Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Nela na 3 kontynentach. Podróże w nieznane

Nela na 3 kontynentach. Podróże w nieznane

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7596-673-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Nela na 3 kontynentach. Podróże w nieznane

Nazywam się Nela i mam już dziewięć lat. A to jest już moja druga książka!

Gdy miałam pięć lat, zaczęłam podróżować po świecie i nagrywać filmy. Moim idolem jest Steve Irwin i pragnę zostać prezenterką podróżniczką. Byłam w wielu ciekawych krajach na różnych kontynentach. Na przykład w Afryce zwiedziłam Etiopię, Zanzibar, Tanzanię, Kenię i ostatnio Mauritius. W Azji – Tajlandię, Kambodżę, Malezję, Indonezję, Filipiny i ostatnio też Wietnam. W Ameryce Południowej – Peru, Boliwię i Chile. Zapraszam cię w niezapomnianą podróż. Opowiem o pięknych miejscach, które poznałam, i o fascynujących zwierzętach, które zobaczyłam.

Świat jest cudowny i możesz oczami wyobraźni podróżować ze mną oraz przeżywać wspaniałe przygody!
Możesz przeczytać też moją pierwszą książkę pt. „10 niesamowitych przygód Neli” i oglądać moje filmy w internecie oraz na TVP 1 i TVP ABC!

Polecane książki

Baśka ma 39 lat,  kochającego męża i wspaniałą rodzinę, jednak od lat w jej życiu jest rzecz, która spędza sen z powiek - dieta. Baśka, jak większość kobiet w jej wieku, walczy z kilogramami. Walka ta prowadzona od ponad dziesięciu lat, dodajmy: bez większych sukcesów po stronie Baśki, jest tą częśc...
Jesień nieubłaganie zbliża się końcowi, noce są coraz dłuższe, a dni chłodniejsze. Niedługo z targanych wiatrem drzew opadną ostatnie liście i Hrabstwo zaśnie w lodowatych objęciach zimy. Nadchodzi czas, by stracharz i jego uczeń – Thomas, udali się do Anglezarke, do zimowej siedziby Mistrza... ...
Poruszające wspomnienia lekarki z oddziału intensywnej opieki medycznej Historie z OIOM-u, czyli oddziału intensywnej opieki medycznej, zazwyczaj zaczynają się od syren i świateł karetki, a kończą odratowaniem albo śmiercią pacjenta. Często słyszymy też o zaawansowanych technologiach i nowa...
"Sen" to kolejna kryminalna zagadka rozwiązana przez małżeństwo Piotra i Annę Balickich. Tym razem autor zabiera nas do australijskiego miasta Bunbury na południu stanu Zachodniej Australii. "Sen" to historia, która z realistycznego snu Anny przełożyła się na realny świat i zdarzyła się naprawdę...
Nawet w najśmielszych snach Basia nie sądziła, że jej najlepszym przyjacielem zostanie magiczny piesek. Kiedy w czarodziejski sposób zjawia się Burza, płowo-kremowy pies rasy Akita, samotna Basia czuje się o wiele szczęśliwsza. Z Burzą u boku nawet wyprowadzka z zalanego domu staje się przygodą!...
Autorka skupia się na naukowych dowodach, które świadczą, że duch stanowi jedną z właściwości materii. Odsłania zagadkę świadomości opisując zjawiska, które odmieniły rozumienie dotychczas obowiązującego światopoglądu oraz przekazuje najnowsze wyniki badań naukowców z całego świata. Stwierdza, że je...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Nela .

Jak się przygotować do afrykańskiego safari?

Przed wyjazdem trzeba trochę przeczytać o kraju, do którego jedziemy, no i oczywiście dowiedzieć się, na co zwrócić szczególną uwagę. Każdy kraj jest inny i może bardzo różnić się od Polski i od tego, co już znamy i do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ja dowiedziałam się, że w Afryce na sawannie trzeba bardzo uważać na muchy TSE-TSE. W takim razie ja na wyjazd wezmę:

• długie spodnie

• T-shirt i bluzkę z długim rękawem

• czapkę

• jakąś chustę chroniącą przed pyłem na drodze

• spray przeciw komarom i muchom tse-tse

• moskitierę i paletkę na muchy tse-tse

• no i oczywiście LORNETKĘ i APARAT 😉

AFRYKAŃSKIE SAFARI WSPOMINAM BARDZO MIŁO… A ZACZEŁO SIĘ TO TAK…

Doleciałam na małe lotnisko w Tanzanii… Budynek, który nazywa się terminalem, wyglądał raczej jak blaszak z oknami. Pod sufitem wolno obracał się wiatrak. Było tak gorąco, że starałam się znaleźć jak najbliżej niego, aby mnie trochę ochłodził. Mówi się, że w Afryce czas płynie wolniej. Tak mi się też wydawało, gdy patrzyłam na ludzi, którzy sobie chodzili bez większego pośpiechu. Tu mówi się często: pole, pole (co w języku suahili znaczy „powoli, powoli” lub „spokojnie, spokojnie”). Ale ja nie mogłam usiedzieć spokojnie!:) Nie mogłam się doczekać, kiedy już wreszcie odlecę na sawannę. Pewnie ty też, tak samo jak ja, byłbyś niespokojny, prawda? Tyle zwierząt mogę zobaczyć, tyle czeka mnie przygód. A tu muszę siedzieć spokojnie, czyli pole, pole… i czekać na samolot, który zabierze mnie w samo serce Afryki. Uaaaaa! Już nie mogę wytrzymać, pomyślałam i spojrzałam na jedyny sklepik, który znajdował się w tym małym blaszaku.

To był sklepik z pamiątkami i książkami. Postanowiłam go odwiedzić w oczekiwaniu na mój samolot. Kiedy się coś robi, to czas zawsze mija szybciej. Chciałam kupić kredki do rysowania, bo wszystkie ostatnio oddałam dzieciom z afrykańskiej szkoły.

– Hello. Do you have crayons? (Dzień dobry. Czy ma pan kredki?) – spytałam.

– Crayons? (Kredki?) – zdziwił się sprzedawca.

– No, I’m sorry I don’t have… (Przykro mi, nie mam…). – odpowiedział.

Jakie to niezwykłe. To był już trzeci lub czwarty sklepik, gdzie pytałam. I ciągle nie było kredek. To dziwne uczucie. Rozdałam wszystkie kredki, a teraz sama nie mam czym rysować.

No tak. Mogłam się domyślić, że w Afryce będzie problem z zakupem kredek. Ale trudno, jakoś sobie poradzę. Cieszę się, że inne dzieci będą mogły rysować moimi kredkami, pomyślałam.

Kupiłam więc dużą książkę (grubą na 3 centymetry!) w języku angielskim. A wiesz, o czym jest ta książka? O zwierzętach żyjących w Oceanie Indyjskim 😉

Lecz dopiero kiedy ją kupiłam, zaczęłam się zastanawiać, jak ja ją będę dźwigać 😉 No cóż… trochę podźwigam. Ale takiej książki w Polsce na pewno nie kupię… więc warto 😉

Zastanawiałam się, jak zmieścić książkę w moim plecaku, kiedy usłyszałam huk. Wiedziałam, że nadlatuje mój samolot! I szybko podbiegłam do okna, żeby zobaczyć, jak ląduje.

Samolot był mały. Ale nie był to taki zwykły samolot, którym lata się gdzieś daleko. Tak na oko mieściło się w nim tylko kilka osób.

Pomyślałam, że to typowo afrykański samolot. Bo ogon miał w czarno-białe paski i wyglądał jak ZEBRA. Miał też śmigła jak wąsy i różową kropkę na nosie. Pomyślałam, że wygląda jak zebra pomieszana z gepardem.

Wsiadłam do samolotu, zapięłam pasy i nagle samolot wystartował. Leciałam i leciałam, i leciałam. Podróż zajęła może z godzinę, ale ten czas minął mi bardzo, bardzo szybko, bo wyglądałam przez okno i widziałam piękne widoki. Małe słonie i małe żyrafy. Oczywiście, słonie i żyrafy były tak naprawdę dorosłe i duże. A wydawały mi się malutkie, bo były bardzo, bardzo daleko. Z daleka wszystko wydaje się dużo mniejsze, niż jest w rzeczywistości.

A WIESZ, ŻE W TANZANII NIE MA TAKICH ZWYKŁYCH PÓR ROKU JAK U NAS, W POLSCE?

Nie ma wiosny, lata, jesieni i zimy.

Są za to pora sucha i pora mokra. Zobacz:

PORA SUCHA

W porze suchej rzadko pada deszcz. Są miesiące, kiedy deszcz prawie w ogóle się nie pojawia i cały czas świeci słońce. Nazywamy je porą suchą. Trawa wtedy wygląda jak słoma, a zwierzęta szukają drzew, żeby odpocząć w ich cieniu.

PORA MOKRA

A w porze mokrej pada dużo deszczu i wszystko jest zielone. Piaszczyste drogi sawanny robią się drogami błotnymi, po których bardzo trudno się jeździ. Niełatwo zwiedzać sawannę w porze mokrej.

A wiesz, że sawanna to baaardzo duży teren porośnięty trawą? Rośnie tam mało drzew i krzaków, dlatego też jest niewiele cienia. Zwierzęta, które tu mieszkają, musiały się przystosować do takich warunków. Muszą wiedzieć, gdzie szukać wody, kiedy jej zabraknie w porze suchej. Muszą też wiedzieć, gdzie szukać cienia i jak się ochładzać.

Leciałam nad sawanną i zastanawiałam się, co ja tutaj zobaczę… może słonia, lwa lub żyrafę? Bardzo bym chciała zrobić im zdjęcie. A ty? Jakie dzikie zwierzę chciałbyś tu zobaczyć?

Na pewno nie tygrysa, bo tygrysów tutaj nie ma. One żyją tylko w Azji. Pamiętasz to, prawda? Tygrysy żyją w Azji, a lwy – w Afryce. To są zwierzęta, które nigdy na wolności się nie spotkają, wiesz? Tylko w zoo. Dlatego, że żyją w zupełnie innych miejscach na świecie.

A zastanawiałeś się kiedyś, co powiedziałby tygrys, gdyby zobaczył lwa?

– Ej, no co ty? Paski zgubiłeś i broda ci wyrosła??????? 😉

A lew do tygrysa:

– Ej, no co ty? W co ty się ubrałeś??????? W piżamę????? 😉 I grzywę zgoliłeś??????

Oczywiście żartuję. One od razu by poznały, że należą do różnych gatunków 😉

Samolot powoli zaczął się zniżać do lądowania. Wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam długi pas ubitej czerwonej ziemi. Tu będziemy lądować – pomyślałam. Dookoła nas nie było terminalu, biura, żadnego budynku. Z boku stała sobie jakaś drewniana budka. Nie miała nawet drzwi czy okien. To jest chyba poczekalnia – pomyślałam i powędrowałam w jej kierunku.

Stanęłam, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Poczułam suchy zapach sawanny. Słońce było pomarańczowe, co sprawiało, że ziemia dookoła mnie wydawała się jeszcze bardziej czerwona. Wiał lekki wiaterek, ale taki ciepły i miły.

Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że właśnie podjechał JEEP. Wysiadł z niego RANGER, czyli taki strażnik parku, i pomachał do nas.

Ale super! To na pewno po nas! – pomyślałam i podbiegłam do samochodu.

A wiesz, że to nie był taki zwykły samochód? Był bardzo śmieszny, bo miał podnoszony cały dach. Dzięki temu można było stanąć w samochodzie i się rozglądać. Mogłam zobaczyć wszystko dookoła. Zobacz, taki właśnie był widok. Fajnie, prawda?

W sam raz na obserwację dzikich zwierząt na sawannie. No to co? Bagaże zapakowane? Aparat gotowy? No to w drogę! 😉

Wyruszyliśmy. Droga była sucha, usypana z kamieni i piachu. Było tak sucho, że musieliśmy jechać bardzo wolno, bo za nami podnosiły się kłęby kurzu. Nagle samochód zahamował.

– What’s happened? (Co się stało?) – zapytałam rangera.

– Bird on the road (Ptak na drodze) – odpowiedział. – Look! It’s Lilac! (Popatrz, to lilak!).

Zobacz, to jest właśnie lilak. To piękny ptaszek, który ma wiele, wiele kolorów. Akurat kąpał się w piasku na drodze i nie chcieliśmy mu przeszkodzić 😉 Na sawannie jest dużo lilaków.

Staliśmy więc na drodze i czekaliśmy, aż ptaszek skończy się kąpać, a ja rozglądałam się dookoła.

Zaraz po prawej stronie samochodu zobaczyłam dzioborożce spacerujące po suchej trawie.

– Jeju! – powiedziałam. – Jakie one są duże!

Zobacz, to dzioborożce. Mają ogromne dzioby. Zjadają owady, owoce, nasiona, ale najchętniej polują na węże!

To piękne zwierzęta, ale najbardziej zależy mi na znalezieniu króla sawanny, czyli lwa. Też chciałbyś zobaczyć dzikiego lwa? Takiego, który nie mieszka w zoo, ale w Afryce, i poluje na dzikie zwierzęta? Ja bardzo.

Na czas wysiadywania jaj samiec dzioborożca zamurowuje samicę w gnieździe. Buduje dziobem ściankę z gliny, odchodów i śliny. Ta ścianka wysycha i robi się twarda. W ten sposób samica i młode są chronione. Samiec zostawia jednak w ściance mały otwór, przez który cały czas karmi młode i ich mamę. A jak pisklaki są już wystarczająco duże, samica rozkuwa ściankę dziobem i wychodzi.

W gnieździe zostają pisklaki, które mama i tata ponownie zamykają. W środku musi być bardzo ciemno, bo światło dostaje się tylko przez malutki otwór do karmienia. Ale w ten sposób młode są bezpieczne i ukryte przed drapieżnikami!

Wypatrywałam lwów przez moje obserwatorium z podnoszonym dachem. Ale nie było po nich ani śladu. Chociaż… może i były, ale ja ich nie widziałam. Trawa na sawannie była złota jak słoma. Właśnie taki kolor mają też futra lwów. Pora sucha to dla lwów świetny czas na polowania. Stają się niewidzialne, bo wtapiają się w kolor traw 😉

A ciekawe, jak lwy sobie radzą w porze mokrej. Przecież nie zmieniają koloru futra na zielony, prawda? 😉 Żartowałam. W porze mokrej po prostu trawa jest zielona, ale wyższa, więc lwy potrafią się w niej ukryć 😉

– No dobra… ciiiiiiii…! Coś zobaczyłam! – powiedziałam po cichu i wyciągnęłam lornetkę.

Popatrz, co dostrzegłam przez lornetkę.

Widzisz coś? Powiem ci, że to duże zwierzę, które tam stoi, na pewno ciebie widzi 😉

Jeżeli nie zauważyłeś niczego na poprzednim zdjęciu, to zróbmy przybliżenie. A teraz widzisz?

To przecież słoń! Prawie go nie widać! Taki duży, a tak potrafi się ukryć!

Takie jest właśnie życie na sawannie. My, ludzie, nie jesteśmy przyzwyczajeni do ukrywania się. Nie boimy się chodzić po ulicy. Nie myślimy, że coś nas może zaraz zaatakować, i się nie chowamy, prawda? A zwierzęta na sawannie, aby przetrwać, muszą wiedzieć, jak się ukryć, kiedy stanąć nieruchomo i jak się nie dać zjeść. To straszne prawo dziczy!

Jechaliśmy dalej. Rozglądałam się dookoła i co chwilę widziałam biegnące żyrafy. A wiesz, co jest najbardziej nie – samowite w widoku biegnących żyraf? To, że wyglądają tak, jakby biegły w zwolnionym tempie. Widziałeś kiedyś film puszczony w zwolnionym tempie? To właśnie tak wygląda biegnąca żyrafa. Coś naprawdę niesamowitego! Super!

Malutkie żyrafki są przesłodkie.

Ale nie są supermalutkie 😉 Noworodek żyrafy może mierzyć nawet 2 metry, wiesz? To tyle, ile bardzo wysoki dorosły człowiek. Ja mam 130 centymetrów i myślę, że sięgałabym małej żyrafce do szyi 😉 Ale do którego miejsca szyi…? No, to już można zmierzyć na moim żyrafomierzu 😉 Ty też możesz się zmierzyć!

A WIESZ, ŻE ŻYRAFA TO NAJWYŻSZE ZWIERZĘ NA ŚWIECIE?

Może mieć nawet do 6 metrów. To tak, jakbyś wszedł na drabinę na wysokość pierwszego piętra!

A wyobrażasz sobie, jakbyś się czuł, gdybyś miał szyję tak długą jak żyrafa? Trochę trudno to sobie wyobrazić. Ale wiesz co? Wydaje mi się, że żyrafa też sobie nie wyobraża, że mogłaby mieć taką krótką szyję jak my, ludzie 😉 Dla niej to my jesteśmy dziwni 😉

Co chwilę w krzakach lub przy drzewach dostrzegałam stojącą, nieruchomą żyrafę. Teraz już wiem, jak ich wypatrywać. Wyglądają naprawdę pięknie! A ich długie szyje sięgają prawie po czubki drzew. To niesamowite, że przyroda stworzyła takie zwierzęta, prawda?

Żyrafy przyglądały się nam dłuższą chwilę, ale po pewnym czasie chyba doszły do wniosku, że już sobie pójdą, gdyż odeszły w zarośla.

– Żegnajcie, żyrafki! – powiedziałam i pomachałam ręką. Ruszyliśmy dalej.

Stałam w samochodzie, bo dzięki podnoszonemu dachowi mogłam sobie spokojnie stać i wyglądać. Musiałam

się mocno trzymać, bo samochód, pomimo że jechał wolno, co jakiś czas wpadał w głębokie dziury.

Nagle zobaczyłam, jak do samochodu wleciała mucha TSE-TSE. Wyglądała jak polska końska mucha, ale wydawała się mądrzejsza, bo od razu zaczęła nas atakować w odkryte miejsca. Szybko założyłam bluzkę z długim rękawem i popsikałam się sprayem przeciw muchom. Ranger też zaczął się odganiać, a po chwili wytłumaczył, że jedno ugryzienie nie jest groźne. Ale należy uważać, by nie ugryzło cię dużo much TSE-TSE naraz.

No tak… lepiej uważać – pomyślałam. Czytałam kiedyś, że te muchy przenoszą chorobę nazywaną śpiączką afrykańską. Mnie na szczęście żadna mucha nie ugryzła, więc nie będę się bała iść spać. 😉 Na szczęście, nie we wszystkich miejscach na sawannie występują te muchy. Są to tylko niektóre obszary, które trzeba po prostu szybko przejechać.

Jechałam i wyglądałam z mojego obserwatorium. Bardzo chciałam zobaczyć króla sawanny. Wiesz, o kogo chodzi, prawda? O lwa! A wiesz, dlaczego lwa nazywa się królem? Dlatego że jest najgroźniejszym drapieżnikiem na sawannie.

Żadne zwierzę mu nie zagraża, za to każde zwierzę się go boi.

Dlatego właśnie jest królem. Może sobie spokojnie leżeć w cieniu drzew i spać. Nie bać się, że coś go zaatakuje. Kiedy inne zwierzęta bardzo ostrożnie chodzą, uważając, żeby nic ich nie zaatakowało, lew śpi sobie w najlepsze!

Jechałam dalej i mijałam ogromne termitiery, stado antylop gnu i gazeli kudu. A tu nagle, nie wiadomo skąd, przez drogę przebiegło nam stado zebr! Ale to był widok! Mówię ci, super! To piękne, że są takie miejsca na ziemi. Zupełnie dzikie. Gdzie człowiek jest tylko gościem i musi się wtopić w świat zwierząt.

Zebry to zwierzęta, które żyją w stadach. Są bardzo płochliwe. Kiedy jedna się przestraszy i zacznie uciekać, inne pobiegną za nią „na wszelki wypadek”. W stadzie czują się bezpieczniej, bo myślą, że trudniej je wtedy zaatakować.

Czytałam, że pewni naukowcy, którzy przyglądali się zebrom, powiedzieli, że jest czarna w białe paski, ale ja sama nie wiem… A ty jak sądzisz?

Przyjrzyj się zebrze i spróbuj rozwiązać tę zagadkę.

I co, znasz już odpowiedź? 😉 Ja nie wiem do końca, jak to jest. Ale jedna rzecz jest pewna. Nie ma na świecie dwóch identycznych zebr! Każda zebra jest inna. Popatrz na te dwie zebry. Widzisz, że na pierwszy rzut oka obie wyglądają tak samo? Ale nie są takie same. Różnią się od siebie ułożeniem pasków. Widzisz?

Jedziemy dalej. Zebry już pobiegły daleko w trawy sawanny. Tylko przez chwilę jeszcze widać było ich czarno-białe pupy i ogonki. Ale po chwili już całkiem zniknęły.

My natomiast powinniśmy stanąć na chwilę na odpoczynek. Jest już połowa dnia, więc czas na obiad 😉 Tylko gdzie tu się zatrzymać na sawannie? Trzeba znaleźć takie miejsce, żeby żadne zwierzę nas nie zaatakowało. Ranger wie doskonale, jak zachować ostrożność, i szuka drzewa położonego na środku dużego pustego terenu.

– I can see one! (Widzę jedno!) – krzyknęłam. – Is this baobab OK? (Czy ten baobab jest OK?).

– Yes (Tak) – odpowiedział ranger i skierował jeepa w kierunku baobabu.

Podjechaliśmy.

– Uaaaa. Jaki on jest ogromny… – powiedziałam.

Ranger zaczął okrążać baobab. Jeździł w kółko. Dookoła drzewa. Ale zaraz. Po co tak jeździł? Zaczęłam się zastanawiać… i chyba zrobiłam dziwną minę, bo ranger od razu to zauważył i wyjaśnił:

– We need to check the safety. (Musimy sprawdzić, czy jest bezpiecznie).

Aaaaa… już rozumiem. 😉 Chodzi o to, żeby kilka razy okrążyć drzewo i sprawdzić, czy nie leży pod nim jakiś drapieżnik. No tak, bo dziwnie bym się poczuła, gdybym wysiadła z jednej strony drzewa, a po drugiej stronie leżałoby stado lwów. Myślę, że nawet bardzo dziwnie.

Lepiej sprawdzić trzy razy niż o jeden raz za mało. 😉

Zobacz, to