Strona główna » Obyczajowe i romanse » Moc pozytywnych słów

Moc pozytywnych słów

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62304-60-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Moc pozytywnych słów

"To pasjonujące, uświadomić sobie, że mamy kontrolę nad naszymi słowami...”

Chociaż żyjemy w oceanie słów, rzadko zauważamy, jak one skutecznie potrafią nas podnosić na duchu lub przygnębiać, inspirować lub zniechęcać, pomagać nam lub nas ranić.
Hal Urban w „Mocy pozytywnych słów”, książce którą recenzent The New York Times nazwał „perłą wśród innych książek” uczy nas, jak wykorzystać w działaniu język, którym się posługujemy, uświadamia nam fantastyczne możliwości narzędzia jakim jest ludzka mowa.
Podchodząc do sprawy praktycznie i z dużym poczuciem humoru, Urban instruuje nas na przykładach, jak budować trwałe relacje między ludźmi, polepszać jakość naszego działania, przeobrażać własne życie oraz życie otaczających nas ludzi – w szkole, na ulicy, w pracy, w domu.
Tłumaczy, że ton głosu, język ciała i dotyk mogą być zasadniczą pomocą w komunikacji, że odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili mogą doprowadzić do wielkich zmian. A także dlaczego śmiech jest tak ważny.
Przywołuje Marka Twaina, który swego czasu rzekł: „Mogę przeżyć dwa miesiące na porządnym komplemencie” – ot, cóż znaczy potęga słów.

Polecane książki

Co można osiągnąć, wyjeżdżając do USA z paroma walizkami, czwórką dzieci i zerową znajomością angielskiego? Całkiem sporo! Początki nie były łatwe. Autor niniejszych wspomnień i jego żona, jak wielu Polaków w Stanach, zaczynali od prostych prac fizycznych - sprzątanie, prace rozbiórkowe. Zarabianie ...
Co może łączyć hakerkę, parę szpiegów, zombie, seryjnego mordercę, czarownicę i boksera? By poznać odpowiedź na to pytanie, wyrusz z nami w podróż po meandrach romansu i erotyki w opowiadaniach zawartych w niniejszej antologii. MDS: Miłosne rewolucje to reedycja wydanego już wcześniej zbioru. Zn...
The Sword in the Darkness to trzeci już odcinek epizodycznej przygodówki studia Telltale Games. Niniejszy poradnik prezentuje pełen opis przejścia gry. W pierwszym rozdziale poradnika znajdziesz ilustrowany opis przejścia wraz z tłumaczeniem części dialogów na język polski w taki sposób byś poznał o...
Poradnik do The Next BIG Thing przeprowadzi Cię przez meandry zwariowanej fabuły tej sympatycznej produkcji. Podzielony jest na sześć części, odpowiadających rozdziałom w grze, i wiele podrozdziałów, zawierających wskazówki do konkretnych zadań. The Next Big Thing - poradnik do gry zawiera poszukiwa...
Pracownicy otrzymują różnego rodzaju świadczenia. Jeżeli są one przychodem, nie zawsze podlegają opodatkowaniu i oskładkowaniu. Każde ze świadczeń trzeba traktować odrębnie i inaczej je rozliczać z ZUS i urzędem skarbowym. Przychodem podatkowym są otrzymane lub postawione do dyspozycji podatnika w r...
Życie jest pełne pytań. Jedne dotyczą spraw błahych, inne – nieco ważniejszych, a jeszcze inne – kwestii o znaczeniu fundamentalnym. Nawet teraz, gdy czytasz te słowa, mogą nurtować cię pytania dotyczące twojego zdrowia, sytuacji finansowej, pracy, rodziny lub przyszłości. Jednak najważniejsze, zasa...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Hal Urban

Tytuł oryginału:

Positive Words, Powerful Results

Przekład:

Anna Wojtaszczyk

Projekt okładki:

Marek Zadworny

Redaktor:

Anna Skarżyńska

Redaktor techniczny:

Paweł Żuk

Copyright © 2004 by Hal Urban

Copyright © for the Polish edition by Studio EMKA, Warszawa 2007 r.

Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.

Wszelkich informacji udziela:

Wydawnictwo Studio EMKA

Al. Jerozolimskie 101/43, 02-011 Warszawa

tel./fax 022 628 08 38

wydawnictwo@studioemka.com.pl

www.studioemka.com.pl

ISBN 978-83-60652-16-9

Skład i łamanie: ANTER s.c., ul. Tamka 4, Warszawa

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Życzliwe słowa mogą być krótkie i łatwe do wypowiedzenia, ale ich echom naprawdę nie ma końca.

– MATKA TERESA

Książkę tę dedykuję najlepszej ze znanych mi osób

RUTH URBAN

Mamo,

swoimi pełnymi miłości i zachęty słowami

nie przestajesz błogosławić mojemu życiu i wzbogacać je.

WSTĘP

NIE MA NIC NOWEGO POD SŁOŃCEM…

To, co było, znów będzie,

a to, co się dzieje, dziać się będzie i nadal.

Nie ma nic nowego pod słońcem.

Czyż jest coś, o czym można by rzec:

„Spójrz, to coś nowego”?

Istniało to już [bowiem] w czasach,

które były przed nami.

– KSIĘGA KOHELETA 1:9-101

…ANI W TEJ KSIĄŻCE

Wielu czytelników mojej pierwszej książki Life’s Greatest Lessons zwracało uwagę na to, że nie próbowałem wciskać im jakiejś „zaskakującej i nowej” recepty na permanentny sukces i pełnię szczęścia. Wyrażali natomiast wdzięczność, że uporządkowałem kilka prostych, znanych od dawna prawd i przedstawiłem je w logiczny, zdroworozsądkowy sposób, który pomógł ludziom wrócić na dobrą drogę. Dyrektor naczelny dużej firmy ubezpieczeniowej zadzwonił do mnie i powiedział: „To, co pan napisał, jest tak stare, że aż rewolucyjne”. A następnie dodał: „Ale trzeba nam przypominać o tych starych prawdach, ponieważ nazbyt często coś odwraca naszą uwagę i zapominamy, co rzeczywiście jest ważne”. Szczerze polubiłem tego człowieka. A jeszcze bardziej polubiłem go, kiedy kupił po egzemplarzu książki dla każdego pracownika swojej firmy.

Setki ludzi wygłaszały podobne komentarze, a każdy z nich przyjmowałem za komplement, ponieważ do tego właśnie dążyłem, aby przedstawić stare prawdy w nowym świetle. A teraz ponownie próbuję to zrobić. Zapewne nie znajdziecie w tej książce niczego nowego o słowach i sposobach, w jaki ich używamy. Jedynie przypomni wam ona, że to, co mówicie i jak mówicie, może naprawdę być ważne. A nawet może zmieniać życie.

Świat nie tyle potrzebuje informowania, co przypominania.

– HANNAH MORE

PROLOGDWA PROSTE POWODY DO NAPISANIA TEJ KSIĄŻKI:

1. BY POGŁĘBIĆ WIEDZĘ O TYM, JAKI WPŁYW MOGĄ MIEĆ NASZE SŁOWA

Żyjemy w oceanie słów, ale podobnie jak ryby w wodzie często nie jesteśmy tego świadomi.

– STUART CHASE

Powyższe zdanie napisał w 1953 roku naukowiec, który prowadził zakrojone na szeroką skalę badania nad mocą słów. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Jest nas ludzi blisko o miliard więcej, radykalnie rozpowszechniła się umiejętność czytania i pisania, dostępne są nam niezliczone nowe metody komunikacji, a do naszego słownictwa dodaliśmy tysiące nowych słów. Tak więc ocean słów, w którym żyliśmy w latach 1950-tych, wydaje się lilipuci w porównaniu z tym, w którym żyjemy dzisiaj. Ale pewne rzeczy wcale się nie zmieniają… o oddziaływaniu słów wiemy chyba równie niewiele dziś, co pięćdziesiąt lat temu. A może nawet mniej.

Sądzę, że dzieje się tak, ponieważ bardzo często różne rzeczy uważamy za oczywiste. Słowa to narzędzia, do których zawsze mieliśmy dostęp i których używamy codziennie od chwili, kiedy zaczęliśmy mówić. Ponieważ istnieją „od zawsze” i używamy ich tak często, wpadamy w werbalne koleiny. Często wypowiadamy się bez zastanowienia, bez świadomości, jaki wpływ mają nasze słowa. A przecież mogą one wywierać wpływ potężny – zarówno na innych, jak i na nas samych.

Kahlil Gibran, ceniony poeta z Libanu, napisał przed ponad trzydziestu laty, że „…w dużej części twoich wypowiedzi myśl niemal już zabito”. I nie sądzę znowu, by wiele się w międzyczasie zmieniło. „Zaprzęgnij do pracy umysł, zanim wprawisz w ruch usta” – to jeden z ponadczasowych aksjomatów, o których zbyt często zapominamy. Mam nadzieję przedstawić tu kilka praktycznych powodów, dla których samemu należy ten aksjomat szanować oraz uczyć innych i pomagać im, by też tak postępowali. Nigdy jeszcze nie było nam to tak bardzo potrzebne.

2. BY ZACHĘCIĆ DO UŻYWANIA SŁÓW, KTÓRYMI SŁAWIMY I AFIRMUJEMY ŻYCIE

Potrafię dwa miesiące przeżyć na jednym porządnym komplemencie.

– MARK TWAIN

Mówi się, że język to wskaźnik cywilizacji. To, co słyszymy codziennie wokół nas, wymownie świadczy o naszej kulturze, naszym etosie i okazywanych sobie nawzajem względach. Nie jestem osamotniony w moim przekonaniu, że spora część języka, jaki od trzydziestu lat słyszymy, tę cywilizację szarga.

Z końcem lat 1960-tych nakłaniano ludzi, by „wyrzucali z siebie wszystko”, i tak właśnie od tego czasu postępują, zwłaszcza jeżeli chodzi o słowa. Spora część mowy, jaką dziś słyszymy, ma w sobie coś brutalnego. Ściślej rzecz ujmując, jest ona często ordynarna, pełna złości i nikczemna. Spotykamy to niemal na każdym kroku, a wypowiadają się tak ludzie z niemal wszystkich grup wiekowych.

Pamiętajcie moje stwierdzenie, kiedy powiedziałem, że nasza cywilizacja została zaszargana, a nie zniszczona. Potrzeba jej tylko trochę czułej serdecznej opieki i odrobiny szlifu. A ja akurat mam dość optymizmu, by wierzyć, że tego szlifu może nabrać, jeżeli lepiej będziemy dobierali słowa.

Na krótko po tym, gdy w 1989 roku George Bush został zaprzysiężony na prezydenta, zapytano go, jaką ma wizję swojego państwa. Powiedział, że chce, by Ameryka stała się krajem „życzliwszym, łagodniejszym”. Wielu ludzi, niezależnie od politycznych przekonań, zgadzało się z nim. No i co? Jego uwaga została zdeprecjonowana i wyśmiana przez media. Co tylko w sposób oczywisty dowodzi, że przemiana w „życzliwszy, łagodniejszy” kraj jest nam naprawdę potrzebna. Wciąż mi się to wydaje możliwe, a dobry początek moglibyśmy zrobić, posługując się życzliwszymi, łagodniejszymi słowami.

Taki jest temat rozdziału 10 w Life’s Greatest Lessons. Nosi on tytuł Życzliwe słowo mało kosztuje, a osiąga wiele. Już wkrótce po opublikowaniu pierwszego wydania w 1992 roku zorientowałem się, że będę chciał wypowiedzieć się szerzej na temat tej konkretnej lekcji. Od tamtego czasu przysłuchiwałem się, czytałem, przeprowadzałem drobne doświadczenia i zbierałem anegdoty na poparcie mojej teorii, że słowa, których używamy, mają wielki wpływ na nasze życie… i nasze społeczeństwo. Tak więc pod wieloma względami niniejsza książka stanowi rozbudowanie tamtego rozdziału, razem z rozdziałami o humorze, szacunku i wdzięczności – następnymi trzema sposobami wykorzystania słów do wzbogacania życia.

Były również inne doświadczenia, które umocniły mnie w przekonaniu, że powinienem rozwinąć ten temat. Od 1995 roku wygłaszam w szkołach, na konferencjach, w firmach i miejscach kultu prelekcje o związku pomiędzy dobrym charakterem a jakością życia. Lwia część każdej z tych moich pogadanek dotyczy mocy życzliwych słów. Ludzie często nawet zwracają się do mnie z prośbą, bym wygłosił główne przemówienie na ten konkretny temat. Za każdym razem, kiedy to robię, reakcja jest zdecydowanie pozytywna. To rokujący nadzieję sygnał.

We wstępie do mojej pierwszej książki napisałem, co następuje: „Mam nadzieję, że staniecie się państwo cząstką rozrastającego się ruchu na rzecz powrotu do społeczeństwa znanego ze swej uprzejmości, cnót i staroświeckiej dobroci”. Najlepszym i pozostającym w naszej dyspozycji narzędziem, by to zrobić, jest nasz język. Zawiera tysiące cudownych, pozytywnych, pełnych aprobaty dla życia słów. Są łatwo dostępne, są darmowe i w każdej chwili możemy z nich skorzystać. Zachęcam was, byście to robili często, o czym i sobie również przypominam. To przyjemne i pozytywne, i satysfakcjonujące. Nasze życzliwe słowa mogą doprowadzić do zmiany.

Nigdy nie dawaj wiary, że garstka oddanych ludzi nie zdoła zmienić świata. Prawda jest taka, że poza nimi nikt nigdy czegoś takiego nie zrobił.

– MARGARET MEAD

ŁAGODNE SŁOWA

Czym dla kwiatów chłodna rosa,

Tym dla duszy dobre słowa,

Łaską są dla mówiącego

I skarbem są dla odbiorcy,

Nie trzeba ich nigdy skąpić.

Te łagodne i życzliwe

wzburzone umysły koją.

Natomiast te nieżyczliwe

więzy miłości zrywają.

A więc, o łagodny duchu,

przy mnie zawsze stój na straży,

Moim mottem: czyń drugiemu,

co byś chciał, by czynił tobie.

– POLLY RUPE

CZĘŚĆ PIERWSZAPOCHODZENIE I ODDZIAŁYWANIE SŁÓW

Mowa jest samą cywilizacją.

– THOMAS MANN

Śmierć i życie są w mocy języka, a kto go miłuje, spożyje jego owoc.

– KSIĘGA PRZYSŁÓW 18:212

ROZDZIAŁ 1SŁOWA CZYNIĄ NAS LUDŹMI

To słowa nie pozwalają się społeczeństwu rozpaść; bez nich nie bylibyśmy ludźmi.

– STUART CHASE

KIEDY ZACZĘLIŚMY MÓWIĆ?

Zawsze chciałem wierzyć, że najpierwszym wypowiedzianym przez człowieka słowem było „hurra!”. Udało się odkryć coś dobrego i człowiek wydał z siebie odgłos, by to uczcić. Ktoś o mniej pozytywnym nastawieniu do świata mógłby sądzić, że pierwszym słowem było „szlag” albo „au”. Ale w gruncie rzeczy nikt tak naprawdę nie wie, kto wypowiedział pierwsze słowo, kiedy i gdzie dokładnie zostało ono wypowiedziane ani co ono znaczyło.

Antropolodzy potrafią nam podać wszelkiego rodzaju naukowe dane dotyczące pochodzenia rasy ludzkiej, ale nie mają pewności, kiedy zaczęliśmy mówić. Nie zamierzam tu pisać udokumentowanej historycznie i podpartej naukowymi dowodami relacji z rozwoju naszego języka i podejrzewam, że nie pragniecie państwo czegoś takiego czytać. Ale krótkie omówienie pochodzenia słów może się przydać.

Wszystkie gatunki zwierząt na tej planecie wykształciły jakiś system porozumiewania się ze sobą. A wszyscy profesorowie lingwistyki na tej planecie zgadzają się co do jednego: nasz język jest tym, co nas wyróżnia. To dzięki niemu ludzie tak wyraziście są ludźmi. Wiele z codziennych funkcji naszego organizmu nie różni się od funkcji należącego do rodziny psa czy świni na wiejskim targu: jemy, pijemy, śpimy, rozmnażamy się, trwamy. Ale ponieważ myślimy na wyższym poziomie, rozwinęliśmy bardziej wyrafinowany system komunikacji nazywany językiem. W jego obrębie pojawiły się tysiące słów. Wykorzystujemy je, by nawiązywać kontakty wzajemne i nadać sens naszym przeżyciom.

NAJPIERW BYŁY RĘCE

Większość z nas ma za sobą próby porozumienia się z kimś, kto nie mówi naszym językiem. Mimo że jest to stresujące i odrobinę frustrujące, zwykle udaje się nam przekazać jakieś zrozumiałe informacje. Robimy to głównie przy pomocy rąk, pokazując palcami i wykonując inne gesty, oraz przy pomocy min. Ten sposób komunikacji nazywamy językiem ciała. Był on pierwszą metodą porozumiewania się, jakiej używali nasi przodkowie.

Spróbujcie wyobrazić sobie, że macie przeżyć cały dzień, nie będąc w stanie rozmawiać z otaczającymi was osobami. Tak właśnie musieli postępować pradawni ludzie. Ręce i twarz stanowiły efektywne narzędzia komunikacji, ale aż nazbyt często nie wystarczały do wyrażania potrzeb i uczuć.

Rozważmy następujący przypadek: przed kilku laty moja żona, Cathy, i ja byliśmy w Rovaniemi, w Finlandii. To małe miasteczko w pobliżu Kręgu Polarnego i niewielu ludzi w tej odległej części świata mówi po angielsku. Przyjechaliśmy po południu, przez kilka godzin zwiedzaliśmy miasto, a potem wróciliśmy na kolację do naszego hotelu. Tam zauważyliśmy miejscowego mężczyznę, który siedział przy barze, będącym właściwie częścią holu. Nie mówił po angielsku, ale było oczywiste, że chce powitać nas w swojej społeczności. Było również oczywiste, że chce nam postawić piwo. W tym momencie przemawiał naszym językiem. Mieliśmy za sobą długi dzień, byliśmy zmęczeni i spragnieni i przyjęliśmy jego uprzejme zaproszenie.

Potem zaczęły się schody. Ten człowiek rozpaczliwie chciał z nami porozmawiać, ale my nauczyliśmy się tylko, jak powiedzieć w jego języku „cześć”, „do widzenia”, „proszę”, „dziękuję” i „łazienka”. Dosyć to ograniczało konwersację. Lecz on był pełen determinacji. Powtarzał to samo zdanie raz za razem, a my pojęcia nie mieliśmy, co nam próbuje przekazać… za każdym razem, kiedy powtarzał swoją wypowiedź, mówił nieco wolniej i nieco głośniej, jakby to mogło nam pomóc lepiej zrozumieć, co mówi… zaczęło nam świtać, jak nieprawdopodobnie śmieszna była ta scena… zastanawialiśmy się również, ile piw wypił, zanim przyłączyliśmy się do niego. Ale chociaż to było takie śmieszne, nie mieliśmy odwagi się roześmiać… śmiech mógłby okazać się czymś niewłaściwym, gdyby nieznajomy próbował wypowiedzieć się do nas na jakiś poważny temat.

Powstrzymywanie się od śmiechu, kiedy coś nas bawi, w połączeniu z niemożnością zrozumienia, co ktoś do nas mówi, to podwójna porcja stresu… zaczęło nas to męczyć. Dopiliśmy piwo i sięgnęliśmy po dwa słowa z naszego liczącego sobie ich pięć fińskiego słownictwa: „dziękujemy” i „do widzenia”. Wykonaliśmy kilka gestów, by przekazać mu, że piwo nam smakowało i że czas już na nas, by pójść i zjeść kolację. Potrząsnęliśmy jego dłonią i z głębokim westchnieniem ulgi udaliśmy się do jadalni. Nic w tym dziwnego, że dawni mieszkańcy ziemi rozwinęli mowę. Był to nasz pierwszy sposób na osłabienie stresu.

NASTĘPNE BYŁY OBRAZKI

Nasi przodkowie również musieli poczuć się zmęczeni tym ciągłym pokazywaniem palcami i robieniem wyrazistych min. Chcieli porozumiewać się w bardziej konkretny sposób. Tak więc następnym etapem procesu stało się rysowanie obrazków. Zorientowali się, że niezależnie od tego, czy ktoś ma talent malarski czy nie, może przekazać wiadomość bardziej precyzyjnie, jeżeli naszkicuje obrazek na ziemi czy ścianie jaskini… zadziałałyby pewnie nawet te patykowate ludziki, jakie ja rysuję.

Mieszkańcy starożytnego Egiptu byli szczególnie efektywni w rozwijaniu tej formy komunikacji. W którymś momencie przed rokiem 3100 p.n.e. wymyślili zaawansowany system obrazków, który znamy pod nazwą hieroglifów. Samo słowo oznacza „pismo obrazkowe”. Na początku były to symbole czysto ilustracyjne, ale z czasem zaczęto je również wykorzystywać konceptualnie. Na przykład symbol oznaczający „słońce” zaczął w końcu oznaczać „dzień”, a symbol „księżyc” zaczął oznaczać noc.

To w sposób oczywisty posuwało nas w kierunku mowy. Obrazki i symbole dużo lepiej nadawały się do deskrypcji niż gesty rąk i pochrząkiwanie, ale rysowanie ich zabierało wiele czasu. Potrzebowaliśmy czegoś bardziej efektywnego. I wtedy pojawili się Fenicjanie.

JAKO TRZECIE POJAWIŁY SIĘ SŁOWA

Jeżeli kiedyś się zastanawiałeś, skąd wziął się termin „fonetyczny zapis” czy „fonetyka”, teraz już wiesz: Fenicjanie. Ten lud ze wschodniego rejonu Morza Śródziemnego razem z Grekami dał nam podstawy współczesnego alfabetu; od niego wyszły słowa i od niego zaczął się rozwój języka, uznawany przez wielu za jedno z największych osiągnięć w historii rasy ludzkiej. Wymawianie słów zastąpiło rysowanie obrazków i stało się podstawowym sposobem komunikacji między ludźmi.

Czym jest słowo? Oto pytanie, które zawsze zadaję moim studentom i uczniom. Przez wiele lat prowadziłem wykład z komunikacji na Uniwersytecie San Francisco. Równolegle prowadziłem zajęcia z psychologii osobistego rozwoju dla uczniów liceum. Jedną z najważniejszych składowych tych zajęć była lekcja o nazwie „komunikacja i relacje”. Niezależnie od tego, czy uczyłem grupę dorosłych na uniwersytecie, czy młodziaków w liceum, zawsze zaczynałem od tego samego pytania: „Co to jest słowo?” I zawsze natykałem się na dwie takie same reakcje: pełne zdziwienia spojrzenia i pytanie: „o co panu chodzi?”

A mnie chodziło o to, by skłonić moich studentów do bardziej dokładnego przyjrzenia się prawdziwemu znaczeniu i wadze słów. Pytałem, czy szukali kiedyś wyrazu „słowo” w słowniku. Żaden z nich nigdy tego nie zrobił. Więc pytałem ich: „Jak wy zdefiniowalibyście «słowo»?” Rzucali mi następne pełne zdziwienia spojrzenia, a potem niezdarnie próbowali określić jakoś te dźwięki, których używamy w codziennym procesie nawiązywania kontaktu ze światem. Chociaż niewielu studentów wymyśliło dobre definicje, zaczynała ich ta kwestia intrygować. Próbowali zadawać takie pytania jak: „Co to jest słowo?” i „Jak się je definiuje?” Byłem zadowolony. Moim podstawowym celem jako nauczyciela było zawsze skłonienie moich uczniów i studentów do myślenia.

Słownik podaje kilka definicji „słowa”. Podczas zajęć czytałem moim uczniom i studentom dwie z nich: (1) „ciąg dźwięków, które symbolizują lub przekazują jakieś znaczenie…” oraz (2) „sygnał werbalny”. Potem wzywałem ich, by wymyślili własną definicję, taką, która byłaby łatwa do zrozumienia i na którą zgadzaliby się wszyscy w grupie. Prosiłem, by zastanowili się, co właściwie starają się zrobić za każdym razem, kiedy używają jakiegoś słowa. Sugerowałem również, że znalezienie dobrego synonimu dla „słowa” może nakierować ich na to, czym ono naprawdę jest. We wszystkich grupach, w których wykładałem na ten temat, dwoma najlepszymi synonimami „słowa”, jakie wymyślili moi studenci, były „symbol” i „znak”. Wtedy zawsze pytałem ich: „A co z obrazkiem”?

MALOWANIE WERBALNYCH OBRAZKÓW

Mówimy do innych i do siebie słowami, ale myślimy obrazami. Przykład: Jeżeli wypowiem słowo „wieża”, wytworzycie sobie w umyśle jej obraz. Jeżeli powiem „wieża Eiffla”, wytworzycie bardziej nawet konkretny obraz, chyba że nigdy nie widzieliście jej na zdjęciu. To, co robimy przez większość czasu, kiedy z kimś rozmawiamy, polega na wymienianiu się obrazami. W miarę jak do naszego zasobu wyrazów dodajemy nowe słowa, nasz język staje się coraz bardziej wyrafinowany. To tak jakby się dodawało kolorów do palety malarza – możemy teraz malować bardziej wielobarwne obrazy naszymi słowami.

Na początku każdego wykładu przeprowadzałem z moimi studentami pewne doświadczenie, żeby pokazać im, jak bardzo myślimy obrazami, nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Mówiłem im, że wypowiem pewne słowo i że chcę, by nie wytwarzali sobie w głowach jego obrazu. Mówiłem: „Choćby was nie wiem jak kusiło, nie twórzcie obrazu”. Na tym etapie zastanawiali się już, do czego to ma prowadzić, ale ochoczo na propozycję przystawali. Pytałem, czy sądzą, że poradzą sobie z tym prostym doświadczeniem. Byli pewni, że tak.

Mówiłem: „W porządku, gotowi… raz… dwa… trzy… słowo brzmi… ciężarówka”. Grupa natychmiast wybuchała śmiechem. Uświadamiali sobie, że chociaż próbowali się powstrzymać, tworzyli obrazy, kiedy ktoś do nich mówił. Prosiłem, żeby opisali mi swoje ciężarówki, i otrzymywałem przeróżne barwne opisy – wozy strażackie, furgonetki z napędem na cztery koła, ciężarówki-ogromy, ciężarówki do holowania itd. A każdy student z grupy potrafił mi powiedzieć, jakiego koloru jest jego czy jej ciężarówka. Tyle szczegółów, kiedy próbowali nie stworzyć obrazów. Obojętne, czy zdajecie sobie z tego sprawę, czy nie, za każdym razem, kiedy z kimś rozmawiacie, tak naprawdę przesyłacie sobie nawzajem tam i z powrotem obrazy. To bardziej konkretne niż gesty i szybsze od hieroglifów.

Co robią dobrzy nauczyciele i dobrzy prelegenci? Malują wyraziste obrazy werbalne. Robią to, przytaczając dobre anegdoty, by przekazać, co mają do powiedzenia. To była jedna z pierwszych rzeczy, jakich się nauczyłem po rozpoczęciu pracy jako nauczyciel. Kiedy pierwszy rok pracowałem w tym zawodzie, jeden ze znakomitych nauczycieli w moim liceum powiedział mi: „Jeżeli jest pan dobrym gawędziarzem, będzie pan dobrym nauczycielem. Dużo lepiej pan do nich dotrze anegdotą niż wykładem”. To była jedna z najlepszych rad profesjonalnych, jakich mi kiedykolwiek udzielono. Powiadają, że „obraz wart jest tysiąca słów”. Dobra anegdota maluje tysiąc obrazów.

Słowa i kultura

W tej króciutkiej historii słów chodzi o to, by pokazać, jak rozwijały się one przez lata, i przypomnieć nam, jak ważne były od początku historii i jak niezbędne są w każdej kulturze. Słowa są tym, czego używamy codziennie przez całe życie, by kontaktować się ze światem i ludźmi. Są narzędziami, których używamy, by pozdrawiać, informować, pytać, odpowiadać, uczyć, zachęcać, pocieszać, chwalić, sławić, dziękować, modlić się, śmiać się i nawiązywać kontakty na miriady innych pozytywnych sposobów.

Możemy oczywiście używać również słów na różne negatywne i przykre sposoby. I chociaż ta książka skupia się na pozytywnych słowach, znalazł się w niej jeden rozdział o słowach negatywnych. Znalazł się tu, ponieważ musimy poszerzać naszą wiedzę o tym, jaką szkodę potrafią wyrządzić słowa, i ponieważ trzeba nam przypominać, że możemy przejąć kontrolę nad naszym językiem.

Pytano mnie wielokrotnie w ostatnich latach, czy zamierzam napisać ciąg dalszy Life’s Greatest Lessons. I chociaż mogę coś takiego zrobić w przyszłości, ta książka została napisana po to, by podzielić się z wami jedną z najbardziej skutecznych lekcji, jakie sobie kiedykolwiek przyswoiłem: życzliwe słowa kosztują niewiele, a osiągają dużo. Mogą nawet zmienić życie ludzi.

Życie i mowa podobnie są święte.

– OLIVER WENDELL HOLMES

Słowa

Śpiewają.

Ranią.

Uczą.

Uświęcają.

Były pierwszym bezmiernym

wyczynem magicznym człowieka.

Uwolniły nas od ignorancji

i naszej barbarzyńskiej przeszłości.

– LEO ROSTEN

ROZDZIAŁ 2SŁOWA MOGĄ ODMIENIAĆ LUDZKIE ŻYCIE

Od początku historii ludzkości nasi najwspanialsi przywódcy i myśliciele wykorzystywali potęgę słów, by odmieniać nasze emocje, pozyskiwać nas dla swojej sprawy i kształtować bieg przeznaczenia. Słowa nie tylko potrafią wywoływać emocje, one wywołują działania. A z naszych działań wypływają skutki naszego życia.

– ANTHONY ROBBINS

JĘZYK I PIÓRO SĄ POTĘŻNE

Słowa kształtowały historię. To z nich rodziły się idee, to one rozpoczynały wojny, inspirowały miliony i czyniły ludzi bogatymi i sławnymi. Słowa potrafią szokować i ranić albo uzdrawiać i podnosić na duchu. Mogą nas nawet skłaniać do zakupów. Słowa potrafią odmieniać życie ludzi na lepsze albo na gorsze. Król Salomon powiedział: „Śmierć i życie są w mocy języka”, a popularne porzekadło informuje nas, że: „Pióro mocniejsze jest od miecza”. Słowa nie tylko są potężne, ale mogą wywierać trwały wpływ.

Jaki rodzaj emocji pojawia się wraz z tymi słowami?

niszczyć

zabijać

ranić

więzić

wybuchać

zabraniać

cierpieć

rujnować

gwałcić

nienawidzić

pożar

terror

uszkadzać

bezrobotny

głupi

bić

idiota

strzelać

zderzać się

krzywdzić

martwić

zamieszki

krytycyzm

stres

udręka

śmierć

oskarżać

zemsta

choroba

trucizna

mordować

żenować

wojna

więzienie

dźgać

ponury

kraść

uderzać

aresztować

szarpać

oszukiwać

gorzki

wycyganić

kłamstwo

groźba

podły

tragedia

palić

tracić

oblać

skarżyć się

przekręt

zazdrosny

eksmitować

unikać

bitwa

smutny

narkotyki

kłócić się

ostrzeżenie

potępiać

łamać

napięcie

pluć

dusić

zmuszać

brzydki

tłusty

tępy

zdeprawowany

anulować

atakować

Jaki rodzaj emocji pojawia się wraz z tymi słowami?

miłość

ciepły

przyjęcie

przyjaciel

wakacje

szczeniaczek

życzliwość

weekend

dobry

pokój

zabawa

sukces

przebaczać

nadzieja

sprawiedliwość

radość

dom

uroda

przyjemność

odwaga

zgadzać się

szczęśliwy

ufność

pewność

wygrywać

spokój

pocałunek

nagroda

miły

przytulenie

poprawiać

dziecko

rosnąć

uśmiech

zysk

pochwała

śmiech

czcić

cudowny

żywy

zabawny

zasługiwać

entuzjazm

bezpieczny

zapraszać

szacunek

pozytywny

uzdrawiać

osiągać

sympatia

leczyć

wygodny

wdzięczny

łaskawy

zaufanie

mistrzowie

lider

bawić

osiągać

hołd

honor

komedia

błogosławiony

dzidziuś

poparcie

mądry

świeży

pomoc

niebo

prawda

wzmacniać

wyjątkowy

Gdybym was poprosił, żebyście wybrali dowolne pięć słów z listy na stronie 28, a potem poprosił was, żebyście wytworzyli sobie w umyśle obrazy, które do nich pasują, czy byłyby one przyjemne? Prawdopodobnie nie. Gdybym poprosił, żebyście napisali zdania, wykorzystując dowolne pięć z tych słów, czy miałyby wydźwięk pozytywny? Prawdopodobnie nie. Ale gdybym poprosił was, żeby wybrać dowolne pięć słów z drugiej listy, a potem wytworzyć obrazy i napisać o nich zdania, jest wysoce prawdopodobne, że rezultat byłby i przyjemny, i pozytywny.

To taki niewielki eksperyment, który przez kilka lat przeprowadzałem z moimi studentami, uczniami oraz ludźmi biorącymi udział w moich warsztatach. Najpierw rozdawałem kartki z negatywnymi słowami i prosiłem tylko, by wpatrywali się w nie przez kilka minut… zwróćcie uwagę, że jednym ze słów na tej kartce jest „napięcie”. W krótkim czasie to właśnie pojawiało się na sali. A przecież zanim rozdałem kartki, mieliśmy tam mnóstwo pozytywnej energii i wszyscy wydawali się w dobrym nastroju. Ta jedna kartka ze słowami psuła im wszystkim nastrój. Potem prosiłem, by wytworzyli sobie pięć obrazów i napisali pięć zdań. Robiło się jeszcze gorzej. Jeden ze studentów stwierdził: „Działa, jakby pan chciał wywołać w nas depresję”. Inny chciał dowiedzieć się, po co my to robimy. Powiedział: „Wydawało mi się, że pan chce, byśmy byli pozytywni”, odpowiedziałem, że tak, ale że chciałem również, by nauczyli się czegoś o wpływie słów na emocje. Trzeci student dodał: „Udało się panu, ale teraz wszyscy się czujemy obrzydliwie”. A ponieważ tak dobrze mnie znali, czwarty student zapytał: „Czy możemy założyć, że będą również kartki z pozytywnymi słowami?”

To było dla mnie sygnałem. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie i rozdałem je. Atmosfera na sali całkiem się zmieniła… zaczęły się ożywione rozmowy i śmiech, powróciła pozytywna energia. Chyba było jej nawet więcej niż przed rozpoczęciem tego ćwiczenia. Przerobiliśmy potem obrazy i zdania i sytuacja ożywiła się jeszcze bardziej. Jeden z co wnikliwszych studentów podsumował: „Słowa działają silniej, niż sądziłem, choć te są tylko na papierze”.

Jeżeli kawałek papieru z wypisanymi na nim słowami potrafi w kilka sekund przygnębić lub podnieść na duchu ponad trzydzieścioro ludzi, pomyślcie, jaki wpływ na innych… oraz na nas samych… mogą wywierać słowa, które wypowiadamy.

CO MÓWIĄ NAM BADANIA NAUKOWE

Przeprowadzono na bardzo szeroką skalę badania nad działaniem pewnych konkretnych słów. Próby podsumowywania tutaj tych wszystkich badań mijałyby się z celem, chcę jednak podzielić się wynikami dwóch interesujących prac, które potwierdzają tezę, że słowa potrafią wywierać potężny wpływ. Pierwsze wyniki pochodzą z przemysłu reklamowego, czyli tej części naszej społeczności, która działanie słów bada chyba nawet szerzej niż lingwiści. Dlaczego? Ponieważ okazało się, że pewne słowa działają na konsumentów jak czarodziejskie zaklęcia. Wspominałem już wcześniej, że słowa potrafią skłonić nas do zrobienia zakupów. Pójdźcie do swojego lokalnego supermarketu, przejdźcie się między regałami i zaobserwujcie, jak wam się napisy rzucają w oczy. Słyszycie je również w reklamach telewizyjnych i radiowych i widzicie w ogłoszeniach w gazetach i czasopismach. Oto niektóre z nich:

ty

łatwo

nowy

wyniki

sprawdzony

zdrowie

pieniądze

bezpieczeństwo

uczucie

gwarancja

oszczędzać

odkrywać

Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w szkołach biznesu na kilku z najlepszych uniwersytetów to właśnie te dwanaście słów z największym prawdopodobieństwem wpłynie na potencjalnego klienta. Pewnej firmie udało się nawet jedenaście z nich wcisnąć do jednego marketingowego sloganu: „Co za uczucie! Germ-Gone, łatwy w użyciu, sprawdzony nowy środek nie tylko zagwarantuje ci zdrowie i bezpieczeństwo, ale pozwoli zaoszczędzić pieniądze”. Nie ma danych mogących poświadczyć, czy produkt albo slogan odniosły sukces.

David Ogilvy, człowiek dobrze w tej dziedzinie znany, pisze w swojej książce Confessions of an Advertising Man, że – jak wyka – zały badania – istnieje kilka dodatkowych słów, które również pozytywnie oddziałują na klientów. Oto niektóre z nich:

cud

czarodziejski

szybki

udoskonalony

okazja

pośpiech

rewolucyjny

zdumiewający

oferta

pożądany

teraz

sensacyjny

Chodzi w tym wszystkim o to, by pokazać, że słowa, jeśli użyć ich strategicznie, wywierają konkretny wpływ na ludzi, do których są skierowane. Skoro starannie dobrane słowa potrafią skłonić ludzi do kupowania różnych rzeczy, można je również wykorzystać, by dotrzeć do ludzi na wiele innych sposobów. Kluczem jest tutaj zyskanie lepszej wiedzy o prawdopodobnym oddziaływaniu słów oraz dobieranie ich z większą starannością.

Wyniki drugiego studium, o których warto tu wspomnieć, wskazują jednoznacznie, że słowa mogą mieć wpływ nawet na nasze zdrowie fizyczne. National Institute on Aging3 przeprowadził badania nad wpływem pewnych słów, które ugruntowują stereotypy ludzi powyżej sześćdziesiątki. Jeżeli w towarzystwie seniorów używa się regularnie słów takich jak „zdziecinniały” czy „zniedołężniały”, jeżeli regularnie żartuje się z ich zawodnej pamięci, dolegliwości i bólów, wywiera to negatywny wpływ zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Podnosi się ciśnienie krwi, a na skórze dają się często zauważyć zmiany o podłożu nerwowym. Z drugiej strony jeżeli w towarzystwie seniorów używa się takich słów jak „wnikliwy” i „mądry”, dając im do zrozumienia, że się ich ceni, wyniki są wręcz przeciwne.

Sam od stosunkowo niedawna zaliczam się do tej grupy wiekowej i postanowiłem nie dopuścić, by irytowały mnie negatywne etykietki typu „powolny”, „stary”, „półgłuszek”, „przywiędły” czy „wapniak”, nawet jeżeli ludzie niby tylko żartują. Ale jest sprawą oczywistą, że dla wielu seniorów takie słowa są jednak irytujące, a badania wskazują, że w obecności starszych ludzi powinniśmy posługiwać się słowami wyrażającymi więcej aprobaty dla życia. Dlaczego by nie opisywać ludzi z mojego przedziału wiekowego jako członków społeczeństwa wykształconych, czynnych, życzliwych, światowych, doświadczonych, lubiących się bawić, pełnych wdzięczności, cennych i wnoszących swój wkład?

Jeśli chodzi o wpływ słów, właściwie nie ma znaczenia, jaką grupę wiekową się bada. Prawda jest taka, że słowa potrafią burzyć i potrafią budować, niezależnie od tego, czy jesteśmy młodzi czy starzy.

SŁOWA POTRAFIĄ ZMIENIAĆ ŻYCIE LUDZI

Jedno z pytań, jakie często zadaję osobom spotykanym w samolocie, brzmi: „Czy ktoś kiedyś powiedział do pana/pani coś, co zmieniło pana/pani życie?” Mógłbym całą tę książkę wypełnić cudownymi opowieściami, jakie usłyszałem. To zdumiewające, że ludzie potrafią otworzyć się przed kompletnie obcym człowiekiem, zwłaszcza kiedy dowiedzą się, że zbiera materiały do książki. Co ciekawe, wszystkie udzielone mi odpowiedzi wiązały się z pozytywnymi słowami, które przyniosły pozytywne zmiany. Słuchałem radujących serce historii o życzliwych, czułych i krzepiących słowach rodziców, dziadków, nauczycieli, trenerów, przyjaciół, szefów, pastorów itp. W większości przypadków osoba, która te inspirujące słowa wypowiedziała, nie miała pojęcia, jak skuteczne i trwałe się okażą.

Aby udowodnić, że z pozoru proste słowa potrafią zmienić życie, wybrałem dwie anegdoty. Tę pierwszą przeczytałem w gazecie, tę drugą przeżyłem osobiście.

CZTERY SŁOWA, KTÓRE ZMIENIŁY ŻYCIE

Przed kilku laty na lotnisku O’Hare w Chicago wziąłem do ręki egzemplarz „Chicago Tribune”. Z miejsca rzucił mi się w oczy felieton jednego z ich dobrze znanych dziennikarzy, Boba Greena. Nosił tytuł: Cztery słowa, które zmieniły życie. Green zaczął swoje wywody od scenki, jaką niedawno na własne oczy oglądał w miejscu publicznym. Pewna matka, najwyraźniej wyprowadzona z równowagi przez swojego małego synka, zapytała go donośnym głosem: „Czy jesteś aż tak głupi, że nic nie potrafisz zrobić dobrze?”

Zaobserwowany przez Greena incydent kazał mu nie tylko zastanowić się nad wpływem słów kobiety, ale również nad tym, jak długotrwały ten wpływ się okaże. Pisze: „Może to nic wielkiego. Jednak zdarza się, że taka ulotna chwila potrafi czasami zapisać się w pamięci na bardzo długo. A kilka słów, chociaż w danej chwili niewiele dla człowieka, który je wypowiada, znaczą, może mieć ogromną moc. «Czy jesteś aż tak głupi, że nic nie potrafisz zrobić dobrze?» Takie słowa potrafią powracać echem”. Uwagi Greene’a to mocne poparcie dla kilku głównych tez tej książki. Przede wszystkim musimy być bardziej świadomi wpływu, jaki nasze słowa mogą na kogoś wywrzeć. Powinniśmy również zrozumieć, że wpływ słów, które często wypowiadamy bez zastanowienia czy w stanie wzburzenia, potrafi być długotrwały.

Greene zwraca uwagę, że pozytywne słowa nie tylko potrafią silnie oddziaływać, ale i starczyć na całe życie. Opowiada o zawodowym pisarzu, który był w dzieciństwie nieśmiały i któremu brakowało pewności siebie. Ale kiedy poszedł do liceum, podczas lekcji angielskiego wydarzyło się coś, co zmieniło jego życie. Nic nadzwyczajnego – nauczycielka oddała mu pisemne wypracowanie. Pisarz nie pamięta nawet, jaka ocena na nim była, ale bardzo dobrze pamięta cztery słowa, które nauczycielka tam napisała: „To jest dobry tekst”.