Oko w oko ze zwierzakiem
- Wydawca:
- Wydawnictwo BIS
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7551-471-1
- Rok wydania:
- 2015
- Słowa kluczowe:
- babci
- biór
- człowieka
- delfinach
- historie
- koniku
- które
- niezwykłych
- służbę
- wietnamskiej
- zwierzakiem
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Oko w oko ze zwierzakiem”
biór opowiadań o niezwykłych zwierzętach. O gwarku, który oświadczył się babci. O małpce, która pilnowała stada kóz. O psach, które podróżowały moskiewskim metrem. O gołębiu pełniącym służbę wojskową. O delfinach, które uratowały człowieka przed rekinem. O słoniach, które przeżywały żałobę po śmierci swego opiekuna. O małym koniku, który był przewodnikiem niewidomego. O śwince wietnamskiej, która potrafiła udawać groźnego dzika. O wydrze na królewskim dworze. Ciekawe historie dla wszystkich wielbicieli zwierząt.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Renata Piątkowska
Copyright © Renata Piątkowska
Copyright © Wydawnictwo BIS 2015
ISBN 978-83-7551-471-1
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
Tel. (22) 877-27-05, fax (22) 837-10-84
e-mail:bisbis@wydawnictwobis.com.pl
www.wydawnictwobis.com.pl
Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta
konwersja.virtualo.pl
Gadający ptak
Czarne, lśniące pióra, na szyi coś, jakby żółty kołnierzyk, a nóżki i dziób w kolorze marchewki. Do tego na środku główki elegancki przedziałek – oto gwarek. Ptak, który może znienacka oznajmić: „Napiłbym się wiśnióweczki”. Albo siedząc w kącie klatki, wrzasnąć: „Tere-fere kuku, strzela baba z łuku!”. Ten wesoły, pyskaty ptaszek może tak gadać, gwizdać i podśpiewywać przez cały dzień. Cichnie dopiero wieczorem, gdy już okryjemy jego klatkę serwetą. Ale nawet wtedy lubi mieć ostatnie słowo i często zza zasłony dobiega jego głos: „No dobra, dobra. Idę spać”.
Nie do wiary? Ptaki nie mówią? One najwyżej ćwierkają, gruchają albo klekoczą? Pewnie, wróble, gołębie i bociany tak właśnie robią, ale gwarki to co innego – one mówią. A w zasadzie powtarzają to, co usłyszały. Potrafią znakomicie naśladować głosy ludzi. Lubią z przekrzywioną główką przysłuchiwać się rozmowie i nagle wtrącić swoje trzy grosze. Mogą wymawiać pojedyncze słowa lub wygłaszać całe zdania. A zapamiętany głos, jego barwę, akcent są w stanie odtworzyć tak bezbłędnie, że nie odróżnisz, czy to mówi człowiek, czy ten sprytny ptaszek. Gwarek potrafi też naśladować wiele innych dźwięków. Na przykład pukanie do drzwi, dzwonek telefonu lub gdakanie kury. Skrzypiące schody, uporczywy kaszel albo kapiący kran to dla niego pestka. Jak nietrudno się domyślić, ten niezwykły talent gwarka może przysparzać domownikom wielu kłopotów.
– Ileż to razy, podlewając grządki w ogrodzie, rzucałem konewkę i pędziłem do domu, bo tam telefon dzwonił jak na alarm. Mało nóg nie połamałem, żeby zdążyć, a kiedy wpadałem do pokoju, okazywało się, że telefon milczy, za to gwarek w klatce dzwoni ile wlezie. – Dziadek uśmiechał się na samo wspomnienie.
Mały Julek uwielbiał opowieści o gwarku. Mógłby w kółko słuchać o tym, jak ten pomysłowy ptaszek raz po raz nabierał dziadka albo jak nauczył się przeklinać. Bo gwarkowi wystarczyło, że przez kilka dni przysłuchiwał się robotnikom remontującym dom, i już klął jak szewc. Lubił się potem popisywać przy gościach i na sympatyczne okrzyki: „Och, jaka ładna ptaszyna!”, odpowiadał: „Przestań truć, baranie jeden!”. A bywało, że wyrwało mu się coś dużo gorszego. Ale i tak nikt się na niego nie gniewał. Bo ten gadający ptak potrafił nie tylko siarczyście zakląć albo zażartować z dziadka, ale też pięknie poprosić o rękę jego ukochaną.
– Dziadku, opowiedz, jak gwarek oświadczył się babci – nalegał Julek, który uwielbiał tę historię, a dziadek nie dawał się długo prosić i chętnie opowiadał.
– To było tak. Wszystkie panny, które znałem w młodości, były owszem, niczego sobie, ale dopiero w twojej babci zakochałem się na amen. Ona wtedy jeszcze nie była twoją babcią, tylko śliczną dziewczyną, najładniejszą w całym mieście. Od razu wiedziałem, że Helenka jest mi pisana, i postanowiłem poprosić ją o rękę. Kupiłem złoty pierścionek z niebieskim oczkiem i czekałem na odpowiedni moment. Nigdy dotąd się nie oświadczałem, więc zachodziłem w głowę, co powinienem w takiej chwili powiedzieć. Nie mogłem się też zdecydować, czy lepiej wręczyć jej pierścionek na stojąco, czy może przyklęknąć? A jeżeli już, to klęczeć na lewym czy prawym kolanie? I jaką zrobić przy tym minę – śmiertelnie poważną czy raczej uśmiechać się od ucha do ucha? Ciągle się wahałem. Na wszelki wypadek ułożyłem sobie dwa zgrabne zdania, żeby, jak przyjdzie co do czego, nie jąkać się i nie stękać. Stojąc przed lustrem, ćwiczyłem i oświadczałem się bez końca. Ani mi przez myśl nie przeszło, że gwarek siedzi obok w klatce i zapamiętuje każde moje słowo. Wreszcie któregoś dnia Helenka przyszła do mnie z wizytą. W kapelusiku i błękitnej sukience wyglądała pięknie i tak jakoś uroczyście. Usadziłem ją przy stole, podałem herbatę i zapadła niezręczna cisza. Helenka herbaty nawet nie spróbowała, tylko raz po raz na mnie zerkała. A ja, patrząc na nią, przeżywałem istne męki. Ściskałem w ręce aksamitne pudełeczko z pierścionkiem i nie mogłem się zdecydować. Już-już miałem wstać i wygłosić te moje wyuczone dwa zdania, gdy nagle opadały mnie wątpliwości. Co będzie, jak zapytam, a ona powie: Nie! Albo roześmieje mi się w nos i popuka palcem w czoło? Na samą myśl taki strach mnie ogarniał, że nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
Helenka przez chwilę kręciła się niespokojnie, aż w końcu podeszła do okna, wsparła się o parapet i wyjrzała na kwitnące w ogrodzie jabłonki. Ja ciągle biłem się z myślami i wycierałem w obrus spocone dłonie, gdy nagle usłyszałem, jak gwarek, idealnie naśladując mój głos, mówi:
– Helenko, bardzo cię kocham. Zostaniesz moją żoną?
Na te słowa Helena aż pobladła z wrażenia. Ja byłem chyba jeszcze bardziej zaskoczony niż ona. Ale nie było czasu ani żeby się dziwić, ani żeby udusić to skaczące w klatce czarne czupiradło. Poderwałem się z krzesła i zanim babcia zdążyła odwrócić się od okna, już klęczałem przed nią, trzymając w wyciągniętej ręce pierścionek z niebieskim oczkiem.
Ona włożyła go na palec i rozpromieniona powiedziała:
– Tak. – Zaraz potem dodała: – Już myślałam, że nigdy mnie o to nie spytasz – i rzuciła mi się na szyję.
Zerknąłem na gwarka. Miałem nadzieję, że nie zepsuje tej chwili, naśladując na przykład odgłos wody spuszczanej w toalecie. Wiedziałem, że jest do tego zdolny. Ale tym razem nastroszył tylko pióra i stwierdził:
– Kurza twarz! Gładko poszło!
Tak