Strona główna » Edukacja » Bajki nowe

Bajki nowe

4.00 / 5.00
  • ISBN:

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Bajki nowe

Jedne z tekstów w historii polskiej literatury “Bajki nowe” Ignacego Krasickiego są dostępne w Legimi w formie bezpłatnego ebooka, zarówno w formacie epub jak i mobi.

 

Krasicki jest jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia. Oprócz brylowania na ówczesnych salonach, pozostawił po sobie dużą ilość dzieł o sporym bogactwie gatunkowym.

 

Bajki nowe” to zbiór tekstów wydanych już po śmierci Krasickiego. Zawarte w nim bajki są nieco różne od tych zebranych w “Bajkach i przypowieściach”. Są to historyjki dłuższe, narracyjne, oparte na innym modelu bajki. Jednak i tu Krasicki nie tracił precyzji, unikał rozwlekłości i trafnie pointował.

 

 

Ponadczasowe i uniwersalne wartości poruszane w bajkach przez Krasickiego sprawiają, że mimo upływu lat są one nadal chętnie czytane. W swoich bajkach przekazuje podstawowe wartości moralne w formie doskonałej zabawy i inteligentnych żartów językowych.

Polecane książki

„Nowy sojusz” to kontynuacja pierwszej części trylogii − „Lilli”. To też dalsze losy Podróżniczki przemierzającej magiczny, a zarazem nieprzewidywalny świat Tyrastaren, do którego przybyła, by wspomóc jego mieszkańców. Tym razem Lilli zmierzy się z trudnymi wyborami między życiem a śmiercią, któ...
Od autora: Myślostrzępy i myślokształty są zbiorem złożonym z trzech tomików (oznaczyłem je kolejnymi numerami). Stanowią one kontynuację Myśli o ludziach i świecie. Całość myśli zawartych w tych obydwu zbiorach jest zapisem tego, co czuł i nad czym się koncentrował przeciętny – w sensie statystyczn...
Półpełny ma 21 lat, studiuje prawo, przenosi się z Warszawy do Krakowa. Głównie po to, żeby pić i zaliczać kolejne panienki. W wolnych chwilach od czasu do czasu chodzi na wykłady i zaliczenia. Pije na południu, północy, wschodzie i zachodzie. Pije ze śmiertelnie skłóco...
PIERWSZA W EUROPIE, JEDYNA W POLSCE EDYCJA MROCZNEJ WIEŻY I ZAWIERAJĄCA OPOWIADANIE "SIOSTRZYCZKI Z ELURII"Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego, pozostały tylko ślady dawnej upadłej cywilizacji...
Rok 1831: arcybogaty Egipcjanin Kamylk Pasza chowa swoje skarby w skale na nieznanej wysepce, by uchronić je przed chciwością jego rodziny. Rok 1862: w Saint-Malo, Pierre Antifer, Bretończyk równie popędliwy, co mrukliwy, medytuje nad dokumentem zostawionym w spadku przez jego ojca; ten ostatni był ...
Z e-booka można dowiedzieć się m.in.: • w jakich przypadkach limity nie obowiązują, • w jaki sposób są limitowane umowy trwające na przełomie starych i nowych zasad, • kiedy przerwa nie będzie już miała znaczenia, • co zrobić w przypadku, gdy zawarto w starym stanie prawnym umowę, co do której już w...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Ignacy Krasicki

Ignacy KrasickiBajki noweAle­go­ria
Wszę­dzie się znaj­dzie ro­zum, by­le tyl­ko szu­kać,

A na­wet i je­go­mość, kie­dy za­cznie fu­kać,

I jej­mość, gdy roz­pra­wia,

I nasz ksiądz, gdy przy­ma­wia,

Ma­ją go po­do­stat­kiem[1] i pięk­nie, i wie­le.

Ja­koż się to wy­da­ło w Prze­wod­nią Nie­dzie­lę[2].

Ga­dał ksiądz o Ada­mie,

I o bra­mie,

I o wę­żu, i o Ewie,

I o jabł­ku, i o drze­wie…

Po ka­za­niu do karcz­my rzecz się wy­to­czy­ła.

Pan wójt, co to ma ro­zum i na­uki si­ła:

«A wie­cie, co ksiądz pra­wił? – rzekł ca­łej gro­ma­dzie –

Oto u nas są sa­dy, a drze­wa są w sa­dzie,

A na drze­wach są jabł­ka w wiel­kiej ob­fi­to­ści:

Adam – pan, Ewa – jej­mość, a wąż – pod­sta­ro­ści».
Bo­cian i je­leń
Bo­cian, mia­sta miesz­ka­niec, mó­wił je­le­nio­wi:

«Ty kunsz­tu le­karstw nie znasz».

Je­leń mu od­po­wie: «Praw­dę mó­wisz, bo­cia­nie, le­karstw nie ro­zu­miem,

Ale ty le­czysz, a ja cho­ro­wać nie umiem».

Umarł mę­drzec w lat dzie­sięć na da­chu przy mie­ście:
Ce­sarz chiń­ski i syn je­go

z dzie­jów tam­tej­szych

Chiń­czy­ki ma­ją ro­zum, choć da­le­ko sie­dzą,

I baj­ki wie­dzą.

Je­den z nich, a co więk­sza, ce­sarz te­go lu­du,

Nie szczę­dził tru­du,

Aby pan syn, na­stęp­ca je­go, nie był osłem.

Raz pły­nął z nim po wo­dzie, a gdy ro­bił wio­słem

I pły­nąc nu­cił,

W brzeg ude­rzył i łód­ki le­d­wo nie wy­wró­cił:

Oba­dwa się prze­stra­szy­li.

Ko­rzy­sta­jąc oj­ciec z chwi­li

Rzekł: «Patrz, jak przez nie­bacz­ność źlem so­bie po­ra­dził,

Gdy­bym nie śpie­wał, o brzeg był­bym nie za­wa­dził.

Z mo­je­go czy­nu

Na­ucz się sy­nu:

Łód­ka tron, lud jest wo­da i no­si ją snad­no[3];
Chłop i cie­lę
Nie sztu­ka za­bić, do­brze za­bić sztu­ka –

Z baj­ki na­uka.

Szedł chłop na jar­mark, cią­gnąc cie­lę na po­wro­zie.

W le­sie, w wą­wo­zie,

W no­cy bu­rza na­pa­dła, a gdy wia­try świsz­czą,

Wśród ciem­no­ści po­strzegł wil­ka po oczach, co błysz­czą.

Więc do pał­ki; jak jął ma­chać nie my­ślaw­szy wie­le,

Za­miast wil­ka, któ­ry uciekł, za­bił swo­je cie­lę.

Tra­fia się to i nie w le­sie, pa­no­wie dok­to­rzy!
Chłop i Jo­wisz
Chłop sto­ją­cy za­zdro­ścił sie­dzą­ce­mu pa­nu

Lep­sze­go sta­nu:

I lżył nie­bio­sy

Za ta­kie lo­sy

My­ślą zu­chwa­łą,

Iż jed­nym nad­to da­ją, dru­gim nad­to ma­ło,

Rzekł wtem Jo­wisz: «On cho­ry, a ty je­steś zdro­wy,

Lecz masz wy­bór go­to­wy.

Chcesz bo­gactw? Bę­dziesz je miał, lecz pe­do­grę[4] ra­zem».

Uszczę­śli­wion wy­ra­zem[5],

Przy­jął chłop zło­to, ale legł ku­la­wy.

We­sół był zra­zu, lecz gdy ból żwa­wy[6]
Co­raz bar­dziej do­ku­czał,

Chłop na­rze­kał i mru­czał,

A wi­nu­jąc[7] się o to,

Rzekł:«Jo­wi­szu, wróć zdro­wie, a weź so­bie zło­to!»
Chmiel
Chmiel chciał się zie­mią su­nąć, bo mu to nie­mi­ło

By­ło,

Iż mu­siał szu­kać wspar­cia i po­mo­cy.

Szedł więc o swo­jej mo­cy

I roz­cią­gnął się do­syć … Ale cóż się sta­ło?

Li­ście żółk­nia­ło[8],

Kwiat był wą­ski,

Schły ga­łąz­ki;

Już i drzeń[9] od wil­go­ci za­czy­nał się pso­wać[10].

Trze­ba się by­ło ra­to­wać:
Cza­pla, ry­by i rak
Cza­pla sta­ra, jak to by­wa,

Tro­chę śle­pa, tro­chę krzy­wa,

Gdy już ryb ło­wić nie mo­gła,

Na ta­ki się kon­cept wzmo­gła[11]
Rze­kła ry­bom: «Wy nie wie­cie,

A tu o was idzie prze­cie».

Więc wie­dzieć chcia­ły,

Cze­go się oba­wiać mia­ły.

«Wczo­ra

Z wie­czo­ra

Wy­słu­cha­łam, jak ry­ba­cy

Roz­ma­wia­li: wie­le pra­cy

Ło­wić węd­ką lub wię­cie­rzem[12];

Spu­ść­my staw, wszyst­kie za­bie­rzem.

Nie bę­dę mieć otu­chy,

Sko­ro staw bę­dzie su­chy».

Ry­by w płacz, a cza­pla na to:

«Bo­le­ję nad wa­szą stra­tą;

Lecz moż­na złe­mu za­ra­dzić

I gdzie in­dziej was osa­dzić.

Jest tu dru­gi staw bli­sko,

Tam obierz­cie sie­dli­sko.

Cho­ciaż pierw­szy wy­su­szą.

Z dru­gie­go was nie ru­szą».

«Więc nas prze­nieś» – rze­kły ry­by.

Wzdry­ga­ła się cza­pla ni­by;

Da­ła się na ko­niec użyć,

Za­czę­ła słu­żyć.

Bra­ła jed­ną po dru­giej w pysk, ni­by nieść ma­jąc

I tak po­ma­łu zja­da­jąc;

Za­chcia­ło się na ko­niec, skosz­to­wać i ra­ki.

Je­den z nich wi­dząc, iż go cza­pla nie­sie w krza­ki,
Czło­wiek i go­łę­bie
W go­łęb­ni­ku cho­wa­ne na wy­nio­słym dę­bie

Skar­ży­ły się na lu­dzi nie­win­ne go­łę­bie;

Skar­ży­ły się, i słusz­nie, stra­pio­ne zwie­rzę­ta,

Iż szły dla nich na ja­dło mło­de go­łę­bię­ta.

Wtem szła mat­ka na stra­wę[13]; po­strzegł ja­strząb chci­wy,

Więc w bie­gu wy­bu­ja­łym kie­dy za­pal­czy­wy

Już ją tyl­ko miał ująć, w cza­sie, co ugnę­bia,

Po­strzegł strze­lec go­ni­twę i za­bił ja­strzę­bia.

Oca­lo­na, lot na­gły po­ma­łu ze­lży­ła[14],

A kie­dy do gniaz­decz­ka i dzie­ci przy­by­ła,
Dia­log[15]
Ksiądz maj­ster[16] je­zu­ita chcąc oj­ców za­ba­wić

Sta­rał się bar­dzo pięk­ny dy­ja­log wy­pra­wić;

A że wła­śnie do rze­czy by­ło z kar­na­wa­łem,

Przed­się­wziął dia­bła bi­twę dać z świę­tym Mi­cha­łem.

Za czym dla ar­cha­nio­ła zgo­to­wa­no skrzy­dła;

Że­by zaś dia­bła po­stać sta­ła się obrzy­dła

I tym więk­szym zwy­cięz­ca mógł wsła­wić się plo­nem,

Dia­bła z sze­ścio­łok­cio­wym kle­jo­no ogo­nem.

Gdy przy­szło rzecz wy­pra­wiać, Mi­chał, skrzy­dły sko­ry[17],

Wy­le­ciał chy­żym lo­tem z maj­stro­wej ko­mo­ry.

A dia­beł, skrę­po­wa­ny po­trój­nym łań­cu­chem,

Z nad­to dłu­gim ogo­nem, z nad­to gru­bym brzu­chem,
Du­dek

z Fe­dra[18]

Źle ten czy­ni, kto cu­dzą rzecz so­bie przy­swo­ił.

W pió­ra się pa­wie du­dek ustro­ił

I w tej po­sta­wie

Wszedł mię­dzy pa­wie.

Po­zna­ły zdraj­cy świe­że roz­bo­je:

Po­stra­dał cu­dze i stra­cił swo­je.

Z tej więc po­bud­ki

Wró­cił, gdzie dud­ki,

A te w śmiech z nie­go:

«Chcia­łeś cu­dze­go,

Do­brze ci tak i nikt cię ża­ło­wać nie mo­że –
Dzie­ci i ża­by
Ko­ło je­zio­ra

Z wie­czo­ra

Chłop­cy wko­ło bie­ga­ły[19]
I na ża­by czu­wa­ły[20]:

Sko­ro któ­ra wy­pły­wa­ła,

Ka­mie­niem w łeb do­sta­wa­ła.

Jed­na z nich, śmiel­szej na­tu­ry,

Wy­sta­wiw­szy łeb do gó­ry,

Rze­kła: «Chłop­cy, prze­stań­cie, bo się źle ba­wi­cie!
Fe­jer­werk
W le­sie w noc ciem­ną

Za­pa­lo­ny fe­jer­werk[21] miał po­stać przy­jem­ną.

Więc kon­ten­ci pusz­ka­rze[22],

Chcąc rzecz zlep­szyć w za­mia­rze,

Ku mil­sze­mu upo­min­ku[23]
Od­pra­wi­li rzecz na ryn­ku.

Ten, gdy się wła­snym oświe­ce­niem kra­sił,

Fe­jer­werk zga­sił.
Fiał­ki
Źle, gdzie umysł jest miał­ki[24].

Skar­ży­ły się fi­jał­ki

Na swe lo­sy nie­zręcz­ne[25],

Iż choć won­ne i wdzięcz­ne,

Wzglę­dem kwia­tów, co bli­skie,

Zbyt ukry­te i ni­skie.

Gdy się wrzask nie uci­sza,

Do­szły skar­gi Jo­wi­sza,

A ten wy­rok dał ta­ki:

«Zbyt na­tręt­ne że­bra­ki!

Na­rze­ka­cie, a prze­cie,

Co wam zdat­no, nie wie­cie!
Fi­lo­zof
Po stry­ju fi­lo­zo­fie[26] wziął je­den spu­ści­znę,

Nie go­to­wi­znę,

Tam, gdzie duch bu­ja nad cia­ło,

Ta­kich sprzę­tów by­wa ma­ło,

Ale by­ły na sza­fach, w sza­fach słoj­ków szy­ki,

Alem­bi­ki[27],

Pa­pie­rów stó­sy[28],

Glo­bu­sy

I na sto­li­ku

Szkie­łek bez li­ku,

A w koń­cu ła­wy

Wo­rek dziu­ra­wy.

Wziął jed­no szkieł­ko, pa­trzy, aż wór oka­za­ły.

Wziął dru­gie, a wo­re­czek nik­czem­ny[29] i ma­ły.

Wes­tchnął za­tem nie­bo­rak i rzekł: «Wiem, dla­cze­go

By­ły pust­ki w dziu­ra­wym wor­ku stry­ja me­go:
Fi­lo­zof i chłop
Wiel­ki je­den fi­lo­zof, co wszyst­ko po­sia­dał[30],

Co bar­dzo wie­le my­ślał, wię­cej jesz­cze ga­dał,

Do­wie­dział się o dru­gim, któ­ry na wsi miesz­kał.

Nie omiesz­kał

I ko­le­gę od­wie­dzieć,

I od nie­go się do­wie­dzieć,

Co umiał i skąd by­ła ta je­go na­uka,

Zna­lazł chło­pa nie­uka,

Bo i czy­tać nie umiał, a więc ksią­żek nie miał.

Onie­miał.

A chłop w śmiech: «Mo­je księ­gi – rzekł – wszyst­kie na dwo­rze:

Wół, co orze,

Spo­so­bi mnie do pra­cy, uczy cier­pli­wo­ści,

Psz­czo­ła pil­no­ści,

Koń, jak być zręcz­nym,

Pies, jak wier­nym i wdzięcz­nym,
Gę­si
Gę­si, iż Rzym uwol­ni­ły[31],

Wiel­bio­ne by­ły;

A że się to i w no­cy, i krzy­cze­niem dzia­ło,

Uję­te chwa­łą,

Szły na ra­dę i sta­nę­ło,

Aby za­cząć no­we dzie­ło:

W krzy­cze­niu się nie szczę­dzić,

Li­sy z la­sa[32] wy­pę­dzić,

Więc wspa­nia­łe a żwa­we

Po­szły w no­cy i wrza­wę

W le­sie zro­bi­ły,

Li­sy zbu­dzi­ły:

A te, gdy z jam wy­pa­dły.

Zgry­zły gę­si i zja­dły.
Go­łę­bie

z in­dyj­skie­go, Pil­pa­ja[33]

Dwa go­łąb­ki ra­zem ży­ły

I szczę­śli­we so­bą by­ły.

Je­den się zwał Bez­en­dech, Ne­wa­zen­dech dru­gi

W jed­nym ja­dły ko­ryt­ku, z jed­nej pi­ły stru­gi.

Ra­zem po po­lach bu­ja­ły,

Ra­zem do do­mu wra­ca­ły.

Zgo­ła czy w wie­czór, czy ra­no,

Za­wż­dy je ra­zem wi­dzia­no.

Nie masz w świe­cie rze­czy sta­łej!

Za­ży­ło­ści po­ufa­łej

Nie naj­dłuż­sze by­ło trwa­nie.

Mi­mo proś­by, od­ra­dza­nie

Bez­en­dech chciał świat od­wie­dzieć[34],

Uprzy­krzy­ło się na miej­scu sie­dzieć,

I po­le­ciał… Mi­ło by­ło,

Co oba­czył, to ba­wi­ło.

Gdzie siadł, no­we wi­do­wi­ska.

Wtem, gdy już noc by­ła bli­ska,

A od­po­cząć sam gdzie nie wie,

Usiadł na drze­wie.

Na­de­szła bu­rza, grad i ule­wa;

Spu­ścił się z wierz­choł­ka drze­wa.

I tak jesz­cze go­rzej by­ło.

Wspo­mniał więc so­bie, jak mi­ło

Spo­koj­nej chwi­li uży­wać,

W go­łęb­ni­ku od­po­czy­wać.