Strona główna » Obyczajowe i romanse » Chłopak, który pokazał mi, jak żyć

Chłopak, który pokazał mi, jak żyć

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7859-940-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Chłopak, który pokazał mi, jak żyć

Anastasia była zamkniętą w swojej bańce mydlanej wokalistką, która nie darzyła sympatią mężczyzn. Powoli wspinała się po szczeblach kariery, ale nigdy nie chciała rozgłosu. Żyła w cieniu i chroniła swoją prywatność, by poza muzycznym światem zachować swoje zwyczajne życie. Wszystko zmieniło się podczas koncertu, który był zwiastunem nadchodzących problemów.

Nate był tancerzem dziewczyny, któremu nie wolno było naruszyć jej prywatnej przestrzeni osobistej, poza tańcem. Podczas zakończenia jednego z koncertów, postanawia złamać zasady, nie zdając sobie sprawy z tego, że wywoła tym lawinę zdarzeń, która zakończy się tragicznie. Jednak chłopak nie ma zamiaru odpuścić.

Mówi się, że miłość to lekarstwo, które jest w stanie uleczyć nawet najgłębsze rany, ale czy tylko?

Polecane książki

Wizyty u babci zawsze są przyjemne. Tym razem również wszyscy dobrze się bawili, jednak w pewnym momencie babcia źle się poczuła i trzeba było zawieźć ją do szpitala. A Marcelka wróciła do domu nie tylko z Rozrabiakiem, ale i z umieszczonym w transporterze Filipkiem, kotem babci, którego nie można b...
Majorka to jedno z tych miejsc, które biura podróży lubią określać mianem raju na ziemi. I nic w tym dziwnego – przepiękne plaże, ciepłe morze i roślinność jak z bajki gwarantują, że urlop będzie naprawdę udany. Ale na tej urokliwej wyspie zachwycać się można nie tylko przyrodą. W książce „Nieba...
Ta niewielka objętościowo książka jest jednym z najbardziej znanych i cenionych tytułów Viktora Fischla (1912–2006), czeskiego prozaika żydowskiego pochodzenia, także poety, twórcy literatury faktu, autora książek dla dzieci i tłumacza. Pieśń koguta to liryczna narracja stareg...
Dynamika zmian bliższego i dalszego otoczenia powoduje, że w procesie decydowania najważniejsze są informacje zorientowane na przyszłość. Stąd też jedną z kluczowych umiejętności współczesnych menedżerów jest budowanie prognoz. Prognozowanie jest bowiem integralną częścią procesu zarządzania, a wied...
Poradnik kulinarny „Potrawy z kartofli” autorstwa Elżbiety Kiewnarskiej (publikującej w międzywojennej Polsce pod pseudonimem „Pani Elżbieta”) to jedna z wielu niezwykle wartościowych książek kucharskich. Poradnik ten zawiera 75 przepisów na zdrowe i łatwe do wykonania Potrawy z kartofli.  ...
Rory Sinclair przeżyła brutalny atak i wpadła w ramiona milionera Iana Braxtona. Zaopiekował się nią, uleczył i oboje podarowali sobie coś, czego wcześniej nie znali...   Mam na imię Rory i po raz pierwszy jestem szczęśliwa. Znalazłam miłość mojego życia, moją bratnią duszę. Byliśmy brakującymi elem...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Samanta Louis

Samanta ‌Louis

Chłopak, który pokazał ‌mi, jak żyć

© Copyright ‌by Samanta ‌Louis & e-bookowo

Opracowanie okładki: ‌Maja Krzemińska

(oneyellowbee)

ISBN ‌e-book ‌978-83-7859-940-1

ISBN druk 978-83-7859-942-5

Patroni ‌medialni

Wydawca: ‌Wydawnictwo ‌internetowe ‌e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl

Wszelkie ‌prawa ‌zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub ‌całości

bez ‌zgody wydawcy ‌zabronione

Wydanie I 2018

Konwersja ‌do epub ‌i mobiA3M Agencja Internetowa

Z ‌głębi ‌serca dla moich bliskich,

czytelników ‌Wattpad oraz ‌dla tych, ‌

którzy nigdy we mnie ‌nie zwątpili ‌– ‌_Arsi_.

Prolog

Każde dziecko ‌marzy o tym, aby ‌mieć pełną ‌i kochającą ‌rodzinę. ‌Dorastać w ‌miłości i poczuciu ‌bezpieczeństwa ze świadomością, ‌że może polegać ‌na bliskich.

Model rodziny ‌przeważnie przewiduje oboje ‌rodziców. Nie ‌zawsze są ‌oni idealni, jeżeli ‌w ‌ogóle można ‌rodzica określić ‌słowem – idealny. ‌Popełniają ‌błędy, ‌kroczą ‌nieznanymi ścieżkami, by uczyć ‌nas żyć w ‌tym skomplikowanym i okrutnym ‌świecie, jaki ‌tworzą ‌ludzie. Nie zawsze wszystko ‌idzie według ich ‌myśli, ale ‌kochamy ‌ich bezgranicznie i ‌podziwiamy. Bierzemy ‌przykład, snujemy ‌plany, ‌chcemy ‌być tacy jak ‌oni.

Też tego chciałam.

W wieku ‌dziesięciu lat, ktoś ‌odebrał mi ‌najcenniejszy skarb, jaki ‌mogłam posiadać. ‌Od tamtej pory ‌nic już nie ‌było takie, jakie powinno. ‌Odbiegało ‌od normalnego ‌modelu rodziny.

Musiałam nauczyć ‌się bytować ‌sama ‌pośród ‌całkiem obcych mi ‌osób. Dzielić z nimi dom i obiecać sobie, że nigdy nie wpuszczę mężczyzny do swojego serca.

Nie mogłam tego zrobić.

W czeluściach mojego umysłu zakorzenił się paniczny lęk, który rósł w siłę razem ze mną.

W wieku dwudziestu dwóch lat, nie zdawałam sobie sprawy, że moje życie w jednej chwili może ponownie się zmienić. Byłam pewna, że nikt nie jest w stanie obejść epoki lodowcowej i roztopić we mnie lodu, który czynił mnie silną i odporną.

Niestety los miał wobec mnie inne plany i nie okazał się łaskawy. Namieszał w moim idealnym świecie, a ja bezskutecznie walczyłam, o to, aby nikt nie przebił muru, który budowałam przez ostatnie lata, a który za jednym dotknięciem stracił swoje fundamenty.

Usilnie próbowałam pozbierać to, co jeszcze mogło z niego pozostać, posklejać kawałki, zebrać wszystko do kupy i egzystować tak, jak miałam w planach.

Jednak nie było w nich faceta, który w jednej sekundzie wywrócił moje istnienie do góry nogami i rzucił na głęboką wodę, w której miałam się utopić.

Wywołał lawinę zdarzeń, niszcząc mój poukładany żywot i tym samym przywołał najgorsze wspomnienia, rozrywając moje wnętrze na kawałki.

(…)

Wszyscy zgromadzeni fani wyciągają ręce z kartkami i telefonami w moim kierunku, prosząc o autograf lub zdjęcie. Piszczą tak głośno i entuzjastycznie, że na moich ustach formuje się szeroki uśmiech.

Nie jestem w stanie do nich podejść, bo nagle Nate zasłania mnie swoim ciałem i rozlega się strzał.

Huk odbija się od ścian pomieszczenia, wywołując wrzaski i panikę u ludzi, którzy w histerycznym popłochu opuszczają lotnisko. Sylwetka Nathana osuwa się po mojej, więc chwytam go pod ramiona i układam na podłodze budynku. Krew pochłania koszulkę w miejscu, gdzie pocisk przebił ciało. Zdejmuję szal z szyi i desperacko przyciskam go do rany.

Rozdział PierwszyAnastasia

Stoję za kulisami i stąpam z nogi na nogę, denerwując się coraz bardziej. Przez kotarę ukradkiem zerkam na widownię, na której jest mnóstwo ludzi. Żołądek skręca mi się w supeł, a strach i ciarki łaskotają moją skórę. To nic innego, jak trema – cholerna krowa – towarzyszy mi przed każdym występem i sieje spustoszenie w moim ciele. Nie opuszcza mnie przez pierwsze dwie piosenki, powodując, że moje dłonie robią się mokre i zostawiają ślad na mikrofonie.

Od czterech lat tak samo się boję, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy weszłam na scenę i dałam koncert. Z biegiem czasu powinnam czuć się pewna, w końcu to moja miłość, pasja i życie.

– Ana, wchodzisz za dwie minuty! – krzyczy Sky, moja menadżer.

Pełna optymizmu kobieta, która zbliża się do pięćdziesiątki, patrzy na mnie za swoich okularów, które kupiłam jej w prezencie u znanego optyka w Londynie. Jej gęste ciemne loki opadają luźno na ramiona. Biała bluzka z krótkim rękawem, skomponowana z czarną ołówkową spódnicą, nadaje jej rasowy charakter kobiety biznesu. Pomaga mi w mojej karierze i daje namiastkę matki. Jest jedyną osobą, na której mogę polegać w tej branży.

– Wszystko jest tak, jak przewiduje zapis? – rzucam pytanie w jej stronę.

Zazwyczaj większość musi być idealnie dopracowana, dlatego tak się denerwuję, czy wszystko pójdzie według ustalonego wcześniej harmonogramu.

Siedem lat temu zaczęłam egzystować według określonego przez siebie schematu, którego trzymam się do dziś. Daje mi on poczucie kontroli nad własnym życiem i określa granice, jakich nie mogę przekroczyć. Nie dopuszczam do sytuacji, gdzie miałoby dziać się coś spontanicznie. Planuję niemal każdą chwilę; koncerty, wywiady, próby, spotkania ze znajomymi i inne zajęcia. Ekipa, z którą pracuję, rodzina zastępcza, przyjaciółki i reszta otaczających mnie osób, akceptuje to jaka jestem.

Nie potrafię przełamać w sobie lęku przed nieznanym. Niewiedza, co może stać się za chwilę, doprowadza mnie do pewnego rodzaju szału, dlatego też nie podejmuję decyzji pochopnie, muszę rozważyć każde za i przeciw. W ten sposób trzymam rękę na pulsie i nie muszę obawiać się jutra.

Muzyka towarzyszy mi od wczesnych lat dzieciństwa i stała się dla mnie najważniejszą częścią mojego istnienia. Po traumatycznych wydarzeniach sprzed dwunastu lat dała mi siłę, abym chciała żyć i nadała jemu sens.

Zanim przejdę przez ciężki, czerwony materiał zwisający do ziemi, rzucam okiem ostatni raz na mój strój; skórzane, czarne legginsy leżą na moim tyłku idealnie. Złota bluzka pokryta łuskami w tym samym kolorze, odbija światło lamp, dodając mi blasku. Moje włosy w kolorze blond zostały lekko skręcone i opadają kaskadą na plecy. Makijaż, jak zawsze jest mocniejszy od tego, jaki noszę na co dzień – zazwyczaj się nie maluję, żeby potencjalni fani nie mogli mnie rozpoznać.

Bransoletki na moim lewym nadgarstku pasują kolorem do bluzki i energicznie tańczą na nim, gdy wprawiam go w ruch.

Serce podchodzi mi do gardła, opada na swoje miejsce i zaczyna galopować, niczym koń na wyścigu. Biorę głęboki wdech i powolny wydech.

Jestem gotowa.

– Wszystko według planu. Trzy, dwa, jeden… wchodzisz!

Pewnym krokiem, z uśmiechem na twarzy, kieruję się na wyznaczone miejsce na scenie – jest ogromna tak samo, jak widownia. Wszystkie sektory oświetlają reflektory sceniczne, których tutaj jest naprawdę wiele. Jej rozmiary zapierają dech w piersi. Pierwszy raz mam okazję wystąpić na stadionie Old Trafford – wcześniej mogłam tylko dopingować tutaj naszą drużynę futbolu.

Fani machają do mnie z telefonami w ręku gotowi, by zacząć filmować mój występ.

Witam się z nimi i obowiązkowo rzucam śmieszną anegdotę, a oni piszczą, i wydają okrzyki radości.

Wszelkie moje zmartwienia przestają istnieć. Zamykam powieki i czuję, jak staję się rześka, i lekka niczym piórko. Uśmiecham się. Zapominam o mojej przeszłości, tęsknocie i bólu, który nadal we mnie siedzi i rani moje serce. Tu jestem sobą, na scenie, która czyni mnie wolną.

Dźwiękowiec zapodaje podkład do wolnego i popularnego utworu „Never Again”, rozpoczynając koncert. Oczy nadal mam zamknięte. Śpiewam ten kawałek z głębi swojego wnętrza. Delikatnie kołyszę się w rytm muzyki, zatapiając się w niej cała. Każda komórka w moim ciele czuje, jak budzę się do życia. Emanują ode mnie emocje śpiewane z każdym słowem, wywołując ciarki drażniące moją skórę. Zaciskam palce na mikrofonie tak, że moje knykcie bieleją.

Powolnym krokiem spaceruję po wydłużonej części sceny, która pozwala mi być bliżej fanów. Uginam kolana i wyciągam wolną dłoń, aby dotknąć dłoni osób, znajdujących się tuż przy scenie. Kiedy muskam ich skórę, daję im poczucie swojej bliskości.

Ich piski nabierają na sile, dodając mi odwagi.

Wyśpiewuję o utraconej nadziei na miłość, zagubionej błąkającej się duszy po mieście, pragnącej odnaleźć szczęście.

Podobnie, jak moja; potrzebuje radości i spokoju, ale panicznie boi otworzyć się na świat i swój własny byt.

Wiele tekstów napisanych przeze mnie, wyraża moje myśli i niespełnione pragnienia, dlatego tak emocjonalnie jestem z nimi związana i słychać cały pokład wywołanych uczuć, przelewający się przez moje jestestwo.

To jest klucz do mojego sukcesu. Oddaję muzyce siebie – tworzymy jedną całość, którą kochają wszyscy moi fani.

Zaczynamy grać rytmiczne kawałki, a na scenie pojawiają się moi tancerze. Na próżno walczyłam ze swoją menedżer i sponsorem moich koncertów, chcąc w zespole tylko tancerki. Kategorycznie odmówili, twierdząc, że płeć męska podkręci atmosferę na scenie i spowoduje rozgłos wokół mojej osoby. Tym bardziej, że cała Wielka Brytania zarzucała mi bycie lesbijką.

Rozgłosu na wielką skalę oczywiście nie chciałam. Nie zależało mi na tym, nie tego potrzebowałam.

Przez pierwszy rok, kiedy zaczęłam występować na żywo, nie potrafiłam zgrać się z głównym tancerzem, który miał mnie uwodzić tańcem podczas koncertów, czy kręcenia teledysków.

Przez wydarzenia z dzieciństwa boję się mężczyzn.

Ich dotyk mnie paraliżuje. Kojarzy mi się z czymś złym, niewłaściwym.

Przez ostatnie lata powtarzałam sobie, że nie wolno mi pozwolić, aby jakikolwiek chłopak zawrócił mi w głowie. Wmówiłam sobie, że jeżeli nie dopuszczę do siebie mężczyzny i nie oddam mu serca, nie podzielę losu mojej matki, a tym samym nie narażę bliskich na utratę siebie. Zmusiłam swój umysł do tego, aby nienawidził płci przeciwnej. Wyparłam ze świadomości, że facet może budzić we mnie jakiekolwiek uczucia.

Jednak pewnego nieszczęsnego dnia, na moje nieszczęście do zespołu dołączył Nathan.

Mówiłam im, że zmiana tancerza niczego nie zmieni, bo nie toleruję dotyku i bliskości faceta, ledwo dawałam radę z naruszaniem mojej przestrzeni osobistej. Niestety nie chcieli przystąpić na moje prośby, a ja nie miałam siły dłużej z nimi walczyć, więc zacisnęłam zęby i dałam chłopakowi szansę. Od tego zależała moja kariera, a w tamtym momencie, cały muzyczny świat, był dla mnie, jak zbawienie.

W momencie, gdy jego dłonie po raz pierwszy dotknęły mojej skóry na ramionach, poczułam dreszcz. Przyjemny, aczkolwiek, wywołujący we mnie nieznane mi dotąd reakcje własnego ciała oraz uczucia. Paląca iskra przebiegła po moim kręgosłupie, powodując szybsze bicie serca. Odskoczyłam przerażona od tancerza, nie rozumiejąc, co się ze mną dzieje. Zmarszczyłam brwi, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, taka ostrzegawcza. Nie podobało mi się to, co poczułam przez te kilkanaście sekund. Już wtedy wiedziałam, że będę musiała trzymać się od niego z daleka. Mimo to, miałam wrażenie, że mur który budowałam tyle lat jest dość silny, aby nikt nie mógł się przez niego przebić. Jak na ironię losu, jego dotyk zaczynał stopniowo burzyć fundamenty, które miały być solidne, a które przy nim okazały się zwyczajnie zbyt kruche.

Nathan został głównym, pieprzonym tancerzem, a ja uczyłam się tłumić reakcje swojego zdradzieckiego ciała, którą wywołują we mnie jego delikatne dłonie.

Koncert dobiega końca, gdy z moich ust padają ostatnie słowa utworu „Something More”.

Nathan stoi za mną: obejmuje mnie w pasie, a jedna z dłoni sunie po moim ciele od szyi aż po nadgarstek. Przygryzam wargę, nie mogę dać po sobie poznać, że sprawia mi to przyjemność. Skupiam się na widowni. Nie mam wyjścia.

Kiedy kończę utwór, chłopak gwałtownie obraca mnie twarzą do siebie, nadal obejmując mnie w pasie. Przechyla się do przodu, a ja wyginam swoje ciało do tyłu i widzę tłum do góry nogami. Tak jak zostało to wcześniej ustalone.

Widownia szaleje.

Krzyki, oklaski i mnóstwo fleszy bije nam po oczach.

Czuję radość, lecz nagle niespodziewanie usta Nathana opadają na moje.

Zastygam, niezdolna wykonać jakikolwiek ruch. Lodowaty dreszcz ciężko się po mnie przechadza.

Tłum szaleje, okrzyki wzrosły – wcale się im nie dziwię, sama bym szalała, widząc coś takiego – a ja nadal tkwię w stanie osłupienia. Moje jestestwo wyciągnęło tarczę obronną, paraliżując moje ciało.

Nathan orientuje się, iż nie panuję nad sobą i stawia mnie do pionu. Wręcza mikrofon i szepcze do ucha, że mam pożegnać się z fanami.

Wykonuję jego polecenia.

Spoglądam na rozszalały tłum i wraca mi pełna świadomość. Żegnam się krótko i zwięźle, ale sympatycznie, na koniec rzucając promienny uśmiech, po czym schodzę ze sceny.

Znajdując się za kulisami, biorę zamach i wymierzam Nathanowi siarczysty policzek. Nieco mi lżej, czuję się chyba trochę usatysfakcjonowana.

– Nigdy, ale to nigdy więcej tego nie rób. W przeciwnym razie wylecisz na zbity pysk, zrozumiano? – wrzeszczę. Gotuje się we mnie krew. Że też musiał to zrobić. Przecież wiedział, że mu nie wolno, że nie znoszę męskiego dotyku, a tym bardziej całowania. Przy pierwszym spotkaniu poinformowałam go o tym, a jednak, cholera, to zrobił. Kurza twarz, naprawdę tak ciężko jest zrozumieć, że ktoś nie lubi i nie życzy sobie, żeby go dotykać?

Wzburzona kieruję się do garderoby, ale Nathan łapie mnie za nadgarstek. Mało mu wrażeń, do kurwy nędzy? Widząc mój pełen gniewu wzrok, puszcza moją rękę.

– Ana, przepraszam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zachowałem się jak głupek. Nigdy więcej tego nie zrobię, jeśli mi nie pozwolisz. – Spuszcza wzrok, chwytając się za kark. Słyszę poczucie winy w jego głosie.

– Nie pozwolę, nie waż się nigdy więcej mnie całować, rozumiesz? – rzucam i odchodzę w zamierzonym kierunku, zostawiając go z menadżer, słyszącą naszą kłótnie.

Wchodzę do środka, zamykam drzwi i przywieram do nich plecami, osuwając się na podłogę. Podciągam kolana do brody i zaciskam na nich ramiona. Nucę piosenkę, którą śpiewała mi mama, gdy byłam małą dziewczynką. Często tak robiłam, kiedy kłócili się moi rodzice. W ten sposób zagłuszałam wrzaski i płacz mamy, jak ojciec ją bił.

Z transu wyrywa mnie pukanie do drzwi.

– Ana, jesteś tam? Mogę wejść, to ja, Sky. – Niechętnie podnoszę się i otwieram.

– Jeśli musisz… – odpowiadam i wpuszczam ją do środka. Podchodzę do toaletki, siadam na krześle i zabieram się za zmywanie makijażu.

– Nate powiedział mi, co się stało. Kazał mi sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku. Strasznie mu głupio i ma wyrzuty sumienia. – Patrzy na mnie oczami pełnymi troski i zmartwienia. Podchodzi do mnie i obejmuje. – Chcesz o tym pogadać? – pyta. Próbuję zachować kamienną twarz, żeby nie okazać emocji, które mną targają.

Nikt z ekipy nie wie, czego doświadczyłam w dzieciństwie i dlaczego panicznie boję się dopuścić do siebie mężczyznę.

– Nie Sky, nie chcę. Niech więcej tego nie robi, jeżeli chce zachować pracę. A teraz wybacz, jestem skonana. Marzę tylko o tym, by położyć się spać – mówię, siląc się na obojętny ton i uśmiecham się do niej, by zakryć moją wewnętrzną rozpacz.

– Już idę, chciałam ci tylko powiedzieć, że byłaś świetna, jak zawsze. Będziemy w kontakcie. Następny koncert za miesiąc. Prześlę ci na maila całą rozpiskę. Odpoczywaj i wróć do nas pełna energii. – Ściska mnie mocno.

– Dziękuję Sky, jesteś panią menadżer na medal. Nie oddam cię nikomu – odpowiadam całkiem szczerze. Mam szczęście, że trafiłam właśnie na nią. W tym zawodzie, nie każdy jest tak wyrozumiały, jak ona. Dzielnie znosi moje humory i trzyma się moich wytycznych.

– Ja ciebie też nie oddam. – Unosi leniwie kąciki swych ust. – Trzymaj się, kochana – rzuca i zamyka za sobą drzwi.

Kończę zmywać makijaż, przebieram się w wygodne ciuchy, a włosy wiąże w niedbały kok. Pakuję swoje rzeczy, zarzucam kaptur na głowę, torebkę na ramię i do uszu wkładam słuchawki, które podłączam pod swojego iPoda. Wybieram moją ulubioną playliste i kieruję się do wyjścia ze stadionu, na parking.

Muzyka wypełnia moje zmysły, całkowicie jej się poddaję i zapominam o tym, co się wydarzyło niespełna godzinę temu. Mknę przez hol zadowolona z występu, ale kiedy zbliżam się do szklanej tafli, przez którą widać miasto, ktoś łapie mnie za nadgarstek, jednak od razu puszcza.

Wyciągam słuchawki z uszu, bo zauważam, że to Nate. Czy on naprawdę nie odpuści, nie potrafi zrobić prostej rzeczy, zrozumieć?

– Hej, masz chwilę? Mogę odprowadzić cię do wozu? – Przewracam oczami. Czemu inni potrafią dać sobie spokój, ale on nie?

– Jeśli musisz. O co znowu chodzi? – pytam zniesmaczona i ruszam na parking.

– Wszystkim tak odpowiadasz na pytanie; Jeśli musisz? – rzuca sarkastycznie.

– Przeważnie tak. O co chodzi Nate? Mało ci wrażeń na dzisiaj? Chcesz więcej? Czemu nie możesz zostawić mnie w spokoju? Nie wiesz, że łączenie pracy z życiem prywatnym kończy się źle? – mówię przez zaciśnięte zęby. Nie mam siły znosić jego obecności i dociekliwości po tym, co zrobił. Chętnie bym go udusiła.

– Zawsze zadajesz milion pytań? – pyta z uśmiechem na twarzy.

Strasznie gra mi na nerwach.

– A ty zawsze na pytania odpowiadasz pytaniem? – Jezu, jak on mnie wkurza. Jeśli przegnie, nie będę w stanie tworzyć z nim teamu na scenie. – Chyba, kurwa, zapominasz, z kim rozmawiasz – podnoszę głos – jestem twoim pracodawcą, w każdej chwili mogę cię wywalić, za wkurzanie mnie i dociekliwość – krzyczę już wściekła. Czuję, jak skronie pulsują mi z nerwów. Jeszcze chwila, a dostanie ode mnie w nos.

– Dobra, już dobra – mamrocze ze skruchą i unosi ręce do góry w geście poddania, a ja w głębi siebie triumfuje.

Zatrzymuję się przed samochodem i odwracam twarzą do Nathana, opierając dłonie na biodrach.

– Mów, o co chodzi. Zaraz wsiadam do auta, więc masz mało czasu – informuję go i patrzę mu w oczy, ale nie mogę z nich niczego wyczytać.

Kąciki jego ust lekko się unoszą i mimowolnie kieruję swój wzrok na jego usta – kiedy się uśmiecha, tworzą mu się małe dołeczki. Wcześniej ich nie spostrzegłam, bo nigdy nie patrzyłam na niego tak, jak w tej chwili. Nie chciałam mieć z nim kontaktu poza pracą. Unikałam tego jak ognia. Zwalczyłam i nauczyłam się ogarniać swoje emocje, kiedy był blisko mnie. Czułam, że jeśli będziemy spędzać ze sobą więcej czasu, może skończyć się to źle, dla nas obu. Nie chcę łączyć życia prywatnego z zawodowym, dlatego chronię swoją prywatność. Żyję jak normalny, przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii, starając się niczym nie wyróżniać. Jestem rozpoznawalna, ale moja sława nie sięga skali Britney Spears czy Justina Biebera, dzięki czemu żyje mi się łatwiej.

– Słuchaj, Ana, bo nie daje mi to spokoju. Naprawdę przepraszam za to, co zrobiłem. Chcę zrozumieć, dlaczego tak bardzo stronisz od facetów. Powiedz mi, żebym już nie palnął takiej gafy – prosi. Chce wziąć moje dłonie w swoje, ale wycofuje je zanim zdąży mnie dotknąć.

Nie on jeden chce mnie zrozumieć i dowiedzieć się czemu taka jestem. Ale ja nie chcę, by ktoś mnie rozumiał, by ktoś się nade mną litował lub kochał mnie, bo tego potrzebuję. Stworzyłam sobie własną bańkę mydlaną, w której czuję się bezpieczna i nie chcę w niej nikogo prócz siebie, przyjaciółek i muzyki.

– Nie dzisiaj, Nate. Nie wiem, czy kiedykolwiek zrozumiesz, czy kiedykolwiek zechcę komuś o tym powiedzieć. Mam swój świat, w którym nie ma miejsca na niezaplanowane rzeczy. Żyję według schematu, którego nikt nie zrozumie, tak jak i mnie. Proszę, odpuść sobie ten temat. To nie twoje zmartwienie. Jesteś moim tancerzem i niech tak zostanie. Nie chcę łączyć tych sfer mojego życia – odpowiadam na jednym wdechu. Czas się zbierać, bo ta rozmowa toczy się za daleko.

Szukam kluczyków i dziwnym trafem, nie potrafię zlokalizować ich w mojej „zaplanowanej” torebce.

– Dam z tym spokój, jeżeli obiecasz mi, że pewnego dnia dowiem się, o co chodzi. Chcę ci tylko pomóc, nic więcej. – Stoi przede mną, z rękoma w kieszeniach swoich dżinsów i twardo wpatruje się w moje szare tęczówki. Robię to samo, wytrzymuję jego spojrzenie i zastanawiam się, co ja mam mu powiedzieć. Że nigdy się przed nim nie otworzę? Wtedy będzie dążył do prawdy, co spowoduje, że wyleci z zespołu, a ja będę zmuszona znosić dotyk jakiegoś obcego kolesia. Na samą myśl zbiera mi się na wymioty.

Nie chcę tego.

– Na to mogę się zgodzić. Obiecuję. A teraz wybacz, padam na twarz. Marzę o tym, by znaleźć się już w domu – rzucam przez ramię.

Otwieram drzwi samochodu i wsiadam, nie czekając na jego odpowiedź. Zapalam silnik, macham mu na pożegnanie i odjeżdżam, zostawiając Nathana stojącego w tym samym miejscu.

Rozdział DrugiNathan

Trzy lata temu stałem w kolejce do kasy, aby zapłacić za tankowanie mojego Audi. Laska stojąca za ladą, rzucała przelotne uśmiechy w moim kierunku, a jej policzki robiły się coraz bardziej czerwone. Widziałem, że na mnie leci, więc odwróciłem głowę w przeciwną stronę, bo nie byłem zainteresowany jej zalotami. Błądziłem wzrokiem po sklepie, aż moją uwagę przykuła dziewczyna na okładce jednej z gazet. Złapałem za magazyn i podałem go kasjerce, gdyż nadeszła moja kolej.

Gapiłem się na fotografię dziewczyny idąc do wozu. Jej oczy w odcieniach szarości, wydawały mi się znajome, mówiły więcej, niż by chciała ich właścicielka. Znalazłem stronę, na której były napisane nowinki na jej temat i spekulacje o tym, że jest lesbijką, ale nic konkretnego, co mogłoby rozjaśnić mój umysł, i podpowiedzieć skąd odnoszę wrażenie, że już ją widziałem.

Wsiadłem do auta i pokazałem zdjęcie mojemu kumplowi.

– Przyjrzyj się dokładnie tej lasce – poleciłem i podałem mu gazetę.

– Ładna dupa, co z nią?

– Nie masz wrażenia, że skądś ją znasz? – zapytałem z nadzieją.

– Nie, skąd niby? Przecież to piosenkarka – stwierdził, unosząc sceptycznie jedną z brwi.

– Wiem, ale wydaje mi się, że kiedyś miałem z nią już styczność, tylko nie mogę sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach. Te oczy… Znam je, tego jestem pewien – oznajmiłem pewnie.

– Daj sobie spokój, stary. Ile razy to wałkowaliśmy? W każdej spotkanej dziewczynie widzisz tą, w której zakochałeś się jako dzieciak. Takie rzeczy dzieją się tylko na filmach, nigdy jej nie spotkasz – skwitował.

– Nie wiem, może masz rację – powiedziałem, niechętnie przyznając kumplowi rację. – Oczywiście, że mam. Przestań usilnie jej szukać i zapomnij.

Nie zapomniałem. Nie mogłem. Cały czas coś wewnątrz mnie mówiło mi, że ją znam. Szukałem w internecie jakichkolwiek informacji na jej temat. Miałem nadzieję, że znajdę uczelnie, na której studiowała i to potwierdzi moje przypuszczenia, ale nie znalazłem niczego, oprócz faktu, że została finalistką znanego programu talent show.

Każdy dzień rozpoczynałem od sprawdzania, czy pojawiły się nowe informacje i zdjęcia o Anastasii Clark. Zadręczałem tym siebie do tego stopnia, że powoli stawało się to moją obsesją. Pewnego dnia trzepnąłem się w czoło i powiedziałem dość. Max miał rację. To, jak szukanie igły w stogu siana. Musiałby stać się cud, żeby Anastasia stanęła na mojej drodze i rozwiała wszelkie wątpliwości.

Całą swoją uwagę skupiłem na przygotowaniach do konkursu tańca ulicznego. Zapomniałem o mrzonkach i fantazjach do momentu, w którym nie wygrałem konkursu z moją ekipą. Po obfitym aplauzie i wielkiej radości rozpierającej moje serce, podeszła do mnie kobieta wraz z choreografem. Przedstawili się, ale ich nazwiska nie były mi znane. Zaproponowali mi pracę z dziewczyną, której oczy prześladowały mnie w snach. Bez wahania się zgodziłem, skacząc w duchu ze szczęścia, ale nie przewidziałem jednego.

Ana znana była z tego, że na różne gale, czy imprezy, na których zapraszana była elita muzycznego świata, pojawiała się sama lub w towarzystwie kobiety. Nigdy nie widziano jej z mężczyzną.

Prasa rozpisywała się i zarzucała wokalistce, że jest lesbijką, a kobiety, z którymi się pokazywała są jej nowymi zdobyczami. Oczywiście nie wierzyłem w te bzdury, sam nie wiem dlaczego, ale czułem, że to nie może być prawda.

Kiedy przyjmowałem pracę w zespole Anastasii Clark, wokalistki, która powoli wspinała się na szczyt światowej kariery, uprzedzono mnie, że dziewczyna ma problem z mężczyznami i jest bardzo na nich cięta. Nikt nie wiedział dlaczego, a ja już miałem odpowiedź na spekulacje prasy w tym temacie.

Przez trzy lata, kiedy miałem z nią bezpośredni kontakt, kontrolowałem swoje męskie zapędy.

Anastasia to piękna, szczupła kobieta o jasnych długich włosach i tajemniczych szarych oczach, z poczuciem humoru. Jej pewność siebie na scenie jest tak wielka, jak moje serce na jej widok. Nie trzeba jej osobiście znać, by wiedzieć, że muzyka i śpiew to całe jej życie, w które wkłada nie tylko swoją duszę, a całą siebie.

Pewnego dnia zacząłem patrzeć na nią inaczej. Kiedy znajdowałem się, chociażby w tym samym pomieszczeniu, co ona, czułem, że ciągnie mnie do niej jak magnes do metalu. Przyciąganie było tak silne, że nie mogłem oderwać od niej oczu. Coraz bardziej wierzyłem w to, że jest dziewczyną, której szukałem przez wszystkie lata.

Wiedziałem, że nic poza tańcem nie może nas łączyć. Gdy pierwszy raz mieliśmy próbę i Chris wprowadzał mnie w układ, Anastasia zaznaczyła, że poza wspólną pracą, między nami do niczego nie dojdzie. Nie wolno mi było zrobić nic, czego nie przewidywał plan sceniczny.

Trzymałem się tego do momentu, kiedy jej nie pocałowałem. Gdy muskałem jej skórę od szyi aż po nadgarstek, w ostatnich minutach jej koncertu, czułem, jak jej ciało pokrywa gęsia skórka. Kiedy wykonałem ostatni ruch, a jej twarz znalazła się tak blisko mojej, nie mogłem się pohamować i przywarłem do jej ust. Jednocześnie przenosząc się do krainy erotycznych fantazji. Elektryzujący dreszcz pogiglał moje ciało, budząc do życia mojego kumpla, który już od bardzo dawna czeka na tę kobietę.

Spodziewałem się, że dostanę w twarz, jednak ciągle byliśmy na scenie. Nawet gdyby chciała to zrobić, to nie mogła. Na scenie trzeba być aktorem, nawet gdy jest się wokalistką, czy tancerzem. Zawsze musimy grać, stwarzać pozory.

Anastasia zastygła jak manekin.

Musiałem coś zrobić, by podniosła się i pożegnała z fanami. Zawsze to robiła, więc musiała i tym razem.

W myślach przeklinałem siebie za to, co zrobiłem. Nie miałem pojęcia, że wywoła to u niej taką reakcję. Nadal trzymałem ją w pasie, więc wykonałem gest, który postawił ją do pionu. Podałem mikrofon, który wypadł jej z ręki i szepnąłem do ucha, żeby pożegnała się z fanami.

Wykonała moje polecenia.

Uratowałem zakończenie jej koncertu, ale byłem pewien, że zamiast wdzięczności dostanę w pysk. Nie myliłem się, Anastasia zrobiła to zaraz po tym, jak opuściliśmy scenę.

Kiedy zniknęła w swojej garderobie, dotarło do mnie, że zachowałem się jak dupek. Próbowałem trzymać swoje uczucia na wodzy, ale nie wiem, co we mnie wstąpiło, że posunąłem się tak daleko. Przez trzy lata robiłem to, co do mnie należało. Owszem oszukiwałem sam siebie, że Anastasia to tylko ładna dupa, która działa na wszystkich facetów w taki sam sposób i nie jeden marzy o tym, by ją posiąść. Kobieta biznesu, niezależna i nieosiągalna, której pożąda pół świata.

Jednak tylko ja mogę być tak blisko niej, dotykać jej skóry i czuć jej zapach. Patrzeć, jak się śmieje, jak muzyka wypełnia ją całą i masz wrażenie, że przemawia właśnie do ciebie poprzez słowa, które śpiewa. Taka bliskość potrafi zawrócić w głowie i obudzić chęć skosztowania zakazanego owocu.

Trzeba być głupcem, by się w niej nie zakochać. Ja jestem głupcem, który wiedział, że mu nie wolno, a się zakochał.

Rozmawiałem ze Sky o mojej wymianie zdań z Anastasią. Wzruszyła ramionami i poradziła, że jeżeli chcę się do niej zbliżyć – co według niej jest nie realne – mam stosować metodę małych kroków. Spróbować dowiedzieć się, co jest powodem tego, że blondynka niezbyt chętnie toleruje mężczyzn i ma problem, żeby ktokolwiek się do niej zbliżył.

Wydaje się to proste, jednak czuję, że będzie to cholernie trudne, bo jeżeli Ana nie powiedziała Sky, co jej w duszy gra, to mnie już w ogóle.

Nie wiem, co tak naprawdę mam robić. Mógłbym zostawić to, tak jak jest i cieszyć się jej dotykiem chociaż na scenie, towarzystwem podczas wyjazdów, czy tournée.

Nie mam pojęcia, co spowodowało, że Ana otoczyła się murem, ale ja chcę więcej i będę walczył o to, aż do upadłego.

Po tym, jak Ana zostawiła mnie na parkingu i odjechała do domu, miałem ochotę wsiąść do swojego auta i pojechać za nią. Nie zrobiłem tego, bo wiem, że byłbym już na straconej linii frontu. Nie zobaczę jej przez cholerne długie cztery tygodnie, które będą dla mnie torturą, bowiem ta piękna dziewczyna śni mi się po nocach. 

Rozdział TrzeciAnastasia

On znowu wraca do domu pijany. Patrzy na mnie tym swoim pijackim uśmiechem. Odkłada aktówkę na szafkę, która znajduje się obok drzwi.

– Cześć, Annie. Jak ci minął dzień? – pyta z uśmiechem na twarzy.

– Dobrze, tato – odpowiadam z lekko zwieszoną głową.

– Mama kupiła ci tę lalkę, którą tak bardzo chciałaś?

– Nie, bo nie było już jej w sklepie, tato – szepczę.

– A gdzie jest mama? – pyta już ostrzej.

– Bierze kąpiel, tato – mówię cicho.

Gniew maluje się na jego twarzy. Nie lubię, gdy jest taki, bo wtedy krzyczy i bije mamę, choć ona nic nie zrobiła. Słyszę krzyki dochodzące z łazienki. Znowu tata wyzywa mamę, tym razem za to, że nie kupiła mi tej lalki wcześniej.

Serce szaleje w mojej klatce piersiowej, która w szybkim tempie unosi się i opada.

Budzę się zlana potem. Błądzę wzrokiem po pokoju i oddycham z ulgą, bo zdaję sobie sprawę, że to był tylko sen. Uspokajam oddech i przecieram oczy, z których poleciało mi kilka łez podczas snu.

Mam dosyć już tych koszmarów.

Miałam nadzieję, że z biegiem lat miną i spokojnie będę mogła spać do rana. Niestety, nic nie zapowiada się na to, aby one miały się skończyć. Co noc przeżywam te same katusze od nowa i tak samo, jak wtedy boję się tego spojrzenia, którym ojciec rzucał, gdy wracał napruty do domu.

Patrzę na zegar, który stoi na mojej szafce nocnej obok łóżka. Dochodzi piąta rano, a ja jestem zbyt mocno rozdygotana, żeby spać dalej. Wstaję i idę wziąć prysznic.

Rzucam koszulę nocną na podłogę i wchodzę do kabiny.

Każdego ranka woda zmywa ze mnie tę okropność, która mnie dręczy. Mam wrażenie, że moje ciało płacze wraz z moją duszą, a ja zmywam ich cierpienie, które jest też moim.

Kończę kąpiel, ubieram się w dres i buty do biegania, włosy wiąże w kucyk i zakładam czapkę z daszkiem. W ostatniej chwili łapię za butelkę wody, która czeka na mnie na stole w kuchni. Zabieram swojego iPoda i udaję się na przebieżkę.

Bieganie jest moim lekiem na oczyszczenie umysłu po dręczących mnie obrazach z przeszłości.

Biegnę ulicami Londynu, które otaczają mój dom na około.

Miasto jeszcze śpi.

Nieliczni mieszkańcy jadą już do pracy.

Mijam swoją sąsiadkę, która zawsze wcześnie rano wychodzi ze swoim kundelkiem Ronie na spacer i po bułki dla męża do pracy. Julia to urocza staruszka, która nawet z daleka zaraża swoim uśmiechem. Macham jej na przywitanie i biegnę dalej.

Wracam myślami do zakończenia wczorajszego koncertu. Nie wiem, co myślał sobie ten dupek, ale przegiął na całej linii. Jeśli liczy na to, że jednym pocałunkiem sprawi, iż rzucę mu się w ramiona, to gorzko się rozczaruje. Jeszcze nie wie, z kim pogrywa, a to, że dotknął moich warg i sprawił, że coś się we mnie poruszyło, o niczym nie świadczy. Udam przed samą sobą, że nic się nie wydarzyło.

Przez to wszystko zapomniałam, że prasa będzie miała teraz ze mnie niezłe używanie i sensacje na pierwsze strony swoich brukowców. Nigdy nie przejmowałam się tym, co o mnie pisali, ale teraz nie chodziło już tylko o moją osobę, ale o tego palanta, z którego zrobią mojego faceta albo kochanka. Może wymyślą coś innego.

W moim zawodzie, jeżeli piszą i mówią o tobie mało, to znaczy, że tak naprawdę nie istniejesz. W końcu media społecznościowe, gazety i telewizja, to pierwsze odbiorniki, z których człowiek dowiaduje się czegokolwiek – jeżeli je ogląda.

Do tej pory sensacją z mojego życia była plotka, że jestem lesbijką. Nie ukrywam, ta bzdura świetnie trzymała moją karierę w ryzach. Czasem, biorąc udział w galach, czy innych imprezach, wykonywałam delikatne gesty, wywołujące kolejne sensacje. Kiedyś nawet moja kochana Kim zaproponowała mi, że pozwoli mi się pocałować, by tylko dali mi spokój i mieli temat na kolejne tygodnie. Oczywiście się nie zgodziłam, bo nie mam presji, ani parcia na szkło w swojej karierze.

To kim dzisiaj jestem, zawdzięczam mojej zastępczej matce Beth. Ona wysłała mnie na casting do popularnego talent show, kiedy miałam szesnaście lat. Od zawsze kochałam śpiewać, a po śmierci mamy robiłam to częściej.

Musiałam mieć zajęcie, które pomoże mi przetrwać i pójść dalej. Jednak nie chcę sławy. Nie lubię być w centrum zainteresowania, wolę stać na uboczu, ale kocham to, co robię, to całe moje życie, jedyna pasja, która naprawdę daje mi kopa, by żyć. Bez niej nie wiem, czy byłabym tak silna, by stanąć na nogi. Inni uciekają – w alkohol, narkotyki, wstępują do gangów. Ja wybrałam muzykę.

Można powiedzieć, że mam wszystko, o czym marzy dzisiejsza społeczność. Pieniądze, urodę, sławę i z pozoru ciekawe życie. Jednak tak naprawdę nie mam nic. W gruncie rzeczy jestem samotnikiem. Nigdy nie założę rodziny, nie wezmę ślubu, nie będę miała teściowej, którą z chęcią bym udusiła. Nie mam z kim się kłócić, o to czyja tym razem kolej na spacer z psem. Nawet psa nie mogę mieć, bo nie mam komu go powierzyć, gdy wyjeżdżam.

Kimberly prowadzi bardzo towarzyskie życie, więc pewnie na spacerze zgubiłaby mojego psa, flirtując z przystojnym facetem, a Lucy ma swoją rodzinę – męża Zeda i malutką Ines, więc pies, byłby dla niej problemem.

Zatrzymuję się, by złapać oddech. Nie wiem ile już tak biegnę, ale mam wrażenie, że za chwilę wypluję płuca. Biorę kilka łyków wody i kątem oka zauważam znajomą mi postać, która perfidnie mi się przygląda. Stoi jakieś dwadzieścia metrów ode mnie.

– Hej! Zaczekaj! – Ruszam w jej kierunku, ale ona ucieka. – Stój, słyszysz, stój!

Przyspieszam kroku, ale nie udaje mi się tego kogoś dogonić, bo opadam z sił. Postać znikła za rogiem jednej z ulic, a ja dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że adrenalina krąży w moich żyłach, a serce łomocze, jak zwariowane.

Siadam na murku, muszę się uspokoić i odzyskać pełną sprawność w kończynach, bo nogi trzęsą mi się jak galaretka. Jestem pewna, że znam tę postać i nie jest to kobieta, a świadczy o tym szeroka i postawna sylwetka. Zamykam oczy, aby zmusić swój umysł i przypomnieć sobie, czy wcześniej podczas biegania mogłam zauważyć, kogoś na ogonie, ale nie, mam pustkę.

Cholera, a jeśli obserwuje mnie od jakiegoś czasu i wie gdzie mieszkam, tylko wcześniej tego nie zauważyłam? Nie, nie, moim oczom nie umyka nic, widziałbym go wcześniej. W takim razie jedyną osobą, która przychodzi mi na myśl to, Nathan. Dupek odważył się mnie pocałować na oczach tysięcy ludzi, więc co to dla niego za problem, żeby pobawić się w stalkera? Oczywiście żaden. Jest jeszcze jedna opcja – może to jeden z tym hien, fotoreporterów. Pewnie miał nadzieję, że nakryje mnie, jak obściskuję się ze swoim tancerzem. Niedoczekanie.

Jeśli sytuacja się powtórzy, wynajmę detektywa i usunę kulę u nogi.

To właśnie powód, dla którego muszę uważać na każdym kroku i nie chcę tej sławy, tak jak tego, by ktoś sprawował kontrolę nade mną lub moim życiem, ale jak to mówi Beth – coś za coś.

Zaciskam usta i milczę w niektórych sprawach, bo wiem, że tak musi być. Świat wokalistki głównie składa się z nakazów i jeżeli chcę dalej śpiewać, moim obowiązkiem jest akceptować i szanować warunki umowy. Piosenkarka to też zawód i praca, za którą dostaje solidne wynagrodzenie. I jak każda inna fucha, ma swoje wady i zalety. Tutaj nie ma miejsca na narzekanie, zwolnienie chorobowe, czy wolne na żądanie. Jeśli muszę, to haruje od świtu do nocy.

Truchtem wracam do domu. Ten koleś wywołał we mnie niepokój. Nikt nie będzie za mną łaził, więc nie spocznę, dopóki nie dowiem się, kto to był.

Analizując na szybko wygląd Nathana, nie pasuje mi jego odzienie i postura do tajemniczego faceta. Jestem prawie pewna, że w szafie mojego tancerza, nie znajduje się obciachowa, czerwona bluza i dżinsy. Zawsze widzę go w spodniach dresowych oraz czapce z daszkiem na głowie, odwróconą tyłem. Jego styl nie wiele odbiega od hip-hopu i ma umięśnione bary, płaski brzuch i zgrabny tyłek, a tatuaż na jego piersi, ciągnący się do nadgarstka jest niesamowicie podniecający.

Cholera, Ana. Przestań, o czym ty myślisz? No fakt, za daleko się posunęłam w rozmyślaniu. Moje jestestwo, jak zawsze wszystko wyłapie, ale nic nie poradzę na to, że tatuaże mnie kręcą, dlatego na moim udzie znajduję się urocza panda.

Jednak muszę przyznać sama przed sobą, że gdy Nate jest blisko mnie, czuję się dziwnie spokojna i jakaś emanująca z niego siła zapewnia, że jestem przy nim bezpieczna. Przez trzy lata nasze relacje były przyjazne, nie raz wspólnie wybuchaliśmy śmiechem, ocieraliśmy się o siebie całkiem przypadkiem i ku mojemu zdziwieniu, nie powodowało to we mnie negatywnej reakcji i choć w tańcu toleruje jego dotyk – przyjemne doznanie – to pocałunek znienacka był dla mnie wstrząsem. Jednakże ciągnie mnie do niego, jak pieprzony magnes do lodówki, ale lepiej będzie, jeśli to się więcej nie powtórzy.

Nie wolno mi się zakochać i tego będę się trzymać.

Gdy wrócę do domu zadzwonię do menadżer i każę wykonać jej telefon do tancerza, by upewniła się, że nie strzeliło mu nic do głowy, żeby mnie śledzić. Nie zadzwonię do niego osobiście, bo jeszcze sobie coś pomyśli i zrobi nadzieję na więcej.

Rozdział CzwartyNathan

Wracałem do domu po koncercie i nie mogłem przestać myśleć o Anastasii. Kumpel próbował wyciągnąć mnie na męski wieczór w towarzystwie gorących lasek, ale nie miałem ochoty na imprezowanie. Męczyło mnie to, że pocałowałem dziewczynę, choć ona tego nie chciała.

Wiem, że wyszedłem na totalnego dupka, dlatego gryzie mnie sumienie i chcę to naprawić. Bukiet kwiatów przy innej kobiecie załatwiłby sprawę, ale nie w przypadku Anastasii. Nigdy nie miałem do czynienia z taką dziewczyną, która mimo swojej zabójczej urody, trzyma się z dala od mężczyzn.

Poprzednie, jakie spotykałem, były łatwe i bezpośrednie. Wystarczyło szepnąć kilka słodkich słówek, postawić drinka lub zaprosić do tańca, a same wchodziły mi do łóżka. Nadawały się tylko na raz, ewentualnie na dłużej, ale nie widziałem w nich nic więcej, prócz seksu.

Ana była inna, bez wątpienia i nie tylko dlatego, że unikała mężczyzn. Poza tym, że pomimo upływu lat, nadal jej oczy są mi znajome, jest wartościową osobą, kobietą, którą chce się mieć za żonę. I choć ma zadziorny charakter, wiem, że w środku jest wrażliwa. Z takim uroczym uśmiechem, jaki gości na jej twarzy, nie może być twardą suką.

Cały wieczór próbowałem rozwikłać jej tajemnicę. Na myśl przychodziły mi różne hipotezy, ale były tak straszne, że szybko przestałem o nich myśleć. Jednak ona wciąż była w mojej głowie. Nie chciała się z niej ulotnić, a ja nie mogłem spać spokojnie.

* * *

Patrzę na wyświetlacz swojego telefonu, który oznajmia mi, że jest trzecia w nocy. Wzdycham i wsuwam komórkę z powrotem pod poduchę. Nadal nie mogę spać. Gdybym mniej myślał, nie budziłbym się co chwila i nie przenosił w durne sny. A to wszystko przez to, że kiedy zamykam oczy, czuję smak jej ust i to, jakie są delikatne. Wiele bym dał, żeby poczuć je raz jeszcze. Posmakować jej ciała, każdego zakamarka, móc błądzić po ciele swoim dłońmi, pieścić skórę, poznać jej gładkość, wybadać każdą nierówność.

Chcę się do niej zbliżyć i muszę coś zrobić, żeby mi się to udało. Dłużej nie wytrzymam tego stanu, zakochałem się w niej jak wariat i niczego bardziej nie pragnę, jak tego, aby pokochała mnie z tą samą siłą. Ale czy uda mi się przełamać jej strach?

Porywam się z motyką na słońce. Jest to nierealne, że pozwoli mi zbliżyć się do siebie, lecz dopóki nie spróbuję, to się nie przekonam. Łatwo nie odpuszczę, nie spławi mnie tak szybko, jak jej się wydaje. Dowiem się, co skrywają te szare oczy, jaka tajemnica kryje się za tym, że wybudowała wokół siebie mur. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się on chińskim.

Do wyboru nie mam zbyt wielu opcji, więc nie pozostaje mi nic innego, jak pojechać pod jej dom i błagać, żeby powiedziała, co ukrywa. I tutaj zaczynają się schody, bo nie mam zielonego pojęcia, gdzie mieszka. Jedyną osobą, która pomoże mi w moim spisku jest… Sky. Tak, tak, wystarczy, że będę z nią szczery, a na pewno poda mi adres Anastasii. Szczerze się do siebie jak głupek.

Dłonią szukam telefonu pod poduszką, ale nie mogę go wymacać, bo nagle słyszę bum.

– Świetnie, kurwa świetnie. Nate, jaki ty jesteś popierdolony, było trzeba podnieść poduszkę, a nie macanki sobie urządzać – mówię do siebie pod nosem.

Wstaję i kładę się na podłodze. Gdybym jeszcze coś widział, byłoby wspaniale. Czołgam się pod łóżko, bo wielmożny smartphone postanowił zwiać z mojego łoża. Wyciągam rękę i znajduję skurczybyka.

Śmieję się sam do siebie. Samotność ewidentnie mi szkodzi, jeszcze trochę i będę toczył ze sobą dialog.

Wybieram numer menadżer, ale nie odbiera. Kończę połączenie i z wrażenia uderzam o deski. Pocieram bolące miejsce i wracam na mebel do spania.

– Debilu, jest środek nocy – jęczę.

Wali mnie to. Jestem pewien, że w końcu odbierze.

Z tego, co wiem, Ana każe być jej pod telefonem przez całą dobę, więc pewnie ma włączone wibracje. Próbuję dalej, bip…bip…bip – przewracam oczami i zaciskam szczękę, bo ten sygnał oczekiwania, cholernie mnie irytuje – bip…bip…

– Halo? Ty wiesz, która jest godzina? – mamrocze.

– No cześć.

Odebrała, ja to mam fart.

– Wybacz, że o tej porze i tak wiem, która jest godzina, ale mam prośbę… podaj mi adres Anastasii, tak ładnie proszę, Sky. – Ciężko wzdycha, a w mojej klatce piersiowej dudni jak w clubie.

– Co ty kombinujesz, Nathan? – podnosi głos, mam wrażenie, że momentalnie się rozbudziła. – Wiesz, że wylecisz za zbliżanie się do niej poza sceną? Anastasia będzie nie tylko wściekła na ciebie, ale też na mnie, że bez jej zgody rozdaje adres. Igrasz z ogień, Nate.

– Nie obchodzi mnie to, zależy mi na niej, więc nie utrudniaj, proszę – jęczę poirytowany.

– Nie może poczekać to do rana? – Wzdycha.

– Nie, bo właśnie rano chcę do niej pojechać – oznajmiam, tracąc powoli resztki sił cierpliwości.

– Nieźle cię popieprzyło. Wyślę ci w SMS-ie, ale gdy Ana będzie mieć pretensje powiem, że siłą go ode mnie wyciągnąłeś i raczej nastaw się, że nie wpuści cię do domu. Jeśli chcesz z nią pogadać, musisz poczekać, aż wróci z porannego biegania. Inaczej nic nie wskórasz. Jedynie tak ją złapiesz.

– Jesteś wspaniała, czekam na wiadomość. Dzięki i przepraszam raz jeszcze. – Kończę rozmowę z uśmiechem od ucha do ucha.

Wyskakuję z łóżka i lecę pod prysznic, śpiewając pod nosem kawałek jakiegoś boysbandu.

Wchodzę do kabiny i stwierdzam, że przyjemnie byłoby stać tu razem z nią i patrzeć, jak woda spływa po jej piersiach, a sutki twardnieją.

Przestań Nate. Źle to się dla ciebie skończy, jeżeli zostaniesz odrzucony – myślę.

Wiem, że będę cierpiał, tak jak wtedy, kiedy nagle straciłem Złotowłosą, ale to jednak silniejsze ode mnie. Z dnia na dzień potrzeba jej bliskości staje się coraz silniejsza. To, jak zakazany owoc, nie dający o sobie zapomnieć i odpuścić chęci skosztowania. Dawno nie byłem z kobietą i to też powoduje, że błądzę wzrokiem po jej ciele, rozbierając ją i marząc o tym, aby połączyć nasze ciała. Od dnia, kiedy uświadomiłem sobie, że Ana to miłość mojego życia, nie mogłem się przemóc do jednorazowego seksu. Kobiety przestały mnie pociągać i nie miałem ochoty dotykać nikogo innego niż Any.

Ona ma coś w sobie, coś czego nie mają inne laski. Może to jej oczy, które wydają mi się znajome, tak na mnie działają. Bo w każdej spotkanej dziewczynie, w jakiś sposób chciałem znaleźć moją dziecięcą miłość.

Dziewczynkę o jasnych włosach, pięknym uśmiechu i skromnym wręcz wstydliwym zachowaniu. Nie wiedziałem, nawet nie przypuszczałem, że szczeniackie zaloty okażą się czymś więcej.

Chciałbym ją odnaleźć, ale to jak szukanie igły w stogu siana. Cały czas żyłem w przekonaniu, że jeśli jest nam pisana wspólna przyszłość, to nasze drogi się ze sobą zejdą. Jednak w tym momencie, kiedy muszę zawalczyć o Anastasie, a wiem, że jest tego warta, nie jest to już tak ważne, jak kiedyś.

Dostaję SMS i już wiem, co mam robić.

Rozdział PiątyAnastasia

Powoli zbliżam się do domu, skręcam za róg w ulicę, gdzie mieszkam i moje serce staje. Na schodach siedzi Nate! Tego, to już kurwa do reszty popieprzyło. Nie wiem, czego ode mnie oczekuje i co sobie wyobraża, że zjawia się pod moim domem, nie pytając mnie o zdanie. Nie odpędzę się od niego dopóki mu nie powiem prawdy. Może wtedy da sobie spokój, a tym samym i mnie? Muszę to poważnie przemyśleć.

Sprintem podbiegam do tancerza, zaciskając usta.

– Co ty tu, do cholery, robisz i skąd wiesz, gdzie mieszkam? – warczę.

– Mnie ciebie też miło widzieć, Ana. Jak zawsze żądna odpowiedzi – odpowiada z uśmiechem.

– Przestań pieprzyć, skąd masz mój adres? Czy naprawdę nie rozumiesz prostego pojęcia, że nie chcę z tobą żadnych kontaktów, poza tymi związanymi z pracą? – syczę wściekła.

– Chciałem cię zobaczyć, muszę z tobą porozmawiać. – Jego niski głos powoduje, że ciarki przechodzą po moim ciele. Serio, Ana? Znowu ciarki? Nie podoba mi się to.

– I co ja mam z tobą zrobić, Nate? Nie odczepisz się prawda? Zaraz… ty nosisz dżinsy? – wykrzykuje. – Mogłam się tego spodziewać, że z ciebie jakiś psychol. Stałeś tam i bezczelnie się na mnie gapiłeś! – krzyczę i gromie tego palanta wzrokiem. Przysięgam, że jeśli przytaknie, to go zabiję.

– Co? Nie! O czym ty mówisz? – rzuca pełen zdziwienia.

– Słyszałeś dobrze, przyznaj się, bo dzwonię na policję.

– Uspokój się kobieto. Owszem widziałem z wozu, jak wybiegasz z domu, ale czekałem tu przez cały czas, aż wrócisz. Nie ruszyłem się z miejsca, no może tylko podlać kwiatki – stwierdza i uśmiecha się półgębkiem.

Jeśli to nie on, to w takim razie, kto to był? Muszę zadzwonić do Sky.

– Hmm… dziwne. Myślałam, że to ty, ale nie ważne. Słuchaj Nate, nie wiem czego ode mnie chcesz, ale ja mam plany. Pamiętasz? Żyję według nich – mówię i uśmiecham się sarkastycznie.

– Pamiętam, ja właśnie w tej sprawie. Mogę ci towarzyszyć w tym, co masz zaplanowane? – pyta, przybierając minę kota ze Shreka. Co za banał.

– Oczywiście, że nie. Nie potrzebuję towarzystwa, a teraz wybacz, idę wziąć prysznic i muszę jeszcze gdzieś zadzwonić. Więc spadaj do swoich zajęć, jeżeli takowe masz – odpowiadam i mijam go siedzącego na schodach, wkładam klucz w zamek.

– Ana, może chociaż wejdę do… – mówi, nie kończąc zdania, bo mu przerywam.

– Nie, Nate, ja nie goszczę u siebie płci przeciwnej – odpowiadam i uśmiecham się sardonicznie. Otwieram drzwi.

– Nawet taty? – pyta, unosząc brwi.

– Nate, ja nie mam taty. Już nie – rzucam przez ramię. Wchodzę do domu i zamykam za sobą drzwi na klucz. Opieram się plecami o drewnianą powłokę i wzdycham.

Muszę przyznać, że twardy z niego zawodnik. Każdy, który chciał nawiązać ze mną kontakt szybko się wycofywał i uciekał, gdzie pieprz rośnie. A ten nawet zdobył mój adres i pojawił się pod moim domem. Nie powiem, w jakiś sposób poruszyło mnie to, ale tylko marnuje swój czas. Nie będzie nas łączyć nic, poza wspólna pracą.

Mam nadzieję, że tym razem zrozumiał, co do niego mówiłam i zajmie się swoim życiem.

Nie potrzebuję towarzystwa, a tym bardziej męskiego. Otaczam się głównie kobietami i wolę, aby tak zostało. Biorąc pod uwagę, jakie Nate wywołuje u mnie uczucia – kiedy dotyka, chociażby mojej skóry. Wolę trzymać się od niego z daleka. Bo choć mój rozum przejął kontrolę nad sercem, nie jestem pewna, czy rolę się nie odwrócą.

Idę pod prysznic.

To niesamowite, jak ciepła woda działa na zmysły i nastrój. Niekiedy mogłabym stać tak godzinami i delektować się tym ciepłem, które jest takie przyjemne, jednak nic nie trwa wiecznie, bo ciepła woda się kończy. Szybko myję swoje spocone ciało.

Wychodzę spod prysznica, otulam się ręcznikiem, łapię za telefon i wybieram numer Sky. Odbiera po pierwszym sygnale, oczywiście.

– Ana? Coś się stało? – rzuca pierwsza, nie dając mi dojść do głosu.

– A masz coś na sumieniu, że taka spanikowana jesteś? Czekaj… nie musisz mi odpowiadać. No tak, to ty dałaś adres Nathanowi, dlatego molestował schody przed moim domem przez godzinę – stwierdzam, mając chęć się roześmiać w głos.

– Ana, przepraszam, zadzwonił do mnie w nocy. Zaspana byłam i nie myślałam jasno – wyjaśnia. Bawi mnie to, jak przede mną ludzie się tłumaczą, choć prawda jest oczywista.

– Dobra, dobra, wszystko wiem. Ja w sumie w innej sprawie – biorę głęboki oddech – chodzi o to, że dziś rano, gdy wybrałam się na przebieżkę i zatrzymałam przy sklepie na Kingsway, aby napić się wody i złapać oddech, widziałam kontem oka, że ktoś stoi na rogu z ulicą Aldwych. Kiedy odezwałam się i ruszyłam w jego stronę, on uciekł. Rozważałam, że to może być Nate, ale on przysięga, że to nie on i nie pasuję mi posturą do tego kolesia. Mogłabyś sprawdzić kamery w sklepie i wynająć detektywa? Może to, jakiś fan lub paparazzi, ale wiesz Sky, wystraszyłam się. Nie co dzień, ktoś za mną łazi i się na mnie gapi – mówię miękkim głosem.

– O Boże! Jasne, Ana. Zaraz się tym zajmę. Może podesłać ci kogoś z ochrony? – mówi przejęta. Moja kochana Sky. Najdrobniejsza rzecz, a wywołuje u niej tyle troski i zaangażowania.

– Nie, dzięki. Jak będzie się coś dziać, to wtedy mi kogoś przyślesz – uspokajam ją. Wymieniamy między sobą pożegnanie w stylu papa i kończę rozmowę.

Udaję się do szafy, z której wyciągam biały T-shirt z krótkim rękawem, dobieram do tego ciemne dżinsy, wkładam na stopy tenisówki, zarzucam na siebie kurtkę dżinsową i zakładam czapkę z daszkiem – tak udaje mi się dłużej zachować anonimowość. Pakuję telefon i dokumenty do torebki, po czym wychodzę.

– Jaja sobie robisz? Jeszcze tu jesteś? – wyrywa mi się. Nie wierzę, że on nadal tu siedzi jak idiota i czeka chyba na oklaski.

– Wybacz Ana. Możesz być dla mnie wredna i podła, ale ja nie mam zamiaru odpuścić. Jedynie sądownie możesz walczyć o zakaz zbliżania się, wtedy będę zmuszony dać ci spokój. Aczkolwiek do tego czasu nie pozbędziesz się mojego towarzystwa – informuje mnie zadowolony.

Mówiłam, twardy zawodnik. Będzie ciężko. Nie wiem, co z nim zrobię, ale na pewno będę musiała coś wymyślić, żeby przestał się obok mnie kręcić.

– Wygląda na to, że do tego czasu, jestem zmuszona znosić twoją obecność także w życiu prywatnym – odpowiadam i wzdycham.

Robię to tylko dlatego, że z jakiegoś powodu zaczynam lubić jego determinację i może nawet towarzystwo?

– Na to właśnie wygląda – rzuca lekko z szerokim uśmiechem na twarzy, co powoduje, że odwzajemniam uśmiech.

Skurczybyk posiada chyba jakąś magiczną moc przyciąganie lub inne nadprzyrodzone pierdy, że jeszcze go nie pogoniłam i nie wywaliłam na zbity pysk.

Rozdział SzóstyNathan

Założyłem sobie, że przyjadę pod jej dom i usiądę na schodach przed wejściem, kiedy ona pójdzie biegać i zaczekam, aż wróci.

Tak też zrobiłem, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie sądziłem tylko, że będę siedział na tych schodach tak długo.

Przez prawie godzinę miałem okazję podziwiać okolicę zamieszkałą przez Anastasię Clark.

Przyznaję, że jestem zaskoczony prostotą tego miejsca. Dzielnica na pierwszy rzut oka wygląda, jak ze starej fotografii, na której zatrzymał się czas. Niemal na każdym domu odpada tynk, farba z ram okiennych, a samochody zaparkowane na chodniku zaraz się rozsypią.

Sky chyba postanowiła zrobić mi kawał, bo zaczynam wątpić, czy Ana faktycznie tu mieszka.

Budynek nie wygląda na zamieszkały, a raczej opuszczony. Przed nim znajduje się uroczy płot z furtką; uroczy, dlatego iż odnoszę wrażenie, że zaraz się rozleci. Elewacja domu jest w kolorze białym. Zdobią go staroświeckie gzymsy i typowo brytyjskie, drewniane okiennice, ale te akurat są niebieskie. Na drzwiach; które są najładniejsze z całego zewnętrznego wystroju i wyglądają na nowe – wisi tylko kołatka z lwem oraz numer domu.

Za nic w świecie nie wpadłbym na to, że właśnie tutaj mieszka sławna piosenkarka.

Raczej nieobliczalna psychopatka.

Jednak rozumiem, dlaczego mieszka w takiej ruderze i nie zabrała się za jej odnowienie.

Zamiast gapić się na zabytki, lepiej pomyślę, co jej powiem, bo ruszy na mnie jak lwica i wydrapie oczy. Tego akurat jestem pewien.

– O jesteś. Wiesz, bo chciałem ci powiedzieć, że ostatnio zdałem sobie sprawę, jak bardzo jesteś dla mnie ważna i się zakochałem.

To nie ma sensu. Nie mogę wypalić z takim tekstem. Zabije mnie na miejscu.

Nie wiem, od czego mam zacząć, nigdy nie byłem dobry w konwersacji z kobietami, a tym bardziej z takimi pokroju Anastasii.

Jestem tancerzem i zawsze wykonywałem swoją pracę najlepiej jak potrafiłem.

Taniec to magia, która scala ciała i duszę, jeżeli do swojej partnerki czuje się coś więcej, niż tylko pociąg seksualny. Nie zdarzyło mi się jeszcze doświadczyć tego na własnej skórze.

Miałem okazję obserwować w szkole tańca moich przyjaciół, których połączyła właśnie ta magia, a których dzisiaj łączy już związek małżeński.

Kiedy patrzyłem na nich, jak ich miłość, z każdym dniem rośnie w siłę, a taniec nie był już tylko tańcem a zjednoczeniem ciał i duszy, zapragnąłem poczuć to samo. Jednak nie znalazłem do tej pory swojej partnerki, która pasowałaby do mnie i w tańcu, i w życiu.

Kiedy wydawało mi się, że czuję coś do jakiejś dziewczyny, ostatecznie okazywało się, że chodziło wyłącznie o seks i pociągała mnie tylko fizycznie.

Usilnie próbowałem w każdej z nich znaleźć miłość z czasów dzieciństwa, ale zamiast tego, moje serce coraz bardziej pękało z bólu i rozczarowania. Odżyło w momencie, kiedy ujrzałem fotografie Anastasii. Pierwszy raz po długim czasie biło szybko i intensywnie pompowało krew w moich żyłach.

Gdy po raz pierwszy spojrzałem w jej oczy, coś we mnie pękło. Inaczej patrzyłem na nie, kiedy znajdowały się na papierze, czy monitorze.

Poczułem, że muszę dać z siebie wszystko, aby Anastasia wybrała mnie do swojego zespołu. Kiedy to mi się udało i powiedziano mi, że mam być tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko, wiedziałem, że będą to dla mnie tortury. Próbowałem wyrzucić z siebie uczucie, które narastało z każdym kolejnym dniem, kiedy ona znajdowała się obok.

Na próżno.

Im bardziej tego chciałem, tym bardziej zaprzątała moje myśli, nie dając mi spokoju. Wtedy wiedziałem już, że jestem zdolny zrobić wiele, by ta kobieta, która wdarła się w moje w serce, oszalała na moim punkcie.

Nigdy łatwo nie odpuszczałem, zawsze dążyłem do celu mimo przeszkód, chociaż czasem wymagało to większego lub mniejszego wysiłku. Wiem, że z Aną nie będzie łatwo, ale wcale nie chcę, żeby tak było. Chcę tylko pokazać jej, że miłość potrafi zdziałać cuda, że nadaje życiu sens, potrafi wyleczyć najbardziej zranione serca. Ukazać światło w tunelu, choć wydaje się nam, że go tam nie ma.

I oto jestem.

Wyruszyłem z domu bladym świtem i czekam tu w nieskończoność. Czuję, jak mój tyłek marznie na tych betonowych schodach. I nadal nie wiem, jak mam wytłumaczyć swoje najście. 

Rozdział SiódmyAnastasia

– Dobra, Nate. A teraz na poważnie. Spadaj do swoich zajęć, bo ja mam swoje plany, których nie zmienię – oznajmiam i modlę się w duchu, by dał sobie spokój i mnie zostawił.

– Mówisz poważnie? Kwitnę tu tyle czasu, a ty mi teraz tak po prostu każesz spadać do swoich zajęć? Serio, niezła z ciebie suka – mówi i z niedowierzaniem kręci głową. Komuś chyba nerwy puszczają, bo mam wrażenie, że chłopak traci do mnie cierpliwość. Owszem, czasem mogłabym się ugryźć w język, ale o to chodzi. Faceci mają mnie nienawidzić.

– Cieszę się, że rozumiesz. Fajnie było cię widzieć, Nate. Do zobaczenia przed wyjazdem – rzucam, posyłając mu całusa na pocieszenie i idę do swojego wozu.

W mojej torebce rozbrzmiewa „Please Don’t Stop The Music” Rihanny, co oznacza, że dzwoni mój telefon. Na wyświetlaczu widnieje zdjęcie mojej menadżer.

– Hej, masz coś już dla mnie Sky? – pytam z nadzieją w głosie.

– Ana wiem, że nie lubisz zmian planu, ale mam dla ciebie informację. Musisz przyjechać do biura. To nie rozmowa na telefon. – mówi pospiesznie, jakby słowa miały parzyć jej język. Jej głos drży, nie jest dobrze.

– Yh, nie cierpię, gdy coś zmieniają. Dobra Sky, będę za około godzinę, bo muszę po drodze jeszcze coś załatwić – informuje ją.

– Czekam, jeśli jest jeszcze z tobą Nate, to zabierz go ze sobą – odpowiada równie szybko, co przed chwilą i kończy połączenie.

Odwracam się, by go zawołać, ale nie dostrzegam jego sylwetki na schodach. Teraz, kiedy jest potrzebny to nagle dał nogę. Zmieniam zdanie, wsiadając do auta, bo niemal nie dostaje zawału.

– Nate, ty popieprzony dupku! – mówię głośno i walę go z pięści w biceps. – Kto ci pozwolił wsiąść do mojego wozu? – Jeszcze jeden taki numer, a zabiję go własnymi rękoma.

– Nie odpuszczę ci. Powiedziałaś, że pewnego dnia mi powiesz. Jakoś musisz nabrać do mnie zaufania, prawda? – pyta, unosząc jedną brew do góry. Psia mać, nie ominie tematu. Prędzej czy później będę musiała mu powiedzieć, bo mnie zamęczy.

– Masz rację, jakoś muszę – przyznaję niechętnie. Wkładam kluczyk do stacyjki. Odpalam silnik i ruszam w drogę do mamy, na cmentarz.

Jedziemy w milczeniu, słuchając mojej ulubionej playlisty, która leci z samochodowego radia. Kiedy wjeżdżam na teren cmentarza, kątem oka dostrzegam, że Nate jest zdziwiony. Parkuję wóz.

– Zostań tu, chcę być teraz sama – rzucam przez ramię.

Nie czekam na odpowiedź. Wysiadam z auta, kieruję się do bagażnika i wyciągam z niego znicz. Zmierzam w stronę alejki, gdzie pochowana jest mama. Gdy docieram na miejsce, klękam i odgarniam to, co zostało naniesione przez wiatr. Z kieszeni kurtki wyciągam zapałki, odpalam jedną z nich i zapalam znicz. Kładę go na marmurowej płycie grobu.

– Cześć, mamo. Jak tam u ciebie? Pewnie leżysz gdzieś wśród chmur i popijasz swoje ulubione wino. U mnie się nic nie zmienia. Poza tym palantem, który siedzi teraz w moim wozie. Nie chcę dać mi spokoju, choć dobitnie każę mu spadać. Chcę poznać moją tajemnicę mamuś. Co mam robić? Nie chcę mężczyzny w moim życiu, tak bardzo się tego boję, ale Nate – bo tak ma na imię mamo – ma w sobie coś, co mnie uspokaja. Próbuję grać twardą i zadziorną, jednak to na niego nie działa – łzy płyną po moich policzkach, jedna po drugiej, opadając na ciemną ziemię. – Mamo, on mnie pocałował, a co gorsza – podobało mi się to, choć moje ciało weszło w stan odrętwienia.

Słona ciecz muska moje chłodne policzki, raz za razem, aż szloch wstrząsa moim ciałem. Tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym, aby tu była, powiedziała co mam robić. Przytuliła i zaśpiewała.

– Daj mu szansę, kochanie. – Słyszę głos mamy, jakby w oddali. To absurd.

To niemożliwe.

Rozglądam się wokół siebie, ale oprócz mnie nie ma nikogo w pobliżu. Wiatr ruszył z miejsca, owiewając mi twarz. Co się dzieje, że słyszę głos zmarłej matki? Umysł płata mi figla? Ciarki przechodzą po moim ciele i robi mi się zimno. To zbyt dziwne. Może to moja wyobraźnia desperacko chce zaspokoić pragnienie mego serca, dlatego daje mi złudne dźwięki głosu mamy?

Ocieram wierzchem dłoni łzy.

Składam pocałunek na nagrobku i chcę odejść, ale wiatr porywa moją czapkę. Gwałtownie rzucam się w jej kierunku, by ją dogonić, a kiedy mi się to udaje, podnoszę wzrok. Zauważam, że za jednym z drzew przygląda mi się tajemnicza postać, ta sama, która obserwowała mnie dwie godziny temu. Charakterystyczna bluza w kolorze czerwonym, zdradza, że to nie może być nikt inny.

Przecieram oczy ze zdumienia, bo nie dowierzam temu, co widzę. Ogarnia mnie strach. Żołądek wiąże się w supeł i boleśnie skręca.

– Tata? – rzucam mimowolnie w przestrzeń.