Strona główna » Poradniki » Jak zostać przywódcą stada

Jak zostać przywódcą stada

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62476-68-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jak zostać przywódcą stada

„Jak zostać przywódcą stada” to już druga książka słynnego psiego behawiorysty – Cesara Millana − gwiazdy programu National Geographic Channel „Zaklinacz psów”.

Cesar Millan pomagał w rozwiązywaniu problemów z psami zarówno hollywoodzkim gwiazdom, jak i wielu anonimowym osobom, które często zwracały się do niego, kiedy już żaden psi trener nie był w stanie zapanować nad niepokornymi zwierzętami.

Niezależnie od tego kto jest właścicielem psa, maksyma Cesara brzmi zawsze tak samo: „Rehabilituję psy, ale szkolę ludzi”. Dzięki jego pomocy właściciele niesfornych psów uczą się, jak spojrzeć na świat oczami swoich czworonogów, a same psy zyskują spokojnych i opanowanych właścicieli.

W najnowszym poradniku Cesar radzi co zrobić, aby przenieść relację z psem na wyższy poziom oraz jak rozwijać w sobie umiejętności niezbędne do tego, by stać się spokojnie asertywnym właścicielem.

 

Książka zawiera mnóstwo praktycznych porad i technik dotyczących:

 

- używania energii spokojnie asertywnej w kontaktach z psem i otaczającymi ludźmi;

 

- utrzymania dyscypliny psa, jego karania i nagradzania;

 

- narzędzi służących do wpływania na zachowanie psa, począwszy od smyczy i szelek, a kończąc na klikerach i e-obrożach;

 

- zaspokajania potrzeb psa, w zależności od jego rasy;

 

- radzenia sobie w różnych sytuacjach, takich jak: pierwsze spotkanie z psem, wychodzenie na spacer, czy wizyta u weterynarza;

 

- postępowania w przypadkach najczęstszych problemów z zachowaniem psów.

Wszystkie dotychczas wydane w USA książki Cesara Millana trafiły na listę bestsellerów New York Timesa. W Polsce jego pierwsza książka pt. „Zaklinacz psów” spotkała się z rewelacyjnym przyjęciem ze strony fanów Cesara Millana.

 

 

 

Polecane książki

Po kilku tygodniach szalonej namiętności Sabine postanowiła odejść od Gavina, bo uznała, że do siebie nie pasują. Nie wiedziała wtedy, że jest w ciąży. Gdy syn miał dwa lata, Gavin odkrył jej tajemnicę. Zdecydowała, że pozwoli mu spotykać się z dzieckiem, lecz za żadne skarby świata nie wr&oacut...
Alex Arrandale najbardziej w życiu ceni sztukę i dobrą zabawę. Jako niezależny finansowo młodszy syn earla nigdy nie musiał sprawować żadnych obowiązków ani też liczyć się z niczyim zdaniem. Wszystko zmienia się, kiedy nagle umiera jego starszy brat i Alex dziedziczy tytuł wraz z odpowiedzial...
„Polityka zagraniczna Francji po zimnej wojnie. 25 lat w służbie wielobiegu¬nowości” to książka będąca rezultatem wieloletnich badań autora, który w czternastu rozdziałach poddał analizie cele i kierunki polityki zagranicznej Francji oraz metody i narzędzia jej realizacji w la...
Wiersze z lat 80. autora, którego twórczość nazwana została kiedyś „poezją rozdarcia posierpniowego”. Zestawiana była z twórczością Barańczaka i Kornhausera jako rozwinięcie i dopełnienie Nowej Fali. Skarga zawdzięcza Nowej Fali odwagę zauważania problemów teraźniejszości i subiektywny charakter tyc...
"Akademia 2-latka" to zeszyt edukacyjny z ćwiczeniami stworzonymi przy współpracy z psychologiem. Zadania, starannie dopasowane do grupy wiekowej, ćwiczą percepcję, pamięć i koncentrację, wzbogacają wiedzę o otaczającym świecie, uczą logicznego myślenia oraz orientacji przestrzennej, przygotowuj...
„The Art of Cross-Examination" wraz z polskim tłumaczeniem najważniejszych jedenastu rozdziałów. „The Art of Cross-Examination" Francisa L. Wellmana jest kultową pozycją amerykańskiej literatury prawniczej na temat sztuki przesłuchania świadka w realiach amerykańskiego przesłuchania krzyżowego (cros...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Cesar Millan i Melissa Jo Peltier

Cesar MillanMelissa Jo PeltierJAK ZOSTAĆ
PRZYWÓDCĄ STADASPOSÓB CESARA, BY ODMIENIĆ SWOJEGO PSA I…
WŁASNE ŻYCIE

PRZEŁOŻYŁ:

Maciej Lorenc

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Be the pack leader: use Cesar’s way to transform your dog… and your life

Redakcja i korekta: Dominika Dudarew

DTP: skladigrafika@gmail.com

Copyright © 2007 by Cesar Millan and Melissa Jo Peltier

All rights reserved.

Published in the United States by Three Rivers Press,

an imprint of the Crown Publishing Group, a division of Random House Inc., New York.

www.crownpublishing.com

Three Rivers Press and the Tugboat design are registered trademarks of Random House, Inc.

Originally Published in handcover in the United States by Harmony Books, and imprint of the Crown Publishing Group, a division of Random House Inc., New York.

Copyright © for Polish edition by ILLUMINATIO Łukasz Kierus 2012

Zdjęcie z okładki: Copyright © Alan Weissman

Wykaz właścicieli praw autorskich do zdjęć zamieszczonych w książce można znaleźć na str. 304.

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Techniki prezentowane w niniejszej książce mają cel wyłącznie informacyjny. Jako że każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia, przed użyciem opisanych metod, należy je skonsultować z profesjonalną osobą zajmującą się problematyką psich zachowań. Autor iwydawca nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek niekorzystne skutki, które mogą wyniknąc z zastosowania informacji zawartych w książce.

I WYDANIE ELEKTRONICZNE

Białystok 2013

ISBN: 978-83-62476-68-8

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku.

www.facebook.com/illuminatiopl

www.illuminatio.pl

Wydawnictwo ILLUMINATIO Łukasz Kierus

E-mail: wydawnictwo@illuminatio.pl

Dział handlowy: zamowienia@illuminatio.pl

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.

Książkę tę dedykuję mojej żonie Ilusion,

która stanowi inspirację i źródło mojego przywództwa

oraz

Tobie, Drogi Czytelniku, ponieważ szczerze wierzę w to,

że możemy zmienić swoje życie i stać się lepszymi przywódcami stada dla naszych psów, naszych rodzin i dla samych siebie,

a następnie wspólnymi siłami zmienić świat.

PODZIĘKOWANIA

W mojej poprzedniej książce pt. Zaklinacz psów dziękowałem mojej rodzinie, osobom, które stanowiły dla mnie wzór, i wszystkim ludziom, którzy pomogli mi podczas mojej niezwykłej podróży stawania się „zaklinaczem psów”. Oczywiście przez cały czas o nich pamiętam. Gdyby nie oni, nie mogłaby powstać także książka, którą trzymasz teraz w dłoniach. W tym miejscu pragnę jednak podziękować również wszystkim kobietom i wyjątkowej sile, jaką w sobie mają – pomimo tego, że mogą jeszcze nie zdawać sobie z tego sprawy. Martwię się tym, że moje dzieci dorastają w bardzo niestabilnym świecie – świecie potrzebującym wybitnych przywódców stada, którzy będą w stanie go naprawić. Wierzę w to, że kobiety są w posiadaniu klucza, który pozwoli przywrócić naszemu światu równowagę. Nie mogą go jednak użyć, dopóki mężczyźni naprawdę nie docenią i nie będą szanować niezwykłej mądrości i typu przywództwa, który mają one do zaoferowania – i dopóki kobiety nie rozbudzą w sobie wewnętrznego przywódcy stada. Wiele kobiet wydaje się instynktownie wiedzieć, że przywództwo wcale nie oznacza emanowania negatywną energią. Nie oznacza zmuszania jednej osoby do walki z inną osobą, jednego kraju do walki z innym krajem, jednej religii do walki z inną religią. Uważam także, że kobiety w znacznie większym stopniu niż mężczyźni są w stanie działać na rzecz stada. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku psów, my, ludzie, powinniśmy pamiętać o tym, że bez stada jesteśmy niczym. Przez całe życie widziałem więcej współczucia w kobietach niż mężczyznach. To właśnie kobiety nauczyły mnie prawdziwie spokojnie asertywnego przywództwa i sprawiły, że stałem się lepszym, bardziej zrównoważonym przywódcą we wszystkich dziedzinach mojego życia, nie tylko wobec moich psów.

Psy myślą tylko o swoim stadzie. Żyją w zgodzie z tym, co podpowiada im instynkt. My także możemy się tego nauczyć. Wystarczy, że powiemy sobie: „Zamierzam przeżywać każdą chwilę w możliwie najpełniejszy sposób; wieść spełnione życie i pomagać w osiągnięciu spełnienia wszystkim wokół mnie”. Mam wobec psów dług wdzięczności za wszystko, czego się od nich nauczyłem – przede wszystkim za szczerość, uczciwość, wytrwałość i wierność. Są to cechy, które decydują o tym, czy ktoś może uważać się za prawdziwego przywódcę stada.

POZA TYM, wraz ze współautorką tej książki chcielibyśmy podziękować:

Scottowi Millerowi, naszemu agentowi literackiemu z Trident Media – jesteś uosobieniem klasy; Shaye Areheart, Julii Pastore, Kirze Strevens i Tarze Gilbride z Random House – możliwość pracy z wami jest prawdziwym błogosławieństwem; Laureen Ong, Johnowi Fordowi, Michaelowi Cascio, Char Serwie i Mike’owi Bellerowi z National Geographic Channel – jesteśmy dumni, że możemy wspólnie realizować czwarty sezon Zaklinacza psów. Pragniemy także podziękować działowi promocji National Geographic Channel pod kierownictwem Russella Howarda, przede wszystkim Chrisowi Albertowi, który towarzyszył nam w chwilach wzlotów i upadków, przez cały czas zachowując uśmiech na twarzy. Podziękowania należą się także Bonnie Peterson, George’owi Gomezowi, Nicholasowi Ellingsworth, Toddowi Carney i Christine Lochmann z MPH za pomoc w zebraniu zdjęć i rysunków, a także Heather Mitchell za pomoc w zbieraniu i ustalaniu prawdziwości informacji. Dziękujemy również dr Alice Clearman i dr. Charlesowi Rinehimerowi za bezcenne porady, a także Tomowi Rubinowi za pomoc prawną. Clint Rowe: praca z tobą i Wilshire była dla nas prawdziwym zaszczytem – jesteśmy wdzięczni za waszą mądrość i przenikliwość. Dziękuję także producentkom Kay Sumner i Sheili Emery oraz SueAnn Fincke, która jest programem Zaklinacz psów. Wyrazy uznania należą się oczywiście także montażystom i ekipie realizującej Zaklinacza psów.

MELISSA JO PELTIER pragnie podziękować:

Jimowi Milio i Markowi Hufnailowi – to była długa i trudna podróż, a jednak wciąż żyjemy! Tak – naprawdę jesteście dwoma najlepszymi partnerami w całym wszechświecie.

Jak zwykle chciałabym podziękować mojemu tacie, Edowi Peltierowi, a także grupie niezwykłych, wspierających mnie przyjaciół (z Manhattanu i Nyack), w szczególności Tamarze, Gail, Everett i, co najważniejsze, Victorii A. Moja piękna pasierbica, Caitlin Gray, zawsze potrafi wywołać uśmiech na mojej twarzy, nawet wtedy, gdy jestem zestresowana.

Dziękuję także mojemu niesamowitemu mężowi, Johnowi Grayowi, za to, że podczas każdego sztormu jest dla mnie bezpieczną przystanią i że bezustannie towarzyszy mi w naszym wspólnym święcie.

Na koniec pragnę podziękować Ilusion Millan za jej wspaniałomyślność, a także Cesarowi – za to, że zmienił moje życie i pomógł mi stać się znacznie bardziej spokojnie asertywnym, stabilnym i zrównoważonym przywódcą stada, zarówno wobec zwierząt, jak i ludzi.

WSTĘP

Ostatni rok był ekscytujący i trochę przytłaczający: dla mnie, mojej rodziny i ludzi, z którymi pracuję. Był program telewizyjny do zrealizowania, wykłady do zorganizowania i więcej psów – i ludzi – którym potrzebna była pomoc. Czuliśmy się tak, jakbyśmy otrzymali błogosławieństwo. Niemniej jednak, pomiędzy moją pierwszą książką pt. Zaklinacz psów a tą, którą trzymasz teraz w dłoniach, moi psi towarzysze przez cały czas udzielali mi lekcji dotyczących zachowań czworonogów – ale także zachowań ludzi. Na przestrzeni ostatniego roku miałem okazję pracować z ogromną liczbą nowych przypadków i nauczyłem się wielu nowych rzeczy. Zapoznałem się z większą liczbą badań behawioralnych i naukowych oraz poznałem techniki wykorzystywane przez osoby, które sięgają po inne metody niesienia pomocy psom. Wszystko to poszerzyło moją perspektywę. Wziąłem sobie także do serca krytyczne uwagi dotyczące mojej poprzedniej książki. Niektórzy czytelnicy domagali się większej ilości studiów przypadku; inni natomiast większej ilości praktycznych, zaprezentowanych krok po kroku, instrukcji. Ostatnia prośba jest trudna do spełnienia, ponieważ nie jestem treserem psów. Jeżeli chce się wytresować swojego psa, żeby siadał, wstawał lub turlał się po podłodze, należy postępować zgodnie ze ściśle określonymi wytycznymi. Aby zresocjalizować niezrównoważonego psa, niemal zawsze opieram się na własnych odczuciach, jakie on we mnie wzbudza. Filarem mojej pracy, w dalszym ciągu, jest formuła ćwiczeń, dyscypliny i okazywania uczuć. Dlatego też będę w tej książce prezentować łatwe do zapamiętania, praktyczne wskazówki. Na końcu postanowiłem natomiast zamieścić dodatek, w którym krok po kroku opisuję, co robić w pewnych ściśle określonych sytuacjach.

Znajdziesz w tej książce również wiele niesamowitych opowieści, które zostały zaczerpnięte z życia moich klientów. Do wielu z nich nie miałem dostępu dopóty, dopóki mój program nie stał się bardziej popularny. Każdego miesiąca otrzymujemy dosłownie tysiące listów. Opisywane w nich historie bywają naprawdę niesamowite. Kiedy je czytam, cieszę się, że rezultaty naszej pracy są obecnie dostępne znacznie szerszemu gronu odbiorców. To właśnie owe listy stanowiły inspirację dla obietnicy, która jest zawarta w podtytule niniejszej książki – że będziesz w stanie użyć moich metod do zmiany swojego psa i swojego życia. Ludzie, którzy zaczynają używać energii spokojnie asertywnej, aby uczynić relację ze swoim psem lepszą, donoszą mi, że ich relacje z innymi ludźmi – z ich dziećmi, przełożonymi i małżonkami – także ulegają znaczącej poprawie.

Celem tej książki jest pokazanie, w jaki sposób możesz wzmocnić więź łączącą cię z twoim psem. Mam jednak nadzieję, że dzięki niej dostrzeżesz także, jak silnie ludzie i psy są ze sobą związani – i jak dużo możemy się od nich nauczyć. Idea „potęgi stada” nie odnosi się wyłącznie do psów. Odnosi się także do innego gatunku zwierząt stadnych, którego losy były przez ostatnich dziesięć tysięcy lat splecione z losami psów. Mam tu na myśli nasz własny gatunek – homo sapiens.

Mam szczerą nadzieję, że po przeczytaniu Jak zostać przywódcą stada poczujesz się silniej związany z samym sobą i Matką Naturą, a także nauczysz się być bardziej zestrojony ze swoją instynktowną jaźnią. Liczę na to, że wykorzystasz moc energii spokojnie asertywnej, by stać się przywódcą stada w każdym obszarze swojego życia i otworzyć się na nowe wymiary życia, z których istnienia nie zdawałeś sobie dotychczas sprawy.

LUSTERECZKO,
POWIEDZ PRZECIE…

Za pieniądze można kupić psa,

ale nie merdanie jego ogona.

– Josh Billings (Henry Wheeler Shaw)

Koyaanisqatsi to słowo pochodzące z języka Indian Hopi, które można przetłumaczyć mniej więcej jako życie pozbawione równowagi. Dowiedziałem się tego z filmu dokumentalnego autorstwa Godfreya Reggio z 1982 roku. Składa się na niego szereg pozbawionych komentarza, przejmujących obrazów ukazujących wpływ człowieka i jego technologii na naszą planetę, którym towarzyszy muzyka Phillipa Glassa. Przesłanie filmu jest oczywiste – rozwój technologiczny naruszył równowagę życia na Ziemi.

Nie martwcie się, nie jest to książka o ekologii. Jest to książka o wzajemnych relacjach pomiędzy psami a ludźmi. Słowo koyaanisqatsi jest dla mnie jednak o tyle ważne, że znaczna jej część jest poświęcona temu, w jaki sposób wielu ludzi żyje życiem pozbawionym równowagi. Tracimy kontakt z instynktowną stroną nas samych, która sprawia, że w pierwszej kolejności jesteśmy zwierzętami, a dopiero w drugiej ludźmi. Instynkt oznacza natomiast zdrowy rozsądek.

Uważam, że zdrowy człowiek utrzymuje równowagę w czterech aspektach swojego życia. Pierwszym z nich jest intelekt. Jest to część naszej natury, z którą większość mieszkańców świata zachodniego jest najlepiej zaznajomiona. Jesteśmy mistrzami w posługiwaniu się rozumem i logiką. Ameryka jest znakomitym przykładem kraju, którego większość mieszkańców opiera swój styl życia na intelekcie. Komunikujemy się ze sobą niemal wyłącznie za pomocą języka. Wysyłamy sobie słowa przez Internet i telefony komórkowe, czytamy, oglądamy telewizję… Mamy dostęp do większej ilości informacji niż kiedykolwiek wcześniej, co pozwala niektórym z nas żyć niemal w stu procentach we wnętrzu własnego umysłu. Zadręczmy się przeszłością i fantazjujemy na temat przyszłości. Zbyt często stajemy się tak bardzo uzależnieni od naszego intelektu, że zapominamy, iż istnieje wiele więcej niż ten wspaniały świat, w którym żyjemy.

Drugim aspektem życia człowieka są jego emocje. Dorastałem w Meksyku, gdzie uczono mnie, że tylko kobiety mogą odczuwać emocje. Podobnie jak w wielu innych krajach Trzeciego Świata, kobiety noszą tam cały ładunek emocjonalny. Mój ojciec mówił mi, że płacz jest wyrazem słabości, dziewczęcości. Mężczyźni w mojej kulturze już od wczesnego dzieciństwa są uczeni tego, że należy tłumić swoje uczucia i skrywać je za zasłoną brawury. Sprawia to, że bardzo szybko stają się oni na tyle oderwani od własnych emocji, że nie są nawet w stanie ich rozpoznać, gdy się pojawiają. Kiedy przyjechałem do Ameryki, zobaczyłem, że w porównaniu z tym, co znałem z Meksyku, wszyscy ludzie wydają się tu swobodnie okazywać swoje emocje, także mężczyźni. Zobaczyłem, jak dr Phil mówi mężczyznom, że płacz nie jest niczym złym, a następnie prosi ich, żeby opowiedzieli mu o tym, co czują. Byłem tak bardzo odseparowany od swoich emocji, że zastanawiałem się: „Jak to? Skąd oni w ogóle mogą wiedzieć, co czują?”. Kiedy ożeniłem się, musiałem się nauczyć, w jaki sposób mogę się komunikować za pomocą emocji. Dopiero kiedy udało mi się nawiązać z nimi kontakt, byłem w stanie osiągnąć stan równowagi. Uważam, że społeczeństwo takich krajów jak Meksyk, nie będzie zdrowe, dopóki nie zrozumie znaczenia emocji oraz nie zacznie doceniać wartości kobiet i dzieci, ponieważ to właśnie w nich znajduje się znaczna część emocjonalnej mocy świata.

Trzecim aspektem człowieka jest jego duchowość. Oczywiście, wielu z nas zaspokaja swoje potrzeby duchowe, chodząc do kościoła, synagogi, meczetu czy jakiejkolwiek innej świątyni lub oddając się różnego rodzaju praktykom medytacyjnym. W wielu przypadkach pozwala to nawiązać kontakt z głębszą częścią własnej osoby niż ta, która codziennie rano budzi się ze snu, czyta gazetę i idzie do pracy. Niemniej jednak, spełnienie duchowe wcale nie musi oznaczać pełnego zaufania do religii i odrzucenia nauki. Jak powiedział nieżyjący już Carl Sagan: „Nauka nie tylko jest zgodna z duchowością, ale stanowi jej źródło”. Duchowość może przybierać wiele różnych form, ale jedna rzecz nie ulega wątpliwości: jest to jeden z najbardziej podstawowych aspektów bycia człowiekiem, który istnieje od zarania cywilizacji. Bez względu na to czy wierzy się w niewidzialną, wszechwiedzącą moc, w cuda nauki i wszechświata, czy po prostu w piękno ludzkiej duszy, niemal każdy z nas odczuwa pragnienie bycia częścią czegoś większego od nas samych.

Czwartym aspektem człowieka jest jego instynkt. Działać instynktownie oznacza pozostawać przytomnym, otwartym i świadomym sygnałów, które wysyłają do nas inni ludzie, zwierzęta i nasze otoczenie. Oznacza zrozumienie tego, że pomiędzy nami a światem przyrody istnieje współzależność. Znaczną część swojego dzieciństwa spędziłem na wsi w kraju Trzeciego Świata, gdzie musieliśmy pozostawać w kontakcie z Matką Naturą, by w ogóle przetrwać. Kiedy moja rodzina przeniosła się do miasta, zacząłem odczuwać barierę pomiędzy moją instynktowną jaźnią a cywilizowanym życiem, które miałem teraz prowadzić. Kiedy natomiast przeprowadziłem się do miasta położonego w południowej części Kalifornii, zacząłem dostrzegać kolejne płaszczyzny intelektualnego, „racjonalnego” stylu życia, które w jeszcze większym stopniu oddzielają ludzi od ich instynktu.

Istoty ludzkie zawsze będą podążać za przywódcami intelektualnymi, podobnie jak zawsze będą podążać za przywódcami duchowymi i emocjonalnymi. Jesteśmy jedynym gatunkiem na Ziemi, którego przedstawiciele są w stanie pójść za kompletnie niestabilnym, niezrównoważonym przywódcą. Pomimo tego, że zwierzęta posiadają według mnie aspekt emocjonalny i duchowy, podążają wyłącznie za przywódcami instynktownymi. Uważam, że utrata łączności z naszymi instynktami sprawia, że nasze psy nie postrzegają nas jako prawdziwych przywódców stada. Być może jest to jeden z powodów, które sprawiają, że niespecjalnie wychodzi nam opiekowanie się nasza planetą.

Brak kontaktu z naszym instynktem powoduje, że jesteśmy poważnie niezrównoważeni. Możemy nawet nie być tego świadomi. Większość z nas najprawdopodobniej nie jest. Ale uwierzcie mi, że nasze psy o tym wiedzą. Nie da się ich oszukać. Kiedy moi klienci proszą mnie o pomoc w poradzeniu sobie z jakimś niestabilnym zachowaniem, które widzą u swojego psa, w nieświadomy sposób sygnalizują, że powinniśmy powrócić do naszej strony instynktownej i osiągnąć równowagę. Równowaga pojawia się wtedy, gdy wszystkie cztery aspekty – intelekt, emocje, duchowość i instynkty – pozostają ze sobą w zgodzie. Tylko dzięki niej możemy stać się spełnionymi dziećmi Matki Natury.

Dobra wiadomość jest taka, że nasza instynktowna jaźń znajduje się głęboko w naszym wnętrzu i tylko czeka, aż ją odnajdziemy i rozbudzimy. Nasi najlepsi przyjaciele i towarzysze – nasze psy – mogą nam pomóc w tych poszukiwaniach. Napisałem tę książkę, żeby przekazać to, czego o prawdziwej równowadze życiowej możemy nauczyć się od psów. Nasze psy są niczym lustra. Czy jednak odważymy się spojrzeć im w oczy i zobaczyć własne odbicie?

MAGNAT

Pewnego razu, kiedy wraz z żoną i dziećmi znaleźliśmy się w Nowym Jorku, by wziąć udział w uroczystościach z okazji piątej rocznicy powstania National Geographic Channel, zadzwoniła do mnie moja była klientka. Okazało się, że poleciła mnie swojemu przyjacielowi, który był bardzo wpływowym człowiekiem. Będę go tu nazywał Magnatem. Ów przyjaciel chciał się ze mną jak najszybciej spotkać, ponieważ, jak stwierdził: „Moje psy zaraz się pozabijają”. Przyznam szczerze, że kiedy usłyszałem kwotę, którą oferował mi w zamian za pomoc, niemalże zemdlałem. Zgodziłem się nie tylko ze względów finansowych, ale także z czystej ciekawości. Co mogło bowiem sprawić, że tak bogaty i ważny człowiek chciał zapłacić górę pieniędzy „specjaliście od psów”, którego nie widział na oczy, tylko po to, by pomóc dwóm psom? I jak to się stało, że osoba, która we własnym życiu była odnoszącym sukcesy przywódcą stada, pozwoliła swoim psom, wymknąć się spod kontroli w tak dużym stopniu?

Kiedy wszedłem do mieszkania Magnata, oszołomiła mnie wysokość pomieszczeń, marmurowe posadzki i olśniewające, bezcenne dzieła sztuki, które się w nim znajdowały. Nigdy w życiu nie widziałem tak niezwykłego miejsca. Jednak niemal od razu moja instynktowna strona zaczęła wyczuwać zaburzenia równowagi energetycznej. Służąca, która otworzyła mi drzwi i wzięła ode mnie płaszcz, wydawała się być cicha i nerwowa, tak jakby się bała, że zrobi coś nie tak. Zauważyłem, że kiedy pan domu przyszedł mnie przywitać, mowa jej ciała stała się jeszcze bardziej oszczędna. Bez względu na to, z jakim gatunkiem mamy do czynienia, mowa ciała jest sekretnym językiem Matki Natury. Kiedy tylko zacząłem rozmawiać z Magnatem, od razu odniosłem wrażenie, że traktuje mnie jak kogoś w rodzaju służącego.

Przyglądałem mu się tak, jak przyglądam się każdemu swojemu klientowi – obserwowałem jego energię, mowę ciała, a także to, na ile jego zachowanie jest spójne z tym, co mówi. Magnat nie był wysokim człowiekiem, ale zachowywał się bardzo wyniośle, a jego postępujący wiek zdradzała jedynie kępka siwych włosów na czubku głowy. Najbardziej zainteresowały mnie jego oczy. Były niesamowicie wyraziste. Dało się w nich dostrzec niezwykły intelekt. Moja spostrzegawcza żona opisała je później w następujący sposób: „Jego oczy wyglądają tak, jakby były zrobione ze szkła. Kiedy na mnie patrzył, miałam wrażenie, jakby myślał o zawarciu kolejnej transakcji. Mam wrażenie, że on tak naprawdę nie przebywa w towarzystwie innych ludzi, ale bezustannie zastanawia się, w jaki sposób może ich wykorzystać”.

Za każdym razem, gdy znajduję się w takiej sytuacji, staram się pamiętać o tym, że jestem w danym miejscu ze względu na psy, a nie wpływowego klienta. Psy nie zwracają uwagi na majątek, dzieła sztuki, ani to, co w świecie ludzi nazywa się „władzą”. Poszukują wyłącznie równowagi. Kiedy wszedłem do mieszkania Magnata, miałem pewność, że jej tam nie ma. Mogłem jedynie powiedzieć, że ma piękny dom i zapytać: „Jak mogę panu pomóc?”.

Magnat powiedział mi, że gdy jego psy znajdują się w tym samym pomieszczeniu, zaczynają skakać sobie do gardeł i próbują się pozabijać. Od razu zrzucił winę na swoją asystentkę Mary, twierdząc, że zachowują się one w ten sposób, ponieważ za bardzo je rozpieściła. To był dla mnie kolejny sygnał ostrzegawczy. Zawsze, gdy klient obwinia inne osoby za problemy ze swoim psem, przypomina mi się stare porzekadło: „Kiedy wskazujesz na mnie palcem, trzy pozostałe wskazują na ciebie”. Jest to znak, że dana osoba nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne czyny. Musiałem jednak zobaczyć psy na własne oczy.

Willy i Kid[2] były to dwa białe teriery, które żyły w luksusie i miały własne pokoje. Były absolutnie urocze i zadbane. Kiedy tylko pojawiły się Magnat, który minutę wcześniej budził grozę, zmienił się w kompletnego mięczaka. „Hej Willy, hej Kid”. Jego głos stał się wyższy, a twarz rozluźniona. Nawet jego oczy się zmieniły. „Musisz mi pomóc z tymi psami. Są całym moim życiem”. Z jego głosu zniknęła szorstkość i pewność siebie, a ich miejsce zajęła rozpacz. Wiedziałem, że mówi poważnie.

Zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego ów mężczyzna wydawał się nie mieć serca dla ludzi w swoim otoczeniu, a własne psy darzył tak silnymi uczuciami. Przede wszystkim jednak musiałem zająć się najważniejszą kwestią – czy te psy mogą przebywać w swoim towarzystwie i ze sobą nie walczyć? Oczywiście, że tak! Najpierw ustanowiłem dominację nad Willym w jednym pokoju, a następnie nad Kidem w drugim pokoju. W ciągu kilku minut stworzyłem strategię, która umożliwiała im przebywanie w swoim towarzystwie. Kiedy mam do czynienia z taką sytuacją, w pierwszej kolejności pracuję nad zachowaniem psa, który ma wyższy poziom energii i jest bardziej agresywny – w tym przypadku był to „ulubieniec” Magnata, Kid. Magnat od samego początku obwiniał o wszystkie problemy Willy’ego, ponieważ miał go krócej niż Kida. Jak się okazało, to Kid atakował zazwyczaj jako pierwszy. Było jednak widać, że nie jest to pies z natury agresywny i skłonny do dominacji. Teraz to ja miałem kontrolę nad sytuacją i mówiłem mu: „Żadnych walk z bratem”. Magnat nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczył, że Willy i Kid siedzą spokojnie obok siebie. Czy był mi wdzięczny? Początkowo na pewno nie. To nie było w jego stylu. Stało się dla mnie oczywiste, że życzliwość jest dla niego oznaką słabości. „No cóż, może tobie się udało, ale moi podwładni na pewno sobie z tym nie poradzą. Za nic na świecie nie uda nam się utrzymać tych psów razem. Od razu się pozabijają”. Próbowałem mu wytłumaczyć, że jego pracownicy i on sam, mogą z łatwością zrobić dokładnie to samo co ja, ale on przez cały czas odwoływał się do swoich negatywnych, nieprzyjemnych doświadczeń. Wciąż był rozhisteryzowany i mówił gniewnym, oskarżycielskim tonem.

Podczas tej pierwszej sesji zdałem sobie sprawę, że nie uda mi się do niego dotrzeć, a przynajmniej nie w tym momencie. W końcu, podobnie jak większość moich klientów, zatrudnił mnie, żebym pomógł jego psom, a nie jemu. Niemniej jednak, podczas gdy innym klientom udaje się zazwyczaj dostrzec, że ich własne zachowania znajdują odbicie w zachowaniach ich psów, pan Magnat był przekonany, że nie potrzebuje jakiejkolwiek pomocy. W dalszym ciągu obarczał winą za problemy z psami swoją asystentkę i pracowników. Mało brakowało a obarczyłby nią wszystkich mieszkańców Manhattanu. Kiedy próbowałem do niego dotrzeć, zauważyłem, że przez cały czas unika kontaktu wzrokowego ze mną. Często spoglądał na zegarek lub rozglądał się po pomieszczeniu. W świecie zwierząt zachowanie takie określa się mianem unikającego. W przyrodzie istnieją cztery reakcje na zagrożenie: walka, ucieczka, unikanie lub uległość. Zagrażałem wizji świata Magnata, więc walczył, uciekał i unikał… jak na zawołanie. Tamtego dnia nie udało mu się stawić czoła swoim własnym problemom, które znajdowały odbicie w zachowaniu jego psów.

Niemniej jednak prędzej czy później musiał się z nimi zmierzyć.

PSY POD PRESJĄ

Podobnie jak Willy i Kid, wiele amerykańskich psów żyje pod presją wygórowanych oczekiwań swoich właścicieli. „Presja?”, zapytacie „Traktuję swoje psy lepiej niż własne dzieci. Dostają wszystko, co tylko zechcą. Co to za presja?”.

Muszę Was jednak o czymś poinformować. Za każdym razem, gdy uczłowieczacie swoje psy i liczycie na to, że będą one wobec Was pełniły rolę dziecka, kochanka, przyjaciela lub rodzica, którego Wam brakuje w życiu, oczekujecie od niego czegoś niemożliwego. Odbieracie mu jego godność, godność bycia psem. Pies jest częścią Matki Natury, co oznacza, że w naturalny sposób oczekuje w swoim życiu porządku, a także tego, że będzie musiał zapracować na pożywienie i wodę, przestrzegać zasad i wytycznych zorganizowanego systemu społecznego i przebywać pod okiem zaufanego przywódcy stada. Jeżeli nie zapewnisz tego wszystkiego swojemu psu, będziesz na niego projektować wszystkie emocje i uczucia, których brakuje Ci w codziennym życiu, a zatem zachowywać się wobec niego w bardzo krzywdzący sposób. Może się wtedy okazać, że przyczyną złego zachowania twojego ulubieńca jesteś ty sam.

Jak mogę jednak udowodnić, że w społeczeństwach zachodnich – a zwłaszcza w Ameryce – wywieramy na swoje psy presję, by pomogły nam wypełnić pustkę spowodowaną prowadzeniem przez nas życia pozbawionego równowagi? Przede wszystkim mogę zaprezentować historie swoich klientów. Na następnych stronach znajdują się opowieści zaczerpnięte zarówno z mojej praktyki prywatnej, jak i prowadzonego przeze mnie programu telewizyjnego, które bardzo wyraźnie pokazują, w jaki sposób ludzie projektują na psy swoje własne potrzeby psychiczne. To jednak nie wszystko.

Weźmy na przykład badanie 1019 właścicieli zwierząt, które w 2004 roku przeprowadziło Amerykańskie Stowarzyszenie Szpitali dla Zwierząt [3]. Zadawano w nim tylko jedno pytanie „Znalazłeś się na bezludnej wyspie. Czyje towarzystwo byś wolał – człowieka czy zwierzęcia?”. Zastanów się nad tym przez chwilę. Respondenci mogli wskazać każdego, z kim chcieliby dzielić wyspę, bez względu na to czy byłaby to Angelina Jolie, Brad Pitt, Jennifer Lopez czy Antonio Banderas. Pomimo tego, że moje Centrum Psychologii Psa zajmuje w moim życiu niezwykle ważne miejsce, bez wahania wybrałbym swoją żonę, Ilusion.

Kogo jednak wybierali badani? 50% wybrało swojego psa lub kota!!

Zgodnie z wynikami tego badania, 80% ludzi jako główny powód posiadania zwierząt wskazuje chęć przebywania w ich towarzystwie, a nie znalezienia towarzysza zabaw dla dziecka, zapewnienia sobie bezpieczeństwa czy zarobienia pieniędzy na ich hodowli. 72% badanych za najbardziej uroczą cechę swoich zwierząt uważa „czułość”; 79% regularnie funduje im wakacje i/lub prezenty na urodziny; 33% mówi do nich przez telefon lub za pośrednictwem automatycznej sekretarki; a 62% przyznaje, że podpisuje listy i kartki własnym imieniem oraz imionami swoich zwierząt.

Równie fascynujące są wyniki badań, które naukowcy z oddziału geriatrycznego Szkoły Medycznej Uniwersytetu w St. Louis przeprowadzili w 2006 roku. Odkryli oni, że osoby mieszkające w domach spokojnej starości czuły się mniej osamotnione po tym, jak spędziły trochę czasu w towarzystwie psa, niż kiedy, oprócz psa, towarzyszyli im inni ludzie[4]. Pozytywnym aspektem jest fakt, że zwierzęta łagodziły w nich poczucie samotności. Rozwinę ten wątek w dalszej części książki. Negatywnym aspektem jest natomiast fakt, że badane osoby w większym stopniu utożsamiały się ze zwierzęciem niż z przedstawicielami swojego gatunku.

PODSTAWY PSIEJ PSYCHOLOGII:

Psy odbierają świat w pierwszej kolejności za pomocą nosa, potem oczu, a na końcu uszu. Najważniejszym zmysłem jest w ich przypadku węch. „Uwierzę, gdy zobaczę” oznacza dla nich „ Uwierzę, gdy powącham.” Z tego powodu nie ma sensu krzyczeć na psy, ponieważ reagują one nie na słowa, lecz energię i zapach.Podobnie jak inne zwierzęta, psy przez cały czas porozumiewają się ze sobą za pomocą węchu, mowy ciała i energii. Porozumiewają się także z Tobą, pomimo tego, że możesz nie być świadomym wszystkich sygnałów, które wysyłasz. Nigdy nie uda Ci się okłamać swojego psa odnośnie tego, jak się czujesz.Psy mają zakorzenioną mentalność stadną. Jeżeli nie staniesz się dla swojego psa przywódcą, będzie się on zachowywać w dominacyjny lub nieprzewidywalny sposób.Psy nigdy nie myślą, że są ludźmi, wbrew temu, co lubią sobie wyobrażać ich właściciele. Są bardzo szczęśliwe będąc po prostu psami. Jeżeli mówisz znajomym, że twój pies „myśli, że jest człowiekiem”, istnieje duża szansa, że to twój pies uważa się za przywódcę.W świecie psów jesteś albo stabilny albo niestabilny; albo jesteś przywódcą albo za kimś podążasz.Naturalnym „celem” psów jest prowadzenie harmonijnego i zrównoważonego życia w zgodzie z Matką Naturą.Psy żyją chwilą. Nie rozmyślają o przeszłości, ani nie zamartwiają się przeszłością, dzięki czemu potrafią bardzo szybko zmienić niestabilne zachowania. Musimy im tylko na to pozwolić.LUDZIE, KTÓRZY MIESZKAJĄ
W SZKLANYCH DOMACH…

Powiada się, że: „Ludzie, którzy mieszkają w szklanych domach, nie powinni rzucać kamieniami”. No cóż, opowiem teraz o swoim szklanym domu. Jest dość delikatny, ale za sprawą trudnych lekcji, jakie otrzymałem od życia, w końcu nauczyłem się, że przyznawanie się do słabości wcale nie jest słabością. Kiedy przyjechałem do Ameryki, byłem święcie przekonany, że moje relacje z psami znaczą dla mnie znacznie więcej niż relacje z ludźmi. Z kobietami spotykałem się tylko dla przyjemności, a z mężczyznami jedynie po to, by omawiać sprawy zawodowe. Nic więcej. Po co interesować się ludźmi, skoro ma się psy?

Dorastałem w Meksyku. Kiedy miałem sześć czy siedem lat, moja rodzina przeprowadziła się z farmy mojego dziadka do dużego miasta, a dokładniej do Mazatlan. Coś się we mnie wtedy zmieniło. Nie pasowałem do miasta. Próbowałem różnych sposobów budowania swojego statusu – praca, pieniądze, oceny w nauce, seks – ale zawsze czułem, że moje „prawdziwe ja” nie ma z nimi żadnego związku. Moje uwielbienie do psów sprawiało, że wciąż brnąłem do przodu i zapewniało mi kontakt z istotami, które pomimo tego, że nie były ludźmi, dawały mi możliwość dzielenia się emocjami. Przy nich nie musiałem się obawiać, że zostanę osądzony. Moje psy definiowały mnie bowiem wyłącznie przez pryzmat mojego statusu „przywódcy stada”. Myślę, że wielu ludzi doskonale wie, co wtedy czułem. Psy nie są wobec nas krytycznie nastawione, a na dodatek żyją chwilą, więc w naturalny sposób zapominają o wszystkich błędach, jakie popełniamy. Są zawsze lojalne i godne zaufania. Jako że miałem poczucie, że ludzie są wobec mnie krytycznie nastawieni, bezwzględni i niegodni zaufania, znacznie bardziej odpowiadało mi towarzystwo psów.

Kilka lat później moja żona Ilusion uświadomiła mi, że nie można tak po prostu odrzucić całego swojego gatunku tylko dlatego, że w przeszłości miało się nieprzyjemne spotkania z niektórymi jego przedstawicielami. Jaki inny, żyjący na naszej planecie gatunek, zachowuje się w ten sposób? Żaden! Naszym celem nadrzędnym jest poczucie bliskości z partnerem, dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi. Kiedy uda nam się je wypracować z przedstawicielami własnego gatunku, będziemy mogli je przenosić także na relacje międzygatunkowe. Po wielu latach pracy z amerykańskimi psami zdałem sobie sprawę, że miłośników zwierząt można podzielić na dwie kategorie: tych, którzy darzą podobną miłością zarówno ludzi, jak i zwierzęta, oraz tych, którzy w znacznej mierze skłaniają się w kierunku zwierząt. Kto wie, którą z tych ścieżek bym poszedł, gdyby nie Ilusion? W końcu zwierzęta mogą nam ofiarować bezwarunkową miłość. Niemniej jednak nie zaspokajają potrzeb naszego gatunku. A co ważniejsze, sam fakt, że darzysz swojego psa bezwarunkową i odwzajemnioną miłością, wcale nie oznacza, że masz zdrowego, zrównoważonego psa.

MAGNAT ODMIENIONY

Wszystko wskazywało na to, że mój nowy przyjaciel Magnat jest doskonałym przykładem osoby, która doznaje przypływu emocji, gdy obcuje ze swoimi psami, ale nie jest w stanie ich odczuwać, gdy ma do czynienia z istotami ludzkimi. Kiedy zakończyliśmy pierwszą sesję, w dalszym ciągu obarczał on winą za problemy z psami, swoją asystentkę Mary.

Następnym etapem mojej znajomości z Magnatem była druga część procesu rehabilitacji jego psów: zapoznanie ich z psami znajdującymi się w moim Centrum Psychologii Psa w Los Angeles. Wierzcie lub nie, ale Magnat przewiózł je do Los Angeles na pokładzie swojego prywatnego samolotu – najpierw jednego z nich, a potem drugiego. Towarzyszyła mu tylko jego asystentka. Pomyślcie o tym. Przeleciał nad Ameryką czterokrotnie i za każdym razem miał na pokładzie tylko jednego psa i asystentkę! Był to człowiek, który każdego swojego dolara pilnował jak oka w głowie. Możecie się zatem domyślać, ile znaczyły dla niego te psy, zarówno z psychologicznego, jak i emocjonalnego punktu widzenia. Niestety, w jego życiu nie było zbyt wielu ludzi, dla których zrobiłby coś podobnego. Kiedy spotkaliśmy się w moim Centrum, najważniejszym zadaniem było nauczenie jego asystentki, Mary, w jaki sposób może wcielić się w rolę spokojnego i asertywnego przywódcy i okiełznać psy swojego szefa. Napotkałem jednak na potężną przeszkodę. Mary obawiała się, że nie da sobie rady. Gdyby bowiem zawiodła i psy zrobiłyby sobie krzywdę, szef nie tylko obwiniłby ją za całą sytuację, ale na dodatek przelałby wszystkie swoje życiowe frustracje na nią i na resztę pracowników. Kiedy pracowałem z psami Magnata, miałem okazję porozmawiać z kilkoma osobami, które były u niego zatrudnione. Jak się okazało, wszystkie bardzo się go bały. Były to oczywiście osoby dorosłe i obdarzone wolną wolą. W każdym momencie mogły zrezygnować z pracy. Wcale nie musiały być ofiarami. Z doświadczenia, które wyniosłem z pracy z psami i innymi ludźmi, wiem jednak, że nawet najmniejsza ilość negatywnej energii może wywierać wpływ na każdą zbiorowość, nieważne czy będą to dzieci w sali lekcyjnej, przedsiębiorstwo, państwo czy stado psów. Silnie negatywna energia, z którą mamy do czynienia na przykład w przypadku depresji, naprawdę może wywołać w ludziach lub zwierzętach poczucie bezradności. Negatywna energia Magnata musiała być potężna. Bez względu na to, czy jego pracownicy zdawali sobie z tego sprawę czy nie, kontrolował ich poprzez strach.

Kiedy byliśmy w Centrum, moje stado pomogło obu psom przypomnieć sobie, co to znaczy być psem. Willy i Kid nauczyli się, w jaki sposób obcować z innymi psami w uprzejmy sposób, to znaczy, nie przechodzić od razu do obrony lub ataku, ale najpierw obwąchać się i zapoznać. Nauczyły się chodzić razem ze stadem i czuć częścią „rodziny”. Nauczyły się bawić z innymi przedstawicielami swojego gatunku i uważać wszystkich ludzi za przywódców stada. Oczywiście, nie tylko psy potrzebowały rehabilitacji. Niemal zawsze jest bowiem tak, że to ludzie stanowią źródło problemów swoich zwierząt. Jako że przez jakiś czas nie miałem kontaktu z samym Magnatem, zacząłem pracować nad zmianą energii u Mary, jego asystentki. Była to kobieta niezwykle bystra, kompetentna i uzdolniona. Była w stanie wykonywać milion czynności w jednym momencie. Niemniej jednak w kontakcie z Willym i Kidem traciła całą pewność siebie. Bała się, że jeżeli stanie się im coś złego, zostanie zwolniona. Mary i ja skupiliśmy się na rozbudzeniu w niej energii spokojnie asertywnej. Pracowaliśmy z oddechem, postawą ciała i rozbudzaniem w niej optymizmu i pewności siebie. W głębi duszy Mary już była przywódcą stada – tyle że o tym nie wiedziała! Jakiś czas później jej energia spokojnie asertywna wydała owoce, o których Mary nigdy nawet nie śniła. Po kilku sesjach nabrała pewności siebie i bez trudu radziła sobie z Willym i Kidem.

Nadszedł czas na kolejne spotkanie z Magnatem w jego rezydencji w Beverly Hills. Wszystkie ostrzeżenia, które usłyszałem od jego pracowników, sprawiły, że byłem jeszcze bardziej zdeterminowany, by uświadomić go, że jego niezrównoważone życie szkodziło psom i wszystkim ludziom w jego otoczeniu. „Nikt nie rozmawia z panem Magnatem w ten sposób!”, ostrzegła mnie Mary. Człowiek ten zlecił mi jednak do wykonania pewne zadanie i miałem zamiar wywiązać się z niego możliwie najlepiej. Chciałem po prostu, żeby dostał wszystko, za co mi zapłacił – bez względu na to czy tego chciał, czy nie. Ja sam nie miałem nic do stracenia, za to jego psy miały wiele do zyskania.

STOJĄC TWARZĄ DO LUSTRA

Kiedy razem z Magnatem usiedliśmy w jego eleganckim salonie, spokojnie, ale w zdecydowany sposób zasugerowałem mu, że być może to on był źródłem problemów, a nie jego psy czy asystenci. Po raz kolejny zaczął unikać konfrontacji: błądził wzrokiem po pomieszczeniu, nerwowo uderzał stopami o podłogę, co chwilę zerkał na zegarek. Nie chciał wysłuchać tego, co miałem mu do powiedzenia. W jego mniemaniu psy były najwyraźniej czymś w rodzaju urządzeń, które miałem po prostu naprawić. Oczekiwał, że udzielę jego asystentom dokładnych wskazówek dotyczących tego, w jaki sposób mają postępować i na tym poprzestał. Ja jednak postanowiłem wyjść naprzeciw jego strategii unikania i spokojnym głosem zapytałem: „Nie słuchasz mnie, czy wszystko w porządku?”. „To nieprawda, słucham cię”, odpowiadał Magnat, wyraźnie rozdrażniony tym, że ktoś ośmiela się zwracać do niego w taki sposób. Zacząłem mówić dalej, ale po chwili znów musiałem przestać. „Jak mogę do ciebie mówić, skoro mnie nie słuchasz?”. To go naprawdę rozzłościło. „Ale ja cię przecież słucham!” odpowiedział. „Nie, rozglądasz się to tu, to tam. Skupiasz się na wszystkim, oprócz mnie. Naprawdę myślę, że powinieneś posłuchać tego, co mam ci do powiedzenia”. W końcu Magnat nie wytrzymał. „Ty dominujący skurczybyku!”, krzyknął. W jego ustach był to pewnego rodzaju komplement, ponieważ zazwyczaj to on narzucał innym swoją wolę. W ten sposób udało mi się zdobyć jego szacunek – przynajmniej na chwilę. „No dobrze”, powiedział szorstko. „Masz pięć minut”. „W porządku”, powiedziałem. „Pięć minut wystarczy, by dojść do czegoś wartościowego. Możemy w tym czasie wiele zrobić, ale musimy go wykorzystać najlepiej jak to możliwe”.

Kiedy rozmawiam z klientami, jestem zazwyczaj w stanie dotrzeć do ich spraw osobistych okrężną drogą. Zaczynamy rozmawiać o psach, ale po chwili dochodzimy do sedna problemu, czyli pierwiastka ludzkiego. Tak właśnie było w przypadku Magnata. Byłem zafascynowany sposobem, w jaki przenosił swoje wszystkie potrzeby emocjonalne na psy. Nie miał bliskiej rodziny ani przyjaciół, których darzył zaufaniem. Krok po kroku odtworzyłem sobie historię jego życia. Okazało się, że już jako młody chłopak przełamywał strach i poczucie braku bezpieczeństwa, koncentrując się na odnoszeniu sukcesów. Poświęcił temu całe swoje życie. Muszę być najlepszy! Muszę być najlepszy! I to się sprawdzało. Uczyniło go wpływowym i bogatym człowiekiem. Sprawiło jednak także, że stracił kontakt z wieloma ludźmi. Potrafił z nimi rywalizować lub ich kontrolować, ale nie potrafił się do nich zbliżyć. W ten sposób wszedł w rolę, od której nie był w stanie się uwolnić przez resztę życia. Nie zdziwiło mnie, że za wywołującą strach powłoką znajduje się dobre serce. To właśnie ową dobrocią Magnat pragnął się dzielić ze swoimi psami. Zwierząt nie da się jednak oszukać. Negatywna energia była w nim silniejsza i sprawiała, że psy – i wszystkie inne istoty w jego otoczeniu – odczuwały brak stabilności.

Nie jestem psychologiem, ale wcale nie muszę nim być, ponieważ nawet najmniej spostrzegawcza osoba jest w stanie zauważyć, że problemy właścicieli bardzo często znajdują odzwierciedlenie w zachowaniu ich psów. Magnat w nieświadomy sposób faworyzował jednego ze swoich ulubieńców – Kida. Nie mógł uwierzyć, że to on atakował Willy’ego, a nie na odwrót. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Magnata, życie psów zaczęło się kręcić wokół rywalizacji, a nie współpracy.

Początkowo Magnat z trudnością słuchał tego, co do niego mówiłem. Jak mogłem bowiem twierdzić, że człowiek, który jest na tyle bystry, by dorobić się milionów dolarów i prowadzić tuzin firm, jest niestabilny? Jak mogłem twierdzić, że nie jest dobrym przywódcą, skoro całymi dniami zajmował się wyłącznie wydawaniem poleceń? Czy funkcjonowanie w świecie międzynarodowych finansów nie wymaga od człowieka zdolności przywódczych? Czy nie wymaga także dobrego instynktu? Próbowałem mu wytłumaczyć, że nie mam wątpliwości, co do tego, że w świecie ludzi jest postrzegany jako przywódca i że ma doskonałe wyczucie w sprawach finansowych. Ale strategie i instynkty, które sprawdzają się w świecie biznesu i polityki, nie zawsze pochodzą od Matki Natury. Matka Natura jest bezwzględna wobec słabych, ale sama w sobie nie jest okrutna ani zła. W jej świecie agresja pojawia się wyłącznie w skrajnych sytuacjach. Aby wszystko toczyło się płynnie, Matka Natura posługuje się na co dzień nie agresją, lecz dominacją, czyli trwałym przywództwem. Nie rządzi za pomocą strachu i gniewu, lecz spokojnej siły i pewności siebie.

Najbardziej niezwykłe było w Magnacie to, iż tak bardzo kochał swoje psy, że był skłonny się zmienić. W końcu udało mi się sprawić, że mnie wysłuchał. Był przyzwyczajony do tego, że mówi i wydaje polecenia. Nigdy nie słuchał. Kiedy jednak przestawił się na odbiór, pozwolił mi dostrzec jeszcze jeden aspekt swojej osoby. Dowiedziałem się wtedy, że jest niesamowicie hojnym człowiekiem i że jego pasją jest wysyłanie biednych dzieci na obozy letnie. Nie pokazywał tej części swojej osoby większości ludzi, z którymi miał na co dzień do czynienia. Uważał, że jego „łagodna strona” jest słabością, podczas gdy tak naprawdę była jego atutem.

Rozpoczynam tę książkę opowieścią o Magnacie, ponieważ stanowi ona doskonały przykład tego, jak niestabilne życie człowieka może negatywnie odbić się na jego psach oraz ludziach, którzy znajdują się wokół niego. Bardzo dobrze pokazuje ona także, że szczere spojrzenie na siebie może nam pomóc w odzyskaniu równowagi i wywierać pozytywny wpływ na nasze otoczenie. Cieszę się, że mogę o tym opowiedzieć, ponieważ od momentu, gdy skończyłem pracować z Magnatem i jego psami, znacznie częściej pokazuje on swoje łagodniejsze oblicze. Z tego co przekazała mi Mary, naprawdę zmienił swój sposób traktowania najbliższych mu ludzi. Powiedziała mi, że po raz pierwszy naprawdę jej słucha – nie tylko tego, że jest mu wdzięczna za otrzymywane wynagrodzenie, ale także tego, że chciałaby być przez niego doceniana i lepiej traktowana. Zobaczyła, że pod pancerzem znajduje się ludzka istota, która musiała po prostu wysłuchać swoich podwładnych, by mogła odczuć, jak duży ma na nich wpływ; odczuć nie tylko ich strach czy wdzięczność, ale także ból, który im sprawiała. Według Mary, Magnat poczynił ogromne postępy pod tym względem. Cała ta historia przypomina mi Opowieść wigilijną Charlesa Dickensa. Magnat uległ bowiem podobnej przemianie jak bohater tej książki, Ebenezer Scrooge. Nie musiał on jednak spotykać duchów, by dostrzec swoje wady – wystarczyły do tego jego psy!

Historia ta ma pozytywny wydźwięk także z innego powodu. Oprócz tego, że psy Magnata mają się świetnie, jego asystentka Mary, po raz pierwszy, odkąd zaczęła dla niego pracować, zebrała się na odwagę i powiedziała mu, że chciałaby wziąć urlop! Na dodatek, zrobiła to z pozycji siły. Po prostu przyszła do niego i podała pasujące jej terminy. Jest to doskonały przykład tego, co energia spokojnie asertywna może zrobić z naszym życiem. Wywiera ona bowiem wpływ nie tylko na nasze psy. W następnych rozdziałach zaprezentuję więcej równie inspirujących opowieści.

Morał z tej historii jest taki, że nasze psy nie interesują się tym, ile mamy pieniędzy, jak bardzo jesteśmy wpływowi, jakie tytuły akademickie zdobyliśmy ani ile dzieł sztuki posiadamy. Interesuje je jedynie to, na ile jesteśmy niestabilni, ponieważ z racji tego, że są zwierzętami stadnymi, dotyczy ich to w bezpośredni sposób. Psy wyczuwają, jak dobrze czujemy się sami ze sobą, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi, jak dużo nosimy w sobie strachu i czego w naszym wnętrzu brakuje. Nie mogą nam tego powiedzieć, ale doskonale wiedzą, kim jesteśmy. Człowieka możesz zapytać: „Czy jesteś szczęśliwy?”. Niektórzy, jak mój przyjaciel Magnat, odpowiedzą: „Oczywiście”, ukrywając lub nie zdając sobie sprawy z tego, że nie do końca jest to prawda. Pies natomiast nie jest w stanie ukryć swoich emocji. Kiedy się na niego spojrzy, można od razu stwierdzić, na ile stabilny jest jego właściciel.

Pies jest naszym lustrem. Kiedy ostatni raz w nie spoglądałeś? Jeżeli mój przyjaciel Magnat mógł ujrzeć samego siebie w lustrze, stawić czoła swoim demonom i uczynić życie swoich psów i otaczających go ludzi lepszym, każdy z nas jest w stanie to zrobić. To właśnie z tego powodu twierdzę, że nauczenie się tego, w jaki sposób korzystać z energii spokojnie asertywnej, nie tylko może pomóc twojemu psu, ale także zmienić twoje życie. Nasze psy mogą nas zaprowadzić z powrotem do stanu naturalnej równowagi, jeśli tylko zechcemy podążać ścieżką, którą nam wskażą.

CZĘŚĆ 1RÓWNOWAŻENIE
SWOJEGO PSA

Aby naprawdę cieszyć się towarzystwem psa,

niekoniecznie trzeba go uczyć, by był na wpół człowiekiem.

Chodzi bardziej o to, by otworzyć się na możliwość stania się

do pewnego stopnia psem.

– Edward Hoagland

Pies nie jest „prawie człowiekiem”. Trudno mi sobie wyobrazić

większą obrazę dla zwierzęcia z rodziny psowatych.

– John Holmes

DOSTRZEGANIE
NIESTABILNOŚCI

Było coś, czego nigdy mu nie powiedziałem, czego nikt mu nigdy nie powiedział. Chciałem, by to usłyszał zanim odejdzie. „Marley”, powiedziałem, „Jesteś wspaniałym psem”.

– John Grogan, Marley i ja

W jaki sposób możesz sprawdzić, czy twój pies jest niestabilny? Jeśli jesteś podobny do większości moich klientów, po prostu to wiesz. Kiedy bowiem wychodzisz z nim na spacer, twój zwierzak staje się agresywny wobec psów, które mijacie na ulicy lub w parku. Może też godzinami wyć, gdy nie ma cię w domu. Może też niespodziewanie uciekać. Wszystko to może się wydawać niezrozumiałe, ponieważ pies, którego miałeś w dzieciństwie, był idealny – a przynajmniej w taki sposób go zapamiętałeś. W złocistym blasku twoich wspomnień, twój ukochany piesek był łagodny, posłuszny i nie przeszkadzało mu, że jego potrzeby znajdują się na dalszym planie. Był niezwykle towarzyski i zawsze przyjazny wobec obcych ludzi i zwierząt. Przynosił rzuconą mu piłkę tenisową, odprowadzał cię do szkoły i nigdy nie sikał w domu. Dlaczego więc pies, którego masz obecnie, rozkopuje twój ogródek? Dlaczego chowa się pod stół, gdy przed dom podjeżdża śmieciarka? Dlaczego zaczyna się gorączkowo kręcić w kółko, kiedy czymś się zdenerwuje? Podobnie jak większość moich klientów, możesz uważać, że twojemu psu czegoś po prostu, od urodzenia, brakuje. Albo że cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne. Albo, jeżeli przygarnąłeś go ze schroniska, że nigdy nie zapomni tych wszystkich okropności, których doświadczał zanim poznał ciebie. Z tego powodu nigdy nie będzie stabilny, a ty nie powinieneś narzekać, ale być tolerancyjny i pełen współczucia, nawet jeżeli sika na twoją kanapę za każdym razem, gdy chcesz usiąść, by włączyć telewizor. Jak mógłbyś go zganić za to, że gryzie każdego, kto zbliży się do jego miski, skoro tak dużo przeszedł w swym krótkim życiu? Dochodzisz do wniosku, że musisz zapłacić cenę, jaką jest mieszkanie z niestabilnym psem, by w ten sposób wynagrodzić mu wszystko, co go spotkało w przeszłości.

WSZYSTKIE PSY SĄ WSPANIAŁE

Prawda jest taka, że psy nie czują się źle z powodu przeszłości. Nie zadręczają się złymi wspomnieniami. Ludzie są jedynym gatunkiem, który to robi. Psy żyją chwilą. Jeżeli w danym momencie czują się bezpieczne, każde uwarunkowane zachowanie może zostać zmienione – pod warunkiem, że poświęcimy na to trochę czasu i cierpliwości. Musimy być także konsekwentni w tym, co robimy. Psy łatwo uwalniają się od przeszłości. Podobnie jak wszystkie dzieci Matki Natury, w naturalny sposób pragną powrócić do stanu równowagi. Zbyt często jest tak, że to my, ludzie, im to uniemożliwiamy.

Jedną z najpiękniejszych cech naszego gatunku jest to, że jesteśmy empatyczni. Kiedy ktoś, na kim nam zależy – w tym także zwierzę – cierpi, jest nam przykro. Czujemy się źle, kiedy ktoś inny czuje się źle. W świecie zwierząt cierpienie jest energią słabości. Współczucie jest energią słabości. Najlepsze, co możemy zrobić dla zwierząt, które doznały w przeszłości krzywd, to ułatwić im powrót do teraźniejszości. Mówiąc w skrócie, ten nieposłuszny, neurotyczny potwór, który z tobą mieszka, tylko czeka aż pomożesz mu stać się jednym z najwspanialszych psów na świecie!

MARLEY I JA

Napisana przez Johna Grogana książka Marley i ja: życie, miłość i najgorszy pies świata trafiła na listę bestsellerów w listopadzie 2005 roku, a jeśli chodzi o ten rodzaj literatury, w dalszym ciągu znajduje się ona w pierwszej dziesiątce. Łatwo to zrozumieć – ta zabawna i poruszająca opowieść o uroczym, ale niesfornym labradorze Marleyu, równie dobrze mogłaby zostać napisana przez wielu moich klientów. Marley lubił niszczyć różne rzeczy, rzadko kiedy był posłuszny, zdarzało mu się być natrętnym i zawsze był nieprzewidywalny. Na obwolucie książki został nawet nazwany „cudownie neurotycznym”. Uważam, że łączenie ze sobą słów „cudowny” i „neurotyczny” jest jedną z przyczyn tego, że w Ameryce jest tak dużo niestabilnych psów. Wielu ludzi traktuje niezdrowe zachowania swoich pupilów jako zwykłe „dziwactwa”. Kiedy Grogan po raz pierwszy oddał na łamach Philadelphia Inquirer hołd zmarłemu nieco wcześniej Marleyowi, był przekonany, że pies ten był jedyny w swoim rodzaju – że był „najgorszym psem świata”. Wkrótce został jednak zalany mnóstwem listów i e-maili, z których jasno wynikało, że jego ulubieniec był tylko jednym z członków gigantycznego „Klubu Złych Psów”. „Moja skrzynka odbiorcza zaczęła przypominać telewizyjny talk-show pt. Złe psy i ludzie, którzy je kochają, którego uczestnicy przechwalali się nie tym, jakie ich psy są cudowne, ale jakie są okropne”. Niemniej jednak, podobnie jak ma to miejsce w przypadku wielu moich klientów, wszyscy ci miłośnicy psów, pomimo jak najlepszych intencji, mogli nie rozumieć, że ich psy wcale nie są szczęśliwe będąc „okropnymi”.

Nie ukrywałem podekscytowania, gdy rok temu cudowna rodzina Groganów została moimi klientami. Po tym, jak obejrzeli na National Geographic Channel odcinek mojego programu Zaklinacz psów, skontaktowali się ze mną i zaprosili do swojego domu w Pensylwanii, abym pomógł im z uroczym złotym labradorem o imieniu Gracie, który zastąpił Marleya. Jej problemy były jednak odmienne od problemów jej poprzednika (więcej na ten temat piszę w rozdziale 5.). Bez względu na to, w jak dużym stopniu te psy się od siebie różniły, ich problemy miały tę samą przyczynę – brak przywódcy. Kiedy wreszcie poznałem Johna Grogana i jego żonę Jenny X, historia Marleya stała się dla mnie znacznie bardziej zrozumiała. Byli to pełni współczucia i niezwykle inteligentni ludzie. Obydwoje byli bardzo uzdolnionymi dziennikarzami. Obserwowali, analizowali, opisywali… ale w nic nie ingerowali ani nie próbowali niczego zmieniać. Zakładali, że Marley musi być taki, jaki jest. Używając słów ojca Johna, Marley po prostu „miał bzika”. W rzeczy samej, jak wyznali mi sami Groganowie, gdyby nie „dziwactwa” Marleya, nigdy nie powstałaby wspaniała książka, przy której ludzie płakali ze wzruszenia i z której bohaterami mogli się utożsamić. Niezły chwyt, prawda? Nie chcemy zmieniać naszych psów, ponieważ sprawiają, że się śmiejemy, czujemy się potrzebni lub kochani w bezwarunkowy sposób. Bardzo często nie zastanawiamy się jednak nad tym, jak może czuć się nasz pies. Kiedy się czegoś boi, ma jakieś natręctwa lub inne problemy, o których rozwiązanie jestem proszony przez właścicieli, nie mamy do czynienia z „dziwactwem”. Mamy do czynienia z psem, którego potrzeby nie są zaspokajane i który może być bardzo nieszczęśliwy.