Strona główna » Obyczajowe i romanse » Jak nazwać konia: dziesięć tysięcy imion dla ogierów i klaczy ułożone w alfabetycznym porządku

Jak nazwać konia: dziesięć tysięcy imion dla ogierów i klaczy ułożone w alfabetycznym porządku

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 97883-242-2995-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jak nazwać konia: dziesięć tysięcy imion dla ogierów i klaczy ułożone w alfabetycznym porządku

Zagranicą psy i konie nazywane są wytwornie, logicznie, inteligentnie. Nazw nie czerpie się li tylko z wokabularzy zagranicznych jak u nas, a jeżeli jest to już dlaczegoś konieczne, to się je umiejętnie przystosowuje do lokalnych brzmień.

Gdy się przegląda listę naszych koni wyścigowych, rzuca się w oczy fakt, że w tej dziedzinie nic się prawie nie zmienia. Powtarzają się te same imiona nieudane – swojskie i cudaczne – zagraniczne dziwolągi, a o ile ktoś ruszy własnym konceptem, to nazwie konia conajwyżej »Stasiem«, i wogóle poza rodzimym »Huncwotem«, »Łeb w łeb«, »Jeszcze raz«, »Sama jedna« – nic dotąd nowego i lepszego nie wynaleziono! [...]

Dlatego to wydajemy »podręczną encyklopedję«, niniejszą w której zebrał Jerzy Strzemię-Janowski około dziesięciu tysięcy alfabetycznie ułożonych imion koni – oddzielnie dla klaczy i ogierów – opatrując ten spis objaśnieniem, aby każdy posiadacz konia mógł sobie łatwo i bez nakładu czasu wyszukać coś, co odpowiada jego gustom i typowi danego konia.

P. Janowski starał się czerpać jak najwięcej nazw z mównictwa polskiego, z kalendarzy słowiańskich, ze Staropolskiego Słownika, z gwar Karłowicza, z Lindego, z polskiej geografii – chociaż nie omijał także nazw, określeń, imion, używanych poza granicami Polski.

Sądzę, że język nasz jest tak bogaty, że zadowoli najbardziej wymagających właścicieli stadnin. Przekonany jestem również, że najwyższy czas, abyśmy się wyrzekli snobistycznego popisywania się angielszczyzną czy francuzczyzną, która przeinacza się nie raz w prawdziwe dziwolągi u służby stajennej, wśród szeregowców i wśród tłumów gromadzących się na torze wyścigowym.

 

Ze wstępu wydawcy Jana Broszkiewicza

Polecane książki

Poznaj fascynującą opowieść dojrzałej kobiety o cieple domowego ogniska, przeciwnościach losu oraz poszukiwaniu szczęścia i miłości. Opowieść, w której każde pokolenie kobiet znajdzie coś dla siebie. Katarzyna Dowbor, ikona polskiej telewizji, otwiera przed czytelniczkami drzwi do swojej prywatn...
Przedmiotem publikacji jest wieloaspektowo ujęta działalność ukierunkowana na aktywność artystyczną osób z niepełnosprawnością. Warto wiedzieć, że udział w działaniach artystycznych jeszcze do niedawna nie był dany tej grupie osób; nie doceniano, lekceważono i marginalizowano wszelkie tego rodza...
Pierwsza część barwnej sagi rodzinnej, osadzonej w realiach współczesnej polskiej wsi. Liliana Kłosowska-Maj po pięciu latach trwania w toksycznym małżeństwie postanawia uciec z wielkiego miasta, by jej córeczka mogła wychowywać się w innym, pozbawionym wiecznego strachu, środowisku. Wprowadza się d...
W pracy przedstawiono główne zagadnienia związane z organizowaniem i prowadzeniem przedsięwzięć partnerstwa publiczno-prywatnego, zwracając szczególną uwagę na konieczność ich zabezpieczenia przed wystąpieniem skutków wynikających w rozbieżności celów partycypujących stron. Praca adresowana jest spe...
Przetwarzanie danych osobowych może się w niektórych przypadkach odbywać w ramach tzw. kancelarii tajnej. Dotyczy to głównie, ale nie tylko, różnego rodzaju urzędów państwowych. Dzięki publikacji "Kiedy trzeba zabezpieczyć dane osobowe w kancelarii tajnej" dowiesz się, m.in. jakie wymagania w zakres...
Fascynująca opowieść o blaskach i cieniach życia, a także o zwycięstwie dobra i miłości. Mia Sheridan, autorka z listy bestsellerów „New York Timesa”, przywraca wiarę w drzemiącą w miłości moc uratowania każdego człowieka. Kobieta, którą skrzywdzono… Osierocona ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jerzy Strzemię-Janowski

ZAMIAST WPROWADZENIA.

Koń to koń… Czyli musi mieć imię.

Koń, kot, pies — każde z tych zwierząt to kawał historii ludzkości. Bez nich nasza cywilizacja wyglądałaby inaczej lub nawet w ogóle by nie istniała. To najbliżsi bracia mniejsi człowieka. Są z nami od zawsze. Na dobre i na złe. Złe dla nich samych, wszak to człowiek źle je traktuje, a nie odwrotnie. One bowiem obdarowują nas miłością bezwarunkową, którą człowiek odwzajemnia często nad wyraz oszczędnie. Ale jeśli już kocha, to na zabój. Ponadto koń, kot czy pies to w naszym kręgu kulturowym zwierzęta w zasadzie niejadalne, co w tym wypadku dobrze świadczy o człowieku: konsumowanie towarzyszy życia objęte jest kulturowym tabu. A czy któreś z tej „trójcy” jest w jakiś szczególny sposób wywyższone? Trudna sprawa… chyba jednak koń.

Koń tym się różni od kota i psa, że, po pierwsze, jest duży i w związku z tym nie zalega z nami na tapczanie ani nie śpi w przedpokoju naszego mieszkania. Nie szczeka przyjaźnie, nie miauczy, jedynie „wydaje odgłos paszczą”, a i to rzadko. Po drugie, wymaga o wiele więcej czasu i pieniędzy, a także mnóstwo rozmaitych zabiegów logistyczno-higienicznych. Po trzecie, koń jest zwierzęciem bojowym i sportowym, a to w praktyce oznacza, że człowiek konia dosiada, czego nie praktykuje się w wypadku kota czy psa. Po czwarte, koń jest zwierzęciem pociągowym i zarazem maszyną rolniczą. Pies pługa albo wozu nie pociągnie (co najwyżej sanie lub wózek na kółkach), a kota w ogóle zmusić do czegokolwiek raczej niepodobna. Po piąte, koń, ogólnie rzecz biorąc, jest zwierzęciem najbardziej pożytecznym, co oczywiście nie oznacza, że nie doceniam psa, zwłaszcza w zakresie jego obronnych i tropicielskich możliwości. Z kotem jest ten problem, że „do niczego nie służy”, ale za to budzi nasz szacunek swoją niezależnością i olewackim stosunkiem do człowieka. Krótko mówiąc: porównywanie konia z kotem i psem nie jest sprawą prostą, można się w dodatku narazić na polemiczną gwałtowność miłośników tych ostatnich. Mimo wszystko jednak: koń! Dlaczego?

Trudno, trzeba to powtórzyć raz jeszcze. Otóż autorem najsłynniejszej na świecie definicji konia jest Polak, ksiądz Benedykt Chmielowski, który w wiekopomnym dziele encyklopedycznym Nowe Ateny (1745—1746) pod hasłem KOŃ zanotował: „Koń, jaki jest, każdy widzi”. Gdyby pokusić się o skrócenie tej definicji i sprowadzenie jej do wersji współczesnej, esemesowej, wówczas można by oświadczyć: „Koń to koń” (E = mc2). I to wyjaśnia wszystko w formule syntetycznej. Teorii tej nikt do tej pory nie podważył, co więcej — przybywa empirycznych dowodów na jej potwierdzenie. Mierząc się z problemem w kategoriach ontologiczno-epistemologicznych, coraz bardziej jesteśmy pewni, że w istocie „koń to koń”.

Koń trojański — chyba najsłynniejszy. Bucefał — koń Aleksandra Wielkiego. Koń Pana Jezusa… czyli w zasadzie osioł. Lamri — koń króla Artura, Rabican — koń Karola Wielkiego, Woida — koń Stefana Batorego, Incitatus — koń Kaliguli, Rosabelle — koń Marii Stuart, Roan Barbary — koń Ryszarda II, Kasztanka — koń Józefa Piłsudskiego… A ponadto setki koni literackich: Reksz — koń Rustama, Rosynant — koń Don Kichota, Vegliantino — koń Orlanda, Alfana — koń Gradassa, Arejon — koń Heraklesa, zrodzony przez Posejdona przez uderzenie trójzębem o ziemię, Balios — koń Achillesa, konie Diomedesa. Listę można rozwijać. I konie polskie! Poznańskie, mazurskie, małopolskie, śląskie, sokólskie, sztumskie… Koni u nas dostatek.

O najwyższości konia wśród zwierząt zaświadcza pewien szczegół, niestety, pomijany jako mało istotny. Jaki?

Chodzi o imię konia. Żadne zwierzę w historii Ziemi nie doczekało się takiego świadectwa miłości człowieka do konia jak koń właśnie. Nadanie koniowi imienia to coś więcej niż nadanie imienia człowiekowi. Imię człowieka wynika z konwencji kalendarza albo z innych konwencji. Nadanie imienia koniowi podlega algorytmowi alfabetu pokoleniowego. Koń to nie człowiek i to człowiek nadaje imię koniowi, a nie odwrotnie. Człowiek może sobie pozwolić na więcej, w zasadzie na wszystko. Na wszystko? Otóż niekoniecznie. Jak nazwać konia? Nie wiem. Niniejsze studium próbuje nauczyć nas, jakie reguły powinny w tym względzie obowiązywać. Dla laika śmieszne, ale… jakże ciekawe!

Przywracamy tę książeczkę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony jest ona wydawniczym kuriozum, z drugiej jednak pozostaje świadectwem (być może naiwnym) kulturowej ciągłości — miłość człowieka do konia jest w niej trwałym świadectwem przywiązania do zwierzęcia, które towarzyszy nam od zawsze, nie tylko w polu, ale także na polskich drogach, w polskiej literaturze, w polskim języku, w polskich powiedzonkach, w polskim smrodzie, gnoju i na krakowskim Rynku, na polskich arenach sportowych, w polskich turystycznych wędrówkach po lasach i w czym tam jeszcze. Jeśli ta książeczka wywoła na Państwa twarzach uśmiech i sprowokuje do pytania: „Tylko po co? Przecież to głupie, niewarte zainteresowania” — to pomyślcie, że mimo wszystko „koń to koń” i że wymaga naszej uwagi. A to znaczy, że koń MUSI mieć imię.

Andrzej Nowakowski.

OD WYDAWCY.

Pomysłowość polska w wynajdywaniu imion dla psów i koni już od setek lat mocno szwankuje.

Każdy legawiec był i pozostał „Bekasem” lub „Trefem” — każdy bernardyner wabi się „Barim”, każdy chart — „Sokołem”. Za granicą zwalczano już dawno bezmyślność imion nadawanych zwierzętom domowym. W Niemczech pojawił się szereg książek, jak np. D-ra Kleinpaula „Wie heisst der Hund” itp., w Stanach Zjednoczonych — również. Autorzy ich starają się obudzić w swoich ziomkach wyobraźnię i dowcip.

Za granicą psy i konie nazywane są wytwornie, logicznie, inteligentnie. Nazw nie czerpie się li tylko z wokabularzy zagranicznych jak u nas, a jeżeli jest to już dlaczegoś konieczne, to się je umiejętnie przystosowuje do lokalnych brzmień.

Gdy się przegląda listę naszych koni wyścigowych, rzuca się w oczy fakt, że w tej dziedzinie nic się prawie nie zmienia. Powtarzają się te same imiona nieudane — swojskie i cudaczne — zagraniczne dziwolągi, a o ile ktoś ruszy własnym konceptem, to nazwie konia co najwyżej „Stasiem” i w ogóle poza rodzimym „Huncwotem”, „Łeb w łeb”, „Jeszcze raz”, „Sama jedna” — nic dotąd nowego i lepszego nie wynaleziono!

Weźmy dla przykładu dynastię naszych folblutek. Co za nazwy! „Licho”, „Licho ze Szlarką”, „Licho bez Szlarki”. A te wszystkie nasze „Jawory” i „Impasy”? Mnożą się jak szczury Darling I, II, III, IV, Demon I, II, III, IV, V, Jawor I, II, III i miejmy nadzieję, że doczekamy się i XXXIII… Kręćka dostajemy od „Impasów” I, II, III, IV i V. Ani rusz nie mogą nasi hodowcy i sportowcy znaleźć innego imienia na „I”! Pozwolę sobie zacytować jeszcze kilka imion koni polskich, abyśmy sobie uprzytomnili, jak wygląda u nas ta dziedzina. Któż u nas nie słyszał o „Osobie z Inteligencji”, „Kawalerze Różanym” (zamiast „Kawalerze Róży” — „Rosenkawalier”) — „Reine Seule” — ładnym imieniu, przekręconym u nas na „Rejnezejle” itp.

Całe szczęście, że tak niewolniczo importując nazwy z zagranicy, nie zapożyczyliśmy nazw od… Hawajczyków, gdzie, jak wiadomo, każde imię ma mniej więcej kilometr długości. Na przykład ozdobne i dźwięczne miano, ponoć pospolite u tego oliwkowego ludku, brzmi: „Kananinoheackuhoneopuukaimanaalohinokeaweulamakachlam”. Wprawdzie znaczenie tego wyrazu jest należycie wzniosłe: „Wonny powiew naszego domu i góra diamentowa w obliczu bogów”, ale mimo to uważam za szczęśliwy zbieg okoliczności, że żaden z naszych hodowców o malownicze wyspy hawajskie nie zahaczył i tylko dlatego kilku pokoleń swoich kandyb nie nazwał podobnymi imionami, z dodaniem do nich numerów porządkowych…

Tak czy owak, trzeba czym prędzej pomóc naszym hodowcom, by wreszcie uniknąć śmieszności i ostatecznego zachwaszczenia tej dziedziny. Zdawałoby się, iż wkraczamy w zakres obowiązków Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni w Polsce. Tak jednak nie jest! Towarzystwo, zajęte propagowaniem totalizatora (o czym świadczy rzucający się w oczy fakt, że na trybunach wyścigowych więcej widać właścicieli stajen handlowych niż hodowców) — tak „błahym” dla nich zagadnieniem, jak polskie, mające logikę i sens imiona koni, zajmować się nie zamierza.

Ma powstać osobne Stowarzyszenie Hodowców Koni pełnej krwi angielskiej, gdyż hodowcy mają zupełnie inne zainteresowania i cele niż te, które wysuwa na pierwszy plan obecne „Towarzystwo Zachęty do Hodowli Koni w Polsce”. Może być, że hodowcy, zgnębieni trudnymi w Polsce warunkami racjonalnego gospodarstwa, nie mają wprost czasu zastanowić się nad aktami „chrztu” swego coraz to liczniejszego przychówku. Idą oni w kierunku najmniejszego oporu i niewolniczo trzymają się alfabetu lub nadają imiona na chybił trafił, właściwie częściej „na chybił” niż „na trafił”.

W naszych pułkach kawaleryjskich i artylerii konnej nie roi się znowuż od literatów, gdyż nie każdy pułk ma swego Wieniawę-Długoszewskiego! Czasu też im braknie na głębsze w tej dziedzinie ­namysły.

Dlatego to wydajemy „podręczną encyklopedję” niniejszą, w której zebrał Jerzy Strzemię-Janowski około dziesięciu tysięcy alfabetycznie ułożonych imion koni — oddzielnie dla klaczy i ogierów — opatrując ten spis objaśnieniem, aby każdy posiadacz konia mógł sobie łatwo i bez nakładu czasu wyszukać coś, co odpowiada jego gustom i typowi danego konia.

Pan Janowski starał się czerpać jak najwięcej nazw z mównictwa polskiego, z kalendarzy słowiańskich, ze Staropolskiego Słownika, z gwar Karłowicza, z Lindego, z polskiej geografii — chociaż nie omijał także nazw, określeń, imion używanych poza granicami Polski.

Sądzę, że język nasz jest tak bogaty, że zadowoli najbardziej wymagających właścicieli stadnin. Przekonany jestem również, że najwyższy czas, abyśmy się wyrzekli snobistycznego popisywania się angielszczyzną czy francuzczyzną, która przeinacza się nieraz w prawdziwe dziwolągi u służby stajennej, wśród szeregowców i wśród tłumów gromadzących się na torze wyścigowym.

Te zniekształcone naleciałości z reguły prawie stają się czymś, o czym lepiej nie wspominać, zważywszy choćby na okólnik pana Premiera gen. Sławoj-Składkowskiego, grożący surowymi karami za uprawianie… pornografii w druku i mowie.

Niejedna burza towarzyska i rodzinna zostanie zażegnana dzięki wydanej „encyklopedii końskiej”.

Przytoczę na zakończenie zabawną historyjkę o tym, jak pewien szlagon upierał się, by nazwać źrebie urodzone w okresie, który od­powiadał porządkowej literze „W”, filuternym mianem: „Węborek z ­nakrywką”, pani małżonka zaś twierdziła, po pierwsze, że ma ­głupiego męża, po drugie, że pragnie odrobiny poezji, więc… „bez ­nakrywki” ale za to z „różą” i po trzecie, wreszcie, że nie pisze się „Węborek” tylko „Ęborek”. Skończyło się podobno rozwodem. ­Teraz po wydaniu „encyklopedii końskiej” już na tym tle końskim ­rozwodów w Polsce nie będzie i urwą się na zawsze długie narady i spory familii z udziałem wszystkich — od prababki do najmłodszej latorośli…

Jan Broszkiewicz.

A.

Ogiery i wałachy.

AAR — rzeka

ABADIR — fenicki kamień

ABAJ — nazwa Nilu Niebieskiego

ABAK — tablica do rachunków

ABAKUS — grecki przyrząd rachunkowy

ABARIM — góra w Arabii

ABDANK — herb polski

ABLEGAT — poseł

ABŁAJ — sułtan

ABŁAJKIT — klasztor buddyjski

ABŁAJKIT — klasztor hinduski

ABO — miasto w Finlandii

ABOMEJ — dawna stolica Dahomeju

ABRA-KADABRA — (może być też imię klaczy) — rzecz niezrozumiała

ABRADATES — król Suzy

ABRAM — herb polski

ABRAXAS — znak symboliczny

ABU — góra w Indiach

ABUKIR — wioska w Egipcie

ABYSZKAN — jezioro na Syberii

ACHAB — król izraelski

ACHAŁKAŁAKI — miasto w Gruzji

ACHAZ — król Judy

ACHINGER — herb polski

ACHMAT — herb

ACZYKUŁAK — miasto w Rosji

ADAMAT — nazwa geograficzna

ADAMELLO — miejscowość we Włoszech

ADAMPOL — polska kolonja w Turcji

ADERBEIDŻAN — prowincja perska

ADI — nazwa geograficzna, Nowa Gwinea

ADLATUS — dodany do pomocy

ADRAR — oaza na Saharze

ADZAJ — rzeka w Bengali

ADŻAŁYK — jezioro w Rosji

ADŻEM — barbarzyniec, obcy człowiek

AGABOS — prorok

AGACZ — mila turecka

AGADIR — miasto nad Atlantykiem

AGAG — król Amalekitów

AGAMEDES — imię greckie

AGAMI — ptak brodzący

AGAPET — imię rzymskie

AGEZYLAUS — król Sparty

AGIAS — muzyk starogrecki

AGILA — król Wizygotów

AGLOMERAT — zlepek

AHAD — emir Buchary

AJ — dopływ rzeki Ufy

AJBUGIR — jezioro na Chiwie

AJER — tatarak

AKAŁKOT — miasto w Indiach

AKŁAN — rzeka w Syberii

AKORDEON — instrument muzyczny

AKROTATOS — syn króla Sparty

AKSZAK — herb polski

AKTASZ — jezioro na Krymie

AKWILON — wiatr północny

ALAKANT — wino hiszpańskie

ALAMAN — historyk meksykański

ALASTOR — wódz grecki

ALB — dopływ Renu

ALBALAT — herb polski

ALCYBIADES — wódz ateński

ALEGRO— ALEGRETTO — żywsze tempo w muzyce

ALEMANNI — herb polski

ALGORAB — gwiazda

ALKIMOS — posąg w Antenach

ALMANACH — kalendarz gotycki

ALMO — twierdza w Teksas

ALWAR — gramatyka łacińska

AMADEJ — herb polski

AMANAT — zakładnik

ANACHORETA — pustelnik

ANAKREON — poeta grecki

ANDANTE — powolne tempo w muzyce

ANDROMACHUS — lekarz Nerona

ANNIBAL — stare nazwisko polskie

ABAKAN — kraj w Indiach

ARAKS — rzeka w Armenii

ARARAT — góra w Armenii

ARBIZON — szczyt w Pirenejach

ARCHIDUK — arcyksiążę

ARCHIMEDES — słynny uczony w Syrakuzie

ARET — szczyt w Pirenejach

ARETINO — pisarz włoski

ARFAK — góry w Nowej Gwinei

ARGOPURA — wulkan na Jawie

ARTAKSERKSES — król perski

ARYSTOFANES — komediopisarz grecki

ASKAR — góry na Saharze

ASPEKT — przepowiednia

ASSAL — jezioro w Afryce

ASSUR — Asyryjczyk

ASVAR — wyspy norweskie

ATLANT — podpora belkowania

AUGJASZ — mityczna postać (imię)

AUSTER — wiatr południowy

AWERS — czołowa strona monety

AXIM — port na Złotym Wybrzeżu

AZUR — błękit

AZYL — schronienie

Abecadło, Abonent, Absynt, Absurd, Abisyńczyk, Absolut, Abnegat, Admirał, Adonis,Adriatyk, Amarant, Amabor, Amant, Antenat, Ananas, Analfabeta, Anarchista, Anty-semita, Adorator, Aeropag, Afekt, Afisz, Agent, Akord, Akrobata, Akt, Akwizgran,Aktor, Akwawit, Akiba, Alarm, Alkohol, Albatros, Alchemik, Alpinista, Altrui­sta, Aladyn, Ambaras, Adrut, Apostrof, Aptekarz, Apel, Aresztant, Aromat, Aryston, Arszenik, Architekt, Arystokrata, Arcymistrz, Arogant, Arbuz, Artykuł, Arabian, Assesor, Astrolog, Asystent, Asceta, Asseror, Ąskutant, Astronom, Astrolog, Assyryjczyk, Assan, Asińdziej, Atlas, Atrament, ­Augur, Autograf, Autor,Automat, Awans, Azjata.

IMIONA KALENDARZOWE:

Abel, Achilles, Adalbert, Adakt, Adrian, Agapit, Agnello, Agryppa, Agrypin, Ajaks,Alex, Alojzy, Alfons, Almanzor, Albertyk, Alaryk, Albin, Alcybiades, Aldemar,Alvarez, Amadeusz, Ambroży, Antek, Anzelm, Anatol, Anaklet, Anicet, Anastazy,Apolinary, Apoloniusz, Armand, Anatazy, Augustyn, August.

Klacze.

ABANILLA — miasto w Hiszpanii

ABAWA — rzeka w Kurlandii

ABŁAUCHA — czapka futrzana, gwara staropolska

ABRAZJA — niszcząca działalność morza

ACANKA — waćpanna

ACHAJA — prowincja w Grecji

ACHTUBA — odnoga Wołgi

ACHTYRKA — miasto na Ukrainie

ADAMÓWKA — wieś, powiat sieniawski

ADANA — miasto w Cylicji

ADRASTEJA — bogini heleńska

ADUA — miasto w Abisynii

ADULA — szczyt w Alpach

ADWA — dopływ Dźwiny

ADŻANKA — miasto guberni chersońskiej

ADŻAULA — wieś w Indiach

ADŻURA — wyspa na Morzu Kaspijskiem

AFAZYA — objawienie

AFETA — ulica w Sparcie

AFRAGOLA — miasto w Kampanii

AFYNA — borówka, czernica

AGAMPA — córka Permessoma w Beocji

AGANA — miasto na wyspach Guama

AGARPARA — miasto w Bengalu

AGLAJA — planetoida

AGLY — rzeka we Francji

AGŁONA — miasto pod Dynaburgiem

AGŁONA — miasto w guberni witebskiej

AGRYPINA — cesarzowa rzymska

AJA — starożytna nazwa Kolchidy

AJUGA — roślina

AJWA — pigwa po turecku

AKAJUTLA — port Oceanu Spokojnego

AKME — wierzchołek po grecku

AKSAMITKA — góra na Spiżu

AKSAMITKA — góra w Karpatach

AKSZYNKA — wieś guberni mohiłowskiej

AKTAKÓRKA — aktorka

AKWATINTA — rodzaj rysunku graficznego

AKWITANIA — prowincja francuska

ALA — miasto w Trydencie

ALABAMA — przednia straż

ALANGA — dopływ Jury

ALAPUTRA — ciasto suche

ALBA — wieś pod Słuckiem

ALBALONGA — miasto włoskie

ALBIGOWA — stadnina ordynacji Łańcut

ALBUMINA — produkt chemiczny

ALBUMOZA — produkt chemiczny

ALCJONA — bogini grecka

ALEA — kość, droga w parku

ALEKSOTA — wieś, powiat Maryampol

ALESSANDRJA — miasto włoskie

ALGERJA — nazwa geograficzna

ALHAMBRA — zamek w Granadzie

ALIDADA — przyrząd mierniczy

ALINKA — wieś, powiat trocki

ALIZARYNA — barwnik czerwony

ALKANNA — barwnik czerwony

ALKMENE — kochanka Zeusa

ALMA — rzeka na Krymie

ALMADA — miasto w Portugalii

ALMANZORA — rzeka w Hiszpanii

ALME1DA — rzeka w Hiszpanii

ALMEJA — bajadera

ALMERJA — port w Andaluzji

ALMERJA — twierdza w Portugalii

ALONTA — dopływ Minogi