Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » O granicy

O granicy

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788324233861

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “O granicy

Wydana w roku 1994 książka to jedna z najważniejszych pozycji w dorobku Gabriela Liiceanu. Jak napisał w przedmowie sam autor, nie jest to książka trudna, lecz ambitna – nie specjalistyczna rozprawa z dziedziny filozofii, ale autentyczny filozoficzny traktat, w którym rumuński myśliciel, nie rezygnując z profesjonalnej perspektywy filozofa, czyni gest nieczęsto spotykany w dzisiejszej literaturze filozoficznej. Porusza, w niebanalny sposób, fundamentalne problemy egzystencji, przede wszystkim wolności jej granic, a także odpowiedzialności, lęku, ludzkich projektów i ich ograniczeń.

W roku 1997 książka ukazała się w przekładzie na język francuski pod tytułem De la limite. Petit traité à l’usage des orgueilleux.

Gabriel Liiceanu (ur. 1942) – jeden z najbardziej znanych rumuńskich filozofów i eseistów, uczeń Constantina Noiki, któremu poświęcił tłumaczoną także na Polski książkę Dziennik z Pălţinişu, emerytowany profesor Uniwersytetu w Bukareszcie, założyciel i dyrektor czołowego rumuńskiego wydawnictwa Humanitas, tłumacz i komentator tekstów m.in. Platona, Schellinga i Heideggera, publicysta i działacz kulturalny, współautor filmów o Cioranie i Ionesco. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych. Do jego najważniejszych osiągnięć z ostatnich lat należą choćby rozprawy Om şi simbol (Człowiek i symbol, 2005), Despre minciună (O kłamstwie, 2006), Despre ură (O nienawiści, 2007) czy Continentele insomnei (Kontynenty bezsenności, 2017

Polecane książki

Obrazki z krainy d’oc to druga po Notatkach z Prowansji książka Adama Wodnickiego. Ale nie jest to książka o piękności Prowansji – polach lawendy, słonecznikach, igraszkach światła i cienia, lekkości życia. O urokach tego kraju powiedziano już wszystko, albo prawie wszystko. „Prowansja, o kt...
Shannon prowadzi szczęśliwe życie w mitycznym Partholonie. Wojna z Fomorianami skończyła się zwycięstwem, jej mąż, szaman Clan Fintan, wrócił do domu. Poddani kochają ją i czczą jako wybrankę bogini Epony. Nic nie zapowiada nadciągającego niebezpieczeństwa… Pewnego dnia Shannon traci przytomność. B...
Kiedy w latach 30. XX wieku grupa chińskich archeologów przeprowadzała swe badania w wysokich górach Bayan Kara-Ula na pograniczu chińsko-tybetańskim, natknęła się w tamtejszych jaskiniach na serię grobów, zawierających bardzo dziwne szkielety, o niezwykle szczupłych i małych ciałach oraz nieproporc...
Znakomita powieść dla dzieci i młodzieży pióra Antoniny Domańskiej, wydana w 1913 roku. Rzecz osadzona w XV-wiecznym Krakowie, opowiada o perypetiach zdolnego wiejskiego chłopca, który marzy o karierze artysty. Jak łatwo przewidzieć, rzeczywistość nie sprzyja realizacji marzeń biednego dziecka, ale ...
Druga część cyklu Księgi Ewy – to przewrotne połączenie powieści dla nastolatków, dystopii i romansu. Świat jest skuty lodem. Każdy członek społeczności, w której żyje nastoletnia Ewa, musi ściśle przestrzegać roli wyznaczonej przez tradycję. Nadane przez bogów prawo jest okrutne i bezwzględne,...
Świt ebooków nr 1e-magazyn pod redacją Macieja Ślużyńskiegowydawca: Oficyna wydawnicza RW2010ilość stron: 126publikacja darmowaISSN 2300-5645Pierwszy e-magzyn o e-książkach, e-pisarzach, e-czytelnictwie. Proponujemy: wywiady, felietony, recenzje, opinie, analizy rynku, opowiadanie. Wieści ze świata ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Gabriel Liiceanu

Przedmowa

Niniejsza książka mogłaby równie dobrze nosić tytuł Owolności. Uznałem jednak, że będzie właściwiej, jeśli tytuł tym stronom nada element, który sprawia, że wolność staje się wolnością ludzką, anie wolnością po prostu– czyli właśnie granica. Nazwałem „wolnością grawitacyjną” tę wolność, która potrzebuje granicy, by funkcjonować. Ta książka zatem mogłaby też zostać zatytułowana Owolności ludzkiej jako wolności grawitacyjnej.

Uwarunkowania, zktórymi każdy byt ludzki wyrusza wswą drogę iktóre stanowią część jego uposażenia jako „granice”; uwarunkowania, których ten byt nie wybierał, lecz wramach których wznosi się ićwiczy nasza własna możność wyboru– zostały określone jako „zasób własne– cudze”. Istniejemy jako byty wolne wtej mierze, wjakiej jesteśmy „zawiśli”, wjakiej zależymy od tego wszystkiego, co pochodzi spoza sfery naszego wyboru, aco tak właśnie– nie należąc do nas we właściwym sensie tego słowa– konstytuuje nas wnajbardziej własny sposób. Wymienić tu można czasy, wktórych się urodziliśmy, nasze cielesne iduchowe uposażenie, rasę, plemię oraz wszystkie inne uwarunkowania czy też ograniczenia– wliczbie dwunastu– które poddałem analizie wrozdzialeSkładniki zasobu własne– cudze.

Wolność, która także należy do składowych zasobu własne– cudze, jako jedno znieuniknionych uwarunkowań naszego bytu, jest– wodróżnieniu od wszystkich innych granic konstytuujących nas od samego początku– granicą usamodzielnioną, „buntowniczą”, granicą zdolną zkolei do tworzenia ograniczeń. Język rumuński jest wsytuacji uprzywilejowanej, bo tą samą rodziną słów może wyrazić aktywną stronę wolności orazrezultattej aktywności: postanawianie (hotărârea) jako istota wolności (wybieram, decyduję, postanawiam) równoważy się za każdym razem z„granicami” (hotare), cięciami wtkance możliwego, cięciami, które przez następowanie po sobie naszych wyborów budują nasze życie inadają naszej egzystencji określony wyraz. Ten jedyny iparadoksalny zabieg lingwistyczny, który uchwytuje działanie wolności jako trajektorii pewnego losu, został opisany wrozdzialeOgranicy idecydowaniu.Dlatego też książka poświęcona wolności mogłaby nosić tytuł tego rozdziału.

Człowiek jednak nigdy nie zaznaje spokoju wjakichś granicach, definicja człowieka zawsze go wyprzedza, wjakimś zaprojektowanym kroku, który ma zostać wykonany wpostaci pewnego nowego rozgraniczenia inowego ustanowienia granicy. Dlatego też wolność, jako plastyczność granicy inieograniczone jej pomnażanie, staje się „włączeniem wprojekt”. Stosownie do tego, że wprojekt włączam siebie, innego, wielu bądź otaczające mnie rzeczy, część książki nosząca tytuł Wolność jakowłączeniewprojektma cztery rozdziały: Postanawiaćodnośnie do siebie; Postanawiać odnośnie do czegoś; Postanawiać odnośnie do kogoś; Postanawiać odnośnie do wielu. Ponieważ jest tu objęta cała sfera realizowania wolności, książka niniejsza mogłaby mieć tytuł Owolności jako przejmowaniu wprojekt.

Wreszcie, gdy wolność zwraca się ku samej sobie istawia sobie pytanie oswe własne źródło iwłasne udzielanie (skąd pochodzi nasza wolność?), wymyka się wszelkim granicom iwszelkim uwarunkowaniom, które czyniły ją możliwą itraci solidny grunt swego realizowania się. Wolność, włączając sama siebie wprojekt, ciąży ku sferze, wktórej znikają znaki orientacyjne iktórej nie da się bezpośrednio nazwać. Jest to jedyna sfera, wktórej można rozwiązać zagadkę naszej wolności. Wsferze tej jesteśmy wezwani do udzielenia, wobliczu źródła naszej wolności, odpowiedzi na temat tego, jak zniej korzystamy (rozdział Wolność jako przejmowanie w projekt. Odpowiedzialność iwina). Sfera ta, która nadaje sens ludzkiej egzystencji, jest sferą najważniejszą. Dla nas jednak pozostaje sferą spraw nieokreślonych.

Książka ta, od początku do końca, jest książką osprawach nieokreślonych. Sprawy nieokreślone to sprawy najważniejsze. Skoro jednak do spraw tych mogłem dotrzeć tylko wychodząc od granic świata igranic naszej wolności, zatytułowałem tę książkę Ogranicy.

Zwyjątkiem Aneksów, które reprezentują odrzucane po kolei formy dyskursu ogranicy (historyczną, hermeneutyczną, egzegetyczną), stronice poniższe składają się na książkę bez bibliografii (brak wniej odniesień do jakichkolwiek nazwisk czy cytatów), książkę wynalezioną zzapomnianych przez autora myśli, namiętności ilektur, aniekiedy wręcz zmizerii naszych istnień, jak też zhistorii, która przetoczyła się nad tą częścią świata.

Niniejszy dyskurs ogranicy usiłuje ponadto być konstrukcją, iwtym sensie jest książką filozoficzną niemal wtradycyjnym znaczeniu tego słowa. Ztego powodu rozdziały poświęcone lękowi, niezdecydowaniu, przeznaczeniu, lenistwu, zaprzepaszczeniu, głupocie, możliwości czy też miłości nie są stronicami arbitralnie połączonymi wbezładne eseje, lecz momentami, które zrodziły się poniekąd zkonieczności, jako rezultat ściśle określonej intencji. Wpisują się więc wlogikę idei, którą dyktują im rytm izawartość.

Kończąc tę książkę wtakiej formie, zadałem sobie pytanie, czy jest to książka „ciężka”. Nie sądzę. Jest to raczej książka ambitna, która odważa się mówić „zgóry” onas, ludziach. Łudzę się jednak, że może ją przeczytać każdy. Chciałbym, by była to książka prawdziwa, którą każdy czytelnik odłoży zprzekonaniem, że znalazł tu coś więcej, na obrzeżach spraw, októrych mniemał, że wie wszystko. To się przynajmniej przydarzyło autorowi tej książki, podczas jej pisania.

Dwa spośród rozdziałów niniejszej książki: Składniki zasobu własne– cudzeorazOdpowiedzialność iwinazrodziły się (dotyczy to nawet dookreślenia ich struktury iszczegółów podejścia do tematyki) wnastępstwie rozmów zAlexandru Dragomirem iAndreiem Pleşu. Raz jeszcze dziękuję im wtym miejscu.

Păltiniş, 10 sierpnia 1944 r.

O wolności grawitacyjnej

Wolność grawitacyjna

Tak jak lot jest możliwy tylko dzięki działaniu grawitacji, tak też wolność ma sens tylko wwarunkach istnienia granicy. Wolność rzeczywista to wolność grawitacyjna inależy ją odróżnić od wolności wyidealizowanej, „czystej”. Wobszarze wolności niegrawitacyjnej zdarzyć może się cokolwiek. Ale właśnie dlatego, że cokolwiek może się zdarzyć, wtakim obszarze nie zdarza się nic. Nic to przestrzeń wolności niegrawitacyjnej, to „przestrzeń”, wktórej możliwe jest wszystko iwktórej, wrzeczy samej, nie zdarza się nic. Przestrzeń wolności niegrawitacyjnej to przestrzeń przed-bytu1. Pierwszą granicą, która umożliwia zaistnienie wolności jest sam fakt bycia. Wraz zfaktem, że coś istnieje, zamiast nie istnieć, pojawia się granica jako warunek przejawiania się wolności grawitacyjnej, wolności, która musi zależeć, być zawisła od czegoś, by mogła się przejawiać. Byt tworzy pole odniesienia dla wolności, sam jest jej grawitacyjnym warunkiem. Coś dochodzi do istnienia– znaczy to, że coś wyszło zabsolutnego nieokreślenia nicości, ze swego nieograniczenia iprzyjęło granicę bytu. Itak droga, która otwiera się ku wolności grawitacyjnej, zaczyna się wraz zsamym faktem bycia.

Wten sposób dochodzi do tego, że pierwszym ograniczeniem, które muszę znieść jako podmiot wolności grawitacyjnej, jest właśnie fakt bycia. Lecz fakt bycia jest zkolei czystym niezdeterminowaniem wsamym sobie. Być czym? To „coś” jest dodatkowym ograniczeniem idopiero ono wydobywa byt zniezdeterminowania, które sprawiłoby, że zlałby się on znicością. By mogła zaistnieć wolność grawitacyjna, do faktu prostego inagiego bycia należy dodać fakt bycia świadomym faktu bycia. Bycie oraz świadomość bycia to warunki zaistnienia wolności grawitacyjnej: być i, wkonkretnym przypadku, „być świadomym faktu bycia” to granice, przez które dokonuje się przejście od wolności „czystej” do wolności grawitacyjnej.

Następnie, bycie świadomym wymaga nowego ograniczenia. Wprzeciwnym razie bowiem bycie świadomym tego, że jesteś, byłoby czystym niezdeterminowaniem, nawet jeśli nie wtej mierze, wjakiej zwykły fakt bycia. Świadomość faktu bycia przysługuje wrównej mierze Bogu, aniołowi iczłowiekowi. Być świadomym tego, że jesteś– jak? Jako nieskończony, wieczny, skończony? Skończoność,wraz zbyciem iświadomością, jest trzecim ograniczającym warunkiem wolności jako wolności grawitacyjnej. Być, być świadomym, że jesteś i, wdanym przypadku, być świadomym, że jesteś skończony– to czynniki określające warunki wolności grawitacyjnej jako ludzkiej wolności.

Fakt bycia człowiekiem jednakże wciąż pozostaje czystym nieokreśleniem. Jaki człowiek? Mężczyzna czy kobieta? Biały, czarny czy żółty? Wjakiej epoce urodzony, wjakim kraju, zjakich rodziców, do jakiej kasty należący? Mówiący jakim językiem, jaką religię wyznający? Razem zbytem, świadomością iskończonością, płeć, rasa, epoka, miejsce, pochodzenie, kasta, język ireligia tworzą krąg determinacji, wewnątrz którego realizuje się wolność grawitacyjna jako wolność uwarunkowana. Wszystkie te granice bowiem tworzą warunki jej realizowania, stabilny grunt, na którym się ona wznosi, system ogrodzeń, zwnętrza którego jawi się ona jako wolność.

Cechą charakterystyczną wszystkich wymienionych granic jest to, że pochodzą one spoza sfery naszego wyboru. Nie wybrałem tego, że jestem, że jestem człowiekiem, że jestem mężczyzną, że mam białą skórę, że urodziłem się wtakim atakim dniu, wtakim atakim miejscu, ztakich, anie innych rodziców, że tak atak się nazywam, że mówię językiem, którym mówię, że wyznaję tę, anie inną religię. Żadnej ztych rzeczy nie wybierałem. Askoro nie wybrałem tego, że jestem oraz że jestem człowiekiem, nie wybierałem tego, by być wolny. Oto paradoks wolności grawitacyjnej: wolność, wraz zgranicami, które czynią ją możliwą, nie pochodzi od mnie. Wolność jest dana, ajako taka nie może stanowić przedmiotu późniejszego wyboru. Nie można odrzucić tego, co zostało dane –wolność, wraz zwszystkimi innymi granicami, tworzącymi krąg, wktórym się przejawia, ma charakter naturalny: jest wynikiem udzielenia, które nie zostało wywołane, iprzyjęcia, które nie jest swobodne. Człowiek otrzymuje wolność spoza swej wolności. Wolny wswej istocie, nie jest wolny na poziomie ustanowienia siebie jako bytu wolnego. Jest wolnym wytworem, iwten sposób nie jest nijak zamieszany wakt udzielania mu jego własnej wolności2.

Zasób własne – cudze

Azatem „ktoś inny”, bądź „nikt”, wybrał za nas. Dostosowanie się do warunków wolności grawitacyjnej polega właśnie na akceptacji faktu, że „ktoś”, lub „nikt”, posłużył się nami jako istotami wolnymi. Nie możemy decydować odnośnie do „kogoś”, lub „nikogo”, wszystko, co możemy wiedzieć to to, że co się tyczy naszej wolności, nie my decydowaliśmy, tworząc ją.

Istnienie wnas zasobu, który poprzedza nasze wybory, zasobu, który bierze swój początek w fakcie bycia, akończy na samej wolności, danej nam naturalnie, rodzi od razu pytanie orelację między własnym acudzym. Zanim doszedłem do tego, by decydować osobie, azatem by nadać granice moim czynom imojemu życiu, tworząc się wten sposób jako ja, ktoś inny (lub nikt) zdecydował za mnie. Zanim zdecydowałem osobie wmym wnętrzu, zdecydowano omnie; granice, konstytuujące mnie właśnie jako to, czym jestem, otrzymałem ze sfery, gdzie moje wybory nie sięgają. Sama moja wolność, wimię której będę osobie decydować wtaki bądź inny sposób, jest częścią tej granicy, której ja nie nakreśliłem, lecz którą otrzymałem wraz zsamym faktem bycia człowiekiem. Dlatego też wszystko, co we mnie zostało zdecydowane jawi mi się jako jednocześnie własne icudze. Jako własne, ponieważ stanowi część mojego uposażenia, ajako cudze, gdyż, choć jest częścią mnie, pojawiło się we mnie bez mojego udziału ani wiedzy. Tak oto to, co nasze własne– sam fakt bycia, nasza ludzkość (zatem samo brzemię wolności), płeć, rasa iinne określenia– są dla nas czymś najbardziej obcym. Najwyższe dostosowanie to dostosowanie się do nas samych, do naszego zasobu własne– cudze, do różnych sposobów, wktórym onas zadecydowano, nie pytając nas oto. Wolność grawitacyjna zakłada zaakceptowanie warunku, że buduje się na cudzym terenie. Przeznaczenie to wolny projekt, realizowany na projekcie cudzym (bądź jego pozorach), środkami ina warunkach, których nie wybieraliśmy. Życie każdego znas to wynik tej współpracy: współpracujemy zkimś bądź znikim wrealizacji naszego życia.

Ta współpraca zostaje zakłócona, gdy próbujemy dowiedzieć się, zkim wistocie współpracujemy. Staje się ona jeszcze trudniejsza, gdy myśl, że ktoś lub też nikt wybrał za nas, wywołuje nieskończony żal. Zaś niemożliwa staje się wtedy, kiedy ten fakt jest odczuwany jako upokorzenie iprzekształca się wpretekst do nieustannego buntu. Iprzeciwnie, współpraca staje się naturalna, gdy to, co wnas obce, staje się własne, ato, co pochodzi spoza sfery naszego wyboru, przeżywa się tak, jakby było przez nas wybrane. Życzyć sobie tego, by na nowo przeżyć to samo życie, które się przeżyło: oto najwyższy stopień powodzenia, który można osiągnąć dzięki współpracy ztym, co wnas obce– ito właśnie zazwyczaj nazywa się szczęściem. Szczęście ipowodzenie nie zależą od jakości uposażenia, lecz od stopnia jego zaakceptowania, jak również zdolności do jego przyswojenia iwykorzystania wszeregu projektów naszej wolności.

Pokora, pycha i poniżenie

Świadomość, że wszelkie powodzenie pochodzi ze współpracy ze sposobem, wjaki omnie zdecydowano, że ten sposób nie jest moją zasługą, lecz jakąś częścią, która pojawiła się we mnie bez mego udziału, rodzi pokorę. Pokora to szacunek wobliczu nierozpoznawalnego źródła, które omnie zdecydowało, które mnie ukonstytuowało poza mną. Ipodczas gdy sama wolność została mi udzielona, to wszystko, co zniej wypływa jako akt wolny iprzeze mnie zdecydowany, może zostać sprowadzone do źródła izrelatywizowane jako zasługa. Pokora wynika ze świadomości faktu, że każde postanowienie ikażda realizacja projektu własnego wznosi się na cudzym projekcie, innymi słowy, we wszelkim naszym powodzeniu jesteśmy tylko środkami, czy raczej współuczestnikami. Myśl, że nie wszystko od nas zależy, że to nie my wostatecznym rozrachunku zdecydowaliśmy osobie, jest podstawą pokory. Pokora to sposób przejawiania się wdzięczności niemającej określonego adresata. To pełen skupienia hołd złożony anonimowemu horyzontowi, instancji, która, jakkolwiek ją określimy, pozostanie woddaleniu swej nieosiągalności. Pokora jest szacunkiem wobec tego, co od nas większe, ale winny sposób niż wporządku ludzkim. Tylko wraz ze świadomością nieosiągalnej wyższości pojawia się pokora wjej pełnym znaczeniu. Pokora odczuwana wobec czegoś, co od nas wyższe wporządku ludzkim, to zaledwie odblask świadomości, że nasza wolność nie jest swą własną przyczyną, że została nam udzielona.

Przeciwnie, gdy fakt, że zadecydowano co do nas wkilku podstawowych aspektach, takich jak bycie, bycie świadomymi, bycie wolnymi (zatem nawet co się tyczy naszej zdolności do decydowania) można odczuwać jako ogromne poniżenie, rodzi się pycha: co za poniżenie! Nikt się nas nie pytał, nawet odnośnie do tego, co się tyczy nas samych! Kiedy to, co jest wnas własne– cudze, staje się po prostu obce; kiedy zamiast dostosowania się do naszego uposażenia pojawia się bunt przeciwko „temu”, kto nas wyposażył, nie pytając nas ozdanie; kiedy wmiejsce miłości do siebie zjawia się nienawiść, rozpacz iodraza, że jesteśmy, choć nie uznajemy siebie za twórców tego, czym jesteśmy– wolność zwraca się przeciwko swemu grawitacyjnemu warunkowi, chce się wyzwolić od samej siebie ipotwierdzić jako wolność czysta. Pojedynek między tym, co we mnie grawitacyjne, amoją wolnością kończy się samobójstwem. Samobójstwo to lucyferyczne przekroczenie granic wolności grawitacyjnej. To wolność, która chce dotrzeć do źródła wolności iktóra, wten sposób, tłumi wolność grawitacyjną. Wolność, jako wolność najwyższa, zstępuje do swych najgłębszych korzeni, aż do faktu bycia, decydując oswym najwyższym warunku iwybierając to, by więcej nie być. Samobójstwo jest przeniesieniem śmierci wsferę wolności i, wten sposób, odzyskaniem niczego jako stanu poprzedzającego moje poniżenie3.

Ponieważ decyduję przeciwko byciu, przeciwko mojemu pierwszemu inajwyższemu poniżeniu (polega ono na tym, że ktoś inny lub nikt wmieszał się wmoje bycie bez mojej zgody), suwerennie postanawiam, że mój byt to nic ijestem teraz po raz pierwszy, bez żadnego kompromisu, bez żadnej współpracy zjakąkolwiek instancją inną niż ja sam. Decydując się na nic, zacieram poniżenie płynące zfaktu, że jestem, choć nikt mnie oto nie pytał; wten sposób zacieram też cały łańcuch upokorzeń, płynących zowego „być”, które zostało mi narzucone: poniżenie wynikające ztego, że jestem świadomy, że jestem mężczyzną bądź kobietą, że urodziłem się wtakim anie innym wieku czy też miejscu.

Samobójstwo, ztego powodu, że chce rozstrzygać odnośnie do „być” lub „nie być”, jest paroksyzmowym wyrazem bezmiernej pychy. Ten, kto popełnia samobójstwo, sprowadza do wymiaru poniżenia każdą decyzję, która go dotyczy, aco do której nie zasięgnięto jego zdania. Wten sposób sprawia, że dyskusyjny staje się sam warunek wolności grawitacyjnej, czyli to, że moja zdolność do decydowania osobie idecydowania wogólności może działać tylko wobszarze wytyczonym na mocy jakiejś uprzedniej decyzji. Człowiek pyszny ignoruje fakt, że prawdziwe poniżenie ma miejsce wyłącznie wtedy, gdy ktoś decyduje nie tylko co do mnie, ale izamiast mnie. Otóż otym, że jestem, że jestem świadomy, że jestem człowiekiem itd., nie postanowiono „zamiast mnie”, ponieważ zzasady nie są to możliwe przedmioty mojej decyzji. Nie zaszło tu żadne podstawienie, aja jestem „na swoim miejscu” właśnie dzięki granicom, które otrzymałem zanim doszedłem do tego, żeby postanawiać ipostanawiać osobie. Wzakres poniżenia wchodzą jedynie późniejsze decyzje płynące zmojej możliwości wyboru, które mnie dotyczą, lecz podjęcia których mi się zabrania, choć mógłbym je podjąć sam. Zostajesz poniżony, gdy ktoś decyduje za ciebie wsytuacji, wktórej wypadałoby, byś sam zdecydował, imógłbyś to zrobić. Co więcej, każde autentyczne poniżenie musi pochodzić zjakiegoś rozpoznawalnego źródła ibyć wymierzone bezpośrednio we mnie (przykładowo, stwierdzenie, że zostałeś „poniżony” przez naturę, to tylko pewien sposób wysławiania się). Poniżenie to granica narzucona: zamiast granicy, którą mogę sobie wyznaczyć od wewnątrz, dostaję, bez mojej zgody, jakąś granicę pochodzącą zzewnątrz, zamiast decydować osobie– choć mógłbym to czynić– jestem przedmiotem decyzji. Przestaję być, wtym, co mnie dotyczy, instancją decyzyjną wtym zakresach, wktórych mógłbym nią być. Dlatego poniżenie to najstraszniejszy zamach na wolność. To nie ja postanawiam, co jest dla mnie dobre, aco złe, kiedy powinienem się bronić, akiedy narażać, co wypada, aco nie wypada mi czynić. Oile odebrano mi prawo do decydowania odnośnie do tego, co mnie dotyczy, oile za to, co robię iza to, czym jestem, otrzymuję nagrodę bądź karę– jestem udziecinniony. Poniżenie to udziecinnienie. Będąc upokorzony, doświadczam regresu do stadium, wktórym we wszystkich istotnych względach decyduje się za mnie, gdyż ja nie mogę decydować co do siebie. Lecz nie mogę nie dlatego, że nie mogę, ale dlatego, że mojej możności wzbroniono się przejawiać. Upokorzenie narzuca mi świadomość mojego fałszywego upośledzenia. Gdy decyduje się zamiast mnie, zostaję unieważniony, zostaję sztucznie zamieniony wkalekę.

Ponieważ nie postanawiam osobie, ponieważ stałem się przedmiotem cudzego postanowienia, ponieważ moje ograniczenia pochodzą zzewnątrz, nie mogę ustanowić się jako ja. Ja już nie jestem ja; mnie już nie ma, ja jestem tylko moim upokorzeniem, sposobem, wjaki powołano mnie do bytu– czyli postanowiono omnie– poza mną. Ja jestem tylko sposobem, wjaki zostaję unicestwiony. Poniżenie to unicestwienie. Być poniżonym aż do końca znaczy nie móc już nadać samemu sobie żadnej granicy, nie móc już postanawiać osobie wżadnym względzie, znaczy to być ukształtowanym tylko przez zewnętrzne granice, być „postanowionym” od początku do końca. „Ja” nie ma już żadnej wartości refleksyjnej, lecz jest zwartym wytworem uwarunkowań zewnętrznych względem mnie.

Wponiżeniu nie uznaję szczerze autorytetu instancji, która postanawia za mnie; jej postanowienie nie wzbogaca mnie, lecz pomniejsza, zubaża lub wręcz unicestwia moje „ja”. Otyle, oile nie uznaję tej instancji za wyższą, granica, którą mi ona nadaje, nie jest akceptowana, lecz narzucona. Przemoc granicy, jak też postanowienia powziętego za mnie, bierze się ze świadomości, że instancja, która decyduje, jest niższa wstosunku do instancji, którą jestem ja.

Właśnie dlatego, że pokora odbiera mi możliwość bycia „ja”, wyznacza mi, wformie negatywnej, granicę, od której powinienem istnieć jako wytwór mojej decyzji. Tak samo jest zpychą: właśnie dlatego, że podnosi bunt przeciw tej części mnie, która poprzedza moją wolność, aktórej, jako nie-zasłużonej przeze mnie, nie uznaje, pycha wyznacza mi, wformie negatywnej, granicę, do której jestem czymś innym niż wytworem mojej decyzji imojej wolności. Spośród pokory ipychy, ta pierwsza to pozytywny wskaźnik tego, co nie zależy od mojej wolności iodwrotnie– tego, co powinno zrodzić się jako projekt iwytwór mojej wolności. Pokora to świadomość granicy, która oddziela zasób własne– cudze od wszystkich projektów mojej wolności. Zawsze utrzymuje równowagę między tymi dwoma obszarami ijest jedynym sposobem na uchronienie „ja” przed hipertrofią wolności (przerost pychy) oraz jej atrofią (przerost uniżenia); odrzuca na równi pychę iuniżoność. Zjednej strony pokora wie, że to, co wyższe, nie może upokarzać. Ztego powodu nie wchodzi wkonflikt ani ztym, co poprzedza przyczynowo naszą wolność, ani ztym, co wyposażone wwiększy stopień wolności. Idlatego odrzuca pychę jako formę nieodpowiedniego stosunku względem tego, co wyższe inieuznawania go. Zdrugiej strony, ponieważ pokora ma świadomość wolności, odrzuca uniżoność jako dominację niższego nad wyższym, jak też jako uszczerbek wolności.

1 Bóg, jako przedstawiciel przed-bytu ipodmiot Stworzenia, jest pojęciem wolności niegrawitacyjnej. Granica jest narzędziem wolności czystej, która zaczyna tworzyć.

2 Dlatego każda definicja wolności musi pozostać paradoksalna. Wolność jest ograniczeniem tej miary, co te, wśród których realizuje się jako nieograniczenie. Innymi słowy: wolność to ta przyjęta granica, która jest zdolna tworzyć ograniczenia wyższej rangi niż te przyjęte.

3 To, że Bóg nie może popełnić samobójstwa, jest oczywiste, gdyż nie może powrócić do stanu, wktórym się znajduje od samego początku. Podobnie jak człowiek, nie ma drogi powrotnej, ponieważ wjego przypadku byt inicość pokrywają się zsobą wsposób nieskończony. Bóg jest wtej samej mierze, wjakiej nie jest.

Składniki zasobu własne – cudze

Wolność wyraża się jako decyzja, której podejmowanie dokonuje się na stałym tle uprzednich ograniczeń: moja zdolność do postanawiania, jako wyraz mojej wolności, realizuje się wewnątrz granic, które choć są moje, nie ja sobie wyznaczyłem. Zanim zacznę się tworzyć przez moje własne postanowienia, jestem tym, czym jestem, dzięki nadanym mi granicom. Dystans między zasobem własne –cudze audziałem mojej wolności jest dystansem między ja otrzymanym aja skonstruowanym. Jako byt wolny jestem zmuszony współdziałać zzestawem granic ja otrzymanego. Wolność ludzka przybiera postać wiązki granic, aone są warunkiem jej realizacji, obszarem, na którym owa wolność się wznosi jako wolność ograniczona iuwarunkowana. Opisać grawitacyjną przestrzeń wolności znaczy dokonać przeglądu składników zasobu cudze– własne, sporządzić inwentarz granic, które mnie konstytuują iktóre mi przynależą wcześniej niż moje postanowienia.

Przestrzeń grawitacyjna wolności ma zatem układ tego typu, jaki tu przedstawiamy. Zauważmy, że składniki zasobu własne –cudze tworzą dwie odmienne kategorie, zależnie od tego, czy wolność może bądź nie może je kwestionować.

Uposażenie somatyczne

Uposażenie mentalne

Płeć

Pochodzenie (rodzice)

Rasa

Narodowość („plemię”)

Epoka

Miejsce

Język

Religia

Nazwisko

Klasa („kasta”)

Wolność

Być

Być świadomym

Być skończonym

Granice, uwarunkowania niezmienne (moja wolność nie może ich kwestionować)

Granice, uwarunkowania podlegające zmianom (moja wolność może je kwestionować)

Część ztych granic, choć przyjąłem je bez mojej woli ani wiedzy, można, gdy raz zostaną zakwestionowane, zmodyfikować, zastąpić, zrekonstruować na poziomie mojej wolności. Inne granice, czy też uwarunkowania, są niezmienne, nieuchronne: wich obliczu jestem bezradny imogę je jedynie zaakceptować jako takie. Płeć, uposażenie somatyczne, uposażenie mentalne, pochodzenie, rasa, narodowość („plemię”), epoka – to granice niezmienne, uwarunkowania, poza które realizacja mojej wolności nigdy nie może wykroczyć. Będąc mężczyzną, nie mogę stać się kobietą, nie mogę zmienić postury cielesnej lub kształtu mojej ręki ani też duchowego profilu, tak jak nie mogę wybrać sobie innych rodziców, innej rasy czy też innej epoki niż ta, wktórej się urodziłem. Przeciwnie: miejsce, język, religia, nazwisko iklasa („kasta”) mogą być przedmiotem dalszych negocjacji zmoją wolnością imogą zostać zakwestionowane, usunięte czy zastąpione mocą mojej własnej decyzji. Mogę przenieść się zmiejsca, wktórym się urodziłem, iosiąść winnym, mogę zadomowić się winnym języku, mogę zmienić religię, podobnie jak, wostatecznym rachunku, to ode mnie zależy, czy zmienię swój status społeczny.

Moja wolność, zanim zacznie wybierać, zanim zacznie dokonywać cięć wtkance możliwości inadawać zarys ciągom czynów, które składają się na treść życia, wyraża się jako określona postawa wobec nadanych granic, jako wolność, która zwraca się ku memu uposażeniu irozważa je wtym, co wnim nieodwołalne, iwtym, co wnim przekształcalne. Zanim nadam sobie lub też temu wszystkiemu, co mnie otacza, jakiś kształt, mogę być wzgodzie lub też nie związką nadanych mi ograniczeń, jak też mogę tworzyć swe życie wzgodzie albo też wwewnętrznej niezgodzie ztym, co mi dano. Mogę przyjąć jako takie składniki zasobu własne –cudze, mogę zaakceptować część znich, mogę wreszcie nie godzić się na nic, co mnie poprzedza. Nie czuję się nieszczęśliwy zpowodu ograniczeń, których nie mogę podważyć, nie czuję potrzeby zmienienia niczego ztego, co podważyć byłbym zdolny. Bądź też przeciwnie: cierpię zpowodu tego, czego nie mogę zmienić, śpieszę się, by zmodyfikować te uwarunkowania, które mógłbym zakwestionować. Mogę akceptować swój wygląd czy uposażenie mentalne, bądź też je nienawidzić, mogę życzyć sobie innych rodziców, tęsknić za jakąś inną krainą, wyrzec się pochodzenia, żałować, że urodziłem się wtym, anie winnym wieku, marzyć, że jestem biały, podczas gdy jestem czarny, odczuwać swoje nazwisko jako przekleństwo, nie cierpieć swej męskości bądź kobiecości. Mogę zatem godzić się lub nie godzić zgranicami, które mam iżyczyć sobie innych, mogę też podważać prestiż każdej granicy: odrzucać zzasady płciowość iodczuwać pokusę androgynii; nie pragnąć żadnego miejsca, być człowiekiem dystopicznym, wiecznym tułaczem, kierować się instynktem wędrownego ptaka; źle się czuć wkażdym zplemion tego świata, pragnąć odcięcia od wszelkich korzeni.

Jednakże ten sposób traktowania wiązki otrzymanych granic– kontestowanie jakiejś konkretnej formy, wktórą jesteś wtłoczony, lub kontestacja wszystkiego, co cię przyszpila– to spóźnione dzieło wolności, która kończy tym, że działa rewizjonistycznie lub buntowniczo, wramach dobrze ustalonego modelu kulturowego (humanizm, romantyzm). Rozwód ze wszystkim, co stało się twoje wwyniku cudzego nadania, tak jak itowarzyszące ci niezadowolenie nie wyznaczają reguł, zgodnie zktórymi podchodzisz do nadanych ci granic. Wtym wartościowaniu przeważa pogodzenie się, dostosowanie, zażyłość, akcent pada wtym przypadku na „własne”, nie na „cudze”. Od samego początku utożsamiam się– ito irracjonalnie– ztym, co mi przynależy, choć pochodzi spoza mnie. Kocham moje ciało, niezależnie od tego, czy mi się podoba, czy nie, ponieważ jest to moje ciało; miejsce urodzenia, nazwisko, plemienność itd. są jednakowo akceptowane, gdyż wszystkie otacza aura najwyższego prestiżu: prestiżu mojego „ja”. Mój rozum, sprawny bądź nie, jest mój; język, wktórym mówię od urodzenia, to mój język; bogowie, do których modliłem się najpierw, są moimi bogami. Wszystko, co „moje” jest mi najbliższe idlatego zgoda na to, co mi wewnętrznie przynależy, jest zazwyczaj całkowita. Utożsamienie związką granic, tworzącą zasób własne –cudze dokonuje się spontanicznie ito właśnie owo utożsamienie jest podstawą agresywności.

Na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne, że zgoda zwłasnymi granicami może przybrać agresywną formę wykluczenia, wykluczenia tego wszystkiego, co wypada poza moje określenia. Wszak to wszystko, co nie mieści się wtych określeniach, nadal pozostaje wobrębie szerszej tożsamości określanej jako „człowiek”. Jakkolwiek odmienny byłbym przez konstelację tych dwunastu określeń, nie mogę nie stwierdzić, że ktokolwiek inny ze swej strony ma udział wowych dwunastu określeniach iwten sposób jest, jak ja, człowiekiem. Także innyjest mężczyzną lub kobietą, także inny ma ciało iumysł, także inny ma jakieś pochodzenie, mówi jakimś językiem, gdzieś się urodził. Inny, dzięki tym dwunastu określeniom, jest ze mną tożsamy, jest człowiekiem. Dlatego właśnie inny jest identycznym innym, identycznym dzięki unikalnej cesze bycia człowiekiem idzięki wspomnianym dwunastu granicom, które ta cecha zakłada, wszędzie izawsze. Jak to zatem możliwe, by sama ta podstawa tożsamości stała się podstawą wykluczenia iagresywności? Jak inny identyczny może przemienić się winnego różnego, skoro być człowiekiem znaczy mieć udział wowych dwunastu składnikach zasobu własne –cudze, audział wnich zanurza nas wobszernej tożsamości wyznaczonej przez cechę bycia człowiekiem? Gdzie, wramach tej tożsamości, pojawia się różnica będąca źródłem wykluczenia iagresywności?

Mogłoby się wydawać, że żadna tożsamość nie jest na tyle potężna, by zatrzeć różnicę iodmienność, które istnieją wjej łonie. Oczywiście inny jest ze mną tożsamy przez swą cechę bycia człowiekiem, jak też przez wiązkę określeń, które posiada, aktóre są identyczne ztą, którą posiadam ja: ion mówi jakimś językiem, ion ma jakąś płeć, ion wyznaje jakąś religię, ion gdzieś się urodził. Ale on mówi innym językiem (polskim, anie szwedzkim), ma inną płeć (jest kobietą, anie mężczyzną), wyznaje inną religię (jest muzułmaninem, nie chrześcijaninem), urodził się winnym kraju. Rzecz jasna, inny to inny identyczny, ale jednocześnie ów ktoś identyczny jest inny. Zaś identyczne, które jest inne (inny język, inni rodzice, inna płeć, inna narodowość itd.) jest nieswoje,jest nieswojskością, jest tym, co obce, tym, co ztylu punktów widzenia (zdwunastu, które nas łączą, ale jednocześnie oddzielają) jest odmienne ode mnie. Dla mnie jako dla mężczyzny kobieta jest nieswoja iobca (na tyle obca, że wkońcu staje się „tajemnicą”), dla mnie jako dla Europejczyka Azjata jest nieswój iobcy (wkońcu przeradza się w„azjatycką tajemnicę”), dla mnie jako dla człowieka wieku XX człowiek średniowieczny jest tak obcy, że aż staje się innym człowiekiem. Wskrajnym przypadku, wszystko to, co poza moim „ja”, jest dla mnie obce.

Jestem tak mocno okopany wróżnicy ustanowionej przez moje granice, że tożsamość, którą dzielę zinnymi staje się nieuchwytna. Naturalność tego, czym jestem, zmienia wnienaturalność wszystko to, co ode mnie inne. Wszystko we mnie pozostaje wzgodzie ztymi dwunastoma określeniami, które mnie warunkują wswej konkretności, lecz tej zgodzie towarzyszy absolutny opór wobec tego, by to samo prawo przysługiwało też innemu („Jak to możliwe, że jesteś Persem?”; „Jak to możliwe, że jesteś Francuzem?”). Istnieje jakaś prostacka wyższość, którą daje ci twoja własna granica iktóra sprawia, że ocena jakiejkolwiek innej granicy oscyluje między pobłażliwością aniechęcią. Niewyznawana wprost pogarda współczesnych dla ludzi, którzy żyli winnych czasach („biedni ci ludzie ze średniowiecza!”), osłupienie wobliczu innych bogów, niechęć, jaką rodzą wnas nowe zwyczaje jakiegoś innego narodu, zdumienie słowami jakiegoś innego języka, zachwyt nad rodzimym krajobrazem– wszystkie te zjawiska wywodzą się ze spontanicznego utożsamienia się zmoim własnym systemem granic.

Ponieważ system ten wychwytuje to wszystko, co wnas poszczególne, nie jestem wstanie utożsamić się zcechami charakterystycznymi dla człowieka wogóle. Istnieje utajony terroryzm granicy własnej, spontaniczna postać jej rozszerzania i