Strona główna » Religia i duchowość » Papież Franciszek – Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich

Papież Franciszek – Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7595-603-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Papież Franciszek – Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich

Książka zawiera homilię wygłoszoną podczas Mszy Świętej inaugurującej pontyfikat Papieża Franciszka!

Książka jest zbiorem wypowiedzi Papieża Franciszka oraz najważniejszych homilii i przemówień kardynała Jorge Mario Bergoglio SJ. Pozycja zawiera również życiorys i przedstawienie duchowej sylwetki Papieża. Całość zamykają interesujące wywiady na temat Ojca Świętego  z kard. Zenonem Grocholewski prefektem Kongregacji ds. Edukacji katolickiej oraz ks. Andrzejem Koprowskim SJ - Dyrektorem programowym Radia Watykańskiego.

*    *    *


Kard. Jorge Mario Bergoglio na Synodzie Biskupów w 2001 r. - pokazał rolę biskupa w kontekście współczesnego świata. Mówił o więzi biskupa z Jezusem, o jego służbie na rzecz Kościoła powszechnego i lokalnego, o roli  biskupa w kontekście problemów świata i misji Kościoła w świecie. W jego listach i wystąpieniach widać jak wnikliwie - poprzez Ewangelię - dostrzegał konkretne problemy życia społecznego, kryzys społeczeństwa nastawionego tylko na konsumpcję, korupcję w elitach władzy, jej uleganie naciskom lobbingów, konieczność walki z kartelami narkotykowymi i strukturami mafijnymi. Wskazywał na fatalne skutki rozpadania się więzi społecznych i społeczeństwa obywatelskiego. Nie tylko krytykował, ale wskazywał na rolę jaką w uzdrowieniu sytuacji mają odgrywać katolicy i Kościół. Poruszał sprawy związane z edukacją, szacunkiem dla życia i wiele innych palących problemów. Przez co często popadał w konflikty z władzą.

Polecane książki

W opracowaniu przedstawiono w sposób kompleksowy odrębności opodatkowania spółek osobowych, poprzez analizę reguł określających skutki podatkowe zdarzeń charakterystycznych dla spółek na wszystkich etapach ich funkcjonowania, od chwili zawarcia umowy spółki po wykreślenie z KRS -u (między innymi wni...
Zatoka trujących jabłuszek – istnieje naprawdę, w przeciwieństwie do Klubu Mało Używanych Dziewic, który ożył tylko na kartach książek Moniki Szwai. Jego „matki założycielki” zdobyły sobie wszakże taką sympatię Czytelników, jakby były najprawdziwsze w świecie. Czy to znaczy, że takie „dziewice” ...
Jakub Stern powraca! Wojna z bolszewikami w 1920, okupacja sowiecka Lwowa w 1939, wydarzenia marcowe oraz interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 roku, stanowią tło historyczne Lekcji martwej mowy, w którą wplątana została dziennikarska para: Jakub Stern i Wilga de Brie z prze...
Gatunki cyfrowe. Instrukcja obsługi to dogłębny i poparty wieloma przykładami przewodnik po praktycznej stronie tworzenia cyfrowych dzieł kultury podany przez ich twórców, którzy opowiadają o tym czym się charakteryzuje demo, gra tekstowa, chiptune, magazyn dyskowy, dankowy mem, fejsbuczany st...
Publikacja dotyczy problematyki porozumień w prawie podatkowym. Jej przedmiotem jest poszukiwanie przejawów oddziaływania na kształt i istnienie powinności podatkowej w oparciu o dialog oraz porozumienie pomiędzy podmiotem uprawnionym z tytułu podatku i podmiotem z tego tytułu obowiązanym. ...
Fanny, niebanalna dziewczyna dorabiająca w gazecie dla pasjonatów roślin, spotyka piękną i wyniosłą prezeskę Art.F. Ich rozmowa nieoczekiwanie staje się początkiem wzajemnej fascynacji spotęgowanej różnicami. Mimo jej natężenia Rosalie proponuje Fanny jedynie związek BDSM oparty na umowie. Dziewczyn...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Papież Franciszek

Strony tytułowe

Strona redakcyjna

© copyright by KAI, 2013

© copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2013

Zdjęcia na I stronie okładki:

Papież przed Bazyliką Santa Maria Maggiore, 14 marca 2013

forum/REUTERS Alessandro Bianchi

Zdjęcie na IV stronie okładki:

Umycie nóg podczas Mszy św. w Wielki Czwartek, Buenos Aires, 20 marca 2008

PAP/EPA ENRIQUE GARCIA MEDINA

ISBN 978-83-7595-594-1

Katolicka Agencja Informacyjna

Skwer Kard. S. Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa

www.ekai.pl

Wydawnictwo M

ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail:mwydawnictwo@mwydawnictwo.pl

www.mwydawnictwo.pl

www.ksiegarniakatolicka.pl

Publikację elektroniczną przygotował

Papież nadziei

Papież nadziei

Papież Franciszek to pasterz, jakiego Kościół dziś
potrzebuje. O tym zresztą świadczy jego szybki i niemal jednomyślny wybór
— co jest widzialnym dowodem asystencji Ducha Świętego. W świecie, który
chce żyć tak „jakby Bóg nie istniał”, potrzeba papieża, który będzie
przekonującym świadkiem Chrystusowej Ewangelii, ujmującym serca i niosącym
nadzieję wątpiącym.

Duch Święty jest artystą, który potrafi nas zaskoczyć.
Na czele Kościoła stawia tym razem pokornego zakonnika, przyjaciela
ubogich, jezuitę zafascynowanego dziełem św. Franciszka. Te dwie
duchowości — ignacjańska i franciszkańska — kryją w sobie olbrzymią moc.
Jezuici najlepiej sprawdzali się w czasach trudnych, wzbogacając
duszpasterstwo swą znakomitą formacją intelektualną i duchową oraz
umiejętnością znajdowania odpowiedzi na nowe „znaki czasu”.

Św. Franciszek uratował chrześcijaństwo zachodnie w
XIII wieku, kiedy siły Kościoła po okresie pierwszej ewangelizacji zdawały
się wygasać i groziło mu zbytnie wtopienie się w feudalny pejzaż.
Biedaczyna z Asyżu zaproponował radykalny zwrot ku ewangelicznym źródłom,
odrzucenie bogactw i wszelkich znamion władzy — by Chrystusowa Prawda
mogła zajaśnieć swym pełnym blaskiem. Gdyby mendykanci (zakony żebracze)
nie osiedlili się w centrach miast, niosąc nowy powiew wiary,
chrześcijaństwo poniosłoby pewnie śmierć wraz z ówczesną polityczną
christianitas.

„Och, jakże pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich” —
wyznał papież Franciszek podczas swego pierwszego spotkania z
dziennikarzami. A podczas mszy inaugurującej pontyfikat oświadczył, że
jako papież pragnie „przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość,
zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych, tych, których św.
Mateusz opisuje w sądzie ostatecznym z miłości: głodnych, spragnionych,
przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu”.

George Weigel, amerykański filozof i słynny biograf
Jana Pawła II, uważa, że papież Franciszek prezentuje typ katolicyzmu,
który jest najbardziej niezbędny Kościołowi, by ten mógł skutecznie
funkcjonować we współczesnym świecie. Wyjaśnia, że chodzi tu o
„ewangeliczny katolicyzm”, który łączy siłę modlitwy z nieprzejednaną
ortodoksją oraz otwartością na dialog i nowe wyzwania. Taki typ wiary
wykuwa się w nowych ruchach i wspólnotach ewangelizacyjnych, które obecny
papież, jako arcybiskup Buenos Aires, wysyłał do najuboższych dzielnic i
slumsów, aby niosły tam orędzie Zbawienia.

Papież Franciszek do skarbca Kościoła powszechnego
przywozi doświadczenia Kościoła latynoamerykańskiego: żywego,
dynamicznego, solidarnego z ubogimi — Kościoła, który zdołał oprzeć się
fali sekularyzacji. Będzie to zapewne równie cenny dar, jak dziedzictwo
Kościoła prześladowanego, o które wzbogacił Kościół Karol Wojtyła.

Dodatkową wartością Ameryki Południowej jest cechująca
tamtejszy Kościół „opcja preferencyjna na rzecz ubogich”, czyli troska o
sprawiedliwość w świecie naznaczonym wyzyskiem i marginalizacją. Papież
zapewne przypomni nam o konieczności dzielenia się dobrami, które co
prawda spoczywają w rękach prywatnych, ale — jak naucza Sobór Watykański II — przeznaczone są do powszechnego użytku.

Z pewnością Ojciec Święty Franciszek przejdzie do
historii także jako obrońca rodziny i cywilizacji chrześcijańskiej.
Podobnie jak w Argentynie sprzeciwiać się będzie żądaniom tych szalonych
prądów kontrkultury, które dążą do likwidacji rodziny poprzez zrównanie
małżeństwa ze związkami partnerskimi czy homoseksualnymi.

„Kto nie modli się do Chrystusa, ten modli się do
szatana” — te słowa Léona Bloy przywołał w swojej pierwszej homilii po
wyborze na Stolicę Piotrową. Obyśmy nie zapomnieli tych słów!

Marcin Przeciszewski

Papież Franciszek podbił już świat swoją prostotą i pokorą

Papież Franciszek podbił już świat swoją prostotą i pokorą —

rozmowa z kardynałem Zenonem Grocholewskim,

prefektem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej

KAI:To drugie konklawe Księdza Kardynała. Jakie wrażenia,
różniło się ono w swej dramaturgii od poprzedniego?

Kard. Zenon Grocholewski:
Jestem dumny z uczestnictwa w konklawe, gdyż są
to wybory, które nie przypominają żadnych innych. Spójrzmy: media
wskazywały na tylu różnych kandydatów, przewidywały jakąś absurdalną walkę
między frakcjami: postępową i konserwatywną. Taki podział, jeszcze raz
powtórzę, jest absurdalny. Ładnie to powiedział Ojciec Święty podczas
spotkania z kardynałami, gdyż najbardziej dzieli Kościół Duch Święty, bo
obdarza ludzi różnymi darami, a z drugiej strony jest sprawcą harmonii
pozwalającej, aby wszystkie dary współpracowały w Kościele. Oczywiście
mamy różne opinie, ale to nie ma nic wspólnego z walką. Konklawe nie
przypomina normalnych wyborów, gdyż nikt się nie chwali tym, co potrafi
zrobić, nikt nie podaje swojego programu, nikt nie dyskredytował
konkurenta, nie było też nikogo, kto by za kimś lub przeciwko komuś
przemawiał. Konklawe odbyło się wyłącznie w atmosferze modlitwy.

KAI:Ważne jest chyba także miejsce wyborów?

— Konklawe odbywa się w Kaplicy Sykstyńskiej.
Wchodziliśmy do niej, śpiewając Litanię do Wszystkich Świętych, Hymn do
Ducha Świętego, i wysłuchaliśmy krótkiej medytacji. Podczas wyborów
odmawialiśmy modlitwy brewiarzowe.

KAI:Zamiast mówić o wyborach, chyba lepiej wskazywać na pewną formę liturgii konklawe…

—    Jest to w pewnym sensie
paraliturgia. Przewodnikiem był dla nas „Ordo Rituum Conclavis”, czyli
obrzęd, jak to ma miejsce przy sakramentach np. chrztu czy małżeństwa.
Najpiękniejsze jest samo głosowanie. Było to dla mnie ogromne przeżycie,
zarówno podczas konklawe przed ośmiu laty, jak i teraz. Każdy z nas brał
kartkę z nazwiskiem swojego kandydata, podchodził pod wielki fresk Sądu
Ostatecznego Michała Anioła i, trzymając w ręku kartkę, przysięgał:
„Powołuję na świadka Chrystusa Pana, który mnie osądzi, że mój głos jest
dany na tego, który — według woli Bożej — powinien być, moim zdaniem,
wybrany”. W tym momencie bardzo mocno angażujemy swoje sumienie. Gdyby
ktoś był w tym wyborze nieuczciwy, to przekreślałby sam siebie wobec
Chrystusa i Kościoła. Po głosowaniach śpiewaliśmy „Te Deum”, dziękując
Bogu.

KAI:No to wystawiliście watykanistów i dziennikarzy do wiatru…

—    Opinie dziennikarzy nie miały dla
mnie żadnego znaczenia. Ważne było dla mnie jedynie to, że głosuję wobec
Chrystusa na najbardziej odpowiedniego kardynała. Naszymi sprzymierzeńcami
nie byli dziennikarze, lecz wszyscy, którzy się modlili za nas i nasz
wybór. Nigdy jeszcze nie było takiej mobilizacji modlitwy jak podczas tego
konklawe. Nie było przecież wcześniej takiej inicjatywy jak „adopcja
kardynałów”, która skupiła ponad pół miliona wiernych. A ile ludzi modliło
się w naszej intencji w kościołach na całym świecie!

Zwróćmy uwagę na kolejny aspekt konklawe. Papież
wychodzi po raz pierwszy na balkon Bazyliki św. Piotra, ludzie wiwatują i
klaszczą. Powstaje pytanie: czy to dlatego, że wygrał kandydat ich partii?
Nie, oni go w ogóle nie znali. Klaskali i cieszyli się, bo został wybrany
namiestnik Chrystusa. Dlatego gdy papież poprosił o ciszę i modlitwę — tak
rzeczywiście się stało. Ludzie pokochali papieża, gdyż jest on następcą świętego Piotra. My, katolicy, wiemy, że mamy budować na
Piotrze — opoce, a nie na piasku, i tej opoki nie przemogą żadne siły
ciemności. Dlatego też podczas każdej Mszy Świętej modlimy się za papieża.
Papiestwa nie można postrzegać w kategoriach polityki i walki, gdyż jest
to nieporozumienie. W ten sposób nigdy nie zrozumiemy Kościoła, mimo jego
słabości.

KAI:Ale wcześniej na pewno rozmawialiście o kandydaturach.
Mieliście dużo czasu. Benedykt XVI ostatecznie zapowiedział swe ustąpienie
11 lutego.

—    Oczywiście, że rozmawialiśmy o
kandydaturach. Wzajemnie informowaliśmy się. Dostaliśmy życiorysy
wszystkich kardynałów i odbyliśmy wiele konsultacji. Każdy z nas, udając
się na konklawe, miał swoich kandydatów. Z drugiej strony, ktokolwiek
będzie wybrany, to i tak jego osoba jest owocem modlitwy setek milionów
ludzi. Papież jest zawsze darem Ducha Świętego.

KAI:Znaliście się wcześniej z kard. Bergoglio?

—    Znaliśmy się. Kilkakrotnie
spotykaliśmy się w Rzymie i raz byłem w Buenos Aires, gdzie wizytowałem
tamtejszy uniwersytet katolicki. Pamiętam, że przyjechał na spotkanie ze
mną autobusem. Przed samym konklawe rozmawiałem z nim na temat Kościoła w
Argentynie, którego głównym problemem jest brak powołań kapłańskich. Dla
porównania: w całej Ameryce Łacińskiej odnotowuje się ich wzrost, np. w
Kolumbii czterokrotny.

KAI:Czym to wytłumaczyć?

—    Uważam, że w kwestii powołań
problem ich ilości jest drugorzędny. Chodzi o jakość. Jeśli będzie jakość,
to będzie i ilość. Weźmy św. Jana Vianneya, który był prostym księdzem,
bez specjalnych zdolności. Działał w okresie prześladowania Kościoła.
Dokonał o wiele więcej niż setki księży razem wziętych. Był po prostu
złączony z Chrystusem i przez to święty. Takich przykładów można podać
wiele i w dzisiejszych czasach. Jako księża musimy też dbać o jakość
kazań, by nie mówić ponad głowami i dawać teologicznych wykładów. Papież
Franciszek jest mocny w prostocie i zrozumiałości swoich kazań.

KAI:W przypadku papieża Franciszka wiele rzeczy stało się po raz
pierwszy: papież spoza Europy, z Argentyny i Ameryki Łacińskiej. Jakie
znaczenie ma to dla obydwu kontynentów?

—    W Ameryce Łacińskiej mamy Kościół
żywy. Mamy tam szkoły i uniwersytety katolickie, w tym największy w
Brazylii, w Belo Horizonte, z prawie 70 tys. studentów. Bardzo dobrze, że
z tego kontynentu pochodzi papież, gdyż tamtejszemu Kościołowi doda odwagi
i go jeszcze bardziej zdynamizuje. Ponadto wybór kard. Bergoglio jeszcze
raz jest dowodem na powszechność Kościoła: nie dominuje w nim ani Azja,
ani Europa, ani inny kontynent. Dobrze, że papież jest z innej części
świata. Nie możemy się koncentrować na Europie. Dla nas ten pontyfikat też
będzie miał znaczenie, gdyż papież przynosi nam coś ze specyfiki tamtych
krajów. Przede wszystkim prostotę. Zobaczmy, jak jego kazania od razu
zachwyciły wszystkich. Tak było podczas przemówienia do kardynałów, gdzie
Ojciec Święty momentami improwizował. Ujęły mnie jego słowa, gdy mówił, że
połowa z nas jest w podeszłym wieku, że starość jest okresem mądrości
życia, że starzy ludzie obdarzeni są mądrością, bo przeszli w życiu długą
drogę, jak starzec Symeon, jak stara Anna w świątyni. Dlatego my, ludzie w
podeszłym wieku, musimy pomóc młodym ludziom odnaleźć Chrystusa. Papież
Franciszek ujmuje nas prostotą i tak powinno być, gdyż zbytnio
przyzwyczailiśmy się do intelektualizacji naszej wiary. Przecież Chrystus
nie wybrał na apostołów faryzeuszów, uczonych w Piśmie, lecz prostych
rybaków. To oni podbili świat. Współczesne media na pewno wyśmiałyby
Piotra.

KAI:Nowy papież wykreował też zupełnie nowe imię w historii
papiestwa: Franciszek. We Włoszech nie cieszy się ono specjalnym
prestiżem, gdyż kojarzy się z ubóstwem.

—    Samo przyjęcie imienia Franciszek
nie jest problemem, jest za to bardzo wymowne. Mimo że papież jest
jezuitą, to żyje franciszkańskim duchem: ubóstwa, prostoty, pogody,
dobroci i uśmiechu. Taka postawa jest niezwykle potrzebna Kościołowi w
czasie kryzysu. Może mamy podobną sytuację, jak za życia Biedaczyny, gdy
Jezus ukazał mu się i wezwał do naprawy Kościoła. Nie prosił go, aby
wzbogacał go intelektualnymi teoriami, lecz świętością. Myślę, że papież
Franciszek w swojej prostocie pomoże ludziom dążyć do świętości.

KAI:Jak Ksiądz Kardynał umieściłby papieża Franciszka w
odniesieniu do pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI? Jakie są ich
podobieństwa i różnice?

—    Każdy z nich jest inny i to mi się
podoba. Ostatni dwaj papieże wnieśli bardzo dużo w życie Kościoła. Jan
Paweł II niezwykle go ożywił, a Benedykt XVI wzbogacił o swój teologiczny
geniusz. Papież Franciszek jest potrzebny Kościołowi, aby mu uświadomić,
że nasza siła nie leży w nas, lecz w Chrystusie.

KAI:Mówiliśmy o tym pięknym geście papieża, który pokłonił się
przed ludem Rzymu, nawiązując też niejako do starożytnych czasów, i
poprosił o modlitwę. Czy to zapowiada zmianę stylu?

—    Każdy z papieży trochę zmieniał
styl. To nie jest papież, który będzie chciał celebrować siebie. Będzie to
papież bardzo prosty, już w tych dniach pokazał prostotę. Nawet fakt, że
poszedł do hotelu, w którym mieszkał, i zapłacił za pokój. Tą prostotą
papież bardzo ubogaci Kościół, bo tego nam dziś potrzeba, a także tych
bardzo prostych kazań. Niedobrze, kiedy głosimy kazania ponad głowami,
jakby to był wykład teologiczny, a ludzie nie są przecież teologami. I
apostołowie, i św. Franciszek podbijali świat swoją prostotą, gestami i
słowami, które w prostocie nabierały swojej mocy. Znajomość Jezusa,
znajomość prawd wiary absolutnie nie opiera się tylko na studium; opiera
się na łączności z Chrystusem. W historii Kościoła mamy ogrom ludzi bardzo
prostych, którzy wykazali dużą mądrość. Weźmy Katarzynę ze Sieny. Nie
umiała czytać i pisać, a to, co podyktowała, pozostało na zawsze. Skąd
czerpała tę mądrość? Czerpała z modlitwy, ze spotkań z Jezusem, który
mówił: „beze mnie nic uczynić nie możecie”. Dlatego uważam, że obecny
papież tą prostotą wzbogaci Kościół.

KAI:Czy papież wie coś o Polsce, o naszym Kościele?

—    Na pewno, przecież Jan Paweł II
był takim propagatorem Polski, jak nikt inny. Gdy przyjechałem do Rzymu w
1966 r., pytano mnie, w jakim języku mówi się w Polsce: po niemiecku czy
po rosyjsku. Po Janie Pawle II cały świat zainteresował się Polską. A tym
bardziej tacy ludzie jak kard. Bergoglio na pewno zainteresowali się i
wiedzą dużo o Polsce. Jednak ja na ten temat z nim nie rozmawiałem.

KAI:A o czym rozmawialiście?

—    Podczas moich wizyt w Argentynie
rozmawialiśmy o uniwersytetach. Po wyborze powiedziałem, że nigdy Kościół
nie był tak zmobilizowany w modlitwie o papieża jak obecnie, że ten wybór
to owoc modlitwy i dar Ducha Świętego.

KAI:Przed jakimi największymi wyzwaniami staje teraz papież
Franciszek?

—    Największym problemem dzisiejszego
świata jest relatywizm, brak odniesienia do prawdy. Benedykt XVI mówił
nawet o dyktaturze relatywizmu, kiedy twierdzi się, że nie ma prawdy
obiektywnej odnośnie do fundamentalnych pytań o sens życia oraz norm
moralnych. Jeśli nie ma takiego fundamentu prawdy, to wszystko runie. A
kolejne pytanie, przed jakim stanie papież, dotyczy tego, jak mamy
wychowywać nowe pokolenia, gdy nie ma żadnych zasad obiektywnych, których
przecież nie wymyślamy. Powiedzmy sobie szczerze: za Stalinem głosowało
99,9 proc., za Hitlerem również całe rzesze. Większość demokratyczna nie
może stanowić zatem kryterium prawdy. Musimy szukać prawdy obiektywnej.
Nie tylko papieże, ale też filozofowie, agnostycy i niekatolicy widzą, że
bez kryterium prawdy świat jest zdolny do wszystkiego, także do zbrodni.
Człowiek dziś wymyśla sobie, kiedy zaczyna się życie: po trzech miesiącach
można dokonać aborcji. A czemu nie po sześciu, po dziewięciu? Czemu nie po
urodzeniu? I jaka jest racja zabijania? Bo ktoś jest niepotrzebny? Można
się posunąć dalej i żądać zabijania dzieci chorych, niepełnosprawnych
umysłowo. Dla papieży, którzy walczą o życie, o zasady poszanowania życia
od poczęcia aż do śmierci, to rzecz fundamentalna. A więc najważniejsze
kwestie, przed którymi staje nowy papież, to prawda i obrona życia oraz
ludzkiej godności.

KAI:Mówienie o największych zagrożeniach i wyzwaniach Kościoła
nie było jednak przedmiotem relacji i komentarzy światowych mediów przed
konklawe. Polacy np. mogli się dowiedzieć, że jednak największe problemy
Kościoła to vatileaks czy problemy Banku Watykańskiego…

—    To są kwestie zupełnie
drugorzędne. Oczywiście, jest w tym dużo przesady, wyolbrzymiania i
złośliwej interpretacji. Mówię to, bo w trakcie przygotowań do konklawe
mieliśmy relacje dotyczące tej sprawy. W Kościele zawsze będziemy mieli do
czynienia ze słabościami. Pan Jezus nas do tego przygotował. W tym Jego
seminarium 12 apostołów znalazł się zdrajca. Ale to nie jest istotne;
istotne jest to, że 11 pozostałych ludzi podbiło świat dla Chrystusa.
Powtarzam, że najważniejszym zadaniem Kościoła jest pomoc człowiekowi w
duchowym dojrzewaniu we współczesnym świecie.

KAI:Czego Ksiądz Kardynał życzy nowemu papieżowi?

—    Życzę mu przede wszystkim dobrych
współpracowników. Kardynał Bergoglio nie pracował w Kurii Rzymskiej i
przyjechał z dalekiego kraju. Trzeba mu pomóc, nie po to, aby załatwić
przy okazji jakieś swoje sprawy, lecz wręcz przeciwnie: mamy mu służyć,
realizować jego wolę i to jest sens istnienia Kurii Rzymskiej. Działamy w
imieniu i autorytetem papieża.

Rozmawiali ks. Przemysław Śliwiński i Krzysztof Tomasik (KAI)

O bliskim człowiekowi papieżu Franciszku

O bliskim człowiekowi papieżu Franciszku

wywiad z ks. Andrzejem Koprowskim SJ,

dyrektorem programowym Radia Watykańskiego

KAI: Kardynał Jorge Mario Bergoglio, jezuita, papieżem. To powód
do radości dla Towarzystwa Jezusowego czy „koniec świata”?

—    Przede wszystkim Kolegium
Kardynalskie znalazło najlepszego kandydata, który odpowiada obecnej
sytuacji Kościoła. Wśród nas, jezuitów, zapanowało wielkie zaskoczenie.
Przypomnijmy, że struktura i duchowość Towarzystwa Jezusowego opiera się
na służbie papieżowi i Kościołowi powszechnemu. Przy okazji czwartego
ślubu przyrzekamy robić wszystko, co możliwe, aby nie dać się „zdybać” na
jakieś urzędy kościelne i bronić się przed tym. Teraz jeden z jezuitów
zostaje papieżem i musimy poddać to refleksji.

KAI: Z zasady unikacie wszelkich kościelnych urzędów?