Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Kroniki Archeo. Złoty szlak

Kroniki Archeo. Złoty szlak

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8154-381-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Kroniki Archeo. Złoty szlak

Ostrowscy i Gardnerowie wraz z panną Ofelią lecą na wakacje do Afryki. W planach mają zwiedzanie Nairobi, safari w rezerwacie Masai Mara, wycieczkę do Mombasy, rejs statkiem i podziwianie rafy koralowej. Niespodziewanie ich plany komplikuje tajemnicze zniknięcie archeolożki na Pustyni Nubijskiej. Rodzice muszą zostawić dzieci pod opieką panny Ofelii i ruszyć koleżance na ratunek. Jakby tego było mało, młodzież też wpada w kłopoty. Czy ma z tym coś wspólnego zaginiona walizka, a może tajemnicza torba, która zaplątała się wśród ich bagażu, a może notes dziadka z mapą skarbów…

Polecane książki

Tajemnica, którą nosi w sobie Alicja przez kilka wcieleń, uzewnętrznia się w tym życiu. W buddyjskim klasztorze odkrywa, że została kiedyś zamordowana przez Czarka, któremu dziś ułatwiła karierę w świecie modelingu. Czarek doprowadza do próby samobójczej Jakuba, syna ...
Jasmin uznała, że w swojej branży ma więcej szans na sukces jako mężatka niż panna. Zatrudnia biuro matrymonialne, aby znalazło dla niej właściwego kandydata. Zgodnie z zasadą biura para młoda widzi się tuż przed ślubem po raz pierwszy. Okazuje się, że narzeczonym Jasmin jest jej biznesowy rywal! I ...
Mikrokosmos wiersza. Interpretacje poezji współczesnej to książka o polskiej poezji XX i XXI wieku. Jej bohaterami nie są poeci ani style i prądy, ale poszczególne wiersze. Warto sobie uświadomić, że literatura to nie tylko panoramiczny krajobraz, czyli zbiór streszczeń milionów dzieł, ani też ich d...
Głównym celem książki jest zaprezentowanie problematyki inteligencji i zdolności twórczych dzieci niższych klas szkoły podstawowej oraz sposobów jej stymulacji w procesie kształcenia. Szerokie rozumienie pojęć zdolności i uzdolnień pozwala je dostrzec w każdym rodzaju aktywności dziecka: podczas myś...
Porażający tekst o ludzkości u schyłku pewnej epoki. Demokracja wyczerpała się, jako ustrój polityczny na Starym Kontynencie. W jej miejsce została wprowadzona technokracja, a rzeczywistość urządzono zgodnie zasadami programu komputerowego. Nowa Europa osiągnęła swoje apogeum cywilizacyjne zosta...
Lotniskowcowa grupa bojowa pod dowództwem Trevora „Piachu” Graya wyrusza do Czarnej Rozety, aby ustalić, w jakich okolicznościach został zniszczony okręt „Endeavor” i jego eskorta. Odkrywają oznaki działania cywilizacji tak potężnej, że jest w stanie kształtować nie tylko poszczególne planety, słońc...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Agnieszka Stelmaszyk

Pomysł serii: AGNIESZKA SOBICH i AGNIESZKA STELMASZYKTekst: AGNIESZKA STELMASZYKIlustracje i projekt okładki: PAWEŁ ZARĘBARedaktor prowadzący: ANNA KUBALSKARedakcja: MAŁGORZATA UBAKorekta: AGNIESZKA LUBERADZKA, JULIA TOPOLSKAProjekt graficzny i DTP: Studio 3 Kolory© Copyright for text by Agnieszka Stelmaszyk, 2019 © Copyright by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2019 All rights reservedISBN 978-83-8154-381-1Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 94, 00-807 Warszawa tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51 e-mail:wydawnictwo@zielonasowa.plwww.zielonasowa.plKonwersja:eLitera s.c.

Porywisty podmuch wiatru wzbił tumany kurzu. Idąca pośpiesznie kobieta osłoniła twarz jaskrawą chustą w kolorze fuksji. Po chwili przystanęła, rozejrzała się, a potem weszła do grobowca, który jeszcze do niedawna skrywały piaski Pustyni Nubijskiej.

Pustynia Nubijska

rozległa piaszczysta pustynia we wschodniej części Sahary, w Sudanie.

Archeolożka zeszła w głąb tunelu prowadzącego do komory grobowej. Od wielu już tygodni, wraz z kilkoma współpracownikami, warstwa po warstwie usuwała piasek z podziemnego korytarza. Była to ciężka i mozolna praca, ale ekipa była już tylko o krok od spektakularnego odkrycia. Dlatego mimo późnej pory Coreen Cormann wróciła do grobowca. Chciała być zupełnie sama, gdy wreszcie odnajdzie to, czego z takim poświęceniem wytrwale szukała.

Wewnątrz tunelu było duszno i gorąco. Kobieta zdjęła chustę i nałożyła na głowę latarkę czołówkę. Sprawdziła, czy działa, a potem – uzbrojona w szpachelkę i pędzel – przystąpiła do usuwania ostatniej warstwy piasku.

Po dwóch godzinach zrobiła sobie krótką przerwę na łyk herbaty z termosu. I wtedy na moment ogarnęło ją zwątpienie. Czy na pewno szukała we właściwym miejscu? A może bezcenny artefakt dawno już skradziono? Wejście do grobowca zostało przecież uszkodzone – znaleziono ślady po starożytnych rabusiach. Irwin Parker sugerował, żeby prowadzić badania nieco dalej, w sąsiedniej komorze, ale go nie posłuchała. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy słusznie postąpiła. Za parę dni wygasną pozwolenia na prace terenowe i skończy się sezon badań archeologicznych, a jeśli okaże się, że przez upartość Coreen ten zakończy się klapą, szef ekipy nie będzie zadowolony.

Kobieta w zamyśleniu przesunęła dłonią po piasku i nagle serce załomotało jej jak szalone.

W świetle latarki błysnęło złoto!

W tym samym momencie na końcu tunelu usłyszała podejrzany szmer.

Czyżby przyszedł któryś z pracowników?

– Jest tam kto?! – zawołała, lecz nie doczekała się odpowiedzi.

Przez dłuższą chwilę nasłuchiwała, ale niepokojący dźwięk się nie powtórzył.

– Hm, pewnie mi się zdawało – mruknęła, po czym wróciła do pracy.

Ostrożnymi pociągnięciami pędzla oczyściła znalezisko z piasku, a gdy pod jej palcami ukazał się złoty kartusz, zadrżała z emocji.

Kartusz egipski

owalna ramka, w którą wpisywano imię faraona. Przez cały okres panowania władcy kartusz umieszczano w miejscach publicznych, na różnych budowlach i świątyniach.

Nagle tuż za plecami Coreen rozległ się tupot stóp. Obejrzała się gwałtownie, ale w ciemnościach nikogo nie dostrzegła. Uznała więc, że to umysł płata jej figle, i powróciła do przerwanej czynności.

Przyjrzała się dokładnie kartuszowi. Oprócz imienia faraona wyryto na nim również dziwne znaki. Czyżby ostrzeżenie? Słowa klątwy przeznaczone dla intruza zakłócającego spokój zmarłych spoczywających w grobowcu? Mimo wieloletniego doświadczenia archeolożka poczuła się trochę nieswojo. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, choć w pustym korytarzu nie było nikogo.

Potrząsnęła głową, jakby chciała odrzucić niepokojące myśli, i ponownie zabrała się do oczyszczania kartusza.

I wtedy znowu usłyszała tupot stóp, przerażający chichot, a na plecach poczuła lodowate dotknięcie.

Włosy zjeżyły jej się na głowie.

– Co to za głupie żarty?! Irwin, to ty?! – krzyknęła rozsierdzona, sądząc, że kolega chce ją nastraszyć.

Mocnym snopem światła z latarki omiotła dokładnie szyb.

Nigdzie nie było śladu żywej istoty.

Otarła zroszone potem czoło, wycofała się z tunelu i energicznym krokiem ruszyła do wyjścia.

Nagle znowu poczuła dotknięcie na plecach.

Zamarła. „To niemożliwe” – pomyślała strwożona. Wstrzymała oddech i mimo woli poczuła paraliżujący strach.

Bardzo wolno się odwróciła, lecz nikogo nie dostrzegła.

Uniosła głowę, by przyjrzeć się sklepieniu. Może jest źle zabezpieczone i to piasek osypuje się na jej ramiona?

Dostrzegła coś dziwnego – jakby pęknięcie, rysę…

– Co to, u licha? – mruknęła.

Oświetliła podejrzane miejsce latarką, ale nie zdążyła mu się lepiej przyjrzeć. Coś szarpnęło ją za ramiona, na szyi poczuła ucisk. Z trudem łapała oddech, szamotała się, lecz coś mocno trzymało ją niewidzialnymi dłońmi.

Na próżno próbowała się uwolnić i wzywać pomocy. Głos uwiązł jej w gardle i tylko bezgłośnie poruszała wargami:

– Ratunkuuu!

Nazajutrz na dnie szybu znaleziono jedynie porzuconą latarkę, szpachelkę i pędzel.

Coreen Cormann zniknęła.

– Jesteśmy w Nairobi! – wykrzyknęła Ania, wciąż jeszcze niemogąca uwierzyć, że właśnie zaczyna się nowa, pasjonująca afrykańska przygoda.

– Uf, trochę gorąco! – jęknął Jim, wysiadając z klimatyzowanego auta.

– Przyzwyczaisz się – pocieszyła go dziewczynka. – Pomyśl, ile czeka nas wrażeń!

– Fajnie, że znowu spędzimy ze sobą wakacje – stwierdził Bartek, pomagając Mary Jane wyjąć ciężką torbę z aparatem fotograficznym. – Ups, trochę waży – zdziwił się. – Masz zamiar to dźwigać przez całą wyprawę?

– Jasne! – roześmiała się Mary Jane. – Chcę zrobić mnóstwo zdjęć, taka okazja może się prędko nie powtórzyć.

Przez dłuższą chwilę Ostrowscy i Gardnerowie wypakowywali bagaże z samochodu. Potem ulokowali się w hotelu. Pani Melinda była nieco zmartwiona, bo jedna z walizek z ubraniami Jima i Martina zaginęła na lotnisku po przylocie do Nairobi i na razie nie było wiadomo, czy się w ogóle odnajdzie.

Obu rodzinom towarzyszyła panna Ofelia. Nie planowała wcześniej tej podróży, ale kiedy usłyszała o wyprawie do Afryki, postanowiła dołączyć do przyjaciół. Mimo najszczerszych chęci nie potrafiła dłużej usiedzieć w jednym miejscu.

Po zainstalowaniu się w hotelu Ostrowscy i Gardnerowie wyszli na krótki spacer. Po drodze wstąpili do niewielkiej restauracji na obiad, a potem odwiedzili biuro podróży, w którym wcześniej zarezerwowali safari.

Pani Melinda chciała się upewnić, czy wszystkie ustalenia są nadal aktualne. Okazało się, że zgodnie z planem następnego dnia do ich dyspozycji będzie busik, którego kierowca pełnił jednocześnie funkcję przewodnika po rezerwacie Masai Mara.

Pokrzepieni tymi informacjami wrócili do hotelu, by odpocząć i sprecyzować dalsze plany.

Gdy Ania i Bartek byli zajęci przygotowaniami do safari, przyszedł Jim i zaprosił ich do swojego pokoju. Czekali już tam Martin i Mary Jane z bardzo tajemniczą miną.

– Gdzie Ofelia? – zapytała prędko.

– Pojechała z twoją mamą na lotnisko – odparł Bartek. – Przyjechał jakiś człowiek i powiedział, że wasza zaginiona walizka niedługo przyleci.

– Mam nadzieję – westchnął Jim – bo tam były nasze ubrania… – zawiesił na moment głos, by po chwili dodać: – i coś jeszcze…

– Co takiego? – zdziwiła się Ania.

Rodzeństwo Gardnerów wymieniło ze sobą spojrzenia.

– Nie mogliśmy tego powiedzieć wcześniej, bo Ofelia stale była w pobliżu – wyjaśnił Martin – a teraz mamy okazję, żeby porozmawiać na poważnie.

– Na poważnie? Coś się stało? – zaniepokoił się Bartek.

– Nie, nie w tym sensie, żeby stało się coś złego – wtrąciła pośpiesznie Mary Jane.

– No chyba raczej tak, bo zgubiła się walizka! – zauważył Jim.

– Możecie mówić jaśniej? – Ania czuła się nieco zdezorientowana tą chaotyczną rozmową.

– Zaraz, upewnię się tylko, co robią rodzice. – Martin wyszedł z pokoju, a po chwili zameldował: – Siedzą nad mapami i planują safari. Trochę im zejdzie. Mamy i Ofelii jeszcze nie ma.

– Więc mamy sporo czasu na omówienie naszych spraw – powiedział Jim.

– Jesteście coraz bardziej tajemniczy – stwierdziła Ania.

Mary Jane wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła wyjaśniać.

– Znacie naszego dziadka, prawda?

– Chodzi wam o pana Herberta Morrisa? – upewnił się Bartek.

– Tak. – Mary Jane skinęła głową.

– Nasz dziadek jest trochę zwariowany – dodał prędko Jim.

– Chyba nie bardziej niż my wszyscy – zaśmiała się Ania.

– Chyba czasem nawet trochę bardziej niż my – odparł Jim.

– Uwielbia różne zagadki i sekrety i nie przepuści żadnej okazji, by zdobyć coś niezwykłego – przypomniała o pasjach pana Morrisa Mary Jane.

– Czyżby wasz dziadek znowu kupił jakiś dziwny przedmiot? – Bartek uśmiechnął się domyślnie.

– Och, i to nie jeden! W domu ma ukryty gabinet osobliwości! – powiedział ściszonym głosem Jim.

– Dlaczego mówisz tak cicho? – spytała prawie szeptem Ania.

– Bo rodzice nie wiedzą o tym pomieszczeniu. Dziadek pokazał je tylko nam. Tak na wszelki wypadek. Ma tam mnóstwo niesamowitych przedmiotów! – Policzki Jima aż poczerwieniały z emocji. – Okazało się, że zbierał je przez całe życie. Gdyby mama się o nich dowiedziała, nie byłaby zadowolona. Uważa, że dziadek podsyca w nas niezdrowy pociąg do przygód.

– I że powinniśmy się tylko uczyć i uczyć, bo i tak mamy dosyć wrażeń w podróży z rodzicami. – Martin przewrócił oczami.

– Coś w tym jest. Obawiam się, że nasi rodzice podzielaliby ten pogląd – zaśmiała się Ania.

– No właśnie, dlatego nie mogą się dowiedzieć o tym, o czym chcemy wam opowiedzieć… – Martin przeszedł do sedna sprawy.

– Mów, bo pęknę z ciekawości! – ponagliła Ania.

Gardnerowie jeszcze kilka razy upewnili się, że dorośli są zajęci swoimi sprawami, a potem na przemian zaczęli opowiadać o niedawnej wizycie u dziadka.

– Gdy dowiedział się, że jedziemy do Afryki, był bardzo poruszony, aż wreszcie zdradził nam pewien sekret. Odnalazł notatnik swojego starszego brata Spencera, który lubił podróżować. Podobno miał on kiedyś obsesję na punkcie skarbów ze świątyni Salomona. Nie znalazł ich, ale za to wpadł na trop innej zagadki. Przed śmiercią opowiadał dziadkowi, że słyszał o pewnym tajemniczym miejscu, w którym dzieją się niewyjaśnione zjawiska, i że właśnie tam ukryto mnóstwo złota. Niestety wskazówki prowadzące do skarbu nie są zbyt precyzyjne i dziadek długo próbował ustalić lokalizację tego miejsca. Pewne było tylko to, że skarb znajduje się gdzieś w Afryce. Wreszcie dziadek dał sobie spokój z tymi poszukiwaniami, a potem całkiem zapomniał o notatniku brata. Ale kiedy jakiś czas temu robił porządki w gabinecie osobliwości, znowu natrafił na te zapiski. Uznał, że to znak i że teraz nadejdzie właściwy moment na poszukiwania. Dlatego dał nam notatnik, w którym znajduje się mapa, która może doprowadzić nas do złota.

– Pokażesz ją nam? – zapytała Ania.

– Niestety nie mogę. Bo jest w walizce, która zaginęła.

– A jeśli mama ją tam znajdzie, prędko się czegoś domyśli. I nici z poszukiwań! – westchnął Martin.

– Nie zrobiliście kopii? – spytała z niedowierzaniem Ania. – Nie mieliście jej przy sobie?

– Dziadek dał nam notes Spencera na lotnisku, tuż przed samym wylotem. Wsadziłem go więc do walizki z ubraniami, żeby był bezpieczny i się nie zniszczył. Nie chciałem wkładać go do bagażu podręcznego, bo jeśli przy odprawie musiałbym otworzyć walizkę, mama mogłaby zobaczyć notes. A ponieważ często mam pecha, wolałem nie ryzykować.

– Wiecie chociaż, gdzie może się znajdować ten skarb? – dopytywał Bartek. – Afryka to ogromny kontynent.

Kenia

jest jednym z najciekawszych przyrodniczo krajów świata. Występują tu charakterystyczne dla Afryki gatunki zwierząt: lwy, słonie, zebry, bawoły, żyrafy i wiele innych. Rzesze zapalonych podróżników przybywają do tego kraju, by podziwiać krajobrazy i podglądać życie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku.

Krajobraz Kenii jest bardzo zróżnicowany: znajdziemy tu piękne plaże na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego, bezkresne sawanny, lasy równikowe i górski masyw o tej samej co państwo nazwie – drugi pod względem wysokości w Afryce (5199 m n.p.m.).

Kenię zamieszkuje wiele podtrzymujących dawne obyczaje ludów, jak Samburu, Turkana, Masajowie, Kikuju i Suahili. Poznanie ich codziennego życia może być ciekawym doświadczeniem dla Europejczyka.

– Do tej pory dziadkowi udało się ustalić, że znajduje się chyba gdzieś na terenie Kenii.

– O! – zdziwiła się Ania.

– Ale jak zamierzacie prowadzić poszukiwania? – dociekał Bartek. – Macie już jakiś plan?

– Dziadek prosił, żebyśmy na razie tylko zebrali informacje, mamy nie prowadzić poszukiwań samodzielnie – wyjaśniła Mary Jane.

– Ale może tak uda się pokierować wyprawą, że przez przypadek będziemy we właściwym miejscu w odpowiednim czasie. – Jim mrugnął okiem.

Anię zaniepokoiła pewna myśl:

– A jeśli wasza walizka nie zaginęła przypadkiem?

– Bagaże giną na lotniskach – wtrącił Bartek.

– Tak, ale… akurat w tej znajdowała się mapa skarbów – podkreśliła Ania.

– Dlatego obawiamy się, że mamy pewien problem – westchnęła Mary Jane.

***

Po trzech godzinach nieobecności pani Melindy i Ofelii wszyscy zaczęli się niepokoić. Żadna z nich nie odbierała telefonu, więc zaczęto się na serio martwić. W chwili, gdy sir Edmund zamierzał wyruszyć na lotnisko, obie kobiety wpadły do hotelu zdyszane i potargane.

– Co się stało? – zapytał pan Gardner zdumiony na widok żony.

– Nie uwierzycie! – odparła. – Zostałyśmy napadnięte!

– Co takiego?

– Ktoś próbował ukraść nam walizkę! – Pani Melinda wskazała odrapaną i poobijaną walizkę bliźniaków.

– Ale gdzie? Jak? – domagano się szczegółów.

– Najpierw czekałyśmy na samolot, którym rzekomo miała przylecieć walizka – zaczęła relację Ofelia.

– Oczywiście wcale jej nie było – dopowiedziała pani Melinda. – Potem powiedziano nam, że przyleci następnym samolotem, więc czekałyśmy kolejną godzinę na lotnisku.

– Na dodatek samolot miał duże opóźnienie, a my nie miałyśmy pewności, czy naprawdę przyleci. Tam nikt niczego nie potrafił nam konkretnie powiedzieć! – irytowała się Ofelia.

– Już chciałam zrezygnować i kupić nowe ubrania Jimowi i Martinowi, gdy nagle na taśmie zobaczyłam naszą walizkę. Byłam pewna, że to bagaż chłopców.

– Nie da się jej pomylić. – Ania uśmiechnęła się, spoglądając na sfatygowaną walizkę bliźniaków, noszącą wyraźne ślady wielu podróży.

Tymczasem pani Melinda kontynuowała:

– Kiedy odzyskałyśmy walizkę, udałyśmy się do wyjścia z lotniska. Nie zdążyłyśmy wsiąść do taksówki, gdy podbiegł do nas jakiś zamaskowany łobuz i próbował wyrwać mi walizkę z rąk!

Sir Edmund aż poczerwieniał z oburzenia.

– Nic ci się nie stało, kochanie? – spytał z troską.

– Trochę mnie poturbował, zabrał walizkę i zaczął z nią uciekać.

– Ale byłam szybsza! – pochwaliła się Ofelia. Zdmuchnęła kosmyk włosów z twarzy i uśmiechnęła się z zawadiacką miną. – Dogoniłam go i podstawiłam mu nogę. Stracił równowagę, ale wciąż nie chciał oddać walizki.

– Więc okładałyśmy go torebkami – uzupełniła pani Melinda.

– Przecież on mógł mieć broń albo nóż! – Profesor Ostrowski przeraził się niefrasobliwością pań.

– To nie było rozsądne – zgodził się z nim sir Edmund. – Trzeba było dać sobie spokój.

– Na pomoc ruszyli nam inni mężczyźni, taksówkarz i ochrona lotniska – dodała usprawiedliwiająco pani Melinda. – Niestety, nie udało się zatrzymać tego łobuza.

– Ale mamy waszą walizkę, chłopcy! – oznajmiła z dumą Ofelia.

– Martwiłam się, że trzeba będzie wam kupić nowe ubrania, ale na szczęście nie będzie już z tym kłopotu. – Pani Melinda uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Ania wymieniła spojrzenia z Bartkiem i Mary Jane. Obawiała się, że kłopoty dopiero się zaczną, a ich powodem będzie właśnie pechowa walizka.

Od zaledwie paru godzin jesteśmy razem z Gardnerami w Nairobi. Bardzo się cieszę z naszych wakacji w Afryce. Dziadek Gardnerów, pan Herbert, sprawił, że chyba będziemy mieli dodatkowe atrakcje. Czuję, że mogą nas dopaść kłopoty, ale może tylko tak mi się wydaje? Jeszcze nie wiem tego dokładnie, ale wolę być ostrożna.

Pan Morris przekazał Jimowi i Martinowi notatki swojego zmarłego brata, Spencera. Jest w nich wzmianka o afrykańskim złocie. Rozpaliło to wyobraźnię bliźniaków do czerwoności.

Mają nadzieję, że w trakcie wyprawy uda nam się zebrać o tym skarbie informacje. Obawiam się jednak, że chętnych do poznania tajemniczej skrytki jest więcej. Jeśli tak, musimy mieć się na baczności i zwracać uwagę na różne nietypowe zdarzenia, takie jak to na lotnisku, gdy ktoś próbował ukraść walizkę bliźniaków, w której mieli schowany notatnik od dziadka Morrisa. Może to tylko zbieg okoliczności, że złodziej upatrzył sobie właśnie ten bagaż, a może było to coś więcej? Może ten ktoś wiedział, że właśnie tam jest mapa?

Dziwne.

Jutro, gdy nadarzy się właściwa okazja, omówimy te sprawy. Dziś jest już zbyt późno, a poza tym szykujemy się do jutrzejszego safari. Pobudka będzie bardzo wcześnie.

Już nie mogę się doczekać!

Ania

Gdy nazajutrz o świcie na niebie pojawiła się czerwona kula słońca, turystyczny busik z otwieranym dachem, pełen radosnego gwaru podekscytowanych podróżników, jechał asfaltową drogą prowadzącą na północ, do rezerwatu Masai Mara. Pojazdem kierował sympatyczny Kenijczyk George.

Martin nie mógł usiedzieć spokojnie na miejscu, bo wkrótce miało się spełnić jedno z jego największych przyrodniczych marzeń. Z niecierpliwością więc wyglądał przez okna albo dach pojazdu, obserwował sawannę i wypatrywał dzikich zwierząt.

Masai Mara

obszar chroniony (rezerwat) w Kenii, o powierzchni około 1510 km². Zajmuje południowo-zachodni kraniec państwa w jednej z odnóg Wielkiego Rowu Wschodniego. Graniczy z Parkiem Narodowym Serengeti w Tanzanii.

Nazwa rezerwatu pochodzi od zamieszkującego go ludu Masajów i przepływającej tamtędy rzeki Mara.

Środowisko Masai Mara jest bardzo zróżnicowane. Żyje tam wiele gatunków drapieżników, dużych zwierząt roślinożernych i kilkaset gatunków ptaków. Co roku, w lipcu i sierpniu, z tanzańskiej Równiny Serengeti przemieszczają się do Masai Mara ogromne, wielotysięczne stada antylop gnu. W poszukiwaniu pożywienia wyruszają w długi marsz na północ do rezerwatu, gdzie znajduje się obfitość trawy. Wiele zwierząt ginie podczas przeprawy przez rzekę Mara. Nad jej brzegami krążą sępy i marabuty. Wokół wędrującego stada gnu biegają cętkowane hieny, które czyhają na padlinę. Mimo to każdego roku gnu na nowo podejmują wędrówkę.

By umilić sobie czas podróży, Ania z Mary Jane prowadziły wesołą pogawędkę i wspominały ostatnie przygody w Bawarii, a Bartek dorzucał to i owo o sprawie lalkarza, która nie została jeszcze do końca wyjaśniona. Ogromną ciekawość Ani wzbudzała również zagadka pana Morrisa.

Gdy Jim odzyskał swój bagaż, upewnił się, że notes brata dziadka nadal jest ukryty w wewnętrznej kieszeni walizki. Teraz, siedząc w busiku, chłopiec sprawdził, czy rodzice nie patrzą, a potem pokazał przyjaciołom zapiski Spencera.

– To jego odręczny rysunek. – Wskazał.

– Mocno wyblakły, prawie nic na nim nie widać – odparła rozczarowana Ania. – Wygląda jak zwyczajna notatka. Skąd wiesz, że to mapa prowadząca do skarbu?

– Tak twierdzi dziadek, a on wie, co mówi.

– Hm… – Bartek również wątpił, by notatka ze szkicem była coś warta. – Skąd wiecie, że miejsce zaznaczone na mapie na pewno znajduje się w Afryce?

– Bo to kartka z pamiętnika, spójrz. – Mary Jane odwróciła stronę. – Tu jest fragment o lwach i o tajemniczym wrogim plemieniu, które strzeże skarbu. To musi być gdzieś w Afryce! Na mapce jest zarys wybrzeża i zatarty napis, wydaje mi się, że to nazwa jakiegoś miasta – brzmi jak „Mombasa”.

– Wiemy zatem, że skarb znajduje się gdzieś na wybrzeżu – domyślił się Bartek.

– A my planujemy przecież podróż do Mombasy – przypomniał Jim. – Potem rejs statkiem i podziwianie rafy koralowej. Będziemy blisko skarbu!

– Skąd wiesz? – powątpiewała Ania.

– Jak to skąd? Mój nos mi to mówi! – zaśmiał się Jim.

– A jeśli to nie jest mapa skarbów? I dotyczy czegoś zupełnie innego? – spytała Ania.

– To dlaczego ktoś chciał nam ukraść walizkę? – napomknął Martin.

Zebry stepowe

zamieszkują stepy i sawanny południowo-wschodniej Afryki. Ich głównym pożywieniem są trawy. To ruchliwe i dosyć płochliwe zwierzęta, których cechą charakterystyczną są biało-czarne pasy na całym ciele.

Zebry żyją w stadach składających się z samic z młodymi. Stadu przewodzi samiec. Podczas wędrówek łączą się w olbrzymie gromady z innymi zwierzętami.

Zebry stepowe uznano za gatunek bliski zagrożenia wyginięciem.

– No właśnie! – wtrącił Bartek. – To nadal ważne pytanie. Jeśli to był przypadkowy napad rabunkowy, to nie powinno się już więcej wydarzyć nic niepokojącego. Ale jeśli faktycznie ktoś mógł wiedzieć, że akurat w tej walizce macie mapę skarbów, to mamy wielki problem.

– Pytanie: skąd ten ktoś mógłby wiedzieć, że właśnie tam znajduje się mapa?

– Chyba że ktoś obserwowałby nas na lotnisku i widziałby, jak dziadek podał mi notes – powiedział Jim. – Teoretycznie to jest możliwe. Ale praktycznie…

– Oj, co to? – Mary Jane gwałtownie podskoczyła w fotelu, gdy busik najechał na głęboką koleinę.

– Psuje się nawierzchnia – stwierdził Martin, wyglądając przez okno. – O, patrzcie, zebry! – wykrzyknął podekscytowany.

Jim schował notes Spencera do plecaka i wyjrzał przez okno; wreszcie w zasięgu wzroku zaczęły pojawiać się dzikie zwierzęta.

Przyjaciele przestali myśleć o skarbie, bo widoki, jakie się przed nimi rozpościerały, zapierały dech w piersiach.

George zjechał z asfaltowej drogi i skierował się ku rozległej dolinie.

– Zbliżamy się do Masai Mara! – zawołał tubalnym głosem sir Edmund. – Jesteście gotowi na safari?

Słonie afrykańskie

to największe i najcięższe zwierzęta lądowe na świecie, większe od swoich krewniaków żyjących w Azji. Żyją w grupach o złożonej strukturze. Najmniejsza „rodzina” słoni składa się ze spokrewnionych ze sobą samic opiekujących się młodymi oraz z młodych osobników. Stadu przewodzi najbardziej doświadczona samica.

Młode po urodzeniu są bezradne i potrzebują czułej opieki. Przez pierwsze 2–3 lata życia ssą mleko matki. Dorosłym słoniom dopisuje apetyt – potrafią dziennie zjeść nawet 170 kg roślin. Mimo dużych rozmiarów słonie poruszają się z wielką gracją.

Zwierzęta te dożywają sędziwego wieku: 70–80 lat. Głęboko przeżywają śmierć swoich krewnych, długo pozostają przy ich zwłokach.

– Taaak! – odpowiedział mu pełen entuzjazmu chóralny okrzyk.

– Uwaga na wyboje! – ostrzegł kierowca i niemal w tej samej chwili, gdy jedno z kół wpadło w dziurę, rozległo się donośne „łup”.

Pasażerowie podskoczyli na siedzeniach i od tej pory jazda stała się nieco uciążliwa. Nieutwardzona droga była naszpikowana dziurami niczym ser szwajcarski, lecz wspaniałe pejzaże wynagrodziły turystom trud podróży.

Ogromną równinę porastały wysokie trawy, pośród których toczyło się życie dzikich afrykańskich zwierząt.

Mary Jane nie mogła oderwać się od aparatu fotograficznego i czuła się tak, jakby była na planie filmu przyrodniczego.

– Antylopy! – Martin aż podskoczył na siedzeniu. – A tam gazele!

– To wspaniale móc widzieć te stworzenia żyjące na wolności! – zachwycała się panna Ofelia.

Wzruszenie ścisnęło jej gardło, gdy ujrzała malutkie słoniątko ssące mleko matki.

– Słonik! Jaki słodki! – pisnęła z zachwytem Ania.

Żyrafy

są najwyższymi ssakami na świecie (mają do 6 m wzrostu). Łączą się w luźne stada bez przywódcy lub żyją samotnie. Całe dnie spędzają na skubaniu gałęzi, owoców, kory, kwiatów i liści drzew. Ich przysmakiem są akacje.

W Kenii najczęściej można spotkać żyrafy kenijskie (masajskie) o nieregularnych plamach na płowym tle. Zamieszkują głównie rezerwat Masai Mara oraz parki narodowe Tsavo West i Amboseli.

W trakcie safari kierowca robił krótkie postoje na drodze, by jego pasażerowie mogli nacieszyć się spotkaniem z przyrodą.

– Żyrafy! – w pewnej chwili wykrzyknął Bartek, podekscytowany jak małe dziecko.

Przy zagajniku kolczastych drzew posilało się stadko żyraf, długimi językami ściągając smakowite liście. Gdy samochód odjechał dalej, między kępami trawy Martin dostrzegł parę czarno upierzonych dzioborożców kafryjskich.

– Znam miejsce, w którym lubią wypoczywać lwy – zapowiedział George. – Ale to trochę daleko. Chcecie je zobaczyć? Może nam się uda!

– No nie wiem, czy to dobry pomysł… – zawahała się Ofelia, lecz dzieciaki nie dały jej dojść do słowa i jednogłośnie zdecydowały, że można nadłożyć drogi, byleby zobaczyć króla sawanny.

Dzioborożce

(dzioborogi) kafryjskie – są największymi dzioborożcami na świecie. Czarne, z czerwonymi plamami wokół oczu i koralami przypominają nieco indyka. W Masai Mara ptaki te w parach lub grupach brodzą w trawie w poszukiwaniu owoców, nasion i małych zwierząt (owadów, ślimaków, piskląt czy drobnych ssaków).Gniazdują w dziuplach i szczelinach skalnych.

Przez dłuższy czas krążyli wokół miejsc, w których można się było spodziewać lwów, aż wreszcie szczęście się do nich uśmiechnęło.

Na niewysokim pagórku dostrzegli kilka lwich rodzin. Jeden z samców groźnie potrząsnął grzywą na widok obserwujących go ludzi. Młode lwiątka beztrosko bawiły się ze sobą pod czujnym okiem swoich matek.

Mimo sielskiej scenerii lwy budziły respekt. Ofelia pomyślała, że nigdy nie chciałaby stanąć z nimi oko w oko poza bezpiecznym pojazdem.

Gdy dzień zaczął dobiegać końca, Ostrowscy i Gardnerowie wyruszyli na zarezerwowany wcześniej kemping, by spędzić na nim noc.

Lwy

to potężne afrykańskie zwierzęta: ciało samca ma nawet 2,5 m długości (nie licząc ogona) i sięga 1,2 m wysokości. Samce są znacznie większe od samic i mają złote lub ciemne grzywy. Lwice wspólnie polują i wychowują młode. Zwierzęta te najczęściej można zobaczyć, gdy odpoczywają w cieniu.

Po posiłku długo jeszcze dzielili się wrażeniami z pierwszego safari, a potem planowali kolejne dni i zaznaczali na mapie miejsca, które koniecznie chcieli zobaczyć. Ponieważ trudno było zadowolić wszystkich uczestników wycieczki, po długiej i burzliwej dyskusji wreszcie udało się osiągnąć porozumienie.

Pierwsza noc spędzona na terenie rezerwatu, pełna tajemniczych odgłosów dzikich zwierząt, była dopiero przedsmakiem kolejnych przygód.