Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Marcelka i szkolne sprawy

Marcelka i szkolne sprawy

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7551-462-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Marcelka i szkolne sprawy

Marcelka jest coraz zdrowsza. Robi zdumiewające postępy w rehabilitacji i doskonale sobie radzi z opieką nad swoim psem Rozrabiakiem. Polubiła chodzenie do szkoły i ma wielu przyjaciół. I nagle w klasie pojawia się nowa uczennica, od której wszyscy się odsuwają. Marcelka też nie ma ochoty na kontakty z Patrycją, choć dobrze pamięta, jak sama się czuła jeszcze niedawno, kiedy to ją pokazywano palcami… Jest problem i jakoś trzeba go rozwiązać, tylko jak? Przypadek sprawia, że to właśnie Marcelka będzie musiała to zrobić. Czasem warto się poradzić mamy, bo mamy miewają dobre pomysły.

Polecane książki

Świat opustoszał z dnia na dzień. Jakiekolwiek oznaki ludzkiego życia nagle zanikły. Zwłoki płyną z nurtem rzeki, dookoła grasują krwiożercze wilki. W tej odartej z człowieczeństwa rzeczywistości spotyka się dwoje młodych ludzi: sparaliżowany od pasa w dół Alex i chora na białaczkę Amy. Ona wpad...
Powieść science-fiction, doskonała baśń, czarna groteska czy też po prostu humoreska? Bez względu na to, do jakiego gatunku literackiego ją zaliczymy, jasno pokazuje nam, jak w chwilach, kiedy chodzi o nasze życie, bardzo szybko przełamujemy własne uprzedzenia i stereotypy. Jesteśmy gotowi złamać ws...
Kwestia połączeń i fuzji przedsiębiorstw bankowych dążących do poprawy konkurencyjności należała do najważniejszych problemów bankowości polskiej w latach 1990. i z pewnością nadal stanowić będzie integralny element przemian strukturalnych sektora bankowego w Polsce. Ranga tego zjawiska wynikała z w...
„Gdy usłyszała zachwyt nad swą urodą, jakiś wewnętrzny głos podpowiedział jej, by wykorzystać nadarzającą się okazję. Dać się porwać, nawet jeśli to niestosowne. Niech to idiotyczne popołudnie pozostawi przynajmniej po sobie jakieś erotyczne wspomnienie. Pragnęła solidnego związku na wz&oa...
Autor prezentuje swoje badania dotyczące pierwotnego ustroju Polski piastowskiej, a więc czasów, kiedy dopiero kształtowała się nasza państwowość. Jak nietrudno się domyślić, proces ten nie przebiegał szybko i gładko. Pierwsi Piastowie, scalając – co prawda spokrewnione ze sobą plemiona słowiańskie ...
To powieść o nieustającym poszukiwaniu miłości, wyzwaniach dla samotnej matki i nie zawsze prostych relacjach z dorosłymi – jakże różnymi córkami (co nie dziwi, skoro mają trzech ojców...). Paryż – stolica miłości i sztuki. Isabelle McAvoy, młoda stażystka w galerii malarstwa zakochuje się bez pamię...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Marcin Pałasz

Projekt okładki i ilustracje: Katarzyna Sadowska

Copyright © Marcin Pałasz

Copyright © Wydawnictwo BIS 2015

ISBN 978-83-7551-462-9

Warszawa 2015

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01-446 Warszawa

tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84

e-mail:bisbis@wydawnictwobis.com.pl

www.wydawnictwobis.com.pl

Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

1Szczęście pachnie inaczej

Od pewnego czasu Marcelka musiała wstawać rano nieco wcześniej niż zwykle. Mama z początku nie wierzyła, że córka tak pilnie będzie się zajmowała pieskiem, którego dostała w zeszłym roku. Myślała, że szybko jej się to znudzi. I chyba trochę się zdziwiła, że Marcelka posłusznie zaczęła wstawać pół godziny wcześniej, żeby mieć czas wyjść z nim na poranny spacer!

Dziś jednak na tym porannym spacerze dziewczynka trochę się zdenerwowała. Rozrabiak węszył wszędzie jak zwariowany, wygrzebywał łapą jakieś rzeczy z trawy, a dwa razy próbował je zjeść! Co najgorsze, za pierwszym razem mu się udało, zanim został odciągnięty… Za drugim razem Marcelka zdążyła temu zapobiec, a potem postanowiła obejrzeć, co takiego chciał pożreć.

Spojrzała tylko raz i od razu wiedziała, że nie powinna była na to patrzeć. Miała nadzieję, że ujrzy kawałek kiełbasy, ale to było coś znacznie gorszego! No, ale ciocia Basia, od której Marcelka dostała Rozrabiaka, często ostrzegała, że psy uwielbiają różne takie dziwne rzeczy. Coś zgniłego, śmierdzącego – podobno psy lubią takie okropieństwa najbardziej na świecie! Dziewczynka miała co prawda nadzieję, że jej Rozrabiak będzie pod tym względem wyjątkiem, ale dziś okazało się, że jednak nim nie jest.

Gdy wracała do domu, nagle usłyszała głośny okrzyk.

– Marcela! – wydzierał się ktoś nad nią. – Hej, Marcelka!

Uniosła głowę i uśmiechnęła się, widząc swojego najlepszego kolegę Maćka, który wychylał się z okna i machał jak szalony.

– Uspokój się! – krzyknęła ze śmiechem. – Bo wypadniesz!

– Nie wypadnę! – odkrzyknął wesoło. – Mogę jechać z wami do szkoły?

– Pewnie, że tak! – ucieszyła się. – Ja tylko zaprowadzę Rozrabiaka do domu i niedługo wyjdę, razem z mamą!

– To ja będę na was czekał na parkingu! – I już go nie było.

Maciek to dobry przyjaciel. To on pomógł jej w zeszłym roku, gdy koleżanka z klasy, taka jedna Nikola, śmiała się i drwiła z Marcelki. Głównie z tego powodu, że Marcelka musiała się podpierać kulą przy chodzeniu. Ale teraz dziewczynka prawie już nie używała kuli, a pan doktor powiedział, że wraca do zdrowia niezwykle szybko! Tak, użył tego słowa: „niezwykle”! Marcelka często myślała sobie, że w sporej części to zasługa Rozrabiaka. Bo to właśnie z jego powodu tak często wychodzi teraz z domu, długo z nim spaceruje, a to podobno pomaga w tej całej rehu… rehy… no, rehabilitacji. Prawda, że coś w tym musi być?

*

A jednak prawie się spóźnili do szkoły! I to wcale nie przez Marcelkę ani przez Rozrabiaka, ani przez Maćka… Nawet nie przez mamę, choć to ona miała swój udział w tym, co stało się w domu.

Było tak: po powrocie ze spaceru Marcelka zamknęła za sobą drzwi do mieszkania, zdjęła buty, położyła smycz i szelki na półce pod lustrem, tak jak zawsze.

– Już jesteśmy, mamo! – zawołała, idąc do kuchni, by nasypać do miski psiaka jego jedzenie.

– Dobrze! – odkrzyknęła mama z łazienki. – A czy jesteś już…

I wtedy właśnie z sypialni rodziców dobiegł głośny brzęk i coś się tam rozbiło. Marcelka zastygła w pół kroku, z łazienki wyjrzała zaniepokojona mama, Rozrabiak zaś ze zjeżoną na grzbiecie sierścią warczał u zamkniętych drzwi.

– Coś stłukłaś…? – spytała stropiona mama.

– No coś ty! – bąknęła zdumiona Marcelka. – To w sypialni!

Jakby w odpowiedzi, za drzwiami coś jeszcze brzęknęło, rozległ się jakiś dziwny odgłos, po czym wszystko znienacka ucichło. Tylko Rozrabiak ciągle warczał.

– A cóż to takiego? – przeraziła się mama. – Przecież tam nikogo nie ma!

Ostrożnie podeszła do drzwi i je otworzyła. Marcelka dreptała za mamą, a Rozrabiak przemknął pomiędzy ich nogami i zaczął węszyć.

– Ostrożnie! – jęknęła mama. – Wazonik jest rozbity!

Istotnie – na podłodze, przy komodzie, leżały skorupy ozdobnego, ładnego wazonika, który stał wcześniej na blacie. Obok leżał przewrócony żelazny świecznik.

– Jak to się stało? – spytała zdumiona Marcelka. – Przecież drzwi były zamknięte, a ja tu dziś w ogóle nie wchodziłam!

– Nic nie rozumiem – przyznała stropiona mama. – Może to przez wiatr? Drzwi balkonowe są otwarte, wietrzyłam pokój po nocy…

– Ale czy wiatr mógł przewrócić ten świecznik? – zdziwiła się Marcelka, ostrożnie biorąc do ręki ciężki przedmiot. – Mamo?

– Ja już nic nie wiem – westchnęła mama. – Marcelko, zabierz stąd psa, żeby przypadkiem nie skaleczył się w łapkę. I przynieś mi z kuchni szufelkę i zmiotkę, dobrze?

Gdy Marcelka wracała z kuchni, niosąc potrzebne rzeczy, usłyszała zdławiony okrzyk mamy.

– Mój kolczyk! – jęczała mama, nachylając się nad komodą. – Mój złoty kolczyk z diamencikami! Nie ma go…

– Jak to „nie ma”?! – przeraziła się Marcelka, zatrzymując się w miejscu tak nagle, że aż idący za nią Rozrabiak pacnął nosem w jej łydkę. – Kolczyków nie ma? Tych, które dostałaś od babci Stasi?!

– Właśnie tych! – Mama zajrzała nawet za komodę, po czym załamała ręce. – To znaczy brakuje tylko jednego… Ale co tu się dzieje? Dlaczego to wszystko spadło?! Wazonik rozbity, a ciężki świecznik się przewrócił… Tego nie zrobił wiatr! A przecież tu u nas nie da się wejść przez balkon! Nikt nie mógł tego ukraść… A na pewno wieczorem położyłam oba kolczyki obok siebie, właśnie tutaj, na komodzie!

I właśnie dlatego Marcelka i Maciek prawie spóźnili się do szkoły!

Natomiast zagadka zaginionego kolczyka – przynajmniej na razie – pozostała tajemnicą…