Strona główna » Fantastyka i sci-fi » Dziwne dni

Dziwne dni

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7859-961-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Dziwne dni

Żyjemy w epoce absurdu, gdzie jednocześnie promowana jest rozwiązłość i wstrzemięźliwość, wolność religijna i odrzucenie religii, wolność słowa i autocenzura, czy wolność światopoglądowa i jednocześnie napiętnowanie różnych ideologii.
To absurd, w którym się gubię, otumaniony wszechobecnym zgrzytem informacyjnym, hałasem, harmiderem – mając dostęp do każdej prawie informacji i jednocześnie czując się jak ślepiec w ciemnościach. To absurd – bo jednocześnie będąc obywatelem wolnym, czuję się zamknięty w kajdany jak nigdy wcześniej.
Absurd.
Paranoja.
Bizarro.
Jeśli jest gdzieś ucieczka od tego szaleństwa, to może nią być tylko szaleństwo właśnie. Takim gatunkiem jest dla mnie Bizarro Fiction. Gatunek ten nie jest przecież traktowany poważnie. Sam siebie poważnie nie traktuje – w Bizarro Fiction chodzi o dziwność, o groteskę i odrealnienie. Samym gatunkiem pasjonuje się naprawdę mała grupka ludzi z całego świata. Jest niemal niezauważalny na tle innych. Malutki. Nieważny. I dobrze, bo dzięki temu jest wolny – ubrane w ramy dziwności można napisać wszystko, tak jak kiedyś, w ramy science-fiction ubierało się coś, co stało w sprzeczności z PRL-em. Tyle, że science-fiction to była (i jest) poważna literatura. Bizarro Fiction nigdy taką nie będzie. A zawierając w swoich tekstach różne tezy nie muszę się z nimi zgadzać. Nie muszę być poważny. Mogę się bawić i być wolnym – tym dla mnie jest Bizarro. Jest wolnością.
Zapraszam Cię w podróż po „Dziwnych Dniach” naszego świata. Po mieszaninie gatunków, wrażeń i światopoglądów. Teksty, które zostały zawarte w tym zbiorze, w ciągu ostatnich kilku lat można było przeczytać w sieci, na stronie Niedobre Literki – inicjatywie będącej polskim centrum Bizarro, a także w antologii tychże, „Bizarro Bazar”, czy (mam wrażenie) trochę już zapomnianej antologii “Zombiefilia”.” Jedno z opowiadań, “Powtórne przyjście” ukazało się właśnie w “Zombiefilii” - to stary, darmowy projekt sprzed paru lat. Opowiadania te są wolne, zwariowane i niepoważne. Ja sam, pisząc je, nie byłem przecież poważny.
Byłem wolny.
Mam szczerą nadzieję, że i Tobie pozwolą być wolnymi w tych czasach wolności i nieskrępowania. Czasach absurdu.

Michał Stonawski

Polecane książki

Właściciel stoczni Ariston Kavakos obawia się, że Keeley Turner, z którą przed laty przeżył przelotną przygodę, teraz chce uwieść jego młodszego brata. Sądzi, że jest ona taka sama jak jej matka aktorka, która szuka bogatego mężczyzny, by żyć na jego koszt. Brat właśnie ma się zaręczyć...
Bez względu na to czy już pracujesz, czy dopiero szukasz pracy, bardzo dobrze zrobiłeś zaglądając do tej książki. Gdyby ktoś zechciał podzielić się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem tak, jak ja robię to teraz z Tobą, prawdopodobnie podejmowałabym lepsze decyzje dotyczące mojego rozwoju i kariery....
Jan Gnatowski (1855–1925), występujący pod pseudonimem artystycznym Jan Łada, to polski pisarz i publicysta, a także ksiądz. Odbył uniwersyteckie studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim, studiował także historię sztuki we Włoszech i Grecji, a następnie teologię w Innsbrucku. W 1887 roku o...
Czym jest dusza? Czy w dzisiejszym świecie, w którym postęp nauki jest tak szybki, człowiek potrzebuje jeszcze w ogóle tradycyjnego wyobrażenia duszy? Czym dusza różni się od świadomości samego siebie? Próbę odpowiedzi na te pytania podjęli najwybitniejsi specjaliści z dziedziny neurologii, psyc...
RED to wyjątkowy oddział policji stworzony przez burmistrza Nowego Jorku. Wybrani detektywi prowadzą śledztwa, w które są zamieszani ludzie z pierwszych stron gazet – politycy, aktorzy i sportowcy. Elita chroni elitę. Hunter Alden ma na koncie miliardy. Bez skrupułów łamie pr...
Frankiści – zwolennicy Jakuba Franka, członkowie żydowskiej grupy religijnej, sekty heretyckiej w stosunku do judaizmu. Sekta istniała w drugiej połowie XVIII wieku do około 1820 roku, głównie na terenach południowej Polski oraz w Czechach, Austrii, Turcji, Rumunii i południowych Niemczech. Frankizm...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Michał Stonawski

© Copyright by

Michał Stonawski & e-bookowo 2018

Projekt okładki: Dawid Blodek Boldys

ISBN 978-83-7859-961-6

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2018

Konwersja do epub i mobi  A3M Agencja Internetowa

Wstęp

Drogi Czytelniku,

jak wolna jest literatura? To pytanie jest tylko pozornie banalne – literatura wszak powinna być ostoją wolności. Kiedy jednak chcemy odpowiedzi na to pytanie, okazuje się, że ta już nie jest taka oczywista. Że literatura tak naprawdę nigdy nie była wolna. Jest na to zbyt potężna – za duży wpływ wywiera na umysł czytającego.

Czytania książek zakazywano. Książki cenzurowano. Książki też palono na stosach. „451 stopni Fahrenheita” Ray’a Bradbury’ego, powieść sama w sobie traktująca o cenzurze książek, w 1998 roku została usunięta z listy lektur stanu Missisipi za bluźnierstwo. Przez 13 lat była ona sprzedawana w wersji ocenzurowanej przez wydawcę. W III Rzeszy zakazano czytania Biblii, którą miał zastąpić „Mein Kampf” – książka, której już po wojnie zakazywano czytać w wielu krajach i do dziś nie jest udostępniona w wolnej sprzedaży. Więcej? „Lolita” Nabokova (pornografia), „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell (rasizm), „Rok 1984” Orwella (za propagowanie komunizmu oraz za antykomunistyczny wydźwięk), „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina (ponownie rasizm), „Ulisses” James Joyce (treści seksualne), nawet „Bastion” Stephena Kinga nie umknął cenzurze – tutaj w jednej ze szkół w Oregonie zakazano go za propagowanie seksu i przemocy. Zresztą, również King ocenzurował sam siebie, po masakrze uczniów w 1999 roku w Columbine High School w Jefferson Count, w której oprawcy mieli się sugerować jego powieścią, podjął decyzję o braku wznowień dla swojej książki „Rage” – w Polsce można ją kupić okazjonalnie, w wydaniu „spod lady”.

Nasuwa się więc pytanie – co autor może, a czego nie może napisać? I czy to, co zostało napisane, ma być poddane cenzurze? Czy może być cenzurowane i odcenzurowywane w zależności od aktualnie panującej mody czy ideologii? Nie tak dawno statuetka „Word Fantasy Award” przedstawiająca popiersie Lovecrafta została wycofana z uwagi na (domniemanie) rasistowskie poglądy autora. Sam Lovecraft, co oczywiste, bronić się nie mógł – a protesty jego fanów nic nie dały. Nacisk ideologiczny był zbyt duży. Z drugiej strony, autor pochwalający komunizm, czy też nazizm narażony jest na represję – i słusznie, powiedzą niektórzy. Możliwe, że będą mieli rację, ale znów należałoby sprecyzować, czym „propagowanie” takich ideologii jest. Przykład trochę z innej działki – w świecie gier komputerowych, niektóre produkcje są ocenzurowane (głównie w Niemczech) za propagowanie ideologii nazistowskich tylko ze względu na to, że akcja opowieści rozgrywa się w trakcie II wojny światowej.

Posunąłbym się do stwierdzenia, że nie tylko literatura, ale ogólnie szeroko pojęte teksty kultury, są dziś (nie tylko, ale zwłaszcza) spięte ramami, które stoją w sprzeczności z wolnością słowa. Można dyskutować, czy słusznie czy nie – ale nawet same granice słuszności są płynne, niejednoznaczne. Najłatwiej jest pisać więc rzeczy łatwe i bezpieczne. Najłatwiej jest też takie rzeczy czytać. Takie książki sprzedają się zresztą najlepiej. Z różnych powodów – jednym z nich jest rzecz jasna dzisiejszy przesyt informacyjny – chaos – inną jest jednak pozorna swoboda głoszenia światopoglądów i ideologii, skutkująca dużą społeczną cenzurą i antagonizowaniem się skrajności. I kiedy nad tym myślę głębiej, pojawia mi się w głowie głos, że to wszystko absurd. Żyjemy w epoce absurdu, gdzie jednocześnie promowana jest rozwiązłość i wstrzemięźliwość, wolność religijna i odrzucenie religii, wolność słowa i autocenzura, czy wolność światopoglądowa i jednocześnie napiętnowanie różnych ideologii.

To absurd, w którym się gubię, otumaniony wszechobecnym zgrzytem informacyjnym, hałasem, harmiderem – mając dostęp do każdej prawie informacji i jednocześnie czując się jak ślepiec w ciemnościach. To absurd – bo jednocześnie będąc obywatelem wolnym, czuję się zamknięty w kajdany jak nigdy wcześniej.

Absurd.

Paranoja.

Bizarro.

Jeśli jest gdzieś ucieczka od tego szaleństwa, to może nią być tylko szaleństwo właśnie. Takim gatunkiem jest dla mnie Bizarro Fiction. Gatunek ten nie jest przecież traktowany poważnie. Sam siebie poważnie nie traktuje – w Bizarro Fiction chodzi o dziwność, o groteskę i odrealnienie. Samym gatunkiem pasjonuje się naprawdę mała grupka ludzi z całego świata. Jest niemal niezauważalny na tle innych. Malutki. Nieważny. I dobrze, bo dzięki temu jest wolny – ubrane w ramy dziwności można napisać wszystko, tak jak kiedyś, w ramy science-fiction ubierało się coś, co stało w sprzeczności z PRL-em. Tyle, że science-fiction to była (i jest) poważna literatura. Bizarro Fiction nigdy taką nie będzie. A zawierając w swoich tekstach różne tezy nie muszę się z nimi zgadzać. Nie muszę być poważny. Mogę się bawić i być wolnym – tym dla mnie jest Bizarro. Jest wolnością.

Zapraszam Cię w podróż po „Dziwnych Dniach” naszego świata. Po mieszaninie gatunków, wrażeń i światopoglądów. Teksty, które zostały zawarte w tym zbiorze, w ciągu ostatnich kilku lat można było przeczytać w sieci, na stronie Niedobre Literki1 – inicjatywie będącej polskim centrum Bizarro, a także w antologii tychże, „Bizarro Bazar”, czy (mam wrażenie) trochę już zapomnianej antologii “Zombiefilia”.” Jedno z opowiadań, “Powtórne przyjście” ukazało się właśnie w “Zombiefilii” – to stary, darmowy projekt sprzed paru lat. Opowiadania te są wolne, zwariowane i niepoważne. Ja sam, pisząc je, nie byłem przecież poważny.

Byłem wolny.

Mam szczerą nadzieję, że i Tobie pozwolą być wolnymi w tych czasach wolności i nieskrępowania. Czasach absurdu.

Michał Stonawski,

11 lipca 2018

1 https://niedobreliterki.wordpress.com/

SkóraAdamowi,

Bo wtedy, w tramwaju, zapytał co mam na twarzy.

– Atopowe zapalenie skóry – powiedział pan Andrzej cicho. Klepnął mnie po nagim ramieniu. Tak po męsku, z całej siły. Skrzywiłem się, ale nie chciałem płakać. Nie przy mamie, stojącej z zatroskaną miną przy kozetce.

Pan Andrzej był lekarzem, dobrym znajomym z jej czasów szkolnych. Na początku badania powiedział, że przeżyli razem niejedną przygodę. Nie zdążył sprecyzować o jaką chodziło, bo mama się wtrąciła i kazała „nie mówić o tym przy dziecku”.

– Możesz się już ubrać.

Z chęcią zeskoczyłem na podłogę. Mama cały czas patrzyła na mnie z tym samym bladym, nieudolnie próbującym mi dodać otuchy, uśmieszkiem. Patrzyła się tak nawet wtedy, kiedy pan doktor w trakcie badania zaczął macać mnie po kroczu. Nie poczułem się przez to lepiej.

Włożyłem ubranie w milczeniu. Doktor usiadł przy biurku, mama po przeciwnej stronie, czekali na mnie. Szybko zająłem miejsce na stołku.

– Atopowe zapalenie skóry – powtórzył, tym razem już głośniej. – Nie sądzę, by w tym przypadku było to uczulenie, ale dla pewności zaleciłbym testy. Dobrze, że przychodzicie teraz, będzie można to jakoś ułagodzić.

– A wyleczyć? – zapytała mama.

Pan Andrzej oparł się na fotelu z długim, przeciągłym westchnieniem.

– Asiu, musisz zrozumieć, że nie jest to choroba do końca uleczalna. Systematyczne branie leków może ją załagodzić, na jakiś czas może zniknąć, ale… to już tak będzie. Przepiszę receptę – dodał, starając się nie patrzeć na jej twarz. – Nie ma się o co martwić, to naprawdę nic takiego. Naprawdę nic.

Wtedy, w wieku jedenastu lat nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo ta choroba wpłynie na moje życie. Pamiętam za to świetnie, że już wtedy swędziało jak diabli.

* * *

Potem było gorzej. Kiedy poszedłem do gimnazjum, nieubłagany czas wpędził mnie w wiek dojrzewania. Bardzo przyjemny dla ludzi do bólu normalnych, ale nie dla „atopików”, jak nazywali siebie na internetowych forach wsparcia. Nawet maści nie pomagały. Czasami całą twarz pokrywała skorupa piekącej, twardej i odpadającej skóry. Nie mogłem nawet się uśmiechnąć, by usta nie zaczęły krwawić. Czułem, jakbym się rozpadał, gubiąc części siebie na szkolnych korytarzach. Oczywiście, rówieśnicy nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego, szybko stałem się klasowym popychadłem. Najgorsze były spojrzenia dziewczyn, nawet nauczycielek, pełne obrzydzenia i niesmaku. Dwa razy zmieniałem szkołę. Raz, kiedy koledzy z klasy oddali na mnie, jeden po drugim, mocz w kiblu, drugi, kiedy związanego, zakneblowanego i z workiem na głowie odnaleziono mnie w szafce przy zamykaniu budynku. W obu przypadkach winnych nie odnaleziono, zaś dyrekcja szkoły sugerowała, by przenieść mnie do klasy dla ludzi „specjalnych”. Rodzice nie chcieli o tym słyszeć.

Kiedy poszedłem do liceum, zaczęło się wyraźnie polepszać. Już pod koniec drugiej klasy mogłem po raz pierwszy od wielu lat poruszać się luźno, bez obawy o to, że w którymś z miejsc moja skóra pęknie. Leczenie przyniosło skutki. Liceum, choć z nie najlepszymi ocenami i bez jakichkolwiek znajomych, ukończyłem już wyglądając jak człowiek, a przynajmniej, jeśli ktoś nie przyglądał się mi za długo.

Wtedy odkryłem zalety.

Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że coraz dłużej przesiaduję w łazience, za każdym razem lekko podnosząc temperaturę wody. Na tych normalnych kawałkach ciała, powodowało to natychmiastowy ból. Była o wiele za gorąca dla człowieka. Co innego na reszcie ciała. Mój Boże, jakie to było przyjemne! Smagany wodnymi biczami o temperaturze prawie osiemdziesięciu stopni Celsjusza, jęczałem cicho z rozkoszy.

Szybko znalazłem w sieci informacje, że skóra ludzi z moim schorzeniem jest o wiele bardziej czuła, zupełnie inaczej reaguje na świat zewnętrzny. Podobno miało to niesamowite korzyści w łóżku.

Skorzystałem z tej wiedzy w stu procentach. Kiedy nikogo nie było w domu, godzinami onanizowałem się, ocierając o dywan i meble, a każda komórka mojego ciała wręcz wyła z rozkoszy.

Kiedy poszedłem na studia, zdałem sobie sprawę, że to mi już nie wystarcza. Potrzebowałem nowych doznań.

* * *

Miała na imię Ola. Chodziliśmy na jeden kierunek, do dwóch różnych grup. Dzięki maściom moja skóra była prawie identyczna, jak wszystkich innych osób. Zapuściłem włosy, nauczyłem się rozmawiać z ludźmi. Nawet mi szło.

Ola miała długie, ciemne włosy i niesamowite nogi. Ani grube, ani krzywe, ani też cienkie i patykowate jak u większości odchudzających się dziewczyn. Grała w koszykówkę, była wysportowana, nie dało się tego nie zauważyć. Chyba wszystkie pozostałe, wyglądające jak wiecznie niedożywione upiory dziewczyny z roku zazdrościły jej sylwetki, głodząc się coraz bardziej. W połowie semestru dwie z nich, Kasia i Natalia, popełniły samobójstwo, nie mogąc poradzić sobie z depresją. Ich koleżanka, Agnieszka, trafiła do szpitala z ostrym przypadkiem anoreksji.

A Ola była sobą. I słuchała metalu, jak ja. Szybko się dogadaliśmy, zaczęliśmy chodzić na koncerty. To na jednym z nich, w pogo, pocałowała mnie po raz pierwszy. Otaczający nas wiwatowali.

Po jednym z takich koncertów zaprosiłem ją do siebie. Mieszkałem sam, w małej kawalerce na osiedlu. Zgodziła się. Zahaczyliśmy jeszcze o jakiś pub, jakich w Krakowie wiele, wreszcie znaleźliśmy się w moim skromnym mieszkanku. Była pijana, ja też. Ani trochę nam to nie przeszkadzało.

– Chcesz może… herbaty, może? – zapytałem niepewnie.

Nie chciała. Nim się zorientowałem, już była półnaga, przyciskając mnie do ściany i całując.

Odkryłem wtedy następną zaletę mojego stanu. Mówią, że ciało kobiety jest w niektórych przypadkach jedną wielką strefą erogenną. Moje było takie samo. Jak nikt inny, rozumiałem co należy zrobić i kiedy. I sam też na tym korzystałem.

Rano jej już nie było. Kiedy się obudziłem, zobaczyłem jej nieruchomą postać na balkonie, trzymającą się kurczowo barierki. Jej skóra była taka jak moja, popękana i twarda. Rozpadła się pod moim dotykiem i rozwiała na wietrze. W powietrze uniósł się pył i tysiące dziwnych kulek, jak się okazało później, zarodników.

Nie