Strona główna » Obyczajowe i romanse » Grzeszna rozkosz

Grzeszna rozkosz

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-0486-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Grzeszna rozkosz

„Gdy Matt wodził po niej wzrokiem, drżała. Pożądanie, które widziała w jego oczach, nie zmniejszyło się od chwili, gdy pierwszy raz się kochali. Zdawało się, że za każdym razem jest silniejsze. Każde intymne spotkanie otwierało przed nimi nowe możliwości, budziło nowe uczucia. Wydawało jej się, że nigdy nie będzie miała dość Matta, jego dotyku oraz ciała...”.

Polecane książki

W poradniku znajduje się dokładny opis, krok po kroku, każdej misji kampanii głównej. To nie tylko zapis przygody sierżanta Sewczenko, ale i użyteczne porady na to, jak wybrnąć z poszczególnych sytuacji.Killzone 3 - opis przejścia - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje j...
Sama koncepcja zarządzania ryzykiem w transporcie pojawiła się stosunkowo niedawno. Tematyka ta z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. Co jednak dokładnie należy rozumieć przez to pojęcie?...
Pierwsza część barwnej sagi rodzinnej, osadzonej w realiach współczesnej polskiej wsi. Liliana Kłosowska-Maj po pięciu latach trwania w toksycznym małżeństwie postanawia uciec z wielkiego miasta, by jej córeczka mogła wychowywać się w innym, pozbawionym wiecznego strachu, środowisku. Wprowadza się d...
„Na Krwawym Szlaku” - to druga część powieści (trylogii) Adama Jana Czarskiego pt: -„ SZERSZENIE ”, czyli - „ W Piekle odsieczy Wiedeńskiej” . Pierwszy tom tej rycerskiej powieści pt: - „ Odsiecz ” kończy się opisem wielkiego zwycięstwa wojsk chrześcij...
Wersja tylko na iPad Dwadzieścia lat po zimnej wojnie James M. Tabor z zacięciem korespondenta wojennego relacjonuje wyścig do wnętrza Ziemi. Jego bohaterowie — Amerykanin Bill Stone i Ukrainiec Aleksander Klimczuk — większą część zawodowego życia poświęcili odkryciu najgłębszej jaskini. Sam wyścig ...
Nowa powieść Już nigdy Pan nie będzie smutny to też historia siedmiu dni walki o życie jednego człowieka. Kiedyś Doktor miał marzenia. Kochał swoich pacjentów, w każdym widział dobro, a jak go nie znajdował, to szukał usprawiedliwienia.Teraz ma czterdzieści lat i nie umie już leczyć. Umarła jego uko...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Rachel Bailey

Rachel BaileyGrzeszna rozkosz

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ściskając w dłoni telefon, Matthew Kincaid patrzył na syna przez szybę w drzwiach szpitalnego pokoju.

Trzyletni Flynn siedział oparty o poduszki, drobną twarz chłopca otaczała aureola zmierzwionych ciemnych włosów. Dwie z jego ciotek, siostry Matta Lily i Laurel, siedziały po bokach łóżka, zabawiając go rozmową. Rok wcześniej zmarła żona Matta i od tamtej pory rodzina pomagała mu, gdy tylko zaistniała taka potrzeba.

Niestety w sytuacji, w jakiej znalazł się Flynn, nawet majątek zgromadzony przez trzy pokolenia Kincaidów, właścicieli firmy zajmującej się przewozami morskimi, nie znaczył kompletnie nic.

Mimo bladej cery chłopca i cieni pod oczami przypadkowy obserwator nie odgadłby, że Flynn jest bardzo chory. Nie domyśliłby się, że ciocie przed wejściem musiały szorować ręce do łokci, by nie narazić słabego systemu odpornościowego dziecka na kontakt z zarazkami.

Lily właśnie uczyła Flynna jakiejś zabawy. Matt patrzył na to ze ściśniętym gardłem. Chwilę wcześniej spotkał się z lekarzami, którzy przedstawili mu smutne fakty: organizm Flynna wciąż walczył z anemią plastyczną. Jeżeli dotychczasowa terapia nie poprawi wyników, będą zmuszeni zastosować drastyczne środki. W tym przeszczep szpiku.

Matt znów poczuł lodowate zimno, które ogarnęło go w chwili, gdy to usłyszał. Flynn był za mały na takie procedury. Poza tym trzeba znaleźć dawcę. Idealnym dawcą szpiku jest rodzeństwo, ewentualnie rodzic. Flynn był jedynakiem, a uczulony na penicylinę Matt był ostatni w kolejce potencjalnach dawców. Lekarze nie chcieli ryzykować, że wraz ze szpikiem przeszczepią chłopcu groźną alergię. W razie infekcji jedynym ratunkiem dla Flynna były antybiotyki.

Lekarze przedstawili Mattowi udokumentowane przypadki alergii przekazanej biorcy wraz ze szpikiem dawcy. To nie poprawiło jego nastroju. Chciał coś zrobić, cokolwiek, by pomóc synowi.

Mocno zacisnął ręce. Zawodzi syna, gdy ten najbardziej go potrzebuje, ta świadomość była trudna do zniesienia.

Bracia i siostry Matta chętnie sprawdziliby, czy nadają się na dawców, ale lekarze i w tej kwestii byli dość sceptyczni. Zostało jedno wyjście: osoba najbliżej związana z Flynnem, jego biologiczna matka.

Matt mocniej ścisnął telefon, jeszcze raz spojrzał na bawiącego się z ciotkami syna i ruszył korytarzem, by znaleźć ustronne miejsce.

Zerkając na zegarek, Susanna sięgnęła po wyrzucane przez drukarkę kartki. Do spotkania z dyrektorami banku zostało dwadzieścia minut. Cały tydzień zostawała po godzinach, opracowując nową strategię PR związaną ze zmianą marki, i po cichu liczyła na to, że zyska aprobatę. To był największy projekt Susanny i jej zespołu, choć tworzyli już skuteczne strategie, które przynosiły silny oddźwięk społeczny.

Kiedy jej komórka zadzwoniła, Susanna właśnie wkładała żakiet.

– Susanna Parrish – rzuciła, upewniając się, czy ma wszystko, co potrzebne do prezentacji.

– Dzień dobry, Susanno – odezwał się spięty męski głos. – Mówi Matthew Kincaid.

Na dźwięk tego nazwiska poczuła ciężar w piersi. Matthew Kincaid, mąż Grace, kobiety, której oddała swoje nowo narodzone dziecko. Natychmiast napłynęły wspomnienia tamtego dnia, pokonały mur, który wzniosła, by ich do siebie nie dopuszczać. Przypomniała sobie kilka krótkich godzin, które spędziła z synem, nim go przekazała nowym rodzicom, ratując własną matkę przed finansową ruiną. Nagle się zdenerwowała.

– Dziecko – szepnęła ze ściśniętym sercem. – Coś mu się stało. – Bo czy z innego powodu ten człowiek by do niej dzwonił?

Po drugiej stronie słyszała urywany oddech.

– Jest chory.

Chory? Dwa miesiące temu skończył zaledwie trzy lata. Upuściła teczkę na biurko i opadła na krzesło.

– Co mu jest? – Liczyła, że to nic groźnego, ale Matthew nie dzwoniłby do niej, gdyby chodziło o katar.

– Złapał poważną infekcję wirusową – odparł przejętym głosem. – I nie doszedł do siebie jak należy.

Maleńkie dziecko, które nosiła w brzuchu, cierpi.

– Jak mogę pomóc?

– Miałem nadzieję, że o to spytasz. Istnieje prawdopodobieństwo, że będzie potrzebny dawca szpiku. Najlepszym dawcą jest rodzeństwo albo rodzic, niestety ja nie do końca się nadaję. – Odchrząknął. – Moi bracia i siostry chcieli pomóc, ale…

– Jak szybko mnie potrzebujesz? – spytała bez zastanowienia.

– Przyjedziesz – zauważył z ulgą.

– Oczywiście, tylko kiedy?

– Przeszczep nie jest przesądzony, ale na wszelki wypadek lekarze chcą zrobić testy. – Po chwili wahania dodał: – Byłbym wdzięczny, gdybyś była tu jak najszybciej.

Susanna rozejrzała się po pokoju, potem znów zerknęła na zegarek. Ma zaległy urlop. Jej asystentka spokojnie może ją zastąpić. Jeśli dziecko jej potrzebuje, nic innego się nie liczy, nawet gdyby zawodowo miała na tym stracić. Zaraz po prezentacji przekaże sprawy asystentce i poleci jeszcze tego popołudnia. Otworzyła szufladę biurka i wyjęła odpowiedni formularz.

– Nadal mieszkasz w Charleston? – zapytała.

– Tak. Ty nie?

– Mieszkam teraz w Georgii. Załatwię wszystko w pracy i złapię popołudniowy samolot.

– Możemy postarać się, żebyś przeszła testy w Georgii – rzekł z ociąganiem, po czym przyznał: – Choć wolałbym, żebyś tu była.

– Ja też. – Gdyby została w domu, i tak, czekając na wyniki, na niczym nie mogłaby się skupić. – Który to szpital?

– Świętego Andrzeja. Prześlij mi numer lotu, odbiorę cię z lotniska.

Z formularzem prośby o urlop w dłoni Susanna gnała korytarzem do gabinetu szefa.

– Postaram się być jeszcze dzisiaj.

– No to do zobaczenia. Aha, Susanno – rzekł znów Matt pełnym emocji głosem – dziękuję.

– Nie ma za co – odparła, pukając do drzwi gabinetu.

Kilka godzin później w hali przylotów Susanna pchała wózek z bagażem, kiedy dojrzała Matthew. Miał metr osiemdziesiąt wzrostu, krótko ostrzyżone ciemne włosy i granatowy garnitur. Trudno było go przeoczyć. Pamiętała go ze spotkania z nim i jego żoną przed podpisaniem umowy o macierzyństwo zastępcze. Teraz, tak jak wtedy, jego widok zaparł jej dech w piersiach.

On zaś zobaczył ją dopiero, gdy się zbliżyła, kiwnął jej głową, a potem sięgnął po walizkę.

– Dziękuję, że tak szybko przyleciałaś.

– Zrobiłam to z przyjemnością – rzekła szczerze.

W milczeniu przeszli do samochodu. Susanna miała zbyt wiele pytań i nie wiedziała, od czego zacząć, a Matthew wydawał się zatopiony w myślach. W czasie ciąży często kontaktowała się z jego żoną. Radość Grace z powodu dziecka sprawiła, że łatwo nawiązały kontakt. Może lepiej zostawić pytania dla Grace, pomyślała.

Podniosła wzrok na błękitne niebo. To już prawie trzy lata, odkąd stąd wyjechała. Wybrała Georgię, ale urodziła się w Charleston, tutaj dorastała, tu zawsze będzie jej dom.

Kiedy wsiedli do samochodu i zapięli pasy, Susanna spytała:

– Flynn został z Grace?

Zdawało jej się, że Matthew wstrząsnął dreszcz, patrzył przez szybę na zaparkowane samochody. Nie widziała jego oczu, bo nosił ciemne okulary. Wreszcie odezwał się, nie odwracając głowy.

– Rano były w szpitalu moje siostry, a teraz jest mama. – Był tak spięty, że Susanna przestraszyła się. Potem dodał: – Grace odeszła rok temu.

Susanna mimowolnie uniosła rękę i zakryła usta.

– Co się stało? – zapytała i zaraz tego pożałowała.

– Zginęła w katastrofie lotniczej. – Nadal na nią nie patrzył, siedział bez ruchu w zacienionym wnętrzu.

– Matthew, przepraszam. – Uważała ich za idealną parę, która ma świat u stóp; byli urodziwi, bogaci i bardzo się kochali. Tak okrutne rozstanie było wbrew prawom natury.

– Nie przepraszaj, to nie twoja wina. – W jego słowach był jakiś podtekst, jakby kogoś obwiniał o śmierć żony.

Już chciała o to spytać, ale nie miała prawa drążyć bolesnego tematu. Nosiła w brzuchu dziecko tego mężczyzny, co nie zmieniało faktu, że jest obca. Nie wolno jej przekroczyć pewnych granic ani dać się zwieść fałszywemu poczuciu intymności. Matthew zasługuje na to, by w spokoju opłakiwać żonę.

Usiadła prosto i wróciła do najważniejszej kwestii.

– Powiedz mi, co się dzieje z Flynnem.

Matthew postukiwał palcami po kierownicy.

– Złapał parwowirusa.

– Myślałam… – urwała.

Przekrzywił głowę i spojrzał na nią.

– Że to wirus, który łapią psy? – Uśmiechnął się smutno. – Ja też tak myślałem. Najwyraźniej jest ich mnóstwo, Flynn złapał inny szczep. U dzieci parwowirus powoduje rumień zakaźny. Flynn wyglądał, jakby ktoś go uderzył w oba policzki. Poza tym miał lekkie objawy grypy.

– Ale…?

Potarł wyryte na czole zmarszczki.

– Nie do końca wyzdrowiał. Był wciąż senny i zmęczony. Zrobili mu badania i wyszło na to, że ma za mało białych ciałek. Nie był to stan krytyczny, ale kolejne wyniki okazały się gorsze. Lekarze spodziewali się przejściowego problemu i liczyli na to, że szpik zacznie znów produkować białe ciałka. – Skrzywił się. – Niestety.

– Próbowali innej terapii? – zapytała świadoma, że musieli próbować, skoro rozważali drastyczną procedurę.

Matthew kiwnął głową.

– Dotychczasowe leczenie nie przyniosło skutku. Dlatego chcą sprawdzić, czy ktoś z rodziny może być dawcą. Najlepsze jest rodzeństwo, potem rodzice. Później szanse na zgodność maleją.

– Więc pomyślałeś o mnie.

– Tak. – Przesunął na czoło okulary i spojrzał na nią. – On nie ma rodzeństwa. Z powodu alergii na penicylinę lekarze na razie nie biorą mnie pod uwagę – rzekł niemal przez zaciśnięte zęby.

– Potrzebna jest biologiczna matka. – Susanna przygryzła wargę. Od dnia, gdy urodziła Flynna i wypełniała rozmaite formularze, nie myślała o sobie w ten sposób. Cieszyła się, że oddaje syna dobrym ludziom i uważała go za ich dziecko.

– Patrząc z perspektywy czasu, dobrze się stało, że jajeczka Grace nie nadawały się do zapłodnienia i skorzystaliśmy z twoich – odezwał się. – Nasze możliwości byłyby teraz bardzo ograniczone.

Susanna słuchała go poruszona. Dla Grace niepłodność była ciosem, a wiadomość, że nie może wykorzystać własnych jajeczek, kompletnie ją zdruzgotała. To nie pieniądze przekonały Susannę do podarowania jej jajeczek. We wczesnej młodości Susanna straciła dziecko, znała wartość, jaką jest dar życia.

Matthew odchrząknął.

– Jest jeszcze jedna sprawa.

Jego ton przyprawił Susannę o ciarki.

– Tak?

– To nie dotyczy Flynna. Moja rodzina i rodzice Grace wierzą, że choć korzystaliśmy z surogatki… – Mięśnie brody i szyi miał widocznie napięte. – Grace chciała, żeby wszyscy myśleli, że to jej dziecko.

Susanna nie była tym zaskoczona.

– W porządku.

Matthew ściągnął brwi i powiedział szczerze:

– Nie chcieliśmy cię urazić.

– Nie mam wam za złe. – Uśmiechnęła się, przynajmniej w tej kwestii mogła go uspokoić. – Nie jestem częścią jego życia, a Grace tak o nim marzyła.

– To prawda. – Te proste słowa miały ogromny ciężar.

Susanna przyjrzała się mężczyźnie, który wychowywał urodzone przez nią dziecko. Ramiona trzymał tak sztywno, jakby był wyrzeźbiony z granitu. Jak wielkie brzemię dźwigały? Tak bardzo chciała go pocieszyć. Splotła ręce na kolanach, by ich przypadkiem nie wyciągnąć w jego stronę.

– Dla mnie to bez znaczenia. Nie musisz się przede mną tłumaczyć.

– Dziękuję i mam prośbę. – Nabrał głęboko powietrza. – Kiedy spotkasz się z moją rodziną, na pewno będą ciekawi. Wyłącznie z troski. – Odwrócił się do niej z nieczytelną miną. – Proszę, żebyś zachowała sekret Grace.

– Oczywiście – odparła.

Matthew uniósł kącik warg w smutnym uśmiechu, a potem spuścił na nos okulary i przekręcił kluczyk w stacyjce. Kiedy silnik obudził się do życia, Susannę zakłuło serce. Na dnie oczu Matta dojrzała ogromny ból. Siłą woli przeniosła wzrok za okno – przyjechała pomóc dziecku, a nie ojcu. Choć z całego serca pragnęła wygładzić zmarszczki wokół oczu Matta, to nie jej rola.

Kiedy szła jasno oświetlonym szpitalnym korytarzem do pokoju Flynna, na zewnątrz zapadała ciemność. Matthew prosił, by po zakończeniu badania do nich przyszła. Stanęła i przez kilka chwil obserwowała ich przez szybę w drzwiach. Twarz Matthew w obecności syna złagodniała, chętniej się uśmiechał. Ta wersja Matthew była równie, jeśli nie bardziej fascynująca. Susanna nie mogła oderwać od niego oczu.

Nie widziała za to twarzy chłopca, który był od niej odwrócony, tylko burzę brązowych włosów i chwytające ojca za kciuki drobne rączki. Matthew podniósł wzrok, a gdy ją zobaczył, chyba się zdenerwował. Posłał synowi nienaturalny uśmiech, coś do niego powiedział i wskazał na sąsiednie pomieszczenie. Susanna ruszyła w tamtą stronę. Znajdowała się tam między innymi umywalka, półki z porządnie złożonymi fartuchami i pudełka z maseczkami.

Łączące pokoje drzwi otworzyły się i stanął w nich Matthew.

– Trzymają go w półizolatce – wyjaśnił. – Przed wejściem trzeba umyć do łokci ręce i włożyć fartuch.

Na jej twarzy zapewne pokazał się niepokój, bo Matthew wzruszył ramionami i dodał:

– I tak dobrze, że nie trzeba wkładać maski, jak u dziewczynki w pokoju obok.

Susanna spojrzała przez szybę na skulonego w łóżku Flynna, który mówił coś do pluszowego misia.

– Jest taki malutki.

Matthew zamilkł, lecz kątem oka dojrzała jego grymas. Widok chorego syna i świadomość własnej bezradności były dla niego frustrujące. Dotknęła plastra w miejscu, skąd pobierali jej krew, i modliła się, by w razie konieczności mogła być dawcą szpiku.

– Kobieta, która pobierała mi krew, powiedziała, że jak najszybciej podadzą nam wstępne wyniki.

Kiwnął głową, a potem przez długi czas stali obok siebie, patrząc na chłopca, który w krótkim życiu tak wiele już wycierpiał. Prowadził właśnie poważną rozmowę z misiem. Echo walącego serca Susanny rozchodziło się po całym ciele. Ciężar tego, co zależało od wyniku jej badań, przygniatał ich w tym małym pomieszczeniu.

– Chcesz do niego wejść? – zapytał Matthew.

Choć przyjechała pomóc Flynnowi, ani przez chwilę nie pozwoliła sobie mieć nadziei, że się z nim spotka. Propozycja była kusząca, lecz uznała, że to zły pomysł.

– To tylko wszystko skomplikuje.

– Powiemy, że jesteś moją znajomą i chcesz się z nim przywitać.

Czy odważy się stanąć twarzą w twarz z tym chłopcem? Kiedy oddała go Kincaidom, więcej nie spodziewała się go ujrzeć. Z doświadczenia wiedziała, że dla dziecka jest lepiej, gdy kwestia opiekunów jest jasno określona. Ale Flynn był tak blisko… Jeżeli przedstawią to przekonująco…

Spojrzała na Matthew, jakby liczyła na jakiś znak, ale on wydawał się zadowolony z pomysłu. Chciał jej dać coś, o czym w duchu marzyła – chwilę z chłopcem, którego nosiła w łonie. Na jej twarz wypłynął nieśmiały uśmiech, przygryzła dolną wargę, by go ukryć.

– Dziękuję, chętnie.

Tytuł oryginału: What Happens in Charleston…

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2012

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2012 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-0486-6

GR – 1015

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com