Strona główna » Poradniki » Będę pisarzem

Będę pisarzem

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7701-129-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Będę pisarzem

Dorotea Brande, znana i ceniona na całym świecie autorka bestselleru motywacyjnego „Obudź się i zacznij żyć”, tym razem odkryje przed Tobą tajniki sztuki pisarskiej.

„Jak zostać pisarzem”, to książka niezwykła i zdecydowanie nieszablonowa. Powstała w 1934 roku, po dziś dzień wymieniana jest w kanonie lektur obowiązkowych dla początkujących i tych nieco bardziej zaawansowanych pisarzy na całym Świecie.

Brande, sama będąc pisarką i doskonale znając swoje środowisko zawodowe, świetnie zdawała sobie sprawę, że kolejny poradnik na temat technik i stylu pisania nikomu do niczego się nie przyda. Skupiła się więc na najistotniejszych PRAWDZIWYCH problemach początkujących pisarzy. Te zaś, za zwyczaj siedzą nie w ich „piórach”, ale w głowach.

Książka, którą masz przed sobą pozwoli Ci:

- Zacząć pisać – jeśli jeszcze wahasz się, czy w ogóle potrafisz,

- Znajdować inspirację – za pomocą nie tylko bujania w obłokach, ale także przez praktyczne ćwiczenia,

- Pisać lekko – gdy tylko znajdziesz odrobinę weny,

- Pisać regularnie – bowiem pisanie raz na rok po prostu nie jest godne osoby mieniącej się pisarzem ;)

- Tworzyć równo – zawsze z na tym samym dobrym poziomie,

- Łączyć oryginalność i niepowtarzalność z naśladownictwem – bowiem prawdziwie twórczy umysł, to taki, który potrafi nie tylko wypracować własny oryginalny styl, ale także wzbogacać go tym, co najlepsze również u innych inspirujących autorów.

- Żyć jak pisarz – ponieważ „być pisarzem”, to nie praca ani zawód od 8 do 16 – to styl życia!

Na całej przestrzeni publikacji rozmieszczone są krótsze i dłuższe praktyczne ćwiczenia dla adeptów pisarstwa, które pozwalają rzeczywiście poprawić swoje umiejętności i uwierzyć w siebie. Dzięki tym ćwiczeniom, praktycznym poradom oraz niekonwencjonalnemu podejściu do tematu, publikacja Dorothea Brande jest lekturą obowiązkową dla wszystkich przyszłych i aktualnych adeptów pisarstwa.

Nie wiesz, jak zostać pisarzem – pozwól sobie pomóc jednej z najlepszych nauczycielek zawodu na świecie – Dorotea Brande.

Polecane książki

Poradnik do gry „Tomb Raider: Legend” zawiera opis przejścia przygotowanej przez producentów kampanii single player, na którą składa się kilkanaście rozbudowanych etapów, nie pominięto również licznych sekretów i zagadek logicznych. Tomb Raider: Legenda - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez gr...
Nie lekceważ stanu jamy ustnej! Ceniony ekspert w dziedzinie zdrowia jamy ustnej udowadnia, że przewlekłe, niegroźne choroby jamy ustnej są głównym źródłem stanu zapalnego. Może on wystąpić w całym organizmie i niekiedy skutkować poważnymi problemami układowymi, w tym chorobami układu sercowo-naczyn...
Autorka książki, czyniąc punktem odniesienia doświadczenia niemieckich pedagogów i nauczycieli w zakresie koleżeńskiego doradztwa, stara się odpowiedzieć na pytanie, na czym polega istota wspomnianej koncepcji sytuowanej tradycyjnie wśród metod superwizji i coachingu. Tematyka książki koncentruje s...
Mimo że Alan Berg zakończył pracę w CBŚP, nie czeka go zasłużony wypoczynek i odcięcie się od wojny między policją a mafią narkotykową. Nowa praca w biurze ochrony warszawskiego milionera – Rafalskiego – stawia przed nim nowe wyzwania, często ryzykowne i na granicy prawa. Komisarz, jak nigdy dot...
Zapoznaj się z publikacją – zawiera konkretne sytuacje i wskazówki postępowania dla dyrektora i pracowników kadrowych. Kiedy trzeba udzielić zwolnienia od pracy, na jaki czas i na jakich zasadach?...
Powieść to pasmo przygód bohatera w szkole oficerskiej w Toruniu. Na kanwie życia podchorążackiego autor opowiada o miłości, seksie, nauce sztuki wojennej, ludzkiej przyjaźni i przeżyciach powiązanych z kręgami kryminalnymi. Wszystko to dzieje się w specyficznej atmosferze socjalizmu, jaka zapanował...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Dorothea Brande

Tytułem wstępu

Przez większość mego dorosłego życia zajmowałam się pisaniem, redagowaniem lub krytyką literatury. Traktowałam, i nadal traktuję tworzenie fikcji literackiej poważnie. Znaczenie powieści i opowiadań w naszym społeczeństwie jest wielkie. Literacka fikcja dostarcza jedynej filozofii, jaką zna wielu czytelników — ustanawia ich etyczne, społeczne i materialne standardy, utwierdza ich uprzedzenia albo otwiera ich umysły na szerszy świat. Wpływ jakiejkolwiek powszechnie czytanej książki jest trudny do przecenienia. Jeśli bazuje ona na taniej sensacji, jeśli jest tandetna lub wulgarna, nasze życie staje się uboższe z powodu płytkich ideałów, które wprowadziła do obiegu. Jeśli, a nieczęsto się to zdarza, jest to naprawdę dobra książka, uczciwie przemyślana i uczciwie zrealizowana, wszyscy jesteśmy jej dłużnikami. Sztuka filmowa nie podważyła pozycji literatury i nie zmniejszyła jej wpływów. Przeciwnie — filmy rozszerzyły pole jej oddziaływania, przenosząc idee funkcjonujące już wśród czytelników na tych, którzy są zbyt młodzi, zbyt niecierpliwi lub zbyt źle wykształceni, by czytać.

Nie tłumaczę się więc, że na poważnie piszę o problemach autorów fikcji, choć jeszcze dwa lata temu poczuwałabym się do tłumaczenia się z tego, że dodaję kolejny tom do obszernej literatury na temat warsztatu pisarza. Podczas mego własnego terminowania — a także, przyznaję to, długo po tym, jak owo terminowanie powinno się było zakończyć — czytałam każdą książkę na temat techniki pisania fikcji, konstruowania intrygi i traktowania postaci, jaka wpadła mi w ręce. Siedziałam u stóp nauczycieli przeróżnych szkół, wysłuchiwałam analiz fikcji literackiej dokonywanych przez neofreudystów; oddałam się w ręce pewnemu entuzjaście, dostrzegającemu w gruczołowej teorii tworzenia osobowości niewyczerpaną kopalnię dostępną dla pisarzy poszukujących swych postaci; zostałam przeszkolona przez człowieka, który rysował diagramy, oraz przez innego, który najpierw tworzył zarys, by go potem powoli wypełniać szczegółami, aż do zbudowania pełnej historii. Żyłam w literackiej „kolonii”, rozmawiając z praktykującymi pisarzami, którzy powołanie swe postrzegali albo jako rzemiosło, albo jako zawód, albo też (dość naiwnie) jako sztukę. Mówiąc krótko, doświadczyłam na samej sobie niemal każdego obecnie stosowanego „podejścia” do problemów pisarstwa, a moje półki uginają się pod ciężarem dzieł innych nauczycieli, których nigdy nie spotkałam oko w oko.

Jednak dwa lata temu — po wielu kolejnych latach spędzonych na profesjonalnym czytaniu dla wydawnictw, wybieraniu fikcji dla magazynu o ogólnokrajowym zasięgu, pisaniu artykułów, opowiadań, recenzji i obszerniejszych tekstów krytycznych, nieformalnych rozmowach z redaktorami i autorami w każdym wieku na temat ich pracy — sama zaczęłam uczyć na kursie kreatywnego pisania. W przeddzień mego pierwszego wykładu żadna myśl nie była mi bardziej obca niż ta o dodaniu czegokolwiek do i tak zbyt moim zdaniem obszernej literatury przedmiotu. Choć byłam poważnie rozczarowana większością przeczytanych książek i wszystkimi kursami, w których uczestniczyłam, dopiero kiedy sama dołączyłam do grona nauczycieli, uświadomiłam sobie, z czego naprawdę wynikało moje niezadowolenie.

Powodem tego niezadowolenia było to, iż trudności przeciętnego pisarza-amatora, czy też młodego adepta pisarstwa, rozpoczynają się o wiele wcześniej niż w momencie, gdy ten ktoś mógłby skorzystać z technicznych porad dotyczących tworzenia literatury. Taki ktoś nie ma jednak możliwości domyślić się tej prawdy. Gdyby sam potrafił odkryć przyczyny swej twórczej bezpłodności, prawdopodobnie nigdy nie zapisałby się na żaden kurs. On jednak jedynie mgliście zdaje sobie sprawę z tego, iż odnoszącym sukcesy pisarzom udało się przezwyciężyć trudności, które jemu wydają się niemal nie do pokonania. Wierzy, że uznani autorzy mają jakieś magiczne rozwiązanie — a już co najmniej jakiś zawodowy sekret, który, jeśli będzie czujny i uważny, może mu się udać podchwycić. Co więcej, przekonany jest, iż oferujący ludziom swe usługi nauczyciel to czarodziej znający owe magiczne rozwiązania, które mogą stać się zaklęciem otwierającym literacki Sezam przed adeptem sztuki pisarskiej. W nadziei, że je usłyszy, lub jakoś między wierszami wyłowi, nasz adept będzie potulnie i wytrwale wysiadywał na kolejnych wykładach o rodzajach fabuły, o budowaniu intrygi i o innych technicznych problemach, niemających żadnego związku z jego własnym dylematem. Będzie kupował lub pożyczał każdą książkę mającą w tytule odmieniane przez przypadki słowa „fikcja literacka” i będzie czytał wszystko, co którykolwiek autor powie na temat swych metod pracy.

Niemal zawsze się rozczaruje. Już na pierwszym wykładzie, już na kilku pierwszych stronach książki, już w pierwszym lub drugim zdaniu rozmowy z autorem powiedzą mu dość obcesowo, że „talentu nie można się nauczyć”. I tak pomału gaśnie płomyk jego nadziei. W końcu — czy o tym wie, czy też nie — poszukuje on przecież dokładnie tego, czego mu się w owym pobłażliwym wyroku odmawia. Sam być może nigdy nie ośmieliłby się nazwać tego nieuchwytnego impulsu karzącego mu malować słowami jego obraz świata mianem „talentu”. Może nigdy by nie śmiał, choćby przez chwilę, wyobrazić sobie siebie obok nieśmiertelnych pisarzy, ale deklaracja, że talentu nie można się nauczyć, którą większość nauczycieli i autorów wyraźnie czuje się w obowiązku złożyć tak szybko i tak obcesowo, jak to możliwe, stanowi śmiertelny cios dla jego prawdziwej nadziei. Pragnął usłyszeć, że naprawdę ISTNIEJE jakaś magia w pisaniu i pragnął zostać przyjęty do bractwa autorów.

Ta książka, jestem przekonana, będzie wyjątkowa. Sądzę bowiem, że ten ktoś ma rację. Sądzę, że istnieje taka magia i że daje się jej nauczyć. Cała ta książka jest poświęcona magii pisarstwa.

Rozdział I Cztery trudności

Zatem, wytłumaczywszy się i wyraziwszy me przekonania, od tej chwili będę się zwracała jedynie do tych, którzy mają nadzieję pisać.

Istnieje swego rodzaju pisarska magia. Istnieje procedura, którą niejeden autor odkrył dzięki szczęśliwemu przypadkowi, albo też się jej dopracował, i której, częściowo, można kogoś nauczyć. Aby być gotowym się jej nauczyć, będziesz musiał podążać dość okrężną drogą — najpierw będziesz musiał rozważyć główne trudności, które masz przed sobą, potem zaś rozpoczniesz proste, całkowicie dobrowolne ćwiczenia, które te trudności przezwyciężą. No i na koniec musisz mieć wiarę albo ciekawość, aby przyjąć pewną dość niezwykłą radę, całkiem niepodobną do wszystkiego, co Ci serwowano na wykładach czy w podręcznikach.

W jeszcze inny sposób, poza przyznaniem, że istnieje pewna znana wtajemniczonym wiedza dotycząca pisania, odstąpię od zwyczajnej procedury stosowanej w podręcznikach dla młodych autorów. Otwórz dowolną liczbę książek poświęconych pisarskim problemom — w dziewięciu przypadkach na dziesięć znajdziesz tam, zapewne już w pierwszym rozdziale, ponuro brzmiące ostrzeżenia, że być może wcale nie jesteś pisarzem, że prawdopodobnie brak Ci smaku, zdolności oceny, wyobraźni, i nie masz jakichkolwiek symptomów posiadania owych wyjątkowych zdolności, niezbędnych, by z aspiranta przerodzić się w artystę, albo chociaż w znośnego rzemieślnika. Najprawdopodobniej dowiesz się, iż Twoje pragnienie pisania to tylko infantylny ekshibicjonizm, albo zostaniesz ostrzeżony, że tylko dlatego, iż Twoi przyjaciele uważają Cię za wielkiego pisarza (jakby kiedykolwiek uważali!), nie powinieneś oczekiwać, że cały świat zacznie tę pochlebną opinię podzielać. I tak dalej, w wyjątkowo męczący sposób. Przyczyna tego pesymizmu na temat młodych pisarzy jest dla mnie niejasna. Książki napisane dla malarzy nie zakładają, że ich czytelnik nigdy nie zostanie niczym innym, jak tylko zadufanym w sobie pacykarzem, ani książki na temat inżynierii nie zaczynają się od ostrzeżeń, że z faktu, iż ktoś potrafił z dwóch gumek recepturek i zapałki zrobić pasikonika, nie wynika, że ma prawo się uważać za przyszłą dumę wybranej przez siebie profesji.

Może prawdą jest, że samooszukiwanie się najczęściej przybiera formę wiary w to, że umie się pisać. Nie mogę temu kategorycznie zaprzeczyć. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że nie ma innej dziedziny, w której ktoś mający szczery zamiar nauczyć się solidnej pracy, mógłby zrobić tak ogromne postępy w tak krótkim czasie. Zamierzam więc pisać tę książkę dla tych, którzy traktują tę sprawę całkiem poważnie, ufając, że ich rozsądek i inteligencja skłoni ich do zadbania o to, by się nauczyć elementów zdania i struktury akapitu, i że już wiedzą, iż z chwilą kiedy zdecydowali się pisać, zobowiązali się wobec swych czytelników, że będą pisać tak dobrze, jak tylko potrafią. Że skorzystali (i nadal korzystają) z każdej okazji studiowania mistrzów angielskiej prozy, i że postawili sobie wysokie wymagania, do których bez przerwy usilnie dążą i dążyć będą.

Może jest tak, że tylko moje nadzwyczajne szczęście sprawiło, iż spotkałam więcej pisarzy, o których można to wszystko powiedzieć, niż zarozumiałych i durnych grafomanów. Jednak spotkałam także, i to jest smutne, pewną liczbę wrażliwych młodych ludzi, którzy niemal doszli do przekonania, że wcale nie są zdolni pisać — a to dlatego, że natknęli się na jedną z tych przeszkód w pisaniu, które wkrótce zamierzam przeanalizować. Czasem pragnienie pisania okazało się silniejsze od upokorzenia, którego musieli doświadczyć, ale inni wycofali się w życie pozbawione kreatywnego ujścia, nieszczęśliwi, sfrustrowani, rozczarowani i nerwowi. Mam nadzieję, że ta książka pomoże niektórym z tych, którzy się wahają i myślą o porzuceniu pisania, podjąć inną decyzję.

Moje doświadczenie wskazuje na cztery pojawiające się raz po raz trudności. Ludzie proszą mnie o radę w tych sprawach znacznie częściej, niż zwracają się do mnie o pomoc w kwestii struktury opowiadania czy zarysowania postaci. Podejrzewam, że każdy nauczyciel słyszy te same skargi, a jednak, rzadko samemu będąc praktykującym autorem, ma tendencję do zbywania ich, jako nienależących do jego dziedziny, albo do dostrzegania w nich dowodu, że taki dręczony wątpliwościami student nie ma prawdziwego powołania. A jednak to właśnie ci w najoczywistszy sposób utalentowani uczniowie najbardziej cierpią z powodu tych trudności, a im są z natury wrażliwsi, tym bardziej wydają się one dla nich niebezpieczne. Jakiś początkujący dziennikarz czy inne pióro do wynajęcia rzadko prosi o jakąkolwiek pomoc — on raczej poszukuje agentów i redaktorów, podczas gdy jego poważniejszy kolega po fachu cierpi potępieńcze tortury z powodu własnych braków. Mimo to kursy mające uczyć pisania są zazwyczaj kierowane do niezbyt ambitnego czeladnika literackiego rzemiosła, podczas gdy problemy artysty zostają zignorowane lub przeoczone.

Trudność pisania w ogóle

Po pierwsze istnieje trudność pisania W OGÓLE. Co zrobić, jeśli nie udaje się zapoczątkować tego pełnego, bogatego strumienia, niezbędnego, aby pisarz został wysłuchany i przebił się ze swoim przekazem? Durna konkluzja, że jeśli ktoś nie potrafi pisać bez wysiłku, to widać pomylił się co do swego powołania, to czysty nonsens. Istnieje tuzin możliwych powodów tej trudności i każdy z nich powinien zostać szczegółowo przedyskutowany, zanim nauczyciel będzie miał prawo powiedzieć, że nie widzi dla danego ucznia nadziei.

Może się zdarzyć, że przyczyną tej trudności jest młodość i nieśmiałość. Czasem to brak pewności siebie tamuje przypływ pomysłów. Często jest to wynik błędnego postrzegania pisarstwa albo też wynika to z przesadnych skrupułów: początkujący może czekać na boski ogień, którego płomień, jak słyszał, zawsze płonie wyraźnie i który może rozpalić tylko nieprzewidziana iskra z nieba. Należy tu podkreślić jedną ważną kwestię — otóż ta trudność POPRZEDZA wszelkie problemy związane ze strukturą narracji czy konstrukcją intrygi, jeśli zaś dany pisarz nie otrzyma tutaj pomocy, prawdopodobnie nie będzie w ogóle potrzebował żadnych technicznych instrukcji.

„Autor jednej książki”

Trudność druga: zdarza się, i to o wiele częściej, niż się może wydawać laikom, że jakiś pisarz odniósł wczesny sukces, ale nie potrafi go już powtórzyć. I znów, w sytuacji kiedy napotykamy na ów problem, pojawia się obłudne wytłumaczenie: otóż dany pisarz, jak nas zapewniają, jest „autorem jednej książki” — napisał fragment autobiografii, wyżalił się i wyrzucił z siebie negatywne emocje, które miał wobec rodziców i otoczenia, z którego pochodzi, teraz zaś, uwolniony od tego brzemienia, nie potrafi powtórzyć swego osiągnięcia. Jednak pisarz ten ewidentnie nie uważa siebie za autora jednej książki, bo inaczej byśmy już nic o nim nie słyszeli. Co więcej, wszelka fikcja literacka jest, w użytym tutaj sensie, autobiograficzna, a mimo to istnieją szczęśliwi autorzy, przekształcający, przestawiający i obiektywizujący elementy własnego doświadczenia w formę długiej serii zadowalających książek czy opowiadań. Nie, on ma rację, uważając nagły zanik swego talentu za niezdrowy objaw i słusznie, zazwyczaj uważa, że można mu pomóc.

Oczywistym jest, że jeśli ten pisarz odniósł zasłużony sukces, to już coś wie, zapewne nawet całkiem sporo, o technicznych aspektach swojej sztuki. Nie w tym tkwi jego problem i, poza jakimś szczęśliwym przypadkiem, żadna liczba porad czy instrukcji na tematy techniczne nie wyrwie go z impasu. Ma on, na swój sposób, więcej szczęścia niż początkujący, który nie potrafi się nauczyć płynnie pisać — bo przynajmniej dał dowód, że jest w stanie ustawiać słowa w robiącym wrażenie porządku. Jednak jego początkowa niecierpliwość wywołana niezdolnością powtórzenia swego sukcesu może przerodzić się w zniechęcenie, potem zaś w autentyczne zwątpienie i rozpacz, skutkiem czego możemy utracić znakomitego autora.

Pisarz okazjonalny

Trzecia trudność jest w pewnym sensie połączeniem dwóch pierwszych: istnieją pisarze potrafiący, tyle że ze zniechęcająco długimi przerwami, z sukcesem pisać doskonałe teksty. Miałam kiedyś uczennicę, której literacki dorobek ograniczał się do jednego świetnego opowiadania raz do roku — stanowczo zbyt mało, by mogło to zadowolić duszę czy ciało. Te bezpłodne okresy były dla niej torturą, świat, do czasu gdy znów mogła pisać, zdawał się jałową pustynią. Za każdym razem, gdy odkrywała, że nie potrafi pracować, była pewna, że już nigdy nie powtórzy swego sukcesu. Co więcej, przy naszym pierwszym spotkaniu niemal mnie samą o tym przekonała. Kiedy jednak cały cykl dobiegał końca i zataczał się krąg, znowu pisała i pisała dobrze.

Tutaj także żadne techniczne instrukcje nie są w stanie dotknąć istoty problemu. Ci, którzy cierpią na te „zaniki sił twórczych”, kiedy to nie pojawia się żadna idea, kiedy nawet jedno zdanie nie ujawnia się uporczywie na powierzchni umysłu, mogą pisać jak skończeni artyści i rzemieślnicy, kiedy tylko uda im się zdjąć urok. Mający udzielić pomocy nauczyciel musi poznać przyczynę tego problemu i w zależności od niej poradzić i pomóc znaleźć rozwiązanie. Być może stanowi ją jakiś rodzaj oczekiwania na iskrę natchnienia. Często trudność ta wynika z posiadania przez adepta sztuki pisarskiej takich ideałów doskonałości, których po prostu nie da się pogodzić z rzeczywistością. Czasem, choć rzadko, działa tu swego rodzaju drażliwa próżność, niegodząca się z żadnym ryzykiem odrzucenia i niepozwalająca na przedsięwzięcie czegokolwiek, co by z góry nie miało zapewnionego uznania.

Pisarz nierówny

Czwartą trudnością, która faktycznie ma także swój techniczny aspekt, jest niezdolność doprowadzenia historii, żywej, choć nie do końca umiejętnie uchwyconej, do udanego zakończenia. Pisarze cierpiący na tę przypadłość często potrafią w interesujący sposób rozpocząć opowieść, jednak po kilku stronach tracą nad nią kontrolę. Bywa też, że piszą dobrą historię w tak suchy i lakoniczny sposób, że traci ona przez to wszelkie swe zalety. Czasem zaś nie potrafią należycie umotywować swej centralnej fabuły, w wyniku czego nie przekonuje ona czytelnika.

Prawdą jest, iż Ci, którzy borykają się z tym właśnie problemem, wiele mogą skorzystać, jeśli nauczą się czegoś o strukturze, o różnych formach, jakie może przybrać fabuła, a także tych rozmaitych niedostrzegalnych „zawodowych tricków”, które pomagają przeprowadzić historię przez potencjalnie trudne miejsca. Jednak i tutaj prawdziwa trudność rozpoczęła się na długo zanim pojawiła się kwestia FORMY. Autor nie ma dość wiary w siebie, niezbędnej do właściwego przedstawienia swojej idei, albo też jest zbyt niedoświadczony, by wiedzieć, jak jego postacie zachowywałyby się w prawdziwym życiu, albo też jest zbyt nieśmiały, by pisać z takim przekonaniem i tak emocjonalnie, jak to konieczne, by jego historia nabrała życia. Pisarz raz za razem wypuszczający słabe, pełne wyczuwalnego zażenowania albo też powierzchownie opowiedziane historie, z pewnością potrzebuje czegoś więcej niż tylko krytycznej analizy swych poszczególnych utworów. Musi jak najszybciej nauczyć się ufać własnym uczuciom na temat opowiadanej historii, nauczyć się ją opowiadać w sposób zrelaksowany, aż do momentu, gdy nabierze pewności pióra kogoś, kto w pełni opanował swe medium. Tak więc nawet ten dylemat koniec końców sprowadza się do problemów leżących w osobowości pisarza, nie zaś w jego warsztacie.

Problemy nie leżą w warsztacie pisarskim