Jasnopis
- Wydawca:
- Wydawnictwo A5
- Kategoria:
- Poezja i dramat
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-61298-96-0
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- czytelne
- jasnopis
- kościelskich
- książka
- należy
- poemacie
- przerzutni
- przezwyciężenia
- swoim
- tomie
- woła
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Jasnopis”
Krzysztof Siwczyk należy do autorów, którzy w przestrzeni kolejnych książek starają się penetrować coraz to nowe poetyckie idiomy. Zmieniająca się poetyka jego wierszy wskazuje mi.in na inspiracje tradycją awangardową i neoawangardową, na kwestie kryzysu języka i próby jego przezwyciężenia. W twórczych poszukiwaniach towarzyszy mu zawsze przychylność czytelników i krytyki. O "Dokąd bądź” , poemacie nagrodzonym w 2015 roku Nagrodą Kościelskich pisano , że „to jedna z najjaśniejszych gwiazd polskiej poezji ostatnich lat” ( Krzysztof Koniuszy) czy „Piękna książka”( Piotr Śliwiński).
O nowym tomie pisze sam autor:
Jasnopis to próba nowego języka, zaledwie przymiarka do gramatyki przeczutej epifanii mowy, której źródłem jest inne, nowe życie - życie pojedyncze, odmienne. Tyleż bliskie, co obce w swoim pokrewieństwie. Jednocześnie Jasnopis otwiera się na każde dopowiedzenie lektury. Tam, gdzie rezygnuje z arbitrażu interpunkcji, woła o czytelne dopełnienie. Tam, gdzie zmilcza fakty, rozpościera się przestrzeń kreacji, za którą stoi w równym stopniu autor jak i czytelnik. Tam wreszcie, gdzie nadużywa przerzutni, przerzuca odpowiedzialność za własne zachwyty i zwątpienia w stronę tego, kto czyta długo w noc przy niewyraźnym świetle.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Krzysztof Siwczyk
Biblioteka Poetycka Wydawnictwa a5
pod redakcją Ryszarda Krynickiego
Tom 89
Jasny opis
tym najlepszym z niego wyjściem
najlepszym jego światem
jesteś zanim powiesz
czego w nim brak
Przechodniość
więc to już wymarsz wyjście
w kierunku przed siebie za chodzikiem
pistacjowa delikwentka powiada dada
cienie pod metalicznym kinkietem odpowiadają
tak nie może dłużej być jasno
musi się zejść w jedną większą ciemność
kocha rozdokazywane dnienie
bez niej niekochane są dni
Rok lata życia
nie wiedzieć co się działo ale nie da się
momentalne rzuty paru modeli jawy
pamiętliwe obsesje pamiętne zmysły
dla przykładu niech będzie stopione koło
porzuconej wrotki uwiązane w asfalcie
lub lepiej zatrzymany w sobie niczyj czas
rób lepiej świat rzeczywistość spal
niech będą źrenice które topią mnie w rok lata
tego kiedy je odemknęłaś początkiem kropli ołowiu
za jaką mam słońce co ciecze ze stalówki
jakby to był znak zastygnięcia tudzież pożogi
Co dalej
zapalczywa wola posiadania przedmiotu
piłki ostu mniejszych nieco rzeczy do zjedzenia
organizuje oto tu przygody podmiotu
wyznacza ich ruchomy horyzont
gdy nic nas nie rozumie nikt
nie mówi że ma to inne znaczenie
zwraca się tylko słowami ulewa
z wyjątkiem języka piłki ostu
nikt już nic rozumie dalej nie nalega
dalej nie ma
Krzesła na stole
kwietna industriada w skansenie aglomeracji
w niej rozkoszni defetyści parka oślepłych gołębi
rezolutna żulia nabywcy wilgotnego tytoniu
mamroczą o ofensywie beznadziei
mlaskające dziąsła w które patrzysz
i uśmiechasz się ćwierkają do ciebie
same niezłe komunały co wystarczą za wszystko
gdy wracamy do siebie a ich krzesła bez nich
są nadal pełne jednak lichych tęsknot
obrus gładzą nieistniejące dłonie
podparte na nieistniejących łokciach głowy
unoszą spojrzenia ponad gzyms porcelanowni
ty jeszcze nie wiesz czyje będzie na górze
gdy zostanie z nich sadza ja też
nie mam zdania i ją na rękach
Zamiar bez słów
coś zamierzasz zrobić z możliwościami
najnowszych osiągnięć kroki dopokąd
kierujesz ruchem naszego repetytorium
śledzimy własne potknięcia uzurpujemy
znawstwo prawideł kiedy chodzi o władzę
innej jedyności jaka się ustanowiła
w jasnym świetle niebieskich oczu które wyrażają
absolutną kapitulację znaczenia co się zowie imię
dane i odchodzenie póki co od nas z dala
Porachowanie
pod piaskiem pod ziarenkami piasku podróżują
niejasne rysunki palcem czyjeś brewerie
fantasmagorie bohomazy którym nadajesz oto kształt
siedząc najspokojniej w świecie z wiaderkiem i przesypujesz
jakby już wszystko było policzone na poczet przemiany
kogoś innego w coś zupełnie niebyłego co dopiero
wydobędzie się z trudem wiele lat później z fal
branych w ramiona trzęsącymi acz zachłannymi rękami
czysta gorycz przelewa się akurat gdy jesteś tę chwilę
szczęścia z dala od źródła ale na widoku czujnego spojrzenia
które chce wierzyć że może kończyć się dłużej lub inaczej
ale póki co nie może się zdecydować więc odwraca wzrok
liczy ziarenka dopóki pod paznokciem ostrze cążek nie wejdzie
do głębi stamtąd wypłynie reszta zdań i zgodne słowo
Mechanizm obronny
(akt mowy na głosy)
Pokój, świt, okno pełne jałowego blasku, z ciemnej głębi pokoju słychać dwa głosy.
Głos 1:
Wyraźnie dnieje
Głos 2:
Niekochane są dni
Głos 1:
Nie można tak mówić, nie w tym świetle
Głos 2:
Nie można, a mówię
Głos 1:
Łatwo tak mówić, kiedy nikt nie słucha
Głos 2:
Ktoś słucha wyraźnie, ktoś jest twoim nie można tak mówić
Głos 1:
Słyszę tylko siebie
Głos 2:
Słyszę nie ciebie, tylko przez ciebie
Głos 1:
Nie wydaje mi się, nic mi się nie wydaje, mówię jak jest
Głos 2:
Jak jest za dnia, widzisz, mówisz, ja też widzę i mówię
Głos 1:
Dni są kochane, nie są same
Głos 2:
Tak jest, nie są same, są niekochane
Głos 1:
Kocham dni
Głos 2:
Ja też, kocham niekochane dni
Głos 1:
Zawsze to samo, zawsze tak samo ślepo, na odwrót mówisz
Głos 2:
Tylko powtarzam to, co ty, inaczej to samo powtarzam
Głos 1:
Niczego nowego nie mówisz
Głos 2:
Przyznaję ci rację, to jest nowe
Głos 1:
Nie chcę racji, chcę cieszyć oko
Głos 2:
To nie mów, tylko patrz, tak można długo
Głos 1:
Sama radość
Głos 2:
Same dni, sama radość, same jasne sprawy
Głos 1:
Zjawiskowo
Głos 2:
Same