
Filozofia wina
- Wydawca:
- Studio Emka
- Kategoria:
- Obyczajowe i romanse
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-64437-49-6
- Rok wydania:
- 2013
- Słowa kluczowe:
- autora
- dzieł
- filozofia
- jeden
- metafizyka
- niczym
- pogoda
- pozbawiono
- przedstawia
- winach
- wzbogaconej
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Filozofia wina”
Ekskluzywne albumowe wydanie genialnej węgierskiej książki o winach autorstwa Beli Hamvasa"Filozofia wina", wzbogaconej o esej Sándora Márai, "O węgierskich winach"
Béla Hamvas, wybitny eseista, pisarz, filozof, napisał książkę Filozofia wina latem 1945 roku podczas pobytu w Berény nad Balatonem. Tworzył Hamvas tę uważaną za perełkę w jego twórczości pełną erudycji rozprawę w panującej wówczas powszechnie powojennej biedzie, jednym tchem, niczym łyk wina.
Sándor Márai to jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych pisarzy węgierskich, którego twórczość obecnie jest odkrywana i entuzjastycznie przyjmowana w całej Europie. W Polsce znany z powieści Żar (Czytelnik 2000). Sándor Márai, głośny już przed wojną publicysta i prozaik o ugruntowanej w kraju i za granicą pozycji, podzielił po wojnie los wielu niepokornych - w 1948 roku zmuszony został do emigracji, ponieważ na Węgrzech pozbawiono go możliwości publikowania. Dopiero od roku 1990 rozpoczął się triumfalny powrót Máraiego do ojczyzny, gdzie przystąpiono do edycji jego dzieł zebranych.
Książka powstała latem 1945 r., kiedy Węgry były zniszczone, okupowane przez armię radziecką, ale mieszkańcy tego kraju żywili nadzieję na powrót do normalności. Hamvas pisał tę książkę jednym tchem, niczym wychylając kielich wina. Jest ona przepojona erudycją, pogodą ducha i metafizyką wina. Przedstawia credo autora, prawdę o tym niezwykłym trunku. Mówi o związkach wina z odpoczynkiem, kąpielą, snem i miłością.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Bela Hamvas
Tytuł oryginału:
A BOR FILOZÓFIAJA
Przełożył: Tadeusz Olszański
Redakcja: Jerzy Snopek
Copyright © by Tatrai Zsolt (foto) 2013
Copyright © by Hamvas Béla örököse 201 3
Copyright © by Heirs of Sandor Marai, Csaba Gaal, Toronto 201 3
Copyright © for the Polish édition by Wydawnictwo Studio EMKA Warszawa 201 3
© for the Polish translation – Tadeusz Olszański
Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.
Informacji udziela:
Wydawnictwo Studio EMKA
ul. Królowej Aldony 6/2a, 03-928 Warszawa
E-mail:wydawnictwo@studioemka.com.pl
Internet: http://www.studioemka.com.pl
ISBN 978-83-63773-45-8
Projekt i przygotowanie do druku: www.pagegraph.pl
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Kilka słów o Autorach
Béla Hamvas był niezwykłym człowiekiem. Wybitnym. Doświadczył niemal wszystkiego co najgorsze w naszym stuleciu. Dwóch światowych wojen i to nie na zapleczu, lecz na frontach. Wysiedlenia, zbombardowania domu, utraty tego, co było dla niego najważniejsze – księgozbioru i rękopisów. Wreszcie wyrzucenia z pracy, wygnania i zakazu publikacji. Nie przeżył dyktatury, która zakneblowała mu usta. Nie doczekał opublikowania imponującego dorobku, liczącego powyżej dziesięciu tysięcy stron maszynopisu. Nic dziwnego, że gorycz przeżyć skłoniła go do przekonania, że kryzys obejmuje wszystkie obszary bytu – religię, kulturę, tradycję i prowadzi do załamania etyki, co niesie za sobą nieobliczalne konsekwencje. Jego dzieła – zarówno proza beletrystyczna, jak i eseje – zaczęły się ukazywać dopiero kilkanaście lat po śmierci, w przededniu upadku komunizmu. Najpierw na Węgrzech, a następnie w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Zyskał miano jednego z największych myślicieli naszego wieku nie tylko w swojej ojczyźnie.
Urodził się w rodzinie ewangelickiego pastora, który studiował teologię na uniwersytecie w Sopronié i Jenie. Prosto z ławy szkolnej Béla Hamvas poszedł w austro-węgierskich szeregach na galicyjski front. Dwukrotnie ranny, wrócił z ciężką kontuzją w momencie wysiedlania Węgrów z Górnej Słowacji w rezultacie wytyczania w Europie nowych granic. W okresie dwudziestu lat między wojnami ukończył hungarystykę i germanistykę. Studiował też na Akademii Muzycznej. Krótko był dziennikarzem, by wreszcie trafić do biblioteki, do książek. Czytanie, zwłaszcza dzieł filozoficznych i kanonu świętych ksiąg wszystkich religii świata, stało się jego życiową pasją. Nauczył się łaciny, greki, wielu europejskich języków, hebrajskiego i sanskrytu, aby czytać i przekładać z oryginałów.
Drugą wojnę światową przeżył jako koszmar, w dodatku po niewłaściwej stronie, z czego od początku zdawał sobie sprawę. Dlatego zdezerterował, ukrywał się. Po 1945 roku, gdy nastał czas wielkich nadziei, energicznie włączył się w odnowę intelektualnego życia demokratycznych początkowo Węgier. Niedługo. Po sfałszowaniu przez komunistów wyborów w 1947 roku rozpoczyna się czas prześladowań. Pod pozorem polemiki z tekstami Béli Hamvasa oraz jego żony Katalin Kemény na temat rewolucji w sztuce, ówczesny czołowy ideolog partii komunistycznej György Lukács doprowadził do wyrzucenia go z pracy, wysiedlenia z Budapesztu i zakazu publikacji. Kładzie to kres wydawaniu dzieł Hamvasa na długie lata. Pracuje więc fizycznie, najpierw jako robotnik rolny w Szentendre pod Budapesztem. Jakby tego było mało, zostaje zesłany, jako niebezpieczny, reakcyjny element, na wielką, socjalistyczną budowę zapory i elektrowni wodnej na Cisie. Mieszka w robotniczych barakach, pracuje jako magazynier i nieustannie czyta „swoje” książki. Kronikarze odnotują kilkadziesiąt upomnień i nagan, jakie otrzymał za opuszczanie się w obowiązkach, to znaczy za czytanie książek w czasie pracy! Żyje w ubóstwie, ale nieustannie, do końca życia, czyta i pisze. Przekłada na język węgierski podstawowe dzieła filozoficzne, od starożytnych po współczesne, m.in. Pitagorasa i Platona, Erazma z Rotterdamu i Leonarda da Vinci, Goethego, Kierkegaarda i Nietzschego, Prousta i Gide’a, wreszcie chińskiego filozofa Lao-Tse. W cyklach własnych esejów i rozpraw przedstawia swoje widzenie świata. Umiera w pełni sił twórczych. Dopiero po śmierci, w latach siedemdziesiątych, jego dzieła zaczynają się pojawiać za granicą, a także w kraju, w drugim obiegu, w samizdatach. Od tego momentu już nieprzerwanie wzrasta zainteresowanie jego twórczością i znajomość poglądów Hamvasa staje się coraz większa.
Zasadniczym elementem określającym dzieło jego życia była – jak to ujmuje się we współczesnych węgierskich słownikach biograficznych oraz encyklopediach – „uniwersalna orientacja i transparentalna egzystencja”, czyli sprzeczność między rzeczywistym bytem a zachodzącymi w świecie zmianami. Teoretyk sztuki Katalin Kemény dzieli twórczość swego męża na trzy główne okresy. Pierwszy, oparty o greckie ideały, utrzymany w lirycznym tonie okres hiperioński, otrzymał swoją nazwę od napisanego w 1936 roku tomu Węgierski Hiperion. Kluczem do drugiego okresu jest tradycja, historia filozofii, a wiodącym dziełem Scientia sacra (1943–1944). traktująca o intelektualnym dziedzictwie ludzkości od zarania poczynając. Wreszcie trzeci okres stoi pod znakiem ostatecznego podsumowania, ujętego w trzytomowym zbiorze esejów Patmos, który powstał w latach 1959–1966. Biograf i znawca twórczości Hamvasa – Antal Dúl – porównał jego pisarstwo do sękatego drzewa. „Wydaje się – konstatuje w jednej ze swoich prac Dúl – że Hamvas pisze filozofię. Niekiedy jest to jakby rozprawa teologiczna. Dzieje kultury, etnografia, historia nauki. W którąkolwiek z dziedzin humanistycznych nauk wyruszy, zawsze ujmuje temat z przykuwającym uwagę znawstwem, uczuciowością i ogromną intuicją, ale to co powie nie jest w ścisłym tego słowa znaczeniu naukowym materiałem, użytecznym dla danej dziedziny czy specjalizacji. Dla Hamvasa nie istnieje bowiem żaden ograniczony obszar wiedzy i gdy tylko może, wyłamuje się z ciasnego świata dyscyplinarnych reguł”.
– Oficjalna nauka, nikogo nie obrażając – powiadał Hamvas – jest obiektywnie nudna. Nikogo też nie obraża, z wyjątkiem intelektu.
Bo też pisał Hamvas głównie dla ludzi, z którymi żył i obcował, a nie dla filozofów. Był przede wszystkim eseistą – zbliżał rozumienie świata, analizował poglądy największych myślicieli, polemizował z nimi.
Twórczość Béli Hamvasa nie jest w Polsce znana. Tylko raz, w 1989 roku w „Literaturze na Swiecie” zaprezentowano fragmenty powieści Karnawał oraz cztery eseje z przepięknymi Orfeuszem i Posejdonem z lirycznego, greckiego okresu.
Filozofię wina, którą przekazujemy w ręce polskich czytelników, napisał Hamvas latem 1945 roku podczas pobytu w Berćny nad Balatonem. Węgry były zniszczone i splądrowane do cna, okupowane przez armię radziecką, ale przecież istniała wtedy nadzieja na powrót do normalności. Było wprawdzie słonecznie, ale i głodno. Pisał Hamvas tę uważaną za perełkę w jego twórczości rozprawę w panującej wówczas powszechnie powojennej biedzie, dosłownie – o chlebie i wodzie. A jednak pisał jednym tchem, tę – niczym łyk wina – pełną erudycji, pogodną rzecz. Takim był i takim pozostał mimo wszelkich przeciwności losu, których dane mu było doświadczyć.
Filozofia wina – dosłownie jest też pretekstem do tego, że Béla Hamvas spotyka się z Sandorem Márai. Przynajmniej na łamach polskiego wydania tej książki. W życiu się im nie udawało, choć żyli w tym samym czasie, a nawet blisko siebie. Dla obu jednak były to trudne i zawiłe lata. Mijali się, choć przecież pochodzili z tych samych stron Górnych Węgier, które dziś należą do Słowacji. Sándor Márai, właściwie Grosschmied de Mára, z rodziny zwęgierszczonych saskich osadników, był młodszy od Hamvasa o trzy lata. Urodził się w 1900 roku w Koszycach. Gimnazjum ukończył w Preszowie, studia dziennikarskie rozpoczął w Budapeszcie. Był za młody, aby walczyć w I wojnie światowej, ale w 1919 roku swoimi tekstami opowiedział się po stronie Węgierskiej Republiki Rad. Po jej upadku w obawie przed represjami wyemigrował do Niemiec. Wrócił do Budapesztu w 1930 roku, ciągle krytyczny wobec autorytarnych rządów admirała Miklósa Horthy’ego. Po II wojnie światowej Márai, zaangażowany poprzednio po stronie socjalizmu, natychmiast dostrzegł grozę nadchodzącej sowieckiej dyktatury i w 1948 roku wyemigrował najpierw do Włoch, a potem do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. W 1956 roku, na wieść o powstaniu na Węgrzech, chciał wrócić do ojczyzny, ale nie zdążył dotrzeć do Budapesztu. Znów więc został w Europie, by w 1980 roku ostatecznie przenieść się do USA. W tym czasie też powstało jego najważniejsze dzieło, 6 tomów pisanych od 1943 roku Dzienników. O jego tłumaczonej na wiele języków twórczości nie wolno było choćby pisnąć w socjalistycznych Węgrzech. Márai nie doczekał transformacji: w lutym 1989 roku popełnił samobójstwo.
Béla Hamvas i Sándor Márai wiedzieli oczywiście o sobie, spotykali się nie tylko na łamach literackich i filozoficznych czasopism, ale i w redakcjach czy bibliotekach. Zapewne i w tej, w której w latach czterdziestych XX wieku pracował Hamvas. Nie zasiedli wszakże wspólnie pod rozłożystym orzechem przy wejściu do piwniczki z beczkami wina, aby przy stole z dzbanem tokaju filozofować o charakterze wina, o czym zawsze marzyli i o czym tak pięknie, niemal podobnie, napisali. Niech więc przynajmniej tu będzie im to dane!
Tadeusz Olszański
Motto
Ostatecznie pozostaną dwie istoty – Bóg i wino
Postanowiłem oto napisać modlitewnik dla ateistów! W epoce targanej kryzysami i zwątpieniami odczułem nagły przypływ współczucia dla cierpiących i zdecydowałem się w taki właśnie sposób wesprzeć ich na duchu.
Zdaję sobie jednak sprawę z karkołomności tego przedsięwzięcia. Wszak ani razu nie będę mógł użyć słowa BÓG. Muszę go nazywać rozmaitymi innymi imionami, takimi jak na przykład pocałunek albo odurzenie, czy nawet – gotowana szynka. Ale najważniejszym spośród owych imion jest dla mnie WINO. Dlatego ta książeczka nosi tytuł Filozofia wina, a motto do niej brzmi: Ostatecznie pozostaną dwie istoty – Bóg i wino.
Okoliczności zmuszają mnie do uprawiania gry pozorów. Jak powszechnie wiadomo, ateiści są ludźmi zapalczywymi, gwałtownie reagują na teksty Bogu poświęcone i o Bogu mówiące. Jeśli zatem będę używał słów zastępczych, bez trudu wyprowadzę tych niezbyt mądrych ludzi w pole. Oni są przekonani, że modlić się można wyłącznie w kościele, w ciszy własnego ducha lub głośno powtarzając za księdzem pacierze. Ateiści nie mogą liczyć na królestwo boże, odarci z wiary są ubodzy duchem. Ale nie ma potrzeby z nimi walczyć, jak to niegdyś w dawnych czasach bywało. Nie uda się ich przekonać, bo są uparci i przywiązani do własnych przekonań. Szukają dowartościowania w agresji i nadmiernej aktywności, co siłą rzeczy prowadzić musi do przemocy w celu uzyskania dominacji. Kiedy tę światową dominację zdobyli, poczuli się pyszni i jakże pewni siebie, ponieważ zrozumieli, jak bardzo im tej dominacji zazdroszczono.
Postanowiłem zatem zmienić taktykę, wrócić do prawdy i na niej się oprzeć.
Nie ma czego zazdrościć ateistom – ani potęgi, ani pychy. Są oni bowiem naprawdę ślepi i głusi, ich władza nic nie znaczy i do niczego nie prowadzi. Zamiast ich zwalczać, należy im po prostu współczuć, więcej im dawać niż odbierać. Wszelkie dyskusje właściwie nie mają sensu, bo ateiści tak naprawdę wcale nie są ludźmi areligijnymi, ponieważ takich ludzi nie ma na świecie. To może brzmi paradoksalnie, ale uważam ateistów wręcz za bigotów. Gorszych bigotów niż stare kobiety, które przed kościołami sprzedają groszowe broszurki, traktujące o cudownych właściwościach święconej wody. Święconą wodę stanowi dla ateistów materia, a świętym jest dla nich Einstein. Ateistyczna bigoteria nazywa się materializmem i opiera się na trzech dogmatach: człowiek nie ma duszy, człowiek pochodzi od zwierzęcia, istnieje tylko życie doczesne. Wynika z tego, że ateiści się po prostu potwornie boją Pana Boga. Böhme mówi o nich, że żyją w gniewie bożym. Znają tylko Boga gniewnego, przed którym się kryją. Mówią „nie ma Boga” i myślą, że w ten sposób przestaną się bać. Ale nieprawda, to tylko jeszcze większy strach.
Ateista – co