Strona główna » Poradniki » Inspiracje i drogowskazy

Inspiracje i drogowskazy

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-63773-95-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Inspiracje i drogowskazy

 

Historia, opowieść PRAWDZIWA na jaką trudno się natknąć we współczesnej literaturze poświęcanej tematyce motywacji. Autor odkrywa przed czytelnikiem swoją historię życia, zaprasza do świata przemyśleń, refleksji,  inspiracji, doświadczeń nabytych w jakże interesujących czasach na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza. Książka ta jest pewnego rodzaju świadectwem obok którego nie można przejść obojętnie – będąc w relacji z jej AUTOREM.

Charakter książki, poruszana problematyka - pozwala przypuszczać, iż stać się ona może podwaliną pod podobne projekty w przyszłości.

 

 

Polecane książki

Historia fantasy o zmaganiach wspólnego państwa ludzi i wampirów z asyryjskim imperium żywych trupów, nieuchronnym zmierzchu ludzkiej rasy oraz zaskakująco współczesnym przesłaniu… Najnowsza powieść Konrada T. Lewandowskiego powstała wskutek podniesienia ręki na jedno z klasycznych dzieł literatury ...
Od twojego przełożonego zależy, czy dostaniesz podwyżkę lub awans, a nawet to, czy w ogóle będziesz mieć pracę. Dlatego musisz mieć z nim nienaganne relacje. Masz trudniejsze zadanie, gdy wasze style pracy, komunikowania się oraz odmienne cechy osobowości kolidują ze sobą. Wtedy musisz skupić się na...
Z ebooka dowiesz się między innymi: 1. Jakie zagrożenia czyhają na kierowców w związku z wykonywaną pracą 2. Jak zapobiegać sytuacjom, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu kierowcy...
Nieoficjalny poradnik do Risen 3: Titan Lords to kompletny przewodnik po bardzo obszernej produkcji studia Piranha Bytes. Dokładnie opisuje on całą zawartość gry oraz odpowiada na najważniejsze pytania, które mogą pojawić się w trakcie jej przechodzenia. Całość podzielona została na kilka dużych roz...
Poradnik do strategii ekonomicznej Caesar IV składa się z dwóch części. Pierwsza z nich dotyczy ogólnych zasad rozgrywki i zawiera rady jak stworzyć sprawnie funkcjonujące miasto. Druga to zastosowanie tych zasad w praktyce – opis przejścia kampanii. Cezar IV - poradnik do gry zawiera poszukiwane pr...
Monografia stanowi pierwsze całościowe opracowanie instytucji ustania prawa z rejestracji wzoru przemysłowego w polskiej literaturze prawniczej. Bez wątpienia novum w polskiej literaturze prawniczej stanowi analiza tej problematyki oraz często spornych w doktrynie zagadnień zarówno w płaszczyźnie pr...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Zdzisław Dąbczyński

Re­dak­cja: Anna Ra­tuś

Ilu­stra­cje (okład­ka i wnę­trze książ­ki): W. J.

Re­dak­cja tech­nicz­na: Pa­weł Żuk

Co­py­ri­ght © Zdzi­sław Dąb­czyń­ski

Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion

by Stu­dio EMKA, War­sza­wa 2013

Wszel­kie pra­wa, łącz­nie z pra­wem

do re­pro­duk­cji tek­stów w ca­ło­ści lub w czę­ści,

w ja­kie­kol­wiek for­mie – za­strze­żo­ne.

Wszel­kich in­for­ma­cji udzie­la:

Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA

ul. Kró­lo­wej Al­do­ny 6, 03-928 War­sza­wa

Tel./fax 22 628 08 38, 616 00 67

wy­daw­nic­two@stu­dio­em­ka.com.pl

www.stu­dio­em­ka.com.pl

ISBN 978-83-63773-95-3

Skład i ła­ma­nie: www.an­ter.waw.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Mam szczę­ście współ­pra­co­wać z au­to­rem, a tak­że pra­co­wać w fir­mie WI­MED. Dla­te­go lek­tu­ra tej książ­ki spra­wia, że po­wra­ca­ją wspo­mnie­nia i sza­cu­nek dla do­tych­cza­so­wych osią­gnięć i mo­ty­wa­cja do tego, co jesz­cze przed nami. Wy­ra­żam jed­nak prze­ko­na­nie, że rów­nież ktoś, kto nie miał tego szczę­ścia po­znać śro­do­wi­ska au­to­ra, znaj­dzie w cy­to­wa­nej lek­tu­rze in­struk­cje, w jaki spo­sób może zop­ty­ma­li­zo­wać swo­je ży­cie.

Pa­weł Ga­bry­el

In­spi­ra­cje i dro­go­wska­zy to opo­wieść praw­dzi­wa, na jaką trud­no się na­tknąć we współ­cze­snej li­te­ra­tu­rze mo­ty­wa­cyj­nej. Au­tor od­kry­wa przed czy­tel­ni­kiem swo­ją hi­sto­rię ży­cia, za­pra­sza do świa­ta prze­my­śleń, re­flek­sji, in­spi­ra­cji, do­świad­czeń na­by­tych w jak­że in­te­re­su­ją­cych cza­sach – na prze­strze­ni ostat­nie­go ćwierć­wie­cza. Jest to pew­ne­go ro­dza­ju świa­dec­two, obok któ­re­go nie moż­na przejść obo­jęt­nie.

Krzysz­tof Pła­ne­ta

Po lek­tu­rze In­spi­ra­cji i dro­go­wska­zów czy­tel­nik sta­je się mą­drzej­szy – to na­praw­dę waż­ne w cza­sach, kie­dy je­ste­śmy oto­cze­ni głu­po­tą i bez­myśl­no­ścią.

Re­na­ta Gru­dzień

Mnie się szcze­gól­nie po­do­ba gra słów, dzię­ki któ­rej pew­ne „dro­go­wska­zy” ła­twiej za­pa­da­ją w świa­do­mość. Moim zda­niem taki prze­wod­ni­ko­wy cha­rak­ter książ­ki ma sens: bo czy uży­wa­nie „prze­wod­ni­ka” nie wią­że się na­stęp­nie z od­naj­do­wa­niem wła­ści­wych zna­ków w rze­czy­wi­sto­ści?

Mał­go­rza­ta Il­ska

Książ­ka Dro­go­wska­zy i in­spi­ra­cje do­brze por­tre­tu­je au­to­ra. Zdzi­sław Dąb­czyń­ski po­ka­zu­je w niej swo­ją dro­gę do suk­ce­su. Oka­zu­je się bo­wiem, że ma on swo­ją cenę, któ­rej za­zdro­śni­cy ja­koś wi­dzieć nie chcą. Cie­szy fakt za­pi­sa­nia dro­gi roz­wo­ju, jaką prze­był au­tor.

Da­nu­ta i An­drzej Scha­bow­scy

Książ­kę czy­ta się wspa­nia­le; na­pi­sa­na jest pro­stym, zro­zu­mia­łym ję­zy­kiem, bez gór­no­lot­nych okre­śleń. Wiel­ką dla mnie war­to­ścią jest to, że au­tor pi­sze o wła­snych zma­ga­niach, do­świad­cze­niach i prze­my­śle­niach, co spra­wia, że czło­wiek my­śli: „ja też mogę to zmie­nić”. Pod wa­ru­kiem, że będę chciał. God­na uzna­nia siła woli i de­ter­mi­na­cja.

Anna Zia­ja

Mo­jej żo­nie Do­rot­ce

z mi­ło­ścią i wdzięcz­no­ścią za to,

że mo­głem do woli cho­dzić

po tym ka­wał­ku mo­jej ży­cio­wej dro­gi,

jaką jest WI­MED

Od autora

25 lat temu, w 1988 roku, za­re­je­stro­wa­łem w Urzę­dzie Mia­sta i Gmi­ny w Tu­cho­wie Za­kład Rze­mieśl­ni­czy Wy­twa­rza­nie i Mon­taż Ele­men­tów Dro­go­wych. WI­MED to wła­śnie skrót od pierw­szych li­ter na­zwy tej dzia­łal­no­ści. Pierw­szą sie­dzi­bą za­kła­du była cza­sem kuch­nia, cza­sem po­kój, ga­raż na­sze­go wiej­skie­go domu i mała szo­pa kry­ta eter­ni­tem, gdzie za­miast ścian za­wie­sza­na była bre­zen­to­wa plan­de­ka, z tej stro­ny, z któ­rej aku­rat wia­ło czy pa­da­ło.

Na po­cząt­ku by­łem spe­cja­li­stą od wszyst­kie­go: od cię­cia, spa­wa­nia, ma­lo­wa­nia, wy­ci­na­nia sza­blo­nów, wy­sta­wia­nia fak­tur, za­ła­dun­ku i trans­por­tu. Cza­sem po­ma­ga­ły mi żona, te­ścio­wa, ro­dzi­na. Pierw­sze ma­szy­ny zro­bi­łem sam, a pierw­szym pra­cow­ni­kiem był są­siad na ka­wa­łek eta­tu. W dru­gim roku dzia­łal­no­ści za­trud­nia­łem już kil­ka osób. Ta­kie były po­cząt­ki.

Dzi­siaj, po 25 la­tach, fir­ma mie­ści się we wła­snym obiek­cie o po­wierzch­ni hal po­nad 5000 m2 i za­trud­nia po­nad dwu­stu wspa­nia­łych, wy­kwa­li­fi­ko­wa­nych, do­świad­czo­nych i za­pra­wio­nych w róż­nych trud­nych za­da­niach pra­cow­ni­ków.

Dziś skrót WI­MED, bar­dziej niż Wy­twa­rza­nie i Mon­taż Ele­men­tów Dro­go­wych, tłu­ma­czyć moż­na jakoWspa­nia­ła i Miła Eki­pa Dąb­czyń­skie­go. Współ­pra­co­wa­li­śmy i współ­pra­cu­je­my z wie­lo­ma fir­ma­mi w kra­ju i za gra­ni­cą: od Au­stra­lii po USA. Przez lata dzia­łal­no­ści otrzy­ma­li­śmy wie­le dy­plo­mów, wy­róż­nień, cer­ty­fi­ka­tów, ale też zre­zy­gno­wa­li­śmy z ubie­ga­nia się o wie­le z nich, gdy oka­za­ło się, że wią­żą się one z mniej lub bar­dziej wy­myśl­ny­mi for­ma­mi od­płat­no­ści. My za­wsze sta­wia­li­śmy na au­ten­tycz­ność i rze­tel­ność. Dziś WI­MED jest do­brze roz­po­zna­wal­ną eu­ro­pej­ską mar­ką wśród firm ofe­ru­ją­cych ozna­ko­wa­nie dróg i urzą­dze­nia zwięk­sza­ją­ce bez­pie­czeń­stwo ru­chu dro­go­we­go.

Wraz z mo­imi współ­pra­cow­ni­ka­mi je­ste­śmy dum­ni z tego, że dzię­ki na­szej rze­tel­nej pra­cy i wie­lu wdro­że­niom na pew­no jeź­dzi się le­piej i bez­piecz­niej, a set­ki ty­się­cy na­szych zna­ków, ta­blic i urzą­dzeń in­for­mu­ją, ostrze­ga­ją i kie­ru­ją na pol­skich i eu­ro­pej­skich dro­gach.

25 lat to ka­wał ży­cia, a z dru­giej stro­ny mi­nę­ły one jak je­den dzień. Wie­le rze­czy się zda­rzy­ło, ale gdy­bym w jed­nym zda­niu miał po­wie­dzieć, co było w nich naj­waż­niej­sze, po­wie­dział­bym: in­spi­ra­cje. Waż­ne było wszyst­ko, co in­spi­ro­wa­ło do co­raz lep­sze­go pro­wa­dze­nia i roz­wi­ja­nia fir­my. A co jesz­cze waż­niej­sze: do szu­ka­nia od­po­wie­dzi na py­ta­nie: jak żyć w zgo­dzie ze sobą i z in­ny­mi.

Usia­dłem do pi­sa­nia tej książ­ki z prze­ko­na­niem, że trze­ba się dzie­lić z in­ny­mi ludź­mi tym, co do­bre i waż­ne w ży­ciu. Jed­na z mą­dro­ści ży­cio­wych mówi: Ucz się na cu­dzych błę­dach, bo ży­cia nie wy­star­czy, aby na­uczyć się na wła­snych. Ja bym do­dał: Ucz się nie tyl­ko na błę­dach in­nych, ale też ko­rzy­staj z ich do­świad­czeń, przemy­śleń i wska­zó­wek. Za każ­dą z tych in­spi­ra­cji, czy to za­sły­sza­nych, czy to prze­czy­ta­nych, stoi wie­le prze­my­śleń, wła­snych prze­żyć czy re­flek­sji, a przede wszyst­kim wie­le pra­cy nad sobą, oku­pio­nej czę­sto bó­lem i wy­rze­cze­nia­mi, ale też wiel­ką przy­jem­no­ścią wy­gry­wa­nia ze sobą.

Za­ty­tu­ło­wa­łem moją książ­kę In­spi­ra­cje i dro­go­wska­zy. Jak roz­sąd­nie prze­mie­rzać dro­gi i bez­dro­ża ży­cia, bo każ­dy z nas idzie swo­ją dro­gą. Raz krę­tą, raz pro­stą. Na­po­ty­ka dziu­ry, wy­ko­py, rowy i bez­dro­ża, ale też spo­ty­ka na swo­jej dro­dze kra­iny, gdzie może wy­tchnąć i ze­brać siły. Siły do tego, żeby wspi­nać się pod górę, omi­jać prze­szko­dy, umieć przy­jąć po­moc in­nych lu­dzi, czer­piąc jed­no­cze­śnie in­spi­ra­cje z ich do­ko­nań.

Pi­sze się w tych cza­sach spo­ro po­rad­ni­ków i ksią­żek mo­ty­wa­cyj­nych, w któ­rych są go­to­we re­cep­ty na suk­ces: rób tak i tak, a osią­gniesz suk­ces. Póź­niej oka­zu­je się, że to wca­le nie ta­kie pro­ste. Mnie też na­cho­dzi cza­sem po­ku­sa po­ucza­nia, ale w tej książ­ce chcę się sku­pić na po­ka­za­niu mo­jej dro­gi do bar­dziej roz­sąd­ne­go ży­cia. Spi­sa­nie waż­nych in­spi­ra­cji sta­je się ko­lej­ną in­spi­ra­cją, aby nie po­zo­stać na eta­pie szu­ka­nia roz­wią­zań na lep­sze ju­tro, lecz po­dej­mo­wać cią­głe pró­by ich wdra­ża­nia i do­sko­na­le­nia, co wy­ma­ga za­wsze kon­kret­ne­go dzia­ła­nia.

Mot­tem WI­MED-u jest:Sta­le do­sko­na­li­my na­sze dzia­ła­nia, aby każ­de­go dnia być lep­szy­mi od nas ta­kich, ja­ki­mi by­li­śmy wczo­raj. Uwa­żam, że każ­dy z nas może co­dzien­nie zro­bić dla sie­bie coś, dzię­ki cze­mu jego dzi­siaj bę­dzie lep­sze niż wczo­raj: dzię­ki cze­mu bę­dzie po­tra­fił bar­dziej cie­szyć się chwi­lą, któ­ra wła­śnie trwa. Bo ży­cie skła­da się z chwil prze­ży­wa­nych tu i te­raz. Dla­te­go nie war­to zwle­kać, tyl­ko już te­raz po­szu­kać spo­so­bów na to, żeby tych do­brych chwil było w ży­ciu jak naj­wię­cej. Ta książ­ka uka­zu­je nie­któ­re moje in­spi­ra­cje i dro­go­wska­zy, któ­re dla in­nych też mogą być po­moc­ne w kre­owa­niu choć odro­bi­nę lep­sze­go ży­cia oso­bi­ste­go czy za­wo­do­we­go.

Zdzi­sław Dąb­czyń­ski Kar­wo­drza,

31 grud­nia 2012

1. Aby mierzyć drogę przyszłą, trzeba wiedzieć, skąd się wyszło– trzeba budować przyszłość, korzystając z wiedzy i doświadczeń przeszłości

Aby mie­rzyć dro­gę przy­szłą, trze­ba wie­dzieć, skąd się wy­szło – te sło­wa Cy­pria­na Ka­mi­la Nor­wi­da po raz pierw­szy usły­sza­łem od mą­dre­go dro­go­wca, któ­ry po­świę­cił wie­le cza­su, aby przy­bli­żyć lu­dziom hi­sto­rię pol­skich dróg i lu­dzi, któ­rzy tym dro­gom po­świę­ca­li swo­je ży­cie. Uświa­do­mił mi wiel­kie zna­cze­nie, ja­kie ma na­uka wy­cią­gnię­ta z do­ko­nań prze­szło­ści dla ro­zu­mie­nia co­dzien­no­ści i bu­do­wa­nia do­brej przy­szło­ści.

Ten czło­wiek nie po­prze­sta­wał na sło­wach: z wiel­ką pie­czo­ło­wi­to­ścią dbał o to, aby skar­by pol­skiej my­śli dro­go­wej były od­kry­wa­ne, pre­zen­to­wa­ne i po­zna­wa­ne. Na wie­lu kon­fe­ren­cjach i se­mi­na­riach pre­zen­to­wał róż­ne cie­ka­wost­ki-pe­reł­ki o dro­gach; m.in. cie­ka­wych bu­dow­lach czy obiek­tach in­ży­nier­skich, za­wsze pod­kre­śla­jąc wy­si­łek i pra­cę po­ko­leń w tej prze­strze­ni ży­cia ludz­kie­go, jaką są dro­gi.

Ogrom­ny sza­cu­nek i uzna­nie mam dla ko­lej­ne­go wiel­kie­go czło­wie­ka pol­skich dróg, któ­ry za­po­cząt­ko­wał zbiór­kę za­byt­ków dro­go­wnic­twa, póź­niej bu­do­wę mu­zeum dro­go­wnic­twa oraz dla tych wszyst­kich, któ­rzy go w tym wiel­kim dzie­le wspar­li. Dzię­ki ich wy­trwa­łej pra­cy moż­na w tej chwi­li pre­zen­to­wać ty­siąc­om zwie­dza­ją­cych za­byt­ki i skar­by pol­skie­go dro­go­wnic­twa. Zwie­dzi­łem wie­le mu­ze­ów na świe­cie, szcze­gól­nie mu­ze­ów tech­ni­ki. Skła­dam wiel­ki sza­cu­nek tym wszyst­kim, któ­rzy za­dba­li o to, aby zbio­ry pol­skie­go dro­go­wnic­twa też były pre­zen­to­wa­ne god­nie i na świa­to­wym po­zio­mie.

Mu­zeum dro­go­wnic­twa po­zwa­la spoj­rzeć peł­niej i głę­biej na pra­cę i wy­sił­ki ty­się­cy pol­skich dro­go­wców. Po­zwa­la tak­że le­piej po­znać i do­ce­nić tę pra­cę. Bo nie­waż­ne jest to, czy bu­du­je się za­po­rę Ho­ver Damm czy ka­wa­łek dro­gi pod Szczu­ci­nem, czy robi się to dziś czy ro­bi­ło się w XVIII wie­ku. Pra­ca i wy­si­łek czło­wie­ka są prze­cież po­dob­ne, pot jest ten sam. Istot­na róż­ni­ca tkwi w tym, czy ktoś chce tyl­ko ro­bo­tę zbyć, czy też ma po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści i jest ca­łym ser­cem od­da­ny pra­cy. Ta­kie dzie­ła mają w mo­jej oce­nie wiel­ką war­tość – nie­za­leż­nie od cza­su ich po­wsta­nia. Waż­ne jest, aby umieć do­ce­niać to, co się robi, szcze­gól­nie wte­dy, kie­dy bie­rze się za to od­po­wie­dzial­ność.

Od kil­ku lat czę­sto ro­bię no­tat­ki, w któ­rych spi­su­ję swo­je pla­ny, ma­rze­nia czy cele na wie­lu płasz­czy­znach ży­cia za­wo­do­we­go, oso­bi­ste­go czy ro­dzin­ne­go. In­a­czej mó­wiąc, pro­jek­tu­ję przy­szłość. Prze­glą­da­nie ich po­zwa­la mi na uświa­do­mie­nie so­bie, z ja­kie­go miej­sca star­to­wa­łem i do­kąd do­sze­dłem. Mam więc jak na dło­ni całą ostat­nio prze­by­tą dro­gę. Do­brze jest to wie­dzieć, obo­jęt­nie czy cho­dzi o pro­ste, czy trud­ne spra­wy do­ty­czą­ce mo­je­go ży­cia, czy ży­cia każ­de­go czło­wie­ka. Bo nie da się my­śleć o przy­szło­ści bez ko­rzy­sta­nia z wie­dzy i do­świad­czeń prze­szło­ści.

Gdy od cza­su do cza­su mogę się za­sta­no­wić nad swo­ją prze­szło­ścią i nad tym, co uda­ło mi się zre­ali­zo­wać z mo­ich pla­nów, od razu czu­ję wię­cej sił do tego, żeby wy­zna­czyć so­bie nowe – mniej lub bar­dziej am­bit­ne, ale przede wszyst­kim roz­sąd­ne za­da­nia i cele na przy­szłość. Nie tyle sta­wiam czo­ło przy­szło­ści, ile spo­koj­nie na nią wpły­wam.

Je­śli mi to wy­cho­dzi te­raz, a wcze­śniej róż­nie z tym by­wa­ło, to może i in­nym po­mo­że moja me­to­da in­spi­ro­wa­nia się prze­szło­ścią dla bu­do­wa­nia cie­kaw­szej przy­szło­ści. War­to pró­bo­wać każ­de­go dnia zmie­niać choć tro­chę swój świat na lep­szy, bo co­kol­wiek to wię­cej niż nic, odro­bi­na to wię­cej niż co­kol­wiek, tro­chę – to wię­cej niż co­kol­wiek, itd.

2. Gdy zapiszę swoje marzenia, łatwiej staną się rzeczywistością– jeśli z tym zwlekam, to moje marzenia pozostaną tylko przelotnymi iluzjami

Przez wie­le lat nie po­tra­fi­łem opi­sać świa­ta mo­jej przy­szło­ści, rze­czy­wi­sto­ści, w ja­kiej chciał­bym kie­dyś żyć. Wie­dzia­łem, że zro­bie­nie li­sty swo­ich ma­rzeń jest bar­dzo waż­ne, ale ten nie­doj­rza­ły i stra­chli­wy Zdzi­sio uparł się, że nie na­pi­sze: bo prze­cież to ta­kie trud­ne opi­sać swo­ją przy­szłość, prze­lać na pa­pier ma­rze­nia. Wal­czy­ły we mnie róż­ne stro­ny oso­bo­wo­ści. Zdzi­sław jesz­cze nie doj­rzał do tej de­cy­zji.

Wie­lu lu­dzi uwa­ża, że ży­cie to zwy­kle tyl­ko ko­lej­ne zrzą­dze­nie losu, że idzie swo­im to­rem i ma się na nie nie­wiel­ki wpływ. Jest wie­le teo­rii czy róż­nych po­dejść do tego te­ma­tu. War­to więc bacz­nie ob­ser­wo­wać rze­czy­wi­stość i eks­pe­ry­men­to­wać: z tym, co dzie­je się wo­kół mnie, z tym, na co mogę mieć mniej­szy lub więk­szy wpływ.

Kie­dyś ja­kaś kon­flik­to­wa sy­tu­acja w re­la­cjach mię­dzy­ludz­kich spo­wo­do­wa­ła dość głę­bo­ki do­łek emo­cjo­nal­ny i po­pchnę­ła mnie do szu­ka­nia roz­wią­zań. Wte­dy tra­fi­łem na jed­ną z ksią­żek po­rad­ni­ko­wych w sty­lu: „zmień swo­je ży­cie w 7 dni”. Z jed­nej stro­ny wy­da­ło mi się to to­tal­ną bzdu­rą, bo jest to nie­moż­li­we. Z dru­giej jed­nak stro­ny, musi nas cza­sem ja­kiś „ży­cio­wy prąd kop­nąć”, co nas cze­goś na­uczy i uświa­do­mi, że albo bę­dzie­my bez­wol­nie pły­nąć z nur­tem ży­cia, albo spró­bu­je­my nań wpły­wać.

Otwo­rzy­łem więc książ­kę i tra­fi­łem na ostre py­ta­nia typu: Co byś zro­bił, gdy­byś do­wie­dział się, że zo­sta­ło Ci 7 dni ży­cia? Co byś zro­bił, gdy­byś do­wie­dział się, że zo­sta­ło Ci 6 mie­się­cy ży­cia? Jaki na­pis chciał­byś mieć na na­grob­ku? I wie­le po­dob­nych py­tań.

Nie ukry­wam, że pró­ba od­po­wie­dzi na te py­ta­nia moc­no przy­bli­ży­ła mnie na­gle do wiecz­no­ści. Szcze­gól­nie, że moja wy­obraź­nia jest dość wy­bu­ja­ła, a te py­ta­nia w tam­tych oko­licz­no­ściach cel­nie we mnie tra­fia­ły. Pod wpły­wem tej sy­tu­acji po­ja­wi­ły się w gło­wie sce­na­riu­sze: co bym zro­bił, aby jed­nak tak szyb­ko się z wiecz­no­ścią nie spo­tkać.

Na szczę­ście uda­ło mi się od­po­wie­dzieć na te trud­ne py­ta­nia, a zro­bił to ten sam Zdzi­siu, któ­ry wcze­śniej się opie­rał. W jaki spo­sób duży i od­waż­ny Zdzi­sław prze­ko­nał ma­łe­go i prze­stra­szo­ne­go Zdzi­cha, że moż­na i trze­ba to zro­bić? Po pierw­sze, trze­ba było na­praw­dę szcze­rze i otwar­cie „po­roz­ma­wiać” ze sobą, a nie szu­kać uspra­wie­dli­wie­nia, że taki już je­stem. Po dru­gie, wy­star­czy­ło od­nieść się do prze­szło­ści i od­kryć pro­stą praw­dę, że wy­star­czy­ło zmie­nić swo­je na­sta­wie­nie do ży­cia i zmie­nia­ło się ży­cie.

Czy to się po­do­ba, czy nie, chy­ba w każ­dym do­ro­słym męż­czyź­nie tkwi gdzieś tam w gło­wie mały chło­piec: Zdzi­sio, Ja­ruś, Krzy­sio, Grze­sio, To­me­czek, ta­kie małe i stra­chli­we dziec­ko, któ­re się boi, nie chce obe­rwać od mat­ki czy ojca, sły­szy po­ucze­nia: nie wy­chy­laj się, nie wy­głu­piaj się, nie dasz rady.

Gdy Zdzi­cho ma­ru­dzi w mo­jej gło­wie: nie da się, nie uda się, daj so­bie spo­kój, wte­dy Zdzi­sław, do­ro­sły i doj­rza­ły fa­cet, któ­rym prze­cież je­stem, mówi mu: dasz radę, ale po­pra­cuj, zrób pierw­szy krok. Wy­star­czy tyl­ko spo­koj­nie i roz­sąd­nie ro­bić to, co trze­ba.

Po sto­cze­niu ko­lej­nej wal­ki ze sobą, i ze swo­imi sła­bo­ścia­mi, by­łem już w sta­nie sam so­bie po­móc, szyb­ko zna­leźć wska­zów­ki i roz­wią­za­nia na przy­szłość. Wie­dzia­łem, że naj­le­piej za­dzia­ła opi­sa­nie swo­ich pla­nów. Kie­dy pierw­szy raz prze­nio­słem na pa­pier swo­je oso­bi­ste i głę­bo­ko ukry­wa­ne ma­rze­nia i cele, oka­za­ło się, że po­wo­li, krok po kro­ku, z więk­szą świa­do­mo­ścią za­czą­łem prze­bu­do­wy­wać to, co mniej lub bar­dziej do­skwie­ra­ło czy bo­la­ło. Prze­cież aby gdzie­kol­wiek dojść, za­wsze trze­ba zro­bić ten pierw­szy krok, a póź­niej na­stęp­ne.

Trze­ba też pa­mię­tać, żeby do­ce­nić się za ten krok. Po­wie­dzieć so­bie: no, sta­ry, wi­dzisz, że mo­żesz i po­kle­pać się sa­me­mu po wła­snych ple­cach. To po­ma­ga. Trze­ba li­czyć na sie­bie: do­pie­ro jak szcze­rze i do­brze czło­wiek do­ce­ni sam sie­bie, może też do­ce­nić in­nych. I zo­sta­nie przez nich do­ce­nio­ny. Za­po­mi­na­my czę­sto w ży­ciu o sło­wach Je­zu­sa: Bę­dziesz mi­ło­wał bliź­nie­go swe­go, jak sie­bie sa­me­go [Mt 22,39. Wszyst­kie cy­ta­ty z Bi­blii za Bi­blią Ty­siąc­le­cia.]

3. Prawo przyciągania, czyli myśli i marzenia zmieniają rzeczywistość– to działa, ale pod warunkiem, że wiem, czego tak naprawdę w życiu chcę

Książ­ka Se­kret