Strona główna » Poradniki » Księga rodzicielstwa bliskości

Księga rodzicielstwa bliskości

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65087-06-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Księga rodzicielstwa bliskości

Długo oczekiwana książka już w sprzedaży!

Może ty i twoje dziecko będziecie spać dłużej, jeżeli położycie się w jednym łóżku?

Jak duże musi być dziecko, aby być za duże na karmienie piersią?

Jaka jest rola ojca w pielęgnacji noworodka?

 

Jak wcześnie stworzona więź pomoże dziecku się usamodzielnić?

 

Czy noworodek wymusza płaczem noszenie?

 

Czy przez cały czas musimy być skupieni na dziecku?

 

William i Martha Sears – lekarz i pielęgniarka, mąż i żona, zespół, który stworzył termin „Rodzicielstwo Bliskości” (Attachment Parenting),odpowiadają na te i wiele innych pytań w praktycznym i inspirującym poradniku.

 

William Sears praktykował w harwardzkim szpitalu dziecięcym i klinice pediatrycznej w Bostonie. Martha Sears jest dyplomowaną pielęgniarką, prowadziła szkołę rodzenia, jest też doradczynią laktacyjną. Doczekali się ośmiorga dzieci, dwoje z nich także zostało pediatrami. Prowadzą razem z nimi Poradnię Pediatryczną Searsów w Kalifornii. Wspólnie ze swoimi dziećmi są autorami kilkunastu książek dotyczących opieki i pielęgnacji dziecka.

 

Księga rodzicielstwa bliskości” to kompendium wiedzy dla młodych rodziców oraz wskazówki dotyczące opieki i pielęgnacji małego dziecka. Autorzy oparli porady o własne doświadczenia i przeżycia – są rodzicami ośmiorga dorosłych już dzieci, z którymi wspólnie prowadzą praktykę medyczną oraz razem wydają kolejne poradniki dla młodych rodziców.

 

Rodzicielstwo Bliskości to styl rodzicielstwa, który odpowiada na potrzebę bezpieczeństwa małego dziecka.

Polecane książki

Dolegliwości mięśniowo-szkieletowe, na które wpływ mają czynniki środowiska pracy, to dzisiaj zmora każdego pracodawcy i niejednego pracownika. Mają wpływ na wydajność pracowników, znacznie ją obniżają oraz często powodują niezadowolenie pracowników (objawiające się np. zmniejszoną motywacją lub chę...
„Jest w tej korespondencji nurt egzystencjalny, mistyczny, psychologiczny, malarski, literacki, polityczny, miłosny, przeplecione i zaświadczone życiem. To jest opowieść o otwieraniu się na rzeczywistość, o wierności w przemianie, o źródłach wewnętrznej siły, o wolności i sensie”. Wojciech Karpiński...
Kolejna książka z poczytnego cyklu "Wielkie biografie". Przedstawia sylwetkę i burzliwe koleje życia polskiego prozaika, reportażysty, przyrodnika i podróżnika, porucznika Wojska Polskiego....
„Czas na biznes“ to seria mini-poradników dla rozważających założenie własnej działalności w konkretnej branży. Poznaj charakterystykę rynku i konkurencję w sektorze, który najbardziej Cię interesuje. Dowiedz się jakiej kadry potrzebujesz, w co musisz wyposażyć lokal, a co najważniejsze – ile to ws...
Książka opowiada o współczesnym fenomenie społecznym, znanym pod wieloma różnymi nazwami: Ruch Wolontariuszy, Ruch Posługi, Hizmet. Ruch ten jest również często określany przez badaczy i dziennikarzy jako Ruch Gülena, wywodząc swą nazwę od nazwiska muzułmańskiego uczonego Fethullaha Gülena, któr...
  Noah nie stroni od kobiet. Ceni udany seks i krótkotrwałe przygody, nie wierzy w miłość i trwały związek. Zgadza się chętnie na spędzenie nocy z Sabriną, która chce, by wprowadził ją w świat erotyki. Dziewczyna okazuje się wyjątkowo pojętną uczennicą. Noah ze zdumieniem odkrywa, że nie może o niej...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Martha Sears i William Sears

Wil­liam Se­ars, Mar­tha Se­arsKsięga Rodzicielstwa Bliskości

Prze­wod­nik po opie­ce i pie­lę­gna­cji dziec­ka od chwi­li na­ro­dzin

War­sza­wa 2013

Wil­liam i Mar­tha Se­ars

The At­tach­ment Pa­ren­ting Book:A Com­mon­sen­se Gu­ide to Un­der­stan­ding and Nur­tu­ring Your Baby

All Ri­ghtts Re­se­rved. Co­py­ri­ght © 2001 by Wil­liam and Mar­tha Se­ars

Tłu­ma­cze­nie:
Ma­tyl­da Szew­czyk, Gra­ży­na Cha­mie­lec

Ko­rek­ta:
Ka­mi­la Wrze­siń­ska

Opra­co­wa­nie okład­ki:
Ja­go­da Zdro­jew­ska

Zdję­cie na okład­ce:
Ka­sia Mar­cin­kie­wicz
www.ki­dom­kre­atyw­ny.com

Na zdję­ciu:
Jo­an­na Ni­ko­dem­ska, Mi­ko­łaj Go­ła­chow­ski, Ha­nia Go­ła­chow­ska

Ilu­stra­cje:
De­bo­rah Maze

Wszyst­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Ko­pio­wa­nie frag­men­tów tyl­ko za zgo­dą wy­daw­cy.

Co­py­ri­ght © for po­lish edi­tion and trans­la­tion by Ma­ma­nia 2013

ISBN:
978-83-65087-06-5

Gru­pa Wy­daw­ni­cza Re­la­cja Sp. z o.o.
Ma­ma­nia
Sło­wi­cza 27a
02-170 War­sza­wawww.ma­ma­nia.pl

Kon­wer­sja:

Sło­wo od Mar­thy i dok­to­ra Bil­la

Wszy­scy ro­dzi­ce pra­gną, aby ich dzie­ci wy­ro­sły na lu­dzi życz­li­wych, peł­nych em­pa­tii, zdy­scy­pli­no­wa­nych, a tak­że, rzecz ja­sna, by­strych i od­no­szą­cych suk­ce­sy. Spo­so­by, na ja­kie ro­dzi­ce po­ma­ga­ją dzie­ciom stać się ta­ki­mi, są oczy­wi­ście róż­ne, bo każ­de dziec­ko ro­dzi się z nie­po­wta­rzal­ną oso­bo­wo­ścią. Pierw­szy krok na dro­dze do zro­zu­mie­nia, jak po­kie­ro­wać swo­im dziec­kiem, to stać się eks­per­tem w od­nie­sie­niu wła­śnie do nie­go. Aby wam w tym po­móc, przed­sta­wi­my styl ro­dzi­ciel­stwa zna­ny jako ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści (RB) oraz li­stę wska­zó­wek, któ­re okre­śla­my mia­nem Fi­la­rów Ro­dzi­ciel­stwa Bli­sko­ści (Fi­la­rów RB).

Na­sze po­glą­dy do­ty­czą­ce ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści wy­ni­ka­ją z po­nad trzy­dzie­stu lat do­świad­cze­nia w by­ciu ro­dzi­ca­mi na­szych wła­snych ośmior­ga dzie­ci oraz z ob­ser­wa­cji tych mam i oj­ców, któ­rych po­stę­po­wa­nie wy­da­wa­ło nam się sen­sow­ne i któ­rych dzie­ci lu­bi­li­śmy. Wciąż je­ste­śmy świad­ka­mi wpły­wu, ja­kie to po­dej­ście do ro­dzi­ciel­stwa ma na dzie­ci. Jest w nich coś cu­dow­nie szcze­gól­ne­go: są współ­czu­ją­ce, opie­kuń­cze i otwar­te, mają za­ufa­nie do sie­bie i do lu­dzi, któ­rzy je ota­cza­ją. Wie­rzy­my, że ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści uod­par­nia dzie­ci na wie­le spo­łecz­nych i emo­cjo­nal­nych scho­rzeń, któ­re gnę­bią na­sze spo­łe­czeń­stwo. Spo­sób, w jaki opie­ku­je­cie się wa­szy­mi dzieć­mi w pierw­szych la­tach ich ży­cia, na­praw­dę ma zna­cze­nie dla tego, ja­ki­mi sta­ną się do­ro­sły­mi. Po­nad­to, ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści uczy­ni z was mą­drzej­szych ro­dzi­ców i po­zwo­li wam bar­dziej cie­szyć się wła­sny­mi dzieć­mi.

Praw­dę mó­wiąc, ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to coś, co więk­szość ro­dzi­ców i tak by sto­so­wa­ło, gdy­by tyl­ko mie­li śmia­łość i na­leż­ne wspar­cie w po­dą­ża­niu za wła­sną in­tu­icją. W pew­nym sen­sie ta książ­ka jest na­szą pró­bą zwró­ce­nia ro­dzi­com moż­li­wo­ści in­stynk­tow­ne­go, za­an­ga­żo­wa­ne­go spo­so­bu zaj­mo­wa­nia się dzieć­mi, któ­re­go po­zba­wi­ły ich de­ka­dy po­rad za­le­ca­ją­cych ro­dzi­ciel­ski dy­stans. Je­ste­śmy żar­li­wy­mi wy­znaw­ca­mi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści, bo przez wię­cej niż trzy dzie­się­cio­le­cia wi­dzie­li­śmy jego re­zul­ta­ty. Ono jest cu­dow­ne! Dzia­ła! Sprawdź­my więc te­raz, czy za­dzia­ła rów­nież u was.

Roz­dział 1
Zbli­żyć się i po­zo­stać bli­sko

„Tak do­brze od­czy­tu­ję jej sy­gna­ły” – wy­krzyk­nę­ła z dumą mło­da mat­ka, któ­ra przy­szła na kon­tro­lę ze swo­im mie­sięcz­nym dziec­kiem. „Uwiel­bia ssać pierś, a ja ko­cham na nią pa­trzeć.”

***

„Wszy­scy mi po­wta­rza­ją, że mam ta­kie po­god­ne dziec­ko” – po­wie­dzia­ła mat­ka ra­do­sne­go, sze­ścio­mie­sięcz­ne­go chłop­ca, któ­ry od­wza­jem­nił moje spoj­rze­nie i uśmiech­nął się, pod­czas gdy ja słu­cha­łem jego mat­ki. „An­drew pra­wie ni­g­dy nie pła­cze. Na­praw­dę nie musi.”

***

„Zo­ba­czy­łam błysk w jego oku i wie­dzia­łam, że zmie­rza wprost na uli­cę” – wspo­mi­na mat­ka nie­speł­na dwu­let­nie­go dziec­ka. „Krzyk­nę­łam «Stój!» i Ben na­tych­miast się za­trzy­mał, od­wró­cił i spoj­rzał na mnie. Być może usły­szał prze­strach w moim gło­sie. Spra­wi­łam, że sta­nął, za­nim jesz­cze do­bie­głam do nie­go i pod­nio­słam go.”

***

„Moja cór­ka wy­ru­szy­ła w ze­szłym ty­go­dniu do przed­szko­la, pod­eks­cy­to­wa­na i dum­na że oto idzie do «praw­dzi­wej» szko­ły” – stwier­dzi­ła z ulgą mat­ka czte­ro­lat­ki. „Mar­twi­łam się, bo gdy pró­bo­wa­li­śmy przed­szko­la w ze­szłym roku, nie po­do­ba­ło jej się tam. Jed­nak te­raz wy­da­je się bar­dziej pew­na sie­bie i za­do­wo­lo­na, że część dnia spę­dza bez na­szej opie­ki.”

***

„Naj­lep­szy przy­ja­ciel Kri­sa miał pew­ne pro­ble­my w re­la­cjach z in­ny­mi dzieć­mi” – po­wie­dzia­ła mat­ka czwar­to­kla­si­sty. „Ale Kris naj­wy­raź­niej wie, jak go udo­bru­chać, po­ma­ga mu się roz­luź­nić i do­brze się ba­wić.”

***

„Tak, po­wie­rzy­li­śmy na­szej cór­ce sa­mo­dziel­ne pro­wa­dze­nie sa­mo­cho­du (choć jesz­cze bez pa­sa­że­rów)” – przy­zna­ła mat­ka szes­na­sto­lat­ki. „Wie, ja­kie­go ro­dza­ju za­cho­wa­nia od niej ocze­ku­je­my i za­zwy­czaj speł­nia po­kła­da­ne w niej na­dzie­je.”

***

To do­świad­cze­nia ro­dzi­ców bę­dą­cych bli­sko swo­ich dzie­ci, ro­dzi­ców, któ­rzy swo­je dzie­ci do­brze zna­ją i któ­rzy są przez te dzie­ci da­rze­ni za­ufa­niem. Ro­dzi­ciel­stwo jest dla nich na­tu­ral­ne, ale jed­no­cze­śnie po­świę­ca­ją oni czas i ener­gię na do­strze­ga­nie i ro­zu­mie­nie po­trzeb swo­ich dzie­ci. Ci ro­dzi­ce pra­co­wa­li nad tym, żeby być bli­sko. Ich na­gro­dą jest cie­pła, otwar­ta i peł­na za­ufa­nia re­la­cja z dzieć­mi. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści spra­wia, że by­cie ro­dzi­cem jest ła­twiej­sze i spra­wia wię­cej ra­do­ści.

Sie­dem Fi­la­rów Ro­dzi­ciel­stwa Bli­sko­ści

CZYM JEST RO­DZI­CIEL­STWO BLI­SKO­ŚCI?

Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści jest nie tyle zbio­rem ści­słych re­guł, co pew­nym po­dej­ściem do wy­cho­wa­nia dzie­ci. Nie­któ­re prak­ty­ki są dla ro­dzi­ców RB ty­po­we: ich dzie­ci są za­zwy­czaj kar­mio­ne pier­sią, no­szo­ne przez ro­dzi­ców, wy­cho­wy­wa­ne w po­zy­tyw­nej dys­cy­pli­nie; jed­nak to tyl­ko na­rzę­dzia do two­rze­nia bli­sko­ści, nie zaś kry­te­ria, któ­re na­le­ży speł­nić, aby zo­stać uzna­nym za „bli­skie­go ro­dzi­ca”. Za­po­mnij więc o spo­rach mię­dzy zwo­len­ni­ka­mi pier­si i bu­tel­ki, kon­tro­wer­sjach wo­kół po­zo­sta­wia­nia pła­czą­ce­go dziec­ka sa­me­mu so­bie czy też py­ta­niach o to, któ­re me­to­dy dys­cy­pli­no­wa­nia są ak­cep­to­wal­ne, i wróć­my ra­zem do pod­staw. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści ozna­cza przede wszyst­kim otwar­cie ser­ca i umy­słu na in­dy­wi­du­al­ne po­trze­by two­je­go dziec­ka. Two­ja wie­dza o dziec­ku bę­dzie prze­wod­ni­kiem, po­ma­ga­ją­cym każ­do­ra­zo­wo po­dej­mo­wać de­cy­zje o tym, co bę­dzie naj­lep­sze dla dziec­ka i dla cie­bie. Pod­su­mo­wu­jąc, ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to na­uka od­czy­ty­wa­nia zna­ków, da­wa­nych przez two­je dziec­ko i od­po­wied­nie­go na nie re­ago­wa­nia.

Jak się wkrót­ce zo­rien­tu­jesz, ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści nie opie­ra się na za­sa­dzie „wszyst­ko albo nic”. Pa­trząc re­ali­stycz­nie, mo­żesz nie móc wy­peł­nić wszyst­kich na­szych za­le­ceń, bo, na przy­kład, pra­cu­jesz poza do­mem. Jed­nak to nie zna­czy, że wy­cho­dząc do pra­cy nie mo­żesz stwo­rzyć wię­zi z dziec­kiem lub nie mo­żesz w spo­sób efek­tyw­ny ko­rzy­stać z na­rzę­dzi RB. Jako le­karz pe­dia­tra wi­du­ję róż­ne mat­ki, te, któ­re zo­sta­ją z dzieć­mi w domu i te, któ­re pra­cu­ją w peł­nym wy­mia­rze i wszyst­kie są w sta­nie z du­żym po­wo­dze­niem re­ali­zo­wać mo­del ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści. Jest on w isto­cie bar­dzo do­brym wy­bo­rem dla pra­cu­ją­cych ma­tek: bu­do­wa­nie sil­ne­go związ­ku może tak na­praw­dę uła­twić po­go­dze­nie pra­cy i ma­cie­rzyń­stwa. W roz­dzia­le XI da­je­my rady do­ty­czą­ce utrzy­my­wa­nia du­żej bli­sko­ści za­rów­no przed, jak i po po­wro­cie do pra­cy.

Nie­mow­lę: po­cząt­ki bli­sko­ści. Wy­cho­wa­nie dziec­ka jest jak po­dróż do miej­sca, w któ­rym się ni­g­dy wcze­śniej się nie było. Nim uro­dzi się dziec­ko, wy­obra­żasz so­bie, jaka bę­dzie ta po­dróż. Czy­tasz prze­wod­ni­ki. Pla­nu­jesz dro­gę. Słu­chasz przy­ja­ciół, któ­rzy już tam byli. Kie­dy dziec­ko się uro­dzi i wy­ru­sza­cie ra­zem w po­dróż, roz­po­zna­jesz nie­któ­re z wi­do­ków i naj­waż­niej­szych atrak­cji. Jed­nak za­ra­zem od­kry­wasz, że pod wie­lo­ma wzglę­da­mi to miej­sce nie ma nic wspól­ne­go z prze­wod­ni­ko­wy­mi opi­sa­mi, a cza­sem w ogó­le masz wra­że­nie, że uczest­ni­czysz w in­nej wy­ciecz­ce. Jed­ne­go dnia po­go­da jest pięk­na, na­stęp­ne­go nad­cho­dzą roz­stra­ja­ją­ce ner­wy bu­rze. Cza­sem jest mnó­stwo za­ba­wy, a cza­sem masz ocho­tę zła­pać naj­bliż­szy sa­mo­lot do domu.

Na szczę­ście po dro­dze są zna­ki, któ­re mó­wią ci, czy je­ste­ście na wła­ści­wej ścież­ce. Spo­ty­ka­ni lu­dzie dzie­lą się wie­dzą o tym, co bę­dzie da­lej. Słu­cha­jąc two­je­go dziec­ka, uczysz się ję­zy­ka. Im wię­cej wiesz o tej no­wej, peł­nej wy­zwań oko­li­cy, tym swo­bod­niej się czu­jesz. Osta­tecz­nie od­kry­wasz, że to cu­dow­ne miej­sce i że na­uczy­łaś się tu­taj się wie­le nie tyl­ko o wa­szym dziec­ku, ale i o was sa­mych.

Ro­dzi­ciel­stwo, tak jak po­dróż, wy­ma­ga do­sto­so­wy­wa­nia się do zmie­nia­ją­cej się sy­tu­acji. Nie wszyst­ko moż­na zo­ba­czyć, a w nie­któ­re dni nie po­su­wasz się ani kro­ku na­przód. Ty i two­je dziec­ko od­naj­dzie­cie wła­sną mar­szru­tę. Je­śli je­ste­ście ela­stycz­ni i uważ­ni, u kre­su dro­gi bę­dzie was łą­czyć więź ro­dzi­ca i dziec­ka.

Po­moc na dro­dze. Mo­żesz te­raz my­śleć: „Ok, ja­sne, że chcę być bli­sko mo­je­go dziec­ka. I chcę być w sta­nie usta­lić, co jest dla nie­go naj­lep­sze. Ale jak to osią­gnąć?”.

Two­ja po­dróż do bli­sko­ści z dziec­kiem bę­dzie od­mien­na od po­dró­ży in­nych ro­dzi­ców, bo wy też je­ste­ście róż­ni. Jed­nak w punk­cie wyj­ścia ko­rzy­sta­cie z tych sa­mych środ­ków, któ­rych uży­wa­ją tak­że inni: na­rzę­dzi, któ­re po­mo­gą ci się zbli­żyć do dziec­ka. Wszyst­kie te na­rzę­dzia są czę­ścią sty­lu ro­dzi­ciel­stwa, któ­ry okre­śla­my mia­nem ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści. Praw­dzi­wym ce­lem two­jej po­dró­ży jest zwią­zek mię­dzy tobą a two­im dziec­kiem. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to po pro­stu jed­na z dróg, aby tam do­trzeć.

Tak na­praw­dę jest ono sty­lem, któ­ry wie­lu ro­dzi­ców wy­bie­ra in­stynk­tow­nie. Kie­dy ro­dzi­ce otwie­ra­ją ser­ca i umy­sły na po­trze­by i emo­cje swo­je­go dziec­ka, uży­wa­ją wie­lu z na­rzę­dzi opi­sy­wa­nych w tej książ­ce, aby od­po­wie­dzieć na te po­trze­by i emo­cje i wpa­so­wać je w swo­je ży­cie. Waż­ne jest, aby po­łą­czyć się z ma­łym dziec­kiem i po­zo­stać w tej re­la­cji, pod­czas gdy ono ro­śnie.

Po­stę­po­wa­li­śmy tak a nie ina­czej, bo wy­da­wa­ło nam się to na­tu­ral­ne. Do­pie­ro póź­niej od­kry­li­śmy, że to ma od­po­wied­nią na­zwę i uza­sad­nie­nie.

SIE­DEM NA­RZĘ­DZI BLI­SKO­ŚCI: FI­LA­RY RB

By­cie ro­dzi­cem, jak każ­da pra­ca, wy­ma­ga ze­sta­wu na­rzę­dzi; im na­rzę­dzia są lep­sze, tym ła­twiej i spraw­niej idzie pra­ca. Zwróć­cie uwa­gę, że uży­wa­my ra­czej sło­wa „na­rzę­dzia” niż „stop­nie”. Z na­rzę­dzia­mi jest tak, że moż­na wy­brać, któ­rych z nich uży­je się do pra­cy. Tym­cza­sem ter­min „stop­nie” za­kła­da ko­niecz­ność przej­ścia ich wszyst­kich, aby dojść do celu. Po­my­śl­cie o ro­dzi­ciel­stwie bli­sko­ści jako o na­rzę­dziach łą­czą­cych, punk­tach kon­tak­to­wych, któ­re po­zwa­la­ją wam po­łą­czyć się z dziec­kiem. W chwi­li, gdy to po­łą­cze­nie na­stą­pi, wszyst­ko to, co ozna­cza re­la­cję ro­dzic-dziec­ko (wy­cho­wa­nie, dba­nie o zdro­wie, zwy­kłe, co­dzien­ne ży­cie z dziec­kiem) sta­nie się bar­dziej na­tu­ral­ne i przy­jem­niej­sze.

Na­szą skró­to­wą na­zwą dla na­rzę­dzi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści są „Fi­la­ry RB”. Po­ma­ga­ją one ro­dzi­com i dzie­ciom we wła­ści­wym star­cie. Wy­ko­rzy­staj­cie te na­rzę­dzia jako punkt wyj­ścia do wy­pra­co­wa­nia wła­sne­go sty­lu ro­dzi­ciel­stwa, ta­kie­go, któ­ry bę­dzie pa­so­wał do in­dy­wi­du­al­nych po­trzeb – wa­szych i wa­sze­go dziec­ka.

Dzię­ki idei ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści na­uczy­łam się, że dla mo­je­go dziec­ka nie ma lep­sze­go ode mnie eks­per­ta.

Na­rzę­dzia ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści, któ­rych uży­wasz w sto­sun­ku do nowo na­ro­dzo­ne­go dziec­ka, opie­ra­ją się na bio­lo­gicz­nym przy­wią­za­niu mię­dzy mat­ką a dziec­kiem oraz na za­cho­wa­niach, któ­re po­zwa­la­ją dzie­ciom wspa­nia­le się roz­wi­jać, zaś ro­dzi­com czuć się wy­na­gro­dzo­nym za ich sta­ra­nia. Wy­ko­rzy­staj­cie te na­rzę­dzia, kie­dy wa­sze dziec­ko jest nie­mow­lę­ciem – bę­dzie­cie mieć lep­szy start do ro­zu­mie­nia go jako przed­szko­la­ka, na­sto­lat­ka i mło­de­go czło­wie­ka.

Nie­któ­rzy ro­dzi­ce sil­niej po­le­ga­ją na jed­nych na­rzę­dziach niż na in­nych. Inni w peł­ni wy­ko­rzy­stu­ją je wszyst­kie. Jesz­cze inni sko­rzy­sta­ją z okre­ślo­nych na­rzę­dzi w okre­ślo­nym cza­sie, i po­tem nie po­trze­bu­ją in­nych, co ma zwią­zek z cha­rak­te­rem ich i ich dziec­ka. Cza­sa­mi, z po­wo­dów me­dycz­nych czy ro­dzin­nych, nie­któ­re z Fi­la­rów RB są nie­wy­ko­nal­ne. Zrób­cie więc jak naj­le­piej to, co mo­że­cie, w wa­szej, kon­kret­nej sy­tu­acji. To jest wszyst­ko, cze­go wa­sze dziec­ko bę­dzie kie­dy­kol­wiek od was ocze­ki­wać. I pa­mię­taj­cie o wa­szym celu: zbli­żyć się do wa­sze­go dziec­ka – i po­zo­stać bli­sko.

RE­ZUL­TA­TY RO­DZI­CIEL­STWA BLI­SKO­ŚCI

Je­śli bę­dzie­cie sto­so­wać Fi­la­ry RB :

Bądź bli­sko od po­ro­duKarm pier­siąNoś dziec­ko przy so­bieŚpij przy dziec­kuSłu­chaj pła­czu swo­je­go dziec­kaPa­mię­taj o rów­no­wa­dze i wy­zna­cza­niu gra­nicStrzeż się tre­ne­rów dzie­ci

Wa­sze dziec­ko bę­dzie mia­ło więk­szą szan­sę, aby być:

uta­len­to­wa­ne,przy­sto­so­wu­ją­ce się do no­wych wa­run­ków,zręcz­ne,god­ne po­dzi­wu,uczu­cio­we,za­ko­rze­nio­ne,pew­ne sie­bie,opie­kuń­cze,ko­mu­ni­ka­tyw­ne,współ­czu­ją­ce,god­ne za­ufa­nia,two­rzą­ce więź z in­ny­mi,de­li­kat­ne,przy­tu­la­śne,cie­ka­we świa­ta.

Bli­skość od pierw­szej chwi­li. Do­bry po­czą­tek re­la­cji mię­dzy ro­dzi­ca­mi a dziec­kiem po­zwa­la na wcze­sny roz­wój bli­sko­ści. Go­dzi­ny i dni po na­ro­dzi­nach to czas, w któ­rym mat­ki są w szcze­gól­ny spo­sób go­to­we do zaj­mo­wa­nia się swo­imi dzieć­mi, dzie­ci zaś roz­cią­ga­ją nad uważ­ny­mi opie­ku­na­mi nie­mal ma­gicz­ną moc. Jak naj­dłuż­sze by­cie ra­zem w tym cza­sie po­zwa­la na po­łą­cze­nie się na­tu­ral­nych, wspie­ra­ją­cych więź za­cho­wań no­wo­rod­ka, z in­tu­icyj­ny­mi, bio­lo­gicz­ny­mi zdol­no­ścia­mi mat­ki do spra­wo­wa­nia nad nim opie­ki. Nie­mow­lę jest w po­trze­bie; mat­ka jest go­to­wa do za­spo­ka­ja­nia jego po­trzeb. Z bio­lo­gicz­ne­go punk­tu wi­dze­nia, wła­ści­wym po­cząt­kiem dla oboj­ga jest nie­ustan­ne prze­by­wa­nie ra­zem przez pierw­sze sześć ty­go­dni po po­ro­dzie.

Oj­co­wie też mogą cie­szyć się wcze­sną bli­sko­ścią, bo choć nie dzie­lą fi­zjo­lo­gicz­ne­go do­świad­cze­nia po­ro­du i kar­mie­nia pier­sią, to w dniach i ty­go­dniach po na­ro­dzi­nach dziec­ka mogą emo­cjo­nal­nie do­stro­ić się do swo­je­go fa­scy­nu­ją­ce­go no­wo­rod­ka.

Kar­mie­nie pier­sią. Kar­mie­nie pier­sią to do­sko­na­łe ćwi­cze­nie w po­zna­wa­niu two­je­go nie­mow­lę­cia – coś, co na­zwa­li­śmy czy­ta­niem dziec­ka. Uda­ne kar­mie­nie wy­ma­ga, by mat­ka od­po­wia­da­ła na sy­gna­ły wy­sy­ła­ne przez dziec­ko, co jest pierw­szym kro­kiem na dro­dze do po­zna­nia go i do bu­do­wa­nia opar­tej na za­ufa­niu re­la­cji. Hor­mo­ny ma­cie­rzyń­stwa, pro­lak­ty­na i oksy­to­cy­na, dają słu­cha­ją­cej in­tu­icji mat­ce po­zy­tyw­ne wzmoc­nie­nie, po­ma­ga­ją bo­wiem czuć się spo­koj­niej­szą i bar­dziej zre­lak­so­wa­ną w kon­tak­tach z dziec­kiem.

No­sze­nie dziec­ka przy so­bie. No­szo­ne dzie­ci mniej gry­ma­szą, spę­dza­ją za to wię­cej cza­su w sta­nie spo­koj­ne­go czu­wa­nia, a więc w ta­kim na­sta­wie­niu be­ha­wio­ral­nym, w któ­rym nie­mow­lę naj­wię­cej uczy się o swo­im śro­do­wi­sku, a za­ra­zem jest naj­mil­sze dla oto­cze­nia. Po­nad­to, kie­dy do­słow­nie „no­sisz dziec­ko na so­bie” (na przy­kład w spe­cjal­nej chu­ście) sta­jesz się bar­dziej wraż­li­wym ro­dzi­cem. Po­nie­waż masz dziec­ko tak bli­sko sie­bie, le­piej je po­zna­jesz, ono zaś uczy się za­do­wo­le­nia i za­ufa­nia do opie­ku­na. A poza tym, prze­by­wa­jąc w ra­mio­nach za­ję­te­go roz­ma­ity­mi spra­wa­mi ro­dzi­ca, dziec­ko bar­dzo wie­le uczy się o świe­cie.

Spa­nie przy dziec­ku. Nie ma cze­goś ta­kie­go, jak „wła­ści­we” miej­sce snu dziec­ka. Naj­lep­sze roz­wią­za­nie jest ta­kie, w któ­rym wszy­scy człon­ko­wie wa­szej ro­dzi­ny moż­li­wie do­brze się wy­sy­pia­ją. Więk­szość dzie­ci (choć nie wszyst­kie) śpi naj­le­piej w bez­po­śred­niej bli­sko­ści ro­dzi­ców.

Spa­nie bli­sko dzie­ci może po­móc w na­wią­za­niu bli­sko­ści bar­dziej za­ję­tym ro­dzi­com, i po­zwo­lić dbać o dzie­cię­ce po­trze­by rów­nie do­brze w nocy, co wie­czo­rem czy w cią­gu dnia. Spraw­dza się to zwłasz­cza w sto­sun­ku do ko­biet po­wra­ca­ją­cych do pra­cy po urlo­pie ma­cie­rzyń­skim. Noc jest dla ma­łych lu­dzi prze­ra­ża­ją­ca, jed­nak spa­nie w za­się­gu do­ty­ku ro­dzi­ca mi­ni­ma­li­zu­je nie­po­kój zwią­za­ny z noc­nym roz­sta­niem i po­ma­ga prze­ko­nać nie­mow­lę, że sen jest sta­nem przy­jem­nym, a nie przy­no­szą­cym lęk. Dla ma­tek bli­skość dziec­ka może być z ko­lei uła­twie­niem w noc­nym kar­mie­niu. W nie­któ­re noce może to być dla was do­bre roz­wią­za­nie; w inne na­to­miast nie­ko­niecz­nie.

Płacz jest sy­gna­łem. Płacz jest dla dziec­ka ję­zy­kiem. Jest tak­że cen­nym sy­gna­łem, któ­ry za­pew­nia dziec­ku prze­trwa­nie i roz­wi­ja zdol­no­ści opie­kuń­cze ro­dzi­ców. Pła­czą­ce dzie­ci nie pró­bu­ją ma­ni­pu­lo­wać, lecz ko­mu­ni­ko­wać. Im więk­szą wraż­li­wość wy­ka­że­cie, od­po­wia­da­jąc dziec­ku, tym bar­dziej na­uczy się ono ufać wam i swo­im wła­snym moż­li­wo­ściom ko­mu­ni­ka­cyj­nym.

Rów­no­wa­ga i wy­zna­cza­nie gra­nic. W za­pa­le ob­da­ro­wy­wa­nia dziec­ka tym, co naj­lep­sze, ła­two za­cząć igno­ro­wać wła­sne po­trze­by i do­bro wa­sze­go związ­ku. Z na­stęp­nych roz­dzia­łów do­wie­cie się, że klu­czem do ro­dzi­ciel­skiej rów­no­wa­gi jest wła­ści­wa otwar­tość na sy­gna­ły dziec­ka – wie­dza o tym, kie­dy po­wie­dzieć „tak”, a kie­dy „nie” oraz mą­drość po­le­ga­ją­ca na przy­zna­niu, że sa­me­mu po­trze­bu­je się po­mo­cy.

Wy­strze­ga­nie się tre­ne­rów dzie­ci. Kie­dy sta­nie­cie się ro­dzi­ca­mi, mo­że­cie zo­stać rów­nież ce­lem peł­nych do­brych chę­ci do­rad­ców, któ­rzy za­sy­pią was gra­dem wy­cho­waw­czych przy­ka­zań w ro­dza­ju „daj mu się wy­pła­kać”, „upo­rząd­kuj­cie mu plan dnia”, „nie no­ście jej tak czę­sto, bo się przy­zwy­czai”. Ten po­wścią­gli­wy sys­tem wy­cho­wa­nia, na­zwa­ny przez nas „tre­no­wa­niem dzie­ci”, opie­ra się na błęd­nych prze­ko­na­niach, we­dług któ­rych dzie­ci pła­czą nie po to, aby ko­mu­ni­ko­wać się z oto­cze­niem, lecz aby nim ma­ni­pu­lo­wać; że płacz nie­mow­lę­cia to nie­przy­jem­ne przy­zwy­cza­je­nie, któ­re na­le­ży prze­ła­mać, aby po­móc dziec­ku le­piej do­pa­so­wać się do śro­do­wi­ska do­ro­słych. W roz­dzia­le X po­ka­że­my, że taki „tre­ning”, zwłasz­cza do­pro­wa­dzo­ny do skraj­no­ści, może być prze­gra­ną dla obu stron. Dziec­ko tra­ci wia­rę w swo­je moż­li­wo­ści ko­mu­ni­ka­cyj­ne, ro­dzi­ce – zdol­ność do od­czy­ty­wa­nia i od­po­wia­da­nia na sy­gna­ły wy­sy­ła­ne przez dziec­ko. Dy­stans, któ­ry może się wy­two­rzyć mię­dzy ro­dzi­cem a dziec­kiem jest od­wrot­no­ścią wię­zi, któ­ra po­wsta­je w ro­dzi­ciel­stwie bli­sko­ści. W tej książ­ce chcie­li­by­śmy po­móc wam w na­uce oce­nia­nia usły­sza­nych rad. Prak­ty­ko­wa­nie ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści ob­da­rzy was swe­go ro­dza­ju szó­stym zmy­słem, dzię­ki któ­re­mu tak bar­dzo za­ufa­cie wła­sne­mu sty­lo­wi opie­ki nad dziec­kiem, że sta­nie­cie się bar­dziej od­por­ni na po­ra­dy tre­ne­rów.

W ko­lej­nych roz­dzia­łach do­wie­cie się wię­cej o wy­mie­nio­nych przez nas sied­miu na­rzę­dziach ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści.

Jak na­rzę­dzia RB kształ­tu­ją wa­sze ro­dzi­ciel­stwo. Fi­la­ry RB opi­su­ją, co moż­na ro­bić bę­dąc ro­dzi­cem, jed­nak za­ra­zem kształ­tu­ją cie­bie jako ro­dzi­ca. Kar­mie­nie pier­sią, bli­skość od chwi­li po­ro­du, no­sze­nie dziec­ka i po­zo­sta­łe punk­ty spra­wią, że bę­dzie­cie bar­dziej wraż­li­wi na sy­gna­ły wy­sy­ła­ne przez dziec­ko. Kie­dy po­trze­by nie­mow­lę­cia są szyb­ko za­spo­ka­ja­ne, a jego ję­zyk – wy­słu­chi­wa­ny, roz­wi­ja ono za­ufa­nie do swo­ich zdol­no­ści ko­mu­ni­ka­cyj­nych. Kie­dy dziec­ko sta­je się lep­szym nadaw­cą, ro­dzi­ce jesz­cze ła­twiej je ro­zu­mie­ją i cały sys­tem po­ro­zu­mie­nia dzia­ła le­piej. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to taki styl opie­ki, któ­ry wy­do­by­wa naj­lep­sze za­rów­no z dziec­ka, jak i z jego ro­dzi­ców.

Jed­no­cze­śnie ten styl bar­dzo wie­le wy­ma­ga od ro­dzi­ców, zwłasz­cza w cią­gu pierw­szych trzech do sze­ściu mie­się­cy ży­cia dziec­ka. Da­je­cie z sie­bie dużo: czas, ener­gię, po­świę­ce­nie. Ale w od­po­wie­dzi otrzy­mu­je­cie o wie­le wię­cej. Ro­dzi­ciel­stwo jest jak in­dy­wi­du­al­ne ubez­pie­cze­nie eme­ry­tal­ne: im wię­cej za­in­we­stu­je­cie w pierw­szych la­tach, tym wię­cej do­sta­nie­cie póź­niej. Je­śli na po­cząt­ku po­pra­cu­je­cie cię­żej, po­tem mo­że­cie się bar­dziej od­prę­żyć i cie­szyć owo­ca­mi tej pra­cy.

Czu­ję się emo­cjo­nal­nie za­an­ga­żo­wa­na w moje dzie­ci. Roz­ma­wia­łam z in­ny­mi ro­dzi­ca­mi, któ­rzy nie wy­da­ją się tak za­an­ga­żo­wa­ni i wy­da­je mi się, że w ten spo­sób tra­cą jed­no z naj­lep­szych ży­cio­wych do­świad­czeń.

Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to coś wię­cej niż kar­mie­nie dziec­ka pier­sią, no­sze­nie go czy spa­nie z nim. Na­praw­dę ozna­cza ono na­by­cie umie­jęt­no­ści od­po­wia­da­nia z wy­czu­ciem na po­trze­by dziec­ka. Sie­dem na­rzę­dzi bli­sko­ści może w tym po­móc.

WSKA­ZÓW­KA RO­DZI­CIEL­STWA BLI­SKO­ŚCI

Wza­jem­ne da­wa­nie

Czy­ta­jąc li­stę Fi­la­rów RB, mło­da mat­ka może dojść do wnio­sku, że ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to je­den wiel­ki ma­ra­ton ob­da­ro­wy­wa­nia; że bę­dzie nie­ustan­nie da­wać, da­wać i da­wać sie­bie swo­je­mu dziec­ku. Może też za­sta­na­wiać się, jak prze­trwa tak wiel­ki od­pływ ener­gii. Jed­nak wraz z do­sko­na­le­niem się ko­mu­ni­ka­cji mię­dzy tobą i dziec­kiem, bę­dziesz czuć z nim co­raz więk­szą łącz­ność. W ten spo­sób zy­skasz więk­szą pew­ność sie­bie w roli ro­dzi­ca. Im bar­dziej bę­dziesz otwar­ta na dziec­ko, tym ono bę­dzie bar­dziej otwar­te na cie­bie i tym ła­twiej bę­dzie wam się od­prę­żyć, choć nie­któ­rym ma­mom i dzie­ciom może to za­jąć wię­cej cza­su niż in­nym. Zo­ba­czysz jed­nak jesz­cze je­den po­zy­tyw­ny sku­tek, zwią­za­ny z prze­nie­sie­niem: sta­niesz się bar­dziej wraż­li­wa, spo­strze­gaw­cza i wni­kli­wa w in­nych związ­kach, w two­jej ro­dzi­nie, w mał­żeń­stwie i w pra­cy.

CO CZU­JESZ, CZU­JĄC WIĘŹ

Więź to spe­cjal­ny ro­dzaj bli­sko­ści mię­dzy ro­dzi­cem i dziec­kiem, uczu­cie ma­gne­tycz­ne­go przy­cią­ga­nia do nie­mow­lę­cia. Dla mat­ki za­czy­na się ono jesz­cze w cią­ży, wraz z po­czu­ciem, że dziec­ko jest jej czę­ścią. Po po­ro­dzie, gdy więź da­lej się roz­wi­ja, mat­ka czu­je się kom­plet­na tyl­ko wów­czas, gdy jest bli­sko swo­je­go dziec­ka; gdy po­zo­sta­ją roz­dzie­le­ni, ma wra­że­nie, że brak jej czę­ści jej sa­mej. Ten ro­dzaj wię­zi nie po­wsta­je w prze­cią­gu jed­nej nocy ani w go­dzi­nę po po­ro­dzie. Moż­na by ra­czej użyć me­ta­fo­ry tka­ni­ny, stwo­rzo­nej z wie­lu roz­pię­tych w cza­sie in­te­rak­cji mię­dzy mat­ką a dziec­kiem.

Wy­da­je się, że mój na­strój wpły­wa na mo­je­go syna. Je­stem jego czę­ścią, tak jak on jest czę­ścią mnie.

Więź to har­mo­nia. Mat­ki czę­sto opi­su­ją by­cie bli­sko jako „do­stro­je­nie się” do dziec­ka. Kie­dy mu­zy­cy do­stro­ją swo­je in­stru­men­ty, two­rzą har­mo­nij­ne tony; kie­dy ty i two­je dziec­ko je­ste­ście do sie­bie do­stro­je­ni, masz wra­że­nie, że coś w to­bie od­po­wia­da na jego po­trze­by. Zna­ki da­wa­ne przez dziec­ko: płacz, wier­ce­nie się, szcze­gól­ny wy­raz twa­rzy, uru­cha­mia­ją mat­czy­ną od­po­wiedź o ide­al­nej czę­sto­tli­wo­ści. Me­to­dą prób i błę­dów, ćwi­cząc z dziec­kiem sy­gna­ły i od­po­wie­dzi na nie, wpro­wa­dzi­cie od­po­wied­nie po­praw­ki i w koń­cu obo­je bę­dzie­cie nada­wać na tych sa­mych fa­lach, a to bę­dzie cu­dow­ne uczu­cie.

Bę­dąc bli­sko mo­ich dzie­ci, uczę się ich ryt­mów.

Więź to po­czu­cie po­łą­cze­nia. Tak jak mi­łość, więż jest cu­dow­nym uczu­ciem; trud­nym do opi­sa­nia, ale do­zna­wa­nym przez cały czas. Chwi­la­mi bę­dziesz szczę­śli­wa, trzy­ma­jąc na rę­kach swo­je dziec­ko, chwi­la­mi wa­sza re­la­cja bę­dzie do­star­czać ci eks­ta­tycz­nych uczuć; na­dej­dą też mo­men­ty, kie­dy bę­dziesz po­trze­bo­wa­ła być sama, ale rów­nież wte­dy wa­sza więź bę­dzie trwa­ła.

Czu­ję się do­brze, gdy je­ste­śmy ra­zem i źle, je­śli coś na roz­dzie­la. Cza­sem, gdy mamy je­den z tych dni, kie­dy po­trze­by mo­je­go dziec­ka po­chła­nia­ją całą moją ener­gię, cze­kam na po­wrót męża z pra­cy i ro­bię so­bie prze­rwę; jed­nak po krót­kim cza­sie zno­wu tę­sk­nię za by­ciem ra­zem z có­recz­ką.

Pod­czas na­szych po­dró­ży, ze­ga­rek Mar­thy jest za­wsze na­sta­wio­ny na czas do­mo­wy, co tro­chę utrud­nia nam punk­tu­al­ne do­cie­ra­nie w róż­ne miej­sca. Spy­ta­łem, cze­mu nie prze­sta­wia ze­gar­ka zgod­nie z cza­sem miej­sco­wym. „Je­śli wiem, któ­ra jest go­dzi­na w Ka­li­for­nii, czu­ję łącz­ność z na­szy­mi dzieć­mi; wiem, co naj­praw­do­po­dob­niej ro­bią w da­nym mo­men­cie” – od­po­wie­dzia­ła.

RO­DZI­CIEL­STWO BLI­SKO­ŚCI JEST WY­ZWA­LA­JĄ­CE

Szcze­gól­nie je­śli po raz pierw­szy zo­sta­łaś mat­ką, w cią­gu pierw­sze­go mie­sią­ca ży­cia two­je­go dziec­ka więź, o któ­rej czy­tasz, może być od­czu­wa­na ra­czej jako „wię­zy”. Po­czu­cie bez­rad­no­ści i lęk, że nie jest się do­brą mat­ką, są po­wszech­ne. Te uczu­cia mogą się jesz­cze po­głę­bić pod wpły­wem oko­licz­no­ści, ta­kich jak po­ród od­mien­ny od tego, któ­ry so­bie za­pla­no­wa­łaś, czy na­ro­dzi­ny dziec­ka in­ne­go niż to wi­dzia­ne w ma­rze­niach. Dają tak­że o so­bie znać inne po­że­ra­cze ener­gii, ta­kie jak pro­ble­my z kar­mie­niem, bez­sen­ne noce i te dra­stycz­ne zmia­ny w sty­lu ży­cia, o któ­rych ostrze­ga­no cię pod­czas szko­ły ro­dze­nia (cze­go nie­ko­niecz­nie by­łaś go­to­wa słu­chać). Jed­nak po tym pierw­szym mie­sią­cu naj­bar­dziej in­ten­syw­ne­go roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów z ob­słu­gą, me­cha­nizm przy­wią­za­nia za­czy­na dzia­łać. Kie­dy i jak to na­stę­pu­je, za­le­ży od in­dy­wi­du­al­no­ści mat­ki i dziec­ka, jed­nak to na­praw­dę się dzie­je! Wte­dy wła­śnie za­czy­nasz mniej my­śleć o tym, co da­jesz, a wię­cej – o tym, co zy­sku­jesz. Stop­nio­wo ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści oka­zu­je się wy­zwa­la­ją­ce. Te­raz bę­dziesz go­to­wa do słu­cha­nia gło­su in­stynk­tu i znaj­dziesz od­wa­gę do po­dą­ża­nia za naj­bar­dziej pod­sta­wo­wy­mi uczu­cia­mi w dzie­dzi­nie dba­nia o dziec­ko. Mó­wiąc ina­czej, te­raz bę­dziesz wol­na do by­cia mat­ką.

Więź to zna­jo­mość dru­gie­go czło­wie­ka. Kie­dy je­ste­ście bli­sko ze swo­im dziec­kiem, po­strze­ga­cie je jako oso­bę, małą, ale po­sia­da­ją­cą okre­ślo­ne ce­chy i pre­fe­ren­cje. Do­brze je zna­jąc, wie­cie, że two­rzą one okre­ślo­ną in­dy­wi­du­al­ność. „Tak do­brze ją ro­zu­miem” – po­wie­dzia­ła mi mło­da, ufa­ją­ca so­bie mat­ka pod­czas roz­mo­wy o po­zna­wa­niu świa­ta przez jej małą có­recz­kę. Ro­dzi­ce prak­ty­ku­ją­cy RB sta­ją się eks­per­ta­mi w dzie­dzi­nie swo­ich dzie­ci. Ta wie­dza o za­cho­wa­niu wa­sze­go syna czy có­recz­ki po­mo­że wam w chwi­li, gdy nie czu­je się ona do­brze, kie­dy po­trze­bu­je wspar­cia, a tak­że wte­dy, kie­dy musi sama so­bie z czymś po­ra­dzić. Po­nie­waż tak do­brze zna­cie wa­sze dziec­ko, bę­dzie­cie w sta­nie współ­pra­co­wać z pe­dia­trą przy za­pew­nia­niu ma­lu­cho­wi od­po­wied­niej opie­ki zdro­wot­nej, a w przy­szło­ści po­mo­że­cie na­uczy­cie­lo­wi wa­sze­go dziec­ka w or­ga­ni­za­cji jego na­uki.

Moja więź z Jes­si­ką po­zwa­la mi być mą­drzej­szą mat­ką.

W wię­zi cho­dzi o pa­so­wa­nie do sie­bie. To wy­ra­że­nie do­sko­na­le pod­su­mo­wu­je pro­ces do­pa­so­wy­wa­nia się do sie­bie ro­dzi­ców i nie­mow­ląt w pierw­szych mie­sią­cach ich ży­cia. Do­pa­so­wa­nie wpro­wa­dza w zwią­zek mię­dzy ro­dzi­ca­mi i dzieć­mi ele­ment ca­ło­ścio­wo­ści, po­czu­cie słusz­no­ści, wy­do­by­wa z jed­nych i z dru­gich to, co w nich naj­lep­sze.

Nie­któ­re dzie­ci i nie­któ­rzy ro­dzi­ce ła­two się do­pa­so­wu­ją. Ła­twe w na­wią­zy­wa­niu re­la­cji dziec­ko na­wią­że do­bry kon­takt tak­że z nie­spo­koj­ną czy za­mar­twia­ją­cą się mat­ką – po­god­na na­tu­ra tego nie­mow­lę­cia da ma­mie wie­le po­zy­tyw­ne­go wzmoc­nie­nia, co spra­wi, że na­uczy się ona od­prę­żać i cie­szyć swo­im dziec­kiem. Dziec­ko o nie­co trud­niej­szym cha­rak­te­rze może do­brze do­pa­so­wać się do bar­dzo opie­kuń­czej ko­bie­ty. Jego duże po­trze­by są przez nią od­po­wied­nio za­spo­ka­ja­ne i osta­tecz­nie dziec­ko ła­god­nie­je. Więk­szym wy­zwa­niem jest do­pa­so­wa­nie wów­czas, gdy dziec­ko jest ka­pry­śne a mat­ka nie­pew­na sie­bie lub mniej ela­stycz­na w po­dej­ściu do dzie­cię­cych po­trzeb. Ta ko­bie­ta bę­dzie mu­sia­ła wpro­wa­dzić pew­ne zmia­ny, aby do­pa­so­wać się do dziec­ka, lub bę­dzie po­trze­bo­wa­ła wię­cej od­po­czyn­ku od nie­go, jed­nak je­śli zmie­ni swo­je po­dej­ście, zo­ba­czy, że dziec­ko od­po­wia­da na jej sta­ra­nia – i że żyje się z nim ła­twiej.

BLI­SKOŚĆ OJCA

W pierw­szych mie­sią­cach ży­cia nie­mow­lę­cia, w więk­szo­ści ro­dzin bli­skość mat­ki i dziec­ka jest głęb­sza i bar­dziej oczy­wi­sta niż bli­skość ojca i dziec­ka. Nie zna­czy to, że oj­co­wie nie przy­wią­zu­ją się głę­bo­ko do swo­ich dzie­ci – jest to jed­nak inny typ wię­zi. Od­mien­ny, lecz nie gor­szy czy lep­szy od re­la­cji nie­mow­lę­cia z mat­ką. Oj­ciec rów­nież może sto­so­wać Fi­la­ry RB do bu­do­wa­nia bli­sko­ści z dziec­kiem: od­po­wia­da­jąc na ję­zyk dziec­ka i po­cie­sza­jąc je, kie­dy pła­cze, oj­ciec może two­rzyć wła­sną, sil­ną re­la­cję z cór­ką czy z sy­nem. (Szcze­gó­ło­we roz­wa­ża­nia na te­mat re­la­cji oj­ciec-nie­mow­lę znaj­dzie­cie w roz­dzia­le XII.)

Z punk­tu wi­dze­nia dziec­ka. Dla no­wo­rod­ka ży­cie to jed­na wiel­ka ła­mi­głów­ka. Mat­ka po­ka­zu­je mu, jak po­łą­czyć po­szcze­gól­ne ele­men­ty. Mat­ka in­ter­pre­tu­je dla nie­go świat, po­ka­zu­jąc, na przy­kład, że głód jest za­spo­ka­ja­ny, że po bólu i nie­wy­go­dzie na­stę­pu­je uko­je­nie, po chło­dzie cie­pło, że le­piej jest się roz­luź­nić niż trwać w na­pię­ciu. Zwłasz­cza w pierw­szych mie­sią­cach ży­cia to mat­ka za­pew­nia dziec­ku je­dze­nie, po­cie­chę, cie­pło, sen oraz sens; nie tyl­ko wy­peł­nia po­trze­bę bez­pie­czeń­stwa i opie­ki, ale tak­że po­ma­ga mu zro­zu­mieć świat. Tym­cza­sem dzie­ci, tak jak do­ro­śli, w na­tu­ral­ny spo­sób lgną do lu­dzi, któ­rzy naj­le­piej od­po­wia­da­ją na ich po­trze­by.

Dla mat­ki przy­wią­za­nie ozna­cza pra­gnie­nie by­cia bli­sko dziec­ka, dla dziec­ka zaś – po­trze­bę by­cia przy mat­ce. W żad­nym ra­zie mat­ki nie czu­ją tego sil­ne­go pra­gnie­nia od sa­me­go po­cząt­ku. Mo­żesz dbać o dziec­ko z po­czu­cia obo­wiąz­ku lub z in­nych, zło­żo­nych przy­czyn emo­cjo­nal­nych, któ­re nie­ko­niecz­nie okre­śli­ła­byś jako mi­łość. Ta faza może być nie­ła­twa do przej­ścia, jed­nak na­rzę­dzia ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści (w tym tak­że prze­rwy od dziec­ka) po­mo­gą ci chcieć ro­bić dla dziec­ka to, co ro­bić mu­sisz. Je­śli mu po­zwo­lisz, pra­gnie­nie by­cia z dziec­kiem bę­dzie ro­sło, aż do chwi­li, gdy po­czu­jesz, że po­trze­bu­jesz swo­je­go dziec­ka rów­nie moc­no, jak ono po­trze­bu­je cie­bie

Lu­bię prze­by­wać w to­wa­rzy­stwie mo­je­go dwu­lat­ka. Nie mogę wy­obra­zić so­bie nic rów­nie za­baw­ne­go i sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce­go.

Roz­waż­cie wy­pró­bo­wa­nie ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści na sa­mym po­cząt­ku. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści ozna­cza w pierw­szej ko­lej­no­ści otwar­cie ser­ca i umy­słu na po­trze­by wa­sze­go dziec­ka. Je­śli to zro­bi­cie, w koń­cu roz­wi­nie­cie w so­bie zdol­ność po­dej­mo­wa­nia tu i te­raz de­cy­zji o tym, co bę­dzie naj­lep­sze dla dziec­ka i dla was. Zrób­cie to, co mo­że­cie naj­lep­sze­go, wy­ko­rzy­stu­jąc do­stęp­ne wam na­rzę­dzia – to wszyst­ko, cze­go kie­dy­kol­wiek wa­sze dziec­ko bę­dzie od was ocze­ki­wać.

Roz­dział 2 
Ko­rzy­ści z Ro­dzi­ciel­stwa Bli­sko­ści

Naj­więk­sze ko­rzy­ści z ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści od­no­si się wów­czas, gdy sto­su­je się wszyst­kie Fi­la­ry RB – spra­wia to tak zwa­na za­sa­da sy­ner­gii. Na przy­kład no­sze­nie dziec­ka uła­twia kar­mie­nie pier­sią, bo bę­dąc bli­sko, moż­na to ro­bić czę­ściej; po­dob­nie spa­nie przy nie­mow­lę­ciu sprzy­ja kar­mie­niu pier­sią, a tak­że po­wsta­wa­niu wię­zi oraz wraż­li­wo­ści na płacz. Hor­mo­ny wy­dzie­la­ne przy kar­mie­niu pier­sią spra­wia­ją, że kar­mią­ca mat­ka jest czę­sto wraż­liw­sza na płacz swo­je­go dziec­ka. Wresz­cie – im in­ten­syw­niej sto­su­jesz pierw­sze sześć Fi­la­rów, tym da­lej bę­dziesz się trzy­mać od tre­ne­rów dzie­ci. Je­śli czu­jesz się nie­pew­nie w sto­sun­ku do pierw­sze­go z Fi­la­rów – do­świad­cza­nia wię­zi z dziec­kiem – wzmóż sto­so­wa­nie po­zo­sta­łych. Po­mo­gą ci po­głę­bić re­la­cję z dziec­kiem, wy­do­by­wa­jąc uczu­cia, któ­re czy­nią ma­cie­rzyń­stwo tak sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cym. Choć two­je oko­licz­no­ści ży­cio­we mogą de­ter­mi­no­wać sto­pień, w ja­kim sto­su­jesz po­szcze­gól­ne na­rzę­dzia, spró­buj prak­ty­ko­wać tak wie­le z nich, jak tyl­ko zdo­łasz, tak czę­sto, jak to moż­li­we. Znaj­dziesz spo­sób, by to ro­bić, je­śli tyl­ko prze­ko­nasz się do dłu­go- i krót­ko­ter­mi­no­wych ko­rzy­ści z ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści. Ucząc się i prak­ty­ku­jąc RB, bę­dziesz pod wra­że­niem ko­rzy­ści, ja­kie od­no­szą dzię­ki nie­mu dziec­ko, ro­dzi­ce i cała ro­dzi­na.

DZIE­CI RB SĄ MĄ­DRZEJ­SZE

Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści to nie tyl­ko zdro­wy roz­są­dek – jest ono tak­że na­uko­wo po­twier­dzo­ne. Wszyst­ko, co na­ukow­cy wie­dzą o pro­ce­sie ucze­nia się dziec­ka, po­twier­dza tezę, że dzie­ci wy­cho­wa­ne we wraż­li­wym, od­po­wia­da­ją­cym na sy­gna­ły śro­do­wi­sku, oka­zu­ją się by­strzej­sze. Jak to się dzie­je? Przyj­rzyj­my się przez chwi­lę bio­lo­gii mó­zgu, śro­do­wi­sku opie­kuń­cze­mu dziec­ka oraz punk­to­wi wi­dze­nia tego ostat­nie­go, aby zo­ba­czyć, co ta­kie­go w ro­dzi­ciel­stwie bli­sko­ści po­pra­wia roz­wój in­te­lek­tu­al­ny nie­mow­lę­cia.

Lep­sze mó­zgi. W chwi­li uro­dze­nia, dzie­ci mają w swo­ich mó­zgach ki­lo­me­try po­plą­ta­nych prze­wo­dów, zwa­nych neu­ro­na­mi. Neu­ro­ny to ko­mór­ki prze­wo­dzą­ce im­pul­sy przez mózg. Jed­nak w mó­zgu nie­mow­lę­cia wie­le neu­ro­nów jest jesz­cze nie­po­łą­czo­nych lub ule­ga dez­or­ga­ni­za­cji pod­czas po­ro­du. Kie­dy dziec­ko ro­śnie, ro­śnie rów­nież jego mózg. Po­dwa­ja swój roz­miar, a pod ko­niec pierw­sze­go roku osią­ga sześć­dzie­siąt pro­cent swo­jej „do­ro­słej” ob­ję­to­ści. Ro­sną rów­nież neu­ro­ny, jed­no­cze­śnie zaś wy­kształ­ca­ją się mię­dzy nimi po­łą­cze­nia. To dzię­ki tym po­łą­cze­niom dziec­ko uczy się i or­ga­ni­zu­je swój świat, po­rząd­ku­jąc w neu­ro­nal­nych obie­gach wzor­ce i wspo­mnie­nia. Jak wie­le do­brych po­łą­czeń zo­sta­nie wy­kształ­co­nych, za­le­ży bez­po­śred­nio od in­te­rak­cji dziec­ka z jego śro­do­wi­skiem.

Po prze­ćwi­cze­niu se­tek in­te­rak­cji z cy­klu sy­gnał-od­po­wiedź (je­stem głod­na – do­sta­ję jeść, je­stem prze­stra­szo­ny – ktoś bie­rze mnie na ręce) nie­mow­lę ma w gło­wie ob­ra­zy tych scen. W koń­cu gro­ma­dzi mó­zgo­wy ka­ta­log scen bli­sko­ści, któ­re two­rzą pod­sta­wy do­zna­nia wła­sne­go „ja” i ro­zu­mie­nia opie­kuń­cze­go świa­ta do­oko­ła. Ta bi­blio­te­ka wzor­ców sko­ja­rze­nio­wych po­ma­ga nie­mow­lę­ciu prze­wi­dzieć od­po­wiedź na jego po­trze­bę – taką jak by­cie wzię­tym na ręce w ra­zie pła­czu. Gdy dziec­ko jest w sta­nie zo­ba­czyć w gło­wie ocze­ki­wa­ną sce­nę bli­sko­ści i gdy to ocze­ki­wa­nie zo­sta­nie od­po­wied­nio speł­nio­ne przez wraż­li­we­go opie­ku­na, u dziec­ka wzra­sta po­czu­cie do­bro­sta­nu, któ­ry na za­wsze wpły­nie na jego przy­szłe re­la­cje: zdol­ność do za­ufa­nia in­nym.

Dzie­ci wy­cho­wy­wa­ne ze zmniej­szo­ną licz­bą in­te­rak­cji, co zwy­kle ozna­cza ogra­ni­czo­ny kon­takt z ko­cha­ją­cy­mi, dba­ją­cy­mi do­ro­sły­mi, nie mają ta­kich sa­mych wa­run­ków do roz­wo­ju po­łą­czeń mó­zgo­wych, jak nie­mow­lę­ta włą­czo­ne w śro­do­wi­sko wraż­li­wych opie­ku­nów. Ba­da­cze mó­zgu są zda­nia, że więk­sza licz­ba lep­szych po­łą­czeń osta­tecz­nie spra­wia, że dziec­ko jest by­strzej­sze. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści sprzy­ja roz­wo­jo­wi mó­zgu, za­pew­nia­jąc mu od­po­wied­ni ro­dzaj sty­mu­la­cji w tym okre­sie ży­cia dziec­ka, kie­dy jest to dla nie­go naj­waż­niej­sze.

WIĘ­CEJ DO­TY­KU, MNIEJ AK­CE­SO­RIÓW

Prze­glą­da­jąc ofer­ty skle­pów z pro­duk­ta­mi dla dzie­ci, za­sta­na­wia­my się, ja­kim cu­dem wy­cho­wa­li­śmy ośmio­ro dzie­ci bez tych wszyst­kich ga­dże­tów: pla­sti­ko­wych krze­se­łek, elek­tro­nicz­nych niań, me­cha­nicz­nych ru­cho­mych le­żacz­ków, wi­bru­ją­cych łó­że­czek i po­zo­sta­łych tech­nicz­nych urzą­dzeń, któ­re (za wy­so­ką cenę) obie­cu­ją uła­twić opie­kę nad dziec­kiem – na od­le­głość.

Od chwi­li, w któ­rej ogło­sisz, że spo­dzie­wasz się dziec­ka, je­steś bom­bar­do­wa­na ra­da­mi na te­mat tego wszyst­kie­go, cze­go bę­dziesz po­trze­bo­wać do wy­cho­wa­nia szczę­śli­we­go i bar­dzo mą­dre­go dziec­ka. Książ­ki, do­dat­ko­we za­ję­cia, za­baw­ki edu­ka­cyj­ne, wszyst­kie kry­ją w so­bie obiet­ni­cę do­da­nia kil­ku punk­tów do wy­ni­ków przy­szłych te­stów szkol­nych two­je­go dziec­ka, co na­stęp­nie za­owo­cu­je przy­ję­ciem go na re­no­mo­wa­ną uczel­nię. Ry­nek dzie­cię­cych pro­duk­tów jest bar­dzo duży, a ro­dzi­ce, chcą­cy jak naj­le­piej dla ma­ją­ce­go się uro­dzić dziec­ka, są aż nad­to go­to­wi do się­gnię­cia po port­fel czy kar­tę kre­dy­to­wą.

Oto na­sza rada w dzie­dzi­nie sprzę­tu dla nie­mow­ląt, ma­te­ria­łów sty­mu­lu­ją­cych roz­wój dziec­ka, i wszyst­kich in­nych ga­dże­tów za­peł­nia­ją­cych pół­ki do­mów to­wa­ro­wych. Wy­bierz­cie nie za­awan­so­wa­ną tech­ni­kę, lecz do­tyk. Bez­kon­ku­ren­cyj­ną za­baw­ką dla dziec­ka jest inna isto­ta ludz­ka. Za­in­we­stuj­cie w spe­cjal­ną chu­s­tę do no­sze­nia – albo na­wet w dwie, jed­ną dla mamy, jed­ną dla taty, albo jed­ną do trzy­ma­nia w domu, a dru­gą do sa­mo­cho­du (choć pa­mię­taj­cie, że pod­czas jaz­dy sa­mo­cho­dem dziec­ko musi być przez cały czas przy­pię­te w spe­cjal­nym fo­te­li­ku). A po­tem po­zwól­cie, żeby bo­ga­tym śro­do­wi­skiem dziec­ka był wciąż zmie­nia­ją­cy się wi­dok z wy­so­ko­ści wa­szych ra­mion. To re­la­cje z in­ny­mi ludź­mi, a nie rze­czy, spra­wia­ją, że dzie­ci są in­te­li­gent­niej­sze.

Wzbo­ga­co­ne śro­do­wi­sko opie­kuń­cze. Ba­da­nia nad roz­wo­jem nie­mow­ląt po­zwo­li­ły na wy­ło­nie­nie czte­rech czyn­ni­ków zwią­za­nych ze śro­do­wi­skiem dziec­ka, któ­re naj­sil­niej sty­mu­lu­ją roz­wój:

Wraż­li­wość i go­to­wość do re­ak­cji na sy­gna­ły nie­mow­lę­cia.Wzmac­nia­nie sy­gna­łów wer­bal­nych dziec­ka i czę­sto­tli­wość wy­mia­ny pod­czas wspól­nej za­ba­wy.Ak­cep­ta­cja i po­dą­ża­nie za na­stro­ja­mi dziec­ka.Sty­mu­lu­ją­ce śro­do­wi­sko z głów­nym opie­ku­nem oraz za­ba­wy wy­ma­ga­ją­ce po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji i roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów.

Wzo­ry przy­wią­za­nia

Spo­koj­ne czu­wa­nie. Jak wy­glą­da świat z per­spek­ty­wy dziec­ka? Aby spoj­rzeć nań do­cie­kli­wy­mi ocza­mi nie­mow­lę­cia, pa­mię­taj, że dziec­ko naj­wię­cej uczy się w sta­nie spo­koj­ne­go czu­wa­nia. Na­rzę­dzia ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści po­ma­ga­ją mu dłu­żej w tym sta­nie po­zo­sta­wać. Kie­dy na­stę­pu­je szyb­ka re­ak­cja na płacz dziec­ka, kie­dy spę­dza ono dużo cza­su z mamą i z tatą, nie­mow­lę jest spo­koj­ne i otwar­te na na­ukę. Nie tyl­ko zresz­tą dziec­ko jest uważ­niej­sze pod­czas spo­koj­ne­go czu­wa­nia, może ono też wów­czas na dłu­żej za­trzy­mać uwa­gę opie­ku­nów i w ten spo­sób wię­cej się od nich na­uczyć.

Kie­dy dziec­ko jest no­szo­ne w chu­ście, do­ty­ka­jąc mat­ki i czu­jąc jej ru­chy, jest w bar­dzo bli­ski spo­sób włą­czo­ne do jej świa­ta. W nocy, w łóż­ku z mamą i z tatą, od­pły­wa w sen, sły­sząc tak­że ich sen­ne gło­sy. W skle­pie czy na przy­ję­ciu ob­ser­wu­je nowe twa­rze i cze­ka, aż zo­ba­czy uśmiech po­dob­ny do tego, któ­ry zna z twa­rzy mamy. Po­nie­waż jego wła­sna mama czy tata są bli­sko, dziec­ko czu­je się bez­piecz­nie – na­wet w no­wych miej­scach wciąż po­zo­sta­je w sta­nie spo­koj­ne­go czu­wa­nia.

RADA RO­DZI­CIEL­STWA BLI­SKO­ŚCI

Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści po­ma­ga roz­wi­ja­ją­ce­mu się mó­zgo­wi two­rzyć wła­ści­we po­łą­cze­nia mię­dzy neu­ro­na­mi.

Ro­dzi­ce jako pierw­si na­uczy­cie­le dziec­ka. Aby dać dziec­ku bo­ga­te śro­do­wi­sko, nie mu­sisz być ani bo­ga­ty, ani wy­bit­nie in­te­li­gent­ny. Mu­sisz po pro­stu być i musi ci za­le­żeć. In­te­lek­tu­al­ny roz­wój dziec­ka nie za­le­ży od wspa­nia­łych za­jęć dla nie­mow­ląt, za­ba­wek edu­ka­cyj­nych czy słu­cha­nia Mo­zar­ta. Bar­dziej niż cze­go­kol­wiek in­ne­go, nie­mow­lę­ta do peł­ne­go roz­wo­ju swe­go po­ten­cja­łu po­trze­bu­ją ko­cha­ją­cych i od­po­wie­dzial­nych istot ludz­kich wo­kół sie­bie. W swo­im prze­mó­wie­niu pro­gra­mo­wym pod­czas do­rocz­ne­go zjaz­du Ame­ry­kań­skiej Aka­de­mii Pe­dia­trii w 1986 roku, dr Mi­cha­el Le­wis, spe­cja­li­sta od roz­wo­ju dzie­cię­ce­go, od­niósł się do nad­mier­ne­go roz­po­wszech­nie­nia mo­de­lu „su­per­dziec­ka”, w któ­rym pod­kre­śla się ra­czej sto­so­wa­nie pro­gra­mów i ze­sta­wów na­rzę­dzi, nie zaś obec­ność opie­ku­nów, któ­rzy by­li­by we­so­ły­mi to­wa­rzy­sza­mi i wraż­li­wy­mi opie­ku­na­mi. W od­po­wie­dzi na te ten­den­cje, dr Le­wis do­ko­nał prze­glą­du ba­dań do­ty­czą­cych czyn­ni­ków po­lep­sza­ją­cych roz­wój dziec­ka. Swo­ją pre­zen­ta­cję pod­su­mo­wał na­stę­pu­ją­co: „Pierw­szym i naj­waż­niej­szym czyn­ni­kiem ma­ją­cym wpływ na in­te­lek­tu­al­ny roz­wój dziec­ka jest go­to­wość mat­ki do od­po­wia­da­nia na wy­sy­ła­ne przez dziec­ko sy­gna­ły”.

NA­UKA DO­WO­DZI: 

Dzie­ci wy­cho­wa­ne w du­chu ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści praw­do­po­dob­nie będą mą­drzej­sze

Daw­no, daw­no temu, ro­dzi­ce mar­twi­li się, że (zgod­nie z na­uka­mi tre­ne­rów dzie­ci) im dziec­ko było czę­ściej no­szo­ne (czy „psu­te”), tym mniej roz­wi­ja­ły się jego zdol­no­ści mo­to­rycz­ne. Jed­nak ba­da­nia dr Sy­lvii Bell i dr Mary Ain­sworth z Uni­wer­sy­te­tu Joh­na Hop­kin­sa „po­psu­ły teo­rię psu­cia”. Po­ka­za­ły one, że nie­mow­lę­ta, któ­re były bez­piecz­nie umiesz­czo­ne na cie­le ma­tek i któ­rych mat­ki wła­ści­wie od­po­wia­da­ły na ich po­trze­by (na przy­kład po­praw­nie roz­po­zna­jąc, kie­dy pod­nieść dziec­ko i kie­dy je odło­żyć), oka­za­ły się bar­dziej za­awan­so­wa­ne w roz­wo­ju in­te­lek­tu­al­nym i mo­to­rycz­nym. Te same ba­da­nia po­ka­za­ły rów­nież, że dzie­ci po­zo­sta­wia­ne w koj­cach roz­wi­ja­ły się wol­niej pod wzglę­dem mo­to­rycz­nym i in­te­lek­tu­al­nym. Czyn­ni­ki po stro­nie mat­ki, któ­re mia­ły, jak się wy­da­je, naj­więk­szy po­zy­tyw­ny wpływ na roz­wój ru­cho­wy i umy­sło­wy dziec­ka to, zgod­nie z wy­ni­ka­mi ba­dań, go­to­wość do wła­ści­wej re­ak­cji na sy­gna­ły, czę­sto­tli­wość in­te­rak­cji fi­zycz­nych i wer­bal­nych (to tu­taj peł­nym bla­skiem lśnią kon­cep­cje no­sze­nia dziec­ka i kar­mie­nia go pier­sią) oraz daw­ka „pod­ło­go­wej wol­no­ści” (oka­zji do sa­mo­dziel­ne­go od­kry­wa­nia oto­cze­nia przez dziec­ko, z mat­ką w roli „wspo­ma­ga­ją­cej”). Kon­klu­zją ba­da­czek było, że har­mo­nij­ne re­la­cje mat­ka-nie­mow­lę są sko­re­lo­wa­ne z IQ dziec­ka. Do­szły one do wnio­sku, że ro­dzaj ro­dzi­ciel­skiej opie­ki miał więk­szy wpływ na in­te­li­gen­cję dziec­ka niż wy­kształ­ce­nie ro­dzi­ców. Osta­tecz­na kon­klu­zja, po­wtó­rzo­na na­stęp­nie przez ko­lej­nych ba­da­czy, gło­si, że wraż­li­wość mat­ki na sy­gna­ły wy­sy­ła­ne przez dziec­ko ma pierw­szo­rzęd­ny wpływ na fi­zycz­ny i in­te­lek­tu­al­ny roz­wój nie­mow­lę­cia.

DZIE­CI WY­CHO­WA­NE WE­DŁUG ZA­SAD RO­DZI­CIEL­STWA BLI­SKO­ŚCI SĄ ZDROW­SZE

Przez trzy­dzie­ści lat swo­jej prak­ty­ki pe­dia­trycz­nej za­uwa­ży­łem, że dzie­ci ro­dzi­ców sto­su­ją­cych za­sa­dy RB są za­zwy­czaj naj­zdrow­sze. Ba­da­nia na ten te­mat są zgod­ne z mo­imi ob­ser­wa­cja­mi. Te dzie­ci rza­dziej od­wie­dza­ją le­ka­rzy z po­wo­du cho­ro­by, a kie­dy za­cho­ru­ją, za­zwy­czaj szyb­ciej wra­ca­ją do zdro­wia. Mają mniej­sze szan­se tra­fie­nia do szpi­ta­la z po­waż­nym scho­rze­niem i mniej pro­ble­mów z więk­szo­ścią cho­rób wie­ku dzie­cię­ce­go. Dzie­ci RB są zdrow­sze z kil­ku po­wo­dów:

Czę­ściej są kar­mio­ne pier­sią. Mle­ko mat­ki za­pew­nia zna­czą­cą ochro­nę przed cho­ro­ba­mi, dzię­ki prze­ciw­cia­łom, któ­re mat­ka prze­ka­zu­je w ten spo­sób dziec­ku.

Dzie­ci ro­dzi­ców od­po­wia­da­ją­cych na ich sy­gna­ły mają niż­szy po­ziom hor­mo­nów stre­su. Wy­so­ki po­ziom stre­su osła­bia układ od­por­no­ścio­wy i wy­sta­wia go na cho­ro­bę (to dla­te­go za­rów­no dzie­ci, jak i do­ro­śli czę­sto cho­ru­ją w re­ak­cji na stre­su­ją­cą sy­tu­ację).

Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści spra­wia, że dzie­ci są le­piej zor­ga­ni­zo­wa­ne psy­chicz­nie: mniej cza­su spę­dza­ją pła­cząc, wię­cej – w sta­nie spo­koj­ne­go czu­wa­nia, co spra­wia, że są psy­chicz­nie sta­bil­niej­sze. To ozna­cza tak­że, że są ge­ne­ral­nie zdrow­sze.

Mamy sto­su­ją­ce za­sa­dy ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści są bar­dziej świa­do­me w dzie­dzi­nie wła­ści­we­go od­ży­wia­nia. Nie po­zwa­la­ją swo­im ma­łym dzie­ciom na je­dze­nie słod­kie­go, śmie­cio­we­go je­dze­nia o nie­wiel­kich war­to­ściach od­żyw­czych. Te mat­ki zda­ją się po­dą­żać za sło­wa­mi Hi­po­kra­te­sa: „Two­je po­ży­wie­nie po­win­no być le­kar­stwem, a two­je le­kar­stwo po­win­no być po­ży­wie­niem”.

Swe­go cza­su dzie­li­łem się z kil­ko­ma in­ny­mi pe­dia­tra­mi swo­imi ob­ser­wa­cja­mi do­ty­czą­cy­mi lep­sze­go zdro­wia dzie­ci RB. Na ko­niec za­żar­to­wa­łem: „Gdy­by wszyst­kie dzie­ci były cho­wa­ne zgod­nie z za­sa­da­mi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści, po­ło­wa z nas mo­gła­by rzu­cić pra­cę i za­jąć się węd­ko­wa­niem”.

NA­UKA DO­WO­DZI: 

Dzie­ci RB wy­ka­zu­ją zwięk­szo­ny roz­wój mo­to­rycz­ny

Ro­dzi­ce mogą się za­sta­na­wiać, czy tak czę­ste no­sze­nie dziec­ka nie opóź­ni jego po­trze­by racz­ko­wa­nia. Nie mar­tw­cie się! Za­rów­no do­świad­cze­nie, jak i ba­da­nia na­uko­we wy­ka­zu­ją, że dzie­ci wy­cho­wa­ne zgod­nie z za­sa­da­mi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści w isto­cie wy­ka­zu­ją pod­wyż­szo­ny roz­wój mo­to­rycz­ny.

W 1958 roku w Ugan­dzie, dr Mar­cel­le Ge­ber prze­pro­wa­dzi­ła ba­da­nia 308 nie­mow­ląt, cho­wa­nych zgod­nie z za­sa­da­mi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści, a więc cha­rak­te­ry­stycz­nie dla tam­tej­sze­go mo­de­lu kul­tu­ro­we­go (dzie­ci przez więk­szą część dnia były no­szo­ne w chu­s­tach, w nocy spa­ły przy mat­kach, a przez całą dobę były czę­sto kar­mio­ne pier­sią). Na­stęp­nie zaś po­rów­na­ła ich roz­wój psy­cho­mo­to­rycz­ny z dzieć­mi eu­ro­pej­ski­mi, wy­cho­wy­wa­ny­mi we­dług roz­po­wszech­nio­nych wów­czas sche­ma­tów ro­dzi­ciel­stwa bar­dziej „zdy­stan­so­wa­ne­go” (dzie­ci kar­mio­no bu­tel­ką we­dług gra­fi­ka, spa­ły osob­no w ko­ły­skach, nie no­szo­no ich w chu­s­tach i po­zwa­la­no im się „wy­pła­kać”). W po­rów­na­niu z eu­ro­pej­ski­mi nie­mow­lę­ta­mi, dzie­ci ugan­dyj­skie w pierw­szym roku ży­cia były nad wiek roz­wi­nię­te mo­to­rycz­nie i in­te­lek­tu­al­nie. Mit gło­szą­cy, że je­śli no­sisz swo­je dziec­ko, opóź­niasz jego roz­wój ru­cho­wy, zo­stał więc oba­lo­ny w spo­sób wia­ry­god­ny na­uko­wo. 

Mamy RB są part­ner­ka­mi w opie­ce me­dycz­nej dla dziec­ka. Ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści spra­wia, że pierw­sza do­star­czy­ciel­ka po­mo­cy me­dycz­nej dla dziec­ka – mama – jest bar­dziej spo­strze­gaw­cza i zdol­na do współ­pra­cy z za­wo­do­wy­mi le­ka­rza­mi, któ­rzy zaj­mu­ją się jej dziec­kiem. Pe­dia­tria wy­ma­ga ko­ope­ra­cji mię­dzy ro­dzi­ca­mi i le­ka­rza­mi. Za­da­nie ro­dzi­ców to by­cie prze­ni­kli­wy­mi ob­ser­wa­to­ra­mi i pre­cy­zyj­ny­mi spra­woz­daw­ca­mi. Pe­dia­trzy zaś mają użyć tych in­for­ma­cji do zdia­gno­zo­wa­nia i le­cze­nia dziec­ka.

Mamy RB wcze­śniej za­uwa­ża­ją cho­ro­bę. Mama, któ­ra jest bli­sko swo­je­go dziec­ka, wie o nim wię­cej, niż po­wie­dzą ja­kie­kol­wiek te­sty dia­gno­stycz­ne. Cho­re dzie­ci za­zwy­czaj zmie­nia­ją się psy­chicz­nie, za­nim jesz­cze moż­na do­strzec fi­zycz­ne ob­ja­wy. Po­nie­waż mat­ka zna dziec­ko tak do­brze, na­tych­miast ob­ser­wu­je zmia­ny w za­cho­wa­niu, któ­re świad­czą o cho­ro­bie. Ję­zyk cia­ła nie­mow­lę­cia sy­gna­li­zu­je bóle brzusz­ka i kło­po­ty żo­łąd­ko­wo-je­li­to­we. Na­strój dziec­ka czy na­wet jego spoj­rze­nie mówi mat­ce, że bę­dzie cho­re, a czę­ste no­sze­nie na rę­kach spra­wia, że go­rącz­ka jest szyb­ko wy­kry­wa­na. Mama może więc szyb­ko zwró­cić się do le­ka­rza, za­nim nie­groź­na cho­ro­ba zmie­ni się w coś gor­sze­go. Może ona nie wie­dzieć co jest nie tak z jej dziec­kiem (dia­gno­za to za­da­nie le­ka­rza), jed­nak z całą pew­no­ścią wie, kie­dy to na­stę­pu­je.

Wi­dzę, kie­dy nad­cho­dzi ko­lej­na in­fek­cja ucha, po szcze­gól­nym spo­so­bie, w jaki có­recz­ka za­czy­na ssać pierś.

To kol­ka czy coś in­ne­go? Kie­dy nie­mow­lę dużo pła­cze, ro­dzi­com cza­sem mówi się, że to „tyl­ko kol­ka” i że dziec­ko z tego wy­ro­śnie. Mat­ki bę­dą­ce bli­sko, moc­no ze­stro­jo­ne ze swo­imi dzieć­mi, sta­ją się ogrom­nie spo­strze­gaw­cze, je­śli cho­dzi o płacz i mogą nie dać się prze­ko­nać kol­ko­wej dia­gno­zie. Do mo­je­go ga­bi­ne­tu czę­sto przy­cho­dzą ro­dzi­ce, aby za­się­gnąć dru­giej dia­gno­zy w spra­wie dziec­ka z kol­ką. Mat­ki czę­sto mó­wią: „Wiem, że coś jest nie tak. Wi­dzę, że on cier­pi; to nie jest jego nor­mal­ny płacz”. Bar­dzo wy­so­ko ce­nię in­tu­icję ma­tek prak­ty­ku­ją­cych ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści, to­też kie­dy mat­ka mówi, że coś może do­le­gać jej dziec­ku, prze­pro­wa­dzam szcze­gó­ło­we śledz­two. I czę­sto przy ba­da­niu „kol­ko­we­go” dziec­ka (my wo­li­my ra­czej ter­min „cier­pią­ce dzie­ci”) od­kry­wa­my, że ist­nie­ją me­dycz­ne przy­czy­ny bólu, ta­kie jak cho­ro­ba re­fluk­so­wa prze­ły­ku czy aler­gia na mle­ko. Mama mia­ła ra­cję!

OD­PO­WIED­NIO OPIE­KUŃ­CZE

Mat­ki sto­su­ją­ce za­sa­dy ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści są za­zwy­czaj bar­dzo ostroż­ne przy wy­bo­rze za­stęp­czych opie­ku­nów dla swo­ich dzie­ci oraz przy wy­sta­wia­niu ich na kon­tak­ty z za­ka­ta­rzo­ny­mi to­wa­rzy­sza­mi za­baw. Ich dzie­ci są tak­że mniej za­gro­żo­ne zra­nie­niem, bo mamy i wy­bra­ni przez nie opie­ku­no­wie do­brze wie­dzą, co dziec­ko robi w da­nym mo­men­cie. Po­nie­waż zna­ją oni rów­nież moż­li­wo­ści da­ne­go dziec­ka, ła­twiej im prze­wi­dzieć nie­bez­pie­czeń­stwa po­ja­wia­ją­ce się w jego oto­cze­niu – ta­kie jak me­bel, na któ­ry moż­na się wspi­nać, usta­wio­ny obok nie­za­bez­pie­czo­ne­go okna.

Je­stem sa­mot­ną mat­ką, więc kie­dy wra­ca­łam do pra­cy, wie­le ener­gii po­świę­ci­łam na spraw­dza­nie oko­licz­nych żłob­ków dla mo­je­go dziec­ka. Wę­dru­jąc od jed­nej in­sty­tu­cji do dru­giej, uważ­nie mo­ni­to­ro­wa­łam wszyst­ko: od sta­no­wi­ska do zmie­nia­nia pie­lu­szek po wy­gląd in­nych dzie­ci – czy wy­da­wa­ły się zdro­we i za­do­wo­lo­ne. Do­słow­nie prze­ma­glo­wa­łam dy­rek­to­rów pla­có­wek w dzie­dzi­nie ich po­li­ty­ki przyj­mo­wa­nia prze­zię­bio­nych dzie­ci.

Star­sze dzie­ci part­ne­ra­mi w dba­niu o swo­je zdro­wie. Stwier­dzi­łem, że wraż­li­wość ro­dzi­ca na sa­mo­po­czu­cie dziec­ka prze­kła­da się na­stęp­nie na świa­do­mość sa­me­go dziec­ka w kwe­stii wła­sne­go cia­ła i wła­sne­go zdro­wia. Dzie­ci wy­cho­wa­ne w du­chu ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści nie tyl­ko wy­da­ją się bar­dziej ze­stro­jo­ne ze swo­im cia­łem, szyb­ciej też ko­mu­ni­ku­ją ro­dzi­com o od­czu­wa­nych zmia­nach. Po­nie­waż dzie­ci i ro­dzi­ce ufa­ją so­bie na­wza­jem, ła­twiej jest mó­wić o bó­lach żo­łąd­ka i bó­lach gar­dła, o tym, czy są po­waż­ne i co ro­bić w związ­ku z nimi.

Moje ośmio­let­nie dziec­ko RB, ma­ją­ce, jak się oka­za­ło, po­waż­ną cho­ro­bę je­lit, po­wie­dzia­ło do mnie: „Ma­mu­siu, po­wiem ci moją naj­strasz­niej­szą ta­jem­ni­cę. Czę­sto boli mnie brzu­szek”.

A oto le­kar­ska i oj­cow­ska rada, jaką da­łem moim sy­nom, dr Ji­mo­wi i dr Bo­bo­wi, gdy do­łą­cza­li do Ro­dzin­nej Po­rad­ni Pe­dia­trycz­nej Se­ar­sów: „Mu­si­cie po­świę­cić naj­wcze­śniej­sze mie­sią­ce na ucze­niu mło­dych ro­dzi­ców na­rzę­dzi ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści. A po­tem spo­koj­nie słu­chaj­cie tego, cze­go oni was na­uczą”.

NA­UKA DO­WO­DZI: 

Ro­dzi­ce RB roz­sąd­niej ko­rzy­sta­ją z opie­ki me­dycz­nej

Ba­da­nia opu­bli­ko­wa­ne w 1989 roku w ma­ga­zy­nie Pe­dia­tria po­ka­za­ły, że ro­dzi­ce prak­ty­ku­ją­cy ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści mie­li ten­den­cję do roz­sąd­niej­sze­go ko­rzy­sta­nia z opie­ki me­dycz­nej w cza­sie pierw­sze­go roku ży­cia dziec­ka w po­rów­na­niu do ro­dzi­ców wy­bie­ra­ją­cych inne me­to­dy.

Na­ukow­cy do­wie­dli, że dzie­ci ma­ją­ce bez­piecz­ną więź z opie­ku­na­mi o po­ło­wę rza­dziej tra­fia­ją na ostry dy­żur czy do ga­bi­ne­tu le­ka­rza. Od­kry­li, że pary ro­dzic-dziec­ko o słab­szej wię­zi były na­ra­żo­ne na ko­niecz­ność częst­szych, nie­za­pla­no­wa­nych, na­głych wi­zyt le­kar­skich. Wnio­ski wy­cią­gnię­te z tych ba­dań gło­szą, że ro­dzi­ce, któ­rzy mają słab­szą więź z dzieć­mi, są w mniej­szym stop­niu zdol­ni do wła­ści­we­go od­czy­ty­wa­nia symp­to­mów ich zdro­wia i cho­ro­by. 

DZIE­CI RB LE­PIEJ RO­SNĄ

Dzie­ci RB nie tyl­ko są by­strzej­sze i zdrow­sze; one się do­brze roz­wi­ja­ją, a to zna­czy coś wię­cej niż sta­wać się wyż­szym i cięż­szym. To zna­czy osią­gać mak­sy­mal­ny po­ten­cjał in­te­lek­tu­al­ny, emo­cjo­nal­ny i fi­zycz­ny. Dzie­ci wy­cho­wy­wa­ne zgod­nie z ideą ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści mogą to osią­gnąć, po­nie­waż nie mu­szą tra­cić ener­gii na mo­zol­ne i ha­ła­śli­we zdo­by­wa­nie tego, cze­go po­trze­bu­ją. Nie­mow­lę zu­ży­wa znacz­nie mniej ka­lo­rii, je­śli może przy­cią­gnąć uwa­gę mamy spoj­rze­niem czy przy­tu­le­niem się niż pię­cio­mi­nu­to­wym pła­czem na cały re­gu­la­tor. Te ka­lo­rie mogą być po­tem zu­ży­te na wzrost i na roz­wój.

Poza tym, na bez­piecz­ną bli­skość dzie­ci od­po­wia­da­ją rów­nież fi­zjo­lo­gicz­nie. Je­den z przy­kła­dów do­ty­czy hor­mo­nu o na­zwie kor­ty­zol. Pro­du­ko­wa­ny w nad­ner­czach kor­ty­zol speł­nia roz­ma­ite funk­cje, w tym rów­nież po­ma­ga wła­ści­wie za­re­ago­wać w stre­su­ją­cych, a na­wet za­gra­ża­ją­cych ży­ciu sy­tu­acjach. Aby or­ga­nizm funk­cjo­no­wał opty­mal­nie, musi zo­stać za­cho­wa­ny wła­ści­wy po­ziom kor­ty­zo­lu – zbyt mała ilość spra­wia, że or­ga­nizm się blo­ku­je, zbyt duża wy­wo­łu­je cier­pie­nie. Ba­da­nia wy­ka­za­ły, że na­wią­za­nie bez­piecz­nej wię­zi mię­dzy mat­ką a nie­mow­lę­ciem po­wo­du­je, że u tego ostat­nie­go zo­sta­je za­cho­wa­na rów­no­wa­ga hor­mo­nal­na. Brak ta­kiej wię­zi może albo wy­wo­łać przy­zwy­cza­je­nie do ni­skie­go po­zio­mu kor­ty­zo­lu (któ­re­go skut­kiem jest apa­tia) lub nie­ustan­nie wy­so­kie­go stę­że­nia hor­mo­nów stre­su, co z ko­lei po­wo­du­je chro­nicz­ny nie­po­kój.

Po­zba­wio­ne wy­star­cza­ją­cej bli­sko­ści ludz­kie dzie­ci po pro­stu nie ro­sną do­brze. Wy­da­ją się smut­ne, a na­wet obo­jęt­ne. Wy­glą­da to tak, jak­by stra­ci­ły ra­dość ży­cia. Przez lata ob­ser­wa­cji za­uwa­ży­łem, że dzie­ci RB wy­glą­da­ją ina­czej i wy­da­ją się inne. Trud­no to opi­sać, ale w isto­cie cho­dzi o to, że spra­wia­ją one wra­że­nie „po­łą­czo­nych”: szu­ka­ją kon­tak­tu wzro­ko­we­go, ufa­ją in­nym i lu­bią, żeby trzy­mać je na rę­kach. Ich cia­ła wy­da­ją się sta­bil­ne, oczy ja­sne i wy­cze­ku­ją­ce. Mó­wiąc wprost: dziec­ko, któ­re do­brze się czu­je, do­brze ro­śnie. Roz­waż­cie więc ro­dzi­ciel­stwo bli­sko­ści jako od­żyw­czy elik­sir dla wa­sze­go dziec­ka.

CHE­MIA BLI­SKO­ŚCI

Hor­mo­ny wpły­wa­ją na fi­zjo­lo­gię i za­cho­wa­nie tak dziec­ka, jak i mat­ki, zwłasz­cza w okre­sie kar­mie­nia pier­sią. Kie­dy mamy i nie­mow­lę­ta po­zo­sta­ją w bli­skim kon­tak­cie, są na­gra­dza­ne nie tyl­ko do­bry­mi uczu­cia­mi, ale tak­że do­brym sa­mo­po­czu­ciem fi­zycz­nym. Czę­ste daw­ki ro­dzi­ciel­stwa bli­sko­ści to „szcze­pie­nia przy­po­mi­na­ją­ce”, któ­re po­ma­ga­ją po­zo­stać w har­mo­nii z dziec­kiem. Uwierz więc we wła­sną bio­lo­gię – ona za­dzia­ła.

Zaj­mo­wa­łam się kie­dyś sy­nem przy­ja­ciół, któ­ry zwykł uży­wać bi­cia jako me­to­dy roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów. Moja có­recz­ka Ma­di­son, wy­cho­wa­na we­dług za­sad RB, przy­szła do mnie i po­wie­dzia­ła, że on ją ude­rzył. Ma­di­son od­po­wie­dzia­ła temu chłop­cu, że w na­szym domu nie bi­je­my lu­dzi, tyl­ko roz­ma­wia­my o tym, co nas zło­ści. Ma­di­son ma trzy lata.

DZIE­CI RB ZA­CHO­WU­JĄ SIĘ LE­PIEJ

Cięż­ko jest