Strona główna » Obyczajowe i romanse » Kobieta z tatuażem

Kobieta z tatuażem

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-3378-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Kobieta z tatuażem

„Nie chodzi o to, że był dobry w łóżku. Był namiętny, zmysłowy, silny, dominujący – niczego więcej nie oczekiwała od mężczyzny. Pierwszy pocałunek był elektryzujący. Drugi jak narkotyk. Przy trzecim sprzedałaby mu duszę. On nie prosił jednak o jej duszę, lecz o ciało...”.

Polecane książki

Poradnik Pielęgnacja włosów w domu zawiera wiele cennych informacji i porad, jak samodzielnie w warunkach domowych uzyskać piękne, zdrowe, lśniące i ładnie wyglądające włosy. Znajdziecie tu odpowiedzi na pytania często zadawane specjalistom, dzięki czemu będziecie mogli sami rozwiązać problemy z wło...
Publikacja przestawia przyczyny, przebieg i skutki bitwy pod Kliszowem, w której wojska saskie Augusta II wspomagane przez armię polską zmierzyły się z wojskiem szwedzkim pod dowództwem Karola XII. W pracy omówiono stan i liczebność wszystkich trzech armii, nastroje przed bitwą, teren, na którym ...
Leksykon retoryki prawniczej. 100 podstawowych pojęć to lektura obowiązkowa dla każdego prawnika, który pragnie zarówno poznawać podstawy, jak i kształcić się oraz rozwijać w sztuce retoryki, tu będącej na usługach Temidy. Materia ta została w książce przedstawiona nie tylkow sposób nowoczesny, ale ...
Tomik zawiera 12 wierszy o różnej tematyce. Wiersze są uniwersalne, wymagają zaś głębszych refleksji oraz zastanowienia....
Prezentowana monografia „Przedmiot zobowiązania z umowy zlecenia” autorstwa dr Krzysztofa Topolewskiego jest poświęcona świadczeniom stron zobowiązania z umowy zlecenia, albo też w ujęciu uwzględniającym perspektywę obowiązków podmiotów zobowiązania – zachowaniom stanowiącym przedmiot uregulowanych ...
Monografie Prawnicze to seria, w której ukazują się publikacje omawiające w wyczerpujący sposób określone instytucje czy zagadnienia prawne. Adresujemy ją przede wszystkim do prawników poszukujących wnikliwego ujęcia tematu, łączącego teorię (poglądy doktryny, elementy prawnoporównawcze) i praktykę ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Tiffany Reisz

Tiffany ReiszKobieta z tatuażem

Tłumaczenie:
Katarzyna Ciążyńska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Veronica „Flash” Redding zatrzasnęła drzwi swojej szafki w pracy. Włożyła skórzaną kurtkę i podniosła kołnierz, by ukryć czerwony ślad na szyi. Zamieniła robocze buty ze stalowymi czubkami na jaskrawoczerwone pumy, schowała buty do plecaka i zarzuciła go na ramię, po czym głęboko odetchnęła. Da radę. Mogłaby sobie powiedzieć, że musi zachować się po męsku, ale zważywszy na to, jak ostatnio zachowywali się mężczyźni w jej życiu, byłby to krok w przepaść.

Jej szef, Ian Asher, stał za biurkiem, pochylony nad wydrukami następnego projektu – małej i bardzo potrzebnej przychodni w okolicy Mount Hood. Obok Iana stał przystojny trzydziestoparoletni czarnoskóry mężczyzna. To pewnie Drew, nowy szef projektu. Wyliczał zmiany, które będą zmuszeni wprowadzić, by spełniać wymogi nowego prawa budowlanego, które może zostać uchwalone w Oregonie w przyszłym roku.

Flash stała w drzwiach i czekała, aż ją zauważą. Biorąc pod uwagę ogromny talent, z jakim Ian ją ignorował, mogło to trochę potrwać.

– A jeśli te regulacje nie zostaną przegłosowane? – zapytał Drew. – Naprawdę chcecie zmienić cały projekt, żeby spełnić wymogi, które jeszcze nie istnieją?

– Ale zaistnieją – odparł Ian.

– Jest pan pewien?

– Jest pewien – wtrąciła Flash.

Ian podniósł głowę i zmierzył ją wzrokiem.

– Flash, w czym mogę ci pomóc? – spytał.

– Ojciec naszego szefa jest senatorem – wyjaśniła. – Stąd szef wie, że te normy prawdopodobnie przejdą.

– Jeśli nie zbudujemy przychodni zgodnie z nowymi regulacjami, a one przejdą, w przyszłym roku będziemy musieli wprowadzać zmiany – odrzekł Ian. – Lepiej od razu zrobić, co trzeba. A mój ojciec nie ma z tym nic wspólnego.

– Przeniósł się pan tu ze wschodniego wybrzeża, tak? – Flash zwróciła się do Drew.

– Z Waszyngtonu – odparł Drew.

– Wie pan, że stoi pan na wulkanie? – spytała Flash. – I to nieuśpionym?

– Przestań straszyć nowego pracownika, Flash. – Ian zacisnął zęby.

– Straszyć mnie? – spytał Drew. – A co się dzieje?

– Spodziewamy się trzęsienia ziemi na północno-wschodnim Pacyfiku – podjęła Flash. – Mówię o takim trzęsieniu ziemi, o jakim robią filmy katastroficzne.

Drew szeroko otworzył oczy, a Flash uśmiechnęła się szatańsko. Ćwiczyła ten uśmiech przed lustrem.

– To prawda? – Drew spytał Iana.

– Tu jest bezpieczna strefa – odparł Ian. – Bezpieczniejsza. Najgroźniejsze uderzenie trafia w strefę brzegową.

– Tak, na górze będziemy bezpieczni – rzekła. – Chyba że trzęsienie ziemi spowoduje wybuch wulkanu.

– Ja… – Drew zebrał plany – zadzwonię do architekta.

– Mogę przyspawać pana biurko do podłogi, jeśli pan chce! – zawołała Flash, gdy Drew ją szybko minął.

– Jesteś potworem – stwierdził Ian, gdy zostali sami.

– Przecież zawsze robimy kawały nowicjuszom. Mam ci przypomnieć, co się działo, kiedy zaczęłam tu pracować? – spytała. – To było miłe ze strony chłopaków, że zrobili mi pojemnik na tampony, ale czy musiał mieć półtora metra wysokości i wyryte moje imię?

– Taa, mają szczęście, że nie stracili pracy. – Ian usiadł za biurkiem. – Ale ty nieźle im się odpłaciłaś, co?

– Kiedy zespawałam ich szafki z ubraniem?

– Tak. – Znów zmierzył ją wzrokiem. Od pół roku to była jego standardowa reakcja na jej obecność.

Ian był atrakcyjnym mężczyzną i często musiała w duchu liczyć do dziesięciu, by go nie błagać, żeby rzucił ją na biurko, zerwał krawat, zatkał nim jej usta i zrobił z nią rzeczy, których bardzo pragnęła.

– Później powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy kwita.

– Nic więcej ci nie zrobili? – zapytał, przeczesując palcami jasne włosy. Podobał jej się z dłuższymi włosami, zwłaszcza kiedy opadały mu na oczy. Ale jeśli chce, by fryzura pasowała do garniturów, powinien zrobić z nią porządek.

– Dogaduję się z chłopakami – odparła. – Od miesięcy nie musiałam nikomu przyspawać drzwi do karoserii.

– Dzięki Bogu. W końcu ktoś wytoczy ci sprawę. To tylko kwestia czasu.

– Bo jestem jedyną kobietą w zespole?

– Bo jesteś wariatką.

– Wszystkie kobiety, które cię nie lubią, nazywasz wariatkami? Czy dzięki temu czujesz się lepiej?

Przez chwilę milczał. Potem skinął głową.

– Masz rację. To nie było fair. Przepraszam.

– W porządku. Po tym, jak mnie bzykałeś, a później rzuciłeś, obrzucałam cię najgorszymi słowami, jakie istnieją, a nawet sama kilka wymyśliłam. Możesz mnie nazywać wariatką, jeśli chcesz.

Ian wstał, wciągnął Flash do środka i zamknął drzwi.

– Mogłabyś mówić ciszej? Staram się prowadzić szanowaną firmę.

– To czemu mnie zatrudniłeś?

– Zrobił to mój ojciec.

– Ach tak. To czemu mnie nie zwolnisz?

– Bo jesteś bardzo dobra w tym, co robisz.

– Ty też nie jesteś taki zły. – Puściła do niego oko. A skoro nie ma nic do stracenia, przysiadła na biurku.

– Nie mówiłem o tamtej nocy.

– Och… Tamta noc. Jestem taka dobra w łóżku, że nasza jedyna wspólna noc ma swoją nazwę.

– Tamta głupia noc – odrzekł. – Tamta pijana noc.

– Nie byliśmy pijani. Wypiłeś dwa piwa, ja dwie whisky. Nie obwiniaj alkoholu o swoje złe decyzje. – Uniosła głowę. – Czy to była zła decyzja? Powiedz.

– Tak, zła. Fakt, że teraz o tym rozmawiamy, dowodzi, że tak było. Nie chcę prowadzić podobnych rozmów z żadnym ze swoich podwładnych. Staram się być dobrym szefem. Nie pomagasz mi.

Był bogaty, przystojny, ojciec dał mu świetnie płatną pracę w wartej miliony dolarów firmie budowlanej, więc naprawdę trudno jej było znaleźć dla niego choć trochę współczucia. Jeśli kiedyś miał prawdziwy problem, z pewnością nie była nim Flash. No ale był też irytująco dobry w łóżku. Wiedziała to dzięki „tamtej nocy” sprzed pół roku. A to znaczy, że coś do niego czuła. Takie ciut, odrobinkę. Nie, nigdy mu tego nie powie.

– Biedny Ian. – Pokręciła głową. – Ofiara pożądania. Świetny materiał na film. Czy możemy zdobyć Chrisa Hemswortha, żeby cię zagrał? Macie takie same włosy. I takie same ramiona. Pamiętam, bo je gryzłam.

– Gryzłaś ramiona Chrisa Hemswortha?

– Dama nie gryzie. Szkoda, że nie jestem damą.

– Flash. – Zaczął splatać ramiona na piersi, lecz zamiast tego schował ręce do kieszeni.

– Ian.

– Nie powinnaś nazywać mnie Ianem. Kiedy zwracasz się do mnie po imieniu, ludzie zaczynają myśleć, że jesteśmy dla siebie czymś więcej niż szefem i podwładną.

– Dawno temu weszłam pod twój prysznic, żeby zmyć z pleców twoje nasienie, bo zostawiłeś je tam po gorącym seksie. Więc jesteśmy tylko szefem i podwładną?

– Czemu ja się na to godzę? To rodzaj ukrytego masochizmu?

– Chodzi o to, prawda? – Wsunęła palce w swoje krótkie rude włosy, które teraz jeszcze bardziej sterczały.

Według Suzette, stylistki z licznymi kolczykami, która namówiła Flash na ścięcie włosów, to był klasyczny punkowy styl. Długie włosy i plac budowy do siebie nie pasują. Poza tym Flash lubiła rzucać wyzwanie tym, którzy uważali, że kobieta z włosami krótszymi niż do ramion to lesbijka albo komunistka. Chociaż wcale jej nie przeszkadzało, kiedy brali ją za lesbijkę. W sumie w połowie mieli rację. Ale komunistka? Och, proszę!

– Czego chcesz? – zapytał. – Powiedz mi i wyjdź, żebym mógł robić to, co robię.

– Masturbować się, myśląc o mnie?

– Flash, proszę. – Wyglądał w tym momencie na tak zażenowanego, że omal nie parsknęła śmiechem. To w pewnym sensie słodkie. Miło było go tak dręczyć.

– Wiesz, że to nie jest moje prawdziwe imię. Na imię mam Veronica. Tamtej nocy nazwałeś mnie Veronicą.

– Wszyscy mówią do ciebie Flash.

– Jak byłeś we mnie, nazwałeś mnie Veronicą.

– Flash, cholera jasna…

– Cholera to też nie jest moje imię. Powiedz, jak mam na imię, a ja ci powiem, po co przyszłam. Potem zostawię cię w spokoju. Albo w nerwach, zależy od tego, jak bardzo cię dzisiaj drażnię.

– Raczej w nerwach – odrzekł. – Przy tobie muszę mieć stalowe nerwy. Jesteś jak trzęsienie ziemi.

– To najbardziej seksowna rzecz, jaką usłyszałam od mężczyzny.

Ian wyciągnął ręce z kieszeni i stanął na tyle blisko Flash, by ją pocałować, gdyby zechciał.

– Veronico – rzekł szeptem, tak jak tamtej nocy. Jej plan dręczenia go obrócił się przeciwko niej. Wszystko sobie przypomniała… a chciała udawać, że to nic dla niej nie znaczy. Gdy tak na nią patrzył, nie mogła udawać.

Któregoś wieczoru poszli na drinka, Flash, Ian i czterech kolegów. Ci czterej mieli rodziny, musieli wcześniej wrócić do domu. Flash i Ian zasiedzieli się w barze. Rozmawiali. Nie o pracy. O sztuce. Ian nie wiedział, że nauczyła się spawać, bo w wolnym czasie robiła rzeźby z metalu. Zakładał, że przejęła fach po ojcu, tak jak on. Pokazała mu zdjęcie w telefonie różanego krzewu z miedzi i aluminium, a on nazwał to arcydziełem. Potem ją samą nazwał arcydziełem. Zanim się obejrzeli, zaczęli się całować. Całowali się całą drogę do jego domu i całą noc, a Flash pół roku później wciąż o tym myślała.

– Odchodzę – oznajmiła.

– Co? – Tak wybałuszył oczy, że omal się nie zaśmiała.

– Za dwa tygodnie. To moje wymówienie.

– Odchodzisz – powtórzył zszokowany.

– Chyba to właśnie powiedziałam. Pozwól, że cofnę taśmę. – Udała, że słucha nagrania, i skinęła głową.

– Czemu? Czy dlatego…

– Że się kochaliśmy? Nie pochlebiaj sobie.

– Ja nie… – Westchnął. – Wiem, że nie byłaś zachwycona moim zachowaniem.

– Rzuciłeś mnie po jednej nocy i powiedziałeś, że nie możesz spotykać się z podwładną.

– Tego nie mówiłem. Powiedziałem, że jestem twoim szefem i nie mogę się z tobą spotykać. Pamiętasz może, że jestem szefem?

– Jeszcze tylko dwa tygodnie.

– Co zamierzasz?

– Mam nową pracę. Lepszą.

– Lepszą niż tutaj?

– Wierz mi lub nie, ale niektórzy, na przykład kobiety, mogą nie uważać pracy wyłącznie z mężczyznami za ideał. Lubię facetów. Ale lubię też kobiety. Chciałabym też mieć pracę, gdzie nie będę cały dzień spawała, żeby po powrocie do domu znów spawać. Nie możesz mieć mi tego za złe.

– Nie, skąd. Utkwiłaś tu na dłużej, niż sądziliśmy.

– Musiałam walczyć o szacunek załogi. Trochę jestem zmęczona tą walką. Tego też nie możesz mieć mi za złe.

– Nie. – Skinął głową. – Więc… dokąd pójdziesz?

– Znasz Clover Greene?

– Tak, jest świetna. Kupiłem od niej kosiarkę do trawy.

– Jestem jej nową asystentką. Płaca taka sama, ale godziny lepsze, a robota lżejsza. Nie lubię wracać do domu zbyt zmęczona, żeby rzeźbić. Za długo odkładałam artystyczną karierę na drugi plan.

– Twoja sztuka jest dla ciebie ważna – odrzekł. – Szanuję to. Nie znajdziemy drugiego tak dobrego spawacza.

– Znajdziecie. Ale nie tak zabawnego.

– Umieściłaś metalowe jądra w mosznie na moim zderzaku jako kara za to, że nie chciałem z tobą sypiać.

– Więc? To był żart.

– Nie powiesiłaś ich na zderzaku. Przyspawałaś je do tylnego zderzaka. Wielkie metalowe jądra.

– Twój samochód wymagał nowego zderzaka.

– Flash…

Widziała, że chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Cóż, wiedziała, jak się czuł. Przez ostatnie pół roku chciała mu coś powiedzieć…

– Słucham.

– Zaczekaj, nie podziękowałem ci.

– Zakładałam, że podziękujesz mi za odejście. Wiem, że byłam… – szukała właściwego słowa – trudnym pracownikiem. Wiem, że beze mnie poczujesz się lepiej.

– Wolałbym czuć się gorzej, ale żebyś została.

– A ja wolę pracować dla kobiety, którą szanuję.

– Niż dla mężczyzny, którego nie szanujesz?

– Szanuję cię – odparła cicho. – Chciałam powiedzieć, że wolę pracować dla kobiety, do której nic nie czuję, niż dla mężczyzny, do którego coś czuję. Nie powinnam mówić o szacunku. Niezbyt cię lubię, ale cię szanuję.

– Wziąłem cię od tyłu.

– Chciałam tego. Jak mogłabym stracić do ciebie szacunek z powodu świetnego seksu? Nie tracę dla kogoś szacunku tylko dlatego, że miał dość zły gust, żeby się ze mną przespać. Za to akurat szanuję cię jeszcze bardziej.

– Czasami o tym myślę. O tamtej nocy.

Patrzył jej w oczy przez pełną napięcia chwilę, po czym odwrócił wzrok. Flash położyła rękę na jego sercu.

– Witaj w klubie. – Poklepała go i opuściła rękę. – Pójdę już, zanim powiem albo zrobię coś głupiego. Jestem z tego znana. Że wspomnę o metalowych jądrach czy zaspawaniu szuflad w biurku.

– Co? – Podbiegł do biurka. Wszystkie szuflady się otwierały. Zwiesił głowę i zamknął górną szufladę, aż pióra i ołówki zastukotały. – Jesteś zła – stwierdził.

– Tylko cię wkurzam – odparła. – Muszę lecieć, szefie. To znaczy były szefie. Miłego słodkiego życia.

Zeskoczyła z biurka i ruszyła do drzwi.

– Jakie masz teraz plany? – spytał.

– Kolacja w Skyway – odparła. – Clover mówiła, że mają tam frytki z trufli.

– Nie o to pytam. Wiesz, że nie mamy pracy aż do piątego stycznia. Twoje wymówienie jest bez sensu, biorąc pod uwagę, że w tym miesiącu i tak nie musisz pracować. Zaczynasz z Clover w przyszłym tygodniu?

– Mają zamknięte aż do marca, ale ona chce, żebym zaczęła w styczniu. Do końca miesiąca będę korzystać z wolnego czasu. Jest grudzień, prawda? Czas pieczenia ciastek na Boże Narodzenie i dekorowania. Więc głównie będę się zajadała ciastkami. I rzeźbiła. A ty?

– Żadnych ciastek. Praca – odparł. – Kupiłem nowy dom. Nowy stary dom.

– Super, gdzie?

– Government Camp. Stary górski dom.

– Co? Chyba lubisz śnieg?

– Kocham śnieg. Już jest ponad pół metra. Z mojej nowej kuchni jest fantastyczny widok.

– Brzmi to miło.

– Ale dom wymaga pracy.

– To wciąż górski dom, szefie. To tak, jakbyś kupił używany prywatny samolot i marudził, że jest używany.

– Dobra. Wygrałaś. Jestem zepsutym bachorem. Nie zarobiłem na to, co mam, ale staram się być coś wart, okej? I dlatego nie chcę z tobą sypiać, bo kiedy masz władzę nad kimś innym, nie wolno tego nadużywać. Czy ci się to podoba, czy nie, miałem nad tobą władzę.

– Co to ma znaczyć?

– Nic – odparł. – Mówię tylko, że mam władzę, żeby zatrudniać i zwalniać. Nie powinienem sypiać z kimś, kogo mogę zwolnić. Zrobiłem to dla ciebie.

– Cóż, bardzo ci dziękuję, że mnie rzuciłeś. To wyjątkowo rycerskie. Powodzenia w remoncie domu. Masz coś do zespawania?

– Parę rzeczy.

– Wyczyść metal. Aceton jest dobry. Jeśli nie masz go w domu, możesz pożyczyć mój zmywacz do paznokci.

Spojrzała na niego po raz ostatni i wyszła z gabinetu. Trzymała się prosto, maszerując holem po szarej wykładzinie. Nikogo już nie było.

Na parkingu stał nowy czarny subaru Iana, którego zapewne kupił, bo stare auto mu przypominało o przyspawanych do zderzaka metalowych jądrach.

Flash szła do czerwonego forda rangera z 1998 roku, który widział lepsze czasy. Próbowała się przekonać, że cieszy się z odejścia. Bo przecież cieszyła się z nowej pracy. Clover była chyba najbardziej przyjazną kobietą, jaką spotkała. Wszystko tam wyglądało jak dopieszczony rajski ogród. Gdziekolwiek spojrzała, widziała inspirację dla swoich metalowych roślin. Świetni ludzie, bezpieczne miejsce pracy, dobra lokalizacja, dobra płaca, dobre dodatki i paliwo dla jej sztuki. Więc tak, bardzo się cieszyła. Ale… Ian.

Nie chodzi o to, że był dobry w łóżku. Był namiętny, zmysłowy, silny, dominujący – tego oczekiwała od mężczyzny. Pierwszy pocałunek był elektryzujący. Drugi jak narkotyk. Przy trzecim sprzedałaby mu duszę. Ale on nie prosił o jej duszę, tylko o każdy centymetr ciała. Oddała mu się na całe godziny. Kiedy poszła z nim do łóżka, była w nim już w połowie zakochana. Gdy rano od niego wyszła, była już zakochana po uszy.

A potem on ją rzucił.

Pół roku temu. Powinna się już z niego wyleczyć. Chciała się wyleczyć w dniu, kiedy to się wydarzyło, ale jej serce nie było dość twarde. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miał rację. Po paru drinkach stracili głowę, języki im się rozwiązały i przyznali, że czują do siebie miętę. Ale Ian prowadzi firmę, a tam obowiązują zasady, które zabraniają mężczyźnie podpisującemu czeki sypiania z kobietą, która dzierży lutownicę.

Wyjęła z kieszeni kluczyki i włożyła je do zamka.

– Flash? Zaczekaj!

Odwróciła się. Ian miał na sobie czarny płaszcz, co w połączeniu z garniturem od Toma Forda sprawiało, że wyglądał bardziej na maklera z Wall Street niż wiceprezesa Asher Construction. Powiedział jej kiedyś, że zaczął pracę u ojca dwadzieścia lat wcześniej, od sprzątania. Potem pojechał do college’u, a gdy wrócił do domu, piął się po szczeblach kariery, zdobywając wszystko ciężką pracą i ucząc się fachu. Gdyby był jednym z pracowników, może by im się udało.

– Co? – spytała, opierając się o drzwi.

Stanął na wprost niej, ale nie patrzył jej w oczy. Patrzył w lewo, gdzie nad wierzchołkami drzew wznosił się szczyt Mount Hood.

– Potrzebuję twojej pomocy – oznajmił.

– Ledwie przeszło ci to przez gardło. Prosić mnie o pomoc?

– Nie było łatwo.

– W czym miałabym ci pomóc?

– To dość delikatna praca.

– Co takiego?

– Mój nowy dom ma kamienno-żelazny kominek. To on mnie przekonał do tego miejsca. Ale ekran się rozpada. Jest ładny, oryginalny. Zechciałabyś dziś tam pojechać?

– To musi być dzisiaj?

– Jesteś zajęta?

– Byłbyś zazdrosny, gdybym była?

– Masz malinkę na szyi, którą próbujesz ukryć pod kołnierzem. Nie żebym zauważył.

– Ale zauważyłeś.

– Tak – westchnął. – Kto jest tym szczęściarzem?

– Stary przyjaciel z liceum, miesiąc temu wrócił do miasta. Spotkaliśmy się. A potem rozstaliśmy się.

– Nie wyszło?

– Obchodzi cię to?

– Tak – rzekł po prostu.

Pokręciła głową. Była głupia, myślała, że z tym dupkiem może stworzyć związek.

– Był bystry i dobrze całował. Uważał, że moja sztuka jest fantastyczna. Ale po dwóch tygodniach powiedział, że nie może się umawiać ze spawaczką, skoro pracuje jako kasjer w banku. Nie może spotykać się z kobietą, nawet bardzo seksowną – to jego słowa – która jest bardziej męska niż on. I zniknął. Biedne to jego małe ego.

– Nie umawiaj się z facetami, którzy ci do pięt nie dorastają.

– Spałam z tobą.

– Właśnie to miałem na myśli.

– Słodki jesteś. Wolałabym, żebyś nie był.

– To moje przekleństwo. – Uśmiechnął się. – Mogłaś powiedzieć temu gościowi, że już nie będziesz spawaczem.

– Tak. Ale nie mogłam spać z facetem, którego nie szanuję. Mężczyzna, który nie potrafi szanować kobiety wykonującej tak zwany męski zawód, nie będzie szanował kobiety, która wykonuje kobiecą pracę. Cieszę się, że to zakończyłam, zanim zrobiło się poważnie.

– O nas też tak myślisz?

– Było poważnie, zanim mnie pocałowałeś.

– Nie przyszło mi do głowy, że coś do mnie czułaś – odrzekł. – Pozwól się gdzieś zaprosić. Potem pojedziesz do mojego domu i zerkniesz na ten ekran. Odpoczniemy, będzie miło. Możemy rozstać się w zgodzie, zamiast czuć się paskudnie z powodu tego, co się stało.

– Albo nie stało.

– Albo nie stało.

– Lubisz mnie chociaż? – spytała. – Jako człowieka. Obraziłam cię, przyspawałam jądra do zderzaka, straszę nowicjuszy i zarabiam osiemnaście dolarów za godzinę, kiedy ty zarabiasz osiemnaście dolarów na minutę.

– Tata zarabia osiemnaście dolarów na minutę. Ja mam pensję, przecież wiesz. Nie jestem właścicielem firmy, tylko ją prowadzę. Jeśli coś zawalę, będę miał kłopoty albo wylecę jak każdy inny.

– Tyle że reszta z nas nie jest dziećmi senatorów, które pewnego dnia odziedziczą rodzinny biznes niezależnie od tego, jak bardzo zawalą.

– Tata jest tylko stanowym senatorem.

– A twój górski dom jest tylko wiejską chatą do remontu.

Na długą chwilę zamilkli.

– Będzie mi ciebie brakowało – oznajmił Ian.

– Obraziłam cię.

– Ktoś musi to robić, prawda? Inni tylko mi pochlebiają.

– Cholerna prawda.

– Pojedź ze mną, proszę. Spójrz na kominek i zobacz, czy możesz to naprawić. Potem możemy skoczyć na kolację. Ja stawiam, w podziękowaniu za pomoc. Przez jeden wieczór możemy udawać przyjaciół, co?

– Czemu chcesz być moim przyjacielem?

– Nosisz w plecaku lutownicę, a ja musiałem zapłacić pięćset dolców, żeby pozbyć się tej ozdoby ze zderzaka. – W końcu spojrzał jej w oczy. Jego były tak błękitne, że widziało się ich kolor z drugiego końca pokoju. – Oczywiście, że chcę być twoim przyjacielem. To bezpieczniejsze niż bycie twoim wrogiem.

Uśmiechnęła się.

– Proszę, Flash. Jedna kolacja na przeprosiny.

Wiele dla niej znaczyło, że Ian nie wstydził się uderzyć w piersi. Jak mężczyzna. Nie bał się jej, nawet jeśli żartował, że się boi. Właśnie dlatego nie powinna prowadzić z nim tej rozmowy. Już i tak był jej zbyt drogi. Absolutnie nie powinna z nim spędzać czasu, jeśli nie chciała cierpieć tak jak wcześniej.

– Wezmę lutownicę, a ty lepiej dobrze wybierz lokal, bo twój ekran kominkowy nie będzie jedyną rzeczą, którą przylutuję do podłogi.

– Jesteś taka seksowna, kiedy grozisz moim skarbom trwałym uszkodzeniem – orzekł.

Poklepała go po ramieniu.

– Powiedz mi coś, czego nie wiem.

Tytuł oryginału: One Hot December

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2016

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2016 by Tiffany Reisz

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-3378-1

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.