Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Manipulacje i tajemnice

Manipulacje i tajemnice

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-07-03427-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Manipulacje i tajemnice

Profesor Zdzisław Jerzy Adamczyk przez piętnaście lat zajmował się przygotowywaniem do druku korespondencji Stefana Żeromskiego. Poszukując w archiwach i bibliotekach informacji niezbędnych do objaśnienia pewnych spraw, o których mowa jest w listach, odkrył, że dotychczasowa wiedza o życiu autora Popiołów, ukształtowana przez książki Hanny Mortkowicz-Olczakowej, Aliny Kowalczykowej oraz wspomnienia Moniki Żeromskiej mija się z prawdą, często będąc wynikiem jaskrawej manipulacji.

Do tej pory nikt nie napisał pełnej, wiarygodnej biografii Żeromskiego. Najwięcej wiemy o latach młodości autora Syzyfowych prac, gdyż sam o to zadbał prowadząc dziennik. O późniejszym jego życiu wiadomo znacznie mniej, co pozostawia otwarte pole dla konfabulacji, koloryzacji, zmyśleń, z czego autorzy dotychczasowych prac o Żeromskim skwapliwie korzystali. Panuje przekonanie, że pisarz prowadził spokojne, wręcz sielskie życie, mieszkając wraz z nową rodziną w Konstancinie, a jego współpraca z Jakubem Mortkowiczem układała się jak najlepiej. Tymczasem nie do końca tak było. Profesor Adamczyk postanowił w iście demaskatorski sposób rozprawić się z przekłamaniami i świadomym zatajaniem bądź przekręcaniem faktów, przedstawiając tym samym wiarygodny obraz ostatnich lat życia Stefana Żeromskiego.

Polecane książki

Obecny świat jest zupełnie inny niż z był 20 czy nawet 10 lat temu. Wiruje, zmienia się i wciąż nam ucieka. Tam gdzie jest mój laptop tam jest moja uczelnia, moja praca, moja rozrywka. Czas nabrał nowego wymiaru, przestrzeń to jest tylko jeden “klik”. Przed nami nowe możliwości – powstał największy ...
Opowiadanie z uniwersum Krwawego umysłu, a także drugie już zaproszenie do urokliwej i równie mrocznej wioski Villon Pray. Z płonącej chatki, tuż po wybuchu gazu, wychodzi mały chłopiec. Jest poparzony, a mimo to, zaprasza do rozmowy pozornie przypadkową osobę. To historia o miłości do matki, alkoho...
W dobie powszechnej dezinformacji, fake newsów i postprawdy, katolicy powinni zadać sobie również inne pytanie postawione w tej książce. Dlaczego katolickie media nie informują nas o ogromnych zmianach w Kościele? Dlaczego ważniejsze są dla nich obrazki ukazujące ciekawostki z życia papieża Francisz...
    Gdzie wyzyskuje Bruce Wayne? Czy humanoidalne małpy to wykluczeni? Jaki związek mają zombie i partie socjaldemokratyczne? Czy Carrie Bradshaw skończy z ogoloną głową, pędzona ulicami Nowego Jorku? Dla kogo naprawdę pracuje doktor Duraj? Za jaką cenę geje kupili sobie akceptację? Co ma wspólnego ...
W południowo-zachodniej Irlandii, w dziewiczej okolicy, głęboko w lesie mieszka samotna młoda kobieta, Laura. Jest obdarzona niespotykanym talentem. Niezwykły dar polega na umiejętności naśladowania rozmaitych dźwięków. Za sprawą zaskakującego zbiegu okoliczności, Laura staje się telewizyjną ...
Jak uhonorowana Nagrodą Nobla teoria umysłu zmieniała nasze postrzeganie rzeczywistości Czterdzieści lat temu dwóch izraelskich psychologów: Daniel Kahneman i Amos Tversky przeprowadziło serię zaskakujących badań, które diametralnie zmieniły nasze założenia względem procesu decyzyjnego. Ich artyk...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Zdzisław Jerzy Adamczyk

Zdzisław Jerzy Adamczyk

Manipulacje i tajemnice

Zagadki późnej biografii
Stefana Żeromskiego

Czytelnik

Kilka wyjaśnień wstępnych

Najpierw muszę wyjaśnić, a mówiąc ściślej – wytłumaczyć się, dlaczego tę
książkę napisałem. Dlaczego musiałem ją napisać.

Od około 1995 do 2010 roku, przez piętnaście lat, przygotowywałem do
druku listy Stefana Żeromskiego. Przystępowałem do tej pracy z wiedzą o biografii autora Popiołów, którą mógłbym określić jako standardową,
ukształtowaną przez lekturę książki Hanny Mortkowicz-Olczakowej O Stefanie Żeromskim. Ze wspomnień i dokumentów1 oraz
zaczynających się właśnie ukazywać kolejnych tomów wspomnień Moniki
Żeromskiej2. Wiedziałem, że życie autora Popiołów było
trudne i obfitowało w doświadczenia dramatyczne, wierzyłem jednak, iż te
kłopoty i udręki Żeromskiego – człowieka bezdomnego, schorowanego,
nieszczęśliwego w małżeństwie – skończyły się, gdy około 1908 roku
poznał młodą malarkę Annę Zawadzką i założył nową rodzinę. I gdy znalazł
nowego wydawcę, Jakuba Mortkowicza, który nie tylko znakomicie wydawał
jego utwory, ale także służył pomocą w załatwianiu wielu spraw
praktycznych, z którymi Żeromski – natura artystyczna, niezdolna do
zmagania się z utrapieniami codzienności – nie umiał albo nie chciał
sobie radzić.

Przygotowywanie do druku korespondencji Żeromskiego, a więc poszukiwanie
w bibliotekach i archiwach informacji niezbędnych do objaśnienia spraw i zdarzeń, o których w listach mowa, a także o ludziach, do których czy o których Żeromski pisał, zmusiło mnie do zrewidowania tych pierwotnych
poglądów. Nie stało się to nagle, w jednej chwili, było efektem wielu
doświadczeń, odkryć, zaskoczeń, gdy odnajdowane dokumenty (listy,
wspomnienia, metryki urodzin, ślubów i zgonów, legitymacje, fotografie)
mówiły coś zgoła odmiennego, układały się w historię życia Żeromskiego
znacznie odbiegającą od tej, która wyłaniała się z książki Hanny
Mortkowicz-Olczakowej i wspomnień Moniki Żeromskiej. Po kilku latach,
gdy pierwsze tomy listów były już wydrukowane, gdy zająłem się
przygotowywaniem do druku korespondencji z ostatnich piętnastu lat życia
Żeromskiego, uświadomiłem sobie, iż tak zwana obiegowa wiedza o jego
biografii, wiedza kształtowana przez prace dwóch wymienionych wyżej
autorek, nie tylko rozmija się ze stanem faktycznym, lecz także sprawia
takie wrażenie, jak gdyby była ZMANIPULOWANA, to znaczy jak gdyby
autorki w sposób świadomy i celowy przedstawiały daleki od prawdy obraz
kilkunastu ostatnich lat życia autora Przedwiośnia.

Napiszę tutaj zdanie, które zabrzmi bardzo nieskromnie, ale które trzeba
napisać. Mam świadomość, że tego rodzaju odkryć – przynajmniej na taką
skalę – nie mógł dokonać i nie dokonał nikt inny. Po prostu dlatego, że
nikt inny pełnej edycji listów Żeromskiego nie przygotowywał i nie
spędził przy tym tylu godzin, dni i tygodni w bibliotekach i archiwach.
Zwłaszcza w archiwach.

Jeślibym miał w dwóch zdaniach określić sedno, istotę tej manipulacji,
powiedziałbym, że gdy chodzi o obraz życia rodzinnego, Monika Żeromska w swych wspomnieniach usuwa z biografii ojca jego pierwsze małżeństwo i pierwszą rodzinę, zmierza do ukrycia tej niewygodnej prawdy, że od roku
1913 do 1918 Żeromski miał – w tamtych czasach! – jednocześnie dwie
żony, z którymi wychowywał dwoje dzieci, a to przecież oznacza, że w istocie – otwarcie i z podniesioną głową – był bigamistą, bigamistą
niepodpadającym pod paragrafy kodeksu karnego, gdyż formalnie był mężem
tylko Oktawii, matki Adasia, chociaż zarazem w sposób jawny pozostawał w nieformalnym, ale faktycznym związku quasi-małżeńskim z matką Moniki,
Anną, której nigdy nie poślubił. Drugi obszar manipulacji polega na
niezgodnym z prawdą przedstawianiu relacji między Żeromskim a Jakubem
Mortkowiczem, przede wszystkim na ukrywaniu faktu, iż jesienią 1920 roku
Żeromski notarialnie przekazał Mortkowiczowi (w zamian za willę w Konstancinie) całość swoich praw autorskich – i że od tej pory sam mógł
wprawdzie decydować, jakie utwory napisze, ale o tym, czy – a także jak
i kiedy – utwory te będą publikowane, w istocie decydował Mortkowicz. W owych manipulacjach uczestniczyły obie autorki – jednak w stopniu
nierównym. Mortkowicz-Olczakowa o życiu i twórczości Żeromskiego pisała
wielokrotnie, pierwsze prace drukowała jeszcze przed wojną, jeszcze jako
Hanna Mortkowiczówna; ogłosiła drukiem wiele nieznanych dokumentów, w tym i niepublikowane jego teksty. Książka, na którą się tutaj powołuję,
zawiera wiele informacji o Żeromskim zasługujących na uwagę, ale zarazem
autorka nie zna umiaru i granic w idealizowaniu postaci Anny i działalności wydawniczej Jakuba Mortkowicza. Monika Żeromska takich
zasług nie ma. Pisze o swojej cudownej rodzinie i zmyśla, manipuluje w sposób nieumiarkowany – już od pierwszych zdań w pierwszym tomie
Wspomnień. Zaczynają się one następująco:

„Pierwsze nasze mieszkanie, jakie najmgliściej pamiętam, a może mi się
tylko zdaje, było w Zakopanem na Kasprusiach, w pensjonacie Lubień
[…]. Mieszkała z nami babcia, matka mamy, która przyjechała z nami z Włoch. Przyjechaliśmy wtedy furką z Felsö-Hagi na Węgrzech, to była
nazwa, która mi się często o uszy obijała. […] Niewiele z tego
Lubienia pamiętam. Moi rodzice wynajęli dom, stojący trochę dalej, po
tej samej stronie Kasprusi, większy i wygodniejszy – Władysławkę. Tam
zajmowaliśmy całe piętro, było pianino dla babci i niańka dla mnie, mała
dziewczyna góralska Helcia Zumera. Z Władysławki są moje najdawniejsze
wspomnienia, już wyraźne. […] Przy wielkim stole siedziała mama i słuchała głośnego czytania ojca, który chodził dookoła, a ja stałam na
jego bucie obiema nogami, trzymając go mocno pod kolano”3.

„Myślę, że jedną z cech naszej rodziny było nieustanne myślenie wzajemne
o sobie, dbałość i powiązanie wewnętrzne, ukryty niepokój, kiedy nie
byliśmy wszyscy razem. Rodzice najczęściej zostawiali mnie z babcią albo
z innymi okolicznymi dziećmi. Sami chodzili do kawiarni, na zebrania, z wizytami albo na dalekie spacery w głąb dolin”4.

Ten sielankowy obraz życia w Zakopanem jest kompletnie wymyślony; nie ma
w nim nawet jednego prawdziwego zdania. Dotyczy czasu, gdy Anna ze swą
matką i z Moniką mieszkała w Zakopanem, to jest okresu od listopada 1914
do listopada 1918 roku. Tego okresu w swym życiu, a więc i w życiu
rodziców, Monika pamiętać nie mogła; gdy w listopadzie 1914 roku
znalazła się w Zakopanem, miała półtora roku, gdy w listopadzie 1918
przeprowadzała się wraz z rodzicami do Krakowa – lat pięć i pół. Niezbyt
wiele z tego zakopiańskiego okresu mogła zapamiętać. Kiedy jednak wiele
lat później pisała swoje wspomnienia, wiedziała z pewnością, musiała
wiedzieć, że od listopada 1914 do czerwca roku 1918 Żeromski mieszkał w Zakopanem z dwiema rodzinami: oddzielnie mieszkała Oktawia z chorym na
gruźlicę Adasiem (najpierw na Bystrem, potem w miarę pogarszania się
stanu zdrowia syna w innych wynajmowanych mieszkaniach), oddzielnie Anna
z Moniką i z babką Moniki, Marią Zawadzką (na Kasprusiach, najdłużej w willi Władysławka), oddzielne mieszkanie wynajmował sam Żeromski w nieistniejącej już willi Oleńka przy górnych Krupówkach. Bywał zapewne –
i to nierzadko – u Anny i Moniki, ale bywał także – na pewno znacznie
częściej – u Oktawii i Adasia. Z Anną pokazywał się być może u jej
znajomych, niezbyt chyba licznych, nic nie wiadomo natomiast, by Anna
uczestniczyła w jakichś zebraniach (nie zachowały się informacje o jakiejkolwiek jej aktywności społecznej) lub by razem bywali w kawiarniach. „Dwużeństwa” pisarza nie akceptowała miejscowa opinia
społeczna, opinia ta była nieprzychylna Annie i Żeromski miał tego
świadomość. Nie ulegało wątpliwości, iż jego związku z Anną nie
akceptuje dorastający i zmagający się z chorobą Adaś, więc w życiu
publicznym Zakopanego, w działalności społecznej i obywatelskiej
uczestniczył sam. W okresie wojny znalazło się w Zakopanem mnóstwo ludzi
z różnych stron kraju, także wielu pisarzy; pozostawili oni liczne
publikowane potem wspomnienia. Gazety – głównie krakowskie – informowały
o różnych przeprowadzanych w Zakopanem akcjach społecznych,
zgromadzeniach, zebraniach itd. I w listach z tego okresu, i we
wspomnieniach, i w notatkach prasowych nazwisko Żeromskiego pojawia się
dość często, osoba Anny – nigdy. W odróżnieniu od pierwszej żony
Żeromskiego Anna stroniła od udziału w życiu miasta. I nie była w Zakopanem ani specjalnie lubiana, ani ceniona.

Warto w tym miejscu zacytować fragment niepublikowanego dotychczas listu
Pelagii Mielochówny, szkolnej koleżanki i sympatii syna Żeromskiego,
listu zawierającego informacje o czasach pierwszej wojny światowej,
napisanego przez Mielochównę wiele lat po śmierci i Adasia, i jego ojca
– do profesora Stanisława Pigonia.

W początkach maja 1964 roku Pigoń, zbierający wówczas materiały do
planowanej edycji listów Żeromskiego, z prośbą o informacje potrzebne
wydawcy zwracał się do wielu osób, wśród nich i do dawnej Pelasi
Mielochówny (wówczas już od dłuższego czasu Pelagii Górskiej), która 10
maja 1964 roku na list jego odpowiedziała:

„Niestety niewiele mam informacji o samym S. Żeromskim, listów żadnych
nie posiadam, a kontaktów osobistych było niewiele, i to prawie
wszystkie po śmierci jego syna. Trudno coś powiedzieć o Nim, gdy się
wpadało do Adama, aby pożyczyć jakąś książkę lub dowiedzieć się o jego
zdrowie, gdyż często niedomagał; rozmawiała z nami prawie zawsze żona,
która niestrudzenie czuwała nad Adamem i którą zachowałam w pamięci jako
świetlaną postać. Państwo Żeromscy mieszkali wówczas w Anielówce przy
ul. Zamoyskiego, naprzeciw dawnego gimnazjum. Kilkakrotnie rozmawiałam z S. Żeromskim już po śmierci Adama; przyniósł mi fotografię syna z miłą
dedykacją od siebie, później odszukał mnie, aby mi wręczyć swoją książkę
Wspomnienie o Adamie – i wtedy rozmowa była dłuższa, gdyż opowiadał o ostatnich chwilach syna z rozpaczą w głosie […]. Ze zwierzeń i wybuchów żalu i rozpaczy Adama wiem, że bardzo bolał nad krzywdą matki,
którą my, koledzy, nazywaliśmy »Wierną rzeką«, a znajomość z przyszłą
żoną określało się »Urodą życia«. Wiem także, że odbywały się rozmowy
między synem a ojcem na ten bolesny temat, jednak miłość do »Urody
życia« była silniejsza od miłości do syna […]”5.

Cytowaną wyżej opowieść Moniki o pogodnym i szczęśliwym życiu w Zakopanem, życiu bez kłopotów i problemów, o wieczornym (jakby
codziennym) słuchaniu nowo napisanych przez Żeromskiego fragmentów
utworów, o wspólnych spacerach rodziców, o wspólnych wyjściach na
zebrania czy do kawiarni – należy włożyć między bajki. I koniecznie
trzeba opatrzyć kilkoma zdaniami komentarza.

Daleki jestem od zamiaru pomniejszania wartości wspomnień córki
Żeromskiego. Napisane są przecież świetnie – żywo i dowcipnie – i wystawiają najlepsze świadectwo zdolnościom narracyjnym autorki. Wyłania
się ze wspomnień barwny obraz życia przedwojennego środowiska
artystycznego Warszawy, a także przejmujący, budzący grozę zapis
doświadczeń autorki w okresie okupacji i – szczególnie – powstania
warszawskiego. Utrwalone zostały wyraziste wizerunki wielu osób –
znajomych i autorki wspomnień, i jej ojca. Są też wspomnienia niezwykle
interesującym autoportretem Moniki Żeromskiej, osoby obdarzonej wieloma
talentami, wrażliwej i dowcipnej, przyjaznej ludziom, malarki,
popularyzatorki wiedzy o ojcu. Nikt rozumny wartości pięciu tomów
wspomnień nie powinien kwestionować. Z wyjątkiem jednego w owych
wspomnieniach wątku. Jednego, ale szczególnie ważnego: opowieści o rodzinie (głównie matki, gdyż o rodzinie ojca prawie w ogóle nie ma
mowy), a więc o losach matki, o relacji między rodzicami, o atmosferze
panującej w rodzinnym domu. Tutaj jest niewiarygodna. Wiele podawanych
przez nią informacji odnoszących się do tego kręgu spraw – nie zasługuje
na wiarę.

Monika Żeromska nie pisała naukowej biografii ojca, o rodzicach
opowiadała niezwykle subiektywnie, nawet na moment nie próbując ukrywać
uczuciowego stosunku do spraw, które relacjonuje. Miała prawo, po
stokroć miała prawo do tego rodzaju i tego sposobu opowiadania. Gdyby
istniała rzetelnie napisana, oparta na dokumentach książka biograficzna
o Żeromskim, półprawdy i zmyślenia we wspomnieniach jego córki można by
traktować z pobłażliwością, a może nawet z sympatią – jako wprawdzie
niezasługujące na wiarę, lecz urocze dopełnienie wiedzy o kolejach
życiowych ojca. Rzecz w tym, iż takiej gruntownej, rzetelnej i uczciwej
biografii Żeromskiego nie ma. Nie było jej w momencie, gdy Monika
zaczęła spisywać i publikować swoje wspomnienia – i nie ma jej po dziś
dzień.

Sporo wiadomo jedynie o młodości autora Syzyfowych prac. Można
powiedzieć, że sam o to zadbał. Przez dziesięć lat, od osiemnastego do
dwudziestego ósmego roku życia, prowadził dziennik, w którym dzień po
dniu zapisywał swoje obserwacje i doświadczenia, uczucia i myśli. Ten
czas w jego życiu jest przez niego samego udokumentowany. Dzienniki są
dziełem subiektywnym, poddanym autocenzurze itd., itd., ale są
dokumentem. Na podstawie Dzienników (nie wyłącznie, ale głównie na ich
postawie) Jerzy Kądziela napisał rzetelną i gruntowną książkę o młodości
Żeromskiego6, doprowadzoną do momentu, kiedy w roku 1896
trzydziestodwuletni Żeromski, autor świeżo wydanych dwóch tomów
opowiadań, po czterech latach pracy i mieszkania w szwajcarskim
Rapperswilu z żoną i pasierbicą wraca do kraju. O dalszych losach
Żeromskiego już nie opowiada.

O późniejszym życiu Żeromskiego wiadomo znacznie mniej, toteż bezkarnie
można zmyślać, koloryzować, konfabulować i manipulować. I czyni się to –
od dawna i jeszcze teraz.

Prostowanie tych półprawd, przemilczeń i konfabulacji, a czasem
zwyczajnych kłamstw, wydaje się konieczne, by mogła w przyszłości
powstać rzetelna i gruntowna praca o całym życiu autora Popiołów. Jest
to pierwszy powód, dla którego tę książeczkę napisałem. Pierwszy – ale
nie jedyny.

Drugi powód jest – jeśli tak można powiedzieć – osobisty.

Kiedy przygotowywałem objaśnienia do listów, także do dwóch ostatnich
tomów, obejmujących korespondencję z lat 1913–1925, a więc z okresu
„dwużeństwa” Żeromskiego7, pisałem te objaśnienia i komentarze z perspektywy posiadanej wówczas wiedzy o biografii
Żeromskiego, wiedzy ukształtowanej przez prace Mortkowicz-Olczakowej i Moniki Żeromskiej. Można powiedzieć, że bezwiednie „przykładałem ręki”
do upowszechniania tego obrazu – tak odległego od prawdy. Gdybym wówczas
posiadał taką wiedzę o życiu Żeromskiego, jaką posiadam dziś, niektóre
objaśnienia napisałbym inaczej; książka ta jest więc także pewnego
rodzaju erratą do objaśnień do listów Żeromskiego z lat 1908–1925. To
jest drugi powód, dla którego musiałem ją napisać.

I jest jeszcze powód trzeci, może nie najważniejszy, ale też istotny.

W roku 2011 opublikowałem w „Twórczości” artykuł, w którym napisałem o swoich doświadczeniach zdobytych w trakcie przygotowywania edycji
listów, stawiałem znaki zapytania przy niektórych twierdzeniach
Mortkowicz-Olczakowej i Moniki Żeromskiej, unikałem jednak jakichś
wyraźniejszych ocen, a już zwłaszcza zarzutów czy oskarżeń8.
Artykuł ten wzbudził spore zainteresowanie, był kilkakrotnie
przedrukowywany, wielokrotnie cytowany w różnych uczonych tekstach, więc
powinien choć trochę ostudzić zapały tych wszystkich, którzy opowiadają,
jak to szczęśliwy był Żeromski od momentu, w którym poznał Annę i wkrótce potem związał się autorsko-wydawniczą współpracą z Jakubem
Mortkowiczem. Bo opowieści takie są przecież z gruntu nieprawdziwe.
Ostatnich kilkanaście lat życia Żeromskiego to czas jego największych
tragedii i klęsk. Czas śmierci dziewiętnastoletniego syna, który przez
pięć lat walczył z gruźlicą i w końcu przegrał – i bezsilności ojca,
który był świadkiem kilkutygodniowej agonii i nie był w stanie uchronić
swego dziecka przed przedwczesną śmiercią ani nawet oszczędzić mu
przedśmiertnej męki. Czas pogłębiającej się choroby nerwowej (a może
psychicznej?) żony, którą kiedyś, przed laty, kochał, do której napisał
kilkadziesiąt najpiękniejszych listów miłosnych. Czas autorskiej
niewoli, w którą oddał się Mortkowiczowi za możliwość kupienia domu w Konstancinie. Czas niepokoju i obaw o przyszłość córki Moniki, którą –
wie przecież, jak bardzo jest chory – wkrótce zostawi na świecie. To
czas pokory, pogodzenia się – twórcy tak niepokornego i zbuntowanego – z własną słabością i z okrutnymi prawami życia, czas godzenia się z klęską. To doświadczenie niemal na miarę bohaterów tragedii antycznej.

I ten dramat wielkiego twórcy usiłuje się przesłonić landrynkowatymi
opowieściami, ćwierkaniem o pogodnej starości, o sielance i beztrosce
bytowania w Konstancinie, opowieściami banalizującymi i zakłamującymi
obraz ostatnich lat życia Żeromskiego.

Niedawno do Mortkowicz-Olczakowej i Moniki Żeromskiej dołączyła profesor
Alina Kowalczykowa, autorka książki Żeromski w Niepodległej, gdzie
apoteozie Anny poświęciła w całości rozdział Życie prywatne. Anna oraz
duże części rozdziałów Życie prywatne. W Konstancinie oraz Żeromski w Zamku9. Nie troszcząc się zbytnio o zgodność swej relacji z faktami i dokumentami, Kowalczykowa usiłuje przekonać czytelników, iż
Anna tak bardzo kochała Żeromskiego, że dla tego uczucia zrezygnowała ze
świetnie zapowiadającej się kariery malarskiej i sukcesów w świecie.
Pisze więc Kowalczykowa, iż Anna była malarką wybitnie utalentowaną,
wystawiała swe prace w Paryżu10, co jest nieprawdą – i w Krakowie11, co jest bliskie prawdy, ale wymaga uściśleń; że
przed wyjazdem z Paryża do kraju latem 1911 roku była z Żeromskim na
krótkich wakacjach nad Atlantykiem w Quiberon12, co jest
twierdzeniem zupełnie gołosłownym, i tak dalej, i tak dalej. Zaś
szczególnie jaskrawym przykładem rozmijania się z prawdą jest
informacja, iż Żeromski „po narodzinach Moniki w maju 1913 deklarował,
że jego żoną jest Anna, a Oktawia – jedynie żoną pierwszą”13.
To twierdzenie jest poważnym błędem i grubym nadużyciem. Żeromski
napisał, iż „z całą świadomością” uznaje Annę za swoją żonę („wbrew
wszelkiej innej opinii, która by związek ten inaczej traktować
zamierzyła”), ale dopiero w czerwcu 1925 roku, krótko przed śmiercią, w spisanym wówczas testamencie, kiedy pragnął Annę i Monikę – wbrew
obowiązującemu prawu – uczynić swoimi spadkobierczyniami, zapewnić im
dostatek i wygodne życie. Maj roku 1913 to przecież inny okres w życiu
Żeromskiego niż czerwiec 1925. Między tymi dwiema datami tyle się
wydarzyło!

Nie tutaj miejsce na prostowanie tych i innych przekłamań i błędów;
zostaną one na dalszych stronicach skorygowane. Tutaj chcę wrócić do
wyjaśnienia, dlaczego tę książeczkę napisałem. Kowalczykowa wielokrotnie
się na mnie powołuje: na moje publikacje, na wiadomości uzyskiwane ode
mnie nawet drogą telefoniczną. W swojej książce wykorzystuje jednak
tylko te informacje, które mogą być jej przydatne, pomocne w tworzeniu
nieprawdziwego obrazu kilkunastu ostatnich lat życia Żeromskiego;
informacje nieprzydatne, a już zwłaszcza pozwalające kwestionować czy
podawać w wątpliwość jej relację – po prostu pomija. Nie odpowiada mi
rola wspólnika w budowaniu takiego nieprawdziwego wizerunku Żeromskiego.
To jest trzeci z powodów, dla których musiałem napisać tę książkę.

Czytelnik tych słów może postawić pytanie: jak możliwe są tego rodzaju
przekłamania i manipulacje, skoro zachowały się liczne dokumenty
odnoszące się do Żeromskiego i jego rodziny, w tym jego bardzo bogata
korespondencja. Jak to możliwe?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, opowieść niniejszą zacząć trzeba od
informacji o losach archiwum domowego Żeromskiego. Jest to archiwum
niebywale bogate, częściowo jednak rozproszone, a ponadto okaleczone
usunięciem i zniszczeniem dużych jego fragmentów, w tym (a może
zwłaszcza) fragmentów warunkujących możliwość pełnego poznania spraw
osobistych w okresie ostatnich piętnastu lat życia Żeromskiego.
Życzliwego czytelnika proszę, by cierpliwie przebrnął przez kilkanaście
następnych stronic tej książki, które będą poświęcone charakterystyce (i sprawcom) tych luk i wyrw w zbiorze archiwaliów. Gdy uda się przez ten
fragment książki przebrnąć, zacznie się jej część zasadnicza:
prostowanie legend i zmyśleń, poszukiwanie prawdy o późnej biografii
Stefana Żeromskiego.

Archiwum domowe Żeromskiego

Autor Popiołów był skrupulatnym zbieraczem wszelakich odnoszących się
do jego życia i twórczości dokumentów; zatrzymywał i gromadził wszystkie
otrzymywane listy, opinie prasowe o swoich utworach (recenzje, a nawet
wzmianki gazetowe), swoje dzienniki, notatniki z adresami i wypisami z lektur, rachunki, zaproszenia. Zbierał te „papiery”, chociaż przez
większą część życia o jakimś bezpiecznym i stałym miejscu, gdzie mógłby
je gromadzić, mógł tylko marzyć. Od dziewiętnastego roku życia właściwie
był bezdomny. Jego ojciec utrzymywał rodzinę, dzierżawiąc w Kieleckiem
folwarki szlacheckie; ostatnim takim dzierżawionym przezeń folwarkiem
były Ciekoty w Górach Świętokrzyskich. W roku 1883 Wincenty Żeromski
zmarł, kontrakt dzierżawny został rozwiązany, do dworku w Ciekotach
wprowadził się nowy dzierżawca, zaś dziewiętnastoletni Stefan, podobnie
jak dwie jego siostry, został najdosłowniej bez środków do życia i bez
dachu nad głową. Najdosłowniej. Przez półtora roku, do końca nauki w kieleckim gimnazjum, mieszka na uczniowskich stancjach i utrzymuje się z korepetycji, potem, wystąpiwszy z gimnazjum w trakcie egzaminu
maturalnego, przez parę lat studiuje (a raczej udaje studenta) w Warszawie, znowu mieszkając w studenckich tanich pokojach i utrzymując
się z korepetycji bądź wyjeżdżając na kilkumiesięczne „kondycje” do
szlacheckich dworów. Przez cały ten czas przy każdej zmianie mieszkania,
przy każdej przeprowadzce, musi zabierać ze sobą swoje osobiste
archiwum. Jest na tyle ubogi, że nie potrzebuje przenosić żadnych mebli,
sprzętów czy ubrań, bo ich – najzwyczajniej – nie ma, ale jest
posiadaczem innego skarbu: swoich dzienników, rękopisów swych utworów,
listów do siebie. Z tymi skarbami, powiększającymi się z każdym
miesiącem i rokiem, właściwie się nie rozstaje.

Pod datą 5 czerwca 1887 zanotował w dzienniku opis pokoju, do którego
dopiero co się wprowadził:

„Ogromny pusty pokój, w kącie jego moje łóżko z »malinową« kołdrą,
brudną poduszką, słoma wylatująca z siennika […] – śmieci, stolik
spaczony, z krzywymi nogami, zbitą lampą i starymi pudełkami od zapałek
i gilz, zaduch pomyj… […] Około pieca stoi dzbanek, wiaderko,
maszynka do herbaty, miednica […], flaszka na naftę, szklanka i imbryczek fajansowy. Dalej, za piecem, ciągnie się długa przeciwległa
ściana, przy której nie ma żadnych mebli prócz maleńkiej rzeźbionej
półeczki, na której mieści się kawałek chleba (spiżarnia). Na trzeciej
ścianie – półka z książkami. Półka ta jest nader demokratycznego
pochodzenia: była to paczka na mydło. Oderwałem jedną jej stronę, a resztę przybiłem gwoździem do ściany – i biblioteka gotowa. Tam widnieje
Anatomia, Fizjologia Drapera, Małecki, 14 tomów dzienników, zresztą
kajeta z moimi »dziełami«, czapka studencka i jedna szelka”.

Kiedy pisze w dzienniku te słowa, minął rok od wyjazdu z Kielc i zamieszkania w Warszawie, nadchodzi lato, a więc czas, gdy zmniejsza się
zapotrzebowanie na korepetycje, studiujący koledzy rozjeżdżają się do
domów… Dwudziestotrzyletni przyszły pisarz zostaje w Warszawie (bo nie
ma gdzie pojechać), bieduje, przymiera głodem. Pożycza pieniądze na
talerz rosołu w taniej kuchni. Cały jego majątek to „malinowa” kołdra,
studencka czapka i jedna szelka. A także 14 tomików dzienników i „kajeta” z „dziełami”. Archiwum w zalążkowym stanie.

W miarę upływu czasu to archiwum będzie się rozrastało: będzie przybywać
otrzymywanych listów, wycinków z gazet, notatników, brulionów i czystopisów utworów. W roku 1887, gdy z przybitej do ściany skrzynki na
mydło zmajstrował sobie biblioteczkę, posiadał listy ojca, listy kuzynki
i sztubackiej miłości, Ludwiki Borkowskiej, listy kolegów szkolnych –
m.in. Jana Wacława Machajskiego, Jana Strożeckiego, Juliusza
Widawskiego; także listy kochanej i kochającej go kobiety – Heleny
Radziszewskiej. Niebawem zacznie przybywać i kolejnych notesów z zapiskami dzienników, i nowych utworów, i nowych listów – od
dotychczasowych i od nowych kolegów, od redaktorów pism, z którymi
podejmie autorską współpracę, od następnych kochających go i kochanych
przezeń kobiet. Z takim archiwum będzie się przenosił z jednego
wynajmowanego w Warszawie mieszkania do drugiego, a gdy zacznie
wyjeżdżać „na kondycję” – do Szulmierza, Oleśnicy lub Łysowa – albo na
zaproszenie kogoś z dalszej rodziny na święta lub na wakacje w Sandomierskie czy Kieleckie – będzie woził te papiery ze sobą. Z czasem
jednak, gdy zaczną one lawinowo przyrastać, gdy jego osobiste i rodzinne
archiwum rozrośnie się do znacznych rozmiarów, znajdzie inne
rozwiązanie. Kiedy jesienią 1909 wyjeżdża z rodziną (wie, że na kilka
lat) do Paryża, swoje archiwum składa na przechowanie – na strychu
zakopiańskiej willi doktora Edmunda Brzezińskiego, gdzie w tamtym czasie
mieszkał. Utrzymuje te swoje pamiątki w porządku, gdy bowiem latem 1911
roku postanawia napisać broszurę O przyszłość Rapperswilu i chce tam
cytować fragmenty listów, jakie w czasach swojej pracy w Muzeum
otrzymywał od Henryka Bukowskiego, sięga z Paryża i do kosza na strychu
willi w Zakopanem. Zachował się jego list do Brzezińskiego, datowany w Paryżu 1 czerwca 1911:

„Szanowny Panie Doktorze!

Wyjeżdżając z Zakopanego, zostawiłem był za łaskawym zezwoleniem
Szanownego Pana Doktora niektóre moje papiery i listy w koszach na
strychu mieszkania. Obecnie, z racji toczącej się sprawy raperswilskiej,
część tych papierów jest mi niezbędnie potrzebna. Ponieważ pojechał
teraz do Zakopanego z Paryża mój bliski znajomy, p. Ksawery Prauss, więc
jego uprosiłem o wydobycie z danego kosza potrzebnych mi listów. Chodzi
tylko o łaskawe pozwolenie Szanownego Pana Doktora, ażeby p. Prauss mógł
wejść na strych, otworzyć jeden z koszów i zabrać, według mojej
wskazówki, papiery Henryka Bukowskiego. Przepraszam, że wciąż utrudzam
mymi sprawami Szanownego Pana. Przy okazji przesyłam pozdrowienie z Paryża i wyraz prawdziwego i głębokiego szacunku”14.

Papiery osobiste i rodzinne pozostawały w Zakopanem – także po powrocie
Żeromskich z Paryża; pozostawały tak długo, jak długo mieszkał tam ich
właściciel, to znaczy do końca roku 1918, a niektóre nawet dłużej; z pewnością już nie na strychu willi doktora Brzezińskiego, bo, jak już o tym była mowa, w latach 1914–1918 Żeromski wynajmował w Zakopanem trzy
mieszkania, więc i na strychach miejsca na kosze było niemało. Gdy w roku 1919 przeniósł się do Warszawy, a następnie do Konstancina,
archiwum pisarskie i osobiste Żeromskiego znalazło wreszcie dla siebie
bezpieczne miejsce. Nim to jednak nastąpiło, nim „kajeta” z rękopisami
utworów, wielki zbiór korespondencji i notatniki, a także młodzieńcze
dzienniki wylądowały w konstancińskim azylu, zbiór ten, zwłaszcza zbiór
listów, doznał poważnych uszczerbków. Potem, po złożeniu w Konstancinie,
doznawał dalszych strat.

* * *

Pierwszej selekcji dokonał sam Żeromski, a jej ofiarą stała się jego
korespondencja miłosna.

Jak wiadomo, nim Żeromski poznał Oktawię Rodkiewiczową i zaczął myśleć o małżeństwie, prowadził bogate i bujne życie erotyczne. Najpierw, jeszcze
w czasach gimnazjalnych, uwikłany był w długotrwały romans ze starszą o dziewięć lat mężatką, matką dwóch (potem trzech) córek, Heleną z Zeitheimów Radziszewską, młodszą siostrą jego macochy; w roku 1888, gdy
przyjechał do dalszej rodziny w Sandomierskie, rozkochał w sobie
młodziutką Helenę Pancer i sam znalazł się pod jej urokiem; w roku 1890,
kiedy jako korepetytor przebywał w Łysowie na Podlasiu, wdał się w romans z dwiema siostrami: Anielą Rzążewską i Natalią Faÿttową…
Przechowywał listy tych swoich sympatii i kochanek, ale z czasem dotarło
do jego świadomości, że listy te mogą ich nadawczynie kompromitować. W dniu 17 lipca 1890 roku, po jakiejś scenie zazdrości i awanturze z panią
Anielą, zapisał w dzienniku:

„Postanowiłem […] spalić moje dzienniki, listy, które skompromitować
by mogły moje dawne kochanki – Helenę, Helenkę, Natusię samą… Wróciłem
do domu w nocy i zabrałem się gorączkowo do wyszukiwania listów, nagle
zawołano mię […]”.

Wówczas nie rozstał się jednak z tymi skarbami. Był w ich posiadaniu
jeszcze dwa lata później. Zimą i wiosną 1892 roku mieszkał w Krakowie, a potem w Zakopanem, już zakochany w Oktawii; niemal codziennie pisywał do
niej, zapewniając o szczerości i trwałości uczuć. Oktawia, przed którą
nie ukrywał swych wcześniejszych przygód i doświadczeń miłosnych, nie do
końca wierzy w stałość jego uczuć. Żeromski przekonuje ją, że się
zmienił, ustatkował, wydoroślał:

„Trochę mi nawet żal – napisał w jednym z listów – dawnego łotra, który
jeszcze dwa lata temu jednego wieczora szedł na schadzkę z panią Anielą,
drugiego z panią Natalią, a w południe całował w lesie pannę Stasię.
Dziś by mi się już tego wszystkiego nie chciało – daję na to znowu słowo
honoru. Dam Ci listy i pani Heleny, i Natalii, i Anieli, i Stasi, i Helenki, i rozmaitych innych – spal je, jeśli zechcesz”15.

List ten pisał 1 czerwca 1892 roku; wówczas – jak widać – cała ta
wcześniejsza korespondencja miłosna znajdowała się ciągle w jego rękach.

Nowe okoliczności życiowe: małżeństwo i planowany wyjazd z rodziną na
dłuższy czas do pracy w Szwajcarii przyśpieszyły jednak i wymusiły
decyzję: miłosne listy pani Heleny, Helenki, pani Anieli, może także
jakieś inne sam zniszczył z pewnością w roku 1892, przed wyjazdem do
Rapperswilu. Zamknął w ten sposób pewien etap życia.

Nie zamknął jednak na zawsze. Po kilku latach małżeństwa obudził się w nim „dawny łotr”. Wiadomo o co najmniej kilku paniach, dla których serce
Żeromskiego znowu żywiej zabiło, do których pisał i które na jego listy
odpowiadały, ale o tej korespondencji wiemy niezbyt dużo; otrzymywane
miłosne listy teraz Żeromski skrupulatnie i natychmiast niszczył. Pewnie
po to, aby swoich partnerek nie kompromitować (mówiło się wówczas, że
nic tak kobiety nie plami jak atrament), ale także w trosce o siebie, o własną skórę i własne małżeństwo. Nie zachowały się więc ani listy
Stefanii Gliwicówny, ani Sławy Pruszyńskiej, ani listy Anny Zawadzkiej
sprzed lata 1913 roku, ani innych kobiet, których nazwisk nie znamy i nie poznamy.

Więcej wiemy o listach, jakie Żeromski pisał do swych sympatii i kochanek. Także z tych listów wiele zostało zniszczonych – i także z podobnych powodów. Wśród adresatek były mężatki (Helena Radziszewska i Natalia Faÿttowa), które ukrywały przed mężami swój romans, a więc i miłosną korespondencję, były jednak także kobiety niezamężne: wdowa
(Aniela Rzążewska), a także panny (Helena Pancer, Sława Pruszyńska,
Stefania Gliwic), które znajomości z Żeromskim nie musiały ukrywać, a w wymianie listów uciekać się do konspiracji. Toteż losy miłosnej
korespondencji Żeromskiego ułożyły się rozmaicie.

Największy (najliczniejszy) był z pewnością zespół listów do Heleny
Radziszewskiej; ten romans trwał najdłużej (od roku 1885 do 1888), miał
najbardziej dramatyczny przebieg, kochankowie mieszkali daleko od
siebie, więc i korespondencja była obfita. Z rozmaitych napomknień w dziennikach wynika, że napisał do Heleny około 300 listów; pewnie mniej
więcej tyle samo od niej otrzymał. Z tego ogromnego zbioru
korespondencji ocalały fragmenty kilku listów Heleny, przepisanych przez
Żeromskiego w dzienniku – i tylko jeden jego list (z 11 grudnia 1886);
ocalony16, gdyż nadawca nie wysłał go, lecz wkleił do dziennika.
Tylko tyle zostało z burzliwego uczucia i gorącego prawie czteroletniego
romansu. Nie są znane także listy Żeromskiego do Helenki Pancerówny; z tych ocalał też tylko jeden, napisany po francusku – i przepisany do
dziennika17.

O późniejszych listach do kobiet, które Żeromski obdarzał uczuciem lub
przynajmniej erotycznym zainteresowaniem, wiadomo więcej. Zachowały się
trzy liściki do Stefanii Gliwicówny, zapewne z lata 1907 roku18;
ocalał także – i to w niezwykłych okolicznościach – duży zespół listów
pisanych w latach 1904–1906 do młodej poetki Sławy Pruszyńskiej.
Żeromski poznał ją w Zakopanem w końcu 1903 lub początkach roku 1904.
Mieszkał wówczas (od października 1903 do wiosny 1905 roku) pod
Giewontem, ratując się przed gruźlicą; z tych samych powodów w Zakopanem
przebywała i Sława Pruszyńska, sporo od niego młodsza (urodzona około
1885 roku) początkująca poetka, córka ziemianina Adolfa Pruszyńskiego,
właściciela majątku Kozarynówka w ówczesnym powiecie kaniowskim guberni
kijowskiej. Atrakcyjna dziewczyna zainteresowała Żeromskiego, jej
musiała imponować znajomość ze sławnym pisarzem, który ponadto ofiarował
pomoc w publikowaniu wierszy… Nie wiemy, do jakiego stopnia zbliżenia
doprowadziło to wzajemne zauroczenie, nie zachowały się bowiem żadne na
ten temat informacje. Dopiero gdy wiosną 1904 Pruszyńska wyjechała z Zakopanego, zaczynają do siebie pisywać. Jej listów nie znamy, wiadomo
natomiast, co było treścią listów Żeromskiego: chwalił jej wiersze,
obiecywał protekcję u redaktorów pism i wydawców, mówił o swoim
przywiązaniu, pytał, kiedy znowu przyjedzie do Zakopanego. Gdy w kwietniu 1905 roku wrócił do Warszawy i Nałęczowa, pisał do
Pruszyńskiej, jak bardzo chciałby ją zobaczyć i spotkać się z nią,
wypytywał – kiedy będzie w Warszawie. Uzbierało się tych listów
dwadzieścia siedem. Kiedy okazało się, iż Pruszyńska i bez jego pomocy
publikuje wiersze, a do spotkania w Warszawie się nie garnie, Żeromski
przerwał korespondencję. Przerwał w sposób, który ani chluby, ani
zaszczytu mu nie przynosi. Około 20 października 1906 roku napisał do
Pruszyńskiej:

„Ze smutkiem zobaczyłem, że nie jestem już Pani na nic potrzebny. Ton
ostatniego listu (a i poprzednich) aż nadto wyraźnie wykazał mi tę
prawdę. Wszystko przechodzi, wszystko znika. Ale z chwilą odprawienia –
odprawia się »z kwitkiem«. I ja chciałbym otrzymać taki kwitek w postaci
listów, które w ciągu tego długiego czasu pisałem. Pani one dziś na nic
nie są potrzebne. »Woń ich uleciała«, jak mówi się w Hamlecie – są
tylko stosem nieużytecznego papieru (jeżeli, oczywiście, nie zostały
zniszczone natychmiast, co byłoby dla mnie najbardziej pożądane). Gdyby
tedy Pani zechciała mi wyświadczyć tę li tylko literacką koleżeńską
przysługę i w stosownej paczce (dajmy na to w pudełku od cukierków)
przesłać mi owe listy, nie wyłączając niniejszego – byłbym Pani bardzo
głęboko wdzięczny. Chciałbym przeczytać wszystko, co tam pisałem, i spalić cały ów bagaż. Jest pewna rozkosz w myśli spalenia tego, co winno
by być niezniszczalne. A więc – spalić kartki Konfesjonału, które są
pośrednikami tajemnicy, ogrzać ręce przy ogniu – i myśleć, że wszystko
znika. […]”19.

Pruszyńska zastosowała się do prośby i odesłała wszystkie listy – „nie
wyłączając niniejszego”. Wcześniej jednak sporządziła z nich odpisy.
Przepisała je starannie i bez skreśleń, potem jednak (nie wiemy kiedy)
wytarła, wyskrobała z odpisów wszystkie daty, nazwiska, tytuły utworów;
wszystko, co pozwalałoby identyfikować ludzi i zdarzenia. I zatrzymała
te odpisy aż do śmierci. Gdy – dzięki uprzejmości i za pośrednictwem dra
inż. Jana Skłodowskiego – trafiły do mnie, wiele z tych wytartych i wyskrobanych informacji udało się zrekonstruować i cały ten blok
wydrukować w edycji listów Żeromskiego w ramach Pism zebranych. Listy
te są znane, można je przeczytać; tutaj przywołuję je jako przykład
staranności, troski, przemyślności Żeromskiego, dbającego, by dobrze
zamaskować i ukryć wszystkie swoje pozamałżeńskie uczucia i przygody.
Także dla wyjaśnienia, dlaczego pewnego rodzaju listy bezpowrotnie
przepadły, dlaczego archiwum Żeromskiego jest takie dziurawe.

I jeszcze z jednego względu. W latach 1904–1906 Żeromski znajduje się
pod urokiem młodszej o około dwadzieścia lat Sławy Pruszyńskiej, w roku
1907 młodszej o dwadzieścia dwa lata Stefanii Gliwicówny, w roku
następnym zachwyci się młodszą o lat dwadzieścia cztery Anną Zawadzką;
podobieństwa tych trzech zauroczeń same rzucają się w oczy. Jego listy
do Pruszyńskiej i do Gliwicówny są znane; nie znamy listów do Anny, nie
wiadomo więc, czy istnieją – czy też nie istnieją – jakieś cechy wspólne
jego listów, pisanych już w czasach małżeńskich, do trzech pociągających
go i fascynujących młodych kobiet. O ileż więcej wiedzielibyśmy o Żeromskim, gdyby cała jego miłosna korespondencja ocalała.

Następna taka luka w korespondencji powstanie kilkanaście lat później,
gdy w końcu lipca 1918 roku w Nałęczowie umrze Adam i gdy nastąpi
definitywny rozkład małżeństwa Żeromskiego z Oktawią: wówczas domowe
archiwum rozpadnie się na dwie nierówne części. Jedna (większa)
pozostanie w rękach Żeromskiego i ostatecznie znajdzie się w willi w Konstancinie; druga (znacznie mniejsza) trafi do rąk Oktawii. Z obu tych
części znikną – w niejasnych okolicznościach – dokumenty, które mogłyby
rozproszyć mroki późnej biografii Żeromskiego.

* * *

„Rozpad” domowego zbioru korespondencji – konsekwencja rozpadu
małżeństwa – dokonał się zapewne w sposób naturalny, bez żadnych w tej
sprawie rozmów i pertraktacji. Przy Oktawii pozostały te listy, które
stanowiły jej własność i prawdopodobnie znajdowały się wówczas w jej
rękach; był to przede wszystkim wielki zbiór listów Żeromskiego do niej
(230 jednostek) i do Adasia (89 kartek i listów)20. W zbiorze tym
najwcześniejszy list do Oktawii nosi datę 3 grudnia 1891,
najwcześniejsza kartka do Adasia (wówczas dziecka trzyipółletniego) – 18
marca 1902. Istotniejsze znaczenie ma tutaj jednak informacja o najpóźniejszych zachowanych listach. Jeśli nie liczyć niezwykłego i wymagającego oddzielnego obszernego omówienia listu z 24 września 1925
roku21, ostatni list Żeromskiego do Oktawii nosi datę 9 września
1914, zaś najpóźniejszy list do Adasia – 18 maja 1914. Oznacza to, że
ocalały niemal wszystkie listy Żeromskiego do żony i syna z okresu, gdy
mieszkał on z Anną we Włoszech – najpierw od połowy kwietnia do połowy
grudnia 1913, a następnie od początków marca do połowy maja 1914 roku.

W posiadaniu Oktawii znalazł się także – co może zaskakiwać – zbiór jej
listów do męża z lat 1896–1912. Korespondencję miłosną i rodzinną
Żeromski traktował pewnie inaczej niż listy od wydawców, redaktorów
pism, krytyków, tłumaczy czy po prostu czytelników jego utworów – i tę
prywatną część korespondencji przechowywała zapewne żona. Ten zespół
listów Oktawii do męża jest jednak nieporównanie szczuplejszy niż zbiór
listów do niej; w jej posiadaniu znajdowało się wówczas osiemdziesiąt
pięć listów głównie z lat 1896–1909, nie posiadała zatem listów z czasów
poprzedzających małżeństwo ani z okresu po przyjeździe całej rodziny do
Paryża jesienią 1909 roku; z czasów późniejszych zachował się tylko
jeden list – z jesieni roku 1912. Zabrakło listów późniejszych, w tym
niezwykle ważnych, napisanych przez Oktawię do męża w latach 1913–1914,
to jest w okresie, gdy decydują się losy ich małżeństwa, gdy Żeromski
dowiaduje się, że będzie miał z Anną dziecko, gdy mieszka z nią we
Florencji, kiedy o tej sytuacji informuje Oktawię, kiedy decyduje się
oficjalnie i urzędowo uznać Monikę za swoje dziecko pozamałżeńskie…
Przypomnijmy: z okresu, gdy Żeromski mieszkał z Anną (i Moniką) we
Włoszech, zachowało się ponad 120 jego listów do Adasia i Oktawii.
Odpowiedzi Oktawii na te listy musiało być co najmniej kilkadziesiąt – i żadna się nie zachowała. Albo więc otrzymywane we Florencji listy
Oktawii Żeromski niszczył zaraz po przeczytaniu, co wydaje się mało
prawdopodobne, bo jednak zachował większość kartek od Adasia, albo też
przywoził je do Zakopanego i przechowywał, a dopiero potem – po raz
kolejny musimy powiedzieć: nie wiadomo kiedy i nie wiadomo przez kogo –
zostały zniszczone.

Oprócz tej korespondencji rodzinnej w roku 1918 w rękach Oktawii były
dwa niewielkie zespoły innych listów. Po pierwsze – znalazł się tutaj
nieduży fragment korespondencji Żeromskiego z czasów wcześniejszych: po
kilka jego listów do Rafała Radziwiłłowicza i do Felicji Sulkowskiej,
zapewne ofiarowanych Oktawii przez ich posiadaczy, a także kilkanaście
listów do Żeromskiego, które kiedyś gdzieś się zaplątały w nałęczowskim
mieszkaniu; ta korespondencja nie budzi – przynajmniej w związku z tematem tej książki – naszego zainteresowania22. Po
drugie – zachował się także zbiór dokumentów osobistych Oktawii, a także
jej listów i listów do niej – pisanych w różnym czasie, ale także po
roku 1918, a nawet po śmierci Żeromskiego, to jest po roku 192523.
Podaję tutaj te informacje, gdyż i w tym tak okrojonym zbiorze
posiadanym przez Oktawię ktoś dokonał selekcji listów – już po jej
śmierci.

* * *

Listy Żeromskiego do siebie, wkrótce po śmierci męża, Oktawia
udostępniła młodym badaczom, pragnącym porządkować je i publikować:
Stanisławowi Piołun-Noyszewskiemu, który kilkadziesiąt listów – w obszernych fragmentach – wydrukował w książce poświęconej młodości
Żeromskiego24, oraz Stanisławowi Knauffowi, który w „Kurierze Warszawskim” opublikował – też we fragmentach – kilkanaście
listów Żeromskiego do syna25. W roku 1927, gdy te autografy do niej
wróciły, cały posiadany zbiór korespondencji przekazała profesorowi
Wacławowi Borowemu, by je wykorzystał w swoich pracach poświęconych
Żeromskiemu. Z relacji Borowego, który swoje rozmowy (m.in. z Oktawią)
spisywał, nie wynika jasno, czy był to prezent dla niego, czy jakiś
czasowy depozyt; odbierając listy, zapewniał Oktawię, że będą one
„troskliwie przechowywane w Bibliotece
Uniwersyteckiej”26, natomiast sam fakt ich przekazania
nie został w żaden sposób formalnie pokwitowany. Borowy złożył listy
jako depozyt w BUW. Gdy wybuchła wojna, obawiając się, że mogą zostać
zniszczone, wszystkie otrzymane od Oktawii listy przepisał na maszynie,
kopie zaś oddał na przechowanie kilku osobom; liczył na to, że nawet
gdyby autografy przepadły, listy ocaleją w odpisach. Autografy jednak
zachowały się. Po wojnie Borowy zamierzał opublikować korespondencję
Żeromskiego w edycji książkowej, wycofał więc depozyt z Biblioteki i autografy listów – podobnie jak ich maszynowe kopie – przechowywał w domu aż do swej nagłej (na atak serca) śmierci 16 października 1950
roku. Wdowa po Profesorze, Julia Borowa, wkrótce potem owe maszynowe
odpisy przekazała profesorowi Stanisławowi Pigoniowi, który teraz miał
przygotowywać edycję korespondencji Żeromskiego, natomiast autografy
listów potraktowała jako prywatną własność – i w roku 1958 sprzedała je
Bibliotece Narodowej. W tym okresie – między sporządzeniem przez
Borowego odpisów listów a sprzedaniem przez jego żonę autografów
Bibliotece Narodowej – kilkanaście autografów w nieustalonych
okolicznościach przepadło. Zawieruszyło się gdzieś parę listów Oktawii
do męża, a także zaginęły – co wydaje się szczególnie interesujące –
trzy ważne listy napisane do Oktawii Żeromskiej przez Stanisława
Piołun-Noyszewskiego, kuzyna Żeromskiego (syna jego ciotecznej siostry),
autora niezbyt świetnych powieści i nowel, a także niewydarzonego
biografa Żeromskiego, zarazem jednak ważnego świadka historii. Ważnego
świadka pośmiertnych losów spuścizny po Żeromskim. Dla Oktawii – od
śmierci i pogrzebu Żeromskiego aż do jej śmierci – sprawą najważniejszą
było zabranie zwłok męża z cmentarza kalwińskiego w Warszawie i złożenie
ich – obok Adasia – w kaplicy-mauzoleum obok Chaty w Nałęczowie. To
pragnienie wypełniało ostatnie trzy lata jej życia; bez zgody Anny nie
było to możliwe. Oktawia pragnęła także, by O Adamie Żeromskim
wspomnienie, wydane w roku 1919 w pięćdziesięciu pięciu egzemplarzach
jako druk prywatny, nieprzeznaczony do sprzedaży, teraz zostało
wznowione na normalnych warunkach i było dostępne w księgarniach. Ale
spadkobierczynią praw autorskich, jak Żeromski zapisał w testamencie,
była Anna; bez jej zgody wznowienie nie było możliwe. Oktawia chciała
też wydać wybór listów Żeromskiego do siebie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

H. Mortkowicz-Olczakowa, O Stefanie Żeromskim. Ze wspomnień i dokumentów, Warszawa 1964, 451 s. [wróć]

M. Żeromska, Wspomnienia, Warszawa 1993, 320 s.; taż, Wspomnień ciąg
dalszy, Warszawa 1994, 326 s.; taż, Wspomnienia i podróże, Warszawa
1995, 364 s.; taż, Przypomnienia, pamiątki, powroty, Warszawa 1998,
379 s.; taż, Piąty tom wspomnień, Warszawa 2000, 258 s. [wróć]

M. Żeromska, Wspomnienia, dz. cyt., s. 5. [wróć]

Tamże, s. 14. [wróć]

List Pelagii Górskiej (z d. Mieloch) w Bibliotece Jagiellońskiej
[dalej: BJ], sygn. 10768 III, Korespondencja Stanisława Pigonia, t.
26, k. 14–15. [wróć]

J. Kądziela, Młodość Stefana Żeromskiego, Warszawa 1976, 612 s. [wróć]

Listy – w sześciu tomach – wydane zostały w ramach Pism zebranych
Żeromskiego pod redakcją Zbigniewa Golińskiego [dalej: PZ] jako tomy
34–39 Pism. Tomy 34 i 35, obejmujące korespondencję Żeromskiego z lat
1884–1896, ukazały się w 2001 r., tom 36 (listy z lat 1897–1904) w 2003
r., tom 37 (listy z lat 1905–1912) w 2006 r.; tom 38 (listy z lat
1913–1918) w 2008 r., tom ostatni, 39 (listy z lat 1919––1925), w 2010
r. [wróć]

Z.J. Adamczyk, „Tajemnice rodzinne”. Zagadki późnej biografii Stefana
Żeromskiego, „Twórczość” 2011, nr 9 (wrzesień), s. 83–108. Artykuł ten
przedrukowany został w czasopismach: „Zeszyty Stowarzyszenia im. Stefana
Żeromskiego” 2013, nr 3, Stefan Żeromski i jego rodzina, s. 43–73;
„Głos Nałęczowa” 2013, s. 12–23; „Świętokrzyskie. Środowisko.
Dziedzictwo kulturowe. Edukacja regionalna” [kwartalnik] 2013, nr 12
(grudzień), s. 3–21. [wróć]

A. Kowalczykowa, Żeromski w Niepodległej. Szkice, Warszawa 2013, 223
s. Książka napisana jest niestarannie, a może nawet niefrasobliwie;
podobnie została w wydawnictwie zredagowana i sprawdzona. Np. na stronie
42, w wierszu 7 mowa jest, iż ok. 20 października 1908 r. Anna wyjechała
na studia do Włoch, a siedem wierszy niżej, że ok. 20 października tego
roku wyjechała do Paryża – i tego błędu nie zauważyła ani autorka, ani
redaktorka, ani korektor z Wydawnictwa IBL. Na tego rodzaju omyłki nie
zwracamy tutaj uwagi; prostujemy jedynie błędy merytoryczne i celowe
dezinformacje. [wróć]

Tamże, s. 46. [wróć]

Tamże, s. 47–48, także przypis na s. 49. [wróć]

Tamże, s. 47. [wróć]

Tamże, s. 51 (przypis). [wróć]

List w PZ, t. 37, s. 299. Podobnie przechowywali Żeromscy różne dobra
materialne – m.in. ubrania. Kiedy w kwietniu 1913 r. Żeromski jechał do
Florencji do Anny, nie wiedział, na jak długo wyjeżdża, wybrał się więc
jedynie w ubraniach wiosenno-letnich. Pobyt we Włoszech przeciągnął się
do połowy grudnia; gdy wracał do Zakopanego, panowała tu już zima,
potrzebne było futro, zastanawiał się wówczas, u kogo mogło być ono
zostawione na przechowanie; w listach pytał o to żonę; początkowo
sądził, że może znajdzie je w Krakowie u Marii Paszkowskiej, ostatecznie
odebrał je od Wandy Lilpopowej. Zob. PZ, t. 38, s. 186, 189–191,
194–195. [wróć]

PZ, t. 34, s. 327. [wróć]

Zob. PZ, t. 34, s. 37–41. [wróć]

PZ, t. 34, s. 42–44. [wróć]

Autografy w Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego w Kielcach
(MNKi/Ż/257, 258, 259); druk PZ, t. 37, s. 96–99. [wróć]

PZ, t. 37, s. 55–56. [wróć]

Ten podział ma charakter czysto formalny. Wszystkie listy Żeromskiego
adresowane do Adasia są w istocie listami do niego i do Oktawii;
większość późniejszych listów Żeromskiego do Oktawii – to w istocie
listy do niej i do syna. [wróć]

Ten list nie został Oktawii doręczony zaraz po napisaniu; przechowywany
był przez Jakuba Mortkowicza do śmierci Żeromskiego – i dopiero
kilkanaście dni po jego pogrzebie został adresatce przekazany. Był
prawdopodobnie mistyfikacją mającą ułatwić Annie objęcie spadku po
Żeromskim. Będzie o tym jeszcze mowa. [wróć]

Dziś zbiór ten znajduje się w BN, rkps sygn. 7347, Fragment
korespondencji Stefana Żeromskiego. [wróć]

BN, rkps sygn. 7349, Fragment korespondencji i papiery Oktawii z Radziwiłłowiczów Żeromskiej 1 v. Rodkiewiczowej. [wróć]

S. Piołun-Noyszewski, Stefan Żeromski. Dom, dzieciństwo i młodość,
Warszawa 1928, 374 s. [wróć]

S. Knauff, Nieznane listy Żeromskiego. Na marginesie „Wspomnienia o Adamie Żeromskim”, „Kurier Warszawski” 1927, nr 105. [wróć]

Zob. W. Borowy, Rozmowy i listy o Żeromskim. 1. Pani Oktawia Żeromska
[w:] tegoż, O Żeromskim. Rozprawy i szkice, oprac. Z. Stefanowska,
Warszawa 1960, s. 244. [wróć]

Strona redakcyjna

PROJEKT GRAFICZNY OKŁADKI: Zuzanna Lipińska

Na okładce zdjęcie Stefana Żeromskiego z paszportu wydanego w 1924 r., obecnie znajdującego się w zbiorach Biblioteki Narodowej

REDAKCJA: Anna Suligowska-Pawełek

Wydanie I elektroniczne

Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer

Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela jest zabronione.

Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
ul. Wiejska 12a, 00-490 Warszawawww.czytelnik.pl

© Copyright by Zdzisław Jerzy Adamczyk, Warszawa 2017

© Copyright for the edition by Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 2017

ISBN 978-83-07-03427-0