Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Celtowie. Dzieje

Celtowie. Dzieje

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8002-126-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Celtowie. Dzieje

Przez prawie dwa tysiące lat Celtowie stanowili jedną z głównych grup ludów indoeuropejskich kształtujących kulturowe, etniczne i polityczne oblicze Europy. W pierwszym tysiącleciu przed naszą erą z pierwotnych siedzib w dorzeczu górnego Dunaju rozprzestrzeniali się niemal we wszystkich kierunkach, tak iż wpływ ich i osadnictwo sięgnęły z jednej strony Wysp Brytyjskich i Półwyspu Iberyjskiego, z drugiej – Bałkanów, a nawet Azji Mniejszej. Później, w wyniku klęsk w konfrontacji z imperium rzymskim oraz naporu Germanów, ich potęga gwałtownie się skurczyła. Celtyckie społeczności i kultura przetrwały jedynie na zachodnich obrzeżach Europy.

Daithy Ó hÓgáin śledzi kulturowe, militarne i polityczne dzieje Celtów od najstarszych, identyfikowanych z nimi kultur archeologicznych, poprzez burzliwe dzieje ekspansji i walk po uformowanie się celtyckich państwowości we wczesnym średniowieczu – od Bretanii, przez Walię i Irlandię, po Szkocję. Obszernie wykorzystuje informacje zawarte w klasycznych dziełach pisarzy greckich i łacińskich, przytaczając wiadomości i opinie o Celtach z pism Strabona, Pliniusza Starszego, Juliusza Cezara i innych.

Daithy Ó hÓgáin jest wykładowcą na University College w Dublinie i uznanym specjalistą w dziedzinie historii kultury, literatury i folkloru Irlandii. Opublikował m.in. opracowania The Sacred Isle. Belief and Religion in Pre-Christian Ireland (1999) i Historic Ireland. 5000 Years of Ireland's Heritage (2001) oraz encyklopedię The Lore of Ireland. An Encyclopaedia of Myth, Legend and Romance (2006).

Polecane książki

W dalszym ciągu wiele się mówi o katastrofie pod Smoleńskiem, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku. Temat gorący i ciągle zdaniem wielu bez rozwiązania. W ferworze dyskusji i przeróżnych domysłów zatraca się najważniejszy wątek – podstawową przyczynę katastrofy. Narosło przez te pięć lat wiele ...
Encyklopedia doniczkowych roślin ozdobnych. Czego roślinom potrzeba do życia? Choroby i szkodniki, rozmnażanie roślin, czyli jak z jednego zrobić kilka? Opisy uprawy i pielęgnacji ponad 400 gatunków doniczkowych roślin ozdobnych....
Poradnik do Worms 4: Mayhem zawiera omówienie poszczególnych trybów gry, szeroki opis i zastosowanie broni, porady odnoszące się do sterowania; opis, szczegółowe plany i taktyki do wszystkich misji i wiele więcej.Worms 4: Totalna Rozwałka - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i l...
Czy spore zyski idą w parze z wygórowanym ryzykiem? Zarządzający uważają, że nadmierne ryzyko lub wygórowane wyceny nie przekładają się na odpowiadające takim akcjom duże stopy zwrotu, ale prowadzą do większych rozproszeń wyników i zwiększonej zmienności. To może spowodować, że klienci zaczną się ba...
Zacznijmy grzeszyć. To pierwsze części skandalizującej serii. Adam i Beth są idealną parą i mieszkają w Haven High. On to typowy amerykański przystojniak, ona – ideał o blond włosach. Wszyscy ich kochają. No, może nie wszyscy. Harper od dawna ostrzy sobie zęby na Adama, a Kane chce się dobrać do Bet...
Poszukiwania podziemnego świata: od legendy sprzed 2000 lat, przez raporty polarników, do zdjęć satelitarnych NASA Pusta Ziemia była zamieszkana, zanim człowiek postawił stopę na powierzchni naszej planety!Właśnie tam schronili się mieszkańcy Atlantydy i Mu, gdy ich kontynenty zatonęły!UFO przybywaj...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Daithy Ó hÓgáin

Tytuł oryginału angielskiego: The Celts. A Chronological History

Redakcja i korekta: Margarita Kardasz

Indeksy: Mariusz Zwoliński

Skład i łamanie:

Projekt okładki: Barbara Ćwik

Na okładce: rewers monety celtyckiej z III/II w. p.n.e. wybitej przez plemię Bojów, znalezionej w Nowej Cerekwi, gmina Kietrz, woj. opolskie. Ze zbiorów Muzeum Śląska Opolskiego w OpoluFot. dr Marek Bednarek (Uniwersytet Wrocławski)

Książka ukazała się dzięki wsparciu finansowemu Ireland Literature Exchange (fundusz tłumaczeń), Dublin, Irlandia.www.irelandliterature.cominfo@irelandliterature.com

Copyright © Daithi O’Hogain, 2002This translation of THE CELTS is published by arrangement with The Collins Press.

Copyright © for the Polish translation and edition Wydawnictwo Akademickie DIALOG, 2009

Podręcznik akademicki dotowany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

ISBN (epub) 978-83-8002-126-6

ISBN (mobi) 978-83-8002-130-3

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

00–112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./faks: (22) 620 87 03

e-mail: redakcja@wydawnictwodialog.pl

www.wydawnictwodialog.pl

Wydanie elektroniczne, Warszawa 2014

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

And the tall menand the swordsmenand the horsemen,where are they?– W.B. Yeats

A wielcy mężowie,ci wojownicy,ci jeźdźcy,– gdzież oni?

W.B. Yeats, Klątwa Cromwella (fragment)

do Chaitríona, dom chlann, agus dom chairde

Katarzynie, moim dzieciom i przyjaciołom

Przedmowa

Celtowie stanowili jedną z najważniejszych grup ludności starożytnej Europy. Książka, którą przekazuję Czytelnikom, zawiera ogólny przegląd toczonych przez nich walk. Przez kilka stuleci władza ludów celtyckich rozszerzała się, obejmując coraz rozleglejsze terytoria, a potem skurczyła się do jeszcze mniejszych rozmiarów, tak że ich cywilizacja prawie zanikła. Celtycka kultura przetrwała jedynie na samym zachodnim krańcu Europy. Nasza wiedza na temat wczesnej historii Celtów zależy prawie całkowicie od wiadomości czerpanych z piśmiennictwa greckiego i łacińskiego, uzupełnionych o informacje uzyskane na podstawie badań archeologicznych. Grecy i Rzymianie byli skonfliktowani z Celtami, toteż prawie wszystkie relacje, jakie dotarły do nas od autorów antycznych, prezentują – o czym musimy pamiętać – wrogi wobec Celtów punkt widzenia. Gdybyśmy dysponowali niezależnymi relacjami pochodzącymi od samych Celtów, to niewątpliwie widziany przez nas obraz ich wczesnej historii uległby niemałej zmianie. Toteż możemy jedynie przedstawić dostępne informacje w sposób usytematyzowany oraz postarać się je tak przeanalizować, aby zrozumieć opisywaną sytuację możliwie najdokładniej. Rodzime pisane źródła celtyckie zaczynają pojawiać się w VI w. w Irlandii, a niedługo potem także w Walii; odtąd możemy z nich korzystać i, zestawiając je z pozostałymi danymi, kontynuować opis dziejów Celtów w okresie średniowiecza, na którym książka ta się kończy.

Przez większość spośród owych 2000 lat wędrówka, jaką są dzieje Celtów, jest pod wieloma względami smutna i tragiczna; stanowi jednak zasadniczy składnik ogólnej historii Europy oraz ukazuje nam panoramę tej części europejskiego dziedzictwa, która nie jest szeroko znana. Starałem się, by opis był możliwie najbardziej szczegółowy i aby przebiegał chronologicznie. Celtyckie imiona osób oraz nazwy miejsc podawałem w formie poświadczonej w tekstach autorów greckich i łacińskich, o ile tylko taka forma była dostępna – aczkolwiek nie zawsze formy takie dokładnie odpowiadały wymowie używanej przez samych Celtów. Natomiast gwiazdka * wskazuje na słowa, które nie są dokładnie poświadczone źródłowo, a zostały zrekonstruowane przez językoznawstwo porównawcze.

Dáithí Ó hÓgáinI samhradh na bliana 2002Latem roku 2002

Od tłumacza

Występujące w tekście książki imiona postaci starożytnych oraz etnonimy zapisywano, o ile to było możliwe, w wersji spolszczonej, tak aby można było czytać je zgodnie z zasadami polskiej pisowni. W wypadkach nazw etnicznych odnoszących się do ludów celtyckich podawano – przynajmniej jednokrotnie w tekście głównym, a także w indeksie – oprócz spolszczonej nazwy, również wersję łacińską (w nawiasie, pismem pochyłym), np.: Karnutowie (Carnutes).

Przy polszczeniu imion łacińskich starano się stosować reguły wymienione we Wstępie do Wielkiego słownika ortograficzno-fleksyjnego pod redakcją Jerzego Podrackiego (Warszawa 2004), na stronach LXXVII–LXXVIII. Na przykład Iulius Civilis spolszczono na Juliusz Cywilis, Agricola – na Agrykola itd.

Przy polszczeniu celtyckich imion osób starano się szczególnie wiernie oddać wersję stosowaną przez Autora. Dotyczy to np. imion typu: Caratacos i Commios, które spolszczono jako: Karatakos i Kommios (mimo że w wielu polskich publikacjach imiona te mają łacińską końcówkę -us lub spolszczoną -usz).

W wypadku wielu imion i etnonimów celtyckich dotyczących średniowiecza pozostawiono pisownię oryginalną, powszechnie stosowaną także w polskiej literaturze (np. Ulaidh, Uí Néill, Mael Seachnaill).

Autor często odwołuje się do tekstów źródłowych pochodzących z czasów starożytnych lub wczesnośredniowiecznych. Cytaty z tych dzieł, które zostały opublikowane w języku polskim, przytoczono w przekładzie z oryginału greckiego lub łacińskiego, podając – w przypisie – pochodzenie cytatu i nazwisko tłumacza. Pozostałe cytaty (nieopatrzone przypisem) przełożono z oryginału angielskiego tej książki. Szczegółowy wykaz wszystkich wykorzystanych przez Autora tekstów źródłowych został zamieszczony na końcu książki, w części Źródła i opracowania.

Na mapach, analogicznie jak w oryginalnym wydaniu książki, nazwy plemion celtyckich i mieszanych (np. celtyberyjskich) pozostawiono w wersji przekazanej w pismach autorów starożytnych (po łacinie). Pozostałe nazwy przetłumaczono na język polski.

Rozdział 1

Pochodzenie i  kultura Celtów

Jedynych wskazówek na temat ludów zamieszkujących Europę kilka tysięcy lat temu i trybu ich życia dostarczają nam źródła archeologiczne. U schyłku epoki kamiennej – pod koniec III tysiąclecia p.n.e. – rozległe obszary kontynentu europejskiego były zasiedlone przez rozmaite grupy ludności, niewątpliwie reprezentujące całą gamę języków i kultur. Istotny wpływ na rozmieszczenie tych społeczności i kurczenie się zasięgu ich zamieszkiwania wywierały kolejne, napływające ze wschodu fale ludów, wśród których za najważniejsze należy niewątpliwie uznać grupy mówiące dialektami określonymi później przez naukowców mianem „indoeuropejskich” – to znaczy dialektami prajęzyka, który ukształtował się gdzieś w południowej części pogranicza Europy i Azji, skąd potem rozprzestrzeniał się na wschód i południowy wschód w głąb Azji oraz na zachód w głąb Europy.

Na najwyższym poziomie rozwoju wśród owych ludów znajdowali się twórcy imperium hetyckiego w Azji Mniejszej oraz cywilizacji minojsko-mykeńskiej regionu Morza Egejskiego, z której wyrosła kultura grecka. Z tych dwóch ośrodków rozprzestrzeniło się stopniowo na całą Europę użycie brązu, a kiedy pod koniec II tysiąclecia p.n.e. potęga obu wymienionych kultur podupadała, to – jak ukazują źródła archeologiczne – doszło do wzrostu zamożności i znaczenia nowych, różnorodnych grup napływających w inne rejony kontynentu. Nowo przybyli także posługiwali się dialektami języka indoeuropejskiego, które z czasem rozwinęły się w osobne języki, takie jak: dacki i tracki na zachód od Morza Czarnego, słowiański i bałtycki na północnym wschodzie, germański w pobliżu Morza Północnego, a italski i iliryjski nad Morzem Śródziemnym i Adriatykiem. Wszystkie te grupy osiedlały się wśród społeczności tubylczych i – chociaż mniej od nich liczne – stopniowo podporządkowywały je i poddawały swoim wpływom.

Początki

Jedną z owych wcześniejszych społeczności był – według terminologii archeologicznej – lud kultury kurhanów, zamieszkujący obszary położone bezpośrednio na północ od Alp, który swą nazwę zawdzięcza imponującym kopcom wznoszonym nad pochówkami przywódców. Bardziej na północ rozległe tereny zajmował lud kultury pól popielnicowych, który poddawał zwłoki zmarłych ciałopaleniu; z kolei spopielone szczątki umieszczano w urnach (popielnicach) i dokonywano pochówków na płaskich cmentarzyskach. Zasięg występowania tej kultury wykazywał korelację ze zjawiskiem przemieszczania się grup ludności ze wschodu w centralne rejony kontynentu europejskiego, a stąd – na południe i wschód. Wydaje się, że migracje były w rzeczywistości tożsame z rozprzestrzenianiem się dialektów indoeuropejskich, toteż mamy mocne przesłanki, by stwierdzić, że tymi właśnie dialektami posługiwały się najbardziej wpływowe grupy spośród ludów pól popielnicowych.

Około roku 1000 p.n.e. kultury kurhanów i pól popielnicowych zetknęły się na obszarze naddunajskim, doprowadzając do powstania silnych grup lokalnych społeczności w całym regionie. Szczególnie potężny amalgamat tego rodzaju – mówiący dialektem indoeuropejskim, który możemy określić jako protoceltycki – zajął wkrótce czołowe miejsce w zachodniej części owego obszaru. Tworząca go społeczność zdobyła niewątpliwie tę pozycję dzięki przewadze militarnej, a jest mało prawdopodobne, by początkowo przeważała liczebnie wśród ludności centralnej Europy. Liczba broni, zwłaszcza mieczy, jakie znajdowały się w wyposażeniu grobowym zmarłych, świadczy, że pierwotni Celtowie byli ludem wojowniczym. Ta cecha prawdopodobnie wyjaśnia też pochodzenie ich nazwy. Badania językoznawstwa porównawczego wskazują, że określenie „Celt” wywodzi się z indoeuropejskiego rdzenia *kel (co znaczy ‘uderzać’). Autor grecki Pauzaniasz – w rzeczywistości cytując Hieronima z Kardii (żyjącego w IV w. p.n.e.) – pisze: „Oni sami z dawien dawna nazywali siebie Celtami i tak przez innych byli nazywani”1.

Możemy więc powiedzieć, że termin „Celtowie” w swym podstawowym rozumieniu oznaczał: „wojownicy”, i prawdopodobnie był używany przez samych Celtów dla wychwalania ich sukcesów, czyli podbojów i rozszerzania panowania nad innymi ludami. Sukcesy te były w dużej mierze wynikiem powszechnego posługiwania się końmi, dzięki którym Celtowie uzyskali wyraźną przewagę nad konkurentami zarówno w handlu, jak i w walce. W VIII i VII w. p.n.e. ekspansja grup celtyckich ogarnęła terytoria znacznie większe niż obszar ich pierwotnej ojczyzny. Jedne grupy zajmowały coraz dalsze ziemie dzisiejszych południowych Niemiec i zachodniej Austrii; inne zaś przenikały na obecne pogranicze szwajcarsko-francuskie. Kiedy tylko osiedliły się na jakimś obszarze, bezzwłocznie przystępowały do zdobycia tam mocnej i trwałej pozycji. O tym, jakie znaczenie Celtowie przykładali do spraw militarnych, świadczy na przykład duża liczba wznoszonych i posiadanych przez nich grodów. Służyły one raczej sprawowaniu władzy nad miejscowymi poddanymi niż zabezpieczeniu się przed atakami obcych grup wędrujących w poszukiwaniu łupu.

Wiedzę o niektórych zachowaniach wczesnych Celtów możemy uzyskać na podstawie ich pochówków. Występowanie w nich brązowych mieczy – obok wykonanych również z brązu urn – oznacza, że mamy do czynienia z pochówkami naczelników i świadczy o ich ambicjach jako wojowników; natomiast szczątki czterokołowych wozów oraz wspaniałe wyroby garncarskie dowodzą istnienia wierzeń w podróż do świata zmarłych. Takie wyposażeniae jest doskonale reprezentowane w grobowcu w Hart an der Alz w Górnej Bawarii, datowanym na X w. p.n.e. Wkrótce powszechne stały się pochówki szkieletowe przykryte wielkimi kurhanami, w których grzebano najpotężniejszych możnych; z kolei w VIII w. p.n.e. zaczęła pojawiać się broń z żelaza.

Najsłynniejsze pochówki celtyckie zostały odkryte w położonej nad jeziorem miejscowości Hallstatt, na południowy zachód od dzisiejszego Salzburga w Austrii. W efekcie rozwinięcia na wielką skalę górnictwa soli Hallstatt stał się najważniejszym centrum handlowym na północ od Alp. W rezultacie osiągniętej zamożności doszło do uzyskania przezeń siły politycznej i wpływów kulturowych. Ich przejawem był fakt, że w VII i VI w. p.n.e. pochówki typu halsztackiego stały się typowe na obszarze południowych Niemiec i zachodnich Czech. Ciało (nie poddane spaleniu) składano na wozie, często wewnątrz specjalnie skonstruowanej drewnianej komory grobowej. Zmarłego przywódcę wyposażano w żelazne miecze i włócznie, a także w  naczynia, noże oraz pieczeń wołową i wieprzową, co świadczy, iż wierzono, że na tamtym świecie zmarły będzie kontynuował ucztę, podobną do ziemskiej. Istnieją rzeczywiście przesłanki wskazujące, że stypa przy kurhanie stanowiła część ceremonii pogrzebowej naczelnika.

O rosnącej centralizacji władzy w rękach silnych grup krewniaczych świadczą ówczesne zbiorowe pochówki w kurhanach. Zawierały one wyszukane wyposażenie grobowe, w tym ozdoby kobiece. Odzwierciedlając zhierarchizowaną strukturę społeczeństwa, kurhany wielkich przywódców wczesnoceltyckich2 były często otoczone grobami wojowników – każdego z nich chowano wraz z jego długim mieczem. Gdy mówimy o początkach kultury celtyckiej, możemy polegać wyłącznie na źródłach archeologicznych. Jednak jest dla nas oczywiste, iż władza owych wodzów rozciągała się wzdłuż doliny górnego Dunaju od zakola Renu poprzez Szwabię, Bawarię, północną Austrię aż do Czech. Początkowo dominującą pozycję zajmowali wschodni Celtowie, a liczne wielkie grody świadczyły o ich sile w całym regionie. Były to m.in.: Heuneburg (na południe od dzisiejszego Hundersingen w Szwabii), Hohenasperg (na południe od dzisiejszego Stuttgartu) i kilka innych o porównywalnym znaczeniu w Szwajcarii.

Środek ciężkości świata celtyckiego przesuwał się stopniowo ze wschodu na zachód, a moment kulminacyjny tego procesu nastąpił mniej więcej sto lat później – Herodot mógł wówczas wspomnieć o regionie, w którym znajdują się źródła Dunaju, jako o „kraju Celtów”. To przesunięcie stanowiło w dużej mierze następstwo faktu, że oto w jednej części Europy obszar otwarty na ambitne działania kurczył się, a w drugiej – rozszerzał. W wyniku wzrostu potęgi Scytów duże grupy Daków i Traków zostały wyparte na równiny węgierskie; z kolei ponowne umacnianie się pozycji Greków i Macedończyków zmusiło Ilirów do przeciwstawienia się za wszelką cenę naporowi Celtów. Toteż w praktyce nadzieje na ekspansję na wschód stały się dla Celtów znacznie mniej realne aniżeli perspektywy ekspansji w kierunku Zachodniej Europy, gdzie ziemie były bronione znacznie słabiej. Zamieszkiwały je różne grupy indoeuropejskie, które osiedliły się tu nieco wcześniej, a także ludy przedindoeuropejskie osiadłe tam od bardzo dawna.

Drugim ważnym czynnikiem był rozwój szlaków handlowych na zachodzie. Przedmioty znajdowane w miejscach pochówków dostarczają nam dowodów na wzrost importu prestiżowych dóbr pochodzących z obszaru kultur śródziemnomorskich. Bardzo pożądana przez Celtów była broń z brązu, a także greckie hełmy i nagolenniki. W większości importowano je za pośrednictwem kolonii greckiej w Massalii (dziś Marsylia), założonej około 630 r. p.n.e., czyli jeszcze przed przybyciem Celtów na sąsiednie obszary. Od Massalijczyków nabywano też wyszukaną ceramikę, jak również wysokiej jakości dzbany z dzióbkami i inne wyroby z brązu pochodzące od Etrusków z Italii. Oprócz wymienionych przedmiotów, najważniejszym towarem importowanym było wino, pite podczas uczt przez arystokrację. Kwitła wymiana handlowa przez przełęcze alpejskie; ze swej strony Celtowie oferowali bydło, niewolników i niewątpliwie także złoto – łatwo dostępne (dla najpotężniejszych rodów), uzyskiwane z aluwialnych złóż nad brzegami Renu, Dunaju i Otavy3.

Ekspansja na szerszą skalę

Głód ziemi i rywalizacja doprowadziły do przemieszczeń potężnych grup Celtów na ich zachodniej flance. Jednym z najważniejszych zjawisk tego typu stała się migracja w kierunku północno-zachodnim – wzdłuż Renu – grupy ludności lub konglomeratu grup, które mniej więcej na początku VII w. p.n.e. zajęły oba brzegi tej rzeki w rejonie ujścia Mozeli. Nowi przybysze byli dość silni, aby zdominować ludność tubylczą – część wypierając, część asymilując.

Migracja ta była równoznaczna z rozszerzaniem zasięgu starej kultury halsztackiej, a uczestniczący w wędrówce Celtowie poddali swej kontroli pokaźny obszar rozciągający się od Renu prawie do Sekwany. Kierowała nimi pewna liczba dominujących rodów, które – o czym świadczą ich rozbudowane domostwa i miejsca pochówku – dużo zainwestowały w swój prestiż i status zdobywców. W pewnych okolicznościach otaczały one szczególnym splendorem niektóre najważniejsze osoby ze swej warstwy, zarówno kobiety, jak i mężczyzn, co widać na przykładzie zwłaszcza interesującego pochówku, datowanego na sam koniec VI w. p.n.e., znajdującego się na zachodnim skraju terytorium zajętego przez tę grupę Celtów, w Vix koło Châtillon-sur-Seine w Burgundii. Był to pochówek kobiety mającej około 35 lat, być może kapłanki, wewnątrz dużego kurhanu. Ciało zmarłej złożono na wozie pogrzebowym; na głowie miała złoty diadem. Zmarłą wyposażono też w brązowe naczynia pochodzenia greckiego z rytymi zdobieniami, jak również w bransolety i brosze.

Bardziej na południe, poczynając od VII w. p.n.e., inne ekspansywne grupy celtyckie napierały w kierunku południowo-zachodnim, przez Rodan, i weszły w kontakt z osiadłymi tam Ligurami – grupą etniczną należącą do italskiej gałęzi ludów indoeuropejskich. Znaleziska archeologiczne związane z Ligurami przypominają pod wieloma względami przedmioty należące do dawnej kultury pól popielnicowych. Nowo przybyli, zagarniając ziemie Ligurów i niewątpliwie asymilując dużą część tego ludu, rozprzestrzenili się na rozległym obszarze dzisiejszej wschodniej i środkowej Francji. Szczególnie silna grupa – przodkowie Kubiów (Cubi) – zajęła ziemie między Rodanem a Loarą, w dzisiejszej francuskiej krainie Berry. Inne grupy przekroczyły Rodan bardziej na południe i spychały plemiona liguryjskie ku Morzu Śródziemnemu. Główną rolę wśród przybywających na tamte ziemie odgrywali przodkowie Arwernów (Arverni ‘zwierzchnicy’), którzy zdominowali mniejsze grupy przybyszów w całym regionie rozciągającym się na zachód aż do rzeki Garonny.

Na wczesnym etapie – być może mniej więcej w tym samym czasie – część Ligurów przekroczyła Pireneje i zmieszała się z tubylczą ludnością północno-zachodniej Hiszpanii. Celtowie zaś, posuwając się przez terytoria liguryjskie, dotarli aż do Riwiery, gdzie przemieszali się z Ligurami. W wyniku tego procesu ukształtowały się plemiona znane później pod nazwami celtyckimi, takie jak Kawarowie (Cavari ‘olbrzymi’) i Salluwiowie (Salluvii ‘mieszkańcy wybrzeży’). Być może niektórzy Celtowie przekroczyli w tym czasie Pireneje, ale jeśli tak się stało, to zapewne znaleźli się tam w liguryjskiej strefie wpływów.

Tymczasem ważne przemiany zachodziły wśród Celtów mieszkających w rejonie źródeł Dunaju. Dostępne od IX w. p.n.e. lub nawet wcześniej żelazo oraz zastosowanie go na coraz większą skalę do wytwarzania broni zapewniły jego posiadaczom wyraźną przewagę. Uważa się, że plemiona germańskie na północy zapożyczyły słowo oznaczające „żelazo” z celtyckiego *isarnon (‘twardy metal’). Między Alpami a Dunajem powstały duże ośrodki hutnictwa żelaza, wytwarzające – oprócz broni – różnorodne narzędzia, które z kolei znacznie zwiększyły techniczne możliwości wytwórców. Zwiększyło się również zastosowanie złota i srebra do wyrobu ozdób. Dzięki przyswajaniu przez Celtów wiedzy od innych ludów oraz pojawieniu się rodzimych, celtyckich mistrzów i warsztatów kowalskich, mogła – począwszy od VI w. p.n.e. –pojawić się cała gama nowych wzorów przedmiotów tak użytkowych, jak dekoracyjnych. Był to tak zwany okres lateński, który nazwę zawdzięcza odkryciu wielkiego zespołu takich wyrobów w miejscowości La Tène położonej nad jeziorem Neuchâtel w zachodniej Szwajcarii.

Wzrost zamożności i efektywności stały się cechami charakteryzującymi społeczeństwo kultury lateńskiej. Jego osiągnięcia cywilizacyjne przyczyniały się nie tylko do podnoszenia prestiżu tej społeczności, ale także miały wpływ na możliwości w zakresie polityki i walki. Na przykład, o ile zwykłe wozy czterokołowe znajdowały się od dawna w powszechnym użyciu, to teraz specjalne wozy o zastosowaniu ceremonialnym były bogato dekorowane z wykorzystaniem (na coraz większą skalę) elementów z brązu i żelaza. Z kolei, aby ułatwić podróż i transport, do kół wozów mocowano żelazne obręcze i ostatecznie doszło do wykształcenia szybkich, dwukołowych rydwanów używanych w walce. Taki rodzaj rydwanów, zapewne wzorowany na pojazdach używanych przez Etrusków z północno-zachodniej Italii, stopniowo zastąpił w pochówkach naczelników wozy starszego typu i dowodzi znaczenia, jakie nowe pojazdy miały dla nowej przywódczej elity.

Naczelnicy ludności lateńskiej byli związani z regionem położonym wokół źródeł Renu i Dunaju sięgającym aż do Alp. W sposób szczególny wzbogacili się, sprawując kontrolę nad szlakami wodnymi i dzięki temu – nad handlem. Z tego regionu ich władza rozszerzała się w sposób bezpośredni w wyniku ulepszeń w technice walki, a także pośredni – w następstwie ich autorytetu i wpływów kulturowych. Z dominującą pozycją kultury lateńskiej wiąże się przypuszczalnie pochodzenie pewnej ważnej innowacji, do jakiej doszło w mówionym języku celtyckim – było nią zastąpienie w wymowie bezdźwięcznego, labiowelarnego ku przez dwuwargową spółgłoskę zwarto-wybuchową p. W wyniku procesu rozszerzania się wpływów wyżej rozwiniętych Celtów lateńskich, taka wymowa mogła być traktowana jako modna i przyjmowana na coraz większych obszarach. Starsza wymowa, jak zobaczymy, zachowała się w formie welarnej spółgłoski zwarto-wybuchowej k wśród tych grup Celtów, które nie dostały się pod bezpośredni wpływ ekspandującej kultury lateńskiej.

Władza i rywalizacja

Układ sił między poszczególnymi królami i wodzami ulegał niewątpliwie – w warunkach ciągłej rywalizacji między nimi – rozmaitym wahaniom; „księstwa” halsztackie stały się jednak zbyt ociężałe, a ich arystokratycznym rodom, które już zasmakowały w zbytku, brakowało umiejętności, by przeciwstawić się poważnej presji z zewnątrz. Jak wskazują dane archeologiczne, na początku V w. p.n.e. na zachód od Renu doszło do zerwania ciągłości kulturowej, co świadczy o tym, że w tym regionie zastąpienie „księstw” halsztackich przez przybyszów lateńskich dokonało się w znacznej mierze drogą podboju militarnego. Tego typu zdarzenia wystąpiły nie tylko na obszarze nadreńskim, ale także na pewnym odcinku w kierunku wschodnim wzdłuż Dunaju, gdyż to właśnie grupy ludności lateńskiej lub grupy, w których ludność ta stanowiła element dominujący, podejmowały wielkie migracje trwające od VI w. p.n.e. I tak wielka twierdza w Heuneburgu górująca nad Dunajem była w drugiej połowie V w. p.n.e. wielokrotnie niszczona przez pożary.

Późniejsi autorzy łacińscy przekazali nam opis zdarzenia, którego pierwowzór musiał należeć do tradycji przechowywanej przez samych Celtów. Według Liwiusza dwaj przedsiębiorczy książęta, bracia Belowezus i Segowezus, nieposiadający własnych królestw, zostali wysłani „do innych siedzib, które bogowie wskażą przez wróżby”. Można na tej podstawie przypuszczać, że Celtowie traktowali podejmowanie na wielką skalę migracji jako akt rytualny. Znaczenie imienia Belowezus to ‘znający się na zabijaniu’ (‘umiejący zabijać’), a Segowezus – ‘znający się na zwyciężaniu’ (‘umiejący zwyciężać’). Być może obaj w rzeczywistości nie byli postaciami historycznymi, to jednak takie prestiżowe tytuły świadczyły o trwaniu mitycznej pamięci o wielkich przywódcach.

„Los – jak czytamy u Liwiusza – wyznaczył Segowezusowi Las Hercyński, Belowezusowi zaś dali bogowie o wiele lepszą drogę – do Italii”. Innymi słowy, bogowie woleli, aby Segowezus wyruszył ze swoimi zwolennikami w kierunku środkowej Europy, a bardziej obiecującą perspektywę doliny Padu przeznaczono Belowezusowi. Z takiego legendarnego przekazu nie sposób uzyskać wielu ważnych szczegółów. Prawdziwie jednak brzmi stwierdzenie, że wysyłając obu „młodzieńców rzutkich”, zezwolono im, iż: „mogą wziąć tyle ludzi, ile zechcą”, a to w tym celu, „żeby jakiś lud nie stawił im jako przybyszom oporu”4. Gwałtowny przyrost ludności mógł przyspieszyć decyzję ambitnych młodych ludzi, by wyruszyć z rodzinnych okolic i znaleźć dla siebie nowe przeznaczenie. W rzeczywistości migracje – zmitologizowane w osobach Belowezusa i Segowezusa – musiały zacząć się w VI w. p.n.e. i trwały dobrze ponad sto lat.

W tych długotrwałych migracjach uczestniczyły potężne grupy ludności rozprzestrzeniające się promieniście we wszystkich kierunkach z ojczyzny położonej na północ od Alp. Tradycja mówiąca o Belowezusie, który udaje się do Italii, stanowiła zapewne echo przekazu o tym, jak to pewne grupy zaryzykowały wędrówkę na południe, przekroczyły Alpy przez Przełęcz Świętego Gotharda i Przełęcz Świętego Bernarda, po czym zdominowały kulturę Golasecca nad rzeką Addą5. Pojawiające się wówczas inskrypcje z tego obszaru zostały napisane dialektem języka celtyckiego, określanym jako lepontyjski. Niewiele one mówią na temat kultury lepontyjskiej, ale pokazują przechodzenie dawnego labiowelarnego ku w p, świadcząc w ten sposób, że na północ od Alp przekształcenia językowe następowały już powszechnie. Na początku V w. p.n.e. Etruskowie podporządkowali sobie mieszaną ludność celtycką i kultury Golasecca, ale jeszcze przez wiele stuleci rozbrzmiewał na tym obszarze dialekt lepontyjski.

Najważniejszymi spośród wszystkich migracji, które zostały podjęte przez ludność lateńską, były te skierowane na północ – wzdłuż wschodniego brzegu Renu, tym samym szlakiem, jaki wiek wcześniej obrali ich halsztaccy poprzednicy. Teraz nowi i nowocześni przybysze z doliny naddunajskiej skręcili na zachód i przekroczyli Ren w połowie jego biegu, obeszli Wogezy od północy i wkrótce opanowali rozległe połacie kraju. Zapewne po drodze zabrali ze sobą dużą część ludności znad środkowego Renu, w wyniku czego doszło do przemieszczenia stamtąd części wcześniejszej społeczności celtyckiej oraz do powstania rozległych ośrodków osadniczych nad Mozelą i Marną. Kontrolując szlaki wodne łączące północno-zachodnie obrzeża Europy z bogatym południem, lateńscy przybysze czerpali duże zyski z handlu, dzięki czemu wzrosło ich znaczenie i wpływy w całym celtyckim świecie.

W ten sposób wcześniejsi osadnicy celtyccy – w których języku bez wątpienia nadal istniała labiowelarna głoska ku – zostali z tego obszaru w większości wyparci. Część z nich zepchnięto na zachód – a mianowicie przede wszystkim Senonów (Senones), których nazwa może oznaczać albo ‘dawnych mieszkańców’, albo ‘czcicieli Senosa’, czyli ‘starego’, to jest boga-przodka. Większość Senonów stworzyła swój nowy rejon osadniczy nad brzegiem rzeki Yonne, gdzie ich ośrodkiem zostało Agendincum (dziś Sens); wielu Senonów podzieliło się jednak na mniejsze grupy i rozsypało po różnych częściach Galii. Pokrewna grupa, *Quariti (później znani jako Paryzjowie, Parisii), których nazwa oznaczała ‘skuteczni’ albo czciciele ‘skutecznego’ bóstwa, została wypchnięta na północ wzdłuż Sekwany, nad którą ostatecznie założyła swój ośrodek, Lutecję (dziś Paryż).

Inni zostali wyparci na południowy wschód – jak Sekwanowie (Sequani, których miano pochodziło od nazwy rzeki Sekwany), a także pokrewni im Helwetowie (Helvetii ‘posiadacze niemałych ziem’), którzy przez kilka pokoleń pozostali na ziemiach dzisiejszej Alzacji, zanim ponownie przekroczyli Ren już długo po wygaśnięciu wielkich migracji Celtów. Wszystkie te plemiona zostały oczywiście z czasem zasymilowane przez społeczności reprezentujące wyższą kulturę lateńską, ale w zwyczajach pogrzebowych Sekwanów i Helwetów zachowały się pewne cechy charakterystyczne dla starszego typu halsztackiego, jak np. pochówki w pojedynczych kurhanach, a nie na nowszych cmentarzyskach. Z kolei ci spośród starszej warstwy Celtów, którzy znaleźli się na północy, musieli szukać nowych terytoriów, toteż zaczęli rozprzestrzeniać się na zachód i w stronę kanału La Manche. Pochodzić od nich będą prawdopodobnie między innymi Aulerkowie (Aulerci ‘wygnańcy’), których nazwa mogła odzwierciedlać fakt usunięcia ich z pierwotnych siedzib. Echo rozproszenia stanowiły też nazwy odłamów Aulerków, czyli: Cenomanowie (Cenomani ‘przesunięci daleko’), Sagiowie (Sagii ‘szukający’) i Diablintowie (Diablintes ‘niezmordowani’).

Migracja zaś, którą w legendzie przypisano Segowezusowi, musiała w rzeczywistości wydarzyć się kilka pokoleń później niż pozostałe. W VI w. p.n.e. siła Celtów na wschodzie słabła, toteż pod pojęciem migracji Segowezusa mogła przetrwać pamięć o różnych wydarzeniach, takich jak np. napór Celtów znad górnego Dunaju w celu kolonizowania tamtejszych obszarów dla własnych potrzeb. Ruchom tym przewodziły grupy znane później jako Bojowie (Bogii lub Boii ‘atakujący’), które przedarły się na tereny kontrolowane przez starsze, halsztackie „księstwa” w Czechach i ustanowiły swoją supremację zarówno nad grupami typu halsztackiego, jak i nieceltyckimi. Inne plemiona, wspierane przez Bojów, zagarnęły duże obszary na północny wschód od Alp należące do Retów – ludu pokrewnego Wenetom (należącym do północnych Italików). Skutkiem rozprzestrzeniania się osadnictwa Celtów lateńskich, obejmującego coraz szerszy region i zbliżającego się do nizin węgierskich, stanie się ich zetknięcie się z kolejnymi tubylczymi ludami zamieszkującymi obszary na wschód od Alp, z plemionami iliryjskimi, takimi jak Dardanowie i Panonowie, a wreszcie – gdy Celtowie zbliżą się do Karpat – z Dakami.

Królewskość Ambikatusa

W odniesieniu do Celtów, zwłaszcza tych na wschodzie, autorzy klasyczni używali niekiedy nazwy „Galatowie” (Galatae). Był to rodzimy termin celtycki oznaczający wojowników, którego rdzeń stanowiło słowo gal- (‘umiejętność’ lub ‘waleczność’). Rzymianie woleli posługiwać się inną wersją tej nazwy: „Galowie” (Galli) – i taka potoczna forma była stosowana coraz szerzej.

Określenia „Galowie” używano powszechnie wobec plemion celtyckich zamieszkujących tereny dzisiejszej Francji i ziem sąsiednich, toteż ten ogromny obszar stał się znany w języku łacińskim jako Gallia6. Początkowo najpotężniejszymi pośród Galów byli osadnicy lateńscy nad Mozelą i nad Marną, przy czym środek ciężkości stopniowo przesuwał się ku grupie zamieszkującej nad Marną. Kultura osadników nadmozelskich, która rozkwitła w rejonie ujścia tej rzeki do Renu, w końcu V w. p.n.e. znajdowała się już w stanie regresu. A niedługo potem większość ich terytorium została zajęta przez Belgów (Belgae) – inny lud celtycki, również owładnięty przez ambicje oraz ducha przygody i prowadzący ekspansję na północ.

Belgowie pochodzili, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, z centralnej części dzisiejszych Niemiec, z okolic rzek Tauber i Men. Wydaje się, że zalążkiem tego ludu były religijne związki wojowników, jakie powstały w próżni wytworzonej przez osłabnięcie starych „księstw” halsztackich. Nazwa „Belgowie” oznaczała: ‘wściekli’ albo ‘szaleni’ i wszystko wskazuje na to, że pierwszym członkom tej grupy mniej zależało na stabilizacji, a bardziej na przygodzie. Niektórzy spośród stojących na czele wojowników mogli być potomkami miejscowych peryferyjnych naczelników halsztackich – młodymi ludźmi bez dziedzictwa zapewniającego im utrzymanie, ale przekonanymi o swych bojowych umiejętnościach. Kultura Belgów – grupy dopiero rozwijającej się – była prymitywniejsza od kultury ich celtyckich kuzynów; na przykład Belgowie nie grzebali ciał swych zmarłych we wspaniałych grobowcach przykrytych kurhanami, ale praktykowali ciałopalenie i składanie popiołów w urnach. Stopniowo jednak przyswajali sobie dialekt i obyczaje bardziej wpływowych sąsiadów. Jest bardzo prawdopodobne, że Belgowie byli stowarzyszeni, a może nawet spokrewnieni, z wielkim plemieniem Wolków (Volcae), zamieszkującym Bawarię i sąsiednie ziemie południowych Niemiec.

Celtowie nadmozelscy utracili swe ziemie na rzecz Belgów, ale część ich potomków zachowała tożsamość i odrębność plemienną. Najważniejszą wśród nich pozycję zajmowali Mediomatrykowie (Mediomatrici), których nazwa ‘między matkami’ odnosiła się do tamtejszych rzek i ich bogiń. Stolicą plemienia było Divodurum (‘boska twierdza’, dziś Metz), a drugim ważnym miastem – Verodunum (dziś Verdun) nad Mozą. Kilka innych grup potomków Celtów nadmozelskich przetrwało na ziemiach położonych dalej w głąb terytorium opanowanego przez Belgów, po obu stronach rzeki Sambry i w lasach Ardenów; pochodzili od nich chyba Trewerowie (Treveri), Ceutronowie (Ceutrones) i Eburonowie (Eburones).

Bardziej stabilne okazały się struktury społeczne Celtów nad Marną. Tamtejsi osadnicy, być może wzmocnieni przez niektórych Celtów nadmozelskich ocalałych po załamaniu się ich kultury, stopniowo uzyskali dominującą pozycję w całym regionie, na co jednoznacznie wskazuje ich potężne oppidum Latisco, położone na górze Lassois u źródeł Sekwany. Wiele spośród plemion z tamtego regionu musiało pochodzić od lateńskich przybyszów, a tak naprawdę – od ich rodów przywódczych. Nazwy tych plemion znamy dopiero z czasów o kilkaset lat późniejszych. Byli to przede wszystkim Lingonowie i Eduowie. Lingonowie (Lingones ‘skoczkowie’ lub ‘energiczni’) pozostali nad Marną, a ich ośrodek stał się zalążkiem dzisiejszego Langres. Eduowie wywodzili swą nazwę od imienia Aedosa – ‘płomiennego’ (określenie przodka lub bóstwa solarnego). Byli na tym obszarze grupą najpotężniejszą i rozszerzali swą supremację w kierunku południowo-zachodnim. Ich głównym ośrodkiem było wielkie, położone na wzgórzu oppidum Bibrakte (Bibracte ‘miejsce bobrów’, obecnie identyfikowane z górą Beuvray na zachód od Autun).

Dominacja wodzów znad Marny nie trwała jednak dłużej niż parę pokoleń. Inni Celtowie, którzy niegdyś osiedlili się za Loarą, również przyswajali kulturę lateńską, a ich siła oraz wpływy rosły. Należy tu przede wszystkim wymienić Kubiów, którzy utworzyli potężny ośrodek Awarykum (Avaricum, dziś Bourges). Tradycja przypisała awans tej grupy talentom przywódczym ich wielkiego króla Ambikatusa. Jego autorytet był tak duży, że w tradycyjnym legendarnym przekazie stał się on archetypem władcy odnoszącego sukcesy, bogatego i odważnego, którego panowaniu błogosławiły niezwykle obfite zbiory. W tym stwierdzeniu odbija się echem dawna wiara Celtów, że dobrobyt towarzyszy władzy tego króla, który ucieleśnia rytualną właściwość „prawdy”.

Operując bardziej realistycznymi terminami: imię Ambikatus oznaczało tego, „który zmienia losy bitew”, i wskazywało, jak skutecznie bronił on spraw i interesów swego plemienia. Kubiowie (‘zwycięzcy’) rozszerzali swe terytorium plemienne, aż objęli całą środkową Galię między rzekami Loarą i Vienne. Szczególne dobro tego obszaru stanowiły m.in. wyjątkowo bogate złoża rudy żelaza. Ich intensywna ekslopatacja przez Kubiów w znacznym stopniu przyczyniła się do szybkiego wzrostu znaczenia plemienia. Ambikatus prawdopodobnie jako pierwszy używał tytułu „Bituryks”, czyli ‘król świata’ – odnoszącego się do świata celtyckiego i wskazującego, że w tych czasach ciągle istniało pojęcie jednej kultury celtyckiej, mimo że różne ośrodki władzy były w rzeczywistości od siebie niezależne.

Próby ustalenia chronologii panowania Ambikatusa wskazują, że działał on w połowie V w. p.n.e. Kampanie wojenne, dzięki którym zdobył dominującą pozycję wobec sąsiednich grup etnicznych, doprowadziły też do znacznego powiększenia terytorium jego plemienia. Kariera Ambikatusa świadczy chyba o tym, że splendor i scentralizowane rządy w starym, „halsztackim” stylu mogły zostać skutecznie połączone z innowacyjną techniką lateńską i efektywnym zarządzaniem zasobami. Pojęcie owej „władzy królewskiej nad światem” oznaczało, iż Ambikatus sprawował przywództwo szerokiej konfederacji, zróżnicowanej pod względem pochodzenia, obejmującej wszystkie duże plemiona środkowej Galii: Eduów, Lingonów i Senonów na wschodzie, Aulerków na północy oraz Arwernów na południu. Jak się zdaje, najdalej bezpośrednia władza Kubiów Ambikatusa sięgała na południowy wschód, gdyż tam właśnie jeden z odłamów plemienia ustanowił swą siedzibę w Burdigali (dziś Bordeaux), gdzie plemię to było znane pod nazwą Wiwiskowie (Vivisci).

Wymienione określenie pochodziło od nazwy używanej dla owego obszaru przez Ligurów, którzy od kilku stuleci zasiedlali południową Francję i północną Hiszpanię, a teraz znaleźli się pod rosnącym naporem Celtów. Nacisk tych ostatnich dotknął też te grupy celtyckie, które już dawno osiadły na południowym wschodzie, a na których kulturę styl lateński miał jak dotąd niewielki wpływ. Różne przesłanki wskazują, że wśród tych grup doszło do istotnych przemieszczeń ludności – które objęły m.in. plemiona Turonów i Lemowików – i wydarzenia te albo rozpoczęły, albo przyspieszyły proces migracji Celtów przez Garonnę do Akwitanii. Tam ludy celtyckie zetknęły się z plemionami liguryjskimi i następnie z niektórymi tubylczymi ludami nieindoeuropejskimi, takimi jak Baskowie i Iberowie; w wyniku tych kontaktów w południowo-zachodniej Galii wykształciła się mieszana kultura, przy czym język celtycki i system społeczny Celtów na ogół dominowały na zajętych przez nich obszarach.

Wpływy celtyckie wkrótce rozszerzyły się poza Pireneje, a odłamy plemion celtyckich kontynuowały wędrówkę i gdzieś w pobliżu zachodniego wybrzeża przekroczyły góry. Przedzierając się przez Półwysep Iberyjski, przeszły przez terytoria Basków i napierały na plemiona znajdujące się dalej na zachód i południe – Kantabrów, Asturów i Luzytanów, którzy w przeważającym stopniu wywodzili się od wcześniejszych fal osadników indoeuropejskich. Głównym oparciem celtyckich przybyszów stały się zakładane przez nich silne grody na wzgórzach, które najpierw wznosili w środkowej części półwyspu, na coraz większym obszarze, a z czasem w różnych innych, rozrzuconych po półwyspie miejscach. Grody owe nazywali celtyckim słowem briga. Z jego częstego występowania w toponimii wyraźnie wynika, że na tych terenach zaczęto powszechnie używać języka celtyckiego. Prawdopodobnie to właśnie tych celtyckich przybyszów wspominał historyk Tukidydes, cytując mowę Alkibiadesa, proponującego Spartanom, podczas wojny sycylijskiej w 415 r. p.n.e., zaciągnięcie najemników iberyjskich „oraz innych tamtejszych barbarzyńców, cieszących się powszechnie sławą wielkiej dzielności”7.

Jak twierdzi Liwiusz, populacja Galii rosła tak szybko, iż stary już Ambikatus postanowił, dla rozładowania napięć wynikających z przeludnienia, polecić niektórym spośród swoich ludzi, by poszukali nowych miejsc osiedlenia w odległych krajach. Według Liwiusza migrację, do której następnie doszło, uważano za akt rytualny, a podobnie traktowano także wcześniejsze migracje podejmowane przez Celtów z ich pierwotnych siedzib na północ od Alp. Rzeczywisty powód migracji, jakim była eksplozja demograficzna, stanowił oczywiście powtórzenie wcześniejszych doświadczeń. Toteż w późniejszej tradycji doszło do scalenia dwóch różnych zdarzeń, tak iż Ambikatus został anachronicznie połączony z legendarnymi braćmi Belowezusem i Segowezusem. Teksty Liwiusza i innych autorów łacińskich zawierają pogląd, że byli oni siostrzeńcami Ambikatusa i że to właśnie on polecił im wyruszyć na poszukiwanie ziem do zdobycia.

Bez wątpienia jednak migracja, którą rekomendował Ambikatus, miała miejsce później i była odrębnym wydarzeniem. Według Liwiusza uczestniczące w niej grupy stanowiły nadwyżkę ludności z plemion galijskich ze środkowych i wschodnich ziem dzisiejszej Francji, takich jak Arwernowie, Senonowie, Eduowie i Aulerkowie. Co prawda Liwiusz chyba wydedukował to wszystko na podstawie nazw plemion celtyckich, których obecność w północnej Italii została poświadczona już później, to jednak zapewne w informacji tej tkwiło echo prawdy, gdyż wymienione plemiona stanowiły zapewne największe zagrożenie dla hegemonii Kubiów. Logiczne więc, że Ambikatus nalegał, by młodzi wojownicy opuścili swe plemiona, a jego nalegania prawdopodobnie łączyły zachętę z zawoalowaną groźbą. Galowie – w wyniku kontaktów handlowych i pośrednictwa Celtów lepontyjskich z południowej strony Alp – byli od dawna świadomi bogactw Italii, toteż zalecanym kierunkiem migracji stało się południe. Jeżeli Liwiusz ma rację, wskazując na schyłek panowania Ambikatusa jako na czas wydarzeń, to wynikałoby, że migracja na południe doliną Rodanu zaczęła się w połowie V w. p.n.e.

Celtowie na wyspach

Pierwsza pisana relacja dotycząca rzeczywistej geografii zachodniej Europy odnosi się do podróży Himilkona, który niedługo przed 530 r. p.n.e. żeglował wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w kierunku północnym. Był Kartagińczykiem, któremu kolonia grecka w Massalii zleciła rozpoznanie szlaków morskich aż do miasta Tartessos (w pobliżu Zatoki Kadyksu). Tam jego załoga usłyszała, że niektórzy żeglarze tartezyjscy – starożytnego ludu o kwitnącej kulturze z południa dzisiejszej Hiszpanii – pływali na północ, wzdłuż wybrzeża atlantyckiego, a jeden z nich pozostawił nawet sprawozdanie z takiej podróży. Relacja Himilkona została sporządzona po grecku i chociaż zaginęła, to odniesienia do niej pojawiły się w łacińskim poemacie napisanym wieleset lat później przez niejakiego Awienusa. Oczywiście nie wszystkie zapożyczenia u Awienusa pochodzą od Himilkona, ale nawet w takiej niesatysfakcjonującej formie tekst ten daje nam możliwość dokonania kilku wejrzeń w prahistorię.

Widzimy w nim zachodnią Europę, której obraz jest bardzo spłaszczony. Wynikająca z niej rozciągłość południkowa Francji jest bez wątpienia mniejsza niż w rzeczywistości; kanał La Manche uważany jest za faktyczne przedłużenie Zatoki Biskajskiej, którą z kolei traktuje się jako prawie synonim atlantyckiego wybrzeża Hiszpanii. Wyspy za morzem – w tym Brytanię (wspomina się o pochodzącej stamtąd cynie) – wymienia się w tekście pod nazwą „Oestrymnides”, a obszar Bretanii i zachodniej Francji został określony mianem „Oestrymnis”. Jako aluzję do trwającego podboju i wysiedleń ludności należy być może traktować wzmiankę o uprawianiu ziemi przez ludzi z Oestrymnis w swym kraju, ale „po wielu latach wąż przegnał uprawiających”. Natomiast wyraźne odniesienie do wysiedleń pojawia się we fragmencie dotyczącym Ligurów – ich ziemię określono jako „opuszczoną teraz przez wieśniaków i od dawna wyniszczaną przez bandy Celtów i wiele krwawych najazdów”. Być może mamy tu do czynienia ze śladami pamięci o tym, jak Celtowie w toku swej ekspansji wyparli Ligurów z zamieszkanych przez nich terytoriów w środkowej Francji.

Trudniej jest odszyfrować z tekstu ówczesną sytuację Brytanii i Irlandii. Awienus nazywa Brytanię „rozległą wyspą Albionów”, a dotycząca jej poniższa wzmianka jest uderzająco precyzyjna:

Przeciwne brzegi w pewnej odległości, stawiając czoła mroźnym podmuchom północnego wiatru, wznoszą ponad wodę potężne klify – są tam dwa bliźniacze klify, a ich żyzną glebę pokrywa murawa, rozciągając się aż do miejsca, gdzie w zamglonym zachodnim morzu Ren się skrywa […]

Wzmianka dotyczy niewątpliwie klifów Dover. W kręgu języka łacińskiego uważano, że to właśnie te lśniące klify dały starożytną nazwę wyspie – *Albiu, co miało znaczyć ‘białe miejsce’. Termin Albiu był jednak istniejącym od dawna celtyckim określeniem wyspy i znaczył po prostu ‘ziemia’ czy ‘kraj’. Analogicznie rzecz miała się z Irlandią, która według Awienusa była „gęsto zaludniona przez Hiernów”. Jej nazwa pochodziła od staroceltyckiego słowa *Éveriju o znaczeniu: ‘ziemia’ czy ‘rola’ (‘gleba’); u Greków przyjęła formę: Hivera, którą skojarzyli oni z greckim słowem hiera i nadali jej znaczenie: ‘święta wyspa’. Toteż Awienus mówił o dobrobycie Irlandii, lężącej „pośród wód, bogatej w zielone murawy”.

Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nazwy Albiu oraz Éveriju zostały nadane obu wyspom przez Celtów z kontynentu i nawet gdyby nie występowały w oryginalnym sprawozdaniu Himilkona, to można z dużą dozą pewności przyjąć, że istniały w tej wersji podróży, którą przekazał w III w. p.n.e. Eratostenes. Z kolei Pyteasz z Massalii, który dotarł do Brytanii około 325 r. p.n.e., mógł już być obeznany z tymi toponimami; mimo to określa jednak owe kraje łącznie jako wyspy „Pretyjskie” (Prettanik), które to miano pochodzi od nazwy ludności – Pritani (‘ci, którzy się malowali’) – jaka z czasem dała nazwę wyspie Brytanii. Istnienie nowej nazwy wskazuje, że istotna część wyspy znajdowała się już w tym czasie pod panowaniem ludu, który tak się nazywał, a ludem tym musieli być Celtowie. Samo określenie Pritani zostało chyba po raz pierwszy użyte w odniesieniu do mieszkańców wyspy przez Celtów kontynentalnych.

Owi Prytanowie musieli być obecni w Brytanii od VI w. p.n.e. i używać już w małej ilości narzędzi żelaznych oprócz bardziej powszechnych brązowych. Na podstawie listy plemion brytyjskich pochodzącej z czasów późniejszych o kilka stuleci, możemy przypuszczać, że wśród ówczesnych mieszkańców wyspy znajdowali się przodkowie np. Wenikonów (Venicones), Selgowów (Selgovae), Korionototów (Corionototae) i Dumnonów (Dumnonii). W następnym stuleciu przybyli kolejni – w tym prawdopodobnie przodkowie Ordowików (Ordovices) i Kornowiów (Cornovii). Wydaje się jednak, że do najważniejszej migracji do Brytanii doszło bezpośrednio w następstwie ekspansji „światowej” potęgi Kubiów, gwałtownie posuwających się przez Galię na północ. Ich napór odczuły różne plemiona Aulerków, które już wcześniej przesunęły się na ziemie północnej Francji. Jedno z nich, Eburowikowie (Eburovices ‘zdobywcy cisu’) usadowili się w pobliżu ujścia Sekwany i bez wątpienia duża liczba członków plemienia na początku IV w. p.n.e. przekroczyła kanał La Manche.

Nowi przybysze, wkraczając do Brytanii tak silną falą, musieli popchnąć część wcześniejszych grup celtyckich ku północy, a inne – przemieszczając się w tymże kierunku – ominąć. Toteż prawdopodobnie owi Eburowikowie to późniejsi Brygantowie (Brigantes ‘wysocy’). Nowa nazwa mogła pierwotnie wiązać się z faktem ostatecznego osiedlenia się plemienia w rejonie Gór Pennińskich; wkrótce jednak interpretacja samych Brygantów powiązała ich nazwę z imieniem Brygantii (‘najwyższa’), czyli z jednym z powszechnych określeń celtyckiej bogini-matki. Natomiast w nazwie: Eburacon, jaką nadali swej głównej osadzie (dziś York), brzmiała pierwotna nazwa plemienia Eburowików. Jeżeli będziemy wnioskować na podstawie nazewnictwa, to wydaje się, że ważna i pokrewna Eburowikom grupa, Cenomanowie, także przybyła zza kanału do Brytanii, gdzie stała się znana jako Cenimagnowie (Cenimagni) lub Icenowie (Iceni); przybył też jakiś oddział plemienia *Quariti (czyli Paryzjów), którzy na nowym miejscu byli znani zarówno jako Korytanowie (Coritani), jak i Paryzjowie (Parisi).

W języku ówczesnych celtyckich mieszkańców Brytanii był nadal obecny stary fonem ku, zresztą mógł on też pozostawać w użyciu w mowie poszczególnych grup przybywających na wyspę. Co do Korytanów i Paryzjów, to dysponujemy jednoznacznymi świadectwami pochodzącymi od IV w. p.n.e. z ich nowego terytorium w dzisiejszym hrabstwie Yorkshire o zwyczajach pogrzebowych przeniesionych z północnej Francji, gdzie Paryzjowie byli sąsiadami Eburowików. Aczkolwiek do tego czasu żadna z fal imigracji celtyckiej do Brytanii nie reprezentowała w pełni rozwiniętej kultury lateńskiej, to jednak przyniosły one ze sobą znacznie więcej broni i narzędzi z żelaza niż dotąd tam używano. Z kolei dane archeologiczne z Irlandii wskazują, że od V w. p.n.e. przybywały na tę wyspę luźne grupy wojowników dysponujące bronią z brązu, które przypłynęły z Brytanii, ale byli to zapewne ludzie wyparci stamtąd przez przybywających Celtów. Na zachodniej wyspie jeszcze przez mniej więcej kolejne stulecie wpływy kultury celtyckiej w pełni nie zagościły.

Reasumując, strefa zamieszkiwania Celtów rozszerzała się w tym czasie szybko i objęła rozległe trawiaste równiny środkowej Europy od wschodnich Alp aż po Atlantyk na zachodzie, w głąb Półwyspu Iberyjskiego na południu i Brytanii na północy. Trwające już jednak rozprzestrzenianie się ludów germańskich znad Morza Północnego na południe doprowadziło do ustanowienia wzajemnej linii granicznej w rejonie rzeki Men; z kolei na wschodzie podobną barierę postawiły Celtom ludy iliryjskie, dackie i trackie. Dalsza ekspansja mogła trwać na dwóch peryferyjnych obszarach celtyckiego świata – jak wynika z odpisów fragmentów (o ile są prawdziwe) pracy greckiego podróżnika i autora Hekatajosa z Miletu, który pisał na początku V w. p.n.e. Jedna z owych wzmianek dotyczy miasta Narbona (dziś Narbonne) jako „rynku i miasta Celtów”, druga – „Nyrax, miasta celtyckiego” i prawdopodobnie miała odnosić się do Norei (dziś Neumarkt w Styrii). Obie wzmianki mogły świadczyć o tym, że grupy Celtów przenikały aż do wybrzeży Morza Śródziemnego na liguryjskim południowym wschodzie Francji, a także daleko w głąb terytorium iliryjskiego na południowo-wschodnim skraju Alp.

Niesamowici obcy

Podstawową strukturą społeczną Celtów było plemię; posiadało ono określone terytorium, nad którym sprawowało kontrolę dzięki sile zbrojnej oraz – o ile to było niezbędne – negocjacjom i układom z silniejszymi sąsiadami. Ogólnie biorąc, Celtowie skłaniali się do poglądu, że wszyscy pochodzili od tego samego boskiego przodka, ale poszczególne plemiona mogły urozmaicać i wzbogacać tę wersję, tak aby podkreślać swą szczególną tożsamość. Wywód genealogii był sprawą ważną zarówno jako sposób zdefiniowania plemienia, jak i określenia statusu jego członków względem siebie. Struktury społeczne w poszczególnych plemionach niewątpliwie nieco różniły się między sobą, ale wszędzie istniał ogólny podział na trzy klasy: arystokrację, zwykły lud i niewolników. Tę ostatnią tworzyli chyba głównie jeńcy wojenni, a należały do niej osoby zarówno pochodzenia celtyckiego, jak i nieceltyckiego. Wszystkie trzy klasy, a także istniejące wewnątrz nich mniejsze warstwy społeczne były powiązane ze sobą skomplikowanym systemem klientalnym. Do pewnego stopnia możliwe było przechodzenie jednostek między warstwami i klasami.

Regiony Europy zamieszkane przez Celtów w dużej mierze były pokryte lasami, ale dobrą komunikację zapewniały rzeki i coraz lepszy system dróg. Lasy dostarczały drewna jako budulca, a także zwierzyny łownej, takiej jak jelenie i dziki. Zajęcia gospodarcze wiązały się przede wszystkim z rolnictwem; hodowano duże ilości bydła i owiec, a powszechnie uprawiano pszenicę, jęczmień i len. Ludność celtycka, nade wszystko wiejska, rozrzucona po różnorodnych terytoriach, często skupiała się w małych osadach. Ośrodki plemienne – które Rzymianie później opatrzyli mianem: oppida – były miejscami publicznych zgromadzeń i handlu; prowadziły do nich zazwyczaj szerokie trakty. W oppidach zbierali się rzemieślnicy i kupcy; sprzedawano i kupowano zwierzęta oraz towary; były one miejscem różnorodnych ceremonii społecznych i obrzędów religijnych. Lokalizacja i plany poszczególnych oppidów bardzo różniły się od siebie. Wiele z nich usytuowano na wzniesieniach, ale inne znajdowały się na równinach; jedne miały rozbudowane umocnienia, ale inne – tylko niewielkie, albo zgoła żadne. Najczęstszym typem umocnień była drewniana palisada, ale niektóre oppida miały pokaźne mury kamienne.

Brak gruntownej wiedzy o Celtach i ich społeczeństwie powodował, że dawni autorzy greccy zapisali na ich temat różne niezwykłe stwierdzenia. Celtowie byli dla nich ludem sławnym, ale zadziwiającym, o którym poprzekręcane i sensacyjne wieści można było uzyskać od kupców i żeglarzy. Wielki dramaturg Ajschylos użył wobec nich nazwy: Hiperborejczycy (Uperboreoi ‘dalecy mieszkańcy północy’), a współczesny mu Hellanik utrzymywał, że był to lud bardzo sprawiedliwy, a odżywiał się żołędziami i owocami, a nie jadł mięsa!

Jeszcze w IV w. p.n.e. Efor twierdził, że Celtowie „bardzo dbali, by unikać tycia i nie mieć wielkiego brzucha”, oraz że „młody człowiek, który w pasie przekroczył ustaloną miarę, był karany grzywną”. Ale nie wszystkie niewiarygodne historie, jakie krążyły wśród Greków, były tak pochlebne dla Celtów. W tym samym czasie słynny filozof Arystoteles, w przesadzonych uwagach na ich temat, wychwalał za odwagę, ale również twierdził, że są do szaleństwa lekkomyślni. Pisał, że zanurzają swoje nowo narodzone dzieci, ubrane tylko w cienką koszulkę, w zimnym strumieniu, aby zapewnić im zdrowie. Informacja ta wynikała być może z niezrozumienia przez niego informacji o jakiejś formie rytuału o charakterze chrztu, którego echa możemy odnaleźć w późniejszej tradycji druidycznej.

Całkiem wątpliwe jest to, co Arystoteles pisał o obyczajach seksualnych Celtów, a mianowicie, że „otwarcie aprobują związek z mężczyzną”. Zarzut ten był chyba wynikiem braku zrozumienia, że w kontaktach społecznych wśród Celtów panował mniejszy formalizm od kulturalnych manier Greków. W spektakularnej formie zarzut powtórzył kilkaset lat później Posejdonios:

Chociaż ich żony są piękne, to jednak poświęcają im bardzo mało uwagi, natomiast wykazują dziwne zamiłowanie do uścisków z mężczyznami. Mają we zwyczaju spać na gołej ziemi przykryci skórami dzikich zwierząt i tarzać się między współtowarzyszami z obu stron. Ale najdziwniejszą rzeczą ze wszystkiego jest to, że nie myśląc nawet, by zachować właściwe pozory, beztrosko oddają innym swe dziewictwo; i nie traktują tego jako dyshonor, ale raczej uważają za zniewagę, gdy ktoś odmawia przyjęcia względów ofiarowanych mu tak swobodnie.

Tak naprawdę autorzy klasyczni mogli ukazywać Celtów jako przeciwieństwo cywilizowanych Greków w każdy, dogodny dla siebie sposób. W tym samym duchu nauczyciel Arystotelesa – Platon – opisywał Celtów jako wojowniczy lud, który odmiennie niż wstrzemięźliwi Grecy, pije wino aż do „całkowitego upicia się”. Oczywiście u podłoża takich stwierdzeń leżało być może trochę prawdy. Podobnie prawda kryła się zapewne za stwierdzeniem Arystotelesa, że Celtów nie zatrważało „ani trzęsienie ziemi, ani fale” – był to chyba zwrot przysłowiowy, którego używali oni sami, przechwalając się swoją odwagą, a dał początek kolejnym opowieściom.

I tak na przykład Efor twierdził, że Celtowie – ćwicząc swą odwagę – pozwalają, aby fale przypływu zmywały do morza ich domy i są zadowoleni, odbudowując je później, oraz że „więcej ginie ich od wody niż od wojny”. Późniejsze teksty mówią o „Celtach, którzy chwycili za broń przeciw morskim falom”, a także o tym, jak walcząc z mieczem w ręku z przypływem, zginęli w toni wód, „aby nie wydawało się, że bali się śmierci, uciekając zawczasu”. U źródeł takich opisów, aczkolwiek nieścisłych, mogły istnieć jakieś rzeczywiste sytuacje, np. doniesienia o walce Celtów z zalewaniem ziemi przez morze, przypuszczalnie w Niderlandach.

Społeczeństwo bohaterskie

Pozostawiając plotki, nie możemy jednak wątpić w odwagę Celtów i w okazywaną w czasie bitew brutalność. Toteż wojownicy celtyccy byli bardzo poszukiwanymi najemnikami do armii innych ludów. Autorzy klasyczni rozpisują się obszernie na ten temat, a Posejdonios stwierdził, że cała celtycka rasa „szaleńczo uwielbiała wojnę, była bardzo dzielna i skora do walki”. Pisał dalej:

Kiedy są poruszeni, gromadzą się w grupy do walki, całkiem otwarcie i bez przygotowania, tak iż łatwo dają się powodować tym, którzy chcą ich podejść; albowiem w każdym czasie i miejscu, pod jakimkolwiek pretekstem dadzą się podburzyć, będą gotowi stawić czoło niebezpieczeństwu, nawet jeśli mają po swej stronie tylko swą siłę i odwagę. […] Ich siła polega na mocy ich ciał, jak i na ich liczbie.

Posejdonios pisał na początku I w. p.n.e., a jego dzieło zachowało się tylko we fragmentach cytowanych przez późniejszych autorów. Niewątpliwie dysponował sporą wiedzą o ówczesnych Celtach, a niektóre z jego komentarzy opierają się na poglądach od dawna obecnych wśród Greków. Sięgając widocznie do Posejdoniosa, autor z Sycylii – Diodor – jedno czy dwa pokolenia później dał taki obraz ich uzbrojenia i broni:

Do ich uzbrojenia należą tarcze wielkości człowieka, indywidualnie dekorowane. Niektóre z nich mają wystające wizerunki zwierząt z brązu, wykonane bardzo umiejętnie, które służą tak do obrony, jak i dekoracji. Na głowach [Celtowie] noszą brązowe hełmy, na których sterczą ku górze duże figury, sprawiające, że wojownik wydaje się być potężnego wzrostu. W niektórych przypadkach jedną całość z hełmem tworzą rogi; w innych są tam przedstawione dzioby ptaków lub pyski czworonogów. Także ich trąby są szczególnego, barbarzyńskiego typu – kiedy dmą w nie, wydają one ostry dźwięk, pasujący do zgiełku walki. Niektórzy noszą żelazne kolczugi, ale inni walczą nago, mając za jedyny pancerz to, w co wyposażyła ich natura. Zamiast krótkich mieczy, noszą miecze długie, zawieszone na żelaznych lub brązowych łańcuchach i zwisające u ich prawego boku. Niektórzy opasują swe tuniki pasem ze złotych lub srebrnych płytek. Włócznie, którymi wywijają w bitwie i które nazywają lancami, mają żelazne groty o długości łokcia lub więcej oraz szerokości prawie dwóch dłoni. Ich miecze są tak długie, jak oszczepy u innych ludów, a ich oszczepy mają czuby dłuższe niż miecze. Niektóre włócznie mają gładko wykute groty, inne zaś są spiralne z nacięciami na całej swej długości, toteż uderzenie nimi nie tylko przecina ciało, ale i rozrywa je, a wyciągnięcie włóczni jeszcze bardziej rozdziera ranę.

Co do fizycznego wyglądu Celtów, to kilku starożytnych autorów opisało ich jako osoby wysokiego wzrostu, a Diodor Sycylijski dodał, że mieli skórę „bardzo wilgotną i białą”. Bardziej romantyczny opis zawarł Wergiliusz w Eneidzie:

Złote ich włosy, jak i strój: pasiasteLśnią się ich szaty, a na mlecznobiałychSzyjach pozłotą iskrzą się kanaki8.

Zazwyczaj mieli jasne włosy, ale stosowali też sztuczne sposoby, aby uzyskać taki kolor: „Myli włosy w wapnie i zaczesywali je od czoła ku czubkowi głowy i dalej na kark”. Niektórzy golili brody, inni przystrzygali je krótko. Arystokraci golili policzki, ale zostawiali wąsy rosnące swobodnie, tak że przykrywały usta „i kiedy jedli, to wąsy wplątywały im się w jedzenie, a kiedy pili, to napój przepływał jakby przez rodzaj sita”. Na temat ich ubrania Diodor stwierdza:

Gromadzili duże ilości złota i używali go na osobiste ozdoby – nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Nosili bransolety na przegubach dłoni i na ramionach, a wokół szyi – grube obręcze z litego złota; zakładali też piękne pierścienie, a nawet złote tuniki […]. Nosili dziwny rodzaj ubrania: tuniki farbowane na różne kolory oraz spodnie, które nazywali bracae, a także pasiaste płaszcze zapinane na klamry, grube zimą a lekkie latem, wyróżniające się różnorodnym wzorem w małą kratkę.

Posejdoniosa fascynowały celtyckie obyczaje związane z jedzeniem. Twierdził, że Celtowie zaścielają ziemię skórami wilków lub psów i siadają na nich podczas posiłków, nie używając żadnych krzeseł. Na pożywienie, podawane na niskich, drewnianych stołach, składały się bochenki chleba oraz gotowane lub pieczone mięsa. „Raczą się nim czysto, ale na sposób lwi, unosząc w obu rękach całą nogę zwierzęcia i odgryzając mięso, a jeśli jakąś część trudno im oderwać, wtedy odcinają ją małym sztyletem, który zwisa w odrębnej pochwie, przymocowany do pochwy miecza”. Najmłodsze spośród ich dorosłych dzieci, tak chłopcy, jak i dziewczynki, usługiwały im przy stole. Obok znajdowały się płonące paleniska na węgiel drzewny oraz kotły i rożny z obfitymi porcjami mięsa. Ci Celtowie, którzy mieszkali w pobliżu rzek lub mórz, jadali pieczone ryby z solą, octem i kminkiem. Napoje przyrządzali z jęczmienia, miodu i kminku, a kiedy się upili, popadali „w stan otępienia lub szaleństwa”.

Posejdonios wspomina o znamiennym elemencie kultury Celtów – o uczcie bohaterów, odbywanej pod przewodnictwem króla lub naczelnika. Widzieliśmy już, w jaki sposób takie królewskie ucztowanie znalazło odzwierciedlenie w starożytnych pochówkach, teraz przeczytamy opis, jak taka uroczystość wyglądała w świecie rzeczywistym:

Kiedy duża ich liczba ucztuje wspólnie, siadają wtedy w krąg, a miejsce centralne, niby przewodnik chóru, zajmuje ten, który posiada największe wpływy – czy to dlatego, że przewyższa innych umiejętnościami wojennymi, czy szlachetnością rodu, czy bogactwem. Obok niego zasiada gospodarz, a dalej po obu stronach inni w porządku wedle rangi. Za każdym stoi jego tarczownik, natomiast włócznicy zbierają się w krąg po drugiej stronie i ucztują społem ze swoimi przywódcami. Słudzy roznoszą napoje w terakotowych lub srebrnych kielichach z dzióbkami, podobnymi do dzbanów. Z tychże materiałów wykonane są też tace, na których podają jedzenie; są też naczynia z brązu oraz plecione lub drewniane koszyki.

Potem czasami dochodziło do scen bardziej dramatycznych, o ile źródła są w tej mierze wiarygodne. Mianowicie ucztujący wojownicy, dotknięci przypadkowymi uwagami, mieli zwyczaj przechodzić do słownych dysput, a podenerwowanie mogło wzrastać, przechodząc w walkę. Uważano ją za następstwo starożytnego rytuału związanego ze sprawą pierwszeństwa:

W dawnych czasach, gdy podawano zadnie ćwierci mięsiwa, najodważniejszy z bohaterów sięgał po udziec, a jeśli wtedy ktoś inny zgłaszał żądanie do tej części, stawali wtedy obaj do pojedynku na śmierć i życie.

Celtowie mieli też zwyczaj organizować, jako rodzaj ćwiczeń wojskowych, pozorowane bitwy. Posejdonios opisuje je jako „wzajemne zadawanie ciosów i odpieranie ich”, ale czasami dochodziło do zranień, a stąd do zdenerwowania i dalej nawet do zabicia przeciwnika, zanim inni uczestnicy ćwiczeń nie odciągnęli obu rywali. W kilku przekazach mówi się o pojedynkach wśród Celtów, ale ich ideały walki znajdowały najpełniejszy wyraz w toku rzeczywistej wojny. Zginąć na wojnie uważali za powód do chwały, a przeżyć nie odniósłszy zwycięstwa – za hańbę. Za największą zaś hańbę uważali porzucenie swego przywódcy; jeśli jednak tenże poległ – wtedy opuszczali pole bitwy. Ciała tych, którzy zginęli w walce, często pozostawiali czarnowronom na pożarcie, wierząc, że tym sposobem zostaną oni zabrani przez bogów. Wierzyli bowiem, że pod postacią tego drapieżnego ptaka pojawiała się bogini wojny albo – jak raczej należałoby powiedzieć – bogini-matka w swojej wojennej postaci.

Autorzy klasyczni podkreślali, że Celtowie byli hojni i chętnie zapraszali obcych na swe uczty, a dopiero po posiłku wypytywali ich, kim są i co ich sprowadza. Juliusz Cezar, korzystając zapewne z Posejdoniosa, pisze: „Uważają, że nie godzi się skrzywdzić gościa; tych, którzy z jakiegokolwiek powodu do nich przybyli, przed wszelaką krzywdą chronią i uważają za nietykalnych, domy wszystkich stoją przed nimi otworem, a żywność jest do podziału”9. Cezar przekonuje nas też, że powszechne wśród Celtów są podziały na stronnictwa, których przywódcy mają prawo do podejmowania ostatecznych decyzji w sprawach dotyczących swych zwolenników. Przywódca stronnictwa nie mógł tolerować sytuacji, by jego klienci byli uciskani lub wyzyskiwani, w przeciwnym bowiem razie utraciłby wpływy i pozycję. Jak mówi Cezar: „Ustanowiono to – jak się zdaje – już dawno i to w tym celu, aby nikt z ludu nie był pozbawiony pomocy przeciw możnym”10.

Także inny autor, Strabon, podkreślał skłonność Celtów do współdziałania. Przypisywał im prostolinijność oraz lekko naiwny charakter i twierdził, że „z byle powodu zbierają się w dużej liczbie, zawsze gotowi współczuć złości sąsiada, który uważa, że stała mu się krzywda”. Bez wątpienia opinia ta wynikała z niezrozumienia przez Strabona tradycyjnych więzi łączących plemiona i rody. Z kolei z innego jego komentarza wynika wyraźnie, że w takich sytuacjach ich władza raczej nie była jednoznacznie określona: „Mieli zazwyczaj rządy arystokratyczne, a w dawnych czasach wybierali corocznie jednego przywódcę, a także w ten sam sposób lud ogłaszał jednego wojownika wodzem na czas wojny”. Prawdopodobnie informacja ta oznacza, że król, chociaż był władcą zwierzchnim, to w rządach wspierał go jakiś administrator albo sędzia, a do spraw wojskowych delegowano go na przywódcę czasu wojny.

Juliusz Cezar (znów chyba cytując Posejdoniosa) opisuje jeszcze inną starożytną praktykę Celtów:

Podczas pokoju nie ma żadnej powszechnej władzy, ale naczelnicy krain i okręgów wymierzają swoim sprawiedliwość i rozstrzygają sprawy sporne. Rozboju, którym się trudnią poza granicami swego kraju, nie uważają za hańbę, a owszem, rozgłaszają, że uprawia się go dla ćwiczenia młodzieży i zapobiegania bezczynności. A więc, gdy któryś z naczelników plemiennych poda się na zgromadzeniu za wodza takiej rozbójniczej wyprawy i wzywa chętnych do zgłaszania się, podnoszą się ci, którym odpowiada taka wyprawa oraz jej wódz, przyobiecują swoją pomoc, a zgromadzony tłum oddaje im pochwały; tych spośród nich, którzy udziału nie wzięli, traktuje się na równi ze zbiegami i zdrajcami i na przyszłość nie daje się im wiary we wszystkich sprawach11.

Fragment ten mówi o obyczaju, wedle którego młodzi mężczyźni uczyli się rzemiosła wojennego wyłączeni poza normalne zasady społeczne, kiedy polegając na swych umiejętnościach i sile, najeżdżali inne grupy etniczne. Istnienie takiego zwyczaju zostało poświadczone u innych ludów starożytnych, w tym u dawnych Greków oraz Germanów, a – jak wyraźnie widać z powyższego fragmentu – był to też uznany element życia społeczeństwa wczesnoceltyckiego.

Tradycja religijna

Znakomity żeglarz i odkrywca Pyteasz w końcu IV w. p.n.e. wypłynął z Massalii, skierował się wzdłuż wybrzeży Hiszpanii, potem na północ i minąwszy dzisiejszą Francję, dotarł do Brytanii, a może nawet jeszcze dalej. Uznał jednak, że bezpieczniej będzie opisać Celtów jako lud egzotyczny na podobieństwo Hiperborejczyków. Jego komentarzom na temat owych dziwnych mieszkańców północnego zachodu ufać nie sposób, ale czasami zawierają one echo prawdy – na przykład wtedy, gdy Pyteasz oznajmia, że pokazywano mu, gdzie śpi Słońce.

Starożytni Grecy, począwszy od Homera, mówili o wyspie w zaświatach, znajdującej się na zachodzie, tam gdzie Słońce kryje się za horyzontem. Znali ją pod nazwą Elysion (Elizjum) lub Erytheia i uważali, że istnieje gdzieś na zachód od Cieśniny Gibraltarskiej. Sądzili m.in., że jest to wyspa-grobowiec, na której wznoszą się słupy Herkulesa lub wieża Kronosa. Mogła znajdować się w pobliżu Kadyksu, w regionie bogatym w grobowce megalityczne, albo u zachodnich wybrzeży Francji. Mamy dowody, że podobna idea nie była obca Celtom i być może ona przyczyniła się do tego, że Grecy określili położoną na zachodzie Irlandię jako „świętą wyspę”.

Dla samych Celtów wyspa taka należała jednak do zaświatów – wierzyli, że duchy zmarłych udają się na nią wraz z zachodzącym Słońcem. W I w. n.e. Plutarch, korzystając z informacji uzyskanych od jakiegoś podróżnika, opisuje wierzenia Brytów, że pan zaświatów włada położoną na morzu wyspą. W nocy pukanie do drzwi budziło przewoźników, od których żądano, aby odwieźli łodziami na nią duchy zmarłych. Swego czasu Celtowie być może próbowali wytłumaczyć Pyteaszowi, że zaświaty leżą na słonecznej wyspie na zachodnim morzu i że wyspa ta stanowiła siedzibę ich boskiego przodka. Timajos – autor grecki z Sycylii, żyjący na przełomie IV i III w. p.n.e. – zanotował, że według celtyckiej tradycji bogowie przyszli do nich z oceanu.

Dwa wieki później rzymski badacz Timagenes informował o pewnych interesujących elementach wiedzy druidów. Zawierała ona tezę, że część populacji Galii była miejscowego pochodzenia, ale część przybyła z „odległych wysp i okolic za Renem”. To znaczy z ziem położonych daleko na zachodzie [sic!, tak Autor] i w tym miejscu Timaganes chyba pomylił tradycję historyczną z wiedzą religijną. Niewątpliwie ludność Galii – tak jak ludność ziem celtyckich w ogólności – musiała wywodzić się zarówno od wcześniejszych tubylców, jak i od celtyckich przybyszów. Z drugiej jednak strony, przekaz o przybywających Celtach został połączony z przekonaniem, że wszyscy Celtowie pochodzili od mitycznego przodka, utożsamianego ze Słońcem. I rzeczywiście w kolejnym fragmencie tekstu Timagenes chyba ujawnił religijne źródło swej wiedzy, zwracając uwagę na druidów, którzy „oddawali się badaniom zagadnień tajemnych i wzniosłych, na sprawy ziemskie patrzyli z góry i głosili nieśmiertelność duszy”12.

W następstwie takich informacji na temat wierzeń Celtów autorzy klasyczni puszczali wodze wyobraźni i opisywali dziwaczne wyspy zamieszkane przez jeszcze dziwaczniejszych ludzi w celtyckiej mgle. Na przykład Artemidor z Efezu pod koniec II w. p.n.e. wspomina o „wyspie w pobliżu Brytanii”, gdzie składane są ofiary boginiom. Stulecie później, z mniejszą powściągliwością, Strabon napisał, że na oceanie naprzeciw ujścia Loary znajduje się wysepka, zamieszkana przez kobiety oddające się bachicznym obrzędom i składające bogom rytualne ofiary:

Żadnemu mężczyźnie nie wolno przybyć na tę wyspę; a kiedy kobiety pragną mieć stosunki z drugą płcią, wtedy udają się przez morze na ląd, a potem znów wracają. Jest u nich taki obyczaj, iż raz do roku zdejmują cały dach ze świątyni, po czym ponownie tego samego dnia przed zachodem Słońca pokrywają ją dachem, a każda z kobiet przynosi jakieś materiały. Jeśli któraś upuści swój ciężar, jest rozrywana przez pozostałe na kawałki, a jej członki obnosi się wokół świątyni przy wtórze dzikich wrzasków, które ustają dopiero wtedy, gdy wściekłość kobiet się wyczerpie. Zawsze zdarza się, że któraś upuści swój ciężar i w następstwie tego jest składana jako ofiara.

Być może Strabon – albo jego informator – słyszał coś o kulcie bogiń sprawowanym przez kapłanki na północnym zachodzie celtyckiego terytorium, ale portret szalonych kobiet o psychopatycznych zachowaniach to typowy obraz „dzikusów” widzianych przez „cywilizowane” oczy.

Podobne plotki znał też Pomponiusz Mela, który jedno pokolenie później opisał wyspę o nazwie Sena, znajdującą się „naprzeciw wybrzeży Ossysmów” (czyli między Brytanią a północno-zachodnią Francją). Jak pisze, sławę przyniosła jej wyrocznia jakiegoś celtyckiego boga, którego kult sprawowało tam dziewięć kapłanek-dziewic. Kapłanki, znano jako Senae, były obdarzone niezwykłą wiedzą. Wierzono, że „mogą wzbudzać pieśniami fale morza i wiatry oraz przybierać postać dowolnych zwierząt, a także potrafią leczyć choroby dla innych nieuleczalne oraz znają i przewidują przyszłość”. Wszystko to brzmi zadziwiająco podobnie do późniejszych relacji o celtyckich druidach, którzy podobno, wyśpiewując magiczne pieśni, panowali nad wodami, pod postaciami różnych zwierząt wyruszali do odległych krain, leczyli z dolegliwości i wieszczyli. Widocznie Pyteasz słyszał coś niegdyś o takich celtyckich mędrcach, a także o druidkach spełniających podobne funkcje i zmieszał to z grecką legendą o Kirke, która wraz ze swymi nimfami mieszkała na wyspie Ajaja i potrafiła rządzić wiatrami, zamieniać ludzi w dzikie zwierzęta i przepowiadać przyszłość.

Niezależnie od tego, jaki dokładnie charakter miały dla samych Celtów omawiane wierzenia, to bez wątpienia odnosiły się one do wyspy zachodniej znajdującej się w zaświatach, a nie do jakiegoś rzeczywistego miejsca. Rdzeniem nazwy wyspy Sena był przymiotnik sen- (czyli ‘dawny’, ‘stary’), a bóg rezydujący na takiej wyspie stanowił jeszcze jedną postać boskiego przodka, od którego mieliby pochodzić Celtowie. Wydaje się jednak, że przekaz Pomponiusza pomieszał tę tradycję z jeszcze inną ideą obecną w celtyckich kultach, dotyczącą bogiń wód. Istnieje wiele świadectw mówiących o ich istnieniu w wierzeniach Celtów, którzy na ogół nadawali rzekom imiona żeńskie. Sam Dunaj jest chyba synonimem indoeuropejskiej bogini wód, znanej Celtom jako *Dánuv i uważanej za jedną z bogiń-matek. Podobnie nazwa rzeki Marny wywodzi się od celtyckiej Matrony (dosłownie ‘wyniosła matka’); z kolei różne inne rzeki w świecie celtyckim nosiły nazwę Deva (‘bogini’). Źródło, na którym opierał się Pomponiusz, mogło w rzeczywistości odnosić się do kultu jakiejś bogini sprawowanym daleko na zachodzie w ostatnich stuleciach p.n.e. i dotyczyć np. rzeki Shannon (pierwotnie Sena ‘stara pani’) – najdłuższej rzeki w Irlandii.

Rzeki uważano za najważniejszy, użyźniający przejaw bogiń ziemi, będących źródłem pożywienia. Poszczególne grupy etniczne i społeczności lokalne nadawały tym boginiom różne imiona, jak np.: Brigantia (‘najwyższa’), Damona (‘boska krowa’), Epona (‘boska klacz’) i Nantosuelta (‘płynący strumień’). Powszechna była też tendencja do kojarzenia bogiń z takimi miejscami, jak sadzawki i źródła, co bardzo dobrze pasowało do koncepcji żywiącej i leczącej Ziemi-Matki. Oczywiście boginie często tworzyły pary z bogami męskimi – znaczenie takiego zabiegu polegało zapewne na łączeniu męskich Niebios z żeńską Ziemią, tak aby zapewnić żyzność i urodzaj.

Podstawowe imię męskiego bóstwa-Słońca wśród Celtów brzmiało niewątpliwie *dago-Devos (‘dobry bóg’). Drugi z jego elementów był celtycką formą imienia ogólnoindoeuropejskiego boga niebios, które brzmiało: *Deiwos. Do innych męskich bogów, zapewne wywodzących się od tej samej istoty, należeli: Taranis (‘grzmiący’), Sucellos (‘uderzający’), Ekwomaros lub Epomaros (‘wspaniały jeździec’), Cernunnos (‘rogaty’) i Lugos (‘przysięgający’). Najprawdopodobniej imiona te, a także związane z nimi wizerunki, pierwotnie odnosiły się do funkcji szczególnie charakterystycznych dla danego bóstwa, takich jak: sprowadzanie deszczu na uprawy, zwiększanie płodności stad, gwarantowanie umów społecznych i handlowych.

Najwyższym ojcem ludu było Słońce, najwyższą matką – Ziemia, jak głosili celtyccy mędrcy. Autorzy klasyczni, co wyraźnie wynika z ich dzieł, dzielili owych uczonych na trzy warstwy; w liczbie pojedynczej nazwy członków tych warstw to: bardos, vátis i druis. Bardi (czyli bardowie) byli „pieśniarzami i poetami”, vátes „interpretowali wróżby z ofiar”, a druides byli ekspertami w zakresie „wiedzy o naturze”. Możemy jednak przypuścić, że podział taki został zarysowany w jakimś sensie dla celów dydaktycznych, a w praktyce często jeden fachowiec łączył wypełnianie wszystkich funkcji. Mamy też świadectwo istnienia jeszcze jednego terminu dotyczącego mędrca lub przywódcy religijnego – to: *velitos, czyli dosłownie ‘jasnowidz’.

Najbardziej poważanym tytułem był druis (z pierwotnego *dru-wid-is, czyli ‘mocnej-wiedzy-posiadacz’). Druidom powierzano rozsądzanie sporów w sprawach indywidualnych i publicznych, oczekiwano od nich pośredniczenia między społecznościami a tajemniczymi siłami przeznaczenia, „wiedzy o naturze bogów i bycia z nimi, by tak rzec, w zażyłości”. Innymi słowy, druidowie odziedziczyli po bardziej pierwotnym etapie kultury funkcje szamańskie. Trudno spekulować, jakie były etapy rozwoju od raczej spontanicznej instytucji pośrednika ze światem duchowym do bardziej sformalizowanej postaci mędrca, wszystko jednak wskazuje na to, że w V lub IV w. p.n.e. druidzi – zachowując wokół siebie aurę tajemniczości – wytworzyli pewne standardowe formy kształcenia oraz systematyczne dogmaty. Także druidka (dryas) odgrywała ważną rolę w celtyckim życiu społecznym, ale – jak się wydaje na podstawie dostępnych źródeł – w odniesieniu do druidek nie przykładano tak dużej wagi do formalnego kształcenia i ich specjalnością stało się spontaniczne prorokowanie13.

Owi specjaliści od spraw sacrum odgrywali też czołową rolę w sprawach politycznych, a powołanie króla na pewno zależało w niemałym stopniu od poparcia druida. Zgodnie ze starożytną koncepcją, król stanowił substytut boga-przodka jako szef swego ludu i tym samym stawał się „małżonkiem” bogini-Ziemi. Znamienną historię przekazał w IV w. p.n.e. Arystoteles, pisząc o przybyciu kilka pokoleń wcześniej pierwszych greckich kolonistów do Massalii. Otóż Nannus – król tamtejszych Segobrygów – wydał ucztę, na której jego córka Petta podała przywódcy Greków, Euksenosowi, specjalny napój, stając się tym samym jego żoną. Można to rozumieć jako wczesny przykład istnienia wśród Celtów idei, że bogini-Ziemia, symbolizowana przez napój, staje się partnerką nowego króla w chwili jego inauguracji. Imię Petta znaczyło ‘kawałek [ziemi]’, toteż później Grecy z Massalii mogli odwoływać się do tej idei, by usprawiedliwić zagarnięcie przez siebie części tamtejszego terytorium.

Sama historia jest anachroniczna, gdyż w czasie, gdy zakładano Massalię, rejon ten zamieszkiwali Ligurowie, a nie Celtowie. Ale w czasach Arystotelesa mogła już mieć sens, ponieważ nad rozległym obszarem rozciągającym się na północ od Massalii panowali wtedy Segusjawowie, a wydaje się, że Segobrygowie to inna nazwa tego samego plemienia. Grecy z kolonii byli bogaci i wywierali wpływ na sąsiadów – jeden z autorów zanotował, że okoliczni Celtowie nauczyli się od nich lepszych technik uprawy roli oraz otaczania miast murami obronnymi. Od końca VI w. p.n.e. coraz częściej między obu stronami musiało dochodzić do działań wojennych, powodowanych rozrastaniem się obszarów znajdujących się pod władzą Celtów w kierunku greckiej kolonii. Presja na Massalię była wywierana nie tylko dokładnie z północy, ale także od strony Narbony i innych osiedli celtyckich położonych na południowy zachód od kolonii, gdzie Celtowie mieszali się z tubylczymi Ligurami i sami się rozlokowywali.

Na straży koncepcji opiekuńczej roli bogini-Ziemi oraz roli króla jako substytutu bóstwa męskiego stała oczywiście nauka druidów. Wedle niej, jeśli król wypełniał właściwie swoje funkcje, to jego plemieniu dopisywało powodzenie, czyli: sukcesy w stosunkach z innymi plemionami, dobrobyt, bogate plony. I odwrotnie: nieustanne niepowodzenia kazały wątpić, czy panujący król nadawał się do tej roli, i stawiały go w obliczu groźby usunięcia z urzędu. Co znamienne, tradycja stale łączyła druidów z wpływem na żywioły, szczególnie w sytuacjach związanych z uprawami i żniwami. W sumie: druid jednocześnie stanowił centralną postać dla porządku społecznego, jak i panował nad sferą pośrednią łączącą króla z bóstwami plemienia.

Źródła klasyczne opisują Celtów jako bardzo przesądnych, czego skutkiem mogło być m.in. przypisywanie druidom nadprzyrodzonych mocy. Czytamy więc, jak skrupulatnie słuchano się druidów i poetów, którzy potrafili wpływać nie tylko na swoich, ale i na obcych. „Częstokroć się bowiem zdarzało, że gdy armie szły na siebie w szyku bojowym z wyciągniętymi mieczami i włóczniami wzniesionymi do ataku, wkraczali oni [tj. druidzi] pomiędzy nie i zażegnywali konflikt, jak gdyby zaklęciami pętając jakieś dzikie zwierzęta”. Niewątpliwie jest to przedstawiona w udramatyzowany sposób wizja rzeczywistej sytuacji i widać z niej wyraźnie, że powszechnie wierzono w magiczną moc słów wypowiadanych w święty sposób przez druidów i wróżbitów.

Ponieważ najbardziej szczegółowe źródła opisujące Celtów, jakie się zachowały, pochodzą z I w. p.n.e. oraz z czasów późniejszych i zaledwie odbijają się w nich echem różne aspekty kultury celtyckiej z wcześniejszych okresów, toteż trudno nam przyjąć jakąś chronologię rozwoju ich wierzeń i mitologii. Nie ma sposobu, by dokładnie rozpoznać, jak nauki druidów zmieniały się z pokolenia na pokolenie i jak różniły się lokalnie, można jednak postawić pewne ogólne hipotezy. Na przykład połączenie Niebios i Ziemi pod postaciami ojca i matki musiało znaleźć się u podstaw mitycznego pojmowania przez Celtów siebie samych jako ludu. Dla druidów wzmacniało ono dualistyczne tendencje w ich rozumowaniu. Dzięki temu, gdy trzeba było wyjaśnić relacje między światem doczesnym a zaświatami, wtedy szczególnie przydatna mogła być koncepcja dwóch uzupełniających się przeciwieństw.

W tym samym kontekście możemy objaśnić fakt szczególnej czci, jaką druidzi obdarzali drzewa, a także przyczyny, dla których ich zgromadzenia często odbywały się w takich miejscach, jak polany leśne zwane nemeton