Strona główna » Humanistyka » Otton I Wielki

Otton I Wielki

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788379768172

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Otton I Wielki

Otton I  był  władcą wyjątkowym, znacznie przekraczającym standardy epoki, którego porównać można  jedynie z Karolem Wielkim. Posiadał  cechy wielkiego przywódcy, odznaczał się poczuciem sprawiedliwości, umiał wykorzystywać swoje talenty militarne i dyplomatyczne.

Kiedy w 962 roku został koronowany na cesarza Rzymu, przestał być jednym z wielu europejskich władców, a zaczął przewodzić całemu chrześcijańskiemu światu. Nad pogańskimi nieprzyjaciółmi  – Madziarami, Normanami i  przede wszystkim Słowianami połabskimi odnosił walne zwycięstwa, z Mieszkiem I potrafił zawrzeć korzystny dla obu stron sojusz. Swemu synowi,  Ottonowi II, zostawił  państwo silne i stabilne.

Wpływ Ottona I na czasy, w których żył, był tak doniosły – w dziedzinie sztuki, literatury, architektury – że termin „epoki ottońskiej” upowszechnił się w historii.

Polecane książki

Ten dziennik z podróży to niezwykła i wielowątkowa opowieść o Bukowinie – historycznej krainie położonej na pograniczu Rumunii i Ukrainy. Przybliża przede wszystkim złożoną tożsamość Bukowińczyków, którzy od wielu pokoleń pielęgnują tradycję i kulturę polską na obczyźnie, gdzie zepchnięci w niep...
Są marzenia... które powinny w swojej sferze marzeń pozostać i nigdy nie przekroczyć progu fantazji, dzięki której zostały do życia powołane. Marząc, tworzymy wizje, prywatną fatamorganę, a ona może powrócić prawie każdej chwili, gdy tylko przymkniemy oczy. Zapach, melodia, smak wywoła nastrój tak d...
„Przygody fenka wędrowniczka” Marii Boukef to rymowana, dwuczęściowa bajka mówiąca o buncie i dojrzewaniu. Opisywany w niej fenek – żyjący w Afryce to ssak przypominający trochę psa, trochę lisa, który postanawia opuścić dom rodzinny i udać się w podróż życia. Jego decyzja wywołuje zaniepokojeni...
Krocząc nocą ulicami miasta, miej oczy otwarte. Nie jesteś bezpieczny. Głodni drapieżcy bezszelestnie podążają twoim tropem.  Wystarczy chwila nieuwagi i… No dobrze, tak naprawdę chodzi im o twoje kanapki, no chyba że masz przy sobie kawałek pizzy. Groza czająca się wśród nocy jes...
Nowy Orlean, stolica Luizjany, kolebka jazzu i bluesa - właśnie w tym niezwykłym mieście rozgrywa się aukcja tej powieści. W obliczu śmierci Aurore Grrritsen postanawia ujawnić sekrety, które skrywała przez całe życie, a które mogą odmienić los jej rodziny, bogatej i wpływowej w Nowym Orleanie. Do s...
Dolegliwości mięśniowo-szkieletowe, na które wpływ mają czynniki środowiska pracy, to dzisiaj zmora każdego pracodawcy i niejednego pracownika. Mają wpływ na wydajność pracowników, znacznie ją obniżają oraz często powodują niezadowolenie pracowników (objawiające się np. zmniejszoną motywacją lub chę...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jerzy Strzelczyk

I.

WSTĘP

Dwudziestego pierwszego stycznia 1945 roku była w Berlinie piękna, słoneczna pogoda. Mało kogo w stolicy Trzeciej Rzeszy to jednak zapewne cieszyło, wiedziano, że taka pogoda sprzyja alianckim nalotom lotniczym na w dużym stopniu już zniszczone miasto. Życie w Berlinie toczyło się co prawda w miarę normalnie, o ile o jakiejkolwiek normalności w tym czasie mogła jeszcze być mowa, ale mało kto chyba mógł pod koniec stycznia mieć złudzenia co do rezultatu wojny, wkraczającej w ostatnią, decydującą, fazę. Kilka dni wcześniej (12 stycznia) ruszyła znad Wisły wielka ofensywa frontów radzieckich, rychło na głównym odcinku dochodząc do Odry. Niebawem w rękach Armii Czerwonej znajdzie się Budapeszt, droga do Wiednia zostanie otwarta. Dni nazistowskich Niemiec były, mimo wysiłków propagandy Josepha Goebbelsa, policzone…

Nie dowiemy się niestety, jak sytuację militarną i polityczną oceniał, podróżujący wygodnie w sypialnym wagonie z Wiednia do Berlina, wybitny austriacki historyk, ordynariusz historii średniowiecznej i nowożytnej na „Uniwersytecie Rzeszy” w Wiedniu, Otto Brunner (1898–1982). Z reżimem nazistowskim był on związany głęboko, co mu zresztą po wojnie przyszło odpokutować prawie dziesięcioletnim wydaleniem ze służby. Dopiero w 1954 roku mógł ponownie, jako profesor w Hamburgu, podjąć pracę zawodową i naukową, która przyniosła mu wiele sukcesów i uznania. Dożył osiemdziesięciu czterech lat. W 1945 roku był jednak jeszcze stosunkowo młody, można powiedzieć: w kwiecie wieku, niespełna czterdziestosiedmioletni.

Nie lubił chyba wspominać i zastanawiać się nad swoją postawą w czasach nazizmu. Wiadomo, że starannie niszczył wszelkie dostępne mu materiały, dotyczące jego ówczesnego życia i działalności. A jednak w hamburskim archiwum miejskim zachował się tekst jego wykładu o Ottonie I. Niemieckiemu historykowi Hansowi-Henningowi Kortümowi udało się zbadać okoliczności nieoczekiwanej podróży Brunnera z 21 stycznia 1945 roku[1].

Przybywał on na zaproszenie, działającego od kilku lat przy berlińskim Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma „Auslandswissenschaftliches Institut” („Instytut Nauki Zagranicznej”), który na semestr zimowy 1944/45 zaplanował cykl wykładów pod znamiennym tytułem „Weltgeschichtliche Bewährungsstunden” (mniej więcej tyle co „Chwile próby w historii świata”). Intencja pomysłodawców była oczywista. Wykłady, przeznaczone najwyraźniej dla szerszej publiczności, które mieli prowadzić wybitni uczeni odbywały się w budynku Akademii Architektury Schinkla (Schinkel’sche Bauakademie). Budynek mieścił się w centrum miasta i był na razie miejscem niedotkniętym bombardowaniami[2]. Prowadzone wykłady mały przyczynić się do podniesienia na duchu berlińczyków i natchnąć ich otuchą poprzez przypomnienie epizodów z dawnych czasów, kiedy to Niemcom bądź – szerzej – mieszkańcom Europy, którzy znajdowali się w obliczu, wydawałoby się nie do uniknięcia, katastrofy, „w ostatniej chwili” udawało się przed nią ustrzec. Dobrze to współgrało z oficjalną propagandą rządu, chwytającą się każdego sposobu, by wymęczone społeczeństwo utrzymać w gotowości do walk i dalszych ofiar. Oczywiście – dobór wykładowców i tematów nie był przypadkowy, wszyscy musieli być zwolennikami nazizmu. Serię wykładów rozpoczął na początku grudnia 1944 roku Helmut Berve, historyk starożytności z Monachium, który mówił o wojnach persko-greckich, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu zakończonych zwycięstwem Greków nad azjatyckimi „barbarzyńcami”. Już po kilku dniach kolejny mówca, Wilhelm Weber, także historyk świata starożytnego z Berlina, wygłosił wykład pt. „Attila. Aufstieg und Untergang des Hunnenreiches” („Attyla. Powstanie i upadek imperium huńskiego”). Następnym był kolega Brunnera z Wiednia Reinhold Lorenz, autor poczytnej w nazistowskich Niemczech, a przedtem także w Austrii, i bardzo tendencyjnej (minimalizującej znaczenie polskiej odsieczy) książki o obronie Wiednia przed Turkami w 1673 roku. Otto Brunner był kolejnym referentem, najprawdopodobniej już ostatnim. Tematem jego wykładu, o którym, w przeciwieństwie do wykładów trzech jego poprzedników, nie zdołała już chyba poinformować nazistowska prasa, był „Otton Wielki”, a konkretnie jego zwycięstwo z sierpnia 955 roku na Lechowym Polu (Lechfeld) nad koczowniczymi Węgrami (Madziarami), trapiącymi uprzednio przez dziesiątki lat znaczne obszary Europy, szczególnie Niemiec. Zwycięstwo to oznaczało kres najazdów madziarskich i umożliwiło Ottonowi I budowanie imperialnej potęgi. O bitwie na Lechowym Polu opowiemy w niniejszej książce dokładniej we właściwym miejscu. Tutaj problem ten interesuje nas jako dobitny przykład pronazistowskiej „polityki historycznej”. Aktualności tematyce przydawała i do wykrzesania niezbędnej gotowości do dalszego akceptowania ofiar i wyrzeczeń wojny miała w zamierzeniu organizatorów i samych wykładowców motywować oczywista paralela dziejowa: tak jak walki z Persami i Hunami Attyli oraz Turkami w XVII wieku, tak samo zmagania z Madziarami, wydawałoby się beznadziejne, a przecież, jak tamte, ostatecznie zakończone zwycięstwem (a zatem we wszystkich przypadkach chodziło o „barbarzyńców” ze wschodu), miały podnosić na duchu wobec nowej, wschodniej (radzieckiej) nawały i podtrzymywać nadzieję na ostateczne zwycięstwo Niemców („Europejczyków”).

Czy sam Otto Brunner w to wierzył? Tego się nie dowiemy; tak jak w luksusowych, jak na owe czasy, warunkach przybył do Berlina, tak samo niezwłocznie po wykładzie wrócił do Wiednia.

*

Tyle tytułem politycznego akcentu na wstępie. Otton I nie odpowiada oczywiście za to, co z pamięcią o nim wyczyniali w połowie XX wieku pronazistowscy historycy. Przystępujemy zatem do realizacji podjętego zadania.

Nie brakowało w X i XI wieku w Europie władców wybitnych, zasługujących na to, by także polski miłośnik historii czy po prostu zainteresowany czytelnik mógł się im bliżej przyjrzeć. Niestety, nie w każdym przypadku, który by na to zasługiwał, jest to możliwe, a to z powodu braku odpowiedniej ilości i jakości przekazów historycznych (źródeł) danego władcy czy władczyni dotyczących. Mieliśmy okazję o tym pisać przed laty w książce o pierwszym historycznym władcy Polan/Polaków – Mieszku I. Nawet jednak w przypadku władcy, po którym pozostała znacznie większa niż w przypadku „naszego” Mieszka I liczba źródeł, a tak przedstawia się sprawa w przypadku władcy, któremu niniejsza książka została poświęcona, nawet najbardziej ambitny i „kreatywny” historyk nie zdoła napisać biografii, która w pełni na takie miano by zasługiwała[3] – badana i opisywana postać będzie mu się z istniejącego materiału źródłowego jawić bardziej czy mniej fragmentarycznie.

Choć w bliższych nam czasach polski rynek księgarski, trafnie odczytując zarówno zainteresowania czytelników, jak również potrzeby nauki historycznej, wzbogacił się o monografie-biografie wielu władców polskich i europejskich, niekiedy współczesnych lub zbliżonych w czasie do bohatera niniejszej książki, on sam dotąd na próżno czekał na należną mu uwagę. Osobnych opracowań w Polsce (choć nie zawsze pióra autorów polskich) doczekali się m.in.: Karol Wielki, Otton III (wnuk „naszego” Ottona I), Henryk IV, Fryderyk I Barbarossa i Fryderyk II, Karol IV i Zygmunt Luksemburski, a jeżeli chodzi o władców spoza Cesarstwa, to wymienić by można Stefana I Wielkiego (węgierskiego), Bolesława II Przemyślidę (czeskiego) czy K(a)nuta Wielkiego (króla Anglii, Danii i Norwegii). Z władców polskich, oprócz Mieszka I i Bolesława Chrobrego, osobnych opracowań, tym razem, co zrozumiałe, niemal wyłącznie autorów polskich, doczekali się już chyba wszyscy, a przynajmniej wszyscy na to zasługujący.

Czas, by przedstawić naszego bohatera – Otton I Wielki, urodzony w 912 roku, król niemiecki od roku 936, od 962 cesarz rzymski, zmarły w 973 roku, a zatem w późniejszym okresie swojego życia współczesny Mieszkowi I. Jeden z najwybitniejszych, kto wie zresztą, czy po prostu nie najwybitniejszy władca chrześcijańskiej Europy X wieku, budowniczy organizacji politycznej („państwa”), która później zostanie nazwana Niemcami, wskrzesiciel Cesarstwa Rzymskiego, które niewiele w gruncie rzeczy przypominało dawne antyczne Cesarstwo Rzymskie, a nawet cesarstwo wskrzeszone już raz w 800 roku przez władcę państwa Franków – Karola Wielkiego, nie mówiąc już o tym, że nie mogło mieć charakteru uniwersalnego, jako że na Wschodzie trwała bez żadnej przerwy bezpośrednia kontynuacja antycznego Cesarstwa Rzymskiego – Cesarstwo Rzymian (Romajów), zwane potocznie Bizantyńskim, miało się okazać niezwykle trwałe, skoro przetrwało, nawet w warunkach postępującej faktycznej utraty imperialnych możliwości i aspiracji, aż do początku XIX wieku.

Uważni czytelnicy książki o Mieszku I zapewne pamiętają, że losy Mieszka I i Ottona I, ówczesnych Polski i Niemiec (użyjmy już tych politycznych, choć dla ludzi X wieku jeszcze anachronicznych pojęć) dość ściśle się ze sobą splotły. Tam sprawy te opisaliśmy z polskiego punktu widzenia, tutaj trzeba będzie do nich powrócić z punktu widzenia Saksonii, Niemiec i Cesarstwa. Tam stanowiły bardzo istotną część najwcześniejszej historii państwa pol(ań)skiego, tutaj dość istotny, ale jednak w porównaniu z tamtą znacznie skromniejszy aspekt dziejów rozległego władztwa Ottona I.

Historycy dziejów wczesnego średniowiecza zawsze będą narzekali na niedostatek potrzebnych im źródeł i narzekania te są na ogół zupełnie uzasadnione, tym bardziej że sama ich ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Trudno jednak nie stwierdzić, że postać i panowanie Ottona I są nie najgorzej oświetlone, wręcz uprzywilejowane, pod względem ilości i jakości informacji będących w dyspozycji historyka. Ten stan rzeczy wymaga choćby krótkiego komentarza.

Oczywiście, sam historyczny format i dokonania tego władcy przyciągały uwagę jemu współczesnych, także tych, którzy parali się piórem i z takich czy innych powodów zdecydowali się pisać o Ottonie I. Uprzedzając w tym miejscu, podobnie jak w innych miejscach niniejszego wstępu, pełniejsze wywody w odpowiednich rozdziałach książki, trzeba przynajmniej zwrócić uwagę na niektóre okoliczności. Sporo wskazuje na to, że gdyby życie Ottona I wypadło – powiedzmy – jakieś pięćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat wcześniej, historyk byłby w znacznie większych opałach. Tak się bowiem złożyło, że mniej więcej od lat sześćdziesiątych X wieku tętno życia kulturalnego i intelektualnego na obszarze państw wchodzących w skład dawnego cesarstwa Karola Wielkiego, od szeregu dziesięcioleci znajdującego się w stanie pogłębiającego się kryzysu, zaczęło bić żywiej. Trudno nie dostrzegać związku z konsolidacją państwa Ottona I oraz z blaskiem odnowionego cesarstwa. Rozwijało się zaniedbane uprzednio piśmiennictwo, w związku z czym powstawały utwory poświęcone w całości lub przynajmniej częściowo monarsze, jego zdumiewającym czynom i sprawom państwa, nad którym panował. Podstawy źródłowe do postaci i panowania Ottona I omówię nieco dokładniej zaraz po niniejszym wstępie.

Teraz natomiast kilka uwag w sprawie, która zostanie znowu dokładniej przedstawiona w zakończeniu książki. Wyjątkowość Ottona I była dostrzegana już przez współczesnych, którzy nie wahali się określać go mianem „Wielki” (Magnus), a z opinią tą najczęściej zgadzali się potomni. Aż do XIX wieku niemiecka opinia publiczna i nauka historyczna zgodnie uważały go za faktycznego twórcę państwa niemieckiego i jego potęgi, do której nostalgicznie wzdychały pokolenia Niemców pozbawionych od dawna jednego państwa, rozbitego na wiele feudalnych państewek i upokarzanych raz po raz przez innych, a zwłaszcza przez Francuzów. Tęsknota za dawną jednością i potęgą, odzyskanymi dopiero w 1871 roku, narzucała historiografii niemieckiej kierowanie bacznej uwagi na zapoczątkowany przez Ottona I okres świetności Niemiec. Ale po połowie XIX wieku rozgorzał w ciągle na razie politycznie rozbitych Niemczech wielki spór o koncepcję zjednoczenia, w którym starły się poglądy „małoniemieckie” i „wielkoniemieckie”. „Małoniemcy” opowiadali się za zjednoczeniem wyłącznie ziem etnicznie niemieckich, czyli w praktyce – pod przewodnictwem protestanckich Prus i dynastii Hohenzollernów, a z wyłączeniem wielonarodowej monarchii austro-węgierskiej, podczas gdy „wielkoniemcy”, obawiający się dominacji Prus, woleli, by na czele przyszłych zjednoczonych Niemiec stanęły właśnie Austro-Węgry z dynastią Habsburgów. Jak wiadomo, z tej rywalizacji zwycięsko wyszły Prusy, w 1871 roku Austro-Węgry pozostały poza II Rzeszą Niemiecką, zanim jednak do rozstrzygnięcia doszło, a także nawet długo po tym roku, nie mogło w sporze zabraknąć historyków. W związku z tym podzieliły się ich opinie na temat zasług i miejsca Ottona I (podobnie jak późniejszych władców) w historii Niemiec. Bodaj najwybitniejszym przedstawicielem „małoniemców” w historiografii niemieckiej był pruski historyk Heinrich von Sybel, a przeciwnego „wielkoniemieckiego” obozu, nauczający w Austrii Julius Ficker. Von Sybel widział ucieleśnienie niemieckiej idei narodowej w ojcu Ottona I – Henryku I, natomiast Otton I w opinii Sybla był właściwie szkodnikiem, ponieważ zamiast konsekwentnie dążyć do poszerzania niemieckiej przestrzeni życiowej na wschodzie (to znaczy kosztem ludów i państw słowiańskich), trwonił siły narodu niemieckiego na południu, w Italii, co niepotrzebnie kontynuowali później jego następcy. Ficker natomiast dostrzegał pozytywne znaczenie ekspansji władców niemieckich na południu, które wzbogacało naród niemiecki, a które bynajmniej nie oznaczało rezygnacji z ekspansji wschodniej. Mimo zjednoczenia Niemiec zgodnie z poglądami „małoniemieckimi” narodowa duma dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych Niemców, zwłaszcza gdy panowanie Wilhelma II nabierało cech imperialnych, nie wyrzekła się pozytywnego stosunku do wielkich, poza same Niemcy wykraczających dokonań Ottona I – odległego poprzednika Wilhelma II.

Zmiana akcentów nastąpiła po nazistowskim przewrocie 1933 roku, kiedy odgrzana została dyskusja wobec rzekomo niemożliwej do pogodzenia alternatywy „polityka wschodnia” czy „polityka cesarska” (lub rzymska). Ponownie bohaterem niemieckiej narracji historycznej miał się stać Henryk I – władca skuteczny i „realistyczny”, nieszukający triumfów poza Niemcami i rzekomo zachowujący dystans wobec papiestwa i Kościoła. Tysięczna rocznica śmierci Henryka I w 1936 roku stała się okazją do bardzo uroczystych i przepojonych ideologią nazistowską obchodów, którym patronował sam Heinrich Himmler. Trzeba jednak zauważyć, że nawet w okresie III Rzeszy nie wszyscy historycy niemieccy poszli tym tropem i nadal pojawiały się prace przedstawiające Ottona I w pozytywnym świetle.

Po 1945 roku musiało upłynąć trochę czasu, by pamięć o Ottonie I ponownie mogła się stać elementem żywej pamięci narodowej w podzielonych Niemczech. Charakterystyczne, że zarówno milenium koronacji cesarskiej Ottona (1962), jak również milenium jego śmierci (1973) przebiegły w Niemczech bez jakichś większych uroczystości, choć oczywiście badania naukowe nad Ottonem i jego epoką trwały i rozwijały się w dalszym ciągu, niemal jednak nie przedzierając się do świadomości historycznej szerszego społeczeństwa. Im bliżej końca ubiegłego stulecia, i na początku obecnego, tym bardziej wzrastało zainteresowanie społeczeństwa i nauki niemieckiej problematyką „ottońską” – pojawiają się coraz to nowe publikacje (ważniejsze z nich zostaną wymienione w bibliografii na końcu niniejszej książki), poświęca się jej specjalne konferencje naukowe, organizuje wielkie, cieszące się ogromnym zainteresowaniem, wystawy historyczne. Coraz więcej dowiadujemy się o tym okresie, o którym, niezależnie od oceny postaci i miejsca samego Ottona I, z całą pewnością należy stwierdzić, że był przełomowy w dziejach nie tylko samych Niemiec, ale także Europy, a przynajmniej jej znacznych części.

Zatem, jak sądzę, decyzja napisania pierwszej (o ile mi wiadomo) w naszym kraju obszerniejszej książki o Ottonie Wielkim nie wymaga chyba uzasadnienia. Oczywiście, podobnie jak to miało miejsce w poprzednich książkach autora o Ottonie III, Mieszku Pierwszym i Bolesławie Chrobrym, a także w podobnych książkach innych autorów o innych władcach wczesnego średniowiecza, nie może to być – wspominałem o tym! – biografia w nowoczesnym słowa tego znaczeniu, lecz próba w miarę możliwości pełnego zarysowania wybranej postaci na tle jej czasów. Historyk wie, że jest to podejście nie tylko uprawnione, lecz nawet pożądane, gdyż daje szansę pełniejszego ujęcia, być może nawet wykraczającego poza „prokrustowe łoże” ułomnej podstawy źródłowej. Z drugiej strony owe szersze historyczne „tło” nie powinno jednak dominować, spychać w cień bohatera książki.

II.

ŹRÓDŁA

Zupełnie przeciwnie, niż to było w przypadku Mieszka I, w nieco mniejszym stopniu także Bolesława Chrobrego, podstawa źródłowa do postaci i działalności Ottona I jest – jak już wspomniałem – nieporównanie bogatsza. Jest to przede wszystkim zasługa rozpoczętego około połowy X wieku znacznego ożywienia życia umysłowego, a zatem także piśmiennictwa, w państwie Franków wschodnich, czyli Niemców, ale także dwóch czynników o charakterze – powiedzielibyśmy – subiektywnym. Po pierwsze – wzrostu samoświadomości i dumy przede wszystkich Sasów z panowania tego nieprzeciętnego władcy, skłaniających do prób uwieczniania jego osiągnięć, po drugie zaś – europejskiego wymiaru panowania Ottona I, który sprawiał, że pisali o nim także pisarze i poeci spoza Niemiec. Nikogo nie powinno dziwić, że niemal wszystkie zaistniałe (i zachowane do dziś, nie można bowiem wykluczyć, że jakaś ich część zaginęła bezpowrotnie w ciągu ponad tysiąclecia) źródła są proweniencji kościelnej, jako że w X wieku sztuka czytania i pisania była, przynajmniej w Europie łacińskiej, ograniczona do duchowieństwa, co zresztą nie oznacza, że wszyscy duchowni ją posiedli. Niemal wszystkie interesujące nas zabytki zostały napisane w języku łacińskim. Z bardzo nielicznymi wyjątkami (do których zalicza się przede wszystkim kronika biskupa Thietmara z Merseburga, o której za chwilę powiemy więcej) źródła z wczesnego średniowiecza nie dotrwały do naszych czasów w oryginałach (to znaczy w tej postaci, jaką nadał im autor), lecz w niekiedy znacznie późniejszych kopiach, redakcjach i przeróbkach, co oczywiście wymaga od użytkownika wzmożonej ostrożności.

W niniejszej książce będziemy starali się sięgać do możliwie szerokiego zestawu źródeł (dokładniejsze ich wymienienie znajdzie się w zestawie bibliograficznym na końcu książki), tutaj zatrzymamy się jedynie na najważniejszych, bez których wykorzystania nie może obyć się żaden dziejopis Ottona Wielkiego i jego czasów.

Na pierwszym miejscu trzeba wymienić dzieło najważniejsze – Trzy księgi dziejów saskich (Rerum gestarum Saxonicarum libri III) benedyktyńskiego mnicha z (Nowej) Korbei (Corvey) nad Wezerą, Widukinda. Niemal nic nie wiemy o jego życiu, nikt ze współczesnych o nim nie wspomina, sam o sobie także w swoim dziele – ze zgoła benedyktyńską skromnością – milczy. Prawdopodobnie żył w przybliżeniu od około 925 roku do czasu panowania Ottona II (973–983). Nic nie wskazuje na to, by podróżował, raczej całe życie spędził w swoim klasztorze, do którego wstąpił prawdopodobnie około 940 roku. Istniał on już od roku 822 i należał do ważniejszych i najlepiej uposażonych klasztorów benedyktyńskich w Saksonii. Musiała tam być stosunkowo znaczna biblioteka – świadczy o tym znajomość szeregu dzieł antycznych i postantycznych autorów, czego ślady znajdują się w kronice Widukinda. Wysuwano hipotezy, że pochodził z rodu dawnego (koniec VIII wieku) księcia saskiego tego samego co on imienia, który wytrwale, choć w ostatecznym rachunku nieskutecznie, opierał się Karolowi Wielkiemu, co mogłoby znaleźć niejako potwierdzenie w tym, że wszystkie trzy księgi Dziejów saskich Widukind dedykował Matyldzie, córce Ottona I, od 996 roku ksieni w Kwedlinburgu, którą uważał za spokrewnioną z rodem tamtego Widukinda, choć – z braku pewniejszych podstaw – musi to pozostać hipotezą.

Dzieje saskie są jedynym zachowanym dziełem Widukinda z Korbei. Na samym początku I księgi autor mimochodem nadmienia, że

po wcześniejszych moich dziełach, w których przedstawiłem zwycięstwa bojowników Najwyższego, nikogo nie powinno dziwić, że pragnę opisać czyny naszych [ziemskich] Wielkich. Ponieważ w tamtej pracy na tyle, na ile potrafiłem, spełniłem to, do czego byłem winien ze względu na śluby zakonne, nie zaniecham teraz obowiązku poświęcenia sił, na ile będę potrafił, oddanej wierności mojemu Panu i mojemu ludowi.

Oznacza to, że najpierw zajmował się pisaniem metrycznych żywotów świętych (Tekli i eremity Pawła), nie zachowały się one jednak do naszych czasów, ale ich istnienie poświadcza w XII wieku francuski autor Sigebert z Gembloux, wspominając o nich w sporządzonym przez siebie katalogu pisarzy.

Dzieje saskie Widukinda należą do grupy wczesnośredniowiecznych traktatów historiograficznych, których zasadniczym (co nie znaczy: wyłącznym) przedmiotem są dzieje jednego konkretnego ludu. Wcześniejszymi przykładami tego rodzaju twórczości są: zaginiona historia Gotów Kasjodora (I połowa VI wieku), znana jedynie z epitome (skróconej wersji) Jordanesa (połowa VI wieku), historia Franków Grzegorza z Tours (VI wiek), historia Longobardów Pawła Diakona (VII wiek), Anglów i Sasów Bedy Czcigodnego (początek VIII wieku); dzieło Widukinda zamyka tę listę dzieł historiograficznych o nieocenionej wartości poznawczej dla historyka. Składa się, jak już wiemy, z trzech ksiąg. Pierwsza traktuje o pochodzeniu i dawnej historii Sasów oraz obejmuje panowanie Henryka I (919–936), druga omawia pierwsze dziesięciolecie (936–946) panowania Ottona I, aż do śmierci królowej Edyty (Edgithy), trzecia stanowi kontynuację, początkowo do 958 roku, później doprowadzoną najpierw do 968 (III 63–69), po śmierci zaś Ottona I definitywnie do 973 roku (III 70–76). Wartość poznawcza poszczególnych partii dzieła jest oczywiście różna, znaczna część księgi I opierała się na tradycji niespisanej i zawiera wiele, i to dość poważnych, nieścisłości. Z punktu widzenia naszego tematu nie musi nas ona szczególnie interesować, natomiast począwszy od panowania Henryka I, narracja staje się coraz bardziej szczegółowa i – ogólnie rzecz biorąc – wiarygodna.

Pamiętając o tym, że kronika Widukinda z Korbei jest najważniejszym źródłem do panowania dwóch pierwszych władców z dynastii saskiej i na ogół, jak stwierdziliśmy, źródłem wiarygodnym, nie wolno zapominać o kilku sprawach. Horyzont kroniki, podobnie jak horyzont życia jej autora, jest mocno ograniczony. Widukind jest piewcą plemienia Sasów, szersze sprawy Rzeszy go zbytnio nie interesują. Chociaż nie jest też szczególnie zainteresowany sprawami wschodniego (słowiańskiego) pogranicza, niewiele z jego kroniki dowiemy się o Słowianach połabskich (z wyjątkiem wojen toczonych przez nich z Sasami), Czechach i państwie polańskim, trzeba jednak pamiętać, że nie komu innemu jak właśnie Widukindowi zawdzięczamy najstarsze informacje o państwie Mieszka I. Będzie o tym mowa w odpowiednim rozdziale niniejszej książki. Widukind, choć mnich benedyktyn i chociaż parał się także (niezachowaną) twórczością hagiograficzną, zachowuje dość niespodziewany dystans wobec organizacji Kościoła. O papieżach niemal nie wspomina, dla niego główną postacią w Kościele jest metropolita moguncki (chociaż jednego z nich potraktował wielce krytycznie) oraz metropolita koloński Bruno. Bardzo istotnym i zagadkowym jest całkowite przemilczenie wypraw italskich Ottona I i jego cesarskiej koronacji w Rzymie (962), a także erygowania metropolii magdeburskiej (968). Autor Dziejów saskich za właściwy akt wyniesienia Ottona I do godności imperatora uważał wystylizowaną na antyczną modłę aklamację przez wojsko po zwycięskiej bitwie z Węgrami (955).

Wielokrotnie będziemy musieli w tej książce korzystać z informacji Widukinda z Korbei. Dzieje saskie zachowały się w niewielu przekazach rękopiśmiennych i poza Saksonią (korzystał z nich przede wszystkim Thietmar z Merseburga, a za nim późniejsi dziejopisowie sascy), przed XV wiekiem raczej pozostawały mało znane. Polskiego przekładu, który by zasługiwał na polecenie, brak[4], choć w polskiej nauce historycznej informacje Widukinda, dotyczące Mieszka I wielokrotnie były przedmiotem badań.

Nigdy na język polski nie była tłumaczona także niezmiernie interesująca twórczość współczesnej Widukindowi (choć nic nie wskazuje na to, by się znali osobiście, albo nawet wzajemnie korzystali ze swoich dzieł) mniszki Hroswity z Gandersheimu[5]. Gandersheim, położony na zachodnim pogórzu Harzu, był najstarszą znaną nam fundacją klasztorną rodu Ludolfingów i w ogóle jedną z najstarszych fundacji klasztornych saskiej arystokracji. Przełożonymi (ksieniami) przez wiele dziesięcioleci były wyłącznie księżniczki królewskiego czy cesarskiego pochodzenia. Do największego rozkwitu wspólnota gandersheimska doszła za długotrwałych rządów ksieni Gerbergi II (940–1001), która chciała i potrafiła popierać talent jednej ze swoich współsióstr.

Hroswita, podobnie jak Widukind, jest postacią prawie nieznaną, ukrytą niemal bez reszty za swoim wielkim dziełem. Jest autorką ośmiu poetyckich „legend” hagiograficznych, sześciu komedii, nawiązujących do dawno na Zachodzie zapomnianych komedii rzymskiego autora Terencjusza z I połowy II wieku – właśnie owe „antyterencjuszowe” komedie stanowią najbardziej w nowszych czasach znaną i podziwianą część twórczości Hroswity[6], nas jednak najbardziej interesują dwa historyczne poematy saskiej autorki, mianowicie Gesta Ottonis, czyliCzyny Ottona [I] orazPrimordia coenobii Gandeshemenses,czyliPoczątki klasztoru w Gandersheimie. Pierwszy z nich jest znacznie od drugiego obszerniejszy (w jedynym znanym przekazie rękopiśmiennym z Ratyzbony, obecnie w Monachium, liczy 1515 wierszy), zawiera jednak dwie dość znaczne luki. Primordia liczą jedynie 594 wiersze, tekstu tego (jako jedynego ze znanych utworów Hroswity) brakuje w rękopisie monachijskim i w ogóle znany jest jedynie z druków nowożytnych. Ponieważ poemat dotyczy wcześniejszych czasów, możemy pominąć tutaj jego omówienie.

PisanieGesta Ottonis Hroswita zaczęła na polecenie ksieni Gerbergi II (siostrzenicy Ottona I) pisać nie później niż jesienią 965 roku, a ukończyła przed marcem 968 roku. Jak sama wyznaje (a nie wydaje się to w tym przypadku zwyczajową oznaką skromności autorskiej), podjęte zadanie zdawało się przerastać jej możliwości. Pomijając już bowiem tę okoliczność, że jako niewiasta i mniszka nie miała, jak sądziła, predyspozycji i kompetencji do pisania o bitwach, wojnach i tym podobnych „męskich” przypadłościach, po raz pierwszy w swojej twórczości („legendy” i komedie powstały wcześniej) znalazła się w sytuacji zupełnego braku wzorców literackich, a nawet wiarygodnej i uporządkowanej ustnej tradycji. Niemniej udało jej się stworzyć w poetyckiej formie dzieło nie tylko interesujące formalnie, ale także o wyraźnej tendencji ideowej, zasadniczo wiarygodne i przynoszące sporo nieznanego skądinąd materiału. Krótko i niezbyt dokładnie przedstawiła poetka najpierw panowanie Henryka I, dzieje trzech jego synów, dokładnie omówiła ślub Ottona I z anglosaską księżniczką Edytą. Przedstawienie walk domowych i perypetii rodzinnych po wstąpieniu Ottona I na tron ma w ujęciu Hroswity szczególny charakter, raczej z moralnego niż czysto politycznego punktu widzenia. Obszernie przedstawiła Hroswita dzieje i perypetie drugiej żony Ottona – Adelajdy. Opowiadanie o niedoli młodziutkiej Adelajdy, uwięzionej przez króla Italii Berengara z Ivrei i trzymanej w całkowitym odosobnieniu z jedną jedynie służącą oraz o ucieczce ich i ukrywaniu się, by nie wpaść w ręce pościgu, należy do najbardziej żywych i bezpośrednich w literaturze tej doby. Autorka świadomie w zasadniczej części poematu zatrzymała narrację w momencie koronacji cesarskiej Ottona I, w końcowej części poematu jedynie kilka wierszy poświęciła jeszcze Ottonowi II, któremu zresztą, wraz z ojcem, Ottonem I, utwór został zadedykowany.

Można się zastanawiać, czy miano historiografa należy się jednemu z najzdolniejszych pisarzy czasów Ottona I – Liutprandowi z Cremony (ok. 920–970/972)[7]. Potomek znakomitej rodziny longobardzkiej, kilkakrotnie uczestniczył w poselstwach królów italskich, a później Ottona I, na dwór w Konstantynopolu i choć dyplomatycznych sukcesów najwyraźniej nie osiągnął, a do cesarstwa wschodniego i cesarza Nikephorosa Phokasa miał stosunek bardzo krytyczny, wręcz nienawistny, w swoich pismach, będących nie tyle traktatami, co pamfletami historycznymi, zawarł wiele interesujących informacji, których wiarygodność jednak aż nazbyt często jest wątpliwa. Wyniesiony przez Ottona I w 961 roku do godności biskupa Cremony, na synodzie rzymskim roku 963 (na którym złożono z godności papieża Jana XII) wygłosił mowę w imieniu cesarza, który nie mówił po łacinie. Pozostawił po sobie trzy dzieła: pomyślane jako historię władców całej Europy, ale w praktyce ograniczone do Italii, Bizancjum i Frankonii-Saksonii, Liber antapodoseos, w skrócie „Antapodosis”, którego już grecyzujący tytuł (oznaczający zemstę) zdradza tendencję – chęć zemsty na królu Berengarze, u którego Liutprand w nieznanych okolicznościach popadł w niełaskę. Dzieło składa się z sześciu ksiąg (ostatnia niezakończona) i urywa się na opisie pierwszego poselstwa Liutpranda do Bizancjum w 949 roku. Znacznie krótsze są dwa pozostałe dzieła Liutpranda: Liber de Ottone rege (Księga o królu Ottonie) – głównie o okolicznościach cesarskiej koronacji Ottona I w 962 roku i późniejszych wydarzeniach, oraz Legatio ad imperatorem Constantinopolitanum Nicephorum Phocam – sprawozdanie z nieudanego poselstwa 968 roku, które miało, poprzez uzyskanie ręki cesarzówny Anny dla Ottona II, doprowadzić do zakończenia zbrojnego konfliktu pomiędzy dwoma cesarstwami. Liutprand był bardzo oczytany, znał dzieła wielu autorów antycznych i kronikarzy wczesnośredniowiecznych, jako jeden z niewielu na Zachodzie znał nawet grekę. Nie dbał o poprawną konstrukcję, narracja jest często chaotyczna; choć z pewnością rację mają ci uczeni, którzy w jego pismach dopatrują się przede wszystkim politycznej propagandy, nie może być mowy o pomijaniu pism Liutpranda jako ważnego źródła historycznego do panowania Ottona I, stosunków z Bizancjum oraz opinii i stereotypów wobec Bizancjum na Zachodzie.

Kolejnego ważnego świadka czasów Ottona I nie znamy bezpośrednio z imienia, określamy go mianem Kontynuatora kroniki Reginona z Prüm. Najpierw zatem parę słów o Reginonie. Żył w latach od około 840 do 915, był opatem w Prüm, należącym do biskupstwa trewirskiego, a później w samym Trewirze. Napisał kilka ważnych dzieł, z których interesuje nas tylko kronika, napisana przed rokiem 908, a obejmująca dzieje świata od narodzenia Chrystusa do roku 906. Oczywiście, w dawniejszych partiach jest to inteligentna, oparta na wielu wcześniejszych źródłach, kompilacja; im bliżej jego czasów, tym więcej przynosi ważnych nowych informacji. Również wykształconym człowiekiem był jego Kontynuator, żyjący najpierw w tym samym trewirskim klasztorze św. Maksymina, w którym pod koniec życia przebywał także Regino, a następnie w klasztorze Weissenburg nad rzeką Lauter. Kontynuacja kroniki Reginona ma układ annalistyczny i rozpoczyna się dokładnie w tym miejscu (907), w którym kończy się dzieło Reginona. Informacje początkowo raczej lakoniczne stopniowo ulegają rozszerzeniu, sięgają roku 967. Mimo niezbyt dużej objętości Kontynuacja uważana jest nie bez racji za źródło bardzo wiarygodne i dobrze poinformowane. W nauce uchodzi niemal za pewnik, że jej autorem był mnich ze św. Maksymina w Trewirze, Adalbert, który w 961 roku odbył niezbyt chętnie i bez jakichkolwiek rezultatów wyprawę misyjną do Rusów, w 962 został opatem w Weissenburgu, a w 968 pierwszym arcybiskupem Magdeburga. Pewne zależności pomiędzy Kontynuacją a Historią Ottona Liutpranda z Cremony zwracały od dawna uwagę mediewistów, odnotujmy w tej sprawie, nie wchodząc w meritum dyskusji, głos poznańskiego historyka[8].

Nie znamy również autorów dwóch interesujących i ważnych źródeł do panowania pierwszych władców z dynastii saskiej utworów hagiograficznych, czy może raczej biograficznych. Należy przy tej okazji zaznaczyć, że w II połowie X wieku ten gatunek literacki po długiej przerwie, podobnie jak to już było w epoce merowińskiej, przeżywał rozkwit, a powstające dzieła należą do podstawowych źródeł historycznych. Dwa spośród nich dotyczą królowej Matyldy (ok. 896–968), żony króla Henryka I, wywodzącej się ponoć z rodu księcia Widukinda – zaciętego oponenta Karola Wielkiego – i matki Ottona I. Starsza, Vita [I] Mathildis reginae,rozpoczyna się wiadomością o dojściu do władzy dynastii saskiej oraz – dość nieoczekiwanie – o owym Widukindzie, a doprowadzona została do początku panowania Ottona II, któremu utwór jest zadedykowany. Nieznanego autora lub autorki tego żywotu należy szukać zapewne w założonym około 961 roku klasztorze w Nordhausen w górach Harzu. Na początku XI wieku, na zamówienie Henryka II, powstał (prawdopodobnie również w Nordhausen) drugi, znacznie obszerniejszy żywot (Vita [II] gloriosae reginae Mathildis), doprowadzony jednak jedynie do śmierci królowej (968). Oba żywoty należą do utworów wymagających szczególnie krytycznego podejścia ze strony uczonych, ale oprócz zwykłych walorów informacyjnych stanowią także potwierdzenie wysokiej rangi pań królewskiego pochodzenia w okresie panowania w Niemczech dynastii saskiej[9].

Lista utworów historiograficznych lub biograficznych powstałych na terenie Królestwa Franków Wschodnich w tym okresie (lub nieco później) nie jest jeszcze zamknięta. Po dłuższym, dwuwiekowym zastoju zaczynają powstawać biografie wybitnych biskupów. Należałoby wymienić przynajmniej dwa: Żywot [arcy]biskupa [kolońskiego] Brunona (953–969; najmłodszego brata Ottona I), pióra Ruotgera z Kolonii, oraz Żywot Udalryka (Ulryka), biskupa Augsburga w latach 923–973, pióra prepozyta augsburskiego Gerharda. Obaj bohaterzy żywotów wielce zasłużyli się Ottonowi I. Przedwcześnie zmarły Brunon był kanclerzem i arcykapelanem swojego brata oraz z jego ramienia zarządcą Lotaryngii, natomiast Udalryk, bohater bitwy z Węgrami na Lechowym Polu, dożył lat osiemdziesięciu trzech. Wartość źródłowa obu żywotów jest bardzo znaczna, podobnie jak Hystoria de vita domni Iohannis Gorzie coenobii abbatis, czyli żywot opata Jana z Gorze (960–974), pióra opata Jana z klasztoru św. Arnulfa w Metzu. Utwór ten powstał w latach 978–984 i jest jednym z podstawowych źródeł do dziesiątowiecznego ruchu reformatorskiego w Lotaryngii, nazwanego od klasztoru w Gorze. Jest stosunkowo obszerny, a spośród wielu ważnych i interesujących informacji na szczególną uwagę zasługuje opis perypetii bohatera wysłanego w 953 roku z poselstwem Ottona I do kalifa Abd ar-Rahmana III w Kordobie, stanowiący istotny przyczynek do relacji Europy łacińskiej z muzułmańskim kalifatem kordobańskim (zob. niżej, s. 119).

Ze źródeł wprawdzie późniejszych, ale przynoszących także wartościowe informacje dotyczące czasów panowania Ottona I, należy wymienić koniecznie kronikę biskupa Thietmara z Merseburga (zm. 1018). Jest to bez wątpienia najważniejszy zabytek powstały w Niemczech na przełomie X i XI wieku i jeden z najważniejszych w całym ówczesnym piśmiennictwie europejskim. Thietmar znał i wykorzystywał dzieło Widukinda, podobnie jak wiele innych źródeł (m.in. Roczniki z Kwedlinburga), ale nie czynił tego mechanicznie. Zbliżony do dworu Henryka II i całkowicie aprobujący rządy tego władcy, odznaczający się wybitną inteligencją, miał znakomite rozeznanie w sprawach nie tylko swego biskupstwa i Saksonii, ale także całej Rzeszy, a nawet spoza niej – zorientowany był m.in. w sprawach połabskich, czeskich i polskich. Jest, w stopniu jeszcze większym niż Widukind (dla wcześniejszego okresu), podstawowym źródłem do burzliwych stosunków polsko-saskich początku XI wieku. Czasom Ottona I poświęcił Thietmar całą II księgę swojego dzieła. Będziemy się z jego kroniką spotykali niejednokrotnie także w niniejszej książce.

Sporo informacji o czasach Ottona I znajdziemy także w rocznikach niemieckich, choć sytuacja badawcza w tym przypadku bywa niekiedy skomplikowana ze względu na to, że roczniki na ogół zachowały się nie w postaci pierwotnej, lecz w późniejszych odpisach bądź przeróbkach. Największe znaczenie dla tych czasów miałyby, gdyby się zachowały, Roczniki z Hersfeldu, z których korzystali niektórzy późniejsi annaliści, Roczniki z Hildesheimu (Annales Hildesheimenses) i Roczniki z Kwedlinburga(Annales Quedlinburgenses), z których fragmenty dotyczące spraw polskich zostały wydane w II tomie Monumenta Poloniae Historica. O ile źródłowa wartość roczników już dawno została dostrzeżona i uznana przez mediewistów, o tyle stosunkowo niedawno doceniono znaczenie poznawcze źródeł o charakterze liturgicznym, zwłaszcza nekrologów i ksiąg brackich prowadzonych zazwyczaj w klasztorach, zawierających najczęściej daty dzienne śmierci osób, za które sprawowano w klasztorze pamięć modlitewną. Zestawienia takie często wymieniano pomiędzy „zaprzyjaźnionymi” klasztorami, a dokładne badania tych spraw pozwoliły nie tylko na identyfikację różnych, skądinąd nieznanych postaci, lecz również na wnioski, dotyczące powiązań rodzinnych i klientelnych epoki, inaczej mówiąc – pozwoliły uczynić społeczeństwo X wieku nieco mniej anonimowym.

Za daleko by nas doprowadziło omawianie kronik, roczników, biografii i innych utworów historiograficznych, pochodzących spoza ówczesnych Niemiec, rozumiemy jednak chyba, że europejski rozmach osiągnięć i aspiracji Ottona I, zwłaszcza po jego koronacji cesarskiej, musiały przyciągać uwagę obserwatorów i dziejopisarzy różnych krajów Europy, czego można by oczekiwać zwłaszcza w Italii, z którą losy Ottona I i jego następców splotły się nierozerwalnie. Z kolei poprzez Italię, zwłaszcza południową, gdzie ścierały się wpływy cesarstwa zachodniego z bizantyńskim, postać Ottona I z pewnością przyciągała uwagę autorów bizantyńskich[10].

O jeszcze jednym obcym źródle warto wspomnieć: to relacja z poselstwa Ibrahima ibn Jakuba, żydowskiego podróżnika (kupca?) i dyplomaty w służbie wymienionego już wyżej kalifa kordobańskiego Abd ar-Rahmana III, zachowana niestety (jak wiele innych wczesnych dzieł arabskich i hebrajskich) jedynie w znacznie późniejszych wersjach, ale słusznie uchodząca w nauce za jedno z podstawowych źródeł do dziejów Europy Środkowo-Wschodniej (zwłaszcza państwa Mieszka I). Ibrahim prawdopodobnie w 965 roku został przyjęty przez Ottona I w Magdeburgu i tam zapewne uzyskał informacje o państwie Polan i innych państwach słowiańskich. W relacji Ibrahima pojawiają się także nazwy kilku miast niemieckich.

Oprócz tzw. źródeł narracyjnych, którym przyglądaliśmy się dotąd, nieocenioną wartość mają źródła innego typu, zwłaszcza o charakterze normatywnym, takie jak edykty monarsze, ustawodawstwo synodów (przede wszystkim niemieckich i italskich) oraz dokumenty, czyli akty ustanawiające lub potwierdzające jakiś stan prawny. Jeżeli chodzi o tę ostatnią kategorię, to wystarczy stwierdzić, że samych tylko dokumentów wystawionych w imieniu Ottona I w podstawowym dziewiętnastowiecznym ich zbiorze (MGH Die Urkunden der deutschen Könige und Kaiser, t. I) znajduje się 466 (w tym, co prawda, pewna liczba nieautentycznych), znaczna część zachowała się w postaci oryginalnej, większość jednak w późniejszych (niekiedy bardzo późnych) kopiach, co nie musi wpływać ani na ich autentyczność, ani wiarygodność. Dodajmy, że Konrad I pozostawił po sobie 36 dokumentów, a Henryk I – 43, co, nawet uwzględniając znacznie dłuższe panowanie Ottona I, daje pewne wyobrażenie o aktywności władcy i jego kancelarii. Oczywiście, ważne są także dokumenty wydawane poza kancelarią królewsko-cesarską, przez władców państw sąsiednich, papieży, biskupów i opatów, stopniowo wreszcie przez poszczególnych świeckich panów feudalnych (zwłaszcza książąt i hrabiów). Stopień ich rozpoznania i ogłoszenia drukiem jest jednak różny, niekiedy dalece niezadowalający.

To tyle, w największym zresztą skrócie, o źródłach „pisanych”. Do nich jednak warsztat badawczy nowoczesnego historyka się nie ogranicza, a przynajmniej nie powinien się ograniczać. I choć przyjdzie nam się z niektórymi ich kategoriami spotykać na dalszych kartach tej książki, tutaj jedynie o nich wspomnimy, tym bardziej że często dotyczą one szerszych przedziałów czasowych bądź z trudnością dają się przypisać czasom panowania Ottona I. Nie ma takich niejasności w przypadku dających się z reguły dość ściśle datować źródeł numizmatycznych (monet), sfragistycznych (pieczęcie), wątpliwości jednak nieco przybywa w przypadku coraz liczniejszych źródeł ikonograficznych, zwłaszcza iluminacji kodeksowych. Stale powiększa się zasób rozpoznanych źródeł archeologicznych, szczególnie doniosłych w przypadkach miast, rezydencji monarszych, stolic biskupich i klasztorów.