Strona główna » Obyczajowe i romanse » Miłość w korporacji

Miłość w korporacji

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-1896-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Miłość w korporacji

Josh, właściciel Tremont Corporation, od pewnego czasu podkupuje pracowników Palmer Enterprises – firmy swojego konkurenta i osobistego wroga. Teraz składa ofertę Callie Lee, asystentce Palmera, licząc, że będzie to kolejny krok w jego planie. Callie zgadza się, lecz tak naprawdę pozostaje lojalna wobec poprzedniego pracodawcy i szpieguje Josha. Zadanie utrudnia rodzące się uczucie…

Polecane książki

„Dzieci pani Onufrowej” to powieść dla młodzieży nowelistki i publicystki Anny Lisickiej (1829–1916) wydana w 1878 roku. Obecne wydanie książki zostało przygotowane przez firmę Inpingo w ramach akcji „Białe Kruki na E-booki”. Utwór poddano modernizacji pisowni i opracowaniu edytorskiemu, by uczynić ...
Małżeństwo Seliny i potentata przemysłowego Riona Moralisa miało być tylko umową biznesową ich rodzin. Mimo to młodzi zakochali się w sobie. Niestety, Rion ma powody, by podejrzewać Selinę o zdradę. Choć ona nigdy się do tego nie przyznała, dumny Grek natychmiast wystąpił o rozwód. Gdy sp...
Obszerny poradnik do sportowej gry NHL 2004, który pomoże wam odnaleźć się w świecie profesjonalnej amerykańsko-kanadyjskiej ligi hokejowej i sięgnąć po najwyższe zdobycze pucharowe. NHL 2004 - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje jak m.in. Taktyki trenerskie - Strategie...
"Emerytury w oświacie" to kompendium wiedzy na temat ubiegania się i przyznania emerytury zarówno dla pracowników pedagogicznych, jak i niepedagogicznych w oświacie. Poznaj 32 przykłady z praktyki....
Imardin to miasto ponurych intryg i niebezpiecznej polityki, gdzie władzę sprawują ci, którzy obdarzeni są magią. W ten ustalony porządek wtargnęła bezdomna dziewczyna o niezwykłym talencie magicznym. Odkąd przygarnęła ją Gildia Magów, jej życie zmieniło się nieodwracalnie - na lepsze czy gorsze...
Niniejsza publikacja dotyczy problematyki zakazów reklamy towarów sensytywnych - wyrobów tytoniowych, napojów alkoholowych i produktów leczniczych. Zagadnienie to przedstawione jest na tle uregulowań prawa europejskiego i polskiego. Publikacja jest bogato ilustrowana orzecznictwem sądów unijnych ora...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Yvonne Lindsay

Yvonne LindsayMiłość w korporacji

Tłumaczenie:
Barbara Górecka

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– O co chodzi, Callie?

Chłodny ton szefowej nie pozostawiał wątpliwości – zastrzeżenia dziewczyny wprawiły ją w irytację.

– Czy to w ogóle legalne? Będzie ode mnie żądał podpisania klauzuli poufności.

– To nie twoje zmartwienie. Dobrze wiesz, że w razie czego potrafimy się zatroszczyć o naszych najcenniejszych pracowników.

Callie nerwowo zaciskała dłonie. Irenie Palmer, właścicielce firmy, zawdzięczała wszystko – wykształcenie, pracę, mieszkanie, a nawet drogie szpilki, które dziś założyła. Przede wszystkim zaś nadzieję, że ma przed sobą przyszłość i zdoła się wyrwać z piekła przemocy i narkotyków.

Nikt jednak nie wspomniał, że długi trzeba spłacać. Po dwunastu latach Callie zadawała sobie pytanie, kiedy rachunek zostanie w końcu uregulowany.

– Za około dziewięć tygodni zostanie obsadzone stanowisko konsula honorowego Guildary i nikt nie żywi wątpliwości, że będzie nim mój mąż. Kiedy zatem wyjedziemy z kraju, i tak będziesz musiała zmienić stanowisko pracy. Wiem, że zależy ci na kierowaniu nowym działem rozwoju, ale jeśli się nie dowiemy, kto jest szpiegiem Tremonta, i nie zdusimy konkurencji w zarodku, i tak nic z tego nie wyjdzie, bo za kilka lat firma prawdopodobnie przestanie istnieć. – W oczach Ireny zalśniły niespodziewanie łzy. – Zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić, a ty mi w tym pomożesz, dlatego nie wolno nam zmarnować nadarzającej się okazji.

Callie była coraz bardziej zaniepokojona. Nie przypuszczała, że sytuacja jest aż tak krytyczna. Ogarnęło ją poczucie nieuchronności losu.

– Czyli to ja mam go teraz szpiegować? – spytała łamiącym się głosem.

– Tego nie proponuję – odparła Irena. Po jej wyglądzie nikt by nie poznał, że miała sześćdziesiąt pięć lat. Odznaczała się nieprzemijającą urodą, zawsze nieskazitelnie elegancka i zdystansowana. Osobista asystentka była jedną z niewielu osób, które dopuściła do konfidencji.

Callie skinęła głową z niewesołym uśmiechem. Szefowa nie posunęłaby się do wydania takiego polecenia, ale sugestia była dostatecznie jasna.

– Wiesz, że będziemy ci wdzięczni – mówiąc to, skłoniła lekko modnie uczesaną głowę. – Zasadniczo nadal pracujesz dla nas, tyle że masz nieco inne obowiązki. Znasz mnie i wiesz, że nie lubię dramatyzować, ale teraz jesteś naszą jedyną nadzieją.

Callie zerwała się z krzesła i zaczęła spacerować po pokoju.

– Przecież nawet nie wiemy, czy zaproponuje mi pracę – wypaliła. – Na razie zaprosił mnie na lunch.

– Uczyłam cię, żebyś pozbyła się naiwności. – Irena lekko zmarszczyła brwi. – On tak właśnie działa. Wszyscy kluczowi pracownicy, których od nas podkupił, dostali najpierw takie zaproszenie. On wcale nie kryje zamiarów.

– Czy naprawdę sądzi, że wystarczy zagwizdać, a wszyscy do niego przylecą? – rozzłościła się Callie. – Ja taka nie jestem!

– I dlatego będziesz bardziej przekonująca – odparła Irena. – Nie muszę ci powtarzać, że branża przeżywa kryzys, coraz trudniej o pracę. Ponieważ grozi ci jej utrata, nikt się nie zdziwi, że z chęcią przyjmiesz nową propozycję. Pomijając już to, że Tremont odznacza się pewną charyzmą…

Owszem, Callie słyszała o jego magnetycznym uroku, ale to wcale nie znaczy, że ma chęć dla niego pracować.

– A jeśli po spotkaniu zrezygnuje ze swego zamiaru?

Irena roześmiała się sucho, jakby wiatr zaszeleścił opadłymi liśćmi.

– Nie doceniasz się, Callie. To nie wchodzi w grę.

Callie poczuła przypływ niepokoju. Jak wielkiego zaangażowania w szpiegowską misję oczekiwała od niej szefowa? Czy też raczej jak daleko ona sama była gotowa się posunąć dla dobra Palmerów i własnej przyszłości?

Dwa dni później siedząca za kierownicą toyoty Callie jęknęła zniecierpliwiona. Granatowy włoski kabriolet zajął ostatnie miejsce na parkingu przed restauracją; zanim objedzie czworobok ulic i znajdzie własne, będzie już spóźniona. Nie cierpiała się spóźniać.

Irena udzieliła jej szczegółowych wskazówek, jak ma się zachowywać w trakcie lunchu z Tremontem. Z początku miała być chłodna, żeby nie wzbudzić w nim podejrzeń. Przyjdzie jej to bez trudu, bo nie darzyła go zbytnim szacunkiem. Miała nadzieję, że słysząc ofertę pracy zdoła wykrztusić „tak”, choć ciało i dusza pragnęły wykrzyczeć „nie!”.

Zaczęła roztrząsać podstępne metody Tremona, za pomocą których stopniowo podkopywał strukturę Palmer Enterprises. W ciągu pięciu lat zdołał podkupić kilku pracowników szczebla zarządzania. W przypadku dwóch kluczowych menedżerów posunął się do tego, że płacił im sowite pensje za ponadroczny okres, podczas którego obowiązywał ich zakaz pracy dla konkurencji. Wiedział, że dla Palmerów była to niepowetowana strata.

Teraz zarzucił swoją sieć na Callie.

Kiedy wysiadła wreszcie z zaparkowanego auta, gotowała się w środku ze złości. Przygładziła gęste blond włosy o rudawym odcieniu i szybkim krokiem ruszyła do lokalu, ignorując gwizdy i zaczepki robotników z pobliskiego placu budowy.

Celowo ubrała się bardzo skromnie w wąziutkie ciemnobrązowe spodnie i bluzkę z długim rękawem w morelowe, białe i brązowe paski. Ubranie kosztowało majątek według jej poprzednich standardów, lecz nie rzucało się w oczy, jakby wcale nie zależało jej na olśnieniu przyszłego pracodawcy. Miała nadzieję, że przekaz zostanie dostrzeżony.

Typowe dla Auckland wilgotne wiosenne powietrze wyczyniało cuda ze związanymi w koński ogon włosami. Proste kosmyki okalające twarz Callie skręciły się zalotnie, ale nic nie mogła na to poradzić.

Wejście do jednej z najdłużej istniejących i najwykwintniejszych restauracji w mieście ocieniała zielona markiza. Josh Tremont z pewnością mógł sobie pozwolić na jadanie w tak drogim przybytku. Powinno jej schlebiać, że zechciał się z nią umówić właśnie tutaj, widocznie przeczuwał, że nie będzie łatwo nakłonić jej do zmiany pracodawcy.

Przed wejściem do sali Callie przejrzała się w wysokim lustrze. Nos odrobinę się świecił i po szybkim marszu była zarumieniona, ale poza tym wyglądała dobrze. Odetchnęła głęboko i wetknęła pod ramię wąską brązową kopertówkę od Vuittona.

Zsunęła na czoło okulary przeciwsłoneczne i rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Tremonta. Bezzwłocznie znalazł się przy niej kierownik sali. Byłby zapewne mniej uprzejmy, gdyby wiedział, że dwanaście lat temu żywiła się resztkami ze śmietnika na tyłach tego i jemu podobnych lokali. Przywołała lekki, pełen wyższości uśmiech na twarz i oznajmiła, że ma się spotkać z panem Tremontem.

– A tak, panna Lee. Proszę tędy, pan Tremont już na panią czeka.

W jego głosie pobrzmiewał ton wymówki, że kazała na siebie czekać tak ważnej personie. Callie podążyła za sztywno wyprostowanym mężczyzną do niemal pełnej sali, gdzie w loży na tyłach czekał Josh Tremont. Idąc, z trudem powstrzymywała się, by nie pokazać gościom języka.

– Panna Lee, proszę pana.

Callie widywała zdjęcia Tremonta w tak zwanej prasie kobiecej i czasopismach biznesowych, ale nic nie przygotowało jej na władcze spojrzenie ciemnoniebieskich oczu, które przewierciło ją niemal na wylot. Teraz już wiedziała, jak czuje się sarna schwytana w ostre światło reflektorów. Czas stanął, a Callie zamarła, niepewna, czy walczyć, czy może raczej uciekać.

Przygotowała się na ten pierwszy wariant, ale spotkanie twarzą w twarz sprawiło, że pożałowała przyjęcia zaproszenia. Gdyby miała o tym decydować teraz, z pewnością wolałaby się nie wystawiać na niebezpieczeństwo bezpośredniego obcowania z Tremontem.

Postanawiając przejąć inicjatywę, przywitała się i podała mu rękę. Położył tablet na śnieżnobiałym obrusie, wstał bez pośpiechu i uścisnął jej dłoń. Callie wzdrygnęła się tak, jakby przeszył ją prąd elektryczny, a co więcej, przemknęło jej przez myśl, że chciałaby wiedzieć, jakie to uczucie, kiedy mocne szczupłe palce, takie gładkie i ciepłe, dotykają innych części jej ciała.

Nic dziwnego, że prasa rozpisuje się o charyzmie Tremonta. Kręciło jej się w głowie, a przecież jeszcze nawet do niej nie przemówił.

Zaprosił ją, by zajęła miejsce, i poczekał, aż kierownik sali odsunie dla niej krzesło, po czym dopiero usiadł.

Srebrnoszary garnitur z czarną koszulą i krawatem prezentował się na nim bez zarzutu. Chociaż była ledwie pierwsza po południu, twarz Tremonta nosiła już wyraźny ślad ciemnego zarostu, co tylko przydawało mu niebezpiecznego uroku.

– Cieszę się, że przyszłaś, Callie Rose – zaczął jeden z najbogatszych obywateli Nowej Zelandii.

– Tylko najbliżsi tak się do mnie zwracają – odparła sztywno, dążąc do jak najszybszego zaznaczenia swych granic. – Proszę nazywać mnie Callie albo panna Lee.

Na twarzy Tremonta pojawił się czarujący uśmiech, a w oczach zabłysły wesołe iskierki. Lekko skłonił głowę na znak zgody.

– A zatem Callie. – Błysnął białymi jak śnieg zębami. – Czy napijesz się czegoś przed lunchem?

– Poproszę o wodę mineralną z lodem. – Siedziała wyprostowana, z wyrazem uprzejmej obojętności. Nie uśmiechnie się do niego, wykluczone!

To człowiek wielce inteligentny i pozbawiony skrupułów, którego celem jest zniszczenie konkurencyjnej firmy. Przekonanie go, że Callie jest skora pomóc mu w tym zamierzeniu, będzie wymagało nie lada zręczności.

Ku jej zdziwieniu on także zamówił wodę. Na uwagę, że nie musi się sugerować jej wyborem, odparł, że nigdy nie robi niczego tylko po to, aby kogoś zadowolić.

– Chyba że to absolutnie konieczne – dodał, przewiercając ją znaczącym wejrzeniem.

Bez trudu mogła sobie wyobrazić owe szczególne okoliczności. Zaschło jej w gardle, gdy zdradziecki umysł podsunął obrazy ocierających się o siebie nagich ciał, splecionych kończyn, ust złączonych namiętnym pocałunkiem.

Poruszyła się niespokojnie i chcąc przerwać tok kłopotliwych myśli, sięgnęła po szklankę z wodą. Upiła długi chłodny łyk. Tremont obserwował ją uważnie jak preparat pod mikroskopem, więc poczuła się zmuszona do wyjaśnień.

– Zgrzałam się, idąc tutaj, dziś jest wyjątkowo gorąco.

– Czyżby zabrakło miejsca na parkingu?

– Owszem. Jakiś bogacz w superdrogim aucie zajął ostatnie. – Wtem zdjęło ją złe przeczucie, ale było już oczywiście za późno. – To był pan, prawda? – dodała, wzdychając.

– Winny zarzucanego mi czynu. – Uniósł ręce do góry pojednawczym gestem. – Gdybym wiedział, zaparkowałbym w innym miejscu, Callie.

– Nie szkodzi, lubię wysiłek fizyczny.

Znowu poczuła na sobie taksujący wzrok Tremonta. Omiótł jej dekolt, talię, skrzyżowane w kostkach długie, zgrabne nogi.

– Nie wątpię – rzekł miękko. – Ale przykro byłoby uszkodzić te prześliczne pantofelki. Od Manola, jak mniemam? W ramach przeprosin po lunchu podwiozę cię do auta.

Była wstrząśnięta, że rozpoznał markę szpilek. Buty były jej największą słabością, a po latach chodzenia na bosaka albo w trampkach znalezionych na śmietniku było cudem, że stopy nadawały się jeszcze w ogóle do pokazania.

– Przejdźmy do rzeczy, domyślam się, że twój czas jest cenny – powiedział. – Zamówmy lunch, a potem porozmawiamy o konkretach.

Callie wybrała sałatę z kurczakiem, a Tremont łososia gotowanego na parze i szparagi z masłem. Kelner oddalił się bezszelestnie.

– Powiedz mi, jak długo pracujesz dla Palmerów?

Usiadł w pozie sugerującej swobodę, ale twarz miał napiętą i czujną. Callie pozwoliła sobie wreszcie na uśmiech i nachyliła się lekko nad stołem z rękoma luźno złożonymi przed sobą. Niech Tremont myśli sobie o jej mowie ciała, co chce.

– Od ukończenia studiów na wydziale komunikacji społecznej – odparła, celowo nie określając, kiedy to było.

– Jak mi wiadomo, otrzymałaś dyplom z wyróżnieniem; to niemałe osiągnięcie – powiedział.

Callie z trudem ukryła zaskoczenie. Tremont zdawał się dużo o niej wiedzieć, a pytania stawiał raczej dla niepoznaki. W sumie tego się po nim spodziewała i była na to przygotowana.

– Zgadza się. Skoro jednak pan o tym wie, to dlaczego nie pyta mnie pan o to, co nie jest panu wiadome?

W niebieskich oczach błysnął płomień i Tremont pogładził się z namysłem po brodzie.

– Czego trzeba, żeby cię zdobyć, Callie?

– Zechce pan wyrazić się nieco jaśniej?

– Otóż wiem, że jesteś inteligentną kobietą i zdajesz sobie sprawę z odpływu pracowników z Palmer Enterprises do Tremont Corporation.

Callie przytaknęła niemo z obawy, że ujawni kipiący w niej gniew. Po chwili zdecydowała się jednak przemówić.

– Niektórzy z nas są nadal lojalni.

Tremont spochmurniał, jego oczy przypominały teraz dwie bryłki lodu. Oto prawdziwe oblicze właściciela konkurencyjnej firmy, powiedziała sobie w duchu. Człowieka, który z zimną krwią kupował informacje o kondycji Palmer Enterprises i przebiegle odbierał im klientów.

Nadszedł kelner, niosąc zamówione potrawy.

– Przerwijmy na razie tę rozmowę, dobrze? Nie chciałbym zepsuć ci apetytu.

Callie pozwoliła sobie na lekko drwiący uśmieszek.

– O, potrzeba znacznie więcej, bym straciła apetyt.

– Bardzo się cieszę – odparł. – Lubię kobiety ze zdrowym podejściem do tej kwestii.

Dwuznaczna rozmowa była Callie nie w smak. Oczami wyobraźni znów zobaczyła Tremonta w roli kochanka, ale tym razem to ona była jego partnerką. Przeszedł ją dreszcz podniecenia, jakby faktycznie wyciągnął rękę i pogłaskał ją po szyi, po ramieniu… Stwardniałe sutki cisnęły cienki materiał biustonosza.

Z ulgą przyjęła zręczną zmianę tematu rozmowy na kwestie bardziej ogólne. Tremont okazał się ciekawym i dowcipnym rozmówcą i posiłek w jego towarzystwie sprawił jej niekłamaną przyjemność.

Kelner sprzątnął ze stołu i przyniósł kawę. Callie czuła się już odrobinę swobodniej, więc starym zwyczajem zebrała z cappuccino łyżeczką gęstą pianę z czekoladą i chciwie wsunęła do ust. Słowa Tremonta szybko ją jednak otrzeźwiły.

– Zależy mi na tobie, Callie, i dobrze zapłacę, żeby cię zdobyć.

Padła oferta, której się obawiała, a zarazem musiała ją przyjąć. Przypomniała sobie, co poradziła jej Irena; musi to sprytnie rozegrać.

– Mam już pracę, którą kocham, wśród ludzi, których szanuję.

Ku jej zdumieniu Josh Tremont wybuchł głośnym śmiechem, zwracając na siebie uwagę innych gości.

– Niezła jesteś, Callie, naprawdę niezła. No dalej, wymień swoją cenę.

Zanim odpowiedziała, upiła łyk wyśmienitej kawy i ostrożnie odstawiła filiżankę. Gdy spojrzała mu w oczy, twarde władcze spojrzenie przebiło ją na wylot. Gdyby odznaczała się słabszym charakterem albo mniej zawdzięczała Palmerom, już by pewnie skapitulowała. Było jednak inaczej i kuszące oferty Tremonta tego nie zmienią.

– A jeśli takiej nie mam? – odbiła piłeczkę.

– To niemożliwe, każdy ma swoją cenę – zapewnił.

– Muszę się zastanowić. Zadzwonię do pana – odrzekła z chłodnym uśmiechem, sięgając po kopertówkę. – Dziękuję za lunch. Myślę, że na tym możemy zakończyć spotkanie.

Wsunęła torebkę pod ramię i na pożegnanie podała Tremontowi rękę. Wstał i patrząc jej prosto w oczy, delikatnie uścisnął jej dłoń.

– Pamiętaj, że bynajmniej się nie poddałem – powiedział. – Czy matka nie ostrzegała cię przed facetami mojego pokroju? Uwielbiamy trudne wyzwania.

Callie przelotnie wspomniała kobietę, która ją urodziła. Zamiast życzliwych porad wolała stosować przemoc, fizyczną lub psychiczną, nie stanowiło to dla niej różnicy.

– Na razie pozwolę ci odejść – kontynuował Tremont, nachylając się do Callie – ale nie każ mi zbyt długo czekać na odpowiedź. – Wreszcie uwolnił jej dłoń z uścisku ciepłych palców.

– Powiedziałam, że się zastanowię. Nic więcej nie mogę obiecać.

Tremont skinął głową.

– Odprowadzę cię do samochodu.

– Nie trzeba, poradzę sobie.

– Powiedziałem wcześniej, że to zrobię, a nie zwykłem rzucać słów na wiatr.

– Doprawdy? – rzuciła drwiąco.

– Nie doceniasz mnie, Callie. Mówię, co myślę, i zawsze dostaję to, co chcę. Prędzej czy później.

Tytuł oryginału: Defiant Mistress, Ruthless Millionaire

Pierwsze wydanie: Silhouette Books, 2009

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2009 by Dolce Vita Trust

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1896-2

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.