Być jak Rich DeVos
- Wydawca:
- Studio Emka
- Kategoria:
- Poradniki
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-64437-61-8
- Rok wydania:
- 2014
- Słowa kluczowe:
- devos
- filantropię
- formie
- innym
- każdy
- książki
- którzy
- okazję
- przedsiębiorstwa
- rozmów
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Być jak Rich DeVos”
Rich DeVos, współzałożyciel firmy Amway i właściciel klubu NBA Orlando Magic, posiada cechy rzadko spotykane wśród dzisiejszych liderów biznesu: mądrość, oddanie innym, filantropię, patriotyzm, nieustanne podkreślanie roli rodziny jako rzeczy najcenniejszej i najważniejszej w życiu.
Każdy rozdział tej książki wypełniają historie ludzi, którzy mieli okazję przyglądać się życiu Richa DeVosa z bliska.
„Podczas dosłownie setek rozmów, które przeprowadziłem, nie usłyszałem o Richu DeVosie ani jednej negatywnej opinii! Każdy, z kim rozmawiałem – od kelnerki, boya hotelowego i dozorcy aż po byłego prezydenta USA – mówił o Richu jedynie z podziwem i wdzięcznością” pisał w posłowiu do książki jej coautor, Pat Williams.
Rich DeVos z pewnością zostanie zapamiętany jako jeden z największych współczesnych przedsiębiorców. On i jego partner, Jay Van Andel, zaczęli praktycznie od zera, budując firmę, która umożliwia prowadzenie działalności gospodarczej dosłownie milionom ludzi na całym świecie. Stworzyli korporację, która dała początek zupełnie nowej formie indywidualnego przedsiębiorstwa, i wciąż jest jednym z najbardziej niezwykłych, społecznych i kulturowych fenomenów naszych czasów.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jim Denney i Pat Williams
Tytuł oryginalny:
How To Be Like Rich DeVos
Przekład:
Dorota Piotrowska
Redakcja:
Dawid Skrabek
Korekta:
Lidia Ścibek
Projekt polskiej wersji okładki:
Łukasz Pawlak
Copyright © 2004 Pat Williams
Published under arrangement with HEALTH COMMUNICATIONS, INC.
Deerfield Beach FL, U.S.A.
All rights reserved.
Copyright © for the polish edition by Studio EMKA
Warszawa 2014
Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.
Wszelkich informacji udziela:
Wydawnictwo Studio EMKA
ul. Królowej Aldony 6, 03-928 Warszawa
tel./fax 22 628 08 38, 616 00 67
wydawnictwo@studioemka.com.pl
www.studioemka.com.pl
ISBN 978-83-64437-61-8
Skład i łamanie:
Page Graph, www.pagegraph.pl
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Mojej córce Caroline i jej mężowi, kapelanowi marynarki wojennej, Dimitrowi Givansowi. Modlę się, aby przedstawione w tej książce zasady były drogowskazami na waszej drodze życia.
Przedmowa
Bardzo ucieszyła mnie informacja, że Pat Williams pracuje nad książką o Richu DeVosie. Rich to jeden z najznamienitszych i najbardziej podziwianych ludzi, jakich w życiu spotkałem. Poznałem go w 1975 roku, podczas bankietu Gospel Communications International w Michigan, na który zostałem zaproszony jako mówca – w tamtym czasie nie wiedziałem jeszcze zbyt wiele o Amwayu (chociaż gdy pewnego razu gościłem w Białym Domu, szofer, odwożący mnie wieczorem do domu, okazał się niezależnym dystrybutorem tej marki i kupiłem wtedy od niego kilka produktów).
Jako chrześcijanin, Amerykanin i przedsiębiorca, Rich DeVos to wyjątkowa osobowość.
WILLIAM F. BUCKLEY Jr.,ZAŁOŻYCIEL „NATIONAL REVIEW”
Przez lata utrzymywałem z Richem kontakt, spotykając się z nim przy różnych okazjach i korespondując od czasu do czasu. Kiedyś przeczytałem w gazecie, że Rich trzyma na łodzi – na tej samej, którą pływał po rzece Potomak i na której gościło wielu polityków – moją książkę Narodzony na nowo1. Wysłałem mu list z podziękowaniem i od tamtej pory dość często do siebie pisaliśmy.
Gdy z czasem coraz lepiej poznawałem Richa DeVosa, byłem pod coraz większym wrażeniem jego pokory i szczodrości, którym towarzyszyła niezwykła, osobista charyzma. W najmniejszym stopniu nie odpowiadał moim wyobrażeniom na temat typowego przywódcy obracającej miliardami dolarów korporacji. A gdy usłyszałem, jak przemawia, nabrałem przekonania, że to jeden z najlepszych mówców naszych czasów.
Gdy któregoś razu byłem w West Michigan, postanowiłem zajrzeć do siedziby firmy. Podczas tamtej wizyty dowiedziałem się o Richu czegoś niesamowitego. Gdy rozmawialiśmy, akurat przyjechała grupa dystrybutorów i czekała w holu na odbiór produktów. Rich przerwał nasze spotkanie, żeby się z nimi przywitać. Zszedłem z nim na dół i patrzyłem, jak podchodzi do każdego z osobna i wita się jak z najlepszym przyjacielem. Chwile, które im poświęcił, wcale go nie zmęczyły, wręcz przeciwnie – napełniły energią i zainspirowały! Z ogromnym podziwem obserwowałem, jak przez cały czas emanuje szczerością, entuzjazmem i miłością.
Rich już od dawna hojnie wspiera naszą organizację Prison Fellowship. W 1996 roku on i jego żona Helen zaprosili mnie do siebie do Manalapan na Florydzie. Gdy weszliśmy do salonu, uderzyła mnie skromność i prostota wystroju, związana z ich holenderskim pochodzeniem. Obok całego swego entuzjazmu i natchnienia, i pomimo całego majątku i sukcesu, jaki stał się jego udziałem, Rich wciąż jest tym samym człowiekiem, którym był na początku swojej kariery – osobą o chłopięcym sercu, pełną zapału i marzeń, a także miłości do Boga i ludzi. Ciężko pracował na wszystko, co w życiu osiągnął, dlatego ma mnóstwo szacunku i życzliwości dla każdego, kto również nie boi się ciężkiej pracy.
Rich i Helen ofiarowali wtedy sporą sumę na potrzeby Prison Fellowship, za co szczerze im podziękowałem. Oboje natychmiast zaprotestowali.
– O nie! Nie dziękuj nam! To my dziękujemy tobie za to, co robisz! Poświęcasz się czemuś bardzo ważnemu. My tylko wypisaliśmy czek i jedynie spełniliśmy w ten sposób naszą powinność.
Helen wspomniała, że już jako nastolatka nauczyła się oddawać „dziesięcinę”.
– U nas w domu zawsze oddawaliśmy dziesięcinę – przyznała. – Pierwsze dziesięć procent wszystkich przychodów przeznaczaliśmy na wsparcie pracy czynionej w imię Pana.
Helen, urocza i pełna życzliwości była nauczycielka, chce tylko oddawać Bogu część tego, co sama otrzymuje. A gdy przyjmujesz od niej czek, czujesz się tak, jakbyś sam robił jej przysługę, dając jej sposobność praktykowania wiary! To naprawdę niesamowite.
Bogaci, wpływowi ludzie często wykorzystują posiadany majątek, by osiągnąć jakąś osobistą korzyść – nawet gdy wspierają pożyteczny cel. Ale nie Rich i Helen. Nigdy nie posługują się pieniędzmi w celu zdobycia władzy nad innymi. Sięgają po nie po prostu po to, by służyć Bogu i ludziom.
Nasza organizacja prowadzi program o nazwie Angel Tree, w ramach którego troszczymy się o potrzeby dzieci osób osadzonych. Kiedy oznajmiłem Richowi, że fundusz Angel Tree, przeznaczony na letnie obozy wakacyjne, nazwiemy „Stypendium Richa i Helen DeVosów”, przyjaciel wzruszył się do łez.
– Naprawdę, nie zasługuję na ten zaszczyt – powiedział z autentyczną pokorą.
I wciąż nie może się nadziwić, że Bóg tak obficie mu błogosławi, że ciągle może pomagać innym.
W 1997 roku zatelefonowałem do Richa, by złożyć mu życzenia noworoczne. Powiedział, że wyjeżdża do Anglii, gdzie podda się operacji przeszczepu serca. W jego głosie usłyszałem smutek – chyba bał się, że nie wróci z tej podróży. Ja też zastanawiałem się, czy dane mi go będzie jeszcze zobaczyć na tym świecie. Zanim się rozłączyłem, przypomniałem mu:
– Chrześcijanie nigdy nie mówią – „Żegnaj!”, dlatego -Au revoir!, Rich. Do zobaczenia.
Najlepsze w mojej pracy jest to, że dzięki niej poznałem Richa DeVosa. To absolutnie najważniejsza osoba, którą w życiu spotkałem. Człowiek wielkiego formatu, który wywarł na mnie ogromny wpływ. Nazywam go „kometą Halleya”, bo tacy jak on pojawiają się na tym świecie raz na siedemdziesiąt pięć lat. Ludzie mnie pytają: „Jaki on jest? Naprawdę jest tak wspaniały?”. Owszem, naprawdę.
JOE TOMASELLI, WICEPREZES I DYREKTOR GENERALNY AMWAY GRAND PLAZA HOTEL
Siedem miesięcy później z radością odwiedziłem Richa w jego londyńskim apartamencie. Był już po operacji. Bardzo się razem cieszyliśmy, że Bóg pozwolił mu wyjść z tego cało i przedłużył jego ziemskie bytowanie. Rich był jak nowy – jak Łazarz, którego sam Jezus wezwał, aby powstał z grobu. W pełni odzyskał całą swoją siłę, determinację i optymizm. Zdobył też nowe, głębsze pojęcie sensu życia.
– Bóg nie zatrzymał mnie tu bez powodu – powiedział. – Resztę życia zamierzam poświęcić temu, co jest dla Niego naprawdę ważne.
Rich DeVos z pewnością zostanie zapamiętany jako jeden z największych współczesnych przedsiębiorców. On i jego partner, Jay Van Andel, zaczęli praktycznie od zera, budując firmę, która umożliwia prowadzenie działalności gospodarczej dosłownie milionom ludzi na całym świecie. Stworzyli korporację, która dała początek zupełnie nowej formie indywidualnego przedsiębiorstwa, i wciąż jest jednym z najbardziej niezwykłych, społecznych i kulturowych fenomenów naszych czasów.
I choć Rich osiągnął już tak wiele, to jestem przekonany, że w kwestii czynienia dobra nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wydanie tej książki bez wątpienia podziała na niego mobilizująco. Dziękuję Patowi Williamsowi, że postanowił przybliżyć nam jego sylwetkę, a także samemu Richowi – za to, że jest tak hojnym, pokornym i prawym człowiekiem, ale też przyjacielem i liderem.
Charles W. Colson
Rozdział pierwszyMój przyjaciel Rich DeVos
Nigdy nie zapomnę chwili, gdy po raz pierwszy spotkałem Richa DeVosa. Przeleciałem pół kraju tylko po to, żeby spędzić z tym człowiekiem czterdzieści pięć minut. Wyciągnąłem rękę, mówiąc:
– Panie DeVos, ogromnie mi miło pana poznać.
Mocno uścisnął moją dłoń, szeroko się uśmiechnął i powiedział:
– Pomińmy „panie DeVos”. Mów mi „Rich”. Pomyślałem: Tak, wiem, że jest pan bogaty!2 Właśnie
dlatego się spotykamy. I była to najszczersza prawda. Przyleciałem z Orlando na Florydzie do West Michigan, żeby porozmawiać z jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Ale w tamtej chwili nie miałem pojęcia, jak bardzo ten pierwszy uścisk dłoni, to pierwsze spotkanie, odmieni moje życie. Przyjaźń z Richem okazała się dla mnie czymś tak bardzo ważnym, że aż trudno mi to sobie wyobrazić. Ale zacznijmy od samego początku, czyli od tego, jak w ogóle dowiedziałem się o istnieniu „pana DeVosa”.
Był rok 1990 i drużyna koszykarska Orlando Magic, zrzeszona w National Basketball Association, właśnie zakończyła swój pierwszy sezon pierwszoligowych rozgrywek, ja zaś byłem jej pierwszym prezesem. Wkroczywszy w świat sportu zawodowego, pomyślałem: A może by tak założyć w Orlando pierwszoligową drużynę bejsbolową? Właściciele Orlando Magic (najważniejszym z nich był wówczas Bill DuPont z Wilmington w Delaware) wykazali zainteresowanie tym pomysłem, dlatego przystąpiliśmy do działania.
Stworzenie pierwszoligowej drużyny to przedsięwzięcie niewyobrażalnie kosztowne. Sama opłata wstępna wynosiła wtedy dziewięćdziesiąt pięć milionów dolarów – co i tak nie obejmowało wszystkich kosztów początkowych. Wniosek o przystąpienie do ligi musieliśmy złożyć do wtorku, 4 września 1990 roku, dzień po Święcie Pracy. W lipcu, zaledwie sześć tygodni przed ostatecznym terminem, Bill DuPont przyszedł do mnie do biura.
– Postanowiliśmy wycofać się z tworzenia drużyny bejsbolowej – zakomunikował.
Serce mi zamarło.
– Ale dlaczego? – wykrztusiłem.
Bill wyjaśnił, że jego firma handlująca nieruchomościami poczyniła pewne inwestycje, które okazały się niewypałem. Dlatego obecnie nie jest w stanie zaangażować się w żaden nowy projekt – a szczególnie w coś tak kosztownego, jak tworzenie pierwszoligowej drużyny bejsbolowej.
Zacząłem szukać nowego głównego inwestora – niestety, nikt nie był zainteresowany. Była już połowa sierpnia i ostateczny termin złożenia wniosku zbliżał się wielkimi krokami. Po głowie chodziło mi jeszcze jedno nazwisko – Rich DeVos, współzałożyciel Amwaya i jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Znałem go tylko ze słyszenia i nie miałem pojęcia, jak do niego dotrzeć.
Postanowiłem spotkać się z moim przyjacielem Bobbym Richardsonem, byłym zawodnikiem Yankees, i opowiedzieć mu o moim problemie.
– Bobby – powiedziałem – muszę się skontaktować z Richem DeVosem.
– Och, to bardzo proste – usłyszałem. – Skontaktuj się z Billym Zeolim.
Billy Zeoli! Od lat znam Billy’ego – to mówca, autor książek i w owym czasie prezes Gospel Communications International. Okazało się, że Rich DeVos pełnił wtedy funkcję przewodniczącego zarządu tej organizacji, a Billy – zwany „Zi” – był jego zaufanym powiernikiem.
Zatelefonowałem do Billy’ego i wyjaśniłem całą sprawę.
– Jak sądzisz, Zi – zapytałem – czy Rich DeVos byłby zainteresowany posiadaniem drużyny bejsbolowej?
Zi to człowiek bardzo poważny i nigdy nie rzuca słów na wiatr.
– No nie wiem… – zawahał się. – Wiesz co, oddzwonię do ciebie.
Przez tydzień obgryzałem paznokcie, umierając z niecierpliwości. W końcu Billy się odezwał.
– Rich jest zainteresowany – oznajmił. – Umówię was na spotkanie.
Zorganizowanie spotkania zajęło kolejne kilka dni. Znów telefon od Zi.
– Wszystko załatwione – powiedział. – Widzisz się z Richem 30 sierpnia w Grand Rapids w Michigan.
Trzydziestego sierpnia! To niemal w ostatniej chwili…!
– Zatrzymasz się w Amway Grand Plaza Hotel w centrum Grand Rapids.
– Świetnie, Zi – odetchnąłem. – Tylko powiedz mi, co dalej.
Decyzja warta dziewięćdziesiąt pięć milionów dolarów
Rzuciłem wszystko i poleciałem do Grand Rapids. Billy Zeoli odebrał mnie z lotniska i zawiózł do hotelu. Wczesnym rankiem następnego dnia pojechaliśmy do siedziby Amwaya w Ada w Michigan. Spotkałem się tam z Billem Nicholsonem, dyrektorem operacyjnym korporacji i wielkim fanem sportu. Przez około godzinę opowiadałem mu o moich zamiarach i wszystko wydawało się być w porządku. W pewnym momencie do pokoju wszedł Billy Zeoli. Był bardzo blady.
– Mamy problem – powiedział. – Rich jest teraz w swoim letnim domu w Holland i dzisiaj już raczej nie przyjedzie.
– W Holandii? – zapytałem zdumiony.
– Holland w Michigan – wyjaśnił Zi.
– Aha.
Zi zaczął gorączkowo działać. Chwycił za telefon, zadzwonił do Richa DeVosa i dosłownie go zrugał! Pomyślałem, że chyba jednak przesadził. Czy nie powinniśmy obchodzić się z nim bardziej delikatnie? – pomyślałem.
– Rich – nalegał Zi – musisz przyjechać! Ten facet pofatygował się tutaj aż z Orlando!
Billy Zeoli odłożył słuchawkę i odetchnął z ulgą.
– Przyjedzie – powiedział. – Tylko słuchaj. Kiedy już tu będzie, trzymaj się na uboczu. I gdy wejdzie do holu, postaraj się, by cię nie zauważył.
– Dlaczego? – zdziwiłem się.
– Bo Rich DeVos kocha ludzi i uwielbia z nimi rozmawiać – poinformował mnie Zi. – I jeśli cię zauważy, od razu zacznie cię zagadywać, a wtedy nigdy nie dotrzemy na górę na spotkanie.
Około pierwszej po południu Zi zaprowadził mnie do holu i kazał stanąć w rogu, za pokaźnych rozmiarów rośliną doniczkową. Kilka chwil później usłyszałem charakterystyczny warkot. Wyjrzałem zza liści – na trawniku przed hotelem właśnie lądował helikopter. Nagle powstało spore poruszenie – wszyscy zerwali się z miejsc, chcąc zobaczyć, kto z niego wysiądzie.
Około tuzina japońskich dystrybutorów Amwaya, którzy po długiej podróży właśnie przybyli do siedziby korporacji, stłoczyło się w pobliżu helikoptera, gdy tylko drzwi się otworzyły i stanął w nich sam Rich DeVos – ich bohater. Zaczęły błyskać flesze aparatów, a szeroko uśmiechnięty Rich witał wszystkich uściskiem dłoni.
Postępując zgodnie ze wskazówkami Billyego, ukryłem się za rośliną, czekając, aż słynny lider Amwaya przejdzie przez hol, pokona schody i zniknie w swoim biurze na drugim piętrze. Kilka minut później Zi przedstawiał mnie już prezesowi.
Usiedliśmy przy stole konferencyjnym i przeszliśmy do interesów. Normalnie, gdy rozmowa dotyczy inwestycji wartej dziesiątki milionów dolarów, wykonuje się multimedialną prezentację i przekazuje dokumenty pełne wyczerpujących danych marketingowych i badań demograficznych. Ja tymczasem przyniosłem ze sobą tylko jedno – notatnik z narysowanym odręcznie kołowym diagramem, przedstawiającym strukturę proponowanych udziałów własnościowych w przyszłej drużynie. I to była moja cała wizualna pomoc. Wciąż mam ten rysunek – oprawiłem go i powiesiłem u siebie w biurze. Wisi tam do dzisiaj.
Tamta rozmowa trwała najwyżej czterdzieści pięć minut. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale był to początek długiej i serdecznej przyjaźni. Rich uważnie mnie wysłuchał, po czym powiedział:
– Może zróbmy tak: wyjdź na chwilę na korytarz, a ja porozmawiam z moimi wspólnikami i potem dam ci odpowiedź.
Zostawiłem ich samych, jednak nie musiałem długo czekać. Jakieś dziesięć minut później Rich, Zi i Bill Nicholson wyszli z pokoju.
– Poinformuj ligę, że w to wchodzę – zwrócił się do mnie Rich. – Miłego weekendu.
I tyle. Przez kilka sekund stałem kompletnie osłupiały. W końcu wykrztusiłem:
– Zi, o co chodzi? Co się dzieje?
– Słyszałeś – odparł mój przyjaciel. – Rich powiedział, że w to wchodzi.
– To znaczy, że Rich DeVos właśnie podjął decyzję wartą niemal sto milionów dolarów? Tak po prostu? – nie mogłem wyjść ze zdumienia.
– Zgadza się, tak po prostu – potwierdził Zi. – Masz jego pełne poparcie.
– Nieprawdopodobne! – wykrzyknąłem. I tak oto poznałem Richa DeVosa.
Cała drużyna, łącznie ze mną, wszyscy lubimy Richa DeVosa. Organizacja Orlando Magic to rodzina, a Rich jest dla nas jak dziadek. I kiedy do nas mówi, słuchamy, bo w jego słowach jest mądrość.
PAT GARRITY,ZAWODNIK ORLANDO MAGIC
Od prezydentów po parkingowych
Zi zawiózł mnie na lotnisko. Rozpierała mnie taka energia i radość, że całą powrotną drogę mógłbym pokonać pieszo! Jak się jednak okazało, nasze plany dotyczące utworzenia pierwszoligowej drużyny bejsbolowej z Orlando nigdy nie zostały zrealizowane. Liga pominęła nasz okręg na rzecz Denver i Miami.
Moje wysiłki nie spełzły jednak na niczym. Rich DeVos i jego rodzina byli tak zachwyceni Orlando na Florydzie – i samą drużyną – że w sierpniu 1991 roku stali się pełnoprawnymi właścicielami Orlando Magic, a Rich został moim pracodawcą i przyjacielem. Kiedy teraz piszę te słowa, właśnie mija trzynaście lat, odkąd mogę z bliska przyglądać się życiu tego niesamowitego człowieka.
Zanim przyjechałem do Orlando, pracowałem dla NBA jako dyrektor generalny drużyn z Filadelfii, Chicago i Atlanty. Wśród moich pracodawców, czyli właścicieli tych drużyn, było wielu wspaniałych, mądrych ludzi, których szczerze podziwiałem i szanowałem. Ale muszę przyznać, że Rich DeVos to klasa sama w sobie. Nie tylko wywarł ogromny wpływ na sport zawodowy, ale przede wszystkim głęboko wpłynął na moje życie. Jestem dumny, że mogę nazywać go moim przyjacielem.
Jesienią 2001 roku wydałem książkę How to Be Like Mike. Przedstawiłem w niej sylwetkę Michaela Jordana, jego cechy charakteru i tajemnicę sukcesu. Książka sprzedała się tak świetnie, że mój wydawca Peter Vegso podsunął mi pomysł kontynuowania serii How to Be Like i poprosił o zastanowienie się, o kim jeszcze chciałbym napisać podobną książkę. Spotkałem się z Peterem i pokazałem mu listę osiemdziesięciu sławnych ludzi, którzy prowadzili niezwykłe, godne naśladowania życie. Peter przyjrzał się moim propozycjom i wybrał kilka nazwisk – po czym wskazał szczególnie na jedno.
– Ten. Chcę wydać książkę o tym człowieku – oznajmił. – Dasz radę?
Osobą, którą wskazał, był Richard M. DeVos.
Pomyślałem: Czy dam radę przedstawić sylwetkę Richa DeVosa? Czy dam radę napisać książkę o kimś, kto jest nie tylko moim pracodawcą, ale też mentorem i przyjacielem?
– Peter – powiedziałem – jeśli Rich poprze ten pomysł, będę wręcz zaszczycony.
Rich był wtedy świeżo po przeszczepie i właśnie wydał Nadzieję z głębi serca3 Pojechałem do niego, by zapytać, czy nie ma nic przeciwko temu, bym napisał o nim książkę. Zgodził się bardzo chętnie, a nawet zrobił coś więcej – dał mi pełen dostęp do swojego świata. Wskazał osoby, które dobrze go znają – zarówno byłych prezydentów USA, prezesów największych firm, figurujących w rankingu Fortune 500, przywódców chrześcijańskich, gwiazdy NBA, jak i dozorców i parkingowych. Lista przyjaciół Richa jest naprawdę długa i odzwierciedla najbardziej szczegółowy przekrój społeczny, jaki można sobie wyobrazić.
Rich DeVos to człowiek jedyny w swoim rodzaju, szczery i autentyczny. Jest dokładnie tym, na kogo wygląda. Niczego nie udaje i zawsze postępuje etycznie. Jego charakter i wartości są niewzruszone, dlatego jego przesłanie jest zawsze aktualne.
DONALD BUSKE,LIDER BIZNESU Z GRAND RAPIDS
Spędziłem wiele miesięcy na docieraniu do setek ludzi mających bliski kontakt z Richem DeVosem i wszyscy chętnie dzielili się ze mną opowieściami o naszym wspólnym przyjacielu. W efekcie powstała książka, która bez wątpienia wywrze ogromny wpływ na każdego, kto ją przeczyta – podobnie jak przyjaźń z Richem wpłynęła na mnie. Dzięki jej lekturze czytelnik pozna sylwetkę niezwykłego Amerykanina, jednego z najbardziej szanowanych i wyjątkowych ludzi wszech czasów.
Dlaczego Rich DeVos jest tak wyjątkowy? Zaczynał od zera i sam doszedł do wszystkiego. Od niemal sześćdziesięciu lat przyjaźni się i współpracuje z tym samym partnerem biznesowym Jayem Van Andelem. Już od ponad pół wieku jest wierny swojej żonie Helen. Swoją działalność gospodarczą zbudował na fundamencie pomocy innym ludziom. Mimo wielu przeszkód i przeciwności losu nigdy nie zwątpił w Boga i wciąż głęboko w Niego wierzy. Wspinając się na szczyt sukcesu, pozostał wierny wartościom i zasadom, które przyswoił w młodości. Na cele dobroczynne przekazał już miliony dolarów i nadal jest hojnym darczyńcą. On i Jay oddali przywództwo w korporacji swoim dzieciom – po czym mądrze usunęli się na bok, pozwalając, by młode pokolenie zaczęło budować nową, własną spuściznę.
Są biznesmeni, którzy dorobili się większego majątku niż Rich DeVos. Inni stali się bardziej sławni od niego. Ale ilu spośród tych, którzy cieszą się podobnym dostatkiem i posiadają podobne wpływy, może szczerze przyznać, że od lat utrzymuje równie wspaniałe więzi z mężami czy żonami, z dziećmi, wnukami, współpracownikami i podwładnymi? Ilu z nich jest tak powszechnie kochanych i podziwianych za swoją wiarę, hojność, współczucie, odwagę i niezłomny charakter? Ilu osiągnęło w życiu taki spokój ducha i zadowolenie? Większość sławnych ludzi nie zawsze żyje zgodnie z zasadami etycznymi – reputacja Richa od lat pozostaje doskonała i nienadszarpnięta.
Gdyby zastosować wszystkie możliwe kryteria oceny ludzkiego życia, okazałoby się, że Rich mieści się w ścisłej czołówce największych życiowych zwycięzców wszech czasów. Jego charakter, postawa i postępowanie uczyniły go osobą, której warto się bliżej przyjrzeć i którą warto naśladować. Właśnie dlatego napisałem tę książkę.
Wyjątkowość Richa DeVosa nie ma nic wspólnego z jego majątkiem i władzą. To jego miłość do Boga i ludzi czyni go wyjątkowym. Rich jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu.
JOYCE HECHT,DZIAŁACZKA SPOŁECZNA Z GRAND RAPIDS
W każdym rozdziale przedstawiam jedną cechę jego charakteru, określoną zdolność, która pozwoliła mu pokonać największe przeszkody i osiągnąć sukces. Dobra wiadomość jest taka, że każdy z nas może te zdolności w sobie rozwinąć. Każdy może być jak Rich DeVos – i dzięki temu również doświadczyć podobnie wspaniałego życiowego spełnienia.
Przyjrzyjmy się zatem temu niezwykłemu człowiekowi. Pozwólcie, że przedstawię – oto mój dobry przyjaciel Rich DeVos.
Rozdział drugiBądź liderem!
„Posiadaj własny biznes, synu. To jedyny sposób, żeby kontrolować swoją przyszłość. Bądź jego właścicielem, ciężko pracuj, wyznacz sobie ambitne cele i nigdy się nie poddawaj, bez względu na przeszkody, jakie napotkasz na swojej drodze”. Od momentu gdy w czasie trwania wielkiego kryzysu stracił pracę, aż do ataku serca i śmierci w wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat, Simon DeVos wielokrotnie powtarzał te słowa swojemu synowi Richowi. I Rich DeVos naprawdę wziął je sobie do serca, nie tylko zakładając własną firmę, ale budując całe imperium.
Richard Marvin DeVos urodził się 4 marca 1916 roku w Grand Rapids w stanie Michigan – trzy lata przed giełdowym krachem, który zapoczątkował wielki kryzys. Gdy jego ojciec stracił wtedy zatrudnienie, cała rodzina zamieszkała na poddaszu u dziadków Richa. Mieszkali tam za darmo, a własny dom wynajmowali, dlatego wciąż byli w stanie spłacać raty kredytu hipotecznego – dwadzieścia pięć dolarów miesięcznie.
Rodzice Richa, Simon i Ethel DeVosowie, wychowywali syna w atmosferze miłości, rodzinnej zażyłości i pozytywnego nastawienia do życia. „Byliśmy biedni – wspomina Rich – ale z pewnością nie bardziej niż większość Amerykanów w czasie kryzysu. Od poniedziałku do piątku ojciec pakował mąkę na zapleczu sklepu spożywczego, a w soboty sprzedawał skarpetki i bieliznę w sklepie dla mężczyzn”.
Gdy Rich ukończył gimnazjum, jego rodzina ledwo wiązała koniec z końcem, jednak dzięki wielu wyrzeczeniom rodzice zdołali posłać go do prywatnej szkoły religijnej Grand Rapids Christian High School. Uczył się tam przeciętnie i nic nie wskazywało na to, że w przyszłości zostanie znakomitym biznesmenem.
Rich opowiada historię o człowieku, który miał własną farmę. I żeby móc pracować po zmroku, wyposażył traktor w reflektory. Pytanie brzmi: czy zrobiłby to, gdyby farma nie była jego własnością?
PETER SECCHIA,BIZNESMEN I DZIAŁACZ SPOŁECZNY Z GRAND RAPIDS
„W pierwszej klasie liceum – wspomina Rich – wiele czasu spędzałem na podrywaniu dziewczyn i wygłupianiu się. Należę do osób, które muszą się porządnie przyłożyć, żeby coś osiągnąć – a wtedy raczej się nie przykładałem! I chociaż zdawałem wszystkie egzaminy, niektóre przedmioty ledwo zaliczałem. Tak było na przykład z łaciną. Mój nauczyciel obiecał, że da mi zaliczenie, jeśli już więcej nie pokażę mu się na oczy.
Ojciec był bardzo niezadowolony z moich stopni. Powiedział: »Synu, jeśli tylko na to cię stać, to nie będę sobie więcej wypruwać flaków, żeby za to płacić. Równie dobrze możesz się obijać w szkole publicznej, i to za darmo«. I tak oto trafiłem do publicznego technikum zawodowego, ucząc się na elektryka. I od razu zyskałem opinię »tego, który nie wybiera się na studia«. Czułem się tam okropnie i przez cały rok byłem nieszczęśliwy. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele straciłem przez swój lekceważący stosunek do nauki.
Dlatego postanowiłem, że wrócę do Christian High i tam dokończę edukację. Wtedy też po raz pierwszy podjąłem decyzję, która wiązała się dla mnie z określonymi skutkami. Bo kiedy powiedziałem o tym ojcu, ten zapytał: »A kto za to zapłaci?«. Powiedziałem: »Ja. Najmę się gdzieś dorywczo i zarobię«. Moje drugie podejście do prywatnej nauki nie było już tak niefrasobliwe i tym razem dostawałem lepsze oceny”.
Do dzisiaj Rich jest wdzięczny za przywilej chodzenia do szkoły, która ugruntowała w nim wyniesioną z domu wiarę, optymizm i etos ciężkiej pracy – przywilej, na który sam zapracował. Jest za to wdzięczny także dlatego, że właśnie tam, w Christian High, poznał Jaya Van Ande-la, który został jego pierwszym, najlepszym przyjacielem i wieloletnim partnerem w interesach.
Wszyscy jesteśmy stworzeni przez Boga i w Jego oczach jesteśmy sobie równi. I na tym fundamencie opiera się moja firma.
RICH DEVOS
Jay miał już wtedy swój własny samochód; Rich, dwa lata od niego młodszy, jeszcze nie. Zawarli zatem układ, że za dwadzieścia pięć centów tygodniowo Jay będzie codziennie woził Richa do szkoły i z powrotem. I gdy tak razem jeździli, okazało się, że łączy ich wiele wspólnych zainteresowań i że oboje marzą o prowadzeniu własnej działalności gospodarczej. Rodzice wpoili Jayowi te same, pozytywne wartości i głęboką etykę pracy, która zainspirowała młodego Richa DeVosa. I żadnemu z nich nigdy nie przyszło na myśl, żeby pracować inaczej, jak tylko na własny rachunek. Oboje widzieli siebie jako liderów, a nie tych, którzy za kimś podążają – jako zwierzchników, nie podwładnych.
Rich i Jay kontynuowali naukę w Calvin College w Grand Rapids. W czasie wojny zostali wcieleni do amerykańskich sił powietrznych i oddelegowani do służby w różnych częściach świata. Kontaktowali się wtedy przez v-mail, planując założenie w przyszłości wspólnej firmy. I to właśnie lotnictwo poddało im pomysł na ich pierwszy biznes – szkolenie pilotów i usługi czarterowe.
Po wojnie Rich i Jay wrócili do USA przekonani, że lotnictwo cywilne to przyszłościowy interes. Wierzyli, że już wkrótce każdy Amerykanin będzie trzymał w garażu swój własny samolot, a miliony ludzi będą szturmować szkoły pilotażu. Wrócili zatem do domu, do Michigan, i otworzyli firmę usługową Wolverine Air Service.
Chociaż obaj byli weteranami sił powietrznych, żaden z nich nie posiadał licencji pilota. „Nie pozwalaliśmy, by cokolwiek zgasiło nasz entuzjazm – wspomina Rich. – Nawet tak drobny szczegół, jak brak umiejętności pilotowania samolotu”. Zatrudnili paru kumpli z wojska i kilku innych doświadczonych pilotów, by pracowali w powietrzu, sami zaś zajęli się obsługą naziemną i sprzedażą.
Firma okazała się strzałem w dziesiątkę, a jej działalność przypadła na czas wzmożonego zainteresowania lotnictwem cywilnym. Przyjaciele promowali swoje usługi sloganem: „Jeśli możesz prowadzić samochód, możesz też pilotować samolot”. Za własne oszczędności kupili używany samolot Piper Cub i zabrali się do pracy. Już od początku ich kluczem do sukcesu okazała się wytrwałość i umiejętność twórczego rozwiązywania problemów. Kiedy wynajęta przez nich firma budowlana zawaliła termin oddania pasów startowych i stało się jasne, że nie dokończy prac przed dniem wielkiego otwarcia Wolverine Air Service, Rich i Jay wyposażyli Piper Cub w pontony i postanowili startować z rzeki Grand River. Otwarcie nastąpiło zgodnie z planem.
Rich i Jay zbudowali swoją firmę od podstaw. Zrobili to dzięki pracy własnych rąk. Wiedzą, co to znaczy być biednym. Nic nie zastąpi tego doświadczenia.
DEXTER YAGER,NIEZALEŻNY PRZEDSIĘBIORCA
W okolicy Grand Rapids próbowały wybić się jeszcze inne firmy czarterowe, ale Rich i Jay pojawili się tam pierwsi i żaden rywal nie mógł im dorównać. Interes kwitł i po kilku miesiącach zamiast jednej maszyny, wynajmowali już flotę dwunastu. Wolverine odniosła wspaniały sukces, który dał początek kolejnemu udanemu przedsięwzięciu.
Rich i Jay zauważyli, że ludzie lubią przychodzić na lotnisko i obserwować lądujące i startujące samoloty. Świadczone przez nich usługi lotnicze stały się publiczną atrakcją i zaczęły przyciągać tłumy! Dlaczego tego nie wykorzystać? Postanowili otworzyć restaurację. A brak jakiegokolwiek doświadczenia czy wiedzy na ten temat nie stanowił dla nich najmniejszego problemu.
Podczas wycieczki do Kalifornii trafili na zupełnie nowy rodzaj restauracji – drive-in. Klient parkował, składał zamówienie kelnerce, po czym czekał w samochodzie na odbiór. Pomysł przypadł im do gustu i już wkrótce otworzyli Riverside Drive Inn, przystosowaną do potrzeb lotniska, pierwszą w tamtej części Michigan restaurację tego typu.
O mały włos, a nie doszłoby do otwarcia, gdyż zawiedli umówieni wcześniej elektrycy, którzy mieli podłączyć prąd. Większość organizatorów na ich miejscu pewnie odwołałaby całą imprezę, ale nie Rich i Jay. Zapowiedzieli i rozreklamowali huczne otwarcie i zamierzali przeprowadzić wszystko zgodnie z planem. Pognali do miasta, wynajęli agregat prądotwórczy i otworzyli restaurację tak jak planowali, tyle że korzystając z „własnego” zasilania.
Zabawnie było obserwować tatę i Richa w działaniu. Gdy przebywali w jednym pomieszczeniu, w powietrzu czuć było kreatywne napięcie.
DAVE VAN ANDEL, NAJMŁODSZY SYN JAYA
Rich DeVos i Jay Van Andel zawsze myśleli przyszłościowo. I choć ich biznes kwitł, potrafili dostrzec moment, gdy zainteresowanie lotnictwem zaczęło przygasać. Przewidując, że popyt na usługi lotnicze nie będzie trwał wiecznie, postanowili sprzedać Wolverine Air wraz z Riverside Drive Inn.
Uznali, że nadszedł czas, by rozejrzeć się za nowym zajęciem. Wiedzieli tylko, że musi to być biznes, który zapewniłby im długoterminowy sukces. Ich poszukiwania nie trwały długo.
Historia Amwaya
W 1948 roku Rich DeVos i Jay Van Andel sprzedali Wolverine Air Service. Następnie kupili szkuner o długości nieco ponad jedenastu metrów i popłynęli na Karaiby. Po rocznej podróży (o której jeszcze wspomnę), zaczęli rozprowadzać suplementy diety, dołączając do grona dystrybutorów kalifornijskiej firmy Nutrilite. Kupowali od niej witaminy i produkty odżywcze, po czym sprzedawali je w wolnym czasie. Na początku lat pięćdziesiątych wzięli udział w organizowanych przez Nutrilite seminariach biznesowych i zwiedzili jej fabrykę w Buena Park w Kalifornii.
Pod koniec dekady w firmie pojawiły się problemy organizacyjne – działy produkcji i marketingu, funkcjonujące jako dwie odrębne jednostki korporacyjne, zaczęły mieć trudności we wzajemnej współpracy.
Rich i Jay oraz inni dystrybutorzy Nutrilite stali się ofiarami tego wewnętrznego konfliktu. Sprzedaż i zyski zaczęły gwałtowanie spadać.
Dlatego już w 1959 roku para przyjaciół wykonała pewien logiczny, przedsiębiorczy krok – postanowili, że założą własną firmę. Nazwali ją Amway, co było skrótem od American way of life – czyli czegoś, co obaj bardzo cenili. Budując na wiedzy i doświadczeniu, które zdobyli jako dystrybutorzy Nutrilite, Rich DeVos i Jay Van Andel zmodyfikowali i udoskonalili klasyczny plan marketingowy tej korporacji, tworząc tym samym własny, unikalny model funkcjonowania przedsiębiorstwa.
Jeśli zadajesz się z tymi, którzy idą na dno, a do tego przyjmujesz ich metody i postawy, skończysz tak samo jak oni. Jeśli natomiast wzorujesz się na ludziach sukcesu, jeśli słuchasz tego, co mówią, a przy tym ciężko pracujesz i nieustannie trwasz przy swoim, wtedy i tobie się powiedzie.
RICH DEVOS
Rich objął funkcję prezesa firmy, a Jay został przewodniczącym zarządu. Choć łączyły ich wspólne cele i zainteresowania, mieli różne osobowości i zdolności. Było to świetnie zrównoważone partnerstwo, ponieważ wzajemnie uzupełniali swoje przywódcze umiejętności i kompensowali braki. Odpowiedzialnością za podejmowane decyzje dzielili się po równo.
„Powodem, dla którego tak doskonale się dogadywaliśmy – wspomina Jay Van Andel – było nasze wzajemne, absolutne zaufanie. Rich i ja zawsze myśleliśmy o tym, co jest dla drugiego najlepsze. Czasem mogliśmy się ze sobą nie zgadzać, ale bez względu na to, jak bardzo się w czymś różniliśmy, obaj wiedzieliśmy, że możemy liczyć na wzajemną, całkowitą lojalność. Byliśmy najlepszymi współpracownikami i przyjaciółmi, i wiele się od siebie uczyliśmy. Mieliśmy wspólne doświadczenia w życiu zawodowym i rodzinnym, ale łączyła nas też wspólna wiara. A przyjaźń stanowiła fundament naszego udanego partnerstwa w biznesie.
Ilekroć mieliśmy jakiś nowy pomysł, nigdy nie było do końca wiadomo, czy wyszedł on od Richa, czy ode mnie. Tak jakby nowe pomysły rodziły się w nas jednocześnie. Znaliśmy się tak dobrze, że praktycznie mogliśmy czytać sobie w myślach. Siadaliśmy i rozmawialiśmy, przerzucając się pomysłami, i wydawało się, że każda nowa koncepcja bierze początek właśnie z tej synergii między nami. Tak głęboko sobie ufaliśmy, że cokolwiek każdy z nas powiedział, jednocześnie mówił też w imieniu drugiego. Nikt nie mógł nas przeciwko sobie nastawić, bo świetnie się znaliśmy i darzyliśmy się pełnym zaufaniem”.
Choć nadal sprzedawali produkty Nutrilite, postanowili poszerzyć ofertę i dodać do nich swoje własne. Pierwszym takim nowym produktem był skoncentrowany, bio-degradowalny środek czyszczący Frisk, później znany pod nazwą Liquid Organic Cleaner – w skrócie L.O.C.
Rich i Jay zaczęli budować sieć dystrybutorów, którzy rozprowadzali ich produkty przez organizowane u klientów pokazy. W 1960 roku, czyli w pierwszym pełnym roku funkcjonowania firmy, sprzedali produkty za łączną kwotę ponad pół miliona dolarów. A już w kolejnym otworzyli w pobliżu Grand Rapids swoją pierwszą fabrykę. Rich i Jay uczyli się na błędach Nutrilite i już od początku sprawowali pełną kontrolę nad całą organizacją, trzymając dział produkcji i marketingu pod jednym dachem. Dzięki temu Amwayem nigdy nie wstrząsały żadne wewnętrzne konflikty, podobne do tego, który niemal zniszczył Nutrilite.
Casey Wondergem, były członek kadry kierowniczej Amwaya, przez ponad dwadzieścia lat obserwował przywódczy tandem Richa i Jaya. „Istniała między nimi niesamowita harmonia – mówi. – Odbyliśmy razem setki spotkań i nigdy nie widziałem, żeby jeden na drugiego kiedykolwiek się zezłościł. Może nie zawsze się ze sobą zgadzali, ale zawsze byli wobec siebie życzliwi.
Któregoś razu Rich udzielał wywiadu i w pewnym momencie padło pytanie, czy wziąłby pod uwagę możliwość kandydowania na gubernatora stanu Michigan albo na prezydenta USA. »Wziąłbym, gdyby Jay wszystkim się zajął« – odparł Rich. Ta odpowiedź doskonale pokazuje, jak postrzegali swoje role i kierowanie firmą. Rich świetnie się sprawdzał w roli frontmana, tego, który sprzedaje i zagrzewa do boju. Jay natomiast był jego prawą ręką, menadżerem – działał za kulisami, dbając o sprawne funkcjonowanie firmy. Był to doskonały związek talentu i umiejętności”.
Wyjątkowa „chemia przywódcza”, istniejąca między tymi dwoma wieloletnimi przyjaciółmi, zdumiewa również amerykańskiego kongresmena Verna Ehlersa. „Rich i Jay od zawsze darzą się głębokim, wzajemnym szacunkiem – wspomina. – Łączą ich też wyznawane wartości. Obaj są oddanymi chrześcijanami i aktywnie działają na rzecz kościoła. Jay był tym cichym facetem, który troszczył się o techniczne szczegóły skutecznego prowadzenia biznesu, natomiast Rich to marzyciel i mówca, ten, który przez lata inspirował i porywał słuchaczy, sprzedając koncepcję Amwaya milionom ludzi. Obaj są doskonałymi biznesmenami, bo bardzo dobrze podzielili się zadaniami i obowiązkami”.
Pracująca dla Amwaya Joan Williamson dobrze poznała Richa i Jaya. „Jako przywódcy i zarządzający – stwierdza – Rich i Jay świetnie zawsze się uzupełniali. Poza wzajemną współpracą w biznesie, zawszy byli też dobrymi przyjaciółmi. Są do siebie niesamowicie podobni pod względem zaangażowania, wyznawanych wartości i wiary chrześcijańskiej, a z drugiej strony, tak bardzo różni, jeśli chodzi o osobowość i zdolności. Stworzyli doskonały duet – jeden uzupełniał braki drugiego, i to chyba główny sekret tak wielkiego sukcesu ich korporacji”.
Partnerstwo Richa i Jaya było możliwe dzięki ich charakterom. Obaj są wyjątkowo niesamolubni i zawsze pracują dla dobra ogółu.
ALEXANDER M. HAIG Jr.,BYŁY SEKRETARZ STANU USA
A oto, co na temat mieszanego przywództwa Richa i Jaya sądzi Jerry Meadows, współpracujący z Amwayem niezależny przedsiębiorca: „Rich i Jay wkroczyli w świat biznesu, gdy byli już dobrymi przyjaciółmi i nawzajem o siebie dbali. Szanowali swoje talenty i zdolności. Gdy któryś zgłaszał sprzeciw, dyskutowany pomysł był odrzucany. Zawsze prezentowali wspólny front i dystrybutorzy musieli być tego świadomi. Jako niezależni przedsiębiorcy nie zawsze zgadzaliśmy się z ich decyzjami, ale za to zawsze wiedzieliśmy, że współdziałają ze sobą dla dobra nas wszystkich”.
W latach sześćdziesiątych Amway wciąż się rozwijała, dodając do swojej oferty nowe produkty – wyposażenie kuchenne i kosmetyki. Poszerzała też terytorialny zakres swojej działalności, docierając do kolejnych stanów USA, a także do Kanady. W 1972 roku firma przejęła Nutrilite, a jej asortyment suplementów diety – tych samych, które Rich i Jay sprzedawali wcześniej, gdy w oparciu o zasadę marketingu wielopoziomowego budowali swój własny biznes – stał się jedną z najważniejszych linii produktów firmy.
Wyniki sprzedaży poszybowały w górę i już w roku 1980 roku ich wartość sięgnęła miliarda dolarów. W latach osiemdziesiątych korporacja rozbudowała swoją siedzibę w Ada i otworzyła nową fabrykę kosmetyków. W kolejnych latach na scenę wkroczyło młode pokolenie – Richa na stanowisku prezesa zastąpił jego syn Dick DeVos, a funkcję przewodniczącego zarządu Jay przekazał swojemu synowi Steve’owi Van Andelowi. Obecnie prezesem Amwaya jest najmłodszy syn Richa – Doug.
Firma, którą Rich i Jay stworzyli od podstaw, wciąż się rozwija i z powodzeniem wkracza w nowe tysiąclecie. W październiku 2000 roku Amway stała się jedną z trzech firm-córek korporacji Alticor. Pozostałe to Quixtar oraz Access Business Group, zajmująca się obsługą produkcji i logistyki Amwaya, Quixtara i innych podmiotów. Działając na rynku suplementów diety, produktów do pielęgnacji ciała, środków czystości, akcesoriów kuchennych i innych, rozprowadzanych przez niemal cztery miliony niezależnych przedsiębiorców w ponad osiemdziesięciu krajach, w 2003 roku grupa Alticor osiągnęła sprzedaż na poziomie pięciu miliardów dolarów.
Przez ponad dwadzieścia lat obserwowałem, z jakim entuzjazmem ludzie reagowali, spotykając Richa.
I nie chodzi tu o pieniądze czy władzę. Ich entuzjastyczne zachowanie było odpowiedzią na jego energię i charyzmę.
BOB KERKSTRA,EMERYTOWANY DYREKTOR AMWAYA
Rich DeVos uważa, że za fenomenalny rozwój Amwaya odpowiada metoda dystrybucji produktów oparta na sieci niezależnych przedsiębiorców, których zarobki zależą jedynie od ich własnego zaangażowania i nakładu pracy. Wielu z nich, stosując promowane przez firmę zasady, osiąga nawet sześciocyfrowe przychody. (Dla lepszego oddania charakteru pracy milionów ludzi z całego świata, którzy budują swoją działalność na koncepcji stworzonej przez Richa i Jaya, stosowany wcześniej termin „dystrybutor” zastąpiono określeniem „niezależny przedsiębiorca”). Alticor i jej trzy firmy-córki zatrudniają na całym świecie prawie jedenaście tysięcy pracowników.
W organizowanych przez Amwaya spotkaniach biznesowych uczestniczyli niektórzy spośród najsłynniejszych amerykańskich mówców, specjalizujących się w sztuce motywacji i przywództwa – w tym byli prezydenci USA: Gerald Ford, Ronald Reagan i George Bush.
Jednak wśród najważniejszych przyjaciół Richa DeVo-sa nie znalazły się największe osobistości świata rozrywki i polityki, lecz szerokie grono zwykłych ludzi, którzy przez lata dobrze go poznali i pokochali. Historia jego sukcesu zbudowana jest na historiach sukcesu tysięcy niezależnych przedsiębiorców i pracowników z najróżniejszych zakątków globu.
Po ośmiu latach pracy dla pana DeVosa jako stewardesa mogę szczerze przyznać, że to najwspanialszy pracodawca na świecie.
MISSY CONROY,STEWARDESA MAGIC CARPET AVIATION
Jako pracodawca Rich DeVos nigdy nie był apodyktyczny. Zawsze był przede wszystkim liderem i przyjacielem. Ilekroć przyjeżdżał do fabryki Amwaya w Ada, tamtejsi pracownicy z uśmiechem wołali do niego: „Cześć, Rich!”. Witali się z nim po imieniu, a on odpowiadał w ten sam sposób. Ludzie, którzy z nim współpracowali, myśleli o sobie jako o członkach jego zespołu, partnerach w misji, przyjaciołach i kolegach z pracy. To wiele mówi o stylu przywództwa Richa – i jednocześnie stanowi ważny klucz do jego niezwykłego sukcesu.
Przykład śmiałego przywództwa
We wrześniu 1991 roku DeVosowie kupili koszykarską drużynę Orlando Magic. Kosztowało ich to osiemdziesiąt milionów dolarów. Dlaczego Rich postanowił wziąć na siebie tak wielką odpowiedzialność? Bo miał w sobie ducha przywództwa. Wiedział, że świat sportu zawodowego otworzy przed nim drzwi do nowego świata. Dzięki niemu mógł zyskać jeszcze większy wpływ na społeczeństwo i doskonalić umiejętności przywódcze. Wiedział, że posiadanie drużyny NBA umożliwi mu dotarcie do o wiele szerszego grona słuchaczy, wśród których będzie mógł głosić dobrą nowinę sukcesu, a ten można osiągnąć wyłącznie dzięki wierze, optymizmowi, wytrwałości i ciężkiej pracy.
„Jednym z powodów, dla których kupiliśmy Orlando Magic – wspomina Rich – była jeszcze większa możliwość dzielenia się naszymi wartościami z otoczeniem – zawodnikami, społecznością Orlando i resztą świata. Chcieliśmy mieć pozytywny wpływ na tych wszystkich ludzi.
W styczniu 2002 roku, około cztery i pół roku po moim przeszczepie serca, postanowiłem wycofać się z branży sportowej i zacząć żyć nieco spokojniej. Podaliśmy do publicznej wiadomości, że rodzina DeVos sprzedaje Orlando Magic. Jednak po kilku tygodniach zacząłem się wahać.
Wkrótce po ogłoszeniu decyzji o sprzedaży wziąłem udział w pewnym przyjęciu w Palm Beach. Wpadłem tam na komentatora sportowego Curta Gowdy’ego, który powiedział: »Słyszałem, że sprzedajesz drużynę. To prawda?«. Chciałem odpowiedzieć, że tak, ale nie mogło mi to przejść przez gardło – jakbym zakrztusił się tym jednym, krótkim »Tak!«. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie jestem w stanie rozstać się z Orlando. Wróciłem do domu i oznajmiłem żonie: »Zmieniłem zdanie. Nie sprzedaję drużyny. Zostaje z nami«.
W marcu ogłosiłem, że rodzina DeVos postanowiła nie sprzedawać Orlando Magic. Niedługo potem byłem akurat na pewnym meczu, gdy spotkałem Billa Waltona. Bill podszedł do mnie i powiedział: »Nawet nie próbuj wycofywać się z tego biznesu. Potrzebujemy cię. Potrzebujemy w NBA twoich wartości«”.
Rich lubi zachodzić do szatni i spotykać się z zawodnikami. Są dla niego jednością, drużyną, i tak też ich traktuje, kiedy do nich przemawia. Ma też zawsze czas na indywidualne rozmowy. Jest bardzo otwarty w kwestii dzielenia się swoją chrześcijańską wiarą i wartościami. Z jednej strony, to on jest tym, który każdemu z tych koszykarzy płaci grube miliony, a z drugiej, przychodzi do nich z pokorą i mówi: „Jestem tylko grzesznikiem zbawionym przez Boga”.
A oni go słuchają.
JOHN GABRIEL,DYREKTOR GENERALNY ORLANDO MAGIC
W świecie NBA Rich DeVos jest kimś naprawdę wyjątkowym. Nie ma drugiego takiego właściciela drużyny. Brian Hill, były główny trener Orlando Magic, ujmuje to w ten sposób: „Kiedy Rich przemawia do zawodników, ci faktycznie go słuchają. Dlaczego? Bo sprawia, że czują się najważniejsi na świecie. Gdy wchodzi do szatni, żeby coś im powiedzieć, nie myślą: »O, przyszedł szef, żeby prawić nam kazania«. Jest zupełnie inaczej. Na ich twarzach można wyczytać stwierdzenie: »Uwielbiamy tego faceta za to, jak nas traktuje. Naprawdę lubimy z nim przebywać«”.
Rich DeVos ma w sercu specjalne miejsce dla młodych ludzi i chce, by dzisiejsza młodzież zrozumiała i przyswoiła te same wartości, które i jemu wpojono wiele lat temu. Szczególnie zaś tę, że w kraju nieograniczonych możliwości – jakim są USA – każdy, kto jest gotów ciężko pracować i spełniać swoje powinności, może osiągnąć sukces. „Możesz być właścicielem wielkiej korporacji – powiedział kiedyś Rich – a na większości młodych ludzi nie zrobi to najmniejszego wrażenia. Ale gdy posiadasz drużynę Orlando Magic i robisz sobie zdjęcia z Shaquillem O’Nealem, dzieciaki cię słuchają”.
Rozwiązuj problemy tak jak Rich
Rich DeVos jest tak świetnym przywódcą, ponieważ radzi sobie doskonale nawet z największymi problemami. Jego zdaniem najprostsze rozwiązania są zawsze najlepsze. Paul Conn, przyjaciel Richa, autor wielu książek i rektor Lee University, wspomina sytuację, która ilustruje tę rzadką umiejętność: „Pewnego razu Rich był gościem honorowym naszej uczelni. Wydaliśmy na jego cześć przyjęcie, zapraszając wszystkich wykładowców, pracowników, studentów i innych gości. Gdy wszyscy rozeszli się po sali, częstując się przekąskami i rozmawiając, jeden z nauczycieli zaczął głośno narzekać: »Ale tu nie ma widelców! Jak ja mam jeść te małe frankfurterki?«. I tak gadał i jęczał, aż wszystkim zaczęło się robić nieprzyjemnie.
Rich usłyszał jego biadolenie i powiedział: »Zaraz go panu przyniosę«. Podszedł do kelnera, poprosił o widelec, po czym podał go nauczycielowi. Ten po prostu wziął i jak gdyby nigdy nic zaczął jeść. Na swój cichy, subtelny sposób Rich próbował go czegoś nauczyć, ale nie sądzę, żeby facet cokolwiek zrozumiał.
Jestem pewny, że w tamtej chwili Rich myślał to samo, co ja: »Niech ten gość się po prostu zamknie«. A jako ekspert w radzeniu sobie z wszelkimi przeszkodami od razu dostrzegł najprostsze rozwiązanie – trzeba delikwentowi ten widelec podać. Ta krótka anegdota daje nam pewne pojęcie o tym, w jaki sposób Rich stawia czoło trudnościom. Jego postawę bardzo dobrze charakteryzuje następujące stwierdzenie: »Pozbądźmy się problemu, znajdując najprostsze wyjście z sytuacji«. Wtedy nie miało dla niego znaczenia, że jest gościem honorowym, VIP-em, który przyleciał swoim prywatnym odrzutowcem. Był problem, a on wiedział, jak go rozwiązać. Nie uważał się za kogoś zbyt ważnego, by podejść do kelnera i poprosić o widelec”.
Jak reagujesz, gdy masz do czynienia z jakimś problemem? Jeśli chodzi o postępowanie w sytuacji kryzysowej, ludzie dzielą się na dwie kategorie – na tych, którzy lamentują, i na tych, którzy działają. Do której grupy należysz? Na podstawie rozmów przeprowadzonych z osobami z najbliższego otoczenia Richa stworzyłem listę siedmiu punktów, które bardzo dobrze charakteryzują jego postawę i sposób działania.
1. Bądź proaktywny
Rich DeVos nie czeka, aż sprawy przybiorą niekorzystny obrót. Jest proaktywny i sam wychodzi problemom naprzeciw. Pilnuje, by dostrzegać trudności, kiedy jeszcze są niewielkie i niegroźne, i zanim sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli. Były pracownik firmy Steve Hiaeshutter wspomina pewne zajście, które ilustruje tę postawę: „Rich prowadził w Amwayu sesje »szczerych rozmów«. Przychodziłeś i mogłeś głośno powiedzieć o wszystkim, co ci leżało na wątrobie. Dzieliłeś się swoimi uczuciami, skarżyłeś się, zgłaszałeś sugestie, a Rich słuchał i odpowiadał. Gdy po raz pierwszy zostałem zaproszony na takie spotkanie, miałem dziewiętnaście lat i pracowałem w naszej fabryce. Przy stole siedziało około dwudziestu pięciu osób. Moje miejsce przypadło tuż obok Richa.
Rich otworzył sesję, po czym każdy po kolei zaczął zabierać głos, zgłaszając różne problemy i mówiąc, co mu się nie podoba. Ktoś się poskarżył: »W automatach z napojami nie ma 7-Up«. Inny zauważył: »Kolor uniformów nie pasuje do koloru ścian«. Słuchałem i nie mogłem uwierzyć, że ludzie mówią o takich głupotach – każda skarga dotyczyła czegoś absolutnie trywialnego.
Zrobiłem jakąś złośliwą uwagę, a wtedy Rich odwrócił się do mnie i zapytał: »Mogę wiedzieć, co ci się nie podoba?«. »Och, bo te wszystkie sprawy są tak błahe, że nawet nie warto o nich wspominać – stwierdziłem. – Jedna wielka strata czasu«. Na co Rich: »Nieważne, czy coś jest błahe, czy nie. Jeśli dla kogoś to coś stanowi problem, to chcę o tym wiedzieć«.
Później Rich przyszedł do mnie i poprosił na słówko. »Pozwól, Steve, że coś ci wyjaśnię – powiedział. – Te spotkania to mój papierek lakmusowy. Pozwalają trzymać rękę na pulsie. Dzięki nim wyłapuję problemy i mam nadzieję, że każdy z nich okaże się tak trywialny, jak brak 7-Up w automacie z napojami. Jeśli nikogo nic poważniejszego nie trapi, mogę spać spokojnie. Bo to znaczy, że w firmie wszystko w porządku«.
Wcześniej nie przyszło mi to do głowy. To było tak proste – czysty geniusz. I nigdy nie zapomniałem tamtej lekcji – bądź proaktywny. Idź i odnajduj problemy, zanim staną się zbyt wielkie”.
2. Zdefiniuj problem
Gdy już się dowiesz, że coś jest nie tak, musisz dotrzeć do istoty problemu, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie. Dlatego zbierz wszystkie fakty i dokładnie przyjrzyj się wszystkim składnikom zaistniałej sytuacji, gdyż tylko wtedy będziesz mieć przed oczami jej pełny, wyraźny obraz. Córka Richa Cheri dorastała przy samym mistrzu w tej dziedzinie. Wspomina: „Ojciec zawsze powtarzał: »Zdefiniowanie problemu to dziewięćdziesiąt procent sukcesu. Bo gdy już dokładnie określisz, o co chodzi, rozwiązanie samo się nasunie«. Ojciec realizował tę zasadę w ten sposób, że zapraszał wszystkich na wspólne spotkanie, gromadził fakty i poznawał punkt widzenia każdej osoby. Czasem wystarczyło zebrać fakty i stawało się jasne, że wszyscy zainteresowani myślą tak samo. Wtedy tata proponował proste rozwiązanie i uczestnicy spotkania jednogłośnie je przyjmowali. Wszystko zaczyna się zatem od dokładnego zdefiniowania problemu. Jeśli chcesz być liderem, który potrafi poradzić sobie z każdą przeszkodą, musisz byś skłonny wysłuchać wszystkich swoich ludzi”.
3. Nie komplikuj
Złożoność paraliżuje myślenie. Prostota jest kluczem do sukcesu. Często wystarczy usunąć powłokę złożoności, żeby proste rozwiązanie stało się oczywiste. Bob Schier-beek, doradca biznesowy Richa DeVosa, mówi: „Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, Rich szybko chwyta istotę problemu, upraszcza sytuację, upewnia się, że wszystko jasne, po czym podejmuje konieczne decyzje i idzie dalej”.
Brian Hill przyznaje mu rację: „Rich DeVos potrafi błyskawicznie rozgryźć skomplikowaną sytuację, zredukować ją do tego, co najbardziej istotne, i podać proste rozwiązanie, które pozwoli sprawnie z niej wybrnąć”.
Rick Breon, dyrektor firmy z Grand Rapids, działającej w branży opieki zdrowotnej, dodaje: „Rich DeVos zasiada w naszym zarządzie, gdzie działa jak katalizator – ktoś od rozwiązywania problemów oraz podejmowania decyzji. Nie dominuje dyskusji, przeważnie się przysłuchuje. Lecz gdy zabiera głos, wszyscy uważnie słuchają, ponieważ posiada wyjątkową zdolność manewrowania między szczegółami, docierania do sedna sprawy i proponowania prostego, praktycznego wyjścia z sytuacji”.
4. Działaj krok po kroku
Gdy już wybierzesz proste i praktyczne rozwiązanie, postaraj się realizować je ostrożnie, krok po kroku. „Tata radzi – mówi syn Richa Dan – by nigdy nie tracić z oczu tego, co w danej sytuacji najważniejsze, niczego nie komplikować i działać we właściwej kolejności. Zaczynaj od A, potem idź do B, następnie do C. Każdy, nawet największy problem może zostać rozwiązany, jeśli rozbije się go na mniej skomplikowane elementy”.
5. Nie spiesz się
Brzmi banalnie, ale to prawda – pośpiech naprawdę niczemu nie służy. Rzadko się zdarza, by trzeba było działać natychmiast, w panicznym pośpiechu – a paniczne rozwiązania najczęściej tylko pogarszają sytuację. Bob Vander Weide, zięć Richa i dyrektor generalny Orlando Magic, zauważa: „Chociaż Rich ma wyjątkowo silną, zdecydowaną osobowość, potrafi być jednocześnie bardzo cierpliwy. I gdy widzi, że ktoś usiłuje czym prędzej lub za wszelką cenę przeforsować jakąś decyzję czy rozwiązanie danego problemu, mówi: »Spokojnie, nie tak szybko. Prześpij się z tym. Potrzebujemy więcej informacji na ten temat«. W sytuacjach kryzysowych Rich nigdy nie traci zimnej krwi. Ani razu nie widziałem, żeby wpadł w panikę. Zawsze jest spokojny i rozważny, co wypływa z jego wewnętrznej dyscypliny, konsekwencji i siły, którą czerpie ze swoich zasadniczych wartości”.
6. Słuchaj swojej intuicji
Gdy już zdefiniowałeś problem, uprościłeś go i sprowadziłeś do tego, co najważniejsze, a także rozbiłeś przyjęte rozwiązanie na serię praktycznych kroków, zadaj sobie pytanie: Co mi podpowiada intuicja? Czy może jest we mnie jakiś cichy, subtelny głos, który próbuje zwrócić na coś moją uwagę i ostrzec mnie przed czymś?, albo: Czy moja intuicja i rozum mówią to samo?
Jerry Tubergen, główny doradca biznesowy Richa, mówi: „Rich ma świetną intuicję i często kieruje się nią w podejmowaniu właściwych decyzji. Gdy o czymś decyduje, w dużej mierze opiera się właśnie na niej. Potrafi analizować i upraszczać. Lubi jasne, wyraźne sytuacje – żeby nie trzeba było przedzierać się przez stosy informacji i grzęznąć w danych. Jego styl to szybko oddzielić to, co ważne, od tego, co nieważne, posłuchać, co podpowiada intuicja, podjąć decyzję i pójść dalej. Rich nie rozpamiętuje problemów, ani nie ogląda się wstecz. Ufa swojemu instynktowi”.
7. Gdy robi się gorąco, zachowaj spokój
Jedną z najważniejszych cech charakteryzujących eksperta od rozwiązywania problemów jest umiejętność zachowania spokoju w czasie kryzysu. Panika zaciemnia umysł i paraliżuje wolę, uniemożliwiając skuteczne wybrnięcie z trudnej sytuacji. Gdy rozmawiałem z osobami, które dobrze znają Richa DeVosa, wielokrotnie słyszałem, że ma on niesamowitą zdolność panowania nad emocjami i trzeźwego myślenia w nagłych, kryzysowych okolicznościach.
Był letni wieczór 1996 roku. Rich i Helen DeVosowie spędzali urlop pod żaglami, w Nantucket. „Nasza łódź była przycumowana od strony rufy – wspomina Helen – więc żeby się na nią dostać, musieliśmy przejść po trapie. Tamtego wieczora byliśmy w porcie na przyjęciu, a że było dość chłodno, oboje mieliśmy na sobie kurtki – Rich taką puchową. Mąż miał wtedy poważne problemy z sercem i szybko się męczył, dlatego wyszliśmy z przyjęcia wcześnie i wróciliśmy na łódź.
Tuż przed wejściem na trap Rich powiedział: »Panie przodem«, więc poszłam pierwsza. Gdy znalazłam się na pokładzie, na trap weszli panowie, czyli mąż i towarzyszący mu Jim Shangraw, zaufany pracownik ochrony. Nagle rozległ się trzask i trap po prostu załamał się pod ich ciężarem. Obaj wpadli do wody”.
Opowieść kontynuuje Jim. „Woda była lodowata! – wzdryga się na samo wspomnienie. – Dla pana DeVosa sytuacja stała się bardzo niebezpieczna, bo od kiedy w 1992 roku przeszedł zawał serca, jego stan zdrowia znacznie się pogorszył. Był wieczór, kompletnie ciemno, więc gdy się po chwili wynurzyłem, krztusząc się i kaszląc, nigdzie go nie widziałem. Ciągle był pod wodą”.
„Rich miał na sobie wspomnianą puchową kurtkę – dodaje Helen – i ona błyskawicznie nasiąkła, a jej ciężar ciągnął go w dół. W końcu Jim zdołał go chwycić i wyciągnąć na powierzchnię… ale nic więcej nie był w stanie zrobić. A między łodzią a brzegiem było tak mało miejsca, że trudno było się do nich dostać i w jakikolwiek sposób im pomóc”.
„Machaliśmy rękami, żeby utrzymać głowy na powierzchni, a przy tym znaleźć coś, czego moglibyśmy się chwycić – mówi Jim. – Pamiętam, że w pewnej chwili spojrzałem na Richa. Był zupełnie spokojny. Ani śladu paniki. »Helen będzie wściekła! – zmartwił się. – Ciągle mi powtarza, żebym tylko uważał i się nie zamoczył«.
I choć przemarzłem do kości, byłem przemoczony i gorączkowo szukałem jakiegoś sposobu, żebyśmy obaj nie utonęli, nie mogłem powstrzymać śmiechu”.
„To cały Rich – podsumowuje Helen. – Serce mało mu nie wysiądzie, ledwo żywy macha rękami w lodowatej wodzie i jeszcze z tego żartuje! Jego poczucie humoru pomogło złagodzić napięcie, aż nadeszła pomoc i ktoś ich wyciągnął”.
Bill Nicholson, były dyrektor operacyjny Amwaya, powiedział mi: „Rich jest kimś, kogo chcesz mieć przy sobie w nagłych wypadkach. W każdym kryzysie zachowuje spokój. Potrafi skupić się na tym, co trzeba zrobić, i zachowuje pozytywne nastawienie. Identyfikuje problem i go rozwiązuje”.
Jeśli chcesz być takim przywódcą, jak Rich, bierz z niego przykład – zostań ekspertem w dziedzinie rozwiązywania problemów.
Już od kilku dekad Rich jest krajowym liderem i niestrudzonym orędownikiem amerykańskich wartości. Jako publiczny mówca zwracał się do słuchaczy z całego świata, dzieląc się swoim przesłaniem o sukcesie, nadziei i „nacechowanym współczuciem kapitalizmie”. Jedno z jego zarejestrowanych przemówień, „Sprzedając Amerykę”, zostało uhonorowane przez Freedom Foundation nagrodą Alexandra Hamiltona w dziedzinie edukacji ekonomicznej.
Rich jest także ważną osobistością w świecie biznesu. Zasiadał w zarządach wielu korporacji, w tym Gospel Communications International i Butterworth Health Corporation.
Od lat okazuje też społeczną wrażliwość i współczucie, hojnie służąc swoim czasem i pieniędzmi, wspierając działalność humanitarną takich organizacji, jak National Organization on Disability, Presidential Commission on AIDS czy Armia Zbawienia. Jego praca przyniosła mu tuziny prestiżowych nagród, w tym Adam Smith Free Enterprise Award (nagroda dla przedsiębiorców im. Adama Smitha, przyznawana przez American Legislative Exchange Council), William Booth Award (nagroda im. Williama Bootha, przyznawana przez Armię Zbawienia), Humanitarian Award (nagroda za działalność humanitarną, przyznawana przez House of Hope) i wiele innych. Rich posiada też liczne tytuły doktora honoris causa, nadane przez amerykańskie uczelnie.
Rich DeVos to również przywódca duchowy. Jego pasją jest opowiadanie ludziom o swoim przyjacielu Jezusie Chrystusie. Swoje chrześcijańskie przekonania odważnie wyraził w trzech poczytnych książkach: Uwierz!4 – klasyka w dziedzinie motywacji i duchowości, Przyjazny kapitalizm5 – opublikowana rok po drugiej operacji serca, oraz wspomniana już Nadzieja z głębi serca – książka zainspirowana mającą wymiar cudu udaną operacją przeszczepu serca, zawierająca wiele życiowych rad i przemyśleń.
Przez wiele lat zastanawiałem się nad zagadnieniem przywództwa, nad cechami, które czynią cię świetnym liderem, i doszedłem do wniosku, że najważniejszy jest tutaj szacunek do innych. Jeśli nie szanujesz tych, którym przewodzisz, nigdy nie będziesz skutecznym przywódcą.
RICH DEVOS