Strona główna » Poradniki » Niesamowita moc kolorów

Niesamowita moc kolorów

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7999-664-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Niesamowita moc kolorów

"Być może trzymasz w ręku tę książkę, gdyż twoją uwagę przyciągnął niebieski kolor okładki. Istotnie ta głęboka barwa w szczególny sposób pobudza naszą siatkówkę. Niebieski ponadto wpływa relaksująco i zaprasza do znalezienia czasu na dalszą lekturę. Zieleń tytułu natomiast pobudza do działania. Przypomnijmy sobie kolor świateł sygnalizacyjnych! Zieleń podsuwa też naszej podświadomości myśl, że książka ta jest równie pouczająca, co przystępna. Napisana z pasją, lekkością i humorem książka o złożonym zjawisku, jakim jest kolor i o praktycznym wykorzystaniu jego mocy w naszym życiu. Jean-Gabriel Causse w fascynujący sposób opowiada o tym, do jakiego stopnia barwy wpływają na naszą psychikę i fizjologię, przywołując przy tym zaskakujące wyniki najnowszych badań naukowych. Niesamowita moc kolorów to również poradnik, który umożliwia optymalny dobór właściwego koloru we wszystkich dziedzinach życia od koloru ubrań, poprzez wystrój wnętrz aż po wykorzystanie koloru jako narzędzia w świecie biznesu. Książkę przetłumaczono na 15 języków! 1 miejsce w rankingu sprzedaży Amazon!"

Polecane książki

Zdesperowana, by wieść życie u boku płatnego mordercy, który pomógł jej uciec z niewoli, Sarai postanawia na własną rękę wyrównać rachunki z okrutnym sadystą, Arthurem Hamburgiem. Jednak brak doświadczenia w zabijaniu sprawia, że jej plan spełza na niczym, a ona sama ledwo uchod...
Książka, która porusza trudne tematy, balansując umiejętnie pomiędzy humorem a patosem. Danny i Sara od zawsze snuły wspólnie plany na przyszłość. Jednego były pewne: jakkolwiek potoczą się ich losy, na zawsze pozostaną najlepszymi przyjaciółkami. Ale gdy Danny wyjeżdża na studia, przyjaciółki za...
ZUS udziela indywidualnych interpretacji tylko na wniosek przedsiębiorcy. Zakres wydawanych indywidualnych interpretacji jest ograniczony. ZUS nie wyda interpretacji m.in. w sprawach dotyczących: objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym, uznania danej pracy za pracę w szczególnych warunkach lub o szczególn...
W książce zgromadzono ponad 600 receptur łatwych do wykonania domowym sposobem nalewek, likierów, win, piw i miodów, którymi można się nie tylko leczyć, ale również sprawiać przyjemność podniebieniu. Jest to pełne wydanie formie ebooka książki wydanej wcześniej jako papierowa i od lat cieszącej się ...
Smak potraw z dodatkiem świeżo zebranych ziół czy zdrowotne działanie herbat na bazie naturalnego suszu mobilizują, by samodzielnie wyhodować te pożyteczne rośliny. W poradniku zgromadzono praktyczne informacje na temat zakładania ogródków ziołowych. Czytelnik dowie się, jak sadzić, uprawiać i pielę...
Poradnik Zadania i sekrety do gry Lords of the Fallen, to szczegółowa solucja zawierającą opis wszystkich misji oraz znajdziek występujących w tej produkcji. W poradniku znajdziesz przede wszystkim szczegółowe mapy lokacji, na których zaznaczono wszelkie sekrety, zagadki, przeciwników czy istotne dl...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jean-Gabriel Causse

Tytuł oryginału:

L’ÉTONNANT POUVOIR DES COULEURS

Copyright © 2014, Éditions du Palio, Paris, France

© Gallimard limitée – Édito, 2014 pour la présente edition

“L’étonnant pouvoir des couleurs © 2014, Jean-Gabriel Causse” published

by arrangement with Melsene Timsit & Son Scouting Agency, and Renata

de La Chapelle Agency

Copyright © 2015 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

Copyright © 2015 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

Projekt graficzny okładki: Jean-Gabriel Causse

Wykonanie okładki: Monika Drobnik-Słocińska

Redakcja: Iwona Huchla / e-DYTOR

Korekta: Klaudia Dróżdż, Urszula Włodarska / e-DYTOR

ISBN: 978-83-7999-664-3

WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice

tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

e-mail:info@soniadraga.pl

www.soniadraga.pl

www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

E-wydanie 2015

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

Capucine, Arthurowi i ich szarozielonym oczom

Profesor David Da Fonseca, doktor Agnès Trébuchon, Alain Timsit, Laurence Le Du, Eric Peyre, Pascal Mollaret, Janine Demiddealer, Robin Gillet, Alexandra Arizanovic, Claire Célario, Alexandra Gaber, Benoit Mahé, Bruno Lavagna, Agnès Sotty, Isabelle Garnerone, Christine Pourcelot, Marion Lamarque, Laure Vouzellaud, Annabel Salomon, Olivier Guillemin, Suzanne Marest, Pascal Lefieux, Béatrice Calderon, Bruno Philippart i moja żona Elodie Causse wnieśli do tej pracy ważny wkład, za który im dziękuję.

Mojemu wydawcy Jean-Jacques’owi Salomonowi dziękuję za zaufanie i cierpliwość, które mi okazał…

PRZEDMOWA

NA CZYM POLEGA SIŁA KOLORÓW? Jak ją właściwie stosować?

Czy kolory oddziałują na nas biernie czy czynnie?

Czy jesteśmy pod wpływem kolorów, kiedy wyobrażamy sobie, że sami je dobieramy, kierując się własnymi wyborami i gustami?

Czy kolory mają na nas wpływ fizjologiczny czy psychologiczny?

Czy kolory sterują nami na podobieństwo kosmitów z filmów fantastyczno-naukowych z lat pięćdziesiątych?

Gdy w roku 1990 zostałem członkiem Francuskiego Komitetu Kolorystycznego (Comité Français de la Couleur), mało kto zadawał sobie podobne pytania. Kolory nie cieszyły się szczególną popularnością. Do pewnego stopnia marginalizowała je wtedy powszechna dominacja czerni w latach osiemdziesiątych; żyliśmy jeszcze wówczas w świecie, w którym modą, wzornictwem, architekturą i wszystkim, co składa się na otoczenie naszej codziennej aktywności, rządziła zasada odejścia od koloru, pochwały neutralności i dążenia do minimalizmu.

Kolor był oczywiście obecny, nie budził jednak szczególnego zainteresowania wszelkiego rodzaju twórców, marek, przemysłowców itd. Osobiście bardzo sobie cenię ten okres; obejmując wkrótce potem funkcję prezesa stowarzyszenia zrzeszającego projektantów koloru, miałem wrażenie, że należę do swoistego undergroundu! Interesowała mnie jednak przede wszystkim praca z członkami Komitetu koncentrująca się wokół ich doświadczeń i przyszłych projektów; chciałem też aktywnie uczestniczyć w rychłym powrocie koloru oczekiwanym przez to środowisko.

Powrót koloru do łask nastąpił na początku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. Projektanci i przemysłowcy zaczęli dostrzegać w kolorze kreatywne, ważne narzędzie, uświadamiając sobie jego liczne walory.

Dziś wiemy już doskonale, że kolor jest zjawiskiem wielorakim i złożonym; zdajemy też sobie sprawę z tego, że nie da się zrozumieć jego siły, nie uwzględniając wymiaru emocjonalnego.

W swoim ujęciu Jean-Gabriel Causse proponuje nam inteligentną i wszechstronną popularyzację tego zagadnienia, tyleż systematyczną i pouczającą, co dalekowzroczną i kreatywną. Jego praca, opisująca tę wielorakość z pasją i z humorem, z pewnością pomoże nam w jej zrozumieniu…

Czyż w epoce, w której zachwycamy się możliwościami 3D, kolor nie staje się naprawdę nowym, niezbadanym jeszcze wymiarem?

Olivier Guillemin

prezes Francuskiego Komitetu Kolorystycznego

sekretarz generalny platformy Intercolor

WSTĘP

WYOBRAŹ SOBIE, ŻE JESTEŚ STUDENTEM pewnego amerykańskiego uniwersytetu. Za chwilę poddasz się słynnemu testowi IQ. Na kartce, która leży przed tobą, widnieje wypisany dużymi cyframi czerwonym markerem twój numer uczestnika badania. Masz numer 87.

Choć jesteś z wrażenia nieco spięty, bardzo zależy ci na uzyskaniu dobrego wyniku. Do dzieła – masz dwadzieścia minut! Jesteś maksymalnie skoncentrowany. Od chwili rozpoczęcia testu świat przestaje dla ciebie istnieć. Wiesz, że jeśli masz odpowiedzieć na jak największą liczbę pytań, liczy się każda sekunda. Koniec sprawdzianu. Oddajesz kartkę z odpowiedziami; jesteś raczej zadowolony, gdyż sądzisz, że udało ci się ukończyć test. Brawo!

A teraz wyobraź sobie, że należysz do innej grupy studentów tego samego uniwersytetu i że na kartce, którą masz przed sobą, twój numer wypisano nie czerwonym, lecz czarnym markerem. Przede wszystkim nawet go nie zauważysz, gdyż będziesz myślami gdzie indziej. Powiesz sobie, że ten test nie ma nic wspólnego z twoim programem studiów. Nie będziesz więc silnie zmotywowany; uznasz test za zabawę, dzięki której dowiesz się, czy jesteś tak inteligentny, jak sądzi twoja mama, co w pewnym sensie może wydać ci się interesujące. Start. Czytasz pytanie pierwsze. Uznajesz, że odpowiedź na nie jest oczywista. No, jeżeli pozostałe pytania są na podobnym poziomie, to mama będzie zadowolona! Pytanie drugie wydaje ci się jeszcze łatwiejsze. Chyba mama miała rację… Uśmiechasz się, przechodząc do następnego pytania… Koniec testu. Prowadzący zbiera arkusze z odpowiedziami. Już? Nie zdążyłeś jeszcze odpowiedzieć na wiele pytań. Trudno. Jeśli wynik będzie daleki od twoich oczekiwań, nic nie powiesz mamie…

Badanie to przeprowadzono w roku 2007 na uniwersytecie w Rochester, w okolicach Nowego Jorku. Jego celem było zbadanie wpływu koloru czerwonego na wyniki testu IQ. Numery uczestników były pretekstem, który miał odwrócić ich uwagę. Badaczy interesowało wyłącznie to, czy zwykły kolor cyfr może wpłynąć na wyniki testu. Studenci, których numery miały kolor czerwony, odpowiedzieli na więcej pytań, ale popełnili więcej błędów. Ostatecznie ich średnia okazała się mniejsza! Wniosek: czerwona barwa wywołuje stres, który nieświadomie zmienia nasz sposób myślenia. Zjawisko to przekłada się na zauważalnie mniejszą liczbę punktów uzyskiwanych w teście IQ… [Elliot, Maier, Moller i in. 2007; Lichtenfeld, Maier, Elliot, Pekrun 2008].

W książce tej znajdziecie wyniki najnowszych badań naukowych nad wpływem kolorów na psychikę i fizjologię. Jak zobaczycie, ich wyniki są tyleż spektakularne, co zaskakujące. Dotyczą one naszych zachowań, zdolności do koncentracji, naszych pragnień i popędów, naszych osiągnięć sportowych i siły fizycznej… Tak, kolory wpływają nawet na naszą siłę fizyczną!

Zobaczycie też, do jakiego stopnia barwy zmieniają nasze zachowania we wszystkich dziedzinach życia. Z praktycznego punktu widzenia wyniki tych badań naukowych umożliwią każdemu z nas lepszy dobór kolorów, w zależności od tego, czy chodzi o kolor noszonych ubrań, wystroju mieszkania, wnętrz, w których pracujemy, kupowanych produktów itd.

Rozdział 1ZROZUMIEĆ KOLOR

ZAPEWNE ROZCZARUJE WAS WIADOMOŚĆ, że kolor nie istnieje! Lub, ściślej mówiąc, „istnieje tylko dlatego, że go widzimy. Jest zatem wyłącznie wytworem naszych oczu”, jak pisze Michel Pastoureau… Trudno nam uznać ten fakt, gdyż jest on sprzeczny z naszą intuicją. Nic dziwnego, nawet naukowcy potrzebowali wiele czasu, by go wyraźnie dostrzec. Zgodnie przyznają to dopiero od końca XX wieku! Krótko mówiąc, wiemy o tym dopiero od niedawna. Czymże zatem jest kolor, a dokładniej mówiąc – percepcja koloru? Jest to długość fali, którą postrzega ludzkie oko. Oko jest wrażliwe na pewne długości fal zawierające się w przedziale między 380 a 780 nanometrów. Naukowcy nazywają go widmem optycznym. Mówiąc prościej, chodzi o światło widziane przez oko. Światło jest zjawiskiem falowym, podobnie jak promieniowanie podczerwone, mikrofale, fale radiowe (dłuższe od fal świetlnych) bądź promieniowanie ultrafioletowe i promienie rentgenowskie (krótsze od fal świetlnych). Zasadnicza różnica między nimi a światłem polega na tym, że nasze oczy nie widzą tych innych długości fal…

Światło to może być wysyłane przez przedmiot, który jest widziany przez nasze oko (żarówkę, Słońce, powierzchnię fluorescencyjną, świece itd.). Może być filtrowane, dochodząc do nas jedynie częściowo: tak dzieje się w wypadku przezroczy czy okularów przeciwsłonecznych. Może być też częściowo lub całkowicie odbite; dzięki zjawisku odbicia światła widzimy przedmioty, które nas otaczają, a także Księżyc.

Światło zatem to fala elektromagnetyczna – emitowana, filtrowana lub odbita.

Ten prosty obraz skomplikował nieco stary dobry Einstein, który – jak wiemy – był od nas inteligentniejszy. Wysunął on hipotezę – którą potem potwierdzono – że światło widzialne to nie tylko fala elektromagnetyczna, lecz także wiązka fotonów (lub kwantów światła). Świat­ło niesie też zatem ze sobą pewien ładunek energii (tym, którzy lubią liczby, wyjaśnijmy, że „fioletowy” foton ma na przykład energię 3 elektronowoltów). O prawdziwości tego wszystkiego upewniło nas niedawno – w roku 2012 – potwierdzenie istnienia bozonu Higgsa…

Wspomniane wyżej teorie koloru zyskały sobie w świecie współczesnej nauki niekwestionowane uznanie dopiero niedawno, gdyż niektórym trudno było rozstać się z poglądami Goethego. Johann Wolfgang Goethe przez ponad dwieście lat łudził nas (można by rzec, że podtrzymywał w nas złudzenie optyczne…) swoją teorią kolorów przedstawioną w 1810 roku w Zur Farbenlehre [Nauka o barwach]! W dziele tym, liczącym ponad dwa tysiące stron, Goethe wyjaśniał, że istnieją cztery kolory podstawowe połączone w dwie przeciwstawne pary: barwa niebieska przeciwstawia się barwie żółtej, a barwa czerwona zielonej (podobnie jak czerń jest opozycją bieli). Kolor żółty, będący jakby bramą światła („najbliższy światłu”), i kolor niebieski, blisko spokrewniony z mrokiem („najbliższy cienia”), stanowią dwa przeciwstawne sobie bieguny, pomiędzy którymi rozpościera się gama pozostałych barw. Goethe zauważył, że to samo światło (na przykład wtedy, gdy widzimy je poprzez dym) ma żółtą dominantę na białym tle i niebieską dominantę na tle czarnym. Pod wpływem jego teorii pozostawało wielu malarzy, na przykład William Turner, zwany „malarzem światła”, malujący niebo o niezwykłej, wyrazistej głębi i niezrównanej kolorystyce.

Większość naukowców przyzna z pewnym zażenowaniem, że teoria kolorów Goethego jest niezupełnie prawdziwa, by nie rzec: dość przestarzała… Nie wiem, czy zwolenników wielkiego poety niemieckiego pocieszy fakt, że równie surowe słowa krytyki należą się Isaacowi Newtonowi.

Jak powiedziałby mój pięcioletni siostrzeniec, Newton jako pierwszy zrozumiał, że „kolory światła białego nie powstają wskutek refrakcji, lecz zawierają się w świetle padającym na powierzchnię, na której się załamują”. Newton korzystał oczywiście z prac Kartezjusza, który rozszczepił promień światła za pomocą pryzmatu. Pamiętamy wszyscy piękną tęczę powstającą po przejściu promienia przez przezroczystą piramidę (przypomnijmy sobie okładkę słynnej płyty zespołu Pink Floyd Dark Side of the Moon). Newton posunął się jednak jeszcze dalej: połączył ponownie barwy tęczy w jedno białe światło. W tym celu za pomocą soczewki skupił rozbite przez pryzmat różnokolorowe pasma w jeden promień. Stwierdził przy tym, że uzyskujemy w ten sposób na powrót światło koloru białego. Wywnioskował stąd, że pryzmat nie tworzy kolorów, lecz jedynie rozdziela kolory zawarte już w białym świetle. Cóż za rewolucyjne odkrycie! Kolor to nie stopień natężenia światła, lecz jego cecha. Każdy kolor załamuje się pod innym, właściwym sobie kątem. Wypada tylko pochylić głowę przed geniuszem Newtona!

Stąd już tylko krok od chwili, gdy jabłko spada na głowę genialnego fizyka. Już Goethe hojnie obdarzył świat czterema kolorami, a co dopiero Newton! Sir Isaac, „wojownik tęczy”, pozwolił sobie, jak przystało na filar nauki, zdefiniować siedem kolorów podstawowych: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, indygo i fiolet. Dlaczego siedem? Ponieważ na jego bilecie wizytowym czytamy: sir Isaac Newton, uczony, alchemik, ezoteryk, numerolog. A harmonia nie istnieje bez liczby siedem.

Siedem – jak siedem dni stworzenia, siedem planet, siedem dźwięków w gamie, nie mówiąc już o Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach… Do tego było mu potrzebne indygo. Dziś przyjmuje się, że istnieje jedynie sześć czystych kolorów tęczy. Nieco później zobaczymy, że w rzeczywistości są tylko trzy zasadnicze kolory…

PERCEPCJA KOLORÓW

Kolor opisują trzy cechy: odcień, jasność (albo walor) i nasycenie.

Odcień to fragment widma odpowiadający określonej długości fali (niebieski, zielony, żółty, czerwony, brązowy itd.). Jasność to, mówiąc w uproszczeniu, natężenie bieli. Kolor czerwony na przykład to gama barw od jasnoróżowego do ciemnowiśniowego. Niebieski obejmuje przedział od jasnoniebieskiego do ciemnogranatowego. Nasycenie z kolei wiąże się z natężeniem szarości.

Aby wyrazić się precyzyjnie, uwzględniając wkład Einsteina w teorię koloru, należałoby dodać, że im mniej energii niesie ze sobą widziany przez nas foton, tym bardziej wyda się nam on czerwony, a im więcej energii w sobie zawiera, tym bardziej obraz, jaki wywołuje, przesunięty będzie w kierunku fioletu. Jasność można by utożsamić z liczbą fotonów emitowanych przez źródło światła. Nasycenie natomiast zależy od stopnia, w jakim przeważająca długość fali dominuje nad innymi długościami fali w barwie. Jeśli równoważy ją inna długość fali, kolor nie jest już czystym kolorem widma; traci nasycenie…

Kolory postrzegamy dzięki temu, że w siatkówce oka ludzkiego występują trzy rodzaje światłoczułych komórek zwanych czopkami, z których każdy wrażliwy jest na pewien zakres długości fal widma: komórki S (od small, czyli fal krótkich) wrażliwe są zwłaszcza na odcienie niebieskości, komórki M (od medium, czyli fal średnich) czułe są przede wszystkim na światło zielone, a komórki L (od large, czyli fal długich) odbierają przede wszystkim czerwień. Obecnie uważa się, że u 10% mężczyzn i u 50% kobiet występuje czwarty rodzaj czopków wrażliwych na odcienie barwy pomarańczowej [Jameson, Highnote, Wasserman 2001; Bimler, Kirkland, Jameson 2004].

Osoby te miałyby wyraźniej rozróżniać odcienie w zakresie barw żółtej, pomarańczowej i czerwonej. Nazywamy je tetrachromatykami. (Zważywszy na to, że termin ten jest jeszcze mało znany, lepiej nie mówić zbyt często komplementu: „Jesteś tetrachromatyczką”). Wiele tetrachromatyczek jest wśród matek, których dzieci są daltonistami. Jeśli jeszcze przy tym szczególnie upodobałeś sobie kolor brązowy i żółty, możesz uznać się za szczęśliwca potrafiącego odróżnić sto razy więcej odcieni barwy, którą większość śmiertelników, wyposażona jedynie w trzy rodzaje czopków, określiłaby jako „kolor sraczkowaty” [Jordan 2012].

Na percepcję koloru składają się zatem wspomniane trzy (lub cztery) rodzaje wrażeń kodowanych przez mózg. Egipcjanie w czasach faraonów uważali, że oko to „paleta, która miesza kolory”. To jednak niezupełnie prawda. Do zmieszania barw dochodzi zasadniczo w płacie potylicznym, w tylnej części mózgu [Walsh 1999]. Można by więc powiedzieć, że kolory widzimy nie tyle oczami, ile karkiem!

Siła, z jaką komórki światłoczułe postrzegają barwy, zależy od ich jasności. Na przykład w półmroku, gdy jasność barw jest niewielka, czopki, których wrażliwość na światło jest ograniczona, nie dostrzegają barw. Koty nie są w nocy szare: to czopki, którymi usiana jest siatkówka naszych oczu, odmawiają wówczas posłuszeństwa! Na szczęście nie jest ona wyposażona jedynie w czopki; występuje w niej też inny rodzaj komórek światłoczułych, zwanych pręcikami. Pręciki (których jest dziesięć razy więcej niż czopków) nie postrzegają barw, są wrażliwe jedynie na natężenie światła. Gdy natężenie jest małe, światło może być wystarczająco silne, by uruchomić pręciki, lecz za słabe, by poruszyć czopki. Czopki w półmroku okazują się jednak wrażliwsze na odcienie niebieskie, a mniej wrażliwe na czerwienie. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w kinie amerykańskim rozpowszechniona była technika „nocy amerykańskiej” polegająca na sztucznym wywoływaniu wrażenia nocy przez nałożenie niebieskiego filtra na obiektyw kamery.

Istnieje też zjawisko odwrotne: oślepia nas nadmiar fotonów bombardujących jednocześnie czopki i pręciki siatkówki. Następuje wówczas przeciążenie komórek światłoczułych.

Skłaniając się nieco ku opinii Goethego, należy też uwzględnić powstające w mózgu wrażenie opozycji barw (zieleń – czerwień, żółć – błękit, czerń – biel) [Gegenfurtner, Kiper 2003]. Fenomen ten tłumaczy, dlaczego nie postrzegamy zielonkawych czerwieni ani niebieskawych żółci. Wyjaśnia on też zjawisko powidoku polegające na postrzeganiu barwy dopełniającej po odwróceniu wzroku od kolorowej plamy. Patrząc na jakiś kolorowy obiekt, nasze oko tworzy natychmiast jego barwę dopełniającą i projektuje jej obraz na otaczające go przedmioty. Wśród chirurgów na blokach operacyjnych utrzymuje się moda na kolor zielony, który neutralizuje plamy wywołane przez czerwień operowanych tkanek i narządów.

Inne pytanie, na które udzieliły nam odpowiedzi ostatnie odkrycia neuronauki, brzmi: Jak to się dzieje, że czerwień i fiolet postrzegamy jako barwy pokrewne, skoro znajdują się one na przeciwległych krańcach widma optycznego i z czysto fizycznego punktu widzenia są od siebie najbardziej odległe? Dzieje się tak po prostu dlatego, że obszar kory mózgowej wrażliwej na kolor czerwony leży obok obszaru wrażliwego na kolor niebieski, więc obie te strefy się przenikają… [Shepard 1997; Xiao, Wang, Felleman 2003].

Powróćmy jednak do czopków, które mają liczne zalety. Przede wszystkim są bardzo odporne, nieomal niewrażliwe na uszkodzenia; u niemowląt wykształcają się niekiedy już w wieku sześciu miesięcy. Przedtem niemowlęta nie widzą ani błękitów, ani fioletów, które wydają im się szare, ani pastelowych kolorów, które postrzegają jako białe [Adams, Courage 1998; Suttle, Banks, Graf 2002].

Czy człowiek postrzega przez całe życie te same kolory? Prawie te same. Starzejąca się rogówka działa u osób starszych jak słaby żółty filtr, przez co seniorzy zamiast absolutnej bieli widzą biel o lekko żółtawym odcieniu.

Różni autorzy często przywołują przykład malarza Claude’a Moneta, który wskutek katarakty zmienił paletę barw, do chwili operacji, której poddał się w wieku 82 lat, powoli przesuwając ją ku odcieniom żółci.

Po operacji Monet powrócił do malowania obrazów utrzymanych w odcieniach niebieskich. Według studium opublikowanego w maju 2012 roku przez dziennikarzy angielskiego pisma „Guardian” usunięcie katarakty umożliwiło mu nawet poszerzenie spektrum postrzeganych kolorów, wzbogacając je o ultrafiolety. Dziennikarze wysnuli ten odważny wniosek, badając w promieniach ultrafioletowych kolory farb, którymi Monet malował kwiaty na swoich ostatnich obrazach. No cóż, skoro Anglicy tak twierdzą…

TEMPERATURA BARWY

Odpowiedz bez namysłu: jaki kolor jest najcieplejszy? Czerwony czy niebieski?

Większość ludzi uważa, że czerwony to kolor ciepły, a niebieski zimny…

Większość ludzi… z wyjątkiem naukowców, a zwłaszcza astronomów, którzy tłumaczą nam, że niebieskie gwiazdy są dziesięć razy gorętsze od czerwonych.

Przykład z życia codziennego: jeśli któregoś dnia, robiąc tosty, zauważysz, że spirala w opiekaczu nie jest, jak zwykle, czerwonopomarańczowa, lecz świeci na niebiesko, zadzwoń natychmiast po straż pożarną! Jeśli przeżyjesz, skontaktuj się z Księgą rekordów Guinnessa, informując, że pobiłeś rekord: opiekałeś chleb w temperaturze powyżej 10 000°C…

Z temperaturą kolorów jest odwrotnie, niż zazwyczaj myślimy. Im wyższa temperatura, tym bardziej kolor zbliża się do niebieskiego. Temperaturę kolorów wyrażamy w kelwinach, opierając się na ciekawym pojęciu „ciała czarnego”. Kawałek węgla to ciało czarne, które pochłania wszystkie promienie światła o każdej długości fali. Jeśli go rozżarzymy, będzie świecić na pomarańczowo w temperaturze 1500°K (płomień świecy), na żółtopomarańczowo w temperaturze 2700°K (światło żarówki), na jasnopomarańczowo w temperaturze 3200°K (światło halogenowe) i na biało przy temperaturze 5800°K (światło słoneczne). Przy wyższych temperaturach kolor naszego węgielka będzie coraz bardziej niebieski.

Jeśli jednak nawet błękit „fizycznie” jest cieplejszy od czerwieni, to czy możemy go postrzegać jako kolor ciep­lejszy? Owszem, choć pod pewnymi warunkami!

Badacze poprosili grupę osób o porównanie kostek, w których umieścili żarówki, owijając je tkaninami w różnych nasyconych kolorach. Eksperymentatorzy „zapomnieli” jednak powiedzieć badanym, że wszystkie kostki mają tę samą temperaturę – 42°C. Porównywano ze sobą pary kostek: respondenci mieli odpowiedzieć natychmiast, która z nich jest cieplejsza. Jako cieplejsze wskazywano najczęściej niebieskie i zielone kostki! Za zimniejsze uznawano natomiast kostki czerwone i fioletowe! [Mogensen, English 1926]. Podświadomie badani oczekiwali, że niebieskie i zielone kostki okażą się zimniejsze, nie doszacowując ich temperatury.

Oczywiście z wyjątkiem takich szczególnych przypadków kolory czerwony, pomarańczowy i żółty postrzegamy jako ciepłe, a kolory niebieski i fioletowy jako zimne. Zieleń uchodzi za kolor „letni”, to znaczy ani ciepły, ani zimny, znajdujący się dokładnie w środku widma światła widzialnego dla ludzkiego oka. Pamiętajmy jednak, że wrażenie to z fizycznego punktu widzenia jest fałszywe.

Ta percepcja temperatury koloru jest bardzo ważna. Nasz mózg postrzega kolory w różny sposób w zależności od ich temperatury. Odróżniamy światło świecy, światło żarówki i światło dzienne. Należałoby jeszcze dodać do tego światło, jakie widzimy w słoneczny dzień w samo południe. Czyż nie mówimy o pięknych kolorach poranka czy o pięknych kolorach zimy? Z pewną przesadą można by powiedzieć, że w czerwonym świetle cytryna wydaje się biała, a w zielonym świetle brązowa. Tylko w białym świetle cytryna wydaje się „cytrynowa”…

Światło świecy to światło, które zwykle lekceważymy. Popełniamy jednak błąd. Szczególnie gdy przyjrzymy się obrazom niektórych malarzy. Wszyscy słyszeliśmy o tym, że wybitni malarze – zwłaszcza jeśli byli ubodzy – malowali przy świetle świecy. Swoją paletę kolorów tworzyli więc w tym bardzo pomarańczowym świetle. A przecież konserwatorzy muzeów nie starają się eksponować obrazów w otoczeniu kolorów, które widzieli malarze, tworząc swoje dzieła, lecz dostosowują ekspozycję do naszych współczesnych zwyczajów oświetleniowych, umieszczając obrazy w białym świetle! Dlatego niektóre obrazy w muzeach wydają nam się bardzo niebieskie. Mówi się, że Picasso początkowo malował przy świecy. Można by więc nie bez racji spytać, czy okres „niebieski” w jego twórczości nie jest po prostu błędem oświetlenia w ekspozycji jego obrazów…

Niektórzy projektanci koloru uwzględniają to zjawisko zmiany barwy – mówi się o barwach metamerycznych – zwłaszcza w dużych grupach tekstylnych. Jaki będzie kolor odzieży w świetle dziennym, jaki odcień przybierze w określonej temperaturze koloru otoczenia w miejscu sprzedaży? Czy zieleń w świetle dziennym nie stanie się kasztanowa, jeśli światło będzie zbyt żółte?

Skoro już mowa o świetle dziennym, za chwilę odpowiemy na trzy poetyckie pytania, które na pewno stawialiście rodzicom, gdy byliście dziećmi, i zawsze dostawaliście niechętne odpowiedzi w rodzaju „Bo wiesz, kochanie… to już tak jest”: Dlaczego chmury są białe? Dlaczego rano i wieczorem słońce staje się czerwone? Dlaczego niebo jest niebieskie?

No cóż, wszystko to jest wina panów Gustava Mie i Johna Williama Strutta, czyli lorda Rayleigha, oraz ich zasady rozpraszania. Mówiąc w uproszczeniu, chmury są białe, gdyż rozmiar kropli wody jest większy niż długość fal świetlnych [Mie 1908]. Odbija się więc od nich całość widma, na skutek czego widzimy biel.

Słońce na horyzoncie wydaje się nam czerwone, gdyż cząsteczki rozproszone w atmosferze działają jak miliony mikroskopijnych luster, które rozpraszają światło we wszystkich kierunkach. Rayleigh wykazał, że fale świetlne o małej długości (błękity) odbijane są w dużo większym stopniu niż fale długie (czerwienie), które mimo wszystko przebijają się przez lustrzaną zaporę. Gdy słońce jest blisko horyzontu, światło przebywa dłuższą drogę w atmosferze, w której napotyka więcej odbijających je zanieczyszczeń, nim dotrze do naszych oczu. Dlatego dłuższe fale (czerwienie) zazwyczaj do nas docierają, podczas gdy fale krótsze (błękity) są odbijane.

Gdy słońce w południe stoi w zenicie, zjawisko to zachodzi również, choć w mniejszym stopniu. Dlatego właśnie wydaje się nam żółte, choć astronauci postrzegają je jako białe!

Z tego samego powodu widzimy niebieskie niebo. Gdy promienie Słońca przedostające się ku Ziemi przechodzą przez atmosferę, część z nich, zamiast dotrzeć bezpośrednio do nas, dochodzi do naszych oczu poprzez zanieczyszczenia rozproszone w powietrzu. Ponieważ niebieskie światło jest rozpraszane dziesięć razy silniej niż światło czerwone, widzimy przede wszystkim właśnie tę barwę. To ono nadaje niebu jego wspaniały błękitny kolor. Kolor ten zmienia się w zależności od regionu, to jest w zależności od rodzaju lokalnych zanieczyszczeń powietrza.

ILE KOLORÓW?

Postrzeganie kolorów zmienia się więc w zależności od cech przedmiotu, reakcji mózgu i temperatury koloru (a także intensywności światła). Ale ile właściwie kolorów jesteśmy w stanie zobaczyć?

Pamiętajmy, że nasze oko bardzo słabo zapamiętuje kolory! Wyobraź sobie grę w karty, w której używa się 10 000 kart o 10 000 różnych odcieni kolorów. Jeśli pokażę ci kilka kart w niemal identycznych kolorach, odróżnisz je, zauważając, że jedna z nich jest nieco bardziej niebieska, inna trochę jaśniejsza, a jeszcze inna bardziej nasycona itd. Jeśli natomiast pokażę ci przez kilka sekund tylko jedną z tych kart, a potem za chwilę inną kartę z tej samej talii, nie będziesz wiedzieć, czy jest to ta sama karta, którą pokazałem poprzednio, czy też jakaś inna.

Człowiek ma bardzo słabą pamięć do kolorów (z wyjątkiem oczywiście ciebie, Drogi Czytelniku, gdyż nie chcę cię denerwować). Ile kolorów jednak potrafimy odróżnić, gdy ktoś pokaże nam nieznacznie różniące się od siebie odcienie?

Odpowiedź brzmi… WIELE!

Mówiąc dokładniej (choć niezupełnie), od kilku tysięcy do kilku milionów!

Wzorce w rodzaju skali Pantone obejmują 2100 kolorów. Mogę was jednak zapewnić, że w branży reklamowej wszyscy dyrektorzy artystyczni skarżą się na podobne skale, twierdząc, że brakuje w nich BARDZO WIELU odcieni…

Bardzo wielu, czyli być może dziesięć razy więcej. Farbiarze płótna z Manufaktury Gobelinów przyznają się do odróżniania 20 000 odcieni kolorów [Chevreul 1839]. Eksperci od kolorymetrii zgodnie twierdzą dziś, że można rozróżnić około 150 odcieni monochromatycznych, czyli 300 000 różnych kolorów, jeśli uwzględnić jasność i nasycenie (badanie CIE). Są i tacy radykałowie, którzy – uważając, że szklanka jest zawsze do połowy pełna – sądzą, że potrafimy odróżnić 3 miliony kolorów! [Chapanis 1954; Christ 1975].

Liczba ta blednie jednak w zestawieniu z obietnicami firm sprzedających telewizory, proponujących nam ekrany wyświetlające od 6 do 8 milionów kolorów!

Pewne jest jedynie to, że dwa zbliżone do siebie kolory łatwo odróżnić na dużej powierzchni niż na małej i że łatwiej odróżniamy od siebie odcienie czerwieni niż odcienie błękitów.

Krótko mówiąc, do dziś nie wiemy właściwie, ile kolorów potrafimy rozróżnić. Dlaczego? Jedną z zasadniczych przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że poszczególni ludzie mają bardzo różne zdolności percepcji kolorów. Kobiety na ogół postrzegają je lepiej niż mężczyźni. Badania przeprowadzone przez IRM wykazały, że reakcje mózgu na bodźce wzrokowe różnią się u kobiet i u mężczyzn w niebieskim otoczeniu [Cowan i in. 2000].

Daltoniści mylą ze