Strona główna » Styl życia » Jak być fajnym tatą i nie zwariować

Jak być fajnym tatą i nie zwariować

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788379452637

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jak być fajnym tatą i nie zwariować

Jak być fajnym tatą i nie zwariować to pozycja obowiązkowa dla każdego mężczyzny, dla którego „tacierzyństwo” jest doświadczeniem świeżym lub dopiero oczekiwanym – podszytym radością, wątpliwościami lub lękiem. Świadomym bardziej lub mniej. To zbiór subiektywnych wskazówek z przymrużeniem oka, jak się odnaleźć na początku nowej życiowej drogi.

Zamierzam dowieść na własnym przykładzie, że bycie ojcem to najlepsze, co może spotkać mężczyznę. To poczucie spełnienia, którego nic nie jest w stanie zastąpić, to nieustanne patrzenie na cud, na doskonały kawałek samego siebie. I chciałbym wykazać, że można cieszyć się tym nowym życiem bez rezygnacji z własnych zainteresowań czy rozwoju.

Polecane książki

  Podatnik prowadzący działalność gospodarczą może stanąć przed koniecznością jej czasowego zawieszenia lub nawet zakończenia. Likwidacja działalności gospodarczej wiąże się z określonymi obowiązkami, w tym z terminowym sporządzeniem spisu z natury, jego rozliczeniem, a następnie zgłoszeniem naczeln...
Jeden dzień, jedna decyzja i skutki na całe życie. Kobieta, która poświęciła wszystko dla kariery… Reporterka śledcza Paula Landin-Cohen w małym miasteczku Jackson Hole czuje się jak ryba wyrzucona na brzeg. I oto dostaje propozycję wymarzonej pracy: etat reporterki telewizyjnej w Ch...
Młoda nauczycielka przybywa do pewnej wsi. Powoli i niepostrzeżenie wsiąka w drobne sprawy jej mieszkańców, a toczące się tam zdarzenia z każdym dniem zaczynają urastać do wydarzeń jeżących włos na głowie. Podpalenia, zdrady, ksiądz hazardzista, dyrektor szkoły zabijający swoją żonę,  przybycie sekt...
Urlop wychowawczy do ukończenia przez dziecko 6. roku życia przysługuje zarówno pracownikom niepedagogicznym, jak i nauczycielom. Przy czym tym drugim, tylko w dwóch terminach określonych Kartą Nauczyciela. W praktyce z powodu sztywnych terminów zakończenia urlopu nauczycielimogą oni liczyć na nieco...
Poradnik do gry „Fallout 3” stanowi przewodnik przetrwania na niegościnnych Stołecznych Pustkowiach. Zwiera m.in. informacje na temat zadań głównych i pobocznych, świata gry w postaci map i opisów lokacji, oraz wskazówek dotyczących rozgrywki. Fallout 3 - poradnik, opis przejścia, questy, mapy zawie...
Samobójstwo jest aktem, który odgrywał zawsze dużą rolę w tradycji Japonii. Powieść ta to zapis ostatniego tygodnia życia człowieka, który z rozmysłem, wykorzystując przysługującą my wolność decydowania o własnym życiu, wybiera śmierć. Los chce, że jak za dotknięciem czarodziejs...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Michał Będźmirowski

OkładkaStrona tytułowa

Dla Żony i Syna

WSTĘP

Drodzy Panowie!

Jak być fajnym tatą i nie zwariować? Dobre pytanie! Bo jak tu być fajnym tatą, głową rodziny, a przy tym osobą spełnioną zawodowo i nie tracić jednocześnie niczego z rodzinnych relacji? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w książce, którą właśnie macie w ręku. Pragnę pokazać Wam tę część mojego życia, która jest dla mnie najważniejsza – ojcostwo. Nie będę pisał, że spędzam z dzieckiem całe dnie i noce, że zajmuję się nim samodzielnie, że wykonuję wszystkie czynności wokół malucha bez niczyjej pomocy. Nie będę też moralizował, bo nie jestem ekspertem. Jestem (i chcę pozostać) normalnym facetem. Jak Wy, jak Wasi koledzy. Jak mężowie Waszych żon.

Chciałbym dowieść na własnym przykładzie, że bycie ojcem to najlepsze, co może spotkać mężczyznę. To poczucie spełnienia, którego nic nie jest w stanie zastąpić, to nieustanne patrzenie na cud, doskonały kawałek samego siebie. I chciałbym wykazać, że można cieszyć się tym nowym życiem bez rezygnacji z własnych zainteresowań czy rozwoju.

Książka jest zapisem moich własnych przeżyć – od chwili, gdy dowiedziałem się o ciąży, po czas wspólnego dorastania z synkiem. Jeżeli masz wątpliwości – czy jesteś gotowy na ojcostwo, boisz się, jakim ojcem będziesz (a moment ten nadchodzi nieubłaganie) albo już nim jesteś, lecz nie bardzo odnajdujesz się w tej roli – to może warto poświęcić nieco uwagi i zobaczyć, jak poradziłem sobie z tym ja.

Co jednak najważniejsze – zwracam się w niej do mężczyzn, ale nie jest to pozycja wyłącznie dla nich. Warto, by sięgnęły po nią także kobiety i uświadomiły sobie, że obecnie rola ojca jest bardziej istotna niż w takiej choćby starożytnej Sparcie. To również dzięki niemu dziecko przychodzi na świat, a on pragnie uczestniczyć w życiu malucha już od pierwszego dnia.

Bo będziemy ojcami, bo nimi jesteśmy. I będziemy już na zawsze.

Pora się przedstawić.

Nazywam się Michał Będźmirowski, trzydziestodwuletni mąż i ojciec, zawodowo doktor nauk społecznych, wykładowca akademicki, twórca projektu Modny Tata. Ojciec niemal dwuletniego Brunona.

Od kiedy w życiu mojej żony i moim pojawił się synek, tworzymy szczęśliwą, pełną rodzinę. Każdy dzień to nowe wyzwania, nowe radości, ale też ciągła gonitwa z uwagi na dodatkowe obowiązki. Wraz z przyjściem na świat malucha w mojej głowie objawiły się nowe inspiracje, które zaowocowały (między innymi) powstaniem projektu Modny Tata. Rozwiewając wątpliwości, które niekiedy do mnie docierają – nie jestem produktem marketingowym. Modny Tata to po prostu Michał Będźmirowski, występujący pod swoim imieniem i nazwiskiem. Tak czy siak miło, że ktoś wpadł na pomysł, że jestem wytworem własnej wyobraźni .

Zaczęło się niewinnie, jak zwykła określać początki projektu moja żona (o niej samej opowiem nieco później, poświęcając jej godny, oddzielny kawałek papieru). Zawsze chciałem zrobić „coś swojego”, „coś dla siebie”, nie precyzując idei, zacząłem zatem wrzucać fotki na Instagram. Stworzyłem tam profil, bo rozpierała mnie ojcowska duma. Modny byłem też chyba od zawsze. Jakoś to pasowało. Uznałem, że na początek może być, i uruchomiłem konto. Najpierw zamieszczałem tam pojedyncze zdjęcia z siłowni czy też w eleganckim wydaniu, w ubraniach, w których chodziłem do pracy. Trafiały się jakieś lajki, komentarze. Normalny Instagram. Nie wiem dokładnie kiedy, ale niespodziewanie zacząłem zyskiwać grono followersów, coraz większe i większe. Już nie tylko znajomych. Okazało się, że normalność to w social mediach towar deficytowy, a normalny, tyle że nieźle ubrany, mający rodzinę facet to wcale nie taka powszedniość. Dziwne…

W którymś momencie posypały się mejle i telefony z propozycjami współpracy, zaprezentowania idei świadomego ojcostwa i próby wypromowania roli ojca w życiu dziecka. Fajnie. Pomysły wyewoluowały w stronę, której kompletnie nie przewidywałem, nigdy bowiem nie studiowałem marketingu i nie miałem pojęcia, że oto właśnie tworzę „projekt”. Tym bardziej nie spodziewałem się, że napiszę o tym książkę.

Jestem doktorem nauk społecznych, wykształciuchem, wykładowcą akademickim. Interesuję się sportem, zwłaszcza piłką nożną. Rodzina, znajomi, jeden brat, kilka złych doświadczeń na koncie, niespełnione marzenia (m.in. o byciu piłkarzem) i dobre wspomnienia, w tym dużo z dzieciństwa. Zadziwiające, jak wiele pamięta się z tego okresu, prawda?

A dlaczego projekt Modny Tata?

Jego założeniem jest przedstawienie nowoczesnego mężczyzny, taty i męża. To po prostu projekt wynikający z moich bezpośrednich doświadczeń. Przede wszystkim z założenia, że świat, który nas otacza, marginalizuje rolę ojca, pozostawiając go w cieniu. Gloryfikowanie macierzyństwa, nawiasem mówiąc ze wszech miar słuszne, nabrało obecnie innego wymiaru. Oczekiwania, jakim musi sprostać kobieta, są dużo większe niż wymagania wobec mężczyzny. Pytanie: czy słusznie?

W dobie prezentowania w mediach matek idealnych ktoś zapomniał o nas, o ojcach. Mimo że przecież jesteśmy nieodłącznym elementem w procesie wychowawczym. A przynajmniej tak powinno być. Tymczasem tak zwany świat nie traktuje nas poważnie, upychając gdzieś na drugim planie. Nie chodzi, naturalnie, o rywalizację ze „strażniczką domowego ogniska”, ale przyjemnie byłoby odczuć, że jesteśmy dostrzegani – nie tylko jako „sprawcy” cudu życia, ale też jako osoby, które mają wpływ na dziecko od samego początku jego istnienia. Zarówno w przypadku sukcesów, jak i wątpliwości, pytań i porażek.

Co jednak ma do powyższego moda?

Otóż w XXI wieku trendy stał się autorozwój, poszerzanie horyzontów, bycie zaradnym, odpowiedzialnym, wykształconym. A do tego wszystkiego zadbanym. Pragnę zatem uświadomić moim Czytelnikom, że obecnie na topie jest model, w którym ojciec powinien być autorytetem i wzorem dla dziecka.

Podobnie jak ja dla Brunona, niespełna dwulatka. Dla mojego cudu.

Książka, którą trzymacie, to pomysł na podzielenie się ojcostwem doświadczanym przeze mnie – radosnym, spełnionym, świadomym. Próba przekonania Was, że modnym tatą można (a raczej: trzeba!) być nie tylko na papierze. Że takie „tacierzyństwo” to źródło szczęścia i satysfakcji.

Historia przeplatana jest zdjęciami z mojego życia, projektu, czasu, o którym właśnie Wam opowiadam. Uznałem, że tak będzie bardziej kolorowo .

A teraz do rzeczy.

ROZDZIAŁ 1KOCHANIE!
BĘDZIEMY MIELI DZIECKO!

Te słowa zapamiętam do końca życia.

Rankiem, leżąc i przeciągając się w łóżku (które za dziewięć miesięcy miało się okazać również łóżkiem Ptysia), usłyszałem:

– Kochanie, chyba jestem w ciąży…

Otworzywszy jedno zaspane oko, spojrzałem wymownie na żonę, która miała w dłoni test. Ewentualne wątpliwości zostały rozwiane, nie padły żadne pytania.

– Tak zazwyczaj kończą się starania o dziecko – zażartowałem z uśmiechem.

Nie chciałem być jak ci wszyscy aktorzy w filmach, którzy na wieść, że zostaną ojcami, są skłonni wyskoczyć przez okno. Po prostu wstałem, przytuliłem przyszłą mamę i pocałowałem ją w czoło.

Nieopisane szczęście. My plus nasz klonik. Nasz Bruno.

Tamten dzień – tamta chwila – zmienił moje dotychczasowe życie.

Z żoną poznaliśmy się dość typowo, jak to w dzisiejszych czasach bywa – w internecie, przez portal społecznościowy. Zwykła sprawa. Żadnego zapraszania na randki, do kina, żadnych przypadkowych spotkań w bibliotece. Takie rzeczy już tylko w filmach. W naszym przypadku spiritus movens okazała się wspólna koleżanka. Jednak zanim doszło do pierwszego spotkania, minęło pół roku – sześć miesięcy wysyłania wiadomości (codziennie!), wzajemnego rozpoznawania drugiej strony, rozmów do świtu na różne tematy. Wbrew pozorom taka forma kontaktu wydawała się nam całkiem dobrym rozwiązaniem. Paulina z Warszawy, ja z Trójmiasta, oboje po rozstaniach. Chyba potrzebowaliśmy wytchnienia i spokoju. Nie śpieszyło się nam; znajomość ewoluowała od koleżeństwa, przez przyjaźń. Jak się okazało, wyszło nam to na dobre.

Zdecydowałem się wreszcie na wyprawę do stolicy i stanięcie z Pauliną twarzą w twarz. Dojrzeliśmy do porozmawiania jak dorośli ludzie, w cztery oczy, przy kawie w realu. Pamiętam tamten dzień jak dziś – pobudka o świcie, a o siódmej rano samochód i podróż w nieznane. Po niemal pięciu godzinach jazdy wysiadłem w Warszawie z fiata punto z wielkim misiem w ręku (tak, tak, tym samym, który widnieje na okładce ; pierwsze wrażenie najważniejsze!), zapaliłem papierosa (w owym czasie ulegałem jeszcze nałogowi, zwłaszcza w stresujących sytuacjach) i wysłałem esemes: „Jestem ”. Cóż, nie wysiliłem się zbytnio, ale nerwy zrobiły swoje…

Zanim zjawiła się Paulina, minęło trochę czasu (wiadomo, kobieta!), ale kiedy szła w moją stronę, czułem, że minione pół roku zostało dobrze zainwestowane (znacie to uczucie?). Dzień minął nam cudownie, na spacerze, rozmowach, kawie. Tak jak powinno być.

Od tamtej chwili czas przyśpieszył. Spotkania, zauroczenie, zakochanie, miłość, zaręczyny, ślub, ciąża. Tak w skrócie, nie będę Was przecież zanudzać. A poza tym to wyłącznie nasz czas i nasze wspomnienia.

Pragnienie powiększenia rodziny było naturalną koleją rzeczy – najpierw wzajemne poznanie, potem małżeństwo i dziecko. Nie, nie chodzi o chrześcijańskie zasady, tylko o świadomość celów. Oczywiście, ślub nie jest koniecznością, ale wybór odpowiedniego partnera i tak zwane dotarcie się to elementy nieodzowne. Nigdy później nie będzie już czasu na długie rozmowy zakrapiane alkoholem, głośną wymianę zdań czy ciche dni. Trzeba będzie zrezygnować z dogłębnego skupienia na sobie, bo pojawienie się malucha to czas dla niego. Dla całej Waszej trójki (lub odpowiednio plus).

Decyzja o posiadaniu dziecka to, w moim odczuciu, krok najważniejszy i najbardziej odpowiedzialny. Wymaga odpowiedniego gruntu na wielu płaszczyznach – od kwestii zdrowotnych po dojrzałość emocjonalną, ocenę priorytetów czy warunków mieszkaniowych. Ale wierzcie mi – warto. Im lepiej przygotujecie się psychicznie (wiem, że trudno wyobrazić sobie bycie ojcem bez dziecka; przerabiałem to i ja), tym mniejszego szoku doznacie. Bo, że nastąpi, to pewne.

Zatem kwestia pierwsza – przygotowanie zdrowotne. Oczywiście, ideał to doskonała kondycja obojga partnerów, zaś w przypadku przyszłej mamy zdolność do bezproblemowego zajścia w ciążę i utrzymanie jej do szczęśliwego rozwiązania bez uszczerbku na zdrowiu. Inaczej, gdy natura nie do końca nam sprzyja. Pamiętajcie, mężczyźni, że stan błogosławiony to ogromne obciążenie dla organizmu partnerki. Nic na siłę, nic tu i teraz. Pozwólcie jej dojrzeć do decyzji w spokoju.

Podobnie rzecz ma się z Wami. Zróbcie badania, sprawdźcie, czy wszystko okej, by być gotowym do przekazania nie tylko widocznych pod mikroskopem plemników, ale też czegoś więcej, zwłaszcza gdy maluch będzie już na świecie.

Fakt, że wiele par nie może zajść w ciążę, to rzecz całkowicie normalna. Nie zniechęcajcie się zatem. Istnieje mnóstwo klinik, które na pewno Wam pomogą. Umówcie się na wizytę, to nic wstydliwego, zróbcie badania nasienia (nie znam faceta, który by tego nie przeżył, dacie radę). I nie traktujcie sprawy przedmiotowo czy wstydliwie; chodzi naprawdę o coś więcej niż o Wasze dziwaczne przekonanie, że takie badanie jest poniżej Waszej godności. No właśnie. Bez komentarza.

Diagnostyka wykaże, co (ewentualnie) z Waszymi „chłopakami” jest nie tak, czy można zadziałać farmakologicznie, by polepszyć sytuację. W większości przypadków jest to możliwe i zwiększa Wasze szanse na posiadanie potomstwa. Nie sprawdzicie, nie dowiecie się. Aha, i nie zrzucajcie winy na partnerkę! Nie wypada, nie te czasy.

Kwestia kolejna – na wszystko przychodzi pora. Nie ma co ulegać oczekiwaniom rodziców, teściów czy kogokolwiek innego. Beztroska we dwoje to fajna sprawa, ale w tym przypadku ważna jest odpowiedzialność, która może nadejść znacznie później. Jeżeli wciąż nie chcecie brać jej na swoje barki, zaczekajcie z poważnymi decyzjami.

Kwestia któraś z kolei, czyli finanse, warunki mieszkaniowe itp. Tutaj sprawa przedstawia się podobnie – jednym wystarcza życie w kawalerce, inni preferują apartamenty. Prawda jest jednak taka, że dziecko kosztuje. Może to być, oczywiście, wydatek zarówno na poziomie jaguara, jak i fiata, ale tak czy inaczej to konkret. I nie ma się co oszukiwać – jeżeli zapragnęliście małego człowieka, fajnie jest zgromadzić na ten cel (albo przynajmniej zaplanować) jakieś konkretne finanse. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o rzeczy naprawdę istotnej. Otóż, niestety, nie wszystkie dzieci rodzą się zdrowe i nie każda kobieta przechodzi ciążę bezproblemowo. Należy mieć zapas środków i na takie ewentualności, tak zwane w razie co. Gdy wszystko będzie okej, spożytkujecie go na pewno na wspólne przyjemności. No i wcześniej trzeba rozejrzeć się za akcesoriami, które mają (a może właśnie będą chcieli się ich pozbyć?) Wasi znajomi czy rodzina. Wielu rzeczy naprawdę nie warto kupować nowych i z topowych list. To się zwyczajnie nie opłaca.

Marzenie o ojcostwie towarzyszyło mi od zawsze, nie wiedziałem jedynie, kiedy się spełni. Powiedzmy sobie szczerze: trochę odłożyłem je w czasie, aż wreszcie…

„Kochanie, będziemy mieli dziecko!”.

Czy takie słowa powinny dodać mężczyźnie skrzydeł, czy spowodować reakcję godną kolosa na glinianych nogach i runięcie pod ciężarem gatunkowym informacji?

Różnie to bywa i nie ma co nas winić. Każdy z nas jest inny. Każdy reaguje inaczej, zwłaszcza gdy wiadomości wywracają jego życie o sto osiemdziesiąt stopni. Z czego to wynika? Zapewne z okoliczności towarzyszących. Niektórzy chcą powiększenia rodziny i się o to starają, inni zaś dowiadują się o fakcie miesiąc po jakiejś szalonej imprezie, co gorsza nie do końca pamiętając imię potencjalnej matki.

U nas, na szczęście, wszystko ułożyło się zgodnie z planem. Decyzję o tym, że chcemy mieć dziecko, podjęliśmy zaraz po ślubie. Przemyślaną. Byliśmy na nią gotowi.

Mimo iż dotąd sądziłem, że doświadczę uroków ojcostwa nieco później – bliżej czterdziestki niż dekadę wcześniej. Chyba przed założeniem rodziny chciałem mieć jeszcze trochę czasu dla siebie. Po zakończeniu studiów od razu skupiłem się na stażach oraz pracy na uczelni, czego naturalnym następstwem okazało się pisanie doktoratu. Gry, zabawy i podróże poszły w kąt; siedziałem przed komputerem do późnych godzin nocnych, żeby jak najszybciej zamknąć kolejny naukowy rozdział w moim życiu. Po dwóch latach wyrzeczeń i intensywnej pracy uzyskałem stopień doktora. Fajna rzecz, polecam.

Mimo to bliska relacja z Pauliną uświadomiła mi, że chociaż życie „pełną piersią” korci, czas najwyższy na dziecko. Przepraszam, poczuliśmy to oboje. Zapewne wynikało to z faktu, że oto każde z nas znalazło partnera, z którym to dziecko chce się mieć. Odkładanie decyzji na później nie miało sensu, bo i po co? Przekonani o naszej miłości, zapragnęliśmy zrobić krok dalej.

Strona redakcyjna

Copyright for the Polish Edition

© 2016 Edipresse Polska SA

Copyright for text © 2016 Michał Będźmirowski

Edipresse Polska SA

ul. Wiejska 19

00-480 Warszawa

Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska

Redaktor inicjujący: Natalia Gowin

Produkcja: Klaudia Lis

Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk

Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska

Dział handlowy: Izabela Łazicka – tel.: 22 584 23 51,
Beata Konik – tel.: 22 584 25 73,
Andrzej Kosiński – tel.: 22 584 24 43

Redakcja: Ewa Charitonow

Korekta: Agnieszka Piotrowicz, Anita Rejch

Projekt graficzny okładki i stron tytułowych:
Maciej Szymanowicz

Projekt makiety, skład i łamanie: www.grupastart.pl

Zdjęcia: Wiktor Ryński – 7, 11, 14, 24, 26, 28, 34, 45, 86, 88, 97, 113, 114, 118, 119, 126, 132, 133, 139, 143 (przy choince), 145, 148, 150, 153, 155, 156, 158, 182; Paweł Dmochewicz – 17; Tomasz Jurgielewicz – 19, 32, 67, 73, 74, 75, 80, 84, 102, 103, 104 (kominek), 108, 110, 111, 117, 121, 123, 130, 134; Izabela Wilma-Drzeżdżon – 63, 65

Zdjęcie na okładce: Wiktor Ryński

Biuro Obsługi Klienta

www.hitsalonik.pl

mail: bok@edipresse.pl

tel.: 22 584 22 22

(pon.–pt. w godz. 8:00–17:00)

www.facebook.com/edipresseksiazki

Druk i oprawa: Skleniarz, Kraków

ISBN: 978-83-7945-263-7

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Patronat:

polki.pl

babyonline.pl

wizaz.pl

jastrzabpost.pl

Tato, To Ja