Niebezpieczeństwa onanizmu
- Wydawca:
- Słowo/obraz terytoria
- Kategoria:
- Literatura faktu, reportaże, biografie
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7453-161-0
- Rok wydania:
- 2014
- Słowa kluczowe:
- fizycznym
- liczne
- niebezpieczeństwa
- onanizmu
- opowieść
- przytacza
- skutkach
- wskazuje
- wyniszcza
- zabiegach
- zwyczaj
- życiu
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Niebezpieczeństwa onanizmu”
Niebezpieczeństwa onanizmu Jacques’a Louisa Doussina-Dubreuila to – jak sam tytuł wskazuje – zatrważająca opowieść o zgubnych skutkach nałogu, który od niepamiętnych czasów wyniszcza nasze społeczeństwa. Praca wydana po raz pierwszy w 1825 roku przytacza liczne świadectwa spisane przez nadobnych młodzieńców, którzy powierzają uczonemu doktorowi sekretne szczegóły swoich niecnych praktyk oraz przerażające spustoszenia, jakie zwyczaj ten poczynił w ich życiu psychicznym i fizycznym. Powołując się na najuczeńszych mężów, od starożytnych po współczesnych, autor wyjaśnia, jak wykrywać onanistów, jak czuwać nad ich cnotą i jakie kuracje im aplikować. Opowiada też, jak wielką pomocą służy w tych zabiegach religia. Nade wszystko zaś przytacza niezliczone przykłady straszliwych dolegliwości, jakie wynikają z nałogu masturbacji – nałogu wiodącego wprost ku śmierci.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jacques Louis Doussin-Dubreuil
DZIEŁA TEGO AUTORA
znajdujące się u księgarza Roreta
O epilepsji w ogólności, a w szczególe o epilepsji wywołanej przyczynami moralnymi. 1 vol. in 12°, wydanie drugie, 1825. Cena 3 franki i 3 franki 50 centymów franco.
Niebezpieczeństwa onanizmu. 1 vol. in 12°, wydanie trzecie, 1825. Cena 1 frank 50 centymów i 2 franki porto.
O upławach i upustach śluzowych oraz o ich skutkach ze wskazaniami, jak im przeciwdziałać. 1 vol. in 8°. Część pierwsza, wydanie dziewiąte. Cena 4 franki i 5 franków franco.
Druga część tego samego dzieła, czyli Nowe spojrzenie na przyczyny i skutki upławów i upustów. 1 vol. in 8°. Cena 2 franki i 2 franki 50 centymów franco i porto.
O gruźlicy i jej najczęstszych przyczynach oraz o sposobach zapobiegania jej nieszczęśliwym skutkom. 1 vol. in 12°. Cena 3 franki 50 centymów i 4 franki franco i porto.
Tytuł oryginału: Lettres sur les dangers de l’onanisme, et conseils relatifs au traitement des maladies qui en résultent… * Projekt graficzny i typograficzny: Stanisław Salij * Skład i łamanie: Aleksandra Dąbrowska * Opieka redakcyjna: Piotr Sitkiewicz © for the translation by Krzysztof Rutkowski * © by wydawnictwo słowo/obraz terytoria * wydawnictwo słowo/obraz terytoria sp. z o.o. w upadłości układowej * ul. Pniewskiego 4/1, 80-246 Gdańsk * tel. (058) 341 44 13, 345 47 07 * fax (058) 520 80 63 * e-mail:slowo-obraz@terytoria.com.plwww.terytoria.com.pl * ISBN 978-83-7453-161-0
UWAGI WSTĘPNE
Listy poniżej zamieszczone pisałem do młodzieńca, który medycynie poświęcić się zamierzał, ale uprawiał onanizm. Szczęśliwie rzecz mi całą wyznał w porę, by się z samogwałtu wydobyć. Długo się ociągałem z ich publikowaniem, bo przeczytawszy dzieła sławetnych ludzi, którzy nie zaniedbywali tej materii, odnalazłem w nich liczne świadectwa mocno podobne do tych, które w poniższych listach się znajdują. Wyznaję ponadto, że nie ośmieliłbym się pisać po Tissocie, Saltzmanie, Campem, Gottliebie Wogelu etc., gdybym nie zdawał sobie sprawy ze skutków równie przeraźliwych, jak porażających, każdego dnia wywoływanych przez występek masturbacji.
Dziwić może, iż człowiek tak młody, jak wnosić wypada, niewiele ponad dwadzieścia lat liczący, na wyznania w materii jakże istotnej wobec mnie się odważył, i że nawet uczynić zdołałem z niego wspomożyciela jego własnych kamratów, wszak wiadomo przecie, iż młodzieńcy chętnie zwierzają się we własnym gronie, zatajając prawie zawsze swe czyny przed starszymi. Dodam, że leki, które mu zalecam, zbyt są lekkie, by zaszkodzić mogły, i powtarzam mu często, aby zachęcał innych chorych w ciężkim stanie do wizyt u lekarzy.
Powtarzam, młodzi ludzie chętniej wyznają swe przywary samym sobie, z ogromnym zresztą wysileniem, i dopiero w śmiertelnym zagrożeniu mówią biegłym o prawdziwych źródłach swych dolegliwości. Tak zawsze się dzieje w przypadkach nieustannie ponawianego onanizmu. Wielu jest takich, którzy wolą umrzeć, niczego nie powiedziawszy, lub przyznają się zbyt późno, by ich od śmierci uratować.
W tej właśnie chwili dowiedziałem się o zgonie syna jedynaka, lat piętnaście liczącego, którego dom znajdował się w pobliżu mojego. Nieszczęsny ten młodzian wyznał masturbację dopiero wtedy, gdy poczuł, iż żegna się z życiem.
Od czasu drugiego wydania tej pracy miałem sposobność leczyć wielu młodych ludzi dotkniętych epilepsją lub gruźlicą płucną na skutek onanizmu (1).
Przedstawiam, podług moich własnych obserwacji lub ustaleń autorów wcześniejszych, objawy pozwalające rozpoznać spuszczalskich młodzieńców.
Tuszę, iż młodzi koledzy lekarze, czytając niniejsze dziełko, znajdą w nim kilka dowodów i sformułowań, które sporządzić można jedynie po uważnych badaniach, oraz liczę, że będzie ono skwapliwie czytane przez ojców rodzin oraz osoby zajmujące się edukacją młodzieży.
(1) W rozprawie opublikowanej rok temu (1824), dotyczącej tej ostatniej choroby, przytoczyłem wiele faktów, które, mam nadzieję, przyczynią się do uznania za konieczność nadzorowania młodzieńców, w większości umykających najskrupulatniejszym kontrolom, aż do czasu, gdy padną oni ofiarą najpoważniejszych schorzeń – wtedy czynią gorzkie wyrzuty swoim preceptorom.
LISTY O NIEBEZPIECZEŃSTWACH ONANIZMULIST PIERWSZY
Do Pana ***, studenta w Bordeaux
Paryż, 17 lutego 1805
Uradowałem się wielce, Szanowny Panie, na wieść, że poniechał Pan najzupełniej zgubnego zwyczaju, dzięki czemu uniknie Pan przedwczesnej śmierci. Lecz niech Pan pamięta, że uzyska Pan całkowitą pewność siebie i w zupełności korzystać Pan będzie z owoców odniesionego zwycięstwa dopiero wtedy, gdy Pańska dusza stanie się czysta. Kiedy zapozna się Pan z tajemnicami medycyny, którą studiować Pan zamierza, dopiero wtedy pojmie Pan, nad jak głęboką stanął Pan wprzódy otchłanią.
Nie zamierzam radzić, by odsunął Pan przyjaciół, którzy nakłonili Pana do występku masturbacji, upraszam zaś jednak, by zatroszczył się Pan o ich los. Wie Pan przecież sam najlepiej, że to, co oni uprawiają, wymaga naszego współczucia, niechaj więc Pan śpieszy z rozgłaszaniem wiadomości o zaszłej w Panu zmianie oraz o jej powodach, niech Pan przyjaciół swych nakłoni, by poszli Pana śladem i zaniechali procederu zadającego gwałt naturze. Niech Pan widomie im wystawi, jakie czyha na nich zło bezdenne. Niech im Pan wyliczy ponadto korzyści płynące dla Pana z wszystkiego, co dotychczas w tej materii Panu powiedziałem.
Nie wątpię, że napotka Pan liczne kłopoty w przekonywaniu przyjaciół o niestosowności ich zachowania, i wykluczyć nie mogę, że słowa, które do Pana kierowałem, uznają oni za przesadne, dołączam zatem do tego listu kilka ustępów z korespondencji nadesłanej lub przyniesionej osobiście przez chorych, którzy znaleźli się w położeniu nieszczęsnym niewątpliwie na skutek onanizmu właśnie.
Proszę przyjąć, Szanowny Panie etc.
USTĘP PIERWSZY
„Mam dwadzieścia dwa lata i urodziłem się z ojca i z matki wielce cnotliwych. Do piętnastego roku życia zaznawałem jedynie niewinnych przyjemności, o których tak miło wspominać w starszym wieku, jedyną mą namiętnością była nauka, jedynym szczęściem podobanie się tym, którym istnienie zawdzięczam. Czemuż jednak wszędzie czyhają potwory czerpiące radość z czynienia innych swymi współziomkami? Nie wierzę, Szanowny Panie, by los innych mógł równać się mojemu, chociaż od trzech lat zaprzestałem, stanowczo za późno, uciekania się do haniebnych praktyk, których skutki tak okazały się straszne, iż życie moje zmieniło się w koszmar. Sen zakłócają mi nieustannie przeraźliwe wizje i często zdawa mi się, że zaraz będę uduszony. Nerwy moje w żałosnym znajdują się stanie, wydalam z największą trudnością, wychudłem straszliwie, płeć mam bladą, skóra mi obwisła, oczy me podbite i na poły zapyziałe tak, że nawet przez dwie minuty czytać nie potrafię”.
USTĘP DRUGI
„Po przeczytaniu Pańskiej książki o epilepsji (1) oraz pracy Tissota zdawa mi się, Szanowny Panie, że masturbacja, jakże często przeze mnie uprawiana, szczególnie w dzieciństwie, może być jedną z przyczyn epilepsji, na którą cierpię od dwunastego roku życia. Teraz mam lat dwadzieścia cztery i pół, mierzę pięć stóp i pięć lub sześć cali, jestem dobrze zbudowany i nie wyglądam na człowieka chorego. W wieku lat dwunastu odczuwałem bóle głowy takie, jakby ciężar jakiś uciskał mi mózg. Krew mi puszczano, lewatywy robiono, ale bóle głowy wracały i właśnie w wieku lat dwunastu dopadł mnie pierwszy atak epilepsji. Odtąd powracają one od czasu do czasu. Kilka dni temu doznałem ataku straszliwego. Tak, Szanowny Panie, nie wątpię – to ponury zwyczaj dziecinny prowokowania częstych polucji wywołał we mnie straszliwą chorobę. Dlatego o pomoc zwracam się do Pana. Moja nieśmiałość jest bezprzykładna, najmniejszy drobiazg mnie przeraża, pogróżki dziesięcioletniego dziecięcia wprawiają mnie w drżenie, do niczego przyłożyć się nie jestem w stanie, najmniejsze poruszenie ducha doprowadza mnie do ataku. Niechże Pan użali się nade mną, litości błagam, straszliwy los cierpię”.
USTĘP TRZECI
„Mam dwadzieścia trzy lata, oddawałem się masturbacji od czternastego do osiemnastego roku życia, do czasu, kiedy pod broń mnie wezwano. Niech Pan sam osądzi, jak wiele wycierpiałem. Wygląd krzepki i zdrowy nie pozwolił mi na uwolnienie się od mozolnej służby dwuletniej. Nie sposób opisać, co wycierpiałem, ale moje cierpienia niczym się wydają w porównaniu z nieszczęściami znieprawionych przeze mnie kompanów. Wielu spośród nich umarło w najstraszliwszych męczarniach z powodu zaszczepionego im przeze mnie występku, pogrążywszy rodziny w nieutulonym żalu”.
USTĘP CZWARTY
„Mam trzydzieści pięć lat, kawalerem jestem. Od czasu przyjścia do rozumu odczuwam dokuczliwości tak rozmaite i tak powikłane, że trudność największą sprawia mi wskazanie ich przyczyn. Muszę dokuczliwości owe sumiennie wyliczyć w poszukiwaniu ich źródła, sporządzić, jeśli rzec tak wypada, historię mej choroby.
Dokuczliwości moje zaczęły się w wieku dojrzewania. Wydają mi się rezultatem haniebnych nadwerężeń, trwających prawie osiemnaście miesięcy. Zdałem sobie sprawę z zaszłych we mnie zmian dopiero wtedy, gdy straciłem pamięć i popadłem w stupor (2). Później nawiedziła mnie melancholia i poczułem niepokojące wapory, początkowo bez poważnych wypoczwarzeń. Jednak stan mój rychło pogorszył się wyraźnie. Bóle się podwoiły, żołądek i trzewia dokuczały mi srodze, mocz oddawałem z coraz większym trudem, z pieczeniem przeraźliwie swędzącym. Całkiem zaprzestałem haniebnego zwyczaju, zażywałem przechadzek, wapory ustały, ale teraz znowu żadne remedium nie chroni mnie przed ich nawrotem. Jeśli zaś idzie o dolegliwości żołądka i nerwową targaninę, to trwają one nadal, zatem żyję od blisko lat dwudziestu rozdzierany słabym zdrowiem i dolegliwościami okrutnymi. Odczuwam, od lat wielu, bóle czasem rozległe, czasem kłujące w lewej części głowy oraz lekkie spazmy w prawej części ciała, a także uporczywe zaparcia, wymagające stosowania lewatyw. Najmniejsze zmiany ciśnienia, a nade wszystko mgły, pogłębiają me cierpienia. Takie oto są przypadłości, o których uleczenie prosi Szanownego Pana człowiek dobrze urobiony, nieszczęśliwy z powodu wstrętnego upodobania, od którego odwrócić go mogła jedynie wiara, przez nędznych ludzi wyśmiewana. Z pewnością już za późno, by mógł on liczyć na całkowite wyzdrowienie”.
USTĘP PIĄTY
„Zachowałem niewinność do lat jedenastu, do kiedy kamrat mój z pensji nauczył mnie samozniszczania, ponieważ od tej pory, aż do lat dwudziestu dwóch, oddawałem się masturbacji, cierpiałem ciągłe katusze i wydobyć się z pohańbienia nie potrafiłem. Wychudłem straszliwie. Niech Pan sobie wystawi osobnika o cerze bladej, ołowianej, kościotrupa prawie, pokrytego tylko skórą suchą i zmarszczoną. Oto w jaki smutny stan popadłem. Chudość niczym, Szanowny Panie, w porównaniu z boleściami, które podwajają pamięć mej zbrodni; jęki bólem wywołane tak są straszliwe, że nikt u boku mego ani nawet jednej nocy nie wytrzyma. Wszystko mnie brzydzi, często pomstuję na rodziców i przyjaciół, nawet wtedy, gdy świadczą mi posługi, bez których nie mógłbym się obejść. Nie proszę o uleczenie, niemożliwym mi się ono dzisiaj zdawa, błagam jeno o ulżenie w cierpieniach, od których śmierć jedynie uwolnić mnie w zupełności zdoła”.
USTĘP SZÓSTY
„Pragnę, jeśli potrafię, odpowiedzieć na rozliczne pytania z listu Szanownego Pana z dnia dwunastego bieżącego miesiąca. Liczę trzydzieści dwa lata. Mnie jako pierwszego z całej rodziny dotknęło nieszczęście, w którego kwestii o poradę proszę. Zdaje mi się, że w mojej głowie zło nadal tkwi, całkiem ją obejmuje, kiedy kryzys nadciąga. Cerę mam bladawą, zęby spróchniałe w dziąsłach się gibające, skórę mam wyschłą niepomiernie, wypróżniam się z trudem i boleśnie. Oto opis objawów dolegliwości, podany przez przyjaciela, wielokrotnego świadka zdarzeń: nagle tył podawałem, tupiąc stopą w podłogę, padałem na ziemię, z członkami zesztywniałymi, z zębami ściśniętymi, z językiem przygryzionym przez siekacze, ze zsiniałą twarzą i rękami. Nie wątpię, Szanowny Panie, że stan mój nieszczęsny zawdzięczam rozlicznym zmazom, samemu sobie zadawanym, bo przedtem, zanim szesnaście lat ukończyłem, zdrowiem cieszyłem się kwitnącym, któremu płeć ma świeża świadczyła. Dużo czasu upłynęło, zanim pojąłem, jak w smętnym pozostaję położeniu”.
USTĘP SIÓDMY
„Czuję się w obowiązku wyspowiadać się Szanownemu Panu generalnie, by zechciał Pan ocenić, jak bardzo ponure jest moje położenie.
W wieku lat piętnastu oddano mnie na pensję do mieszczan, bym uczęszczał do gimnazjum. Wedle zwyczaju przydzielono mi kamrata do łóżka. On zapoznał mnie z tym, o czym wolałbym nie wiedzieć przez całe moje życie, ponieważ do tej chwili byłem całkiem niewinny. Oddawać się począłem masturbacji, niczego nie wiedząc o jej skutkach. Po roku zapadłem na chorobę, której przyczyn nikt dociec nie potrafił. Wstawałem wszelako z łóżka, ale życie moje zmieniło się w pasmo cierpień, pogarszanych przez remedia, które stosowałem, by zapobiec nieustającemu wyciekowi wywołanemu zgubnym przyzwyczajeniem. Powiedziałem o dolegliwościach jednemu z mych kolegów, który zalecił stosowanie wywaru z wiązu stożkowatego, zapewniwszy, że wielu już wywar ów uleczył w ciągu dwunastu, najwyżej piętnastu dni. Wywar nie pomógł wcale, zatem poprosiłem o radę innego kolegę, studenta chirurgii, który kazał mi zażywać pigułki rtęciowe oraz kąpiele. Kuracja trwała pięć tygodni i żadnych nie odniosła skutków. Eskulap mój obiecał wtedy rychłe wyleczenie, jeśli zażywać zacznę likier Van Swietena. Zgodziłem się wypijać dwie i pół butelki destylowanej wody, w której rozpuszczałem dwadzieścia pięć kropli owej wyborowej substancji. Po wypiciu pół butelki roztworu odmówiłem dalszego leczenia, bo spuszczałem się ciągle. Ufając niezachwianie koledze i wierząc w jego oświecone rady, nie wahałem się zastąpić likieru Van Swietena stosowanymi przez wiele dni z rzędu nacierami z szarej maści zwanej neapolitanką. W końcu maść zastąpiłem limoniadą pitą przez kolejnych osiem dni.
Jak