Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Mały miliarder

Mały miliarder

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62745-26-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Mały miliarder

Józek Burak jest najbogatszym chłopcem na świecie. Może pływać w pieniądzach. Dosłownie. Ma zjeżdżalnię wodną, która prowadzi z jego sypialni wprost do ogromnego basenu. Własny tor wyścigowy w ogrodzie. Kolejkę górską na tyłach domu. Krokodyla.

W dniu dwunastych urodzin dostaje od Taty czek na dwa miliony funtów. Ale prosi o jeszcze jeden prezent. Taki prawdziwy.

Przetłumaczona na 41 języków! Ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy!

Polecane książki

Zbiór inspirujących tekstów, towarzyszących w drodze do siebie samego. Jeśli nie mamy siły, nie znajdujemy sposobu, a rozwiązania zdają się nie istnieć, możemy uwierzyć, że jesteśmy najbliżej czegoś nowego w naszym życiu. Wówczas właśnie mamy możliwość zapytać siebie o swoje prawdziwe pragnienia, w ...
  Biografia Klemensa Metternicha, długoletniego kanclerza Austrii, jednego z najzdolniejszych polityków XIX wieku. Uważany słusznie za głównego organizatora Kongresu Wiedeńskiego, został naczelnym architektem porządku politycznego Europy po pokonaniu Napoleona przez koalicjantów. Kres temu systemowi...
Jeden z nas to opowieść o sprawcy masakry na wyspie Utoya i jego ofiarach: dwóch siostrach, Irakijkach spod Oslo, które nie mogły się doczekać wyjazdu na letni obóz AUF, młodzieżówki Partii Pracy, i o grupce chłopaków z Troms na północy Norwegii. Nie wszyscy wrócili do domów. Autorka szuka odpowi...
SIM - SPEED INTUITION MANAGEMENT to metoda zarządzania przedsiębiorstwem, która może wzbudzać kontrowersje, szczególnie wśród pracodawców. Dla pracowników bowiem firma zarządzana metodą SIM to wymarzone miejsce pracy. W książce tej Björn Lundén przedstawia swoją koncepcję przedsiębiorczości i za...
Naucz się czasowników frazowych najczęściej występujących w codziennych rozmowach i tekstach pisanych, wymaganych na egzaminach FCE, CAE oraz maturalnym na poziomie rozszerzonym. Trudne do zapamiętania czasowniki o podobnym znaczeniu zostały wprowadzone według przysłówkó...
„Aktualności Księgowe” to publikacja, która na bieżąco i w pigułce przedstawia wszystkie aktualne zmiany dotyczące podatków, rachunkowości i spraw kadrowo-płacowych wraz z ich praktycznymi konsekwencjami dla Twojej praktyki zawodowej. ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa David Walliams

Strona redakcyjna

Originally published by HarperCollins Publishers under
the title

“Billionaire Boy”.

Text copyright © David Walliams 2010

Illustrations copyright © Tony Ross 2010

Cover lettering of author’s name copyright © Quentin
Blake 2010

David Walliams and Tony Ross assert the moral right to
be identified as the author and illustrator of this work.

Copyright © for the Polish Edition by Dom Wydawniczy
MAŁA KURKA,

Piastów 2017

Copyright © for the Polish translation by Karolina
Zaremba

Wydanie pierwsze, kwiecień 2017

Korekta:

Małgorzata Majewska

Skład i łamanie:

Trevo, Grażyna Martins

Wydawca:

Dom Wydawniczy MAŁA KURKA

wydawnictwo@malakurka.pl

www.malakurka.pl

ISBN 978-83-62745-26-5

Publikację elektroniczną przygotował:

Dedykacja

Dla Lary,

nie potrafię wyrazić
słowami, jak bardzo Cię kocham

1. Przedstawiam Józka Buraka

1

Przedstawiam Józka Buraka

Czy zastanawiałeś się
kiedyś, jak to jest mieć milion funtów?

A miliard?

A co powiesz na tryliard?

Albo nawet gazyliard?

Oto Józek Burak.

On
nie musiał sobie wyobrażać, jak to jest spać na
forsie, bo był wręcz obrzydliwie bogatym dwunastolatkiem.

Józek miał wszystko, czego tylko zapragnął.

100-calowy

plazmowy telewizor HD z płaskim ekranem w
każdym pokoju

500

par markowych adidasów

tor

wyścigowy w ogrodzie

japońskiego

psa-robota

wózek

golfowy

z tablicą rejestracyjną „BURAK 2” do
poruszania się po terenie posiadłości

zjeżdżalnię wodną prowadzącą

z

jego sypialni wprost
do basenu olimpijskiego

wszystkie

gry komputerowe świata

kino

IMAX 3D w piwnicy

krokodyla

osobistą masażystkę

podziemną dziesięciotorową kręgielnię

stół

do

gry w snookera

maszynę

do

popcornu

tor

dla deskorolek

jeszcze

jednego krokodyla

kieszonkowe

w wysokości stu tysięcy funtów
tygodniowo

kolejkę górską

na

tyłach domu

profesjonalne

studio nagrań na strychu

prywatne

sesje treningowe z piłkarską
reprezentacją Anglii

akwarium

z prawdziwym rekinem

Mówiąc krótko, Józek był okropnie rozpieszczony.
Chodził do absurdalnie drogiej prywatnej szkoły. Na wakacje latał własnym
samolotem. A raz nawet zamknięto na cały dzień Disneyland, żeby nie musiał
czekać w kolejce na żadną przejażdżkę.

Oto Józek. Właśnie mknie po swoim torze wyścigowym
bolidem Formuły 1.

Niektóre bardzo bogate dzieciaki mają specjalne
miniaturowe wersje prawdziwych samochodów. Ale nie Józek. Dla niego
zbudowano trochę większy egzemplarz. A to dlatego, że był grubasem. Ty też na pewno
byłbyś okrąglutki, gdybyś mógł kupić sobie wszystkie słodycze świata,
prawda?

Zapewne zauważyłeś, że Józek jest na tym obrazku sam.
Prawdę mówiąc, pomykanie po torze w pojedynkę to słaba zabawa, nawet jeśli ma się
milion tryliardów funtów. Przydałby się ktoś, z kim można się ścigać.
Problem w tym, że Józek nie miał kolegów. Ani jednego.

• Koledzy

Stanowczo odradzam wam naśladowanie naszego bohatera i
rozpakowywanie wielkiego batonika Mars podczas jazdy wyścigówką. Ale od
ostatniego posiłku Józka minęła długa chwila, więc zdążył już zgłodnieć.
Dlatego wszedł w zakręt, jednocześnie rozdzierając zębami opakowanie, żeby
wgryźć się w pyszną, nadziewaną karmelem czekoladę. Niestety trzymał
kierownicę jedną ręką, więc kiedy koła samochodu zahaczyły o bandę,
stracił panowanie nad wozem.

Warta miliony funtów wyścigówka wypadła z toru,
zawirowała i walnęła w drzewo.

PI I I I I I I I I I I I I I I II I I I I I I I I I I I I I I I I I ISS
SSSSSSSSSSSSSSSSSS
SSSSSSSSSKKKKKK
KKKK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Drzewo wyszło z tego bez szwanku. Ale samochód nadawał
się do kasacji. Józek wygramolił się zza kierownicy. Całe szczęście nic mu
się nie stało. Był jedynie oszołomiony, więc nieco chwiejnym krokiem
poczłapał do domu.

— Tato, rozbiłem auto — oznajmił chłopiec,
przekraczając próg luksusowego salonu.

Pan Burak, tak jak jego syn, był niski i gruby, za to
w wielu miejscach o wiele bardziej owłosiony. Z wyjątkiem głowy — ta
lśniła łysiną. Tata Józka siedział rozparty na mogącej pomieścić sto osób
kanapie ze skóry krokodyla. Wzrok miał wbity w najświeższe wydanie gazety
„The Sun”.

— Nie martw się, Józiu — powiedział. — Kupię ci
drugi.

Józek klapnął na sofę obok Taty.

— A tak przy okazji, wszystkiego najlepszego z
okazji urodzin. — Pan Burak wręczył synowi kopertę, nadal nie odrywając
wzroku od dziewczyny ze strony trzeciej.

Józek prędko rozerwał papier. Ile pieniędzy dostanie w
tym roku? Od razu pozbył się kartki z życzeniami o treści: „Wszystkiego
najlepszego z okazji dwunastych urodzin, synu”, bo liczył się dołączony do
niej czek.

Chłopiec nie krył rozczarowania.

— Milion funtów? — prychnął. — Tylko tyle?

— O co chodzi, synu? — Pan Burak na chwilę
odłożył gazetę.

— Milion funtów dałeś mi w zeszłym
roku — narzekał Józek — kiedy skończyłem jedenaście lat. Teraz mam
dwanaście, więc chyba powinienem dostać więcej?

Ojciec sięgnął do kieszeni połyskującego szarością
dizajnerskiego garnituru i wyjął książeczkę czekową. Jego garnitur był tak
koszmarny jak cena, którą za niego zapłacił.

— Najmocniej cię przepraszam — rzekł. — Niech będą dwa
miliony.

Należy tutaj wspomnieć, że tata Józka nie zawsze
pławił się w bogactwie. Nie tak znowu dawno rodzina Buraków żyła całkiem
skromnie. Gdy pan Burak skończył szesnaście lat, rozpoczął pracę w
wielkiej fabryce papieru toaletowego wybudowanej tuż za miastem. To było
niesamowicie
nuuuuudne zajęcie. Polegało na nawijaniu
papieru na tekturową tubę.

Rolka za rolką.

Dzień za dniem.

Tydzień w tydzień.

Całymi latami…

Robił to w kółko, bez końca, aż niemal stracił
nadzieję, że kiedyś jego los się odmieni. Całymi dniami sterczał przy
taśmie produkcyjnej obok setek innych znudzonych pracowników, wykonując
ciągle te same ogłupiające czynności. Gdy papier został nawinięty na
rolkę, trzeba było zaczynać od początku. Rolka za rolką. Ich rodzina była
tak uboga, że pan Burak na urodziny i Gwiazdkę sam robił synkowi prezenty
z pustych rolek po papierze toaletowym. Nigdy nie mieli pieniędzy na
najnowsze zabawki, ale mężczyzna wzorował na nich swoje upominki i tak
powstał na przykład samochód wyścigowy z rolek albo rolkowy fort z
tuzinami żołnierzyków. Większość podarków dawno się rozpadła i skończyła w
śmieciach. Józkowi udało się zachować tylko niepozorną papierową rakietę
kosmiczną, chociaż sam nie bardzo wiedział po co.

Jedynym plusem pracy w fabryce było to, że pan Burak
miał mnóstwo czasu na rozmyślanie. Aż pewnego razu przyszedł mu do głowy
pomysł, który miał na zawsze zrewolucjonizować podcieranie tyłka.

A może by tak wymyślić
srajtaśmę wilgotną po jednej, a suchą po drugiej stronie? — pomyślał tamtego dnia, nawijając papier na rolkę numer
tysiąc. I zaczął zamykać się w łazience ich tyciego komunalnego
mieszkania, gdzie w wielkiej tajemnicy godzinami trudził się nad
skonstruowaniem idealnej, dwustronnej rolki papieru toaletowego.

Kiedy wreszcie wypuścił na rynek „Zadkobłysk —
produkt, który zapewni świeżość twego pośladka”, odniósł oszałamiający
sukces. Każdego dnia na całym świecie sprzedawano miliard rolek. A na
każdej sprzedanej rolce zarabiał 10 pensów. Z tego wszystkiego zrobiła się
straszliwa kupa pieniędzy. Zaprezentowaliśmy ją za pomocą poniższego
równania.

Gdy zaczęto sprzedawać zadkobłysk, Józek Burak miał
zaledwie osiem lat, a jego życie w mgnieniu oka wywróciło się do góry
nogami. Najpierw rozstali się rodzice. Okazało się, że mama Józka, Carol,
miała od dłuższego czasu płomienny romans z jego instruktorem harcerstwa —
Alanem. Dzięki zawartej podczas rozwodu ugodzie, dostała dziesięć
miliardów funtów, a Alan zamienił swój kajak na gigantyczny jacht. Podobno
zakochana para ruszyła w rejs wzdłuż wybrzeża Dubaju i co rano na
śniadanie raczyła się chrupiącymi płatkami śniadaniowymi zalanymi
najdroższym szampanem. Tata Józka dość szybko pozbierał się po odejściu
żony i rozpoczął randkowanie z niekończącym się korowodem „dziewcząt
strony trzeciej”.

Ojciec i syn prędko wyprowadzili się z ciasnego
mieszkania do ogromnej rezydencji, którą pan Burak ochrzcił nazwą „pałac
Zadkobłysk”.

Dom był tak wielki, że widać go było nawet z kosmosu.
Podjechanie pod drzwi wejściowe zajmowało całe pięć minut. Szeroką żwirową
aleję obsadzono setkami młodziutkich drzewek. W rezydencji znajdowało się
siedem kuchni, dwanaście salonów, czterdzieści siedem sypialni i
osiemdziesiąt dziewięć łazienek.

Na dodatek łazienki w pokojach z łazienkami miały
własne łazienki.

Mimo że mieszkali tam od kilku lat, Józek zdążył
zapewne zwiedzić tylko jedną czwartą całego budynku. Rozległe tereny
dookoła mieściły korty tenisowe, jezioro do przejażdżek łódką, lądowisko
dla helikopterów, a nawet stumetrowy stok narciarski z górami usypanymi ze
sztucznego śniegu. Wszystkie krany, klamki oraz deski klozetowe wykonano
ze szczerego złota, a dywany z futer norek. Ojciec i syn pijali sok
pomarańczowy z bezcennych zabytkowych średniowiecznych kielichów, a przez
jakiś czas usługiwał im też lokaj imieniem Otis, który był orangutanem.
Ale musieli go zwolnić.

— Tato, a czy mógłbym dostać jeszcze taki prawdziwy prezent? — spytał Józek, kiedy schował czek do kieszeni
spodni. — Przecież pieniędzy mam całe stosy.

— W takim razie powiedz, co byś chciał, a ja
poślę po to jednego z moich asystentów — odrzekł pan Burak. — Może okulary
przeciwsłoneczne z litego złota? Ja już mam takie. Co prawda nic w nich
nie widać, ale za to były bardzo drogie.

Józek ziewnął.

— Chyba że wolałbyś własną motorówkę? — zgadywał
dalej pan Burak.

Chłopak przewrócił oczami.

— Mam dwie, zapomniałeś?

— Wybacz, synu. To może ćwierć miliona funtów w
bonach na zakup książek, czasopism i artykułów papierniczych w salonach
WHSmith?

— Nuda! Nuda! Nuda! — Nadąsany Józek tupał
nogami. Nawet problemy miał z górnej półki.

Pan Burak wyglądał na zrozpaczonego. Nie przychodziło
mu do głowy nic, co mógłby jeszcze kupić swojemu jedynemu dziecku.

— W takim razie co?

Józek przypomniał sobie, jak ściga się po torze z
samym sobą, i wtedy zaświtała mu w głowie pewna myśl.

— Jest takie coś… — zaczął niepewnie. — Bardzo
bym chciał…

— Tak?

— Przyjaciela.

2. Zadziak

2

Zadziak

— Zadziak — powiedział
Józek.

— „Zadziak”? — oburzył się pan Burak. — Jak
jeszcze wołają na ciebie w szkole?

— Srajtaśma…

Pan Burak pokręcił głową z niedowierzaniem. Posłał
syna do najdroższej szkoły w Anglii. Do Gimnazjum dla Chłopców imienia
Świętego Cuthberta. Semestr kosztował tam dwieście tysięcy funtów, a
uczniowie musieli nosić pończochy i elżbietańskie kryzy. Oto zdjęcie Józka
w szkolnym mundurku. Wygląda raczej śmiesznie, co?

Dlatego ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewał, było
dokuczanie i przezywanie. Przecież takie rzeczy przytrafiały się ludziom
biednym. A jednak koledzy dogryzali Józkowi od pierwszego dnia szkoły.
Bogate dzieciaki nienawidziły go, bo jego tata dorobił się na papierze
toaletowym. Twierdziły, że to „okropnie wulgarne”.

— Kiblowy Król, Pan Klopiński, Mistrz Podcierania —
wymieniał dalej Józek. — A to tylko przezwiska, które słyszałem od
nauczycieli.

Większość chłopców w szkole Józka należała do
arystokracji. Byli książętami lub hrabiami, a ich fortuna pochodziła z
wielkich majątków ziemskich. Co oznaczało, że nie zarobili tych pieniędzy,
tylko je odziedziczyli. Józek szybko przekonał się, że pieniądze miały
wartość wtedy, gdy stanowiły część wielowiekowego rodzinnego spadku, czyli
były „starymi pieniędzmi”. A jeśli ktoś wzbogacił się całkiem niedawno, na
dodatek na papierze toaletowym, to wcale się nie liczył.

Nadziani chłopcy z tego gimnazjum nosili imiona takie
jak: Nataniel Septimus Ernest Bertram Lizander Tybalt Zachariasz Edmund
Aleksander Humphrey Percy Quentin Tristan August Bartłomiej Tarkwiniusz
Imogen Sebastian Teodor Clarence Smythe.

A to tylko jeden chłopak.

Przedmioty, których się uczyli, też były niezwykle
ekskluzywne. Plan lekcji Józka wyglądał tak:

Poniedziałek

Łacina

Nauka prawidłowego noszenia słomkowego kapelusza

Wiedza o monarchii

Nauka etykiety

Jeździectwo i skoki przez przeszkody

Taniec towarzyski

Klub Dyskusyjny (temat dnia: „Uważamy, że dopinanie
kamizelki na ostatni guzik od dołu jest ordynarne”)

Jedzenie słodkich bułeczek

Wiązanie muchy

Pływanie łodzią płaskodenną

Polo (sport z końmi i kijami, a nie supermarket)

Wtorek

Starożytna greka

Krykiet (gra)

Polowanie na bażanty

Ćwiczenia z poniżania służby

Mandolina poziom 3

Historia odzieży z tweedu

Godzina zadzierania nosa

Nauka przechodzenia ponad bezdomnymi przy wyjściu z
opery

Nauka odnajdywania drogi wyjścia z labiryntu

Środa

Polowanie na lisy

Aranżacje kwiatowe

Konwersacje o pogodzie

Historia krykieta

Historia akcentów

Quizy z wiedzy o znanych i lubianych

Czytanie kolorowych magazynów

Nauka rozumienia i doceniania baletu

Polerowanie cylindrów

Szermierka (z użyciem szpad, nie słów)

Czwartek

Godzina podziwiania antyków

Nauka zmiany kół w aucie marki Range Rover

Dyskusja na temat „Czyj tatuś jest najbogatszy?”

Konkurs: „Kto jest najbliższym przyjacielem księcia
Harry’ego?”

Nauka wykwintnego wysławiania się

Klub wioślarski

Klub Dyskusyjny (temat dnia: „Uważamy, że babeczki
smakują najlepiej na gorąco”)

Szachy

Lekcja heraldyki

Wykład „Jak głośno rozmawiać w restauracjach”

Piątek

Recytacja poezji (język średnioangielski, lata
1066-1440)

Historia ubiorów sztruksowych

Sztuka ozdobnego strzyżenia krzewów

Nauka rozumienia i doceniania rzeźby antycznej

Nauka odnajdywania swojej twarzy w rubrykach
towarzyskich w kolorowych czasopismach

Polowanie na kaczki Bilard

Popołudnie z muzyką klasyczną

Nauka odpowiednich tematów konwersacji przy obiedzie (np. czym śmierdzi klasa pracująca)

Jednakże głównym powodem, dla którego Józek nie znosił
chodzić do gimnazjum, nie były głupie zajęcia, tylko fakt, że wszyscy
patrzyli tam na niego z góry. Uważali, że ktoś, kogo ojciec zbił fortunę
na toaletowym pomyśle, jest po prostu odrażająco prostacki.

— Tato, ja chcę chodzić do innej szkoły —
powiedział Józek.

— Żaden problem. Stać nas na najdroższe
kształcenie na świecie. Słyszałem o jednej szkole w Szwajcarii. Rano
jeździ się na nartach, a potem…

— Nie — odmówił chłopiec. — Wolałbym raczej pójść
do tutejszej szkoły.

— Co takiego? — zdziwił się pan Burak.

— Mógłbym tam znaleźć kolegów — tłumaczył Józek.
Kiedy szofer wiózł go do prywatnego gimnazjum, przez okno widział
dzieciaki kręcące się wokół szkolnej bramy. Gadały, grały w różne gry,
wymieniały się kartami — wyglądało na to, że świetnie się bawiły. A przede
wszystkim wiodły bajecznie normalne życie.

— Tak, ale zwykła szkoła… — Pan Burak nie wierzył
własnym uszom. — Jesteś pewien?

— Tak — odpowiedział z przekonaniem Józek.

— A może zbuduję ci szkołę u nas w ogrodzie? —
zaproponował tata.

— Nie. Ja chcę iść do zwykłej szkoły. Ze zwykłymi
dzieciakami. Chcę się z kimś zaprzyjaźnić,Tato. W Świętym Cuthbercie nie mam ani jednego kumpla.

— Ale ty nie możesz chodzić do zwyczajnej szkoły.
Jesteś teraz miliarderem, mały. Dzieciaki będą cię gnębić lub przyjaźnić
się z tobą tylko dlatego, że jesteś bogaty. To będzie koszmar.

— W takim razie nie powiem im, kim jestem. Będę
po prostu Józkiem. Może wtedy wreszcie, jakimś cudem, znajdę przyjaciela,
albo nawet dwóch…

Po chwili zastanowienia pan Burak uległ.

— Jeśli tego właśnie chcesz, to zgadzam się,
możesz iść do normalnej szkoły.

Józek był tak uradowany, że przepośladkował*
po kanapie bliżej Taty, żeby go uściskać.

*Pośladkować (czasownik) — przemieszczanie się w pozycji
siedzącej wyłącznie za pomocą mięśni pośladków, dzięki
czemu nie trzeba wstawać. Metoda preferowana przez osoby
z nadwagą.

— Tylko nie pognieć mi garnituru — upomniał go
pan Burak.

— Przepraszam. — Józek nieco odpośladkował.

Potem odchrząknął i dodał:

— Ja… Kocham cię, Tato.

— Ja ciebie też, synu, ja ciebie też — rzekł pan
Burak i wstał z kanapy. — No to udanych urodzin, chłopie.

— Nie spędzimy ich razem? — spytał Józek, nie
dając po sobie poznać, jak bardzo był zawiedziony. Dawniej Tata zawsze
zabierał go na urodzinową ucztę do miejscowej restauracji z hamburgerami.
Wtedy nie stać ich było na hamburgery, więc zamiast tego zamawiali frytki
i zjadali je z kanapkami z szynką i ogórkiem, które Tata przemycał pod
kapeluszem.

— Przykro mi, ale nie mogę. Mam dziś randkę z
piękną dziewczyną — powiedział pan Burak, pokazując mu w gazecie stronę
numer trzy.

Józek spojrzał na zdjęcie kobiety, która wyglądała
tak, jakby nagle spadło z niej całe ubranie. Włosy miała utlenione na
platynowy blond, a na twarzy makijaż tak mocny, że trudno było stwierdzić,
czy jest ładna, czy nie. Napis pod fotografią głosił: „Szafira, lat 19,
pochodzi z Bradford, lubi zakupy, nie znosi myśleć”.

— Tato, a Szafira przypadkiem nie jest dla ciebie
trochę za młoda? — dopytywał Józek.