Strona główna » Obyczajowe i romanse » Noc w Chicago

Noc w Chicago

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-2262-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Noc w Chicago

Nichole Daniels dwukrotnie została porzucona tuż przed ślubem. Nie wierzy już w miłość. Po kilku latach samotności w jej życiu pojawia się Garrett Carter. Ma opinię kobieciarza i jest ostatnią osobą, z którą Nichole chciałaby się związać. Ponieważ jednak Garrett bardzo jej się podoba, spędza z nim jedną noc. Myśli, że ich znajomość na tym się skończy…

Polecane książki

Bear Grylls cały czas doskonali swój warsztat survivalowy. Przez lata – od służby w elitarnej jednostce wojskowej, przez niezwykłe wyprawy wspinaczkowe, po ekspedycje w najtrudniejszych warunkach przez pięć kontynentów – zgromadził ogromną wiedzę na temat przetrwania. Wcią...
Wygląda na to, że zrobiliśmy numer o komputerach i historii. Co to ma ze sobą wspólnego? Otóż ma. Na naszych oczach rewolucjonizuje się technologia (czyli, nie ukrywajmy, środki produkcji), stawiając nas przed nowymi szansami i zagrożeniami zarazem. Jednocześnie kapitał przestaje być głównym czynnik...
    W okresie od czerwca 1941 r. do końca II wojny światowej do niemieckiej niewoli trafiło, według różnych szacunków, od 4,5 do 5,7 miliona jeńców sowieckich. Ich tragedia pozostaje jednym z tych wątków, które wciąż czekają na należne miejsce w pamięci Europejczyków. Jeńcy ci stanowili drugą po Żyd...
"Łzy życia" to powieść, która zaczyna się od dramatycznych wydarzeń, wciągając czytelnika w pasjonującą i angażującą emocjonalnie historię. Książka jest pełna zwrotów akcji i często zaskakuje, gdy bohaterowie są coraz ciężej doświadczani przez los lub w konsekwencji swoich wyborów ściągają na siebie...
Keith kochał tymczasowość. Zawsze czekał podekscytowany na kolejne wyzwanie, nigdzie nie zagrzewał miejsca. Cara była zmysłowa i podniecająca, miała jednak inne pragnienia i oczekiwania. Co taki facet jak on mógłby jej zaofiarować? Nic. On w rozjazdach, ona w domu? Nie miał doświadczenia ...
  Ponadczasowa proza z chłodnych wybrzeży Nowej Szkocji   Alistair MacLeod, jeden z najwybitniejszych kanadyjskich prozaików XX wieku, z rzadko spotykanym kunsztem, mądrością i ciepłem opisuje życie rybaków i górników z Nowej Szkocji. Polscy czytelnicy znajdą w jego prozie to wszystko, za co pokocha...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Mira Lynn Kelly

Mira Lyn KellyNoc w Chicago

Tłumaczenie:
Małgorzata Hesko-Kołodzińska

PROLOG

– Innymi słowy, twoja brawura przypomina kawę, którą właśnie pijesz: jest nijaka, zupełnie jak ciepława lura?

Nichole Daniels popatrzyła w błękitne oczy najlepszej przyjaciółki.

– Mówimy czysto hipotetycznie – odparła. – I żeby było jasne, lubię kawę, która mnie nie poparzy i przez którą nie dostanę zgagi. Owszem, może być gorąca, ale nie chcę wrzątku. Mocna, ale bez przesady, i koniecznie ze śmietanką dla złagodzenia smaku. To się nazywa finezja.

Maeve z rozbawieniem pokręciła głową.

– Nie pijesz kawy ze śmietanką, tylko z odtłuszczonym mlekiem – zauważyła. – Przecież rozmawiamy o fantazji, której żadna z nas nie ma zamiaru przeżyć. Tak naprawdę wcale nie chciałabym utkwić na bezludnej wyspie, a jeśli już, to tylko z geniuszem, który w wolnym czasie uczył się surviwalu. Tylko dla zabawy wyobraź sobie, że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i że na tę jedną noc pozwolisz sobie na coś wyjątkowego… Dajmy na to, mocną kawę z bitą śmietaną!

– Dość, dość! – przerwała jej Nichole ze śmiechem, z obawy, że lada moment obie staną się obiektem zainteresowania wszystkich w restauracji. – Zrozumiałam twoje aluzje, ale poważnie, nie jestem zainteresowana.

– Przecież to tylko fantazja. – Maeve zmrużyła oczy. – Jak możesz nie być zainteresowana?

Nichole przypomniała sobie fragmenty rozmów sprzed lat, a także żal, złamane serce i upokorzenie. Fantazja, na którą wtedy postawiła całą przyszłość, okazała się prawdziwym koszmarem. Pech chciał, że przerobiła go aż dwukrotnie i nie miała ochoty na trzeci raz. Nie warto było udawać, nawet podczas niezobowiązującej paplaniny z przyjaciółką.

– Nie jestem – powiedziała, uśmiechając się z przymusem.

– Dlatego na noc na bezludnej wyspie wybrałabyś mężczyznę o niesprecyzowanym wyglądzie, faceta miłego, uczciwego, z którym da się pogadać, tak? – Maeve pokiwała głową. – Kiepsko się zapowiada.

– Wcale nie – zaprotestowała Nichole. – Może po prostu nie potrzebuję fantazji, bo wystarcza mi rzeczywistość. Nie pomyślałaś o tym? Mam świetną pracę, śliczne mieszkanie w pierwszorzędnej dzielnicy i najlepszych przyjaciół na świecie. Czego jeszcze można chcieć?

Maeve popatrzyła na nią, marszcząc brwi.

– Mówię poważnie, Nikki. Minęły trzy lata. Nigdy nie bywasz samotna? Na pewno kiepsko się z tym czujesz.

Nichole zamierzała zaprzeczyć, kiedy nieoczekiwanie poczuła, że nie ma siły kłamać. Jej życie niemal pod każdym względem układało się tak dobrze, że nie pozwalała sobie na myślenie o tych chwilach, w których widok pustego mieszkania sprawiał, że bolało ją serce.

– Nie jest tak tragicznie – powiedziała w końcu. – Po prostu nie jestem zainteresowana związkiem.

– Ale co…

W tym samym momencie rozległa się muzyka Van Halen, sygnalizująca telefon od brata Maeve.

Alleluja, pomyślała Nichole z ulgą.

Następnego dnia Maeve wyjeżdżała w interesach, więc Garrett Carter zapewne zamierzał przez najbliższych dwadzieścia minut instruować ją, żeby przypadkiem nie zostawiła włączonego ekspresu, nie wpuszczała nikogo do pokoju hotelowego i nie przyjmowała cukierków od nieznajomych. Tyle że Maeve nie odebrała telefonu, spokojnie czekając, aż brat nagra się na pocztę głosową. Po chwili z błyskiem w oku popatrzyła na Nichole.

– Powinnam umówić cię z Garrettem – powiedziała.

Nichole zachłysnęła się winem.

– Co takiego? – wyrzęziła, sięgając po chusteczkę. – Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką.

– Przyszło mi do głowy, że mogłabyś się czegoś od niego nauczyć.

– Niby czego? Powie mi, jakie antybiotyki najskuteczniej leczą choroby weneryczne?

– Hej! – Maeve zmierzyła ją surowym spojrzeniem. – To bardzo niegrzeczne. Wcale nie jest taki zły.

– Czyżby? Nazywają go pan Zerwimajtki. – Nichole poruszyła brwiami. – Widziałam jego imię i nazwisko na ścianie w toalecie dla pań. Do tego mama ostrzegała mnie przed takimi facetami.

Maeve zachichotała z rozbawieniem i irytacją jednocześnie.

– Gdybyś chodziła z Attylą, twoja mama byłaby zachwycona tym, jaki jest potężny. Możesz mi wierzyć, że przyjęłaby Garretta z otwartymi ramionami.

Nichole pokręciła głową, choć wiedziała, że to prawda.

– A tak między nami, to Mary Newton nabazgrała jego nazwisko na ścianie za to, że ją odtrącił, gdy mu się narzucała – oznajmiła Maeve. – Wiem, że go nie znasz, ale Garrett to naprawdę przyzwoity facet.

– Dominujący hipokryta, arogant, kobieciarz, pracoholik i maniak kontroli. Ciekawe, od kogo to słyszałam? – mruknęła Nichole.

– Dobrze, uspokój się już, nie mówiłam serio. A nawet gdybym mówiła, Garrett i tak by się z tobą nie umówił. Ma żelazną zasadę dotyczącą przyjaciółek siostry.

Nichole zaczęła stosować podobną zasadę, odkąd straciła wielu przyjaciół z powodu nieudanych związków. Przyjaciół, których wcześniej uważała za rodzinę.

– Opanuj się wreszcie! – Maeve pstryknęła palcami. – Przecież mówię, że żartowałam. Chodziło mi tylko o to, że chyba powinnaś znowu zacząć umawiać się na randki. Zbadaj grunt i przekonaj się, czy jesteś w stanie wrócić do obiegu. Wiem, że twoje związki zawsze były bardzo poważne, ale przecież wcale nie muszą takie być. Oprócz ciebie i Garretta chyba nikt nie jest aż takim związkofobem. Tyle że Garrett nie jest samotny. Mój brat stanowi dowód na to, że parę niezupełnie platonicznych randek to nie taka zła sprawa. Nie musi z tego wynikać nic poważnego.

Akurat w wypadku Nichole parę randek zakończyło się ślubną suknią, której nigdy nie włożyła, zmarnowanymi tysiącami dolarów i potężnym wstrząsem. To wystarczyło, żeby przez trzy lata trzymała się z daleka od potencjalnych kandydatów na randki.

Okazało się poniewczasie, że nie mogło jej się przytrafić nic lepszego, choć oczywiście wtedy tak nie sądziła. Wybrała Chicago na początek nowego życia i na szczęście na siłowni spotkała Maeve. Od czasu przeprowadzki nie kusiły jej nawet niezobowiązujące flirty i była pewna, że to się nie zmieni.

Widząc, że Maeve znów otwiera usta, Nichole uniosła dłoń.

– Umówmy się tak – zaczęła. – Jeśli spotkam kogoś, komu trudno mi będzie odmówić, obiecuję, że zadzwonię do Garretta, aby nauczył mnie trudnej sztuki flirtowania bez zobowiązań.

– Ha, ha, jakie to śmieszne – burknęła Maeve, po czym dała znać kelnerce, by przyniosła rachunek.

– Ale do tego czasu palcem nie kiwnę – dodała Nichole stanowczo.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nichole oderwała spojrzenie od całującej się piętnaście metrów dalej pary i popatrzyła na niebo. Przyjechała wcześniej, żeby pomóc przyjacielowi w organizacji imprezy powitalnej na cześć jego starszego brata, który właśnie wrócił z Europy.

Przyjęcie miało się zacząć dopiero za kilka minut, lecz ludzie zawsze przychodzili do Sama wcześniej, ponieważ taras na dachu był idealnym miejscem na obserwowanie zachodu słońca.

W pewnej chwili Nichole usłyszała piśnięcie telefonu sygnalizujące nadejście esemesa. To jej matka koniecznie chciała wiedzieć, co się dzieje tego wieczoru. Wzruszywszy ramionami, Nichole odłożyła aparat na stół, odnotowując w pamięci, żeby następnego dnia zadzwonić do mamy. W tym momencie nie była w nastroju na dyskusje o tym, że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, o tykających zegarach biologicznych ani o spełnieniu marzeń. Choć mama miała jak najlepsze intencje, zawsze udawało jej się wpędzić Nichole w poczucie winy.

Nagle usłyszała jęk i zerknęła w kierunku, z którego dobiegał.

To był błąd, wielki błąd. Czyżby tych dwoje zabrało się do bardziej dosadnej formy okazywania sobie sympatii? Ujrzała splecione ręce i nogi… Tak, z pewnością to było to. Nie mogła się mylić.

Nerwowym truchtem ruszyła do zejścia z tarasu, byle tylko jak najszybciej oddalić się od napalonej parki, i dopiero w połowie schodów uświadomiła sobie, że telefon został na tarasie. Z wahaniem uniosła głowę. Telefon był jej niezbędny ze względu na grafik zajęć i numery przyjaciół, przede wszystkim Maeve. Musiała wrócić, choć zupełnie nie miała na to ochoty. Po chwili doszła do wniosku, że jeśli poczeka minutę albo dwie, tamci dwoje skończą, a ona zabierze aparat i nie będzie musiała potem wykłuwać sobie oczu ze zgrozy.

Stojąc na schodach, nie wiedziała nawet, ile czasu minęło; tak przywykła do smartfona, że nie nosiła zegarka. Po chwili pomyślała, że zachowuje się idiotycznie. W końcu była dorosła i nie mogła funkcjonować bez telefonu, więc nie pozostało jej nic innego, jak po niego wrócić. Przygryzła wargę i ruszyła w kierunku dachu.

Nagle drzwi na dole się otworzyły. Nichole popatrzyła na nie z nadzieją, że to Sam, którego miała zamiar zmusić do interwencji. Jednak zamiast niewysokiego, chudego jak szczapa blondyna, w drzwiach pojawił się potężnie zbudowany nieznajomy w wytartych dżinsach i białej koszuli z podwiniętymi rękawami.

– Dobra, zobaczymy się za kilka minut! – krzyknął do kogoś w mieszkaniu.

Nichole zastanawiała się, czy nie przestrzec go przed tym, co się dzieje na tarasie, zanim jednak zdążyła zdecydować, jak to ująć, obcy brunet popatrzył na nią niesłychanie intensywnie niebieskimi oczami. Wydawał jej się dziwnie znajomy – mogłaby przysiąc, że już go kiedyś widziała.

– Chyba oboje wpadliśmy na pomysł, żeby popodziwiać zachód słońca – powiedział z życzliwym uśmiechem i wskazał głową drzwi na taras. – Wchodzi pani?

– Zdaje się, że muszę – odparła niepewnie, nerwowo zerkając w górę. – Zostawiłam telefon, kiedy biegłam.

– Biegłam? Czy coś tam się stało? – spytał z niepokojem.

– Tak – potwierdziła i mimowolnie zadrżała.

Mężczyzna nieoczekiwanie położył rękę na jej ramieniu, a Nichole zarumieniła się po czubki uszu.

– Niech pani zejdzie do Sama i z nim zostanie – powiedział, po czym wyminął ją i ruszył na górę.

Nichole jęknęła.

– Nie, nie, proszę poczekać! – Zbyt późno uświadomiła sobie, o co mu chodziło.

– Proszę iść na dół – powtórzył ze skupioną miną. – Ja zajmę się tym facetem.

Z przerażeniem wpatrywała się w jego plecy, kiedy odchodził.

– Nie, naprawdę nie! To nieporozumienie! – wykrzyknęła. – Proszę poczekać! Panie Niebieskooki!

On jednak już mijał próg drzwi prowadzących na taras. Nichole pomyślała, że w najlepszym wypadku ta sytuacja będzie żenująca dla nich obojga. Musiała coś zrobić, i to szybko.

– Seks! – wrzasnęła.

O mój Boże, pomyślała. Wyszło fatalnie.

Mężczyzna zamarł i odwrócił głowę.

– Słucham? – W jego intensywnie niebieskich oczach zobaczyła zdumienie.

Nichole podbiegła do niego, po czym przełknęła ślinę i machając ręką, rozejrzała się rozpaczliwie w nadziei na jakiś ratunek, który jednak nie nadchodził. W końcu zerknęła ze skruchą na mężczyznę.

– Uprawiali tam seks – wyjaśniła. – Tylko tyle się stało. Przepraszam i… I chyba dziękuję.

Konsternacja w oczach nieznajomego ustąpiła miejsca szokowi, uldze i rozbawieniu.

– A niech to – powiedział tylko.

– No tak – roześmiała się z zakłopotaniem Nichole. – Chyba powinniśmy dać im chwilę. Tyle że ja naprawdę potrzebuję telefonu. Upiekę panu ciasto, jeśli mi go pan przyniesie.

Naturalnie, to Maeve upiekłaby ciasto. Nichole pomyślała, że gdyby jej przyjaciółka tu była, z pewnością nie doszłoby do tak żenującej sytuacji.

– Ciasto? – powtórzył. – Jestem wybredny, siostry mnie rozpieściły. Proponuję, żeby to pani poszła po telefon, a ja tymczasem zajmę się tą rozerotyzowaną parką.

Nichole przemknęło przez myśl, że facet nie wie, co traci, rezygnując z ciasta upieczonego przez Maeve.

– W porządku – powiedziała.

Kilka minut później, po niezręcznych przeprosinach i małym zamieszaniu, stróż publicznej moralności stanął obok Nichole. Oparł przedramiona na zniszczonym drewnie, po czym zmrużył oczy i zapatrzył się na zachodzące słońce.

– Przyznaję, kusiło mnie, aby wyciągnąć ołówek i zanotować sobie kilka ciekawostek – mruknął.

Nie bardzo wiedząc, jak zareagować, Nichole tylko pokiwała głową.

– Och, chętnie podarowałbym pani kopię swoich zapisków. – Mrugnął do niej. – A może jeszcze za wcześnie na takie sprośności w naszym związku?

Tym razem nie zdołała ukryć uśmiechu.

– Owszem, chyba za wcześnie – przytaknęła z rozbawieniem.

– Widząc ten rumieniec, jestem skłonny się zgodzić – odparł.

Uśmiechnęła się do niego i przeniosła spojrzenie na słońce. Po prostu zapierało dech w piersi. Przez chwilę oboje wpatrywali się w nie w milczeniu, aż w końcu nieznajomy odetchnął głęboko.

– Piękny widok, prawda? – zapytała Nichole, by przerwać pełną napięcia ciszę.

Mężczyzna zerknął na nią uważnie, po czym wyprostował się i wsunął ręce do kieszeni.

– Tak, rzeczywiście – przyznał. – Nieczęsto zdarza mi się oglądać takie widoki. Zazwyczaj zwyczajnie brakuje mi na to czasu. – Pokręcił głową. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mogłem zwolnić i po prostu cieszyć się chwilą.

– Rozumiem. Takie drobiazgi omijają człowieka, jeśli nie zwraca na nie uwagi – zauważyła.

– No właśnie – roześmiał się, nie spuszczając z niej spojrzenia, po czym spytał bezceremonialnie: – Dużo panią ominęło?

Ona również patrzyła na niego, choć wiedziała, że powinna odwrócić wzrok i powiedzieć jakiś żart dla rozładowania napięcia. Jednak po raz pierwszy od trzech lat nie miała ochoty wypełniać ciszy bezsensowną paplaniną, tylko przeciągnąć ten moment jak najdłużej. To było szaleństwo. Nie znała przecież tego mężczyzny, a jednak coś w nim ją pociągało. Przez niego znowu zaczęła myśleć o własnym życiu i o prostych przyjemnościach, których unikała ze strachu przed komplikacjami.

– A więc sporo. – Znowu się zaśmiał. – Oboje powinniśmy jeszcze czasem popatrzeć na zachód słońca.

– Rzeczywiście – zgodziła się.

Zobaczył, że na jej policzkach znowu wykwitły rumieńce, które zdradzały, o czym myślała. Nie mógł się nimi nasycić – tyle tylko, że nie przyszedł na przyjęcie na cześć Jesse’a po to, by kogoś poderwać. Znalezienie sobie kobiety było ostatnim, o czym teraz myślał. Chciał po prostu spotkać się z przyjaciółmi i obejrzeć zachód słońca. Po sześciu latach pracy i nauki miał już dosyć. Teraz, z dyplomem w dłoni, pragnął czuć, że dzień harówki ma już za sobą i może wieczorem robić coś, co sprawia mu przyjemność.

Od razu zauważył, że dziewczyna wydaje się zagubiona. Miał cztery siostry, które właściwie sam wychował, gdy były nastolatkami, więc znał się na tych sprawach. Teraz ta rudowłosa piękność stała obok na tle ciemniejącego nieba i patrzyła na niego z uważnym zdumieniem, które podpowiadało mu, że go rozumiała. Zastanawiał się, czy tak jest w istocie.

– Patrzcie, kto przyszedł! – rozległ się nagle wrzask, przywołując go do rzeczywistości. – Sam mówił, że tu jesteś, ale nie chciało się nam wierzyć. Niemożliwe! Kto by pomyślał!

– Budzi pan powszechny entuzjazm – zauważyła z lekkim zdumieniem. – Tak się cieszą z pańskiego przybycia?

– Na to wygląda – uśmiechnął się szeroko. – Długo mnie tu nie było.

– Zbyt długo? – zapytała.

– Zdecydowanie.

Nagle rozległ się dzwonek telefonu Nichole, więc cofnęła się o krok.

– To wy sobie porozmawiajcie, nie będę przeszkadzała – oznajmiła.

Chwycił ją za łokieć.

– Dzięki za zachód słońca – powiedział cicho.

– Ja też dziękuję, panie Niebieskooki – odparła, po czym zrobiła krok do tyłu i zeszła po schodach do mieszkania Sama.

Niemal w tym samym momencie jej nowy znajomy poczuł klepnięcie w plecy.

– Witaj, Garrett! Jasna cholera, co z ciebie za człowiek? Jesteś tu ledwie od kwadransa i już udało ci się poderwać dziewczynę. Czapki z głów, stary!

Garrett Carter popatrzył na kumpli, z którymi kiedyś chodził do liceum, i pokręcił głową.

Niech to szlag. Nie znowu.

ROZDZIAŁ DRUGI

Z telefonem przy uchu Nichole przystanęła w cichym kącie przy schodach. Jej puls przyspieszył.

– Chyba wróciłam do obiegu – oznajmiła.

– Co? Myślisz… – Nagle Maeve załapała i gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc. – A niech to, chcesz powiedzieć, że… O mój Boże, mów natychmiast, co się dzieje!

Nichole udało się jednak wypowiedzieć zaledwie kilka słów, zanim Maeve ponownie jej przerwała.

– Chwila. Chcę poznać kontekst, na litość boską. Opowiadaj szczegółowo i nie trać mojego czasu na chrzanienie o temperaturze czy niedopałkach papierosów na dachu. Mówię o tym facecie! Jaki to typ przystojniaka? Zapuszczony czy wymuskany? Sylwetka, rysy twarzy, wzrost. Chyba wiesz, o co mi chodzi? I żadnego unikania tematu, potem dopowiesz resztę. Cholera jasna, dlaczego akurat teraz muszę być w Denver?

Nichole odsunęła telefon i popatrzyła na niego, żałując, że nie pomyślała o tym, aby porozmawiać z Maeve przez skype’a.

– Spokojnie, Maeve – roześmiała się i cofnęła o krok, gdy obok przechodziła spora grupa ludzi. – Jak ci idą negocjacje w kwestii umowy?

– Facet, Nikki – przypomniała jej Maeve. – Nie każ mi błagać.

– No dobrze. To jeden z tych, którzy przyciągają oko. Jest trochę… magnetyczny. Ma ponad metr osiemdziesiąt, to raczej męski niż śliczny facet. Ma coś w oczach, kiedy patrzy na człowieka… Nawet nie umiem tego opisać.

– Hm. Już mi się podoba. Mów dalej.

Nichole pokręciła głową i zachichotała, po czym, wygodnie oparta o ścianę, opisała ze szczegółami niebieskookiego mężczyznę. Gdy skończyła streszczać ich rozmowę, Maeve westchnęła ciężko.

– I tyle? – zapytała rozczarowanym głosem. – Niby w jaki sposób trafiłaś z powrotem do obiegu?

– Przecież nie mówiłam, że cokolwiek się wydarzyło. To po prostu był strasznie miły moment i czułam się przy nim inaczej niż przy Samie albo innych kumplach. Nic się nie stało, ale iskrzyło w powietrzu.

Maeve przez chwilę milczała.

– Skoro iskrzyło, to dlaczego do niczego nie doszło? – mruknęła w końcu.

– Poczekaj sekundę. – Nichole przywitała się szybko z kilkoma imprezowiczami, którzy również zmierzali na taras, a gdy przy schodach zrobiło się pusto, odparła: – Wydaje mi się, że on nawet nie jest stąd. Jeszcze nigdy go nie widziałam. Ale znają go tutaj, to chyba jeden z przyjaciół Jesse’a. Mam wrażenie, że po prostu wpadł z wizytą.

– No dobra, powtórzmy wszystko od początku. Jesteś związkofobką, spotkałaś męskiego przystojniaka, z którym zaiskrzyło, i sądzisz, że wpadł do miasta z wizytą. Wydaje mi się, że rozwiązanie jest oczywiste. Mogłabyś go skosztować i później podjąć ostateczną decyzję. Co ty na to?

– Wystarczy – burknęła Nichole, czując, że znowu się rumieni. – Wiem, co chcesz powiedzieć, ale nie. Poważnie, po prostu nie.

Maeve raz jeszcze westchnęła cierpiętniczo, jednak gdy się odezwała, słychać było, że się uśmiecha.

– W porządku. Zmarnuj idealną okazję na coś, co mogłoby być świetną zabawą bez żadnych zobowiązań.

Nichole zmarszczyła brwi i jednocześnie zerknęła w stronę dachu. Nie, przecież to było tylko kilka minut iskrzenia, nic poza tym. Na horyzoncie znów pojawiła się spora grupa ludzi. Idąc za nimi, Nichole obiecała Maeve, że niedługo zadzwoni z nową porcją plotek, i zakończyła rozmowę.

Już na dachu rozejrzała się uważnie, ale wśród tłumu nie dostrzegła nieznajomego. I bardzo dobrze, bo tak naprawdę wcale nie była zainteresowana.

Nagle jednak go ujrzała w jednej z grupek. On też ją zobaczył i zamarł, jednak sekundę potem rozległ się radosny krzyk. Wszyscy odruchowo odwrócili się ku drzwiom, w których stał Jesse z niepewnym uśmiechem na twarzy.

Nichole spotkała go tylko raz, dwa lata wcześniej, jednak zrobił na niej równie pozytywne wrażenie jak Sam, który właśnie zamykał brata w niedźwiedzim uścisku. Gdy ponownie się odwróciła i spojrzała na miejsce, gdzie stał niebieskooki znajomy, tłum zdążył go już zasłonić.

Przyjęcie rozkręciło się na dobre. Dach był całkowicie zapełniony gośćmi, lecz mimo to Garrett zdołał spędzić kilka minut z najlepszym przyjacielem i umówić się z nim na koniec tygodnia. Dwie sekundy po tym, jak odszedł od Jesse’a, znów ją zobaczył.

Nichole – tak miała na imię. Usłyszał je przypadkiem, podczas rozmowy w większej grupie osób, i doszedł do wniosku, że doskonale pasowało do tej dziewczyny o migdałowych oczach i ognistorudych włosach, ubranej w ciemne dżinsy oraz top na ramiączkach.

W trakcie pogawędki z nią stworzył w umyśle obraz, który ogromnie przypadł mu do gustu. Nie uszło jego uwadze, że Nichole często wybuchała śmiechem, prowadziła inteligentną rozmowę i miała zdrowy dystans do samej siebie. Lubiła żartować i się przekomarzać, ale w życzliwy sposób.

Dość szybko uświadomił sobie, że jej pragnie, jednak nie tak, jak zwykle pożądał dziewczyn, z którymi się umawiał. Nie chodziło mu o zdawkową pogawędkę, obowiązkową kolację i drinki, które stanowiły jedynie środek do zdobycia celu. Tylko na to mógł sobie pozwolić, na więcej nie miał czasu. Każdą wolną chwilę spędzał na pracy w swoim przedsiębiorstwie budowlanym, kończeniu studiów i ochronie czterech sióstr przed robieniem głupstw.

Nichole sprawiła jednak, że zapragnął więcej. Zainteresowała go i chciał ją lepiej poznać. Musiał sprawdzić, czy mogłoby ich połączyć coś nieskomplikowanego, ale prawdziwego – przynajmniej na jakiś czas.

W pewnym momencie Nichole westchnęła ciężko i spojrzała na niego spod rzęs. To nie było sztuczne ani uwodzicielskie, ani też bezczelnie zachęcające. Przyglądała mu się z zadumą i niemym pytaniem w oczach, a także z odrobiną niepewności. Przez to wszystko zapragnął jej jeszcze bardziej.

Grupka osób, w której stali, w pewnej chwili zaczęła rozmawiać o filmach, a Garrett zauważył, że Nichole bawi się trzymanym w ręce telefonem. Nagle zdał sobie sprawę, że pisała esemes. Natychmiast pomyślał o swojej siostrze, która również tak robiła w towarzystwie, gdy zamierzała podjąć jakąś idiotyczną decyzję i chciała się z kimś skonsultować. Tylko o co chodziło Nichole? Czyżby się zastanawiała, czy ma z nim dalej rozmawiać?

Wybałuszył oczy ze zdumienia, gdy Nichole uniosła aparat, aby zrobić mu zdjęcie. Niewiele myśląc, stanął bliżej niej.

– Co ty wyprawiasz? – spytał ostro.

Drgnęła zaskoczona, bo nagle wypełnił swoją osobą mały ekran telefonu. Z trudem przełknęła ślinę i otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

No właśnie, co ona wyprawiała? Próbowała ukradkiem sfotografować praktycznie obcego człowieka, bo nie potrafiła rozeznać się we własnych emocjach. Bo nie mogła oderwać od niego wzroku na dłużej niż trzy sekundy i potrzebny był jej ktoś, kto obiektywnie oceni sytuację. Ktoś, kto znał ją równie dobrze, jak ona samą siebie.

Maeve.

Innymi słowy, zachowywała się jak wariatka.

Mimo to nadal czuła przemożną potrzebę, aby zrobić mu zdjęcie i wcisnąć okienko wysyłania. Jemu również musiało się to wydać oczywiste, gdyż lekko zacisnął dłoń na nadgarstku Nichole i opuścił jej rękę z telefonem.

Jego dotyk sprawił jej przyjemność. Przyłapała się na myśleniu o tym, że od dawna nikt jej tak nie dotykał. Dotąd nie sądziła, że tego potrzebuje.

– Nie wiem, co robię – przyznała. – Mężczyźni zwykle… To znaczy, ja nie…

Oblizała wargi, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Na ten widok jego oczy pociemniały.

– Masz coś w sobie – dodała.

Może chodziło o to, że wcześniej nie zawahał się stanąć w obronie kobiety, której nawet nie znał. Może o to, że był świetnie zbudowany, swobodnie wypowiadał się w kwestii gospodarki zagranicznej, a także upierał się przy przewadze księżniczki Lei nad panią Uhurą. A może o to, że Nichole czuła się przy nim jak kobieta z krwi i kości i dostrzegła w nim mężczyznę, co dawno jej się nie zdarzyło.

– Ty też masz coś w sobie – mruknął. – Co powiesz na to, żebyśmy stąd wyszli i sprawdzili, co to takiego?

– Wyszli stąd? – Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi.

Rozpaczliwie tęskniła za Maeve. Nagle jednak uderzyło ją, że wcale nie potrzebuje teraz przyjaciółki, gdyż sama wie, na co ma ochotę.

Z rozmowy wywnioskowała, że mężczyzna nie mieszka w tej okolicy, tylko gdzieś na północy, więc nie groziło im wpadnięcie na siebie. Mogło ich połączyć coś szybkiego, chwilowego. Coś, czego coraz bardziej pragnęła.

Nichole uśmiechnęła się drapieżnie.

– No dobrze, panie Niebieskooki – powiedziała. – Chodźmy.

ROZDZIAŁ TRZECI

Garrett wiedział, że Nichole się zgodzi, zanim jeszcze słowa padły z jej ust. Ujrzał to w jej brązowych oczach. Rozejrzał się wokół siebie – tak jak podejrzewał, kilka osób obserwowało ich z uwagą. Wolałby uniknąć zainteresowania, jednak nic nie dało się na nie poradzić.

– Tak, chodźmy – odparł.

Trzymając się za ręce, jednocześnie ruszyli na schody.

Garrett nie spuszczał wzroku z Nichole; ona również na niego patrzyła. Liczył na to, że nie zauważy uniesionych brwi gości i nie będzie się przejmowała chichotami. Przypomniał sobie, że nieopodal znajduje się popularna kawiarnia, i postanowił zaprowadzić tam Nichole.

Na dole schodów nagle przystanęła.

– Nie musisz się z nikim pożegnać? – zapytała.

– Nie, w porządku. – Pomyślał, że jutro zadzwoni do Jesse’a. – A ty?

Pokręciła głową, unikając jego spojrzenia.

– Martwisz się, że ludzie zobaczą, jak wychodzimy razem? – spytał.

Modlił się w duchu, żeby tak nie było. Gdyby wrócił sam na przyjęcie, pewnie zminimalizowałby straty, ale nie dało się już całkowicie im zapobiec.

– Mam dwadzieścia sześć lat, nie szesnaście – odparła z ledwie słyszalnym zdenerwowaniem. – Po prostu zachowuję się inaczej niż zwykle i trochę mnie to deprymuje. Boję się, że zabraknie mi odwagi.

Naprawdę była urocza. Pochylił się nad nią i wyszeptał:

– Odwagi na co?

Odgarnął jej włosy z czoła i zauważył, że znowu nerwowo oblizała wargi. Chciał jak najszybciej się stąd wydostać i zabrać ją do siebie.

Nie, za wcześnie. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie.

– Na to – wyszeptała i musnęła jego wargi ustami, a następnie popatrzyła mu głęboko w oczy.

– Tego chcesz? – spytał niskim głosem. – Tego pragniesz?

Znał odpowiedź, ale chciał usłyszeć to od niej.

– Tak się przejmowałam unikaniem komplikacji, że chyba przegapiłam sporo prostych rzeczy. – Przełknęła ślinę. – Tego nie chcę przegapić.

– To nie przegapisz.

Dziesięć minut później obrócił klucz w zamku i drzwi wejściowe do mieszkania Nichole otworzyły się pod naporem dwóch ciał. Gdy oboje wpadli do przedpokoju, Garrett podtrzymał Nichole, chroniąc ją przed upadkiem, po czym zamknął drzwi nogą i szybko zablokował je zasuwą. Nichole cofnęła się o krok, lecz w jej roziskrzonych oczach i rozchylonych ustach dostrzegł zachętę.

Obrzuciła go uważnym spojrzeniem i zarumieniła się jeszcze bardziej. Mimo to bez wahania uniosła rękę i zahaczyła palcami o pasek Garretta, przyciągając go do siebie. Był teraz tak blisko, że mógł bez trudu ją objąć, położyć na jej jędrnych pośladkach duże dłonie i opuścić je niżej, na jej zgrabne uda, żeby ją unieść.

Wstrzymała oddech, opasując go nogami. Jej łagodnie brązowe oczy nagle pociemniały, a źrenice rozszerzyły się gwałtownie.

– Boże, jaka jesteś piękna – jęknął Garrett.

Ledwie nad sobą panował. Miał ochotę posiąść tę dziewczynę natychmiast, pod ścianą, ale wiedział, że na wszystko przyjdzie czas.

Rozkojarzona, skinęła głową i zabrała się do rozpinania guzików jego koszuli, by potem rozchylić ją tak, jakby odsłaniała ukryty dotąd znak Supermana.

– Ty też – odparła.

Jej oczy zalśniły na widok jego muskulatury.

Drzwi do jej sypialni były uchylone, a na widok schludnie zasłanego łóżka Garrettowi zakręciło się w głowie. Pragnął seksu, pragnął ciała tej kobiety i chciał się delektować jej ciepłem i głosem, gdy już doprowadzi ją na szczyt rozkoszy. Potrzebował tego wszystkiego.

Delikatnie położył ją na łóżku, podpierając się ręką.

– Nawet nie wiem, jak masz na imię – wyszeptała Nichole, nadal obejmując go nogami.

Już otwierał usta, by się przedstawić, jednak dostrzegł w jej ciemnych oczach coś, co sprawiło, że się zawahał. To było bardzo podniecające.

– Pytanie brzmi, czy na pewno chcesz je poznać? – odparł niskim głosem.

W odpowiedzi tylko odetchnęła. W tym momencie Garrett zrozumiał, że przepadł z kretesem.

Była o wiele bardziej interesująca, niż podejrzewał.

Ideał – tak Nichole mogłaby jednym słowem opisać ten wspaniały okaz mężczyzny, z którym pragnęła przeżyć przygodę życia.

Co więcej, ta przygoda była całkowicie bezpieczna, gdyż Nichole nawet nie znała imienia swojego wybranka.

Kobiety nie planowały przyszłości z bezimiennymi mężczyznami. Nie wyciągały błędnych wniosków i nie były zainteresowane intencjami kochanków. Nie pielęgnowały też marzeń, które nieuchronnie prowadziłyby donikąd. Miały jedną noc bez najmniejszych komplikacji. Chodziło tylko o jedną noc zapomnienia, do której Nichole nieświadomie szykowała się od lat. Była na nią w pełni gotowa teraz, gdy ten znajomy i zarazem obcy mężczyzna pochylał się nad jej biustem.

– Ta kokardka kusiła mnie przez cały wieczór – wyznał Garrrett z uśmiechem.

Niewiele myśląc, chwycił zębami jedną z tasiemek i ją pociągnął, rozwiązując kokardę. Nichole jęknęła, kiedy zabrał się do luzowania dłonią sznurowanego od przodu topu i kilka razy musnął językiem jej wilgotny od potu dekolt. Wyprężyła się, podsuwając mu piersi, a on skorzystał z okazji, żeby je pieścić.

– Chcę, żebyś była naga, Nichole – wyszeptał.

– Znasz moje imię?

– Tak, ale ty nie znasz mojego – odparł i zdjął z niej poluzowany top.

Z wysiłkiem przełknęła ślinę.

Nieznajomość imienia tego mężczyzny nie powinna jej podniecać, a jednak tak właśnie było.

– Masz być całkiem naga, Nichole – zażądał.