Strona główna » Religia i duchowość » Kompas zen

Kompas zen

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-64213-44-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Kompas zen

Dae Soen Sa Nim (Wielki Czcigodny Mistrz Zen) Seung Sahn był 78 patriarchą buddyzmu koreańskiego w linii przekazu od Buddy Siakjamuniego. Urodził się w 1927 roku w północnej części Korei. Został mnichem w październiku 1948 roku. W dziesięć dni po wyświęceniu udał się na 100 dniowe odosobnienie, w trakcie którego osiągnął oświecenie. 25 stycznia 1949 roku otrzymał Przekaz Dharmy od Mistrza Zen Ko Bong. W 1957 roku został Opatem Świątyni Hwa Gye Sah w Seulu. Kilka lat później został zaproszony, aby nauczać zen w Japonii. W maju 1972 porzucił pozycję sławnego mistrza w Japonii i Korei, aby udać się samotnie do USA i tam rozpocząć nauczanie zen. W ten sposób narodziła się Szkoła Zen Kwan Um, skupiająca kilkadziesiąt ośrodków na całym świecie; od prawie 30 lat Szkoła funkcjonuje również w Polsce. Kompas zen jest prostą, jasną i często przezabawną prezentacją najważniejszych nauk głównych buddyjskich tradycji - hinajany, mahajany i zen - dokonana przez jednego z najbardziej uwielbianych mistrzów naszych czasów. Podczas kilkudziesięciu lat swego nauczania na całym świecie, mistrz zen Seung Sahn zasłynął ze swojej unikalnej umiejętności docierania do sedna buddyjskiego nauczania w sposób uderzająco jasny, nie polegający na ezoterycznym czy też akademickim słownictwie. W swojej najważniejszej książce, opartej na wygłaszanych w różnych miejscach mowach, przedstawia podstawy nauk buddyzmu w przystępny i intrygujący sposób, zarówno dla początkujących, jak i dla doświadczonych uczniów. mistrz zen Seung Sahn zmarł w świątyni Hwa Gye Sahn w Korei 30 listopada 2004 r. Miał 77 lat.

Polecane książki

Poruszająca i zarazem zabawna opowieść o roli przypadku i przeznaczeniu! „Żadna z moich książkowych list nie byłaby kompletna bez powieści Marian Keyes. Marian jest jedną z najbardziej ludzkich i zabawnych współczesnych pisarek”. Jojo Moyes Pewnego dnia mieszkanka Dublina Stella Sweendey, mężat...
Panna Phyllida Hurst jest nieślubną córką niedawno zmarłego hrabiego Fransham. Mimo swojego pochodzenia została zaakceptowana przez towarzystwo dzięki protekcji przyrodniego brata, Gregory’ego. Z wdzięczności pomaga mu spłacać kolejne karciane długi. W tym celu pod przybranym nazwiskiem...
Wdrapywanie się na cudzy balkon nie należy do przyjemności, zwłaszcza zimą, i to w wieczorowej sukni. Mimo to Kate nie dała za wygraną, tyle że u celu swej wyprawy wpadła w ręce człowieka, którego zamierzała potajemnie sfotografować. Od tego zdjęcia tak wiele zależało, że gdy mężczyzna – książę Duar...
Sąsiedzi przyzwyczaili się już, że Natalia jest uroczą, nieco ekscentryczną starą panną, hodującą ziółka na parapecie. Nie dziwią się nawet, że rozwija swoją firmę i zaczyna pisać doktorat, zamiast wreszcie przejść na emeryturę. Gdy wraca z sanatorium z psem, który na kilometr rozpoznaje kłamst...
Wojenna historia Dawida, chłopca z warszawskiego getta, niespodziewanie staje się początkiej największej przygody w życiu jego wnuka – Davida, ucznia 6. klasy szkoły podstawowej w nowojorskim Brooklynie. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Maxem i jego tatą Rafałem Pilnym, rozwiązują zagadk...
Telefon zadzwonił o trzeciej rano, dlatego Pam od razu wiedziała, że stało się coś złego. John, jej były mąż, poprosił, by towarzyszyła mu w ostatnich chwilach życia. Pam, wbrew sobie, wyrusza do Kalifornii. Postanawia wybaczyć mężczyźnie, który ją przez dwadzieścia lat zdradzał i upokarzał. ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Seung Sahn

Tłumaczenia dokonano na podstawie wydania angielskiego The Compass of Zen. Zen Master Seungh Sahn, Shambhala Publications, Inc., Boston, 1997 © 1997 by the Kwan Um School of Zen © for the Polish edition by Szkoła Zen Kwan Um w Polsce Tłumaczenie polskie Bon Gak (Robert Bączyk) Redakcja Aleksandra Porter, Andrzej Piotrowski Okładka i skład Frisco Hernandez, Przemysław Kryska Korekta techniczna Jarosław Brykalski Wydanie II poprawione /ebook/ ISBN 978-83-64213-12-0 (EPUB); 978-83-64213-28-1 (MOBI) Szkoła Zen Kwan Um w Polsce ul. Małowiejska 22/24 04-962 Warszawa-Falenica tel/fax: (22) 872 05 52 www.zen.pl Fundacja na Rzecz Wymiany Kulturalnej z Dalekim Wschodem Projekt Wydawniczy „miska ryżu“ tel. (22) 834 00 70; 887 266638 e-mail: miskaryzu@o2.pl www.miskaryzu.pl Spis treści PRZEDMOWAPRZEDMOWA REDAKTORA AMERYKAŃSKIEGOWSTĘPBUDDYZMCELE BUDDYZMUPODZIAŁ BUDDYZMUSTRUKTURA BUDDYZMUBUDDYZM HINAJANYWGLĄD W NIETRWAŁOŚĆWGLĄD W NIECZYSTOŚĆWGLĄD W NIE-JAŹŃWSPÓŁZALEŻNE POWSTAWANIEDWANAŚCIE OGNIW ŁAŃCUCHA WSPÓŁZALEŻNEGO POWSTAWANIACZTERY SZLACHETNE PRAWDYOŚMIORAKA ŚCIEŻKATRZY PIĘCZĘCIE ISTNIENIATRZY RODZAJE PRAKTYKIBUDDYZM MAHAJANYSUTRA DIAMENTOWASUTRA SERCA MAHA PRADŻNIA PARAMITASUTRA MAHAPARINIRWANYSUTRA LOTOSUSUTRA HUA-YEN (AWATAMSAKA)PIEŚŃ NATURY DHARMYTYLKO-UMYSŁ I KARMAKARMASZEŚĆ PARAMITBUDDYZM ZEN (CHAM SOEN)KLASYFIKACJA MEDYTACJIZEN NAJWYŻSZEGO WOZUBRAK PRZYWIĄZANIA DO JĘZYKASPECJALNY PRZEKAZWSKAZYWANIE BEZPOŚREDNIO NA UMYSŁPOSTRZEŻ SWOJĄ NATURĘ, STAŃ SIĘ BUDDĄKONG-AN I WSZYSTKIE PRZYPADKISIEDZENIE W MEDYTACJI ZENWIELKIE OŚWIECENIEMETODY MEDYTACJITRZY PODSTAWOWE ELEMENTY ZENWYSIŁEK W ZENKOŁO ZENCZYM JEST NATURA BUDDY?TRZY RZECZY PRADŻNIKRAINA JAK-TOPATRZĄC KU WEWNĄTRZ, POSTRZEGASZ PRAWDZIWE ŚWIATŁO UMYSŁULUDZKA DROGAPO PROSTU POSTRZEGANIE JEST NATURĄ BUDDYDOKĄD IDZIESZ?TRZY BRAMY MISTRZA ZEN TO SOLAKTÓRE Z NASTĘPNYCH CZTERECH ZDAŃ JEST WOLNOŚCIĄ OD ŻYCIA I ŚMIERCI?PIERWOTNA TWARZTRZY BRAMY MISTRZA ZEN KO BONGAWŁAŚNIE-TAK-JAK-TO JEST BUDDĄZAKOŃCZENIETYLKO IDŹ PROSTO, NIE WIEMAPENDYKSPierwsza Brama: Pies mistrza JojuDruga brama: „Umyj swoje miski” mistrza JojuTrzecia brama: Soeng Am woła: „Mistrzu!”Czwarta brama: Bodhidharma nie ma brodyPiąta brama: „Na drzewie” mistrza Hyang EomaSzósta brama: Strzepując popiół na BuddęSiódma brama: Trzy bramy mistrza Ko BongaÓsma brama: Dok Sahn niesie swoje miskiDziewiąta brama: Nam Cheon zabija kotaDziesiąta brama: Mysz je jedzenie kotaTrzech spacerujących mężczyznSŁOWNIK TERMINÓW BUDDYJSKICHLinia przekazu mistrza zen Seung Sahna„miska ryżu“PRZEDMOWA Budda Śiakjamuni wiele razy dawał bardzo ważne nauczanie dotyczące karmy, albo prawa przyczyny i skutku. Wyłożył to prawo w bardzo prosty sposób w Czterech Zapewnieniach: „To święte życie praktyki Dharmy, jeśli właściwie przeżyte – i jeśli okaże się, że istnieje niebo – jest rajem, i zapewni uczniowi długie cieszenie się nim. Jeśli okaże się, że żadnego innego świata poza tym nie ma, przynajmniej w tym życiu ten, który podąża za Dharmą, będzie prawdziwie wolny od wrogości i cierpień. Jeśli prawo karmy rzeczywiście działa i jest prawdziwe, wtedy ludzie, którzy nie szkodzą innym, nie będą cierpieć. Jednak, nawet jeśli prawo karmy nie działa, ich życie pełne czystości zawsze zyska uznanie ich inteligentnych braci i sióstr, i w tym życiu da im szczęście”. To są Cztery Zapewnienia Buddy. Każdy, kto przyjmuje nauki Dharmy, uzyska owoc tych Czterech Zapewnień. Te Cztery Zapewnienia są skierowane do wszystkich uczniów Buddy. Po raz pierwszy przyjechałem do Ameryki 10 października 1980 roku. Moim krajem targał wtedy straszliwy konflikt. Przybyłem, aby pracować tu dla dobra pokoju i uczestniczyć w Światowej Konferencji Religii i Pokoju, zorganizowanej pod egidą ONZ oraz jej Kościoła dla Pokoju. Kambodża miała wiele problemów związanych z wojennymi i cywilnymi konfliktami; wiele osób ginęło, jednak wydawało się, że nikogo to nie obchodzi. Kiedy przybyłem, nie miałem gdzie się zatrzymać i byłem praktycznie bez środków do życia. Bardzo szybko po moim przyjeździe poznałem mistrza zen Seung Sahna. Później dowiedziałem się, że był siedemdziesiątym ósmym patriarchą w linii przekazu zen od Buddy przez Bodhidharmę, wielkim mistrzem z Korei, jednak w owym czasie widziałem tylko skromnego mnicha. Zaprosił mnie do siebie i pomagał mi w mojej pracy, kiedy nikt inny nie otwierał mi drzwi ani mnie nie wspierał. Moja praca prawie nikogo nie interesowała. Bardzo martwiłem się tym, w jaki sposób zwrócić uwagę świata na sytuację w moim kraju. Jednak, mimo że w ogóle się nie znaliśmy w owym czasie, mistrz zen Seung Sahn natychmiast wziął mnie do siebie. Mimo to bardzo się martwiłem. On wtedy powiedział: „Jesteś mnichem, więc nie powinieneś się martwić?”. „Dlaczego?” – zapytałem. Powiedział mi: „Jesteś mnichem, więc już masz cztery miliony dolarów!”. Nie mogłem uwierzyć w to, co mówił. Brzmiało to trochę dziwnie dla mnicha Therawady. „Co masz na myśli?” „Skoro jesteś mnichem, każda świątynia na tym świecie jest twoim domem, dlatego już masz milion dolarów. Zawsze również będziesz od swoich uczniów otrzymywał odzienie, to już są dwa miliony. Przez całe życie wiele osób będzie ci dawało pożywienie, abyś mógł praktykować i nauczać innych Dharmy – to już są trzy miliony. Co więcej, kiedy zachorujesz, każdy da ci lekarstwa: to w sumie cztery miliony dolarów. Wszystko co musisz robić, to praktykować i nauczać innych Dharmy. To jest bardzo proste. Jesteś mnichem, dlatego również jesteś milionerem. Dlaczego miałbyś się martwić? Ha ha ha ha!” Mistrz zen Seung Sahn jest moim wielkim nauczycielem i najlepszym przyjacielem. Kiedy przebywałem w Nowym Jorku, dał mi miejsce do spania, jedzenie, lekarstwa i ubranie. Okazał mi prawdziwą dobroć. Poprosił mnie nawet, abym w jego ośrodku zen, gdzie mieszkałem, dał jego własnym uczniom nauczanie pochodzące z mojej tradycji. Pozwolił mi mieszkać tak długo, jak tylko chciałem, aby rozprzestrzeniać Dharmę w Stanach Zjednoczonych i pomagać mojemu krajowi. Nigdy tego nie zapomnę. Nie wiem. Idź prosto. To jest życie i nauczanie mistrza zen Seung Sahna. Jeśli to robimy, wtedy nie mamy żadnych problemów; kiedy nie mamy problemów, wtedy nie ma napięć. Napięcia zawsze są wywoływane przez nasze problemy: problemy przeszłości, problemy przyszłości. Jednak, kiedy nie ma problemów, nie ma również żadnego napięcia. Wszystko, co łączy się z mistrzem zen Seung Sahnem, jest nauczaniem zen. On zawsze jest tu i teraz, w obecnej chwili, we wszystkich swoich działaniach. To jest bardzo, bardzo rzadkie. Kiedy siedzi, stoi, chodzi, je, rozmawia, słucha i pracuje – w każdej chwili jego życie jest zawsze bardzo jasne. Dlatego właśnie jest tak wielkim mistrzem. Jego nauczanie jest jasno widoczne w każdej chwili, we wszystkich jego działaniach – słownych, cielesnych i umysłowych. Zawsze zachowywał się w ten sposób, odkąd go poznałem. Nauczanie zen obejmuje całe nauczanie, włączając Therewadę. Ośmioraką Ścieżkę Właściwego Rozumienia, Właściwego Myślenia, Właściwej Mowy, Właściwego Działania, Właściwej Pracy, Właściwej Praktyki, Właściwej Uważności i Właściwej Medytacji można całą znaleźć w zen, jak to zobaczycie w tej książce, podobnie jak Cztery Szlachetne Prawdy; dlatego wszyscy podążamy za wielkim mistrzem zen Seung Sahnem jako naszym mistrzem, nauczycielem i przyjacielem. Niech tak się stanie. Z głębokim szacunkiem i wdzięcznością, Samdech Preah Maha Ghosananda, Najwyższy Patriarcha buddyzmu kambodżańskiego Ośrodek zen Providence Cumberland, stan Rhode Island 24 kwietnia 1997 PRZEDMOWA REDAKTORA AMERYKAŃSKIEGO Pewnego wiosennego dnia we wczesnych latach 70-tych młody uczeń zen, See Hoy, wbiegł frontowymi schodami Ośrodka Zen w Los Angeles. Wszedł do środka, poprawił swoje rakasu i usiadł wraz z innymi uczniami, przygotowując się do wieczornego zazen. Wkrótce nadeszła jego kolej na dokusan – rozmowę osobistą. Kiedy zabrzmiał dzwonek, wszedł do pokoju rozmów i pokłonił się nauczycielowi, wielkiemu Kozan-roshi. Następnie usiadł do dokusan. Kiedy już zaprezentował swoje rozumienie koanów, rozmowa dobiegła końca. Przed wyjściem See Hoy wyciągnął spod swojego rakasu kilka zrolowanych kartek formatu A4 i rozłożył je na podłodze przed Kozan-roshim. „Roshi – powiedział. – Kilka dni temu ktoś dał mi to, abym to przestudiował. Powiedziano mi, że to wyjaśni mi pewne rzeczy związane z buddyzmem i praktyką zen. Chciałbym się dowiedzieć, co ty o tym myślisz.” Około piętnastu stron było wypełnionych linijka po linijce chińskimi znakami, ręcznie pisanymi z rzucającą się w oczy wielką energią. Pod każdą linijką znajdowało się angielskie tłumaczenie, starannie napisane drukowanymi literami. Przez kilka chwil wygładzał leżący przed nim dokument, następnie podniósł go do góry obiema rękoma i podał Roshiemu, który tylko odłożył go za siebie i zadzwonił dzwonkiem, sygnalizując koniec dokusan. Uczeń pokłonił się i wyszedł. Przez następnych kilka tygodni Roshi nic nie powiedział See Hoy o tym dziwnym manuskrypcie. Nagle pewnego dnia, na zakończenie ich zwykłego dokusan, Roshi sięgnął za siebie i wyciągnął go. Tym razem, zamiast zrolowanych kartek, które otrzymał, rękopis był precyzyjnie złożony w pół, a zrolowane brzegi dokładnie wygładzone. Otworzył go i spojrzał na pierwszą stronę. Przez kilka chwil Roshi nic nie powiedział. Od góry do dołu przebiegł wzrokiem leżącą przed nim stronę. Po chwili chrząknął. „To jest dobre, bardzo dobre. Skąd to masz?”  „Dostałem to od koreańskiego mistrza zen Seung Sahna, kiedy ostatni raz był w Los Angeles” – odparł See Hoy. „Hmmm.” Nastąpiło kilka kolejnych chwil milczenia. „To wszystko, co powinieneś wiedzieć na temat buddyzmu. Ani jedno słowo więcej, ani mniej.” „Powinienem to więc studiować?” „Tak, jak najbardziej. Studiowanie tego materiału z całą pewnością rozjaśni twoje rozumienie nauczania.” Wiele lat później, kiedy See Hoy otrzymał przekaz Dharmy i został mistrzem zen, opowiedział historię o tym, jak „Kompas zen” pogłębił jego szacunek dla buddyjskiego nauczania w okresie, kiedy był jedynie młodym uczniem próbującym odnaleźć swoją własną ścieżkę pośród nadmiaru dostępnych w Los Angeles na początku lat 70-tych nauk. Chociaż objętość tego rękopisu była niewielka, powiedział kiedyś międzynarodowej grupie uczniów zen, siedzących trzymiesięczne intensywne odosobnienie medytacyjne, że „Kompas” rozjaśnił jego poczucie szpiku – rdzenia albo esencji – nauczania Buddy bardziej niż jakakolwiek sutra. Scena medytacyjna w Ameryce pod koniec lat 60-tych i na początku 70-tych była ogromna. Nauczało wtedy wielu uznanych azjatyckich mistrzów. Nowe ośrodki medytacyjne reprezentujące wszystkie główne wschodnie tradycje duchowe powstawały jak grzyby po deszczu we wszystkich większych miastach i w pobliżu wielu campusów uniwersyteckich. Pośród spadkobierców lat 60-tych nastąpiła eksplozja zainteresowania wspólnym życiem w na poły-monastycznych wspólnotach. Rynek zalany był również nowymi książkami prezentującymi wiele różnych podejść do medytacji i dróg ku oświeceniu.  Ten cokolwiek oszałamiający wachlarz możliwości duchowego rozwoju był dla wielu osób rozczarowanych dominującymi duchowymi tradycjami Zachodu prawdziwym dobrodziejstwem. Mimo to, tak ogromna ilość różnych możliwości stworzyła atmosferę, w której nauczanie stało się zbyt łatwo dostępne; linia oddzielające jasne nauczanie od nauczania nieefektywnego nie zawsze była oczywista. Ameryka stawała się duchowym supermarketem, jakim jest dzisiaj, z półkami przepełnionymi duchowymi produktami. Jak powiedział mistrz zen Seung Sahn o sytuacji w Ameryce w czasie, kiedy powstawał „Kompas”: „Ameryka była jak wielki dom towarowy. Można było w niej znaleźć wielu, wielu wielkich mistrzów i stylów nauczania. Jednak kto prezentował prawdziwe nauczanie Buddy? W jaki sposób uczniowie medytacji mieli znaleźć swoją drogę w tym domu towarowym? To nie zawsze było jasne, a wielu zachodnich uczniów nie rozumiało pierwotnych nauk Buddy. Wiele osób podążało błędną drogą. Dlatego pojawił się »Kompas zen«”. „Kompas zen” jest esencją rdzenia buddyjskiego nauczania stworzoną przez uznanego oświeconego mistrza. Przygotował go we wczesnych latach 70-tych, aby wśród swoich zachodnich uczniów wykrystalizować rozumienie najważniejszych zasad trzech głównych buddyjskich tradycji. Nie sugerując, że ma on całkowicie zastąpić studiowanie sutr, mistrz zen Seung Sahn obmyślił „Kompas” jako dodatkową pomoc dla zachodnich uczniów medytacji, aby mogli oni w łatwy sposób poznać różne tradycje, nie musząc przy tym przedzierać się przez trudny techniczny język głównych sutr. Jak to kiedyś powiedział: „»Kompas zen« przedstawia tylko szkielet buddyzmu. Ciało buddyjskiego nauczania jest całkiem inne. W dzisiejszych czasach na Zachodzie można znaleźć ciało hinajany, ciało mahajany i ciało zen. Mamy ciała chińskie, tybetańskie, koreańskie, japońskie i tajskie. Ale pod tym wszystkim, co jest szkieletem nauczania Buddy?”. Znakomitym pomysłem „Kompasu” było zaprezentowanie tego szkieletu w uproszczonej, ale nie nadto ograniczonej formie. „Kompas zen” nie był skierowany tylko do uczniów zen. Według mistrza zen Seung Sahna, został on początkowo przygotowany z dwoma celami na uwadze: po pierwsze, aby wyjaśnić szkielet buddyjskiego nauczania każdemu zainteresowanemu zrozumieniem właściwego nauczania; po drugie, aby poszerzyć perspektywę jego własnych uczniów zen tak, aby byli obeznani nie tylko z nauczaniem w stylu zen. Mówi się, że ten mistrz zen dokładał wielu starań, aby nieustannie przypominać swoim uczniom o utrzymywaniu bardzo szerokiego poglądu na buddyjskie nauczanie, i nie pozwalaniu sobie na zaszufladkowanie się w swoim użyciu zręcznych środków i postrzeganiu nauczania jedynie w kategoriach środków zen. Kiedy ktoś zapytał go w czasie jednej z mów, stanowiących podstawę tej książki, dlaczego on, mistrz zen, przedstawia nauki buddyzmu hinajany i mahajany, odparł: „Kiedy wrócisz do domu, zajrzyj do swojej szafki na lekarstwa. Ile masz w niej lekarstw? Tylko jedno?”. Zachęca swoich uczniów do utrzymywania takiego punktu widzenia: do zrozumienia szkieletu nauczania hinajany i mahajany dokładnie w ten sam sposób, w jaki pragną zrozumieć szkielet zen. Przez ponad dwadzieścia lat używano Kompasu w linii przekazu zen ustanowionej przez mistrza zen Seung Sahna na Zachodzie, czyli w Szkole Zen Kwan Um. Najpierw początkujący uczniowie używali trzydziestojedno- stronicowego rdzeniowego tekstu jako jasnej i przejrzystej mapy buddyjskiego nauczania. Używano go również w treningu nauczycieli Dharmy i do sprawdzania rozumienia kong-anów w czasie rozmów osobistych. Chociaż bardzo dobrze znany w Szkole Zen Kwan Um, rzadko wychodził poza krąg sanghi. Na przestrzeni lat, uczniowie zaczęli prosić mistrza zen o komentarz na temat różnych rozdziałów tekstu. Mistrz zen Seung Sahn dał kilka długich serii mów na temat „Kompasu”, rozpoczynając je w 1977 roku w czasie Yong Maeng Jon Jin Nauczycieli Dharmy w Providence, stan Rhode Island. W mowach tych przedstawił bardziej szczegółowe wyjaśnienia różnych aspektów buddyjskiej tradycji. Niniejszy tekst jest kompilacją kilku serii mów, które mistrz zen Seung Sahn wygłosił na temat „Kompasu” od 1977 roku. Składa się z wykładów w Ośrodku Zen w Providence (kwiecień 1988), Ośrodku Zen w Lexington (maj 1988), Ośrodku Zen w Hong Kongu (marzec 1993), Międzynarodowym Ośrodku Zen w Seulu, w świątyni Hwa Gye Sah (zimowe odosobnienie 1993-1994), Ośrodku Zen w Singapurze (wiosna 1994) i Ośrodku Zen Dharma, w Los Angeles (grudzień 1995). Tekst ten również zawiera materiał tłumaczony na angielski po raz pierwszy, pochodzący z mów jakie mistrz zen Seung Sahn wygłosił na temat „Kompasu” w swoim ojczystym języku – po koreańsku. Mowy te zostały pierwotnie opublikowane w Korei w dwóch książkach: „Góra jest niebieska, woda płynie”, oraz „Księżyc w tysiącu rzek”, i przetłumaczone przez redaktora dla wyłącznego wykorzystania w tym tekście. Obecny tekst zawiera również materiał na pokrewne tematy z licznych codziennych sesji pytań i odpowiedzi, które mistrz zen Seung Sahn odbywał z uczniami zen w Międzynarodowym Ośrodku Zen w Seulu, w świątyni Hwa Gye Sah, od 1994 do 1996 roku. Jedną z najbardziej fascynujących cech tego mistrza zen jest jego niezwykle spontaniczna i prawie nieograniczona energia. Dla tych szczęśliwców, którzy mieli okazję uczestniczyć w mowach, dzięki którym powstała ta książka – albo przynajmniej widzieli je nagrane na wideo – natychmiast staje się oczywiste, że działa tu coś, co znajduje się poza zasięgiem zwykłego geniuszu. Jest nią nieskrępowana oświecona mądrość. Wykłady na temat „Kompasu zen”, podobnie jak wszystkie mowy Dharmy mistrza zen Seung Sahna, łączą w sobie czystą oświeconą mądrość z uchwyceniem sedna tekstów, które mają czasami prawie naukowy charakter; to przekaz, który jest czasami naprawdę poważny, a w większości przypadków, cóż, po prostu przezabawny. Przez cały czas centralny punkt – szkielet – pozostaje taki sam: w jaki sposób możemy się przebudzić i pomóc temu światu, z chwili na chwilę? Tekst ten próbuje zachować spontaniczną jakość werbalnego przekazu mistrza zen Seung Sahna, ponieważ przekaz ten jest tak samo przykładem jego unikalnego stylu nauczania i zręcznym środkiem, jak sama treść. Niniejszy tekst nie pretenduje do miana naukowego traktatu. Nie usiłuje on przedstawić jakiejś wiarygodnej naukowo prawdy skonfrontowanej z tekstami albo tradycyjnymi środkami wyrazu. Podobnie jak autor tych mów, „Kompas zen” bezkompromisowo wskazuje na pierwotną naturę, która nie polega na uprzejmej ekspresji. „Kompas” podchodzi do tradycji i jej nauczania z pozycji czysto oświeconego wglądu, i nie przejmuje się zbytnio przyjętymi konwenansami. W taki sposób nauczają mistrzowie zen. W końcu powinniśmy coś powiedzieć na temat użycia terminu hinajana („mały wóz”), zamiast określenia therawada („droga starszych”), w odniesieniu do wczesnego buddyzmu. Nie ma w tym żadnej pejoratywnej intencji. Dłuższy czas zastanawialiśmy się nad użyciem tego terminu. W swoim pierwotnym zapisanym szkicu „Kompasu zen”, jak również w mowach, na których oparta jest ta książka, mistrz zen Seung Sahn używa terminu hinajana jako tradycyjnego określenia odnoszącego się do buddyjskiego nauczania przed pełnym rozkwitem buddyzmu mahajany. Większości czytelnikom termin therawada sugeruje raczej żywą tradycję buddyzmu zakorzenionego w Azji Południowo-Wschodniej, a nie pierwotny, historyczny okres rozwoju buddyzmu i związane z nim nauczanie. Co więcej, nauczanie zen – a szczególnie tego konkretnego mistrza zen – podkreśla całkowity brak przywiązania do języka jako podstawowego środka na osiągnięcie wyzwolenia od cierpienia, wywoływanego przez nasze pojęciowe umysły. W tym właśnie duchu zdecydowano się zachować użycie terminu hinajana. Na zakończenie tego tekstu załączono rozdział przedstawiający dziesięć podstawowych kong-anów (chiński kung-an, japoński koan), które mistrz zen Seung Sahn wybrał jako reprezentatywne dla całości tysiąca siedmiuset chińskich i japońskich kong-anów, używanych w Chinach, Korei i teraz na Zachodzie. W „Dziesięciu Bramach” autor szczegółowo ukazuje najistotniejszy „sens” każdego z kong-anów, nie przy użyciu zwyczajowych, mętnych poetyckich komentarzy albo akademickiego czy też etymologicznego hokuspokus, ale przy użyciu bezpośredniej i precyzyjnej wykładni natury samego kong-anu. Ta część tekstu sama w sobie mogłaby zostać uznana za znaczący kamień milowy w historii nauczania zen i przekazania jego nauk na Zachód. Przedstawia takie użycie kong-anów, które precyzyjnie wyraża sam kong-an, oraz – co ważniejsze – ścisłe nauczanie, które z chwili na chwilę wymaga precyzyjnie intuicyjnego i spontanicznego zastosowania kong-anu w zmiennych sytuacjach codziennego życia. Można to najwyraźniej postrzec w nakreślonej przez mistrza zen Seung Sahna właściwej funkcji podmiotu i przedmiotu w kong-anach i życiu codziennym. Tak precyzyjne zastosowanie kong-anów stanowi ewolucyjną adaptację tradycyjnej „górskiej” praktyki kong-anowej do miriadów sytuacji współczesnego życia w nowoczesnym społeczeństwie. Dokładnie cztery lata zabrało zgromadzenie obecnych wersji tego kompasu z wachlarza koreańskich, chińskich i angielskich źródeł tekstowych. W tym okresie zostałem pobłogosławiony pomocą międzynarodowego zespołu bodhisattwów z trzech różnych kontynentów. Na specjalną wzmiankę zasługuje wsparcie czcigodnego mistrza zen Dae Kwanga, opata Szkoły Zen Kwan Um. Mistrz zen Wu Bong (Centre Parisien de Zen – Kwan Um) i Stanley Lombardo, JDPS, profesor filologii klasycznej z Uniwersytetu w Kansas, służyli poradą w końcowych stadiach projektu. Składam również podziękowania w kolejności dla czcigodnego Do Mun Sunima, JDPS, z Międzynarodowego Ośrodka Zen w Seulu; czcigodnego Hyang Um Sunima, JDPS, z klasztoru Zen Su Bong; czcigodnego Mu Sang Sunima z Ośrodka Zen Dharma w Los Angeles; czcigodnego Chong An Sunima; czcigodnego Hae Tong Sunima (Lee, Jae-Gyun); czcigodnego Myong Do Sunima; J.W. Harrington ze Szkoły Zen Kwan Um; Kim, Yong-Hyon z Konghang-Dong, Seul; Lee, Hyon-Yong z Paryża i Seulu; Kim, Ji-Eun z Uniwersytetu Georgetown i Apkujong-Dong, Seul; Park, Song-Chol z Uniwersytetu Dongguk w Seulu; Lee, Mun-Gyun; Kim, Tae-Ok; oraz Lee, Jong-Hoon. Prakash Shrivastava (Mu Soeng) z Ośrodka Studiów Buddyjskich Barre, oraz Richard Streitfeld pracowali nad tym materiałem w jego początkowych stadiach. Dyan Eagles, prezes DharmaCrafts, jak zwykle ofiarował swoją hojną i nieocenioną pomoc. Oraz dla czcigodnego mistrza zen Seung Sahna: bezgraniczna i niewypowiedziana wdzięczność.  Kończąc, książka ta jest ofiarowana pamięci zmarłego mistrza zen Su Bonga (See Hoy Liau), który aż do swojej śmierci w czerwcu 1994 roku ciężko pracował, aby to nauczanie ukazało się drukiem. Nie tak dawno temu, jako młody uczeń zen, See Hoy Liau trzymał ten sam „Kompas zen” w swoich rękach; trzy lata temu nagle zmarł, będąc młodym mistrzem zen. Dokąd odszedł? Teraz ty trzymasz kompas w swoich rękach. Mamy nadzieję, że użyjesz go, aby znaleźć swoją własną drogę tam, dokąd on odszedł i dokąd musimy odejść wszyscy. Hyon Gak Sunim (P. Muenzen) Klasztor zen Diamond Hill Ośrodek Zen Providence Cumberland, stan Rhode Island 1 sierpień 1997 WSTĘP
Dokąd idziesz?

Dawno temu świat był bardzo prostym miejscem. W dzisiejszych czasach ten świat jest bardzo skomplikowany. Głównym tego powodem jest fakt, że na tej planecie żyje zbyt wiele istot ludzkich. Ludzka społeczność zwiększa się w zdecydowanie zbyt wysokim tempie. W roku 1945 na tym świecie żyło około dwóch miliardów ludzi. W ciągu tysięcy i tysięcy lat ludzkiej historii, na świecie pojawiły się dwa miliardy osób, i to wystarczało. W porównaniu do dzisiejszych czasów, ludzkie umysły były dość proste i jasne. Jednak tylko w ciągu tych pięćdziesięciu lat od zakończenia II wojny światowej pojawiły się kolejne trzy miliardy ludzi, a ludzkie istoty stały się bardzo skomplikowane. Dzisiaj mamy prawie sześć miliardów ludzi na całym świecie, a niektórzy uczeni twierdzą, że w ciągu następnych trzydziestu lat pojawią się kolejne trzy miliardy. Te fakty są bezpośrednio związane z nagłym wzrostem ilości cierpienia, którego ludzie i inne istoty teraz doświadczają. Przyjrzyjmy się temu dokładniej.

W dzisiejszych czasach ludzie żyją bliżej siebie, dlatego ich relacje stały się bardziej skomplikowane. Ich pożądanie rzeczy materialnych staje się głębsze i silniejsze. Ich myślenie jest bardziej skomplikowane, ich życie jest bardziej skomplikowane, a w konsekwencji mamy na świecie więcej cierpienia niż kiedykolwiek. Nawet rodzaje występującego cierpienia stały się bardziej skomplikowane, ponieważ ludzie wymyślają wciąż nowe rodzaje broni i sposoby na zadawanie sobie nawzajem bólu. W dzisiejszych czasach przynosimy również dużo więcej cierpienia wszystkim innym istotom na tym świecie. Ranimy powietrze, wodę, trawę, drzewa, wszystko. Ludzkie istoty ścinają ogromne obszary lasów i niszczą okalający planetę pas zieleni. Zanieczyszczamy wodę, powietrze i ziemię. Ludzkie istoty zawsze powtarzają, że pragną wolności, ale tak naprawdę są największymi dyktatorami na tym świecie.

Dlatego w dzisiejszych czasach tak ważnym jest, aby ludzie się przebudzili. Muszą jak najszybciej osiągnąć swoje właściwe zadanie. Po co żyjesz na tym świecie? Co robisz na tym świecie? Kiedy rodzisz się, skąd przychodzisz? Kiedy umierasz, dokąd odchodzisz? Wszyscy mówią: „Nie wiem”. Taka jest ludzka istota. Ludzkim istotom wydaje się, że są bardzo inteligentnymi zwierzętami, jednak mimo całej tej inteligencji, jeśli przyjrzysz się uważnie temu, co stało się na tym świecie, zobaczysz, że ludzie są tak naprawdę najgłupszymi zwierzętami, ponieważ ludzkie istoty nie rozumieją samych siebie. Pies rozumie, co ma robić pies, a kot rozumie, co ma robić kot. Wszystkie zwierzęta rozumieją, na czym polega ich zadanie i tylko to robią. Jednak my nie rozumiemy naszego właściwego zadania i właściwej drogi na tym świecie, i żyjemy tylko dla siebie. Czas mija, wszyscy starzeją się i umierają. Kiedy umierasz, dokąd odchodzisz? Mimo całej swojej inteligencji i sprytu, ludzkie istoty nie rozumieją odpowiedzi na to bardzo ważne pytanie.

Jeśli chcemy zrozumieć siebie i pomóc wszystkim istotom uwolnić się od cierpienia, musimy najpierw zrozumieć, skąd pochodzi to cierpienie. Wszystko powstaje w naszych umysłach. Buddyjskie nauczanie ukazuje, że wszystko pochodzi z pierwotnej przyczyny, warunku i skutku. Oznacza to, że jakaś pierwotna przyczyna, kiedy pojawi się w odpowiednich warunkach, zawsze przyniesie określony skutek. Jaki jest więc powód pojawiania się na świecie tak wielu istot ludzkich, i jaki jest tego skutek? Dlaczego istnieje tyle cierpienia, i dlaczego wydaje się, że z każdym dniem jest go więcej? Być może najważniejszym powodem, dla którego nastąpił tak dramatyczny wzrost ilości cierpienia na tym świecie, jest wzrost ilości konsumowanego przez ludzi mięsa. Przed II wojną światową ludzie nie jedli tak dużo mięsa. W Azji ludzie zwykli jeść mięso tylko z jakiś specjalnych okazji, może tylko dwa razy w roku, w czasie najważniejszych świąt. W dzisiejszych czasach Azjaci jedzą mięso kilka razy dziennie. To samo dzieje się od kilku pokoleń z ludźmi Zachodu. W tym wieku byliśmy świadkami ogromnego zwiększenia się konsumpcji mięsa na świecie. Jednak, w jaki sposób przekłada się to na dramatyczny wzrost cierpienia na całym świecie?

Od wieków, kiedy człowiek chciał zjeść mięso, udawał się do lasu i przy pomocy łuku i strzały zabijał jedno, dwa zwierzęcia. Następnie wracał do domu i zjadał je wspólnie ze swoją rodziną. To zwierzę umarło, jednak istniała jakaś więź między tym zwierzęciem, a człowiekiem, który je zabił i zjadł. Ich karma była w jakiś sposób jasna. Kiedy to zwierzę umierało, być może było w stanie choć trochę zrozumieć z tego, co się dzieje: „Och, ten człowiek mnie zje! Może w następnym życiu ja go dopadnę!”. Ich karma była bardzo prosta: wszystko pozostawało między tym jednym człowiekiem i zwierzęciem. Mogło to zostać między nimi wyjaśnione i w końcu sytuacja wracała do równowagi dzięki prostemu działaniu przyczyny i skutku. Jednak w XX wieku ludzka technologia rozwinęła się zbyt szybko. Powstało wiele różnych nowych karabinów i technik pozwalających zabijać coraz większą liczbę zwierząt. Każdego dnia, miliony i miliony zwierząt na całym świecie są rutynowo i w zmechanizowany sposób zarzynane tylko po to, aby zaspokoić ludzki umysł pożądań. Teraz jedna maszyna potrafi bardzo szybko zabić wiele tysięcy zwierząt. Jeden człowiek wciska w fabryce guzik, pewnie gdzieś daleko od samych zwierząt. Kiedy te zwierzęta umierają, wiele świadomości zostaje w nagły i gwałtowny sposób uwolnionych od swoich umierających ciał. Te zwierzęce świadomości następnie krążą i krążą, szukając nowego ciała. Nie rozumieją, dokąd zmierzają.

Budda nauczał nas, że wszystko pochodzi z pierwotnej przyczyny, warunku i skutku. Kiedy w ten sposób co roku zabijane jest tyle milionów zwierząt, niektóre z tych świadomości w nieunikniony sposób odradzają się jako ludzie. Być może tylko 0,00001 procent z nich odradza się jako ludzie, jednak to wciąż jest duża grupa osób, które noszą w sobie zwierzęcą świadomość. Jeśli spojrzysz na ludzkość w dzisiejszych czasach, postrzeżesz, że mimo tego, że wszyscy mają ludzkie twarze i ciała, ich świadomość nie jest w pełni ludzka. Niektórzy mają psią świadomość, inni świadomość kocią, jeszcze inni mogą mieć świadomość królika albo świadomość węża. Umysły krowie, świńskie, kurze, lwie, tygrysie – wszystkie są ze sobą pomieszane. Większość ludzi żyje z być może pięcioma albo dziesięcioma procentami naszej pierwotnej ludzkiej świadomości, a reszta jest pewnym rodzajem świadomości zwierzęcej kontrolującej ich umysły. Zamiast posiadać pierwotną ludzką umiejętność miłości, współpracy i współczucia, w dzisiejszych czasach ludzie tylko walczą ze sobą i z tym światem. Nie potrafią właściwie współdziałać z innymi ludźmi.

Nie chcę przez to powiedzieć, że ze zwierzętami jest coś nie tak. Jednak, jeśli spojrzysz na ten świat, zobaczysz, że zwierzęta mają tendencję do wspólnego działania tylko z innymi osobnikami swojego gatunku, i nie lubią innych zwierząt. Psie umysły lubią psie umysły; nie współdziałają z kocimi umysłami. Węże, lwy i króliki nie lubią się nawzajem. Świadomość węża podąża tylko za umysłem węża i nie działa we współczujący sposób, który może połączyć się z cierpieniem doznawanym przez kogoś innego. Ptaki nie lubią innych gatunków ptaków, dlatego tworzą grupy wewnątrz własnego gatunku i razem się przemieszczają. Jeśli ktoś atakuje jednego z nich, wtedy cała grupa kontratakuje. Taka jest natura tego zwierzęcego umysłu. Polityczna sytuacja w dzisiejszym świecie jest taka sama. Żyjemy teraz w świecie pełnym małych krajów oraz politycznych i etnicznych grup – z których wiele posiada własne wojska – wszystkie walczące ze sobą. Nawet dzieci zajmują się bronią i wikłają w przemoc w coraz młodszym wieku, dokonując rzeczy, o których nikt nawet nie słyszał dziesięć czy dwadzieścia lat temu.

Wszystko to pochodzi z posiadania w naszych umysłach zbyt dużej ilości zwierzęcej świadomości. W dzisiejszych czasach wiele osób żyje w ten sposób. Posiadają jakiś rodzaj zwierzęcej świadomości, i dlatego istnieje dużo więcej cierpienia, ponieważ nie potrafią oni połączyć ich świadomości z ludzkim życiem w zatłoczonym świecie. Większość ludzi zajmuje się tylko swoimi sprawami. Istnieje większa skłonność do pojawiania się walczącego umysłu. Ludzie podążają tylko za swoimi własnymi ideami i opiniami, bez względu na to, co się dzieje dookoła. Brakuje w tym wszystkim równowagi, dlatego oczywiście pojawia się cierpienie.

W latach 70-tych w Stanach miałem pewną uczennicę, która posiadała kilka egzotycznych węży. Bardo kochała te swoje węże. Nosiła je wszędzie ze sobą, okręcone dookoła szyi. Wiele osób się ich bało, ale ona zachowywała się z nimi w bardzo naturalny sposób. One nawet spały z nią w jednym łóżku. Kiedy pewnego dnia przyszła do ośrodka zen, zapytałem ją; „Czy w ten weekend będziesz siedziała trzydniowe odosobnienie?”.

„Nie” – odpowiedziała.

„Dlaczego?”

„Nie mogę znaleźć nikogo do opieki nad moimi wężami. Bardzo kocham moje węże, a nikt nie będzie potrafił dobrze się nimi zająć w czasie, gdy ja będę w ośrodku zen. Dlatego nie mogę medytować.”

Powiedziałem więc: „Nie ma problemu. Przyjdź do ośrodka zen i mocno praktykuj. Możesz przywieźć ze sobą swoje węże. Porozmawiam z gospodarzem domu, aby dał ci oddzielny pokój. Wtedy mogłabyś praktykować medytację i zajmować się swoimi wężami. Podoba ci się ten pomysł?”.

Była bardzo szczęśliwa: „Och, tak. To wspaniale!”. Przyszła do ośrodka i siedziała odosobnienie.

Pierwszego dnia odosobnienia zadzwonił brat tej kobiety. Był bardzo zdenerwowany. „Czy jest tam moja siostra? Czy jest tam moja siostra? Nasza matka właśnie poważnie zachorowała. Jest w szpitalu, daleko stąd. Musimy jak najszybciej ją odwiedzić.”

Jednak zamiast zmartwić się stanem swojej matki, kobieta ta bardzo się rozzłościła! „Nie, nigdzie nie jadę. Kto się zajmie moimi kochanymi wężami, kiedy wyjadę? One mogą przecież beze mnie umrzeć! Może ktoś nieodpowiednio je nakarmi. Węże są bardzo uczuciowe…” Powiedziała bratu coś w tym rodzaju, ale on się nie zdziwił. On już od wielu lat znał jej umysł. Po prostu przerwał rozmowę.

Kilka dni później, jeden z jej węży zachorował. Nic nie jadł i tylko leżał w kącie pokoju. Kobieta bardzo się tym przejęła. Przestała przychodzić na praktykę i wydzwaniała do okolicznych weterynarzy, poszukując kogoś, kto rzeczywiście rozumie węże. W końcu opuściła odosobnienie, aby zabrać swojego węża do lekarza. Nie wyszła z odosobnienia, żeby zobaczyć się w szpitalu ze swoją matką, ale kiedy cierpiał jej wąż, jej umysł natychmiast bardzo się wzburzył. To jest bardzo ciekawe.

Świadomość tej kobiety bardziej się przejmowała swoimi wężami niż innymi ludzkimi istotami. Okazała więcej współczucia wężom niż swojej własnej matce! Ukryte tego znaczenie jest takie, że jej świadomość była częściowa ludzka, ale również posiadała świadomość węża. Nie potrafiła zbyt dobrze współdziałać z innymi ludźmi, ale bardzo łatwo, prawie automatycznie potrafiła odnieść się do sytuacji węży. Nie okazywała zbyt wiele współczucia nikomu innemu poza nimi. To jest bardzo dziwne! Jednak w dzisiejszych czasach żyje wiele podobnych osób, dlatego to już nie wydaje się dziwaczne. To jest bardzo interesująca historia…

Świadomości zwierzęce nie są ani dobre, ani złe, jednak ludzkie istoty mają bardzo silne poglądy i pożądania, dlatego posiadanie jakiejś świadomości zwierzęcej nie jest zbyt dobre, ponieważ ludzie nie potrafią jej kontrolować. Kiedy zwierzę jest głodne, wtedy je. Kiedy jest zmęczone, wtedy śpi. To jest bardzo proste! Jednak ludzkie istoty jedzą, ale wciąż nie są zadowolone. Mimo, że ich żołądki są pełne, wyruszają do lasu i dla zabawy albo ozdoby zabijają zwierzęta. Ktoś inny bawi się w łowienie ryb. Wszyscy wtedy klaszczą: „Och, wspaniale”; śmieją się i ściskają sobie dłonie. Ludzie są bardzo zadowoleni, klepią się po plecach i robią zdjęcia. Uważa się to za bardzo udany dzień. Ale spójrzmy na tę rybę. Ona wcale nie jest szczęśliwa, prawda? Ryba rzuca się i cierpi! „Gdzie jest woda? Gdzie jest woda? Proszę, chcę do wody!” Oni się śmieją, a ryba na ich oczach cierpi i umiera. Większość ludzi nie potrafi nawiązać kontaktu z wielkim cierpieniem, pośród którego się znajdują. Tego rodzaju umysł spotyka się w dzisiejszych czasach bardzo często. I to nie jest wcale wspaniałe. Umysł, który w taki sposób żyje, nie ma współczucia dla cierpienia tego świata.

Ludzkie istoty zabijają również zwierzęta nie tylko dla pożywienia. Używają zwierzęcych skór do produkcji butów, kapeluszy i ubrań. Ale nawet to nie wystarcza. Ze zwierzęcych kości robią naszyjniki, guziki albo kolczyki. Innymi słowy, zabijają wiele, wiele zwierząt, aby sprzedawać ich części i zarabiać na tym. Z powodu tych pożądań i silnej zwierzęcej świadomości, ludzkie istoty walczą między sobą i niszczą naturę. Życie nie ma dla nich wartości. Dlatego teraz ten cały świat jest pełen różnych problemów: problemów z wodą, z powietrzem, z ziemią i pożywieniem. Codziennie pojawia się wiele nowych problemów. Problemy te nie pojawiają się przez przypadek. Ludzkie istoty stwarzają każdy z tych problemów. Psy, koty, lwy czy węże – żadne ze zwierząt nie stwarza tylu problemów temu światu, co ludzkie istoty. Ludzie nie rozumieją swojej prawdziwej natury, dlatego wykorzystują swoje myślenie i pożądanie do zadawania cierpienia temu światu. Dlatego właśnie niektórzy mówią, że ludzkie istoty są najgorszym zwierzęciem na tym świecie. Niektóre religijne tradycje nazywają tego rodzaju sytuację „końcem świata”.

To jest tylko koniec obecnej ludzkiej świadomości. Pierwotna ludzka natura nie ma takiego problemu. W nauczaniu buddyjskim, zamiast nazywać to „końcem świata”, mówimy raczej, że wszystko jest teraz całkowicie dojrzałe. Przypomina to rosnący na drzewie owoc. Najpierw pojawia się na drzewie kwiat. Czas mija, a ten kwiat wydaje mały pączek, i sam opada. Z pąku stopniowo dojrzewa owoc, który z biegiem czasu ciągle się powiększa. Owoc jest z początku zielony, ale z czasem z nasłonecznionej strony nabiera pięknego koloru. W tym momencie tylko jedna strona nabrała koloru, podczas gdy druga wciąż jest zielonkawa. Mija jeszcze trochę czasu, i cały owoc ma teraz wspaniały kolor. Owoc może mieć piękny kształt i piękny kolor, ale nie ma jeszcze zapachu, ponieważ owoc nie jest jeszcze w środku dojrzały. Jednak, kiedy minie jeszcze trochę czasu, owoc całkowicie dojrzewa.

Do tej chwili upłynęło wiele czasu, aby z kwiatu rozwinął się pąk i owoc. Przez wiele miesięcy cała energia drzewa szła od korzeni i od liści gromadzących energię słońca na wytworzenie owocu. Proces ten może trwać naprawdę długo, nawet rok.

Jednak teraz energia płynąca od drzewa do owocu zostaje odcięta. Od tej chwili, kiedy owoc całkowicie dojrzał, zmiany w owocu następują bardzo szybko, w przeciągu tylko kilku dni. Jego kształt nie jest już tak doskonały, podobnie jak jego kolor. Jednak wewnątrz smak jest bardzo, bardzo słodki, i owoc zaczyna mocno pachnąć. Zaczyna przejrzewać. Wkrótce pojawiają się na nim drobne skazy, małe czarne kropki wskazujące, że owoc „przechodzi na drugą stronę”. Po kilku następnych dniach, na owocu widocznych jest wiele czarnych miejsc. Kiedy te kropki pojawią się już na owocu, nie można spowolnić ani powstrzymać procesu gnilnego. Już po kilku dniach od chwili, kiedy owoc w pełni dojrzeje, zaczyna gnić. Kiedy zgnije, nie daje się już go zjeść. Kiedy owoc całkowicie zgnije, wtedy osiągają dojrzałość nasiona.

Obecna sytuacja na świecie przypomina ten owoc. Wiele, wiele stuleci ludzkiego rozwoju stworzyło ten owoc. Przez dłuższy czas ten pojedynczy kwiat był tylko wiarą w jakiegoś boga albo zewnętrzną siłę. Następnie pojawił się zaczął rozwijać owoc. Ale na początku dojrzała tylko jedna jego strona; tylko jedna miała piękny kolor i smak, podczas gdy druga nie. Było to powstaniem kapitalizmu i komunizmu na tym świecie. Nagle zmiany w tym owocu zaczęły następować bardzo szybko. Komunizm zniknął, i teraz cały owoc ma ten sam kolor. Owoc dojrzał, i ma teraz tylko jeden kolor i smak: pieniądza. W dzisiejszych czasach nie istnieją już żadne różniące się ideologie w służbie idei. Ten cały świat tylko chce pieniędzy, i energia wszystkich jest bardzo mocno skierowana w tę stronę. Ten świat nie ma żadnej prawdziwej drogi – istnieje tylko smak pieniądza. Pojawiło się już wiele zgniłych miejsc: Bliski Wschód, Rwanda, Jugosławia, Północna Korea, a teraz nawet w Ameryce, Rosji, Chinach i Japonii. Odkąd rozpadł się blok komunistyczny, jesteśmy świadkami wyłaniania się wielu małych grup i narodów, walczących ze sobą. Powstaje również wiele małych armii, a na porządku dziennym jest kupowanie i sprzedawanie broni masowego rażenia.

Tak więc ten owoc rósł przez bardzo długi czas, jednak kiedy już dojrzał, gnije bardzo, bardzo szybko. Kiedy jakikolwiek owoc zgnije, nie nadaje się już do zjedzenia. Jednak wewnątrz tego owocu znajdują się nasiona. Te nasiona są już gotowe: stać je na wszystko.

Dlatego ludzkie istoty musza jak najszybciej się przebudzić i znaleźć swoje pierwotne nasiona, swoją pierwotną naturę. W jaki sposób można powrócić do swojej pierwotnej natury? Około dwóch i pół tysiąca lat temu, Budda znajdował się w bardzo dobrej sytuacji. Był księciem zwanym Siddhartą, i miał wszystko czego zapragnął, ale nie rozumiał siebie. „Kim jestem? Nie wiem.” W tych czasach w Indiach główną religią był braminizm, jednak nie potrafił on udzielić mu właściwej odpowiedzi na jego pytania dotyczące natury życia i śmierci. Siddharta opuścił więc pałac, wyruszył w góry i praktykował wiele różnych surowych duchowych ścieżek przez sześć lat. W końcu odnalazł Drogę Środka między dogadzaniem sobie a skrajnym ascetyzmem. Pewnego dnia wcześnie rano, medytując pod drzewem Bodhi, na wschodnim niebie ujrzał gwiazdę. W tamtej chwili – bum! – młody książę Siddharta osiągnął oświecenie. Przebudził się i stał się buddą. Osiągnął Ja. Oznacza to, że Budda osiągnął prawdziwą naturę ludzkiej istoty, nie polegając przy tym na żadnej zewnętrznej sile, ani religii, ani bogu. Takie jest nauczanie Buddy.

Prawie żadna z ludzkich istot żyjących dziś na tym świecie nie rozumie, czym jest. Budda był po prostu człowiekiem o wielkiej determinacji i próbującym umyśle, który nauczył nas, jak ważne jest rozwikłanie tylko tej kwestii. Zanim umrzesz, musisz osiągnąć swój kierunek. Musisz osiągnąć to, czym jesteś. Jeśli czytasz wiele sutr albo śpiewasz ku Amitabie, to do pewnego stopnia to ci pomoże. To nie jest ani dobre, ani złe. Jednak, dlaczego czytasz wiele sutr? Dlaczego próbujesz tego śpiewania imienia Buddy Amitaby? Bardzo ważne jest, aby twój kierunek był jasny. Budda nauczył nas, jak ważne jest znalezienie naszego prawdziwego kierunku w tym życiu. „Czym jestem? Muszę osiągnąć moją prawdziwą jaźń – to jest najważniejsza rzecz, jaką mogę zrobić.” Jeśli osiągniesz swoją prawdziwą jaźń, wtedy osiągniesz swoją właściwą drogę. Kiedy się rodzisz, skąd przychodzisz? Kiedy umierasz, dokąd odchodzisz? W tej właśnie chwili, jakie jest twoje właściwe zadanie? Każdy rozumie zadanie tego ciała. Zadaniem niektórych ludzi jest praca prawnika, albo lekarza, albo kierowcy ciężarówki, albo pielęgniarki, albo studenta, albo męża, albo żony, albo dziecka. To są zadania naszego ciała, nasze zewnętrzne zadania. Ale jakie jest zadanie naszej prawdziwej jaźni? Budda nauczał nas, że życie po życiu, musimy wędrować Wielką Drogą Bodhisattwy i wyzwolić wszystkie istoty od cierpienia. Aby wyzwolić wszystkie istoty, bardzo ważne jest, aby najpierw wyzwolić siebie samego. Jeśli nie jesteś w stanie wyzwolić samego siebie, jak mógłbyś wyzwalać innych ludzi? Dlatego właśnie musimy osiągnąć naszą prawdziwą jaźń, naszą prawdziwą naturę. Tej prawdziwej natury nie znajdziemy w książkach ani w pojęciowym myśleniu. Żaden doktorat, choćby nie wiem jak wspaniały, nie może równać się sile choćby jednej chwili jasnego wglądu w naszą własną prawdziwą pierwotną naturę. Najbardziej bezpośrednią ku temu doświadczeniu drogą jest medytacja. To jest bardzo ważne.

Właściwa medytacja oznacza zrozumienie swojej prawdziwej jaźni. Ta droga rozpoczyna się i kończy pytaniem: „Czym jestem?”. To jest bardzo proste nauczanie, i nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Kiedy zadasz sobie bardzo głęboko to pytanie, wtedy pojawia się tylko „nie wiem”. Całe myślenie zostaje całkowicie odcięte, i powracasz do swojego umysłu przed myśleniem. Jeśli osiągniesz to nie-wiem, już osiągnąłeś swoją prawdziwą jaźń, już powróciłeś do swojej pierwotnej natury, która jest umysłem przed powstawaniem myślenia. W ten sposób osiągasz również swoją właściwą drogę i prawdę, a twoje życie funkcjonuje właściwie, wyzwalając wszystkie istoty od cierpienia. Nazywamy to „przebudź się”. Takie jest doświadczenie prawdziwej medytacji.

Dlaczego książka ta nazywa się „Kompasem zen”? Nauczanie buddyjskie uzmysławia, że ten świat jest oceanem cierpienia. Każdy rodzi się, cierpi, starzeje się i umiera. Ponownie odradzamy się, cierpimy, starzejemy się i umieramy. Każda z istot bez przerwy podlega ponownym narodzinom. Z powodu naszych pożądań i przywiązań, dzieje się tak od początku czasu. W sanskrycie nazywamy to samsarą – wszystko bez przerwy kręci się w wielkim kole. Sino-koreańskie znaki na ten termin to go hae, czyli „ocean cierpienia”. Budda nauczał, że musimy wziąć łódź i przedostać się na drugi brzeg oceanu samsary na tym statku mądrości, czyli „statku pradżni”. Jednak podobnie jak wszystkie inne statki oceaniczne, ten również potrzebuje kompasu.

Powiedzmy, że chcesz dopłynąć statkiem z Los Angeles do Korei. Załadowałeś na pokład całe skrzynie jedzenia, ubrań i lekarstw. Te wszystkie rzeczy są ci potrzebne, aby utrzymać przy życiu twoje ciało. Jednak w jaki sposób określisz punkt docelowy swojej podróży? Najważniejszą rzeczą, co do której trzeba mieć zawsze jasność, jest twój kierunek. Jeśli twój kierunek nie jest jasny, będziesz dryfował po oceanie całymi latami. Bardzo łatwo się zgubisz. W międzyczasie być może skończy ci się prowiant, albo utkniesz na jakiejś wyspie. Dlatego twój kierunek jest ważniejszy od wszystkich innych spraw w czasie tej podróży: „W jaki sposób znajdę Koreę? Którędy mogę tam dotrzeć? Gdzie jest Korea?”.

Aby znaleźć swój właściwy kierunek, potrzebujesz kompasu. Jeśliby żeglarze nie mieli kompasu, wtedy nawet posiadając wspaniały statek, dokładne mapy i sprzyjającą pogodę, nie postrzegliby jasno swojego właściwego kierunku. Z pewnością pogubią się i nie dotrą do portu przeznaczenia. Jednak, jeśli właściwie użyjesz kompasu na tym statku, wtedy uda ci się znaleźć twoją właściwą drogę. Możesz wtedy postrzec, że tak naprawdę twoja prawdziwa droga znajduje się zawsze tuż przed tobą.

Dlatego, jeśli chcesz zrozumieć swoją prawdziwą jaźń, musisz praktykować medytację. Utrzymuj tylko bardzo głęboko to pytanie: „Czym jestem? Nie wiemmm…” Po drodze możesz podążać za wieloma różnymi naukami. Mamy nauczanie buddyzmu tybetańskiego, chińskiego, koreańskiego zen, japońskiego zen oraz Namu myoho renge-kyo; mamy również Vipassanę, Medytację Transcendentalną oraz Medytację Jasnego Światła. Mamy praktykę Czystej Krainy, buddyzmu tantrycznego i ezoterycznego. Istnieje wiele, wiele rodzajów nauczania, szczególnie teraz na Zachodzie. Czym jest jasne nauczanie, i w jaki sposób funkcjonuje? W jaki sposób wskazuje bezpośrednio na umysł? W jaki sposób pomaga nam znaleźć naszą właściwą drogę, prawdę i życie, które funkcjonuje spontanicznie i współczująco dla dobra wszystkich istot? Taki jest cel stworzenia tego kompasu: aby pomóc ci znaleźć prawdziwy szpik nauczania Buddy wewnątrz trzech głównych działów buddyzmu.

Mamy na Wschodzie takie stare powiedzenie: „Przeciwko chorobie gorąca, użyj gorącego lekarstwa. Przeciwko chorobie zimna, użyj zimnego lekarstwa”. Ludzkie istoty cierpią na chorobę mowy-i-myślenia, dlatego czasami lekarstwo mowy-i-myślenia może im pomóc. Dlatego właśnie mamy nauczanie tego „Kompasu zen”. Jeśli nie przywiązujesz się do mowy i słów tego „Kompasu”, i utrzymujesz tylko umysł nie-wiem, całkowicie odcinając całe myślenie, wtedy lekarstwo mowy-i-myślenia z tych stronic może pomóc ci odnaleźć twoją właściwą drogę. Możesz sam dla siebie znaleźć szpik nauczania Buddy. Jednak, jeśli przywiążesz się do mowy i słów, wtedy nawet słowa Buddy zaprowadzą cię prosto do piekła. Poniżej znajdziecie wiele rodzajów wspaniałych słów nauczania: mamy tu słowa hinajany, słowa mahajany, słowa zen, słowa sanskryckie, słowa chińskie, również słowa koreańskie, japońskie, amerykańskie i polskie. Są to słowa prawdziwe, słowa fałszywe, słowa dobre i słowa złe. Czasami nie ma żadnych słów. Mamy tu wiele różnych rodzajów słów. Jeśli chcesz osiągnąć swoją prawdziwą jaźń, nie przywiązuj się do żadnych z tych słów nauczania. Jeśli powiesz, że to buddyzm hinajany jest właściwym buddyjskim nauczaniem, będziesz miał problem. Jeśli powiesz, że to nauczanie mahajany jest właściwe, będziesz miał nawet większy problem. A jeśli powiesz, że to zen jest tym właściwym nauczaniem, pójdziesz do piekła prosto jak strzała. Nie trzymaj tych słów „Kompasu”. Postrzeż tylko, na co one wskazują, a wtedy możesz tylko to robić.

  Najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to nauczenie się, w jaki sposób utrzymywać bardzo mocno wielkie pytanie: „Czym jestem?”. Kiedy z wielką determinacją utrzymujesz to pytanie, wtedy pojawia się tylko „nie wiem”. Nie ma żadnego myślenia. Nie ma już żadnych słów ani mowy, ponieważ całe myślenie zostaje całkowicie odcięte. Nazywamy to „nie wiem”. Inną tego nazwą jest prawdziwa jaźń, albo prawdziwa natura. Czasami również nazywa się to oświeceniem, albo satori czy też kensho. Jednak pierwotnie ten punkt nie posiada żadnej nazwy, ani żadnej formy. Jeśli to osiągniesz, osiągniesz buddyzm hinajany, osiągniesz buddyzm mahajany i osiągniesz zen. Osiągniesz fakt, że hinajana, mahajana i zen są wszystkie tym samym punktem. „Czym jestem?” Nazwa tego punktu brzmi „nie wiem”.

Mam nadzieję, że przeczytasz te słowa, ale się do nich nie przywiążesz, następnie pójdziesz tylko prosto nie wiem, będziesz próbował, próbował, próbował bez przerwy przez dziesięć tysięcy lat, osiągniesz oświecenie i wyzwolisz wszystkie istoty od cierpienia.

Mistrz zen Seung Sahn

Człowiek z Góry Dok Seung

Świątynia Hwa Gye Sah

Góra Sam Gak

Seul, Korea Południowa

1 sierpnia 1997
BUDDYZMCELE BUDDYZMU
Najpierw osiągnij oświecenie,

Następnie nauczaj wszystkie istoty.

Wiele wieków temu grecki filozof Sokrates zwykł spacerować po ateńskich ulicach i placach, nauczając swoich uczniów. Mówił do nich: „Musicie zrozumieć siebie! Musicie zrozumieć siebie! Musicie zrozumieć siebie!”. Wtedy pewnego dnia jeden z jego uczniów zapytał go: „Panie, zawsze powtarzasz, że musimy zrozumieć siebie, ale czy ty rozumiesz siebie?”.

„Nie, nie wiem o sobie nic – odparł Sokrates. – Ale rozumiem to »nie wiem«.” To jest bardzo interesujące nauczanie. Buddyjska praktyka wskazuje na to samo doświadczenie, ponieważ większość ludzkich istot przeżywa swoje życie, nie mając najmniejszego pojęcia, czym tak naprawdę są.

Rozumiemy wiele spraw dotyczących tego świata, ale nie rozumiemy, czym jesteśmy. Dlaczego istoty ludzkie przychodzą na ten świat? Dlaczego żyjemy na tym świecie? Dla miłości? Dla pieniędzy? Dla szacunku albo sławy? Czy żyjesz dla swojej żony, męża albo dzieci? Dlaczego żyjesz na tym świecie? Jeśliby ktoś zadał ci te pytania, mógłbyś równie dobrze odpowiedzieć: „Żyję dla moich dzieci. Żyję, aby zarobić dla nich wystarczająco dużo pieniędzy, albo żeby po prostu nieźle żyć”. Większość osób myśli w ten sposób. Żyją tylko dla swojej rodziny, dla jakiegoś ulotnego społecznego szacunku, albo po to, aby cieszyć się sztuką czy też osiągnąć jakieś wysokie stanowisko. Każdy pragnie dla siebie jakiejś dobrej sytuacji. Jeśli bardzo uważnie przyjrzysz się temu światu, łatwo zauważyć, że większość ludzi je, śpi i żyje tylko dla swojego własnego osobistego szczęścia. Jednak te rzeczy nie są właściwym celem ludzkiego życia; są one jedynie tymczasowymi środkami przeżycia na tym świecie. Jeśli ludzie nie potrafią zrozumieć, czym są, jak w ogóle mogliby być naprawdę szczęśliwi?

Budda narodził się w Indiach w królewskiej rodzinie około dwóch i pół tysiąca lat temu. Był księciem, zwanym Siddhartą Gautamą. Znajdował się w bardzo dobrej sytuacji. W swoim pałacu miał wszystko, czego zapragnął: dobre jedzenie, stroje, wiele pięknych kobiet, wysoki tron i bardzo ważną pozycję. Był synem króla, i pewnego dnia miał odziedziczyć potężne królestwo. To naprawdę wspaniałe! Jednak w środku, Siddharta był bardzo nieszczęśliwy, ponieważ nie potrafił zrozumieć, kim jest. Nie potrafił zrozumieć życia i śmierci. Był zrozpaczony na myśl, że wszystkie istoty muszą w końcu chorować, starzeć się i umierać. To wywołało u niego wielkie pytanie dotyczące jego własnej natury i natury wszystkich istot. „Czym jestem? Nie wiem…” W tym okresie w Indiach praktycznie wszyscy byli wyznawcami bramińskiego hinduizmu. Jednak braminizm nie był wstanie udzielić młodemu księciu właściwej odpowiedzi na jego palące pytanie. To sprawiło, że stał się jeszcze bardziej nieszczęśliwy. „Dlaczego ludzkie istoty przychodzą na ten świat? Po co codziennie jemy? Czym jestem?” Spożywał jedzenie, ale nie miało ono dla niego żadnego smaku. Słuchał muzyki, ale nie sprawiało mu to żadnej przyjemności. Piękny pałac stał się więzieniem.

Pewnej nocy Siddharta opuścił pałac, opuścił swoją rodzinę, swoją piękną żonę, swoje maleńkie dziecko; obciął włosy i został mnichem. Następnie udał się w góry i przez sześć lat bardzo mocno praktykował. „Czym jestem? Nie wiem…” Odważnie utrzymywał to pytanie ze skierowaną w jeden tylko punkt determinacją. Pewnego ranka, siedząc w medytacji pod drzewem Bodhi, na wschodnim niebie postrzegł poranną gwiazdę. W tamtej chwili – BUM! – Siddharta i gwiazda całkowicie stali się jednym. Urzeczywistnił swoją prawdziwą substancję. Urzeczywistnił fakt, że jego umysł jest wszechświatem – nieskończonym w czasie i przestrzeni – a cały wszechświat nie jest niczym innym, tylko jego własnym umysłem. Zrozumiał, że życie i śmierć nie istnieją. Nic nigdy ani nie przychodzi, ani nie odchodzi. Mówimy, że przebudził się i osiągnął swoją prawdziwą naturę. Całkowicie osiągnął swoją ludzką świadomość: postrzegł, że kiedy pojawia się niewiedza, pojawia się umysł; kiedy pojawia się umysł, pojawia się pożądanie; kiedy pojawia się jakikolwiek rodzaj pożądania, wtedy pojawia się życie i śmierć, przychodzenie i odchodzenie, szczęście i smutek. Całkowicie i w stu procentach utrzymując umysł nie-wiem – tylko idź prosto, nie wiem – Budda postrzegł, w jaki sposób całkowicie zatrzymać ten niekończący się proces. Osiągnął całkowite wyzwolenie od wiecznego koła narodzin i śmierci, w którego pułapkę wszystkie istoty same wpadają. Całkowicie osiągnął swoją właściwą drogę, osiągnął prawdę i osiągnął właściwy rodzaj życia, który powinien wieść. Nazywamy to oświeceniem.

Jednak ta prawda, którą Budda osiągnął, była urzeczywistnieniem bardzo wysokiej klasy. W jaki sposób mógłby sprawić, aby zaczęła ona funkcjonować dla dobra tego cierpiącego świata? Kiedy osiągnął oświecenie, Budda postrzegł, jak wszystkie czujące istoty rodzą się, cierpią i umierają; ponownie się rodzą, cierpią i umierają; rodzą się, znowu cierpią i umierają w niekończącym się kole udręczeń. Postrzegł miliardy istot schwytanych w odwiecznym cyklu narodzin, starości, choroby i śmierci, nieustannie w nim wędrujących, podążających tylko za swoim pożądaniem, gniewem i niewiedzą. Nazywamy to samsarą. „Chcę tego. Chcę tamtego. Lubię to. Nie lubię tamtego.” Osiągając oświecenie, Budda postrzegł, że każda czująca istota znajduje się w stanie straszliwego cierpienia. Był to stan, do którego wszyscy na tyle się przyzwyczaili, że wydawał się czymś normalnym. Czy ktoś uwierzyłby w to, co on postrzegł? „W jaki sposób mam nauczać tych ludzi?” – pomyślał. Przypominało to sytuację, w której jakiś wysokiej klasy profesor z doktoratem ma nauczyć małe dzieci tego, czego sam się nauczył: jak mam im to wytłumaczyć? Czujące istoty były tak bardzo kontrolowane przez swój umysł pożądania, i tak przywiązane do swojego cierpienia, że zastanawiał się, czy ktoś kiedykolwiek będzie w stanie nawiązać jakiś kontakt z tym nauczaniem. Sutry przekazują, że przez kilka chwil Budda wątpił, czy powinien w ogóle próbować nauczania innych. Być może ludzie by go wyśmiali, albo gorzej, zabili go za jego heretycki wgląd. Budda wszystko to postrzegał. Mógł przecież pozostać w tej nirwanie, w swoim oświeceniu, w stanie nieskończonego spokoju i błogości, i nigdy go nie opuścić.

Jednak Budda posiadał głębokie współczucie dla czujących istot. Powstał ze swojego miejsca pod drzewem Bodhi, opuścił spokój i błogość nirwany, i udał się do kłótliwych miast i wsi, aby nauczać ludzkie istoty. Pozostawił za sobą swoją „dobrą sytuację”. Nie przywiązał się do spokoju ani do błogości. Nie pozostał w nirwanie, w stanie, w którym nie ma cierpienia, życia czy śmierci. Budda powrócił do hałaśliwego, podzielonego świata, aby uwolnić wszystkie istoty od cierpienia, pokazując im, że całkowite osiągnięcie ich własnej pierwotnej natury jest możliwe, że jemu to się udało. Jego doświadczenie oświecenia nie było tylko dla niego. To jest bardzo ważne. Sino-koreańskie znaki opisujące ten fakt to dae ja, dae bi: Wielka Miłość i Wielkie Współczucie. Budda osiągnął oświecenie, co znaczy, że osiągnął swoją wielką funkcję oraz funkcję wszystkich ludzi. Taki był początek buddyzmu na tym świecie.

Ogólnie rzecz ujmując, buddyzm oznacza nauki historycznej postaci, zwanej Buddą Śiakjamunim. Jednak, czym tak naprawdę jest budda? Budda wcale nie jest niczym specjalnym. Słowo budda pochodzi od sanskryckiego czasownika, który oznacza „przebudzić się”. Jeśli osiągniesz swój umysł, osiągniesz swoją prawdziwą jaźń i przebudzisz się ze swojego cierpiącego snu. Pewien wielki nauczyciel powiedział kiedyś: „Umysł jest buddą; budda jest umysłem”. Jeśli osiągniesz swój umysł – co oznacza osiągnięcie swojej prawdziwej jaźni – wtedy stajesz się buddą. Dlatego nauczanie buddyzmu oznacza po prostu, że Budda Śiakjamuni osiągnął samego siebie. Całkowicie osiągnął swój własny umysł, co oznacza, że osiągnął umysły wszystkich istot. Osiągnął również właściwą funkcję tego umysłu, którą jest pomaganie wszystkim istotom. To jest bardzo ważny punkt.

Buddyzm jest bardzo prosty: tylko pytaj siebie, bardzo głęboko: „Czym jestem?”. Tylko nie wiem… Budda siedział przez sześć lat, tylko utrzymując umysł nie-wiem. Wielki patriarcha zen Bodhidharma siedział w jaskini w Shaolin przez dziewięć lat, również tylko utrzymując nie-wiem. Dlatego pytam ciebie: kim jesteś? Kiedy się narodziłeś, skąd przyszedłeś? Kiedy umrzesz, dokąd odejdziesz? Jeśli osiągniesz te pytania, wtedy osiągniesz swoją prawdziwą jaźń, i staniesz się najwyższym ze zwierząt. Jednak, jeśli tego nie rozumiesz, nie różnisz się wiele od kota, psa czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia. Książki nie dadzą ci tego osiągnięcia. Pieniądze nie są w stanie kupić tego rozumienia. Nawet Budda albo jakiś bóg nie są w stanie dać ci tego urzeczywistnienia. Dlatego właśnie właściwa praktyka medytacyjna jest tak ważna: jak mogę osiągnąć moją prawdziwą jaźń, i całkowicie osiągnąć prawdę i właściwe życie?

Istnieje wiele dróg, którymi można podążać, aby to osiągnąć. Mamy wiele religii i duchowych dróg, jednak tak naprawdę istnieją tylko dwa rodzaje religii na tym świecie: religie podmiotu i religie przedmiotu. Podążanie za religią przedmiotu oznacza wiarę w jakiegoś boga, albo siłę, albo też jakąś inną istotę na zewnątrz nas. Oznacza wiarę w jakiś rodzaj mocy, która kontroluje ten świat i kontroluje ludzkie istoty. Ludzie uważają, że jeśli będą wierzyć w tego boga albo moc, coś w zamian dostaną: może szczęście albo dobre samopoczucie. Może uda im się uzyskać jakąś specjalną energię, magiczną siłę albo świętość. Być może pójdą do nieba. Niektórzy z praktykujących te tradycje mówią, że chcą „stać się jednym” z tym bogiem, i mogą w tym celu wykonywać jakieś praktyki medytacyjne. Jednak to wciąż jest stwarzaniem jakiego przedmiotu, z którym należy stać się jednym, dlatego jest to religią przedmiotu.

Buddyzm jest religią podmiotu. Poszukuje bezpośredniego wglądu w samą naturę egzystencji, rozpoczynając od wglądu w naturę naszego istnienia. „Czym jestem?” „Czym jest to »ja«, i skąd ono pochodzi?” „Kiedy się narodziłem, skąd przyszedłem? Kiedy umrę, dokąd odejdę?” Kiedy tylko stawiasz sobie te pytania, w tym punkcie całe myślenie jest całkowicie odcięte. Wewnątrz i zewnątrz całkowicie stają się jednym. Również podmiot i przedmiot całkowicie stają się jednym, ponieważ bez myślenia nie istnieje żaden podmiot ani przedmiot. Kiedy zadajesz sobie to pytanie – „Czym jestem?” „Tylko nie wiem…” – wtedy ty, wszechświat i wszystko inne – BUM! – całkowicie stają się jednym. Dlatego buddyjskie nauczanie zawsze wskazuje bezpośrednio na naturę twojego umysłu. „Istoty ludzkie są takie, i takie, i takie. W taki oto sposób powstaje cierpienie, i w ten sposób możesz się od niego uwolnić.” Jest to niezależne od książek i nauczania. Nie polega na żadnym bogu ani zewnętrznej sile, która w jakiś sposób odpowie za nas na te pytania. Całość buddyjskiego nauczania ukazuje nam, w jaki sposób zadając to pytanie – „Czym jestem?” – osiągniesz nie-wiem, które jest twoją prawdziwą naturą, twoją prawdziwą jaźnią. Buddyjskie nauczanie zawsze kieruje cię w stronę bezpośredniego doświadczenia twojej prawdziwej natury, tak abyś rzeczywiście osiągnął właściwą drogę, prawdę i właściwe życie. Dlatego widzisz, że nauczanie Buddy wcale nie jest tak naprawdę religią; buddyzm jest drogą.

Celem buddyzmu jest: „Najpierw osiągnij oświecenie, następnie nauczaj wszystkie istoty”. To są jak dwa koła wozu. Nie możesz nigdzie się udać, jeśli brakuje ci któregoś z nich. Jeśli całkowicie odrzucasz zwykłych ludzi, nie znajdziesz swojej drogi. Jednak, jeśli nie podejmiesz mocnego wysiłku, aby zrozumieć samego siebie, nie możesz stać się buddą. Dlatego właśnie mówimy, że oświecenie i pomaganie wszystkim istotom są jak dwa koła wozu. Jadąc na nich obydwu, docieramy do krainy buddy. Nawet jeśli będziesz studiował wszystkie osiemdziesiąt tysiące sutr buddyjskiej Tripitaki, jeśli nie rozumiesz samego siebie, i nie potrafisz wykorzystać tego rozumienia, pomagając innym ludziom w swoim codziennym życiu, wtedy całe to rozumienie jest całkowicie bezwartościowe. W chwili, kiedy twoje ciało umiera, nawet sto doktoratów nie pomoże twojej prawdziwej jaźni odnaleźć właściwą drogę. Pewien wielki nauczyciel powiedział: „Jedne działanie jest lepsze od tysiąca myśli”. To jest ten sam punkt: Wielka Miłość, Wielkie Współczucie i Wielka Droga Bodhisattwy oznaczają osiągnięcie sposobu, w jaki nasze umysły właściwie funkcjonują, aby wyzwolić wszystkie istoty od cierpienia.

Aby osiągnąć cel buddyzmu, musisz najpierw osiągnąć oświecenie: musisz osiągnąć prawdę, musisz również osiągnąć swoją wrodzoną pradżnię, czyli mądrość. Musisz osiągnąć swoją właściwą drogę na tym świecie. Następnie musisz wyzwolić wszystkie istoty od cierpienia. Wyzwolenie wszystkich istot od cierpienia jest naszym prawdziwym zadaniem jako ludzkich istot, ponieważ, kiedy osiągasz swoją prawdziwą jaźń, osiągasz uniwersalną substancję. Oznacza to, że naprawdę osiągasz fakt, że ten cały wszechświat i ty nigdy nie jesteście rozdzieleni; ty i wszystkie istoty nie jesteście rozdzieleni, ponieważ wszystko na tym wszechświecie jest tak naprawdę tę samą substancją. Osiągasz więc sytuację tego całego świata: wiele, wiele istot bardzo cierpi, przez cały czas, i nie różnią się one od twojego własnego umysłu. To jest bardzo interesujące doświadczenie. Budda nauczał, że we wszystkich swoich nieskończonych przeszłych życiach, absolutnie każda z żyjących istot, obojętnie jak by nie była małą, musiała być choć raz twoim ojcem lub matką. Doświadczając tego punktu widzenia, co możesz zrobić? Jeśli zawsze i wszędzie utrzymujesz ten umysł nie-wiem, twoje prawdziwe zadanie pojawia się przed tobą w bardzo jasny sposób. Osiągnięcie mojej prawdziwej jaźni oznacza po prostu, że z chwili na chwilę utrzymuję właściwą sytuację, właściwą relację oraz właściwą funkcję na tym świecie. W jasny sposób funkcjonuję w tym wszechświecie, aby wyzwolić wszystkie istoty. Dlatego osiągnięcie oświecenia i nauczanie wszystkich istot to nie są dwie różne rzeczy, ponieważ, kiedy powracasz do swojego umysłu przed myśleniem, w tym momencie, wszystko całkowicie staje się jednym. W tym momencie, jak mógłbyś nie pomagać wszystkim istotom? Twoja właściwa sytuacja, właściwa relacja i właściwa funkcja jasno ci się ukazują. Pomaganie innym ludziom jest właściwym zadaniem oświecenia – i wcale nie jest to niczym specjalnym. Taki jest prawdziwy cel buddyzmu.
PODZIAŁ BUDDYZMU
Buddyzm hinajany

Buddyzm mahajany

Buddyzm zen

Buddyjskie nauczanie można podzielić na trzy główne tradycje nauczania: buddyzm hinajany, buddyzm mahajany i buddyzm zen. Jednak buddyzm nie jest tak naprawdę buddyzmem. Nie jest jakąś „rzeczą”. Buddyzm oznacza po prostu osiągnięcie bezpośredniego postrzeżenia rzeczywistości taką, jaka ona jest. Dawno temu ktoś zapytał mistrza zen Joju (Chao-chou): „Dlaczego Bodhidharma przybył do Chin?”. Innymi słowy, pytał: „Jakie jest znaczenie buddyzmu?”. Joju odparł: „Cyprys w ogrodzie”. Pewien mnich zapytał kiedyś mistrza zen Ma Jo (Ma-tsu): „Czym jest budda?”. Ten odpowiedział: „Żadnego umysłu, żadnego buddy”. Pierwotnie nie istnieje żaden buddyzm hinajany, mahajany ani zen. Buddyzm jest tylko nazwą na drogę osiągania naszej prawdziwej jaźni i pomagania wszystkim innym istotom. Jednak dla wielu ludzi jest to bardzo trudne. Dlatego Budda pojawił się na tym świecie, osiągnął oświecenie i nauczał nas przez czterdzieści pięć lat. Najpierw nauczał buddyzmu hinajany. Nauczał o Czterech Szlachetnych Prawdach, że całe istnienie jest nietrwałe, że dlatego życie jest cierpieniem, i w jaki sposób uwolnić się od tego cierpienia. Nauczał współzależnego powstawania i praktyki różnych wglądów.

Wraz z rozwojem umysłów jego uczniów, rozpoczął nauczanie tego, co zostało nazwane buddyzmem mahajany. Jest to ścieżka pustki. Nazywa się ją czasami Wielką Drogą Bodhisattwy. Ślubuję nie wkraczać w nieskończony spokój i błogość nirwany, dopóki ostatnia czująca istota nie zostanie wyzwolona od cierpienia. W końcu, kiedy jego uczniowie już w pełni dojrzali, nauczał zen. Dwa i pół tysiąca mnichów zgromadziło się pod Sępim Szczytem, aby wysłuchać mowy Dharmy Buddy. Jednak on nie otworzył ust, tylko siedział na swoim miejscu nieporuszony. Minęło kilka minut. Jego uczniowie wpatrywali się intensywnie w Buddę, zastanawiając się, czy coś się nie stało. „Być może nasz nauczyciel nie czuje się dzisiaj dobrze…” „Kiedy rozpocznie się w końcu nauczanie?” W końcu wziął do ręki pojedynczy kwiat i uniósł go do góry. Jednak nikt nie zrozumiał. Wszyscy rozglądali się, oczekując, aż zacznie wygłaszać Dharmę, zastanawiając się, kiedy w końcu zacznie nauczać. Tylko jeden z jego uczniów, Mahakaśjapa, szeroko uśmiechnął się gdzieś na tyłach zgromadzenia – „Ach!”. Wtedy Budda powiedział: „Przekazuję tobie moją prawdziwą Dharmę”, i dał Mahakaśjapie przekaz, czyniąc z niego pierwszego spadkobiercę Buddy w linii przekazu, która trwa do dzisiejszego dnia. Był to przekaz pozbawiony mowy i słów, bezpośredni przekaz z umysłu do umysłu. Tak więc style nauczania buddyzmu hinajany, mahajany i zen są całkowicie odmienne. Ich techniki również się różnią, jednak kierunek i cel pozostają takie same: w jaki sposób możemy się przebudzić i pomóc temu światu?

 Buddyzm hinajany naucza, że kiedy pojawia się myślenie, pojawia się „ja”. Kiedy pojawia się „ja”, wtedy cały świat dzieli się na pary przeciwieństw. Kartezjusz powiedział: „Myślę, więc jestem”. To jest ten sam punkt. Jeśli masz „ja jestem”, wtedy otrzymujesz również „mnie nie ma”. Istnienie i nie-istnienie, życie i śmierć, dobre i złe, wszystkie mają swoje źródło w myśleniu przeciwieństw. To myślenie również stwarza cierpienie. Dlatego buddyzm hinajany naucza, że kiedy pojawia się umysł, pojawia się Dharma. Kiedy pojawia się Dharma, wtedy pojawia się nazwa i forma. Kiedy pojawia się nazwa i forma, wtedy pojawia się skłonność i niechęć, dobre i złe, przychodzenie i odchodzenie, życie i śmierć, szczęście i smutek. Pogląd hinajany nazywa tę krainę, w której wszyscy żyjemy, „cierpiącym światem”. Całe istnienie jest cierpieniem, a cierpienie jest istnieniem: oto samsara. Buddyzm hinajany wyjaśnia, że żyjemy w świecie nietrwałym, świecie cierpienia, i ukazuje nam, w jaki sposób z niego się wydostać. Ten cierpiący świat jest stwarzany jedynie przez nasze własne myślenie. Dzięki temu nauczaniu ukazuje się nam, w jaki sposób przejść od tego świata przeciwieństw życia i śmierci ku osiągnięciu krainy Absolutu, czyli nirwany. W nirwanie nie istnieje życie i śmierć, przychodzenie i odchodzenie, góra ani dół. Jest to stan całkowitego spokoju i błogości. Osiągnięcie całkowicie pustego stanu nirwany jest ostatecznym celem nauczania buddyzmu hinajany.

Buddyjskie nauczanie mahajany rozpoczyna się w tym punkcie pustki i bezjaźniowości, tam, gdzie pozostawia nas buddyzm hinajany. Ukazuje nam, w jaki sposób możemy, rozpoczynając od doświadczenia pustki, osiągnąć „świat kompletny”. Oznacza to, że jeśli twój umysł jest kompletny, wtedy wszystko jest zawsze kompletne, kompletne, kompletne. Słońce, księżyc, gwiazdy – wszystko jest kompletne. Cierpienie jest kompletne. Szczęście również jest kompletne. Co nie jest kompletne? Słynny wiersz mówi: „Każda z osobna rzecz jest kompletna. Każda z osobna rzecz ma to”. Jeśli utrzymujesz ten umysł [uderza w stół], w tym punkcie nie ma wewnątrz ani zewnątrz. Nie posiada on żadnego podmiotu ani przedmiotu. [Uderza.] Ty jesteś wszechświatem; wszechświat jest tobą. Czasami nazywamy to Absolutem. [Uderza.] Absolut oznacza „kompletny”.

Ten „kompletny świat” oznacza prawdę. Kiedy twój umysł odciął całe myślenie, żadne myślenie nie istnieje. Brak myślenia oznacza, że nie ma żadnego „ja”. Kiedy nie ma „ja”, wtedy twój umysł jest czysty jak przestrzeń, co oznacza, że twój umysł jest czysty jak lustro. Odzwierciedla tylko wszystkie rzeczy, które przed nim się pojawiają dokładnie takimi, jakie one są: niebo jest niebieskie, drzewo jest zielone, pies szczeka „hau, hau!”, cukier jest słodki. Kiedy widzisz, kiedy słyszysz, kiedy wąchasz, kiedy smakujesz, kiedy dotykasz i kiedy myślisz – wszystko, właśnie-tak-jak-to, jest prawdą. Mówimy, że jest to „świat kompletny”.

Osiągnięcie faktu, że ten świat jest kompletny oznacza całkowite osiągnięcie prawdy. Jednak Budda ukazał nam, że nie możemy się zatrzymać w tym miejscu. To prawda, że wszystko jest kompletne, właśnie takie, jakie jest; wszystko jest prawdą. Niebo jest niebieskie: to jest prawda. Cukier jest słodki: to jest prawda. Wiatr porusza gałęziami drzew w tej właśnie chwili: to też jest prawda. Musimy jednak postawić jeszcze jeden krok: jeśli osiągnąłeś prawdę, w jaki sposób sprawisz, aby ta prawda właściwie funkcjonowała