Strona główna » Humanistyka » Komandosi Hitlera

Komandosi Hitlera

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7773-478-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Komandosi Hitlera

Na morzach Niemcy rzucili do walki flotylle „żywych torped” i kutrów wypełnionych materiałami wybuchowymi. W powietrzu z pierwszych sprawnych samolotów odrzutowych zorganizowali eskadry mające powstrzymać aliancką ofensywę bombową. Z kolei na lądzie elitarne, świetnie wyszkolone i śmiałe jednostki „Brandenburg” przenikały daleko na nieprzyjacielskie tyły, a pod koniec wojny bataliony starszych wiekiem mężczyzn wyruszyły pieszo lub rowerami do Berlina, aby bronić stolicy Rzeszy przed szturmem radzieckich sił pancernych. W innych częściach Niemiec organizacja o nazwie Werwolf werbowała i szkoliła młodzież w prowadzeniu działań partyzanckich. W wojnie wzięli też czynni udział młodzicy z Hitlerjugend, nastolatki, czasem po prostu dzieci, dokonujące aktów sabotażu w obiektach wojskowych i napadające na brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Niemieckie siły specjalne w latach drugiej wojny światowej nigdy nie osiągnęły potencjału dorównującego temu, który stał się udziałem alianckich spadochroniarzy, komandosów i rangersów czy też jednostek SAS (Special Air Service). Szkodliwe wewnętrzne konflikty oraz tradycyjna nieufność i konserwatywność niemieckiego naczelnego dowództwa hamowały ich rozwój. Miały jednak swój udział w próbach uchronienia Rzeszy przed klęską w ostatniej fazie wojny.

Polecane książki

"Mniej więcej od 1989 roku wiele słyszy się w Polsce, zwłaszcza w gronie rodziców dzieci w wieku szkolnym, a także w środowiskach nauczycieli i studentów uczelni pedagogicznych, o metodach nauczania i wychowania proponowanych przez tzw. szkołę waldorfowską" - zauważają we wstępie książki autorki. "(...
Vanina Vanini. Księżna Palliano. Wiktoria Accoramboni. Vanina Vanini. La Duchesse de Palliano. Vittoria Accoramboni. Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i francuskiej. Version bilingue: polonaise et françaiseUtwory te publikowane były osobno, dopiero później zaczęto je łączyć w zbiór. Głów...
Nowemu Ereburgowi grozi całkowite zniszczenie i bynajmniej nie chodzi o oblegającą go od miesięcy armię rebeliantów czy o siejące zamęt na ulicach Dzieci Czarnego Wilka.  Prosty lud, zwiedziony manifestami myślicieli z Nichtael, zamęcza władze swoimi ordynarnymi postulatami. Domaga się r...
Wśród weselnych, trwających jeszcze w Krakowie obrzędów, uczt, godów i turniejów, rodzina Władysława Jagiełły, jego rodzeni i stryjeczni podpisywali zrzeczenia się, zaręczenia poddaństwa i wierności, które w tym roku i następnych kilkakroć powtórzyli. Litwa połączona z Polską dawała jej hołdowników ...
Druga część serii ZAKLINACZKA - bestsellerowych powieści fantasy autorstwa Lene Kaaberbøl przeznaczonej dla czytelników 10+ Zaklinaczka to opowieść o dwunastoletniej Clarze, która walczy z kompleksami i brakiem pewności siebie, ale gdy okoliczności zmuszają ją do opuszczenia wygodnych ram dotychcz...
„Kroniki Eksplozji” to mitorealistyczna opowieść o wielkim skandalu, jakim jest rozwój współczesnych Chin oraz hipnotyzującej i dewastującej mocy władzy. Eksplozja ‒ zapadła mieścina rozkwitająca w megalopolis dzięki złodziejstwu, domom publicznym i korupcji ‒ jest sceną bezlitosnej walki o wpływy i...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa James Lucas

Komandosi Hitlera. Niemieckie siły specjalne w czasie II wojny światowej

James Lucas

Tłumaczenie: Grzegorz Siwek

Copyright © 2016 by Wydawnictwo RM

Original edition: KOMMANDO. German Special Forces of World War Two
published in 2014 by Frontline Books, an imprint of Pen and Sword Books Ltd., UK.
Copyright © James Lucas, 1985
Foreword copyright © Robert Kershaw, 2014
All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl
www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-7773-477-3
ISBN 978-83-7773-478-0 (ePub)
ISBN 978-83-7773-479-7 (mobi)

Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Mirosława SzymańskaKorekta: Ewa OstaszewskaNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt okładki: Anna JędrzejecOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl

Spis treści

Wstęp

Przedsłowie

Podziękowania

Wprowadzenie

Część pierwsza JEDNOSTKI SPECJALNE WOJSK LĄDOWYCH

Rozdział 1 Abwehra i jednostka specjalna „Brandenburg”

Rozdział 2 Pretekst do wypowiedzenia wojny

Rozdział 3 Blef, który zadziałał

Rozdział 4 Szturm z przestworzy

Rozdział 5 Interdykt

Rozdział 6 „Barbarossa”

Rozdział 7 Rajdy na nieprzyjacielskim zapleczu

Rozdział 8 Skorzeny

Rozdział 9 Niedoszła likwidacja partyzanckiego sztabu

Rozdział 10 Nieoczekiwana kontrofensywa

Rozdział 11 Krach niemieckich sił specjalnych

Część druga JEDNOSTKI SPECJALNE KRIEGSMARINE

Rozdział 1 Grupa „K”

Rozdział 2 „Żywe torpedy” i miniaturowe łodzie podwodne

Rozdział 3 Łodzie motorowe i oddziały płetwonurków

Część trzecia JEDNOSTKI SPECJALNE LUFTWAFFE

Rozdział 1 W obronie nieba nad Rzeszą

Rozdział 2 Sokoły i żółtodzioby

Rozdział 3 Sonderkommando Elbe

Rozdział 4 KG 200

Część czwarta „POLITYCZNE” FORMACJE SPECJALNE

Rozdział 1 Starcy i dzieci

Rozdział 2 Werwolf na zachodzie

Rozdział 3 Werwolf na wschodzie

Rozdział 4 Freikorpsy

Zakończenie

Dodatek 1 Glosariusz

Dodatek 2 Działania formacji Brandenburg (1939–1945)

Wybrana bibliografia

Wstęp

Książ­ka Ja­me­sa Lu­ca­sa o nie­miec­kich jed­nost­kach spe­cjal­nych z cza­sów dru­giej woj­ny świa­to­wej uka­za­ła się w 1985 roku i z na­uko­we­go punk­tu wi­dze­nia wy­trzy­ma­ła pró­bę cza­su. Już od woj­ny pru­sko-fran­cu­skiej w 1870 roku, pod­czas któ­rej fran­cu­scy franc ti­reurs ata­ko­wa­li nie­miec­kie li­nie ko­mu­ni­ka­cyj­ne nad Re­nem, ar­mia nie­miec­ka mia­ła bar­dzo nie­chęt­ny sto­su­nek do wszel­kich dzia­łań par­ty­zanc­kich. Ak­cje nie­re­gu­lar­nych od­dzia­łów woj­sko­wych ucho­dzi­ły za pod­stęp­ne i zdra­dziec­kie, a uży­cie bro­ni przez cy­wi­lów – za nie­uczci­we. Nie­miec­ki żoł­nierz uwa­żał się za szla­chet­ne­go obroń­cę oj­czy­zny. Na woj­nie nie było miej­sca dla po­wstań­ców, któ­rych w trak­cie ko­lo­nial­nych kon­flik­tów zbroj­nych w Afry­ce oraz w la­tach pierw­szej woj­ny świa­to­wej roz­strze­li­wa­no na miej­scu.

W efek­cie nie­wiel­ki roz­wój nie­miec­kich sił spe­cjal­nych w la­tach dru­giej woj­ny świa­to­wej wy­ni­kał w pew­nej mie­rze z tra­dy­cyj­nie nie­chęt­ne­go na­sta­wie­nia do ta­kich nie­kon­wen­cjo­nal­nych dzia­łań. Przed­wo­jen­na nie­miec­ka Re­ichs­we­hra od­no­si­ła się z dez­apro­ba­tą do two­rze­nia jed­no­stek Fal­l­schirm­jäger (spa­do­chro­no­wych). Osta­tecz­nie ich or­ga­ni­za­cję po­wie­rzo­no Luft­waf­fe, któ­ra i tak dys­po­no­wa­ła od­po­wied­nim wy­po­sa­że­niem. Od­dzia­ły spa­do­chro­nia­rzy lek­ce­wa­żo­no jako zbyt sła­bo uzbro­jo­ne, a do­wódz­two nie­miec­kiej ar­mii lą­do­wej po­dzie­la­ło roz­po­wszech­nio­ny wte­dy pra­wie na ca­łym świe­cie po­gląd, że for­ma­cje ta­kie nie mogą ope­ro­wać sku­tecz­nie na nie­przy­ja­ciel­skim te­ry­to­rium. Od­dzia­ła­mi spe­cjal­ny­mi w dzi­siej­szym ro­zu­mie­niu tego ter­mi­nu, jed­nost­ka­mi de­san­tu po­wietrz­ne­go czy mor­skie­go, nie­zbyt się in­te­re­so­wa­no.

Bio­rąc przy­kład z So­wie­tów, któ­rzy w 1935 ro­ku w cza­sie ćwi­czeń pod Ki­jo­wem za­de­mon­stro­wa­li ma­so­wy de­sant spa­do­chro­no­wy, szef Luft­waf­fe Göring po­sta­no­wił prze­kształ­cić do­bo­ro­wą jed­nost­kę pru­skiej po­li­cji po­lo­wej pod do­wódz­twem ma­jo­ra We­cke­go w pierw­szą nie­miec­ką for­ma­cję wojsk spa­do­chro­no­wych. Obe­rstleut­nant (pod­puł­kow­nik), a póź­niej ge­ne­rał Kurt Stu­dent, któ­ry przy­pa­try­wał się wspo­mnia­nym so­wiec­kim ćwi­cze­niom i był pod ich wra­że­niem, otrzy­mał za­da­nie roz­bu­do­wy tej jed­nost­ki. Za­sta­na­wia­no się tyl­ko, czy te nowe woj­ska spa­do­chro­no­we po­win­ny być prze­zna­czo­ne do na­głych ata­ków i raj­dów na ty­łach wro­ga, czy też, jak chcia­ło do­wódz­two ar­mii lą­do­wej, do od­gry­wa­nia roli od­dzia­łów czo­ło­wych, zrzu­ca­nych tuż za fron­tem na szla­ku na­tar­cia wojsk na­ziem­nych. Stu­dent opo­wia­dał się za sa­mo­dziel­nym uży­ciem jed­no­stek po­wietrz­no­de­san­to­wych na szcze­blu ope­ra­cyj­nym. Wy­ma­ga­ło to utwo­rze­nia ca­łej dy­wi­zji po­wietrz­no­de­san­to­wej, ma­ją­cej w skła­dzie pułk spa­do­chro­no­wy oraz dwa puł­ki lek­kiej pie­cho­ty przy­sto­so­wa­ne do prze­wo­zu dro­gą po­wietrz­ną. Pro­blem prze­rzu­tu bro­ni cięż­kiej dla tych jed­no­stek roz­wią­za­no za spra­wą wpro­wa­dze­nia woj­sko­wych szy­bow­ców trans­por­to­wych. Były to duże kon­struk­cje, zdol­ne do prze­wo­że­nia bro­ni prze­ciw­pan­cer­nej i ar­ty­le­rii, przy­spo­so­bio­ne do ko­rzy­sta­nia z przy­god­nych lą­do­wisk, a nie, w od­róż­nie­niu od szy­bow­ców spor­to­wych, do pod­nieb­nych akro­ba­cji. Nie­miec­ką dy­wi­zję po­wietrz­no­de­san­to­wą zor­ga­ni­zo­wa­no po ci­chu w przeded­niu dru­giej woj­ny świa­to­wej.

Do cza­su bły­ska­wicz­ne­go ata­ku z po­wie­trza na „twier­dzę Ho­lan­dia” w 1940 ro­ku ma­so­wy de­sant spa­do­chro­no­wy w wa­run­kach bo­jo­wych był, przy­naj­mniej na Za­cho­dzie, czymś nie­spo­ty­ka­nym. Woj­ska alianc­kie za­szo­ko­wa­ła ła­twość, z jaką mały od­dział szy­bow­co­wy opa­no­wał po­tęż­ną bel­gij­ską for­te­cę Eben Ema­el. W sierp­niu 1914 roku te nad­gra­nicz­ne bel­gij­skie for­ty­fi­ka­cje sztur­mo­wa­ło – przez je­de­na­ście dni – aż 60 000 nie­miec­kich żoł­nie­rzy, nim uda­ło się je zdo­być. Na­to­miast 10 maja 1940 roku za­le­d­wie nie­co po­nad 400 żoł­nie­rzy wojsk po­wietrz­no­de­san­to­wych le­cą­cych w 48 sa­mo­lo­tach trans­por­to­wych ho­lu­ją­cych 42 szy­bow­ce de­san­to­we za­ję­ło mo­sty oraz Eben Ema­el w cią­gu za­le­d­wie go­dzi­ny. Oka­za­ło się, że jed­nost­ki spe­cjal­ne mogą zdo­by­wać stra­te­gicz­ne cele w ra­mach wiel­kich ope­ra­cji mi­li­tar­nych.

Pod­czas roz­bu­do­wy or­ga­ni­za­cyj­nej to­wa­rzy­szą­cej two­rze­niu nie­miec­kie­go Kor­pu­su Po­wietrz­no­de­san­to­we­go gru­pę sztur­mo­wą Koch, któ­ra zdo­by­ła Eben Ema­el, roz­wi­nię­to w peł­ny sztur­mo­wy pułk szy­bow­co­wo-spa­do­chro­no­wy. Wspo­mnia­ny kor­pus zo­stał zdzie­siąt­ko­wa­ny w na­stęp­nym roku pod­czas po­wietrz­ne­go de­san­tu na Kre­tę – je­dy­ne­go celu stra­te­gicz­ne­go, jaki kie­dy­kol­wiek miał zo­stać opa­no­wa­ny wy­łącz­nie przez siły po­wietrz­ne. Pułk Sztur­mo­wy stra­cił 70 pro­cent spo­śród 1860 żoł­nie­rzy, na­to­miast 7. Dy­wi­zja Lot­ni­cza zo­sta­ła zre­du­ko­wa­na z dzie­wię­ciu do nie­peł­nych czte­rech ba­ta­lio­nów. Hi­tler za­ka­zał wte­dy dal­sze­go roz­bu­do­wy­wa­nia wojsk de­san­tu po­wietrz­ne­go.

Przez resz­tę woj­ny nie­miec­kie dy­wi­zje i kor­pu­sy spa­do­chro­no­we wy­ko­rzy­sty­wa­no w roli do­bo­ro­wej pie­cho­ty, for­ma­cji „awa­ryj­nych”, któ­re kie­ro­wa­no na za­gro­żo­ne od­cin­ki fron­tów. Ak­cje de­san­to­we z udzia­łem od­dzia­łów szy­bow­co­wych i spa­do­chro­no­wych ogra­ni­cza­ły się do szcze­bla kom­pa­nii, mak­sy­mal­nie ba­ta­lio­nu. Wło­skie­go dyk­ta­to­ra Mus­so­li­nie­go uwol­nio­no z aresz­tu do­mo­we­go za spra­wą spek­ta­ku­lar­ne­go de­san­tu szy­bow­co­we­go – wy­lą­do­wał on w po­bli­żu ho­te­lu, w któ­rym in­ter­no­wa­no Mus­so­li­nie­go we wło­skiej „re­pu­bli­ce” Gran Sas­so w lip­cu 1943 roku.

Jed­nost­ka o sile ba­ta­lio­nu prze­pro­wa­dzi­ła tak­że de­sant szy­bow­co­wy na kwa­te­rę głów­ną par­ty­zan­tów Tity w Drva­rze, w maju 1944 roku, w dniu uro­dzin Tity, jed­nak uda­ło mu się uciec. Po­mniej­sze ak­cje z udzia­łem od­dzia­łów de­san­tu szy­bow­co­we­go po­prze­dzi­ły nie­miec­ką kar­ną ope­ra­cję wy­mie­rzo­ną we fran­cu­skich Ma­rqu­is na z po­zo­ru nie­do­stęp­nym pła­sko­wy­żu Ver­cors w lip­cu 1944 roku, już po lą­do­wa­niu alian­tów w Nor­man­dii.

Lu­cas słusz­nie zwró­cił uwa­gę na nie­udol­ne dzia­ła­nia nie­miec­kich służb szpie­gow­skich, choć siat­ką agen­tu­ral­ną kie­ro­wa­li zdol­ni or­ga­ni­za­to­rzy na cze­le z ad­mi­ra­łem Wil­hel­mem Ca­na­ri­sem, któ­ry ob­jął w 1935 roku kie­row­nic­two Abweh­ry w Mi­ni­ster­stwie Woj­ny Rze­szy. Ca­na­ris zwie­dził ka­wał świa­ta, a Him­m­ler, szef SS, uwa­żał go za „uro­dzo­ne­go szpie­ga”. W cza­sach Ca­na­ri­sa per­so­nel nie­miec­kich sia­tek wy­wia­dow­czych roz­rósł się dzie­się­cio­krot­nie, lecz w dzia­ła­niach prze­szka­dza­ły im kon­ku­ren­cyj­ne or­ga­ni­za­cje, przede wszyst­kim SD (Sie­cher­he­its­dienst) Re­in­har­da Hey­dri­cha – taj­na służ­ba SS. Hey­drich, prze­zy­wa­ny przez swo­ich pod­wład­nych blond be­stią, oka­zał się ob­łud­nym i nie­ustę­pli­wym ad­wer­sa­rzem aż do swo­jej śmier­ci z rąk za­ma­chow­ców w 1942 roku. Ca­na­ris był co­raz bar­dziej roz­cza­ro­wa­ny po­czy­na­nia­mi na­zi­stow­skie­go kie­row­nic­twa i osta­tecz­nie, gdy na­ra­ził się SD, w lu­tym 1944 roku zo­stał po­zba­wio­ny swo­jej funk­cji. Aresz­to­wa­no go po lip­co­wym za­ma­chu na Hi­tle­ra i stra­co­no na mie­siąc przed za­koń­cze­niem woj­ny.

Nie­miec­ki wy­wiad woj­sko­wy, roz­dar­ty przez we­wnętrz­ne spo­ry, z bie­giem woj­ny co­raz czę­ściej za­wo­dził. Lu­cas do­brze opi­sał jego ama­tor­skie dzia­ła­nia na po­cząt­ku woj­ny i cha­otycz­ny cha­rak­ter wy­wia­dow­czych przy­go­to­wań do ope­ra­cji „Lew Mor­ski”, czy­li pla­no­wa­nej w 1940 roku in­wa­zji na Wiel­ką Bry­ta­nię. Sza­cun­ki nie­miec­kie­go wy­wia­du do­ty­czą­ce li­czeb­no­ści alianc­kie­go gar­ni­zo­nu przed oku­pio­nym wiel­ki­mi stra­ta­mi de­san­tem na Kre­tę, oka­za­ły się aż trzy­krot­nie za­ni­żo­ne. Nie­miec­kich spa­do­chro­nia­rzy po­in­for­mo­wa­no, że na wy­spie tej nie na­po­tka­ją sil­niej­szych alianc­kich wojsk, a Kre­teń­czy­cy mie­li być rze­ko­mo uspo­so­bie­ni przy­jaź­nie do Niem­ców. Osza­co­wa­nia do­ty­czą­ce sił Ar­mii Czer­wo­nej przed ata­kiem na ZSRR były jesz­cze mniej traf­ne. Dane na te­mat so­wiec­kie­go po­ten­cja­łu mi­li­tar­ne­go, oce­nia­ne­go na 200 dy­wi­zji, trze­ba było szyb­ko sko­ry­go­wać – na rzecz 360 dy­wi­zji – już po dwóch mie­sią­cach po ude­rze­niu na Zwią­zek Ra­dziec­ki. Kraj ten, zło­śli­wie na­zy­wa­ny ro­bot­ni­czym ra­jem, któ­ry miał się bły­ska­wicz­nie roz­paść, nie­ocze­ki­wa­nie sta­wił twar­dy opór, rzu­ca­jąc do wal­ki no­wo­cze­sne czoł­gi ze sku­tecz­nym opan­ce­rze­niem. T-34 i KW, o któ­rych Niem­cy nic wcze­śniej nie wie­dzie­li, oka­za­ły się cięż­sze i le­piej uzbro­jo­ne od nie­miec­kich wo­zów pan­cer­nych. Po wy­zna­cze­niu w kwiet­niu 1942 roku Obe­rstleut­nan­ta (pod­puł­kow­ni­ka) Re­in­har­da Geh­le­na na sze­fa od­dzia­łu wy­wia­dow­cze­go Obce Ar­mie Wschód, oce­ny te sta­ły się pre­cy­zyj­niej­sze. Nie­co wcze­śniej na prze­ło­mie roku 1941 i 1942 Niem­ców cał­ko­wi­cie za­sko­czy­ła so­wiec­ka kontr­ofen­sy­wa zi­mo­wa, po­dob­nie zresz­tą jak na­gła zmia­na ogól­nej sy­tu­acji na fron­cie wschod­nim po klę­sce pod Sta­lin­gra­dem zimą na­stęp­ne­go roku.

For­ma­cją naj­bar­dziej zbli­żo­ną do współ­cze­snych sił spe­cjal­nych była za­pew­ne jed­nost­ka Bran­den­burg, któ­rej fa­scy­nu­ją­ce ope­ra­cje Lu­cas opi­sał dość szcze­gó­ło­wo. W od­róż­nie­niu od od­dzia­łów spa­do­chro­no­wych ko­rzy­sta­ją­cych z za­sko­cze­nia i siły ognio­wej, żoł­nie­rze tej jed­nost­ki ucie­ka­li się do for­te­li i dzia­łań sa­bo­ta­żo­wych. Po opa­no­wa­niu ob­cych ję­zy­ków w 1940 roku uda­wa­li per­so­nel ho­len­der­skich ba­rek rzecz­nych, a w 1941 roku, przed ata­kiem na Ju­go­sła­wię, serb­skich ro­bot­ni­ków. W prze­bra­niu so­wiec­kich ro­bot­ni­ków i żoł­nie­rzy pro­wa­dzi­li swo­je ak­cje w przeded­niu ude­rze­nia na ZSRR i na­wet, w stro­jach arab­skich, mo­ni­to­ro­wa­li ruch alianc­kich okrę­tów wo­jen­nych w Cie­śni­nie Gi­bral­tar­skiej i u wy­brze­ży Afry­ki Pół­noc­nej. Ko­man­do­si z jed­nost­ki Bran­den­burg od­waż­nie ope­ro­wa­li wśród nie­przy­ja­ciel­skich żoł­nie­rzy, prze­ina­cza­jąc prze­chwy­co­ne roz­ka­zy, kie­ru­jąc na bez­dro­ża alianc­kie kon­wo­je woj­sko­we, prze­ci­na­jąc po­łą­cze­nia te­le­fo­nicz­ne i zdo­by­wa­jąc dane wy­wia­dow­cze. Gdy woj­ska nie­miec­kie w po­cząt­ko­wej fa­zie ope­ra­cji na fron­cie wschod­nim do­ko­ny­wa­ły bły­ska­wicz­nych pod­bo­jów, za­pusz­cza­li się za li­nie wro­ga, aby prze­chwy­cić naj­waż­niej­sze obiek­ty, ta­kie jak mo­sty, w ra­mach ak­cji, któ­re cza­sem trwa­ły ty­go­dnia­mi, do cza­su na­dej­ścia fron­to­wych jed­no­stek We­hr­mach­tu. Do tej for­ma­cji, po­dob­nie jak do od­dzia­łów spa­do­chro­no­wych, re­kru­to­wa­no po­my­sło­wych „od­mień­ców”, lu­dzi nie do koń­ca przy­sto­so­wa­nych do ry­go­rów żoł­nier­skiej dys­cy­pli­ny. Zda­rza­ły się wśród nich barw­ne oso­bo­wo­ści, o ży­cio­ry­sach na­da­ją­cych się na kan­wę sce­na­riu­szy hol­ly­wo­odz­kich fil­mów.

Lu­cas opi­sał też wie­le in­nych, mniej zna­nych jed­no­stek spe­cjal­nych Kriegs­ma­ri­ne i Luft­waf­fe, w ro­dza­ju KG 200, rów­nież uczest­ni­czą­cych w taj­nych ope­ra­cjach. W książ­ce znaj­du­je się opis „ży­wej tor­pe­dy” Ne­ger, z któ­rej od­pa­la­no ty­po­wą tor­pe­dę z czę­ścio­wo za­nu­rzo­ne­go, ste­ro­wa­ne­go no­si­cie­la. Mo­to­ro­we ku­try wy­peł­nio­ne ła­dun­ka­mi wy­bu­cho­wy­mi mia­ły słu­żyć do nisz­cze­nia że­glu­gi w nie­przy­ja­ciel­skich por­tach, a nur­ko­wie mor­skich sił spe­cjal­nych nisz­czy­li i wy­sa­dza­li w po­wie­trze głów­ne prze­pra­wy rzecz­ne, mo­sty utra­co­ne w trak­cie bły­ska­wicz­nej alianc­kiej ofen­sy­wy w za­chod­niej Eu­ro­pie po prze­ła­ma­niu fron­tu w Nor­man­dii. Prze­pro­wa­dza­no raj­dy na most na rze­ce Waal w po­bli­żu Nij­me­gen, zdo­by­ty przez alian­tów we wrze­śniu 1944 roku, oraz na oca­la­ły most na Re­nie w Re­ma­gen w mar­cu 1945 roku.

Nie­miec­kie siły spe­cjal­ne w la­tach dru­giej woj­ny świa­to­wej ni­g­dy nie osiąg­nęły po­ten­cja­łu do­rów­nu­ją­ce­go temu, któ­ry stał się udzia­łem alianc­kich spa­do­chro­nia­rzy, ko­man­do­sów i ran­ger­sów czy też jed­no­stek SAS (Spe­cial Air Se­rvi­ce). Szko­dli­we kon­flik­ty we­wnętrz­ne i tar­cia oraz tra­dy­cyj­na nie­uf­ność i kon­ser­wa­tyzm nie­miec­kie­go na­czel­ne­go do­wódz­twa ha­mo­wa­ły ich roz­wój. Po odej­ściu Ca­na­ri­sa wie­le jed­no­stek spe­cjal­nych wcie­lo­no do SS, a w or­ga­ni­za­cji tej, po­wsta­łej w cza­sach bó­jek ulicz­nych na­zi­stów z ko­mu­ni­sta­mi, do­ce­nia­no zna­cze­nie i rolę agen­tów oraz pro­wo­ka­to­rów. Człon­ko­wie nie­miec­kich od­dzia­łów spe­cjal­nych po­prze­bie­ra­ni w ame­ry­kań­skie mun­du­ry prze­nik­nę­li na tyły wojsk alianc­kich lub byli zrzu­ca­ni ze spa­do­chro­na­mi na nie­przy­ja­ciel­skie za­ple­cze tuż przed kontr­ofen­sy­wą w Ar­de­nach, ostat­nim wiel­kim kontr­ude­rze­niem prze­pro­wa­dzo­nym przez Hi­tle­ra na fron­cie za­chod­nim. Wpraw­dzie uda­ło im się wy­wo­łać pew­ne za­mie­sza­nie, lecz ak­cja ta była już tyl­ko cie­niem sku­tecz­nych dzia­łań jed­nost­ki Bran­den­burg ze szczy­to­we­go okre­su ery blitz­krie­gu.

Ro­bert Ker­shaw, 2014

Przedsłowie

Kon­flikt zbroj­ny mię­dzy Niem­ca­mi a Pol­ską, któ­ry wy­buchł 1 wrze­śnia 1939 roku, wcią­gnął w swo­ją or­bi­tę tyle kra­jów, że z cza­sem prze­obra­ził się w woj­nę świa­to­wą. Książ­ka ta opo­wia­da o mi­li­tar­nych służ­bach spe­cjal­nych tyl­ko jed­ne­go z eu­ro­pej­skich uczest­ni­ków tego glo­bal­ne­go star­cia – Nie­miec – a w szcze­gól­no­ści o dzie­jach jed­no­stek spe­cjal­nych nie­miec­kich wojsk lą­do­wych, ma­ry­nar­ki wo­jen­nej i sił po­wietrz­nych, zor­ga­ni­zo­wa­nych i wy­ko­rzy­sta­nych bo­jo­wo pod­czas pię­ciu lat owej woj­ny.

W tym miej­scu po­wi­nie­nem wy­zna­czyć za­kres po­ję­cio­wy ter­mi­nu „siły spe­cjal­ne”. W moim ro­zu­mie­niu są to for­ma­cje, speł­nia­ją­ce co naj­mniej jed­no z trzech kry­te­riów. Po pierw­sze, na­le­żą do nich od­dzia­ły kon­wen­cjo­nal­nych sił zbroj­nych, prze­kształ­co­ne w jed­nost­ki bo­jo­we o spe­cjal­nym prze­zna­cze­niu. Za­li­czam do tej ka­te­go­rii na przy­kład pi­lo­tów tych jed­no­stek Luft­waf­fe, któ­rych za­da­niem było ta­ra­no­wa­nie w po­wie­trzu sa­mo­lo­tów prze­ciw­ni­ka. Po dru­gie, cho­dzi o jed­nost­ki prze­pro­wa­dza­ją­ce ak­cje bo­jo­we z uży­ciem ory­gi­nal­nej, nie­co­dzien­nej tak­ty­ki i bro­ni. Kry­te­rium to speł­nia­ją woj­ska de­san­tu szy­bow­co­we­go, któ­re za­ata­ko­wa­ły for­te­cę Eben Ema­el, po­słu­gu­jąc się w nisz­cze­niu bun­krów ła­dun­ka­mi ku­mu­la­cyj­ny­mi. I wresz­cie cho­dzi o ta­kie for­ma­cje, któ­re zor­ga­ni­zo­wa­no w celu pro­wa­dze­nia spe­cy­ficz­nych dzia­łań mi­li­tar­nych – choć­by nie­miec­ki ruch par­ty­zanc­ki czy We­rwolf.

Nie na­le­ży my­lić nie­miec­kich jed­no­stek spe­cjal­nych z tak zwa­ny­mi gru­pa­mi bo­jo­wy­mi (Kamp­fgrup­pen), or­ga­ni­zo­wa­ny­mi z róż­nych od­dzia­łów sił zbroj­nych dla prze­pro­wa­dze­nia po­je­dyn­czej, kon­kret­nej ope­ra­cji woj­sko­wej. Za­sad­ni­czą róż­ni­cą mię­dzy jed­nost­ka­mi spe­cjal­ny­mi a gru­pa­mi bo­jo­wy­mi było to, że owe pierw­sze po­wo­ły­wa­no na sta­łe, te dru­gie zaś for­mo­wa­no w try­bie do­raź­nym i na krót­ko.

Podziękowania

Je­stem szcze­gól­nie wdzięcz­ny i dzię­ku­ję za po­moc oraz współ­pra­cę wie­lu oso­bom i in­sty­tu­cjom, któ­re przy­czy­ni­ły się do po­wsta­nia tej książ­ki.

Spo­śród tych in­sty­tu­cji na szcze­gól­ne wy­róż­nie­nie za­słu­gu­ją wy­dział do­ku­men­tów, zdjęć i ksią­żek dru­ko­wa­nych Im­pe­rial­ne­go Mu­zeum Woj­ny, róż­ne ko­mór­ki hi­sto­rycz­ne bry­tyj­skie­go Mi­ni­ster­stwa Obro­ny oraz Pu­blic Re­cord Of­fi­ce (PRO). Chciał­bym też po­dzię­ko­wać za­gra­nicz­nym mu­ze­om i ar­chi­wom, szcze­gól­nie tym w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Niem­czech i Au­strii.

Spo­śród or­ga­ni­za­cji we­te­ra­nów, z któ­rych po­mo­cy ko­rzy­sta­łem, wspo­mnę o tej sku­pia­ją­cej by­łych żoł­nie­rzy mo­jej daw­nej jed­nost­ki, czy­li Puł­ku Spa­do­chro­no­we­go, a tak­że Bund Deut­scher Fal­l­schirm­jäger, Tra­di­tion­sver­band Pan­zer­korps „Gross­deutsch­land” oraz HIAG. Tych, któ­rych po­moc oka­za­ła się dla mnie bez­cen­na, jest zbyt wie­lu, by wy­mie­nić ich tu wszyst­kich z na­zwi­ska, lecz szcze­gól­nie go­rą­co dzię­ku­ję ta­kim oso­bom, jak: Mat­thew Co­oper, Ter­ry Char­man, Geo­r­ge Clo­ut i John Har­ding (wszy­scy z Wiel­kiej Bry­ta­nii) oraz puł­kow­nik Erich Busch, puł­kow­nik Ru­dolf Wit­zig, Karl He­inz Bruch, Rudi Ham­buch, Franz Jo­sef Ku­gel i Paul Beck z Nie­miec.

Ni­cze­go nie uda­ło­by mi się osią­gnąć bez wspar­cia i za­chę­ty ze stro­ny mo­jej dro­giej żony Edel­trau­de i na­szej cór­ki Bar­ba­ry Shaw, któ­ra prze­pi­sa­ła na ma­szy­nie rę­ko­pis. I wresz­cie chcę ser­decz­nie po­dzię­ko­wać wy­daw­cy Lio­ne­lo­wi Le­ven­tha­lo­wi, któ­re­go pra­cow­ni­cy prze­obra­zi­li wspo­mnia­ny ma­nu­skrypt w książ­kę w jej osta­tecz­nym kształ­cie – zwłasz­cza Da­vi­do­wi, Be­ryl, Tes­sie i Lyn­dzie z ze­spo­łu re­dak­cyj­ne­go wy­daw­nic­twa Arms and Ar­mo­ur Press.

Gdy skła­dam te po­dzię­ko­wa­nia po za­koń­czo­nej pra­cy nad książ­ką, wspo­mi­nam tych wszyst­kich, któ­rzy przy­czy­ni­li się do ubar­wie­nia jej tre­ści swo­imi li­sta­mi, aneg­do­ta­mi i opo­wie­ścia­mi. Aż trud­no so­bie wy­obra­zić, że ła­god­ni, star­si dżen­tel­me­ni, któ­rych po­zna­łem i z któ­ry­mi ko­re­spon­do­wa­łem, to ci sami lu­dzie, któ­rych nie­gdy­siej­sze wy­czy­ny opi­sa­łem w tej książ­ce. Spo­śród tych wszyst­kich, któ­rzy słu­ży­li w si­łach spe­cjal­nych, jed­no na­zwi­sko za­słu­gu­je na szcze­gól­ne wy­róż­nie­nie – po­rucz­nik Gra­bert, je­den z pierw­szych bran­den­bur­czy­ków, któ­ry po­legł za swój kraj na fron­cie wschod­nim. To wła­śnie jego pa­mię­ci, jako re­pre­zen­tan­to­wi wszyst­kich żoł­nie­rzy nie­miec­kich jed­no­stek spe­cjal­nych, de­dy­ku­ję tę książ­kę z wy­ra­za­mi sza­cun­ku.

Ja­mes S. Lu­cas, Lon­dyn

Wprowadzenie

Dzi­siaj w każ­dej ar­mii siły spe­cjal­ne uwa­ża się za jej eli­tę. Po czę­ści wy­ni­ka to za­pew­ne z ich do­bo­ro­we­go cha­rak­te­ru i nie­jaw­nej na­tu­ry ich ope­ra­cji. Pu­bli­ku­je się nie­wie­le ofi­cjal­nych in­for­ma­cji o mi­sjach, któ­re for­ma­cje te po­dej­mu­ją, a wo­bec bra­ku fa­cho­wej i ści­słej wie­dzy na ich te­mat opi­nia pu­blicz­na fan­ta­zju­je o śmia­łych wy­czy­nach ko­man­do­sów, ich spe­cjal­nym uzbro­je­niu, skraj­nie wy­czer­pu­ją­cym szko­le­niu i bły­sko­tli­wie wy­ko­ny­wa­nych za­dań.

Siły spe­cjal­ne są na pew­no for­ma­cja­mi eli­tar­ny­mi. Ota­cza je zwy­cię­ski nimb. Dys­kret­nie, po ci­chu pro­wa­dzą na­bór kan­dy­da­tów i przyj­mu­ją tyl­ko tych, któ­rzy speł­nia­ją nie­zwy­kle wy­śru­bo­wa­ne wy­ma­ga­nia. Ko­man­do­si cie­szą się opi­nią lu­dzi twar­dych jak stal. Wy­da­je się, że mają nie­okre­ślo­ny, swo­isty urok, któ­ry przy­cią­ga rze­sze chęt­nych, sku­tecz­niej na­wet niż nie­gdy­siej­sze ele­ganc­kie, barw­ne mun­du­ry woj­sko­we. Obec­nie żoł­nie­rze jed­no­stek spe­cjal­nych nie no­szą wy­róż­nia­ją­cych się uni­for­mów, lecz zwy­czaj­ne umun­du­ro­wa­nie po­lo­we, a na­wet odzież cy­wil­ną, gdyż ta­kie stro­je uła­twia­ją prze­pro­wa­dza­nie wie­lu taj­nych ak­cji. Współ­cze­śnie człon­kom od­dzia­łów spe­cjal­nych za­le­ży na tym, aby nie rzu­cać się w oczy, nie wy­róż­niać z tłu­mu, a więc nie zdra­dzać swo­jej przy­na­leż­no­ści do sił zbroj­nych. Po­ku­sa do­łą­cze­nia do gru­py ano­ni­mo­wych, prze­cięt­nie ubra­nych lu­dzi pro­wa­dzą­cych se­kret­ne dzia­ła­nia to nowe zja­wi­sko, któ­re po­ja­wi­ło się w po­ło­wie XX wie­ku.

Wo­bec wspo­mnia­nej aury wy­jąt­ko­wo­ści, jaką roz­ta­cza­ją wo­kół sie­bie za­ma­sko­wa­ni lu­dzie z sił spe­cjal­nych, może za­ska­ki­wać, że wy­ko­rzy­sty­wa­nie prze­brań i tak­ty­ki ty­po­wej dla woj­ny par­ty­zanc­kiej, dziś nie­od­łącz­nie po­wią­za­ne z ak­cja­mi wspo­mnia­nych for­ma­cji, wzbu­dza­ło wiel­ką nie­chęć u woj­sko­wych i stra­te­gów z pierw­szych dzie­się­cio­le­ci mi­nio­ne­go stu­le­cia. Spo­sób po­stę­po­wa­nia per­so­ne­lu dzi­siej­szych sił spe­cjal­nych był­by nie­zro­zu­mia­ły dla ty­po­wych żoł­nie­rzy z prze­szło­ści.

W daw­niej­szych, po­nie­kąd „ro­man­tycz­nych” cza­sach, żoł­nie­rze eli­tar­nych jed­no­stek woj­sko­wych ob­no­si­li się ze swo­ją przy­na­leż­no­ścią do tak świet­nych od­dzia­łów, z dumą pre­zen­tu­jąc dys­tynk­cje, wy­róż­nia­ją­ce ich jako wy­brań­ców ze zna­nych wszyst­kim, do­bo­ro­wych puł­ków. W eli­tar­nym puł­ku żoł­nierz czuł się kimś wy­jąt­ko­wym, nie­za­stą­pio­nym. Poza nim – gu­bił się w bez­i­mien­nym tłu­mie. Ta buta zwią­za­na ze służ­bą w do­bo­ro­wych puł­kach spra­wia­ła, że tra­dy­cyj­nie żoł­nie­rze uwa­ża­li par­ty­zan­tów i po­wstań­ców za zwy­czaj­nych ban­dy­tów; trak­to­wa­no ich bez­li­to­śnie, po­nie­waż byli nie­bez­piecz­ni z ra­cji no­sze­nia cy­wil­nych stro­jów, przez któ­re nie moż­na ich było zi­den­ty­fi­ko­wać jako człon­ków sił zbroj­nych nie­przy­ja­cie­la. Poza tym par­ty­zan­ci, aby osią­gnąć swo­je cele, czę­sto nie gra­li czy­sto: prze­bie­ra­li się w mun­du­ry oku­pan­tów, prze­pro­wa­dza­li akty sa­bo­ta­żu i sto­so­wa­li nie­kon­wen­cjo­nal­ne środ­ki, aby za­szko­dzić wro­go­wi – przy tym pra­wie ni­g­dy nie sta­wa­li do otwar­tej wal­ki. Wo­le­li znik­nąć w ciem­no­ściach albo ukryć się po­śród miej­sco­wej lud­no­ści. Taką tak­ty­kę uwa­ża­no za nie­uczci­wą.

W mi­nio­nych cza­sach za­wo­do­wi pru­scy i nie­miec­cy woj­sko­wi od­no­si­li się do kon­cep­cji sił spe­cjal­nych z nie­skry­wa­ną od­ra­zą. W Niem­czech żoł­nie­rze, a zwłasz­cza ofi­ce­ro­wie, mie­li wy­jąt­ko­wo uprzy­wi­le­jo­wa­ny sta­tus spo­łecz­ny. Żoł­nierz był tam kimś od­da­nym wspól­nej spra­wie; cho­dził pod bro­nią, bo po­wi­nien bro­nić oj­czy­zny, i od­czu­wał dumę z fak­tu no­sze­nia nie­miec­kie­go mun­du­ru. W ar­mii nie­miec­kiej, tak jak w więk­szo­ści wojsk kra­jów eu­ro­pej­skich w tam­tych cza­sach, ist­nia­ła nie­mal mi­stycz­na więź mię­dzy wo­jow­ni­kiem a su­we­re­nem, a póź­niej wła­snym na­ro­dem, zbu­do­wa­na przede wszyst­kim na ho­no­rze. Od­czu­wa­no dumę ze swo­je­go na­ro­du i dumę żoł­nier­ską. Ho­no­ru tego nie moż­na było ni­czym zbru­kać, a uwa­ża­no, że wy­ko­rzy­sty­wa­nie cy­wil­nych stro­jów w celu za­ma­sko­wa­nia swo­jej mi­li­tar­nej funk­cji albo też no­sze­nie mun­du­rów wro­ga dla osią­gnię­cia okre­ślo­ne­go suk­ce­su tak­tycz­ne­go, to coś, co pla­mi ów żoł­nier­ski ho­nor, a za­tem i ho­nor ca­łe­go kra­ju. W isto­cie ta­kie­go ro­dza­ju pod­stę­py uzna­wa­no za coś nie­mal rów­nie od­ra­ża­ją­ce­go jak szpie­go­stwo – za coś oszu­kań­cze­go, pod­stęp­ne­go i nie­god­ne­go dżen­tel­me­na.

Na krót­ko przed wy­bu­chem dru­giej woj­ny świa­to­wej w gro­nie wyż­szych ran­gą do­wód­ców ar­mii nie­miec­kiej roz­wa­ża­no po­mysł zor­ga­ni­zo­wa­nia w ra­mach We­hr­mach­tu od­dzia­łów spe­cjal­nych, któ­re sto­so­wa­ły­by tak­ty­kę par­ty­zanc­ką albo pro­wa­dzi­ły dzia­ła­nia pod­jaz­do­we, być może w prze­bra­niu. Tra­dy­cjo­na­li­ści z nie­miec­kie­go kor­pu­su ofi­cer­skie­go, ma­ją­cy nie­mal mi­stycz­ny sza­cu­nek dla mun­du­ru, od­rzu­ca­li jako per­fid­ne po­słu­gi­wa­nie się prze­bra­niem i wy­ra­ża­li opi­nię, że żoł­nie­rze słu­żą­cy w nie­re­gu­lar­nych jed­nost­kach to albo lu­dzie nie­przy­sto­so­wa­ni do prze­strze­ga­nia dys­cy­pli­ny woj­sko­wej, albo szpie­dzy lub agen­ci. Po­mi­mo ta­kie­go na­der nie­chęt­ne­go na­sta­wie­nia star­szych ran­gą ofi­ce­rów nie­miec­ki kontr­wy­wiad, czy­li Abweh­ra, zor­ga­ni­zo­wał nie­wiel­kie ko­man­da, póź­niej zna­ne jako jed­nost­ka Bran­den­burg, któ­re mia­ły zo­stać uży­te do dzia­łań na za­ple­czu wro­ga i w ak­cjach an­ty­sa­bo­ta­żo­wych. Już w trak­cie woj­ny ofi­ce­ro­wie nie­miec­kich wojsk lą­do­wych mie­li oka­zję się prze­ko­nać, że od­dzia­ły tego typu i sto­so­wa­na przez nich dy­wer­syj­na tak­ty­ka są sku­tecz­ne przy mi­ni­mal­nych stra­tach wła­snych. Mimo to wie­lu do­wód­ców przez więk­szość lat woj­ny sprze­ci­wia­ło się uży­ciu jed­no­stek spe­cjal­nych.

Jed­nak o ile kon­ser­wa­tyw­nie na­sta­wie­ni do­wód­cy wojsk lą­do­wych uwa­ża­li wy­ko­rzy­sta­nie nie­re­gu­lar­nych jed­no­stek za nie­ho­no­ro­we, o tyle inne nie­miec­kie or­ga­ni­za­cje mi­li­tar­ne i pa­ra­mi­li­tar­ne nie mia­ły ta­kich opo­rów. Oso­by z kie­row­nic­twa SS en­tu­zja­stycz­nie pod­chwy­ci­ły nowe idee i me­to­dy wal­ki. Nie czu­ły się skrę­po­wa­ne przez tra­dy­cyj­ne woj­sko­we do­gma­ty i oka­za­ły się na tyle otwar­te na nowe kon­cep­cje, że do­strze­ga­ły prak­tycz­ne ko­rzy­ści uży­cia nie­re­gu­lar­nych wojsk jako wspar­cia pod­czas walk kon­wen­cjo­nal­nych for­ma­cji. Wie­lu ofi­ce­rów SS było we­te­ra­na­mi starć ulicz­nych, to­czo­nych w po­cząt­ko­wym okre­sie walk par­tii na­zi­stow­skiej o wła­dzę w Niem­czech, w związ­ku z czym sami mie­li oka­zję się prze­ko­nać, jaki po­ten­cjał tkwi w od­po­wied­nio wy­ko­rzy­sty­wa­nych ma­łych zbroj­nych jed­nost­kach. Jesz­cze przed wy­bu­chem dru­giej woj­ny świa­to­wej SD, Służ­ba Bez­pie­czeń­stwa SS, prze­rzu­ci­ła swo­ich lu­dzi do Czech w roli pro­wo­ka­to­rów, któ­rzy pod­grze­wa­li kry­zys po­li­tycz­ny, co osta­tecz­nie do­pro­wa­dzi­ło do roz­bi­cia Cze­cho­sło­wa­cji oraz za­ję­cia Czech i Mo­raw przez Niem­cy. Kie­dy wy­bu­chła woj­na, lu­dzie ze wspo­mnia­nej służ­by nie wa­ha­li się wy­ko­rzy­stać wszel­kich do­stęp­nych środ­ków dla po­krzy­żo­wa­nia szy­ków nie­przy­ja­cie­lo­wi i za­pew­nie­nia swo­im woj­skom róż­nych ko­rzy­ści; w SS mniej przej­mo­wa­no się kwe­stia­mi etycz­ny­mi, a bar­dziej dą­że­niem do od­nie­sie­nia zwy­cię­stwa.

Do­wód­cy z SS i ich ko­le­dzy z SD byli am­bit­ni. Wo­bec od­rzu­ce­nia przez woj­sko kon­cep­cji uży­cia nie­re­gu­lar­nych jed­no­stek i bar­dziej prag­ma­tycz­ne­go na­sta­wie­nia SS do ta­kich for­ma­cji, zro­zu­mia­łe jest, że kie­dy w koń­cu do­szło do or­ga­ni­zo­wa­nia w Niem­czech nie­kon­wen­cjo­nal­nych for­ma­cji mi­li­tar­nych, to wła­śnie SS mo­gła to uczy­nić naj­le­piej i naj­spraw­niej. W or­ga­ni­za­cji tej do­brze bo­wiem ro­zu­mia­no, ja­kie są moż­li­wo­ści i ja­kie ko­rzy­ści moż­na uzy­skać, wpro­wa­dza­jąc do wal­ki małe od­dzia­ły do­brze uzbro­jo­nych i zde­ter­mi­no­wa­nych lu­dzi.

Naj­wię­cej nie­miec­kich for­ma­cji spe­cjal­nych po­wsta­ło w efek­cie ry­wa­li­za­cji pew­ne­go ad­mi­ra­ła i pew­ne­go ge­ne­ra­ła SS o prze­ję­cie kon­tro­li nad agen­cja­mi wy­wia­dow­czy­mi Trze­ciej Rze­szy. Wspo­mnia­ny ad­mi­rał, Wil­helm Ca­na­ris, uczy­nił z ko­mór­ki wy­wia­dow­czo-szpie­gow­skiej We­hr­mach­tu – Abweh­ry – spraw­ną i roz­bu­do­wa­ną or­ga­ni­za­cję. Kon­ku­ro­wał z nim ge­ne­rał (Grup­pen­füh­rer, po­tem Obe­rgrup­pen­füh­rer) SS Re­in­hard Hey­drich bę­dą­cy przez pe­wien czas sze­fem służ­by bez­pie­czeń­stwa SS. Byli to dwaj głów­ni gra­cze, ale istot­ną rolę ode­gra­li tak­że inni. Do­wód­cy jed­no­stek spe­cjal­nych wy­ka­za­li się po­my­sło­wo­ścią, od­wa­gą i przy­tom­no­ścią umy­słu w kie­ro­wa­niu swo­imi ludź­mi pod­czas ak­cji na lą­dzie, mo­rzu i w po­wie­trzu. Jed­nak­że każ­da z tych jed­no­stek i broń, z któ­rej ko­rzy­sta­ły, to efekt – choć­by po­śred­ni – sta­rań i za­bie­gów oraz dys­po­zy­cji i roz­ka­zów wy­da­nych przez Ca­na­ri­sa albo Hey­dri­cha.

Część pierwsza

JEDNOSTKI
SPECJALNE

Rozdział 1

Abwehra i jednostka specjalna „Brandenburg”

Po­cząt­ko­wo w Niem­czech dzia­ła­ła tyl­ko Abweh­ra, agen­cja kontr­wy­wia­dow­cza na­czel­ne­go do­wódz­twa sił zbroj­nych, któ­ra for­mal­nie po­wsta­ła 21 stycz­nia 1921 roku, a więc po dwóch la­tach i trzech mie­sią­cach od za­wie­sze­nia bro­ni w li­sto­pa­dzie 1918 roku i za­ra­zem od koń­ca pierw­szej woj­ny świa­to­wej. Zruj­no­wa­ne woj­ną Niem­cy nie mia­ły wte­dy dużo pie­nię­dzy na wy­dat­ki mi­li­tar­ne. Poza tym po­ko­na­nym Niem­com nie ze­zwo­lo­no na utrzy­my­wa­nie wiel­kiej ar­mii. Zwy­cię­scy alian­ci za­de­cy­do­wa­li, że ar­mia nie­miec­ka może li­czyć nie wię­cej niż sto ty­się­cy żoł­nie­rzy i nie wol­no jej po­sia­dać cięż­kiej ar­ty­le­rii ani bro­ni pan­cer­nej. Nie­miec­ka ma­ry­nar­ka wo­jen­na nie mia­ła ani du­żych okrę­tów na­wod­nych, ani okrę­tów pod­wod­nych, a siły po­wietrz­ne ist­nia­ły tyl­ko z na­zwy. Nie­wiel­ki bu­dżet na woj­sko nie po­zwa­lał na roz­bu­do­wę du­żej siat­ki wy­wia­dow­czej, a skrom­ne sumy wy­dzie­la­ne na agen­cje wy­wia­du wy­star­czy­ły na utwo­rze­nie za­le­d­wie dwóch wy­dzia­łów: „wschod­nie­go” i „za­chod­nie­go”. Ofi­ce­ro­wie wy­zna­cze­ni przez te sek­cje do pro­wa­dze­nia dzia­łal­no­ści wy­wia­dow­czej pod­le­ga­li jed­ne­mu z sied­miu okrę­gów woj­sko­wych, na któ­re zo­sta­ły po­dzie­lo­ne Niem­cy. Za­da­nie eta­to­wych pra­cow­ni­ków Abweh­ry po­le­ga­ło na zdo­by­wa­niu szcze­gó­ło­wych in­for­ma­cji o woj­skach i za­mia­rach państw są­sia­du­ją­cych z Niem­ca­mi.

Pierw­szy szef Abweh­ry, ko­man­dor (Ka­pi­tän zur See) Pat­zig ro­zu­miał, że dla osła­bio­nych Nie­miec naj­więk­sze za­gro­że­nie to są­siedz­two na wscho­dzie. Am­bit­na, od­ro­dzo­na Rzecz­po­spo­li­ta Pol­ska już pod­ję­ła pró­by za­ję­cia czę­ści Ślą­ska i Prus Wschod­nich, in­te­re­so­wa­ła się tak­że Sak­so­nią. Te za­ku­sy uda­ło się Niem­com po­krzy­żo­wać za spra­wą pa­ra­mi­li­tar­nych bo­jó­wek, zna­nych jako Fre­ikorp­sy, po­spiesz­nie zor­ga­ni­zo­wa­nych ze zde­mo­bi­li­zo­wa­nych woj­sko­wych, lecz nie­bez­pie­czeń­stwa na wschod­nich gra­ni­cach w peł­ni nie za­że­gna­no.

Sy­tu­acja po­li­tycz­na na wscho­dzie po pew­nym cza­sie się unor­mo­wa­ła. Ale fi­nan­so­we kry­zy­sy pod ko­niec lat 20. i na po­cząt­ku 30. na­dal unie­moż­li­wia­ły Abweh­rze po­więk­sze­nie swe­go per­so­ne­lu czy też zwięk­sze­nie za­kre­su dzia­łań. Zmu­sze­ni przez oko­licz­no­ści do oszczęd­no­ści za­po­bie­gli­wi pra­cow­ni­cy nie­miec­kiej or­ga­ni­za­cji wy­wia­dow­czej na­uczy­li się osią­gać dużo skrom­ny­mi środ­ka­mi, a przy oka­zji opra­co­wa­li pla­ny roz­bu­do­wy swo­ich struk­tur z my­ślą o na­dej­ściu cza­sów po­myśl­niej­szych dla Nie­miec. Oka­zja do wpro­wa­dze­nia tych pla­nów w ży­cie nada­rzy­ła się oko­ło 1935 roku, w pierw­szych la­tach rzą­dów na­zi­stow­skich, czy­li rzą­dów par­tii, któ­ra sta­wia­ła so­bie za cel przy­wró­ce­nie Niem­com daw­nej czo­ło­wej po­zy­cji wśród kra­jów eu­ro­pej­skich.

Przy­wód­cy re­wo­lu­cyj­nej Na­ro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej Nie­miec­kiej Par­tii Ro­bot­ni­ków (NSDAP) uwa­ża­li – po­dob­nie jak inni fa­na­ty­cy przez stu­le­cia – że cel uświę­ca środ­ki. Środ­ka­mi, za po­mo­cą któ­rych tłu­mio­no sprze­ciw wo­bec po­li­ty­ki władz hi­tle­row­skich, były ter­ror po­li­tycz­ny, nie­to­le­ran­cja ra­so­wa i prze­śla­do­wa­nia re­li­gij­ne. I nie­uchron­nie ci z ofi­ce­rów oraz po­li­ty­ków, a tak­że oso­bi­sto­ści nie­miec­kie­go ży­cia spo­łecz­ne­go, po­li­tycz­ne­go i kul­tu­ral­ne­go, któ­rzy wie­rzy­li w li­be­ra­lizm i to­le­ran­cję, zo­sta­li zdy­mi­sjo­no­wa­ni, zmu­sze­ni do emi­gra­cji lub też zna­leź­li się w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, wy­bu­do­wa­nych z my­ślą o in­ter­no­wa­niu w nich dy­sy­den­tów i wro­gów no­we­go re­żi­mu.

Ko­man­dor Pat­zig z Abweh­ry był czło­wie­kiem, któ­ry nie ukry­wał swo­jej głę­bo­kiej nie­chę­ci do na­ro­do­wo­so­cja­li­stycz­nych idei, ani też po­gar­dy dla tych nie­miec­kich ofi­ce­rów, któ­rzy idee te po­dzie­la­li. Jego szcze­rość ra­zi­ła wie­lu waż­nych woj­sko­wych, w tym ów­cze­sne­go mi­ni­stra woj­ny, ge­ne­ra­ła (póź­niej feld­mar­szał­ka) von Blom­ber­ga. Był on w tak za­ży­łych re­la­cjach z Hi­tle­rem, że Füh­rer zja­wił się na­wet na jego ślu­bie. Blom­berg, we­spół z sze­fa­mi SS Him­m­le­rem i Hey­dri­chem, skło­nił ad­mi­ra­ła Ra­ede­ra, do­wód­cę ma­ry­nar­ki wo­jen­nej, do wy­sła­nia Pat­zi­ga na wcze­śniej­szą eme­ry­tu­rę. Ra­eder, ko­lej­ny przed­sta­wi­ciel nie­miec­kiej ad­mi­ra­li­cji i ge­ne­ra­li­cji sym­pa­ty­zu­ją­cy z na­zi­sta­mi, za­dzia­łał szyb­ko, a po odej­ściu Pat­zi­ga za­czął się pil­nie roz­glą­dać za na­stęp­cą ko­man­do­ra. Jego wy­bór padł na Wil­hel­ma Ca­na­ri­sa.

1 stycz­nia 1935 roku ko­man­dor Ca­na­ris, pod­ów­czas za­le­d­wie 47-let­ni, ode­brał no­mi­na­cję na sze­fa kontr­wy­wia­du nie­miec­kich sił zbroj­nych. W la­tach, w któ­rych do­wo­dził Abweh­rą, sta­ła się ona roz­bu­do­wa­ną i po­tęż­ną or­ga­ni­za­cją wy­wia­dow­czą, a w jej ra­mach po­wsta­ła pierw­sza nie­miec­ka jed­nost­ka spe­cjal­na – kom­pa­nia Bran­den­burg, nie­ba­wem pod­nie­sio­na do szcze­bla ba­ta­lio­nu.

Ca­na­ris zdo­był kwa­li­fi­ka­cje przy­dat­ne na no­wym sta­no­wi­sku w la­tach pierw­szej woj­ny świa­to­wej, kie­dy po okre­sie służ­by w ma­ry­nar­ce wo­jen­nej oraz uciecz­ce z miej­sca in­ter­no­wa­nia zo­stał asy­sten­tem nie­miec­kie­go at­ta­ché mor­skie­go w Ma­dry­cie. Tam zor­ga­ni­zo­wał siat­kę agen­tów, któ­rzy mel­do­wa­li o ru­chach alianc­kich stat­ków i okrę­tów. Po­now­nie od­de­le­go­wa­ny ze służ­by wy­wia­dow­czej do czyn­nej służ­by na mo­rzu, zna­lazł się w za­ło­dze jed­ne­go z U-Bo­otów, ope­ru­ją­ce­go aż do koń­ca dzia­łań wo­jen­nych na Mo­rzu Śród­ziem­nym. Po woj­nie po­zo­stał w nie­wiel­kiej flo­cie Re­pu­bli­ki We­imar­skiej i przy­stą­pił do po­ta­jem­ne­go od­twa­rza­nia struk­tur do­wódz­twa flo­tyl­li pod­wod­nej. Po­cząt­ko­wo Ca­na­ris wie­rzył, że Hi­tler i par­tia na­zi­stow­ska to naj­sil­niej­si prze­ciw­ni­cy ko­mu­ni­stycz­nej re­wo­lu­cji, któ­ra do­pro­wa­dzi­ła do znisz­cze­nia flo­ty ce­sar­skich Nie­miec, i po­pie­rał na­ro­do­wo­so­cja­li­stycz­ne idee. Wy­da­wa­ło się, że ich siła od­dzia­ły­wa­nia jest duża, a Füh­rer za­mie­rzał po­pie­rać od­bu­do­wę nie­miec­kiej ar­mii.

Admirał Canaris wśród oficerów Abwehry w 1940 roku

W cią­gu dwóch lat od doj­ścia do wła­dzy Hi­tler rze­czy­wi­ście do­pro­wa­dził do roz­bu­do­wy We­hr­mach­tu. Na siły zbroj­ne nie szczę­dzo­no już pie­nię­dzy, a wśród tych agen­cji, któ­re sko­rzy­sta­ły ze zwięk­sze­nia na­kła­dów na woj­sko, zna­la­zła się też Abweh­ra. Ina­czej niż w po­przed­nich chu­dych la­tach jej pra­cow­ni­cy do­sta­wa­li środ­ki na re­ali­za­cję am­bit­nych pla­nów, o czym wcze­śniej mo­gli tyl­ko po­ma­rzyć. Pod fa­cho­wym nad­zo­rem ad­mi­ra­ła Ca­na­ri­sa i jego bez­po­śred­nich pod­wład­nych Abweh­ra roz­ro­sła się tak, że nie tyl­ko wchło­nę­ła inne agen­cje wy­wia­dow­cze, ale tak­że, w 1938 roku, utwo­rzy­ła wy­dział za­gra­nicz­ny dzia­ła­ją­cy na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. W koń­cu Abweh­ra sta­ła się tak waż­na, że przy­zna­no jej mi­ni­ste­rial­ny sta­tus. Roz­wój tej or­ga­ni­za­cji, któ­ry na­brał wart­kie­go tem­pa w 1936 roku, za­koń­czo­no w 1938 roku, kie­dy to w jej skład wcho­dzi­ły trzy wy­dzia­ły (sek­cje): I, II i III, bez­po­śred­nio pod­le­ga­ją­ce Na­czel­ne­mu Do­wódz­twu Sił Zbroj­nych (OKW). Wy­dział I Abweh­ry zaj­mo­wał się ak­tyw­ną dzia­łal­no­ścią szpie­gow­ską i gro­ma­dze­niem ma­te­ria­łów wy­wia­dow­czych; wy­dział II kie­ro­wał jed­nost­ka­mi spe­cjal­ny­mi i sa­bo­ta­żem. I to wła­śnie wy­dział II, kie­ro­wa­ny przez Haupt­man­na (ka­pi­ta­na) Hip­pe­la, przy­stą­pił do or­ga­ni­zo­wa­nia for­ma­cji Bran­den­burg. Wy­dział III Abweh­ry od­po­wia­dał za zwal­cza­nie szpie­go­stwa.

Każ­dy z tych trzech głów­nych wy­dzia­łów miał pod­wy­dzia­ły zaj­mu­ją­ce się woj­ska­mi lą­do­wy­mi, flo­tą wo­jen­ną i lot­nic­twem, prze­ka­zu­ją­ce kie­row­nic­twu Abweh­ry ma­te­ria­ły wy­wia­dow­cze. Poza wspo­mnia­ny­mi pod­sek­cja­mi od­po­wia­da­ją­cy­mi po­szcze­gól­nym ro­dza­jom sił zbroj­nych w wy­dzia­łach I i II, wspo­mnia­ny już wy­dział III od­po­wia­dał za dzia­ła­nia kontr­wy­wia­dow­cze w prze­my­śle, han­dlu i ad­mi­ni­stra­cji cy­wil­nej. Do jego za­dań na­le­ża­ły rów­nież ak­cje dez­in­for­ma­cyj­ne, prze­ni­ka­nie do ob­cych agen­cji wy­wia­dow­czych oraz pro­wa­dze­nie do­cho­dzeń w spra­wie ak­tów sa­bo­ta­żu. Wkrót­ce po wy­bu­chu woj­ny wy­dział III Abweh­ry obar­czo­no też od­po­wie­dzial­no­ścią za zwal­cza­nie szpie­go­stwa w łącz­no­ści woj­sko­wej i cy­wil­nej oraz w obo­zach dla nie­przy­ja­ciel­skich jeń­ców wo­jen­nych.

Ofi­ce­ro­wie z kwa­te­ry głów­nej Abweh­ry utrzy­my­wa­li łącz­ność z jed­nost­ka­mi sił zbroj­nych, od szcze­bla sze­fo­stwa OKW po szcze­bel dy­wi­zyj­ny w woj­skach lą­do­wych i jego ekwi­wa­len­ty we flo­cie oraz lot­nic­twie woj­sko­wym. Z cza­sem cały We­hr­macht oplo­tła siat­ka ofi­ce­rów prze­szko­lo­nych w Abweh­rze: ci z wy­dzia­łu I zbie­ra­li i prze­ka­zy­wa­li in­for­ma­cje wy­wia­dow­cze; pra­cow­ni­cy wy­dzia­łu II or­ga­ni­zo­wa­li taj­ne ak­cje, na­to­miast z wy­dzia­łu III sta­ra­li się zwal­czać dzia­ła­nia prze­ciw­ni­ków Nie­miec, zmie­rza­ją­cych do od­kry­cia se­kre­tów mi­li­tar­nych Rze­szy i po­krzy­żo­wa­nia nie­miec­kich pla­nów wo­jen­nych.

Siat­kę agen­tów Abweh­ry zor­ga­ni­zo­wa­no też w ob­cych kra­jach, ko­rzy­sta­jąc z do­świad­czeń i me­tod wpro­wa­dzo­nych przez Pat­zi­ga w „wy­wia­dow­czej woj­nie” z Pol­ską w la­tach 20. O dzi­wo, Hi­tler z po­cząt­ku prze­ciw­sta­wiał się pro­wa­dze­niu ja­kiej­kol­wiek dzia­łal­no­ści szpie­gow­sko-wy­wia­dow­czej prze­ciw­ko Wiel­kiej Bry­ta­nii; czę­ścio­wo zniósł ten za­kaz w 1936 roku, a cał­ko­wi­cie w na­stęp­nym roku. Po­dob­ny za­kaz, blo­ku­ją­cy sku­tecz­ne dzia­ła­nia nie­miec­kie­go wy­wia­du w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, do­cze­kał się znie­sie­nia do­pie­ro po wy­bu­chu woj­ny mię­dzy Ame­ry­ką a Rze­szą. W ta­kiej sy­tu­acji ist­nie­ją­ca w kra­jach an­glo­sa­skich siat­ka agen­tu­ral­na Abweh­ry nie mo­gła wie­le wskó­rać, a o zdol­no­ściach Ca­na­ri­sa świad­czyć może fakt, iż zdo­łał on mimo wszyst­ko umie­ścić swo­ich agen­tów w Wiel­kiej Bry­ta­nii i po­zy­ski­wać od nich in­for­ma­cje – w tym taj­ne ma­te­ria­ły na te­mat RAF-u i Roy­al Navy – na dłu­go przed wy­bu­chem woj­ny w 1939 roku. Abweh­ra mia­ła mniej­sze moż­li­wo­ści dzia­ła­nia w Ame­ry­ce, z ra­cji bra­ku szpie­gów na tym te­re­nie, i nie była w sta­nie pro­wa­dzić tam ak­cji sa­bo­ta­żo­wych aż do cza­su przy­stą­pie­nia USA do woj­ny w 1941 roku.

Na dłu­go przed woj­ną Ca­na­ris na­wią­zał bar­dzo przy­ja­zne re­la­cje w nie­któ­rych kra­jach są­sia­du­ją­cych z Rze­szą (po wchło­nię­ciu Au­strii), zwłasz­cza we Wło­szech i na Wę­grzech. Wę­gier­ski re­gent Hor­thy był wcze­śniej wi­ce­ad­mi­ra­łem we flo­cie mo­nar­chii au­stro-wę­gier­skiej, a w związ­ku z tym to­wa­rzy­szem bro­ni Ca­na­ri­sa w la­tach Wiel­kiej Woj­ny. Pod ko­niec lat 30. Niem­cy zdo­by­wa­li wpły­wy w znacz­nej czę­ści Eu­ro­py w du­żej mie­rze za spra­wą umie­jęt­ne­go dzia­ła­nia i wiel­kie­go uro­ku oso­bi­ste­go Ca­na­ri­sa oraz jego pod­wład­nych. Ta­kiej sku­tecz­nej, dys­kret­nej pe­ne­tra­cji ob­cych kra­jów nie­ba­wem za­gro­zi­ła mało sub­tel­na tak­ty­ka wy­wia­du SS, pra­cu­ją­ce­go pod zwierzch­nic­twem in­te­li­gent­ne­go, am­bit­ne­go i bez­względ­ne­go Re­in­har­da Hey­dri­cha.

Za­nim przy­bli­ży­my mrocz­ną po­stać, jaką był Grup­pen­füh­rer Hey­drich, war­to po­wie­dzieć, dzię­ki cze­mu osią­gnął on po­zy­cję i wpły­wy umoż­li­wia­ją­ce in­ge­ren­cję w pla­ny Abweh­ry, oraz wy­ja­śnić, dla­cze­go kie­row­nic­two SS uzna­ło za ko­niecz­ne włą­cze­nie się w dzia­łal­ność wy­wia­dow­czą na rzecz Rze­szy. W isto­cie Abweh­ra była agen­cją, któ­rej za­kres kom­pe­ten­cji ogra­ni­czał się wła­ści­wie do gro­ma­dze­nia in­for­ma­cji wy­wia­dow­czych poza gra­ni­ca­mi Nie­miec. Ma­te­ria­ły te prze­ka­zy­wa­no na­stęp­nie, bez ich ana­li­zo­wa­nia czy ko­men­to­wa­nia, od­po­wied­nim ro­dza­jom nie­miec­kich sił zbroj­nych. Abweh­ra nie mia­ła upraw­nień do po­dej­mo­wa­nia dzia­łań, ja­kie wy­da­wa­ły się ko­niecz­ne w świe­tle zdo­by­wa­nych in­for­ma­cji z bra­ku wła­dzy wy­ko­naw­czej i upo­waż­nie­nia do po­dej­mo­wa­nia wspo­mnia­nej dzia­łal­no­ści, wy­kra­cza­ją­cej poza te ramy. Kie­dy za­cho­dzi­ła po­trze­ba po­czy­nie­nia ener­gicz­nych kro­ków: in­wi­gi­la­cji albo „na­lo­tów” i aresz­to­wań, Abweh­ra zda­na była na po­moc po­li­cji, któ­ra od 1936 roku zna­la­zła się de iure pod kon­tro­lą SS, a fak­tycz­nie Re­in­har­da Hey­dri­cha, sze­fa Służ­by Bez­pie­czeń­stwa (SD), od­po­wie­dzial­ne­go za utrzy­ma­nie bez­pie­czeń­stwa we­wnętrz­ne­go w Trze­ciej Rze­szy.

Za kaj­ze­ra nie­miec­kie siły po­li­cyj­ne nie mia­ły scen­tra­li­zo­wa­nej or­ga­ni­za­cji; dzia­ła­ły w po­szcze­gól­nych pro­win­cjach w gra­ni­cach Nie­miec. Wraz z urze­czy­wist­nie­niem przez na­zi­stów idei cen­tral­nej kon­tro­li struk­tur pań­stwo­wych za­czę­ły się, już w mar­cu 1933 roku, czy­li za­le­d­wie dwa mie­sią­ce po doj­ściu NSDAP do wła­dzy, prze­kształ­ce­nia zmie­rza­ją­ce do stwo­rze­nia z od­ręb­nych pro­win­cjo­nal­nych struk­tur jed­nej wspól­nej or­ga­ni­za­cji. Roz­po­czę­ło się to w Ba­wa­rii, gdzie Him­m­ler uzy­skał no­mi­na­cję na sze­fa po­li­cji po­li­tycz­nej. Na­stęp­nie po­li­cję in­nych nie­miec­kich kra­jów włą­czo­no, bez opo­ru z czy­jej­kol­wiek stro­ny, w skład po­li­cji Prus, kie­ro­wa­nej przez naj­bliż­sze­go to­wa­rzy­sza par­tyj­ne­go Hi­tle­ra, Her­man­na Görin­ga. Od­mó­wił on pod­po­rząd­ko­wa­nia się Him­m­le­ro­wi, któ­ry mu­siał się za­do­wo­lić funk­cją za­stęp­cy Görin­ga. Göring jako szef pru­skiej po­li­cji miał ory­gi­nal­ne po­my­sły. Dą­żąc do li­kwi­da­cji ru­chu ko­mu­ni­stycz­ne­go w Ber­li­nie, gdzie ko­mu­ni­ści wy­sta­wia­li na uli­cach czuj­ki po­zwa­la­ją­ce ści­ga­nym na umknię­cie przed po­li­cyj­ną ob­ła­wą, sfor­mo­wał od­dział spa­do­chro­nia­rzy, zrzu­ca­nych z po­wie­trza na bu­dyn­ki, w któ­rych znaj­do­wa­li się po­dej­rza­ni. Z tego nie­wiel­kie­go „od­dzia­łu spa­do­chro­no­we­go Her­mann Göring” wy­wo­dzi­ły się inne for­ma­cje po­wietrz­no­de­san­to­we Trze­ciej Rze­szy; ak­cje nie­któ­rych z nich zo­sta­ły opi­sa­ne w tej książ­ce. Göring zor­ga­ni­zo­wał rów­nież Taj­ną Po­li­cję Pań­stwo­wą, czy­li Ge­sta­po, któ­ra była ro­dza­jem agen­cji wy­wia­dow­czej z upraw­nie­nia­mi wy­ko­naw­czy­mi, prze­zna­czo­nej do zwal­cza­nia prze­ciw­ni­ków po­li­tycz­nych – w od­róż­nie­niu od Kri­po (Po­li­cji Kry­mi­nal­nej), zaj­mu­ją­cej się wal­ką z ty­po­wą prze­stęp­czo­ścią. Taj­na po­li­cja (Ge­sta­po), utwo­rzo­na w ra­mach or­ga­ni­za­cyj­nych po­li­cji pru­skiej, za­czę­ła nie­ba­wem dzia­łać w ca­łych Niem­czech.

Oznaczenia taktyczne jednostek Brandenburg:1 Opaska mankietowa, noszona przez wszystkich żołnierzy Dywizji Brandenburg2 Oznaczenie taktyczne, stosowane w Korpusie Pancernym „Grossdeutschland”, w kształcie niemieckiego hełmu; orzeł brandenburczyków wewnątrz obrysu hełmu wskazywał na przynależność do formacji Brandenburg3 Baon Łączności formacji Brandenburg4 Oznaczenie jednostki Koenena z czasów walk w Afryce Północnej5 Baon Spadochronowy

Him­m­ler, jako szef Ge­sta­po w ca­łej Rze­szy, w pierw­szej ko­lej­no­ści do­pro­wa­dził do po­łą­cze­nia z nim kri­po, a na­stęp­nie ich obu z po­li­cyj­ny­mi agen­cja­mi bez­pie­czeń­stwa par­tii na­zi­stow­skiej, aby za bez­pie­czeń­stwo we­wnętrz­ne Rze­szy od­po­wia­da­ła cała nie­miec­ka po­li­cja, i po­wie­rzył jej fak­tycz­ne kie­row­nic­two swo­je­mu pro­te­go­wa­ne­mu Re­in­har­do­wi Hey­dri­cho­wi.

Am­bit­ne­mu Hey­dri­cho­wi to jed­nak nie wy­star­cza­ło. Nie­ba­wem zwró­cił więc uwa­gę na upraw­nie­nia Abweh­ry do­ty­czą­ce zwal­cza­nia ze­wnętrz­nych nie­przy­ja­ciół Nie­miec i ener­gicz­nie dą­żył do w mia­rę szyb­kie­go wchło­nię­cia tej agen­cji przez SD, na któ­rej lo­jal­no­ści po­li­tycz­nej mógł po­le­gać. W ra­mach dy­rek­ty­wy na­ka­zu­ją­cej sku­pie­nie ca­łych nie­miec­kich sił po­li­cyj­nych pod jed­no­li­tym kie­row­nic­twem Hi­tler wy­dał de­kret, na mocy któ­re­go SD sta­ła się je­dy­ną po­li­tycz­ną służ­bą zaj­mu­ją­cą się zdo­by­wa­niem ma­te­ria­łów wy­wia­dow­czych dla par­tii na­zi­stow­skiej. W związ­ku z tym była to je­dy­na or­ga­ni­za­cja wy­wia­dow­cza w ra­mach par­tyj­nych struk­tur ad­mi­ni­stra­cyj­nych, a wraz z co­raz bar­dziej na­tręt­ną in­ge­ren­cją NSDAP w róż­ne sfe­ry co­dzien­ne­go ży­cia w Niem­czech, rów­no­cze­śnie ro­sły wpły­wy i wła­dza SD. Za spra­wą spryt­nej ma­ni­pu­la­cji i róż­nych za­bie­gów Hey­drich zdo­łał unik­nąć wy­zna­cze­nia wy­raź­nych gra­nic za­kre­su swo­ich upraw­nień. Były one nie­do­okre­ślo­ne i wła­śnie wsku­tek tego do­szło do pierw­szych tarć mię­dzy Hey­dri­chem a Ca­na­ri­sem w związ­ku z po­dzia­łem kom­pe­ten­cji w sfe­rze wy­wia­dow­czej. Owe po­cząt­ko­we kon­flik­ty mia­ły jed­nak cha­rak­ter ra­czej bła­hy i nie­for­mal­ny, po­nie­kąd ko­le­żeń­ski, gdyż Ca­na­ris i Hey­drich wcze­śniej słu­ży­li ra­zem jako ofi­ce­ro­wie na krą­żow­ni­ku Ber­lin, i było tak aż do cza­su, kie­dy sąd ho­no­ro­wy zmu­sił przy­stoj­ne­go i po­pę­dli­we­go Hey­dri­cha, któ­ry uchy­bił pew­nej da­mie, do wy­stą­pie­nia z sze­re­gów ma­ry­nar­ki wo­jen­nej. Jed­nak Hey­drich szyb­ko zdo­był uzna­nie w par­tii na­zi­stow­skiej, a zwłasz­cza w jej eli­tar­nej, pa­ra­mi­li­tar­nej or­ga­ni­za­cji – SS. I wła­śnie w skła­dzie par­tyj­nych służb po­li­cyj­nych od­na­lazł swe praw­dzi­we po­wo­ła­nie i szyb­ko ro­bił ka­rie­rę pod egi­dą Him­m­le­ra.

Hey­drich był czło­wie­kiem peł­nym pa­ra­dok­sów i sprzecz­no­ści. Uzdol­nio­ny mu­zycz­nie mógł zdo­być świa­to­wą sła­wę jako skrzy­pek – a przy tym kie­ro­wał gru­pa­mi prze­pro­wa­dza­ją­cy­mi ma­so­wą eks­ter­mi­na­cję lud­no­ści w pod­bi­tych kra­jach. W la­tach mię­dzy­wo­jen­nych re­pre­zen­to­wał Niem­cy w szer­mier­ce. Świet­nie wio­sło­wał i jesz­cze le­piej jeź­dził kon­no. Pod­czas woj­ny la­tał na sa­mo­lo­tach my­śliw­skich i uzy­skał kil­ka po­twier­dzo­nych zwy­cięstw po­wietrz­nych. Przy tym z fa­na­ty­zmem wpro­wa­dzał w ży­cie mrocz­ne za­sa­dy na­ro­do­we­go so­cja­li­zmu, a za spra­wą cho­ro­bli­wej am­bi­cji do­pusz­czał się prze­ra­ża­ją­cych zbrod­ni, o ile tyl­ko zwięk­sza­ły one wpły­wy or­ga­ni­za­cji, któ­rą kie­ro­wał, i nie sta­ły w sprzecz­no­ści z jego po­li­tycz­nym cre­do. Był też ro­man­ty­kiem – nie w tra­dy­cyj­nym sen­sie, choć by­wał sen­ty­men­tal­ny, ale wy­zna­wał ro­man­tycz­ną wia­rę w re­al­ność świa­ta szpie­gów i agen­tów ro­dem z dzieł li­te­ra­tu­ry pięk­nej. Po­dzi­wiał, nie­mal­że uwiel­biał, bry­tyj­ską taj­ną służ­bę, a po­nie­waż dzię­ki po­wie­ściom, któ­re czy­ty­wał, wie­dział, że jej sze­fów tra­dy­cyj­nie okre­śla­no po­je­dyn­czy­mi ini­cja­ła­mi, pod­chwy­cił ten po­mysł i sam wy­stę­po­wał – gdy uczest­ni­czył bez­po­śred­nio w ak­cjach szpie­gow­skich – jako „C”. Wzmia­nek o „C” nie bra­ku­je w li­stach Hey­dri­cha. Ale przy ca­łej swej próż­no­ści poj­mo­wał, w prze­ci­wień­stwie do Ca­na­ri­sa, że brak jed­no­li­tej, cen­tral­nej służ­by wy­wia­dow­czej i kontr­wy­wia­dow­czej pro­wa­dził w Niem­czech do du­blo­wa­nia obo­wiąz­ków i mar­no­wa­nia wy­sił­ków, co z ko­lei przy­czy­nia­ło się do luk w gro­ma­dzo­nych ma­te­ria­łach wy­wia­dow­czych i po­zwa­la­ło nie­przy­ja­ciel­skim agen­tom na prze­ni­ka­nie przez za­sta­wio­ne na nich sie­ci. Nie­miec­kie agen­cje wy­wia­dow­cze były re­la­tyw­nie bar­dzo „mło­de”, mia­ły nie­wiel­ki staż. W XIX wie­ku Niem­cy sta­no­wi­ły luź­ną kon­fe­de­ra­cję nie­za­wi­słych kró­lestw, księstw i pań­ste­wek, któ­re aż do 1866 roku nie pro­wa­dzi­ły wspól­nej po­li­ty­ki. Hey­drich za­zdro­ścił Bry­tyj­czy­kom wie­lu­set­let­nie­go do­świad­cze­nia w dzie­dzi­nie wy­wia­du i po­dzi­wiał mi­strzo­stwo, z ja­kim róż­ne bry­tyj­skie taj­ne służ­by pla­no­wa­ły i osią­ga­ły swo­je cele; dą­żył z de­ter­mi­na­cją do tego, aby tak­że nie­miec­kie agen­cje wy­wia­dow­cze wspię­ły się na po­dob­ny po­ziom. Róż­ni­ca po­le­ga­ła tyl­ko na tym, że jego or­ga­ni­za­cja mia­ła słu­żyć wy­łącz­nie in­te­re­som par­tii na­zi­stow­skiej.

A po­nie­waż Abweh­ra zaj­mo­wa­ła się głów­nie dzia­ła­nia­mi kontr­wy­wia­dow­czy­mi, a SD od­po­wia­da­ła za bez­pie­czeń­stwo we­wnętrz­ne, obie te agen­cje po­win­ny się uzu­peł­niać. Za­miast tego bez­względ­nie ze sobą ry­wa­li­zo­wa­ły. Hey­drich był czło­wie­kiem bez­gra­nicz­nie am­bit­nym, prze­ko­nu­ją­cym mów­cą i kimś im­po­nu­ją­cym z wy­glą­du – miał tak zwa­ną pre­zen­cję. I po­tra­fił wpły­wać na Hi­tle­ra w spra­wach wy­wia­du w taki spo­sób, o ja­kim mógł tyl­ko po­ma­rzyć ni­ski, si­wo­wło­sy Ca­na­ris, któ­ry nie wy­róż­niał się żoł­nier­ską syl­wet­ką. Wkrót­ce Hi­tler roz­ka­zał, aby Abweh­ra prze­ka­za­ła SD akta ze zgro­ma­dzo­ny­mi ma­te­ria­ła­mi na te­mat czo­ło­wych człon­ków par­tii na­zi­stow­skiej. Rów­no­cze­śnie Abweh­rze za­bro­nio­no gro­ma­dze­nia in­for­ma­cji wy­wia­dow­czych o cha­rak­te­rze po­li­tycz­nym i go­spo­dar­czym, jako że były one od­tąd w kom­pe­ten­cji or­ga­ni­za­cji Hey­dri­cha. Po­nad­to Abweh­ra nie mo­gła się od tej pory zaj­mo­wać agen­ta­mi wro­ga schwy­ta­ny­mi w Niem­czech. Upraw­nie­nia do ści­ga­nia i prze­słu­chi­wa­nia ob­cych agen­tów po­wie­rzo­no ge­sta­po, wcho­dzą­ce­mu w skład Głów­ne­go Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy (RSHA). In­for­ma­cje zdo­by­wa­ne przez za­gra­nicz­ne ko­mór­ki NSDAP tra­fia­ły bez­po­śred­nio do Hey­dri­cha, ni­g­dy zaś do Ca­na­ri­sa. Tak więc ist­nia­ły dwie nie­miec­kie or­ga­ni­za­cje wy­wia­dow­cze, obie dzia­ła­ją­ce rów­nież za gra­ni­cą i nie­za­leż­nie od sie­bie, co przy­czy­nia­ło się do cha­osu w nad­sy­ła­nych przez nie ra­por­tach, tak­że do wza­jem­ne­go wcho­dze­nia so­bie w dro­gę, a cza­sem na­wet gro­zi­ło de­kon­spi­ra­cją agen­tów.

Siedziba szefostwa Abwehry przy Bendlerstrasse w Berlinie

Dwie ry­wa­li­zu­ją­ce ze sobą agen­cje wy­wia­dow­cze były czymś, co za­kra­wa­ło na ab­surd i po­wo­do­wa­ło róż­ne trud­no­ści, a spra­wy do­dat­ko­wo kom­pli­ko­wa­ła spe­cy­ficz­na ma­nie­ra, z jaką Hi­tler spra­wo­wał rzą­dy. Jego me­to­da prze­ciw­dzia­ła­nia temu, by nikt nie dą­żył do ode­bra­nia mu wła­dzy, po­le­ga­ła na skłó­ca­niu swo­ich par­tyj­nych to­wa­rzy­szy, co uła­twia­ło mu kie­ro­wa­nie nimi. Każ­dy z par­tyj­nych bon­zów, pró­bu­jąc się za­bez­pie­czać, sta­rał się gro­ma­dzić in­for­ma­cje wy­wia­dow­cze o swo­ich współ­pra­cow­ni­kach z rzą­du. Aby ogra­ni­czyć wpły­wy SD w pod­le­głych im mi­ni­ster­stwach, a tak­że zdo­mi­no­wać swo­ich ry­wa­li, po­szcze­gól­ni mi­ni­stro­wie przy­stą­pi­li do or­ga­ni­zo­wa­nia wła­snych agen­cji zaj­mu­ją­cych się zbie­ra­niem od­po­wied­nich in­for­ma­cji. Are­na dzia­łań wy­wia­dow­czych ry­chło prze­obra­zi­ła się w far­sę. Mi­ni­ster pro­pa­gan­dy i oświe­ce­nia pu­blicz­ne­go Jo­seph Go­eb­bels sta­rał się za­po­zna­wać na bie­żą­co z re­ak­cja­mi pra­sy za­gra­nicz­nej na na­zi­stow­skie wy­stą­pie­nia i ru­chy po­li­tycz­ne. Zaj­mu­ją­cy się tym wy­dział do­star­czał mu ta­kie in­for­ma­cje, lecz choć je gro­ma­dzo­no, to ich nie ujaw­nia­no, a więc nie mia­ły żad­nej war­to­ści dla wy­wia­du. Siat­ka współ­pra­cow­ni­ków Mi­ni­ster­stwa Spraw Za­gra­nicz­nych prze­ka­zy­wa­ła zdo­by­wa­ne in­for­ma­cje wy­łącz­nie sze­fo­wi nie­miec­kiej dy­plo­ma­cji von Rib­ben­tro­po­wi, któ­ry czę­sto wy­cią­gał na ich pod­sta­wie błęd­ne wnio­ski. Him­m­ler miał wła­sne kon­tak­ty i swo­ją siat­kę wy­wia­dow­czą; Göring stał na cze­le For­schung­sam­tu, bę­dą­ce­go dlań źró­dłem róż­nych wia­do­mo­ści i da­nych, po­nad­to ko­rzy­stał z in­for­ma­cji do­star­cza­nych mu – jako na­czel­ne­mu do­wód­cy Luft­waf­fe – przez Abweh­rę. Ale i on cho­mi­ko­wał cen­ne wie­ści, by ujaw­niać ich strzę­py jako cię­te uwa­gi w gro­nie bie­siad­ni­ków i w ten spo­sób wzmac­niać swo­ją po­zy­cję ko­goś znaj­du­ją­ce­go się bli­sko ste­ru wła­dzy w Trze­ciej Rze­szy.

W nie­miec­kim ży­ciu po­li­tycz­nym ście­ra­ły się gan­gi agen­tów, z któ­rych każ­de­mu za­le­ża­ło na do­star­cza­niu taj­nych in­for­ma­cji swo­im zwierzch­ni­kom. A Hi­tler temu sprzy­jał. Dzię­ki de­mo­nicz­ne­mu cha­rak­te­ro­wi był w swo­im ży­wio­le, gdy w ki­pią­cym ty­glu po­li­ty­ki żą­dał na­tych­mia­sto­wych od­po­wie­dzi i wy­ja­śnień, bły­ska­wicz­nych zwy­cięstw i ra­dy­kal­nych roz­wią­zań. Abweh­ra nie mo­gła mu tego za­pew­nić. Ca­na­ris czę­sto przy­po­mi­nał Hi­tle­ro­wi, że pra­ca wy­wia­dow­cza to po­wol­ne i mo­zol­nie dzia­ła­nie, rzad­ko po­wią­za­ne z tym, co się ak­tu­al­nie dzie­je, a jej re­zul­ta­ty zwy­kle wi­dać do­pie­ro po la­tach lub na­wet de­ka­dach. Füh­rer zde­cy­do­wał się na za­stą­pie­nie scep­tycz­nie na­sta­wio­ne­go Ca­na­ri­sa przez młod­sze­go i dy­na­micz­niej­sze­go Hey­dri­cha. Ze swo­jej stro­ny Hey­drich sta­rał się usil­nie do­pro­wa­dzić do ze­pchnię­cia Abweh­ry na bocz­ny tor i do­wie­dze­nia, że SD może być rów­nie wpły­wo­wa i sku­tecz­na poza gra­ni­ca­mi Nie­miec, jak w sa­mej Rze­szy. Na przy­kład w 1936 roku or­ga­ni­za­cja Hey­dri­cha za­żą­da­ła od Abweh­ry pró­bek pod­pi­sów czo­ło­wych do­wód­ców Ar­mii Czer­wo­nej. Uwa­ża się, że to SD pod­su­nę­ła Sta­li­no­wi in­kry­mi­nu­ją­ce, sfał­szo­wa­ne li­sty opa­trzo­ne pod­ro­bio­ny­mi pod­pi­sa­mi tych do­wód­ców. Je­że­li tak było na­praw­dę, to so­wiec­kie czyst­ki z lat 1937–1938 mo­gły być efek­tem ak­cji za­ini­cjo­wa­nej przez Hey­dri­cha i jego bez­względ­nych współ­pra­cow­ni­ków.

Reinhard Heydrich, na zdjęciu w mundurze generała Waffen-SS z dystynkcjami pilota myśliwskiego

Już w 1938 roku pro­wo­ka­to­rzy z SD, prze­bra­ni za cze­skich pa­trio­tów, wznie­ci­li an­ty­nie­miec­kie roz­ru­chy, któ­re osta­tecz­nie do­pro­wa­dzi­ły do mię­dzy­na­ro­do­we­go kry­zy­su po­li­tycz­ne­go i prze­tar­ły dro­gę do za­ję­cia Kra­ju Su­dec­kie­go przez Niem­cy. La­tem na­stęp­ne­go roku Abweh­ra otrzy­ma­ła po­le­ce­nie zdo­by­cia pew­nej licz­by pol­skich mun­du­rów woj­sko­wych. Ba­da­nia hi­sto­ry­ków do­pro­wa­dzi­ły do usta­le­nia, że ta­kie oso­bli­we za­mó­wie­nie wy­szło z ga­bi­ne­tu Hey­dri­cha. Nie­co da­lej w tej książ­ce bę­dzie mowa o tym, jaki uży­tek ze wspo­mnia­nych mun­du­rów zro­bi­ła SD.

Kie­dy Hey­drich pla­no­wał po­ta­jem­ne dzia­ła­nia i an­ga­żo­wał do nich gru­py swo­ich agen­tów, Ca­na­ris i Abweh­ra koń­czy­li or­ga­ni­zo­wa­nie pew­nej kom­pa­nii, któ­ra z cza­sem roz­ro­sła się w licz­ne jed­nost­ki, zna­ne pod zbio­ro­wą na­zwą „Bran­den­burg”.

W la­tach po pierw­szej woj­nie świa­to­wej ofi­ce­ro­wie pra­cu­ją­cy w kil­ku ko­mi­sjach zor­ga­ni­zo­wa­nych przez ar­mię nie­miec­ką sta­ra­li się usta­lić, dla­cze­go Niem­cy nie wy­gra­ły tej woj­ny, do któ­rej przy­go­to­wy­wa­ły się od tak wie­lu lat. Wśród lu­dzi, któ­rzy ana­li­zo­wa­li te przy­czy­ny, był Haupt­mann (ka­pi­tan) von Hip­pel. W trak­cie woj­ny wal­czył w by­łych nie­miec­kich ko­lo­niach afry­kań­skich. Z uwa­gi na swo­je do­świad­cze­nie w dzie­dzi­nie nie­ty­po­wych dzia­łań mi­li­tar­nych otrzy­mał za­da­nie prze­stu­dio­wa­nia kwe­stii wy­ko­rzy­sta­nia przez alian­tów nie­re­gu­lar­nych for­ma­cji woj­sko­wych.

Von Hip­pel ana­li­zo­wał rolę ode­gra­ną przez puł­kow­ni­ka T.E. Law­ren­ce’a, czy­li słyn­ne­go Law­ren­ce’a z Ara­bii, oraz jego udział w alianc­kim zwy­cię­stwie. Von Hip­pe­la za­fa­scy­no­wa­ło umie­jęt­ne roz­gry­wa­nie przez Law­ren­ce’a na­cjo­na­li­zmu Ara­bów i wy­ko­rzy­sta­nie po­ten­cja­łu tkwią­ce­go w dzia­ła­niach par­ty­zanc­kich. Stwier­dził, że nie­du­ża i trud­na do zlo­ka­li­zo­wa­nia gru­pa sa­bo­ta­ży­stów może siać za­męt na ty­łach prze­ciw­ni­ka, krzy­żo­wać jego pla­ny mi­li­tar­ne i od­no­sić suk­ce­sy nie­pro­por­cjo­nal­nie wiel­kie w sto­sun­ku do swej li­czeb­no­ści, na­wet nie ma­jąc cięż­kiej bro­ni, sta­łych baz ani ty­po­wych ka­na­łów za­opa­trze­nio­wych. Von Hip­pel nie­ustan­nie my­ślał o suk­ce­sach Law­ren­ce’a, ła­two­ści, z jaką prze­do­sta­wał się on w prze­bra­niu przez tu­rec­kie li­nie, oraz o tym, jak wie­lu żoł­nie­rzy dru­giej stro­ny trze­ba było an­ga­żo­wać w ści­ga­nie Law­ren­ce’a i jego arab­skich band. Nie­miec­ki ka­pi­tan po­dzie­lił się wnio­skiem, iż po­dob­ne od­dzia­ły par­ty­zanc­kie mogą się przy­dać Niem­com w przy­szłej woj­nie, ze swo­im za­ufa­nym przy­ja­cie­lem Ca­na­ri­sem, sze­fem Abweh­ry – nie­miec­kiej or­ga­ni­za­cji wy­wia­dow­czej i kontr­wy­wia­dow­czej. Ca­na­ris tak­że zda­wał so­bie spra­wę, że taki mi­li­tar­ny Da­wid może za­bić Go­lia­ta.

Od­wo­łu­jąc się do wła­snych do­świad­czeń z Nie­miec­kiej Afry­ki Wschod­niej, von Hip­pel wy­ja­śniał, w jaki spo­sób nie­wiel­kie nie­miec­kie woj­ska ko­lo­nial­ne pod do­wódz­twem von Let­to­wa-Vor­bec­ka pro­wa­dzi­ły ope­ra­cje mi­li­tar­ne prze­ciw­ko si­łom alianc­kim. Choć, jak przy­zna­wał, dzia­ła­nia te były za­kro­jo­ne na nie­wiel­ką ska­lę, to za­gro­że­nie, ja­kie stwa­rza­ły, wią­za­ło znacz­ną licz­bę żoł­nie­rzy z Wiel­kiej Bry­ta­nii i Im­pe­rium Bry­tyj­skie­go, któ­rych w in­nym wy­pad­ku moż­na było wy­ko­rzy­stać w wal­kach we Flan­drii na fron­cie za­chod­nim. Przez całą pierw­szą woj­nę świa­to­wą Bry­tyj­czy­cy mu­sie­li trzy­mać w Afry­ce sil­ne woj­sko do ści­ga­nia nie­wiel­kich nie­miec­kich od­dzia­łów von Let­to­wa. Na­stęp­nie von Hip­pel za­jął się roz­wa­ża­nia­mi na te­mat no­wej woj­ny eu­ro­pej­skiej, któ­rej wy­buch, jak uwa­żał, był je­dy­nie kwe­stią cza­su. Zda­wał so­bie spra­wę z tego, że Niem­com sta­ną się wte­dy po­trzeb­ne po­dob­ne jed­nost­ki nie­re­gu­lar­ne: eli­tar­ne for­ma­cje, świet­nie wy­szko­lo­ne i spe­cja­li­zu­ją­ce się w szcze­gól­nych ro­dza­jach ak­cji zbroj­nych. Ak­cje ta­kich grup będą mo­gły po­prze­dzać dzia­ła­nia ofen­syw­ne za­sad­ni­czych wojsk w przy­szłych kam­pa­niach. Te nie­re­gu­lar­ne jed­nost­ki będą prze­ni­ka­ły na nie­przy­ja­ciel­skie te­ry­to­ria jesz­cze przed ofi­cjal­nym wy­po­wie­dze­niem woj­ny albo przed roz­po­czę­ciem głów­nej ofen­sy­wy, aby opa­no­wać klu­czo­we cele lub waż­ne punk­ty na­tych­miast po roz­po­czę­ciu ta­kiej ope­ra­cji. Ich żoł­nie­rze nie mar­no­wa­li­by swo­ich zdol­no­ści ani umie­jęt­no­ści w ty­po­wych bi­twach z udzia­łem mas pie­cho­ty. Na­le­ża­ło­by je trzy­mać w go­to­wo­ści do na­głe­go ude­rze­nia na lą­dzie, z mo­rza lub po­wie­trza i wy­co­fać za­raz po wy­ko­na­niu za­da­nia, być może za­nim jesz­cze nie­przy­ja­ciel bę­dzie świa­dom ich obec­no­ści. Von Hip­pel ro­zu­miał, że fak­tu ist­nie­nia ta­kich no­wych for­ma­cji nie da się bez koń­ca utrzy­my­wać w ta­jem­ni­cy, ale w chwi­li, gdy lu­dzie się o nich do­wie­dzą, oba­wa wzbu­dza­na przez ta­kie jed­nost­ki i po­czu­cie, że mogą w każ­dej chwi­li wejść do ak­cji, zmu­si prze­ciw­ni­ka do ob­sa­dze­nia wraż­li­wych punk­tów na swo­im te­re­nie masą żoł­nie­rzy, któ­rych trze­ba bę­dzie wy­co­fać z li­nii fron­tu. Oczy­wi­ście na­le­ży za­cho­wać kon­wen­cjo­nal­ne for­ma­cje woj­sko­we. Ale je­śli na no­wej woj­nie na­tar­cie tych kon­wen­cjo­nal­nych jed­no­stek uda się wes­przeć ta­ki­mi za­ska­ku­ją­cy­mi dla wro­ga ak­cja­mi? Je­że­li ko­man­do­som po­wie­dzie się za­ata­ko­wa­nie i znisz­cze­nie nie­przy­ja­ciel­skich szta­bów oraz do­wództw? Wte­dy woj­ska fron­to­we będą mo­gły ude­rzyć na prze­ciw­ni­ka spa­ra­li­żo­wa­ne­go lub choć­by ta­kie­go, któ­ry po­dej­mie kontr­ak­cję, a sku­tecz­ność jego obro­ny bę­dzie o wie­le mniej­sza.

Nie wia­do­mo, w ja­kim stop­niu – i czy w ogó­le – von Hip­pel wy­pra­co­wał ta­kie po­glą­dy pod wpły­wem kon­cep­cji woj­ny bły­ska­wicz­nej z uży­ciem bro­ni pan­cer­nej, jed­nak obie te idee szły ze sobą w pa­rze: oby­dwie prze­wi­dy­wa­ły ude­rze­nie na „ośro­dek ner­wo­wy” prze­ciw­ni­ka si­ła­mi mniej­szych jed­no­stek, któ­rych mo­bil­ność zni­we­lo­wa­ła­by li­czeb­ną prze­wa­gę nie­przy­ja­cie­la.

Ca­na­ris za­ak­cep­to­wał te pla­ny woj­ny pod­jaz­do­wej, a jego ofi­ce­ro­wie za­ję­li się wy­szu­ki­wa­niem kan­dy­da­tów do ta­kich no­wych jed­no­stek. In­te­re­so­wa­li ich przede wszyst­kim lu­dzie za­miesz­ka­li za gra­ni­cą i cięż­ko pra­cu­ją­cy fi­zycz­nie: lu­dzie nie­za­leż­nie my­ślą­cy, za­har­to­wa­ni i wy­trwa­li, na­wy­kli do tru­dów, wy­róż­nia­ją­cy się zna­jo­mo­ścią ję­zy­ków ob­cych, oby­cza­jów i kul­tur. A ta­kich Niem­ców nie bra­ko­wa­ło. Po 1918 roku wie­lu Niem­ców wy­emi­gro­wa­ło do Ame­ry­ki Po­łu­dnio­wej albo Afry­ki w na­dziei na zna­le­zie­nie tam za­trud­nie­nia, gdyż w ich oj­czyź­nie pa­no­wa­ło bez­ro­bo­cie. W dru­giej po­ło­wie lat 30. lu­dzi tych na­ma­wia­no do po­wro­tu do no­wych Nie­miec Hi­tle­ra, więc na­pły­wa­li ty­sią­ca­mi i ofe­ro­wa­li Trze­ciej Rze­szy swo­je ta­len­ty oraz zdol­no­ści.

Wszy­scy ci, któ­rzy słu­ży­li w od­dzia­łach von Hip­pe­la, byli ochot­ni­ka­mi, a kar­dy­nal­ną za­sa­dę wer­bun­ku ochot­ni­ków do tych jed­no­stek utrzy­ma­no przez więk­szość lat dru­giej woj­ny świa­to­wej. W isto­cie uwa­ża się, że zgła­sza­ło się wię­cej chęt­nych, niż moż­na było przy­jąć; ochot­ni­cy wprost rwa­li się do służ­by w tych nie­zwy­kłych i taj­nych jed­nost­kach. Po przy­ję­ciu do nich do­wia­dy­wa­li się, że pod­le­ga­ją Abweh­rze, czy­li or­ga­ni­za­cji wy­wia­dow­czej i kontr­wy­wia­dow­czej. Na­le­ży tu za­zna­czyć, że lu­dzie ci nie byli, ani nie mie­li być, szpie­ga­mi czy agen­ta­mi, lecz żoł­nie­rza­mi wy­ka­zu­ją­cy­mi się spe­cjal­ny­mi umie­jęt­no­ścia­mi, zor­ga­ni­zo­wa­ny­mi pod egi­dą Abweh­ry z my­ślą o prze­pro­wa­dza­niu spe­cy­ficz­nych ope­ra­cji mi­li­tar­nych, do któ­rych kon­wen­cjo­nal­ne woj­sko nie­zbyt się nada­wa­ło. W tym po­cząt­ko­wym okre­sie przy­na­le­że­li w mniej­szym stop­niu do ar­mii nie­miec­kiej, po­nie­waż pod­le­ga­li bez­po­śred­nio Ca­na­ri­so­wi, a za­kres upraw­nień Abweh­ry był w owych la­tach na tyle duży, że Abweh­ra mo­gła trzy­mać na dy­stans tych do­wód­ców, któ­rzy za­da­wa­li za dużo do­cie­kli­wych py­tań na te­mat lu­dzi w mun­du­rach, nie­fi­gu­ru­ją­cych w żad­nych ofi­cjal­nych woj­sko­wych re­je­strach.

Pierw­sze gru­py Hip­pe­la sfor­mo­wa­no i prze­szko­lo­no już la­tem 1939 roku. Per­so­nel tej pierw­szej jed­nost­ki skła­dał się z folks­doj­czów, to jest et­nicz­nych Niem­ców ży­ją­cych wśród nie­miec­kich spo­łecz­no­ści poza gra­ni­ca­mi Rze­szy. Po­cząt­ko­wo prze­wa­ża­li Niem­cy su­dec­cy i folks­doj­cze z po­gra­ni­cza nie­miec­ko-pol­skie­go bądź z sa­mej Pol­ski. Dla za­cho­wa­nia po­zo­rów ad­mi­ni­stra­cyj­nych i by do­cho­wać ta­jem­ni­cy, z od­dzia­łów tych utwo­rzo­no jed­no­li­tą gru­pę, któ­rej nada­no na­zwę szkol­nej kom­pa­nii bu­dow­la­nej nr 1. Jej pierw­szym do­wód­cą zo­stał po­rucz­nik Gra­bert.

Folksdojcze to Niemcy zamieszkujący obszary poza granicami przedwojennej Trzeciej Rzeszy. Ludzie na tym zdjęciu to polscy folksdojcze, powołani do służby w polskiej armii, którzy zdezerterowali, aby wstąpić w szeregi niemieckich wojsk. Właśnie takich ludzi werbowano do jednostek Brandenburg

W tym miej­scu war­to zwró­cić uwa­gę na to, z jaką ła­two­ścią przy­cho­dzi­ło Niem­com po­zy­ski­wa­nie do tej kom­pa­nii lu­dzi ze zna­jo­mo­ścią ję­zy­ków ob­cych. W re­jo­nach po­gra­nicz­nych każ­de­go kra­ju, w tam­tej­szych wsiach, a na­wet nie­wiel­kich mia­stach, nie­rzad­ko uży­wa się w han­dlu i co­dzien­nych nie­ofi­cjal­nych kon­tak­tach dwóch ję­zy­ków. W nie­któ­rych czę­ściach Au­strii, zwłasz­cza w re­gio­nach gra­ni­czą­cych z Wę­gra­mi, byłą Ju­go­sła­wią i Cze­cha­mi, w po­wszech­nym uży­ciu są nie dwa, ale trzy ję­zy­ki.

Je­den z mo­ich ko­le­gów, uro­dzo­ny w tej czę­ści Pol­ski, któ­ra na­le­ża­ła do za­bo­ru au­striac­kie­go, po­słu­gi­wał się pol­sz­czy­zną wy­nie­sio­ną z domu rów­nie płyn­nie jak ję­zy­kiem nie­miec­kim, wy­uczo­nym w la­tach szkol­nych i stu­denc­kich i uży­wa­nym prze­zeń w ar­mii au­stro-wę­gier­skiej, w któ­rej do­słu­żył się stop­nia ofi­cer­skie­go. Ro­dzin­ny ma­ją­tek jego ro­dzi­ny znaj­do­wał się nie­da­le­ko Rusi, w związ­ku z czym czło­wiek ten znał rów­nież ro­syj­ski. Kształ­cąc się, opa­no­wał też ła­ci­nę, gre­kę i fran­cu­ski, a więc po ukoń­cze­niu dwu­dzie­ste­go roku ży­cia po­słu­gi­wał się już, go­rzej lub le­piej, sze­ścio­ma ję­zy­ka­mi. Przed woj­ną po­dob­ną wie­lo­ję­zycz­no­ścią od­zna­cza­ło się wie­lu miesz­kań­ców Eu­ro­py. Hip­pel re­kru­to­wał swo­ich pod­wład­nych wła­śnie z bar­dzo licz­ne­go gro­na osób ob­da­rzo­nych ta­ki­mi umie­jęt­no­ścia­mi.

Rozdział 2

Pretekst do wypowiedzenia wojny

Operacje SD w sierpniu 1939 roku

Rozdział 3

Blef, który zadziałał

Akcje formacji Brandenburg w Holandii w maju 1940 roku

Rozdział 4

Szturm z przestworzy

Eben Emael, maj 1940 roku

Rozdział 5

Interdykt

Jednostka Brandenburg w Belgii, maj–czerwiec 1940 roku

Rozdział 6

„Barbarossa”

Brandenburczycy w początkowej fazie wojny ze Związkiem Sowieckim w 1941 roku

Rozdział 7

Rajdy na nieprzyjacielskim zapleczu

Działania żołnierzy jednostki Brandenburg w Afryce Północnej i Spadochronowego Batalionu Saperów w Tunezji

Rozdział 8

Skorzeny

Akcja uwolnienia Mussoliniego

Rozdział 9

Niedoszła likwidacja partyzanckiego sztabu

Atak Batalionu Spadochronowego SS na kwaterę główną Tity w 1944 roku

Rozdział 10

Nieoczekiwana kontrofensywa

Niemieckie siły specjalne w Ardenach, grudzień 1944 roku

Rozdział 11

Krach niemieckich sił specjalnych

Część druga

Rozdział 1

Grupa „K”

Rozdział 2

„Żywe torpedy” i miniaturowe łodzie podwodne

Rozdział 3

Łodzie motorowe i oddziały płetwonurków

Część trzecia

Rozdział 1

W obronie nieba nad Rzeszą

Rozdział 2

Sokoły i żółtodzioby

Rozdział 3

Sonderkommando Elbe

Rozdział 4

KG 200

Część czwarta

Rozdział 1

Starcy i dzieci

Rozdział 2

Werwolf na zachodzie

Rozdział 3

Werwolf na wschodzie

Rozdział 4

FreikorpsyZakończenie

Dodatek 1

Glosariusz

Dodatek 2

Działania formacji Brandenburg (1939–1945)Wybrana bibliografia