczesał dłonią zmierzwione włosy i odetchnął głęboko, chcąc się uspokoić. – Przepraszam, Nadio, ale ty z pewnością powinnaś wiedzieć, że ludzie nie potrzebują powodu, aby kogoś skrzywdzić.

Zachłysnęłam się powietrzem, aż za dobrze rozumiejąc, co miał na myśli.

– Po prostu uważaj na siebie, dobrze? Ostrożności nigdy za wiele – dodał spokojniej.

– Pamiętasz, jak powiedziałeś mi, że nic nie będzie już takie samo i wszystko będzie w porządku? – Przypomniałam mu naszą rozmowę sprzed kilku dni na parkingu szkolnym. – Zrozumiałam, że miałeś rację i jeśli chcemy normalnego życia, musimy oderwać się od przeszłości. Nie mogę ciągle myśleć o tym, że ktoś może chcieć mnie napaść, ponieważ nigdy się nie otworzę. Muszę się z tym pogodzić, żeby rozpocząć nowe życie.

Olaf westchnął i przyciągnął mnie do siebie, przyciskając do swojego torsu. Nie wiedziałam, że płaczę, dopóki nie zaczęłam się trząść, a miękki materiał na ramieniu brata stał się mokry.

– Nie chciałem – szepnął w moje włosy. – Naprawdę nie chciałem. Przepraszam. Może mam zwidy, ale uwierz mi, ciężko jest zapomnieć o tym, jak ktoś prawie zabija ci siostrę.

Pokiwałam głową, nie winiąc go za to. Nie raz miałam koszmary związane z moim wypadkiem. Nie potrafiłam o nim zapomnieć i przez to stałam się ostrożna. Moja ostrożność nie ograniczała się tylko do chodzenia samemu po ciemku czy imprezowaniu do rana, ale i do wychodzenia na świat.

Bałam się dosłownie wszystkiego. Leczenie się z tego zajęło mi kilka miesięcy, a i tak nie przestawałam się bać. Mogłam tylko starać się to ograniczać i walczyć z tym. Mama mówiła, że po przeprowadzce do Port Angeles wszystko się ułoży i będzie lepiej. Ja też w to wierzyłam i Olaf też powinien.

– Nie obwiniaj siebie – mruknęłam, odsuwając się od niego i ścierając łzy wierzchem dłoni. – Nie możemy zmienić swojej przeszłości, prawda? Powinniśmy zrobić wszystko, aby przyszłość była lepsza. Może zaczniemy od beztroskiej zabawy z grupką małolatów w ogródku Ariela?

Starałam się uśmiechnąć, choć pewnie wyszedł z tego grymas. Olaf delikatnie odsunął zabłąkane kosmyki z mojej twarzy i odwzajemnił uśmiech. Jego poważna twarz się rozweseliła, a postawa rozluźniła, mimo iż w jego oczach wciąż tkwił smutek.

– Nie wiem, czy zabawa u Ariela jest dobrym początkiem. – Zaśmiał się.

– Wyluzuj, bracie – powiedziałam, posyłając mu kuksańca. – Lepszy taki początek niż żaden.

Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę bawiącego się tłumu, ścierając z twarzy resztki niespodziewanych łez. Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy jego koledzy zastawili nam drogę. Uśmiechnęłam się do nich, a Olaf wyślizgnął się z mojego uścisku i ze zmieszaniem wymalowanym na twarzy stanął obok nich.

– Jensen, David, Paul i Kyle – przedstawił ich po kolei, a gdy wskazał na ostatniego moje serce przestało bić na kilka sekund i byłam pewna, że się czerwienię. Od razu rozpoznałam w nim chłopaka, na którego wpadłam w szkole. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego, mając nadzieję, że on mnie nie poznał. Wlepiłam wzrok w Olafa, który wskazał na mnie. – A to moja siostra, N…

– Kala – dokończyłam za niego, nie pozwalając mu wymówić mojego imienia.

Czułam się bezpieczniej i pewniej, używając swojego nazwiska zamiast imienia. Wmawiałam sobie, że do lepszego startu potrzebuję całkowitego odcięcia się. Poza tym nie chciałam wyróżniać się z tłumu, a wątpiłam, aby moje imię było pospolite.

– Miło cię poznać – powiedział David, uśmiechając się do mnie szeroko. Kątem oka zauważyłam, że do mnie mrugnął, ale w tej chwili zajęta byłam czymś innym.

– Maks – szepnęłam.

– Co? – zapytał Olaf, podążając za moim wzrokiem. – O cholera. Wiedziałem, że coś jest nie tak.

Nie słuchałam go już, biegnąc w stronę mojego drugiego brata, który znajdował się na opustoszałej ulicy i ewidentnie się z kimś szarpał. Uznałam to za absurd, ponieważ Maksymilian zawsze był cichy i opanowany. Nigdy nie dawał się ponieść emocjom.

– Co się dzieje? – Podbiegłam do niego, odpychając go od trzech mężczyzn, a następnie zasłaniając go własnym ciałem.

Rozpoznawałam ich twarze. Wcześniej wmieszani byli w tłum tańczących nastolatków, jednak wtedy byłam zbyt zaabsorbowana wygłupianiem się z Keirą, aby rozmyślać o ich nienaturalnym spokoju. Teraz wiedziałam, że coś było nie tak i obawiałam się, że nadwrażliwość Olafa była jak najbardziej na miejscu.

– Nie twoja sprawa, Kala – warknął Maks, a mnie przeszedł dreszcz niedowierzania, że mógł się odezwać do mnie w ten sposób. Osłupiałam, co zręcznie wykorzystał i odsunął mnie na bok, a właściwie popchnął, aż straciłam równowagę i upadłam na krawężnik.

Olaf podskoczył do niego w tym samym momencie, co trzej mężczyźni i wraz z Davidem, Paulem oraz Jensenem odsunął Maksa siłą. Zaczęli przekomarzać się z mężczyznami, jednak nic więcej nie dostrzegałam, ponieważ zamazał mi się wzrok, a po chwili przestały docierać do mnie ich słowa.

Trzęsłam się w konwulsjach bólu, którego miałam nadzieję nigdy więcej nie poczuć. Na wierzch wypłynęły jedyne wspomnienia z nim związane. Te dotyczące mojego wypadku, o którym już nigdy nie chciałam myśleć.

Czułam się, jakby to działo się znowu. Imprezy od wieczora do rana każdego dnia. Nigdy do końca nie byłam przytomna i trzeźwa, a film urywał mi się dość często i szybko. Tamtego dnia byłam jeszcze na tyle świadoma, aby ogarniać wzrokiem mniej więcej to, co działo się przede mną. Nie byłam jednak w stanie, aby cokolwiek zrobić.

Ja i Andrea przyjaźniłyśmy się od zawsze. Nie zdziwiłam się, gdy postanowiła zmienić swój tryb życia i dołączyć do mnie oraz do mojego rodzeństwa. Dziwniejsze było to, że to ona wpadła na pomysł nocnego szlajania się po najbardziej niebezpiecznych barach i zaułkach.

Tamtej nocy wszystko dla nas było możliwe. Czułam się niczym nieograniczona. Grawitacja, przestrzeń i inne przeszkody nie stanowiły dla mnie bariery. Byłam tylko ja i moja bańka mydlana, w której czułam się świetnie. Wszystko się zmieniło, gdy zostałyśmy zaatakowane przez jej byłego chłopaka oraz jego kumpli.

– Zostaw ją! – krzyczałam, starając się powstrzymać zawroty głowy i wytrzeźwieć na tyle, aby wiedzieć, co się dzieje. Zauważyłam tylko, jak Andrea zostaje dźgnięta nożem. – Nie!

Wrzeszczałam i wzywałam pomoc, ale wszyscy ludzie nagle zniknęli, ukrywając się po kątach oraz uciekając przed bandą młodych przestępców, którzy pod wpływem narkotyków wymachiwali nożem na prawo i lewo.

– Zawszę cię lubiłem, Nadio – szepnął do mojego ucha, gdy już odciągnął mnie od przyjaciółki, przybijając do zimnego muru.

– Dlaczego to robisz? – Załkałam.

– Niektórzy zasługują na nauczkę. Ty też. Nie jesteś taka niewinna, prawda? Zasłużyłaś na pokutę. Może czas spłacić dług?

Ostatnie, co pamiętałam, to przeraźliwy ból promieniujący od mojego uda i rozlewający się na całe ciało, które padło na brudną ziemię, wijąc się w konwulsjach tak długo, aż zapadła uspokajająca ciemność.

Ocknęłam się ze wspomnień, czując czyjeś ramię na swoich plecach, a później grunt pod stopami. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, jak mężczyźni odjeżdżają, a Olaf znika za rogiem wraz z Maksymilianem i pozostałymi chłopakami.

– Wszystko w porządku? – zapytał Kyle, pochylając się nade mną i przyglądając mi się z niepokojem.

Innym razem pewnie bym się zaczerwieniła i od niego uciekła, jednak w tamtej chwili, to nie wstyd przeze mnie przemawiał, ale przeraźliwy ból.

– Nic mi nie jest – odparłam, próbując podnieść się na nogi, jednak znowu upadłam na zimny asfalt przy asekuracji chłopaka. Objęłam się dłońmi za kolana, przyciskając nogi do piersi, chcąc w ten sposób uśmierzyć ból.

– Zabiorę cię do szpitala – powiedział, a gdy nie usłyszał mojej odpowiedzi, wziął mnie w ramiona i przeciął ulicę, jakbym ważyła dla niego mniej niż piórko. Posadził mnie ostrożnie na miejscu pasażera w swoim samochodzie i po chwili zajął miejsce obok mnie, odpalając silnik.

Chciałam mu powiedzieć, że nie powinien prowadzić pod wpływem alkoholu, że powinien mnie zostawić w spokoju, że nic mi nie jest. Ale żadne z tych wyjaśnień nie potrafiło przejść mi przez gardło.

Zwijałam się w konwulsjach i mocno zaciskałam wargi, żeby nie krzyczeć, chociaż z moich ust i tak wydobywały się niekontrolowane dźwięki. Wszystkie moje myśli odpłynęły, a ich miejsce zajął ból, który ogarniał teraz całą przestrzeń w moim umyśle.

Od dnia wypadku czułam się podobnie kilkadziesiąt razy. Nie tylko w nocy, gdy przychodziły koszmary, ale i za każdym większym wysiłkiem fizycznym oraz adrenaliną. Zawsze czułam się, jakby to znowu się działo. Nigdy nie przestawałam się bać, cierpieć i widzieć śmierć przyjaciółki, aż do czasu, gdy wszystko znikało.

W jednej chwili wszystko wpadało w czarną otchłań i nie pozostało nic, oprócz wspomnień zakorzenionych głęboko w mojej głowie. Zniknęła moja stara wersja i została zastąpiona całkiem nową.

Ciemność kojarzy się ze złem, mrokiem, gniewem. Dla mnie stała się wybawieniem, moją deską ratunku, która wyciągnęła mnie z samego dna rozpaczy i nędzy. Tym razem zatopiłam się w ciemności, ale nie byłam pewna, czy po to, aby ocknąć się i uzyskać wybawienie. Miałam przeczucia, że ciemność, która mnie pochłonęła w tej chwili, przyniesie mi coś złego. Modliłam się, aby okazało się, że jestem w błędzie.

5. Delirium

Wcale się nie zdziwiłam, gdy obudziłam się w twardym łóżku w jednym ze szpitalnych pokoi, podłączona do jakichś urządzeń. Wciąż kręciło mi się w głowie, ale moje oczy odzyskały ostrość i wszystko widziałam znacznie lepiej. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam Kyle’a, który siedział w kącie pokoju na krześle, a jego głowa bezwładnie przechylona była do przodu. Pogrążony był w głębokim śnie.

Cieszyłam się, że spał i nie musiałam mu niczego wyjaśniać. Nawet nie wiedziałam, od czego miałabym zacząć. Może od tego, że zawsze, gdy młodzi ludzie pod wpływem narkotyków wychodzą na miasto ich ofiarami stają się ci najbardziej bezbronni oraz niewinni, którzy nie zasłużyli na taki los.

Może nie byłam niewinna. Byłam pogrążona w rozpaczy i całkowicie zatracona. Nie potrafiłam poskładać się w całość, ale to nie oznaczało, że robiłam coś złego komuś innemu. Starałam się ranić tylko siebie i samą ściągać na dno. Nigdy nie chciałam kogokolwiek skrzywdzić. Tym bardziej swojej najlepszej przyjaciółki. A i tak czułam się, jakby jej śmierć była moją winą.

– Nadio Amelio Kalo. – Do pokoju wpadła moja mama. Jej twarz była zatroskana i przerażona, jednak przedzierał się przez nią także gniew. Nieco stopniał, gdy zauważyła śpiącego Kyle’a, ale to nie powstrzymało ją od podejścia do mnie i zganienia mnie ostrym spojrzeniem. – Wiesz, że staram się nie podnosić głosu na dzieci, ale twoje postępowanie było lekkomyślne.

Odwróciłam wzrok, czując się głupio pod spojrzeniem mamy. Miała rację, co do tego, że moje postępowanie było lekkomyślne, ale skąd miałam wiedzieć, że poczuję się tak okropnie, gdy podbiegnę do grupki mężczyzn i poczuję adrenalinę? Nie brałam lekarstw od kilku miesięcy i do tej pory czułam się wyśmienicie.

– Wiem i przepraszam – burknęłam, wciąż na nią nie patrząc. – Naprawdę nie chciałam, żebyś się martwiła. To było głupie, ale pomyślałam, że skoro nic mi już nie dolega, nie muszę brać tych obrzydliwych tabletek.

– Nic ci nie dolega? – powtórzyła mama i pokręciła głową. Jej spojrzenie zelżało i głaskała mnie teraz po policzku, zmuszając, abym na nią spojrzała. – Kochanie, wiesz dobrze, że miałaś przecięty mięsień. To cud, że wciąż potrafisz chodzić i nie musieli amputować ci nogi.

Pamiętałam, jak lekarze długo debatowali nad tym, co powinni ze mną zrobić. Większość z nich była za amputacją, inni za wycięciem mięśnia, a jeszcze inni za próbą odbudowy. Nie wiem, czym zostałam przecięta, ale wszystko wskazywało na to, że nie będę miała pożytku z tej nogi. To był prawdziwy cud, gdy z dnia na dzień zregenerowałam się samodzielnie i tydzień później normalnie potrafiłam już chodzić.

Do sali wpadł Olaf, co wybawiło mnie od żenującego przyznawania się do złego postępowania. Byłam żałosna i zdawałam sobie sprawę ze swojej głupoty. Wolałabym, żeby nikt mi już o tym nie przypominał i mogłam wrócić do domu, uwalniając się od złych wspomnień związanych ze szpitalem.

Mama westchnęła i ruszyła w stronę drzwi, mijając się z bratem, który jednym susem doskoczył do mojego łóżka. Usiadł na jego brzegu, łapiąc mnie za dłoń i delikatnie ją ściskając. Czekałam tak długo, aż mama zamknie za sobą drzwi i dopiero wtedy na niego spojrzałam.

– Ona nie jest na ciebie zła – powiedział, widząc jak się krzywię. – Nie uważa, że to twoja wina, bo doskonale wie przez co przeszłaś po wypadku. Boi się tylko o twoje zdrowie. Miała nadzieję, że sama o siebie zadbasz.

– Nie chciałam was przestraszyć – szepnęłam, bojąc się, że mój głos zadrży. – Myślałam, że wszystko jest już w porządku i nie muszę brać żadnych tabletek. Myliłam się, chociaż właściwie nie wiem, co było przyczyną powrotu tego bólu.

– Ja wiem. – Spojrzałam na niego pytająco, więc dodał: – Z tymi mężczyznami było coś nie tak. Wyglądali inaczej i zachowywali się dziwnie.

– Olaf…

– Nie, Nadio, daj mi dokończyć. Oni byli zbyt spokojni i małomówni. Nie próbowali dalej walczyć z Maksem, tylko uciekli. Jeden z nich wtedy dziwnie na ciebie spojrzał i myślę, że to on wywołał ten ból.

Głęboko zaczerpnęłam powietrze, chcąc przeanalizować jego słowa, które w ogóle nie miały sensu. Zaskoczona byłam tak głęboką wiarą Olafa w coś takiego, choć domyślałam się, że z przerażenia mógł wymyślić sobie taką wymówkę.

– Od kilku miesięcy nie biorę tabletek – przyznałam się, chcąc przywrócić mu właściwy tok myślenia. – Ci mężczyźni prawdopodobnie szukali zaczepki, a Maks stał się ich ofiarą. Uciekli, bo uznali, że nie mają szans z tak liczną grupą. Ból z pewnością spowodowany był adrenaliną i upadkiem na krawężnik.

– Wszyscy mieli srebrne oczy i nie wyrażali żadnych uczuć – ciągnął uparcie. – Zachowywali się zbyt spokojnie i mechanicznie. To nieludzkie. Poza tym nie tylko oni. Widziałem kilku z naszych nowych sąsiadów, którzy tak samo wyglądali i identycznie się zachowywali.

– Chcesz powiedzieć, że na Ziemię zeszli kosmici, którzy opanowują ciała ludzi? – zakpiłam, jednak Olaf się nie zaśmiał, zaciskając usta w wąską linię. – Słuchaj, Oli, powinieneś przystopować z tymi książkami.

Pokręcił głową i wyjął dłoń z mojej dłoni, odsuwając się ode mnie. Pochyliłam się, ponownie łapiąc go za rękę i lekko ją ściskając. Wiedziałam, że nie było mu łatwo z tym wszystkim. Najpierw w Polsce wpakowaliśmy się w niezłe kłopoty i omal się nie wykrwawiłam, a później przeprowadziliśmy się do obcego kraju. Wydawało mi się, że zaczął żyć bez spoglądania przez ramię, jednak myliłam się.

– Hej – pociągnęłam go lekko w swoją stronę, zmuszając go, aby na mnie spojrzał. – To jest bardzo trudne, ale przejdziemy przez to razem. Pamiętasz? Zawsze będziemy razem i wszystko zacznie być w porządku. Początki nie są łatwe, ale nie jesteś sam, Olaf. Masz mnie.

Spojrzał na mnie, a w jego zielonych oczach zobaczyłam żal oraz strach. Doskonale go rozumiałam, więc nachyliłam się i mocno go przytuliłam, chcąc odgonić wszystkie smutki.

– Powinniśmy przestać się zadręczać i żyć tak, jakby tamto w ogóle się nie wydarzyło lub nas nie dotyczyło – mruknęłam. – Spójrz na nas, tęsknimy za normalnością i wiemy, co zrobić, aby ją dostać, a i tak myślimy o czymś, co sprowadza nas z powrotem na dno. Nie ma powiązania między tym, co się wydarzyło kiedyś, a tym, co dzieje się teraz. To inne światy i kompletnie inne historie.

Olaf nie odpowiedział, a jego ciało wciąż było napięte. Zauważyłam kątem oka, jak Kyle się budzi i przeciera zaspane oczy. Odsunąwszy się od brata, kiwnęłam głową w stronę jego kolegi. Od razu wstał i do niego podszedł.

– Kyle – zwrócił się ostrożnie. – Ty też to widziałeś, prawda? Tych dziwnych ludzi, którzy obserwowali N… Kalę, a później zaatakowali Maksa. Widziałeś ich twarze. Coś z nimi było nie tak. Wyglądali, jakby czegoś od nas chcieli, ale mieli czas i woleli zaczekać.

Westchnęłam i pokręciłam głową. Gdy moje spojrzenie skrzyżowało się z Kyle’a, spojrzałam na niego ze zrozumieniem, licząc na to, że nie wyśmieje mojego brata.

– To nic takiego, Olaf – odparł Kyle, przeczesując dłonią swoje ciemne, kręcone włosy. – Powinieneś odpocząć.

– Wszyscy powinniśmy – dodałam. – Idź do domu i odpocznij. Porozmawiamy o tym później, gdy nabierzesz już sił.

Miałam ogromną nadzieję, że po kilku godzinach snu Olaf przemyśli całą sprawę i spojrzy na nią z innej perspektywy, nie doszukując się w niej żadnych nadprzyrodzonych rzeczy, ale sam przypadek i do tego niefart.

Oprócz tego liczyłam na to, że mój niepokój związany z zaabsorbowaniem Olafa tą sprawą zniknie tak szybko, jak się pojawił. Nie mogłam zacząć wierzyć w coś, co nie było do wyjaśnienia oraz nie układało się w logiczną całość, ale coś w mojej podświadomości bardzo tego chciało i wiedziało, że słowa Olafa mogą być prawdą.

6. Czasami dobrze jest pozwolić komuś odejść

Dni mijały i wszystko powracało do normy. Rodzice nie byli na mnie źli. Wspólnie zawarliśmy niemą umowę, że wszyscy staramy się zapomnieć o przeszłości i zostawiamy ją daleko za sobą, co oznaczało, że nie rozmawialiśmy już o moim wypadku, nagłym bólu w nodze i przede wszystkim o tym, co działo się w Polsce. Razem spędzaliśmy mnóstwo czasu, oglądając filmy, a także odnawiając dom. Mój pokój okazał się być ostatnim, który przejdzie renowację.

– Spóźnimy się do szkoły. – Zaśmiała się Keira, w ogóle tym faktem nie zaniepokojona.

– Nie, jeśli bardziej przyłożysz się do pomocy – odparłam, przynosząc kolejne puszki z farbą. Wierzchem dłoni odgarnęłam włosy z twarzy. – Miałaś pomóc mi pomalować ten pokój.

Spojrzałam na nią poirytowana, jednak wcale nie byłam zła. Znałam Keirę bardzo dobrze i wiedziałam, że nie mogę na nią zbytnio liczyć, jeśli chodziło o taplanie się w farbie. Mimo wszystko cieszyłam się, że postanowiła mi potowarzyszyć. Potrzebowałam kogoś do rozmowy, aby zajął moje myśli, które wciąż powracały do mojej sprzeczki z Olafem oraz do jego wyznania.

– Mogłaś poprosić o to Olafa. Na pewno by się zgodził – zauważyła. – Wiesz przecież, że ja do takiej pracy się nie nadaję.

– Nie odmówiłabym sobie poproszenia o to moją siostrę, która nie ma w zwyczaju odmawiać.

– Wykorzystałaś mnie. – Zmrużyła gniewnie oczy, a na jej twarzy wykwitł uśmiech. – To podłe, jak na ciebie.

– Trudno. – Wzruszyłam ramionami. – Możesz się na mnie obrazić, jeśli chcesz, ale najpierw wynieś te puste puszki na tyły ogrodu.

Prychnęła, ale zaczęła zbierać puste opakowania i inne rzeczy ubrudzone fioletową farbą. Ten kolor nie był moim pomysłem. Mama kupiła mnóstwo farb w różnych odcieniach i akurat ten został mi przydzielony. Wcale tego nie żałowałam, uznając, że całkiem ładnie wygląda oraz sprawia, że mój pokój staje się przytulny.

– Nie przeżyjesz tego, jeśli teraz przestaniemy rozmawiać – wyznała. – Nie potrafisz się gniewać zbyt długo, siostrzyczko. Swoją drogą, co z naszym braciszkiem? Dalej uważa, że nikt go nie rozumie i wszyscy powinni dać mu spokój?

Pokręciłam głową i zanurzyłam pędzel w farbie, po czym ostrożnie zaczęłam jeździć nim po ścianie, starając się uzyskać najlepszy efekt.

– Od tygodnia mówi tylko o tym, że coś złego dzieje się z ludźmi i pewnie nadchodzi jakaś apokalipsa – wyjaśniłam, starając się ukryć zmartwienie. – Chciałabym z nim porozmawiać, ale mam dość słuchania tych bzdur, a on nie chce z tym przestać.

– Masz rację. To robi się nudne – poparła mnie. – Naszemu braciszkowi kompletnie odbiło.

– Nie, to nie o to chodzi. On po prostu… Wydaje mi się, że on jest zagubiony. Nie odnalazł jeszcze swojej drogi. Potrzebuje trochę więcej czasu.

Doskonale go rozumiałam, mimo iż przestawałam czuć się nieswojo i nie byłam już zagubiona. Żyłam tym, co się działo tu i teraz, co miało mnie spotkać w tym małym miasteczku. Przestałam się bać, ponieważ uznałam, że strach przed powrotem przeszłości jest niedorzeczny. Tutaj nic mi nie groziło. Zaczęłam przyjmować życie takim, jakie było i po prostu szłam dalej. Miałam nadzieję, że wkrótce Olaf postąpi tak samo.

– Jesteśmy tu od kilku tygodni – ciągnęła. – Już zdążyłam przyzwyczaić się do zmiany strefy czasowej, klimatu, języka, a nawet szkoły. Wszystko wydaje mi się normalne i zwyczajne. Tak, jakbym mieszkała tu od zawsze.

Keira miała rację. Z biegiem kolejnych dni zaczynałam przyzwyczajać się do tego wszystkiego i coraz mniej uważałam to za dziwne. Wszystko zaczynało przybierać swoją dzienną rutynę, jednak wciąż było coś, co mnie niepokoiło. Nie potrafiłam przestać myśleć o Olafie i o tym, co mówił. A co, jeśli bagatelizowałam coś, co naprawdę się działo przed naszymi oczami i było złe?

– Wydaje mi się, że po tej akcji na imprezie Olaf przestał uważać te zmiany za coś dobrego – mruknęłam. – W pierwszy dzień uciekł ze szkoły i powiedział mi, że wszystko jest w porządku, a kilka dni później zaczął wariować na widok trzech mężczyzn szarpiących się z Maksem.

– Rozumiem, że bał się o ciebie. No wiesz, ta sprawa z tamtego roku nie przestaje budzić grozy, ale powoli idzie w niepamięć. Praktycznie o niej zapomniałam, widząc jak szalejesz na parkiecie. Poza tym nie było powodu, żeby powiązać to, co się stało na imprezie z tym, co wydarzyło się rok temu za coś niemal identycznego i do tego ekstremalnie dziwnego.

– Dokładnie pomyślałam o tym samym. – Przytaknęłam, skupiając się na równym nakładaniu farby przy oknie. Po raz ostatni machnęłam pędzlem, a następnie zrobiłam krok w tył, podziwiając swoje dzieło. Ściany pomalowane były od podłogi do sufitu na fioletowo i wcale nie wyglądało to źle. Powiedziałabym, że prezentowało się całkiem dobrze, jak na wykonanie nastolatki, która nigdy wcześniej nie posługiwała się pędzlem do farby.

Uśmiechnęłam się zadowolona ze swojej pracy i wytarłam brudne dłonie w starą koszulkę, która i tak była już ubrudzona farbą.

– Co myślisz? – zapytałam siostrę.

– Całkiem nieźle – mruknęła z uznaniem.

– Może już pójdziemy do szkoły? – zaproponowałam, odkładając pędzel na plastikową podkładkę. – Jeśli się nie pospieszymy, to rzeczywiście możemy się spóźnić.

– Okej – zgodziła się. – Ale najpierw weź prysznic.

Keira krytycznie zmierzyła mnie wzrokiem, po czym zniknęła za drzwiami, wynosząc stertę śmieci. Uśmiechnęłam się do jej pleców, a następnie weszłam do łazienki i włączyłam prysznic, zamykając się ze wszystkich stron, chociaż wiedziałam, że Olafa nie było już w jego pokoju, a mama odwiozła Jakuba godzinę wcześniej.

Szybko się umyłam, nie chcąc tracić więcej czasu. Wciągnęłam czystą parę dżinsów oraz białą bluzkę, założyłam tenisówki i pobiegłam do wspólnego samochodu, gdzie czekała już na mnie Keira. Pozostali wyjechali wcześniej, zabierając się ze swoimi znajomymi, co było nam na rękę. Nie musiałyśmy się przez nikogo spieszyć ani nikt się nie spóźnił. Jeżdżenie w piątkę wymagało wielkiej cierpliwości.

Przez całą drogę do szkoły Keira opowiadała mi o Arielu i o tym, że zaprosił ją na obiad z rodziną. Była strasznie tym przejęta, ale i podekscytowana. Nie mogłam przestać się uśmiechać, ciesząc się szczęściem siostry.

Dziesięć minut później biegłyśmy w stronę szkoły, robiąc uniki przy kałużach i wpadłyśmy do środka w ostatnim momencie. Pożegnawszy się z Keirą, ruszyłam w stronę klasy, w której miałam mieć biologię. Weszłam do sali kilka sekund przed nauczycielem i zajęłam swoje miejsce obok Charlotte.

– W samą porę – pochwaliła mnie, obdarzając szerokim uśmiechem.

Odwzajemniłam jej uśmiech, wyciągając książki i zeszyty. Starałam się unormować swój oddech, machinalnie sięgając do nogi, bojąc się bólu, mimo iż znowu zaczęłam brać różne tabletki, w tym przeciwbólowe.

– Wyglądasz na zmęczoną – zauważyła, uważnie mi się przyglądając. – Ale to nie przez malowanie pokoju, prawda? Wyglądałaś już tak wcześniej.

– Martwię się o mojego brata – wyznałam. – Ostatnio wydaje mi się, że nie jest sobą.

– Możliwe, że ma jakiś problem, z którym sobie nie radzi. Rozmawiałaś z nim o tym?

– Próbowałam z nim porozmawiać, ale odtrąca mnie albo zaczyna mówić o swoich teoriach, które są tak absurdalne, że nie jestem w stanie ich słuchać.

– Może powinnaś go wysłuchać? Może w tych absurdalnych teoriach kryje się metafora jego uczuć. Sama mówiłaś, że Olaf jest wrażliwy. Może w ten pokręcony sposób próbuje ci powiedzieć, co się z nim dzieje.

Spojrzałam na dziewczynę z szeroko otwartymi oczyma. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Obiecałam mu, że przez wszystko przejdziemy razem. Powinnam go wysłuchać i spróbować zrozumieć, a nie od razu kazać mu przestać opowiadać te bzdury. Prawdopodobnie Olaf rzeczywiście uważa, że go odrzuciłam i teraz mnie nienawidzi.

– Chyba masz rację – mruknęłam.

Po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałam, że tak mogło być. Tyle razy powtarzałam Olafowi, że może na mnie liczyć, a później tak po prostu odtrąciłam go i nie chciałam z nim rozmawiać. Potrzebował mnie, a ja go zostawiłam.

– Nie znam się na takich rzeczach, ale naprawdę powinnaś z nim porozmawiać – podsunęła Charlotte. – Nie wydaje mi się, żeby cię nienawidził. Może potrzebuje akceptacji? Możemy zorganizować dla niego przyjęcie i zaprosić wszystkich znajomych ze szkoły i…

– Dzięki, Char – przerwałam jej. – Muszę iść.

– Ale jeszcze się lekcja nawet nie zaczęła – zaprotestowała, jednak ja już znikałam za drzwiami.

Uciekanie z lekcji nie było właściwe. Nie chciałam tego robić, ale gdy pomyślałam o moim bracie, nie mogłam go tak zostawić. W tej chwili był dla mnie najważniejszy i musiałam z nim porozmawiać.

Zaczęłam pisać do niego wiadomość, gdy nagle usłyszałam jego głos. Stał przy wejściu do szkoły, jakby zaraz miał zawrócić i z niej wybiec. Pospiesznie podeszłam do niego, nie chcąc tracić więcej czasu.

– Przepraszam, Olaf – powiedziałam, zanim zdążył zaprotestować lub mnie wyminąć. – Nie powinnam cię odrzucać. Ty byś tego nie zrobił, prawda? Zostałbyś ze mną, nawet jeśli cały świat miałby być przeciwko nam.

Nic nie powiedział. Kiwnął lekko głową, wciąż odwracając wzrok. Nie uciekł, więc uznałam to za dobry znak i kontynuowałam:

– Popełniłam błąd, ale jesteś moim bratem i kocham cię. Pozwól mi to naprawić. Powiedz mi, co mogę zrobić, abyś mi przebaczył?

– Możesz mi uwierzyć – odparł, po czym dodał, widząc jak zaczynam protestować: – Widziałem, jak na mnie patrzysz, gdy ci to powiedziałem. Nie zaprzeczaj, też tak uważasz. Coś tu się dzieje i nie chodzi tu o zwykły zbieg okoliczności. Uwierz mi, przestałem myśleć o ubiegłym roku i zacząłem żyć normalnie, ale coś w tym miasteczku sprawia, że nic nie wydaje się być normalne.

– Olaf, proszę cię. – Westchnęłam. – Przestańmy mówić metaforycznie. Po prostu powiedz mi, co się dzieję, a ja postaram się jakoś pomóc.

– To nie jest metafora! – oburzył się. – Mówię poważnie, Nadio. Coś niedobrego dzieje się z ludźmi. Stają się inni. Mają srebrne oczy…

– Przestań – przerwałam mu. – Chcę porozmawiać o tobie, a nie o innych ludziach. To ty jesteś dla mnie najważniejszy.

Odwrócił wzrok. Widziałam, jak napina mięśnie twarzy i bierze głębokie wdechy, żeby się uspokoić. Kiedy odezwał się ponownie, był całkowicie opanowany, a w jego oczach nie widziałam żadnych emocji:

– Dobrze. W takim razie, jeśli chcesz dowiedzieć się, co się ze mną dzieje, najpierw musisz uwierzyć w to, co mówię.

– Nie mogę – szepnęłam. – Przepraszam.

Widziałam zawód w jego oczach oraz rosnący smutek, ale nie potrafiłam ich odgonić. Tak bardzo chciałabym mu uwierzyć i móc go przytulić oraz pocieszyć. Chciałabym powiedzieć mu, że dopóki jesteśmy razem nie mamy czego się obawiać. Problem w tym, że nie mogłam. Nie potrafiłam uwierzyć w to wszystko.

– Jasne – prychnął. – Po prostu mi odbiło.