Strona główna » Humanistyka » Jak podbiliśmy Rosję – wydanie II rozszerzone

Jak podbiliśmy Rosję – wydanie II rozszerzone

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62908-20-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jak podbiliśmy Rosję – wydanie II rozszerzone

Polacy założyli Moskwę? Najwięksi rosyjscy pisarze, artyści, politycy byli Polakami? Te nieznane fakty zebrał i opisał Mariusz Świder. Znawca Rosji i pasjonat historii. 

Wyliczył w niej znanych Rosjan i pokazał ich polskie korzenie. Któż z nasz wie o tym, że wielki rosyjski pisarz Gogoł, to tak naprawdę polski szlachcic o nazwisku Chochoł? Jeszcze zabawniej robi się, gdy czytam, że faworyt carycy Katarzyny II Potiomkin (ten od potiomkinowskich wiosek) tak naprawdę nazywał się Potępski i nawet sam uważał się za Polaka.

Świder idzie dalej. Przypomina kroniki Nestora, które dla Rosjan są tym czy dla Polaków księga Gala Anonima. On wprost napisał, że plemię Wiatyczów, które założyło Moskwę było…  z rodu Lachów. Czyli, że Moskwy, której tak się boimy i z którą walczymy, założyliśmy sami. To oczywiście prowokacyjne uproszczenie. Pokazuje jednak, że Polaków i Rosjan mimo, że dużo dzieli, to też bardzo dużo łączy. 

Po wyczerapniu pierwszego nakładu na początku 2015 r. autor do drugiego wydania dopisał kolejne 40 stron o Polakach, którzy odnieśli sukces w Rosji

Polecane książki

Francuski, ucz się podróżując - Orlean. Gramatyka. + Francuski, ucz się podróżując - Orlean. Ćwiczenia. + Francuski, ucz się podróżując – Diukowie Sully. Gramatyka. + Francuski, ucz się podróżując – Diukowie Sully. Ćwiczenia. + Francuski, ucz się podróżując – Blois. Gramatyka. + Francuski, ucz się p...
Druga część tego zaczarowanego świata składa się z trzech baśni: „Baśń o elfach i królewnie Ariadnie”, „Baśń o królewiczu Erneście i zaczarowanej piosence”, „Baśń o królewnie Sylwanie i tajemniczym ogrodzie”....
Prace związane z odśnieżaniem dachów wymagają angażowania specjalnych ekip z odpowiednim sprzętem. Działania amatorów często kończą się tragicznie. Nieumiejętne usuwanie śniegu i lodu powoduje niszczenie pokrycia dachu, nawierzchni chodnika, podjazdu lub schodów. Stosowanie środków chemicznych niszc...
  Kiedy zadzwonił szeryf, Mia myślała, że matka dźgnęła nożem kolejnego pensjonariusza domu opieki. Jednak tym razem chodziło o jej brata. Lucas, oskarżony o zamordowanie swojej nastoletniej uczennicy, zniknął bez śladu. Wezwana na przesłuchanie Mia wraca do miasteczka, którego wolałaby już nigdy ni...
Anglia, XIX wiek. Marian chce być świadkiem oczekiwanej przez wszystkich bitwy pod Waterloo. W przebraniu chłopca potajemnie opuszcza Brukselę, aby znaleźć się blisko miejsca wyznaczonego na ostateczną potyczkę sił sprzymierzonych z Napoleonem. Buntownicza z natury dziewczyna nie zdaje sobie sprawy ...
Podobno ludzie mogą popełnić dwa błędy po rozstaniu. Albo uciekają od świata i ludzi, albo zbyt szybko wchodzą w kolejne związki. Ola zamierza popełnić je oba. Tylko który najpierw? Teściowa Oli odkryła na stare lata nową pasję - wróżbiarstwo. Któregoś dnia stawia karty swojemu synowi. Niestety, prz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Mariusz Świder

Mariusz Świder

Jak podbiliśmy Rosję

Warszawa 2015

© Copyright Wydawnictwo Penelopa & Mariusz Świder

Skład:

Robert Lijka

Projekt graficzny okładki:

Dariusz Krupa

Redakcja:

Jan Piński i Andżelika Kościesza

ISBN: 978-83-62908-20-2

Wydawca:

Jerzy Moraś

Wydawnictwo „Penelopa” sp. z o.o

ul.Grażyny 13/lok.7

Druk:

TOTEM

ul. Jacewska 89

88-100 Inowrocław

Wydanie II – poprawione i rozszerzone

Warszawa 2015

Pamięci Mojej Najukochańszej Mamy Leokadii z d. Prokopowicz z polskich Kresów, która lata 1940-1947 spędziła na zesłaniu syberyjskim

„Z Polską łączy nas wielowiekowa wspólna historia. Musimy wiele zrobić, aby podnieść nasze stosunki na nowy poziom. Jestem przekonany, że dowolny problem można rozwiązać, kierując się wzajemnym szacunkiem i pragmatyzmem – mówił w listopadzie 2014 r. rosyjski prezydent przyjmując listy uwierzytelniające od polskiej ambasador. Chyba nawet sam nie przypuszczał jak bliskie są to relacje. Nikt z historyków ani publicystów do tej pory nie pokazał jak wielu Polaków wzięło udział w budowaniu Rosji. Mariusz Świder, który nie jest zawodowym publicystą, ale prywatnie ma ogromną wiedzę na temat Rosji, napisał unikalną książkę. Wymienił w niej znanych Rosjan i pokazał ich polskie korzenie. Któż z nasz wie o tym, że wielki rosyjski pisarz Gogol, to tak naprawdę polski szlachcic o nazwisku Chochoł? Jeszcze zabawniej robi się, gdy czytam, że faworyt carycy Katarzyny II Potiomkin (ten od potiomkinowskich wiosek) tak naprawdę nazywał się Potępski i nawet sam uważał się za Polaka.

Świder idzie dalej. Przypomina kroniki Nestora, które dla Rosjan są tym, czym dla Polaków księga Galla Anonima. On wprost napisał, że plemię Wiatyczów, które założyło Moskwę było… z rodu Lachów. Czyli, że Moskwę, której tak się boimy i z którą walczymy, założyliśmy sami. To oczywiście prowokacyjne uproszczenie. Pokazuje jednak, że Polaków i Rosjan mimo, że dużo dzieli, to też bardzo dużo łączy. Warto szukać tego drugiego.

Jan Piński

Moskwa. Miasto stworzone przez dzielne plemię Wiatyczów, którzy na początku XII wieku przepędzili z tych okolic plemiona ugro-fińskie. Wykopaliska na Kremlu potwierdziły, że najstarsze fortyfikacje na Kremlu budowane były przez Wiatyczów właśnie – i oni uznawani są za twórców tego miasta.

Czym dla Polaków są księgi Galla Anonima czy kroniki Jana Długosza – tym dla Rosjan są Kroniki Nestora („Powieść lat minionych”, tzw. latopisy). Ów kronikarz, mnich klasztoru (ławry) pieczerskiego w Kijowie wydał je ok. 1113 roku – opisując szeroko dzieje Rusi.

Wspomina między innymi o wyżej wymienionym dzielnym plemieniu Wiatyczów. Pozwolę sobie zacytować parę fragmentów: „Byli zaś Radymicze i Wiatycze z rodu Lachów. (…) Było bowiem dwóch braci Lachów: Radym, a drugi Wiatko. I przyszedłszy siedli: Radym nad rzeką Sożą i od niego przezwali się Radymicze, a Wiatko siadł z rodem swoim nad Oką i od niego przezwali się Wiatycze”. (Wiatko to zrusyfikowana forma staropolskiego imienia: Więcek, czasem przybierającego formę: „Wiącek”).

Niektórzy rosyjscy historycy starają się bagatelizować powyższe informacje pisząc, że Nestor pod słowem „Lachy” („Lechici”) rozumiał Słowian z zachodniej Rusi. Tymczasem sam Nestor w innym fragmencie swoich Kronik dokładnie mówi, kim są owi Lachowie: „Słowianie (…) siedli nad Wisłą i przezwali się Lachami, a od tych Lachów przezwali się jedni Polanami, drudzy Lachowie – Lutyczami, inni Mazowszanami, inni Pomorzanami”. (Lutycze – czyli „Lędzianie”. Stąd Ostrów „Lednicki”, Lednica… Polska po litewsku to „Lenkija”, po węgiersku to „Lengyelorszag”, czyt. „Lendzierosag” czyli kraj Lędzian, a po persku i w starotureckim to Lachistan – czyli kraj Lachów. Rusini też nazywali nas „Lachami”… i każdy z nas zna powiedzenie: „Strachy na Lachy”).

Pierwotne fortyfikacje budowane przez Wiatyczów na terenie obecnego Kremla mają charakter analogiczny do tych z Gniezna czy Poznania (tzw. „konstrukcje hakowe”), zupełnie nieznane na Rusi Kijowskiej. Pierwotne grodzisko zostało otoczone wałem z fosą, była też brama i most – zgodnie ze zwyczajem Lachów/Lechitów.

O tym, że Wiatycze pochodzą z terenów wschodniego Mazowsza i Podlasia pisze też słynny polski antropolog Jan Czekanowski. Porównał on klaster M458 z haplogrupy R1a1 świadczący o spokrewnieniu dawnych Moskwian z Mazowszanami.

Również Długosz o tym nadmienia, umiejscawiając Wiatyczów na Mazowszu, a Radymiczów nad Sanem. Ich główną siedzibą było Radymno pod Przemyślem.

To my założyliśmy Moskwę… Czy zatem nie powinna być nam bliższa?

*****

Do napisania niniejszej książeczki skłoniła mnie reakcja rosyjskich czytelników na mój artykuł pt. „Mazurek Putina”, opublikowany w grudniu 2013 r. na łamach tygodnika „Uważam Rze”. Przetłumaczono go i umieszczono na głównym rosyjskim portalu informacyjnym RIA Novosti („INOSMI ”) pod tytułem „Putinskaya mazurka”. Widnieje tam do dzisiaj.

Oto wspomniany artykuł:

„Przez całe 10 lat rosyjskim hymnem państwowym była stara polska pieśń religijna. Ta szokująca informacja nie jest powszechnie znana, chociaż można o niej przeczytać na stronach internetowej Wikipedii: „W latach 1990/1991 –2000 oficjalnym hymnem Rosji była tzw. Pieśń patriotyczna, za której autora uchodzi Michał Glinka. Wykonywano tylko pompatyczną melodię, urzędowego tekstu nie napisano. Jednakże według docenta K.[onstantina] Nikitina z Konserwatorium Petersburgskiego utwór bazuje ściśle na renesansowym polskim hymnie religijnym „Kryste, dniu naszej światłości”. Z kolei, zdaniem historyka Sergieja Makina, kompozytor mógł raczej rozważać użycie tej muzyki w operze „Iwan Susanin” do instrumentalnej charakterystyki polskich interwentów. Stąd zapis znalazł się w rękopisach kompozytora. Wkrótce po publikacji artykułów Nikitina i Makina w Rosji zastąpiono „Pieśń patriotyczną” przywróconym starym hymnem radzieckim Aleksandrowa z 1943 r., za to z całkiem odmiennym tekstem.

 To tylko zarys pasjonującej historii, w jaki sposób stara polska pieśń religijna stała się pierwszym hymnem niepodległej Federacji Rosyjskiej. Gotowy materiał na scenariusz filmowy.

W październiku 1654 r. tchórzliwy i nieudolny wojewoda Filip Obuchowicz poddał Smoleńsk Rosjanom. Smoleńszczyzna do Rzeczypospolitej nigdy już nie wróciła. Pozostało tam jednak wielu Polaków, którzy nie chcieli porzucać swojej ziemi i majątków. Aby zostać, musieli jednak przyrzec lojalność carowi. Z takiej rodziny wywodził się np. wielki podróżnik i odkrywca, carski generał Mikołaj hrabia Przewalski, który regularnie i bezpłatnie przesyłał Uniwersytetowi Warszawskiemu rzadkie eksponaty ze swoich wypraw. Katastrofa smoleńska miała miejsce w lesie należącym przed rewolucją do polskiej rodziny Lenickich.

Z polskiej rodziny pochodził znany w Rosji i na świecie kompozytor Michał Glinka. Prapradziadem Michała był polski szlachcic z rodu Glinków herbu Trzaska (Glinki w Ziemi Łomżyńskiej), Wiktoryn Władysław Glinka. Carskie władze zachowały mu przywileje szlacheckie, w tym herb Trzaska oraz nadania królewskie.

Glinka był i jest w Rosji bardzo popularny. Nie zapominał o polskich korzeniach, wielokrotnie odwiedzał Polskę, znał się z Adamem Mickiewiczem. Jako że tematyka polsko-rosyjska była mu szczególnie bliska – w latach 1834–1842 skomponował operę „Życie za cara (Iwan Susanin)”, toczącą się wokół wydarzeń wojny polsko-rosyjskiej na początku XVII wieku – zajęcia przez Polaków Kremla, a później przegnania ich z Moskwy.

Ponieważ w operze musiały, siłą rzeczy, zaistnieć muzyczne motywy polskie, to Glinka szukał ich w kraju przodków. Po jego śmierci w domowym archiwum znaleziono – przy rękopiśmiennych materiałach wspomnianej opery – kartkę z nutami. Ręcznie podpisaną: „motif de chant national”. Za oczywiste uznano, że jest to kompozycja Glinki. I nikogo wówczas nie zdziwiła obca, typowo polska rytmika akompaniamentu, z polskim akcentem (na przedostatniej sylabie) na końcu fraz melodycznych. Co prawda później to wygładzono (kompozytor Michaił Bagrinowski zmienił melodykę i rytm), ale zachował się oryginał owej kartki z rękopisem i znajduje się w Petersburgu, w oddziale Biblioteki Narodowej, w tzw. Archiwum Michała Glinki, gdzie można zobaczyć oryginalny zapis, przed zmianami.

Konstantin Nikitin, docent Petersburskiego Państwowego Konserwatorium, napisał we wspomnianym artykule pt. „Pieśń patriotyczna”, że jeszcze w 1974 r. jego profesor Dmitriew pokazał mu spis rękopisów muzycznych. W końcu lat 40. dostał je od przyjaciela, ukraińskiego muzykologa Filipa Kozickiego, badającego jeszcze przed wojną polską muzykę sakralną. Wspomniany rękopis został przez Kozickiego przepisany w Polsce z archiwaliów muzycznych. Jeden z gregoriańskich utworów „Kryste dniu naszei światłości” (pisownia oryginalna) z końca XVI w. jest praktycznie identyczny z utworem przypisywanym Glince! Kozicki dodał, że przepisał ten utwór w krakowskiej Bibliotece Narodowej. To znana kompozycja (łac. „Christe, qui lux es et dies”) autorstwa Wacława z Szamotuł (1526–1560), której możemy posłuchać choćby dzięki internetowi w pięknym wykonaniu poznańskiego chóru Stefana Stuligrosza. I porównać z identyczną „Pieśnią patriotyczną”, a drobne różnice wynikają z modyfikacji Bagrionowskiego.

 Pewnie do dzisiaj kartka z kompozycją przypisaną Glince leżałaby sobie spokojnie w petersburskim archiwum, gdyby w 1944 r. nie natknął się na nią wspomniany wyżej kompozytor i wojskowy dyrygent Bagrinowski. Spodobała mu się podniosłość i pompatyczność melodii (religijnej w końcu!) w tak trudnym okresie wojny. Skopiował i stworzył aranżację na orkiestrę, zlikwidował polskie muzyczne akcenty i melodykę, których nie rozpoznawał i nie rozumiał. W 1947 r. nazwano ten utwór „Pieśnią patriotyczną”, zresztą pod takim tytułem funkcjonuje do dziś.

Tak więc przez 10 lat Rosjanie na uroczystościach wojskowych, na otwarciu posiedzenia Dumy czy gdy zdobywali złote medale olimpijskie, mieli łzy wzruszenia w oczach, kiedy stali na baczność i słuchali z nabożnością starej polskiej pieśni religijnej. Spisanej przez smoleńskiego Polaka, kompozytora Michała Glinkę, którego rodzina pochodziła spod Łomży.”

Rosjanie zaimponowali mi faktem umieszczenia na tak potężnej platformie pełnej wersji tegoż artykułu. Przecież poruszany w nim główny wątek nie jest dla nich szczególnie chlubny. Z ciekawości przejrzałem umieszczone pod tekstem komentarze, i co się okazało? Że większość z nich miała taki wydźwięk, iż Polacy lecząc kompleksy z powodu tego, że nie mają swoich wielkich uczonych i artystów – chcą pretendować do bycia cudzymi autorytetami i mistrzami. Uświadomiłem sobie wówczas, jak mało obie nacje wiedzą o roli polskiego narodu w budowaniu współczesnej Rosji. Jestem gotów bronić tezy, że nie byłoby współczesnej Rosji, jej nauki i kultury również bez naszego udziału.

Oto przykłady:

Polką była caryca Katarzyna I, żona Piotra Wielkiego, która po jego śmierci samowładnie rządziła krajem. Założyła słynną Rosyjską Akademię Nauk. Marta Skowrońska – bo o niej mowa – urodziła się na Inflantach w niezamożnej, wielodzietnej rodzinie. Rodzice wcześnie zmarli, a Martę (wraz z rodzeństwem) pod opiekę wzięła ciotka Anna Wesołowska. Wychowywała, karmiła, ale też edukowała, nauczyła dzieci czytać i pisać.

W 1721 roku w Rydze Krystyna Skowrońska napisała list do swej siostry – carycy już wtedy, przebywającej tam z oficjalną wizytą – z prośbą o spotkanie. List był po polsku…

( Bo caryca nie była analfabetką – jak się powszechnie w Rosji uważa, po prostu potrafiła czytać i pisać tylko w ojczystym języku – a nie po rosyjsku.)

Caryca spotkała się z siostrą i sowicie ją obdarowała.

Spośród licznego rodzeństwa caryca regularne kontakty utrzymywała tylko z ukochanym bratem Karolem. Ściągnęła go do Petersburga i szczerze wspierała. Jego syn Marcin zrobił tu karierę, dosłużył w armii do stopnia generała, został hrabią (ros. „graf”) i senatorem. Córka Karola Anna wyszła za mąż za hrabiego Michaiła Woroncowa – przyszłego Wielkiego Kanclerza państwa rosyjskiego.

Ciotka zmarła, gdy Marta miała 13 lat. Adoptował ją wtedy pastor, Niemiec z pochodzenia, który po kilku latach przeprowadził się do Rosji. Tam przyszła caryca rozpoczynała karierę od bycia praczką, by po kilkunastu latach zostać żoną cara Piotra Wielkiego. Ale to już historia na inną opowieść…

(Mała dygresja na temat kariery pani Skowrońskiej. Otóż z tych samych terenów – niegdysiejszych Polskich Inflantów – czyli dzisiejszej Łotwy – wywodzi się aktualny łotewski premier Valdis Dombrovskis czyli Waldemar Dąbrowski. Polak zarówno po ojcu, jak i matce. Na Łotwie mieszka kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Szczególnie w okolicach Dźwińska, czyli niem. Dyneburga, obecnie Daugavspils, które to miasto należało do Polski przez prawie ćwierć tysiąca lat – od 1559 roku aż po trzeci rozbiór naszego kraju. Polacy pozostali tam do dziś).

Przy Piotrze Wielkim i Katarzynie I karierę zrobił inny Polak – Paweł Jagużyński, który dosłużył się wysokiego tytułu generała-adiutanta, a za swoje oddanie otrzymał od cara we władanie wieczyste wyspę na rzece Jauza pod Moskwą. W bibliografii Estreichera możemy o nim przeczytać: „(Jagużyński Paweł). Genealogia zacnego Imieniem, dzielnego Męstwem godnego Honorem, Jaśnie Wielmożnego Jego Mości Pana Pawła na Jagodyniach Jagużyńskiego Generała Leytnanta Koniuszego, Pánstw Rossyiskich Ministra Pełnomocnego, kawalera Świętego Jędrzeiá Apostoła, Rodowitego z Amtenatów polaka dworskim stylem wywiedziona. Roku 1727.folio, kart nlb. 14.”. To on uratował swą rodaczkę Martę przed utratą carskiej korony po śmierci Piotra I Wielkiego w styczniu 1725 roku. Dowiedziawszy się o przygotowywanym zamachu stanu, szybko zawiadomił o tym hrabiego Bassewicza i swojego teścia – kanclerza Gołowkina. Zamachowcy czekali bowiem na śmierć schorowanego Piotra, by przejąć władzę i oddać ją w ręce zbyt młodego wtedy na jej sprawowanie syna cara – carewicza Piotra. Carycę zaś miano pozbawić władzy i odizolować od świata, posyłając przymusowo do klasztoru.

Ostatecznie wspólnie z carycą zebrano wierne jej gwardyjskie pułki i zaproszono najwyższych urzędników państwowych, przed którymi Katarzyna I mogła przemówić. Oznajmiła, że carewicz Piotr jest następcą tronu, ale jego młody wiek nie pozwala na to, by mógł rządzić państwem. Dopóki więc nie osiągnie pełnoletniości, będzie to czynić sama, wychowując syna na przyszłego władcę. I zapytała najwyższych urzędników państwowych, czy się na to zgadzają, dając im kilkanaście minut czasu i osobną salę do narady. A pułki gwardyjskie stały pod oknem… Odpowiedź mogła być tylko jedna, i dzięki Polakowi, generałowi Pawłowi Jagużyńskiemu Polka – Marta Skowrońska rządziła Rosją samowładnie aż do swej śmierci.

Większość z nas uważa, że Maryna Mniszech była pierwszą Polką – żoną władcy Rusi. Należy jednak pamiętać o Gertrudzie (1025 – 1108), córce króla polskiego Mieszka II. Ze względów politycznych wydano ją za wielkiego księcia kijowskiego Izjasława Jarosławowicza, syna Jarosława Mądrego, a wnuka Włodzimierza Wielkiego. Całe życie była lojalna Polsce, ale aż do jego końca pozostała na dworze kijowskim, co wpływało na utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków Rusi z Polską. Ich późniejszym wyrazem było małżeństwo króla Bolesława Krzywoustego ze Zbysławą Świętopełk (wnuczką Gertrudy) w 1103 roku. Te koligacje Piastów z władcami ruskimi pozwoliły w połowie XIV wieku na odziedziczenie przez króla Kazimierza Wielkiego Rusi Halickiej wraz ze Lwowem, które pozostały w Polsce przez 600 lat – aż do wybuchu II wojny światowej.

Pierwszą kobietą, która została koronowana i oficjalnie nosiła tytuł carycy – była Maryna Mniszech (1588 – 1615), córka wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszecha. Książę Konstanty Wiśniowiecki jadąc na początku 1604 roku na spotkanie z królem, zatrzymał się w Samborze u Mniszechów. W jego świcie był Dymitr, którego Wiśniowiecki chciał uczynić carem. Po paru miesiącach ogłoszono zaręczyny i spisano kontrakt zaręczynowy, w którym Dymitr zobowiązał się, że jeśli zostanie carem, to Jerzy Mniszech otrzyma księstwo siewierskie, a Maryna księstwa pskowskie oraz nowogrodzkie. Dzięki pomocy polskich wojsk, 30 czerwca 1605 roku Dymitr zasiadł na moskiewskim tronie. 27 listopada odbył się ślub, a 18 maja 1606 roku jako pierwsza w dziejach Rosji kobieta została koronowana na carycę. Ceremonii w soborze Uspienskim na Kremlu przewodniczył patriarcha moskiewski Ignacy. Wkrótce jednak z inspiracji bojara Wasyla Szujskiego nastąpił bunt. Dymitra zabito, a caryca wraz z ojcem zostali zesłani do Jarosławia jako zakładnicy. W wyniku interwencji króla, w 1608 roku zwolniono ich, a Maryna natychmiast przyłączyła się do oblegającej Moskwę Dymitriady. Tam w jednym z oficerów „rozpoznała” cudownie ocalonego Dymitra – i razem próbowali powrócić do władzy na moskiewskim tronie. Może by się udało, bo Kreml był zajęty przez polskie wojska, jednak w 1610 roku Dymitr zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Maryna nie dała jednak za wygraną. Związała się z atamanem kozaków dońskich Iwanem Zaruckim, który zobowiązał się osadzić jej syna na moskiewskim tronie. Stworzyli państwo kozackie ze stolicą w Astrachaniu. Ale w 1614 roku nowy car Michał Romanow pojmał i zabił Iwana Zaruckiego oraz małego syna Dymitra i Maryny. Samą zaś byłą carycę uwięził w jednej z baszt w Kołomnie, gdzie w 1615 roku została otruta.

Równie smutno skończył Wasyl Szujski, bojar, który doprowadził do śmierci Dymitra. Objął po nim władzę, na cara koronowano go 1 czerwca 1606 roku. Zaczął niebawem zwalczać propolskie sympatie oraz stanowiska, i wszystko, co było związane z Dymitrem Samozwańcem. Wspierało go duchowieństwo prawosławne – ale nie lud. Bojarzy byli podzieleni. 4 lipca 1610 roku wojska polskie dowodzone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego pokonały pod Kłuszynem wojska carskie. Moskwa została zajęta przez Polaków, a Szujskiego zdetronizowano. W sierpniu 1611 roku przewieziono go do Polski, gdzie 29 października złożył na Zamku Królewskim hołd królowi Zygmuntowi III Wazie. Osadzony na zamku w Gostyninie był pod strażą, ale mógł się swobodnie poruszać, przyjmować gości, wychodzić. On i jego rodzina zmarli tam we wrześniu 1612 roku od morowego powietrza. Wszystkich pochowano w specjalnym mauzoleum w Warszawie, ale w 1635 rosyjskie poselstwo wykupiło od króla szczątki cara i jego bliskich, które zostały zawiezione do Moskwy i uroczyście umieszczone w Soborze Archangielskim.

Polką nie była urodzona w Szczecinie Katarzyna II. Miała niemieckie pochodzenie. Ale już drugą osobą w państwie rosyjskim po carycy okazał się Polak – książę Grzegorz Potępski, znany w Rosji jako „kniaź Grigorij Potiomkin” (tak, tak – to ten od „Pancernika Potiomkina”). Pochodzący ze smoleńskiej szlachty mąż stanu uważał się za lojalnego obywatela Rosji, ale przede wszystkim za Polaka. Chciał nawet wraz ze swoim szwagrem księciem Branickim utworzyć polskie wojsko, które stanęłoby obok rosyjskiego celem wspólnego uderzenia na Turcję. Planował stanąć na jego czele. Pisał do carycy, że Polacy mu zaufają, bo „jestem takim samym Polakiem, jak oni”. Zresztą miał w swoim sztabie innego Polaka, generała-lejtnanta Eufemiusza Czaplica, z którym często ćwiczył mowę ojców. Czaplic uczestniczył w wojnie z Turcją, brał udział w zdobywaniu Oczakowa, Benderów, Izmaiłu, Baku, Derbentu. Uczestniczył w wojnach 1805 i 1807 roku, był komendantem Królewca (Konigsberg). Walczył przeciwko Napoleonowi. To jeden z najwybitniejszych dowódców w historii Rosji.

Po utracie przez Rzeczpospolitą Smoleńska w 1654 roku wiele rodzin polskich, tak jak przodkowie Potiomkina – Potępscy (nie wiadomo czemu w źródłach rosyjskich występują jako „Potępowscy”) zdecydowało się pozostać na tych ziemiach. Musieli jednak przysiąc lojalność carowi. Do Polaka Aleksandra Lenickiego należał las pod Smoleńskiem, gdzie wydarzyła się katastrofa prezydenckiego Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku. Z polskiej szlachty wywodził się Michał Glinka herbu Trzaska, znany rosyjski kompozytor. To o nim pisałem w cytowanym wyżej artykule pt. „Mazurek Putina”.

 Inne polskie rodziny zamieszkujące Smoleńszczyznę i ziemię orłowską to Muzalewscy, Podgóreccy, Trubeccy, Glińscy, Massalscy, Stankiewiczowie, Tarnowscy, Curikowie, Kamieńscy, Brusiłowscy (ros.Brusiłow) czy Tuchaczewscy. Protoplastą tego ostatniego rodu, z którego wywodził się marszałek Michał Tuchaczewski, był przybyły na te ziemie jeszcze w XVI wieku Zygmunt Tuchaczewski. Można w niektórych źródłach spotkać informacje, że ród ten wywodził się od węgierskiego księcia Indrisa. Czy też z głębi Rusi ze wsi Tuchaczewskoje ( lub Tuchaczewo), lecz informacje te nie mają solidnego źródłowego potwierdzenia i nie można ich traktować poważnie.

Z polskiej szlachty smoleńskiej wywodziła się caryca Agata (ros. Agafija) z Gruszeckich herbu Lubicz. Nie tylko ojciec, bo i matka Maria Zaborowska również była Polką. Caryca żyła króciutko od roku 1665 do 1681. Żoną cara Fiodora III została w 1680 roku, a w 1681 zmarła w wyniku bardzo ciężkiego porodu. Synek o imieniu Eliasz (ros. Ilja) przeżył tylko 10 dni. Sam car zmarł bezdzietnie rok później, w wieku zaledwie 21 lat. Ten młody, sympatyczny władca miał również polskie korzenie. A historia zaczyna się ponad trzysta lat wcześniej.

W Wielkopolsce, na południe od Wrześni leży miejscowość Miłosław. Od II połowy XIII wieku należała do rodu Miłosławskich herbu Doliwa. Po Unii w Krewie w 1386 roku i uzależnieniu Wielkiego Księstwa Litewskiego od Krakowa zaczęto Polakom nadawać wolne ziemie na Litwie, by jak najbardziej związać nowe terytoria z Polską. Jednym z chętnych był urodzony w 1350 roku Zygmunt Korsak Miłosławski, który osiedlił się w Ziemi Połockiej (należącej wówczas do Litwy). Jego syn Wacław (ros. Wiaczesław) poślubił w 1405 roku córkę księżnej Anastazji Riazańskiej, potomkini Ruryka. Założyli razem wiele nowych miejscowości – między innymi osadę Miłosławskoje (pomiędzy Riazaniem a Woroneżem). Syn Wacława, Fiodor miał czterech synów, z których jeden pozostał przy nazwisku Miłosławski, trzech zaś za swe nazwisko przyjęli nazwę herbu rodowego Korsak i dali początek nowemu znamienitemu rodowi o nazwisku Korsakow.

Rodzina Rymskich-Korsakowów przez siedem pokoleń żyła na Litwie i nosiła nazwisko Korsak. Ich polskie pochodzenie nie budzi wątpliwości. Siedem pokoleń nosiło nazwisko Korsak, zanim część z nich zrusyfikowała się i zaczęła używać nazwiska Korsakow. Jeszcze w 1783 roku jeden z nich mieszkający w majątku Suszcze w powiecie orszańskim, wymieniany jest w dokumentach jako Jan Rymski-Korsak. Był generał-majorem, kawalerem Orderu Orła Białego, który otrzymał od… Katarzyny II!

W Rosji rodzina Rimskij-Korsakow to jeden z najznamienitszych rodów. Wydał on na świat wielu generałów i admirałów, polityków i uczonych, poetów i muzyków.

Najbardziej znanym jego przedstawicielem był Mikołaj Rimskij-Korsakow (1844 – 1908), znany kompozytor, pedagog, dyrygent i krytyk muzyczny. Skomponował piętnaście oper, trzy symfonie, wiele koncertów i kantat.

 Ale wróćmy do protoplastów tego rodu, czyli Miłosławskich. W XVII wieku kniaź Daniel Miłosławski był wojewodą Kurska, a kniaź Jan (Iwan) bronił Sybirska przed armią Razina. Eliasz (Ilja) Miłosławski tłumił powstanie moskiewskie 1648 roku (tzw. bunt solny i miedziany). Carem był wtedy od 1645 roku Aleksy Romanow, który w 1647 roku ożenił się z Marią Miłosławską, córką Eliasza. Była bogobojna, spokojna, mądra. Jej życiorys uznano za wzorzec do naśladowania dla wszystkich caryc.

Zamiejscową rezydencją cara był klasztor pod wezwaniem Sawy Cudotwórcy Storożewskiego w Zwienigorodzie pod Moskwą. Aleksy wybudował tam dwa pałace rezydencje: jeden dla siebie, drugi dla żony. Dziś to muzeum można zwiedzać. I zobaczyć, że nad drzwiami do pałacowych izb carycy na terenie klasztoru Sawy Storożewskiego znajdują się obok siebie wielkie herby Polski i Rosji. Bo rodzina Miłosławskich o swych polskich korzeniach nie zapominała nigdy. Maria urodziła carowi trzynaścioro dzieci, zmarła w 1669 roku i została pochowana na Kremlu w Klasztorze Wniebowstąpienia (Wozniesienskim). Aleksy zmarł w 1676 roku, a na tron wstąpił wspominany wcześniej Fiodor III – syn Aleksego i Marii Miłosławskiej, wywodzącej się z polskiego rodu. Car Fiodor nazywany był polonofilem, wprowadzał bowiem polskie obyczaje, modę, a język polski był obowiązującym na dworze (car władał nim biegle). Zwieńczeniem był ślub ze smoleńską Polką – Agatą Gruszecką. Wielki żal, że tak przyjazny Polsce, starannie wychowany, grający na wielu instrumentach młodzieniec o szerokim umyśle i ambicjach naukowych (to on wyraził zgodę na utworzenie Akademii Słowiańsko-Grecko-Łacińskiej) odszedł tak szybko.