Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Ego vs Ja. Zmieniając siebie, zmienisz przyszłość

Ego vs Ja. Zmieniając siebie, zmienisz przyszłość

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-939349-5-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Ego vs Ja. Zmieniając siebie, zmienisz przyszłość

Gdy myślę o przyszłości, wyobrażam sobie siebie u schyłku życia zadającego pytanie: Jak chciałbym zostać zapamiętany? Potem działam. — D. Piątkowski

Wierzę, że osiąganie wybitnych rzeczy to kwestia wyboru. Odkąd podjąłem tę decyzję, osiągnąłem w ciągu dwóch lat więcej niż większość ludzi przez całe życie. Każdego dnia musiałem mierzyć się z samym sobą, pokonywać autodestrukcyjne myśli, emocje i nawyki – napędzane przez ego. Zwyciężając wewnętrzną wojnę zrozumiałem, że to, kim jestem, jakie mam umiejętności i co osiągnę zależy tylko i wyłącznie ode mnie.

Zmieniając siebie, zmienisz przyszłość.

Dziś wiem, że każdy ma w sobie moc, by wieść nadzwyczajne życie. Wiem, bo sam osiągnąłem wiele sukcesów. Wiem, bo zrealizowałem je świadomie i z premedytacją. Wierzę, że książka ta pomoże i Tobie to zrozumieć, a przede wszystkim pozwoli Ci uwierzyć w siebie. Mam ogromną przyjemność i zaszczyt podzielić się w tej książce wskazówkami oraz moją drogą do sukcesu osobistego, duchowego i finansowego.

Jeżeli gdzieś głęboko wierzysz, że musi być coś więcej niż zwykłe życie i stać Cię na więcej – ta książka jest dla Ciebie.

Polecane książki

Tylko trzy schody dzielą czytelnika od świata niezwykłości. Za chwilę uchyli dębowe wrota i poczuje powiew mroźnego wiatru. Zaraz też głośno zaszeleści mu las i złowieszczo zahuka sowa. Raptem spojrzy w oczy Szamana i usłyszy trzepot skrzydeł kolibra. On też niczym dobry duch zacznie unosić z wiatre...
Z ebooka można dowiedzieć się m.in.: • W jaki sposób prawidłowo powierzyć mienie • Kto odpowiada za ewentualne straty • Jakich placówek może dotyczyć wspólna odpowiedzialność • Czy osoby spoza grona odpowiedzialnych mogą mieć dostęp do mienia • Jak sformułować umowę o wspólnej odpowiedzialności • Ja...
„Punkty zapalne” to dwanaście przejmujących opowieści o współczesnym świecie, który drży w posadach. O coraz słabszej Europie. O nieobliczalnej Rosji. O tykającej bombie, jaką jest Bliski Wschód. O straszliwie poranionej Afryce. O błędach Stanów Zjednoczonych. Rozmówcami Michała Larka i Jerzego Boro...
Czy przyjaźń kobiety z mężczyzną jest w ogóle możliwa? Zdania są tu podzielone… Faye wybiera się służbowo do Aten – ma tam poprowadzić kurs pisarstwa. W samolocie poznaje pewnego Greka, który zaczyna opowiadać jej o swoim życiu. Zaprasza ją na swoją łódź, na lunch... i gdy okazuje się, że Faye ze wz...
„Ilekroć ją widywał, wydawała mu się całkiem zwyczajna. Do pracy, a pracowała przez cały dzień, wkładała czarne spodnie i białą bluzkę z emblematem służb medycznych. Minimalny makijaż i włosy ściągnięte w koński ogon. Drobna, piegowata... po prostu nijaka. Teraz zdecydowanie nie była nijak...
  Emilia ceni sobie drobne rytuały, dzięki którym życie nabiera smaczków i łatwiej dopiąć grafik. Emilia ma za sobą spokojne małżeństwo, kilku znajomych u boku i zdolnego syna na stypendium, który śle jej z Korei wyborne gatunki herbaty. Ma też święty spokój, którego nie oddałaby za żadne skarby świ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Dawid Piątkowski

Dawid Piątkowski

EGO VS JA

ZMIENIAJĄC SIEBIE, ZMIENISZ PRZYSZŁOŚĆ.

Wydawca:

Tytuł oryginału:

Ego vs Ja

Redakcja i korekta:

Mariusz Grygierczyk

Aleksandra Klement

Sylwester Karnuszewicz 

Projekt graficzny, skład:

Łukasz Ociepka

ISBN: 978-83-939349-5-9

© 2016 Dawid Piątkowski, ul. Wyciska 5a, 41-806 Zabrze

Wszelkie prawa zastrzeżone. www.dawidpiatkowski.com

Podziękowania 

Mojemu przyjacielowi i mistrzowi Łukaszowi Ociepce. To przyjaźń zrodzona z pragnienia, by doświadczać i odkrywać, do czego tak naprawdę jesteśmy zdolni.  

Szczególne podziękowania dla mojego mentora śp. dr. Jerzego Wielkoszyńskiego.

Idea 

Rzuć wyzwanie niemożliwemu, podejmując ryzyko stania się wybitnym. Udowodnij, na co Cię stać, przekraczając własne granice. Bij rekordy, by inspirować następne pokolenia. Musisz dać z siebie wszystko, by wykorzystać swoją szansę. Spraw, by Twoje życie stało się arcydziełem. Twórz swoją legendę. Masz jedno życie. To jest Twój czas.

— Dawid Piątkowski

Dla Sary

O czym jest ta książka?

Jeśli potrafisz o tym marzyć, to potrafisz także tego dokonać.

— Walt Disney

Autor opowiada historię swojego sukcesu, która przeplatana jest m.in. podróżami pełnymi szalonych doświadczeń, śmiercią najbliższego przyjaciela czy bankructwem finansowym ze szczęśliwym zakończeniem. Książka jest swego rodzaju autobiografią, jednak sam autor tak jej nie nazywa. Opowiada w niej doświadczenia, które ukształtowały jego osobowość. Pokazuje, jak uwolnić się z łańcuchów przeszłości pozbawionej wiary, pełnej wątpliwości i strachu. Udowadnia na własnym przykładzie, że realizowanie marzeń to kwestia wyboru. Natchniony wizją osiągania „niemożliwego”, przedstawia nam świat nieograniczonych możliwości.

Czy uważasz za możliwe, żeby osiągnąć więcej w ciągu dwóch lat niż większość ludzi przez całe życie? Wyobraź sobie, że:

– możesz wybrać swoją osobowość

– w pełni kontrolujesz emocje

– nie przejmujesz się opinią innych ludzi

– odkrywasz swoje talenty i realizujesz je w pasjach

– z przyjemnością ciężko pracujesz

– realizujesz wszystkie swoje wizje

– wiedziesz życie spełnionych marzeń

i to wszystko w dwa lata.

Teraz rozgrywa się w Tobie wewnętrzna wojna. Ego – wewnętrzny głos – może Ci podpowiadać, że to niemożliwe, by z premedytacją realizować wszystkie marzenia. Jeżeli Twoja ciekawość zwycięży, bo gdzieś w głębi ducha czujesz, że musi być coś więcej niż „zwykłe życie” – ta książka jest dla Ciebie.

Przedmowa

Twój los kształtuje się w momentach podejmowania decyzji.

— Anthony Robbins

Gdy zaczynałem pisać tę książkę, towarzyszyła mi jedna myśl – zakończę ją, dopiero gdy osiągnę wystarczającą ilość sukcesów. Nawiasem mówiąc nie przypuszczałem, że tak szybko będę miał przyjemność ją opublikować. Żyjemy w czasach, w których ludziom się wydaje, że osiągnięcie bezwarunkowego szczęścia, spokoju ducha, pełnej kontroli nad emocjami, idealnego związku i kochającej rodziny to za mało, by powiedzieć: osiągnąłem sukces. Dlatego zawiesiłem sobie poprzeczkę znacznie wyżej, by udowodnić, że osiąganie znaczących celów jest możliwe również na innych polach.

Po napisaniu pierwszej książki – Niemożliwe. Pokonaj Ego. Żyj bez granic, która była pewnego rodzaju teorią, przepisem na życie – chciałem pójść o krok dalej i przejść do praktyki. Książka na pierwszy rzut oka może wyglądać na autobiografię, ale nie to było jej założeniem. Zamiast opowiadać niestworzone historie uznałem, że lepiej będzie, gdy podzielę się z Tobą swoimi doświadczeniami. Opisuję dzięki nim swoją drogę do sukcesu. Śmierć, bankructwa i szalone zdarzenia, o których piszę, są prawdziwe. W tym tomie pokazuję, jak ogromny wpływ mają na nas i naszą przyszłość pozornie nieistotne przeżycia. Jak jedna osoba czy przypadkowa sytuacja potrafi wywrócić do góry nogami nasze życie.

Po przebudzeniu ze „snu ego” wierzyłem, że osiąganie znaczących zamierzeń jest możliwe. Wierzyłem, iż wszystko jest możliwe, ale nie miałem dokonań, by to udowodnić na własnym przykładzie. Dziś wiem, że każdy ma w sobie moc, by wieść nadzwyczajne życie. Wiem, bo sam osiągnąłem wiele sukcesów. Wiem, bo zrealizowałem je świadomie i z premedytacją. Wierzę, że ta książka pomoże też Tobie to zrozumieć, a przede wszystkim pozwoli Ci uwierzyć w siebie.

Mam ogromną przyjemność i zaszczyt podzielić się z Tobą wskazówkami oraz moją drogą do sukcesu osobistego, duchowego i finansowego. Miłej lektury.

EGO

.

Pierwsze zapamiętane wakacje. Lipiec 1992.

1. Pierwsze nawyki

Sposób, w jaki mówimy do naszych dzieci, staje się ich wewnętrznym głosem.

— Peggy O’Mara

Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego jesteś, jaki jesteś? Dlaczego masz akurat takie a nie inne cechy charakteru? Dlaczego osiągasz sukcesy albo nie? Dlaczego jesteś pewny siebie lub brak Ci tej cechy? Dlaczego błahe problemy potrafią wyprowadzić Cię z równowagi lub zachowujesz spokój? Dlaczego Twoje szczęście jest na takim a nie innym poziomie? Nie zdając sobie z tego sprawy – nieświadomie, przez przypadek – stałeś się sobą. Nie wybrałeś umyślnie swojej osobowości, nie kontrolujesz swoich emocji. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że posiadasz nawyki, z którymi najchętniej byś się pożegnał, prawda? Jesteś nieświadomym zakładnikiem własnej przeszłości –ego.

Pierwsza sytuacja, która zmieniła moje zachowanie, to śmierć dziadka. Byłem wówczas młodym chłopcem. Cała rodzina zebrała się w naszym mieszkaniu, wszyscy płakali. Atmosfera była grobowa. Nikt się nie uśmiechał, nie opowiadał dowcipów, mimo że był to obowiązkowy punkt każdej imprezy rodzinnej. Jak się okazało, to nie była zwykła uroczystość, lecz stypa. Moja siostra płakała przy mnie, powtarzając: Dawid, dziadek umarł… Nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie wiedziałem, jak się zachować, bo nie żywiłem względem dziadka nadzwyczajnych uczuć. Patrząc na moją siostrę poczułem, że mnie też wypada uronić łzę. Wczułem się w rolę i już po chwili pojawił się płacz. Starałem się być autentyczny. Od pewnego momentu nie musiałem już grać – naprawdę czułem się źle. Gdy rodzice przyszli mnie uspokoić, znowu udawałem, ale wewnątrz czułem żal. Ludzie pocieszali mnie mówiąc, że dziadek jest w lepszym świecie. Zadałem sobie wtedy pytanie: Dlaczego wszyscy płaczą, skoro dziadek już umarł i nic na to nie poradzimy? Przecież już go nie ma i nie będzie z nami, a przecież poszedł do lepszego świata… Od tej pory gdy usłyszałem, że ktoś odszedł, czułem żal – automatycznie, bez refleksji, bez zastanowienia, niczym zdalnie włączające się światło w toaletach publicznych.

Już od najmłodszych lat „małpujemy” zachowania otaczających nas ludzi. W taki oto sposób wykształciłem w sobie jeden z pierwszych nawyków. Poczucie smutku w momencie, gdy ktoś odchodzi. Ciekawe, dlaczego nie przejmowałem się, gdy umierali obcy mi ludzie. Każdego dnia, na całym świecie spotyka to około sto pięćdziesiąt tysięcy osób. Obliczenia pokazują, iż co pół sekundy odchodzi jedna osoba. Dlaczego nie przejmowałem się, że ludzie byli mordowani czy konali z głodu? Nie wiem. Może dlatego, że nikt nie nauczył mnie zamartwiać się tym faktem?

Najważniejszą cechą miłości jest wolność.

— Anthony de Mello

Pamiętam, jak mając kilka lat, zacząłem odkrywać świat. Moja ciekawość była potężna: sprawdzałem, co jest za ulicą, lasem, torami kolejowymi, jeziorem… Mogłem bez końca podróżować po mieścinie. Moi koledzy nie mieli tak kolorowo jak ja. Zawsze musieli być na widoku. Ich poznawanie świata zaczynało się i kończyło przed blokiem, dlatego miałem głównie starszych znajomych. Ciągnęło mnie zawsze tam, gdzie była wolność. Największa przygoda, jaką przeżyłem mając sześć lat, to oddalenie się na rowerach dokładnie czternaście kilometrów od domu. Dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że moi koledzy najdalej samodzielnie wybierali się do pobliskiego sklepu. To doświadczenie było tak ekscytujące, że pamiętam całą podróż, jakby odbyła się wczoraj. Było trochę niebezpiecznie, ponieważ przemieszczaliśmy się po drogach o dużym natężeniu ruchu. Musiałem radzić sobie z przeciwnościami losu, na przykład z przebitą oponą. Rewelacja! Wolność i zaufanie, którym obdarzyli mnie rodzice, dały mi niesamowitą pewność siebie, mimo że o tej wycieczce nie mieli pojęcia. Pokonując tak potężny dystans w tak młodym wieku, czułem się fenomenalnie. Ta wolność, branie odpowiedzialności za siebie i pokonywanie nowych barier sprawiło, że stałem się odważny. Wierzyłem w siebie. Czułem, że zawsze dam sobie radę.

Kilka miesięcy później pojechaliśmy z rodzicami na ferie zimowe do Zakopanego – miejscowości, oddalonej o kilkaset kilometrów od naszego województwa. Miałem wtedy prawie siedem lat. Spacerowaliśmy po ulicach miasta. Wszystko było dla mnie nowe oraz fascynujące. Zaprzęgi konne, restauracje i przede wszystkim ludzie. Zatrzymałem się na chwilę, bo moją uwagę przykuł piękny, biały koń – był ogromny. Na dodatek zrobił sporych rozmiarów kupę na moich oczach. Fascynujące! Nie potrafiłem się nadziwić. Czułem, jakby minęło kilka sekund od zatrzymania się, lecz czas płynął szybciej. Rozejrzałem się dookoła. Patrzę i nie wierzę. Rodzice się zgubili! Nie posiadaliśmy telefonów komórkowych. Zastanawiałem się, gdzie oni poszli. Przypomniało mi się, że tata wspominał o wywołaniu zdjęć. Poszedłem do kilku salonów fotograficznych – ani śladu. Stwierdziłem, że teraz oni mogą mnie szukać, więc wróciłem na miejsce, w którym ich ostatnio widziałem. Czekałem i nic. Zgubili się. Martwiłem się o nich. Nawet przez sekundę nie pomyślałem, by martwić się o siebie. Postanowiłem wrócić do hotelu. Do dziś nie mam pojęcia, jak udało mi się trafić, bo był oddalony o ponad pięć kilometrów, a tę trasę przejechałem tylko raz. Gdy dotarłem, usiadłem na schodach i płakałem. Podeszła do mnie recepcjonistka i zapytała, co się stało.

– Rodzice się zgubili…

Po kilku godzinach wrócili. Byli przerażeni. Cały czas szukali mnie po centrum. Najgorsze myśli chodziły im po głowie. Na szczęście, nieświadomie przygotowali mnie do tego typu przygód. Gdyby nie moja codzienna ciekawość świata, to doświadczenie mogło okazać się dla mnie traumatyczne. Mógłbym się zgubić lub w histerii wpaść pod samochód. Jednak odebrałem to doświadczenie jako rewelacyjną przygodę. Byłem z siebie dumny. Ta pewność została mi do dzisiaj.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ważne jest usamodzielnianie dzieci. Żyjemy w erze, w której rodzicie obsesyjnie kontrolują swoje pociechy. Uważają, że nie powinny wychodzić z domów ze względu na ruchliwe ulice. Traktują je, jakby były niepełnosprawne. Jak na ironię, przez chorobliwą kontrolę dzieci stają się niezaradne, bojaźliwe. Jednak to wina rodziców. Młodzi potrzebują wolności i zdobywania doświadczeń. To dzięki nim poznają świat, rozwijają się i adaptują do otaczającego świata. Zabierając samodzielność, zabijamy w nich kreatywność, pewność siebie oraz umiejętność rozwiązywania problemów.

Do każdego dziecka pasuje inny klucz i rolą wychowawcy jest go znaleźć.

— Barbara Ciwoniuk

Każdego roku w wakacje dostawałem najlepszy prezent od moich rodziców. Wysyłali mnie na miesiąc lub dwa na wieś do mojej kochanej babci Danieli i dziadka, by ode mnie odpocząć. Nigdy i nigdzie nie zaznałem tyle wolności co tam. Byłem mały, ale mogłem robić wszystko, na co miałem ochotę. Pewnego dnia, przeszukując szopy i baraki mojego dziadka, natknąłem się na ogromny skarb. Były to ubrudzone ziemią i zakurzone butelki po winie – setki butelek. Od razu zobaczyłem w nich potencjał. Pozwoliły mi zarobić kilka groszy na wymarzony walkman –najlepszy i najdroższy w całej wsi. W związku z tym, że zdobycze były bardzo zanieczyszczone, musiałem znaleźć wspólnika. Długo nie szukałem – babcia pasowała idealnie na to stanowisko. Bez chwili wahania zadeklarowała pomoc. Jak sobie przypomnę staruszkę stojącą przy umywalce w kuchni, myjącą setki butelek wypełnionych do połowy ziemią, to łzy napływają mi do oczu. Moi rodzice byli zamożni i mogli kupić mi ten sprzęt. Jednak babcia wolała mi zrobić przyjemność i pomóc wykonać plan samodzielnego zarobienia pieniędzy.

Codziennie znosiłem ze strychu po kilkadziesiąt butelek, a ona bez słowa narzekania myła je, poświęcając mi kilka godzin każdego dnia. Ciągle jeździłem do miasta, żeby oddać je do skupu. Pani w sklepie po kilku dniach zaczęła się martwić i zapytała:

– Kto cię tak wykorzystuje, biedny chłopczyku?

– Zbieram na walkmana, nikt mnie nie wykorzystuje.

Zobaczyłem politowanie w oczach ekspedientki. Jej wyraz twarzy dawał do zrozumienia, że pochodzę z patologicznej rodziny.

Wieść szybko rozeszła się po wiosce, a moi dziadkowie zostali okrzyknięci alkoholikami i wykorzystującymi małe dzieci zwyrodnialcami. Jak to na każdej wsi, szare masy oceniają i krytykują innych. Z powodu niewinnej pomocy, cała okolica miała dobry powód do plotkowania. Gdy zapytałem babcię, dlaczego tak się dzieje, powiedziała, żebym się tym w ogóle nie przejmował. Wieśniacy nie mają co robić, dlatego wygadują głupoty. Okazała się nie tylko kochana, lecz przede wszystkim mądra. Zawsze przejmowałem się komentarzami innych. Wystarczyła krótka rozmowa, żebym raz na zawsze pozbył się tego problemu. Przez następne kilka tygodni nadal wywoziłem butelki, by ostatecznie po miesiącu zakupić swój wymarzony produkt. Byłem najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.

Podczas pobytu na wsi miałem przyjemność poznać urodziwą blond niewiastę. Miała piękne niebieskie oczy i była niczym anioł. Ubóstwiałem ją. Mieszkała w dużym domu, który znajdował się bezpośrednio za posiadłością dziadka. Pewnego dnia odważyłem się zaprosić ją na przejażdżkę rowerami. Miałem osiem lat, a ona była o rok młodsza. Z niewiadomego powodu zabrała ze sobą brata, który był pięciolatkiem. Razem wybraliśmy się na wycieczkę. Byłem bardzo podekscytowany. Starałem się ze wszystkich sił zrobić jak najlepsze wrażenie. Między innymi dlatego nie używałem rąk do kierowania rowerem. Popisywałem się jak tylko mogłem. Nie wziąłem pod uwagę, że droga, po której jechaliśmy, była dziurawa i nierówna. Kasia była tak olśniewająca, że nie potrafiłem odwrócić od niej wzroku. Podczas rozmowy zastanawiałem się, dlaczego ona patrzy na drogę. Za moment wylądowałem na twarzy, robiąc salto w przód. Koło zatrzymało się w miejscu, bo wjechałem w jakąś potężną dziurę. Młodszy brat zaczął bardzo głośno płakać, wręcz dostał ataku paniki. Moja miłość również szlochała. Wstałem i otrzepałem ubranie z kurzu udając, że wszystko jest w porządku. Nagle poczułem, jakby pot spływał mi po twarzy. Okazało się, że to krew. Dopiero po wytarciu swojej twarzy w koszulkę zrozumiałem, że coś jest nie tak. Gdy dotarłem do domu, zobaczyłem się w lustrze i poczułem szczypanie. Przy pięknej niewieście nie czułem bólu, bo mi nie wypadało, przecież byłem twardzielem…

Ta historia nie byłaby niezwykła, gdyby nie fakt, że zaraz po przyjściu do domu babcia powiedziała:

– Boże… Przed chwilą dzwonili rodzice. Prosili, żebyśmy zrobili zdjęcie do paszportu i jak najszybciej je wysłali.

Była załamana, ponieważ połowa mojej twarzy była zmasakrowana, lecz po chwili zaśmiała się. Powiedziała, że jak chcą zdjęcie – to je zrobimy. Następnego dnia nałożyła mi centymetrową warstwę pudru i poszliśmy do fotografa. O dziwo, rodzice po otrzymaniu zdjęć nie zorientowali się, że coś się stało. Fajne jest to, że cokolwiek się działo, babcia nigdy na mnie nie krzyknęła. Zawsze mnie rozumiała i wybaczała, nawet gdy robiłem największe głupoty.

Musiało minąć wiele lat, żebym zrozumiał, jak wiele dobra i miłości od Ciebie otrzymałem, droga babciu. Dzięki zaufaniu i wolności, którą mi dałaś, wyrosłem na pewnego siebie mężczyznę. Nie boję się podejmować ryzyka i mam kreatywne pomysły. Uważam, że w dużej mierze zawdzięczam to właśnie Tobie. Mogłaś powiedzieć, że nie będziesz myła starych, brudnych butelek, bo mam jakieś „widzimisię”, zamiast tego pozwoliłaś mi rozwijać skrzydła. Nie oberwałem za nieodpowiedzialne zachowanie, tylko obróciłaś to w żart. Życie składa się właśnie z takich drobnych sytuacji, w których otaczający nas ludzie mogą dodawać nam skrzydeł lub je przycinać. Dziś, dzięki Tobie, mogę wznosić się naprawdę wysoko. Kocham Cię, babciu.

Wakacje na wsi w doborowym towarzystwie Ani i Merdka. Lipsko, sierpień 1992.

2. Trenerzy

Trzy rzeczy zos­tały z ra­ju: gwiaz­dy, kwiaty i oczy dziecka.

— Dante Alighieri

Obóz tenisowy w górach – wszystko mi się tam podobało poza zachowaniem starszych kolegów, którzy mi dokuczali. Mimo to byłem twardy i nie dawałem sobą pomiatać. Wymagało to ogromnej determinacji, bo ich siła fizyczna znacznie przewyższała moją. Pewnego wieczoru wyszedłem ze starszymi obozowiczami poza hotel. Było już bardzo ciemno. Ponieważ nie byłem taki odważny jak reszta, chciałem wrócić wcześniej do pokoju. Gdy znalazłem się przy drzwiach wejściowych, zobaczyłem mojego trenera siedzącego na ławce.

– Dawid, chodź do mnie.

Podszedłem bez zastanowienia, bo bardzo lubiłem i szanowałem Kazimierza Listka. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy i rozmawialiśmy o życiu. Właściwie był to monolog, ponieważ zaciekawiony słuchałem trenera. Zawsze byłem dobrym słuchaczem i obserwatorem. W pewnym momencie trener spojrzał w górę. Nad nami rozciągało się rozgwieżdżone niebo. Czułem się tak, jakbym pierwszy raz patrzył w gwiazdy. Fenomenalny widok, wręcz mistyczny.

– Patrzyłeś kiedyś w gwiazdy?

– Nie – pokręciłem głową.

– Tata nie pokazywał ci gwiazd? Nie patrzyliście razem w niebo? – zdziwił się.

Zrobiło mi się smutno. Jego zdziwienie mieszało się ze współczuciem. Było to dla niego nienaturalne, dziwne i zaskakujące, że mój tata nigdy nie pokazał mi gwiazd.

– Przysuń się trochę do mnie. Spójrz, to jest Mały, a to Wielki Wóz – trener z pasją i nietypowym błyskiem w oku zaczął pokazywać mi świat, którego wcześniej nie dostrzegałem. Wiadomo, że patrzyłem w niebo, ale nigdy się nie przyglądałem.

– Teraz znajdujemy się na jednej z takich gwiazd. Niesamowite, prawda? Może ktoś pokazuje nas palcem gdzieś daleko, na innej planecie…

Odtąd już nigdy nie patrzyłem w górę z obojętnością. Zdałem sobie sprawę z potęgi otaczającego mnie świata. Wielu ludzi nie wie, że przypadkowe sytuacje kształtują osobowość. Zmieniają charaktery, od których z kolei zależy nasza przyszłość. Nawet taki banał, jak spojrzenie w rozgwieżdżone niebo nocą, może zmienić Cię nieodwracalnie. Doświadczenia mogą mieć pozytywne lub negatywne skutki. Trzeba mieć dużo szczęścia, by obcować z nieprzeciętnymi ludźmi. Osobami, które otwierają nam oczy na świat.

Człowiek rodzi się wolny, ale potem zewsząd krępują go łańcuchy.

— Jean-Jacques Rousseau

Gdy rozpocząłem przygodę z tenisem, zacząłem też regularnie wyjeżdżać na obozy sportowe. Zaznaczę, że akurat na tym wyjątkowym obozie byłem pod opieką innego trenera niż zazwyczaj.

Ledwo przyjechałem na miejsce, a już zakochałem się bez pamięci w Agnieszce. Wydawała się niesamowita, miała paraliżujące spojrzenie. A na dodatek była o rok starsza ode mnie. Przez równe dwa tygodnie czułem motyle w brzuchu. Uwielbialiśmy ze sobą przebywać. Było wspaniale. Gdy obóz dobiegł końca, wymieniliśmy się adresami – pisaliśmy listy miłosne. Dostałem od mojej ukochanej wiadomość, w której sto pięćdziesiąt razy napisała Kocham Cię… Zrodziła się między nami piękna, młodzieńcza miłość. Po roku spotkaliśmy się znowu, na kolejnym wyjeździe. Uczucie kwitło. Byłem bardzo młody i wstydziłem się pocałować moją miłość choćby w policzek. Było to bardzo niewinne i słodkie.

W