Strona główna » Edukacja » Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu

Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-63444-12-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu

Książka ta opisuje ostatnią fazę zagłady żydowskiej ludności powiatu Dąbrowa Tarnowska. Na podstawie bogatej dokumentacji z archiwów polskich, niemieckich i izraelskich autor odtwarza wydarzenia z lat 1942–1945, kiedy to Niemcy próbowali wyłapać żydowskich niedobitków, tych, którzy latem 1942 r. uniknęli wywiezienia do obozu zagłady w Bełżcu. Książka opisuje z jednej strony działania policji niemieckiej, a z drugiej rolę polskiej policji granatowej, wiejskich straży nocnych, junaków z Baudienst czy też miejscowych strażaków w wykryciu i zamordowaniu żydowskich ofiar. Na tle trwającego aż do końca wojny Judenjagd („polowania na Żydów”) zostały również zarysowane dramatyczne wybory stojące przed ludźmi ratującymi Żydów.

 

Pierwsza faza Judenjagd polegała na pełnej mobilizacji niemieckich oddziałów ewakuacyjnych (Evakuirungskommandos), polskiej policji granatowej, junaków z Baudienst oraz żydowskiej Służby Porządkowej. Pierwsze godziny i dni po akcji wysiedleńczej charakteryzowały się szczególnie wielką liczbą ofiar. Wpadali wówczas Żydzi wyciągnięci z kryjówek i z bunkrów w gettach oraz ci, którym udało się zbiec do pobliskich lasów. Natomiast do wykrycia lepiej ukrytych Żydów potrzebne były inne środki i inne metody. W tej fazie, która miała trwać już do końca wojny, najważniejsze – z punktu widzenia Niemców – było zapewnienie sobie współpracy ze strony miejscowej ludności. W celu osiągnięcia pożądanego skutku Niemcy uciekali się zazwyczaj do polityki zachęt oraz kar, wspartych ciągłą akcją uświadamiającą polską ludność o „żydowskim niebezpieczeństwie”. Autor odtwarza splot tragicznych okoliczności, które przesądziły o tym, że tak nieliczni Żydzi nie padli ofiarą polowania.

 

Polecane książki

Wybuch elektrowni jądrowej w Czarnobylu pozostaje jedną z największych katastrof przemysłowych XX w., która zmieniła polityczną mapę Europy. Po 30 latach czarnobylska strefa wykluczenia to miejsce bez człowieka, pomnik pamięci środkowoeuropejskiej, przemilczanej apokalipsy, przestrzeń, w której triu...
Autobiografia najbardziej skutecznego snajpera w Oddziałach Specjalnych.Akcja, akcja, akcja! Fascynująca, trzymająca w napięciu, zaskakująco realistyczna i budząca emocje opowieść z frontu walk amerykańskich komandosów z globalnym terroryzmem. Nicholas Irving, przez kolegów okrzyknięty jako KOSIARZ,...
Poradnik do Guild Wars 2 to kompletny przewodnik dla graczy rozpoczynających zabawę z produkcją studia ArenaNet, zawierający zarówno istotne elementy mechaniki rozgrywki, jak i walki z innymi graczami. Dodatkowo w solucji znajdują się szczegółowe mapy. Guild Wars 2 - poradnik do gry zawiera poszukiw...
Dwujęzyczne (polsko-angielskie) wydanie pełnej tajemnic noweli napisanej przez klasyka kryminału i powieści detektywistycznej – Arthura Conan Doyle’a. Sherlock Holmes wybiera się z wizytą do swojego brata, Mycrofta. Towarzyszy mu Doktor Watson bardzo chcący poznać brata swego przyjaciela. W Klubi...
Praktyka funkcjonowania spółek kapitałowych dowodzi, że spory pomiędzy wspólnikami stanowią naturalny i nieodłączny element prowadzenia działalności gospodarczej. Wyłączenie wspólnika ze spółki z o.o. jest szczególnym środkiem prawnym pozwalającym na sanację stosunków w spółce. Instytucja ta zapewni...
Harriet marzyła o karierze pisarki, jednak nigdy nie wierzyła w swój talent. Żyła w cieniu nieodpowiedzialnej siostry, a nawet pozwoliła jej po rozwodzie zamieszkać u siebie z dwójką małych dzieci. Kiedy straciła już wiarę w jakąkolwiek zmianę, niespodziewanie w wydawnictwie przyję...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jan Grabowski

Publikacja została zrealizowana w ramach projektu badawczego Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN pt. Ludność wiejska w Generalnym Gubernatorstwie wobec Zagłady i ukrywania się Żydów, 1942–1945 wspieranego przez:

The Rothschild Foundation Europe, grant 159/07

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, grant 3948/B/H03/2008/35

Conference on Jewish Material Claims Against Germany, grant 252-3307-2

Redaktor prowadzący

Jakub Petelewicz

Redakcja

Beata Bińko

Korekta

Dorota Białas

Projekt okładki i stron tytułowych

Andrzej Łubniewski

Mapa

Paweł Weszpiński

Skład i łamanie

Marianna Cielecka / libellicosa.pl

Copyright © by Jan Grabowski

and Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, 2011

ISBN: 978-83-932202-0-5

Wydanie pierwsze, Warszawa 2011

Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów

ul. Nowy Świat 72, pok. 120

00–330 Warszawa, POLAND

e-mail: stowarzyszenie@holocaustresearch.pl

www.holocaustresearch.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Książkę tę poświęcam pamięci:Lejba Herszfelda, jego żony i córki, Estery Polonicer, Mendla Minca, Kałma Wilka, Barucha, Sary, Reginy, Feli, Heleny i Ryfki Sznepsów, Chwałki, Jumy i jej dwojga dzieci, Otka (lat 11), Estery i Dałki Metzger, Icka Mendla, Mendla Kogla, Sali Drelich, Marii i Rywki Einhorn, Józefa Adlera, Pejki Kapelner, Mendla Kapelnera, Joska Leinmanna, Jakuba „Czarnego” z Opatowca, pani Holender, pani Langerowej wraz z rodziną, piekarzowej Grozman, pana Sztuma, pana Frassa, rodziny Spatzów, rodziny Fischerów, Lidii Sass, Gieni Raber, Marii Wildfajer, Schacherówny, Michała Pinkasa wraz z rodziną, wujka, ojca, sióstr i cioci Dawida Wasserstruma, sióstr Ehrlich, Lejba i Arona Ehrenbergów, Chaima Knie, Sali i Heli Süss, pani Lipki i jej trzech córek, Mojżesza Maltza, Jankiela Liebermanna, Mojżesza Baldingera, pani Neumann, Łai Jakubowiczówny wraz z synem, Elidy Weinberg, Rafaela Friessa, jego żony i dziecka, Rozalii Abramówny, Dawida, Hirsza i Estery Wajzerów, Pawła Szachera, rodziny Kornhauserów, Peretza Kupfera, Hany Kupfer, Karoliny Grün, Dawida i Ruchli Lewkowiczów wraz z dziećmi, Władysława Fischbauma, Szymona Hajbergiera, Lejba Mileta, Apolonii Brand, pana Kampfa, Blanki Goldfingerowej wraz z rodziną, pani Kupfelmanowej i wszystkich innych bezimiennych Żydów, którzy walczyli do końca.

W równym stopniu poświęcam tę książkę pamięci:Franciszka, Teresy, Stanisława i Józefa Mędalów, Wiktorii Wężowicz, Władysława Starca, Józefa i Teresy Szkotaków, Zofii Wójcik, Bronisława Kmiecia i innych Polaków z Dąbrowy Tarnowskiej i okolic, którzy podjęli się tej najniebezpieczniejszej z konspiracji, jaką było niesienie pomocy Żydom, i zapłacili za to najwyższą cenę.

Wstęp

ZwrotJudenjagd — „polowanie na Żydów” — po raz pierwszy do literatury historycznej wprowadził Christopher R. Browning, wybitny amerykański historyk zajmujący się Holokaustem. Określenie to zaczerpnął z zeznań policjantów, esesmanów i żandarmów podejrzewanych o popełnienie przestępstw wojennych i przesłuchiwanych przez niemieckich śledczych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. Właśnie w ten sposób nazywali oni wyszukiwanie żydowskich rozbitków ukrywających się po wsiach i miastach Generalnej Guberni1 po wywózkach z lata i jesieni 1942 r. Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich trzech latach wojny polowanie na Żydów stało się jednym z najważniejszych zadań niemieckich sił żandarmeryjno-policyjnych na terenach okupowanej Polski. A na przełomie 1942 i 1943 r. było to z pewnością zadanie najważniejsze. O skali tego zjawiska do pewnego stopnia informują nas raporty żandarmerii nadsyłane z różnych dystryktów GG. Najpełniejszy zachowany w archiwach wykaz tego rodzaju raportów pochodzi z tzw. Warschau-Land (powiatu ziemskiego warszawskiego, czyli z podwarszawskich wiosek i miasteczek, ale podobne spisy zachowały się z terenów Lubelszczyzny oraz z Radomskiego. Żydów tropiono do samego końca wojny, do ostatnich dni władzy niemieckiej. W aktach niemieckiego Sądu Specjalnego z Lwowa (Sondergericht Lemberg) zachowały się teczki zawierające materiał z dochodzeń przeciwko Polakom i Ukraińcom oskarżonym o ukrywanie Żydów. Część wyroków śmierci zapadła latem 1944 r. — na parę tygodni przed wkroczeniem Armii Czerwonej do miasta2. W innych wypadkach niemieccy sędziowie jeszcze w pierwszych dniach lipca 1944 r., tuż przed wejściem Rosjan, opiniowali odmownie podania o łaskę ludzi skazanych na śmierć za ukrywanie Żydów, domagając się jednocześnie niezwłocznego powiadomienia o wykonaniu wyroku3. Nad morderstwami popełnionymi na Żydach urzędowe zapiski przechodziły do porządku dziennego, uważając przeprowadzane natychmiast egzekucje za rzecz naturalną i niewartą wzmianki. Jak by nie było, od jesieni 1942 r. Żydzi byli przecież wyjęci spod prawa.

Stosunki polsko-żydowskie na obszarach wiejskich Generalnej Guberni to temat dość mało zbadany — zwłaszcza w porównaniu z wieloma wartościowymi pracami poświęconymi większym miastom oraz ważniejszym gettom. Niemniej ze wszystkich punktów widzenia stosunki panujące na wsi zasługują na uwagę i mają zasadnicze znaczenie dla zrozumienia wojennych oraz powojennych losów zarówno Żydów, jak i Polaków. Szczególnie mało wiemy o losach Żydów ukrywających się w terenach wiejskich po masowych wywózkach do obozów zagłady latem i jesienią 1942 r. Ponad czterdzieści lat temu historyk Szymon Datner pisał: „nieomal każde sioło, osada, miasteczko i miasto w GG były świadkami mordów na Żydach zbiegłych z gett i transportów śmierci. Na tle bezimiennej śmierci setek tysięcy i milionów ofiar ginących w komorach gazowych i masowych egzekucjach te — w wielu wypadkach zidentyfikowane indywidualnie ofiary — zasługują zwłaszcza z jednego powodu na uwagę: byli to ludzie, którzy usiłowali w swoisty sposób walczyć o swą egzystencję”. Datnerowi chodziło tu o ludzi, którzy pozostali od samego początku po aryjskiej stronie, bądź też o takich, którzy wyrwali się z gett przed ich likwidacją lub w jej trakcie. Na koniec Datner próbował ująć swoje przemyślenia w formie bardziej syntetycznej. Liczbę Żydów ocalonych na ziemiach okupowanej Polski oszacował na 100 tys. Ocenił również, że co najmniej drugie tyle ofiar zostało wychwytanych przez organa okupacyjne i padło ofiarą zbrodni4. Wedle dzisiejszych ocen historyków, orientacyjne szacunki Datnera dwukrotnie zawyżają liczbę Żydów, którzy ocaleli po aryjskiej stronie, oraz ponaddwukrotnie zaniżają liczbę uciekinierów z gett, którzy w rozmaitych okolicznościach zginęli po aryjskiej stronie5. Jeżeli przyjmiemy, że około 10 procent polskich Żydów próbowało się ratować ucieczką przed eksterminacją, to okazuje się, że liczba ofiar polowania na Żydów w latach 1942–1945 mogła wynieść 200–250 tys. ludzi. Powstaje wobec tego pytanie o okoliczności towarzyszące ich śmierci. Jest to pytanie szczególnie zasadne, gdyż to właśnie tragiczny los tych ludzi wywarł tak wielkie wrażenie na ocalałych Żydach, że stał się jedną z głównych (jeżeli nie główną) przyczyn głębokiego dysonansu w żydowskim oraz w polskim postrzeganiu Zagłady i okupacji. W relacjach ocalonych tragiczny los najbliższych, z którymi niejednokrotnie dzielili ziemianki, schowki, z którymi razem kryli się po lasach i po chłopskich zagrodach, zajmuje poczesne miejsce. W opinii wielu Żydów odpowiedzialność za śmierć wielu ich bliskich i napotkanych przygodnie towarzyszy niedoli spada bowiem również na barki polskich współobywateli. W polskich relacjach z lat wojny niezwykle często można się natknąć na stwierdzenie: „przyjechali Niemcy i zabrali Żydów”. Jednym z celów tej książki jest właśnie znalezienie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Niemcy dowiadywali się, dokąd jechać, jakie okoliczności towarzyszyły wyłapywaniu i mordowaniu Żydów ukrywających się po wioskach i lasach.

Zagłada i ludobójstwo na wsi przybrały zupełnie inne wymiary niż w mieście. Żyjący w miastach Żydzi zostali dość wcześnie odizolowani w gettach i w sposób dramatyczny, nagły, lecz stały — usunięci poza nawias społeczeństwa. Zerwaniu uległy tysiące powiązań handlowych, towarzyskich, a nierzadko i rodzinnych, które przez pokolenia łączyły społeczność żydowską i polską. Dla przeciętnego mieszczanina zamknięci za płotem czy też za murem Żydzi z biegiem miesięcy i lat przestali być po prostu widoczni. Adam Chętnik, znany badacz Kurpiów, w czasie wojny mieszkający w Warszawie, w 1941 r. zapisał w swoim dzienniku: „toteż w Warszawie nie spotyka się wcale Żydów, a niejedni mówią, że trudno byłoby się do nich przyzwyczaić, nieobecności ich nikt specjalnie nie odczuwa”6. Gdy przyszedł czas wywózek i likwidacji gett, dla wielu aryjskich mieszkańców miast Żydzi istnieli niejako na granicy postrzegania. Od czasu do czasu zza murów dochodziły różne niepokojące wieści, ale przecież to nie nimi żyło miasto. Co innego na wsiach i w małych miasteczkach. Żydzi, którym udało się pozostać we własnych domach, oraz ci, którzy musieli się przenieść do pobliskich miasteczek, zachowali silne związki z miejscową ludnością polską. Pomimo zakazów (z rzadka jedynie egzekwowanych na wsi) nadal parali się drobnym handlem, rzemiosłem czy też pracowali na roli u bogatszych chłopów. Te silne związki nie oznaczały jednak wcale lepszego nastawienia do Żydów. W 1934 r. Thomas Savery, brytyjski konsul w Warszawie, oświadczył przebywającemu w Polsce przedstawicielowi Żydów brytyjskich: „chłopi i Żydzi współżyją ze sobą nie najgorzej, bo żywią do siebie dobrotliwą, pozbawioną jadu pogardę [good-natured contempt]. Żydzi pogardzają chłopami z racji ich ciężkiej i brudnej roboty na roli, a chłopi pogardzają Żydami za paranie się handlem oraz za pościg za pieniędzmi”7. Jeżeli nawet słowom brytyjskiego dyplomaty można przyznać pewną słuszność, to sytuacja zmieniła się radykalnie podczas wojny. Z „dobrotliwej pogardy” niewiele pozostało.

Istotę okupacyjnego dramatu uchwyciła Zofia Kossak-Szczucka, współzałożycielka „Żegoty”, która jesienią 1942 r. pisała: „dzisiaj bestialstwa niemieckie stępiły wrażliwość wsi, odebrały pewność sądu. Piorun nie spada z nieba, nie zabija morderców dzieci, krew nie woła o pomstę. Może to prawda, że Żyd jest tworem wyklętym, na którym zbrodnia popełniona uchodzi bezkarnie. W związku z tym przekonaniem mnożą się, niestety, wypadki czynnego współdziałania chłopów w eksterminacyjnej akcji niemieckiej”8. Pozorna bliskość nie przekładała się więc — jak wówczas oceniano — na lepsze traktowanie, na tym silniejszą empatię, na bardziej energiczne próby pomocy. Wręcz przeciwnie. Liczni, zwabieni niewielkimi premiami i nagrodami obiecywanymi przez Niemców, wzięli aktywny udział w wyszukiwaniu Żydów. Inni zrobili to ze strachu. W wielu wypadkach wiejscy Żydzi zostawiali u znajomych bądź zaprzyjaźnionych chłopów majątek na przechowanie. Dla niektórych gospodarzy stanowiło to zbyt wielką pokusę, a pozostawione na przechowanie towary, kapitał czy też zwierzęta stały się przyczyną zdrady i tragedii. Pisząc o nikłych szansach przetrwania po aryjskiej stronie, wspomniany wcześniej Christopher R. Browning stwierdził: „lęk przed denuncjacją ze strony Polaków był jednym z najważniejszych motywów powstrzymujących Żydów przed ucieczką. W rzeczy samej wielu spośród tych, którzy zdecydowali się uciekać, padło nie tylko ofiarą donosu, lecz również rabunku i mordu”9.

Emanuel Ringelblum, założyciel konspiracyjnego archiwum „Oneg Szabat”, pisał swoją książkę poświęconą stosunkom polsko-żydowskim zimą 1943/1944 r., ukryty w Warszawie w schronie przy ul. Grójeckiej. Mimo braku bezpośredniego kontaktu z zewnętrznym światem żydowski historyk dysponował ogromną wiedzą na temat jaśniejszych i ciemniejszych stron polsko-żydowskiej koegzystencji pod okupacją. Lata pracy z kolegami z „Oneg Szabat”, własne doświadczenia z lat 1939–1943, a także tysiące relacji, pamiętników oraz listów, które przeszły przez jego ręce, uzmysłowiły mu nie tylko skalę tragedii narodu żydowskiego, ale pozwoliły mu też świetnie zrozumieć przeróżne niebezpieczeństwa czyhające na Żydów szukających ratunku poza granicami gett. Ukrywanie się w miastach niosło ze sobą specyficzne zagrożenia. Podobnie rzecz się miała na wsi — choć nasza wiedza na ten temat jest znacznie uboższa. „Ukrywanie Żydów na prowincji — pisał Ringelblum — nastręcza dużo trudności, gdyż w małych miasteczkach, a zwłaszcza na wsi, wszyscy się znają i obcy budzi ogólne zainteresowanie. Niemcy wiedzieli, że po każdej akcji przesiedleńczej na prowincji część Żydów ukrywa się u chrześcijańskich sąsiadów lub w najbliższej okolicy. Aby «oczyścić» okolicę od Żydów, Niemcy stosowali dwie metody: metodę nagród i metodę gróźb. Wyznaczono nagrody pieniężne i w naturze za głowę każdego złapanego Żyda, przy czym odzież i rzeczy złapanych należały również do łapaczy. W Małopolsce Zachodniej, na przykład w Borku Fałęckim, w Wieliczce, w Bochni i Swoszowicach dawano po 500 złotych, 1 kg cukru za głowę złapanego Żyda. Rezultat tej akcji był bardzo pomyślny dla Niemców. Ludność miejscowa masowo wydawała Żydów w ręce Niemców, którzy takich «zbrodniarzy» rozstrzeliwali bez pardonu. […] Obok nagród Niemcy stosowali system kar za ukrywanie Żydów. Zarządzenia o karze śmierci za taką «zbrodnię» ukazywały się każdorazowo po przystąpieniu do akcji likwidacyjnej Żydów w danej miejscowości”10. Cytat ten jest szczególnie na miejscu, gdyż dotyczy terenów, które stanowią pole badawcze mojego studium.

Teren badawczy:powiat Dąbrowa Tarnowska

Terenem badawczym niniejszego studium jest powiat Dąbrowa Tarnowska. Wybór podyktowały z jednej strony dość obfite źródła dotyczące interesującego nas okresu, a z drugiej — typowo rolniczy charakter tego powiatu i jego przedwojenna struktura etniczna. Zacznijmy od przedstawienia powiatu dąbrowskiego, zarówno od strony geografii ludzkiej, jak i geografii tout court.

Powiat Dąbrowa Tarnowska, położony na wschodzie województwa małopolskiego i bezpośrednio na północ od Tarnowa, był przed wojną — i jest do dzisiaj — powiatem typowo rolniczym. Na północy granica powiatu przebiega wzdłuż Wisły, a na zachodzie — Dunajca. W 1939 r. 74 procent powierzchni powiatu stanowiły obszary rolnicze, reszta przypadała na nieużytki oraz lasy. Rolnictwo było szczególnie rozwinięte na zachodzie powiatu, gdzie znajdują się niezwykle żyzne ziemie — mady. W skład powiatu wchodziło 101 wsi, a na potrzeby administracji sądowej powiat dodatkowo został podzielony na dwa okręgi — w Dąbrowie oraz w Żabnie. Według Skorowidza miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej z roku 192511 na terenie powiatu dąbrowskiego mieszkało wówczas 63 717 osób, w tym 4815 Żydów. W miastach powiatu mieszkało 3888 ludzi, w tym 2460 Żydów, podczas gdy na wsiach odpowiednio 59 829 i 2355 osób. Według spisu powszechnego z 1931 r. powiat zamieszkiwało 66 678 ludzi12, w tym 4807 Żydów, przy czym 8484 osoby, w tym 3012 Żydów, mieszkały w miastach. Ludność wiejska liczyła 58 194 osoby, w tym 1795 Żydów. Innymi słowy, na wsi mieszkało około 87 procent ludności powiatu — więcej o tym dalej. W skład powiatu wchodziły dwie osady na prawach miejskich: Dąbrowa Tarnowska oraz Żabno, z tym że to ostatnie od dużych wiosek różniło się raczej statusem prawnym niż wielkością. Szczucin, dość znaczna osada w powiecie, utracił prawa miejskie w 1934 r. w wyniku spadku liczby ludności. Najliczniejsze były zaś niewielkie wsie, liczące poniżej 500 mieszkańców; dużych wsi (powyżej 1000 mieszkańców) było wówczas siedem, w tym największa, zamieszkana przez ponad 3400 osób, Radgoszcz. W skład powiatu wchodziło siedem gmin: Dąbrowa Tarnowska, Bolesław, Gręboszów, Mędrzechów, Olesno, Radgoszcz oraz Szczucin. Wyliczenie to jest o tyle istotne, że powiat dąbrowski — jako jednostka administracyjna — został przez Niemców zniesiony, zachowali oni natomiast strukturę tamtejszych gmin (o przekształceniach administracyjnych piszę w rozdziale o pierwszych latach okupacji). Warto na koniec dodać, że powiat dąbrowski jest powiatem granicznym — po drugiej stronie Wisły zaczynają się tereny byłego zaboru rosyjskiego13. A to z kolei przesądziło o zasadniczych różnicach w rozwoju stosunków polsko-żydowskich we wsiach regionu.

Źródła

Jeżeli chodzi o materiały archiwalne dotyczące Powiśla Dąbrowskiego, to dysponujemy względnie dobrze zachowanymi podstawami źródłowymi pozwalającymi odtworzyć losy miejscowych Żydów w latach okupacji. Odnosi się to również do interesującego mnie okresu po masowych wywózkach do obozu zagłady w Bełżcu, latem–jesienią 1942 r. W celu jak najwierniejszego odtworzenia realiów okupacyjnych ucieknę się do zabiegu, który można nazwać „triangulacją pamięci”. W książce oparłem się na trzech rodzajach źródeł naświetlających te dramatyczne lata z bardzo odmiennych punktów widzenia. Z jednej strony wykorzystałem relacje Żydów, którzy wojnę przeżyli w ukryciu, na terenie powiatu. Relacje te, złożone wkrótce po wojnie w wojewódzkich oddziałach Centralnego Komitetu Żydów w Polsce (CKŻP), zostały nieco później zdeponowane w Żydowskim Instytucie Historycznym i dziś znajdują się w zespołach 301 i 302. Trochę późniejsze relacje ocalałych Żydów zostały sporządzone w Izraelu i znajdują się w zbiorach Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, w zespołach O33 i O3. W sumie w zespołach ŻIH i Yad Vashem znaleźć można osiemnaście relacji żydowskich z interesującego nas obszaru. Są to materiały o ogromnym znaczeniu dla historyka, zwłaszcza jeśli można je zestawić z polskimi materiałami sądowymi z późnych lat czterdziestych. Mowa tu przede wszystkim o procesach toczonych na podstawie Dekretu o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego z 31 sierpnia 1944 r. (tzw. dekret sierpniowy). Szczególnie uważnie przyjrzymy się właśnie tym „zdrajcom Narodu Polskiego”, gdyż zaliczono do nich również ludzi prześladujących, mordujących bądź też wydających w ręce Niemców współobywateli pochodzenia żydowskiego. Wszelkie działania — jak wówczas pisano — które ułatwiały Niemcom prowadzenie polityki wyniszczenia obywateli polskich wyznania mojżeszowego czy też narodowości żydowskiej, uznawano za formę kolaboracji z okupantem. W latach 1945–1946 sprawy z dekretu sierpniowego wchodziły na wokandy specjalnych sądów karnych, których orzecznictwo oraz tryb postępowania odbiegały od orzecznictwa zwykłych sądów. Od końca 1946 r. sprawy „sierpniowe” trafiały już do normalnych sądów okręgowych, a po apelacji — do sądów apelacyjnych i na koniec — w szczególnie trudnych sprawach — do samego Sądu Najwyższego. Interesujące nas tu materiały sądowe zostały wytworzone przede wszystkim przez krakowski Sąd Apelacyjny (SAKr) oraz — w mniejszym stopniu — krakowski Sąd Okręgowy (SOKr)14. W zupełnie wyjątkowych sytuacjach będę sięgać po materiały Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie — zazwyczaj w wypadku dochodzeń toczonych przeciwko niemieckim oskarżonym. W zespołach krakowskich sądów znajduje się 45 spraw dotyczących przestępstw popełnionych na Żydach ukrywających się na terenie powiatu dąbrowskiego. Do podstawy badawczej włączono również 56 teczek zawierających materiały odnoszące się do spraw z najbliższej okolicy, z sąsiednich powiatów. Dochodzenia „dąbrowskie” dotyczą ponad dwustu podejrzanych, a do tego dochodzą zeznania ponad tysiąca świadków. Prawie wszystkie dochodzenia inicjowane były z donosu bądź też „poufnej informacji”, która wpłynęła do lokalnych organów Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W czterech jedynie przypadkach dochodzenia toczyły się z powództwa ocalałych Żydów, którzy zdecydowali się wytoczyć sprawy ludziom podejrzewanym o zamordowanie lub wydanie w ręce Niemców ich najbliższych bądź znajomych. Należy tu jednak zaznaczyć, że omawiane procesy toczyły się w latach 1948–1950, wtedy kiedy ogromna większość Żydów ocalonych z Zagłady zdążyła już opuścić Polskę. Ci, którzy pozostali, podjęli świadomą decyzję adaptacji do nowej rzeczywistości i — co zrozumiałe — jak najdalsi byli od oskarżania swoich sąsiadów o wojenne zbrodnie na Żydach. Szczególnej wagi nabrały wobec tego zeznania tych nielicznych ocalonych Żydów, którzy nadal mogli świadczyć przez sądem i uwiarygodnić w oczach sądu wersję wydarzeń podawaną przez oskarżonych. Sam mechanizm został dość wnikliwie opisany w odniesieniu do Jedwabnego, gdzie kilku pozostałych przy życiu Żydów powodowanych strachem świadczyło na korzyść polskich sąsiadów. Dość wymowny jest tu przykład Marianny Ramotowskiej (Racheli Finkelsztejn) z Radziłowa, która nie tylko zachowała milczenie w sprawie jedwabieńskiego mordu, ale na dodatek zapewniała w powojennych sądach alibi swoim aryjskim sąsiadom. Podobnie działo się i w Tarnowskiem — w taki sam sposób zachowywało się tam przynajmniej dwóch Żydów, którzy ocaleli w okolicy Dąbrowy. Typowa teczka Sądu Apelacyjnego liczy od dwustu do pięciuset stron, na które składają się materiały dochodzeniowe (zeznania świadków, przesłuchania podejrzanych, donosy itp.), protokoły kolejnych rozpraw, sentencje wyroków, apelacje do Sądu Najwyższego, listy z prośbami o ułaskawienie, decyzje prezydenta, zbiorowe listy w obronie skazanych oraz znacznie późniejsze prośby o zatarcie wyroków. Ponadto wykorzystałem kilkadziesiąt innych spraw toczonych przed krakowskim Sądem Apelacyjnym, dotyczących Tarnowa i okolic bezpośrednio sąsiadujących z powiatem dąbrowskim. Ze względu na specyfikę tych dwóch rodzajów źródeł zdecydowałem się zachować ich oryginalną pisownię. Wyjątek stanowią poprawki interpunkcyjne, ułatwiające zrozumienie treści.

Trzecim typem źródeł archiwalnych, pomocnych w pracy nad tym okresem i nad tym obszarem, są dokumenty niemieckie, zwłaszcza przesłuchania niemieckich żandarmów oraz gestapowców czynnych podczas wojny w Tarnowie i okolicach. Po części pochodzą one z państwowych archiwów niemieckich (Bundesarchiv), z filii w Ludwigsburgu (której zadaniem jest gromadzenie materiałów dotyczących przestępstw hitlerowskich), a po części ze zbiorów Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (GKBZpNP) znajdujących się w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. W wypadku materiałów niemieckich chodzi przede wszystkim o dochodzenia prowadzone w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przez prokuratury w Dortmundzie, Bochum i Kolonii w sprawie wymordowania Żydów Tarnowa i Dąbrowy. Zasadniczy problem związany z tymi materiałami polega nie tyle nawet na dość późnej dacie ich wytworzenia, ile na specyficznych warunkach, w jakich dane im było powstać. Z jednej strony zeznawali sprawcy (niejednokrotnie zasłużeni wówczas pracownicy państwowi RFN, wysocy oficerowie policji, sędziowie itp.), których celem było zminimalizowanie własnej odpowiedzialności. Dochodzenia toczyły się ospale, prowadzone bez specjalnego entuzjazmu przez prokuratorów, którym najwyraźniej myliły się egzotyczne nazwy i pojęcia dotyczące odległych stron Kreishauptmannschaftu Tarnów. Nie są to materiały pozbawione wartości, lecz w celu wyłuskania konkretów należy zestawić ze sobą i porównać zeznania znacznej liczby niemieckich oskarżonych. Z drugiej strony w procesach „ludwigsburskich” pojawiali się świadkowie, Polacy i Żydzi, przesłuchiwani w Polsce i w Izraelu. Zeznania Żydów (prawie wszyscy wyjechali z Polski w latach 1946–1948) zasadniczo pokrywają się wiernie z tym, co zeznali oni zaraz po wojnie w żydowskich komisjach historycznych. Inaczej ma się sprawa z zeznaniami polskich świadków. Jeżeli porównamy zeznania z lat 1945–1950 złożone w Polsce z zeznaniami z lat 1960–1975, to widać znaczne przesunięcie akcentów i daleko idącą „korektę” narracji. Materiały zbierała w Polsce (na prośbę strony niemieckiej) Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich, a przesłuchania świadków odbywały się w asyście prokuratorów komisji. Możemy przyjąć za pewnik, że ostatnią rzeczą, jaką polscy prokuratorzy z Głównej Komisji przekazaliby w ręce Niemców prowadzących dochodzenia przeciwko innym Niemcom podejrzanym o wymordowanie Żydów, byłyby zeznania w jakikolwiek sposób obciążające obywateli polskich bądź też sugerujące ich współudział w popełnieniu tych zbrodni. Tytułem przykładu rzućmy okiem na mord dokonany na Mendlu Koglu, zamożnym młynarzu z Bolesławia, dużej wioski położonej niedaleko Wisły na północ od Dąbrowy. Jedyne, co nie ulega wątpliwości, to fakt, że Kogel został zamordowany przez niemieckiego żandarma wiosną 1943 r. W 1945 r. z obozów koncentracyjnych powrócili do Bolesławia dwaj synowie młynarza, zaczęli się dopytywać o losy ojca, a potem podzielili się swoimi ustaleniami z prokuraturą w Dąbrowie15. W wyniku śledztwa ustalono, że błąkającego się wokół wioski Mendla Kogla złapali miejscowi chłopi, po czym odstawili go na żandarmerię. Wójt Bolesławia zeznał wówczas: „Dudek zauważył że ww. żydka nie ma i udał się za nim na poszukiwania, w czasie poszukiwania znalazł ukrytego żydka w stajni i doprowadził go na posterunek PP [Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa] w Bolesławiu […] tego samego dnia ww. żydek został zastrzelony przez żandarmerię”16. A potem, przed zakopaniem zwłok w lesie, chłopi wybili zamordowanemu Koglowi łopatą złote zęby17. Tyle zeznanie z roku 1949. Dwadzieścia lat później, w czerwcu 1969 r., Główna Komisja dowiedziała się od przesłuchiwanego mieszkańca Bolesławia, że pewnego razu w wiosce pojawił się wycieńczony Żyd Mendel Kogel, który już sam nie miał siły się ukrywać. Polacy radzili mu, żeby się ukrył, ale ów nie miał ochoty i zginął z rąk policjanta Neureitera18. Taką też wersję wydarzeń posłano wówczas do Niemiec. Jeżeli chodzi o samą śmierć bolesławskiego młynarza, obie wersje są do siebie bardzo podobne i w obu mordercą jest niemiecki policjant. Tu jednak podobieństwa się kończą, stawiając przed historykiem całe mnóstwo trudnych pytań dotyczących kwestii współudziału, motywacji oraz stopnia inicjatywy własnej wykazanej przez miejscową ludność biorącą udział w wyłapywaniu Żydów. Są to pytania, z którymi będziemy borykać się na wielu stronach tej książki.

Oprócz tych trzech rodzajów wymienionych źródeł wykorzystałem publikacje historyczne dotyczące Tarnowa i okolic, prasę lokalną oraz materiały archiwalne z okresu przedwojennego. Dane zaczerpnięte z żydowskich, polskich i niemieckich materiałów pozwalają prześledzić losy 277 Żydów, którzy po likwidacji gett próbowali się ukrywać na terenie powiatu dąbrowskiego. Z tej liczby do końca wojny dotrwało 38 osób, a 239 spośród nich zginęło w latach 1942–1945. Badanie okoliczności ich życia i śmierci pozwoli nam poznać i zrozumieć mechanizmy wyszukiwania Żydów stosowane przez Niemców, strategie przetrwania wykorzystywane przez ukrywających się oraz nastawienie miejscowej ludności do żydowskich rozbitków.

Stosunki polsko-żydowskie na terenie powiatu dąbrowskiego w przededniu II wojny światowej

Na samym wstępie trzeba zaznaczyć, że ze względu na skład narodowościowy powiat dąbrowski w przededniu wojny nie odznaczał się niczym szczególnym. Pod koniec lat trzydziestych Żydzi stanowili tu około 8 procent ludności. Większość z nich mieszkała w samej Dąbrowie Tarnowskiej, lecz prawie 2 tys. — w okolicznych wioskach, gdzie prowadzili tryb życia niewiele różniący się od polskich chłopów. W Galicji — w odróżnieniu od Kongresówki — już od końca XVIII w. Żydzi mogli nabywać ziemię i osiedlać się na roli, skutkiem czego wykształciła się specyficzna grupa Żydów rolników, których na próżno by szukać na Mazowszu, Podlasiu czy Kielecczyźnie19. W Galicji Wschodniej istniał nawet Małopolski Związek Rolników (Żydów). Gdzie indziej, choć udział procentowy ludności żydowskiej był o wiele wyższy, koncentrowała się ona w miastach i w miasteczkach, a jej kontakty ze wsią opierały się w zasadzie wyłącznie na wymianie usług oraz na handlu. W literaturze przedmiotu często podkreśla się fakt, że wyobcowanie Żydów ze społeczeństwa polskiego wynikało nie tylko z odmienności religii, języka, obyczajów, kultury, lecz było też bezpośrednio powiązane z separacją zawodową i przestrzenną. Żydzi, zaangażowani w drobny handel oraz w rzemiosło, z rzadka jedynie wchodzili w bezpośrednie, sąsiedzkie relacje z polskimi chłopami. Tymczasem w Małopolsce sytuacja wyglądała inaczej. Obok Żydów mieszkających w miasteczkach (w naszym wypadku — w Dąbrowie Tarnowskiej) widać również tysiące Żydów mieszkających w wioskach, w których prowadzili życie niewiele odbiegające od życia sąsiadów chrześcijan. Ten dość szczególny aspekt polsko-żydowskiej koegzystencji pozwoli nam prześledzić wpływ sąsiedztwa na kształtowanie się nastawienia do Żydów w czasach Zagłady.

Zacznijmy od danych statystycznych. Jak już wspomniałem, w 1925 r. ukazał się niezwykle szczegółowo udokumentowany tom Skorowidza miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej, poświęcony temu regionowi, oparty na danych pierwszego spisu powszechnego z 1921 r. Skorowidz jest zarazem jedyną przedwojenną publikacją, która nie poprzestaje na podaniu liczby ludności powiatu czy też głównych miast powiatu, lecz rozbija dane spisu na poszczególne wioski. Co więcej, Skorowidz pozwala zlokalizować mniejsze skupiska dąbrowskich Żydów. Choć wiadomo, że do wybuchu wojny liczba ludności żydowskiej się nieco zwiększyła, to dane z 1921 r. pozostają nieocenione, jeśli chodzi o oznaczenie miejsc, które zasługiwać będą na szczególną uwagę badawczą20. Zgodnie z przedwojennym podziałem administracyjnym tabela najpierw obejmuje miejscowości wchodzące w skład okręgu sądowego Dąbrowa Tarnowska, a potem — okręgu sądowego Żabno (oba okręgi wchodziły w skład powiatu dąbrowskiego). W tabeli zamieściłem jedynie te miejscowości, w których mieszkało więcej niż 10 osób wyznania mojżeszowego.

Tabela 1Ludność powiatu dąbrowskiego: Polacy i Żydzi, 1921 r.

Miejscowość

Mieszkańcy (ogółem)

Ludność wyznania mojżeszowego

A. Okręg sądowy Dąbrowa Tarnowska

Dąbrowa Tarnowska (powiat21)

63 711

4 815

Dąbrowa Tarnowska (miasto)

2 660

1 306

Bagienica

1 449

118

Bolesław

657

74

Brnik

650

37

Brzezówka

570

21

Delastowice

393

11

Dąbrówki Breńskie

709

13

Grądy

742

29

Gruszów Wielki

1 251

17

Lipiny

449

11

Luszowice

1 649

68

Łęka Szczucińska

376

13

Małec

574

31

Mędrzechów

1 151

36

Olesno

764

52

Podborze

457

12

Podkościele

655

69

Radgoszcz

3 322

188

Radwan

844

28

Ruda-Zazamcze

734

34

Samocice

1 067

23

Skrzynka

640

47

Słupiec

1 095

31

Szczucin (miasto)

1 358

491

B. Okręg sądowy Żabno

Żabno

1 228

361

Bieniaszowice

330

21

Biskupice

291

26

Borusowa

534

35

Czyżów

106

29

Demblin

538

34

Gręboszów

557

22

Jadowniki Mokre

1 324

29

Karsy

429

54

Kłyż

517

21

Lubiczko

415

13

Miechowice Małe

589

22

Miechowice Wielkie

756

15

Nieciecza

703

11

Otfinów

793

30

Pierszyce

213

16

Pilcza Żelichowska

559

33

Siedliszowice

814

23

Targowisko

274

25

Ujście Jezuickie

438

37

Wietrzychowice

643

71

Żelichów

513

36

Lista ta zawiera 45 miejscowości — czyli prawie połowę wsi w powiecie. W innych wioskach Żydów było mniej, z reguły jedna lub dwie rodziny, ale tylko w 21 wsiach w 1921 r. Żydów nie było wcale.

Cytowany wcześniej Ringelblum w swoich rozważaniach o Żydach ukrywających się na wsi pisał: „groźby i nagrody [za ukrywanie — J.G.] nie zawsze jednak odnosiły skutek. Żydzi z małych miasteczek, od wieków zrośnięci z ludnością chrześcijańską, znajdowali schronienie u polskich sąsiadów, przyjaciół i znajomych, z którymi się znali i kumali przez lata, a nawet całe pokolenia. Taki chłop czy mieszczanin udzielał zbiegowi żydowskiemu schronienia, ale czas przechowywania Żyda był zależny od dwóch czynników: od terroru niemieckiego i od otoczenia. Tam, gdzie ludność była przed wojną zarażona antysemityzmem, ukrywanie nastręczało dużych trudności, bardziej obawiano się donosów antysemickich sąsiadów aniżeli terroru niemieckiego”22.

Spróbujmy wobec tego odpowiedzieć na pytanie postawione przez żydowskiego historyka: czy ludność powiatu tarnowskiego była już przed wojną „zarażona antysemityzmem”? Analizując sytuację w końcu lat trzydziestych (kiedy to następowała powszechna radykalizacja nastrojów antysemickich w społeczeństwie polskim), oprzyjmy się na dwóch wiarygodnych źródłach. Pierwszym są szczegółowe sprawozdania sporządzane przez Wydział Bezpieczeństwa Publicznego krakowskiego Urzędu Wojewódzkiego23. Choć gros uwagi Wydziału pochłaniała inwigilacja komunistów i komunistycznych poputczyków, również ruch narodowy, a już na pewno stanowiąca zagrożenie dla porządku publicznego antyżydowska agitacja też znajdowały się w centrum uwagi lokalnej policji. Drugim wartościowym źródłem świadczącym o ewolucji nastrojów antyżydowskich są powiązane z nimi akta sądowo-dochodzeniowe z Tarnowa i okolic24.

Na podstawie lektury dokumentów z obu tych zespołów widać wyraźnie, że w okolicach Tarnowa, podobnie jak i w całej Małopolsce, w miarę upływu lat trzydziestych akcje antyżydowskie nabrały charakteru masowego. Bojkot handlowy, prowadzony szczególnie intensywnie od początku tamtej dekady przez endecję (przy wyraźnym poparciu Kościoła katolickiego), stał się codziennym zjawiskiem w miastach i miasteczkach powiatu dąbrowskiego. Rzecz istotna, wystąpienia antyżydowskie stały się „ponadpartyjne”, a dochodzenia prokuratorskie przeciwko sprawcom zajść, napadów i gróźb w Tarnowie i w okolicach ujawniają — oprócz licznych narodowców — także członków partii chłopskich. Doniesienia Wydziału Bezpieczeństwa oraz policji tarnowskiej wskazują na narastające konflikty, rozpalane za pomocą ulotek (zob. il. 1), broszur, plakatów oraz gazetek przywożonych z Krakowa i Warszawy25.

1. Ulotka zakwestionowana przez policję podczas demonstracji antyżydowskiej w Tarnowie w 1937 r. USHMM, RG 15.020 M, Selected records from the Polish State Archives in Tarnów [wybrane akta z Archiwum Państwowego w Tarnowie (Archiwum Państwowego w Krakowie Oddział w Tarnowie)], mf 3

Dobrze ilustrują to tytuły kolejnych dochodzeń tarnowskiej prokuratury: „dochodzenie przeciw N.N. sprawcom z powodu rozrzucenia na jarmarku w Ryglicach 600–800 antyżydowskich ulotek Obozu Wielkiej Polski”, „dochodzenie przeciw Stefanowi Klimeckiemu, członkowi S[tronnictwa] N[arodowego] i innym, zaaresztowanym za antysemicką agitację w miejscowości Brzesko”, „dochodzenie przeciwko Ignacemu Kędzierskiemu podejrzanemu o antysemickie ekscesy”, „dochodzenie w sprawie antyżydowskich ulotek znalezionych w Brzesku”, „dochodzenie przeciw Michałowi Nowakowi i Józefowi Jędryce, zaaresztowanym za wybijanie okien w żydowskich sklepach”, „postępowanie przeciwko Stanisławowi Węgrzynowi w sprawie o śmiertelne postrzelenie przez policjanta podczas antyżydowskich zamieszek”, „dochodzenie w sprawie antyżydowskich wystąpień w okolicy Brzeska”, „bojkot sklepów rodziny Grunbergów”, „sprawa o wybicie szyb w domu Chaima Münza”, „dystrybucja antysemickich ulotek pt. Nie kupuj u Żyda!”, „rozwieszanie plakatów oskarżających Żydów o morderstwo na studencie z Wilna” [chodzi tu o Stanisława Wacławskiego — J.G.], „sprawa Stanisława Klekota z Otfinowa oskarżonego o wywoływanie nienawiści do Żydów, podpalanie żydowskich domów oraz wybijanie okien” czy też „sprawa przeciwko Janowi Czubowi za wzywanie do ataków na Żydów”. A to tylko przykładowe tytuły teczek śledczych z przełomu 1932 i 1933 r. W wyniku zamieszek cierpiał żydowski handel, dochodziło do wywracania żydowskich straganów, wybijania okien w żydowskich domach oraz do pobić żydowskich kupców. Z czasem antyżydowskie akcje nabrały rozmachu, podpalano synagogi, a niekiedy — w celu rozpędzenia agresywnych demonstrantów — policja była zmuszona do użycia broni. Równocześnie raporty Wydziału Bezpieczeństwa nabierały coraz bardziej alarmistycznego tonu: od 1936 r. na terenie Tarnowszczyzny (dotychczas bastionu partii chłopskich) zaczęły się zwiększać wpływy organizacji nacjonalistycznych, endecji oraz — wśród uczniów — Młodzieży Wszechpolskiej (MW). Szczególnie agresywną — i znajdującą spory posłuch wśród młodzieży — kampanię nienawiści do Żydów prowadziła MW26. To właśnie pod wpływem MW i endecji zaczęto coraz powszechniej utożsamiać Żydów z komunizmem, dając tym samym początek określeniu „żydokomuna”, które na trwałe weszło do polskiego słownika walki politycznej.

Jeden z Żydów dorastających wówczas w Dąbrowie tak wspominał te lata: „stosunek ludności polskiej do żydowskiej nie był przyjazny, od czasu do czasu zdarzały się wypadki pobicia Żyda, ale masowych zorganizowanych wystąpień antyżydowskich nie było. W ostatnich latach przed wojną antysemityzm bardzo wzrósł, pikietownicy nie dawali żadnemu Polakowi wejść do żydowskiego sklepu”27. Nieco anegdotycznie na tym tle wygląda sprawa niejakiej Stefanii K., która została oskarżona w 1937 r. o wybijanie szyb w żydowskich domach oraz o próbę podpalenia synagogi w Wietrzychowicach28. Stefanię K. poddano podczas śledztwa badaniom lekarskim mającym na celu wyjaśnienie kwestii jej ewentualnej poczytalności. „Badana zawsze była pobożną i gorliwą praktykującą — zapisał jeden z lekarzy — w tym czasie wytworzyło się u niej przekonanie, że źródłem wszystkiego złego na świecie są żydzi, gdyż rozszerzają po świecie komunizm, zwalczają religię katolicką i dążą do przewrotu społecznego. Ona więc poczuła, że Bóg ją niejako powołał do zwrócenia uwagi społeczeństwu na sprawę żydowską”. Tarnowski lekarz pisał w konkluzji, „że wynikające z jej urojenia postępki nie są tylko zwykłym antysemityzmem, którego objawy w dzisiejszych czasach często się spotyka, świadczą o tym jej listy pisane do osobistości wysoko położonych i znajdujący się w aktach projekt jej odezwy do Ligi Narodów, czego normalnie myślący człowiek, zwłaszcza z jej sfery, nawet by nie pomyślał”. Mniej zabawnie wyglądał raport z dochodzenia w sprawie próby powieszenia na drzewie siedmioletniego Szymona Isslera idącego do szkoły w Dąbrowie. Jak tłumaczyli się dwaj napastnicy oraz towarzysząca im kobieta (którzy schwycili chłopca z krzykiem: „dawaj żydka!”) — chodziło o zwykły żart29. W tropieniu przestępstw, których ofiarami padali Żydzi, tarnowska policja nie zawsze okazywała się pomocna. Pinkas Ickowicz ze Szczurowej (miejscowość położona niedaleko Dąbrowy) po złożeniu na posterunku zażalenia w sprawie pobicia, którego stał się ofiarą, usłyszał od posterunkowych Żyndronia i Wesołowskiego: „co tu chcesz żydzie parszywy — po swoje prawa — do Palestyny!”. Następnie Ickowicz dowiedział się, że „[policjanci] wysmarują [go] po mordzie, jak będzie mędrkował”30.

Na koniec można dodać, że radykalizacja nastrojów antyżydowskich wiązała się bezpośrednio z kampanią nienawiści prowadzoną pod koniec lat trzydziestych na łamach prasy katolickiej. W diecezji krakowskiej szczególną aktywność na tym polu wykazywały pisma „Dzwon Niedzielny”, „Gość Niedzielny”, a w samym Tarnowie — pismo „Nasza Sprawa”31.

Choć raporty sytuacyjne Wydziału Bezpieczeństwa oraz akta dochodzeniowe nie pozwalają nam stwierdzić, że w Tarnowskiem w przededniu II wojny światowej stosunki polsko-żydowskie były gorsze niż na innych terenach, z całą pewnością jednak umożliwiają postawienie tezy, że nie były to stosunki dobre i że ulegały one procesowi dalszej erozji w końcu lat trzydziestych.

Pierwsze lata okupacji

Opis losu Żydów dąbrowskich w pierwszych latach okupacji wychodzi co prawda poza ramy tego studium, nie możemy jednak tego okresu pominąć milczeniem32. Okupacja na terenie Powiśla Dąbrowskiego rozpoczęła się 8 września 1939 r. Na początku władzę w mieście i w powiecie sprawowały niemieckie władze wojskowe, lecz już niebawem rozpoczął działalność zarząd cywilny. Niemcy na siedzibę starostwa obrali Tarnów, oficjalnie zaś administracja cywilna przejęła władzę z rąk Wehrmachtu 26 października 1939 r. Dąbrowa weszła w skład okręgu tarnowskiego (Kreishauptmannschaft Tarnów), leżącego w granicach dystryktu krakowskiego33. Powiat dąbrowski zniesiono, a na jego miejsce powstał tzw. Landkommissariat (lokalny Urząd Komisarza) podległy władzom okręgowym z Tarnowa. Pierwszym lankomisarzem Dąbrowy został dr Kern, a następnym dr Strahler.

Po wycofaniu oddziałów Wehrmachtu kontrolę nad ludnością zaczęły sprawować władze policyjne oraz miejscowi Niemcy. Z czasem duży wpływ zdobyła sobie Sonderdienst, policja pomocnicza, powołana do życia rozporządzeniem generalnego gubernatora z 6 maja 1940 r., do której wcielono większość volksdeutschów34. W Dąbrowie w gmachu gimnazjum powstał posterunek żandarmerii, którego komendantem został Rudolf Landgraf. Podlegało mu bezpośrednio 14 żandarmów oraz sieć posterunków Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa, zwanej granatową. Posterunki gminne PP (którym niebawem poświęcimy więcej uwagi) składały się zazwyczaj z sześciu policjantów oraz z jednego lub dwóch oddelegowanych żandarmów niemieckich. Poza samą Dąbrową posterunki takie powstały w Otfinowie, Radgoszczy, Szczucinie, Mędrzechowie, Bolesławiu oraz w Wietrzychowicach. Dopiero pod koniec 1943 r. w obliczu narastającego zagrożenia ze strony partyzantów posterunki zaczęto konsolidować, opuszczając mniejsze placówki35. Sytuacja w kwestii bezpieczeństwa dramatycznie się zmieniła pod sam koniec wojny, od lata 1944 aż do stycznia 1945 r., kiedy to front utknął na linii Wisły, na północnej i wschodniej granicy powiatu. Wokół Dąbrowy dowództwo niemieckie rozmieściło wówczas znaczne siły Wehrmachtu, co miało bezpośrednie i zgubne skutki dla ukrywających się wciąż jeszcze w tej okolicy Żydów. Poza tym na terenie landkomisariatu często pojawiało się gestapo z Tarnowa, korzystające z pomocy polskiej policji kryminalnej36.

Od początku okupacji drakońskie zarządzenia stały się normą obowiązującą mieszkańców okręgu, a powszechna penalizacja różnych aspektów życia codziennego okazała się cechą charakterystyczną polityki terroru prowadzonej przez Niemców w Tarnowie i okolicach. Już 10 października 1939 r. szef Zarządu Cywilnego wydał odezwę zakazującą pod karą więzienia „świadomego słuchania audycyj obcych stacyj radiowych”37. Rozpowszechnianie uzyskanych tą drogą wiadomości również było karane więzieniem, a w szczególnych wypadkach — śmiercią. Kilka miesięcy później rozporządzeniem starosty Tarnowa Ernsta Kundta38 nakazano zdać wszystkie telefony prywatne oraz usunąć z dachów kamienic i domów anteny radiowe. 18 października 1939 r.39 Niemcy przystąpili do ściągania rozmaitych zaległych opłat. Pod najsurowszymi karami nakazano natychmiastową spłatę zobowiązań wobec państwa (podatek dochodowy), wobec gmin (miasta) oraz czynszów dzierżawnych, jak również należności za prąd, gaz i wodę. 10 listopada starosta Kundt zagroził poważnymi sankcjami za noszenie jakichkolwiek oznak i elementów ekwipunku wojskowego. W 1940 r., planując wyznaczenie przyszłych kontyngentów, pod surowymi karami nakazano wszystkim tarnowianom rejestrację żywego inwentarza. Równocześnie wprowadzono przepisy normujące zużycie energii elektrycznej — powołano specjalne organy, na które nałożono obowiązek kontrolowania mieszkań i sprawdzania homologacji grzejników, grzałek i innych energochłonnych urządzeń domowych40.

Równolegle prowadzono kampanię prawnych restrykcji uderzających przede wszystkim w Żydów, ale również w Polaków, którzy na hitlerowskiej drabinie rasowej znajdowali się nieco tylko wyżej od swoich niearyjskich współobywateli. W lipcu 1940 r. obywatele Tarnowa i okolic dowiedzieli się, że od 29 lipca do 8 sierpnia mają dostarczyć do punktów skupu metale nieżelazne (miedź, mosiądz, tombak, srebro, nikiel, ołów, cynę), z tym że Polacy mieli odstawić po 3 kg, a Żydzi — po 4 kg złomu41. Nieco wcześniej, 17 kwietnia 1940 r., wprowadzono w Tarnowie trójstopniowy system nadzoru: godzina policyjna dla Niemców obowiązywała od 23.30, dla Polaków — od 22.30, a Żydzi nie mieli prawa przebywać na ulicy już od godziny 21. To samo rozporządzenie ustanowiło ponadto dla tarnowskich Żydów zakaz wstępu do parków miejskich. W październiku 1941 r. Polaków poinformowano, że przysługuje im 150 m3 gazu, Żydom zaś — 60 m3 miesięcznie42.

Narastanie terroru wobec Żydów dąbrowskich

W Małopolsce, podobnie jak w innych dystryktach Generalnej Guberni, od zimy 1940 r. Niemcy przystąpili do koncentracji Żydów w gettach. Największe, liczące prawie 40 tys. mieszkańców getto powstało w Tarnowie. W pobliżu utworzono jeszcze dwa mniejsze getta, w Dąbrowie i w Żabnie. Getto w Dąbrowie powstało we wschodniej części miasta, przewodniczącym lokalnego Judenratu został Kliczer (Eliezer) Weinberger, a komendantem Służby Porządkowej (Ordnungsdienst, OD), zwanej potocznie żydowską policją, niejaki Kalman Fenichel. Radę Żydowską powołano oficjalnie do życia 25 stycznia 1940 r., a w ślad za nią utworzono żydowskie ambulatorium, prowadzone przez dr. Teufela. Równocześnie zaczęto rozbudowywać struktury Żydowskiej Samopomocy Społecznej (ŻSS) — jej zadaniem było zorganizowanie wydawania posiłków dla najuboższych oraz sprowadzanie lekarstw z większych ośrodków. W okresie od stycznia do grudnia 1941 r. kuchnie finansowane przez Radę Żydowską wydawały codziennie średnio po czterysta posiłków43. Getto zostało otoczone w części parkanem, a w części drutem kolczastym, ale — jak stwierdził jeden z ocalałych — dość łatwo można się było zeń wydostać na stronę aryjską44. Ogółem w getcie w Dąbrowie Tarnowskiej w latach 1940–1942 mieszkało między 2500 a 3200 ludzi. W pierwszych miesiącach wojny kilkuset Żydów dąbrowskich uciekło na wschód, pod okupację sowiecką. Na ich miejsce niebawem (w początkach 1940 r.) przesiedlono Żydów wygnanych z Niemiec i z Krakowa, co spowodowało ogromną ciasnotę w przeludnionych domach. Na przełomie 1941 i 1942 r. oraz na początku lata 1942 r. Niemcy zaczęli wysiedlać Żydów z mniejszych wiosek powiatu i przenosić ich do gett w Dąbrowie i w Tarnowie. Ostatnich Żydów przeniesiono z okolicznych wiosek do getta w Dąbrowie w lipcu 1942 r. — bezpośrednio przed jego likwidacją45.

Od początku okupacji ludność żydowska stała się celem narastających szykan ze strony okupanta. Już kilka dni po wkroczeniu do Dąbrowy żołnierze Wehrmachtu zaczęli pędzić Żydów do ciężkich i — zazwyczaj — upokarzających prac. Zabranym do tych robót golono głowy w taki sposób, że na skórze powstawały wyrżnięte swastyki46. Inni wzięci na roboty ginęli bez śladu. Z biegiem czasu wykorzystanie żydowskiej siły roboczej ujęte zostało przez okupanta w ramy bardziej zracjonalizowanego systemu. W niedalekim Pustkowie (pod Dębicą, na wschód od Dąbrowy Tarnowskiej) w 1940 r. powstał obóz pracy, w którym więziono sporo Żydów z Dąbrowy i okolic47. Obóz ten początkowo był przeznaczony wyłącznie dla Żydów, ale od początku 1941 r. kierowano tam również Polaków. Innym obozem pracy o charakterze karno-koncentracyjnym był obóz SS w Szebniach pod Jasłem. Tam też znalazła się pewna liczba dąbrowskich Żydów. Innych wywieziono natomiast do niewolniczej pracy w tzw. podziemnym mieście, jak nazywano fabrykę samolotów w Mielcu. Żydów posyłano ponadto do robót w najbliższej okolicy: w pobliskich folwarkach, w dobrach w Brniu, w Skrzynce czy też przy kopaniu wałów przeciwpowodziowych na Wiśle i na Dunajcu. Do pracy na roli, w gospodarstwach nigdy nie brakowało zresztą chętnych. Dawała ona bowiem szansę na zdobycie dodatkowej żywności oraz na uniknięcie narastających represji ze strony „wizytujących” getto żandarmów. W lecie i na jesieni 1941 r. w getcie dąbrowskim zapanował straszny głód. Judenrat wydawał wówczas znajdującym się w potrzebie mieszkańcom getta po 7 dkg chleba na głowę dziennie48. Korzystając z koniunktury, niektórzy zamożniejsi gospodarze „zakontraktowywali” u władz niemieckich pewną liczbę żydowskich robotników na czas żniw. Jednym z takich gospodarzy był Jan Augustyński ze wsi Gorzyce, u którego w latach 1940–1942 pracowało i mieszkało na kwaterach kilkunastu młodych Żydów z Dąbrowy. Jest to o tyle istotne, że kilkoro z nich będzie szukać ratunku u znanych sobie gospodarzy w Gorzycach po likwidacji getta49. Liczni żydowscy pracownicy znaleźli zatrudnienie w dobrach barona Konopki w Brniu50. Jedna z zatrudnionych tam Żydówek pisała: „wszyscy Żydzi, którzy wówczas razem z nami pracowali we dworze, musieli mieszkać we wspólnym baraku. Warunki były tam okropne. Zawalona chałupa trzyizbowa bez podłóg musiała pomieścić 80-ciu ludzi. Ponieważ zarządcy dworu byli ludźmi szlachetnymi, nie przestrzegali surowo tego nakazu i większość Żydów mieszkała poza barakiem”51. Wyjazdy na takie placówki trwały jednak krótko, a po zakończeniu prac Żydów odstawiano z powrotem do getta. Przynajmniej w jednym wypadku żydowskich robotników zabrano wprost z pola do wagonów śmierci. Oprócz możliwości zdobycia żywności wyjazdy do pracy u chłopów stwarzały niektórym szansę ucieczki. Około pięćdziesięciu Żydów pracowało w Skrzynce, na północ od Dąbrowy. „Pracowaliśmy 20 godzin na dobę bez żadnej zapłaty. Spaliśmy w stodole, jedzenie dostawaliśmy z kuchni, gdzie gotowały dwie żydowskie kobiety. Nie byliśmy spokojni i coraz to któryś uciekał do lasu. Po sześciu miesiącach powiedział mi jeden szajgec, iż mają nas zlikwidować i wtedy ja też uciekłem z jeszcze dwoma Żydami” — relacjonował jeden z ocalonych52.

W ramach postępującej brutalizacji codziennego życia na Żydów nakładano kolejne kontrybucje, których gwarantami mieli być zakładnicy aresztowani i bici przez dąbrowskich żandarmów; rewizje i rabunki stanowiły stały wyznacznik kolejnych etapów gettowej egzystencji, a na koniec rozpoczęły się wstępne akcje pacyfikacyjne. Do jednej z pierwszych akcji doszło 9 września 1940 r., kiedy to połączone siły żandarmerii dąbrowskiej i tarnowskiej zaczęły strzelać do przypadkowych przechodniów. Zginęło wówczas kilkanaście osób53. Inne akcje miały miejsce w marcu i w kwietniu 1942 r. — ogółem zginęło wówczas ponad 100 osób54. Jeden z ocalonych wspominał ten okres w następujących słowach: „najgorsze akcje zaczęły się na wiosnę 1942 roku, krótko po Pesach, brano bogaczy według listy, zastrzelona została wtedy rodzina lekarza Schindlera. On sam ocalał, bo zeskoczył wtedy z balkonu i uciekł. Około 35 osób zostało wtedy zastrzelonych na miejscu. Niemcy wyprowadzili też na pole sekretarza Judenratu Bereł Zysa i zastrzelili go razem z jego narzeczoną. W Szewuot55 1942 odbyła się akcja na jeszcze większą skalę, zabrano wtedy ok. 1000 osób do wagonów i wywieziono, zdaje się do Bełżca. Po tej akcji zostali wszyscy skupieni w małym getcie. W pokoiku 4 na 4 metry mieszkało może 30 osób”56. Jak to lapidarnie ujął starszy sierżant sztabowy Heinrich Anlauf z tarnowskiej żandarmerii: „tak żeśmy ich [Żydów — J.G.] urządzili, że im się woda w dupie ze strachu zagotowała”57.

Akcje przeprowadzone w getcie dąbrowskim wiosną 1942 r. stanowiły fragment większej kampanii terroru zainicjowanej przez gestapo w celu sparaliżowania ewentualnej woli oporu w gettach. Według późniejszych wyjaśnień złożonych przez organizujących te razzie gestapowców, rozkazy przychodziły z góry i tzw. Kommunistenaktion wcielano w życie zgodnie z precyzyjnie opracowanym w Krakowie scenariuszem58. Akcje kwietniowe, których ofiarą padła przede wszystkim gettowa inteligencja, przeprowadzone zostały we wszystkich dystryktach GG. W getcie warszawskim w ramach akcji z 18 kwietnia zginęło 50 osób.

Represje i szykany stały się również udziałem Żydów nadal mieszkających poza gettem, we wsiach powiatu. W tamtych rejonach największym zagrożeniem dla Żydów okazała się polska policja granatowa. Więcej miejsca poświęcę temu tematowi w rozdziale dotyczącym roli PP w eksterminacji dąbrowskich Żydów.

Tabela 2Ludność gmin powiatu dąbrowskiego:Polacy i Żydzi, w latach 1931–194359

Miejscowości (gmina)

Ludność w 1931 r.

Ludność żydowska w 1931 r.

Ludność żydowska w czerwcu 1941 r.

Ludność żydowska w maju 1942 r.

Ludność według spisu powszechnego z 1 marca 1943 r.

Dąbrowa Tarnowska (powiat)

66 678

4 807

5 409

5 401

57 730

Bolesław

248

250

5 995

Dąbrowa Tarnowska

(miasto)

6 484

3 012

3 071

3 106

3 657

Dąbrowa Tarnowska (gmina)

46

9 330

Mędrzechów

157

180

6 627

Otfinów

125

121

5 111

Radgoszcz

240

188

9 764

Szczucin

707

776

9 112

Wietrzychowice

150

180

6 111

Żabno

665

600

2 023

Jakie wnioski można wyciągnąć z lektury danych przytoczonych w tej tabeli? Zakładając ich wiarygodność, widać względną stabilizację liczby ludności żydowskiej w okresie 1939–1942. Jak można sądzić, nie jest to jednak związane z dynamiką wewnętrzną, lecz raczej ze znacznymi migracjami żydowskich przesiedleńców z zachodu (głównie z Krakowa), które kompensowały ucieczkę setek lokalnych Żydów pod okupację sowiecką. Kilkutysięczny ubytek ludności aryjskiej między 1939 a 1943 r. pozostaje przypuszczalnie w związku z akcją wysyłki młodzieży na roboty do Rzeszy. Ciekawe są również dane dotyczące liczby ludności żydowskiej w maju 1942 r. Jak wynika z zestawienia, setkom Żydów udało się przeczekać pierwsze lata okupacji w rodzinnych wsiach. Natomiast z relacji żydowskich oraz z dokumentów niemieckich wiadomo, że gwałtowne wysiedlenie Żydów z wiosek do getta w Dąbrowie nastąpiło tuż przed samą wywózką do Bełżca, w lipcu 1942 r. Najbardziej jednak dramatyczne straty w ludności były oczywiście rezultatem eksterminacji Żydów w okresie od czerwca 1942 do marca 1943 r. Dane ze spisu z 1 marca 1943 r. odzwierciedlają obraz powiatu, który stał się judenrein — oczyszczony z Żydów.

Zagłada Dąbrowy Tarnowskiej