Burzliwe lata. Tom II
- Wydawca:
- Wydawnictwo e-bookowo
- Kategoria:
- Obyczajowe i romanse
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-934607-6-2
- Rok wydania:
- 2014
- Słowa kluczowe:
- burzliwe
- konia
- najbezpieczniej
- najchętniej
- pomocą
- pomogli
- pomyślał
- przybyliście
- przyjaciele
- słabej
- zbroi
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Burzliwe lata. Tom II”
Rozdział I
Przed wieczorem wyjechali z puszczy i zaraz zobaczyli duży oddział zakonnych. Jechali w długich białych płaszczach. Ci na przedzie i w połowie orszaku zbrojni, zakuci w zbroje, a przy końcu knechci. Oddział bardzo silny i tak wydawał się Polakom. Krzyżacy zobaczyli powóz i zaraz skierowali konie w kierunku powozu. Maćków przez chwilę nie wiedział, co robić. Najchętniej spiąłby konia i uszedł, bo tak najbezpieczniej, ale jaśnie pani z powozu, widząc jego zakłopotanie, rzekła. - Nie bójcie się. Ja poświadczę, że mi z pomocą przybyliście. Ale Maćków nie bardzo jej ufał. Jednak postanowił jechać za powozem. Tak po prawdzie nie miał wyboru, bo Krzyżacy byli bardzo blisko. Zakonni ujrzeli herb na drzwiach powozu, a spodziewając się przyjazdu siostry komtura, podjechali zdziwieni. Bo jakże to, trzech Polaków tu ją przywiodło i do tego w słabej zbroi. Pierwszy uniósł rękę. Dobrawa konie wstrzymała i powóz zatrzymał się. Krzyżak podjechał i rzekł. - Witamy baronowo na ziemi do brata należącej. A cóż to za jedni? Baronowa chwilę się zastanawiała, aż skóra ścierpła Dobrawie na plecach. Po czym powiedziała. - To przyjaciele. Oni mi pomogli w chwili dla mnie trudnej. A zostałam naprawdę sama i wtedy od nich pomoc dostałam, a i od dziewczyny też. Teraz dopiero Krzyżak się jej przyjrzał. - Cóż, zatem mam z nimi zrobić, pani? Spytał. – Nagrodzić, rzekła. Krzyżak sięgnął do torby i nic nie mówiąc, rzucił na ziemię kilka monet, oczekując, że ktoś się po nie schyli. Tymczasem tego nie zobaczył. Hardy to naród, a i dalece odważny. Pomyślał. - Nie chcecie złota, to jedźcie w swoją stronę. A wolność zawdzięczacie pani baronowej, bo gdyby nie pani, pokazałbym wam, co to posłuszeństwo.