Fraszki
- Wydawca:
- Klasyka Legimi
- Kategoria:
- Edukacja
- Język:
- polski
- ISBN:
- Rok wydania:
- 2015
- Słowa kluczowe:
- fraszki
- inteligentnych
- kochanowski
- kochanowskiemu
- obyczajach
- polskim
- sposób
- tekstów
- wśród
- żartobliwy
- zbiór
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Fraszki”
Jedne z najważniejszych utworów dla polskiej kultury - “Fraszki” Jana Kochanowksiego są dostępne w Legimi za darmo w formie ebooka, zarówno w formacie epub jak i mobi.
Pojęcie Fraszki do języka polskiego wprowadził właśnie Kochanowski. W potocznej formie oznaczało ono coś błahego, zabawnego, żart. I właśnie tym są te tekściki literackie. Fraszki to krótkie, zabawne utwory, które inteligentny i żartobliwy sposób podejmują różne tematy.
W swoich fraszkach Kochanowskiemu udało się zawrzeć portret ludzi renesansu. Wykształconych, inteligentnych, podchądzących do życia z humorem i dystansem. Jego teksty są skarbnicą wiedzy o renesansowym humanizmie polskim. Przekazują także wiedzę o obyczajach jakie ówcześnie panowały.
“Fraszki” to wyjątkowy zbiór różnorodnych utworów. Wśród wielu tekstów znajdziemy erotyki, satyry, sceny dworskie. Wszystko ujęte w sposób zabawny i kulturalny. Kochanowski używa wielu środków stylistycznych, które na stałe weszły do polskiego języka literackiego.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jan Kochanowski
Jan KochanowskiFraszki[Dedykacja]
Fraszki tym książkom dzieją: kto się puści na nie
Księgi pierwszeDo Baltazera
Nie dziw, żeć głowa, Baltazarze, chora;
Do Chmury[1]
Mówiłem ja tobie, Chmura,
Że przy kuchni bywa dziura;
O tymże[2]
Wierzę, od początku świata
Nie były tak suche lata;
Oczy nasze to widziały:
Do gospodyniej
Ciebie zła lwica w ogromnej jaskini
Nie urodziła, moja gospodyni,
Ani swym mlekiem tygrys napawała;
Gdzieżeś się wżdy tak sroga uchowała,
Że nie chcesz baczyć na me powolności
Ani mię wspomóc w mej wielkiej trudności?
O którą samażeś mię przyprawiła,
Że chodzę mało nie tak jako wiła.
Wprawdzie żeć się już nie wczas odejmować;
Ja ciebie muszę rad nierad miłować.
Do gościa[3]
Jeśli darmo masz te książki,
A spełna w wacku[4] pieniążki,
Chwalę twą rzecz, gościu-bracie,
Bo nie przydziesz ku utracie;
Ale jesliś dał co z taszki[5]Do gościa
Nie pieść się długo z mymi książeczkami,
Do Hanny
Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada
I kiedy kto nie g’rzeczy, Hanno, odpowiada,
Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje –
Do Jakuba
Że krótkie fraszki czynię, to, Jakubie, winisz?
Do Jana[6]
Radzę, Janie, daj pokój przedsięwzięciu swemu,
Bo bądź krótko, bądź długo, przedsię przydzie k’temu,
Że się człowiek obaczy, a co mu dziś miło,
To mu będzie za czasem wstyd w oczu mnożyło.
Tę rozkosz, którą teraz tak drogo szacujesz,
Puścisz taniej po chwili, gdy prawdę poczujesz.
A tak, co ma czas przynieść, uprzedź go ty raczej,
Odmień swój bieg, a żagle nakręć w czas inaczej!
Świadomeś słów łaskawych i pięknej postawy,
Zdradę widzisz, znajże więc, co przyjaciel prawy!
Do Jósta
Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki[7],
Do Kachny
Pewnie cię moje zwierciadło zawstydzi,
Do Marcina
A więc by ty, Marcinie, przed tym nie ugonił,
Co to siedzi jako wróbl, a oczy zasłonił;
Niech on chwali Żmudzinki, że bywają trwałe;
Do Mikołaja Firleja
Jesliby w moich książkach co takiego było,
Czego by się przed panną czytać nie godziło,
Odpuść, mój Mikołaju, bo ma być stateczny
Do Mikołaja Mieleckiego[8]
Nie dar jaki kosztowny, ale co przemogę,
Dam ci parę wirszyków, Mielecki, na drogę:
Boże daj, być się dobrze na wszytkim wodziło,
Byś we zdrowiu oglądał, na co patrzać miło.
Na mię bądź łaskaw, jakoś zawżdy okazował;
Do miłości
Chyba w serce, Miłości, proszę, nie uderzaj,
Do paniej
Co usty mówisz, byś w sercu myśliła,
Barzo byś mię tym, pani, zniewoliła;
Ale kiedy mię swym miłym mianujesz,
Do paniej
Imię twe, pani, które rad mianuję,
Najdziesz w mych rymiech często napisane,
A kiedy będzie od ludzi czytane,
Masz przed inszymi, jesli ja co czuję[9].
Bych cię z drogiego marmoru postawił,
Bych cię dał ulać i z szczerego złota
(Czego uroda i twa godna cnota),
Jeszcze bych cię czci trwałej nie nabawił.
I mauzolea, i egiptskie grody
Ostatniej śmierci próżne być nie mogą[10];
Albo je ogień, albo nagłe wody,
Albo je lata zazdrościwe zmogą;
Do paniej
Pani jako nadobna, tak też i uczciwa!
Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa,
Które jeśli się ludziom kiedy spodobają,
Do Pawełka
Kiedy żorawie polecą za morze,
Nie bywaj często, Pawełku, na dworze,
Aby na tobie nie poklwali[12] skóry,
Do Pawła
Dobra to, Pawle (możesz wierzyć), szkoła,
Gdzie każą patrzać na poślednie koła.
Człowiek, gdy mu się wedle myśli wodzi,
Mnima, że prosto nie po ziemi chodzi;
Do Pawła
Pawle, rzecz pewna, u twego sąsiada
Możesz długiego nie czekać obiada,
Bo w mej komorze szczera pajęczyna,
W piwnicy także coś na schyłku wina.
Ale chleb (według przypowieści) z solą
Każę położyć prze cię z dobrą wolą.
Muzyka Muzyka będzie, pieśni też dostanie,
A k’temu płacić nie potrzeba za nie,
Bo się tu ten żmij rodzi tak okwito,
Lepiej daleko niż jęczmień, niż żyto.
Przeto siądź za stół, mój dobry sąsiedzie,
Do Pawła Stępowskiego[14]
Sam pannę ściskasz, sam się zakazujesz[15],
Sam w ucho szepcesz, sam, Pawle, całujesz,
Wszytkoś sam zabrał, ani się dasz pożyć[16] –
Do Stanisława
Co mi Sybilla prorokuje ninie?
„Źle trzem – powiada – o jednej pierzynie.”
Znać, Stanisławie, że się ta pieśń była
Mym towarzyszom dobrze w głowę wbiła.
Bom ja sam jeden został z tej drużyny,
Co pociągali na się tej pierzyny.
Do Walka
Walku mój, tym mię nie rozgniewasz sobie,
Że się me fraszki kiepstwem zdadzą tobie.
Bych ja też w nich był baczył statek jaki,
Epitafium dziecięciu
Byłem ojcem niedawno, dziś nie mam nikogo,
Co by mię tak zwał, takem w dzieci zniszczał srogo.
Wszytki mi śmierć pożarła; jedno śmierć połknęło,
Epitafium dziecięciu
Ojcze, nade mną płakać nie potrzeba,
Moja niewinność wniosła mię do nieba;
Bodaj tak wiele tobie przyczyniła,
Epitafium Jędrzejowi Żelisławskiemu
W jegoż gospodzie o wieczornej chwili
Żelisławskiego niewinnie zabili
Swowolni ludzie; kto chce słowo miłe
Epitafium Kosowi[17]
Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi,
Mój dobry Kosie, towarzysze twoi
W ten grób twe ciało umarłe włożyli,
Którzy weseli wczora z tobą byli.
Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi;
Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi,
Bo ani wzwiemy, kiedy wsiadać każą[18],
O tymże[19]
Wczora pił z nami, a dziś go chowamy;
Ani wiem, czemu tak hardzie stąpamy?
Śmierć nie zna złota i drogiej purpury,
Epitafium Krysztofowi Sienieńskiemu
Tylko cię tu na ziemię szczęście ukazało,
Dalej cię mieć, Krysztofie, na świecie nie chciało.
Czy to gorzej, czy lepiej? – Wy sami widzicie,
Epitafium Wojciechowi Kryskiemu[20]
Płaczą cię starzy, płaczą cię i młodzi,
Dwór wszystek w czerni prze cię, Kryski, chodzi,
Abowiem ludzkość i dworstwo przy tobie
Drugie Temuż[21]
Hiszpany, Włochy i Niemce zwiedziwszy,
Królowi swemu cnotliwie służywszy
Umarłeś, Kryski, i leżysz w tym grobie;
Mnieś wielki smutek zostawił po sobie.
A iż płacz próżny i żałość w tej mierze,
Epitafium Wysockiemu[22]
Urodziłem się w Prusiech, Wysockim mię zwano,
Umarłem w młodym wieku i tu mię schowano.
U śmierci w tejże cenie młody co i stary,
Na Barbarę[23]
Jakoś mi już skaczesz słabo,
Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.
Czart rozskakał tego swata,
Nie dba nic, choć kto ma lada co przed sobą.
Okazuje swoje sztuki,
Alboć nie wie, że masz w Nuremberku[24] towar?
Ale ty wżdy nie bądź głupia,
Nieznajomym nie daj dudkować przed sobą.
Nie zwierzaj się leda komu,
Nie puszczaj mnichów do dobrego mieszkania
.
I kapłanów się wystrzegaj,
Raczej sama zawżdy letanije śpiewaj!
A chcesz li mię słuchać dalej,
Moja Barbaro, nie szacuj dobrych ludzi!
Zawżdy raczej szukaj zgody,
Niech za cię skacze, kto młotem dobrze robi.
Możesz odpruć i te wzorki,
Czyście tak nama z paciorkowym biczykiem.
A nie dufaj w żadne czary,
Na butnego
Już mi go nie chwal, co to przy biesiedzie
Z zwycięstwy na plac i z walkami jedzie;
Takiego wolę, co zaśpiewać może
Na Fortunę[26]
W tym się Fortuny radzić nie potrzeba:
Chowaj swe dobrze, coć Bóg życzył[27] z nieba;
A kiedy będziesz miał pogodę na co,
Na frasowne
Przy jednym szczęściu dwie szkodzie Bóg daje.
Głupi nie widzi, więc Fortunie łaje;
Baczny, co dobrze, to na wirzch wykłada,
Na frasownego
Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli;
Na gospodarza
Posadziłeś mię wprawdzie nie nagorzej[28],
Ale by trzeba mięsa dawać sporzej;
Przed tobą widzę półmisków niemało,
A mnie się ledwie polewki dostało.
Na grzebień
Nowy to fortel a mało słychany:
Na śrebrną brodę grzebień ołowiany[29]Na hardego
Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem,
Jam nie starostą ani kastellanem,
Ale gdy namniej podweselę sobie,
Na hardego
Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie,
Bych się, mój panie, miał podobać tobie;
Widzę, żeś hardy – mnie też na tym mało[30],
Na kogoś
Wyganiasz psa z piekarniej – ba, raczej sam wynidź,
Bo tu jednak masz diabła[31] u kucharek czynić.
Na Konrata
Milczycie w obiad, mój panie Konracie;
Na łakome
Na umyśle prawdziwe bogactwa zależą;
Pod nim srebro i złoto, i pieniądze leżą;
A temu bogatego imię będzie służyć,
Który szczęścia swojego umie dobrze użyć.
Ale kto ustawicznie leży nad liczmany,
Tylko tego słuchając, gdzie przedajne łany,
Na matematyka
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie[32], praktykuje komu[33],
Na Matusza
„Matusz wąsów” lepiej rzec; bo wielką kładziemy
Na miernika
Kiedyście się tych pomiarów tak dobrze uczyli,
Że wiecie, ilekroć koło obróci się w mili,
Zgadnicież mi, wiele razów, niż jeden raz minie,
Magdalena pod namiotem żywymNa młodość
Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,
Na nabożną
Jesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Na nieodpowiedną
Odmów, jeślić nie po myśli; daj, masz li dać wolą;
Na niesłowną
Miałem nadzieję, że mi zyścić miano,
Tak jako było z chucią[36] obiecano;
Ale co komu rzecze białagłowa,
Na niesłownego
Powiem ci prawdę, że rad obiecujesz,
A obiecawszy, potym się nie czujesz;
Fraszką by cię zwać, lecz to jeszcze mniejsza:
Na pany
Ciężko mi na te teraźniejsze pany:
Siebie nie baczą, a ganią dworzany.
„W on czas – pry – czystych zapaśników było,
Szermierzów, gońców, aż i wspomnieć miło.
A dziś co młodzi pachołcy umieją?
Jedno w się wino jako w beczkę leją.”
Prawda, że wielka w sługach dziś odmiana,
Ale też trudno o takiego pana,
O jakich nam więc starszy powiadali;
Oni się w męstwie, w dzielności kochali,
Dziś leda Żyda z workiem pieprzu wolą –
Na pieszczone ziemiany
Gniewam się na te pieszczone ziemiany,
Co piwu radzi szukają przygany.
Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało,
Na pijanego
Nie darmo Bakcha[37] z rogami malują,
Bo pijanego i dzieci poczują.
Niech głowa, niech mu służą dobrze nogi –
Na poduszkę
Szlachetne płótno, na którym leżało
Owo tak piękne w oczu moich ciało,
Przecz[39] tego smutny u Fortuny sobie
Zjednać nie mogę, aby głowie obie
Pospołu[40] na twym wdzięcznym mchu leżały,
A zobopólnych[41] rozmów używały?
Na posła papieskiego
Pośle papieski rzymskiego narodu,
Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.
Nawracaj[42] lepiej niżli twój woźnica,
Na Sokalskie mogiły
Tuśmy[44] się mężnie prze ojczyznę bili
I na ostatek gardła położyli.
Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić,
Na starą
Teraz by ze mną zygrywać[45] się chciała,
Kiedyś, niebogo, sobie podstarzała.
Daj pokój, prze Bóg![46] Sama baczysz snadnie[47],
Na starość
Biedna starości, wszyscy cię żądamy,
Na stryja[48]
Nie bądź mi stryjem[49], Rzymianie mawiali,
Kiedy się komu karać nie dawali.
Bądź ty mnie Stryjem przedsię po staremu,
Na swoje księgi
Nie dbają moje papiery
O przeważne[50] bohatery;
Nic u nich Mars, chocia srogi,
I Achilles prędkonogi[51];
Ale śmiechy, ale żarty
Zwykły zbierać moje karty.
Pieśni, tańce i biesiady
Schadzają się do nich rady[52].
Statek tych czasów nie płaci[53],
Na Ślasę
Stań ku słońcu, a rozdziew gębę, panie Ślasa,
A już nie będziem szukać inszego kompasa[54]:
Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie,
Na śmierć
Obłudny świecie, jakoć się tu widzi,
Na Świętego Ojca[55]
Świętym cię zwać nie mogę, ojcem się nie wstydzę,
Na ucztę
Szeląg[56] dam od wychodu[57], nie zjem, jeno jaje[58]:
Na utratne[59]
Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi,
Zielone drzewo słodkie figi rodzi,
Których z wronami krucy zażywają,
Ludzie żadnego pożytku nie mają;
Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą,
O chłopcu
Pan sobie kazał przywieść białągłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak żeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi!
I rzecze z góry do onej czeladzi:
„Po diable, synku, folgujesz tej paniej:
O chmielu
Co to za sałata rana,
Rózynkami posypana?[60]
Chmiel, jeśli dobrze smakuję;
O dobrym panie
Dobry pan jakiś, jadąc sobie w drogę,
Ujźrzał u dziewki w polu bossą nogę.
„Nie chodź – powiada – bez butów, ma rada,
Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada.”
„Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi,
O Doktorze Hiszpanie[61]
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze[62],
Ani chce z nami doczekać wieczerze.”
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”
„Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!”
„Ba, wierę, pódźmy, ale nie bez dzbana.”
„Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!”
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły[63].
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”
„By jeno jedna” – doktor na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
Ofiara
Łuk i sajdak twój, Febe[64], niech będzie, lecz strzały
W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.
O fraszkach
Komu sto fraszek zda się przeczyść[65] mało,
O fraszkach
Najdziesz tu fraszkę dobrą, najdziesz złą i śrzednią,
Nie wszytkoć mury wiodą materyją przednią;
Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,
O gospodyniej[66]
Proszono jednej wielkimi prośbami,
Nie powiem o co, zgadniecie to sami[67].
A iż stateczna[68] była białagłowa[69],
Nie wdawała się z gościem w długie słowa,
Ale mu z mężem do łaźniej kazała,
Aby mu swoję myśl rozumieć dała.
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
Chodzi by w raju[70], nie zakrywszy żyły[71].
A słusznie, bo miał bindasz[72] tak dostały,
Żeby był nie wlazł w żadne famurały[73].
Gość poglądając dobrze żyw[74], a ono[75]
Barzo nierówno pany podzielono[76].
Nie mył się długo[77] i jechał tym chutniej[78]:
O gospodyniej
Starosta jednej paniej rozkazał objawić,
Że legata rzymskiego u niej miał postawić.
„Ba, toć – pry – legat prawy, co go stawiać trzeba[81],
O Hannie
Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej,
Jedno do Hanny, tam bywa naraczej[82].
Tom był zakazał, by nie przyjmowała
W dom tego zbiega, owszem, wypychała.
Pójdę go szukać, lecz się i sam boję
O Hannie
Tu góra drzewy natkniona,
A pod nią łąka zielona;
Tu zdrój przeźroczystej wody
Podróżnemu dla ochłody;
Tu zachodny wiatr powiewa,
Tu słowik przyjemnie śpiewa –
O Jędrzeju
Z sercam się rozśmiał Jędrzeja słuchając,
Kiedy do domu przyszedł narzekając
„A kat jej prosi[84], by się ku mnie miała,
Teraz się, małpa[85], z podchłopia wyrwała[86]O Kachnie
Kachna się każe w łaźni przypatrować,
Jeslibych ją chciał nago wymalować;
A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,
Tam pewna łaźnia[87]O kocie
Słychał kto kiedy, jako ciągną kota?[88]
Nie zawżdy szuka wody ta robota,
Ciągnie go drugi nadobnie na suszy.
O księdzu
Z wieczora na cześć[89] księdza zaproszono,
Ale mu na noc małpę[90] przywiedziono.
Trwała tam chwilę ta miła biesiada,
Aż ksiądz zamieszkał[91]O liście
Nie wiem, by ta niemoc była,
Co by się nie przyrzuciła.
Wczora mi pani pisała,
Że po trzy nocy nie spała.
O Łazickim a Barzym[92]
Łazićki z Barzym, gospodarzu miły,
Jesliś nieświadom, jakowej są siły,
Chciej same tylko uważyć[93] imiona,
O miłości
Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
O prałacie
I to być musi do fraszek włożono,
Jako prałata jednego uczczono.
Białychgłów młodych i panów niemało
Za jednym stołem pospołu siedziało.
Siedział też i ten, com go już mianował,
Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował.
Mnich wedle niego, a po drugiej ręce
Pani co starsza. Słuchajże o męce:
Na pirwszym miejscu pannę całowano,
Także do końca podawać kazano[94].
Więc tego nie raz, ale kilka było,
A prałatowi by kąska niemiło[95],
Bo co raz to go baba pocałuje,
A on zaś mnicha; więc mu się styskuje.
O sobie
Dopiero chcę pisać żarty
Przegrawszy pieniądze w karty;
Ale się i dworstwo zmieni,
Kiedy w pytlu hrosza neniO Staszku
Gdy co nie g’rzeczy usłyszy mój Staszek,
To mi wnet każe przypisać do fraszek.