Komandosi Hitlera
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM
- Kategoria:
- Humanistyka
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7773-478-0
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- działań
- fazie
- hitlera
- komandosi
- konflikty
- nieprzyjacielskie
- rangersów
- śmiałe
- szkodliwe
- wypełnionych
- wyszkolone
- zorganizowali
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Komandosi Hitlera”
Na morzach Niemcy rzucili do walki flotylle „żywych torped” i kutrów wypełnionych materiałami wybuchowymi. W powietrzu z pierwszych sprawnych samolotów odrzutowych zorganizowali eskadry mające powstrzymać aliancką ofensywę bombową. Z kolei na lądzie elitarne, świetnie wyszkolone i śmiałe jednostki „Brandenburg” przenikały daleko na nieprzyjacielskie tyły, a pod koniec wojny bataliony starszych wiekiem mężczyzn wyruszyły pieszo lub rowerami do Berlina, aby bronić stolicy Rzeszy przed szturmem radzieckich sił pancernych. W innych częściach Niemiec organizacja o nazwie Werwolf werbowała i szkoliła młodzież w prowadzeniu działań partyzanckich. W wojnie wzięli też czynni udział młodzicy z Hitlerjugend, nastolatki, czasem po prostu dzieci, dokonujące aktów sabotażu w obiektach wojskowych i napadające na brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Niemieckie siły specjalne w latach drugiej wojny światowej nigdy nie osiągnęły potencjału dorównującego temu, który stał się udziałem alianckich spadochroniarzy, komandosów i rangersów czy też jednostek SAS (Special Air Service). Szkodliwe wewnętrzne konflikty oraz tradycyjna nieufność i konserwatywność niemieckiego naczelnego dowództwa hamowały ich rozwój. Miały jednak swój udział w próbach uchronienia Rzeszy przed klęską w ostatniej fazie wojny.
Polecane książki
Kroniki włoskie: Vanina Vanini. Księżna Palliano. Wiktoria Accoramboni. Chroniques, italiennes: Vanina Vanini. La Duchesse de Palliano. Vittoria Accoramboni
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa James Lucas
Komandosi Hitlera. Niemieckie siły specjalne w czasie II wojny światowej
James Lucas
Tłumaczenie: Grzegorz Siwek
Copyright © 2016 by Wydawnictwo RM
Original edition: KOMMANDO. German Special Forces of World War Two
published in 2014 by Frontline Books, an imprint of Pen and Sword Books Ltd., UK.
Copyright © James Lucas, 1985
Foreword copyright © Robert Kershaw, 2014
All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl
www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-7773-477-3
ISBN 978-83-7773-478-0 (ePub)
ISBN 978-83-7773-479-7 (mobi)
Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Mirosława SzymańskaKorekta: Ewa OstaszewskaNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt okładki: Anna JędrzejecOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl
Spis treści
Wstęp
Przedsłowie
Podziękowania
Wprowadzenie
Część pierwsza JEDNOSTKI SPECJALNE WOJSK LĄDOWYCH
Rozdział 1 Abwehra i jednostka specjalna „Brandenburg”
Rozdział 2 Pretekst do wypowiedzenia wojny
Rozdział 3 Blef, który zadziałał
Rozdział 4 Szturm z przestworzy
Rozdział 5 Interdykt
Rozdział 6 „Barbarossa”
Rozdział 7 Rajdy na nieprzyjacielskim zapleczu
Rozdział 8 Skorzeny
Rozdział 9 Niedoszła likwidacja partyzanckiego sztabu
Rozdział 10 Nieoczekiwana kontrofensywa
Rozdział 11 Krach niemieckich sił specjalnych
Część druga JEDNOSTKI SPECJALNE KRIEGSMARINE
Rozdział 1 Grupa „K”
Rozdział 2 „Żywe torpedy” i miniaturowe łodzie podwodne
Rozdział 3 Łodzie motorowe i oddziały płetwonurków
Część trzecia JEDNOSTKI SPECJALNE LUFTWAFFE
Rozdział 1 W obronie nieba nad Rzeszą
Rozdział 2 Sokoły i żółtodzioby
Rozdział 3 Sonderkommando Elbe
Rozdział 4 KG 200
Część czwarta „POLITYCZNE” FORMACJE SPECJALNE
Rozdział 1 Starcy i dzieci
Rozdział 2 Werwolf na zachodzie
Rozdział 3 Werwolf na wschodzie
Rozdział 4 Freikorpsy
Zakończenie
Dodatek 1 Glosariusz
Dodatek 2 Działania formacji Brandenburg (1939–1945)
Wybrana bibliografia
Wstęp
Książka Jamesa Lucasa o niemieckich jednostkach specjalnych z czasów drugiej wojny światowej ukazała się w 1985 roku i z naukowego punktu widzenia wytrzymała próbę czasu. Już od wojny prusko-francuskiej w 1870 roku, podczas której francuscy franc tireurs atakowali niemieckie linie komunikacyjne nad Renem, armia niemiecka miała bardzo niechętny stosunek do wszelkich działań partyzanckich. Akcje nieregularnych oddziałów wojskowych uchodziły za podstępne i zdradzieckie, a użycie broni przez cywilów – za nieuczciwe. Niemiecki żołnierz uważał się za szlachetnego obrońcę ojczyzny. Na wojnie nie było miejsca dla powstańców, których w trakcie kolonialnych konfliktów zbrojnych w Afryce oraz w latach pierwszej wojny światowej rozstrzeliwano na miejscu.
W efekcie niewielki rozwój niemieckich sił specjalnych w latach drugiej wojny światowej wynikał w pewnej mierze z tradycyjnie niechętnego nastawienia do takich niekonwencjonalnych działań. Przedwojenna niemiecka Reichswehra odnosiła się z dezaprobatą do tworzenia jednostek Fallschirmjäger (spadochronowych). Ostatecznie ich organizację powierzono Luftwaffe, która i tak dysponowała odpowiednim wyposażeniem. Oddziały spadochroniarzy lekceważono jako zbyt słabo uzbrojone, a dowództwo niemieckiej armii lądowej podzielało rozpowszechniony wtedy prawie na całym świecie pogląd, że formacje takie nie mogą operować skutecznie na nieprzyjacielskim terytorium. Oddziałami specjalnymi w dzisiejszym rozumieniu tego terminu, jednostkami desantu powietrznego czy morskiego, niezbyt się interesowano.
Biorąc przykład z Sowietów, którzy w 1935 roku w czasie ćwiczeń pod Kijowem zademonstrowali masowy desant spadochronowy, szef Luftwaffe Göring postanowił przekształcić doborową jednostkę pruskiej policji polowej pod dowództwem majora Weckego w pierwszą niemiecką formację wojsk spadochronowych. Oberstleutnant (podpułkownik), a później generał Kurt Student, który przypatrywał się wspomnianym sowieckim ćwiczeniom i był pod ich wrażeniem, otrzymał zadanie rozbudowy tej jednostki. Zastanawiano się tylko, czy te nowe wojska spadochronowe powinny być przeznaczone do nagłych ataków i rajdów na tyłach wroga, czy też, jak chciało dowództwo armii lądowej, do odgrywania roli oddziałów czołowych, zrzucanych tuż za frontem na szlaku natarcia wojsk naziemnych. Student opowiadał się za samodzielnym użyciem jednostek powietrznodesantowych na szczeblu operacyjnym. Wymagało to utworzenia całej dywizji powietrznodesantowej, mającej w składzie pułk spadochronowy oraz dwa pułki lekkiej piechoty przystosowane do przewozu drogą powietrzną. Problem przerzutu broni ciężkiej dla tych jednostek rozwiązano za sprawą wprowadzenia wojskowych szybowców transportowych. Były to duże konstrukcje, zdolne do przewożenia broni przeciwpancernej i artylerii, przysposobione do korzystania z przygodnych lądowisk, a nie, w odróżnieniu od szybowców sportowych, do podniebnych akrobacji. Niemiecką dywizję powietrznodesantową zorganizowano po cichu w przededniu drugiej wojny światowej.
Do czasu błyskawicznego ataku z powietrza na „twierdzę Holandia” w 1940 roku masowy desant spadochronowy w warunkach bojowych był, przynajmniej na Zachodzie, czymś niespotykanym. Wojska alianckie zaszokowała łatwość, z jaką mały oddział szybowcowy opanował potężną belgijską fortecę Eben Emael. W sierpniu 1914 roku te nadgraniczne belgijskie fortyfikacje szturmowało – przez jedenaście dni – aż 60 000 niemieckich żołnierzy, nim udało się je zdobyć. Natomiast 10 maja 1940 roku zaledwie nieco ponad 400 żołnierzy wojsk powietrznodesantowych lecących w 48 samolotach transportowych holujących 42 szybowce desantowe zajęło mosty oraz Eben Emael w ciągu zaledwie godziny. Okazało się, że jednostki specjalne mogą zdobywać strategiczne cele w ramach wielkich operacji militarnych.
Podczas rozbudowy organizacyjnej towarzyszącej tworzeniu niemieckiego Korpusu Powietrznodesantowego grupę szturmową Koch, która zdobyła Eben Emael, rozwinięto w pełny szturmowy pułk szybowcowo-spadochronowy. Wspomniany korpus został zdziesiątkowany w następnym roku podczas powietrznego desantu na Kretę – jedynego celu strategicznego, jaki kiedykolwiek miał zostać opanowany wyłącznie przez siły powietrzne. Pułk Szturmowy stracił 70 procent spośród 1860 żołnierzy, natomiast 7. Dywizja Lotnicza została zredukowana z dziewięciu do niepełnych czterech batalionów. Hitler zakazał wtedy dalszego rozbudowywania wojsk desantu powietrznego.
Przez resztę wojny niemieckie dywizje i korpusy spadochronowe wykorzystywano w roli doborowej piechoty, formacji „awaryjnych”, które kierowano na zagrożone odcinki frontów. Akcje desantowe z udziałem oddziałów szybowcowych i spadochronowych ograniczały się do szczebla kompanii, maksymalnie batalionu. Włoskiego dyktatora Mussoliniego uwolniono z aresztu domowego za sprawą spektakularnego desantu szybowcowego – wylądował on w pobliżu hotelu, w którym internowano Mussoliniego we włoskiej „republice” Gran Sasso w lipcu 1943 roku.
Jednostka o sile batalionu przeprowadziła także desant szybowcowy na kwaterę główną partyzantów Tity w Drvarze, w maju 1944 roku, w dniu urodzin Tity, jednak udało mu się uciec. Pomniejsze akcje z udziałem oddziałów desantu szybowcowego poprzedziły niemiecką karną operację wymierzoną we francuskich Marquis na z pozoru niedostępnym płaskowyżu Vercors w lipcu 1944 roku, już po lądowaniu aliantów w Normandii.
Lucas słusznie zwrócił uwagę na nieudolne działania niemieckich służb szpiegowskich, choć siatką agenturalną kierowali zdolni organizatorzy na czele z admirałem Wilhelmem Canarisem, który objął w 1935 roku kierownictwo Abwehry w Ministerstwie Wojny Rzeszy. Canaris zwiedził kawał świata, a Himmler, szef SS, uważał go za „urodzonego szpiega”. W czasach Canarisa personel niemieckich siatek wywiadowczych rozrósł się dziesięciokrotnie, lecz w działaniach przeszkadzały im konkurencyjne organizacje, przede wszystkim SD (Siecherheitsdienst) Reinharda Heydricha – tajna służba SS. Heydrich, przezywany przez swoich podwładnych blond bestią, okazał się obłudnym i nieustępliwym adwersarzem aż do swojej śmierci z rąk zamachowców w 1942 roku. Canaris był coraz bardziej rozczarowany poczynaniami nazistowskiego kierownictwa i ostatecznie, gdy naraził się SD, w lutym 1944 roku został pozbawiony swojej funkcji. Aresztowano go po lipcowym zamachu na Hitlera i stracono na miesiąc przed zakończeniem wojny.
Niemiecki wywiad wojskowy, rozdarty przez wewnętrzne spory, z biegiem wojny coraz częściej zawodził. Lucas dobrze opisał jego amatorskie działania na początku wojny i chaotyczny charakter wywiadowczych przygotowań do operacji „Lew Morski”, czyli planowanej w 1940 roku inwazji na Wielką Brytanię. Szacunki niemieckiego wywiadu dotyczące liczebności alianckiego garnizonu przed okupionym wielkimi stratami desantem na Kretę, okazały się aż trzykrotnie zaniżone. Niemieckich spadochroniarzy poinformowano, że na wyspie tej nie napotkają silniejszych alianckich wojsk, a Kreteńczycy mieli być rzekomo usposobieni przyjaźnie do Niemców. Oszacowania dotyczące sił Armii Czerwonej przed atakiem na ZSRR były jeszcze mniej trafne. Dane na temat sowieckiego potencjału militarnego, ocenianego na 200 dywizji, trzeba było szybko skorygować – na rzecz 360 dywizji – już po dwóch miesiącach po uderzeniu na Związek Radziecki. Kraj ten, złośliwie nazywany robotniczym rajem, który miał się błyskawicznie rozpaść, nieoczekiwanie stawił twardy opór, rzucając do walki nowoczesne czołgi ze skutecznym opancerzeniem. T-34 i KW, o których Niemcy nic wcześniej nie wiedzieli, okazały się cięższe i lepiej uzbrojone od niemieckich wozów pancernych. Po wyznaczeniu w kwietniu 1942 roku Oberstleutnanta (podpułkownika) Reinharda Gehlena na szefa oddziału wywiadowczego Obce Armie Wschód, oceny te stały się precyzyjniejsze. Nieco wcześniej na przełomie roku 1941 i 1942 Niemców całkowicie zaskoczyła sowiecka kontrofensywa zimowa, podobnie zresztą jak nagła zmiana ogólnej sytuacji na froncie wschodnim po klęsce pod Stalingradem zimą następnego roku.
Formacją najbardziej zbliżoną do współczesnych sił specjalnych była zapewne jednostka Brandenburg, której fascynujące operacje Lucas opisał dość szczegółowo. W odróżnieniu od oddziałów spadochronowych korzystających z zaskoczenia i siły ogniowej, żołnierze tej jednostki uciekali się do forteli i działań sabotażowych. Po opanowaniu obcych języków w 1940 roku udawali personel holenderskich barek rzecznych, a w 1941 roku, przed atakiem na Jugosławię, serbskich robotników. W przebraniu sowieckich robotników i żołnierzy prowadzili swoje akcje w przededniu uderzenia na ZSRR i nawet, w strojach arabskich, monitorowali ruch alianckich okrętów wojennych w Cieśninie Gibraltarskiej i u wybrzeży Afryki Północnej. Komandosi z jednostki Brandenburg odważnie operowali wśród nieprzyjacielskich żołnierzy, przeinaczając przechwycone rozkazy, kierując na bezdroża alianckie konwoje wojskowe, przecinając połączenia telefoniczne i zdobywając dane wywiadowcze. Gdy wojska niemieckie w początkowej fazie operacji na froncie wschodnim dokonywały błyskawicznych podbojów, zapuszczali się za linie wroga, aby przechwycić najważniejsze obiekty, takie jak mosty, w ramach akcji, które czasem trwały tygodniami, do czasu nadejścia frontowych jednostek Wehrmachtu. Do tej formacji, podobnie jak do oddziałów spadochronowych, rekrutowano pomysłowych „odmieńców”, ludzi nie do końca przystosowanych do rygorów żołnierskiej dyscypliny. Zdarzały się wśród nich barwne osobowości, o życiorysach nadających się na kanwę scenariuszy hollywoodzkich filmów.
Lucas opisał też wiele innych, mniej znanych jednostek specjalnych Kriegsmarine i Luftwaffe, w rodzaju KG 200, również uczestniczących w tajnych operacjach. W książce znajduje się opis „żywej torpedy” Neger, z której odpalano typową torpedę z częściowo zanurzonego, sterowanego nosiciela. Motorowe kutry wypełnione ładunkami wybuchowymi miały służyć do niszczenia żeglugi w nieprzyjacielskich portach, a nurkowie morskich sił specjalnych niszczyli i wysadzali w powietrze główne przeprawy rzeczne, mosty utracone w trakcie błyskawicznej alianckiej ofensywy w zachodniej Europie po przełamaniu frontu w Normandii. Przeprowadzano rajdy na most na rzece Waal w pobliżu Nijmegen, zdobyty przez aliantów we wrześniu 1944 roku, oraz na ocalały most na Renie w Remagen w marcu 1945 roku.
Niemieckie siły specjalne w latach drugiej wojny światowej nigdy nie osiągnęły potencjału dorównującego temu, który stał się udziałem alianckich spadochroniarzy, komandosów i rangersów czy też jednostek SAS (Special Air Service). Szkodliwe konflikty wewnętrzne i tarcia oraz tradycyjna nieufność i konserwatyzm niemieckiego naczelnego dowództwa hamowały ich rozwój. Po odejściu Canarisa wiele jednostek specjalnych wcielono do SS, a w organizacji tej, powstałej w czasach bójek ulicznych nazistów z komunistami, doceniano znaczenie i rolę agentów oraz prowokatorów. Członkowie niemieckich oddziałów specjalnych poprzebierani w amerykańskie mundury przeniknęli na tyły wojsk alianckich lub byli zrzucani ze spadochronami na nieprzyjacielskie zaplecze tuż przed kontrofensywą w Ardenach, ostatnim wielkim kontruderzeniem przeprowadzonym przez Hitlera na froncie zachodnim. Wprawdzie udało im się wywołać pewne zamieszanie, lecz akcja ta była już tylko cieniem skutecznych działań jednostki Brandenburg ze szczytowego okresu ery blitzkriegu.
Robert Kershaw, 2014
Przedsłowie
Konflikt zbrojny między Niemcami a Polską, który wybuchł 1 września 1939 roku, wciągnął w swoją orbitę tyle krajów, że z czasem przeobraził się w wojnę światową. Książka ta opowiada o militarnych służbach specjalnych tylko jednego z europejskich uczestników tego globalnego starcia – Niemiec – a w szczególności o dziejach jednostek specjalnych niemieckich wojsk lądowych, marynarki wojennej i sił powietrznych, zorganizowanych i wykorzystanych bojowo podczas pięciu lat owej wojny.
W tym miejscu powinienem wyznaczyć zakres pojęciowy terminu „siły specjalne”. W moim rozumieniu są to formacje, spełniające co najmniej jedno z trzech kryteriów. Po pierwsze, należą do nich oddziały konwencjonalnych sił zbrojnych, przekształcone w jednostki bojowe o specjalnym przeznaczeniu. Zaliczam do tej kategorii na przykład pilotów tych jednostek Luftwaffe, których zadaniem było taranowanie w powietrzu samolotów przeciwnika. Po drugie, chodzi o jednostki przeprowadzające akcje bojowe z użyciem oryginalnej, niecodziennej taktyki i broni. Kryterium to spełniają wojska desantu szybowcowego, które zaatakowały fortecę Eben Emael, posługując się w niszczeniu bunkrów ładunkami kumulacyjnymi. I wreszcie chodzi o takie formacje, które zorganizowano w celu prowadzenia specyficznych działań militarnych – choćby niemiecki ruch partyzancki czy Werwolf.
Nie należy mylić niemieckich jednostek specjalnych z tak zwanymi grupami bojowymi (Kampfgruppen), organizowanymi z różnych oddziałów sił zbrojnych dla przeprowadzenia pojedynczej, konkretnej operacji wojskowej. Zasadniczą różnicą między jednostkami specjalnymi a grupami bojowymi było to, że owe pierwsze powoływano na stałe, te drugie zaś formowano w trybie doraźnym i na krótko.
Podziękowania
Jestem szczególnie wdzięczny i dziękuję za pomoc oraz współpracę wielu osobom i instytucjom, które przyczyniły się do powstania tej książki.
Spośród tych instytucji na szczególne wyróżnienie zasługują wydział dokumentów, zdjęć i książek drukowanych Imperialnego Muzeum Wojny, różne komórki historyczne brytyjskiego Ministerstwa Obrony oraz Public Record Office (PRO). Chciałbym też podziękować zagranicznym muzeom i archiwom, szczególnie tym w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Austrii.
Spośród organizacji weteranów, z których pomocy korzystałem, wspomnę o tej skupiającej byłych żołnierzy mojej dawnej jednostki, czyli Pułku Spadochronowego, a także Bund Deutscher Fallschirmjäger, Traditionsverband Panzerkorps „Grossdeutschland” oraz HIAG. Tych, których pomoc okazała się dla mnie bezcenna, jest zbyt wielu, by wymienić ich tu wszystkich z nazwiska, lecz szczególnie gorąco dziękuję takim osobom, jak: Matthew Cooper, Terry Charman, George Clout i John Harding (wszyscy z Wielkiej Brytanii) oraz pułkownik Erich Busch, pułkownik Rudolf Witzig, Karl Heinz Bruch, Rudi Hambuch, Franz Josef Kugel i Paul Beck z Niemiec.
Niczego nie udałoby mi się osiągnąć bez wsparcia i zachęty ze strony mojej drogiej żony Edeltraude i naszej córki Barbary Shaw, która przepisała na maszynie rękopis. I wreszcie chcę serdecznie podziękować wydawcy Lionelowi Leventhalowi, którego pracownicy przeobrazili wspomniany manuskrypt w książkę w jej ostatecznym kształcie – zwłaszcza Davidowi, Beryl, Tessie i Lyndzie z zespołu redakcyjnego wydawnictwa Arms and Armour Press.
Gdy składam te podziękowania po zakończonej pracy nad książką, wspominam tych wszystkich, którzy przyczynili się do ubarwienia jej treści swoimi listami, anegdotami i opowieściami. Aż trudno sobie wyobrazić, że łagodni, starsi dżentelmeni, których poznałem i z którymi korespondowałem, to ci sami ludzie, których niegdysiejsze wyczyny opisałem w tej książce. Spośród tych wszystkich, którzy służyli w siłach specjalnych, jedno nazwisko zasługuje na szczególne wyróżnienie – porucznik Grabert, jeden z pierwszych brandenburczyków, który poległ za swój kraj na froncie wschodnim. To właśnie jego pamięci, jako reprezentantowi wszystkich żołnierzy niemieckich jednostek specjalnych, dedykuję tę książkę z wyrazami szacunku.
James S. Lucas, Londyn
Wprowadzenie
Dzisiaj w każdej armii siły specjalne uważa się za jej elitę. Po części wynika to zapewne z ich doborowego charakteru i niejawnej natury ich operacji. Publikuje się niewiele oficjalnych informacji o misjach, które formacje te podejmują, a wobec braku fachowej i ścisłej wiedzy na ich temat opinia publiczna fantazjuje o śmiałych wyczynach komandosów, ich specjalnym uzbrojeniu, skrajnie wyczerpującym szkoleniu i błyskotliwie wykonywanych zadań.
Siły specjalne są na pewno formacjami elitarnymi. Otacza je zwycięski nimb. Dyskretnie, po cichu prowadzą nabór kandydatów i przyjmują tylko tych, którzy spełniają niezwykle wyśrubowane wymagania. Komandosi cieszą się opinią ludzi twardych jak stal. Wydaje się, że mają nieokreślony, swoisty urok, który przyciąga rzesze chętnych, skuteczniej nawet niż niegdysiejsze eleganckie, barwne mundury wojskowe. Obecnie żołnierze jednostek specjalnych nie noszą wyróżniających się uniformów, lecz zwyczajne umundurowanie polowe, a nawet odzież cywilną, gdyż takie stroje ułatwiają przeprowadzanie wielu tajnych akcji. Współcześnie członkom oddziałów specjalnych zależy na tym, aby nie rzucać się w oczy, nie wyróżniać z tłumu, a więc nie zdradzać swojej przynależności do sił zbrojnych. Pokusa dołączenia do grupy anonimowych, przeciętnie ubranych ludzi prowadzących sekretne działania to nowe zjawisko, które pojawiło się w połowie XX wieku.
Wobec wspomnianej aury wyjątkowości, jaką roztaczają wokół siebie zamaskowani ludzie z sił specjalnych, może zaskakiwać, że wykorzystywanie przebrań i taktyki typowej dla wojny partyzanckiej, dziś nieodłącznie powiązane z akcjami wspomnianych formacji, wzbudzało wielką niechęć u wojskowych i strategów z pierwszych dziesięcioleci minionego stulecia. Sposób postępowania personelu dzisiejszych sił specjalnych byłby niezrozumiały dla typowych żołnierzy z przeszłości.
W dawniejszych, poniekąd „romantycznych” czasach, żołnierze elitarnych jednostek wojskowych obnosili się ze swoją przynależnością do tak świetnych oddziałów, z dumą prezentując dystynkcje, wyróżniające ich jako wybrańców ze znanych wszystkim, doborowych pułków. W elitarnym pułku żołnierz czuł się kimś wyjątkowym, niezastąpionym. Poza nim – gubił się w bezimiennym tłumie. Ta buta związana ze służbą w doborowych pułkach sprawiała, że tradycyjnie żołnierze uważali partyzantów i powstańców za zwyczajnych bandytów; traktowano ich bezlitośnie, ponieważ byli niebezpieczni z racji noszenia cywilnych strojów, przez które nie można ich było zidentyfikować jako członków sił zbrojnych nieprzyjaciela. Poza tym partyzanci, aby osiągnąć swoje cele, często nie grali czysto: przebierali się w mundury okupantów, przeprowadzali akty sabotażu i stosowali niekonwencjonalne środki, aby zaszkodzić wrogowi – przy tym prawie nigdy nie stawali do otwartej walki. Woleli zniknąć w ciemnościach albo ukryć się pośród miejscowej ludności. Taką taktykę uważano za nieuczciwą.
W minionych czasach zawodowi pruscy i niemieccy wojskowi odnosili się do koncepcji sił specjalnych z nieskrywaną odrazą. W Niemczech żołnierze, a zwłaszcza oficerowie, mieli wyjątkowo uprzywilejowany status społeczny. Żołnierz był tam kimś oddanym wspólnej sprawie; chodził pod bronią, bo powinien bronić ojczyzny, i odczuwał dumę z faktu noszenia niemieckiego munduru. W armii niemieckiej, tak jak w większości wojsk krajów europejskich w tamtych czasach, istniała niemal mistyczna więź między wojownikiem a suwerenem, a później własnym narodem, zbudowana przede wszystkim na honorze. Odczuwano dumę ze swojego narodu i dumę żołnierską. Honoru tego nie można było niczym zbrukać, a uważano, że wykorzystywanie cywilnych strojów w celu zamaskowania swojej militarnej funkcji albo też noszenie mundurów wroga dla osiągnięcia określonego sukcesu taktycznego, to coś, co plami ów żołnierski honor, a zatem i honor całego kraju. W istocie takiego rodzaju podstępy uznawano za coś niemal równie odrażającego jak szpiegostwo – za coś oszukańczego, podstępnego i niegodnego dżentelmena.
Na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej w gronie wyższych rangą dowódców armii niemieckiej rozważano pomysł zorganizowania w ramach Wehrmachtu oddziałów specjalnych, które stosowałyby taktykę partyzancką albo prowadziły działania podjazdowe, być może w przebraniu. Tradycjonaliści z niemieckiego korpusu oficerskiego, mający niemal mistyczny szacunek dla munduru, odrzucali jako perfidne posługiwanie się przebraniem i wyrażali opinię, że żołnierze służący w nieregularnych jednostkach to albo ludzie nieprzystosowani do przestrzegania dyscypliny wojskowej, albo szpiedzy lub agenci. Pomimo takiego nader niechętnego nastawienia starszych rangą oficerów niemiecki kontrwywiad, czyli Abwehra, zorganizował niewielkie komanda, później znane jako jednostka Brandenburg, które miały zostać użyte do działań na zapleczu wroga i w akcjach antysabotażowych. Już w trakcie wojny oficerowie niemieckich wojsk lądowych mieli okazję się przekonać, że oddziały tego typu i stosowana przez nich dywersyjna taktyka są skuteczne przy minimalnych stratach własnych. Mimo to wielu dowódców przez większość lat wojny sprzeciwiało się użyciu jednostek specjalnych.
Jednak o ile konserwatywnie nastawieni dowódcy wojsk lądowych uważali wykorzystanie nieregularnych jednostek za niehonorowe, o tyle inne niemieckie organizacje militarne i paramilitarne nie miały takich oporów. Osoby z kierownictwa SS entuzjastycznie podchwyciły nowe idee i metody walki. Nie czuły się skrępowane przez tradycyjne wojskowe dogmaty i okazały się na tyle otwarte na nowe koncepcje, że dostrzegały praktyczne korzyści użycia nieregularnych wojsk jako wsparcia podczas walk konwencjonalnych formacji. Wielu oficerów SS było weteranami starć ulicznych, toczonych w początkowym okresie walk partii nazistowskiej o władzę w Niemczech, w związku z czym sami mieli okazję się przekonać, jaki potencjał tkwi w odpowiednio wykorzystywanych małych zbrojnych jednostkach. Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej SD, Służba Bezpieczeństwa SS, przerzuciła swoich ludzi do Czech w roli prowokatorów, którzy podgrzewali kryzys polityczny, co ostatecznie doprowadziło do rozbicia Czechosłowacji oraz zajęcia Czech i Moraw przez Niemcy. Kiedy wybuchła wojna, ludzie ze wspomnianej służby nie wahali się wykorzystać wszelkich dostępnych środków dla pokrzyżowania szyków nieprzyjacielowi i zapewnienia swoim wojskom różnych korzyści; w SS mniej przejmowano się kwestiami etycznymi, a bardziej dążeniem do odniesienia zwycięstwa.
Dowódcy z SS i ich koledzy z SD byli ambitni. Wobec odrzucenia przez wojsko koncepcji użycia nieregularnych jednostek i bardziej pragmatycznego nastawienia SS do takich formacji, zrozumiałe jest, że kiedy w końcu doszło do organizowania w Niemczech niekonwencjonalnych formacji militarnych, to właśnie SS mogła to uczynić najlepiej i najsprawniej. W organizacji tej dobrze bowiem rozumiano, jakie są możliwości i jakie korzyści można uzyskać, wprowadzając do walki małe oddziały dobrze uzbrojonych i zdeterminowanych ludzi.
Najwięcej niemieckich formacji specjalnych powstało w efekcie rywalizacji pewnego admirała i pewnego generała SS o przejęcie kontroli nad agencjami wywiadowczymi Trzeciej Rzeszy. Wspomniany admirał, Wilhelm Canaris, uczynił z komórki wywiadowczo-szpiegowskiej Wehrmachtu – Abwehry – sprawną i rozbudowaną organizację. Konkurował z nim generał (Gruppenführer, potem Obergruppenführer) SS Reinhard Heydrich będący przez pewien czas szefem służby bezpieczeństwa SS. Byli to dwaj główni gracze, ale istotną rolę odegrali także inni. Dowódcy jednostek specjalnych wykazali się pomysłowością, odwagą i przytomnością umysłu w kierowaniu swoimi ludźmi podczas akcji na lądzie, morzu i w powietrzu. Jednakże każda z tych jednostek i broń, z której korzystały, to efekt – choćby pośredni – starań i zabiegów oraz dyspozycji i rozkazów wydanych przez Canarisa albo Heydricha.
Część pierwsza
JEDNOSTKI
SPECJALNE
Rozdział 1
Abwehra i jednostka specjalna „Brandenburg”
Początkowo w Niemczech działała tylko Abwehra, agencja kontrwywiadowcza naczelnego dowództwa sił zbrojnych, która formalnie powstała 21 stycznia 1921 roku, a więc po dwóch latach i trzech miesiącach od zawieszenia broni w listopadzie 1918 roku i zarazem od końca pierwszej wojny światowej. Zrujnowane wojną Niemcy nie miały wtedy dużo pieniędzy na wydatki militarne. Poza tym pokonanym Niemcom nie zezwolono na utrzymywanie wielkiej armii. Zwycięscy alianci zadecydowali, że armia niemiecka może liczyć nie więcej niż sto tysięcy żołnierzy i nie wolno jej posiadać ciężkiej artylerii ani broni pancernej. Niemiecka marynarka wojenna nie miała ani dużych okrętów nawodnych, ani okrętów podwodnych, a siły powietrzne istniały tylko z nazwy. Niewielki budżet na wojsko nie pozwalał na rozbudowę dużej siatki wywiadowczej, a skromne sumy wydzielane na agencje wywiadu wystarczyły na utworzenie zaledwie dwóch wydziałów: „wschodniego” i „zachodniego”. Oficerowie wyznaczeni przez te sekcje do prowadzenia działalności wywiadowczej podlegali jednemu z siedmiu okręgów wojskowych, na które zostały podzielone Niemcy. Zadanie etatowych pracowników Abwehry polegało na zdobywaniu szczegółowych informacji o wojskach i zamiarach państw sąsiadujących z Niemcami.
Pierwszy szef Abwehry, komandor (Kapitän zur See) Patzig rozumiał, że dla osłabionych Niemiec największe zagrożenie to sąsiedztwo na wschodzie. Ambitna, odrodzona Rzeczpospolita Polska już podjęła próby zajęcia części Śląska i Prus Wschodnich, interesowała się także Saksonią. Te zakusy udało się Niemcom pokrzyżować za sprawą paramilitarnych bojówek, znanych jako Freikorpsy, pospiesznie zorganizowanych ze zdemobilizowanych wojskowych, lecz niebezpieczeństwa na wschodnich granicach w pełni nie zażegnano.
Sytuacja polityczna na wschodzie po pewnym czasie się unormowała. Ale finansowe kryzysy pod koniec lat 20. i na początku 30. nadal uniemożliwiały Abwehrze powiększenie swego personelu czy też zwiększenie zakresu działań. Zmuszeni przez okoliczności do oszczędności zapobiegliwi pracownicy niemieckiej organizacji wywiadowczej nauczyli się osiągać dużo skromnymi środkami, a przy okazji opracowali plany rozbudowy swoich struktur z myślą o nadejściu czasów pomyślniejszych dla Niemiec. Okazja do wprowadzenia tych planów w życie nadarzyła się około 1935 roku, w pierwszych latach rządów nazistowskich, czyli rządów partii, która stawiała sobie za cel przywrócenie Niemcom dawnej czołowej pozycji wśród krajów europejskich.
Przywódcy rewolucyjnej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP) uważali – podobnie jak inni fanatycy przez stulecia – że cel uświęca środki. Środkami, za pomocą których tłumiono sprzeciw wobec polityki władz hitlerowskich, były terror polityczny, nietolerancja rasowa i prześladowania religijne. I nieuchronnie ci z oficerów oraz polityków, a także osobistości niemieckiego życia społecznego, politycznego i kulturalnego, którzy wierzyli w liberalizm i tolerancję, zostali zdymisjonowani, zmuszeni do emigracji lub też znaleźli się w obozach koncentracyjnych, wybudowanych z myślą o internowaniu w nich dysydentów i wrogów nowego reżimu.
Komandor Patzig z Abwehry był człowiekiem, który nie ukrywał swojej głębokiej niechęci do narodowosocjalistycznych idei, ani też pogardy dla tych niemieckich oficerów, którzy idee te podzielali. Jego szczerość raziła wielu ważnych wojskowych, w tym ówczesnego ministra wojny, generała (później feldmarszałka) von Blomberga. Był on w tak zażyłych relacjach z Hitlerem, że Führer zjawił się nawet na jego ślubie. Blomberg, wespół z szefami SS Himmlerem i Heydrichem, skłonił admirała Raedera, dowódcę marynarki wojennej, do wysłania Patziga na wcześniejszą emeryturę. Raeder, kolejny przedstawiciel niemieckiej admiralicji i generalicji sympatyzujący z nazistami, zadziałał szybko, a po odejściu Patziga zaczął się pilnie rozglądać za następcą komandora. Jego wybór padł na Wilhelma Canarisa.
1 stycznia 1935 roku komandor Canaris, podówczas zaledwie 47-letni, odebrał nominację na szefa kontrwywiadu niemieckich sił zbrojnych. W latach, w których dowodził Abwehrą, stała się ona rozbudowaną i potężną organizacją wywiadowczą, a w jej ramach powstała pierwsza niemiecka jednostka specjalna – kompania Brandenburg, niebawem podniesiona do szczebla batalionu.
Canaris zdobył kwalifikacje przydatne na nowym stanowisku w latach pierwszej wojny światowej, kiedy po okresie służby w marynarce wojennej oraz ucieczce z miejsca internowania został asystentem niemieckiego attaché morskiego w Madrycie. Tam zorganizował siatkę agentów, którzy meldowali o ruchach alianckich statków i okrętów. Ponownie oddelegowany ze służby wywiadowczej do czynnej służby na morzu, znalazł się w załodze jednego z U-Bootów, operującego aż do końca działań wojennych na Morzu Śródziemnym. Po wojnie pozostał w niewielkiej flocie Republiki Weimarskiej i przystąpił do potajemnego odtwarzania struktur dowództwa flotylli podwodnej. Początkowo Canaris wierzył, że Hitler i partia nazistowska to najsilniejsi przeciwnicy komunistycznej rewolucji, która doprowadziła do zniszczenia floty cesarskich Niemiec, i popierał narodowosocjalistyczne idee. Wydawało się, że ich siła oddziaływania jest duża, a Führer zamierzał popierać odbudowę niemieckiej armii.
Admirał Canaris wśród oficerów Abwehry w 1940 roku
W ciągu dwóch lat od dojścia do władzy Hitler rzeczywiście doprowadził do rozbudowy Wehrmachtu. Na siły zbrojne nie szczędzono już pieniędzy, a wśród tych agencji, które skorzystały ze zwiększenia nakładów na wojsko, znalazła się też Abwehra. Inaczej niż w poprzednich chudych latach jej pracownicy dostawali środki na realizację ambitnych planów, o czym wcześniej mogli tylko pomarzyć. Pod fachowym nadzorem admirała Canarisa i jego bezpośrednich podwładnych Abwehra rozrosła się tak, że nie tylko wchłonęła inne agencje wywiadowcze, ale także, w 1938 roku, utworzyła wydział zagraniczny działający na arenie międzynarodowej. W końcu Abwehra stała się tak ważna, że przyznano jej ministerialny status. Rozwój tej organizacji, który nabrał wartkiego tempa w 1936 roku, zakończono w 1938 roku, kiedy to w jej skład wchodziły trzy wydziały (sekcje): I, II i III, bezpośrednio podlegające Naczelnemu Dowództwu Sił Zbrojnych (OKW). Wydział I Abwehry zajmował się aktywną działalnością szpiegowską i gromadzeniem materiałów wywiadowczych; wydział II kierował jednostkami specjalnymi i sabotażem. I to właśnie wydział II, kierowany przez Hauptmanna (kapitana) Hippela, przystąpił do organizowania formacji Brandenburg. Wydział III Abwehry odpowiadał za zwalczanie szpiegostwa.
Każdy z tych trzech głównych wydziałów miał podwydziały zajmujące się wojskami lądowymi, flotą wojenną i lotnictwem, przekazujące kierownictwu Abwehry materiały wywiadowcze. Poza wspomnianymi podsekcjami odpowiadającymi poszczególnym rodzajom sił zbrojnych w wydziałach I i II, wspomniany już wydział III odpowiadał za działania kontrwywiadowcze w przemyśle, handlu i administracji cywilnej. Do jego zadań należały również akcje dezinformacyjne, przenikanie do obcych agencji wywiadowczych oraz prowadzenie dochodzeń w sprawie aktów sabotażu. Wkrótce po wybuchu wojny wydział III Abwehry obarczono też odpowiedzialnością za zwalczanie szpiegostwa w łączności wojskowej i cywilnej oraz w obozach dla nieprzyjacielskich jeńców wojennych.
Oficerowie z kwatery głównej Abwehry utrzymywali łączność z jednostkami sił zbrojnych, od szczebla szefostwa OKW po szczebel dywizyjny w wojskach lądowych i jego ekwiwalenty we flocie oraz lotnictwie wojskowym. Z czasem cały Wehrmacht oplotła siatka oficerów przeszkolonych w Abwehrze: ci z wydziału I zbierali i przekazywali informacje wywiadowcze; pracownicy wydziału II organizowali tajne akcje, natomiast z wydziału III starali się zwalczać działania przeciwników Niemiec, zmierzających do odkrycia sekretów militarnych Rzeszy i pokrzyżowania niemieckich planów wojennych.
Siatkę agentów Abwehry zorganizowano też w obcych krajach, korzystając z doświadczeń i metod wprowadzonych przez Patziga w „wywiadowczej wojnie” z Polską w latach 20. O dziwo, Hitler z początku przeciwstawiał się prowadzeniu jakiejkolwiek działalności szpiegowsko-wywiadowczej przeciwko Wielkiej Brytanii; częściowo zniósł ten zakaz w 1936 roku, a całkowicie w następnym roku. Podobny zakaz, blokujący skuteczne działania niemieckiego wywiadu w Stanach Zjednoczonych, doczekał się zniesienia dopiero po wybuchu wojny między Ameryką a Rzeszą. W takiej sytuacji istniejąca w krajach anglosaskich siatka agenturalna Abwehry nie mogła wiele wskórać, a o zdolnościach Canarisa świadczyć może fakt, iż zdołał on mimo wszystko umieścić swoich agentów w Wielkiej Brytanii i pozyskiwać od nich informacje – w tym tajne materiały na temat RAF-u i Royal Navy – na długo przed wybuchem wojny w 1939 roku. Abwehra miała mniejsze możliwości działania w Ameryce, z racji braku szpiegów na tym terenie, i nie była w stanie prowadzić tam akcji sabotażowych aż do czasu przystąpienia USA do wojny w 1941 roku.
Na długo przed wojną Canaris nawiązał bardzo przyjazne relacje w niektórych krajach sąsiadujących z Rzeszą (po wchłonięciu Austrii), zwłaszcza we Włoszech i na Węgrzech. Węgierski regent Horthy był wcześniej wiceadmirałem we flocie monarchii austro-węgierskiej, a w związku z tym towarzyszem broni Canarisa w latach Wielkiej Wojny. Pod koniec lat 30. Niemcy zdobywali wpływy w znacznej części Europy w dużej mierze za sprawą umiejętnego działania i wielkiego uroku osobistego Canarisa oraz jego podwładnych. Takiej skutecznej, dyskretnej penetracji obcych krajów niebawem zagroziła mało subtelna taktyka wywiadu SS, pracującego pod zwierzchnictwem inteligentnego, ambitnego i bezwzględnego Reinharda Heydricha.
Zanim przybliżymy mroczną postać, jaką był Gruppenführer Heydrich, warto powiedzieć, dzięki czemu osiągnął on pozycję i wpływy umożliwiające ingerencję w plany Abwehry, oraz wyjaśnić, dlaczego kierownictwo SS uznało za konieczne włączenie się w działalność wywiadowczą na rzecz Rzeszy. W istocie Abwehra była agencją, której zakres kompetencji ograniczał się właściwie do gromadzenia informacji wywiadowczych poza granicami Niemiec. Materiały te przekazywano następnie, bez ich analizowania czy komentowania, odpowiednim rodzajom niemieckich sił zbrojnych. Abwehra nie miała uprawnień do podejmowania działań, jakie wydawały się konieczne w świetle zdobywanych informacji z braku władzy wykonawczej i upoważnienia do podejmowania wspomnianej działalności, wykraczającej poza te ramy. Kiedy zachodziła potrzeba poczynienia energicznych kroków: inwigilacji albo „nalotów” i aresztowań, Abwehra zdana była na pomoc policji, która od 1936 roku znalazła się de iure pod kontrolą SS, a faktycznie Reinharda Heydricha, szefa Służby Bezpieczeństwa (SD), odpowiedzialnego za utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego w Trzeciej Rzeszy.
Za kajzera niemieckie siły policyjne nie miały scentralizowanej organizacji; działały w poszczególnych prowincjach w granicach Niemiec. Wraz z urzeczywistnieniem przez nazistów idei centralnej kontroli struktur państwowych zaczęły się, już w marcu 1933 roku, czyli zaledwie dwa miesiące po dojściu NSDAP do władzy, przekształcenia zmierzające do stworzenia z odrębnych prowincjonalnych struktur jednej wspólnej organizacji. Rozpoczęło się to w Bawarii, gdzie Himmler uzyskał nominację na szefa policji politycznej. Następnie policję innych niemieckich krajów włączono, bez oporu z czyjejkolwiek strony, w skład policji Prus, kierowanej przez najbliższego towarzysza partyjnego Hitlera, Hermanna Göringa. Odmówił on podporządkowania się Himmlerowi, który musiał się zadowolić funkcją zastępcy Göringa. Göring jako szef pruskiej policji miał oryginalne pomysły. Dążąc do likwidacji ruchu komunistycznego w Berlinie, gdzie komuniści wystawiali na ulicach czujki pozwalające ściganym na umknięcie przed policyjną obławą, sformował oddział spadochroniarzy, zrzucanych z powietrza na budynki, w których znajdowali się podejrzani. Z tego niewielkiego „oddziału spadochronowego Hermann Göring” wywodziły się inne formacje powietrznodesantowe Trzeciej Rzeszy; akcje niektórych z nich zostały opisane w tej książce. Göring zorganizował również Tajną Policję Państwową, czyli Gestapo, która była rodzajem agencji wywiadowczej z uprawnieniami wykonawczymi, przeznaczonej do zwalczania przeciwników politycznych – w odróżnieniu od Kripo (Policji Kryminalnej), zajmującej się walką z typową przestępczością. Tajna policja (Gestapo), utworzona w ramach organizacyjnych policji pruskiej, zaczęła niebawem działać w całych Niemczech.
Oznaczenia taktyczne jednostek Brandenburg:1 Opaska mankietowa, noszona przez wszystkich żołnierzy Dywizji Brandenburg2 Oznaczenie taktyczne, stosowane w Korpusie Pancernym „Grossdeutschland”, w kształcie niemieckiego hełmu; orzeł brandenburczyków wewnątrz obrysu hełmu wskazywał na przynależność do formacji Brandenburg3 Baon Łączności formacji Brandenburg4 Oznaczenie jednostki Koenena z czasów walk w Afryce Północnej5 Baon Spadochronowy
Himmler, jako szef Gestapo w całej Rzeszy, w pierwszej kolejności doprowadził do połączenia z nim kripo, a następnie ich obu z policyjnymi agencjami bezpieczeństwa partii nazistowskiej, aby za bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeszy odpowiadała cała niemiecka policja, i powierzył jej faktyczne kierownictwo swojemu protegowanemu Reinhardowi Heydrichowi.
Ambitnemu Heydrichowi to jednak nie wystarczało. Niebawem zwrócił więc uwagę na uprawnienia Abwehry dotyczące zwalczania zewnętrznych nieprzyjaciół Niemiec i energicznie dążył do w miarę szybkiego wchłonięcia tej agencji przez SD, na której lojalności politycznej mógł polegać. W ramach dyrektywy nakazującej skupienie całych niemieckich sił policyjnych pod jednolitym kierownictwem Hitler wydał dekret, na mocy którego SD stała się jedyną polityczną służbą zajmującą się zdobywaniem materiałów wywiadowczych dla partii nazistowskiej. W związku z tym była to jedyna organizacja wywiadowcza w ramach partyjnych struktur administracyjnych, a wraz z coraz bardziej natrętną ingerencją NSDAP w różne sfery codziennego życia w Niemczech, równocześnie rosły wpływy i władza SD. Za sprawą sprytnej manipulacji i różnych zabiegów Heydrich zdołał uniknąć wyznaczenia wyraźnych granic zakresu swoich uprawnień. Były one niedookreślone i właśnie wskutek tego doszło do pierwszych tarć między Heydrichem a Canarisem w związku z podziałem kompetencji w sferze wywiadowczej. Owe początkowe konflikty miały jednak charakter raczej błahy i nieformalny, poniekąd koleżeński, gdyż Canaris i Heydrich wcześniej służyli razem jako oficerowie na krążowniku Berlin, i było tak aż do czasu, kiedy sąd honorowy zmusił przystojnego i popędliwego Heydricha, który uchybił pewnej damie, do wystąpienia z szeregów marynarki wojennej. Jednak Heydrich szybko zdobył uznanie w partii nazistowskiej, a zwłaszcza w jej elitarnej, paramilitarnej organizacji – SS. I właśnie w składzie partyjnych służb policyjnych odnalazł swe prawdziwe powołanie i szybko robił karierę pod egidą Himmlera.
Heydrich był człowiekiem pełnym paradoksów i sprzeczności. Uzdolniony muzycznie mógł zdobyć światową sławę jako skrzypek – a przy tym kierował grupami przeprowadzającymi masową eksterminację ludności w podbitych krajach. W latach międzywojennych reprezentował Niemcy w szermierce. Świetnie wiosłował i jeszcze lepiej jeździł konno. Podczas wojny latał na samolotach myśliwskich i uzyskał kilka potwierdzonych zwycięstw powietrznych. Przy tym z fanatyzmem wprowadzał w życie mroczne zasady narodowego socjalizmu, a za sprawą chorobliwej ambicji dopuszczał się przerażających zbrodni, o ile tylko zwiększały one wpływy organizacji, którą kierował, i nie stały w sprzeczności z jego politycznym credo. Był też romantykiem – nie w tradycyjnym sensie, choć bywał sentymentalny, ale wyznawał romantyczną wiarę w realność świata szpiegów i agentów rodem z dzieł literatury pięknej. Podziwiał, niemalże uwielbiał, brytyjską tajną służbę, a ponieważ dzięki powieściom, które czytywał, wiedział, że jej szefów tradycyjnie określano pojedynczymi inicjałami, podchwycił ten pomysł i sam występował – gdy uczestniczył bezpośrednio w akcjach szpiegowskich – jako „C”. Wzmianek o „C” nie brakuje w listach Heydricha. Ale przy całej swej próżności pojmował, w przeciwieństwie do Canarisa, że brak jednolitej, centralnej służby wywiadowczej i kontrwywiadowczej prowadził w Niemczech do dublowania obowiązków i marnowania wysiłków, co z kolei przyczyniało się do luk w gromadzonych materiałach wywiadowczych i pozwalało nieprzyjacielskim agentom na przenikanie przez zastawione na nich sieci. Niemieckie agencje wywiadowcze były relatywnie bardzo „młode”, miały niewielki staż. W XIX wieku Niemcy stanowiły luźną konfederację niezawisłych królestw, księstw i państewek, które aż do 1866 roku nie prowadziły wspólnej polityki. Heydrich zazdrościł Brytyjczykom wielusetletniego doświadczenia w dziedzinie wywiadu i podziwiał mistrzostwo, z jakim różne brytyjskie tajne służby planowały i osiągały swoje cele; dążył z determinacją do tego, aby także niemieckie agencje wywiadowcze wspięły się na podobny poziom. Różnica polegała tylko na tym, że jego organizacja miała służyć wyłącznie interesom partii nazistowskiej.
A ponieważ Abwehra zajmowała się głównie działaniami kontrwywiadowczymi, a SD odpowiadała za bezpieczeństwo wewnętrzne, obie te agencje powinny się uzupełniać. Zamiast tego bezwzględnie ze sobą rywalizowały. Heydrich był człowiekiem bezgranicznie ambitnym, przekonującym mówcą i kimś imponującym z wyglądu – miał tak zwaną prezencję. I potrafił wpływać na Hitlera w sprawach wywiadu w taki sposób, o jakim mógł tylko pomarzyć niski, siwowłosy Canaris, który nie wyróżniał się żołnierską sylwetką. Wkrótce Hitler rozkazał, aby Abwehra przekazała SD akta ze zgromadzonymi materiałami na temat czołowych członków partii nazistowskiej. Równocześnie Abwehrze zabroniono gromadzenia informacji wywiadowczych o charakterze politycznym i gospodarczym, jako że były one odtąd w kompetencji organizacji Heydricha. Ponadto Abwehra nie mogła się od tej pory zajmować agentami wroga schwytanymi w Niemczech. Uprawnienia do ścigania i przesłuchiwania obcych agentów powierzono gestapo, wchodzącemu w skład Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). Informacje zdobywane przez zagraniczne komórki NSDAP trafiały bezpośrednio do Heydricha, nigdy zaś do Canarisa. Tak więc istniały dwie niemieckie organizacje wywiadowcze, obie działające również za granicą i niezależnie od siebie, co przyczyniało się do chaosu w nadsyłanych przez nie raportach, także do wzajemnego wchodzenia sobie w drogę, a czasem nawet groziło dekonspiracją agentów.
Siedziba szefostwa Abwehry przy Bendlerstrasse w Berlinie
Dwie rywalizujące ze sobą agencje wywiadowcze były czymś, co zakrawało na absurd i powodowało różne trudności, a sprawy dodatkowo komplikowała specyficzna maniera, z jaką Hitler sprawował rządy. Jego metoda przeciwdziałania temu, by nikt nie dążył do odebrania mu władzy, polegała na skłócaniu swoich partyjnych towarzyszy, co ułatwiało mu kierowanie nimi. Każdy z partyjnych bonzów, próbując się zabezpieczać, starał się gromadzić informacje wywiadowcze o swoich współpracownikach z rządu. Aby ograniczyć wpływy SD w podległych im ministerstwach, a także zdominować swoich rywali, poszczególni ministrowie przystąpili do organizowania własnych agencji zajmujących się zbieraniem odpowiednich informacji. Arena działań wywiadowczych rychło przeobraziła się w farsę. Minister propagandy i oświecenia publicznego Joseph Goebbels starał się zapoznawać na bieżąco z reakcjami prasy zagranicznej na nazistowskie wystąpienia i ruchy polityczne. Zajmujący się tym wydział dostarczał mu takie informacje, lecz choć je gromadzono, to ich nie ujawniano, a więc nie miały żadnej wartości dla wywiadu. Siatka współpracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych przekazywała zdobywane informacje wyłącznie szefowi niemieckiej dyplomacji von Ribbentropowi, który często wyciągał na ich podstawie błędne wnioski. Himmler miał własne kontakty i swoją siatkę wywiadowczą; Göring stał na czele Forschungsamtu, będącego dlań źródłem różnych wiadomości i danych, ponadto korzystał z informacji dostarczanych mu – jako naczelnemu dowódcy Luftwaffe – przez Abwehrę. Ale i on chomikował cenne wieści, by ujawniać ich strzępy jako cięte uwagi w gronie biesiadników i w ten sposób wzmacniać swoją pozycję kogoś znajdującego się blisko steru władzy w Trzeciej Rzeszy.
W niemieckim życiu politycznym ścierały się gangi agentów, z których każdemu zależało na dostarczaniu tajnych informacji swoim zwierzchnikom. A Hitler temu sprzyjał. Dzięki demonicznemu charakterowi był w swoim żywiole, gdy w kipiącym tyglu polityki żądał natychmiastowych odpowiedzi i wyjaśnień, błyskawicznych zwycięstw i radykalnych rozwiązań. Abwehra nie mogła mu tego zapewnić. Canaris często przypominał Hitlerowi, że praca wywiadowcza to powolne i mozolnie działanie, rzadko powiązane z tym, co się aktualnie dzieje, a jej rezultaty zwykle widać dopiero po latach lub nawet dekadach. Führer zdecydował się na zastąpienie sceptycznie nastawionego Canarisa przez młodszego i dynamiczniejszego Heydricha. Ze swojej strony Heydrich starał się usilnie doprowadzić do zepchnięcia Abwehry na boczny tor i dowiedzenia, że SD może być równie wpływowa i skuteczna poza granicami Niemiec, jak w samej Rzeszy. Na przykład w 1936 roku organizacja Heydricha zażądała od Abwehry próbek podpisów czołowych dowódców Armii Czerwonej. Uważa się, że to SD podsunęła Stalinowi inkryminujące, sfałszowane listy opatrzone podrobionymi podpisami tych dowódców. Jeżeli tak było naprawdę, to sowieckie czystki z lat 1937–1938 mogły być efektem akcji zainicjowanej przez Heydricha i jego bezwzględnych współpracowników.
Reinhard Heydrich, na zdjęciu w mundurze generała Waffen-SS z dystynkcjami pilota myśliwskiego
Już w 1938 roku prowokatorzy z SD, przebrani za czeskich patriotów, wzniecili antyniemieckie rozruchy, które ostatecznie doprowadziły do międzynarodowego kryzysu politycznego i przetarły drogę do zajęcia Kraju Sudeckiego przez Niemcy. Latem następnego roku Abwehra otrzymała polecenie zdobycia pewnej liczby polskich mundurów wojskowych. Badania historyków doprowadziły do ustalenia, że takie osobliwe zamówienie wyszło z gabinetu Heydricha. Nieco dalej w tej książce będzie mowa o tym, jaki użytek ze wspomnianych mundurów zrobiła SD.
Kiedy Heydrich planował potajemne działania i angażował do nich grupy swoich agentów, Canaris i Abwehra kończyli organizowanie pewnej kompanii, która z czasem rozrosła się w liczne jednostki, znane pod zbiorową nazwą „Brandenburg”.
W latach po pierwszej wojnie światowej oficerowie pracujący w kilku komisjach zorganizowanych przez armię niemiecką starali się ustalić, dlaczego Niemcy nie wygrały tej wojny, do której przygotowywały się od tak wielu lat. Wśród ludzi, którzy analizowali te przyczyny, był Hauptmann (kapitan) von Hippel. W trakcie wojny walczył w byłych niemieckich koloniach afrykańskich. Z uwagi na swoje doświadczenie w dziedzinie nietypowych działań militarnych otrzymał zadanie przestudiowania kwestii wykorzystania przez aliantów nieregularnych formacji wojskowych.
Von Hippel analizował rolę odegraną przez pułkownika T.E. Lawrence’a, czyli słynnego Lawrence’a z Arabii, oraz jego udział w alianckim zwycięstwie. Von Hippela zafascynowało umiejętne rozgrywanie przez Lawrence’a nacjonalizmu Arabów i wykorzystanie potencjału tkwiącego w działaniach partyzanckich. Stwierdził, że nieduża i trudna do zlokalizowania grupa sabotażystów może siać zamęt na tyłach przeciwnika, krzyżować jego plany militarne i odnosić sukcesy nieproporcjonalnie wielkie w stosunku do swej liczebności, nawet nie mając ciężkiej broni, stałych baz ani typowych kanałów zaopatrzeniowych. Von Hippel nieustannie myślał o sukcesach Lawrence’a, łatwości, z jaką przedostawał się on w przebraniu przez tureckie linie, oraz o tym, jak wielu żołnierzy drugiej strony trzeba było angażować w ściganie Lawrence’a i jego arabskich band. Niemiecki kapitan podzielił się wnioskiem, iż podobne oddziały partyzanckie mogą się przydać Niemcom w przyszłej wojnie, ze swoim zaufanym przyjacielem Canarisem, szefem Abwehry – niemieckiej organizacji wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Canaris także zdawał sobie sprawę, że taki militarny Dawid może zabić Goliata.
Odwołując się do własnych doświadczeń z Niemieckiej Afryki Wschodniej, von Hippel wyjaśniał, w jaki sposób niewielkie niemieckie wojska kolonialne pod dowództwem von Lettowa-Vorbecka prowadziły operacje militarne przeciwko siłom alianckim. Choć, jak przyznawał, działania te były zakrojone na niewielką skalę, to zagrożenie, jakie stwarzały, wiązało znaczną liczbę żołnierzy z Wielkiej Brytanii i Imperium Brytyjskiego, których w innym wypadku można było wykorzystać w walkach we Flandrii na froncie zachodnim. Przez całą pierwszą wojnę światową Brytyjczycy musieli trzymać w Afryce silne wojsko do ścigania niewielkich niemieckich oddziałów von Lettowa. Następnie von Hippel zajął się rozważaniami na temat nowej wojny europejskiej, której wybuch, jak uważał, był jedynie kwestią czasu. Zdawał sobie sprawę z tego, że Niemcom staną się wtedy potrzebne podobne jednostki nieregularne: elitarne formacje, świetnie wyszkolone i specjalizujące się w szczególnych rodzajach akcji zbrojnych. Akcje takich grup będą mogły poprzedzać działania ofensywne zasadniczych wojsk w przyszłych kampaniach. Te nieregularne jednostki będą przenikały na nieprzyjacielskie terytoria jeszcze przed oficjalnym wypowiedzeniem wojny albo przed rozpoczęciem głównej ofensywy, aby opanować kluczowe cele lub ważne punkty natychmiast po rozpoczęciu takiej operacji. Ich żołnierze nie marnowaliby swoich zdolności ani umiejętności w typowych bitwach z udziałem mas piechoty. Należałoby je trzymać w gotowości do nagłego uderzenia na lądzie, z morza lub powietrza i wycofać zaraz po wykonaniu zadania, być może zanim jeszcze nieprzyjaciel będzie świadom ich obecności. Von Hippel rozumiał, że faktu istnienia takich nowych formacji nie da się bez końca utrzymywać w tajemnicy, ale w chwili, gdy ludzie się o nich dowiedzą, obawa wzbudzana przez takie jednostki i poczucie, że mogą w każdej chwili wejść do akcji, zmusi przeciwnika do obsadzenia wrażliwych punktów na swoim terenie masą żołnierzy, których trzeba będzie wycofać z linii frontu. Oczywiście należy zachować konwencjonalne formacje wojskowe. Ale jeśli na nowej wojnie natarcie tych konwencjonalnych jednostek uda się wesprzeć takimi zaskakującymi dla wroga akcjami? Jeżeli komandosom powiedzie się zaatakowanie i zniszczenie nieprzyjacielskich sztabów oraz dowództw? Wtedy wojska frontowe będą mogły uderzyć na przeciwnika sparaliżowanego lub choćby takiego, który podejmie kontrakcję, a skuteczność jego obrony będzie o wiele mniejsza.
Nie wiadomo, w jakim stopniu – i czy w ogóle – von Hippel wypracował takie poglądy pod wpływem koncepcji wojny błyskawicznej z użyciem broni pancernej, jednak obie te idee szły ze sobą w parze: obydwie przewidywały uderzenie na „ośrodek nerwowy” przeciwnika siłami mniejszych jednostek, których mobilność zniwelowałaby liczebną przewagę nieprzyjaciela.
Canaris zaakceptował te plany wojny podjazdowej, a jego oficerowie zajęli się wyszukiwaniem kandydatów do takich nowych jednostek. Interesowali ich przede wszystkim ludzie zamieszkali za granicą i ciężko pracujący fizycznie: ludzie niezależnie myślący, zahartowani i wytrwali, nawykli do trudów, wyróżniający się znajomością języków obcych, obyczajów i kultur. A takich Niemców nie brakowało. Po 1918 roku wielu Niemców wyemigrowało do Ameryki Południowej albo Afryki w nadziei na znalezienie tam zatrudnienia, gdyż w ich ojczyźnie panowało bezrobocie. W drugiej połowie lat 30. ludzi tych namawiano do powrotu do nowych Niemiec Hitlera, więc napływali tysiącami i oferowali Trzeciej Rzeszy swoje talenty oraz zdolności.
Wszyscy ci, którzy służyli w oddziałach von Hippela, byli ochotnikami, a kardynalną zasadę werbunku ochotników do tych jednostek utrzymano przez większość lat drugiej wojny światowej. W istocie uważa się, że zgłaszało się więcej chętnych, niż można było przyjąć; ochotnicy wprost rwali się do służby w tych niezwykłych i tajnych jednostkach. Po przyjęciu do nich dowiadywali się, że podlegają Abwehrze, czyli organizacji wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Należy tu zaznaczyć, że ludzie ci nie byli, ani nie mieli być, szpiegami czy agentami, lecz żołnierzami wykazującymi się specjalnymi umiejętnościami, zorganizowanymi pod egidą Abwehry z myślą o przeprowadzaniu specyficznych operacji militarnych, do których konwencjonalne wojsko niezbyt się nadawało. W tym początkowym okresie przynależeli w mniejszym stopniu do armii niemieckiej, ponieważ podlegali bezpośrednio Canarisowi, a zakres uprawnień Abwehry był w owych latach na tyle duży, że Abwehra mogła trzymać na dystans tych dowódców, którzy zadawali za dużo dociekliwych pytań na temat ludzi w mundurach, niefigurujących w żadnych oficjalnych wojskowych rejestrach.
Pierwsze grupy Hippela sformowano i przeszkolono już latem 1939 roku. Personel tej pierwszej jednostki składał się z folksdojczów, to jest etnicznych Niemców żyjących wśród niemieckich społeczności poza granicami Rzeszy. Początkowo przeważali Niemcy sudeccy i folksdojcze z pogranicza niemiecko-polskiego bądź z samej Polski. Dla zachowania pozorów administracyjnych i by dochować tajemnicy, z oddziałów tych utworzono jednolitą grupę, której nadano nazwę szkolnej kompanii budowlanej nr 1. Jej pierwszym dowódcą został porucznik Grabert.
Folksdojcze to Niemcy zamieszkujący obszary poza granicami przedwojennej Trzeciej Rzeszy. Ludzie na tym zdjęciu to polscy folksdojcze, powołani do służby w polskiej armii, którzy zdezerterowali, aby wstąpić w szeregi niemieckich wojsk. Właśnie takich ludzi werbowano do jednostek Brandenburg
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na to, z jaką łatwością przychodziło Niemcom pozyskiwanie do tej kompanii ludzi ze znajomością języków obcych. W rejonach pogranicznych każdego kraju, w tamtejszych wsiach, a nawet niewielkich miastach, nierzadko używa się w handlu i codziennych nieoficjalnych kontaktach dwóch języków. W niektórych częściach Austrii, zwłaszcza w regionach graniczących z Węgrami, byłą Jugosławią i Czechami, w powszechnym użyciu są nie dwa, ale trzy języki.
Jeden z moich kolegów, urodzony w tej części Polski, która należała do zaboru austriackiego, posługiwał się polszczyzną wyniesioną z domu równie płynnie jak językiem niemieckim, wyuczonym w latach szkolnych i studenckich i używanym przezeń w armii austro-węgierskiej, w której dosłużył się stopnia oficerskiego. Rodzinny majątek jego rodziny znajdował się niedaleko Rusi, w związku z czym człowiek ten znał również rosyjski. Kształcąc się, opanował też łacinę, grekę i francuski, a więc po ukończeniu dwudziestego roku życia posługiwał się już, gorzej lub lepiej, sześcioma językami. Przed wojną podobną wielojęzycznością odznaczało się wielu mieszkańców Europy. Hippel rekrutował swoich podwładnych właśnie z bardzo licznego grona osób obdarzonych takimi umiejętnościami.
Rozdział 2
Pretekst do wypowiedzenia wojny
Operacje SD w sierpniu 1939 roku
Rozdział 3
Blef, który zadziałał
Akcje formacji Brandenburg w Holandii w maju 1940 roku
Rozdział 4
Szturm z przestworzy
Eben Emael, maj 1940 roku
Rozdział 5
Interdykt
Jednostka Brandenburg w Belgii, maj–czerwiec 1940 roku
Rozdział 6
„Barbarossa”
Brandenburczycy w początkowej fazie wojny ze Związkiem Sowieckim w 1941 roku
Rozdział 7
Rajdy na nieprzyjacielskim zapleczu
Działania żołnierzy jednostki Brandenburg w Afryce Północnej i Spadochronowego Batalionu Saperów w Tunezji
Rozdział 8
Skorzeny
Akcja uwolnienia Mussoliniego
Rozdział 9
Niedoszła likwidacja partyzanckiego sztabu
Atak Batalionu Spadochronowego SS na kwaterę główną Tity w 1944 roku
Rozdział 10
Nieoczekiwana kontrofensywa
Niemieckie siły specjalne w Ardenach, grudzień 1944 roku
Rozdział 11
Krach niemieckich sił specjalnych
Część druga
Rozdział 1
Grupa „K”
Rozdział 2
„Żywe torpedy” i miniaturowe łodzie podwodne
Rozdział 3
Łodzie motorowe i oddziały płetwonurków
Część trzecia
Rozdział 1
W obronie nieba nad Rzeszą
Rozdział 2
Sokoły i żółtodzioby
Rozdział 3
Sonderkommando Elbe
Rozdział 4
KG 200
Część czwarta
Rozdział 1
Starcy i dzieci
Rozdział 2
Werwolf na zachodzie
Rozdział 3
Werwolf na wschodzie
Rozdział 4
FreikorpsyZakończenie
Dodatek 1
Glosariusz
Dodatek 2
Działania formacji Brandenburg (1939–1945)Wybrana bibliografia