Strona główna » Poradniki » Labirynt-Alicja w Krainie Schematów

Labirynt-Alicja w Krainie Schematów

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65816-27-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Labirynt-Alicja w Krainie Schematów

Wyjść z Labiryntu jest łatwo, pod warunkiem podążania we właściwym kierunku. A co znajdziemy na jego końcu? Pełnię życia, radość, ale przede wszystkim relację ze sobą i bliską osobą na poziomie najbardziej satysfakcjonującym. Aby odnaleźć wyjście z Labiryntu nie musisz stosować metody prób i błędów. Wystarczy zanurzyć się w opowieść, którą serwuje Magdalena Walczak. Wyrusz w duchowo-psychologiczną podróż po planszach, korytarzach i zakamarkach relacji z samym sobą. Spotkaj na swojej drodze przewodników, pomocników, przeszłość, własne emocje, Anioła Stróża i ukochanego. Spójrz na wyrastające pod nogami szafy, talie kart, wieże własnych schematów i pola do gry. Czym jest wyjście z Labiryntu i czy zawsze to, czego pragniesz, będzie dla ciebie faktycznie najlepsze? Przez właśnie te pytania przeprowadzi cię książka. A gdy ją przeczytasz, odmieni się twoje życie. Zdecydowanie na lepsze.

Magdalena Walczak - Germanistka z wykształcenia, nauczycielka języka niemieckiego z zamiłowania, specjalistka ds. transakcji oszukańczych z zawodu, rozkochana w słowie i metaforach, w ludziach i naturze. Tak jak Alicja szuka wyjść z życiowych labiryntów, a potem spisuje je w instrukcje. Pierwszą z nich jest właśnie ta książka.

Polecane książki

Athena Howard, w białej sukni, gotowa do złożenia przysięgi, odkrywa zdradę narzeczonego. Choć ich ślub miał być wydarzeniem roku w kręgach angielskiej arystokracji, Athena w ostatniej chwili ucieka, wymykając się przez okno. Wpada wprost w ramiona Luki De Rossiego. Czy to zbieg okoliczności, cz...
W poradniku do gry Amnesia: Mroczny Obłęd znajduje się opis tego jak krok po kroku przemierzyć mroczne korytarze osiemnastowiecznego zamczyska. Rozwiązano w nim wszystkie zagadki, mówimy o różnych zakończeniach gry i ujawniamy każdą z tajemnic.Amnesia: Mroczny Obłęd - poradnik do gry zawiera poszuki...
Książka prezentuje sylwetki matek wybitnych Polaków od XVII do XX wieku. Są to: Teofila z Daniłłowiczów Sobieska – matka Jana III Sobieskiego, Tekla z Ratomskich Kościuszkowa  - matka Tadeusza Kościuszki, Barbara z Majewskich Mickiewiczowa  -  matka Adama Mickiewic...
Po diabła nam egzotyczne dżungle i sawanny, skoro mamy takie skarby – dziwi się Adam Wajrak i zabiera nas w Polskę: do lasów, na łąki i bagna, nad morze, rzeki i stawy, w góry, do Puszczy Białowieskiej, a także na ulice miast i miasteczek. Pokazuje nam, że wszędzie tam przy odrob...
  Jak badać biografie? Czego uczą nas wydarzenia przełomowe? Jaki jest społeczny wymiar biografii oraz ich związek z wydarzeniami społeczno-politycznymi i przełomami w kulturze? Na te i inne pytania spróbowali odpowiedzieć autorzy prezentowanego tomu. Rozważania o biografiach, ich poznawanie i badan...
Évelyne Marche, brytyjska pielęgniarka z Oxfordu, mieszka podczas I wojny światowej w okupowanej przez Niemców Brukseli, dzieląc czas pomiędzy pracę w szpitalu w dzień i w kawiarni wieczorem. A przynajmniej takie stwarza pozory… Nikt nie podejrzewa, że wypełnia również ważną szpiegowską misję dla be...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Magdalena Walczak

JAK LABIRYNT Z POPIOŁÓW

Alicja widzi drzwi wejściowe, a na nich tekst:

„Kobieta mocy zakochuje się. Ten, kto nadchodzi, jest zapewne przywołany jej emanacją, ale też programami i lekcjami, przez które mają wspólnie przejść lub które mają przetransformować je w coś nowego. Uczucie zjawia się niespodziewanie, bo ona nie czeka. Tworzy własny potencjał, ubogaca się, pięknieje, budzi, wykonuje kroki na własnej drodze. Wypatruje. Chce kochać, bo jest miłością.

Nieprawdą jest, że kobieta mocy dąży do doskonałości. Kobieta mocy dąży do świadomości. Często wchodzi w toksyczne związki i wiele razy bywa raniona, a niekiedy upływa mnóstwo czasu, zanim przetworzy siebie i zwróci do własnych potrzeb oraz marzeń. Ale robi to. Popełnia błędy. Zdarza się, że to, co aktualnie postanawia, jej otoczeniu wydaje się szalone lub głupie, a w rzeczywistości stanowi odpowiedź na jej modlitwy: wie, że dana relacja pozwoli wzbić się znacznie wyżej i połamie na pół schematy czy opróżni zbiory żalu. Nie boi się tego. Doświadcza. Zmienia się. Ważny jest dla niej związek dusz.

Dla niego zdolna jest się z kimś rozstać, jeśli następuje taka konieczność. Do relacji z kobietą mocy potrzeba drugiej stronie odwagi. Ale nawet jeśli jej na dany moment brakuje – przecież o boginiach się nie zapomina. Ludzie więc, często będąc już poza formalną relacją, ale w duchowej więzi, pamiętają o sobie, nadal na siebie wpływają i uczą się na nowo własnej przestrzeni po to, żeby kiedyś połączyć się ponownie – w lepszym dla nich momencie.

O kobiecie mocy nie zapomina się tak łatwo, bo ona nie wywiera nacisku. Jest zbiorem piękna, światła, mądrości i dobra, rozumie, akceptuje, ale wyznacza granice wówczas, gdy dzieje się coś, na co nie zasługuje. Jest asertywna, szybko zatem zyskuje szacunek. Trzeba się przy niej zatrzymać i pomyśleć. A to rzadkość. Z kolei ona sama pozwala drugiej stronie odzyskać coś, co ta często zatraca – wiarę w miłość.

Ale nie jest to cel kobiety mocy. Miłość stanowi katalizator, który w efekcie równania rozwija jej wnętrze, które emanuje. Wartości przepływające wtedy do drugiego człowieka są czymś bezpiecznym, prawdziwym, hipnotyzującym i pozwalającym poczuć się każdemu jak dziecko posadzone przy drewnianym stole ze szklanką herbaty i kawałkiem ciasta ukochanej mamy.

Ale nie tylko. Kobieta mocy emanuje również dzikością i seksualnością. Nosi w sobie tajemnicę, którą chce się odkrywać. Mimo to nie zawsze czuje się kobieco. Wciąż nad tym pracuje. Przecież jest człowiekiem – wiele razy zawiedziona lub oszukana bezustannie odbudowuje się na nowo. Jednak nigdy nie siłuje się w tym celu ani ze sobą, ani z rzeczywistością. Co prawda energią walki niczym wilczyca potrafiłaby obronić dziecko lub bliskich przed atakiem, ale nie mianuje się wojowniczką, bo wtedy mogłaby przywołać wydarzenia, w których musiałaby się nią stać. Ona nie walczy – ona płynie. Płynie, obserwuje, odpuszcza, kreuje, działa.

Ciężko jest być kobietą mocy, ale warto. Mamy tu jakieś…?”.

Najpierw krzyczy w duchu: „Tak! To ja!”, ale po kilku sekundach mina jej rzednie. Uświadamia sobie, że mężczyzna kradnie jej moce. Kiedy ona wchodzi w relację, moce wchodzą razem z nią, więc gdy go wybiera, one lawinowo spadają do jego krwiobiegu. On jednak dość szybko odstawia ją na półkę, trwając w przekonaniu, że to zew wolności jest tym, co pcha go naprzód i mianuje królem dżungli.

Tymczasem Alicja ciągle siedzi w kąciku jego oka. Poszerza horyzonty o serce. A mężczyzna, jeszcze nie rozpoznając czystości tej intencji, cyklicznie wpycha ją na ring, żeby pokazać, kto tu rządzi, i odebrać jej koronę. Ale ona nie chce walczyć. Mało tego! Dziś pozbierała z piaskownicy wszystkie swoje lalki, klocki i energie – król został sam na zimnym placu zabaw. Do odwołania. Bez niego, ale z jego powodu, wchodzi do prywatnego Labiryntu. Wie, że bez tej drogi nie będzie mogła wejść piętro wyżej. Celowo nie dowiaduje się, gdzie mężczyzna będzie i czym się zajmie, bo ona… będzie zajmować się sobą.

Dla niego to niekomfortowe i niewygodne, przyznajmy. Coś kłuje go w piersi, coś ściska w brzuchu. Coś wisi nad nim jak niezamknięta szuflada. Ale widocznie rozwiązanie nie jest jeszcze gotowe; nie na tyle, żeby zejść do materii. Trwają przygotowania.

Alicja natomiast już pod koniec poprzedniego zdania zaczyna iść. Może skoro nie wie, co zrobić z emocjami, po prostu je opisze? Z tej myśli urasta Labirynt.

Widzi drzwi. Wchodzi. To pierwszy dzień. Szczęście początkującego będzie działać również w jej przypadku. On tam jest, zawieszony w obłoku, ona wcale nie chce go widzieć. Jeszcze nie teraz. Tutaj nie ma miejsca na retrospekcje, a ta znajomość ma wiele końców i początków. Czasem jedno lub drugie żałuje, że się poznali, bo inaczej wszystko biegłoby starym torem. Gra pomyłek, ‘nie’ mówione jednocześnie z ‘tak’, ona chcąca naprawy istniejących struktur, on broniący ich jak lew, mało tego: z hasłem wolności na ustach. Dwie teorie aksjomatyczne. Jednak to, co ich łączy, to związek dusz. Jak pogodzić różne ciała – dosłownie różne: jego obsypane piegami, jej pieprzykami – i odmienne umysły z tym, co kiedyś, na innym poziomie, przyszło im ustalić między sobą? Jak przejść lekcje, skoro ona chce być nauczycielką, a on zgłasza permanentne nieprzygotowanie?

Otóż dzisiaj właśnie te niezgodności bardzo ją denerwują. W jej rozgrzanym umyśle wiruje złość, która trafia bezpośrednio do brzucha. Złość na to, że jest niezdecydowany, złość na to, że jest niedojrzały, złość na to, że nie podnosi rozwiązań, które świat rzuca mu pod nogi. Wścieka się, że on nie chce współpracować, widzi w nim szalony potencjał, wie, że po zjednoczeniu nikt ich nie zatrzyma. Ale spokojnie. Nie da się przyspieszyć spraw. Nie da się przejść przez Labirynt bez kolejnych kroków i potknięć. Czas tu płynie inaczej. Momentami zwalnia, innym razem przyspiesza tak bardzo, że przeskakuje się na raz cały korytarz.

KSIĘŻNICZKA W WIEŻY

Na horyzoncie pojawia się wielka szafa. Alicja podbiega do niej w podskokach. Nasza podróżniczka bardzo chce założyć coś pięknego, a jej życzenie w kilka sekund staje się rozkazem. Droga, która ją czeka, jest ważna – jak każda kolejna droga jej życia. Obiecała sobie, że będzie celebrować sekundy i patrzeć przez lupę na detale zdarzeń. Chce dotykać, doświadczać, smakować, wąchać, czuć młodą skórę, zdrowe płuca i zapach nieba. Z szafy wyjmuje więc sukienkę w kolorze chabrów i maluje usta na czerwono. Skoro zdecydowała się tu wejść, będzie szła z podniesioną głową. Blond loki skręcają się na jej głowie, na szyi wyrastają perły. I żeby nikt nie miał wątpliwości: to nie maska na kobiece kompleksy. Ona od wielu miesięcy zrzuca z siebie ciężar krytyka i jest coraz bliżej totalnej akceptacji siebie. Niesforny umysł założył kiedyś wiele mechanizmów obronnych, które – doskonale spełniając rolę w czasach zagrożenia i wpisując się w schemat walki – dzisiaj, w czasach pokoju, nie są potrzebne, a jedynie utrudniają komunikację siebie ze sobą.

Teraz jest więc gotowa, zakłada szpilki, robi krok. W tym samym momencie wyrasta przed nią wieża. Alicja nie wie, jak to się stało, Labirynt ma przecież ograniczoną przestrzeń. Mimo wszystko liczy z uwagą piętra.

Piękno budowli przyćmiewa fakt, że w jej środku siedzi więzień. Mało tego: tym więźniem jest ona sama! Księżniczka odbija się w pierwszym lustrze. Dochodzi do wniosku, że to zapewne jedna z wielu pułapek jej związku: uzależnianie się od jego decyzji. I nie chodzi tutaj o to, że kobieta nie ma własnego zdania. Wprost przeciwnie: wytacza bardzo śmiałe argumenty, ukrywa w rękawie pociski na ewentualną wojnę. Może to ostatnie prowokuje go ciągle do pierwszego strzału z twardej amunicji. W każdym razie – oboje siłują się bez opamiętania. On przeciąga ją na swoją stronę, ona chce wskakiwać ponad niego, coraz wyżej. Teraz siedzi osamotniona na siódmym piętrze. Walka toczy się o słuszność każdego z ich prywatnych poziomów.

To pierwsza zagadka w Labiryncie. Jak znaleźć rozwiązanie? Bez tego wieża nie usunie się z drogi.

Chabrowa sukienka traci na chwilę blask. Alicja siada na środku korytarza, obejmuje rękami kolana i przygląda się budowli. Nie jesteśmy stworzeni do walki, ale to ona generuje w nas gotowość do silnych emocji i obrony. Właśnie: obrona! On ciągle się przed nią broni. Przed jej zapachem, ciałem, miłością i umysłem. Przed zatopieniem się w nią. Widzi zagrożenie, tak jakby ona stanowiła nieskazitelnie błękitną wodę, która ma zwabić biednego wędrowca, po czym zamienić się po kilku sekundach w ciemne odmęty i utopić wszystko, co ośmieliło się jej dotknąć. Tylko że obrona to mechanizm – mechanizm sztucznego oporu przed czymś, co nam nie służy. W niej nie ma niczego, co nie służy jemu, choć on szuka dziury w całym. Raniący on… Próbujący zrzucić ją poniżej swojej energii, zrównać z ziemią, dać jej znać, że właśnie przegrywa, że nie ma czego u niego szukać. I to nie jest kwestia tego, czy ona w to wierzy, czy nie. Ona jest tą, która wie. Dlatego odeszła na trochę. Odcięła się, po raz pierwszy nie pozostawiając pomiędzy nimi zgliszczy wojny. Po prostu nie odpowiada, przyjęła milczenie za katalizator obłędu po drugiej stronie relacji. Dokładnie tak: obłędu. Obłędu braku reakcji, braku władzy, braku kontroli, obłędu braku początku, zakończenia. Alicja umie czytać jego duszę, on jej myśli. Mężczyzna przeczyta więc wniosek, jakim się ostatnio stała: albo ta relacja przestanie być polem minowym, albo ona wystrzeli się z przestrzeni raz na zawsze.

Nasza podróżniczka spogląda na siódme piętro, bierze siebie samą pod rękę i prowadzi na parter. On obserwuje z daleka wszystko, co się dzieje. Jest zszokowany, jak płynnie dziewczyna omija przeszkody, które on codziennie skrupulatnie ustawia na jej drodze. Owszem, czasem potknie się o jakąś, ale nigdy nie upada. Prostuje się, uśmiecha do niego i seksowna idzie dalej. Mężczyzna zawsze czuje świetlistą obecność. Ona jest nie do zdarcia. Więc rani Alicję bardziej, rani mocniej. Ale chwileczkę, kończą mu się argumenty! Ona nie da się skrzywdzić. Doskonale wie, że mężczyzna blefuje. On widzi to w jej oczach, jej umyśle, ale nadal wystawia się na pośmiewisko. Nie wiadomo, czy to sprawdzanie granic, czy naprawdę chęć obrzydzenia siebie do reszty, ale destrukcyjne pomysły ulegają wypaleniu. A kiedy autodestrukcja przestaje być skuteczna, spotykamy się z własnym odbiciem.

Zatem podczas gdy ona ze spełnioną misją opuszcza wieżę, on musi spojrzeć na siebie z wyższych pięter. Nie chce tego, ale schematy mają to do siebie, że rozpuszczone i rozpuszczane zostawiają nas w nagości i bez skóry – nawet jeśli miałoby to trwać tylko chwilę. Widzimy wszystko to, co mamy w środku. Przepalone od papierosów płuca i zaniedbane, a raczej przykryte umysłem serce. Jego trochę przeraża to, co dostrzega pod żebrami, więc szybko zamyka wieko tego duchowego pudła, mimo że będzie musiał zajrzeć tam jeszcze nie raz.

Zobaczy też szybko biegnącą wskazówkę czasu. Dostrzeże klepsydrę życia, która przesypuje się do przeszłości z sekundy na sekundę. A to wszystko to tylko krok do dojrzałości, którą każdy z nas powinien osiągnąć.

Księżniczka w niego wierzy, ale budowla nadal stoi przed nią i nie daje jej pójść naprzód. Wejście do Labiryntu było najlepszą decyzją podjętą od miesięcy. Jest tutaj sama, puściła go wolno, przekonanego, że może bez niej żyć. A ona nie będzie mu udowadniać, że jest wprost przeciwnie. Sam doprowadził do punktu, w którym nie potrafi funkcjonować bez pewnego rodzaju energii. To jej energia, a on takiej nie posiada.

Wtem Alicja uświadamia sobie, co ma zrobić. Weszła do Labiryntu sama, więc wyciągnie kilka swoich cegieł z ich wieży. Wtedy wspólna budowla zawali się i stanie ponownie lustrem tylko dla niego. Uświadomi mu, że miłość to nie walka, bo ta kończy się zniszczeniem muru, a zniszczony mur prędzej czy później runie. Miłość to zjednoczenie. Cegły naturalnie mieszają się ze sobą, a nie biją o poziom i siłują. Wieża w zjednoczeniu będzie w stanie utrzymać się nawet, jak ktoś ukradnie jeden fragment. Energia z każdego kolejnego – kompletna, jednolita, piękna – będzie w stanie kompleksowo zastąpić braki. Przepychanki natomiast – zawalą piętra.

Dobrze, zburzmy więc tę budowlę, niech tworzy się od nowa!

Księżniczka wyciąga kilka cegieł z różnych pięter, wieża zaczyna się przewracać przy pierwszym podejściu. Co prawda otwiera dzięki temu drogę do dalszej części Labiryntu, ale ukazuje słabość i brak bazy konstrukcji. A co w tym wszystkim jest najważniejsze? Świadomość błędu. Ona rozpoczyna proces.

Zrobiło się nieco jaśniej, pył z gruzów powędrował do góry. Pierwsza lekcja zaliczona. Pani nauczyciel też potrzebuje szkoleń. On natomiast wszystko wyczuwa. Jej brak i jej cudowny nastrój od kilku dni. Jak znaleźć do niej dojście?

Alicja w Krainie Schematów zdała sobie sprawę, że nie umie oddzielić determinacji od walki, nie umie stworzyć z nich dwóch oddzielnych pojęć, zawsze mocno je ze sobą wiązała, nierozłącznie. Sięgała po jedno i drugie naraz. Ale chwila!

Przejdźmy w czas teraźniejszy, bo walka to temat na dalszą podróż, a determinacja musi być z nią już teraz. Chociaż tak naprawdę wcale nie musi – chodzi raczej o rodzaj katalizator i trampoliny z punktu A do punktu B. Ona już jest zdeterminowana, ale nie splątana. Rozpina mięśnie, otwiera głowę, oddycha swobodnie. W końcu! – przecież między wizją a celem jest właśnie determinacja. Walczyć już nie chce, ale chce być konsekwentna. Bez tego ostatniego jej koncentracja odpada od ścianki, a ona znowu ląduje na linie, oderwana od rzeczywistości, wisząc wiecznie na tym samym poziomie. Umysł skleja na siłę wojnę z determinacją, tymczasem bycie w stanie ciągłej walki ściąga do rzeczywistości wydarzenia tą walką z góry naznaczone i walki oczekujące.

Więc nie warto.

Odkąd porzuciła ten schemat, a postawiła na równowagę: do wzoru, jak w matematyce, przychodzą odpowiednie dla niej, najlepsze przykłady. Wzór to wzorzec, więc dbałość o jego jakość, kolor, styl buduje bazę. Do światła przybywają ćmy, a ćmy to wschodzące motyle. Księżniczka dopiero niedawno zdała sobie sprawę, jak stan lampy i kierunek, w którym światło będzie świecić – przede wszystkim kierunek – ważne są dla całego procesu.

Zanim jednak zacznie dogłębnie myśleć o tym wszystkim, czuje jego obecność. Dlaczego mężczyzna znowu to robi? Dlaczego wspina się do Labiryntu i podsłuchuje jej myśli? Niech dojrzewa we własnym słońcu!

Podróżniczka jest na niego zła. Odcina się. Odmawia podkradania własnej energii i marnowania jej na głupstwa. Skoro on wpuścił ją w labiryntowe maliny, niech teraz zostanie sam. Niech przejmie odpowiedzialność za każdy swój krok. Za samotne wieczory. Ona nie da się już więcej podłączać pod wspólny strumień wody, w którym traci dużo krwi, podczas gdy on zasila się każdą chwilą, twierdząc, że to jego rozwój. Nie, to nie jest jego rozwój, to jest hodowanie siebie – bez temperowania ego – na czyjejś mocy. Energię możemy pobierać sobie w różnej formie, czasem nawet twierdząc, że nam się należy.

Ponadto w tym punkcie wędrówki Alicja zdaje sobie sprawę, że to ona potrzebuje kontrolować sytuację. Dlatego właśnie wrzuca w powietrze wirujące cząsteczki emocjonalnej smyczy, pod wpływem której mężczyzna stoi jeszcze bliżej. Bierze głęboki oddech i puszcza zależność. Tylko gdy zostanie sama i prawdziwa, skoncentrowana na sobie, krytyk i kontroler przestaną wiercić jej dziurę w brzuchu. Nie może też zapomnieć o jednym: żeby w Labiryncie, a potem poza nim, pozwolić sobie na popełnianie błędów.

Wyrzuty sumienia to wynik ciśnienia, jakie wewnętrzne i zewnętrzne systemy wywierają na umysł – o ile serce mniej lub bardziej dopuszczone do głosu potrafi się przed nimi bronić, o tyle w głowę zostają one po prostu wgrane, a potem odtwarzane jak zdarta płyta w reakcji na każde potknięcie. Poczucie winy to oczywiście również odgłos moralności, ale tutaj nie o kąt widzenia chodzi. Człowiek spina wnętrze i zewnętrze, żeby sprostać oczekiwaniom, tym ze środka również. One jednak przeważnie nie biegną w linii prostej z sercem, a stanowią macki wychowania, Kościoła albo czegoś innego, co mówi nam, jak powinniśmy żyć. Nie chodzi tutaj naturalnie o podważanie autorytetów lub rodziców albo ich intencji – oni zwykle chcą dla nas dobrze, ale sami przekazują schematy, religie i mundurki społeczne, które ktoś, często nie do końca świadomie, i im przekazał w spadku.

Księżniczka zrzuca więc wszystkie ciężary, zaprzeszłości i programy. Przy okazji jego, w związku z nim i odrabiając lekcję zapoczątkowaną przez męską obecność i nieobecność, rozpuszcza mechanizm kontroli. Tuż za rozsypaną wieżą przestaje obsesyjnie myśleć o tym, co jest między nimi, co może się wydarzyć, a co nie. Zdarzyć się bowiem może wszystko, takie jest życie. W końcu niektóre relacje kończą się wtedy, gdy nadchodzi na to czas, albo trwają, gdy liczymy już tylko na cud. Tutaj wskazówka stanęła na środku. To jest po prostu przestrzeń dla niej. On żyje swoim życiem, prawdopodobnie o niej myśli albo szykuje się do wyjścia. Nieważne. Kontroler zawęża przestrzeń, krytyk ją skraca, oboje więc w tym właśnie momencie zostają wyproszeni z Labiryntu. Kiedy księżniczka uwolni się z plątaniny korytarzy, nie będzie już dla nich miejsca w rzeczywistości. Zaprosi dwie nowe postaci: opiekuna i maga, aby zastąpiły stare schematy.

Tak naprawdę są to warstwy albo – jak kto woli – kolejne piętra potencjału naszej bohaterki. Opiekun spełni rolę rodzica wewnętrznego dziecka, ale rodzica zrównoważonego psychicznie, wspierającego, kochającego, umiejącego pocieszać wtedy, gdy mała dziewczynka gubi się w codzienności. Zna on księżniczkę na wylot, nie ma więc potrzeby angażowania nikogo z zewnątrz. Mag natomiast, a może raczej wiedźma, będzie również przypominać, że jest tą, która posiada wiedzę, że ma odmawiać kierowania się krytyką i opiniami ludzi, podążać tylko za intuicją. Oni będą jej uświadamiać, że ma ogromną siłę. W Labiryncie pojawiają się więc dwie pozornie nowe postaci. Pozornie – bo tak naprawdę od zawsze czekały na uwolnienie z przestrzeni serca; mało tego, są w każdym z nas, ale krytyk i kontroler, analityk, a także inni bohaterowie systemowych bajek, zwykle w pierwszej kolejności dobierają się nam do życia i je dominują. Dziewczyna podrzuca więc własną energię do góry, a ta nie tylko tam zostaje, ale od tej chwili do odwołania przyciągać będzie do siebie każdą komórkę jej ciała, nie pozwalając na spadek w odmęty.

ZABAWA KLOCKAMI LEGO

W tej części Labiryntu księżniczka staje się lżejsza o krytyka i kontrolera, zyskuje pomocne dłonie i szybuje wyżej. Czemu więc boli ją głowa i czuje się osłabiona?

Czasem w procesie jedno odcięcie nie wystarczy. On dobija się do niej, bo czuje brak. Jest zdezorientowany. Z drugiej strony ona również znajduje się w nowej sytuacji. Zawsze połączona z nim bliźniaczą nitką idącą gdzieś głęboko pod skórą, nie wie dokładnie, co się teraz wydarzyło.

Chęć wzmożonej kontroli wzrasta, bo obiekt obserwacji zniknął, a stanowi część mechanizmu. Nieważne, czy jest bliżej, czy oddala się za horyzont, odczucie posiadania go i mówienia w jego kierunku – mam cię na oku – wystarczy.

Teraz sytuacja staje się dla podświadomości patowa. Jak Alicja ma go uleczyć, jak ma na niego wpłynąć, skoro sama postanowiła się odciąć?

Otóż właśnie w ten sposób: musi zostawić chorego w spokoju i zająć się sobą. Odnaleźć w przestrzeni własne klocki i ułożyć je w prywatny kształt.

Myśli materializują się w nieskończonej liczbie możliwości Labiryntu niezwykle błyskawicznie. Pod nogami Alicji pojawiają się trzy pudełka klocków, które dziewczyna zna z dzieciństwa. Teraz jest zmuszona coś z nich stworzyć. Pamiętajmy, że początki są trudne i czasem bardzo nie chce się nam wylogować z obcego pulpitu i zacząć zarządzać naszym. Nie chce nam się ruszyć na spacer, napisać książki albo zacząć biegać. Wszyscy tylko nie my. Ale ona nie ma już wyboru. Wie, że tylko praca nad sobą pozwoli wnieść relację na wyższy poziom. I nie chodzi tutaj o przejście do drugiej skrajności, czyli ratowania bliskiego człowieka poprzez własny rozwój, a o rozwijanie się samo w sobie. Chociaż w ich przypadku jedno musi dogonić drugie. Ona może nie tyle powinna uciekać, ile zniknąć z honorem. Próbuje to wdrożyć w życie od kilku miesięcy, ale koncentracja wisi ostatecznie na nim. Księżniczka czuje, że musi zrobić teraz dwie rzeczy: napisać list do chłopaka i go spalić, a potem zacząć układać klocki i zobaczyć, co pięknego stworzy. Skoro o nich pomyślała, a one się zmaterializowały, w jakimś celu ich potrzebuje.

Co zatem z tych klocków stworzyć?

Pierwsza myśl: dom. Dom, którego nie miała, czy dom, który ma? A może… dom przyszłości? Zobaczy w trakcie. Może po prostu chodzi o to, żeby czymś się zająć? Zbliża się noc, a ona wciąż ma w głowie myśli o mężczyźnie. Chyba to jakaś obsesja.

Musi dać sobie chwilę czasu. Pisanie listów, odcinanie energii, to w końcu nie guzik wyłącznika, który działa po jednej sekundzie. To proces, który musi rozejść się po organizmach i wywołać reakcję. Budowa z elementów Lego nie przynosi żadnych rezultatów, a ona zamiast krytykować siebie za brak pomysłu, po prostu stwierdza, że nic na siłę, może trzeba odczekać i nabrać nowych chęci. Kładzie się zatem przy kolorowych elementach, w Labiryncie jest błogo i ciepło, nie potrzeba więc nakrycia. Śpi spokojnie, bo zwykle jej sen podziurawiony jest licznymi przerwami. Ktoś o niej myśli albo ona myśli o kimś. Nocni goście próbują zabierać z jej ogródka stare wspomnienia, ona próbuje się bronić, a czasem wędruje ciemnymi dróżkami za daleko i budzi się tuż przed zagrożeniem lub nagłą śmiercią. Poza tym umysł w ciągu dnia jest non stop na chodzie, a teraz zostaje wyłączony. Panuje równowaga pomiędzy ciałem, myślami a duchem. Alicja odpoczywa.

Zasypiając i witając piękną noc, nawet nie zdawała sobie sprawy, że kolejne dwadzieścia cztery godziny będą dla niej czymś odwrotnym: ciężką próbą. Dziewczyna czuje się, jakby ktoś zrzucił ją z najwyższego piętra, na jakie udało się jej wejść, a ona obolała leżała na ziemi, nie mogąc nic zrobić.

Tak, nazwijmy rzeczy po imieniu – Alicja jest bezradnością, żalem, złością, niemocą. Nie znosi tego. Nie wie, co ma począć, więc poddaje się. Podejrzewa, że to najtrudniejszy moment i że jak go przeżyje, znowu wzbije się bardzo wysoko.

Księżniczka pozwala rozejść się po ciele wszystkim negatywnym energiom, tak jakby pozwoliła rozprzestrzeniać się chorobie. Wie tylko jedno: to jej nie zabije, chociaż wrzuca się w stany, w których siłą rzeczy zawsze pojawiają się myśli o zniknięciu z tego świata. Noc jest ciężka, dzień jeszcze gorszy. Śle wiadomości w górę świata, ale każdy daje jej inną radę lub nie odpowiada na zapytania. Stwierdza więc, że i to doświadczenie jest częścią lekcji. Mnóstwo osób próbuje być duchowymi przewodnikami na siłę. Ma dość ludzi. Stwierdza, że będzie słuchać intuicji i tych, których jej intuicja akceptuje. Jak na rasową kobietę przystało, bierze miotłę i wymywa przestrzeń z każdego, kto próbuje ingerować w jej życie z ciekawości, bez jej zgody. Albo inaczej mówiąc: wymiata zgodę na czytanie jej jak książki. Ona wie, co ma robić, a jak nie wie – pyta, prosi, szuka. Rozwiązania znajdują się wtedy same, znaki stawiają się na drodze. Nasza podróżniczka czyści strach, który ujawnia się w tej części Labiryntu, potrzebę odzyskania kontroli, którą celowo utraciła, utrwalając w głowie nowy komunikat: wszystko dzieje się dokładnie tak, jak powinno – w swoim tempie. Pod nogi przyplątują się klocki, z których ma ułożyć coś fascynującego. Nie potrafi, więc znowu odkłada je na bok. Dochodzi do wniosku, że nie będzie robić niczego, skoro nie jest na to gotowa. Nie będzie też udawać kolorów, jeśli noc jest bardziej szara niż zwykle. Mało tego: nie czuje wyrzutów sumienia, nie ukarze się za bezradność. Po prostu zostawia za sobą trzy pudełka klocków, którymi teraz nie ma ochoty się bawić.

W tym samym momencie dostaje informację, że wykonała zadanie. Klocki znikają zza jej pleców, może iść dalej. Ten etap Labiryntu miał nie powielać wyrzuconych schematów i programów oraz sprawdzić, czy przyjął się nowy wzorzec. Zadanie z Lego to pierwszy krok. Labirynt zachował się jak prawidłowo funkcjonujący wewnętrzny opiekun i rodzic. Abstrahując od pozwalania sobie na popełnianie błędów, nie zawsze na wszystko mamy siłę, ochotę i czas. Nie wolno się zmuszać, nasza Alicja przełamuje schemat perfekcjonizmu, siłaczki i wiecznego wojownika. Odpuszczajmy…

SZYBKIE LEŚNE PORZĄDKI

Alicja wstaje i idzie dalej. Jest dumna, że umie dać sobie z czymś spokój, i nie ma o to do siebie pretensji.

Sukienka trochę pomarszczyła się od leżenia, ale za chwilę na horyzoncie wyrasta jeszcze większa od poprzedniej szafa. Czas więc zmienić garderobę. Perły w uszach zostają, ale teraz wkładamy małą czarną i nieco wyższe szpilki. Bo dlaczego by nie? Labirynt nie zobowiązuje do niczego, mimo że każe odrabiać kolejne lekcje. Jednak dziewczyna jeszcze nie wie, że te zawiłe korytarze dają wolność. A to najwyższa wartość tego życia, pozornie łatwo dostępna. Wolność tracimy, dorastając, przekonani, że jest zupełnie odwrotnie: że zarabiając własne pieniądze, będziemy lżejsi i szczęśliwsi niż zwykle. Tymczasem od pierwszych minut istnienia na każdym rogu zakładamy na plecy coraz to nowe bagaże: społeczne, polityczne, religijne, karmiczne. Dopiero potem, o ile świadomość mocniej daje nam o sobie znać, zaczynamy je zrzucać, rozpoznając w nich wrogów lub obce byty. Mogłoby się wydawać, że schodzenie z góry jest prostsze niż zakładanie na siebie tych wszystkich tobołów, ale niekoniecznie: owinięci jak cebulki w programy, schematy, mechanizmy, wszystkie powiązane ze sobą i napędzające się nawzajem, a także determinujące relacje, zachowania, związki, mamy niezły orzech do zgryzienia. W większości przypadków razem z pchnięciem pierwszego kawałka domina wolności zmienia się wszystko naokoło, ale to jest już tylko wynik działania nowych wektorów ze środka nas samych – na każde zewnątrz.

Dziewczyna zastanawia się, jak to jest z jej związkiem. Ona zawsze pragnęła być po prostu emanacją, nie miała chęci wymuszania czegokolwiek na mężczyźnie, chociaż może siłą rzeczy to robiła. Gdy napieramy, aby coś wydarzało się po naszej myśli, a druga osoba tego nie chce albo raczej – jak w tym konkretnym przypadku – jest niegotowa, stajemy o krok od manipulacji. Bardzo drażni ją jego upór i… opór. Skoro jednak dała mu znak, że będzie zawsze, to czuje w tej sytuacji potencjał. Chociaż cały świat będzie jej mówił, żeby odpuściła, posłucha siebie. Nie są w tej chwili razem, ona jest tutaj, ale ich połączenie stanowi pewnego rodzaju nić Ariadny dla wyjścia z Labiryntu.

Wyższa i najwyższa energia przyciągają niższe. Wlewa się do nich jak do kształtnych pojemniczków czekających na wypełnienie cieczą. Może też być w ten sposób wykorzystywana. Ale niekoniecznie. Wszystko zależy od stanu energobiorcy. Gęstsza substancja wypływa na zewnątrz wody. Co gdy reszta chce podążyć? Zagęszcza się również. Tu tkwi rozwiązanie. To, co niższe, skacze do tego, co wyższe, aż urośnie, dobije do brzegu, złapie, będzie gotowe. Dziecko, chcąc zobaczyć prezent świąteczny leżący na regale, weźmie stołek. To najprostszy sposób. On też bierze stołki, które jednak łamią się pod ciężarem niedojrzałości. Musi więc urosnąć mentalnie o kilka dobrych centymetrów. Wtedy nic go nie powstrzyma, nic nie uszkodzi ani nie strąci z wysoka. Czy on tego chce? To się okaże, ale na pewno ma w sobie małego upartego wojownika. Długo nie pozwoli jej być pierwszą na mecie. Mężczyzna ten powinien zaakceptować, że tak jak u każdego, tak i w jego przestrzeni mieści się nieograniczona liczba wariantów, które zapewnią mu szczęście. Dziewczyna ma tego wszystkiego świadomość i skupia się na sobie. Wczorajszej nocy utraciła kontrolę, obecnie stara się wzbić wysoko i być radością.

Alicji udaje się przespać całą noc. Z samego rana na jej drodze wyrasta las. Bardzo kocha lasy, ale w poranki takie jak ten, gdy jest chłodno, wietrznie, a dodatkowo bezludnie, podchodzi do tego obrazu z ostrożnością. Miejsce mocy, czując lęki dziewczyny, pozostaje nieco uśpione, a mimo to daje jej wszystko, czego potrzebuje. Zieleń jest niezawodną apteką, w rękach księżniczki pojawia się nawet aparat fotograficzny, którym może zrobić kilka zdjęć, żeby potem wracać do nich pamięcią, a przede wszystkim energią, uzupełniać się. Nie pada, to bardzo ją cieszy. Wchodzi więc w drzewa i pierwsze co robi, to dotknięcie ziemi. Niech czerń i wilgoć zabiorą wszystko, co nie należy do dziewczyny, niech ściągną złe emocje, negatywne odczucia, żal, złość, kiszące się konflikty albo każdy wektor, skierowany przeciwko niej. Niech spadną złe życzenia, odlepią się niekorzystne intencje innych, niech zostanie tylko ona, lekka i szczęśliwa. Odmawia dostępu do swojego środka komukolwiek, kto może jej szkodzić. Powtarza to często i wciąż, buduje sobie ochronę wokół serca. Być może to zapobiegliwość, ale ostatnio ma wrażenie, że dużo osób próbuje na siłę stać się jej nauczycielami. Ktoś mądry stwierdził, że nie oczyszczamy się przecież raz na zawsze, tylko cały czas coś się w nas gromadzi – niekoniecznie to, co jest nam potrzebne – więc cały czas powinniśmy się tego pozbywać. W jaki sposób? Ona właśnie wykorzystała jeden. Jednak każda dostępna metoda sprawdza się idealnie.

Możemy pisać listy i je palić, możemy chodzić na spacery i z każdym krokiem zostawiać to, co nas boli, możemy pójść na trening i razem ze zmęczeniem wypocić wszystkie ciężary. Możemy zacząć pisać książkę albo malować obrazy; kreacja to sposób dobry na wszystko. Ujść jest wiele, metod wybaczania też, ale najważniejsze to nie gromadzić odpadków w sobie, jakąś drogą trzeba je wyrzucać. Możemy też gotować, sprzątać i śpiewać. Ważne jednak, żeby danej czynności w określonym momencie powiedzieć: Teraz wykonam moją ulubioną piosenkę, ale przede wszystkim w powietrze wyrzucę razem z każdą nutą i odgłosem wszelką złą energię. Albo:Biorę mop i wymywam przestrzeń wokół łóżka. Owszem, zrobiło się tam dość brudno, ale nie nadaję temu wydarzeniu rangi światowej, a przede wszystkim porządkuję moją przestrzeń. Uderzam po łapkach każdego, kto próbował, próbuje i będzie próbował się do niej dostać. Wkładam tu spokój i równowagę, potrzebne do błogiego snu, a przede wszystkim: śnię bezpiecznie, odmawiam przeszkadzania mi.

Nie wiem, czy babki albo prababki Alicji tak robiły, ale podążajmy za słowiańską wiedzą i sposobem. Z wszystkiego róbmy rytuały. Lepmy energię łagodnie, ale konsekwentnie. Nasza podróżniczka od dzisiaj każdy krok w Labiryncie będzie stawiała świadomie. Kierujmy się prawem przyciągania. Co dajemy – wraca, o co prosimy – przychodzi. Pamiętajmy jednak, że wszechświat nie rozumie słowa ‘nie’, więc robi nam prezent ze wszystkiego, co znajduje się w zdaniu poza nim, z każdej części mowy, przyjmując całość jako komunikat twierdzący – jako zamówienie do kosmosu. Gdzie jest więc sposób na asertywne wypowiedzi? Odmawiajmy, anulujmy, wyrzucajmy i kasujmy energie, programy, schematy i zaistniałe kompozycje zdarzeń z naszego życia. Biorąc pod uwagę liczbę negacji pojawiających się w naszym języku, to chyba dobre ćwiczenie, prawda?

Podobnie księżniczka podeszła do tematu relacji. Zamiast zwalczać zachowania mężczyzny, podjęła krok naprzód i robi wszystko, aby być wschodzącym słońcem. Nie znaczy to jednak, że robi coś na przekór. Robi coś na swoim kawałku ziemi, dla siebie, od siebie, w imię tego, co ma w środku, i tego, co ją właśnie buduje. Bez jego udziału, mimo że on patrzy z zaciekawieniem. Może wkrótce dołączy? Tylko tak – o ile w ogóle – jesteśmy w stanie skutecznie na siebie wpłynąć. Ona ma teraz swoją orbitę i na niej krąży. Stara się, aby sytuacja była naturalna, nie stworzona pod konstrukcję powrotu jego do niej. Zajmuje się sobą, patrzy na siebie, odbija się we własnych lustrach. Częścią tej lekcji jest nauka latania, ale ze spadaniem. Ona musi odpuścić i pozwolić sobie na błędy. To część procesu, tak będzie zawsze. Księżniczka bierze więc wdech i wydech, napojona zielenią lasu wychodzi bezpośrednio na ścieżkę Labiryntu. Oczy jej się świecą, skórę ma zaczerwienioną od ostrego wiatru. Na szaliku zostaje liść. Z lasu wyprowadzają ją kruk i gawron, które symbolizują wolnego ducha, i spuszczają ze smyczy umysł.

Następuje równowaga pomiędzy warstwami istnienia.

TINA TURNER

Szafa