Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » OFE: katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce

OFE: katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62744-46-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “OFE: katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce

„Dzięki tej gigantycznej, imponująco zakrojonej pracy zyskujemy zupełnie inną perspektywę w ocenie OFE niż ta, która dominuje w obiegu publicznym w Polsce. Autorka, konsekwentnie analizując renomowane międzynarodowe źródła i cytując autorów z renomowanych ośrodków, daje kapitalny przegląd dyskusji nad przyczynami wprowadzenia filara kapitałowego i przedstawia wpływ OFE zarówno na przyszłe emerytury, jak i finanse publiczne.”

prof. dr hab. Anna Ząbkowicz (Polska Akademia Nauk, Uniwersytet Jagielloński)

 

„Autorka charakteryzuje sprywatyzowany system emerytalny, jego słabości, błędy popełniane przy jego wprowadzaniu oraz skutki dla emerytów i państwa. Książka napisana została z wielkim respektem dla faktów, zawiera umiejętną analizę zjawisk oraz trafnie sformułowane, konstruktywne wnioski.”

prof. dr hab. Stanisław Owsiak (Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie)

 

Polecane książki

  Publikacja Podróże między kobiecością a męskością niesie wskazówki i spostrzeżenia dotyczące specyfiki podróży przez różne obszary życia widzianej przez okulary płci i rodzaju. Ideą książki jest spojrzenie na wzajemne relacje, podobieństwa i różnice między kobietami i mężczyznami (kobiecością i mę...
Zabawna i romantyczna historia, która poruszy serce każdego, kto kiedykolwiek czuł się inny Siedemnastoletnia Peyton jest naprawdę wysoką nastolatką. Dziewczyna ma 180 cm wzrostu, co uniemożliwia jej skuteczne wtopienie się w tłum i sprawia, że jest ciągle obiektem docinek i kpin. Codzienne życie u...
Książka stanowi zbiór rozproszonych dotąd szkiców i studiów wybitnego historyka dotyczących kilku ważnych problemów historii Polski. Niektóre z tych prac były publikowane za granicą bądź ogłaszane w czasopismach. Wszystkie dotyczą zagadnień polskiej historii nowożytnej, takich jak władza szlachc...
Bestsellerowa pisarka Abbi Glines powraca z zupełnie nową serią The Field Party.   West Ashby jest przystojny, pewny siebie i popularny. Nikt nie wie, że nosi w sobie niewyobrażalny ból z powodu ojca umierającego na raka. Życie Maggie Carleton dwa lata temu legło w gruzach. Przestała m...
Ks. Stefan Radziszewski, z kieleckiego Nazaretu, którego znamy głównie z realizacji scenicznych w Teatrze WSD w Kielcach (Fizycy Dürrenmatta, Barabasz Lagerkvista, Świt, czyli opowieść o wampirze M. C. Słonia), jest autorem zbioru esejów, jaki ukazał się pod frapującym tytułem Kot czarny. Literatura...
Sama koncepcja zarządzania ryzykiem w transporcie pojawiła się stosunkowo niedawno. Tematyka ta z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. Co jednak dokładnie należy rozumieć przez to pojęcie?...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Leokadia Oręziak

Redakcja:Przemysław Wielgosz

Projekt okładki:Krzysztof Ignasiak

Opracowanie graficzne:Ireneusz Frączek

© Leokadia Oręziak 2014© Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2014

ISBN 978-83-62744-26-8

Instytut Wydawniczy Książka i Prasa ul. Twarda 60, 00‍-818 Warszawa tel. 22‍-624‍-17‍-27 kip@medianet.plwww.iwkip.orgwww.monde‍-diplomatique.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

FranciszkowiAnnie, Jeffreyowi i Julii.

Uwagi wstępne/

Polacy stoją przed ważną decyzją w sprawie Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE), stanowiących od 1999 r. przymusowy filar kapitałowy w systemie emerytalnym. Okazało się, że ustanowienie OFE nie tylko nie rozwiązało żadnych problemów w tym systemie, ale stało się ogromnym zagrożeniem dla finansów publicznych naszego kraju, a w rezultacie całej gospodarki i bezpieczeństwa państwa. Coraz więcej osób dostrzega, że OFE to rozwiązanie krzywdzące z punktu widzenia przyszłego emeryta. Fundusze te nie tylko nie są w stanie zapewnić emerytur pod plamami, obiecywanych przez twórców reformy z 1999 r., ale nie mogą one zagwarantować jakichkolwiek emerytur. W wyniku tej reformy poziom emerytur w naszym kraju został zredukowany o ponad połowę. Wiedza na ten temat zaczęła przenikać do społeczeństwa dopiero niedawno. W okresie wprowadzania reformy fakt ten został skutecznie usunięty z debaty publicznej, a społeczeństwo było nieustanie przekonywane, że wprowadzone zmiany w systemie emerytalnym są tak dobre, że są przedmiotem podziwu i zazdrości ze strony innych krajów. Dziwne więc jest to, że w ogóle nie znalazły naśladowców.

Jednostronna, masowa propaganda na rzecz OFE, realizowana w tamtym okresie, wprowadziła w błąd społeczeństwo, a miliony osób, które nie musiały przystąpić do OFE, zdecydowało się to zrobić na skutek obietnic wysokich emerytur i możliwości dziedziczenia środków z funduszy. Propaganda ta, bazująca na podważaniu zaufania do państwowego systemu emerytalnego i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, poczyniła trudne do naprawienia szkody w świadomości społecznej. Forsowana była i jest zasada „ile sobie odłożysz, taką będziesz mieć emeryturę”. Zasada ta, wyrażająca skrajny neoliberalizm twórców OFE, podważa podstawowe zasady systemu zabezpieczenia społecznego. Jej realizacja spycha wielkie grupy społeczne w trudne do wyobrażenia ubóstwo i jest wyrazem nadania priorytetu interesom ekonomicznym niewielkiej mniejszości, związanej z rynkiem finansowym i wielkim kapitałem, kosztem większości społeczeństwa.

Reforma emerytalna z 1999 r. została w Polsce przeprowadzona pod naciskiem międzynarodowych instytucji finansowych (towarzystwa ubezpieczeniowe, banki) i wspierających je takich organizacji jak Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Na podstawie doświadczeń reformy emerytalnej w Chile instytucje te dostrzegły, że ustanowienie przymusowego filara kapitałowego, czyli prywatyzacja emerytur, może stanowić źródło wielkich zysków na dziesięciolecia. Stworzenie takiego filara udało im się wymusić tylko na krajach słabych, przeżywających poważne problemy gospodarcze i uzależnionych od międzynarodowych pożyczek. Społeczeństwa krajów wysokorozwiniętych nie dopuściły do ustanowienia takiego filara u siebie, uznając, że jest on rozwiązaniem szkodliwym zarówno z punktu widzenia emeryta, jak i całego państwa. W praktyce więc, jedynie grupa krajów Ameryki Łacińskiej, Azji oraz Europy Środkowej i Wschodniej przeprowadziła reformy emerytalne zakładające przekazanie części składki emerytalnej do zarządzania przez prywatne instytucje finansowe. Do tej pory większość z tych krajów dokonała już albo całkowitej likwidacji przymusowego filara kapitałowego, albo znacząco go ograniczyła.

Polska od dłuższego czasu boryka się z problemami wynikającymi z istnienia OFE. Najważniejszy z nich to ogromne, dodatkowe zadłużenie państwa, będące wynikiem konieczności refundowania ubytku składki emerytalnej idącej do inwestowania na rynku finansowym zamiast na wypłatę bieżących emerytur. Przyrost połowy długu publicznego od 1999 r. jest wynikiem stworzenia przymusowego filara kapitałowego. Powstało zagrożenie przekroczenia w nieodległym czasie określonych w ustawie o finansach publicznych i Konstytucji RP progów ostrożnościowych dotyczących relacji długu publicznego do PKB. Ponieważ dalsze finansowanie OFE poprzez zadłużanie państwa może okazać się niemożliwe, to kontynuacja filara kapitałowego będzie wymagała od polskiego społeczeństwa ogromnych wyrzeczeń. Poza bolesnymi poświęceniami społecznymi i obniżeniem poziomu życia, oznacza to drastycznie zmniejszenie szans rozwojowych kraju, w tym szans na powstrzymanie młodych ludzi przed emigracją.

Młode pokolenie powinno sobie uświadomić, że OFE to nie jest problem, który będzie go dotyczył za kilkadziesiąt lat. OFE to nie tylko kwestia przyszłych emerytur, to przede wszystkim problem dnia dzisiejszego. W wyniku reformy z 1999 r. stworzono ogromny wydatek publiczny, który na bieżąco obciąża polskie finanse publiczne, dramatycznie ogranicza możliwości sfinansowania polityki prorodzinnej i wsparcia młodych rodzin, niezbędnego dla odwrócenia negatywnych tendencji demograficznych. Większość krajów Unii Europejskiej w ostatnich kilkunastu latach istotnie poprawiła swą sytuację demograficzną, a w Polsce dalej sytuacja ta należy do najgorszych w Unii. Zamiast podejmować realne działania na rzecz poprawy tej sytuacji i stworzenia warunków do dynamicznego rozwoju gospodarki, w wyniku reformy emerytalnej z 1999 r. wykreowano OFE – gigantyczne zagrożenie dla państwa i społeczeństwa.

Celem niniejszej pracy jest pokazanie, jak to się stało, że w wyniku tej reformy Polska została wciągnięta w pułapkę, z której bardzo trudno jest teraz się wyrwać. Przedstawione zostaną więc uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne przeprowadzenia w naszym kraju prywatyzacji znacznej części systemu emerytalnego. Analizie poddana zostanie ideologia neoliberalna i tzw. Konsensus Waszyngtoński, leżące u podstaw tej prywatyzacji. Scharakteryzowane zostaną doświadczenia różnych krajów, które skutecznie potrafiły uwolnić się od przymusowego filara kapitałowego.

Główna uwaga zostanie skoncentrowana na procesie wprowadzania OFE w Polsce, w tym ogromnej ingerencji podmiotów zagranicznych w określenie kształtu reformy emerytalnej i zasad funkcjonowania filara kapitałowego. Pogłębionej analizie będą także poddane skutki dotychczasowego istnienia OFE dla finansów publicznych oraz zagrożenia związane z emeryturami mającymi pochodzić z tych funduszy. Rozważania zawarte na końcu pracy stanowią próbę odpowiedzi na pytania: kiedy Polska uwolni się od OFE i co może być zamiast OFE?

Autorka ma nadzieję, że rozważania zawarte w książce i wynikające z nich wnioski okażą się użyteczne przede wszystkim dla członków OFE, przy podejmowaniu decyzji, czy pozostać w funduszach, czy związać swą emeryturę wyłącznie z ZUS. Wierzy także, że książka będzie ważną lekturą również dla innych czytelników, w tym obecnych emerytów zastanawiających się nad tym, czy państwo, czyli my wszyscy, zapewni im środki do życia na starość i nie zostawi samych na pastwę losu.

Rozdział I/ Prywatyzacja emerytur – efekt ekspansji międzynarodowych instytucji finansowych

1.    Neoliberalna ideologia podstawą procesu prywatyzacji emerytur i destrukcji systemu zabezpieczenia społecznego

Prywatyzacja emerytur (pension privatization) oznacza całkowite lub częściowe zastąpienie tradycyjnego, repartycyjnego systemu emerytalnego, w którym składki emerytalne i podatki pobierane od aktualnie pracujących finansują bieżące emerytury (system określany jako PAYG – pay‍-as‍-you‍-go) systemem, w którym składki pracowników przekazywane są do funduszy emerytalnych w celu zainwestowania na rynku finansowym (w obligacje, akcje i inne instrumenty finansowe). Środki zebrane w tych funduszach, po potrąceniu kosztów administracyjnych (opłat i prowizji pobieranych przez prywatne instytucje zarządzające funduszami) wypłacane są przez wyznaczone instytucje tym pracownikom po ich przejściu na emeryturę1.

Prywatyzacja emerytur, podobnie jak prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych i innych elementów mienia publicznego, w tym infrastruktury gospodarczej (np. drogi) oraz społecznej (np. szpitale), motywowana była głównie względami eksponowanymi w neoliberalnej myśli ekonomicznej. Samo pojęcie neoliberalizm pojawiło się po I wojnie światowej w Niemczech, dla określenia idei prezentowanych przez wąską grupę ekonomistów opowiadających się za ożywieniem przynajmniej części idei klasycznej ekonomii liberalnej, reprezentowanej przez Adama Smitha i Davida Ricardo. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku pojęcie neoliberalizmu zaczęło być kojarzone przede wszystkim z ekonomistami eksponującymi mechanizmy rynkowe jako uniwersalne rozwiązanie do zastosowania niemal we wszystkich obszarach życia gospodarczego, a w części także społecznego. Okazało się także, że pojęcie to nabrało negatywnego wydźwięku po tym, jak coraz częściej neoliberalizm zaczął być kojarzony z ideologią mającą służyć interesom bogatych krajów Zachodu, kosztem wielkiej grupy krajów rozwijających się.

Neoliberalizm to nie tylko teoria, ale także realizowana w praktyce koncepcja polityki gospodarczej, akcentująca podstawowe znaczenie wolnego rynku i wolnej przedsiębiorczości dla realizacji praw jednostki. Rola państwa jest tu ograniczona do zagwarantowania prawa własności i podjęcia innych działań chroniących wolny rynek. Do istotnych postulatów zawartych w teorii neoliberalnej należy wprowadzenie zasad rynkowych do wszelkich możliwych obszarów życia gospodarczego, zaś jeżeli chodzi o życie społeczne, to do obszarów tradycyjnie uznawanych za domenę państwa jak zabezpieczenie społeczne, ochrona zdrowia i edukacja. W obszarach tych interwencja państwa powinna być ograniczona do minimum, gdyż, według zwolenników tej teorii, rynek może tu być znacznie bardziej efektywny niż działania władz publicznych. Stąd postulat dotyczący deregulacji, prywatyzacji i wycofania państwa z możliwie jak największej liczby dziedzin i oddanie ich we władzę sił rynkowych. Postulaty te nie omijały także tak newralgicznych obszarów życia społeczeństwa jak np. ujęcia i dystrybucja wody pitnej. Ich realizacja w praktyce niektórych krajów (np. w Boliwii) spowodowała drastyczny wzrost cen wody i ograniczenie dostępu do niej dla najbiedniejszych grup społecznych.

Podsumowując istotę neoliberalnego podejścia, prof. Jane Hardy (University of Hertfordshire) wskazuje, że postuluje się w nim pozbawienie państwa roli właściciela środków trwałych i organizatora działalności ekonomicznej2.

W literaturze światowej można znaleźć coraz więcej prac wyjaśniających istotę ideologii neoliberalnej, oraz podłoże działania grupy ekonomistów i filozofów wywodzących się głównie z Uniwersytetu w Chicago, którzy byli w stanie wcielić ją w życie, wpływając ogromnie na kształt kapitalizmu w niektórych krajach wysoko rozwiniętych, a także w krajach średnio i słabo rozwiniętych.

Naomi Klein wskazuje, że ekonomia szkoły chicagowskiej, nazywana w Stanach Zjednoczonych neokonserwatyzmem, nie jest żadnym nowym wynalazkiem, lecz kapitalizmem odartym z keynesowskich dodatków, kapitalizmem w fazie monopolistycznej, systemem, który sam się napędza – nie musi już się starać, żeby pozyskać nas w charakterze klientów, może być tak antyspołeczny i antydemokratyczny jak tylko zechce. Autorka ta wskazuje, że dopóki istniała groźba komunizmu, obowiązywało „dżentelmeńskie porozumienie” czyli keynesizm. Gdy komunizm stracił wszelkie podstawy, można było zacząć odchodzić od realizowanej uprzednio polityki społecznej3.

Zastanawiając się nad tym, jak to się stało, że ideologia neoliberalna zyskała takie znaczenie i na długi czas zdominowała politykę gospodarczą w Stanach Zjednoczonych, warto zwrócić uwagę na to, że jej rozwój i wcielanie w życie było działaniem dobrze zorganizowanym. Otóż od początku lat 80. ubiegłego wieku na jej rzecz niezwykle aktywnie działały prywatne fundacje i inne think tanki o zabarwieniu prawicowym. W okresie 1982‍-2002 na finansowanie tych instytucji, wspieranie odpowiednio ukierunkowanych badań na uniwersytetach, w tym na stypendia dla naukowców, a także na wyrafinowaną strategię propagandową, przeznaczono ponad miliard dolarów. Jak wskazuje Susan George tzw. Chicago Boys stali się Everywhere Boys i uzyskali najważniejsze stanowiska w amerykańskiej administracji, w tym w Departamencie Skarbu, a ponadto w Banku Światowym i Międzynarodowym Funduszu Walutowym (MFW). Ideologię neoliberalną zamówili i opłacili ludzie, którzy wiedzieli, co robią i czego chcą. Grupy społeczne jej przeciwne okazały się bezsilne i nie były w stanie jej zatrzymać4.

Neoliberalna doktryna ustrojowa mówi zatem, że koordynacyjna i interwencyjna działalność państwa powinna być wyeliminowana z gospodarki, gdyż jest dla niej szkodliwa. Profesor Marian Guzek wskazuje, że twierdzenie neoliberalizmu o samoregulacji i samorównoważeniu się gospodarki jako całości jest fałszywym dogmatem, nadającym temu nurtowi myślowemu charakter ideologii, pozbawionej podstaw naukowych5.

Dominujący przez ostatnie 30 lat paradygmat neoliberalizmu, jak pisze z kolei prof. Andrzej Szahaj, wpędził sporą część świata w ślepą uliczkę, ponieważ stworzył sieć stosunków ekonomicznych i społecznych, które muszą prowadzić do potężnych napięć zarówno w obrębie państw, jak i w relacjach międzynarodowych. Jednocześnie unieważnił większość tradycyjnych sposobów ich rozładowywania – takich jak nadzór państwa narodowego nad gospodarką. Stworzył siły, nad którymi nikt nie jest w stanie dziś zapanować, przede wszystkim kapitał spekulacyjny, który kieruje się względami niemającymi wiele wspólnego z racjonalnością przypisywaną przez ekonomię klasyczną działaniu rynku kapitalistycznego. Nieprzypadkowo zatem, w opinii Szahaja, dominująca dziś wersja kapitalizmu zyskała sobie miano casino capitalism, czyli kapitalizmu, w którym stopień niepewności i ryzyka równy jest grze w ruletkę6.

Z kolei prof. Joachim Osiński zauważa, że kryzys finansowy, zapoczątkowany w USA w 2007 r., a następnie kryzys w realnych gospodarkach poszczególnych państw świata, nakazuje odejście od – aprobowanych dotąd bezkrytycznie przez polityków i znaczną część badaczy neoliberalnych – dogmatów dotyczących skrajnej deregulacji i otwarcia gospodarek oraz absolutyzowania wzrostu gospodarczego. W jego opinii, po kilku latach inaczej patrzymy na doktrynę, która wyniosła nieodpowiedzialność oraz chciwość do poziomu cnót pierwszoplanowych i pożądanych we współczesnym kapitalizmie, instrumentalizując lub w sposób cyniczny porzucając wartości kapitalizmu klasycznego. Dość dawno już symbolami neoliberalizmu stali się Bernard Madoff oraz liczne koncerny, np. samochodowe, a szczególnie banki, w których niekompetencja zarządcza osiągnęła niebotyczny poziom, a które dzisiaj są głównym instrumentem neoliberalnego szantażu wobec państw i obywateli płacących podatki7.

Wcielanie w życie neoliberalnej ideologii w Stanach Zjednoczonych trwa od lat 80. i zaowocowało poważną degradacją idei dobra publicznego oraz ogromnym przesunięciem bogactwa od dużych grup społecznych na rzecz niewielkiej części społeczeństwa. Zwraca na to uwagę prof. Robert Reich (University of California, sekretarz pracy w administracji prezydenta Billa Clintona) wskazując, że wcześniej, przez dziesięciolecia, poczynając od lat 20. minionego wieku, poprzez okres Wielkiego Kryzysu, II wojny światowej i zimnej wojny, urzeczywistniano w tym kraju idę rozwijania tzw. dóbr publicznych (public goods). Jej podstawą było przekonanie, że dobra publiczne (w tym szkoły, uniwersytety, szpitale, muzea, transport, drogi, parki, place zabaw), służące wszystkim, wiążą ludzi ze sobą, dzięki czemu są oni lepszymi obywatelami. Sprzyja to wzrostowi ogólnej zamożności, poprawia sytuację poszczególnych społeczności, a w ostatecznym rozrachunku całego państwa. Silne instytucje publiczne uważano za gwarancję skutecznej obrony społeczeństwa przed masowym ubóstwem, faszyzmem i innymi zagrożeniami. Od końca lat 70. zaczął się odwrót od takiego podejścia. Odtąd niemal wszystkie zyski wynikające ze wzrostu gospodarczego trafiły do najbogatszej części społeczeństwa. Klasa najbogatsza oraz bogatsza część klasy średniej przeszła do korzystania z prywatnych instytucji, w tym szkół, a w efekcie wycofała swoje poparcie dla publicznych. Instytucje publiczne są wspierane przez wszystkich podatników i są dla wszystkich dostępne. Jeśli opodatkowanie ma charakter progresywny, to ci, którzy są w lepszej sytuacji płacą więcej i wspierają innych. Hasło „prywatyzuj” oznacza, jak wskazuje Reich, „płać sam za siebie”. W praktyce, konsekwencją tego w gospodarce, w której bogactwo i dochody są obecnie bardziej niż kiedykolwiek w minionych 90 latach skoncentrowane, jest to, że wysokiej jakości dobra publiczne są coraz mniej dostępne. Faktycznie, dobra określane jako publiczne, stają się coraz bardziej dobrami prywatnymi, za które użytkownicy muszą zapłacić (np. coraz wyższe czesne na tzw. publicznych uniwersytetach). Coraz gorszy stan szpitali publicznych powoduje, że bogaci, których stać na wysokie opłaty, korzystają z prywatnej opieki zdrowotnej. Z kolei degradacja szkół publicznych powoduje to, że bogatsza część społeczeństwa posyła swoje dzieci do szkół prywatnych. W okresie ostatnich 30 lat Stany Zjednoczone zostały poważnie osłabione przez globalny kapitał oraz koncentrację dochodu i bogactwa. Stworzono ogromne przywileje dla największych banków z Wall Street oraz osób z ich kierownictwa. Reich dochodzi w końcu do pesymistycznej konkluzji, że zmniejsza się dostępność dóbr publicznych, finansowanych z podatków wszystkich obywateli. W zamian za to rozwijają się dobra prywatne dostępne dla bardzo bogatych, finansowane przez całą resztę społeczeństwa8.

W propagowaniu idei neoliberalnych w różnych krajach świata, w tym także w Europie Środkowej i Wschodniej, ogromną rolę odegrali neoliberalni ekonomiści wykształceni na amerykańskich uniwersytetach. Ekonomiści ci uczestniczyli w sposób znaczący także w propagowaniu prywatyzacji emerytur, na co zwraca uwagę prof. Raul Madrid (University of Texas), dodając, że wielu z nich działało przy wsparciu Banku Światowego i powiązanych z tą instytucją regionalnych banków rozwoju. Ekonomiści ci promowali pogląd, że prywatyzacja pomoże zmniejszyć problemy związane z funkcjonowaniem publicznego systemu emerytalnego. Wielu z tych ekspertów, jak podkreśla Madrid, miało też inny motyw, by wspierać i forsować reformy emerytalne, gdyż „osobiście korzystają oni z prywatyzacji systemów emerytalnych”, ponieważ pracują dla międzynarodowych instytucji finansowych i mogą mieć nadzieję, że także w przyszłości będą mogli dla nich pracować”9. Stwierdzenie to daje się zastosować także do sytuacji krajów Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie przeprowadzono prywatyzację emerytur, w tym Polski. Także w naszym kraju wielu ekonomistów, prezentujących się publicznie jako niezależni eksperci, łączyło i dalej łączy wiele różnorodnych więzi, w tym finansowych, z tymi instytucjami i podmiotami, które najbardziej korzystają z prywatyzacji emerytur. W ten sposób wprowadza się w błąd opinię publiczną (ujmując to najbardziej łagodnie), gdyż wiele osób jest przekonanych, że to są rzeczywiście niezależni eksperci.

Reformy emerytalne są generalnie trudne do przeprowadzenia w państwach demokratycznych, gdyż – jak zauważa prof. Steven Ney (School of Humanities & Social Sciences, Bremen) – społeczeństwo ma w nich duże możliwości wyrażania sprzeciwu wobec planowanych zmian. Istotne jest też to, że decydenci wprowadzający nieakceptowalne społecznie reformy mogą zostać ukarani w wyborach. Z tego powodu w dojrzałych demokracjach niektóre rozwiązania są z góry wykluczone z zestawu możliwych wariantów zmian. Odnosząc się do reform systemów emerytalnych przeprowadzonych w krajach Europy Wschodniej, Ney podkreśla, że nieliczna grupa neoliberalnych ekspertów zdominowała tam podejmowanie decyzji w sprawie tych reform. Jak wskazuje Ney w krajach tych politycy wykorzystywali złożoność reformy utrudniającą ocenę jej skutków przez społeczeństwo do maskowania obniżek emerytur10. Na marginesie warto zauważyć, że opinia ta jest szczególnie trafna w odniesieniu do reformy przeprowadzonej w Polsce w 1999 r. i stawia pod znakiem zapytania jej zgodność nie tylko z zasadami demokracji, ale też zwykłej uczciwości.

Podobne wnioski odnośnie roli neoliberalnych ekonomistów w prywatyzacji emerytur przedstawiła prof. Katharina Müller (Hochschule Mannheim), po przeprowadzeniu analizy reform emerytalnych w Argentynie, Boliwii, Polsce i na Węgrzech. Autorka ta stwierdziła, że neoliberalni ministrowie finansów i gospodarki byli ważną siłą napędzającą te reformy. Wsparły ich doradztwo oraz środki finansowe pochodzące od międzynarodowych instytucji finansowych, takich jak Bank Światowy11.

Profesor Bradford DeLong (University of California), oceniając prywatne emerytury, stwierdza, że są one w istocie fałszywą obietnicą. Nie są w stanie zapewnić na starość takiego bezpieczeństwa, jakiego ludzie potrzebują. A zatem, jeżeli usługa lub świadczenie, które dla obywateli są sprawami niezwykłej wagi, mogą być zapewnione tylko przez państwo, to państwo powinno je zapewnić12.

Zwolennicy prywatyzacji emerytur starali się podważyć rolę państwa i zdyskredytować istniejący od dziesięcioleci system zabezpieczenia społecznego, w tym emerytalnego. Eksponując rzekomą wyższość emerytur prywatnych, opartych na efektach inwestowania składek emerytalnych na rynku, nad tradycyjnymi emeryturami opartymi o solidarność międzypokoleniową, nie zawahali się jednak naciskać na państwo, by ustanowiło przymus przekazywania pieniędzy publicznych w postaci tych składek do zarządzania firmom prywatnym. W neoliberalnej ideologii państwo co do zasady jest złe, zatem trzeba ograniczać jego aktywność i uprawnienia. Jednocześnie jest dobre i bardzo potrzebne, by wprowadzić i egzekwować przymus przekazywania przez wielkie grupy społeczne pieniędzy do nielicznych prywatnych firm.

2.    Konsensus Waszyngtoński – mechanizm realizacji idei neoliberalnych

Konsensus Waszyngtoński (Washington Consensus), czy też inaczej Porozumienie Waszyngtońskie, to zbiór wytycznych dla polityki gospodarczej przedstawiony pod tą nazwą po raz pierwszy w 1989 r. Autorem zbioru i jego nazwy jest prof. John Williamson (Institute for International Economics, Waszyngton). Zawarte w nim założenia stanowiły w praktyce podstawę tzw. terapii szokowej stosowanej przez Bank Światowy i MFW wobec krajów zadłużonych (głównie Ameryki Łacińskiej, Azji Południowo‍-Wschodniej oraz Europy Środkowej i Wschodniej) w ramach programów dostosowań strukturalnych, które musiały być realizowane przez te kraje. Padły one ofiarą poważnych kryzysów w latach 80. i potrzebowały pilnie pomocy finansowej.

Sam Williamson, jako zwolennik tzw. doktryny szoku, stwierdził w 1993 r., że tylko te kraje, które naprawdę cierpią, godzą się przełknąć gorzką pigułkę rynku, gdyż tylko po doznaniu wstrząsu gotowe są poddać się terapii szokowej. Jest on też autorem stwierdzenia, że: „Najgorsze czasy stwarzają najlepsze okazje dla tych, którzy rozumieją konieczność fundamentalnych reform gospodarczych”13. Można to interpretować w ten sposób, że krajom, które znalazły się w przymusowej sytuacji ze względu na poważne problemy gospodarcze i społeczne, łatwo narzucić dogodne i korzystne dla siebie rozwiązania. Co więcej, im gorsza sytuacja kraju potrzebującego pomocy, tym ma on mniejsze możliwości sprzeciwienia się tym rozwiązaniom. Określone w Konsensusie kierunki zmian w polityce gospodarczej miały przyczynić się do zwiększenia efektywności gospodarek, a w rezultacie przyspieszyć wzrost gospodarczy. Miały zatem cele, które przynajmniej na pierwszy rzut oka, trudno uznać za niesłuszne i szkodliwe.

Najważniejsze założenia Konsensusu obejmowały 10 postulatów odnośnie reform14:

1. Dyscyplina budżetowa – duże deficyty budżetowe prowadzą do kryzysów płatniczych i inflacji;

2. Zmiana priorytetów w wydatkach publicznych – przekierowanie wydatków bezproduktywnych subwencji na tzw. wydatki prorozwojowe, w tym na infrastrukturę i edukację;

3. Reforma podatkowa – system podatkowy powinien być oparty na szerokiej bazie podatkowej i umiarkowanych stawkach podatkowych;

4. Liberalizacja stóp procentowych – rozumiana szerzej jako liberalizacja finansowa, umożliwiająca kształtowanie się stóp procentowych na rynku;

5. Kurs walutowy zapewniający konkurencyjność towarów krajowych wobec zagranicznych;

6. Liberalizacja handlu, a w szczególności liberalizacja importu;

7. Liberalizacja dostępu do rynku krajowego dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych;

8. Prywatyzacja majątku publicznego, w tym przedsiębiorstw państwowych;

9. Deregulacja– łagodzenie barier przy podejmowaniu danej działalności gospodarczej;

10. Ochrona praw własności;

W odniesieniu do prywatyzacji sam Williamson w 2004 r. stwierdził, że zaproponował ją w ramach Konsensusu jako element neoliberalnej idei, która wtedy miała, według niego, szeroką akceptację. Potwierdził jednocześnie, że wiele zależy od tego, jak prywatyzacja jest realizowana, gdyż praktyka pokazała, że może to być proces wysoce korupcyjny, w którym następuje transfer aktywów do uprzywilejowanej elity w zamian za część rzeczywistej ich wartości.

Konsensus Waszyngtoński dominował w roli idei kształtowania polityki gospodarczej aż do kryzysu z 2008 r.15 Stał się on także podstawą polityki i działań międzynarodowych instytucji finansowych w stosunku do krajów rozwijających się. W praktyce jednak już pod koniec lat 90. jego założenia coraz częściej podważano, do czego przyczynił się kryzys finansowy w Azji w 1997 r.16

Kluczową rolę we wcielaniu w życie ideologii zawartej w Konsensusie odegrały międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. We wczesnych latach 90, jak zauważa prof. Jane Hardy, zwłaszcza MFW był podstawowym organem wykorzystywanym przez Stany Zjednoczone i wiodące gospodarki kapitalistyczne Europy do integrowania, zgodnie z literą neoliberalizmu, ogromnych nowych terytoriów z gospodarką światową. Według tej autorki, neoliberalna dwulicowość MFW prowadziła najczęściej do namawiania czy wręcz przymuszania słabszych państw do otwarcia swoich rynków, a jednocześnie chronienia własnych. Fundusz, w roli bankiera ostatniej szansy pozwalał tonącym w długach państwom utrzymać niezbędną płynność finansową, ale zawsze uzależniał pożyczki od spełnienia surowych warunków. Obwarowane w ten sposób umowy z MFW podpisały w końcu m.in. wszystkie kraje byłego ZSRR i Wschodniej Europy17.

Jak ocenia prof. David Harvey (City University of New York) „terapia szokowa” wyrządziła im katastrofalne szkody. Duża część społeczeństw tych krajów popadła w ubóstwo. W Ameryce Łacińskiej neoliberalizm doprowadził albo do stagnacji, albo przyczynił się do wzrostu gospodarczego, który następnie zakończył się katastrofą gospodarczą (jak np. w Argentynie). Z kolei w Afryce nie pomógł wcale w przeprowadzeniu pozytywnych zmian. Największe sukcesy w dynamice wzrostu gospodarczego odnotowały kraje Azji Południowo‍-Wschodniej, które jednak nie zastosowały neoliberalnej recepty18.

Oceniając w 1999 r. istotę Konsensusu Waszyngtońskiego, prof. Noam Chomsky (Massachussets Institute of Technology), wskazał, że jest on zbiorem zorientowanych rynkowo zasad ustalonych przez rząd Stanów Zjednoczonych oraz zdominowane przez ten rząd międzynarodowe instytucje finansowe. Jego głównymi architektami są mistrzowie gospodarki prywatnej, głównie wielkie korporacje, które kontrolują większość międzynarodowej gospodarki i mają środki, by zdominować kształtowanie polityki, a także myślenia i opinii. Charakteryzując efekty realizacji w praktyce Konsensusu Waszyngtońskiego, Chomsky odwołał się do doświadczeń m.in. Brazylii i Meksyku. Otóż Brazylia, przez długi czas była uznawana za jeden z najbogatszych krajów świata. Okazało się, że trwająca przez po pół wieku dominacja i specyficzna opieka ze strony Stanów Zjednoczonych przyniosła zyski nielicznym, pozostawiając większość w nędzy. Z kolei Meksyk, który przez długi czas był podawany jako modelowy przykład zastosowania Konsensusu Waszyngtońskiego, odnotował tak szybki wzrost ubóstwa, jak szybki był wzrost liczby miliarderów w tym kraju. Doszło także do wielkiego napływu kapitału zagranicznego, głównie w celach spekulacyjnych albo w celu eksploatacji taniej siły roboczej. Załamanie tego domku z kart nastąpiło w grudniu 1994 r. Pod koniec lat 90. połowa ludności Meksyku nie była w stanie zdobyć środków na minimum swych potrzeb żywnościowych, podczas gdy np. osoba kontrolująca meksykański rynek zboża pozostawała na czele listy miliarderów19.

W wielu krajach przechodzących transformację gospodarczą wcielanie w życie idei określonych w Konsensusie, poza ogromnymi wstrząsami o charakterze makroekonomicznym, przyczyniło się do rozwoju szarej strefy w gospodarce oraz do pogłębienia się nierówności w dochodach pomiędzy poszczególnymi grupami społeczeństwa. Mogło się tak stać dlatego, że w założeniach Konsensusu nie tylko nie stworzono mechanizmów zapobiegających dużemu wzrostowi nierówności dochodowych, ale właściwie stworzone zostały bodźce do tego wzrostu20.

Model gospodarczy, który Stany Zjednoczone wyeksportowały do Ameryki Łacińskiej, jak podkreśla Kevin Gallager, nie był w stanie działać na korzyść tych krajów. Wymuszona w jego ramach liberalizacja handlu, w tym wolny dostęp dla subsydiowanych produktów rolnych ze Stanów Zjednoczonych, oraz deregulacja i liberalizacja rynków finansowych, ograniczyła w tych krajach możliwości realizacji własnej polityki rozwojowej. W okresie 30 lat wcielania w życie zasad Konsensusu w Ameryce Łacińskiej wzrost PKB per capita był mniejszy niż 1% rocznie, natomiast w okresie poprzednich 20 lat (1960‍-1981) wzrost ten wynosił 2,6% rocznie21. Oznacza to, że na bardzo długi okres zmniejszono szanse rozwojowe regionu.

Krytycy Konsensusu Waszyngtońskiego podkreślają, że całkowicie wolny handel na ogół nie leży w interesie krajów rozwijających się. Ścisłe stosowanie się do idei wolnego handlu spycha te kraje do roli eksporterów podstawowych surowców mineralnych i rolnych, skazując je na słaby wzrost gospodarczy i konieczność ponoszenia skutków dużej zmienności cen głównych produktów eksportowych. Wspieranie nowych gałęzi przemysłu w tych krajach wymaga stosowania subsydiów rządowych oraz selektywnych barier importowych na tańsze towary z krajów rozwiniętych22. Postulowane w ramach Konsensusu przekierowanie wydatków na edukację, ochronę zdrowia i inwestycje w infrastrukturę bardzo często w praktyce realizowanych programów dostosowawczych było pomijane. Zamiast tego forsowano w tych dziedzinach politykę zorientowaną rynkowo, zakładającą jak najmniejszy zakres interwencji państwa. W Ameryce Łacińskiej okazało się, że po przeprowadzeniu reform zgodnie z wytycznymi Konsensusu bezrobocie znacznie wzrosło, a z nim obszar ubóstwa, powszechne stały się nastroje rozczarowania i poczucia niesprawiedliwości. Uelastycznienie zasad funkcjonowania rynku pracy nie przyczyniło się do stworzenia nowych miejsc pracy. Prywatyzacja natomiast charakteryzowała się wysokim poziomem korupcji i doprowadziła do skoncentrowania publicznego poprzednio majątku w rękach niewielkiej grupy osób23.

Obszerną krytykę efektów stosowania w praktyce Konsensusu Waszyngtońskiego przedstawiła m.in. Susan George24, działająca aktywnie na rzecz zwalczania ubóstwa w świecie i ostro krytykująca politykę Banku Światowego oraz MFW stosowaną wobec krajów rozwijających się. Zwróciła ona uwagę na to, że krajom rozwijającym się niezwykle zaszkodziło narzucone im całkowite otwarcie gospodarki dla największych podmiotów działających na światowym rynku, czyli dla wielkich transnarodowych korporacji, banków oraz innych instytucji finansowych. W ten sposób kraje te musiały podporządkować swoje waluty, miejsca pracy, lokalny biznes, system zabezpieczenia społecznego i resztę kwestii gospodarczych i społecznych decyzjom podmiotów zewnętrznych, zainteresowanych jedynie szybkimi zyskami. Strategia zawarta w Konsensusie została wymyślona przez bogatą Północ, by kraje Południa były w stanie obsługiwać swoje długi, bez oczekiwania jednak, że kiedykolwiek je spłacą. To z kolei ma gwarantować, że kraje te będą posłusznie wykonywać rozkazy tych, którzy stoją za Konsensusem. Jest bezmiar dowodów pokazujących, że kraje, które musiały zastosować programy strukturalne MFW i Banku Światowego odnotowały spadek wzrostu gospodarczego oraz wzrost nierówności społecznych i ubóstwa. Susan George podkreśla, że gdyby ekonomia była nauką, ekonomiści pracujący dla międzynarodowych instytucji finansowych byliby już dawno zmuszeni do zmiany swych hipotez, bo rezultaty ich społecznych eksperymentów okazały się niszczycielskie, zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę kryteria dotyczące ubóstwa i nierówności społecznych. Jeżeli zawala się most, to inżynier i jego firma stają przed sądem, ale nikt nie poniósł odpowiedzialności za katastrofalną politykę społeczną zastosowaną w wyniku Konsensusu. Wynika to z tego, że neoliberalna ekonomia nie jest nauką, ale ideologią. Ideologia ta jest podtrzymywana przez kraje mające globalną władzę, a służące im instytucje i pracujący w nich ludzie dalej mogą pobierać ogromne wynagrodzenia za realizowanie polityki służącej przechwyceniu zasobów z wielkiej grupy krajów słabych (umownie określanych jako Południe) na rzecz nielicznej grupy krajów silnych z Północy (tzw. Happy Few). Podporządkowanie tej pierwszej grupy grupie drugiej, realizowane dzięki wciągnięciu tej pierwszej w gigantyczne zadłużenie, jest działaniem, które daleko wykracza poza tradycyjny kolonializm, jeżeli weźmie się pod uwagę kryterium skuteczności, efektywności kosztowej oraz niewidoczność. Cele kolonializmu wcale nie zostały zaniechane, dalej są realizowane, tyle że innymi metodami. Zadłużenie krajów słabych pozwala krajom silnym realizować bez jednego wystrzału cele, które zazwyczaj realizowano w wyniku wojen i klasycznego kolonializmu. Zadłużenie jest mechanizmem pozwalającym utrzymywać poszczególne kraje w posłuszeństwie i pod kontrolą. Susane George wskazuje, że w 1980 r. zadłużenie krajów rozwijających się wynosiło 540 mld USD, zaś 25 lat później, czyli w 2004 r. 5‍-krotnie więcej, bo 2600 mld USD. W międzyczasie kraje te spłaciły 5300 mld USD, czyli 10 razy więcej, niż były winne w 1980 r. Komentując te dane autorka ta wskazuje, że po II wojnie światowej pomoc Stanów Zjednoczonych Europie w ramach Planu Marshalla wyniosła 90 mld USD (w cenach z 2007 r.). Można zatem powiedzieć, że do 2004 r. kraje Południa przekazały krajom bogatej Północy zasoby równe aż 59 Planom Marshalla25.

Niezwykle krytyczną oceną idei oraz skutków wcielania w życie Konsensusu Waszyngtońskiego przedstawił także prof. Joseph Stiglitz (Columbia University), laureat Nagrody Nobla w 2001 r., główny ekonomista w Banku Światowym w latach 1997‍-2000 r., a przedtem (w okresie 1993‍-1997) szef Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona. Autor ten stwierdził, że retoryka wolnorynkowa stosowana w ramach Konsensusu, była po prostu przykrywką dla starych interesów ekonomicznych. Hipokryzja Zachodu polegała na tym, że Europa i Ameryka nie otworzyły swoich rynków na towary rolne z krajów rozwijających się, choć często te towary były wszystkim, co te ubogie państwa mogły zaoferować. Zamiast tego Zachód zmuszał te kraje do eliminowania subsydiów wspomagających tworzenie nowych branż – mimo że państwa zachodnie zapewniły potężne dotacje własnym farmerom. W opinii Stiglitza, ideologia wolnorynkowa okazała się wymówką dla nowych form wyzysku. „Prywatyzacja” oznaczała, że cudzoziemcy mogli wykupić kopalnie i pola roponośne po niskich cenach w krajach rozwijających się, a także, że mogą ciągnąć ogromne zyski z monopoli i quasi‍-monopoli, np. w telekomunikacji. Z kolei „liberalizacja rynków finansowych i kapitałowych” polegała na tym, że zagraniczne banki mogą uzyskiwać wysokie zwroty z udzielonych przez siebie pożyczek. Kiedy te pożyczki okazują się niespłacalne, MFW wymusza uspołecznienie strat, co oznacza przykręcenie śruby całym narodom po to, żeby spłacić zagraniczne banki. Po kryzysie 1997 r. w Azji Wschodniej, niektóre spośród tych samych banków zagranicznych zgarnęły kolejne zyski dzięki lawinowym wyprzedażom wymuszonym przez MFW na państwach potrzebujących pieniędzy. Dodatkowo, liberalizacja handlu oznaczała, że zagraniczne firmy mogły „wyrzynać w pień” raczkujące branże miejscowe, tłamsząc rozwój przedsiębiorczych talentów26. Powyższa diagnoza prof. Stiglitza, mająca charakter w istocie uniwersalny, znajduje w pełni zastosowanie także do Polski. Doświadczenia okresu lat transformacji ustrojowej i lat poźniejszych sytuują nasz kraj w grupie tych krajów, które padły ofiarą realizacji Konsensusu Waszyngtońskiego.

Kryzys finansowy z 2008 r. obnażył słabości ideologii leżącej u podstaw Konsensusu. Praktyka pokazała, że bez silnej interwencji państwa nie udałoby się ograniczyć zagrożeń wykreowanych w wyniku deregulacji i liberalizacji rynków finansowych. Dewastujący wpływ tego kryzysu na gospodarkę światową stał się przyczyną powstania licznych radykalnych, antyliberalnych ruchów społecznych w całym świecie. Jak wskazują Mohan Rao i Sarah Sexton, na początku 2009 r. stało się jasne, że neoliberalny model gospodarczy stracił swój blask po tym, jak gospodarka całego świata wpadła nie tylko w recesję, ale w depresję, której głębokość okazała się największa od lat 193027.

O ile żaden bardziej znaczący kraj rozwijający się nie opowiedział się wyraźnie przeciw kapitalizmowi i idei wolnego handlu, to w krajach zachodnich wzrosła świadomość tego, że oparta na siłach rynkowych globalizacja niesie duże ryzyko dla gospodarki światowej28. Nie zmieniło to jednak w istotny sposób ich podejścia do ekspansji korporacji transnarodowych w krajach reszty świata, w tym w Ameryce Łacińskiej, Azji oraz Europie Środkowej i Wschodniej. Wbrew forsowanym przez neoliberalnych ideologów hasłom, że kapitał nie ma narodowości, praktyka wyraźnie pokazała, że ma, a generowane przezeń zyski płyną przede wszystkim do krajów macierzystych korporacji transnarodowych. Dlatego w neoliberalnej ideologii i opartym na niej Konsensusie Waszyngtońskim, tak wielką wagę przywiązuje się do liberalizacji przepływu kapitału, deregulacji instytucji finansowych i otwarciu dla nich dostępu do rynków jak największej liczby krajów. Filozofia „otwartych granic” dotyczy więc nie tylko towarów i usług, ale także strumieni finansowych związanych nie z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi, ale z inwestycjami portfelowymi. Zgodnie z nią kapitał może płynąć gdzie chce i kiedy chce, a także odpłynąć z danego kraju w dowolnym momencie. Podmioty zagraniczne, głównie wielcy międzynarodowi inwestorzy instytucjonalni (banki, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne i fundusze emerytalne) mogą zatem kupować w danym kraju akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe, spekulując nimi bez ograniczeń. Jak podkreśla Susan George29, podobnie mogą też robić miejscowe elity. Nie mają one praktycznie żadnych skrupułów o charakterze narodowym, że wyprowadzając kapitał za granicę, niszczą gospodarkę swego własnego kraju.

Na hipokryzję władz krajów Zachodu zwraca uwagę prof. Tadeusz Kowalik, wskazując, że kraje te silnie rekomendowały, a czasami narzucały innym krajom politykę inną niż ta, którą realizowały u siebie. Odnosząc się do Stanów Zjednoczonych autor ten zwrócił uwagę, że administracja Clintona obroniła w kraju publiczne ubezpieczenia społeczne, kategorycznie sprzeciwiła się ich prywatyzacji, podkreślając, że system ten jest tani i bezpieczny. Dowodzono, że właśnie dzięki temu systemowi niemal całkowicie wyeliminowano biedę wśród ludzi starych, natomiast innym krajom zalecono system kapitałowy30.

Realizacja idei neoliberalnych w praktyce okazała się porażką dla wielkich grup społecznych w bardzo wielu krajach świata. Z drugiej strony stała się ona, jak zauważa prof. David Harvey, źródłem sukcesu i wzrostu dobrobytu wyższych klas społecznych, czyli tych, które już przedtem miały lepszą pozycję ekonomiczną niż pozostałe grupy społeczeństwa. Dotyczy to zarówno społeczeństw krajów wysoko rozwiniętych, jak i tych z krajów (jak np. w Rosji), gdzie neoliberalną ideologię wcielały w życie podmioty międzynarodowe. Ponieważ media w obu grupach krajów są zdominowane przez interesy wyższych klas społecznych, możliwe jest ciągłe propagowanie treści neoliberalnych. Jeżeli zatem skutki realizowanych reform dla jakiegoś kraju okazywały się niekorzystne, media forsowały pogląd, że to dlatego, że kraj nie jest wystarczająco konkurencyjny, potrzebuje zatem więcej reform neoliberalnych. Z kolei wzrost nierówności społecznych w danym kraju w wyniku reform miał w istocie stanowić zachętę dla ludzi do przedsiębiorczości, innowacyjności i podejmowania ryzyka, by mogli poprawić swój los. Pogorszenie warunków życia uboższych grup społeczeństwa tłumaczono na ogół twierdząc, że dzieje się tak z przyczyn osobistych i kulturowych, czyli faktycznie z winy samych ubożejących. Przy takim podejściu, w tym darwinistycznym neoliberalnym świecie powinni i mogą przeżyć tylko najsprawniejsi. W praktyce, jak zauważa Harvey, najważniejszym osiągnięciem neoliberalizmu jest nie tyle tworzenie bogactwa i dochodu, co jego redystrybucja. Ma tu zastosowanie mechanizm „akumulacji poprzez wywłaszczenie” (accumalation by dispossession). Sprowadza się on m.in. do ograniczania praw pracowniczych, przejmowania aktywów, stosowania nierównoprawnych warunków handlu i udzielanych pożyczek31. W rezultacie, neoliberalna ideologia okazała się bardzo skutecznym, obudowanym wzniosłymi hasłami o wolności i przedsiębiorczości, sposobem na przesunięcie dochodu i majątku od licznej grupy słabych na rzecz nielicznej grupy silnych, zarówno o obrębie społeczeństw pojedynczych krajów, jak i pomiędzy krajami.

3.    Deregulacja i liberalizacja rynków finansowych

Rynek finansowy to miejsce (umownie biorąc), gdzie dokonuje się przepływ środków finansowych od podmiotów mających ich nadwyżkę do podmiotów potrzebujących tych środków na sfinansowanie swych potrzeb bieżących lub długoterminowych. W przypadku przedsiębiorstw środki uzyskane na rynku finansowym mogą służyć finansowaniu działalności operacyjnej lub inwestycyjnej, zaś w przypadku gospodarstw domowych mogą być przeznaczone na cele inwestycyjne, a ponadto na bieżące potrzeby konsumpcyjne. Poważnym podmiotem korzystającym z funduszy dostępnych na rynku finansowym jest państwo, instytucje publiczne oraz jednostki samorządu terytorialnego. Przepływ między podmiotami dysponującymi nadwyżkami finansowymi a tymi podmiotami, które chcą pozyskać środki finansowe, może odbywać się bezpośrednio lub za pośrednictwem instytucji finansowych. Najważniejsze grupy tych instytucji to banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne oraz fundusze emerytalne. Ponieważ instytucje te obracają cudzymi pieniędzmi, narażając je na ryzyko, powinny podlegać odpowiedniemu nadzorowi ze strony państwa, mającemu na celu chronić interesy klientów tych instytucji. Działalność tych podmiotów powinna być skutecznie regulowana, by ograniczać związane z nią ryzyko wynikające nie tylko dla klientów, ale także dla całego sektora finansowego, a w rezultacie dla finansów publicznych i całej gospodarki32.

Działaniem odwrotnym do regulacji jest deregulacja, czyli łagodzenie ograniczeń, którym podlegają instytucje finansowe, w tym poprzez umożliwienie im podejmowania szerokiego wachlarza operacji. Skutkiem tego jest wzrost ryzyka odnoszącego się zarówno do danej instytucji, jak i ryzyka systemowego, dla całego sektora finansowego i gospodarki. Bliskie pojęciu deregulacji jest pojęcie liberalizacji rynków finansowych, które jednak w większym stopniu dotyczy zmniejszania barier w dostępie do rynku, a w szczególności dla podmiotów zagranicznych. Liberalizacja taka w przypadku niektórych krajów może prowadzić do zdominowania sektora finansowego, w tym zwłaszcza bankowego, przez instytucje pochodzące z zagranicy. Głównym hasłem towarzyszącym deregulacji i liberalizacji rynków finansowych jest na ogół idea zwiększenia konkurencji na rynku, wzrostu efektywności sektora finansowego oraz lepszego dostosowania się do zmieniających się potrzeb klientów.

Proces deregulacji i liberalizacji rynków finansowych rozpoczął się w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Był on efektem uzyskiwania w systemie władzy coraz silniejszej pozycji przez te siły polityczne, które stały się rzecznikami banków, towarzystw ubezpieczeniowych oraz innych instytucji finansowych nastawionych na coraz bardziej intensywną ekspansję. Procesowi temu sprzyjała coraz mocniej zaznaczająca się globalizacja, czyli rozszerzanie się więzi między krajami i coraz większe umiędzynarodowienie ich gospodarek. Efektem globalizacji jest przepływ zysków w skali międzynarodowej i możliwość powiększania ich kosztem zasobów oraz siły roboczej każdego kraju świata. Procesy globalizacyjne zaczęły się oczywiście znacznie wcześniej, faktycznie sięgają one okresu kolonializmu. Od lat 80. ubiegłego wieku świat wszedł w drugą fazę globalizacji, fazę, która stała się w pełni dojrzała w latach 90. Życie społeczne, które do tego czasu nie było rządzone przez logikę zysków, zostało poddane komercjalizacji. Wydatki publiczne na cele społeczne zostały zredukowane, a usługi, które poprzednio były dostępne dla większości ludzi, sprywatyzowano, co zwiększyło nierówności między osobami biedniejszymi i resztą społeczeństwa33.

Globalizacja w obecnym kształcie, będąca w istocie produktem rozprzestrzeniania się neoliberalnych tendencji w polityce gospodarczej, jest zjawiskiem silnie powiązanym z deregulacją i liberalizacją rynków finansowych, choć w zasadzie dotyczy wszystkich sektorów gospodarki. Rzecznikiem i motorem procesów globalizacji stały się głównie takie międzynarodowe organizacje jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, intensywnie propagujące swobodę przepływu kapitału w skali międzynarodowej. Liberalizacja transakcji kapitałowych stała się także jedną z podstawowych zasad integrującej się Europy34.

Europa i Stany Zjednoczone, jak podkreśla prof. Jane Hardy, potrzebowały nowych rynków dla swoich największych i przynoszących najpoważniejsze zyski firm finansowych. Chodziło zwłaszcza o Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, które zdominowały globalny rynek usług finansowych i są największymi beneficjentami liberalizacji. Oba te kraje energicznie i bezkompromisowo lobbują także na forum Światowej Organizacji Handlu na rzecz otwarcia sektora finansowego przez inne kraje. Odnosząc się do aktywności globalnych instytucji finansowych w Polsce, Hardy zwraca uwagę na to, że w rezultacie trwającego w naszym kraju rozdrapywania majątków w sektorze finansowym pojawił się ogromny kapitał zagraniczny. W efekcie 80% systemu bankowego w Polsce znalazło się w obcym posiadaniu35.

Nowego wymiaru kryzysom nadało włączenie do globalizacji finansowej krajów rozwijających się, w tym także przechodzących transformację ustrojową, czyli tzw. rynków wschodzących. Kapitały, które zaczęły napływać z Zachodu wzmocniły w tych krajach tendencję do powstawania baniek spekulacyjnych. Załamania powodowały najczęściej sytuacje, w których inwestorzy zagraniczni wycofywali się po zainkasowaniu zysków. Pierwszą ilustracją tego mechanizmu był kryzys meksykański w latach 1994‍-1995, a potem kryzys azjatycki z lat 1997‍-1998, który z kolei okazał się wstępem do kryzysu z lat 2007‍-2008 ze względu na silną interakcję między czynnikami gospodarczymi a finansowymi36.

Kluczowym elementem procesu deregulacji i liberalizacji rynków finansowych, który przyczynił się także do głębokiej transformacji sektora finansowego w krajach wysoko rozwiniętych, stało się umożliwienie bankom podejmowania wielu różnych operacji poza tradycyjnymi operacjami depozytowymi i kredytowymi, a w szczególności operacji na rynku papierów wartościowych. Z instytucji przyjmujących depozyty i udzielających kredytów banki stały się instytucjami uniwersalnymi i przekształciły się w konglomeraty finansowe łączące różne rodzaje działalności finansowej. W Unii Europejskiej ewolucja w kierunku bankowości uniwersalnej rozpoczęła się już w latach 80. W Stanach Zjednoczonych proces rzeczywistej ekspansji instytucji finansowych na nowe obszary aktywności doprowadził do eliminacji także formalnych ograniczeń dzięki zniesieniu w 1999 r. ustawy Glass‍-Steagal Act. Ustawa ta, uchwalona w 1933 r., wprowadziła separację między bankami depozytowymi i inwestycyjnymi i obowiązywała 67 lat. Zniesiona została dzięki ogromnej presji banków i innych instytucji finansowych poszukujących nowych źródeł zysku. W wyniku tej zmiany banki uzyskały możliwość podejmowania najróżniejszych, nawet najbardziej ryzykownych, operacji na rynku papierów wartościowych, zarówno na rachunek własny, jak i na rachunek klienta.

Prezes banku centralnego Niemiec (Deutsche Bundesbank) Jens Weidmann zwraca uwagę na to, że w ostatnich dziesięcioleciach w wielu krajach miała miejsce silna ekspansja sektora finansowego. Wyrazem tego jest wzrost udziału wartości dodanej wytworzonej w tym sektorze w relacji do PKB. I tak w Stanach Zjednoczonych w ostatnich trzech dekadach udział ten wzrósł aż o 70%, natomiast w Hiszpanii w latach 1995‍-2007 wskaźnik ten wyniósł 32%. W Niemczech natomiast w tym okresie nastąpił spadek udziału sektora finansowego w PKB o 9%37. Dane te mogą świadczyć o tym, że nie wszystkie kraje dopuściły do niekontrolowanej ekspansji sektora finansowego. Praktyka pokazała, że tam, gdzie ta ekspansja była największa, kryzys finansowy był najbardziej dotkliwy.

W przypadku Stanów Zjednoczonych rozrastanie się sektora finansowego zaowocowało ukształtowaniem się niezwykle silnej pozycji osób zarządzających instytucjami finansowymi, umożliwiającej im takie oddziaływanie na rządzących tym krajem, by ci uchwalali korzystne dla tych instytucji regulacje, choć w praktyce często szkodliwe dla większości społeczeństwa. Jak wskazuje prof. Dean Baker (Centre for Economic and Policy Research), wielkie amerykańskie banki stały się niezwykle silne politycznie. Główne instytucje finansowe działające na Wall Street mają rozbudowaną sieć powiązań z Departamentem Skarbu, Białym Domem oraz najważniejszymi członkami Kongresu. Bez względu na to, która partia jest u władzy, mogą użyć tych powiązań, by obalić lub rozwodnić ustawy zagrażające ich zyskom38. W efekcie deregulacji sektor finansowy stał się jednym z głównych ośrodków redystrybucji dochodów. Deregulacja stworzyła bowiem możliwości spekulacji, a także dokonywania oszustw, w tym w formie piramid finansowych, rujnowania funduszy emerytalnych (np. poprzez złamania giełdowe i bankructwa firm), a także manipulacji giełdowych i związanych z udzielaniem kredytów39.

Rozrastanie się sektora finansowego określane jest nieraz mianem finansjeryzacji (lub finansyzacji). Na zjawisko finansjeryzacji zwraca uwagę prof. Anna Ząbkowicz, wskazując, że stanowi ona długookresową tendencję do wzrostu udziału sektora usług finansowych i parafinansowych w PKB, w tym udziału zysków z operacji finansowych w zyskach ogółem, który w gospodarce amerykańskiej osiągnął 30% już w latach 80. XX w. Jest to rezultat wzrostu zainteresowania w krajach wysoko rozwiniętych operacjami na akcjach, wykorzystaniem kredytu i rosnącej podaży obligacji skarbowych w związku z chronicznymi deficytami budżetowymi40. Profesor Niall Ferguson (Harvard University) porównuje historię światowych finansów do kolejki górskiej składającej się ze wzrostów i upadków, baniek i upadłości, euforii i paniki, szoków i krachów. Ekscesy ery dźwigni finansowej, czyli zalew papierowego pieniądza, rozdmuchanie cen aktywów, gwałtowny wzrost zadłużenia konsumentów i banków oraz hipertroficzny rozrost instrumentów pochodnych prędzej czy później musiały doprowadzić do naprawdę poważnego kryzysu41.

Główny trend w transformacji sektora finansowego, widoczny zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, polega na osiąganiu zysków przez instytucje finansowe (banki, towarzystwa ubezpieczeniowe) bezpośrednio z dochodów indywidualnych osób. Wskazuje na to m.in. prof. Costas Lapavitsas (University of London), podkreślając, że stało się to widoczne nie tylko w usługach dotyczących kredytów hipotecznych, ale także w emeryturach i ubezpieczeniach. Tę nową praktykę autor ten określa jako tzw. finansowe wywłaszczanie (financial expropriation), albo też inaczej przechwytywanie dochodów. Oznacza ono systematyczne wyciąganie zysków finansowych z płac pracowników najemnych. Zjawisko to stało się możliwe dzięki szerokiemu procesowi deregulacji rynków finansowych i zezwoleniu instytucjom finansowym na podejmowanie nawet najbardziej ryzykownych operacji42. W podobnym duchu wypowiada się prof. François Chesnais (Université de Paris) wskazując, że pracownicy nie są już zwykłymi „płacącymi składki”, ale stają się, najczęściej nieświadomie, ofiarami mechanizmu przejmowania dochodów, którego źródło tkwi w eksploatacji pracowników w przedsiębiorstwach. Dotyczy to krajów, gdzie stworzono systemy emerytur kapitałowych, jak i tych, w których realizuje się spekulacyjne inwestycje finansowe43.

Trwająca od początku lat 90. liberalizacja międzynarodowego przepływu kapitału oraz deregulacja rynków finansowych stały się, jak wskazuje prof. Sarah M. Brooks (Ohio State University), jednymi z głównych czynników napędzających proces prywatyzacji emerytur. Instytucje finansowe z Wall Street zaczęły propagować taką prywatyzację widząc w niej czynnik rozwoju krajowych rynków kapitałowych. Brooks zwraca też uwagę na to, że zgoda na prywatyzację emerytur miała stanowić sygnał, że rządy poszczególnych krajów, które zrealizują taką reformę, nastawione są na reformy prorynkowe44. Praktyka pokazała, że w krajach, które przeszły transformację systemową, rządy, zwłaszcza lewicowe, szczególnie starały się pokazać swą determinację w przeprowadzeniu prorynkowych reform. Ten psychologiczny mechanizm odcinania się polityków od przeszłości okazał się szczególnie użyteczny z punktu widzenia nakierowania tych krajów na reformy leżące w interesie wielkiego międzynarodowego biznesu.

Charakteryzując proces prywatyzacji majątku państwowego w Polsce w latach 90. prof. Jane Hardy podkreśla dominującą rolę podmiotów zagranicznych. Wskazuje, że w czasie, gdy przedstawiano prywatyzację jako opokę gospodarki rynkowej, międzynarodowa klasa rządząca naciskała, by jak najszybciej wystawiono na sprzedaż „klejnoty koronne” gospodarki tak, by należące do tej klasy ponadnarodowe korporacje mogły je rozdrapać na swoją korzyść. Znalazło to odbicie w tym, że jednym z pierwszych projektów sfinansowanych z „pomocy” Banku Światowego była inwentaryzacja wszystkiego, co z podstaw polskiej gospodarki nadawało się do przehandlowania. Praktyka pokazała, że prywatyzacja nie prowadziła wcale do poprawy konkurencyjności, ale raczej do koncentracji i dominacji korporacji ponadnarodowych w kluczowych sektorach. Pozwoliła także wzbogacić się niewielkiej grupie Polaków. Sprzyjały temu szerokie możliwości korupcji w procesie prywatyzacyjnym. Do tego występował poważny konflikt interesów, gdyż zachodnie firmy prowadzące wycenę majątkową na zlecenie rządu, miewały równocześnie klientów, którzy potencjalnie mogli dokonywać zakupów po ustalonych przez nie cenach45. Analiza ta daje przygnębiający obraz Polski jako kraju, który okazał się zbyt słaby, by skutecznie przeciwstawić się rozbiorowi gospodarki, realizowanemu przez podmioty zagraniczne przy współudziale polskiej klasy politycznej i innych osób wspierających te podmioty z myślą o korzyściach dla siebie.

Prywatyzacja emerytur stała się uzupełnieniem prywatyzacji majątku państwowego propagowanej przez Bank Światowy. Profesor Robin Blackburn (University of Essex) zwraca uwagę na to, że zarządzający prywatnymi funduszami emerytalnymi, za pieniądze ze składek, mogli nabywać m.in. akcje prywatyzowanych firm. Powstało zatem nowe dodatkowe pole do działania dla banków, firm ubezpieczeniowych, menedżerów funduszy oraz giełd papierów wartościowych. Jednak, jak wskazuje Blackburn, trudno ten kierunek zmian nazwać dzikim kapitalizmem, bo ten kapitalizm wymagał nowego, wymuszanego, organizowanego i subsydiowanego przez państwo systemu ściągania składek od mas pracowniczych. Instytucje publiczne zostały faktycznie przekształcone w agencje działające na rzecz podmiotów komercyjnych.46 W efekcie takiego podejścia, tak krytykowane w neoliberalnej ideologii państwo, uznano za kluczowy element realizujący interesy sektora finansowego w procesie prywatyzacji emerytur.

Blackburn wskazuje, że największe banki amerykańskie rozpoczęły między sobą ostrą konkurencję w krajach zachodnioeuropejskich, by pozyskać biznes emerytalny oparty na zarządzaniu dobrowolnymi funduszami emerytalnymi. W praktyce jednak kraje starej Unii nie zdecydowały się zapewnić jakichś istotnych ulg podatkowych dla inwestujących w fundusze dobrowolne, a poza tym bardzo ograniczyły opłaty dla instytucji zarządzających, co stało się czynnikiem ograniczającym rozwój tych funduszy. Blackburn podaje przykłady wielkich amerykańskich banków postulujących wprowadzenie np. we Włoszech przymusu przynależności do funduszy emerytalnych. Brytyjski autor pyta jak wielką arogancją muszą wykazywać się te instytucje by uważać, że nabywanie ich produktów powinno być obowiązkowe47.

Zwracając w 2011 r. uwagę na specyfikę funkcjonowania wielkich korporacji, prof. Jeffrey Sachs (Columbia University) stwierdził, że prawie już nie ma dnia bez kolejnej historii oszustwa. W ciągu dekady każda firma działająca na Wall Street musiała zapłacić karę albo za kreatywną księgowość albo za wykorzystywanie poufnych informacji w obrocie papierami wartościowymi, piramidy finansowe lub zwyczajne defraudacje popełnione przez kierownictwo. Mało kto ponosi jednak odpowiedzialność za swoje czyny. Bezkarność działań wielkich korporacji jest powszechna, gdyż większość przestępstw uchodzi czyjejkolwiek uwagi. Te nieliczne, które uda się wykryć, kończą się w praktyce bezbolesnym klapsem, oznaczającym, że akcjonariusze sfinansują jakąś niewielką karę pieniężną. Prawdziwi winowajcy znajdujący się na szczytach korporacji nie muszą się niczego obawiać, gdyż nawet jeżeli firma zapłaci bardzo wysokie kary, to i tak zostaną na swoich stanowiskach. Akcjonariusze są tak rozproszeni i bezsilni, że w istocie mają słabą kontrolę nad zarządzaniem korporacją. Działalność korporacji ułatwia eksplozja korupcji w Stanach Zjednoczonych, Europie, Chinach, Indiach, Afryce, Brazylii i innych krajach. Sachs wskazuje, że są dwie główne przyczyny tego, że korupcja wymknęła się spod kontroli. Po pierwsze, wielkie korporacje to są firmy międzynarodowe, natomiast rządy krajów, gdzie prowadzą one działalność mają charakter narodowy. Korporacje są tak silne finansowo, że rządy boją się im przeciwstawić. Po drugie, wielkie korporacje finansują na ogół kampanie wyborcze, a sami politycy są często udziałowcami tych firm, albo po cichu czerpią zyski z ich działalności. Pieniądze pozyskiwane przez polityków z łapówek i nielegalnych transakcji płyną potem do rajów podatkowych i dyskretnych szwajcarskich banków. Potęga i siła tego ukrytego systemu stała się tak duża, że zagraża on światowej gospodarce. Konkludując, Sachs stwierdza, że następnym razem gdy usłyszymy o skandalu korupcyjnym w Afryce, czy innym biednym regionie świata, spytajmy, gdzie korupcja się zaczęła i kto korumpuje. Ani Stany Zjednoczone ani inny „rozwinięty” kraj nie powinien wskazywać palcem na kraje biedne, bo to najsilniejsze globalne korporacje stworzyły ten problem48.

Silne powiązanie rządzących z podmiotami sektora prywatnego w Stanach Zjednoczonych i innych krajach, prof. Luigi Zingales określa jako „kapitalizm kolesiów” (Crony Capitalism). Wyraża się on m.in. w udzielaniu przez rząd pomocy finansowej bankom wypłacającym premie rzędu setek milionów dolarów osobom z kierownictwa banków, które państwo musiało ratować przed faktycznym bankructwem49. Autor ten wyraża też swoje krytyczne zdanie o tym, że osoby z kierownictwa banków i innych instytucji finansowych, które poważnie przyczyniły się do niedawnego kryzysu finansowego, są w istocie bezkarne50.

W wyrazisty sposób ekspansję globalnych instytucji finansowych podsumowuje prof. Rafał Krawczyk stwierdzając, że: „Koncerny przeniosły swą aktywność zagranicę – do krajów, w których demokracja jest na tyle świeża, że ludzie jeszcze nie rozumieją mechanizmu rynkowego rozkładu korzyści. Tam, na przykład w Europie Wschodniej, wystarczy tylko przekupić kogo trzeba, żeby interes stał się obowiązującym prawem. Zrobić go na przykład prezesem banku, jego głównym ekonomistą lub sponsorować wice premierostwo. Zastanawia mnie, kogo koncerny skorumpowały w Polsce, skoro system OFE nie tylko został wdrożony, ale stał się zarówno rynkowy, jak i obowiązkowy, zastępując inne zabezpieczenia socjalne i prowadząc przyszłych emerytów na ścieżkę egzystencjalnego strachu”51.

Proces ekspansji instytucji finansowych i rolę, jaką w tym procesie odegrali niektórzy ekonomiści, w sposób obrazowy scharakteryzował w grudniu 2013 r. prof. Krzysztof Rybiński. Stwierdził on, że „Niektórzy pewno będą się zastanawiali, czy tworzenie emerytalnych filarów kapitałowych to taki sam wybieg banksterów, jak wcześniej zasady Konsensusu Waszyngtońskiego, które pozwoliły za bezcen przejąć majątek krajów zbyt szybko otwierających się na kapitał zagraniczny. I czy grupa polskich naukowców, którzy z pasją tworzyli ten system, nie okazała się marionetkami w sztuce wyreżyserowanej przez banksterów. Z pewnością powstanie jeszcze niejedna teoria, którą będziemy przyjmowali za obowiązującą, a potem okaże się, że to tylko gra interesów i sprytny sposób na transfer pieniędzy z kieszeni ciężko pracujących Polaków do kieszeni zachodnich banksterów”52.

4.    Ryzyko związane z rynkiem finansowym – załamania, kryzysy, patologie

Powiązanie emerytur z rynkiem finansowym, w ramach obowiązkowego filara kapitałowego, jest rozwiązaniem szkodliwym i krzywdzącym przyszłego emeryta. Dotyczy ono bowiem nie jakiegoś jego dodatkowego sposobu oszczędzania na emeryturę, ale tej części emerytury, która ma zapewnić przynajmniej minimum środków egzystencji na starość. Uzależnienie od rynku finansowego tej istotnej dla przeżycia człowieka części jego dochodu jest dla niego rozwiązaniem niekorzystnym i niesprawiedliwym. To na niego spadają koszty i ryzyko realizacji różnych zachwalanych przez zwolenników prywatyzacji emerytur makroekonomicznych celów, jak rozwój rynku kapitałowego. To ze środków przeznaczonych na jego emeryturę instytucje finansowe mogą sobie przez dziesięciolecia pobierać opłaty, a inflacja i kryzysy finansowe dodatkowo mogą drastycznie zredukować realną wartość aktywów w funduszach zarządzanych przez te instytucje.

We wstępie do opublikowanego w 2012 r. raportu Klubu Rzymskiego (The Club of Rome – EU Chapter, z siedzibą w Brukseli) dotyczącego niestabilności systemu finansowego i związanych z nią zagrożeń dla wzrostu gospodarczego prof. Dennis Meadows wskazuje, że w okresie 1970‍-2010 doszło do 145 kryzysów bankowych, 208 kryzysów walutowych oraz 72 kryzysów zadłużenia publicznego, łącznie 425 kryzysów systemowych. Oznacza to średnio 10 kryzysów rocznie! Kryzysy te dotknęły ponad ¾ ze 180 krajów członkowskich Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Obserwacja najpoważniejszego w tym czasie kryzysu, czyli kryzysu z 2008 r. pozwala stwierdzić, że źródła niestabilności systemu finansowego nie tylko nie zmieniły się po tym kryzysie, ale uległy spotęgowaniu. Oznacza to, że z pewnością będzie kolejna globalna katastrofa53. W tym samym raporcie Klubu Rzymskiego zwrócono uwagę na to, że transakcje finansowe na rynkach międzynarodowych przekraczają wielokrotnie transakcje wynikające z realnej gospodarki obejmującej wytwarzanie oraz handel towarami i usługami. Z ogólnej kwoty transakcji walutowych wynoszącej dziennie 4 bln (biliony) dolarów, jedynie 2% wiąże się z realną gospodarką, zaś reszta, czyli 98% tych transakcji, ma charakter czysto spekulacyjny. Ich jedynym celem jest osiągnięcie zysku z obrotu walutami. Tak wysoki dzienny wolumen spekulacyjnych transakcji walutowych jest tysiąc razy większy niż dzienny wolumen obrotu na rynkach papierów wartościowych na całym świecie. Jednak nawet i ten poziom może być niedoszacowany zważywszy na fakt, że część transakcji jest realizowana przez fundusze wysokiego ryzyka (hedge funds) bezpośrednio między sobą. W efekcie świat stał się „globalnym kasynem” na bezprecedensowo wielką skalę54.

Wiele osób zapomina, że kryzys finansowy z 2008 r. nastąpił zaledwie kilka lat po ogromnym załamaniu na giełdach, jakie zaczęło się w 2000 r., miało charakter globalny i dotknęło wiele krajów. Znaczące spadki cen akcji miały miejsce w okresie od początku 2000 r. do lutego 2003 (zob. tab. 1)55. W stosunku do maksymalnego poziomu osiągniętego w 2000 r. ogólne wskaźniki giełdowe w najważniejszych gospodarkach świata (Stany Zjednoczone, strefa Euro, Japonia, Niemcy, Francja, Włochy, Wielka Brytania, Kanada) spadły w tym okresie od 40% do 67%. Największy spadek cen akcji zanotowano w Niemczech, gdzie indeks DAX30 spadł o 66,6% w okresie od marca 2000 do lutego 2003 r., zaś indeks DJ Euro Stoxx dotyczący całej strefy euro o 58%. We Francji indeks CAC40 zmniejszył się o 57,2% w okresie od sierpnia 2000 do lutego 2003 r. Duży spadek cen akcji zanotowano także w Stanach Zjednoczonych, gdzie indeks WILSHIRE5000 spadł o 43,7%, a w Wielkiej Brytanii indeks FTSE100 zmniejszył się o 45,9%.

Sektory technologiczne (telekomunikacja, media, sektor informatyczny) zostały dotknięte najsilniej. Spadki cen akcji okazały się tam najwyższe w porównaniu z innymi grupami podmiotów. I tak np. w Niemczech akcje firm telekomunikacyjnych, medialnych oraz działających w sektorze informatycznym spadły aż o 85,1%, Francji o 81,5%, Kanadzie o 81,1%, Wielkiej Brytanii o 79,7%, w Japonii o 77%, w strefie euro o 76,4%, a w Stanach Zjednoczonych o 74,3%. W okresie od miesiąca, gdy osiągnięty został szczytowy poziom cen akcji do lutego 2003 r. wielkie spadki dotyczyły także cen akcji banków (np. w Japonii aż o 68,6%, a w Niemczech o 66,7%) oraz towarzystw ubezpieczeniowych (największe spadki miały miejsce w Niemczech – o 73,8%, Francji – o 68% i Wielkiej Brytanii – o 64,3%).

Dane zawarte w tabeli 1 pokazują, jak wielkie spadki cen mogą nastąpić na rynku akcji nawet w stosunkowo krótkim czasie. Oznacza to, że straty podmiotów inwestujących w akcje, w tym także funduszy emerytalnych mogą być także bardzo duże. W Polsce, np. w 2001 r. indeks WIG obniżył się o 22%, w 2008 r. o 51%, a niedługo potem, czyli w 2011 r. – o 21%.56 O tym, że nawet wiele lat nie wystarcza, by odrobić spadki giełdowe wskazuje fakt, że np. indeks WIG‍-20 w dniu 24 października 2013 r. był niższy o 34,06% w porównaniu do jego poziomu w dniu 24 października 2007 r., a indeks WIG o 14,88%57.

Większa częstotliwość i głębokość kryzysów stała się charakterystyczną cechą współczesnych rynków finansowych. Kolejne kryzysy ujawniają ogrom zjawisk patologicznych w bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych i innych instytucjach finansowych. Zdolność tych instytucji do korumpowania władzy politycznej w różnych krajach doprowadziła w przeszłości do znacznego rozluźnienia dotyczących ich regulacji prawnych i stworzenia im praktycznie nieograniczonych możliwości działania. Wiele z tych instytucji zbankrutowałoby, gdyby nie ratowano ich za pieniądze podatników. Efektem tego jest ogromne zadłużenie publiczne i faktyczna niewypłacalność wielu państw. Można zatem powiedzieć, że jest ona skutkiem nieograniczonej ekspansji sektora finansowego. Mimo to wielkie międzynarodowe koncerny finansowe, w obronie własnych interesów, dalej potrafią silnie oddziaływać na rządy różnych krajów.

Tabela 1. Ogólne i sektorowe spadki kursów akcji w głównych gospodarkach

Stany

Zjednoczone

Japonia

Strefa euro

Niemcy

Francja

Włochy

Wielka

Brytania

Kanada

Indeksy ogólne rynku kapitałowego

WILSHIRE

5000

NIKKEI

225

DJ EURO STOXX

DAX

30

CAC

40

MILAN

MIBTEL

FTSE

100

S&P/TSX

COMP.

Miesiąc max.

(m.m.)

Marzec

2000

Marzec

2000

Marzec

2000

Marzec

2000

Sierpień

2000

Marzec

2000

Grudzień 1999

Sierpień

2000

Strata

Luty 03/m.m.

‍-43,7%

‍-56,9%

‍-58,0%

‍-66,6%

‍-57,2%

‍-49,5%

‍-45,9%

‍-40,3%

Telekomunikacja, Media, Sektor IT

Miesiąc max.

(m.m.)

Marzec

2000

Luty

2000

Marzec

2000

Marzec

2000

Marzec

2000

Marzec

2000

Marzec 2000

Sierpień

2000

Strata

Luty 03/m.m.

‍-74,3%

‍-77,0%

‍-76.4%

‍-85,1%

‍-81,5%

‍-71,0%

‍-79,7%

‍-81,1%

Banki

Miesiąc max.

(m.m.)

Styczeń

2001

Październik

1999

Styczeń

1999

Sierpień

2000

Maj

2002

Listopad

2000

Maj

2002

Kwiecień

2002

Strata

Luty 03/m.m.

‍-18,7%

‍-68,6%

‍-39,2%

‍-66,7%

‍-31,4%

‍-52,4%

‍-32,1%

‍-9,7%

Ubezpieczyciele

Miesiąc max.

(m.m.)

Grudzień

2000

Kwiecień

1999

Styczeń

2001

Listopad

2000

Listopad

2000

Listopad

2000

Grudzień

2000

Styczeń

1999

Strata

Luty 03/m.m.

‍-31,8%

‍-29,3%

‍-59,3%

‍-73,8%

‍-68,0%

‍-44,4%

‍-64,3%

‍-24,4%

Źródło: Zestawienie własne na podstawie: OECD, „Highlights of Recent Trends in Financial Markets”, Financial Market Trends, nr 84, marzec 2003, s. 11.

Doświadczenia kryzysu pokazują, że instytucje finansowe w wielu krajach doprowadziły do wielkich strat w finansach publicznych i obciążenia kosztami kryzysu dużych grup społecznych. Jak zauważa prof. Stanisław Owsiak, kryzys z lat 2008 i 2009 wykazał ponad wszelką wątpliwość fiasko neoliberalnego podejścia do sektora finansowego. Państwo pozostało ostatnią instancją ratunkową dla zderegulowanej działalności sektora finansowego. Podołanie temu wyzwaniu jest możliwe tylko wówczas, jeżeli państwo będzie znacznie aktywniejsze w sferze regulacyjnej i instytucjonalnej w odniesieniu do podmiotów sektora finansowego. Autor ten podkreśla, że kryzysy finansowe wywołują jawną i ukrytą redystrybucję dochodów (majątku) na niekorzyść warstw uboższych, które obciążane są skutkami kryzysu w największym stopniu58.

By