Strona główna » Obyczajowe i romanse » Na scenach świata

Na scenach świata

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-1868-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Na scenach świata

Noelle już jako dziecko była znaną pianistką. Jej życie to podróże, scena, oklaski zachwyconych tłumów. Jednak przychodzi moment, gdy zainteresowanie publiczności spada, a Noelle zostaje bez pieniędzy. Gdy bank chce zająć jej dom, z pomocą przychodzi jej milioner Ethan Grey. Ma w tym również swój ukryty interes…

Polecane książki

Divinity II The Dragon Knight Saga to kompilacja gier Divinity II Ego Draconis, oraz Divinity II Flames of Vengeance. W poradniku znajduje się kompletny opis zadań głównych i pobocznych tych gier. Nie zabrakło map, opisu sekretów, lokalizacji teleportów.Divinity II: The Dragon Knight Saga - poradnik...
Gdy w domu profesora i jego kota Winstona pojawiła się nowa gospodyni Anna i jej córka Daria, spokojne życie na kanapie skończyło się bezpowrotnie. Winston, do tej pory raczej samotnik, zyskał przyjaciół, nawet tam, gdzie nigdy by się ich nie spodziewał: w podwórzowym śmietniku. I choć, jak każdy ko...
Podczas analizowania funkcjonowania rzeczywistości, pogłębiania naukowych zainteresowań i szukania sensu życia niechcący odkryłem 3 dowody na istnienie Boga, 24 dowody, że jesteśmy duszami chwilowo posiadającymi ciało oraz 7 dowodów na to, że życie tutaj jest czymś w rodzaju holograficznej symulacji...
Pieniądze. Wiara i wątpliwości. Miłość i zdrada. Dziennikarz Kamil Srokacz prowadzi prywatne śledztwo dotyczące drugiego życia swojej zmarłej żony. Historia o tym, że stabilizacja jest kruchą iluzją. Wystarczy przypadek, aby nasz świat przewrócił się do góry nogami. Tradycyjnej konstrukcji powieści ...
W pewnym irlandzkim mieście dochodzi do serii nadprzyrodzonych zdarzeń. Aiden Hunter, sceptyk lubujący się w obalaniu zjawisk paranormalnych, postanawia zbadać te doniesienia. Splot niefortunnych zdarzeń sprawia, że niepokorny student sam zaczyna widzieć zmarłych. Chcąc rozwiązać zagadkę tajemniczeg...
Edward to pisarz nieudacznik, który pisze romanse dla kur domowych i marzy o osobistej psychofance. Jego żona Maria panicznie boi się, że na starość nie będzie miał jej kto podać szklanki wody, nie mówiąc już o szklance, za pomocą której będzie mogła odrysować sobie brwi. Jej ojciec Eugeniusz to wła...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Maisey Yates

Maisey YatesNa scenach świata

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Posiadłość była jedynym pewnikiem w jej życiu. Wszyscy ważni ludzie odeszli: matka, nauczyciel gry na fortepianie, entuzjaści jej talentu. Pozostał tylko dom.

A teraz bank przejął nieruchomość.

Westchnęła i wyjrzała przez okno. Poczuła ucisk w żołądku, kiedy zobaczyła lśniący czarny samochód, który przejechał przez bramę z kutego żelaza i dotarł półkolistym podjazdem pod wejście główne posesji.

Odsunęła się od okna, mając nadzieję, że przybysz nie dostrzegł drgnięcia firanek. Sytuacja była żałosna. Noelle czekała, aż rzeczoznawca wyceni posiadłość, aby ktoś inny w majestacie prawa odebrał jej dom. Eksmisja wydawała się nieunikniona, a ona nie miała się gdzie podziać.

Czekowi, który otrzymała w ubiegłym tygodniu, towarzyszyła odręcznie skreślona notatka, z której dowiedziała się, że w najbliższej przyszłości nie powinna się spodziewać wypłaty kolejnych honorariów. Stare albumy nie sprzedawały się najlepiej, a kilka nowszych płyt właśnie wycofano z oferty dużych internetowych sklepów muzycznych. Jej twórczość nie wzbudzała zainteresowania: nawet kwoty, które otrzymała w ubiegłym roku, były skromne.

Biedna Noelle. Urządziłaby pewnie pożegnalne przyjęcie, gdyby miała kogo zaprosić. Niestety, zjawiliby się jedynie bankowcy, żeby sprawdzić, co jeszcze można przejąć. W ogromnym pustym korytarzu rozległ się gromki śmiech właścicielki. Wygładziła spódnicę i podeszła do drzwi, zastanawiając się, dlaczego wciąż przejmuje się rolą gospodyni. Doszła do wniosku, że robi to odruchowo. Tego oczekiwałaby matka. Niech to wszyscy diabli!

Sięgając do klamki, wstrzymała oddech. Zacisnąwszy palce wokół uchwytu, czekała, aż ktoś zapuka, a potem szybko otworzyła drzwi. Na progu stał wysoki, barczysty mężczyzna ubrany w garnitur dobrego gatunku, który w niczym nie przypominał nędznych ubrań noszonych przez pracowników banków: jakość tkaniny i cięcia doskonale podkreślały sylwetkę.

Uraczył ją uśmiechem dalekim od uprzejmego. Czarne oczy przypominające kolorem czekoladę sprawiły, że Noelle ogarnęło nieznane dotąd pragnienie.

− Pani Birch? – Usłyszała głęboki głos idealnie pasujący do prezencji, mimo że spodziewała się raczej nieprzyjemnego tonu albo nosowej maniery. Nieco chrapliwy australijski akcent sprawiał, że każde słowo nabierało niebywałego uroku.

− Tak – potwierdziła, w ostatniej chwili zmieniając taktykę, żeby nie okazać słabości. – Pan pewnie z banku?

Minąwszy kobietę, nieznajomy wszedł do domu i rozejrzał się po pokoju z pogardliwym wyrazem twarzy.

− Niezupełnie – odparł.

− Co więc pana sprowadza?

− Zastępuję rzeczoznawcę. Chciałbym złożyć ofertę kupna.

− Posiadłość nie należy już do mnie.

− Wiem. Zamierzam ją nabyć, zanim zostanie wystawiona na licytacji. Pomyślałem, że zerknę na nieruchomość, by zaproponować odpowiednią cenę.

− Że też o tym nie pomyślałam – odpowiedziała, dobrze wiedząc, że w portmonetce ma najwyżej pięć dolarów. – Myśli pan, że miałabym szansę?

− Nie sądzę – stwierdził kwaśno. Sprawiał wrażenie poirytowanego, a przecież wpadł nieproszony do czyjegoś domu w niedzielny poranek. To raczej Noelle miała prawo się zdenerwować.

− Szkoda – powiedziała lekkim, nieco beztroskim tonem.

− Z dokumentów wynika, że od miesięcy zalega pani z ratami.

Nie znosiła, gdy ktoś jej o tym przypominał. Czuła się jak przestępca, tylko dlatego, że nie miała pieniędzy. Chętnie nadal spłacałaby hipotekę, gdyby miesięczne wpływy na konto były wyższe.

− Wiem, z jakiego powodu pan się zjawił. W każdym razie rozumiem przyczyny, dla których postanowiono pozbawić mnie dachu nad głową. Nie trzeba tego wyjaśniać.

− To dobrze, bo nie taki miałem plan.

− Po prostu chce pan sprawdzić, kiedy można się wprowadzać – warknęła. Przed rokiem nie zachowałaby się tak obcesowo. Raczej uśmiechnęłaby się i bez względu na okoliczności zachowała dobre maniery, ale jakiś czas temu przestała dbać o pozory grzeczności. Miała wrażenie, że umiera powolną śmiercią, jednocześnie tracąc ostatnią cenną rzecz.

Zawsze uczono ją, że nie należy okazywać zmęczenia i pod żadnym pozorem nie można dawać brukowcom powodu do spekulacji. Ostatni rok przypominał piekło na ziemi, otrzymywała cios za ciosem. Za każdym razem, gdy próbowała się pozbierać, nadchodziła nowa tragedia. Teraz gdy pozbawiono ją bezpiecznej przystani, a zarazem jedynego łącznika z dawnym życiem, czuła się znokautowana.

Stała się inną osobą.

− Myli się pani – wyjaśnił, spoglądając bez urazy.

Miała wrażenie, że nieznajomy potrafi przejrzeć jej układną powierzchowność i sięgnąć wprost do mrocznego wnętrza. Najchętniej schowałaby się nie tylko przed nim, lecz także przed całym światem. Czy właśnie to robiła od kilkunastu miesięcy: przywarła do ziemi i usiłowała nie zwracać niczyjej uwagi? Była zbyt załamana, żeby odnaleźć matkę. Prawnik stwierdził, że żadne środki nie zostały zapisane na nią, więc walka o należną część majątku będzie długa i kosztowna. Ostatecznie poniesione wydatki zrównoważą potencjalny zysk lub wpędzą ją w niewyobrażalne długi. Sprawa wyglądała beznadziejnie.

− Proszę mnie oświecić, panie…

− Ethan Grey. – Widząc wyciągniętą rękę, podała dłoń.

Kiedy dotknął delikatnej, jasnej skóry, poczuł nagłe przyciąganie. Wypowiedział w myślach kilka ulubionych przekleństw. Najwyraźniej dawno się z nikim nie przespał, skoro dotknięcie ręki wywołało tak silną reakcję. Lubił kontrolować własne odruchy, podejmować świadome decyzje i brać za nie odpowiedzialność. Z zasady postępował inaczej niż ojciec; Damien Grey nigdy nie dawał dobrego przykładu.

Kobieta była urodziwa, przykuwała uwagę smukłą sylwetką i bladą cerą − najwyraźniej niewiele czasu spędzała na powietrzu. Miała długie jasne włosy i wielkie błękitne oczy. Gęste rzęsy przyciemniła maskarą. Przypominała porcelanową lalkę, z którą należało się obchodzić ostrożnie, by jej nie potłuc. Chociaż ciemnoczerwona pomadka miała dodać twarzy nieco koloru, dodatkowo podkreśliła mlecznobiałą skórę. Efekt wzmocniły cienie pod szklącymi oczami.

Noelle przypominała matkę. Miała w sobie podobną pewność siebie, która intrygowała mężczyzn, ponieważ nie potrafili odgadnąć, co kryje się pod pozorną obojętnością. Mimowolnie wodziła ich za nos. Poza tym cechował ją pewien rodzaj pociągającej bezbronności, która sprawiała, że mężczyźni nie tyle chcieli ją posiąść, co otoczyć opieką. Tym różniła się od matki.

− Miło mi – mruknęła, szybko uwalniając dłoń z uścisku.

− Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.

Uśmiechnęła się, ale oczy pozostały smutne.

− Po prostu staram się być uprzejma.

− Cieszę się, że przywiązuje pani wagę do konwenansów – odparł sucho. − Nie zamierzam się wprowadzać.

Uniosła brwi ze zdziwieniem.

− Nie?

− Planuję rozbudować posiadłość i przekształcić w niewielki hotel.

− Co takiego?

W porównaniu z mierzącym metr dziewięćdziesiąt gościem Noelle była niewysoka. Jednak nawet w obecnym, dość mizernym stanie wzbudzała respekt. Tak właśnie zapamiętał jej matkę. Gdy był małym chłopcem, często ją widywał w pobliżu domu, w którym się wychował. Ojciec wymykał się do niej jak nastolatek, nie myśląc ani o żonie, ani o pasierbie, byle tylko dać upust żądzy.

Powracając do teraźniejszości, Ethan odruchowo zacisnął pięści. Nie zamierzał dłużej rozmyślać o dzieciństwie, ponieważ odwracało jego uwagę od wyznaczonego celu. Stracił zbyt wiele czasu. Przyszła pora na działanie, a kluczowy element intrygi znajdował się na wyciągnięcie ręki.

− Jak pan może? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, dodała: − Ta posiadłość ma dwieście lat, trudno spotkać równie cenny zabytek architektury. Pomijam fakt, że to mój dom.

Zdawał sobie sprawę, że była to jedyna nieruchomość zapisana na Noelle. Nie wiedział, co się stało z penthousem na Manhattanie i kamienicą w Paryżu, ale kiedy ogromna posesja została przejęta przez bank, zareagował błyskawicznie. Nie obmyślał skrupulatnie planu, po prostu skorzystał z okazji. Gdy przekroczył próg posiadłości, okazało się, że wykonał właściwy ruch.

Zadziwiające, jak bardzo właścicielka i jej matka wpłynęły na jego życie, chociaż ta pierwsza nie miała pojęcia o istnieniu Ethana. Nie rozpoznała go, imię również nie przywołało wspomnień. Zanadto zajmowała się sobą, aby zwracać uwagę na ludzi wokół.

− Nie zamierzam niszczyć budynku, a jedynie nieco go zmodernizować. Pewnie dobuduję basen.

Wzdrygnęła się, słysząc tę deklarację. Nie potrafiła się pogodzić z perspektywą zmian, ponieważ przywykła do każdego zakamarka.

− Nie przeszkadzam − odezwała się. − Proszę się spokojnie rozejrzeć.

− To zbyteczne, ponieważ już podjąłem decyzję. Wiem, że dobrze zainwestowałem pieniądze.

Wyraz oczu Noelle znów się zmienił. Niepokój nie ustąpił, ale dołączyło do niego wzburzenie. Przepełniały ją emocje, podczas gdy on nie potrafił wykrzesać z siebie żadnego uczucia, zbyt wiele lat tłamsił wszystkie w zarodku. Tylko w taki sposób potrafił uporać się z krzywdą i zacząć wszystko od nowa.

− Tak po prostu zdecydował się pan na kupno, nie zastanawiając się, jak to wpłynie na miesięczne wydatki?

Roześmiał się bez cienia serdeczności.

− Nie zaprzątam sobie głowy takimi sprawami.

Próbowała przywdziać maskę obojętności. Rozpieszczona primadonna miała w sobie siłę, której nie przewidział. Pod kruchą powłoką znajdował się kręgosłup ze stali, a to czyniło ją znacznie ciekawszą.

− Dlaczego to miejsce tyle dla pani znaczy? – Miał nadzieję, że to prawda, ponieważ na tym przypuszczeniu oparł cały plan. Wszystko zależało od tego, czy ona zgodzi się na propozycję. Zemsta była słodka, ale nieświadomy udział Noelle przydałby intrydze wytrawnego, gorzkawego posmaku.

− Tak trudno się domyślić? – zapytała. – To mój dom. Kiedy przejmie go bank, nie otrzymam ze sprzedaży ani funta. Zostanę bez mieszkania i środków do życia.

− Posiadłość, która mogłaby pomieścić dziesięć rodzin, nie wydaje się odpowiednia dla samotnej kobiety – odparł.

Postanowiła się nie unosić, utrata kontroli dowodziła bowiem słabości. Dawniej nawet gdyby matka wpadła przed występem i oznajmiła jej, że wygląda paskudnie, a bilety się nie sprzedały, wyszłaby na scenę. Emocje uwolniłaby dopiero przy fortepianie. Ostatnimi czasy straciła tę umiejętność. Grała automatycznie, bez pasji, jakby za techniczną sprawnością nie kryła się żadna głębia.

− Oszczędne użytkowanie niewiele zmieni, choć oczywiście rachunek za energię się obniży. − Próbowała już tej strategii. Nie zapalała świateł w ciągu dnia, nie włączała ogrzewania. Źródłem ciepła w sypialni był kominek, dzięki któremu temperatura zanadto nie spadała. – Nie mam ani grosza – dodała ze wstydem.

Ostatnia rzecz, jakiej potrzebowała, to rozkleić się przy obcej osobie. W ciągu minionego roku odnalazła w sobie dużo siły, czasem z trudem wstawała z łóżka, ale zawsze podejmowała walkę. Prośba o pomoc wydawała się poniżająca, ponieważ wpływała na jej poczucie niezależności. Skoro jednak na horyzoncie zamajaczyło widmo bezdomności, postanowiła schować dumę do kieszeni.

− Wszystko przepadło. Taki już los genialnych dzieci, których finanse są kontrolowane przez rodziców. O podobnych historiach nieustannie się słyszy na kanałach informacyjnych.

Noelle dorosła i przestała przyciągać publiczność. Niegdyś pękające w szwach sale koncertowe opustoszały. Dziewięcioletnia dziewczynka grająca oryginalne utwory na ogromnym fortepianie robiła wrażenie na wszystkich, jednakże kobieta powtarzająca tę czynność nie wzbudzała szczególnego entuzjazmu.

Topniejące grono melomanów wzmagało presję. Aby ją zagłuszyć, ćwiczyła częściej i dłużej, a potem wszystko się skończyło. Muzyka w głowie ucichła na dobre. Noelle spoglądała na zachwycające krajobrazy i na ludzi wokół, ale nie słyszała ani jednej nuty, choć niegdyś otaczający ją gwar układał się w akompaniament − ciąg melodii bez końca.

− Straciłaś wszystko? – spytał.

− Matka wyczyściła konta do zera – wyjaśniła. Rana po zdradzie nie zdążyła się zabliźnić i nie sądziła, żeby mogło się to kiedykolwiek stać.

Wyglądał na zaskoczonego.

− Nie można było temu jakoś zapobiec?

− Miała tytuł prawny do całego majątku. Większość pieniędzy zarobiłam, zanim osiągnęłam pełnoletniość, a potem nie przyszło mi do głowy, żeby cokolwiek zmieniać. Zresztą, dlaczego miałabym to robić? Od początku zajmowała się moimi finansami, więc jej ufałam. Żadna umowa nie określała, jaka część honorariów należy do mnie – przerwała i spojrzała na sufit. – Ten dom to wyjątek.

Tylko adwokat znał prawdę. Nie potrafiła się zwierzyć nikomu innemu, bo musiałaby przyznać, że za wszystko odpowiadała matka. Nauczyciel gry odszedł niedługo potem, a ludzie, z którymi Noelle koncertowała, zajęli się własnymi sprawami.

Została sama w starym, pustym domu z rachunkami, których nie była w stanie zapłacić. Do niedawna dreptała w miejscu, próbując znaleźć rozwiązanie, ale ostatecznie się poddała. Zrozumiała, że tak czy inaczej przegra, zanim nadejdzie pomoc.

Ethan nie zdziwił się specjalnie na wieść o tym, że matka potraktowała Noelle w taki sposób. Dobrze pamiętał jej bezwzględność. Nie przejmowała się tym, że kochanek ma żonę, która cierpi z powodu romansu. Zamierzał rozliczyć ojca z grzechów przeszłości, a nowa znajoma mogła mu w tym pomóc.

Zignorował wyrzuty sumienia, które zawładnęły nim niespodziewanie, i rozprostował zdrętwiałe ramiona. Szkoda czasu na moralne rozterki. Oboje skorzystają na tym układzie, zaś ojciec zostanie z niczym.

− Przygotowuje pani trasę koncertową? − spytał.

Podróżowała przez całe życie. Ethan nie był na żadnym z recitali, ale śledził informacje w prasie. Grała w Carnegie Hall i dla królowej Elżbiety – jej nazwisko było rozpoznawalne od jedenastu lat. Najwyraźniej wszystko to obróciło się wniwecz.

− Skończyłam z tym – powiedziała zdecydowanym tonem. – Mój sponsor zrezygnował, kiedy przestałam intrygować publiczność. Niedługo potem odeszli: i wydawca, i agent. Nie ma do czego wracać.

Spuściła wzrok. Długie rzęsy podkreśliły nienaturalnie wydatne kości policzkowe. Sprawiała wrażenie osoby, która niedojadała przez długi czas. Nie wyobrażał sobie, żeby mogła odrzucić jego propozycję, skoro tak desperacko potrzebowała pomocy.

Korciło go, żeby od razu przejść do rzeczy, ale uznał, że to za wcześnie. W robieniu interesów nie miał sobie równych, a następnego dnia zamierzał zawrzeć transakcję swojego życia. Niecierpliwość była złym doradcą.

− Spotkajmy się jutro w moim biurze – zaproponował. – Przyślę samochód około południa.

− W jakim celu? Będziemy dyskutować o rozkopaniu dwustuletniego ogrodu różanego, żeby można było zbudować basen?

− Niezupełnie.

Tak naprawdę nie planował przekształcić rezydencji w hotel ani jej nabyć. Biorąc pod uwagę położenie budynku, inwestycja zwróciłaby się w dwójnasób, ale ważniejsza od pieniędzy była zemsta na Damienie.

Tytuł oryginału: Girl on a Diamond Pedestal

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2012

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska

© 2012 by Maisey Yates

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2015

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1868-9

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.