Strona główna » Religia i duchowość » Jezus syn Marii

Jezus syn Marii

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-63668-22-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jezus syn Marii

…Przed narodzinami Jezusa anioł powiedział do Marii: Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca (Łk 1,32-33). Maria zachowała te słowa w swoim sercu. Wierzyła, że jej dziecko ma być Mesjaszem Izraela, jednak nie rozumiała Jego misji…

…Czterdzieści  dni  po  narodzeniu  Chrystusa  Józef  i  Maria  zabrali  Go  do  Jerozolimy,  aby poświęcić Go Bogu i złożyć ofiarę. Kapłan wziął dziecko w ramiona i uniósł przed ołtarzem. Zwróciwszy  je  matce,  zapisał  w  zwoju  pierworodnych  imię  „Jezus”.  Nie  przeszło  mu  nawet przez myśl, że niemowlę, które leżało w jego ramionach, to Majestat Niebios i Król Chwały. Prorok Symeon pobłogosławił im, a do Marii powiedział: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu…

…Maria spotkała Jezusa na uczcie weselnej, który był tym samym czułym, pełnym szacunku synem. Ale On nie był już ten sam. Jego oblicze zmieniło się. Widać było na nim ślady walki na pustyni, a nowy wyraz godności i siły był oznaką Jego niebiańskiej misji. Towarzyszyła Mu grupa młodych ludzi, których oczy śledziły Go z oddaniem i którzy nazywali Go Mistrzem. Opowiadali jej, co widzieli i słyszeli podczas chrztu. Na koniec stwierdzili: Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie, i Prorocy (J 1,45)…

…U stóp krzyża stała Maria, którą podtrzymywał uczeń Jan. Nie była w stanie wytrzymać z dala od Syna, stąd Jan, wiedząc, że zbliża się koniec, przyprowadził ją znowu pod krzyż na Golgocie. W godzinie swojej śmierci Chrystus pamiętał o swojej matce Marii. Patrząc na jej naznaczoną bólem twarz, a potem na Jana, powiedział do niej: Niewiasto, oto syn Twój, a  następnie  do  Jana:  Oto  Matka  twoja.  Jan  pojął  słowa  Chrystusa  i  przyjął  tę,  którą  mu powierzono. To był doskonały przykład synowskiej miłości Chrystusa, który świeci jasnym blaskiem poprzez mgły stuleci. Przez prawie trzydzieści lat Jezus swoim codziennym trudem pomagał jej dźwigać ciężary domowego życia. A teraz, nawet podczas swej ostatniej męki, pamiętał o tym, aby zadbać o pogrążoną w smutku, owdowiałą matkę. Ten sam duch będzie przejawiał każdy uczeń naszego Pana…

Polecane książki

Biografia jednego z najsłynniejszych dyktatorów afrykańskich, zwanego „królem Zairu”. Przez trzydzieści dwa lata (1965‒1997) Mobutu rządził żelazną ręką Kongiem/Zairem. Przejął władzę pośród narastającego chaosu wojny domowej i oddalił groźbę rozpadu państwa, lecz umacniając swą dyktaturę pogrążył k...
Nazywam się Adam Kincaid i jestem najlepszy w swoim fachu. Po śmierci rodziców postanowiłem doskonalić się w ich fachu, dlatego w tej chwili jestem najbardziej śmiałym niezależnym fotografem na świecie. Być może niektórzy mają mnie za samotnika, ale nie dbam o to. Liczy się tylko dobre zdjęcie. Ale ...
Dominik Morgała – doktor nauk prawnych, absolwent studiów doktoranckich na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończył Podyplomowe Studia Zapobiegania Przestępczości Gospodarczej, Skarbowej i Przeciwko Mieniu na WPiA UW, a także Podyplomowe Studium Prawa Konkurencji w...
  Zazdrość, zdrada i kwiat paproci. Czy młoda szeptucha ocali miłość do Mieszka?Wiecie, jak to jest. To tylko dawna znajoma, on już nic do niej nie czuje, teraz liczysz się tylko ty, a oni spotkali się zupełnym przypadkiem. Gosia chciałaby w to wierzyć, ale trochę to trudne, gdy ukochany Mieszko cią...
Najnowsze badania wykazały, że kierowanie się niskim INDEKSEM GLIKEMICZNYM w codziennej diecie zapobiega otyłości i chroni przed rozwojem cukrzycy typu II oraz chorobami sercowo - naczyniowymi. Miliony ludzi stosujących się do zaleceń Metody MONTIGNAC pozbyły się nadwagi i trwale utrzymują prawidłow...
„16 grudnia 1922 r. w sali Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych po daniu trzech strzałów do Prezydenta Narutowicza cofnąłem się o jeden czy dwa kroki i odwróciłem tyłem. Tak stałem bez ruchu. Czekałem, aż ktoś się zbliży. Nie zbliżał się nikt – nikt nie rozumiał, co się stało i że to ja byłem sprawcą ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Ellen Gould White

JEZUSSYN MARII

NADARZYN 2012

Tytuł oryginału The Desire of Ages

Autor Ellen Gould White

Tłumaczenie Iwona Fijałkowska

Konsultacja Władysław Kosowski

Redakcja Arkadiusz Piętka

Korekta Klaudia Głowacka-Walaszczyk, Aneta Berkan

Projekt okładki Mateusz S. Kitka

Przygotowanie do druku Piotr Kosowski

Ilustracja na okładce © Alte Pinakothek, Monachium (Niemcy) / Corbis Images,

autorstwa Antona van Dycka (1599-1641) pt. Rest on the Flight into Egypt (ok. 1627-1632).

Ilustracje © Brooklyn Museum of Art, New York (USA ) / Corbis Images / Bridgeman Art Library,

autorstwa Jamesa J. J. Tissot (1836-1902) z serii The Life of Christ (ok. 1886-96).

Zobacz krótką biografię autora na końcu książki.

Cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia, wyd. V,

Wydawnictwo „Pallottinum”, Poznań 2005.

Inne przekłady Pisma Świętego oznaczone są następująco:

BB – Biblia Brzeska, „Kalwin Publishing”, Clifton NJ, USA, 2003.

BG – Biblia Gdańska, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa, 1989.

BJW – Biblia Jakuba Wujka, Michał Glücksberg, drukiem B. G. Teubnera, Lipsk, 1874.

BW – Biblia Warszawska, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa, 2004.

BWP – Biblia Warszawsko-Praska, Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, Lublin, 2001.

Copyright © 1898 Pacific Press Publishing Company. All rights reserved.

Copyright © 1940 Pacific Press Publishing Association, Inc. All rights reserved.

Copyright © 2012 Christ Media Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wydanie pierwsze.

ISBN 978-83-63668-22-8

Wydawnictwo „Christ Media” Sp. z o.o.

ul. Seledynowa 70

03-599 Warszawa

www.christmedia.pl

Rozdział 1„BÓG Z NAMI”

„Nazwą Go imieniem EMMANUEL (…) Bóg z nami”. „Światło znajomości chwały Boga” widoczne jest „na obliczu Jezusa Chrystusa”. Już od wieczności Pan, Jezus Chrystus, był jedno z Ojcem; był „odzwierciedleniem Boga”, ucieleśnieniem Jego wielkości i majestatu, „odblaskiem Jego chwały”. To właśnie po to, aby ukazać tę chwałę, pojawił się na świecie. Przyszedł na ciemną od grzechu ziemię, aby unaocznić światło Bożej miłości, aby być „Bogiem z nami”. To dlatego prorokowano o Nim: „nazwą Go imieniem EMMANUEL”.

Przebywając i mieszkając wśród nas, Jezus miał objawić Boga zarówno ludziom, jak i aniołom. Był Słowem Bożym – myślą Bożą, która stała się słyszalna. W modlitwie za swoich uczniów mówi: „ogłosiłem im Twoje imię” – „miłosierne i chwalebne, cierpliwe, i bogate w dobroć i prawdę” – „aby miłość, którą Mnie umiłowałeś, była w nich, i Ja w nich”. Objawienie to zostało jednak dane nie tylko Jego ziemskim dzieciom. Nasz mały świat jest podręcznikiem dla wszechświata. Wspaniałość Bożej łaski i misterium odkupieńczej miłości stanowią temat, w który „chcą wejrzeć aniołowie”. Będą one przedmiotem ich studiów przez nieskończone wieki. Zarówno odkupieni, jak i nieupadłe istoty odnajdą w krzyżu Chrystusa swą mądrość i swoją pieśń. Zobaczą, że chwała lśniąca na obliczu Jezusa, to chwała miłości, która ofiaruje samą siebie. W świetle bijącym z Golgoty dostrzegą, że prawo pełnej samowyrzeczenia miłości jest prawem życia dla ziemi i dla nieba; że miłość, która „nie szuka swego”, ma swoje źródło w sercu Boga; i że w Cichym i Pokornym objawia się charakter Tego, który mieszka w światłości, do której nie ma dostępu żaden człowiek.

Na samym początku Bóg objawił się we wszystkich dziełach stworzenia. To Chrystus rozpostarł niebiosa i założył podwaliny ziemi. To Jego ręka zawiesiła światy w przestrzeni i ukształtowała polne kwiaty. „Swą mocą utwierdzasz góry”. „Morze jest Jego własnością, bo On sam je uczynił” (Ps 65,7; 95,5). To On napełnił ziemię pięknem, a powietrze śpiewem. Na wszystkim, co jest na ziemi, w powietrzu i na niebie, wypisał przesłanie miłości Ojca.

Grzech zeszpecił doskonałe dzieło Boga, ale uczyniony Jego ręką zapis pozostał. Nawet teraz wszystkie stworzone rzeczy opowiadają chwałę Jego doskonałości. Nie ma niczego, oprócz samolubnego serca człowieka, co żyłoby samo dla siebie. Nie ma przecinającego powietrze ptaka ani wędrującego po ziemi zwierzęcia, które nie służyłoby innemu istnieniu. Nie ma liścia w lesie ani skromnego źdźbła trawy, które nie pełniłoby swej służby. Każde drzewo, krzew i liść stanowi źródło tych elementów życia, bez których nie mógłby żyć żaden człowiek czy zwierzę; z kolei człowiek i zwierzę służy drzewom, krzewom i liściom. Kwiaty tchną pięknym zapachem i odsłaniają swe piękno w błogosławieństwie dla świata. Słońce rozlewa swoje światło, aby ucieszyć tysiące światów. Ocean, źródło wszystkich źródeł i zdrojów, przyjmuje strumienie z każdego lądu; bierze jednak po to, aby dawać. Mgły wychodzące z jego wnętrza spadają w postaci deszczu i nawadniają ziemię, aby mogła rodzić i kwitnąć.

Aniołowie chwały odnajdują swą radość w dawaniu, ofiarowując upadłym i pozbawionym świętości duszom miłość i niestrudzoną opiekę. Niebiańskie istoty zabiegają o ludzkie serca, przynosząc na ten ciemny świat światło z niebiańskich przybytków; dzięki delikatnej i cierpliwej służbie poruszają ludzkiego ducha i przywodzą zagubionych do społeczności z Chrystusem, która jest nawet bliższa niż ta, której sami doświadczają.

Odwracając się od wszystkich mniej ważnych źródeł wiedzy, zobaczymy Boga w Jezusie. Patrząc na Niego widzimy, że chwałą Boga jest dawanie. „Ja nic sam od siebie nie czynię” – powiedział Chrystus;„posłał Mnie żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca”. „Nie szukam Mojej własnej chwały,” ale chwały Tego, który mnie posłał (J 8,28; 6,57; 8,50; 7,18). W tych słowach zawarta została ważna zasada, która stanowi dla wszechświata prawo życia. Chrystus wszystko otrzymał od Boga, lecz wziął to, aby dawać. Tak więc w niebiańskich przybytkach, w Jego służbie dla wszystkich stworzonych istot, poprzez ukochanego Syna miłość Ojca wypływa do wszystkich; poprzez Syna także, w uwielbieniu i przypływie miłości powraca ona do wielkiego Źródła wszelkiego istnienia. I tak, dzięki Chrystusowi krąg hojności zostaje zamknięty, świadcząc o charakterze wielkiego Dawcy, o prawie życia.

Prawo to zostało złamane w samym niebie. Grzech ma swoje korzenie w koncentracji na samym sobie. Lucyfer, cherubin nakrywający, zapragnął być najważniejszym w niebie. Poszukiwał sposobów zdobycia kontroli nad niebiańskimi istotami i zastanawiał się nad tym, jak odprowadzić je od Stwórcy i zdobyć ich hołd tylko dla siebie. Przedstawił Boga w złym świetle, przypisując Mu pragnienie samowywyższenia. Swoje złe cechy próbował przypisać kochającemu Stworzycielowi. W ten sposób zwiódł aniołów. W ten sam sposób zwiódł także ludzi. Doprowadził ich do zwątpienia w Słowo Boga i nieufności wobec Jego dobroci. Ponieważ Bóg jest Bogiem sprawiedliwości i przeogromnego majestatu, szatan sprawił, że spoglądali na Niego jak na kogoś bezwzględnego i nieprzejednanego. W ten sposób doprowadził do tego, że ludzie przyłączyli się do rebelii przeciw Bogu, a nad światem zapanowała noc nieszczęść.

Na ziemi panowała ciemność, ponieważ ludzie nie rozumieli Boga. Aby ponure cienie mogły zostać rozświetlone, a świat mógł powrócić do Boga, zwodzicielska moc szatana musiała zostać złamana. Nie można jednak było zrobić tego siłą, gdyż jest to sprzeczne z zasadami Bożego panowania; On pragnie służby jedynie z miłości: miłości nie da się nakazać, nie można jej zdobyć siłą czy autorytetem. Tylko miłość budzi miłość. Znać Boga to kochać Go; Jego charakter musi zostać ukazany w kontraście wobec charakteru szatana. Tego dzieła mogła dokonać tylko jedna Istota we wszechświecie. Jedynie Ten, który zna wysokość i głębokość miłości Bożej, jest w stanie to uczynić. Ponad ciemną noc świata musi wznieść się Słońce Sprawiedliwości „z uzdrowieniem w Jego skrzydłach” (Ml 4,2).

Plan naszego odkupienia nie powstał dopiero po pojawieniu się grzechu, nie został wymyślony po upadku Adama. Był on objawieniem „tajemnicy przez długie wieki milczeniem pokrytej” (Rz 16,25 BW). Był odsłonięciem zasad, które od wieczności stanowiły podwaliny Bożego tronu. Bóg i Chrystus od początku wiedzieli o odstępstwie szatana oraz o upadku człowieka zwiedzionego mocą odstępcy. Bóg nie założył zaistnienia grzechu, ale przewidział jego pojawienie się i podjął działania, które miały wyjść naprzeciw straszliwemu zagrożeniu. Jego miłość do świata była tak wielka, że zobowiązał się dać swego jednorodzonego Syna, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Lucyfer powiedział: „powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron (…) podobny będę do Najwyższego” (Iz 14,13.14). Chrystus, „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2,6.7).

Było to całkowicie dobrowolne ofiarowanie się. Jezus mógł pozostać przy boku Ojca. Mógł nadal odbierać chwałę nieba i hołd aniołów. Postanowił jednak, że odda berło w ręce Ojca i zstąpi z tronu Wszechświata, aby przynieść światło pogrążonym w mroku i życie – ginącym.

Blisko dwa tysiące lat temu rozległy się w niebie od tronu Ojca słowa o zagadkowym znaczeniu: „Oto idę”. „Nie chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił; (…) Oto przychodzę, aby wypełnić wolę twoją o Boże, jak napisano o mnie w zwoju księgi” (Hbr 10,5-7 BW). Słowa te zapowiadają wypełnienie zamierzenia, które było ukryte od wieczności. Chrystus miał przyjść na nasz świat i przyjąć ciało człowieka. On mówi: „aleś ciało dla mnie przysposobił”. Gdyby pojawił się na ziemi w chwale, którą posiadał u Ojca, zanim jeszcze powstał świat, nie bylibyśmy w stanie znieść światła Jego obecności. Abyśmy mogli na nią spoglądać i nie zostać zniszczeni, objawienie Jego chwały zostało osłonięte. Jego boskość przysłoniła się człowieczeństwem – niewidzialna chwała w widzialnym ludzkim kształcie.

Ten wielki cel przedstawiony został w typach i symbolach. Płonący krzew, w którym Chrystus ukazał się Mojżeszowi, przedstawiał Boga. Symbolem, który miał objawić Bóstwo, stał się skromny krzak, na pozór nic nieznaczący i niezbyt ciekawy. A jednak to właśnie on stanowił jakby sanktuarium Nieskończonego. Wszechmiłosierny Bóg osłonił swą chwałę z pomocą najmniej rzucającego się w oczy przedmiotu tak, aby Mojżesz mógł patrzeć na Niego i żyć. W słupie obłoku w dzień i słupie ognia nocą Bóg kontaktował się z Izraelem, objawiając ludziom swoją wolę i udzielając im swojej łaski. Boża chwała została stonowana, a Jego majestat przysłonięty tak, aby słaby wzrok ograniczonego człowieka mógł je oglądać. Chrystus miał przyjść w „naszym ciele poniżonym” (Flp 3,21), „w podobieństwie ludzi”. W oczach świata nie posiadał żadnego piękna, które mogłoby ich pociągać; był jednak ucieleśnionym Bogiem, światłem nieba i ziemi. Jego chwała była przysłonięta, a Jego wielkość i majestat ukryte, aby mógł zbliżyć się do smutnych, kuszonych ludzi.

Bóg dał Mojżeszowi zlecenie, które ten miał przekazać Izraelowi: „I uczynią mi święty przybytek, abym mógł zamieszkać pośród was” (Wj 25,8). Zamieszkał w świątyni, pośród swojego ludu. Podczas całej nużącej wędrówki po pustyni Izraelici mieli przed oczami symbol Jego obecności. Podobnie Chrystus postawił swój przybytek pośród naszego ludzkiego obozowiska. Rozbił swój namiot przy naszych namiotach, aby mógł mieszkać wśród nas i zapoznać nas ze swym boskim charakterem i życiem. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas, i oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełne łaski i prawdy” (J 1,14).

Odkąd Jezus przyszedł, aby zamieszkać z nami, wiemy, że Bóg zna nasze utrapienia i współodczuwa nasze cierpienia. Każdy syn i córka Adama mogą zrozumieć, że Stworzyciel jest przyjacielem grzeszników. W każdej nauce łaski, w każdej obietnicy radości, w każdym czynie miłości, w każdym boskim przejawie zachęty obecnym w życiu Zbawiciela na ziemi – widzimy „Boga z nami”.

Szatan przedstawia Boże prawo miłości jako prawo samolubstwa i egoizmu. Twierdzi, że niemożliwe jest, aby ludzie byli posłuszni Jego zasadom. Winą za upadek naszych pierwszych rodziców oraz całe nieszczęście, jakie za sobą pociągnął, oskarżył on Stwórcę, prowadząc ludzi do spoglądania na Boga jako autora grzechu, cierpienia i śmierci. Jezus miał zdemaskować to zwiedzenie. Jako jeden z nas miał dać przykład posłuszeństwa. Dlatego przyjął na siebie naszą naturę i przeszedł przez nasze doświadczenia. „Pod każdym względem upodobnił się do braci” (Hbr 2,17). Gdybyśmy mieli zmagać się z czymkolwiek, czego Jezus nie doświadczył, wówczas szatan przedstawiłby moc Bożą jako niewystarczającą dla nas. Tak więc Chrystus był doświadczony „we wszystkim, podobnie jak my” (Hbr 4,15 BW). Przetrwał każdą próbę, przez jaką musimy przechodzić. Nie korzystał na swój własny użytek z żadnej mocy, która i nam nie byłaby dana w obfitości. Jako człowiek stykał się z pokusą i przezwyciężał ją w mocy udzielanej Mu przez Boga. Mówi: „Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu” (Ps 40,9). Czyniąc dobro i uzdrawiając wszystkich dotkniętych przez szatana, Jezus jasno przedstawił prawdziwy charakter Bożego prawa i naturę swojej służby. Jego życie świadczy o tym, że my także możemy być mu posłuszni.

Poprzez swoją ludzką naturę Chrystus dotknął człowieczeństwa, a dzięki swojej boskości trzyma się tronu Bożego. Jako Syn Człowieczy dał nam przykład posłuszeństwa, jako Syn Boży daje nam moc do posłuszeństwa. To właśnie Chrystus przemawiał do Mojżesza z krzewu na Horebie, mówiąc: „JESTEM KTÓRY JESTEM. (…) Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was” (Wj 3,14). Była to rękojmia wyzwolenia Izraela. Kiedy więc przyszedł „w podobieństwie ludzi”, oświadczył, że jest ‘JESTEM’. Dziecko z Betlejem, cichy i pokorny Zbawiciel, jest Bogiem „objawionym w ciele” (1 Tm 3,16). Do nas natomiast mówi: „JESTEM Dobrym Pasterzem”, „JESTEM żywym Chlebem”, „JESTEM Drogą, Prawdą i Życiem”. „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (J 10,11; 6,51; 14,6; Mt 28,18). JESTEM zapewnieniem każdej obietnicy. JESTEM, nie bójcie się. „Bóg z nami” jest gwarancją naszego wyzwolenia z grzechu, zapewnieniem nam mocy do przestrzegania prawa niebios.

Uniżając się i przyjmując na siebie człowieczeństwo, Chrystus objawił charakter zupełnie odmienny od charakteru szatana. Zstąpił jeszcze niżej ścieżką pokory. „A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Jako najwyższy kapłan zdjął wspaniałe kapłańskie szaty i służył w białej lnianej szacie prostego kapłana; w ten sposób przyjął postać sługi i złożył ofiarę, będąc jednocześnie kapłanem i ofiarą. „Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5).

Chrystus został potraktowany tak, jak na to zasługujemy, abyśmy my mogli być potraktowani tak, jak On na to zasługuje. Został potępiony za nasze grzechy, których nie popełnił, żebyśmy my mogli być usprawiedliwieni Jego sprawiedliwością, w której nie mieliśmy żadnego udziału. Poniósł śmierć, która należała się nam, żebyśmy mogli otrzymać życie, które należało do Niego. „Jego ranami jesteśmy uleczeni”.

Poprzez swoje życie i śmierć Chrystus osiągnął o wiele więcej niż tylko uleczenie ze zniszczenia, jakie spowodował grzech. Szatan dążył do tego, aby między Bogiem i ludźmi powstało wieczne rozdzielenie, ale w Chrystusie staliśmy się o wiele bardziej zjednoczeni z Nim niż gdybyśmy nigdy nie upadli. Przyjmując naszą naturę, Zbawiciel połączył się z ludzkością więzią, która nigdy nie zostanie zerwana. Jest z nami związany po wieczne czasy. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna” (J 3,16). Dał Go nie tylko po to, aby poniósł nasze grzechy i umarł jako ofiara za nas; On po prostu dał Go naszej upadłej rasie. Aby zapewnić nas o swoim niezmiennym zamyśle pojednania, Bóg dał swego jednorodzonego Syna, aby stać się jedno z rodziną ludzką, na zawsze zachowując swą ludzką naturę. Oto ślubowanie, jakie Bóg wypełnia w swym Słowie. „Albowiem Dziecię się nam narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza”. Bóg zaadoptował ludzką naturę w osobie swojego Syna, przenosząc ją do najwyższego nieba. To „Syn Człowieczy” dzieli tron Wszechświata. To „Syn Człowieczy”, którego imię brzmi „Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9,5). Ów JESTEM jest rozjemcą między Bogiem i ludzkością, kładąc swe ręce na obu. Ten, który jest „święty, nieskalany, niewinny, oddzielony od grzeszników”, nie wstydzi się nazywać nas braćmi (Hbr 7,26; 2,11). W Chrystusie rodzina ziemska i rodzina niebiańska są ze sobą związane. Chrystus uwielbiony jest naszym bratem. Niebo jest ukryte w człowieczeństwie, a człowieczeństwo wzięte w objęcia serca Nieskończonej Miłości.

Bóg wypowiada na temat swojego ludu następujące słowa: „Bo są jak drogie kamienie w ozdobnej koronie, co błyszczą światłem ponad Jego ziemią. O, jak wielka jest Jego dobroć i jak wielkie Jego piękno!” (Za 9,16.17). Wywyższenie odkupionych będzie wiecznym świadectwem Bożego miłosierdzia. „W nadchodzących wiekach” ukaże On „przemożne bogactwa Jego łaski względem nas w Chrystusie Jezusie”. „Przez to wieloraka w przejawach mądrość Boga (…) stanie się jawna Zwierzchnościom i Władzom na wyżynach niebieskich, zgodnie z planem wieków, jaki powziął [On] w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Ef 2,7; 3,10.11).

Dzięki odkupieńczemu dziełu Chrystusa panowanie Boga zostaje usprawiedliwione. Wszechmogący przedstawiony jest jako Bóg miłości. Oskarżenia szatana zostają obalone, a jego charakter ujawniony. Bunt już nigdy więcej się nie pojawi. Grzech już nigdy nie nawiedzi wszechświata. Po wieczne czasy będziemy zabezpieczeni przed odstępstwem. Poprzez samoofiarowanie się miłości mieszkańcy ziemi i nieba są związani ze swoim Stwórcą więzami nierozerwalnej jedności.

Dzieło odkupienia będzie zupełne. W miejscu, gdzie królował grzech, zapanuje Boża łaska. Ziemia – to samo miejsce, które szatan ogłosił swoją własnością – zostanie nie tylko wykupiona, ale i wywyższona. Nasz mały świat – jedyna ciemna plama w całym Bożym stworzeniu znajdująca się pod przekleństwem grzechu – zostanie uhonorowany ponad wszystkie inne światy w Bożym Wszechświecie. Tutaj, gdzie Syn Boży zamieszkał w człowieczeństwie, gdzie Król chwały żył, cierpiał i umarł, tutaj, gdzie uczyni On wszystkie rzeczy nowymi, przybytek Boga będzie z ludźmi „i będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi”. Przez nieskończone wieki, gdy odkupieni będą chodzili w świetle Pana, będą chwalić Go za Jego niewysłowiony Dar – Emmanuela, „Boga z nami”.

Rozdział 2NARÓD WYBRANY

Przez ponad tysiąc lat naród żydowski oczekiwał nadejścia Zbawiciela. W tym wydarzeniu Izraelici pokładali swoje największe nadzieje. W pieśni i proroctwie, w obrządku świątynnym i w domowej modlitwie czcili Jego imię. A jednak kiedy przyszedł – nie poznali Go. Umiłowany niebios był dla nich „jak korzeń z wyschniętej ziemi”; nie miał „wdzięku ani też blasku”; nie widzieli w Nim żadnego piękna, dla którego mieliby Go potrzebować. „Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” (Iz 53,2; J 1,11 BW).

„Dom Mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów” (Iz 56,7)

A jednak Bóg wybrał naród izraelski. Wezwał ich, aby zachowali wśród ludzi znajomość Jego prawa, symboli i proroctw, które wskazywały na Zbawiciela. Pragnął, aby byli dla świata zdrojem zbawienia. Czym Abraham był w kraju swojego pobytu, Józef w Egipcie, a Daniel na dworze babilońskim, tym Hebrajczycy mieli być pomiędzy narodami. Mieli objawić ludziom Boga.

Powołując Abrahama, Pan powiedział: „(…) będę ci błogosławił i (…) staniesz się błogosławieństwem. (…) Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12,2.3). Tę samą naukę powtarzali prorocy. Nawet, kiedy Izrael został spustoszony przez wojny i niewolę, do niego należała obietnica: „Wówczas będzie reszta Jakuba wśród wielu ludów jak rosa [zesłana] od Pana, jak obfity deszcz na trawę, która nie pokłada nadziei w człowieku, ani się na synów ludzkich nie ogląda” (Mi 5,6). Odnośnie świątyni w Jerozolimie Pan ogłosił przez Izajasza: „(…) dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów” (Iz 56,7).

Izraelici jednak skoncentrowali swoje nadzieje na ziemskiej wielkości. Kiedy weszli do Kanaanu, odstąpili od przykazań Bożych i poszli drogami pogan. Na próżno Bóg za pośrednictwem proroków posyłał im swoje ostrzeżenia. Na próżno cierpieli karę pogańskiego ucisku. Po każdej reformie następowało jeszcze głębsze odstępstwo.

Gdyby Izrael był wierny Bogu, On mógłby osiągnąć swój cel poprzez uhonorowanie i wywyższenie go. Gdyby Izraelici chodzili drogami posłuszeństwa, On wywyższyłby ich „we czci, sławie i wspaniałości ponad wszystkie narody, które uczynił (…)”. „Wszystkie narody ziemi” – powiedział Mojżesz – „zobaczą, że imię Pana zostało wezwane nad wami, i będą się ciebie lękały”. „Narody, które usłyszą o tych prawach, powiedzą: Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny” (Pwt 26,19; 28,10; 4,6). Jednak z powodu ich niewierności cel Boży mógł zostać osiągnięty wyłącznie na drodze dalszej niedoli i poniżenia.

Zostali uprowadzeni do niewoli babilońskiej i rozproszeni wśród krajów pogańskich. W utrapieniu wielu odnowiło wiarę w Jego przymierze. Kiedy zawieszali swoje harfy na wierzbach i opłakiwali święty przybytek, który leżał spustoszony, jaśniało poprzez nich światło prawdy, a znajomość Boga rozpowszechniała się między narodami. Pogańskie systemy ofiarnicze stanowiły wypaczenie systemu, który wyznaczył Bóg, i wielu szczerych wyznawców pogańskich rytuałów uczyło się od Hebrajczyków znaczenia służby nakazanej przez Boga i w wierze chwytało się obietnicy o Odkupicielu.

Wielu wygnańców cierpiało prześladowania. Niemało utraciło życie, ponieważ odmówili nieposzanowania szabatu i przestrzegania świąt pogańskich. Gdy bałwochwalcy powstawali, aby zniszczyć prawdę, Pan stawiał swoje sługi twarzą w twarz z królami i władcami, aby oni i ich lud mogli przyjąć światło. Raz po raz najwięksi monarchowie ogłaszali zwierzchnictwo Boga, którego czcili hebrajscy więźniowie.

Dzięki niewoli babilońskiej Izraelici skutecznie wyleczyli się z pokusy czczenia rzeźbionych obrazów. Przez stulecia, które potem nastąpiły, cierpieli ucisk ze strony pogańskich wrogów, dopóki nie pojawiło się trwałe przekonanie, że ich pomyślność zależy od posłuszeństwa prawu Bożemu. Jednak dla zbyt wielu ludzi to nie miłość stanowiła motywację do posłuszeństwa, a egoizm. Wykonywali zewnętrzną służbę dla Boga, traktując ją jako środek do uzyskania narodowej wielkości. Nie stali się światłem świata, ale odcięli się od świata, aby uniknąć pokusy bałwochwalstwa. W pouczeniu danym przez Mojżesza Bóg zawarł ograniczenia dotyczące ich związków z bałwochwalcami; nauka ta została jednak zinterpretowana w niewłaściwy sposób. W zamierzeniu miało to ochronić ich przed przyjęciem pogańskich praktyk, ale w rzeczywistości posłużyło do wzniesienia muru podziału pomiędzy Izraelem a innymi narodami. Żydzi spoglądali na Jerozolimę jak na swoje niebo i byli naprawdę zazdrośni o to, aby Bóg nie okazywał miłosierdzia poganom.

Po powrocie z Babilonu zaczęto zwracać większą uwagę na wskazania religijne. W całym kraju wznoszono synagogi, gdzie kapłani i uczeni w piśmie objaśniali prawo. Zakładano szkoły, w których obok sztuk pięknych i dyscyplin naukowych deklarowano nauczanie zasad sprawiedliwości. Niestety instytucje te uległy deprawacji. Podczas niewoli wielu Izraelitów przejęło pogańskie idee i obyczaje, które zostały wprowadzone do posług religijnych. W wielu kwestiach dostosowali się do praktyk bałwochwalców.

Gdy Żydzi oddzielali się od Boga, w dużej mierze tracili z oczu znaczenie służby rytualnej. Służba ta została ustanowiona przez samego Chrystusa. W każdym szczególe wskazywała ona na Niego, a każdy jej element przepełniała żywotność i duchowe piękno. Jednak Żydzi zagubili ducha swych ceremonii i trzymali się martwych form. Ufali ofiarom i posługom samym w sobie zamiast polegać na Tym, na którego one wskazywały. Zamiast przywrócić to, co utracili, kapłani i rabini mnożyli własne wymagania, a im bardziej stawali się nieugięci, tym mniej miłości Bożej objawiali. Mierzyli swoją świętość mnóstwem ceremonii, w których uczestniczyli, podczas gdy ich serca wypełniała duma i hipokryzja.

Wszelkie drobiazgowe i uciążliwe nakazy i przykazania, które wymyślali, wręcz uniemożliwiały zachowywanie prawa. Ci, którzy pragnęli służyć Bogu, próbując jednocześnie przestrzegać nakazów rabinów, uginali się pod ciężkim brzemieniem. Nie mogli znaleźć wytchnienia od wyrzutów udręczonego sumienia. W ten sposób szatan chciał zniechęcić ludzi, osłabić ich pojęcie o charakterze Bożym i doprowadzić do tego, aby wiara Izraela została wzgardzona. Miał nadzieję, że wprowadzi w życie twierdzenie, z którym wystąpił, gdy zbuntował się w niebie: iż wymagania Boże są niesprawiedliwe i nie da się ich przestrzegać. Oświadczył, że nawet Izrael nie zachował prawa.

Żydzi pragnęli przyjścia Mesjasza, ale nie posiadali właściwego pojęcia o Jego misji. Nie szukali wybawienia od grzechu, ale wyzwolenia od Rzymian. Liczyli na to, że Mesjasz przyjdzie jako pogromca, aby złamać siłę najeźdźcy i uczynić z Izraela światowe imperium. W ten sposób zostali przygotowani do odrzucenia Zbawiciela.

W czasie, gdy narodził się Chrystus, naród pozostawał pod rządami obcych panów i rozdzierany był wewnętrznym konfliktem. Żydom pozwolono utrzymywać formę oddzielnego rządu, ale nic nie mogło ukryć faktu, że znajdowali się pod jarzmem Rzymu, ani sprawić, aby pogodzili się z ograniczeniem ich władzy. Rzymianie przyznali sobie prawo do wyznaczania i usuwania najwyższego kapłana, co doprowadziło do tego, że urząd ten zdobywano często przez oszustwo, przekupstwo, a nawet morderstwo. W ten sposób kapłaństwo stawało się coraz bardziej i bardziej skorumpowane. Kapłani nadal posiadali wielką siłę, ale wykorzystywali ją do bardzo egoistycznych i wyrachowanych celów. Lud był poddany ich bezlitosnym wymaganiom, a równocześnie obłożony przez Rzymian ciężarem podatków. Ten stan rzeczy powodował powszechne niezadowolenie. Wśród ludu często wybuchały zamieszki. Zachłanność i przemoc, nieufność i duchowa apatia niszczyły samo serce narodu.

Nienawiść wobec Rzymian oraz narodowa i religijna duma prowadziły do tego, że Żydzi coraz ściślej trzymali się swych form kultu. Poprzez skrupulatne uczestnictwo w ceremoniach religijnych kapłani próbowali utrzymać opinię świątobliwych. Ciemny i uciskany lud oraz rządzący nim i spragnieni władzy przywódcy pragnęli, aby przyszedł Ten, który pokona wrogów i odbuduje królestwo Izraela. Studiowali proroctwa, ale bez duchowej wnikliwości. W ten sposób przeoczyli święte zapisy, wskazujące na skromność pierwszego pojawienia się Chrystusa i niewłaściwie zastosowali te, które mówiły o chwale Jego powtórnego przyjścia. Duma przyćmiewała ich wzrok. Interpretowali proroctwa zgodnie z własnymi egoistycznymi pragnieniami.

Rozdział 3„WYPEŁNIŁ SIĘ CZAS”

„Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego (…), aby wykupić tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4.5).

Przyjście Zbawiciela zostało przepowiedziane już w Edenie. Kiedy Adam i Ewa po raz pierwszy usłyszeli tę obietnicę, liczyli na jej szybkie wypełnienie. Z radością powitali pierworodnego syna, mając nadzieję, że to on będzie Wybawcą. Ale wypełnienie przepowiedni odwlekało się. Ci, którzy otrzymali ją jako pierwsi, umarli nie doczekawszy się Zbawiciela. Od dni Enocha patriarchowie i prorocy powtarzali obietnicę, podtrzymując żywą nadzieję pojawienia się Wybawiciela, ale On nie przychodził. Proroctwo Daniela objawiło czas Jego przybycia, lecz nie wszyscy właściwie zinterpretowali to poselstwo. Mijało stulecie za stuleciem; głosy proroków ustały. Ręka ciemiężyciela gnębiła Izraelitów i wielu było gotowych wykrzyknąć: „Dłużą się dni, a wszystkie proroctwa zawodzą” (Ez 12,22).

Podobnie jednak jak gwiazdy, które krążą w niezmierzonym obiegu po swych wyznaczonych orbitach, tak Boże cele nie znają przyśpieszenia ani opóźnienia. Za pomocą symboli wielkiej ciemności i dymiącego pieca, Bóg objawił Abrahamowi niewolę Izraela w Egipcie i ogłosił czas jej trwania, który miał wynosić czterysta lat. „A potem” – powiedział – „wyjdą z wielkim dobytkiem” (Rdz 15,14). Wobec Jego słowa na próżno walczyła cała siła dumnego imperium faraona. „Oto tego samego dnia”, wyznaczonego w boskiej obietnicy, „wyszły wszystkie zastępy Pana z ziemi egipskiej” (Wj 12,41). Podobnie na radzie w niebie została określona godzina przyjścia Chrystusa. Kiedy wielki zegar ją wskazał, Jezus urodził się w Betlejem.

„Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg swego Syna”. Opatrzność kierowała ruchami narodów oraz strumieniem ludzkich impulsów i wpływów aż do momentu, gdy świat dojrzał do przyjścia Oswobodziciela. Narody były zjednoczone pod jednym panowaniem. W powszechnym użyciu był jeden język, wszędzie uznawany za język literacki. Żyjący w rozproszeniu Żydzi gromadzili się w Jerozolimie ze wszystkich krajów na doroczne święta. Gdy wracali do miejsc swego zamieszkania, mogli rozgłaszać po świecie wieści o nadejściu Zbawiciela.

W tym czasie system pogański tracił swój wpływ na naród. Ludzie byli zmęczeni widowiskami i mitami. Tęsknili za religią, która mogłaby usatysfakcjonować ich serca. Kiedy wydawało się, że światło prawdy zgasło i oddaliło się od ludzi, istniały napełnione rozterkami i smutkiem dusze, które go poszukiwały. Ludzie ci pragnęli wiedzy o prawdziwym Bogu, zapewnienia w kwestii życia poza grobem.

Gdy Żydzi oddalili się od Boga, wiara stała się mglista i niejasna, a nadzieja nieomal przestała rozświetlać przyszłość. Nie rozumiano słów proroków. Dla całych mas ludzkich śmierć przedstawiała straszliwą tajemnicę; poza nią była tylko niepewność i mrok. Nie było to jedynie zawodzenie matek z Betlejem, ale docierający do proroka krzyk, pochodzący z wielkiego serca ludzkości, brzmiał poprzez stulecia – głos słyszany w Rama: „krzyk, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo już ich nie ma” (Mt 2,18). Ludzie tkwili niepocieszeni w „krainie cienia i śmierci”. Pełnymi tęsknoty oczyma wypatrywali nadejścia Wybawiciela, który rozproszy ciemności i wyjaśni zagadkę przyszłości.

Poza narodem żydowskim także istnieli ludzie, którzy przepowiadali pojawienie się boskiego nauczyciela. Poszukiwali prawdy i w rezultacie otrzymali Ducha Natchnienia. Pojawiali się jeden po drugim, jak gwiazdy na pociemniałym niebie, a ich prorocze słowa zapaliły nadzieję w tysiącach serc w pogańskim świecie.

Przez setki lat Pisma tłumaczono na język grecki, w którym mówiono wówczas powszechnie na terenie Imperium Rzymskiego. Żydzi rozproszeni byli właściwie wszędzie, a poganie w pewnym stopniu podzielali ich oczekiwanie na przyjście Mesjasza. Pomiędzy tymi, których Hebrajczycy określali mianem pogan, znajdowali się ludzie, którzy posiadali lepsze zrozumienie wskazujących na Mesjasza proroctw niż nauczyciele w Izraelu. Byli wśród nich tacy, którzy spodziewali się, że przyjdzie On jako wyzwoliciel od grzechu. Filozofowie usiłowali wniknąć w tajemnicę hebrajskiego systemu. Jednak bigoteria Żydów powstrzymywała rozprzestrzenianie się światła. Skupieni na utrzymaniu podziału pomiędzy nimi samymi a innymi narodami, niechętnie dzielili się posiadaną wiedzą dotyczącą służby symbolicznej. Musiał nadejść prawdziwy Interpretator. Ten, na którego wskazywały wszystkie symbole, sam musiał wyjaśnić ich znaczenie.

Bóg przemawiał do świata za pośrednictwem przyrody, przykładów i symboli, a wreszcie patriarchów i proroków. Ludzkość musiała otrzymać lekcję udzieloną w zrozumiałym dla niej języku. Musiał przemówić Posłaniec przymierza. Jego głos musiał zabrzmieć w Jego własnej świątyni. Chrystus musiał przyjść, aby wypowiedzieć słowa, które zostałyby zrozumiane jasno i ostatecznie. On, autor prawdy, musiał oddzielić prawdę od plew ludzkich wypowiedzi, które czyniły ją bezskuteczną. Zasady Bożego panowania i plan odkupienia musiały zostać jasno określone. Nauki Starego Testamentu musiały zostać przedstawione ludziom w całej pełni.

Wśród Żydów znajdowały się również niezłomne dusze, potomkowie świętej linii, która zachowywała wiedzę o Bogu. Ludzie ci bezustannie wyglądali spełnienia złożonej ojcom obietnicy. Umacniali swą wiarę, opierając się na zapewnieniu, które zostało przekazane przez Mojżesza: „Proroka jak ja wzbudzi wam Pan, Bóg nasz, spośród braci naszych. Słuchajcie Go we wszystkim co wam powie” (Dz 3,22). Dalej czytali, jak Pan namaści Jedynego, „aby głosił dobrą nowinę ubogim, by opatrywał razy serc złamanych, by zapowiadał wyzwolenie więźniom”, i by ogłosił „rok łaski Pana” (Iz 61,1.2). Czytali, jak On „utrwali prawo na ziemi”, jak wyspy „wyczekują na Jego pouczenie”, jak poganie przyjdą do Jego światła, a królowie do blasku Jego wschodu (Iz 42,4; 60,3).

Słowa wypowiedziane przez umierającego Jakuba napełniały ich nadzieją: „nie zostanie odjęte berło od Judy, ani laska pasterska spośród jego kolan, aż przyjdzie Ten, do którego ono należy” (Rdz 49,10). Słabnąca siła Izraela świadczyła o tym, że przyjście Mesjasza jest bliskie. Proroctwo Daniela przedstawiło chwałę Jego imperium, które nastąpi po wszystkich ziemskich królestwach i – jak powiedział prorok – „będzie trwało na wieki” (Dn 2,44). Ponieważ niewielu rozumiało naturę misji Chrystusa, rozpowszechnione było oczekiwanie na potężnego księcia, który w Izraelu ustanowi swoje królestwo i który przybędzie jako wyzwoliciel narodów.

Wreszcie nadeszło wypełnienie czasu. Ludzkość, coraz bardziej zdegradowana przez wieki odstępstwa, wołała o przyjście Wybawcy. Szatan robił wszystko, aby przepaść pomiędzy niebem a ziemią stała się głęboka i nie do przebycia. Za pomocą swoich kłamstw rozzuchwalił ludzi w grzechu. Chciał wyczerpać Boże przebaczenie, zgasić Bożą miłość do człowieka, tak aby porzucił on świat, oddając go pod szatańskie panowanie.

Diabeł usiłował ukryć przed ludźmi prawdziwą wiedzę o Bogu, odwrócić ich uwagę od świątyni Bożej i ustanowić swoje własne królestwo. Wydawało się, że jego walka o supremację zostanie uwieńczona pełnym sukcesem. To prawda, że w każdym pokoleniu Bóg miał swoich przedstawicieli. Nawet wśród pogan znaleźli się tacy, z pomocą których Chrystus chciał dźwignąć ludzkość z jej grzechu i upadku, ale zazwyczaj byli oni w pogardzie i nienawiści. Wielu z nich poniosło gwałtowną śmierć. Posępny cień, który szatan rozciągnął nad światem, coraz bardziej się rozprzestrzeniał.

Przez wieki szatan za pośrednictwem pogaństwa odciągał ludzi od Boga, jednak prawdziwy triumf osiągnął dopiero wtedy, gdy wypaczył wiarę Izraela. Poganie utracili wiarę w Boga, rozważając i czcząc swoje własne koncepcje, co prowadziło ich do coraz większego zepsucia. Tak samo było z Izraelem. Zasada, że człowiek może zbawić sam siebie przez swoje własne uczynki, leży u podstaw każdej pogańskiej religii, a teraz stała się także zasadą religii żydowskiej. To szatan zaszczepił ją w ludzkich umysłach. Tam, gdzie ludzie się jej podporządkowują, nie mają wobec grzechu żadnych oporów.

Poselstwo o zbawieniu ogłaszane jest ludziom za pośrednictwem ludzkich przedstawicieli. Żydzi jednak pragnęli mieć monopol na prawdę, która jest życiem wiecznym. Zgromadzili żywą mannę, która obróciła się w zepsucie. Religia, którą próbowali zamknąć dla samych siebie, stała się występkiem. Odarli Boga z Jego chwały i oszukali świat fałszywą ewangelią. Odmówili poddania samych siebie Bogu ku zbawieniu świata i stali się agentami szatana w celu jego zniszczenia.

Ludzie, których Bóg powołał, aby byli filarami i podwaliną prawdy, stali się przedstawicielami szatana. Wykonywali dzieło, które on im wyznaczył, zafałszowując charakter Boga i powodując, że świat widział w Nim jedynie tyrana. Kapłani, którzy służyli w świątyni, stracili z oczu znaczenie służby, jaką wykonywali. Przestali spoglądać poza symbol i pojmować, co on oznaczał. Przedkładając dary ofiarne, zachowywali się jak aktorzy w sztuce. Z posługi, którą wyznaczył sam Bóg, uczynili środek do zaślepiania umysłów i zatwardzania serc. Bóg nie mógł już dłużej wykorzystywać tych kanałów, aby działać na rzecz człowieka. Cały system musiał zostać zniesiony.

Oszustwo grzechu sięgnęło wyżyn. Podjęte zostały wszelkie możliwe działania mające doprowadzić do zdeprawowania ludzkich dusz. Patrząc na świat, Syn Boży widział jedynie cierpienie i nędzę. Z litością przyglądał się, jak ludzie stają się ofiarami szatańskiego okrucieństwa. Ze współczuciem spoglądał na tych, którzy byli deprawowani, mordowani i zagubieni. Wybrali władcę, który przykuł ich do swego rydwanu jako jeńców. Oszołomieni i oszukani podążali w ponurej procesji w kierunku wiecznej zagłady – śmierci, w której nie ma nadziei życia, w kierunku nocy, po której nie nastanie poranek. Szatańscy przedstawiciele połączyli się z ludźmi. Ciała istot ludzkich stworzone jako miejsce zamieszkania dla Boga, stały się mieszkaniem demonów. Zmysły, nerwy, namiętności i narządy ludzkiego ciała kierowane były przez nadnaturalne wpływy, które popychały do zaspokajania najohydniejszych żądz. Na ludzkich twarzach odbijało się wyobrażenie legionów zła, które brały ich w posiadanie. Taki był widok, na jaki spoglądał Odkupiciel świata. Co za spektakl dla Nieskończonej Czystości!

„O Boże, nie stój z daleka ode mnie, mój Boże, pośpiesz mi na pomoc!” (Ps 71,12)

Grzech stał się przedmiotem naukowych rozważań, a występek został uświęcony jako część religii. Bunt zapuścił swe korzenie głęboko w sercu, a wrogość ludzka w najbardziej gwałtowny sposób zwróciła się przeciwko niebu. Cały wszechświat mógł zobaczyć, że bez Boga nie da się podźwignąć ludzkości. Ten, który stworzył świat, musiał przekazać nowy element życia i mocy.

Nieupadłe światy z ogromnym zainteresowaniem obserwowały sytuację, oczekując reakcji Jahwe – czy powstanie i zmiecie mieszkańców ziemi. Gdyby Bóg tak postąpił, szatan wprowadziłby w życie swój plan, polegający na zapewnieniu sobie posłuszeństwa niebiańskich istot. Już wcześniej oznajmił, że zasady Bożych rządów uniemożliwiają przebaczenie. Gdyby świat został zniszczony, miałby podstawę twierdzić, że jego oskarżenia okazały się prawdziwe. Był gotów zrzucić winę na Boga i rozszerzyć swą rebelię na inne światy. Jednak Bóg, zamiast zniszczyć świat, posłał swego Syna, który miał go zbawić. Chociaż zepsucie i bunt były widoczne w każdej części tej wyobcowanej prowincji, droga do jej uzdrowienia została utorowana. W najgłębszym kryzysie, gdy szatan wydawał się triumfować, Syn Boży przyszedł z poselstwem boskiej łaski. W każdym wieku, w każdej godzinie działała miłość Boża wobec upadłej rasy. Bez względu na przewrotność ludzi stale objawiały się sygnały łaski. Gdy nadeszło wypełnienie czasu, Bóstwo zostało uwielbione przez wylanie na świat powodzi kojącej łaski, która nie miała być nigdy zatamowana ani wycofana, dopóki nie wypełni się plan zbawienia.

Szatan triumfował, ponieważ udało mu się zafałszować obraz Boży w ludzkich umysłach. Wtedy przyszedł Jezus, aby odbudować w człowieku właściwy wizerunek jego Stwórcy. Nikt inny, jedynie Chrystus może na nowo ukształtować zniszczony przez grzech charakter. On przyszedł wygnać demony, które kontrolowały wolę. Przyszedł podnieść nas z prochu, na nowo ukształtować wypaczony charakter według Boskiego wzorca i uczynić go pięknym przez swą własną chwałę.

NarodzenieRozdział 4DO CIEBIE, ZBAWICIELU

(Łk 2,1-20)

Król chwały zniżył się, by przyjąć człowieczeństwo. Jego ziemskie otoczenie było prymitywne i niegościnne. Jego chwała została przysłonięta, aby splendor zewnętrznego kształtu nie stał się wyłącznym obiektem zainteresowania. Unikał wszelkich zewnętrznych manifestacji. Bogactwa, światowy honor i ludzka wielkość nigdy nie mogą ocalić duszy od śmierci; Jezus nie chciał, aby ludzie stawali po Jego stronie ze względu na powab Jego ziemskiej istoty. Tych, którzy za Nim pójdą, musi pociągać jedynie piękno niebiańskiej prawdy. Charakter Mesjasza został przepowiedziany o wiele wcześniej w proroctwie, a On pragnął, aby ludzie zaakceptowali Go na podstawie świadectwa Słowa Bożego.

Aniołowie zdumiewali się nad wspaniałym planem odkupienia. Chcieli zobaczyć, jak naród Boży przyjmie Jego Syna, odzianego w człowieczeństwo. Przybyli do kraju, który zamieszkiwał lud wybrany. Inne narody angażowały się w mity i czciły fałszywe bóstwa. Aniołowie pojawili się na ziemi, gdzie objawiła się chwała Boża i lśniło światło proroctwa. Niewidzialni zstąpili do Jerozolimy, do wyznaczonych wykładowców Świętych Wyroków i tych, którzy służyli w domu Bożym. Bliskie przyjście Chrystusa zostało już ogłoszone kapłanowi Zachariaszowi, kiedy ten pełnił służbę przed ołtarzem. Już narodził się Jego zwiastun, którego misję potwierdził cud i proroctwo. Szeroko rozeszły się wieści o Jego narodzeniu i cudownym znaczeniu misji, jaką miał wypełnić. A jednak Jerozolima nie przygotowywała się, aby powitać Wybawcę.

Niebiańscy posłańcy ze zdumieniem obserwowali obojętność ludzi, których Bóg wezwał do przekazywania światu światła świętej prawdy. Naród żydowski miał świadczyć o tym, że Chrystus narodzi się z nasienia Abrahama i z linii Dawida; Izraelici jednak nie wiedzieli, że Jego przyjście jest tak bliskie. Poranne i wieczorne ofiary składane w świątyni wskazywały na Baranka Bożego, ale nawet tu nie czyniono żadnych przygotowań na Jego przyjęcie. Kapłani i nauczyciele narodu nie wiedzieli, że już wkrótce miało nastąpić największe wydarzenie wieków. Odmawiali swoje nic nieznaczące modlitwy i odprawiali rytuały nabożeństwa po to, aby widzieli ich inni ludzie, ale w swych staraniach o bogactwa i światowe zaszczyty nie byli przygotowani na objawienie się Mesjasza. Ta sama obojętność przenikała cały Izrael. Samolubne i pochłonięte światem serca pozostawały nietknięte radością, od której drżało całe niebo. Jedynie niewielu tęskniło za tym, aby oglądać Niewidzialnego. To właśnie do nich wysłani zostali niebiańscy posłowie.

Aniołowie towarzyszyli Józefowi i Marii podczas ich podróży z domu w Nazarecie do miasta Dawida. Dekret Imperium Rzymskiego, dotyczący spisu obywateli z całego podlegającego mu obszaru, objął również mieszkańców wzgórz Galilei. Podobnie, jak w dawnych czasach Cyrus został powołany na tron światowego mocarstwa, by móc uwolnić więźniów Pana, tak cesarz August, stał się narzędziem dla wypełnienia Bożego celu sprowadzenia matki Jezusa do Betlejem. Maria pochodzi z linii Dawida, a Syn Dawida musi się urodzić w mieście Dawida. Jak powiedział prorok: z Betlejem „wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności” (Mi 5,1). Jednak w tym mieście o królewskim rodowodzie nie rozpoznaje się i nie podejmuje z honorami Józefa i Marii. Znużeni i bezdomni przemierzają wzdłuż wąskie uliczki od bramy miejskiej do wschodniego krańca miasteczka, na próżno poszukując miejsca na nocny odpoczynek. Nie ma dla nich miejsca w zatłoczonym zajeździe. Ostatecznie znajdują schronienie w zaniedbanej szopie, gdzie trzymano zwierzęta; to właśnie tutaj rodzi się Zbawiciel świata.

„(…) nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,7)

Ludzie o tym nie wiedzą, ale te wiadomości napełniają radością niebiosa. Z jeszcze głębszym i czulszym zainteresowaniem święte istoty ze świata światła zostały pociągnięte ku ziemi. Cały świat rozjaśnia się na Jego przybycie. Nad wzgórzami Betlejem zbierają się niezliczone rzesze aniołów, które oczekują na sygnał, aby oznajmić światu radosną nowinę. Gdyby przywódcy Izraela byli wierni temu, co im powierzono, mogliby dzielić tę radość, ogłaszając narodziny Jezusa. Zostają jednak pominięci.

Bóg zapowiedział: „rozleję wody po spragnionej glebie i zdroje po wyschniętej ziemi”, „wschodzi w ciemności jako światło dla prawych” (Iz 44,3; Ps 112,4). Tym, którzy szukają światła i z radością je przyjmują, zaświecą jasne promienie od tronu Bożego.

Na polach, gdzie mały Dawid prowadził swoje stado, pasterze nadal trzymali nocną straż. W ciszy tych godzin rozmawiali o obiecanym Zbawicielu i modlili się o nadejście Króla, który zasiądzie na tronie Dawida. „Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan”.

Na te słowa wizje chwały napełniły umysły słuchających pasterzy. Wyzwoliciel przyszedł do Izraela! Z Jego nadejściem wiązały się moc, chwała i triumf. Jednak anioł musiał ich przygotować, aby mogli rozpoznać Zbawiciela w ubóstwie i uniżeniu. „A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”.

„Udali się też pośpiesznie i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę” (Łk 2,16)

Niebiański posłaniec uciszył ich obawy. Powiedział im, jak odnaleźć Jezusa. Delikatnie, z uwagi na ich ludzkie słabości, dał im czas, aby mogli przywyknąć do nieziemskiego blasku. Potem radość i chwała nie mogły już dłużej się ukryć. Cała równina rozświetliła się jasnym blaskiem zastępów Pańskich. Ziemia ucichła, a niebo pochyliło się, aby wysłuchać pieśni: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał”.

O, gdyby dziś rodzina ludzka mogła poznać tę pieśń! To, co wtedy zostało ogłoszone, nuta, która wówczas zabrzmiała, będzie narastać aż do końca czasu i rozbrzmiewać po krańce ziemi. Kiedy wzejdzie Słońce Sprawiedliwości, z uzdrowieniem na swoich skrzydłach, ta pieśń odbije się echem poprzez głos wielkiego tłumu, brzmiącego jak głos wielu wód: „Alleluja, bo zakrólował Pan Bóg nasz, Wszechmogący” (Ap 19,6).

Gdy aniołowie zniknęli, światło przygasło, a cienie nocy znowu spłynęły na wzgórza Betlejem. Ale najjaśniejszy obraz, jaki kiedykolwiek ujrzały ludzkie oczy, pozostał w pamięci pasterzy. „Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili między sobą: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się też pośpiesznie i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę”.

Odchodząc, z wielką radością rozgłosili to, co widzieli i słyszeli. „A wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to zostało przedtem powiedziane”.

Dzisiaj niebo i ziemia nie są od siebie oddalone bardziej niż wtedy, gdy pasterze słuchali pieśni anielskiej. Ludzkość nadal stanowi obiekt troski nieba tak, jak wówczas, gdy ludzie zwykłych profesji w środku dnia spotykali aniołów i rozmawiali z niebiańskimi posłańcami w winnicach i na polach. Niebo może być bardzo blisko każdego z nas na zwykłej drodze życia. Aniołowie z wysokich przybytków towarzyszyć będą krokom tych, którzy postępują według Bożego polecenia.

Historia z Betlejem jest niewyczerpanym tematem. Została w niej zawarta „głębokość bogactw, mądrości i wiedzy Boga” (Rz 11,33). Podziwiamy poświęcenie Zbawiciela, który zamienił niebiański tron na żłób, a towarzystwo uwielbiających Go aniołów na zwierzęta w stajni. W Jego obecności ludzka duma i samowystarczalność zostają zganione. A to był zaledwie początek Jego cudownej łaskawości. Przyjęcie ludzkiej natury byłoby dla Syna Bożego nieskończonym poniżeniem, nawet gdyby w Edenie Adam pozostał w swej niewinności. Jezus przyjął jednak człowieczeństwo, kiedy rasa ludzka była osłabiona czterema tysiącami lat grzechu. Jak każde dziecko Adama przyjął na siebie skutki działania wielkiego prawa dziedziczności. Jakie były te skutki, widać w historii Jego ziemskich przodków. Przyszedł z takim dziedzictwem, aby dzielić nasze troski i pokusy, a także dać nam przykład bezgrzesznego życia.

W niebie szatan znienawidził Chrystusa za Jego pozycję na niebiańskim dworze. Nienawidził Go jeszcze bardziej, gdy sam został zdetronizowany. Nienawidził Tego, który zobowiązał się odkupić rasę grzeszników. I to właśnie na ten świat, który szatan ogłosił swoim imperium, Bóg pozwolił przyjść swojemu Synowi, bezbronnemu niemowlęciu, poddanemu słabościom człowieczeństwa. Pozwolił, aby zetknął się z niebezpieczeństwami życia znanymi każdej ludzkiej duszy, aby stoczył bitwę, jaką stoczyć musi każde ludzkie dziecko, podejmując ryzyko upadku i wiecznej zguby.

Serce ziemskiego ojca współczuje synowi. Patrzy on na buzię swojego dzieciątka i drży na myśl o niebezpieczeństwach życia. Pragnie ochronić to, co mu najdroższe, przed mocą szatana, powstrzymać go od pokus i walki. Bóg dał swojego jednorodzonego Syna, który miał rozwiązać trudniejszy konflikt i podjąć bardziej przerażające ryzyko po to, aby nasze maleństwa mogły mieć pewną i bezpieczną drogę. „Oto jest miłość”. Zadziwcie się niebiosa i zdumiewaj się ziemio!

Rozdział 5OFIAROWANIE

(Łk 2,21-38)

Czterdzieści dni po narodzeniu Chrystusa Józef i Maria zabrali Go do Jerozolimy, aby poświęcić Go Bogu i złożyć ofiarę. Było to zgodne z żydowskim prawem, któremu Chrystus, jako zastępca człowieka, musiał podlegać w każdym szczególe. Wcześniej poddany został obrządkowi obrzezania jako deklaracji Jego posłuszeństwa wobec prawa.

Prawo wymagało od matki złożenia rocznego jagnięcia na ofiarę całopalną i młodego gołąbka albo synogarlicy na ofiarę za grzech. Stanowiło jednak także, że jeśli rodzice byli zbyt biedni i nie było ich stać na jagniątko, mogli przynieść parę synogarlic albo dwa młode gołębie – jeden na ofiarę całopalną, a drugi na ofiarę za grzech.

Ofiary, które składano dla Pana, miały być bez skazy. Reprezentowały one Chrystusa i w ten sposób wskazywały na to, że sam Jezus był wolny od fizycznych zniekształceń. Był „barankiem niepokalanym i bez zmazy” (1 P 1,19). Jego budowy fizycznej nie szpecił żaden defekt, a Jego ciało było silne i zdrowe. Przez całe swoje życie żył w zgodzie z prawami natury. Zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym, był przykładem tego, co Bóg wyznaczył dla całej ludzkości, czym mogłaby się stać dzięki posłuszeństwu Jego prawu.

Ofiarowanie pierworodnego miało swoje korzenie w zamierzchłych czasach. Bóg obiecał dać Pierworodnego niebios, aby zbawić grzeszników. Ten dar powinien być potwierdzany w każdej rodzinie przez poświęcenie pierworodnego syna, który miał być przeznaczony do funkcji kapłana jako reprezentant Chrystusa między ludźmi.

Podczas wyzwolenia Izraela z Egiptu ponownie zarządzono poświęcanie pierworodnych. Kiedy dzieci Izraela znajdowały się w niewoli egipskiej, Pan kazał Mojżeszowi iść do faraona, króla Egiptu, i powiedzieć: „Synem moim pierworodnym jest Izrael. Mówię ci: Wypuść mojego syna, aby mi cześć oddawał; bo jeśli zwlekać będziesz z wypuszczeniem go, to Ja ześlę śmierć na twego syna pierworodnego” (Wj 4,22.23).

Mojżesz przekazał tę wiadomość, ale odpowiedź dumnego króla brzmiała: „Kimże jest Pan, abym miał usłuchać Jego rozkazu i wypuścić Izraela? Nie znam Pana i nie wypuszczę Izraela” (Wj 5,2). Pan działał dla swego ludu poprzez znaki i cuda, zsyłając na faraona straszliwe kary. W końcu pozwolono niszczącemu aniołowi zabić egipskich pierworodnych wśród ludzi i zwierząt. Aby Izraelici mogli zostać oszczędzeni, kazano im pomazać futryny drzwi krwią zabitego baranka. Oznaczony miał zostać każdy dom, aby kiedy anioł przyjdzie ze swą misją śmierci, mógł ominąć ich domy.

Po zesłaniu tego sądu na Egipt, Pan powiedział do Mojżesza: „Poświęćcie Mi wszystko pierworodne. (…) zarówno człowiek, jak i zwierzę”. „Do Mnie bowiem należy wszystko, co jest pierworodne. W dniu, kiedy zabijałem wszystko, co było pierworodne w ziemi egipskiej, poświęciłem dla siebie wszystko pierworodne w Izraelu, począwszy od człowieka aż do bydlęcia. Do Mnie należą; Ja jestem Pan” (Wj 13,2; Lb 3,13). Gdy została ustanowiona służba świątynna, w miejsce pierworodnych całego Izraela Pan wybrał plemię Lewiego, aby służyło w świątyni. Jednak pierworodni nadal uważani byli za należących do Pana i mieli być wykupywani.

„(…) prorokini Anna (…) Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga
i mówiła o Nim wszystkim (…)” (Łk 2,36.38)

W ten sposób prawo ofiarowania pierworodnych stało się szczególnie ważne. Podczas gdy było pamiątką cudownego wyzwolenia dzieci Izraela przez Pana, wskazywało także na ważniejsze wyzwolenie, jakiego miał dokonać jednorodzony Syn Boży. Jak krew, którą kropiono futryny, wybawiła pierworodnych Izraela, tak krew Chrystusa ma moc zbawić świat.

Jakże wielkie znaczenie miało więc ofiarowanie Chrystusa! Jednak kapłan nie widział przez zasłonę; nie odczytał tajemnicy, którą skrywała. Ofiarowanie dzieci stanowiło zwyczajny widok. Dzień po dniu, gdy niemowlęta przynoszone były Panu, kapłan otrzymywał zapłatę wykupu. Dzień po dniu rutynowo wykonywał swoją pracę, nie zwracając szczególnej uwagi na rodziców i dzieci, chyba że dostrzegł coś, co wskazywało na zamożność lub wysoką rangę rodziców. Józef i Maria byli biedni i kiedy przyszli ze swoim dzieckiem, kapłan zobaczył jedynie mężczyznę i kobietę ubranych po galilejsku, w najskromniejszym odzieniu. W ich wyglądzie nie było niczego, co przyciągałoby uwagę, a ich ofiara należała do tych, które składały uboższe klasy.

Kapłan odprawił obrządek zgodnie z całym urzędowym ceremoniałem. Wziął dziecko w ramiona i uniósł przed ołtarzem. Zwróciwszy je matce, zapisał w zwoju pierworodnych imię „Jezus”. Nie przeszło mu nawet przez myśl, że niemowlę, które leżało w jego ramionach, to Majestat Niebios, Król Chwały. Nie myślał, że to dzieciątko jest tym Jedynym, o którym napisał Mojżesz: „Proroka jak ja wzbudzi wam Pan, Bóg nasz, spośród braci waszych. Słuchajcie Go we wszystkim, co wam powie” (Dz 3,22). Nie przypuszczał, że to dziecko jest Tym, którego chwałę pragnął oglądać Mojżesz. I oto Ten większy niż Mojżesz, leżał w ramionach kapłana, a kiedy zapisał imię dziecka, zapisał imię Tego, który był podwaliną całego izraelskiego systemu. To imię miało być gwarantem zakończenia tego systemu, ponieważ on sam wraz z ofiarami dobiegał swego kresu – typ niemal stykał się ze swoim wypełnieniem, symbol z rzeczywistością.

Szekina oddaliła się od świątyni, ale w Dziecięciu z Betlejem zawoalowana była chwała, przed którą padają na twarz aniołowie. To nieświadome dziecko było obiecanym nasieniem, na które wskazywał pierwszy ołtarz przy bramie Edenu. Był to Szylo, dawca pokoju. Ten, który przedstawił sam siebie Mojżeszowi jako JESTEM. To był ten, który w słupie obłoku i słupie ognia prowadził Izraela. Ten, którego przyjście już dawno przepowiadali widzący. Był on Pragnieniem wszystkich narodów, Korzeniem i Potomkiem Dawida, Gwiazdą Jasną i Poranną. Imię tego bezradnego dziecka, zapisane w zwoju Izraela, uczyniło Go naszym bratem i stało się nadzieją upadłej ludzkości. Dziecko, za którego wykup zapłacono, było Tym, który miał zapłacić okup za grzechy całego świata. On był prawdziwym „kapłanem wielkim, który jest nad domem Bożym”, głową „kapłaństwa nieprzemijającego”, pośrednikiem zasiadającym „po prawicy Majestatu na wysokościach” (Hbr 10,21; 7,24; 1,3).

Duchowe rzeczy są duchowo postrzegane. W świątyni Syn Boży został poświęcony do dzieła, które przyszedł wykonać. Kapłan patrzył na Niego tak, jak na każde inne dziecko. Chociaż jednak nie widział i nie czuł niczego szczególnego, Boży akt ofiarowania Syna światu został uznany. To zdarzenie nie minęło jednak bez rozpoznania Chrystusa. „A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego”.

Symeon wchodząc do świątyni, spostrzega rodzinę przedstawiającą kapłanowi swego pierworodnego syna. Ich wygląd świadczy o ubóstwie, ale Symeon rozumie przestrogi Ducha i jest głęboko poruszony tym, że dziecko poświęcone Bogu to Pociecha Izraela, Ten, którego z tęsknotą wyglądał. Dla zaskoczonego kapłana Symeon wydaje się człowiekiem w stanie zachwycenia. Dziecko wraca do Marii, a wtedy Symeon bierze je w ramiona i przedkłada Bogu, podczas gdy jego duszę napełnia radość, jakiej nie odczuwał nigdy wcześniej. Gdy podnosi przed Panem małego Zbawiciela, mówi: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”.

„A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy
i pobożny, (…) a Duch Święty spoczywał na nim” (Łk 2,25)

Duch proroctwa spoczął na tym Bożym człowieku i kiedy Józef i Maria stali, dziwiąc się jego słowom, on pobłogosławił im, a do Marii powiedział: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Również prorokini Anna przyszła i potwierdziła świadectwo Symeona dotyczące Chrystusa. Gdy Symeon przemawiał, jej twarz rozświetliła się chwałą Bożą i Anna wylała płynące z głębi serca dziękczynienie, że pozwolono jej ujrzeć Chrystusa Pana.

Ci pokorni czciciele nie studiowali proroctw na próżno. Natomiast ci, którzy zajmowali w Izraelu pozycje przywódców i kapłanów, nie chodzili drogą Pana, a ich oczy nie były otwarte, by ujrzeć Światło życia, chociaż mieli przed sobą cenne wypowiedzi prorocze.

I tak jest nadal. Zdarzenia, na których skupia się uwaga całego nieba, na ziemi przechodzą bez echa, niezauważane przez przywódców religijnych i wiernych w domu Bożym. Ludzie uznają Chrystusa w historii, ale odwracają się od Chrystusa żywego. Chrystus wzywający do poświęcenia poprzez swoje Słowo, poprzez biednych i cierpiących, którzy błagają o pomoc, poprzez słuszną sprawę, za którą kryje się ubóstwo, trud i hańba, dzisiaj wcale nie jest chętniej przyjmowany niż osiemnaście wieków temu.

Maria rozważała wyraźne i dalekosiężne proroctwo Symeona. Gdy patrzyła na dziecko, które trzymała w ramionach, i przypomniała sobie słowa wypowiedziane przez pasterzy z Betlejem, wypełniała ją wdzięczna radość i jasna nadzieja. Słowa Symeona przywołały w jej umyśle prorocze wypowiedzi Izajasza: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej. (…) Sprawiedliwość będzie mu pasem na biodrach, a wierność przepasaniem lędźwi”. „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 11,1-5; 9,2-6).

A jednak Maria nie rozumiała misji Chrystusa. Symeon prorokował o Nim jako o świetle, które oświeci pogan oraz jako o chwale Izraela. W ten sposób aniołowie ogłosili narodziny Zbawiciela jako wieść radości dla wszystkich ludzi. Bóg pragnął skorygować ograniczone koncepcje Żydów dotyczące dzieła Mesjasza. Chciał, aby ludzie postrzegali Go nie tylko jako oswobodziciela Izraela, ale jako Wybawcę świata. Musiało jednak upłynąć wiele lat, zanim nawet matka Jezusa zrozumiała Jego misję.

Maria oczekiwała panowania Mesjasza na tronie Dawida, ale nie dostrzegała, że musi on być zdobyty przez chrzest cierpienia. Za pośrednictwem Symeona Bóg objawił, że Mesjasz nie przejdzie przez ten świat bez przeszkód. W słowach skierowanych do Marii: „a Twoją duszę miecz przeniknie”, Bóg w swym czułym miłosierdziu przekazał matce Jezusa wiadomość o boleści, jaką miała ponieść z Jego powodu.

„Oto Ten” – powiedział Symeon – „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Muszą upaść ci, którzy podniosą się na nowo. Musimy upaść na Skałę i rozbić się, zanim będziemy podniesieni w Chrystusie. Jeśli chcemy poznać chwałę duchowego królestwa, nasze „ja” musi zostać zdetronizowane, a duma poniżona. Żydzi nie przyjęli zaszczytu, jaki można osiągnąć jedynie poprzez uniżenie. Dlatego nie przyjęli swojego Wybawiciela. Był On znakiem, któremu się sprzeciwili.

„Aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. W świetle życia Zbawiciela serca wszystkich, począwszy od Stwórcy do księcia ciemności, zostały odkryte. Szatan przedstawił Boga jako istotę samolubną i despotyczną; jako tego, który żąda wszystkiego, a nie daje nic w zamian; zarzucał Mu, że dla własnej chwały wymaga od swoich stworzeń pokornej służby, nie czyniąc dla ich dobra żadnej ofiary. Ale dar Chrystusa objawia serce Ojca. Dowodzi on, że myśli Boga wobec nas są „zamiarami pełnymi pokoju, a nie zguby” (Jr 29,11). Pokazuje, że podczas gdy Boża nienawiść wobec grzechu jest mocna jak śmierć, Jego miłość do grzesznika jest mocniejsza niż śmierć. Podejmując się naszego odkupienia, nie będzie oszczędzał na niczym, co jest potrzebne do ukończenia Jego dzieła, niezależnie od ceny, jaką będzie musiał ponieść. Żadna prawda niezbędna dla naszego zbawienia nie zostanie zatrzymana, żaden cud łaski nie będzie pominięty, żadne boskie działanie zaniedbane. Łaska nakłada się na łaskę, dar na dar. Cała skarbnica nieba otwarta jest dla tych, których On pragnie zbawić. Zebrawszy bogactwa wszechświata i otwierając źródła nieskończonej mocy, Bóg składa je wszystkie do rąk Chrystusa i mówi: to wszystko jest dla człowieka. Użyj tych darów, aby przekonać go, że ani w niebie, ani na ziemi nie ma miłości większej niż moja. W miłości do mnie odnajdzie największą radość.

Pod krzyżem Golgoty miłość i samolubstwo stanęły twarzą w twarz. Tutaj nastąpiła ich koronna manifestacja. Chrystus żył jedynie po to, aby koić i błogosławić; uśmiercając Go, szatan pokazał zjadliwość swojej nienawiści wobec Boga. W oczywisty sposób udowodnił, że jego prawdziwym celem jest zdetronizowanie Boga i zniszczenie Tego, przez którego okazana została Boża miłość.

Dzięki życiu i śmierci Chrystusa na jaw wyszły także myśli ludzkie. Od żłobu do krzyża życie Jezusa było wezwaniem do uniżenia samego siebie i do wspólnoty w cierpieniu. Odsłoniło to zamierzenia ludzi. Jezus przyszedł z prawdą nieba i wszyscy, którzy słuchali głosu Ducha Bożego, zostali do Niego pociągnięci. Czciciele samych siebie należeli do królestwa szatana. Poprzez swoje nastawienie wobec Chrystusa wszyscy pokazali, po której stoją stronie. W ten oto sposób każdy wydaje wyrok na siebie samego.

W dniu sądu ostatecznego każda zgubiona dusza zrozumie naturę osobistego odrzucenia prawdy. Krzyż zostanie wyraźnie przedstawiony, a jego prawdziwe znaczenie dostrzeże każdy umysł, który został zaślepiony przez grzech. W świetle Golgoty i jej niezgłębionej Ofiary grzesznicy będą potępieni. Wszelka kłamliwa wymówka zostanie obalona. Ludzkie odstępstwo ukaże swój ohydny charakter. Ludzie zobaczą rzeczywistą wartość dokonanych przez siebie wyborów. Każde pytanie o prawdę i błąd w długo trwającym boju stanie się wówczas jasne. W sądzie wszechświata Bóg zostanie oczyszczony od zarzutu zaistnienia i trwania zła. Zostanie wykazane, że Boże prawa nie miały udziału w powstaniu grzechu. W Jego zarządzaniu nie było żadnego błędu ani przyczyny do niezadowolenia. Kiedy myśli wszystkich serc zostaną odsłonięte, zarówno wierni, jak i zbuntowani zjednoczą się w wyznaniu: „Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi, o Królu narodów! Któż by się nie bał, o Panie, i nie uczcił Twojego imienia? (…) bo ujawniły się słuszne Twoje wyroki” (Ap 15,3.4).

Dzieciństwo
i młodośćRozdział 6„WIDZIELIŚMY JEGO GWIAZDĘ”

(Mt 2,1-23)

„Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.

Mędrcy ze Wschodu byli filozofami. Należeli do szerokiej i wpływowej klasy, w skład której wchodzili ludzie wysokiego urodzenia mający udział w bogactwie i wiedzy swojego narodu. Wśród nich było wielu takich, którzy wykorzystywali łatwowierność ludzi. Inni byli uczciwi, badali znamiona Opatrzności w przyrodzie i byli szanowani za swoją prawość i mądrość. Do tych właśnie należeli mędrcy, którzy przybyli do Jezusa.

Światło Boże zawsze świeci wśród ciemności pogaństwa. Gdy magowie studiowali rozgwieżdżone niebo i próbowali pojąć tajemnicę zapisaną w jego jasnych ścieżkach, ujrzeli chwałę Stwórcy. Poszukując dokładniejszej wiedzy, sięgnęli do Pism hebrajskich. W ich kraju przechowywano prorocze zapisy, przepowiadające nadejście boskiego Nauczyciela. Do magów należał Balaam, w pewnym okresie prorok Boży; przez Ducha Bożego przepowiedział on powodzenie Izraela i ukazanie się Mesjasza; przez kolejne stulecia jego proroctwa były przekazywane przez tradycję. Lecz w Starym Testamencie przyjście Zbawiciela zostało objawione jeszcze wyraźniej. Magowie z radością odkryli, że Jego nadejście jest bliskie i cały świat ma być napełniony wiedzą o chwale Pana.

Tamtej nocy, kiedy chwała Boża zalała wzgórza Betlejem, mędrcy dostrzegli na niebie tajemnicze światło. Gdy światło zbladło, ukazała się jaśniejąca gwiazda, która pozostawała jeszcze na nieboskłonie, podczas gdy inne już zgasły. Nie była to gwiazda stała ani planeta, a jej pojawienie się wzbudziło żywe zainteresowanie. W rzeczywistości była to odległa grupa świetlistych aniołów, ale mędrcy o tym nie wiedzieli. Nie mogli jednak oprzeć się wrażeniu, że gwiazda ta jest dla nich szczególnie ważna. Radzili się kapłanów i filozofów, przeszukiwali zwoje starożytnych zapisów. Proroctwo Balaama głosiło: „Wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło” (Lb 24,17). Czy ta dziwna gwiazda została wysłana jako zwiastun Obiecanego? Magowie powitali światło prawdy przysłanej przez niebo; teraz dotarły do nich jej jaśniejsze promienie. Za pośrednictwem snów zostali pouczeni, aby udali się na poszukiwanie nowonarodzonego Księcia.

Jak Abraham przez wiarę wyszedł na wołanie Boże, „nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8); jak przez wiarę Izrael szedł za słupem obłoku do Ziemi Obiecanej, tak samo postąpili ci poganie, wychodząc na poszukiwanie obiecanego Zbawiciela. Kraje Wschodu obfitują w cenne rzeczy i magowie nie wybrali się w drogę z pustymi rękami. Było w zwyczaju składać podarunki jako wyraz hołdu wobec książąt czy innych wysokich rangą osobistości; najbogatsze dary, na jakie było stać ich kraj, zostały przyniesione w ofierze Temu, w którym wszystkie rodziny na świecie miały być błogosławione. Należało podróżować nocą, aby nie tracić z oczu gwiazdy; podróżnicy spędzali czas na powtarzaniu tradycyjnych powiedzeń i wskazań proroczych, skupiających się na Tym, którego szukali. Na każdym postoju badali proroctwa, a z minuty na minutę rosło w nich przekonanie, że są cudownie prowadzeni. Kiedy widzieli przed sobą gwiazdę jako zewnętrzny znak, mieli również wewnętrzne przekonanie o obecności Ducha Świętego, który wpływał na ich serca i napełniał ich nadzieją. Podróż, chociaż długa, była dla nich szczęśliwa.

„(…) Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2,2)

Dotarli do kraju Izraela i zstępowali z Góry Oliwnej, mając przed sobą Jeruzalem, gdy nagle gwiazda, która prowadziła ich podczas całej nużącej podróży, zatrzymała się nad świątynią i po pewnym czasie zniknęła im z oczu. Przyśpieszając kroku, ruszyli naprzód, oczekując w pełnym zaufaniu, że narodziny Mesjasza będą radosną wieścią na ustach każdego napotkanego człowieka. Pytali jednak na próżno. Wkroczyli do świętego miasta i udali się do świątyni. Ku ich zdumieniu nie znaleźli nikogo, kto wiedziałby cokolwiek na temat nowonarodzonego króla. Ich pytania nie wywoływały radości, ale raczej zaskoczenie i obawy pomieszane z pogardą.

Kapłani skrupulatnie zachowywali tradycję. Chwalili się własną religią i pobożnością, potępiając Greków i Rzymian jako pogan i największych grzeszników. Mędrcy nie byli bałwochwalcami i w oczach Bożych stali o wiele wyżej niż Jego oficjalni wyznawcy; a jednak traktowani byli przez Żydów jak poganie. Nawet wśród wyznaczonych strażników Świętych Wyroków ich żarliwe pytania nie wzbudziły sympatii.

Wieść o przybyciu magów szybko rozniosła się po Jerozolimie. Ich dziwne zachowanie wywołało poruszenie między ludźmi, którzy dotarli do pałacu Heroda. Przebiegły Edomita powstał na wieść o prawdopodobnym pojawieniu się rywala. Jego drogę do tronu znaczyły niezliczone morderstwa. Ponieważ w jego żyłach płynęła obca krew, był znienawidzony przez tych, nad którymi panował. Jego jedyne zabezpieczenie stanowiła przychylność Rzymu. Ale nowy Książę miał większe prawa. Urodził się dla królestwa.

Herod podejrzewał, że kapłani spiskują z przybyszami, aby wywołać powstanie i zrzucić go z tronu. Ukrył swój brak zaufania, jednakże był zdecydowany, aby z jeszcze większą przebiegłością udaremnić ich plany. Zwołał najważniejszych kapłanów i pisarzy i poprosił, aby opowiedzieli mu, co mówią święte księgi na temat miejsca narodzenia Mesjasza.