Strona główna » Obyczajowe i romanse » Lep na muchy

Lep na muchy

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-61184-90-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Lep na muchy

Kaśka i jej osiemnastoletnia koleżanka Anka zmuszone warunkami socjalnymi, wkraczają w świat sex biznesu, którego przedstawicielem jest Tulipan, ale nie jest on jedynym drapieżcą w tym brudnym i brutalnym świecie, gdzie rządzi pieniądz i przemoc. Świadkiem tej historii jest głodny duch, który wchodzi w rolę przewodnika, gdyż chce sobie zasłużyć na wejście w świetlisty wir i wznieść się na wyższy poziom świadomości. Przebywa pomiędzy piekłem a niebem i przekazuję wiedzę tam zdobytą, co nadaje parapsychologicznego smaczku tej nawiedzonej opowieści.    Fragment: Samobójczyni zaczęła się dusić, łapała powietrze łapczywie niczym ryba wyrzucona na brzeg. Byłem obok niej i czekałem trzymając ją za astralną rękę. Jeszcze chwila i poczuje się lekka. Przeszedłem wraz z nią przez dach karetki i już po chwili byliśmy na zewnątrz. W tym momencie powstał wir, który ukształtował się w świetlisty tunel i przeniknął nas strumień ciepła bijący z jasnego wnętrza. Wiedziałem, co teraz Anka czuje. Pragnęła tam wejść i miała przeświadczenie, że tam czeka na nią dobra i kochająca istota, ale jeszcze nie była gotowa. Piękne zjawisko zanikło. Nagle w dole powstał kolejny wir. Miał inną kolorystykę, był trupio szary z ognistym, bezkresnym środkiem, który wabił podnieconymi szeptami i tęsknym wołaniem, wystarczyło tylko skoczyć. - Tak, zasłużyłam na karę. Zniszczyłam ciało, o które powinnam dbać... Co bym dała, aby dostać kolejną szansę? Potężna siła porwała nas w górę i zaczęliśmy krążyć nad miastem niczym ptaki. Karetka pogotowia zanikła w potoku innych samochodów. Toczyło się gwarne życie, jakby nic się nie stało. - Czy ja umarłam? Co się ze mną dzieje? - Witaj, Aniu! Ujrzała mnie. Zobaczyła, że obok niej unosi się jasnowłosy mężczyzna w białym habicie i uśmiecha się miło, jakby spotkał kogoś bliskiego. Anka zapytała zdziwiona: - Jesteś aniołem? A może diabłem? - Nazywają mnie przewodnikiem, a istoty, o które pytasz zainteresują się tobą, kiedy pochłonie cię wir, oczywiście od ciebie zależy, który? - Popełniłam samobójstwo i zasługuje na piekło... - Gdyby tak było, już byś tam była. Zobacz, co masz w rejonie pępka, widzisz? - Co to jest, co to za nić, co się dzieje? - Jesteś w śpiączce. Widocznie masz coś do zrobienia pomiędzy niebem apiekłem. A ja jestem po to, aby ci pomóc. Jesteś jeszcze związana ze swoim materialnym ciałem, ale w każdej chwili może zostać zerwana nić i zostaniesz wchłonięta w wir. Oczywiście od ciebie zależy, który. Jest jeszcze trzecia ewentualność. Możesz pozostać w tym stanie zawieszenia na dłużej.

Polecane książki

VI tom przygód sympatycznego rodzeństwa.Kochające kłopoty i eksperymenty rodzeństwo powraca po raz szósty! Będzie gorąco! Tym razem Niki i Tesla postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i odnaleźć rodziców – naukowców pracujących nad tajnym rządowym projektem dotycząc...
Leasing jest obecnie jedną z najbardziej powszechnych form finansowania działalności wielu firm. Umożliwia korzystanie, za odpowiednim wynagrodzeniem i w określonym czasie, z konkretnych środków bez konieczności ich zakupu. Stale rosnąca popularność leasingu wynika m.in. z faktu, iż stał się...
Michał Sokolnicki – działacz niepodległościowy, historyk i dyplomata, współpracownik Józefa Piłsudskiego – opisuje drogę, jaką przeszło jego pokolenie i on sam od przełomu wieku do odzyskania niepodległości. Pojawiają się tu: antycarska konspiracja, PPS, Związek Strzelecki, I wojna światowa, Legiony...
To miała być największa atrakcja Jesiennego Festiwalu. Kiedy podczas kolejnej akrobacji samolot spadł na ziemię niczym rozżarzona gwiazda, wśród widzów wybuchła panika. W rumowisku utknęła dwójka dzieci, Ava i Wash. Kiedy Ava przykryła dłońmi ranę Washa, jej dotyk go uzdrowił. Wiadomość o cudzie obi...
“… Drogi Czytelniku, otrzymujesz zapis wydarzeń, które media ochrzciły mianem „afery reprywatyzacyjnej”. Przez ostatnie cztery lata zajmowałem się nagłaśnianiem nieprawidłowości przy obrocie nieruchomościami w Warszawie. Starałem się dotrzeć do prawdy i zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Dzis...
"Elena i Lila, przyjaciółki znane czytelnikom z Genialnej przyjaciółki i Historii nowego nazwiska, to młode kobiety. Bardzo szybko musiały dorosnąć. Lila wyszła za mąż w wieku szesnastu lat, ma małego synka, porzuciła męża i dostatnie życie, pracuje w fabryce w bardzo ciężkich warunkach. Elena opuśc...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Arkady Pylch

ARKADY PYLCH

LEP NA MUCHY

EROTYCZNA POWIEŚĆ O NAWIEDZONYM ZABARWIENIU

parapsychoreal

©Copyright by Arkady Pylch & e-bookowo 2010 

Grafika i projekt okładki: Arkady Pylch

ISBN 978-83-61184-90-4

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt:wydawnictwo@e-bookowo.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione Wydanie I 2010

Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.virtualo.eu

ROZDZIAŁ I PIERWSZY DZIEŃ DO NIEBA

Z lotu ptaka to miasto wygląda jak nieregularny stół zastawiony po brzegi potrawami niczym posiłek dla wielkoluda. W centralnej części sterczą drapacze chmur jak strzeliste torty, a na rogach zalegają rozsypane w nieładzie ciastka bloków różnej maści i wielkości. Gdzieniegdzie zielone sałatki parków leżą przywiędłe i ogłuszone spalinami wszechobecnych robaczków z kołami zamiast odnóży. I jak to bywa z produktami do spożycia zawsze trafi się coś stęchłego, to stare kamienice, które jakby zawstydzone swoją nieświeżością chowają się w zaciemnionych zaułkach przytłoczone cukierkowymi apartamentami prącymi w kierunku lukrowanego centrum.

No, ale wystarczy tych przydługich metafor, to moja mała słabość. W obecnym stanie wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze z czymś. Wiadomo, z czym, wszyscy przecież znamy teorie Freuda. Postaram się bez zbędnych wywodów przedstawiać to, co widzę i za bardzo nie wnikać w umysły moich bohaterów. Z prostej przyczyny zawsze mnie drażnili wszechwiedzący opowiadacze, czyli ci, co niby wiedzą lepiej i przenikają swym intelektem wszystko i wszystkich, by się dopieścić zachwytem nad samym sobą, doprowadzając się do szczytowania zalatującego twórczym onanizmem. O, przepraszam muszę kończyć ten mój przydługi wywód, coś mnie przyciąga w stronę jednego z osiedli.

– Wzdłuż bloku nr 33 przemieszczają się dwie dziewczyny. Mają na sobie krótkie spódniczki i barwne koszulki.

– Kaśka jesteś pewna, że nas przyjmie? – zapytała z obawą szczupła blondynka, dziewczyna o cielęcych, niebieskich oczach i pokaźnym biuście.

– Ten pan uwielbia małolaty, a ty jesteś taka słodka, że tylko palce lizać.

– Kaśka złaź ze mnie!

– Dobrze wiem, o co biega tym starym prykom, oj wiem – zapewniła brunetka a w jej głosie można było usłyszeć pewność popartą bezpośrednim doznaniem w tym względzie. – Myślą tylko o jednym, jak się dobrać do świeżej cielęcinki i smakować, jeść, chrupać – mówiła nachylając się coraz bliżej do głowy koleżanki, chciała ją ugryźć w ucho, ale chybiła.

Zaciekawiła mnie ta ciemnowłosa dziewczyna, była niższa od koleżanki. Miała mocniejszą budowę fizyczną i cienką talię, która podkreślała krągłość bioder. W jej oliwkowych oczach paliły się iskierki, jakby chowała w nich małe diabełki.

– Ten gościu to jakiś zbokol? – zapytała Anka z miną dziecka, które ma zamiar uciec z tego miejsca.

– Jest właścicielem rewii erotycznej i szuka nowych dziewczyn do swojego zespołu – stwierdziła dobitnie Kaśka.

– Jak wyciągnie do mnie łapska, to się zmywam? – oświadczyła Anka i zajęła się obciąganiem mini spódniczki, która jak na złość wspinała się w górę po jej szczupłych biodrach.

– To nie wiesz, co się robi, jak ci facet w majtki grabie wkłada?

– Niby, co?

– Z kolanka w jajka, tak żeby się rozbiły.

Kaśka złapała koleżankę za ramiona i dla zabawy zaczęła ją tarmosić, symulując kopnięcia w krocze. Rozbawione dziewczyny wpadły do klatki schodowej i nagle spoważniały. Zobaczyły staruszka, który opierając się o parasolkę schodził schodek po schodku i sapał jak parowóz.

Na ich widok dziadek rozjaśnił się na pomarszczonej twarzy i poprawiając okulary zaczął je lustrować od stóp po głowy. Ślina powstała w kącikach ust mówiła jednoznacznie, że młode kobiety budzą w jego umyśle lubieżne obrazy. Tymczasem panienki nieświadome tego, że są obserwowane rozglądały się po wizytówkach na parterze i minęły starszego pana, który pilnie śledził ich pośladki uwięzione w ciasnych spódniczkach.

Dziewczyny wbiegły na kolejne piętro. Staruszek przetarł okulary i pokuśtykał za nimi, szepcząc pod nosem jak katarynka:

– Tyle lat zmarnowanych, tyle lat. A teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć. Ale była ze mnie pierdoła, oj straszna. Jeszcze w szkole mogłem degustować do woli. Tyle miałem wspaniałych koleżanek. Były takie ciekawe i chętne przeżycia tego pierwszego razu. A Renata z drugiej ławki? Ech! Jakie ona miała włosy kręcone i długie, sięgające aż po gruszkowate biodra? A Lidka? Ach ta Lidka i te jej pośladki, drgające jak galaretka przy wycieraniu tablicy. A Jolka? Ach Jola, ta z ostatniej ławki. Jakie ona piersi miała, a jak się przyjemnie bujały prowadząc ją do odpowiedzi. Ech, tyle lat zmarnowanych, tyle lat. Oddałbym wszystko, aby te czasy wróciły. No i żeby jeszcze mieć ten rozum, co teraz. Oj miałbym, co wspominać. A tak! Tyle lat zmarnowanych, tyle lat. A teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć…

Pozostawiłem starszego pana samemu sobie. Jak chce niech się dalej gramoli stopień po stopniu i dźwiga umysł ciężki od erotycznych wspomnień. O już jestem na piętrze.

– Żebyśmy nie wpadły w kłopoty i to jak zwykle po uszy – Anka wyraziła swoje obawy już po raz kolejny.

– Zapomniałaś, po co tu jesteśmy? – zauważyła rozdrażniona Kaśka, która najwyraźniej miała dość zrzędzenia koleżanki.

– Wiem, szukamy pracy, potrzebujemy kasy.

– No właśnie!

Na drzwiach jednego z mieszkań widniał napis -Rewia Erotyczna Tulipanki.Dziewczyny nagle zamilkły i podeszły bliżej jakby się skradały.

– Popraw się łajzo – wyszeptała Kaśka i szarpnęła Ance spódniczkę, której zamek przesunął się nieznacznie w bok.

– Ty też się popraw – warknęła koleżanka odwracając się na pięcie.

Anka poprawiała się specjalnie powoli, a jej rozdrażniona koleżanka zwróciła uwagę na drzwi, które posiadały dużą ilość zamków i miały staroświecką dziurkę od klucza. Kaśka nachyliła się i zaczęła podglądać.

Przeliczyłem bezwiednie zabezpieczenia drzwi i stwierdziłem, że to oczywista przesada.

– I co Kasiek? Co widać? Są jakieś dziewczyny? – pytała zaciekawiona Anka odpychając delikatnie koleżankę, która nie dawała za wygraną.

– Chwila! No mówię chwila!

– Kasiek daj luknąć!

Tymczasem na półpiętro dotarł zasapany staruszek. Błogi uśmiech rozjaśnił mu twarz i złagodził zmarszczki. Tą metamorfozę spowodował widok, jaki roztaczał się z miejsca gdzie stał.

Zainteresowany miną staruszka bezwiednie spojrzałem z jego punktu odniesienia i rzeczywiście widok był piękny i nie zamieniłbym go na żaden inny, choćby z zagranicznych kurortów. Zresztą wszystkie te dalekie kraje i bajeczne miejsca są w zasięgu moich możliwości, gdyż nie chwaląc się potrafię podróżować z prędkością myśli. O, przepraszam, zapomniałem Was poinformować o mojej duchowej naturze, to znaczy ciele astralnym przenikającym materie. No i po co o tym wspomniałem, przecież ta opowieść nie jest o mnie, przynajmniej jeszcze nie… Wróćmy lepiej do punktu, z którego staruszek obserwuje młode dziewczyny.

Krągłe pośladki spoglądały na nas wychylając się spod uniesionej mini spódniczki. Dopiero, gdy czarnowłosa dziewczyna nachyliła się bardziej stwierdziłem, że jednak ma na sobie czerwone stringi. Staruszek odetchnął głęboko, bo tak go zatkało, że bezwiednie wstrzymał oddech. W tym momencie druga panienka przepchała pierwszą i doskoczyła do upragnionej dziurki od klucza. Miała na sobie białe, koronkowe majtki i na ich widok staruszek znowu wpadł w monolog:

– Wymyślają stringi, jakieś mini, to znowu przewiewną bieliznę. I po co to wszystko? Za moich czasów opakowanie było ważne. A im dłużej trwało szukanie pupci tym lepiej. O, Bożesz ty mój, jakie były smaczne te pośladki, kiedy już były uwolnione z tych sukni, gorsetów, pończoch, koronkowych majtek. A jak się przyjemnie bujały przy rozpakowaniu. Ech!

Zmieniłem punkt obserwacji i zostawiłem staruszka samemu sobie. Blondynka dalej podglądała przez dziurkę od klucz tupiąc nogami niecierpliwie.

– O! Teraz ktoś mi mignął. Jakaś elegancka kobieta.

– Pokaż! – zawołała Kaśka.

– Pokazywać to sobie możesz swojemu chłopakowi – odcięła się z satysfakcją Anka i dla wygody rozstawia szeroko nogi.

W tym momencie usłyszałem jakiś głuchy stukot. Nie trudno było zgadnąć, co się stało i nawet się nie obejrzałem.

– Kasiek, ktoś idzie?

– To nic, nie zawracała sobie tym głowy – oznajmiła Kaśka i wytłumaczyła. -To ten dziadyga upuścił parasolkę. Pewnie, czegoś zapomniała skleroza. Ale sapie…

– No to rusz tyłek i pomóż dziadkowi.

– A co ja jestem, no, co ja jestem? Matka Teresa z Kalkuty?

– Kasiek, rusz tą dupę i pomóż dziadkowi, jak ci mówię.

– No przecież idę, idę.

– No to idź!

Staruszek uchwycił pomocną rękę i podtrzymywany przez Kaśkę przemieszczał się po schodach, przystając na każdym stopniu. Anka zastygła w bezruchu, bo z głębi mieszkania rozległy się kroki.

– O ktoś przeszedł, jakiś śmieszny grubasek w krótkich spodenkach.

Pomyślałem, że to zapewne Tytus Tulipan właściciel firmy Tulipanki i aby zaspokoić ciekawość przeniknąłem strukturę drzwi. Zbliżyłem się do mężczyzny w średnim wieku, który właśnie rozsiadał się na rogówce, zwracając się do swoich pracownic:

– Wszyscy się o was biją. Zamówienia na występy są zaklepane na dwa miesiące do przodu. Coraz częściej mamy występy w głębi kraju. Co prawda przeważnie na jakieś popegierowskch zadupiach, no, ale każdy ma prawo do dobrej zabawy i dlatego trzeba nieść kaganek seksualnej oświaty w te zabite dechami wsie, gdzie psy dupami szczekają a pastuchy kozy dymają, aż do zakwasów.

Stwierdziłem, że mam do czynienia z osobnikiem posiadającym niewątpliwie temperament pyknika. O czym świadczyła spora nadwaga i uśmiech przylepiony jakby na stałe do okrągłej twarzy. I w ogóle z całej jego postury emanowało zadowolenie. Właściciel rewii erotycznej z uwielbieniem narcyza pogładził włosy spięte do tyłu w kucyk, który jak mniemam miał mu zapewnić szczęście w seks biznesie i dodać sił witalnych, niczym Samsonowi, ale do biblijnego bohatera było mu daleko, oj bardzo daleko. Dobrze znałem ten typ ludzi, którzy aby chociaż przybliżyć się do świętości musieliby sobie wykłóć oczy, obciąć języki i pozbawić się wszystkich członków, które były odpowiedzialne za gorszenie współbraci. Miał na sobie wytarte spodenki i koszulkę z firmową reklamą, w postaci tańczących dwóch dziewczyn i napisu Tulipanki. Nosił wysłużone bambosze i co chwila sięgał po opasły notes, który leżał na stole gotowy do kolejnych wpisów gruntujących świetlaną przyszłość jego firmy.

Tulipan rozsiadł się obok dwóch dziewczyn. Trzecia tańczyła na rurce zamontowanej od sufitu do podłogi i co jakiś czas udzielał profesjonalnych rad. Zadowolenie aż biło z jego czerwonej twarzy, był dumny niczym indor ze swojego stada.

– Blondi głębiej! Niżej! Szerzej!

– Teraz dobrze Tulipanku?

– Może być! Wreszcie złapałaś, o co biega w erotycznym tańcu. To ma być podniecające, a nie piękne – w tym momencie poczułem wewnętrzny sprzeciw, no, bo przecież jedno drugiemu nie przeczyło, to było oczywiste, jak dla mnie….

– Wiem Tulipku, że to nie balet – żachnęła się rudowłosa dziewczyna.

– Niżej Czarna! Zejdź do parteru, jeszcze mocniej!

– I co? Teraz dobrze Tytusku?

– Ujdzie w tłoku. No i jak Tereso dziewczyny są coraz lepsze, nie?

Do pokoju weszła smukła kobieta, która nie pasowała do tego miejsca, a tym bardziej do towarzystwa. Wyglądała na trzydzieści parę lat. Włosy kasztanowe z lekką trwałą, która skręcała końcówki loków, ku smukłej szyi. Była elegancka i wyniosła, o ruchach wyzywających i jakby świadomych ciągłej obserwacji.

Teresa przemilczała pytanie Tulipana i postawiła na stole tacę. Następnie wyłożyła na blat dwie butelkę piwa i dostawiła cztery wysokie szklanki. Przysiadła się i słuchała rozmowy, którą kontynuowała dziewczyna w różowym kostiumie.

– Mój stary ma dostać pracę na kolei!

– Co ty powiesz? – zakpiła rudowłosa tancerka w czarnym, koronkowym stroju i zafalowała ciałem wzdłuż rurki.

– Już nie będę wystawiała dupala pod same nosy, jak ty.

– A co z twoją karierą? – wyraził swoja dezaprobatę właściciel rewii, a jego zadowolenie w tej samej chwili przekształciło się w smutek i miało się wrażenie, że jeszcze chwila i rozpłacze się jak bóbr. – A co z naszą umową? Dziewczyno nie możesz mi tego zrobić.

– Niczego nie podpisywałam…

– Wiesz, co mówisz, a skąd ja teraz znajdę nową dziewczynę do zespołu? Mężczyźni cię uwielbiają, oklaskują, wiwatują na twój widok, a te twoje walki w makaronie to normalnie odjazd…

– Jacy tam mężczyźni? Pijane świnie i tyle – tańcząca na rurce znowu wtrąciła swoją uwagę i wypięła w ich stronę biodra.

Tytus jakby od niechcenia uderzył ją w pośladek. Przyznam się, że trochę mu pozazdrościłem tej możliwości. Tym bardziej, że facet zrobił to kompletnie bez wyczucia i przyłożenie siły było zbyt mocne, przez to efekt bujania mało efektowny. Już wtedy mi podpadł, a ja już tak mam, że jak się do kogoś uprzedzę to ciężko mi zmienić zdanie. Rudowłosa dziewczyna nawet się nie obruszyła z powodu oczywistego molestowania w pracy.

– Musisz myśleć o sobie – wtrąciła brunetka siedząca na rogówce, miała na sobie białą bieliznę pełną prześwitujących wstawek, akurat w tych miejscach, gdzie materiał powinien zasłaniać intymne miejsca.

– Twój stary upije się i go wyleją z roboty na zbity pysk i tak to się skończy – tańcząca wyraziła kolejną uszczypliwą uwagę.

– Ty Wiewióra! Czep się swojej rodzinki!

– Bo co?

– Bo wcale nie jest lepsza – ostrzegła sprowokowana dziewczyna i wyglądało na to, że tylko czeka na kolejną reprymendę, aby mieć pretekst do ataku, dodała złowrogo. – No, powiedz coś jeszcze mądralo, no…

– Coś się tak spieniła? Mówię jak jest, mam podobną sytuację. Stary już parę razy zaczynał i nie dotrwał do wypłaty.

– Ale u mnie będzie inaczej!

– Ale z ciebie optymistka.

– Coś ty powiedziała?!

– Cicho dziewczyny, dajcie już spokój – Tulipan łagodził napiętą sytuację, ale wyglądało na to, że mu zabrakło argumentów.

– Jesteście w pracy, a nie na ulicy – wtrąciła swoje zdanie Teresa, widocznie drażniło ją chamskie zachowanie i nie tylko ją.

– Sama jesteś optymistką! Tłusta dupo! – zeźliła się Blondi.

– Cicho już! Rudi ma rację! Musisz liczyć na siebie, a nie na rodziców, jesteś już dużą dziewczynką, rozumiesz? – tłumaczył jej Tytus i rozlał piwo do strzelistych szklanek, po chwili kontynuował. – Nawet koledzy mogą podpuścić, a potem za przeproszeniem podpierdolić. Takie czasy, jeden drugiego z roboty wygryza.

Tulipan pociągnął ze szklanki spory łyk spienionego alkoholu i odetchnął z ulgą. Przypomniałem sobie to cudowne doznanie, kiedy piwo chłodziła mi gardło i leciało głębiej poprzez przełyk do żołądka, dając ulgę. Teraz już zapewne domyślacie się, dlaczego wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze ta erotyka i wszystko, co jest z nią związane. Można oszaleć. Za życia myślałem ze Freund trochę przesadził ze swoimi teoriami, ale teraz mogę być jego wzorcowym przykładem. Tęsknię za tym, czego już nie mogę mieć. No, ale nie będę już dalej nudził. Kogo mogą obchodzą problemy jakiegoś tam głodnego ducha, który zamiast szukać świetlistego tunelu tuła się wokół miejsc delikatnie mówiąc podejrzanych.

– Ufff, tego mi było trzeba, ale parno – stwierdził obleśny grubasek i rozsiadł się na rogówce, rozkładając szeroko nogi.

Rzeczywiście na dworze panowała duchota, ale warunki atmosferyczne były mi zupełnie obojętne. Wieczorna pora powoli wypierała słoneczny i bezchmurny dzień. Szczególnie obficie pocił się Tulipan i nic nie zapowiadało, że pogoda zmieni się w najbliższym czasie. Lato rozkwitło pogodą. Nadchodziły słoneczne wakacje, czyli czas rozrywki. Młodzież jak zwykle zaludni okoliczne dyskoteki i puby, będą się dobrze bawić. Czasem przesiaduje obok nich i udaje, że mam materialne ciało, ale nie będę się nad sobą rozczulać, lepiej skupię się na tym, co się dzieje dookoła.

Tańcząca brunetka zrobiła mostek, wystawiając w kierunku mówiących wzgórek łonowy. Właściciel firmy bezwiednie wyciągnął rękę do klepnięcia, ale w ostatniej chwili powstrzymał się widząc karcące spojrzenie Teresy, która wyraziła się w sposób dobitny:

– Zostałeś skazany na moje towarzystwo przez właściciela dyskoteki Piekiełko i przypominam ci, że moim zadaniem jest wznieść twój zespół na wyższy poziom artystyczny. Dlatego bądź tak dobry i powstrzymaj się od molestowaniem w pracy, bardzo cię proszę, przynajmniej w mojej obecności…

– Toleruję twoje uwagi tylko, dlatego, że zależy mi na występach w Piekiełku. Rewia erotyczna to nie balet! Nasze zadanie to podniecanie, a nie sranie w banie^

– Nie będę tolerowała twojej wulgarności, która świadczył o braku profesjonalizmu. Tyle razy już cię upominałam i nie mogę z ciebie wyplenić tych chamskich nawyków pozostałych zapewne jeszcze z czasów, kiedy zaczynałeś karierę w seks biznesie. Słyszałam, że pierwszy twój zespół zmontowałeś z ulicznych cichodajek, które akurat nie miały wzięcia.

– Tak, masz rację, to się zaczęło dawno temu i jak widzisz interes ma się dobrze, i z tobą, czy też bez ciebie będzie miał się dobrze^

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. To mi przypomniało o dziewczynach, które podglądały przez dziurkę od klucza. Teresa skierowała się w kierunku przedpokoju i wszyscy odprowadzili ją wzrokiem, a Tulipan zawołał za nią z nadzieją:

– Może to Joanna? Zmądrzała i wróciła do nas? Nie mogę przeboleć tej dziewczyny. Tak dużo ją nauczyłem i odeszła bez pożegnania, bez słowa, zresztą nie tylko ona. Odchodzą do jakiegoś klubu, jak mu tam_?

– Klub kolorowy. Nie! Purpurowy, czy coś takiego – usiłowała sobie przypomnieć Blondi i zamilkła wystraszona spojrzeniem Tulipana.

– A co ty wiesz o tym klubie?

– Ja? Nic…

– No mów, co wiesz.

– Podobno zajmują się reklamą i promowaniem młodych talentów.

– Ten klub jest w jakimś pałacu – wtrąciła tajemniczo Rudi.

– Macie za krótkie nogi na pałacowe progi i dajcie sobie spokój, u mnie macie pewny chleb, po co wam szukać wrażeń? Cholera wie, co to za klub.

Przemieściłem się do Teresy, która właśnie otwierała drzwi. Znajome mi dziewczyny stały na klatce i widząc, że elegancka kobieta robi im przejście weszły do mieszkania. Zaczęły się rozglądając po przedpokoju.

– Dzień dobry! – Anka przywitała się uprzejmie.

– Czym mogę służyć? – zapytała Teresa, chociaż sprawa była oczywista. Wystarczyło spojrzeć na ubiór gości, aby się domyślić, że mają zamiar zapytać o możliwość zatrudnienia w firmie Tulipanki.

– My w sprawie pracy – poinformowała Kaśka i po chwili nie wytrzymując milczenia dodała. – My do pana Tytusa Tulipana.

Nowe kandydatki musiały zrobić dobre wrażenie na eleganckiej kobiecie, bo uśmiechnęła się ciepło i uprzejmym gestem zaprosiła do pokoju.

– Mam na imię Teresa jestem menadżerem artystycznym. Proszę! Wchodźcie!

– To super – podchwyciła Kaśka i razem z Anką podbiegły do lustra, poprawiały się pośpiesznie.

– Proszę dalej!

Teresa wprowadziła dziewczyny do dużego pokoju.

Oj przepraszam! Zapomniałem go opisać i nie wiem czy już wspominałem o tym, że lubię zjadliwe metafory, to moja mała słabość. A więc kolorystyka tego pomieszczenia była delikatnie mówiąc przesłodzona, a przez to tandetna. Od razu rzucał się w oczy stary segment z regałami stojącymi niczym szereg prostokątnych wafli oblanych lukrem w formie politury. W centralnej części mebli spoczywał wysłużony telewizor i wyglądał niby oblicze sprzedawcy zastygłe w usłużnym uniżeniu w stosunku do przeszklonej witrynki, która mieniła się niczym galaretka z wypiętą do przodu piersią pełną rodzynek i łakoci w postaci kryształów i różnego rodzaju odpustowych pamiątek. Po drugiej stronie pokoju zalegały dwa wysłużone fotele, oklapłe jak opaśli smakosze, którzy nie mogą się ruszyć z przejedzenia. Na przeciwko otwartych drzwi balkonowych prężyła się metaliczna rurka przytwierdzona od podłogi do sufitu. W tym miejscu odbywał się trening tancerki erotycznej. Obserwatorzy siedzieli na rogówce, która stała jak sama nazwa wskazuje w rogu. Dziewczyna prezentowała swój kunszt bezwstydności naprzeciwko otwartych na oścież drzwi balkonowych, co niewątpliwie było zaproszeniem dla okolicznych gapiów.

Na widok gości Tulipan wygonił z rogówki siedzące dziewczyny, które zamiast ćwiczyć plotkowały. Pokazał im na migi, aby zabrały się do pracy, a gdy się ociągały, skarcił głośno:

– Koniec przerwy! Co to za zbijanie bąków na rogówce?

W końcu wszystkie trzy profesjonalistki zaczęły falować wzdłuż swojego smukłego oblubieńca, którego napastowały lubieżnie z minami jakby to była rurka z kremem. Pracodawca udzielał rad nie patrząc na ich popisy.

– O tak! Na luzie. Głębiej, szerzej. O właśnie tak… I niżej! Mocniej, jeszcze mocniej.

Teresa przedstawiła właściciela:

– A oto pan Tytus Tulipan we własnej osobie, szef rewii erotycznej „Tulipanki”.

Mężczyzna wstał z rogówki na spotkanie podchodzących dziewczyn. Wyciągnął rękę i przywitał się po męsku.

– Siadajcie. O tu, obok mnie. Bliżej proszę, ja nie gryzę, a jeżeli nawet to delikatnie.

– Dzięki, ale wypasiona rogówka – stwierdziła Kaśka i wykonała parę ruchów biodrami próbując miękkość siedzenia.

Tulipan zachłannie spojrzał na nowe dziewczyny i zapewne oceniał nowe kandydatki, lustrując je pod względem ich przydatności w rewii erotycznej.

Za życia lubiłem wszystkie typy urody i dzieliłem kobiety na klacze, czyli wysokie i ogólnie duże, raczej kościste niż grube. Dalej, na gazele, czyli wysmukłe o delikatnej budowie fizycznej. Na cielątka, czyli kobiety średniego wzrostu, z cienką talią o wydatnych pośladkach i świnki, które w zespole Tytusa nadawały się zapewne do walki w kisielu, ze względu na zawziętość. Jeśli chodzi o biust to bywał różny i nie można było przywiązać jego wielkości, czy też budowy do danego typu urody. Wolałem twarze charakterne, niż cukierkowo piękne, ale bez wyrazu. Obserwując profesjonalistki zauważyłem, że Tulipan preferował kandydatki, które były odrobinę drapieżne, czyli kocie oczy, nos niczym dziób ptaka, albo wydatne kości policzkowe. Dla tancerki erotycznej najważniejsze było zgrabne ciało, wyraziste oczy i szeroki uśmiech, właśnie to rzucało się w oczy najbardziej. Ponadto jak się domyślałem w doborze kandydatek sprawą ważną była ich psychika, to było jasne i oczywiste. W tym erotycznym biznesie trzeba było mieć twardy charakter, czasem niemal gruboskórny, a nawet chamski. Te cech można było posiąść w rodzinach patologicznych, w domach pełnych przemocy, gdzie są trudności finansowe, a alkohol jest na porządku dziennym. Pochodzenie było równie ważne jak wygląd i wyglądało na to, że właściciel rewii doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Wystarczyło mi jedno spojrzenia, aby określić budowę ciała czarnowłosej dziewczyny, była cielątkiem z cienką talią jak u osy. Piersi miała małe, ale przez koszulkę dziobały sutkami, co świadczyło o jędrności. Twarz delikatna, a zarazem charakterna, wydatne kości policzki i oczy przymrużone, wyrażające jakiś wewnętrzny, skrywany bunt. Biodra, ach biodra. Biodra miała takie, jakie lubię, czyli wypukłe z mocnym wygięciem w kręgosłupie, co uwydatniało krągłe pośladki. Kaśka siedząc na rogówce założyła nogę na nogę. Zrobiła to specjalnie powoli i aż mnie zatkało na widok intymnego miejsca. Oblizałem się soczyście i dobrze, że nie mam śliny, bo byłoby, co wycierać. Zajęczałem jak wygłodniały duch. Na szczęście nikt z obecnych nie miał zdolności parapsychicznych, bo pewnie by wyskoczył ze strachu przez balkon. No, ale starczy tych wywodów, kogo może obchodzić, co czuję ktoś, kogo nie widać…

Tulipan zapytał poważnie:

– Pierwsza sprawa, o jakiej muszę wiedzieć. To ile macie lat, dziewczyny?

– Może nie wyglądamy na swój wiek – oznajmiła butnie Anka. – Ale w tym roku kończę liceum zawodowe, mam osiemnaście lat. Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyglądało na to, że ma kompleksy na tle swojego młodego wyglądu.

– A ja jestem starsza o rok, miałam rok poślizgu i dlatego jesteśmy w tej samej klasie. Mamy pokazać dowody? – zaproponowała Kaśka uśmiechając się drwiąco.

– Nie, nie ma takiej potrzeby – zapewnił Tulipan.

W miedzy czasie zlustrowałem Ankę, jej typ urody był jakby jeszcze nie do końca ukształtowany. To była smukła gazela w czystym wydaniu, delikatna i kobieca. Patrzyła naiwnie wystraszonymi oczami, z których można było wszystko wyczytać. W tym momencie odbijało się w nich uczucia niepewności i zakłopotania. Nosek miała zadarty, a usta nabrzmiałe jak dojrzała brzoskwinia, którą chce się skosztować. No i do tego piersi okazałe i niepasujące do młodego, niemal dziecięcego wyglądu.

– A jakie są wasze plany na przyszłość? – zapytała Teresa.

– Chcemy startować do szkoły filmowej – wypaliła bez namysłu Kaśka i dumnie uniosła głowę.

– To jej ostatni pomysł – zakpiła z koleżanki Anka.

– Ja chciałem być muzykiem, podobno mam słuch doskonały…

– Dobrze już dobrze – Teresa widząc, że Tytus ma zamiar opowiadać o sobie, przerwała mu gwałtownie i wróciła do poprzedniego wątku rozmowy. – Aktorstwo to wielkie wyzwanie, wymaga ogromnego poświęcenia.

– Wiemy i dlatego tutaj jesteśmy – przyznała szczupła blondynka i skuliła się w sobie, jakby się zawstydziła własnych słow.

– No, właśnie! Chcemy zdobyć doświadczenie w tańcu erotycznym, aby się podobać, bo w komisji egzaminacyjnej są w większości faceci, nie?

– Mamy przecież odpowiednie warunki – pochwaliła się Anka i wypięła do przodu klatkę piersiową, pokazując pokaźne atrybuty kobiecości, no i rzeczywiście robiły wrażenie, ale nie tylko na mnie. Tulipan wytarł spocone czoło i zaczął sapać, jakby się czymś zmęczył.

– Chcemy się nauczyć tańczyć na rurce – przyznała Kaśka, wskazując palcem na smukły kształt pręta, wzdłuż którego trenowały tancerki w seksownych strojach.

Tytus, jakby się ocknął z zamyślenia i zaproponował:

– Ależ, bardzo proszę! Widać od razu, że macie talent do rurki. Ja wam to mówię, a mówię, bo mam praktykę w tym względzie. Wystarczy mi jedno spojrzenie na kandydatkę, na jej ruchy i już wiem, lata praktyki.

– Pożyczymy na egzamin tą rurkę i pokażemy, co potrafimy – zażartowała Anka, patrząc z podziwem na tańczące dziewczyny, które popisywały się przed nimi wykonując szpagaty poprzeczne i podłużne.

Kaśka podchwyciła temat i weszła w zdanie koleżance.

– Jak im zrobimy pokaz, to facetom z komisji popękają rozporki, nie?

– Tak, to się da zrobić – przytaknął skwapliwie Tulipan i starał się powstrzymać od wybuchu śmiechu, w końcu zakończył tą walkę z samym sobą nieszczerym uśmiechem.

Pomyślałem, że tak to już jest na tym ziemskim padole, jedni odpowiednio wykształceni, zaopatrzeni przez rodziców w małe, co nieco na dobry początek i ci gorsi, bez perspektyw. Podziwiałem młodych ludzi wychowanych w biedzie, niejednokrotnie w patologii. Za to, że w tych niepewnych czasach zakładają rodziny, mają dzieci i rzucają się w otchłań realiów, które niczym drapieżne sępy krążą nad nimi i tylko czekają na odpowiedni moment, by złapać młodego człowieka w szpony, targać i znaczyć bliznami, aż porani wreszcie zrozumieją, że życie to nie bajka.

– To nie wszystko, na egzamin mamy coś ekstra – Kaśka ciągnęła dalej temat egzaminów wstępnych do szkoły aktorskiej.

– Będziemy deklamowały wiersze turpistyczne – zawołała Anka z wypiekami podniecenia na twarzy, tłumacząc. – Nie wiem, dlaczego tak się nazywają…

– Są inne niż te szkolne rymowanki – dodała Kaśka, nie mogąc się doczekać, aż koleżanka skończy swój wywód.

Oczywiście doskonale wiedziałem, co to takiego wiersze turpistyczne z racji tego, że sam za życia napisałem ich kilkanaście. Ta nazwa pochodziła od łacińskiego słowa turpis – czyli brzydki. Ten współczesny kierunek charakteryzuje się buntem przeciwko wzniosłej a wręcz przesłodzonej poezji, a jej twórcy piszą o rzeczach przyziemnych, codziennych i nie szczędzą określeń, które w ogólnym pojęciu są wulgarne, brzydkie, a nawet nieprzyzwoite.

– Możemy je zaprezentować, to będzie dla nas trening przed egzaminem – zaproponowała Kaśka.

– Znajomi mówią, że mamy aktorskie zdolności – przytaknęła uradowana Anka i uśmiechnęła się do eleganckiej kobiety, która mrugnęła przychylnie, aby dodać im odwagi.

– Jeśli oczywiście nie są przydługie – wtrącił swoje obawy Tytus, co wywołało aprobatę wśród tańczących dziewczyn, które rozbawione coś szeptały do siebie.

Teresa popatrzyła ze złością na Tulipana, który najwidoczniej walczył ze sobą i miał zamiar jeszcze coś dodać. Spodziewałem się usłyszeć jakąś uszczypliwą uwagę na temat współczesnej poezji i nie pomyliłem się.

– No i nie o truposzach – oznajmił właściciel firmy Tulipanki, poczym dodał polubownie widząc, że na twarzach nowych kandydatek zastygło zakłopotanie. – No dawajcie, bez obaw, nikt się śmiać nie będzie, nie dziewczyny? Tu sami swoi – zwrócił się do tancerek, które w odpowiedzi wybuchły gromkim śmiechem.

Anka zaczęła nieśmiało:

Czasem mam chęć uciec na koniec świata, jak najdalej i jeszcze dalej.

Tyle dookoła miejsc ciekawych.

Kiedyś mam nadzieję zacząć od nowa,

jak najszybciej i jeszcze szybciej.

Tyle jeszcze czasu pozostało.

Często mam ochotę dać komuś w mordę,

jak najmocniej i jeszcze mocniej.

Tyle było okazji straconych.

Teraz mam pragnienie obudzić was,

jak najboleśniej i jeszcze boleśniej.

Tylu nas przespało swój czas.

ANA POBUDKĘ SIŁ BRAKUJE 

Kaśka kręciła się niespokojnie, aż na koniec przerwała Ance.

Postawiłam szczęście na stole życia,

i upiłam się wolnością.

Było mi tak przyjemnie!

Zagryzłam kłopotami z zakąski codzienności, i obżarłam się do syta. Ale mi niedobrze!

Wypiłam nieszczęście z szybkiego jednego, i zachłysnęłam się do bólu. Tak mi gorzko!

Rzygałam bezsilnością w sedes obcy, i śmiali się do rozpuku. Jeszcze to robią!

Zasypiam z kacem w dzień taki jak ten,

i boję się obudzić.

Wolę śnić bajki!

BO ŻYCIE TO JEDNA WIELKA JEBAJKA

Tulipan po wysłuchaniu wierszy zrobił głupią minę. Po chwili mrugnął ukradkiem do Teresy rozbawiony deklamacją a ja już zrozumiałem, dlaczego zostałem przyciągnięty w pobliże tych właśnie dziewczyn. To były moje wiersze, które napisałem w czasach młodości, a o których już zapomniałem.

Tulipan, aby przerwać niezręczne milczenie wyciągnął z barku małe pakunki. Rozdał zawiniątka z miną, jakby to były cukierki.

– Proszę!

– To dla nas? – zapytała Kaśka i uścisnęła koleżankę.

– To prezent od firmy Tulipanki – oznajmiła Teresa i spojrzała z drwiną na właściciela firmy, u którego ta rozrzutna propozycja wywołała grymas niezadowolenie.

– Naprawdę! Na zawsze? – zdumiała się zaskoczona Anka.

– Oczywiście, że na zawsze – przytaknął Tulipan i dodał zniecierpliwiony. – No zakładajcie! Zobaczymy jak w moich strojach wyglądacie.

– Ale odlotowe – zawołała zafascynowana Kaśka, która już odpakowała swój pakunek.

– To modne bikini! – poinformował z dumą Tytus, jakby chodziło o jakieś kreacje z renomowanej firmy i polecił. – Przebierzcie się szybciutko w łazience…

– Już teraz, po co? – zapytała naiwnie Anka.

– Pocą to się nogi nocą – zażartował Tulipan i widząc, że nikt się nie śmieje dodał już poważanie: – Tereso pomóż tym artystkom.

Elegancka kobieta ujęła kandydatki za ręce i pociągnęła za sobą w kierunku łazienki. Dziewczyny ze śmiechem wbiegły do przedpokoju. Miałem już dość towarzystwa Tulipana i przemieściłem się również. Anka rozwinęła zawiniątko i zaczęła oglądać ze zgrozą majtki, a raczej to coś, co miała na siebie włożyć.

– Ale odjazdowe, co?! – zawołała zachwycona Kaśka.

– Wyglądają jak opaska na oko – stwierdziła Anka i zaczęła mrugać tymi swoimi niewinnymi oczami, w których odbiło się zwątpienie.

Na policzkach jasnowłosej dziewczyny pojawiły się rumieńce, spuściła głowę. Najwyraźniej wstydziła się tej oznaki nadwrażliwości, która pojawiała się w najmniej odpowiednich momentach. Spojrzała z obawą na koleżankę, która była zajęta oglądaniem swojego stanika.

Kaśka z Anką wpadły do środka małego pomieszczenia, a ja razem z nimi. Łazienka okazała się standard. Stara glazura i terakota zaśniedziała od wilgoci, gdzieniegdzie już puszczała, o czym świadczyła wykruszona fuga i pęknięcia płytek w kształcie pajęczyny. Wanna i umywalka już nie mówiąc o muszli klozetowej były wyeksploatowane do granic wytrzymałości politury, na której gdzieniegdzie pojawiły się rdzawe zacieki. Odnosiło się wrażenie, że łazienkowa kubatura choruje na chorobę wrzodową, która od dawna nęka sieć rur ciągnących się kilometrami we wnętrznościach bloku. Pralka stała w kącie i sądząc po tym, ile rzeczy na niej leżało nie była używana od dawna. Okrągłe lustro oświetlone kulistą lampą ukazało trzy kobiece postacie.

Czarnowłosa dziewczyna rozebrała się szybko. Anka nie spieszyła się z założeniem swojego stroju i wcale mnie to nie zdziwiło. Oglądała pod światło prześwitującą strukturę stanika, kręciła głową z dezaprobatą i ociągała się.

– Jak ja będę wyglądała w czymś takim?

– Załóż, co ci szkodzi – ponagliła ją elegancka kobieta i szepnęła jej do ucha: -Zobaczymy jak na tobie leży, to przecież nie boli.

Teresa nachyliła się do lustra. Odbicie ukazało kształtną głowę z charakterystycznymi kocimi oczami. Oblizała wydatne usta i sprawdziła przypudrowanie wąskiego nosa, który nieznacznie garbaty dodawał jej rysom szlachetności. Zaczęła rozmowę jakby od niechcenia.

– Skąd jesteście?

– Z tej kamienicy już nawet tynk odpadł – stwierdziła Anka, ale powiedziała to jakby do siebie.

– Nie ma się, czym chwalić. Straszy na początku osiedla – przyznała Kaśka i zdjęła stanik.

W odbiciu ujrzałem jej piersi. Rozmasowała je, aż pobudzone sutku ukrwiły się mocniej i zwiększyły objętość. Rzeczywiście były cudownie zadarte, jakby się uśmiechały.

– Pracujecie? – zapytała Teresa, a ja od razu domyśliłem się, że kobieta przeprowadza coś w rodzaju wywiadu środowiskowego.

– Anka nie, ale ja w wakacje pracowałam, jako kelnerka, ale krótko, parę dni.

– I co się stało?

– Nie mogłam już patrzeć na tego wieprza, ciągle mi sapał przy uchu…

– No, normalnie nie ma się gdzie zaczepić – przytaknęła ze zrozumieniem Anka i dokończyła wylewnie, chociaż nikt nie był zainteresowany jej rozterkami. – Ja też chciałam sobie dorobić, ale nie znalazłam pracy nawet dorywczej, na czarno. Miałam za to inne propozycje, ale mało mnie obchodzą problemy bogatych frajerów, którym znudziła się żona.

Ogarniało mnie obrzydzenie, już nie jednokrotnie miałem styczność z tą plagą podstarzałych mężczyzn, którzy wykorzystując swoje stanowisko nęcili wysokimi zarobkami, błyskotliwą karierą i wynajętym mieszkaniem gdzieś na uboczu miasta, gdzie podwładna winna czekać na swojego szefa, ubrana w seksowne ciuszki, by zaspokajać zachcianki pracodawcy, który po wszystkim przeprosi żonkę za spóźnienie i jak zwykle podaruje prezencik, dla uspokojenia wyrzutów sumienie.

– Tulipan nie jest taki zły. – Teresa przerwała krępujące milczenie i zapewniła: -Płaci regularnie za występ, a to, co dostaniecie od wielbicieli jest wasze…

– I o to nam chodzi, chcemy zarobić i przy okazji czegoś się nauczyć, takie doświadczenie to skarb dla aktorki, nie Anka?

– No właśnie! Różne rzeczy teraz grają.

– Najpierw przekonamy się, czy macie talent do tańca erotycznego. Pospieszcie się, czas nagli – upomniała je po raz kolejny Teresa.

– Przyda się trochę gotówki na studia, ja osobiście na rodzinę nie mogę liczyć – stwierdziła Anka, jakby się tłumacząc z decyzji o wstąpieniu do rewii „Tulipanki”.

– Rozumiem was, trzeba przecież czasem kupić jakiś modny ciuch, nie? -Teresa najwyraźniej chciała zmotywować kandydatki łatwymi pieniążkami, aby nabrały chęci i spróbowały, no i muszę przyznać, że była w tym dobra.

Los tych dziewczyn zaczynał mnie intrygować. Nie ulegało wątpliwości, że początki będą dla nich ciężkie. Zresztą w każdej nowej pracy nie jest lekko a tym bardziej w przypadku tej profesji, gdzie należało zdobyć się na odwagę, wyzbyć wstydu i wydać ciało na pastwę publiki.

– Jesteście takie młode, ja w waszym wieku też miałam marzenia. Chciałam zostać piosenkarką, zrobić światową karierę…

– I co, i co? – pytała zaciekawiona Kaśka, poprawiając stringi i poklepała się po obfitych pośladkach, które bujały jeszcze przez chwilę, bardzo przyjemnie zresztą.

– I wyjechałam z chłopakiem, byłam sama w obcym świecie, nie znałam języka, ale to długa historia. Może kiedyś wam opowiem. Kto wie?

Teresa pośpiesznie wyszła z łazienki, wyglądało na to, że chce ukryć swoje zmieszanie, które owładnęło ją niespodziewanie. Nowe dziewczyny kontynuowały rozmowę, zadziwiały naiwnością nawet mnie, ducha, który już nie jedno widział.

– My się doskonalimy w englisz – pochwaliła się Kaśka. – Jesteśmy w Unii, granice ołpen są.

– Wystarczy dowód – stwierdziła Anka jakby oznajmiała nowinkę.

– Jak nie zdamy egzaminów do szkoły filmowej, to drałujemy przed siebie w siną dal…

– I byle łej!

– Nie zmarnujemy sobie lajfu jak inni.

– W tym zafajdanym mieście nie ma lajfu dla młodych ludzi, nie?

– O, jesss!

Przeniknąłem drzwi i zastałem Teresę opartą o drzwi łazienki. Wycierała oczy chusteczką, delikatnie, aby się nie rozmazać i podsłuchiwała. Dziewczęta mówiły głośno, widocznie myślały, że kobieta wyszła już z przedpokoju.

– Słyszałaś? – zapytała podniecona Kaśka.

– O co ci chodzi? – dziwiła się Anka.

– Chciała zrobić karierę jako piosenkarka, a przecież sepleni, zauważyłaś?

– Nie!

– Mówi jakby miała kluski w gębie.

Elegancka kobieta gwałtownie odsunęła się od drzwi, które jakby ją oparzyły i zerknęła do pokoju. Tytus właśnie demonstrował jak należy tańczyć na rurce. Popisywał się, ale taniec w jego wykonaniu wyglądał dość niezdarnie, a wręcz żałośnie. Przy okazji obmacywał pośladki najmłodszej dziewczyny w białym stroju. Erotyczne tancerki uśmiechały się pobłażliwie i potakiwały głowami udając, że słuchają profesjonalnych uwag. Nabijały się z tego podstarzałego mężczyzny, któremu zachciało się amorów, to było żenujące i nie tylko dla mnie, bo Teresa prychnęła pogardliwie i cofnęła się do przedpokoju.

Kaśka z Anką dalej dyskutowały ich głos dobiegał z łazienki i przebijał się bez problemu przez drzwi.

– Ja też seplenię – przyznała się Kaśka i oświadczyła: – Jak trochę zarobię, to założę sobie druty korygujące zgryz.

– Co takiego?

– No na uzębienie, żeby mieć proste zęby, gamoniu.

– Ale ściemniasz – zniecierpliwiła się Anka.

– No, to patrz. – Kaśka strzeliła zębami.

– No, może troszeczkę zachodzi jeden na drugi, ale trzeba się przyjrzeć.

– Naprawdę?!

– No! Przyzwyczaiłam się do twojego gadania.

– Trenuję wymowę. Słychać, nie?

– No, gadasz jak nakręcona, cały czas.

– A co mam robić, przecież czekam na ciebie.

Znalazłem się szybko w ich towarzystwie i zdążyłem w samą porę, bo Anka właśnie rzuciła na pralkę swoje ubranie. Przebrana Kaśka popatrzyła z politowaniem na postępy koleżanki i widząc jej ślamazarne ruchy ponaglała:

– Pośpiesz się, ciamajdo, nie ma czasu!

– Wszystko przez te majtki prześwituje – żaliła się Anka, a w jej oczach ujrzałem łzy.

– Nie rób mi tego, ubieraj się, pierdoło.

– No przecież widzisz, że zakładam.

Zniecierpliwiona Kaśka zaczęła pomagać koleżance. Podciągnęła jej majtki i niby dla żartu klepnęła w pośladki. O, dziwo zauważyłem, że patrzy zachłannie na jej cycki. Pomyślałem, że widocznie zazdrościła koleżance obfitych piersi. Wyglądało na to, że biustonosz był za mały i to dużo za mały. Kaśka niespodziewanie przylgnęła do koleżanki biodrami i pocałowała ją w usta, wpychając język między wargi. No i w tym momencie wszystko stało się jasne. Zrozumiałem, że dziewczyna ma skłonności lesbijskie, jednak w jej zachowaniu nie zauważyłem nawet cienia wyuzdania czy lubieżności, była w tym czysta erotyka, którą jedynie głębokie uczucie mogło zrodzić. Przez chwilę dziewczyny patrzyły sobie głęboko w oczy, w których odbijało się zaciekawienie wymieszane z pożądaniem. Anka była zawstydzona, a Kaśka widocznie sama zdziwiona swoją spontaniczną reakcja odskoczyła od koleżanki i klasnęła w dłonie jak dziecko.

– Ale jaja, nie?

– No, i to, jakie?

– To, co? Pokażmy staremu prykowi, na co nas stać. – Kaśka wypięła do tyłu biodra i celując w klamkę zaczęła jęczeć namiętnie udając orgazm. Próbowała otworzyć drzwi.

Anka dołączyła do zabawy i zaczęła nieudolnie naśladować zwariowaną koleżankę.

– Aaaajjj… Uuuu… Ach!

Drzwi otworzyły się i dziewczyny wpadły do przedpokoju. Na widok eleganckiej kobiety spoważniały. Przez dobrą chwilę stały przed lustrem jakby się bały wejść do pokoju. Tulipan stał obok rogówki, patrzył znudzonym wzrokiem na trenujące tancerki i pouczał zmęczonym głosem:

– I szerzej! I niżej! Bardziej na rurce. Mocniej!

– Już głębiej nie dam rady!

– Masz zrobić piękny szpagat, a ty się po prostu rozkraczasz jak kwoka.

– Ależ Tytusku, no przecież się staram.

– Stękasz jakbyś jaja znosiła! Może potrenuj rozciąganie ze swoim kogutem.

– Ostatnio mnie unika, ciągle nie ma czasu – żaliła się rudowłosa dziewczyna i spuściła głowę, aby ukryć zmieszanie.

Właściciel rewii erotycznej na widok wchodzących do pokoju dziewczyn zaczął chwalić ich ciała, kreśląc w powietrzu kształt gruszki.

– Ależ piękne wyglądacie! A cycuszki jak leżą! Są na pewno piękne i mają doskonałą budowę – zapewniał sam siebie, a następnie patrząc zachłannie na obfity biust Anki, zaczął ją skłaniać ją do ściągnięcia biustonosza. – Chciałbym je zobaczyć, sprawdzić, czy są idealne. No chyba nie masz nic do ukrycia? Sami swoi! Nie ma co się wstydzić!

– Ale co pan?! – oburzyła się Anka.

– Na pewno nie mają żadnych wad? – pytał nachalnie Tytus i wyciągnął łapczywe ręce w kierunku ponętnych kształtów.

– Łapy przy sobie! – krzyknęła Kaśka na pomoc koleżance i wykonała zamach, jakby chciała Tytusa uderzyć po wyciągniętych rękach.

Tulipan schował pośpiesznie palce. Zacisnął dłonie w piąstki, a następnie zaczął je zapalczywie masować jak skąpiec, który dobija targu i stara się wytargować jak najniższą cenę od równie chciwego sprzedawcy.

– Taką mam pracę! Mnie golizna nie wzrusza, w ogóle i w szczególe. Naprawdę!

– To masz facet problem – wypaliła bezczelnie Kaśka i złapała się za usta. Zrozumiała, że strzeliła gafę, ale mężczyzna puścił tą uwagę mimo uszu i natrętnie namawiał dalej.

– Musicie zrozumieć. Klienci płacą za erotyczny taniec i chcą być obsłużeni przez piękne i doskonale zbudowane dziewczyny.

– Mamy tańczyć z gołymi cyckami? – pytała zaskoczona Kaśka.

– A może jeszcze na golasa? – krzyknęła Anka i złapała się za łono.

– To jest seks biznes, a nie zabawa – zawołał wzburzony Tulipan, który stracił już cierpliwość, a tym bardziej argumenty.

– To ma być erotyczny taniec, czy striptiz? – zapytała wzburzona Kaśka i dodała dobitnie. – Bo to duża różnica!

– A konkurs mokrej podkoszulki, to, co? – zauważył triumfalnie Tulipan i popatrzył z usłużną miną na Teresę, jakby prosił o wsparcie i otrzymał je.

– Są pokazy mody, gdzie przez prześwitujący materiał wszystko widać – przytoczyła swoje argumenty elegancka kobieta i dodała: – No, chyba nie macie nic do ukrycia?

– Co racja, to racja, w dzisiejszych czasach piersi nikogo już nie wzruszają – przyznała Kaśka, poprawiając włosy i mrugnęła okiem do koleżanki.

– No niby tak – zgodziła się bez przekonania Anka i wyglądało na to, że ma coraz większą ochotę na ucieczkę z tego miejsca, tylko wstyd przed koleżanką powstrzymywał ją, zapewne nie chciała być obiektem drwin z jej strony.

– To, co? Pokazujecie, czy zabieracie zabawki i idziecie do przedszkola – zaproponował szorstko Tulipan.

– Skoro, tak! To proszę bardzo! – Kaśka bezwstydnie ściągnęła stanik i zadzwoniła jędrnymi piersiami.

Anka spuściła głowę, aby ukryć zmieszanie i wypieki wstydu na policzkach, tym razem jej reakcja nie umknęła Kaśce.

– Coś się tak zaburaczyła?

– Zamknij się!

– Dzwońcie po straż pożarną, bo się nam cielątko spali. – Kaśka była zła, w jej mniemaniu koleżanka zachowywała się jak dziecko i to w chwili, kiedy ważyły się ich losy.

Zawstydzona Anka odtrąciła koleżankę i stanęła przed pracodawcą, który zaczął mrugać nerwowo oczkami, jakby go szczypały. Dziewczyna przemogła się i ściągnęła stanik, a Tytus nachylił się jak krótkowidz.

– Duże, a jednak jędrne. To rzadkość.

– A moje to, co?! Gorsze?! – żachnęła się Kaśka i przyznała: – No, może troszkę mniejsze, ale…

– Twoje też ładne i pięknie zadarte – rzucił na odczepkę Tulipan i zwrócił się ponownie do Anki. – Dziewczyno, zrobisz karierę w naszym zespole. Tylko musisz mi zaufać, ja w seks biznesie zjadłem zęby. Słuchaj mnie a ja zrobię z ciebie gwiazdę w mojej rewii erotycznej.

– A o mnie pan zapomniał? Jestem tutaj! – obruszyła się Kaśka zła na pracodawcę, który najwyraźniej pomijał ją w swoich planach na przyszłość.

– Przepraszam cię! Oczywiście zrobię z was obu gwiazdy – poprawił się skwapliwie Tytus i popatrzył potulnie na Teresę, jakby chciał przeprosić za chwilę zapomnienia i niestosowne zachowanie.

– Będziecie tulipankami w bukiecie rewii, ale wygląd fizyczny to nie wszystko – zauważyła Teresa i dodała z przekąsem: – Liczy się talent, wdzięk, poczucie rytmu…

– Oczywiście, oczywiście – przytaknął jakby na odczepkę pracodawca.

Dziewczyny w nowych seksownych strojach usiadły na rogówce. Kaśka nie krępowała się wcale, była rozbawiona zaistniałą sytuacją. Anka kuliła się nieudolnie, zakrywając intymne miejsce. Było mi jej żal, bo wyglądała na zagubioną. Sutki jej dużych piersi odznaczały się mocno w obcisłym biustonoszu niczym uwięzione w tkaninie białe gołębie, dziobiące oczy obserwatora, który jest w stanie myśleć tylko o jednym. O tym, że trzeba je wypuścić, aby sobie pobujały na wolności. Znowu popuściłem wodze fantazji i po co ja się tak torturuję na własne życzenie?

Tulipan poprawił bezwiednie warkoczyk i wytarł chusteczką czoło. Wyjął paczkę papierosów i zaproponował siedzącym.

– Palicie? – Widząc, że dziewczyny zaprzeczają głowami, kusił alkoholem. -A może po browarku dla ochłody?

Kandydatki na tancerki erotyczne niecierpliwie obserwowały jak Teresa wlewa złoty płyn do wysokich szklanek. Kaśka podniosła szklankę do ust, a za jej przykładem poszła Anka. Skosztowały piwa i jego smak zamanifestowały głośnym mlaskaniem.

Co ja bym dał za jeden łyk? No, ale co ja mogę dać, nie mam nawet wpływu na świat materialny.

– Jesteście przyjęte na okres próbny. – Tytus, gdy wypowiedział swoją kwestię promieniał zadowoleniem. – Jeszcze dzisiaj zaczniecie trening na rurce.

– Tak szybko! – wyraziła dezaprobatę Anka, najwyraźniej była wystraszona nagłą ewentualnością zaprezentowania swoich umiejętności, jako tancerka.

Kaśka również była zaskoczona, spojrzała z obawą na strzelisty pręt.

– A teraz pokażcie mi, co potraficie! Wskakujcie na rurkę.

– A wieczorem wpadniemy na disco do Piekiełka – orzekła Teresa.

– Zobaczycie, jak się łączy przyjemność z pracą – pochwalił się Tulipan. Objął władczym spojrzeniem swoją trzódkę. Poprawił się na rogówce, co uwydatniło jego okazały brzuch i przyjął pozycję dumnego indora, który zazdrośnie pilnuje swoje stadko, przed napalonymi intruzami.

Kaśka słysząc propozycje spędzenia wieczoru w dyskotece nagle się ożywiła i uścisnęła koleżankę.

– Anka słyszysz? Idziemy na disco!

– Kaśka najpierw musimy poćwiczyć, rurka to nie trzepak na podwórku.

– No to, na co czekacie? – ponaglił Tytus i zaczął machać ręką na profesjonalistki, jakby odganiał natrętne muchy. – Wystarczy! Odpocznijcie sobie…

Kaśka bez pardonu przedarła się miedzy profesjonalistkami, które ociągały się z odejściem od rurki. Tancerki były niczym w transie, zahipnotyzowane strzelistym prętem i odeszły od niej z minami jakby im wyrwano z ust rurkę z kremem. Nowicjuszki na początku obijały się o siebie, jednak ku mojemu zdziwieniu robiły coraz większe postępy. Dostrzegłem w tych młodych dziewczynach talent. To coś, co podkreślało kobiecość i jak zapach nęciło. Otaczała je aura erotyzmu, która dawała nadzieję na zaspokojenie głodu i myślę, że nie tylko ja to zauważyłem. Właściciel firmy Tulipanki uśmiechał się rubasznie, patrzył z narastającym podziwem, bezwiednie gniótł rozporek i robił się coraz bardziej czerwony. Palił papierosa i emanował zadowoleniem obserwując nowe kandydatki.

– Dobrze, tylko mocniej w biodrach. O tak! – Teresa zaczęła udzielać profesjonalnych rad. – To nie ma być głupkowaty uśmiech. Oczy bardziej przymrużone. Spojrzenie w bok, ukradkiem…

– I niżej, to nie balet – wtrącił swoje uwagi Tulipan i jak zwykle zaczął swój bezwstydny instruktaż. – Szerzej nogi! I do tyłu biodra. Niżej! Bardziej na rurce! No, przecież nie gryzie!

– Musicie myślcie o czymś przyjemnym. O pięknym królewiczu na koniu, który was zabierze do swojego królestwa. – Teresa nie dawała za wygraną i udzielała rad, które kłóciły się z uwagami Tytusa. – O, tak, z wdziękiem! Właśnie tak! A tam zamek i wielkie łoże…

– I będziecie miały dużo dzieci – dodał z satysfakcją Tytus.

– Co pan od tańczenia? – żachnęła się Anka.

– Cha, chaaa… Chiiichiii… – zawtórowały profesjonalistki, które z zazdrością obserwowały postępy nowicjuszek i ukradkiem upijały piwo nowym dziewczyną.

Znudziło mnie to miejsce i nie mogłem już znieść ordynarnych uwag Tulipana. Postanowiłem przemieścić się w plener przez okno.

Nadchodził wieczór. Plac zabaw opustoszał i jeszcze tylko skrzypiąca huśtawka cyklicznie wrzeszczała tarciem zużytego łożyska. Jakaś czarnowłosa dziewczyna huśtała się w towarzystwie wyrostków w dresach. Mieszkańcy okolicznych bloków plotkowali w grupkach i cierpliwie znosili drażliwy dźwięk przypominający tarcie styropianu o szybę. Ten odgłos, tak już normalny i niemal oczekiwany, nagle nie zaistniał. Wszyscy, którzy znajdowali się w pobliżu zamarli w wyczekiwaniu na kolejne skrzypnięcie i bezwiednie zwrócili uwagę na młodych ludzi. Blokersi porzucili huśtawkę i zajęli się pobliską ławką, zaczęli nią szarpać i wyciągać z ziemi. W końcu wyrwali wygodne siedzenie.

Mimo wielu ludzi tylko znajomy mi staruszek zareagował na chuligańskie zachowanie młodzieży. Zaczął wymachiwać parasolką i niechcąco uderzył nią o trzepak. Wygięła się w pałąk. Dziadek zamarł i osłupiał. Oglądał z narastającym przerażeniem zniszczoną rzecz i wstrząsnął nim spazm, już po chwili szlochał i nie wiadomo czy zapłakał nad zniszczoną parasolką, czy może nad swoją bezsilnością.

Ruszyłem za grupą blokersów, którzy z ławką uniesioną nad głowami pobiegli do pobliskiego parku. Za dnia zaniedbany skrawek zieleni był schronieniem dla pijaczków i wychodkiem dla psów, a w nocy zaludniał się panienkami lekkich obyczajów, stając się oazą dla erotomanów spragnionych szybkiego seksu. Jego trawiasty jęzor ścielił się przed blokiem, gdzie mieszkał Tytus Tulipan, którego już zdążyłem poznać.

Dresiarze zgromadzili się pod znanym na osiedlu balkonem. Przez chwilę droczyli się między sobą, w końcu wybrali miejsce na małym wzgórku i wbili ławkę w ziemię. Czterech chłopaków z dziewczyną rozsiadło się na wygodnym siedzeniu i zapalili po papierosie. Jeden z nich włączył radiomagnetofon i pogłośnił. Popłynęła smutna muzyka.

Na pewno będzie ciebie pytał On, kogo? No powiedz, kogo?

Zraniłeś słowem naprawdę srogo.

Co się takiego ze mną stało? Wciąż mi mało i mało.

Jestem już zimny, jakiś taki wrogi i inny, mało winny.

Na pewno będzie ciebie pytał On,, czemu? No powiedz, czemu?

Uczyniłeś zło na przekór jemu.

Co się takiego ze mną stało? Wciąż mi mało i mało.

Jestem już dresowy, jakiś taki nerwowy i inny, mało winny.

Na pewno będzie ciebie pytał On, komu? No powiedz, komu?

Zrobiłeś krzywdę w swoim domu.

Co się takiego ze mną stało? Wciąż mi mało i mało.

Jestem już krzywy, jakiś taki drażliwy i inny, mało winny.

Na pewno będzie ciebie pytał On, czego? No powiedz, czego?

Zwątpiłeś znowu w miłość jego.

Co się takiego ze mną stało? Wciąż mi mało i mało.

Jestem już zimny, jakiś taki dziwny i inny, mało winny.

Jedyna dziewczyna w grupie rozsiadła się między chłopakami i walczyła bezwiednie z natarczywością dłoni sąsiada, który zawzięcie obmacywał jej piersi. W końcu uderzyła go z łokcia w bok i wstała rozdrażniona, zauważyła, że ktoś stoi za nimi. Mężczyzna był ubrany na sportowo i gdy zauważył, że jest obserwowany nasunął na głowę kaptur. Dziewczyna wycelowała palcem w intruza.

– Zobaczcie, mamy podglądacza na gapę!

Blokersi jak na komendę wstali i podeszli całą grupą. No i oczywiście nie obeszło się bez ordynarnych zaczepek. Chcieli jak zwykle wydębić parę drobnych na browar, albo na parę skrętów marychy. Zaczął Tyka górujący nad innym chłopak z przylepionym do twarzy bezczelnym uśmieszkiem, a pozostali dołączyli się z wulgarnymi tekstami.

– Masz bilet, wapniaku?

– Kto? Ja?!

– Nie ja! Odpowiadaj jak cię ludzie pytają – poinstruował długowłosy młokos, zwany przez kolegów Cygan.

– Wyskakuj z forsy buraku! – rzucił cherlawy chłopak i plunął pod nogi zaczepionego mężczyzny, który cofnął się o krok.

– I to w podskokach! – dorzucił barczysty osiłek wystrzyżony na jeża, nazywali go w grupie Brus.

Dziewczyna poprawiła sterczące włosy, które podkreślały jej drapieżny wygląd. Uśmiechnęła się i już było wiadomo, dlaczego nazywają ją Orka, zaświeciła spiczastymi zębami i dodała niewinnym głosem:

– Zaraz cię dopieszczę buraku!

– Należy się browar na łeb! – orzekł groźnie anemiczny chłopak zwany Ogonem, który był w grupie najmłodszy.

– Jak mu skręcimy wora, to będzie hojniejszy – zagroziła Orka, rozdrażniona tym, że nie zrobiła żadnego wrażenia na mężczyźnie.

– A może małe obrzezanko dla wybranych? – zaproponował Tyka i wyciągnął z kieszeni nóż sprężynowego.

– Będziemy pruć bereta! – zawołał Brus, widząc jak kolego bawi się ostrzem, wypuszczając je i chowając.

– Możesz już dzwonić po krawca! – potwierdził Ogon.

– Kupujesz bilet, czy sok spuszczamy? – zagroził Brus i podszedł bliżej do faceta. Najwyraźniej miał zamiar uderzyć nieznajomego z głowy. Na to nie było silnych, niejednokrotnie byłem tego świadkiem.

Osiłek zbliżył się do mężczyzny i już go miał uderzyć, ale ten cofnął się o krok odchylając górę dresu. Ukazała się metaliczna rękojeść pistoletu wciśniętego w kaburę.

– O, w morde, ale giwera! – zauważył z podziwem Brus.

– Spadamy – wydała komendę Orka.

– Zwijamy się! – potwierdził Cygan i machnął ręką w kierunku parku.

Banda młodych ludzi odbiegła na bezpieczną odległość. Schowani w pobliskich

krzakach obserwowali, co robi tajemniczy cwaniak, który nie dał sobie opróżnić kieszeni i wyglądał na policjanta po cywilnemu. Uzbrojony mężczyzna podszedł do wolnej ławki i obserwował otwarte na oścież drzwi balkonowe gdzie dwie szczupłe dziewczyny falowały ciałami wzdłuż strzelistego pręta. Tajemniczy mężczyzna ruszył w stronę bloku i zniknął za jego rogiem. Blokersi ochoczo zajęli utraconą pozycję, jak zwykle przepychając się między sobą. Jakiś przechodzień zapatrzony na pierwsze piętro prowadził na smyczy jamnika, który jak na złość wyrywał się do pobliskiego drzewka.

– To był dobry pomysł z tą ławką – orzekł z dumą Cygan.

– To będzie dla nas żyła złota – potwierdziła Orka pełna entuzjazmu.

– O w mordę wyposzczoną, ale dają na rurce, nie? – oznajmił Tyka i zaczął pocierać dłonie o swoje patyczkowate nogi.

– Ale smaczne pupcie, pupeczki, bułeczki – stwierdził Osiłek i rozejrzał się po kumplach szukając aprobaty.

– No, aż ślinka cieknie, tak smaczne bujają. – Ogon jak zwykle potwierdził wypowiedz Brusa i poklepał go po umięśnionych barach.

– Mam ochotę na tą niższą kajzerkę, wygląda na bardziej wypieczoną – zachwalał Tyka oblizując się soczyście.

– Za młode i za chude – stwierdził Brus z niesmakiem.

– Cielęcinki zafajdane, jeszcze mają mleko pod nosem – kpił Ogon kręcąc głową z dezaprobatą.

Orka zła na kumpli za docinki, które były bardziej lubieżne niż obraźliwe, dodała ze złością:

– Jeszcze nie dawno w pieluchy waliły, a teraz dorosłe udają…

– Oj, dają, dają, skubane – przyznał Cygan i obejrzał się z obawą na siedzącą obok dziewczynę, która nie omieszkała wypłacić mu w tak zwane czółko.

– A mój rogal taki samotny – oznajmił z żalem wysoki chudzielec.

Cygan pochwycił uwagę i zaczął drwić z kolegi, a raczej z jego męskości.

– Co ty Tyka, jaki rogal, mas nasz myśli swojego patyczaka? Ogon! Ten to ma bagietkę, nie chłopaki?

Wszyscy potwierdzili kiwając głowami oprócz oczywiście Tyki, który ruszył na Cygana i dla żartu gonili się wokół ławki, aż do zmęczenia, wśród śmiechów i dopingu.

– Szybciej Tyka!

– Dawaj! Dawaj!!

– Bierz go!

– Dawaj Tyka! Już go masz!

– Myślą, że coś zarobią na tych chudych dupach. – Dresiara nie mogła sobie odmówić kolejnej kpiny.

Zainteresowałem się tą dziewczyną. Orka miała mocną budowę fizyczną i poruszała się sprężyście. Wyglądało na to, że wychowała się na tym osiedlu, przy trzepaku, między blokami, w zaułkach ulic, gdzie tylko nieliczni mieli wolny wstęp. Miała wśród chłopaków szacunek, a on zdobywa się w tym środowisku tylko w jeden sposób, musiała być bardziej okrutna niż koledzy.

Cygan zwrócił się do bandy i stwierdzi oblizując spieczone usta.

– Trzeba ruszyć tyłek po piwo!

– Oj, tak, ale mam gardło wyposzczone – przyznał Ogon i zaczął szperać w kieszeni, wyciągnął garść pieniędzy.

Dziewczyna szybkim ruchem porwała wymięty banknot o najwyższym nominale, odbiegła od ławki i zawołała, tak żeby wszyscy słyszeli.

– Dobra, koniec kina!

– Tylko, żeby mi reszta została, muszę zakupy zakupić – żalił się anemiczny chłopak.

– A jak maryche spotkasz to też weź, chociaż jednego skręta^ – zawołał Tyka, który wyglądał na takiego, co to lubi sobie puścić dymka, dodał jakby na usprawiedliwienie. – Trzeba od czasu do czasu zapalić fajkę pokoju, dla świętego spokoju.

Ogon nie pasował mi do tego towarzystwa, najmniejszy, w wręcz anemiczny, o dziwo dobrze ubrany, no i był przy forsie, co świadczyło o tym, że pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Ileż to dzieciaków włóczy się po ulicy, podczas kiedy rodzice pracują od rana do wieczora. Przeważnie prowadzą jakąś firmę a ich rodzicielska miłość wyraża się w kieszonkowymi, które dają synkowi, aby zagłuszyć poczucie winy i w ten sposób wynagrodzić brak czasu. Tymczasem z rozpuszczonego dzieciaka wyrastał wulgarny młokos, z którym nie mają kompletnie kontaktu, a tym bardziej wspólnego tematu.

Grupa blokersów ruszyła na miasto i wyglądało na to, że chcą jak zwykle złowić jakiegoś naiwniaka i uszczuplić jego wypasiony portfel. Przez moment szedłem z nimi, ale na ulicy Powszechnej zauważyłem grupkę wesołej młodzieży. Postanowiłem dołączyć do nich i zabawić się jak za dawnych czasów, chciałem przez chwilę zapomnieć, że jestem duchem.

Nastał zmierzch. Miasto powoli ogarniała mrok, z którym walczyły uliczne lampy ustawione wzdłuż wstęgi asfaltu w postaci świetlistych paciorków. Na ulicy Powszechnej, która ciągnęła się w kierunku centrum, krzykliwe wystawy sklepów nęciły obniżką cen i wyprzedażą odzieży. Czekały na dzień targowy, na upragnionych klientów jak na zmiłowanie Boskie, aby nie splajtować i wytrzymać kolejny miesiąc, w walce z tanią i wszechobecną tandetą importowaną z Chin.

Nocny klub Piekiełko zachęcał występami popularnego zespołu i wabił słynną rewią erotyczną Tulipanki. Pod neonem w postaci seksownej diablicy w czerwonym fraku wisiał plakat reklamowy, na którym widniały tańczące trzy dziewczyny. Przed wejściem do dyskoteki utworzyła się spora kolejka. Powstała przepychanka przy zakratowanych drzwiach. Ktoś krzyknął inny jęknął boleśnie. Nastąpiła szybka ingerencja bramkarzy pilnujących drzwi. Dwóch barczystych mężczyzn podleciało do arogancko zachowującego się chłopaka i wypchnęli go brutalnie z kolejki. Dostał mocne uderzenie w brzuch. Młokos padł na kolana. Drugi bramkarz wykręcił mu ręce do tyłu i wyrzucił młodego człowieka na tak zwany zbity pysk.

Zgromadzona wokół publika podpuszczała chłopaka, aby się nie poddawał. Młodzieniec wstał i rzucił się na barczystego mężczyznę. Zaatakowany tylko na to czekał, wykonał unik. Chwycił młokosa za wyciągniętą rękę i wraz z nim wykonał półobrót. Wykorzystał bezmyślność przeciwnika, który siłą rozpędu poleciał w tłum. Niemal lecąc w powietrzu wpadł na zaskoczonych gapiów i zahaczył nogą o betonowy śmietnik. Uderzył głową o krawężnik, ale nie stracił przytomności. Oszołomiony usiłował wstać i w końcu opadł na chodnik. Zapłakana dziewczyna próbowała go podnieść, ale nie była w stanie, klęknęła i rozbeczała się na dobre.

Na pobliski parking wjechała limuzyna, z której wyskoczyli potężnie zbudowani faceci i jednocześnie otworzyli tylne drzwi. Z samochodu wysiadło kolejnych dwóch mężczyzn, byli ubrani w ciemne garnitury. Rozejrzeli się dookoła jakby dziwiąc się temu, że ich nikt nie wita i ruszyli do wejścia dyskoteki, nie zwracając kompletnie uwagi na to, co się wokół nich dzieje. Zamieszanie nagle ucichło i zrobiło się wolne przejście. Jeden z bramkarzy trącił drugiego w rękę i pokazał dłonią w kierunku zbliżających się czterech osobników. Drugi z bramkarzy podbiegł do drzwi wejściowych i otworzył je na oścież. Nowi goście weszli bez problemów.

Z wnętrza dobiegała muzyka techno, ale już po chwili zastąpił ją zgoła odmienny utwór. Spodobały mi się jego spokojne tony, które koiły umysł i miało się wrażenie, że miękki głos solistki przytula się do mnie jak pluszowy miś. Od razy poznałem głos Teresy. Już w korytarzu dostrzegłem blat baru, na którym na strzelistej rurce tańczyła znajoma mi ruda dziewczyna. Wokół panowała atmosfera podniecenia i zabawy. Ludzie w przeróżnym wieku omijali z daleka wchodzących, robiąc im wolne przejście. Cztery dumne postacie weszły na salę, w której dominowała scena z ogromnym podświetlanym parkietem. Dalej w głębi chowały się małe stoliki z czerwonymi lampionami. Oczywiście były zajęte o tej porze. U sufitu kręcił się ogromny globus, poprzez cykliczne odblaski ukazywał twarze, które zastygały na ułamek sekundy w przeróżnych grymasach i minach.

Kelnerka mrugnęła porozumiewawczo do wchodzących, co świadczyło, że ich zna i pokazała stolik na piętrze. Mężczyźni bez słowa udali się w kierunku metalowych schodów skręconych w spiralę niczym olbrzymia muszla ślimaka. Idąc odmachiwali mechanicznie licznym znajomym, którzy uprzejmymi gestami zapraszali do swojego towarzystwa.

Na scenie występował zespół, który prezentował swoje utwory w przerwach między ciężką dyskotekową muzyką. Widocznie różnorodność repertuaru była specjalnością tego lokalu. Pochwalałem to rozwiązanie, gdyż wprowadzanie spokojnej muzyki dawało chwilę wytchnienia. Klienci mieli czas na rozmowę i konsumpcję, oraz oczywiście na realizowanie kolejnych zamówień. Muzyka zespołu pozostawała w tle i wyglądało na to, że jest obojętna dla większości rozbawionych gości, zajętych rozmową i degustacją używek alkoholowych. Cicha melodia uspokajała, a poezja wypełniona erotyzmem skłaniał do refleksji, jednak wyglądało na to, że nikt z obecnych nie miał na nią ochoty. Teresa stała na scenie w powłóczystej, różowej sukni i śpiewała ciepłym głosem, można by rzec welwetowym.

Uważaj, bo toniesz w oczach niebieskich,

jak blask iskrzący między rzęs brzegami.

Ty się przeglądasz w nurtach głębokich,

a ja się pytam. Co będzie z nami?

A pytałaś wtedy tak.

A jak? No jak? Ach tak.

Powiedz mi wreszcie, czego chcesz?

No przecież wiesz, przecież wiesz… wiesz…

Słowa solistki ulatywały niczym niewidzialne motyle, niezauważone i natychmiast zapominane. Nieliczni ludzie tańczyli przed sceną. Para na środku podświetlanego parkietu całowała się namiętnie. Inni przepychali się do baru, nie mogąc znaleźć wolnych miejsc przy stolikach i w ogóle nie słuchali kolejnej zwrotki.

Uważaj, bo płoniesz pod ust dotykiem,

jak ogień rozkoszy między żądz wargami.

Ty się rozpalasz zlękniony krzykiem

a ja się pytam. Jak będzie z nami?

A pytałaś wtedy tak.

A jak? No jak? Ach tak.

Powiedz mi wreszcie jak chcesz?

No przecież wiesz, przecież wiesz… wiesz…

Tulipan siedział przy stoliku na środku sali w towarzystwie Kaśki i Anki.

Ucieszyłem się na ich widok. Tytus zapewne już kombinował jak namówić nowe dziewczyny na erotyczny występ. Doskonale wiedział, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Dziewczyny musiały się przełamać i to jak najszybciej, wyzbyć wstydu, a tymczasem oglądały występ zespołu i słuchały kolejnej zwrotki.

Uważaj, bo jesteś w dłoniach zaklęty,

jak ptak schwytany między bólu cięciami.

Ty się trzepoczesz w niewoli zamknięty

i coś umiera. To coś między nami.

A pytałaś wtedy tak.

A jak? No jak? Ach tak.

No i co ode mnie jeszcze chcesz..

No przecież wiesz, przecież wiesz.. wiesz…

Tekst zanikł, muzyka ucichła, solistka zeszła ze sceny i dosiadła się do stolika. Kaśka z Anką popijały przyniesione przed chwilą piwo. Paliły smukłe papierosy. Jasnowłosa dziewczyn zakrztusiła się. Koleżanka przytomnie klepnęła ją po plecach. Teresa uśmiechnęła się drwiąco i zwróciła uwagę początkującej palaczce:

– Nie warto zaczynać, ciężko potem rzucić.

Anka wytarła chusteczką załzawione oczy, ostrożnie, aby się nie rozmazać, a Kaśka zgasiła rzuconego do popielniczki papierosa.

– Mój utwór nie pasuje do tego miejsca, za chwilę puszczą techno – stwierdziła Teresa i dodała z grymasem wstrętu. – Zaraz zaczną bębnić tamtamami jak dzikie plemiona na czarnym lądzie.

– Ja nie wiem, co ci ludzie widzą w tym dudnieniu – stwierdził Tulipan i zaczął kręcić się na krześle okazując zniecierpliwienie, w końcu poinformował. – Muszę sprawdzić swoje zawodniczki, zaraz będzie nasz występ. Dziewczyny pewnie już się przebrały.

Teresa spojrzała na zegarek.

– Tak, rzeczywiście dochodzi dwudziesta pierwsza.

– No to idziemy!

Elegancka kobieta wstała i zaprezentowała zgrabną sylwetkę obciśniętą w rejonie bioder i tali kreacją, która dopiero w miejscach łokci i kolan rozrastała się w wachlarze koronek. Oczywiście ten widok nie uszedł uwadze gości klubu, którzy długo tasowali ponętną figurę nachyloną nad stołem. Ku radości płci przeciwnej piękna kobieta bujnęła piersiami uwięzionymi w mocno wyciętym dekolcie. Zwróciła na siebie uwagę niemal wszystkich mężczyzn na sali.

Teresa nachyliła się w stronę siedzących dziewczyn i udzieliła im głośno rad, które zabrzmiały jak instruktaż.

– Nie ruszajcie się z tego miejsca, a jeżeli już musicie to chodźcie razem – ostrzegła i jeszcze na odchodne rzuciła przez ramie. – Zaraz zobaczycie, co to znaczy dobra zabawa

– Będzie walka w makaronie – poinformował wspólnik i dodał. – Trzeba będzie rozruszać tą niemrawą publikę. Bawcie się dobrze!

– Dobra! – krzyknęła Kaśka.

– Dzięki! – zawołała Anka, chcąc przekrzyczeć narastająca muzykę. Dziewczyny pozostawione same sobie poczuły się swobodniej. Dokończyły piwo i rozglądały się wokół z ciekawością.

– Ale fajnie, nie?

– No! – potwierdziła szczupła blondynka i spojrzała na wirujący globus rzucający na wszystko refleksy światła, zadowolenie promieniowało z jej twarzy.

– Pełny wypas! Super, nie?!

– Normalnie odlot na zielone pastwiska! – uradowała się Anka i zaczęła tańczyć na siedząco. Okazały biust wprawiony w ruch zwracał uwagę okolicznych sąsiadów, którzy bezwiednie zaczęli kołysać głowami nad stolikami.

Kaśka dołączyła do koleżanki i też zaczęła tańczyć na siedząco. Prowadzący dyskotekę zapowiedział kolejny utwór.

Powietrze aż zawibrowało od niskich tonów muzyki Techno. Przed sceną zrobił się tłok. Młodzi ludzie wstali od stolików i wylegli z zaciemnionych zakamarków. Zaczęli ponury taniec niczym zombi, zahipnotyzowani cyklicznością powtarzalnych motywów ciężkiej muzyki. Powoli wpadali w trans. Z tej masy rytmicznie drgających ciał, od razu rzucała się w oczy młodzież, która tańczyła jak w ekstazie. Przypominali nieczułych na otoczenie autystyków, którzy zamknięci w swoim wewnętrznym świecie wykonywali ciągle te same ruchy, jak zacięte automaty. Skupieni tylko na własnym ciele w delirycznych drgawkach, obojętni na ludzi tuż obok. Wpatrzeni w podłogę szklanym wzrokiem jednoczyli się z przenikliwym dudnieniem i drgali w tłumie w ogłuszającym rytmie techno.

Anka nachyliła się do koleżanki i powiedziała głośno.

– Mamie nie powiem, gdzie byłam!

– Ja też! – odkrzyknęła Anka i powiedziała bardziej do siebie niż do koleżanki. – Mama ma własne kłopoty z ojczymem, Pawełek jeszcze jest taki mały…

Zaciekawiłem się odczuciami tej jasnowłosej dziewczyny nie trudno było zgadnąć, że wspominała matkę, którą oczami wyobraźni zobaczyłem jak przytula do piersi synka. Ujrzałem kobietę, zniszczoną ciężką pracą, czekającą z synkiem na powrót męża, może tym razem znajdzie pracę i przyjdzie trzeźwy.

Anka najwyraźniej czuła się obco między tymi beztroskimi ludźmi. Patrzyła z obawą na koleżankę, która właśnie kończyła piwo i która pochodziła z podobnego środowiska. Z moich obserwacji wynikało, że między nimi zawiązywała się coraz mocniejsza więź, wręcz przyjaźń, a może coś więcej? Zapewne znały się od maleńkości i wychowały na tym samy podwórku i razem było im o wiele raźniej stawiać czoła problemom, których im życie nie oszczędzało.

Muzyka techno ucichła, jeszcze przez chwilę dzwoniła w uszach, jako echo niedawnych wibracji. Właściciel klubu Piekiełko wyszedł na scenę, zrobił próbę mikrofonu.

– Raz! Dwa! Trzy i cztery!

Ludzie ucichli, aby usłyszeć, co ma do powiedzenia. Siwy mężczyzna w eleganckim garniturze, już dawno po pięćdziesiątce nosił rzucające się w oczy purpurowe lakierki. Zaczął zapowiadać kolejny występ.

– A teraz zapraszam na gwiazdy wieczoru, które nam zaświecą pięknymi kształtami. Tylko mi bez dotykania, bo dam po łapach i nie tylko… Za chwilę wystąpi słynna grupa Tytusa Tulipana! Jego Tulipanki zapraszają na walkę! Prosimy! Brawa! Zapraszamy na scenę!

W czasie zapowiedzi obsługa wniosła na środek sali potrzebny do występu sprzęt. Sprężone powietrze z butli napełniało z sykiem gruby materac, który już po chwili napęczniał i stał się basenem z grubymi narożnikami, jak w ringu bokserskim. Nastały wiwaty, a gdy wlano do środka parę wiaderek makaronu, niczym do ogromnej wanny, nastały gromkie brawa i przeciągłe gwizdy.

Na scenę wyszły znajome mi dziewczyny, były swoimi przeciwnościami jedna wysoka blondyna a druga krępa brunetka, która charakteryzowała się cienką talią, a raczej ogromne biodra podkreślały szczupłość jej pasa. Publika na widok wchodzących do basenu zawodniczek zawrzała. Tulipan stanął na podwyższeniu i starał się uciszać niecierpliwych widzów.

– Witam! Witam szanowną publiczność! Ogłaszam walkę w makaronie! Walczą dla was moje Tulipanki. Proszę bardzo! Kto chce być sędzią? Sędziowie mogą masować zmęczone mięśnie zawodniczek. Kto ma ochotę? O ilu chętnych! Proszę bardzo pan! Tak pan! I ten z bródką! Proszę bardzo! Proszę podejść bliżej. Bliżej do narożników. Zaczynamy! Obstawiamy! Ta cycata, wygląda na zawziętą. Kto stawia na blondynę? Dziewczyna ma metr osiemdziesiąt z hakiem, jest silna, to widać. Da rywalce wycisk i nie łatwo się podda!

Rozpoczęła się walka. Blondynka miała dłuższe ręce i skutecznie wykorzystywała przewagę. Umiejętnie odpychała przeciwniczkę i nie dopuszczała do zwarcia. Bardziej korpulentna brunetka z imponującym biustem sprytnie podcięła koleżankę i przygniotła ciałem tak, że aż makaron wytrysnął i ochlapał twarze wokół. Olbrzymie pośladki wybrudzone nitkami makaronu robiły wrażenie. Jeden z gapiów usiłował poklepać ogromne biodra i dostał klapsa od obsługi w tył głowy. Uderzenie musiało być mocne, bo widz szybko odpuścił sobie dotykanie bez pozwolenia. Blondyna nie dawała za wygraną wykonała tak zwane nożyce, chwyciła przeciwniczkę nogami za szyje i zwaliła z siebie. Zaczęła ją dusić nogami. Brunetka udała, że gryzie w udo rywalkę. Rozległ się ryk dezaprobaty. Zadźwięczał gong. Zawodniczki przerwały walkę. Stanęły w narożnikach, zmęczone walką sapały głośno. Wyznaczeni sędziowie skwapliwie wycierali faworytki ręcznikami. Wokół ringu publika niecierpliwie czekała na kolejną rundę. Zawzięcie dyskutowali, oczywiście o tym, która z zawodniczek jest lepsza. Dochodziło nawet do kłótni. Walka przestała mnie interesować i wróciłem do stolika.

Anka z Kaśką wierciły się niespokojnie na krzesłach. Wysokie szklanki były już puste, tylko zastygła piana przypominała o wypitym piwie. Szalejąca na scenie publika zasłoniła rozgrywającą się walkę. Dziewczyny siedziały posłusznie, zgodnie z poleceniem Teresy i rozglądały się dookoła z zainteresowaniem.

– Ale tu przepych – zachwycała się Kaśka.

– No, ale drogo – przyznała z żalem Anka i dodała jakby w tajemnicy. -Pierwszy raz jestem w takim eleganckim klubie.

– To nie jest lokal na naszą kieszeń – stwierdziła Kaśka i z zazdrością obserwowała młodych ludzi, którzy bawili się beztrosko.

– Bawią się, bo mają szmal i bogatych starych. Sama wiesz jak jest w szkole – przypomniała z niesmakiem Anka. Mechanicznie ujęła pustą szklankę i przez chwilę wpatrywała się w nią ze smutkiem, jakby sobie coś przykrego przypomniała.

– No! Jednych na wszystko stać, a inni w ciucholandzie kupują.

– A co się będzie działo po wakacjach, jak zwykle zaczną się przechwałki o kurortach zagranicznych, o nadmorskich wojażach…

– Oj, tak, trzeba będzie znowu coś wymyślać.

– A gdzie byliśmy w tamtym roku, wypadło mi z głowy? – usiłowała sobie przypomnieć Kaśka.

– Chyba nad morzem!

– A pamiętam! Te długie spacery molem, podczas zachodu słońca i odganianie opalonych ratowników.

– No, to w tym roku będziemy w górach – oznajmiła Anka i roześmiała się gardłowo, nie był to radosny śmiech, raczej drwina z samej siebie.

Obie nagle zamilkły i temat wakacji umarł śmiercią naturalną. Rozejrzały się wokół, a ja razem z nimi. Na blacie baru wzdłuż rurki tańczyła znajoma ruda dziewczyna. Podpici mężczyźni parzyli mętnym wzrokiem i zasypiali nad niedopitym alkoholem. W górze na piętrze ludzie zajmowali się własnym towarzystwem. Dochodziło do zagorzałych dyskusji gęsto zakrapianych alkoholem. Panowała atmosfera podniecenia i zabawy.

Kaśka z Anką wierciły się na krzesłach i bezwiednie bujały się w rytm muzyki. Zauważyłem, że jakiś mężczyzna na piętrze obserwował je. Nachylał się przez poręcz, aby lepiej widzieć dziewczyny bujające jędrnymi piersiami w rytm muzyki. Pokiwał z uznaniem głową i coś szepnął jasnowłosemu sąsiadowi. Roześmiali się obaj i poklepali polubownie po ramionach. Błyskawicznie przeniosłem się na górę.

Na piętrze siedziało ich czterech przy stoliku. Dwaj z postury i zachowania wyglądali na ochraniarzy. Pozostali mężczyźni ubrani w eleganckie garnitury reprezentowali średnie nowobogadzkie pokolenie. Palili cygara i sączyli koniak z pękatych kieliszków. Blondyn odgarnął włosy, jego twarz wzbudzała zaufanie, nosił na sobie purpurową koszulę. A drugi szatyn, wystrzyżony na jeża z delikatną siwizną miał kamizelkę w kolorze purpury, był typem zimnym i dumnym. Po chwili zaczął rozmowę na temat obserwowanych dziewczyn.

– Wiesz, co Arni, ten Tulipan ma talent do zrywania pięknych kwiatów.

– O tak, Dark, kto wie, co z nich wyrośnie, może nawet róże – zauważył mężczyzna stoickim głosem, w który można było usłyszeć ton księdza wygłaszającego kazanie.

– Do kwiatów tak pięknych jak róże potrzebny jest profesjonalny ogrodnik, a nie ten partacz z kucykiem, który się zna jedynie na tulipanach – stwierdził z przekąsem Dark i rozwijał dalej metaforę porównującą obserwowane dziewczyny z kwiatami. – One wymagają troskliwej pielęgnacji, są zaniedbane, jeszcze chwila i zdziczeją, nie wiem czy nie jest już za późno.

– Tak, to prawda, są trochę nieokrzesane, szczególnie ta ciemnowłosa – przytaknął Arni i zamyślił się, następnie opróżnił jednym haustem kieliszek koniaku i popatrzył z uśmiechem na rozmówcę, który poszedł za jego przykładem.

– Ciekawe jakby się prezentowały na moim wybiegu? Nie pozwolę, aby skończyły u tego partacza, albo, co gorsza w podmiejskim poletku u alfonsa.

– Rzeczywiście, Dark, szkoda by było, one uschną na ulicy. – Arni wypowiedział te słowa bez cienia wątpliwości.

– To, co, zasadzimy je w naszym ogródku? – zaproponował Dark i nadstawił swój kieliszek, jeden z ochraniarzy usłużnie uzupełnił alkohol.