Strona główna » Nauka i nowe technologie » Pasterstwo na Huculszczyźnie. Gospodarka – Kultura – Obyczaj

Pasterstwo na Huculszczyźnie. Gospodarka – Kultura – Obyczaj

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8002-090-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Pasterstwo na Huculszczyźnie. Gospodarka – Kultura – Obyczaj

Praca zbiorowa pod redakcją naukową Janusza Gudowskiego

Gospodarka pasterska w górach stanowi szczególną formę działalności rolniczej ze względu na proces petryfikacji struktur społecznych oraz organizacji i technik wytwarzania. Regionem, gdzie funkcjonowała taka gospodarka, jest Huculszczyzna. Książka próbuje m. in. odpowiedzieć na pytanie, czy kolektywizacja po II wojnie światowej a następnie gospodarka rynkowa zachwiały tradycyjnymi układami w tym regionie.

Polecane książki

W publikacji prezentujemy kolejne kroki, które powinien podjąć projektant, przyjmując zlecenie modernizacji oświetlania w obiekcie magazynowym, w którym pracują ludzie. Pokazujemy, jak przeprowadzić wizję lokalną, jakie dokumenty sporządzić przed przystąpieniem do prac projektowych oraz optymalnie z...
Annie Sullivan opiekuje się rezydencją należącą do najlepszego gracza giełdowego na Wall Street, Sinclaira Drummonda. Jest w nim skrycie zakochana, lecz nie liczy na wzajemność – w końcu pochodzą z różnych światów. Jednak gdy nadarza się okazja, by towarzyszyła Sinclairowi po...
Wszystko co się w życiu dzieje, Można ująć w pewne ramy, Kochanka się z żony śmieje, Bo je różnią kilogramy.   A wyraźna jest różnica, Bo choć waga wszystko zmieści, Ale zwykle kochanica, Lżejsza kilo jest trzydzieści.   Weźmy męża i kochanka, Choć wygląda to na kpiny, Lecz różnicy widzi fanka, Zwyk...
Przystojny mężczyzna, który korzystając z uroków życia, bawi się wykorzystując każdą nadarzającą się okazję, nie stroniąc przy tym od alkoholu i narkotyków...Tajemnicza nieznajoma, która wydaje się być uosobieniem kusicielek i egzotycznych famme fatale...Pewnego dnia losy tych dwojga krzyżują się w ...
Poniższy poradnik zawiera komplet informacji pomocnych przy odkrywaniu świata oraz zgłębianiu historii drugiej części dodatku do gry Pillars of Eternity zatytułowanego White March. Najważniejszą częścią poradnika jest kompletny opis przejścia wszystkich zadań w grze oraz szczegółowe omówienie i prze...
Przemaluj ten obraz! to poruszająca historia młodej, wrażliwej kobiety; jej dramat związany z życiem to beznadziejna walka z przeciwnościami losu, opowieść o odnajdywaniu samej siebie, akceptowaniu własnej natury. Nierzadko bohaterka książki, Anna, udaje się w świat baśni – piękny marzeniami, aby pr...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Opracowanie zbiorowe

PRZY­CZYN­KI DO BADAŃ KUL­TU­RY I GO­SPO­DAR­KI

PA­STER­SKIEJ W UKRAIŃSKICH KAR­PA­TACH

OPRA­CO­WA­LI:

Ja­nusz Gu­dow­ski • Anna Ko­siek • Hen­ryk Ko­nar­ski

Mi­chał Kro­piw­nic­ki • Jura Ne­ste­ruk • An­drzej Rusz­czak

Włod­zi­mierz Wit­kow­ski • Ma­ciej Ząbek • Władysław Żakow­ski

RE­DAK­CJA NA­UKO­WA:

Ja­nusz Gu­dow­ski

Re­cen­zen­ci:

dr hab. Rafał Miłaszew­ski,

prof. dr Iwan Ma­hu­rycz

Au­to­rzy zdjęć:

Włod­zi­mierz Wit­kow­ski (1-17,19-20), To­masz Sko­ru­pa (18), Ja­nusz Gu­dow­ski (21-24, 27-31), Ma­ciej Ząbek (25-26, 32).

Ry­ci­ny i mapę opra­co­wał i ry­so­wał:

Włod­zi­mierz Wit­kow­ski

Zdjęcia na okładce: str. 1: re­pro­duk­cja ob­ra­zu Ka­zi­mie­rza Si­chul­skie­go pt. Pa­sterz (1906 r., olej, z cy­klu „Typy hu­cul­skie” – pocztówka sprzed 1939 r. ze zbiorów Woj­cie­cha No­ga­sa); str. 4: fo­to­gra­fia au­tor­stwa pa­stu­cha Jur­ki, Połoni­na Ku­kul, 1999.

Re­dak­cja i ko­rek­ta:

Agniesz­ka Jędrzej­szak-Spry­cha

Wy­da­nie elek­tro­nicz­ne, War­sza­wa 2014

ISBN 978-83-8002-090-0, 978-83-8002-089-4

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Od Wy­daw­cy

Ob­sza­ry górskie z reguły cha­rak­te­ry­zu­je da­le­ko po­su­nięta nie­za­leżność eko­no­micz­na, po­li­tycz­na i kul­tu­ro­wa miesz­kańców oraz ni­ski stan­dard życia. Nie­mal za­wsze po­ja­wia się tu trwałość kul­tu­ro­wych ar­cha­izmów. Go­spo­dar­ka pa­ster­ska w górach sta­no­wi szczególną formę działalności rol­ni­czej, nie tyle ze względu na chów zwierząt i wy­twa­rza­nie pro­duktów mle­czar­skich, ile na pe­try­fi­kację struk­tur społecz­nych, or­ga­ni­za­cji i tech­nik wy­twa­rza­nia, czy­li prze­trwa­nie układów tra­dy­cyj­nych. Społecz­ności pa­ster­skie, za­miesz­kujące re­jo­ny górskie, nie­mal wszędzie są uzna­wa­ne za szczególnie kon­ser­wa­tyw­ne, od­por­ne na pro­ce­sy akul­tu­ra­cyj­ne ze stro­ny sil­niej­szych i le­piej wy­po­sażonych sys­temów kul­tu­ro­wych. Ta od­por­ność do­ty­czy zarówno tech­no­lo­gii i or­ga­ni­za­cji, jak i struk­tury społecz­nej, wie­rzeń oraz re­li­gij­nych obrzędów.

Re­gio­nem, gdzie tego ro­dza­ju go­spo­dar­ka funk­cjo­no­wała od stu­le­ci, jest Hu­culsz­czy­zna. Tu właśnie wy­two­rzył się spe­cy­ficz­ny typ kul­tu­ry i działalności go­spo­dar­czej, o cha­rak­te­rze na poły ko­czow­ni­czym. Czy odgórne wpro­wa­dze­nie go­spo­dar­ki ko­lek­tyw­nej, cen­tral­nie pla­no­wa­nej, jak to miało miej­sce na Hu­culsz­czyźnie po II woj­nie świa­to­wej, było w sta­nie zni­we­czyć ten daw­ny układ? Czy z ko­lei bu­dze­nie się in­dy­wi­du­al­nej przed­siębior­czości w wa­run­kach go­spo­dar­ki ryn­ko­wej, co ob­ser­wu­je­my w tym re­gio­nie w ostat­nich la­tach, przy­nie­sie jesz­cze inny mo­del go­spo­da­ro­wa­nia na wschod­nio­kar­pac­kich połoni­nach, te­re­nach wprost ide­al­nych do se­zo­no­we­go wy­pa­su zwierząt? Temu, między in­ny­mi, jest poświęcona ni­niej­sza pra­ca.

Na powyższe py­ta­nia można by od­po­wie­dzieć cy­tując mot­to z Praw­dy sta­ro­wie­ku Sta­nisława Vin­cen­za, będące frag­men­tem Praw Pla­to­na: ”… ci, którzy uniknęli zagłady, byli to nie więcej niż jacyś górscy lu­dzie, pa­ste­rze gdzieś po szczy­tach. Oca­lały ma­lut­kie iskry życia, reszt­ki ro­dza­ju ludz­kie­go. Naprzód sa­mot­ność uspo­so­biła ich przy­jaźnie, życz­li­wie, lu­bi­li się wza­jem­nie. Nie było wśród nich ani bie­daków, ani kłótni wy­nikłej z bie­dy. Nie znając złota ani sre­bra nig­dy nie sta­li się bo­ga­cza­mi. A w społeczeństwie, w którym ani bo­gac­two, ani ubóstwo nie za­miesz­ka, najłac­niej jesz­cze można zna­leźć oby­czaj­ność naj­rze­tel­niejszą. Za­tem co w po­da­niach słysze­li, że to piękne, a tam­to brzyd­kie, to w pro­sto­dusz­ności swej uważali za naj­bar­dziej praw­dzi­we i temu wie­rzy­li, a uważając za prawdę, co się opo­wia­da o bo­gach i lu­dziach, żyli podług tego.”

Ba­da­nia, których wy­ni­ki są przed­sta­wio­ne w ni­niej­szej pra­cy, były pro­wa­dzo­ne przez wie­lo­dy­scy­pli­nar­ny zespół pol­sko-ukraiński w la­tach 1998-2001. Miały one miej­sce na dzie­więciu wy­bra­nych połoni­nach w paśmie Czar­no­ho­ry i Świ­dow­ca, na których pro­wa­dzo­no wy­pas krów lub owiec, a formą or­ga­ni­za­cyjną był od­twa­rza­ny obec­nie wy­pas pry­wat­ny o cha­rak­te­rze go­spo­dar­ki jed­no­ro­dzin­nej lub zbliżonej do pry­wat­ne­go przed­siębior­stwa. Cie­ka­wym przy­czyn­kiem była próba uchwy­ce­nia niektórych po­do­bieństw pa­ster­skiej kul­tu­ry Hucułów i in­nych kul­tur pa­ster­skich, z ob­szarów Bałkanów, Ana­to­lii czy re­gio­nu śródziem­no­mor­skie­go, świadczących o zbliżonych me­cha­ni­zmach, a w niektórych przy­pad­kach na­wet o wspólnym ro­do­wo­dzie.

Au­to­rzy ni­niej­szej pra­cy pragną wy­ra­zić po­dzięko­wa­nia przede wszyst­kim głównym bo­ha­te­rom tej pra­cy, na ogół ano­ni­mo­wym rozmówcom-pa­ste­rzom: pa­stu­chom, wa­ta­hom, ko­ro­wa­rom, me­jer­kom, do­rosłym i dzie­ciom pra­cującym na połoni­nach. Przyjęli oni zespół ba­daw­czy do pa­ster­skiej wspólno­ty, dzięki cze­mu możliwe było bar­dziej szczegółowe po­zna­nie zawiłości tej go­spo­dar­ki i tworzącego jej osnowę sys­te­mu kul­tu­ro­wo-społecz­ne­go. Po­dzięko­wa­nia należą się także władzom Wy­działu Geo­gra­fii i Stu­diów Re­gio­nal­nych Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, Wy­działu Geo­gra­fii Państwo­we­go Uni­wer­sy­te­tu im. I. Fran­ka we Lwo­wie oraz In­sty­tu­tu Ar­chi­tek­tu­ry i Urba­ni­sty­ki Po­li­tech­ni­ki Łódzkiej za po­moc przy or­ga­ni­za­cji badań i przy pre­zen­ta­cji wy­ników.

Ja­nusz Gu­dow­ski

Ma­ciej ZąbekGóry a kul­tu­ra ludów górskich

Ludy za­miesz­kujące re­gio­ny górskie nie­mal na całym świe­cie cieszą się opi­nią szczególnie kon­ser­wa­tyw­nych i od­por­nych na pro­ce­sy akul­tu­ra­cyj­ne ze stro­ny sil­niej­szych i le­piej wy­po­sażonych sys­temów kul­tu­ro­wych. Ta za­cho­waw­czość do­ty­czy zarówno tech­no­lo­gii, struk­tu­ry społecz­nej, jak wie­rzeń i obrzędów re­li­gij­nych. Przy­ciąga uwagę wie­lu et­no­logów, geo­grafów, eko­no­mistów oraz in­nych ba­da­czy za­fa­scy­no­wa­nych kul­tu­ra­mi mniej­szościo­wy­mi, czy chęcią przeżywa­nia doświad­czeń międzykul­tu­ro­wych. Jak pisał Ka­zi­mierz Do­bro­wol­ski stu­dia nad tymi kul­tu­ra­mi „mają dużą do­niosłość teo­re­tyczną, niosą też ogrom­ny urok ba­daw­czy”. Według nie­go kul­tu­ry te ce­chu­je, „ni­ski po­ziom sił wytwórczych, eks­ten­syw­ne przy­sto­so­wa­nie się do śro­do­wi­ska geo­graficznego i po­zo­stająca w związku z tym ścisła łączność człowie­ka z przy­rodą”1. Dzięki tej fa­scy­na­cji wie­le ludów górskich, w prze­ci­wieństwie do ni­zin­nych, zo­stało sto­sun­ko­wo dość do­brze po­zna­nych i spo­pu­la­ry­zo­wa­nych. W Eu­ro­pie le­piej niż inne gru­py kul­tu­ro­we zna­ni są górale szkoc­cy, ba­skij­scy, ty­rol­scy czy bałkańscy i kar­pac­cy. Na te­re­nach po­za­eu­ro­pej­skich sławni są m.in.: Kur­do­wie, tu­rec­cy Jörüko­wie, kau­ka­scy Cze­cze­ni, afgańscy Pasz­tu­no­wie, hi­ma­laj­scy Szer­po­wie i Gur­kho­wie, a w Afry­ce Ber­be­ro­wie z Atla­su i Do­go­no­wie z ma­sy­wu Ban­dia­ga­ra.

Za­in­te­re­so­wa­nie górami i lu­da­mi górski­mi ma wie­le wspólne­go z za­cie­ka­wie­niem i pre­fe­rencją ba­dawczą tzw. pe­ry­fe­riów świa­ta, szu­ka­niem eg­zo­ty­ki, „dzi­kich” czy „praw­dzi­wych tu­bylców”. Ob­sza­ry górskie, nie­za­leżnie od swe­go położenia są po­strze­ga­ne z per­spek­ty­wy centrów kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej, w pew­nym sen­sie jako „ob­sza­ry dzie­wi­cze”, „jądra ciem­ności” czy też „mar­gi­ne­sy świa­ta”, które chce się od­kryć. Jak pi­sze współcze­sny an­tro­po­log Woj­ciech Bursz­ta: „Cóż z tego, że właści­wie wszyst­ko już zo­stało po­zna­ne, ostat­ni praw­dzi­wy ‘dzi­ki’, ostat­nia sa­mot­na wio­ska w bu­szu i ostat­ni ‘ory­gi­nal­ny’ obrzęd po­grze­bo­wy. Dopóki mnie tam nie było ‘tam­ten świat’ jak­by nie ist­niał na­prawdę, do­pie­ro gdy do­tknę go oso­biście, wie­dzieć będę, że ob­cuję z rze­czy­wi­stością inną od tej, w której po­ru­szam się na co dzień…”2. Fak­tem jest, że pe­ry­fe­ryj­ność i mar­gi­nal­ność to pod­sta­wo­wa ce­cha większości te­renów górskich, choć oczy­wiście przy­pi­sa­nie jej ja­kie­muś ob­sza­ro­wi bywa często bar­dzo su­biek­tyw­ne i et­no­cen­trycz­ne. Poza tym do końca nie wol­no uogólniać, gdyż w przeszłości niektóre cy­wi­li­za­cje lo­ko­wały swe cen­tra po­li­tycz­ne w górach, a przy­najm­niej na te­renach pa­nujących nad do­li­na­mi (np. państwo etiop­skie, czy Inków). Pe­ry­fe­ryj­ność prze­ja­wia się przede wszyst­kim w bra­ku sa­mo­dziel­ności po­li­tycz­nej oraz go­spo­dar­czym i kul­tu­ro­wym uza­leżnie­niu od do­mi­nującego „cen­trum”, położone­go w do­dat­ku w znacz­nym od nich od­da­le­niu. W do­dat­ku cza­sem na ob­sza­rze pe­ry­fe­ryj­nym ście­rają się wpływy więcej niż jed­ne­go cen­trum. Dzie­je ludów górskich to bar­dzo często hi­sto­ria ich upo­rczy­wych, odważnych walk z sil­niej­szym prze­ciw­ni­kiem o nie­za­leżność i ciągle po­no­szo­nych na dro­dze do tego celu klęsk. Kar­pa­ty Wschod­nie są także tego przykładem. W za­sa­dzie nig­dy te­reny te nie były na­prawdę sa­mo­dziel­ne po­li­tycz­nie, choć sta­le występowały tu pew­ne re­gio­nal­ne ten­den­cje se­pa­ra­ty­stycz­ne. Naj­bar­dziej ujaw­niły się one 1920 r., gdy po­wstała w Ja­si­ni tzw. Re­pu­bli­ka Hu­cul­ska3. Był to je­dy­ny jak dotąd przykład, uda­nej mo­bi­li­za­cji et­nicz­nej na Hu­culsz­czyźnie. Jej kres położyła wkrótce sku­tecz­na in­ter­wen­cja wojsk rumuńskich. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że Kar­pa­ty Wschod­nie w swej hi­sto­rii sta­le pod­le­gały od­da­lo­nym ośrod­kom władzy, mieszczącym się z jed­nej stro­ny jeśli nie w Bu­da­pesz­cie, to w Wied­niu lub Pra­dze, z dru­giej, jeśli nie w Ki­jo­wie, Wil­nie, to w Kra­ko­wie, War­sza­wie lub Mo­skwie. Z per­spek­ty­wy tych centrów, Hu­culsz­czyzna jawiła się oczy­wiście jako ob­szar wyjątko­wo od­legły, eg­zo­tycz­ny i ta­jem­ni­czy. Jak pisał Oskar Kol­berg pod ko­niec XIX wie­ku, był to kraj „bar­dzo mało od­wie­dza­ny […] praw­dzi­wa zie­mia nie­zna­na”4. Zie­mia, która bu­dziła daw­niej re­spekt i strach, ale od kie­dy podróżowa­nie i ko­lek­cjo­ner­stwo (za­bor­czość) stało się jedną z za­sad­ni­czych cech kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej, to podróże tam oraz pra­ce ba­daw­cze stały się bar­dzo częste. Zor­ga­ni­zo­wa­na tu­ry­sty­ka po­ja­wiła znacz­nie później, choć też sto­sun­ko­wo wcześnie bo już w 1876 roku5. Jed­nak zajęcie Kar­pat Wschod­nich po II woj­nie świa­to­wej przez ZSRR, zli­kwi­do­wa­nie pra­wie zupełnie tu­ry­sty­ki in­dy­wi­du­al­nej, a tym bar­dziej możliwości od­wie­dza­nia tych te­renów przez ob­co­kra­jowców, spo­wo­do­wały, że dziś, nie tyl­ko z per­spek­ty­wy pol­skiej, Hu­culsz­czy­zna wy­da­je się nie­mal tak samo ta­jem­ni­cza, pe­ry­fe­ryj­na i wy­ma­gająca od­kry­wa­nia, jak na początku XIX wie­ku.

Inną, często spo­ty­kaną cechą te­renów górskich jest to, że były to nie­rzad­ko tzw. „ob­sza­ry re­fu­gial­ne” (uchodźcze, schro­nie­nio­we) – jak określa się je w et­no­lo­gii. Góry, jako te­reny trud­niej dostępne i przez to łatwiej­sze do obro­ny, wszędzie na świe­cie sta­no­wiły miej­sce schro­nie­nia różnych grup lud­ności za­grożonych w okre­sie wo­jen i nie­po­kojów. Stre­fy te za­zwy­czaj sku­piały ko­lej­ne fale mi­gra­cyj­ne, szu­kające azy­lu na trud­no dostępnej „zie­mi ni­czy­jej”. Śro­do­wi­sko górskie wszędzie na świe­cie nie tyl­ko kon­ser­wo­wało sze­reg daw­nych wzorów kul­tu­ro­wych, ale przez swój cha­rak­ter re­fu­gial­ny spełniało za­ra­zem funkcję „ty­gla”, w którym po­szczególne gru­py uchodźcze mie­szały się ze sobą, sta­piając się i tworząc nowe gru­py et­nicz­ne i et­no­gra­ficz­ne. Et­no­sy te wyróżniające się z oto­cze­nia, zo­stały również na­zwa­ne „lu­da­mi re­fu­gial­nymi”. Na każdym kon­ty­nen­cie można wy­mie­nić przykłady ta­kich społeczeństw uchodźczych. W Afry­ce był nim ma­syw Atla­su czy ob­sza­ry górzy­ste północ­ne­go Ka­me­ru­nu, a na Bli­skim Wscho­dzie góry Li­ba­nu czy te­reny Kur­dy­sta­nu6. W Eu­ro­pie Alpy, gdzie prze­trwały reszt­ki lud­ności re­to­ro­mańskiej pod ger­mańskim na­war­stwie­niem oraz górzy­ste re­jo­ny Półwy­spu Bałkańskie­go, Szko­cji czy Wa­lii7. Wszędzie tam, przed wie­ka­mi, doszło do po­wsta­nia za­mkniętych ob­szarów uciecz­ki, a współcześnie swo­istych wysp sta­rej ar­cha­icz­nej kul­tu­ry. Ar­cha­icz­ność kul­tur góral­skich nie ozna­cza jed­nak nie­zmien­ne­go w for­mie cha­rak­te­ru tej kul­tu­ry, ale ra­czej szczególne bo­gac­two folk­lo­ru i przede wszyst­kim mniej­sze za­awan­so­wa­nie w roz­wo­ju społecz­no-go­spo­dar­czym w sto­sun­ku do ota­czających społecz­ności.

Kar­pa­ty Wschod­nie były także ta­kim ob­sza­rem uchodźczym w Eu­ro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej, a Hu­cu­li lu­dem re­fu­gial­nym. Według Kol­ber­ga8, są oni praw­do­po­dob­nie za­sy­mi­lo­waną z lud­nością ruską po­zo­stałością daw­nych pa­ste­rzy, ko­czujących nie­gdyś nad mo­rza­mi Ka­spij­skim i Czar­nym. Ba­dacz wy­su­wał hi­po­tezę, że po­chodzą od ple­mie­nia tu­rec­kich Uzów, przy­ta­czając na jej dowód przesłanki fi­lo­lo­gicz­ne i hi­sto­rycz­ne. Na ste­py czar­no­mor­skie ciągle przy­by­wały z głębi Azji ko­lej­ne fale tu­rec­ko-mon­gol­skich ko­czow­ników, które zle­wały się ze sobą lub wy­pie­rały co­raz bar­dziej na zachód jed­ne dru­gich (Scytów, Sar­matów, Alanów, Hunów, Awarów, Ma­dziarów, Pe­czyngów, Połowców (Ku­manów), Ta­tarów). Uzo­wie, jak pi­sze Kol­berg, wy­pie­rani przez Ku­manów w 1050 roku ude­rzy­li na Pe­czyngów, a ci ostat­ni prze­szli przez Du­naj, pu­stosząc Bułgarię i Ma­ce­do­nię. Później, nie mogąc się oprzeć Ku­manom, Uzo­wie do­bro­wol­nie pod­da­wa­li się zwierzch­nic­twu Księstwa Ha­lic­kie­go i osie­dli­li się w górskich la­sach. Nie­za­leżnie od tego, czy i na ile hi­po­teza Kol­berga jest traf­na, to istot­ne są wia­ry­god­nie opi­sa­ne przez nie­go pro­ce­sy mi­gra­cyj­ne, które fak­tycz­nie w tym re­jo­nie występowały. Różne gru­py, zarówno lud­ności pa­ster­skiej ze stepów, jak i rol­ni­czej z Rusi, chro­niły się w Kar­pa­tach w cza­sach usta­wicz­nych na­jazdów czy to Li­twinów, czy ludów ste­po­wych. Pi­sze o tym m.in. także Ł. Gołębiow­ski: „W cza­sie na­padów ta­tar­skich ludy poza Dnie­strem miesz­kające szu­kały zwy­kle schro­nienia z do­byt­kiem w sąsiedz­kich im Kar­pa­tach, a niektóre z nich w tychże górach obrały stałe sie­dli­sko”9. Po­nad­to pa­ster­ski chów zwierząt, będący nie­gdyś pod­stawą go­spo­dar­ki górali kar­pac­kich, wy­klu­cza w za­sa­dzie ich po­cho­dze­nie wyłącznie od rol­ni­czej lud­ności z północy. Osia­dli rol­ni­cy bo­wiem wyjątko­wo rzad­ko prze­cho­dzi­li na pa­ster­ski tryb życia, a Słowia­nie – jak pi­sze Ka­zi­mierz Mo­szyński – pier­wot­nie pa­ster­stwa górskie­go w ogóle nie zna­li10.

Z ko­lei od XIV wie­ku, w wy­ni­ku względne­go prze­lud­nie­nia i bra­ku pa­stwisk na Bałka­nach, wzdłuż łuku Kar­pat napływały inne fale mi­gra­cyj­ne lud­ności pa­ster­skiej, na­zy­wa­nej wołoską. Ludy te po­cho­dziły nie tyl­ko z te­renów dzi­siej­szej Ru­mu­nii, ale również z Bułga­rii i Al­ba­nii, krzyżując się stop­nio­wo ze słowiańską lud­nością rol­niczą.11 Pro­ces ten trwał kil­ka stu­le­ci, aż do XVIII wie­ku, przy czym, według Ka­zi­mie­rza Do­bro­wol­skie­go, te­ry­to­rium hu­cul­skie miało naj­sil­niej­szy wkład żywiołu rumuńsko-bałkańskie­go, a najsłab­szy ru­skiej lud­ności z północy12.

Tak więc lud­ność za­sie­dlająca Kar­pa­ty, po­dob­nie jak na in­nych ob­sza­rach re­fu­gial­nych, wy­wo­dzi swą ge­nezę prawdopo­dob­nie z różnych et­nosów, z których każdy wniósł ele­men­ty własnej tra­dy­cji. Kul­tu­ra pa­ster­ska w Kar­pa­tach według Do­bro­wol­skie­go jest niesłowiańskie­go po­cho­dze­nia. Udo­wad­nia to po­czy­nając od wpro­wa­dzo­nych tu nie­gdyś ga­tunków owiec, cha­rak­te­ry­stycz­nych dla krajów bałkańskich, po­przez pra­wo pa­ster­skie re­gu­lujące spra­wy spor­ne, aż po wie­rze­nia i naj­roz­ma­it­sze za­bie­gi ma­gicz­ne, mające na celu za­bez­pie­cze­nie trzód przed złymi wpływa­mi. Zwy­cza­je te wy­ka­zy­wały ogromną różno­rod­ność na­wet w obrębie tej sa­mej osa­dy. Spe­cy­fi­ka pro­cesów et­nicz­nych górskich „ob­szarów re­fu­gial­nych” wy­kształciła prze­ciw­staw­ne me­cha­ni­zmy, z których je­den pro­wa­dził do względnej uni­fi­ka­cji wzorów kul­tu­ro­wych, dru­gi zaś wywoływał sil­ne ten­den­cje izo­la­cjo­ni­stycz­ne, pro­wadząc w kon­se­kwen­cji do mi­nia­tu­ry­za­cji sys­temów społecz­no-go­spo­dar­czych. Nie­mniej jed­nak, jak pi­sze Do­bro­wol­ski, można usta­lić wśród nich za­sad­ni­czy zrąb o ge­ne­alo­gii ar­cha­icz­nej, związa­nej z Bałka­na­mi i pa­ster­stwem rumuńskim w Sied­mio­gro­dzie13. Poza tym stycz­ność z bałkański­mi kul­tu­ra­mi lu­do­wy­mi w za­kre­sie języka, stro­ju, mu­zy­ki i tańca oraz zdob­nic­twa i bu­dow­nic­twa też jest niewątpli­wa. Tak więc jed­nym z czyn­ników z pew­nością sprzy­jającym kul­tu­ro­wej au­to­no­mii i trwałości społecz­nej mar­gi­nal­ności zarówno w Kar­pa­tach Wschod­nich, jak i na in­nych górskich ob­sza­rach uchodźczych, była także od­mien­na od oto­cze­nia ge­ne­za et­nicz­na tych te­renów.

Góry dawały schro­nie­nie roz­ma­itym ucie­ki­nie­rom, nie tyl­ko lud­ności za­grożonej ob­cym na­jaz­dem, ale również chłopom zbie­gającym przed pańszczyzną, jak i po­spo­li­tym przestępcom ucie­kających przed wy­mia­rem spra­wie­dli­wości. Wszy­scy oni przyłącza­li się do lud­ności już wcześniej osiadłej w górach. Nie­rzad­ko two­rzy­li gru­py, które zaj­mo­wały się roz­bo­jem. Według Kol­ber­ga: „Zbie­gi te wcie­lały się w ple­mię hu­cul­skie, co­raz to bar­dziej na­dając mu piętno ru­skie. Z mie­sza­ni­ny różnych tych ludów utwo­rzył się z cza­sem ro­dzaj kor­po­ra­cji, więc po­trzebę wspólnych dążności i in­te­resów wywołał żywot społecz­ny haj­da­mac­ki, tj. lu­dzi w pe­wien ja­ko­by złączo­ny za­kon, nęcący ku so­bie młodzież ju­nac­twem, włóczęgą i na­dzieją łupu”14. Te ce­chy górali wy­mie­nio­ne przez Kol­ber­ga do­strze­ga­ne są przez wie­lu ob­ser­wa­torów i na in­nych ob­sza­rach górskich w świe­cie. Pra­wie wszędzie społecz­ności góral­skie mają le­gen­dy o swo­ich najsław­niej­szych rozbójni­kach, uchodzących w ich w oczach za bo­ha­terów. W Kar­pa­tach Wschod­ni na­zy­wa­ni oni byli oprysz­ka­mi, two­rzy­li ban­dy, które roz­bi­ja­ne przez po­licję czy straż gra­niczną, ciągle na nowo po­wsta­wały. Nie brakło też lo­kal­nych sław typu Ja­no­sik, jak żyjący w pierw­szej połowie XVIII wie­ku Do­bosz z Pe­cze­niżyna nie­da­le­ko Kołomyi. Życie w górach w tych wa­run­kach wiązało się oczy­wiście z usta­wicz­nym za­grożeniem. Być może ono legło u pod­staw wy­kształce­nia się spe­cy­ficz­nej dla większości ob­szarów górskich, tak często pod­kreśla­nej przez zewnętrznych ob­ser­wa­torów, psy­chi­ki lu­dzi gór. Sta­no­wiła wszędzie jedną z pod­stawowych przeszkód w in­te­gra­cji z resztą społeczeństwa da­ne­go państwa. Cha­rak­te­ry­stycz­na po­trze­ba nie­za­leżności i nie­uzna­wa­nia au­to­ry­tetów zewnętrznych były bro­nio­ne przez nich za wszelką cenę, przy­czy­niając się do wy­kształce­nia nie do końca prze­cież praw­dzi­we­go ste­reo­ty­pu „dzi­kie­go”, wo­jow­ni­cze­go górala. O Hucułach Do­bro­wol­ski pisał, że „ce­cho­wała ich skłonność do roz­bo­ju”15, a Kol­berg, że „ozna­czają się wyraźnie ja­kimś dzi­kim ju­nac­twem”16. Dzi­siaj dzien­ni­ka­rze, do­nosząc o wal­kach to­czo­nych przez Pasz­tunów, Kurdów czy Cze­czeńców, ciągle na nowo ten ste­reo­typ umac­niają.

Naj­ważniejszą jed­nak cechą cha­rak­te­ry­styczną kul­tur góral­skich są bar­dziej wi­docz­ne, niż gdzie in­dziej, wza­jem­ne zależności między przy­rodą a człowie­kiem. Kli­mat górski jest zwy­kle bar­dziej chłodny i wil­got­ny od kli­ma­tu ni­zin w da­nej stre­fie, zaś gle­by prze­ważnie słabiej wy­kształcone i mniej żyzne. W do­dat­ku oczy­wi­ste trud­ności z uprawą zie­mi na sto­kach i zbyt krótki okres we­ge­ta­cyj­ny, wyjątko­wo nie sprzy­jają rol­nic­twu, przy­najm­niej w stre­fie kli­ma­tu umiar­ko­wa­ne­go. La­tem jed­nak łąki wy­so­kogórskie do­star­czają zna­ko­mi­tej jakości pa­szy. Te nie­jed­no­li­te, często zmien­ne wa­run­ki nie­sio­ne przez przy­rodę górską, z jed­nej stro­ny przy­czy­niają się do wy­two­rze­nia w krótkim okre­sie lata źródeł utrzy­ma­nia, a z dru­giej stro­ny zmu­szają do opusz­cze­nia gór w okre­sie zimy. W tych wa­run­kach w stre­fie kli­ma­tu umiar­ko­wa­ne­go czy na­wet pod­zwrot­ni­ko­we­go, wszędzie na te­re­nie Eu­ra­zji, najczęściej po­dej­mo­waną stra­te­gią przez człowie­ka w śro­do­wi­sku górskim była no­ma­dycz­na lub semino­ma­dycz­na go­spo­dar­ka pa­ster­ska. Po­le­gała ona na let­nim wy­pa­sie stad w górach i zi­mo­wym w do­li­nach lub na ni­zinach. Jak pi­sze Ber­nard Camp­bell: „Pa­ste­rze tego ro­dza­ju występują w wie­lu częściach świa­ta – wszędzie, gdzie ist­nieją góry lub wyżynne pa­stwi­ska zbyt chłodne, aby je spa­sać kie­dy in­dziej niż tyl­ko la­tem. Naj­wy­raźniej jest to wy­so­ce wy­daj­ny sposób wy­ko­rzy­sta­nia pro­duk­tyw­ności ob­szarów nie­na­dających się do za­miesz­ka­nia i nie­pro­duk­tyw­nych przez część roku”17. Pa­stwi­ska górskie – jak pisał Mo­szyński – wy­ko­rzy­sty­wa­ne były także przez ludy ty­po­wo ste­po­we, jak Kir­gi­zi. Roślin­ność na ha­lach od­zna­cza się na ogół bar­dzo dużą war­tością jako pa­sza dla zwierząt, zaś z dru­giej stro­ny ste­py w okre­sach let­nich są zupełnie spa­lo­ne przez słońce, co zmu­szało pa­ste­rzy do pe­re­gry­na­cji na ob­sza­ry mniej su­che, a więc jeśli góry były w po­bliżu – to na hale, gdzie słońce mniej dawało się we zna­ki18. Dość po­dob­nie było w tu­rec­kiej Ana­to­lii, na Sa­ha­rze czy w górach na Mo­rzem Czer­wo­nym, gdzie w su­chej po­rze roku pa­ster­skie ple­mio­na Jörüków, Tu­aregów, Tubu i Bedża chro­niły się w górach z tych sa­mych po­wodów.

Inna sy­tu­acja była tyl­ko na te­re­nach górzy­stych w Afry­ce sub­sa­ha­ryj­skiej, czy w Azji południo­wo-wschod­niej, położonych w stre­fie kli­ma­tu równi­ko­we­go lub zwrot­ni­ko­we­go. Tam wręcz prze­ciw­nie wy­so­kie położenie upraw nad po­zio­mem mo­rza często wręcz im sprzy­jało, zwłasz­cza na żyznych gle­bach typu wul­ka­nicz­ne­go, a nie­ko­rzyst­ne wa­run­ki związane z ukształto­wa­niem po­wierzch­ni zmie­nia­no przez bu­do­wa­nie ta­rasów na zbo­czach, które w tej stre­fie kli­ma­tycz­nej występują cza­sa­mi na­wet na kil­ku tysiącach metrów nad po­zio­mem mo­rza. W Afry­ce sub­sa­ha­ryj­skiej te­re­ny górzy­ste nie były atrak­cyj­ne dla pa­ste­rzy i tam właśnie lud­ność rol­ni­cza chro­niła się przed no­ma­da­mi (Wyżyna Abi­syńska, Góry Nuba w Su­da­nie, At­ta­ko­ra w Be­ni­nie, Ban­dia­ga­ra w Mali i inne).

Wszędzie na­to­miast pa­ster­stwo wędrow­ne po­le­gało na wy­ko­rzy­sta­niu nad­mia­ru pa­szy znaj­dującej się w różnych stre­fach eko­lo­gicz­nych w różnych po­rach roku zarówno na azja­tyc­kich ste­pach, na afry­kańskich półpu­sty­niach i sa­wan­nach, jak i na te­re­nach górskich w stre­fie kli­ma­tu umiar­ko­wa­ne­go. W in­nym bo­wiem przy­pad­ku se­zo­no­we za­so­by pa­szy byłyby nie­wy­ko­rzy­sta­ne. Pa­ster­stwo roz­winęło się praw­do­po­dob­nie w wy­ni­ku tego, że pier­wot­ni łowcy to­wa­rzy­szy­li prze­miesz­czającym się sta­dom dzi­kich ko­pyt­nych, które stop­nio­wo zaczęły być przez nich udo­mo­wio­ne. Ten pier­wot­ny wzo­rzec re­la­cji między zwierzętami a ludźmi ciągle występuje jesz­cze w północ­nej Skan­dy­na­wii u Lapończyków, gdzie sta­dom wędrującym w góry, od jed­ne­go pa­stwi­ska do dru­gie­go to­wa­rzyszą lu­dzie, ale nie kon­tro­lują wędrówek zwierząt ani ich roz­mnażania, tyl­ko podążają za nimi. Nie­licz­ne tyl­ko sztu­ki są chwy­ta­ne, udo­mo­wio­ne i wy­ko­rzy­sty­wa­ne jako zwierzęta pociągowe19. Dla­te­go pa­ster­stwo wy­wodzące się z na­tu­ral­ne­go ru­chu zwierząt po­szu­kujących pa­stwisk wraz ze zmie­niającymi się po­ra­mi roku uzna­je się (o ile wy­daj­ność śro­do­wi­ska nie zo­sta­nie prze­kro­czo­na) za bar­dzo „eko­lo­gicz­ny” tzn. do­sto­so­wa­ny do śro­do­wi­ska20. Z dru­giej jed­nak stro­ny, nie­ob­ce były pa­ste­rzom próby prze­kształca­nia śro­do­wi­ska przy­rod­ni­cze­go w taki sposób, aby móc pro­wa­dzić wy­pas zwierząt do­mo­wych na znacz­nie większym ob­sza­rze niż pier­wot­nie było to możliwe. Zarówno na sa­wan­nie, jak i w górach (cze­go roz­ległe połoni­ny w Kar­pa­tach są do­wo­dem) wy­pa­la­no lub kar­czo­wa­no krza­ki i zarośla, uzy­skując w ten sposób powiększe­nie ob­sza­ru pa­stwisk.

W Eu­ro­pie, ty­po­we, ko­czow­ni­cze pa­ster­stwo, bez gro­ma­dze­nia pa­szy la­tem, spo­ty­ka­no jesz­cze do początków XX wie­ku nie tyl­ko nad dolną Wołgą u Kałmuków czy na da­le­kiej północy u Lapończyków, ale właśnie na te­re­nach górskich w południo­wo-wschod­niej Eu­ro­pie, gdzie jego re­pre­zen­tan­ta­mi były przede wszyst­kim społecz­ności rumuńskie (Aro­mu­ni, Ma­ce­do­ru­mu­ni, Własi)21. Głębo­kie prze­mia­ny po­li­tycz­ne i ustro­jo­we, ja­kie zaszły w XX wie­ku na Bałka­nach (trud­ności przy prze­kra­cza­niu gra­nic państwo­wych, obo­wiązek szkol­ny, rozwój go­spo­dar­ki rol­nej, znacz­ny przy­rost lud­ności, po­wsta­nie spółdziel­ni pro­duk­cyj­nych) spo­wo­do­wały i tu ogra­niczenie, a po­tem stop­nio­we przejście do form mie­sza­nych pa­ster­sko-rol­ni­czych zwa­nych trans­hu­mancją, pa­ster­stwem hal­nym lub al­pej­skim22. Nadal w okre­sach let­nich wy­ko­rzy­sty­wa­no górskie pa­stwi­ska, ale wędrówki ze sta­da­mi nie obej­mo­wały już całych ze­społów lud­ności pa­ster­skiej (mężczyzn, ko­biet i dzie­ci), tyl­ko opiekę nad nimi po­wie­rza­no wy­bra­nym spośród sie­bie „za­wo­do­wym” pa­ste­rzom, pod­czas gdy inni zmu­sze­ni byli gro­ma­dzić sia­no na zimę i zaj­mo­wać się, nie dającą im zbyt wie­le sa­tys­fak­cji, uprawą zie­mi w do­li­nach.

W Kar­pa­tach Za­chod­nich i Wschod­nich to przejście z pa­ster­stwa no­ma­dycz­ne­go do trans­hu­man­cji do­ko­nało się dużo wcześniej. Według Do­bro­wol­skie­go nie ule­ga wątpli­wości, że pa­ste­rze wołoscy próbo­wa­li kon­ty­nu­ować no­ma­dycz­ny tryb życia i na okres zi­mo­wy opusz­cza­li Kar­pa­ty, kie­rując się przede wszyst­kim na te­re­ny ni­zin­ne po południo­wej stro­nie Kar­pat. Do­pie­ro gdy na południo­wych pa­stwi­skach zi­mo­wych możliwości wy­pa­su uległy skur­cze­niu wsku­tek przy­ro­stu licz­by lud­ności i zwierząt, a przede wszyst­kim na­ci­sku osad­nic­twa rol­ne­go i utrud­nień ze stro­ny właści­cie­li ziem­skich, pa­ste­rze zaczęli szu­kać zi­mo­wisk po północ­nej stro­nie Kar­pat. Uda­wa­li się do­li­na­mi rzecz­ny­mi nie­raz i 300 ki­lo­metrów na północ, do pusz­czy San­do­mier­skiej, Nie­połomic­kiej, zie­mi lwow­skiej i bełskiej. Za­cho­wały się na ten te­mat źródła, do­tyczące tych wędrówek lub prób wy­ku­py­wa­nia miejsc na zi­mo­wiska na te­re­nach leśnych, jesz­cze z początków XVII wie­ku. Po­ja­wiły się jed­nak te same trud­ności jak po południo­wej stro­nie Kar­pat, a w do­dat­ku ob­sza­ry leśne po północ­nej stro­nie Kar­pat, w prze­ci­wieństwie do Ni­zi­ny Węgier­skiej, czy tym bar­dziej bałkańskich nad­mor­skich i do­lin­nych te­renów miały wpraw­dzie dłuższy okres we­ge­ta­cji roślin niż w górach, ale jed­nak nor­mal­nie po­kry­wały się szatą śnieżną23. Odejścia od go­spo­dar­ki pa­ster­skiej nig­dy nie następowało jed­nak w sposób na­tych­mia­sto­wy. Do­brym tego przykładem jest pro­ces osad­nic­twa Jörüków, Turk­menów i Kurdów, który opi­su­je de Plan­hol24. Władza osmańska już na przełomie XVIII i XIX wie­ku próbowała siłą zmu­sić pa­ste­rzy do po­rzu­ce­nia ko­czow­ni­cze­go try­bu życia, na­tra­fiając z ich stro­ny na sku­tecz­ny opór. W wy­ni­ku tego jesz­cze na początku XX wie­ku znacz­ny ich pro­cent pro­wa­dził no­ma­dycz­ny styl życia. Władze jed­nak, wspie­rając go­spo­darkę rolną, dopro­wa­dziły do tego, że te­re­ny daw­nych zi­mo­wych pa­stwisk w do­li­nach i nad mo­rzem zo­stały zajęte przez rol­ników (nie­kie­dy wcześniej osie­dlo­nych pa­ste­rzy), zaś na let­nich pa­stwiskach w górach i na płasko­wyżach wy­pas ogra­ni­cza­li pra­cow­ni­cy leśni. Jed­no­cześnie nie przy­zna­wa­no ko­czow­ni­kom żad­nej zie­mi na osie­dle­nie się, sta­wiając ich cza­sa­mi w sy­tu­acji bez wyjścia, gdy nie mo­gli ani kon­ty­nu­ować go­spo­darki pa­ster­skiej ani roz­począć upra­wy zie­mi. Pa­ster­stwo typu al­pej­skie­go w Tur­cji, według de Plan­ho­la, po­wsta­wało stop­nio­wo i tyl­ko tam, gdzie były sprzy­jające wa­run­ki: duże sta­da, bli­skość górskich pa­stwisk i do­brze pro­wa­dzo­na upra­wa zie­mi. W pierw­szym eta­pie tyl­ko około 1/4 gru­py osie­dlała się i upra­wiała zie­mię na miej­scu pa­stwisk zi­mo­wych, pozo­stała część wędro­wała da­lej ze sta­dami, schodząc z gór tyl­ko na okres żniw. Osta­tecz­nie zaś, tak jak dzi­siaj, upra­wia się zie­mię zarówno w do­li­nach, jak i w górach, gdzie wy­ko­rzy­stu­je się prak­tycz­nie wszyst­kie miej­sca na­dające się pod uprawę, łącząc ją jed­nak z wy­pasem owiec i kóz.

Brak źródeł, które by szczegółowo opi­sy­wały ten pro­ces w Kar­pa­tach. Do­bro­wol­ski przy­ta­cza jed­nak pew­ne re­la­cje, według których ro­dzi­ny pa­ster­skie zaczęły się osie­dlać w do­li­nach górskich, ale drużyny pa­ster­skie do­zo­rujące sta­do kon­ty­nu­owały wędrówki ze sta­da­mi, w zimę do lasów na ni­zi­nach, a la­tem na hale. Były jed­nak i ta­kie gru­py, które zi­mo­wały w górach, wy­ko­rzy­stując zgro­ma­dzo­ne sia­no, ko­szo­ne w okre­sie let­nim na łąkach górskich25. W za­sa­dzie tyl­ko całko­wi­ta utra­ta stad po­wo­do­wała odejście od go­spo­dar­ki pa­ster­skiej. Na­wet jed­nak i wte­dy sta­ra­no się je od­bu­do­wać. Jest to bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne dla ludów pa­ster­skich, nie tyl­ko z te­renów górskich, ale i sa­wann afry­kańskich, że nig­dy do­bro­wol­nie nie re­zy­gno­wały z wędrow­ne­go cho­wu zwierząt. Po­wo­dem nie są by­najm­niej ja­kieś mo­ty­wy po­za­ra­cjo­nal­ne, jak wy­da­wało się niektórym wcześniej­szym ba­da­czom. Po pierw­sze, śro­do­wi­sko górskie w kli­ma­cie umiar­ko­wa­nym naj­le­piej za­wsze nada­wało się do go­spo­dar­ki ho­dow­la­nej, łąkowo-pa­szo­wej, a pro­duk­cja zbożowa była nie­eko­no­micz­na, po­nie­waż nie od­po­wia­dała wa­run­kom przy­rod­ni­czym. Po dru­gie, go­spo­dar­ka ty­po­wo pa­ster­ska, czy trans­hu­men­tal­na była wszędzie na świe­cie nie tyl­ko naj­lep­szym spo­so­bem wy­ko­rzy­sta­nia okre­so­wych za­sobów pa­szo­wych, ale także opłacal­na, zwłasz­cza jeśli uwzględni się wkład pra­cy, dużo mniej­szy niż przy upra­wie zie­mi. Do­pie­ro pro­ce­sy glo­ba­li­za­cyj­ne w końcu XX wie­ku spra­wiły, że ta teza nie jest już tak oczy­wi­sta.

Pa­ster­stwo hal­ne w górzy­stych re­jo­nach Eu­ro­py: Al­pach, Pi­re­ne­jach czy górach Skan­dy­na­wii, tak jak i w całych Kar­pa­tach było do nie­daw­na jesz­cze dość po­wszech­ne. Obec­nie i ta for­ma działalności za­cho­wała się już tyl­ko w niektórych oko­li­cach i wy­da­je się od­cho­dzić w przeszłość. Kres jej roz­wo­ju położyła przede wszyst­kim świa­to­wa obniżka cen wełny, zwłasz­cza owczej, oraz prze­mysłowe fer­my bydła położone w bez­pośred­nich oko­li­cach miast, co do­ty­czy pro­duk­cji mle­ka. Ten­den­cja ta może się jed­nak jesz­cze odwrócić. Moda na „eko­lo­giczną” żywność i „cho­ro­ba sza­lo­nych krów”, które spo­wo­do­wały klęskę me­to­dy „prze­mysłowej” ho­dow­li bydła w Eu­ro­pie Za­chod­niej, może jesz­cze przywrócić nie­opłacal­ny dziś chów hal­ny. Ja­cek Olędzki, et­no­log, który pro­wa­dził ba­da­nia m.in. w Mon­go­lii, przed­sta­wiając szczególne związki łączące pa­ste­rzy ze zwierzętami, pi­sze o tym z pewną na­dzieją: „Każda po­stać pa­ster­stwa, na­wet ta­kie­go nie­pełnego, pod­porządko­wa­ne­go rol­nic­twu – jak to jest w całej Eu­ro­pie – przy­bliża nam praw­dzi­wy wy­miar pojęcia po­ko­ry, jej ma­je­stat, jak też święte reguły uległości i na­szej zależności od in­nych jaw­nie żywych istot. Ra­duj­my się, że nie wszyst­kie one na świe­cie zo­stały uwięzio­ne w wymyślnych kon­struk­cjach, gwa­ran­tujących ocze­ki­wa­ny efekt eko­no­micz­ny…26”

Nie ma wątpli­wości, że różne dzie­dzi­ny kul­tu­ry są w różny sposób uza­leżnio­ne od śro­do­wi­ska. Na te zależności zwra­ca­li już daw­no an­tro­po­ge­ogra­fo­wie, a bar­dziej współcześnie eko­lo­dzy kul­tu­ro­wi. Nie ma tych wątpli­wości, zwłasz­cza jeśli cho­dzi o sferę tech­no­lo­gicz­no-go­spo­darczą. Mamy tu wpływ bez­pośred­ni zwłasz­cza w przy­pad­ku ho­dow­li zwierząt i rol­nic­twa. Śro­do­wi­sko kształtuje jed­nak cza­sem na­wet najbar­dziej wy­ra­fi­no­wa­ne ele­men­ty kul­tu­ry ludz­kiej, choć może nie­ko­niecz­nie w sposób tak oczy­wi­sty, jak w przy­pad­ku sa­me­go pa­ster­stwa. Na przykład sto­su­nek do zwierząt w kul­tu­rach pa­ster­skich różni się sta­now­czo od kul­tur chłopskich. Olędzki, ob­ser­wując Mon­gołów, utrzy­mu­je, że nig­dy nie za­re­je­stro­wał u nich bru­tal­ne­go trak­to­wa­nia, któregoś z ho­do­wa­nych zwierząt27. Po­wszech­nie zna­na jest też szczególna „miłość” Ma­sajów i in­nych ni­lo­tyc­kich pa­ste­rzy do swo­ich krów. U in­nych grup pa­ster­skich, czy na­wet pa­ster­sko-rol­ni­czych wskaźnik po­sza­no­wa­nia zwierząt wy­da­je się być także wyższy niż u rol­ników. Przykładem szczególnie ude­rzającym jest wśród arab­skich pa­ste­rzy po­zy­tyw­ny, pełen sym­pa­tii sto­su­nek do psów, zwierzęcia nie­czy­ste­go i le­d­wie to­le­ro­wa­ne­go na od­ległość u in­nych muzułmanów. Ist­nie­nie pew­nych wzorów kul­tu­ro­wych jest często wręcz uwa­run­ko­wa­ne za­miesz­ka­niem w ta­kim, a nie in­nym śro­do­wi­sku, jak np. szczególna trwałość sys­te­mu ro­do­we­go, or­ga­ni­za­cja seg­men­tar­na i cha­rak­ter osad­nic­twa w społecz­nościach pa­ster­skich i górskich. Kol­berg pi­sze o tym w ten sposób: „Przy­ro­da gór kar­pac­kich wiel­ce sprzy­ja po­działowi na rody i ro­dzi­ny: rody osiadły nad rze­ka­mi, a ro­dzi­ny, każda z osob­na, po wy­niosłych wzgórzach. U pol­skich górali na­po­ty­ka­my zwy­kle sioło ciągnące się do­li­na­mi nad rzeką, tak że nie wiesz gdzie się jed­na wieś kończy a dru­ga za­czy­na; bo na­wet miej­sco­wy góral nie rzad­ko wsi swej na­zwać nie umie; lecz wie bar­dzo do­brze kędy ten lub ów z ojców ro­dzi­ny ma swo­je miesz­ka­nie”28 (czy­li zna swój ród). Pod tym względem do dzi­siaj nie­wie­le się zmie­niło. Nadal występują sie­dli­ska roz­rzu­co­ne po całej oko­li­cy i zwar­te ciągi wsi w niektórych do­li­nach. Na całym świe­cie osie­dla ludz­kie w swych pier­wo­ci­nach pod­porządko­wa­ne były regułom wza­jem­ne­go bez­pie­czeństwa oraz współdziałania w gru­pie. Nie tyl­ko w kul­tu­rze chłopskiej zna­ne są zwar­te osie­dla typu okol­nic, sze­regówek, rzędówek, ale i w Mon­go­lii, czy u Ma­sajów w Afry­ce, osie­dla pa­ster­skie pod­porządko­wa­ne są re­gu­le bli­skie­go sąsiedz­twa. Na­to­miast osad­nic­two jed­no­dwor­cze, roz­pro­szo­ne, ma albo cha­rak­ter później­szy (jak w Eu­ro­pie) albo jest zde­ter­mi­no­wa­ne śro­do­wi­sko­wo, jak np. osie­dla pa­ster­skie na Sa­ha­rze czy Sa­he­lu29.

Pod­su­mo­wując, należy stwier­dzić, zarówno na pod­sta­wie badań pro­wa­dzo­nych w Kar­pa­tach Wschod­nich przez au­torów ni­niej­szej pra­cy, jak i in­nych licz­nych badań te­re­no­wych wśród społecz­ności góral­skich całego świa­ta30, że ob­sza­ry górskie naj­le­piej od­po­wia­dają ce­chom ob­szarów pe­ry­fe­ryj­nych. Hu­culsz­czy­zna w oczach przy­byszów zarówno z War­sza­wy, jak i Ki­jo­wa czy Pra­gi za­wsze wy­da­wała się da­le­ka i obca. W cza­sach ZSRR, gdy cu­dzo­ziem­com nie można było jej od­wie­dzać, Hu­cu­li sta­li się pra­wie mi­tycz­ni. Znając sys­tem to­ta­li­tar­ny, w którym przyszło im żyć, można było się spo­dzie­wać całko­wi­tej ich akul­tu­ra­cji i po­zba­wie­nia własnej tożsamości. Dziś można stwier­dzić, że to się nie udało, a Hu­cu­li w dużym stop­niu nadal są przy­wiązani do swo­je­go try­bu życia i wie­lu swo­ich zwy­czajów. Góry sprzy­jają kul­tu­ro­wej au­to­no­mii i trwałości pew­nych wzorów kul­tu­ro­wych. Istotą ich spe­cy­fi­ki, obok pe­ry­fe­ryj­ności, jest często od­mien­na et­no­ge­ne­za góral­skich grup et­nicz­nych i et­no­gra­ficz­nych, na który to wpływ miał zwy­kle re­fu­gial­ny cha­rak­ter górskich ob­szarów. Przede wszyst­kim jed­nak su­ro­we i wy­ma­gające górskie śro­do­wi­sko przy­rod­ni­cze w stre­fie kli­ma­tu umiar­ko­wa­ne­go, na­rzu­ciło wszędzie je­dyną sku­teczną stra­te­gię go­spo­darczą – pa­ster­stwo wędrow­ne, później ogra­ni­czo­ne do trans­hu­man­cji, która prze­trwała do na­szych czasów. Wszyst­kie te czyn­ni­ki ra­zem: śro­do­wi­sko, et­no­ge­ne­za i pa­ster­ski chów zwierząt wy­kształciły sze­reg szczególnych dla górskich i pa­ster­skich społecz­ności wzorów kul­tu­ro­wych jak np. tra­dycję haj­da­macką, po­czu­cie ho­no­ru, so­li­dar­ności, od­po­wie­dzial­ności gru­po­wej oby­wającej się często bez struk­tur państwo­wych i państwo­wej po­mo­cy. Co­raz więcej po­ja­wiających się przykładów szczególnej przed­siębior­czości tak wśród pol­skich górali pod­ha­lańskich, jak i także jej ozna­ki na ukraińskiej Hu­culsz­czyźnie, dają na­dzieję, że w zmie­nio­nych wa­run­kach go­spo­dar­ki ryn­ko­wej, te ce­chy i wzo­ry kul­tur góral­skich za­trium­fują.

1 K. Do­bro­wol­ski, Stu­dia nad kul­turą pa­sterską w Kar­pa­tach północ­nych, s. 7, [w:] „Wier­chy”, Kraków 1961.

2 W.J. Bursz­ta, Czy­ta­nie Kul­tu­ry, s. 45, Łódź 1996.

3 M. Mu­szyn­ka, Dążenia Re­pu­bli­ki Hu­cul­skiej do połącze­nia się z Za­chod­nio­ukraińską Re­pu­bliką Lu­dową, s. 67-74, [w:] Ukra­ina – Pol­ska. Kul­tu­ra, war­tości, zma­ga­nia du­cho­we, pod red. R. Droz­da, R. Skecz­kow­skie­go, M. Zy­momr­ji, Ko­sza­lin 1999.

4 O. Kol­berg, Dzieła Wszyst­kie, t. Po­ku­cie i Ruś Kar­pac­ka, s. 1, edy­cja PTL, Wrocław-Po­znań 1962-1976.

5 W 1876 r. po­wstał w Sta­nisławo­wie pierw­szy od­dział To­wa­rzy­stwa Ta­trzańskie­go.

6 R. Vor­brich, Daba. Górale Pólnoc­ne­go Ka­me­ru­nu, Wrocław 1989, tenże: Górale Atla­su ma­ro­kańskie­go, Wrocław 1996; L. Dzięgiel, Węzeł kur­dyj­ski, Kraków 1992.

7 S.B. Brush., The An­th­ro­po­lo­gy of Hi­gh­land Pe­oples, w: P.D. Be­aver, B.L. Pur­ring­ton (ed.), Cul­tu­ral Ad­ap­ta­tion to Mo­un­ta­in Envi­ron­ment, Athens, Geo­r­gia 1984.

8 O. Kol­berg, op. cit.

9 Ł. Gołębiow­ski, Lud pol­ski, jego zwy­cza­je i za­bo­bo­ny, s.111-112, Lwów 1830.

10 K. Mo­szyński, Ludy pa­ster­skie, ich kul­tu­ra ma­te­rial­na oraz pod­sta­wo­we wia­do­mości o for­mach współżycia zbio­ro­we­go, o wie­dzy, życiu re­li­gij­nym i sztu­ce, Kraków 1953.

11 T.A. Ol­szański, Wołosi – za­po­mnia­ny lud Bałkanów, „Płaj” nr 21, 2000.

12 K. Do­bro­wol­ski, Ele­men­ty rumuńsko-bałkańskie w kul­tu­rze lu­do­wej Kar­pat Pol­skich, s. 4, War­sza­wa 1938.

13 Ibid.

14 O. Kol­berg, op. cit.

15 Ibid.

16 Ibid.

17 Camp­bell B., Eko­lo­gia człowie­ka. Hi­sto­ria na­sze­go miej­sca w przy­ro­dzie, od pre­hi­sto­rii do czasów współcze­snych, War­sza­wa 1995.

18 K. Mo­szyński, op. cit.

19 B. Camp­bell, op. cit.

20 W Pol­sce pi­sa­li na ten te­mat m.in. F. Plit (Przy­rod­ni­cze wa­run­ki cho­wu zwierząt w stre­fie Sa­he­lu, War­sza­wa 1981), A. Rybiński (Tu­are­go­wie z Sa­ha­ry, tra­dy­cyj­na kul­tu­ra Tu­aregów Kel Ahag­gar na przełomie XIX i XX wie­ku, War­sza­wa 1999) i M. Ząbek (Ara­bo­wie z Dar Ha­mid, Społecz­ność w sy­tu­acji za­grożenia eko­lo­gicz­ne­go, War­sza­wa 1998).

21 K. Mo­szyński, op. cit.

22 Określe­nia te, acz­kol­wiek spo­ty­ka­ne po­wszech­nie w li­te­ra­tu­rze są oczy­wiście pew­nym uprosz­cze­niem. Bro­nisława Kop­czyńska-Ja­wor­ska (Próba kla­sy­fi­ka­cji typów pa­ster­stwa kar­pac­kie­go, w: „Et­no­gra­fia Pol­ska” nr 11, 1967) na użytek badań kar­pac­kich za­pro­po­no­wała bar­dziej szczegółowe rozróżnie­nie no­ma­dy­zmu od trans­hu­man­cji i całose­zo­no­we­go wy­pa­su let­nie­go, czy­li szałaśnic­twa różnego typu.

23 K. Do­bro­wol­ski , op. cit.

24 X. de Plan­hol, L’évo­lu­tion du no­ma­di­sme en Ana­to­lie et en Iran, w: B. Gun­da (ed.), Vieh­wirt­schaft und Hir­ten­kul­tur, „Et­no­gra­phi­sche Stu­dien”, Aka­de­miai Kiadó, Bu­da­pest 1969.

25 K. Do­bro­wol­ski, op. cit.

26 J. Olędzki, Lu­dzie wy­gasłego wej­rze­nia, War­sza­wa 1999.

27 Ibid.

28 O. Kol­berg, op. cit.

29 J. Olędzki, op. cit.

30 P.D. Be­aver, B.L. Pur­ring­ton (ed.), Cul­tu­ral Ad­ap­ta­tion to Mo­un­ta­in Envi­ron­ments, Athens 1984.

Ja­nusz Gu­dow­skiOr­ga­ni­za­cja i eko­no­mi­ka go­spo­dar­ki pa­ster­skiej na Hu­culsz­czyźnie. Stan obec­ny na tle daw­nych tra­dy­cji

1. Me­to­dy­ka badań oraz ich prze­bieg

Pro­gram ba­daw­czy go­spo­dar­ki pa­ster­skiej na Hu­culsz­czyźnie był re­ali­zo­wa­ny w la­tach 1998-2001 i składał się z kil­ku etapów. W pierw­szej ko­lej­ności zo­stała opra­co­wa­na ogólna kon­cep­cja pro­jek­tu, a następnie la­tem 1998 r. odbył się re­ko­ne­sans w paśmie Świ­dow­ca oraz na od­cin­ku Czar­no­ho­ry, biegnącym od Ku­ku­la ku Przełęczy Jabłonic­kiej. Re­ko­ne­sans ten, którego ce­lem było zlo­ka­li­zo­wa­nie różnych typów go­spo­dar­ki pa­ster­skiej, po­zwo­lił do­ko­nać wy­bo­ru miejsc za­sad­ni­czych badań te­re­no­wych, a mia­no­wi­cie:

– na połoni­nach w paśmie Świ­dow­ca, w do­li­nie górne­go bie­gu Czar­nej Cisy, gdzie występuje wyłączny wy­pas owiec bądź wyłączny wy­pas bydła, a formą or­ga­ni­za­cyjną jest go­spo­dar­ka jed­no- lub wie­lo­ro­dzin­na (połoni­ny: Worożeska I-dol­na i II-górna oraz Ap­szy­niec­ka).

– na połoni­nach w grzbie­cie idącym od Ku­ku­la na północ­ny zachód, na których znaj­dują się sta­re pa­ster­skie osie­dla, do­mi­nu­je wy­pas krów (owce są przypędza­ne je­dy­nie na początku i na końcu se­zo­nu), a formą or­ga­ni­za­cyjną jest od­twa­rza­ny obec­nie wy­pas pry­wat­ny o cha­rak­te­rze go­spo­dar­ki jed­no­ro­dzin­nej lub zbliżonej do pry­wat­ne­go przed­siębior­stwa (połoni­ny Ku­kul, Łabie­ska, Fo­re­sek/Za­ku­kul, Se­red­ne, Ozir­na, Kier­nycz­kie/Fe­re­skuł, Hry­ho­riw­ka);

Wybór lo­ka­li­za­cji badań oprócz kry­te­rium własnościo­we­go uwzględniał również czyn­nik geo­gra­ficz­ny, aby umożliwić porówna­nie dzi­siej­szej go­spo­dar­ki pa­ster­skiej na Za­kar­pa­ciu, tra­dy­cyj­nie le­piej roz­wi­niętej, z go­spo­darką po daw­nej stro­nie ga­li­cyj­skiej.

Na przełomie 1998 i 1999 r. ukon­sty­tu­ował się zespół ba­daw­czy i przy­go­to­wa­no szczegółowe założenia pra­cy, cze­mu było poświęcone ro­bo­cze se­mi­na­rium na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim w lu­tym 1999 r., a następnie prze­pro­wa­dzo­no kwe­rendę ma­te­riałów źródłowych w bi­blio­te­kach na­uko­wych we Lwo­wie, War­sza­wie, Kra­ko­wie, Gdańsku i Łodzi. W skład ze­społu ba­daw­cze­go i au­tor­skie­go we­szli: so­cjo­log wsi i zoo­tech­nik Hen­ryk Ko­nar­ski z Aka­de­mii Rol­ni­czej w Kra­ko­wie, zoo­tech­ni­cy Anna Ko­siek z Aka­de­mii Rol­ni­czej w Kra­ko­wie oraz Ja­cek Hucuł Stróżew­ski z SGGW War­sza­wa, geo­graf kra­jo­znaw­ca Mi­chał Kro­piw­nic­ki ze Stry­ja, obec­nie z Prze­myśla, geo­graf sza­ty roślin­nej Jura Ne­ste­ruk z In­sty­tu­tu Eko­lo­gii Kar­pat przy Aka­de­mii Nauk Ukra­iny we Lwo­wie, le­karz An­drzej Rusz­czak z Gdańska, ar­chi­tekt Włod­zi­mierz Wit­kow­ski z Po­li­tech­ni­ki Łódzkiej, hi­sto­ryk-do­ku­men­ta­li­sta Władysław Żakow­ski z Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, an­tro­po­log kul­tu­ro­wy i et­no­graf Ma­ciej Ząbek z Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go oraz eko­no­mi­sta rol­ny Ja­nusz Gu­dow­ski, również z Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go. Biorąc pod uwagę zróżni­co­wa­nie za­wo­do­we ze­społu oraz fakt, że większość uczest­ników znała ukraińskie Kar­paty z au­top­sji i w pra­cy na­uko­wej zaj­mu­je się te­ma­tyką ukraińską, tak do­bra­ny skład ze­społu umożli­wiał prze­pro­wa­dze­nie wie­lo­dy­scy­pli­nar­nych, w miarę wszech­stron­nych badań. Obec­ność czte­rech osób (H. Ko­nar­ski, W. Żakow­ski, M. Ząbek, J. Gu­dow­ski) związa­nych z ba­da­nia­mi ob­szarów wiej­skich w ba­se­nie śródziem­no­mor­skim, a w szczególności w re­gio­nie ana­to­lij­skim, po­zwa­lała zwrócić uwagę na – cie­ka­we same w so­bie – orien­ta­li­stycz­ne ko­no­ta­cje w go­spo­dar­ce pa­ster­skiej ukraińskich Kar­pat (za­uważane, choć nie za­wsze słusznie, już przez XIX-wiecz­nych ba­da­czy), a zwłasz­cza na niektóre zbliżone ele­men­ty kul­tu­ry społecz­nej i go­spo­dar­czej w kręgu pa­ster­skiej kul­tu­ry kar­pac­kiej, bałkańsko-śródziem­no­mor­skiej i ana­to­lij­skiej.

Właściwe ba­da­nia te­re­no­we, mające cha­rak­ter warsz­tatów ba­daw­czych, od­by­wały się od 13 do 27 sierp­nia 1999 r. Uczest­ni­czył w nich sied­mio­oso­bo­wy zespół (J. Hucuł Stróżew­ski, J. Ne­ste­ruk, A. Rusz­czak, W. Wit­kow­ski, M. Ząbek, W. Żakow­ski i J. Gu­dow­ski), który spędził ty­dzień w re­jo­nie Świ­dow­ca i ko­lej­ny ty­dzień w osie­dlach pa­ster­skich na Ku­ku­lu. Na Świ­dow­cu mu­siało nastąpić ogra­ni­cze­nie pla­no­wa­nych prac w sto­sun­ku do pier­wot­ne­go pla­nu, gdyż po ka­ta­stro­fal­nej po­wo­dzi na przed­wiośniu znisz­cze­niu uległy dro­gi pro­wadzące na Połoninę Ap­szy­niecką, w związku z czym w 1999 r. nie pro­wadzono tu­taj wy­pa­su.

W pra­cach te­re­no­wych szczególny na­cisk położono na sto­so­wa­nie me­tod ob­ser­wa­cji współuczest­niczącej i wy­wia­du bez­pośred­nie­go. Uczest­ni­cy pro­wa­dzi­li ob­ser­wa­cje co­dzien­nych prac na połoni­nie i bra­li w tych pra­cach udział, prze­pro­wa­dza­li wy­wia­dy z pa­ste­rza­mi, do­ko­ny­wa­li po­miarów i szkiców bu­dow­li pa­ster­skich, po­bie­ra­li próbki runa owcze­go oraz próbki roślin­ne z różnych śro­do­wisk fi­to­so­cjo­lo­gicz­nych, ba­da­li struk­turę die­ty miesz­kańców połonin, do­ko­ny­wa­li na­grań, zbie­ra­li do­ku­men­tację fo­to­gra­ficzną.1 Pra­co­wa­liśmy w mniej­szych ze­społach i in­dy­wi­du­al­nie, od­wie­dzając te połoni­ny, na których można było uzy­skać ma­te­riał do­tyczący za­in­te­re­so­wań po­szczególnych uczest­ników. War­to dodać, że w przy­pad­ku badań do­chodów in­for­ma­cje uzy­ski­wa­ne od pa­ste­rzy były nie­kie­dy sprzecz­ne, gdyż rozmówcy ce­lo­wo uni­ka­li dokład­nych od­po­wie­dzi, a nie­kie­dy po­da­wa­li na­wet nie­praw­dzi­we in­for­ma­cje (co jest często spo­ty­ka­ne przy tego ro­dza­ju ana­li­zach). W ta­kich przy­pad­kach we­ry­fi­kację da­nych uzy­ski­wa­no, sto­sując tzw. py­ta­nia spraw­dzające, jak również dzięki uzu­pełniającym wy­wia­dom na in­nych połoni­nach.

Zakończe­nie prac te­re­no­wych nastąpiło 27 sierp­nia, w przed­dzień święta pa­ster­skie­go Per­szej Bo­ho­ro­dy­ci, Mat­ki Bo­skiej Ziel­nej w ka­len­da­rzu grec­ko­ka­to­lic­kim, które nie­gdyś przy­pa­dało z oka­zji sym­bo­licz­ne­go zakończe­nia se­zo­nu wy­pa­su bydła. Ob­cho­dy tego święta w re­jo­nie Czar­no­ho­ry mają dziś miej­sce w Żabiem/We­rcho­wy­nie i tam też odbyło się zakończe­nie pro­gra­mu ba­daw­cze­go.

Pre­zen­ta­cja wstępnych wy­ników odbyła si w grud­niu 1999 r. w Łodzi, przy oka­zji wy­sta­wy zor­ga­ni­zo­wa­nej przez Włod­zi­mie­rza Wit­kow­skie­go na Wy­dzia­le Ar­chi­tek­tu­ry Po­li­tech­ni­ki Łódzkiej.

W lip­cu 2000 r., w dru­gim se­zo­nie prac te­re­no­wych, prze­pro­wa­dzo­no uzu­pełniający i tym ra­zem skrótowy etap badań, w którym wzięli udział J. Ne­ste­ruk, A. Rusz­czak, M. Kro­piw­nic­ki i J. Gu­dow­ski, a także gru­pa stu­dentów geo­gra­fii z Uni­wer­sy­te­tu Lwow­skie­go, kie­ro­wa­na przez Ro­ma­na Hu­lia­ny­cza. Bazą była sta­cja ba­daw­cza Wy­działu Geo­gra­fii Uni­wer­sy­te­tu Lwow­skie­go w do­li­nie górne­go Pru­tu, skąd uczest­ni­cy wy­cho­dzi­li na Połoninę We­snarkę w grzbie­cie Ko­strzy­cy, aby uzy­skać około 100 próbek runa z różnych ras owiec, a także na połoni­ny Ku­ku­la, w miej­sca zna­ne z badań w po­przed­nim roku. Był to etap pod­su­mo­wujący pra­ce te­re­no­we, który trwał sie­dem dni i po­zwo­lił na uzu­pełnie­nie bra­kujących da­nych, a po­nad­to umożliwił określe­nie zmian w go­spo­dar­ce pa­ster­skiej, wi­docz­nych już w per­spek­ty­wie jed­ne­go roku. Ostat­ni wy­jazd ba­daw­czy miał miej­sce w sierp­niu 2001 na połoni­ny w grzbie­cie Ku­ku­la (W.Wit­kow­ski, J.Gu­dow­ski), a ich ce­lem było ze­bra­nie bra­kujących ob­ser­wa­cji z za­kre­su ar­chi­tek­tu­ry pa­ster­skiej oraz do­tyczących ob­sa­dy zwierząt na po­szczególnych połoni­nach.

2. Cha­rak­te­ry­sty­ka ob­sza­ru badań

a) Połoni­ny w paśmie Świ­dow­ca

Świ­do­wiec jest pa­smem leżącym na Za­kar­pa­ciu, od­su­niętym na zachód od główne­go kar­pac­kie­go grzbie­tu, z którym łączy go głęboko wcięta przełęcz Oko­le, tworząca te­ren źródli­sko­wy Czar­nej Cisy. Pa­smo to jest pra­wie w całości po­kry­te połoni­na­mi. Składa się ze sto­sun­ko­wo krótkie­go (około 40 km) grzbie­tu główne­go, od którego od­chodzą długie bocz­ne ra­mio­na, spra­wiające wrażenie odrębnych grup górskich. Naj­wyższym szczy­tem Świ­dow­ca jest Bliźnica (1883 m n.p.m.).

Wy­bra­ne do badań połoni­ny na Świ­dow­cu: Ap­szy­niec­ka i Worożeska, leżą w wiel­kim ko­tle, utwo­rzo­nym na północ­nych zbo­czach To­dia­ski (1764 m n.p.m.), na wy­so­kości około 1200-1350 m n.p.m. Od stro­ny północ­nej – do­li­ny Czar­nej Cisy – od­dzie­la je za­le­sio­ny stok, prze­chodzący przed początkiem połoni­ny w nie­wiel­ki garb, który two­rzy lo­kalną nieckę. Od wschod­niej i za­chod­niej stro­ny połoni­ny ogra­ni­czo­ne są przez ra­mio­na Ta­ta­ru­ki i To­dia­ski. Obie połoni­ny roz­dzie­la pas leśny o sze­ro­kości około 600 m. Worożeska składa się z dwóch pięter, również od­dzie­lo­nych płytką ścianą lasu. W dol­nej części, na­zwa­nej przez au­torów Worożeska I, wy­pa­sa­no kro­wy, na­to­miast w wyżej położonym piętrze, wy­pro­wa­dzającym już na grzbiet Świ­dow­ca, owce.

Ko­mu­ni­ka­cja z obu połoni­na­mi jest trud­na. Je­dy­ne dro­gi do­wo­zu oraz dostępne dla zwierząt pro­wadzą z do­li­ny Czar­nej Cisy boczną do­liną Ap­szyńca, pra­we­go dopływu Czar­nej Cisy. Dro­ga bie­gnie po sto­ku, wie­lo­krot­nie prze­kra­czając bocz­ne stru­mie­nie. Po­wo­dzie często niszczą drew­nia­ne mo­sty, wy­bu­do­wa­ne po­nad bocz­ny­mi dopływa­mi, co utrud­nia, a nie­kie­dy wręcz unie­możli­wia prze­do­sta­nie się na połoninę.

Świ­do­wiec, osłonięty od północy głównym grzbie­tem Kar­pat, jest pa­smem o występo­wa­niu in­wer­sji tem­pe­ra­tur. Lo­kal­nie utrzy­mują się tu wyjątko­wo ni­skie tem­pe­ra­tury, tu również no­tu­je się re­kor­dy naj­niższych tem­pe­ra­tur na ob­sza­rze ukraińskich Kar­pat. Po­kry­wa śnieżna utrzy­muje się dłużej niż w in­nych pa­smach, często do dru­giej połowy maja, cho­ciaż li­nia grzbie­to­wa prze­bie­ga prze­ważnie na wy­so­kości 1550-1650 m n.p.m. Z tego względu wyjście zwierząt na połoni­ny następuje późno, na­wet w połowie czerw­ca. W se­zo­nie 1998 r. wy­pas na Połoni­nie Worożeskiej roz­począł się 25 maja, na­to­miast w następnym roku wyjątko­wo późno, gdyż do­pie­ro 14 czerw­ca, ze względu na nie­zwy­kle ob­fi­te opa­dy śnie­gu. Rozmówcy twier­dzi­li, że ta­kiej zimy jak w 1998/99 r. „nie było w hi­sto­rii”. Jak wspo­mnia­no, powódź na przed­wiośniu znisz­czyła dro­gi do­jaz­do­we do tego stop­nia, że w ogóle zre­zy­gno­wa­no z wy­pasu na Połoni­nie Ap­szy­niec­kiej.

Cha­rak­te­ry­stycz­ne, że – jak prze­ka­zy­wa­li in­for­ma­to­rzy – ani święto Jura (6 maja, dzień obrzędów związa­nych z za­pew­nie­niem jak naj­większe­go pożytku z owiec i bydła), ani święto Per­szej i Dru­hej Bo­ho­ro­dy­ci (M. B. Ziel­nej i Siew­nej, 28 sierp­nia i 21w­rześnia w ka­len­da­rzu grec­ko­ka­to­lic­kim, kie­dy następuje uro­czy­sty spęd naj­pierw krów, a po­tem owiec z połonin) nie są po stro­nie za­kar­pac­kiej ob­cho­dzo­ne (więcej na te­mat dzi­siej­szych obrzędów pa­ster­skich pi­sze M. Ząbek). Z różnych względów, na przykład wo­bec bra­ku we wrześniu po­mo­cy przy wy­pa­sie krów, gdyż dzie­ci roz­po­czy­nają naukę, na wie­lu połoni­nach skra­ca się wrześnio­wy wy­pas, nie­mniej jed­nak nie można wy­klu­czyć, że na różno­rod­ność cech kul­tu­ro­wych wy­pasu wpływa także czyn­nik przy­rod­ni­czy.

Na połoni­nach świ­do­wiec­kich swe­go cza­su po­wstały wzor­co­we osie­dla kołcho­zo­we, z obo­ra­mi na wie­le sztuk bydła, z własny­mi ge­ne­ra­to­ra­mi ener­gii, napędza­ny­mi ropą lub wy­po­sażony­mi w hy­dro­tur­bi­ny. Po­zo­stałości ta­kie­go osie­dla ist­nieją na Połoni­nie Ap­szy­niec­kiej.

b) Połoni­ny w grzbie­cie Ku­ku­la

Ku­kul jest wierz­chołkiem o wy­so­kości 1540 m n.p.m. leżącym w głównym grzbie­cie Kar­pat, w paśmie Czar­no­ho­ry. Główny grzbiet kar­pac­ki łączy Ku­kula z południo­wej stro­ny z Ho­werlą, naj­wyższym (2058 m n.p.m.) wierz­chołkiem Czar­no­ho­ry. Z Ku­kula główny grzbiet ciągnie się na pn.-zach. ku Przełęczy Jabłonic­kiej, która od­dzie­la Czar­no­horę od Gor­ganów.

Grzbiet z Ku­ku­la do Przełęczy Jabłonic­kiej bie­gnie prze­ważnie na wy­so­kości 1300-1400 m n.p.m. i po około 15 km kończy się na przełęczy na po­zio­mie 981 m n.p.m.

Ku­kul, po­dob­nie jak cały grzbiet idący do Jabłonic­kiej, jest po­kry­ty roz­ległymi połoni­na­mi, które roz­dzie­la kar­pac­ki las. Tra­dy­cje pa­ster­skie są tu bar­dzo sta­re, o czym świadczą nie tyl­ko prze­ka­zy star­szych pa­ste­rzy, ale i po­zo­stałości daw­nych szałasów. Wzdłuż grzbie­tu biegła daw­na gra­ni­ca z czasów I i II Rze­czy­po­spo­li­tej, a za czasów za­borów gra­ni­ca ga­li­cyj­sko-węgier­ska. Na połoni­ny po stro­nie południo­wej od li­nii gra­nicz­nej przy­chodzą pa­ste­rze z miej­sco­wości zakar­pac­kich, głównie z Łazesz­czy­ny i Ja­si­ni, na­to­miast na północ­ne połoni­ny do­cie­rają pa­ste­rze z Wo­roch­ty i oko­lic. Dostęp do obu stron grzbie­tu jest trud­ny. Łatwiej do­stać się od stro­ny zakar­pac­kiej, gdzie i ścia­na lasu i na­chy­le­nie stoków są sto­sun­ko­wo nie­wiel­kie.

3. Sto­sun­ki własnościo­we na połoni­nach

Dzi­siej­sza struk­tu­ra własnościo­wa, do­tycząca zwłasz­cza po­sia­da­nia i ko­rzy­sta­nia z połonin, jest nie­zbyt ja­sna i za­wie­ra sprzecz­ności, których nie roz­strzy­ga miej­sco­we pra­wo. Lasy pod­le­gają re­sor­to­wi leśnic­twa, ob­sza­ry zaś objęte ochroną re­zer­wa­tową lub znaj­dujące się w obrębie par­ku na­ro­do­we­go są zarządza­ne przez władze powołane do opie­ki nad te­re­na­mi chro­nio­ny­mi. W tym ostat­nim przy­pad­ku trze­ba pod­kreślić, że jesz­cze nie­daw­no, również na niektórych te­re­nach chro­nio­nych, funk­cjo­no­wały pa­ster­skie lub leśne kołcho­zy. Część z nich for­mal­nie ist­nie­je nadal, choć w obec­nej sy­tu­acji go­spo­dar­czej za­prze­stały działalności.

Poza re­zer­wa­ta­mi sy­tu­acja praw­na połonin jest mniej ja­sna. Część górskich lasów i łąk była przez wie­le lat użyt­ko­wa­na przez kołcho­zy. W la­tach 90. większość kołchozów zli­kwi­do­wa­no, jed­nak ich pry­wa­ty­za­cja nadal znaj­du­je się we wstępnej fa­zie. Nie wszyst­kie jed­nak połoni­ny zo­stały nie­gdyś przejęte przez kołcho­zy. Część łąk górskich, zwłasz­cza ob­sza­ro­wo mniej­sze, pozo­stawała przez lata w użyt­ko­wa­niu ro­dzin­nym. Nie­mniej jed­nak na­wet tam, gdzie kołchozów nie or­ga­ni­zo­wa­no, użyt­kującym połoni­ny góra­lom za­ka­zy­wa­no wy­ci­na­nia pod­ro­stu lasu z sa­mo­sie­wu. W związku z tym gra­ni­ca lasu stop­nio­wo prze­su­wała się, ogra­ni­czając ob­szar wy­pa­su. Nie ist­nie­je przy tym żaden ka­ta­ster zie­mi i dziś jest nie­zwy­kle trud­no udo­wod­nić nie tyl­ko, kto był nie­gdyś właści­cie­lem, ale i jaki był ob­szar daw­nej własności.

Mimo to własność zie­mi, do­tycząca po­sia­da­nia i ko­rzy­sta­nia z połonin, ule­ga po roz­pa­dzie sys­te­mu kołcho­zo­we­go stop­nio­wym zmia­nom. Przede wszyst­kim przy­wra­ca się pry­wat­ne włada­nie połoni­na­mi, co do­tyczy tych ro­dzin daw­nych użyt­kow­ników, którym udało się za­cho­wać do­ku­men­ty własności sprzed 1945 r. W ta­kich przy­pad­kach należy udo­wod­nić przed sądem praw­dzi­wość po­sia­da­nych do­ku­mentów, co kończy się przy­zna­niem pra­wa do ko­rzy­sta­nia z połoni­ny. Pod­czas badań pro­wa­dzo­nych w 1999 r. ze­tknięto się z ta­ki­mi przy­pad­ka­mi na połoni­nach Za­ku­kul i Łabie­ska w re­jo­nie Ku­ku­la. War­to przy tej oka­zji wspo­mnieć o po­ja­wia­niu się na tym tle nie­po­ro­zu­mień między użyt­kow­nikami pre­ten­dującymi do od­zy­ska­nia daw­nej własności. Tak było np. na Połoni­nie Ap­szy­niec­kiej w paśmie Świ­dow­ca, użyt­ko­wa­nej przez górali ze wsi Czar­na Cisa, gdzie jed­nak nadal for­mal­nym właści­cie­lem jest kołchoz, po którym po­zo­stało kil­ka wiel­kich obór, każda na kil­kadziesiąt sztuk bydła. W 1998 r. od stro­ny za­kar­pac­kiej próbo­wa­li wkro­czyć na połoninę pa­ste­rze koni ze wsi leżących poniżej Ra­cho­wa, w po­bliżu gra­ni­cy z Ru­mu­nią. Są to tzw. do­li­nia­nie (dołynia­ny), zwa­ni też „haj­na­ra­mi” lub „ru­mu­na­mi”, należący do rumuńskiej mniej­szości et­nicz­nej. Pa­ste­rze ci, powołując się na nie­usta­lo­ne w wy­wia­dach do­ku­men­ty własności, próbo­wa­li zająć tę połoninę. Do otwar­te­go kon­flik­tu z miej­sco­wy­mi pa­ste­rza­mi z Czar­nej Cisy jed­nak nie doszło. Rok później, gdy na sku­tek ka­ta­stro­fal­nych po­wo­dzi zo­stały ze­rwa­ne mo­sty i dro­gi spędu zwierząt od stro­ny Czar­nej Cisy, połoni­na nie była w ogóle wy­ko­rzy­sty­wa­na. Inny przykład do­ty­czy Połoni­ny Łabie­skiej i Za­ku­kul na grzbie­cie Ku­ku­la. Połoni­ny te przed 1939 r. two­rzyły całość, na­to­miast po II woj­nie świa­to­wej za­le­sio­no sze­ro­ki pas górskich łąk, co spo­wo­do­wało, że obec­nie są to odrębne te­re­ny wy­pa­su. Ich użyt­kow­ni­cy zgłaszają wza­jem­ne pre­ten­sje, związane z pra­wem do ko­rzy­sta­nia.

Dru­ga możliwość uzy­ska­nia upraw­nień do pry­wat­ne­go wy­pa­su po­le­ga na stwo­rze­niu spółki rol­nej (spiłka se­lan) lub wiel­ko­ob­sza­ro­we­go go­spo­dar­stwa far­mer­skie­go (fer­mer­ske ho­spo­dar­stwo). Ze­zwa­la na to de­kret Rady Mi­nistrów z grud­nia 1992 r. oraz za­pis w no­wej kon­sty­tu­cji Ukra­iny z czerw­ca 1996 r., przy­wra­cający pry­watną własność zie­mi, choć nadal bra­ku­je prze­pisów wy­ko­naw­czych, a na prze­szko­dzie stoi po­nad­to niechęć władz ob­wo­do­wych. Mimo to, co bar­dziej rzut­cy miesz­kańcy hu­cul­skich wio­sek próbo­wa­li two­rzyć na połoni­nach go­spo­dar­stwa far­mer­skie (również w oko­li­cach Ku­ku­la), co do­tych­czas kończyło się jed­nak nie­po­wo­dze­niem, ze względu na wspo­mnia­ny brak prze­pisów.

Sy­tu­acja w za­kre­sie sto­sunków własnościo­wych jest więc stop­nio­wo re­gu­lo­wa­na, nie­mniej jed­nak nadal for­mal­nie ist­nieją niektóre kołcho­zy, choć za­wie­siły one pro­wa­dze­nie działalności go­spo­dar­czej. W ta­kich sy­tu­acjach or­ga­ni­zujący wy­pas na da­nej połoni­nie muszą uzy­skać zgodę od władz kołcho­zu, co po­le­ga na wnie­sie­niu od­po­wied­niej kwo­ty lub też od­da­niu pew­nej części wy­pro­du­ko­wa­ne­go sera.

Mimo stop­nio­wych zmian praw­nych pry­wat­ni użyt­kow­ni­cy połonin nadal na­po­ty­kają wie­le utrud­nień, zwłasz­cza ze stro­ny in­sty­tu­cji de­cy­dujących o za­so­bach leśnych. Przez wie­le lat połoni­ny nie były od­po­wied­nio pielęgno­wa­ne. Na niektórych w ogóle za­prze­sta­no wy­pa­su, co do­pro­wa­dziło do ich wtórne­go za­le­sie­nia. Usu­nięcie za­drze­wień, a na­wet po­je­dyn­czych drzew, wy­ma­ga zgo­dy zarządu lasu, co jest za­da­niem trud­nym. Ro­dzi­nom po­wra­cającym na swe daw­ne połoni­ny zależy szczególnie właśnie na oczysz­cze­niu łąk z drzew, gdyż w ten sposób od­zy­sku­je się na­wet do 30-40% areału, co po­zwo­liłoby na duże zwiększe­nie ob­sa­dy zwierząt.

Przed 1939 r. połoni­ny po stro­nie pol­skiej znaj­do­wały się w rękach pry­wat­nych. S.Rosiński pisał, że w 1926 r. około 80% areału górskich łąk należało do in­dy­wi­du­al­nych po­sia­da­czy, a na ob­sza­rze Czar­no­ho­ry pry­wat­na własność do­cho­dziła do 100%.2 Połoni­ny były wy­dzierżawia­ne na czas wy­pa­su tzw. de­pu­ta­tom, którzy pełnili funkcję przed­siębiorców bądź pośred­ników, or­ga­ni­zujących wy­pas. Górale będący właści­cie­la­mi hal płaci­li po­da­tek za ko­rzy­sta­nie z połoni­ny, na­to­miast de­cy­zja o ob­sa­dzie pa­stwisk należała do de­pu­ta­ta – pośred­nie­go użyt­kow­ni­ka połoni­ny. Na Za­kar­pa­ciu połoni­ny należały do państwa i były również wy­dzierżawia­ne de­pu­ta­tom. Czynsz za użyt­ko­wa­nie górskich łąk określali wójto­wie. Jak wy­ni­ka z in­for­ma­cji uzy­ska­nej w 1998 r. od pa­ste­rza z Połoni­ny Ap­szy­niec­kiej, pamiętającego jesz­cze cza­sy sprzed II woj­ny świa­to­wej, Cze­si za­sto­so­wa­li na Za­kar­pa­ciu cie­ka­we roz­wiąza­nie, po­le­gające na usta­le­niu czyn­szu dzierżaw­ne­go od wy­pa­sa­nej sztu­ki, co zniechęcało do wy­pro­wa­dza­nia na połoni­ny zbyt wie­lu zwierząt, dając bar­dziej ra­cjo­nalną go­spo­darkę pa­sterską. Trud­no jed­nak stwier­dzić, czy ten sys­tem rze­czy­wiście zo­stał wpro­wa­dzo­ny w życie, sko­ro inny in­for­ma­tor, będący w tym sa­mym wie­ku, po­wie­dział pod­czas badań w 1999 r. na sąsied­niej Połoni­nie Worożeskiej, że po zapłace­niu czyn­szu de­pu­tat mógł kon­trak­to­wać do­wolną liczbę krów lub owiec: „Za We­nh­rii, za Cze­chosłowa­kii my płatyły po­dat­ki. Tam buł odyn star­szyj, jak u nas każut, dlia połony­ny. Hołowa sil’skoj rady każe: »Stil­ky to ma­jesz zapłaty­ty za cju połony­nu«. A szczo win tam na­be­re ko­row, owci, szczo za­cho­tiw”.

W obec­nej sy­tu­acji własnościo­wej dzierżawa połonin nie może być sto­so­wa­na, nie­mniej jed­nak funk­cja de­pu­ta­ta za­cho­wała się, choć w zmie­nio­nej for­mie, gdyż de­pu­tat dziś pełni przede wszyst­kim rolę przed­sta­wi­cie­la da­nej gru­py pa­ster­skiej wo­bec władz.

Nowe zja­wi­sko, związane z prze­mia­na­mi ustro­jo­wy­mi Ukra­iny, sta­no­wią prze­kształce­nia własnościo­we w pro­duk­cji zwierzęcej. Spe­cy­fi­ka te­renów górskich utrud­niała do­mi­nację go­spo­dar­ki kołcho­zo­wej, co ob­ra­zują dane z początku lat dzie­więćdzie­siątych dla obłasti lwow­skiej: 85% krów w podgórskich miej­sco­wościach należało wówczas do pry­wat­nych właści­cie­li (ale ist­niał mo­no­pol kołcho­zu na skup bydła opa­so­we­go), w przy­pad­ku trzo­dy chlew­nej było to aż 91%, na­to­miast dla owiec wskaźnik ten wy­no­sił 28%.3 W związku z li­kwi­dacją kołchozów pa­ster­skich (w których wy­pa­sa­no owce i kro­wy należące do kołcho­zu; kro­wy pry­wat­nych właści­cie­li mogły tu być wy­pa­sa­ne za opłatą 16 ru­bli od sztu­ki – Połoni­na Hry­ho­riw­ka) bar­dzo obniżyło się pogłowie owiec, cze­go jesz­cze nie zdołała zre­kom­pen­so­wać go­spo­dar­ka pry­wat­na, bo­ry­kająca się z in­ny­mi pro­ble­ma­mi.

4. Struk­tu­ra stad i ob­sa­da połonin

W go­spo­dar­ce pa­ster­skiej na ob­sza­rze ukraińskich Kar­pa­tach występują dziś dwa do­mi­nujące kie­run­ki cho­wu: chów bydła i owiec. W pierw­szym przy­pad­ku są to przede wszyst­kim kro­wy mlecz­ne, których część cie­li się pod­czas wy­pa­su, po­nad­to jałówki i mniej licz­ne bycz­ki. Pro­por­cje krów mlecz­nych i młode­go bydła zależą od sy­tu­acji do­cho­do­wej go­spo­darstw. Po­nie­waż re­al­ne do­cho­dy na te­re­nach wiej­skich obniżają się, w ostat­nich la­tach na połoni­nach wy­pa­sa się mniej jałowi­zny, gdyż je­dy­nie właści­cie­lom da­nej połoni­ny opłaca się przy­ga­niać tu jałówki i bycz­ki. Inni płacą za wy­pas młodych zwierząt, lecz co­raz częściej de­cy­dują się je wy­pa­sać w po­bliżu go­spo­darstw, a na połoninę kon­trak­to­wać je­dy­nie wy­pas krów mlecz­nych. Na połoni­nach ba­da­nych w 1999 r. pro­por­cje bydła były następujące: Połoni­na Za­ku­kul: 38 doj­nych krów i 30 cieląt; Połoni­na Łabie­ska: 14 doj­nych, 1 bu­haj, 11 cieląt; Połoni­na Ku­kul (sta­ja I i II): 30 doj­nych i 20 cieląt; Połoni­na Se­red­ne: 12 doj­nych krów, 8 jałówek, byczków i cieląt; Hry­ho­riw­ka: 20 krów doj­nych, 15 jałówek i cieląt. Tyl­ko na Połoni­nie Worożeska I pro­por­cje były inne: wy­pa­sano tu około 20 krów doj­nych, 1 bu­haja i po­nad 30 jałówek i byczków.

Wy­pas bydła jest pro­wa­dzo­ny na niżej położonych połoni­nach, łatwiej dostępnych, o nie­zbyt dużej eks­po­zy­cji i często mających wy­stawę południową, dzięki cze­mu łąki te mają od­po­wied­nie za­so­by pa­szy. Na połoni­nach prze­zna­czo­nych pod wy­pas bydła bu­du­je się obo­ry na kil­ka-kil­kanaście sztuk (w go­spo­dar­ce kołcho­zo­wej bu­do­wa­no na połoni­nach obo­ry na 20-30 sztuk). Często na ta­kich połoni­nach po­wstają osie­dla pa­ster­skie, se­zo­no­wo za­miesz­ka­ne.

Z ko­lei owce są wy­pa­sa­ne w wyższych par­tiach gór i na sto­sun­ko­wo dużym ob­sza­rze, co ozna­cza, że zwierzęta po­ko­nują dzien­nie kil­ku­ki­lo­me­tro­we od­ległości między ko­sza­rem a ko­lej­nym pa­stwi­ska­mi. Są to pra­wie wyłącznie owce doj­ne, gdyż po II woj­nie świa­to­wej ogra­ni­czo­no wy­pas ja­gniąt, a po roz­pa­dzie kołchozów za­prze­sta­no wy­pasu tryków na połoni­nach. W niektórych re­jo­nach po­pu­lar­ny jest wy­pas kóz, które są dołącza­ne do owiec, jed­nak ich li­czeb­ność jest ni­ska w porówna­niu z pogłowiem owiec. W re­jo­nie pro­wa­dzo­nych badań kozy były wy­pa­sa­ne wraz z owca­mi na nieod­ległej od Świ­dow­ca Połoni­nie Dołhej (Długiej) w Gor­ga­nach. Jak piszą R. Ha­ra­sym­czuk i W. Ta­bor (1938), wy­pasu kóz na dużą skalę za­prze­sta­no na połoni­nach około 1904 r. Do tego cza­su kozy two­rzyły od­dziel­ne sta­da (au­to­rzy ci pro­wa­dzi­li ba­da­nia w paśmie Połoni­ny Hry­niaw­skiej oraz w Czar­no­ho­rze), po­tem zaczęto je po­je­dyn­czo dołączać do owiec. Na mar­gi­ne­sie war­to dodać, że górale pod­ha­lańscy mają zwy­czaj wy­pasać wraz z owca­mi jedną lub dwie kozy, których in­ten­syw­na woń wabi wil­ki, chro­niąc w ten sposób bar­dziej cen­ne owce.

W paśmie Świ­dow­ca spo­ty­ka się również wy­pas koni. W re­jo­nie badań, na połoni­nie sąsia­dującej z Ap­szy­niecką przez grzbiet Świ­dow­ca od stro­ny za­kar­pac­kiej, był pro­wa­dzo­ny w 1998 r. wy­pas koni przez wspo­mnia­nych wyżej do­li­nian. Na połoni­ny spędza się głównie młode nie­zaprzęgane jesz­cze ko­nie oraz kla­cze ze źrebiętami, które są wy­pusz­cza­ne lu­zem na cały se­zon. Aby nie zdzi­czały, pa­ste­rze po­dają im dwa razy w ty­go­dniu sól, do której ko­nie zbie­gają się z połoni­ny.

Do rzad­kości na­to­miast należy obec­nie chów świń na połoni­nach, swe­go cza­su to­wa­rzyszący zwłasz­cza wy­pa­so­wi krów. Tyl­ko na Połoni­nie Łabie­skiej gaz­dy­ni tu­czyła trzy świ­nie. Na Worożeskiej II pa­ste­rze owiec tu­czy­li na własne po­trze­by pro­sia­ka, po­dob­nie było na Połoni­nie Se­red­ne w grzbie­cie Ku­ku­la. O tym, jak mar­nie go żywio­no, świad­czy fakt, że po trzech mie­siącach cho­wu do­cho­dził on za­le­d­wie do 30 kg wagi. Pa­ste­rze krów z Se­red­nego twier­dzi­li, że na Boże Na­ro­dze­nie, czy­li po 7 mie­siącach od za­ku­pu pro­sięcia, osiągnie ono wagę około 50 kg. Na Se­red­nem kar­mio­no je mie­szanką „com­bi-cor­nu” oraz psze­nicą z do­dat­kiem pa­szy objętościo­wej (zżętej tra­wy) i mle­ka.

Swe­go cza­su pro­sięta były żywio­ne na połoni­nach na­tu­ralną paszą oraz mąką ku­ku­ry­dzianą, która służy za­ra­zem do wy­ro­bu ku­le­szy zastępującej pa­ste­rzom chleb. Pa­ste­rze, py­ta­ni o możliwości zwiększe­nia na połoni­nach tu­czu pro­siąt twier­dzi­li, że obec­nie nie jest to opłacal­ny kie­ru­nek pro­duk­cji ze względu na zbyt wy­soką cenę mąki ku­ku­ry­dzia­nej oraz na brak in­nej pa­szy treści­wej. Przy słabym za­opa­trze­niu ryn­ku w żywność oraz wo­bec ogólnej drożyzny i ni­skich do­chodów miesz­kańców ukraińskiej wsi, tego ro­dza­ju ar­gu­men­ta­cja świad­czy ra­czej o bra­ku ini­cja­ty­wy, zwłasz­cza że na po­trze­by tu­czu pro­siąt można byłoby wy­ko­rzy­stać maślankę, będącą ubocz­nym pro­duk­tem, czy paszę z liści po­spo­li­te­go na połoni­nach szcza­wiu al­pej­skie­go (Ru­mex al­pi­nus), którą sto­sują np. pa­ste­rze bułgar­scy.

W ciągu ostat­nie­go stu­le­cia w struk­tu­rze ga­tun­ko­wej zwierząt wy­pa­sa­nych na połoni­nach nastąpiły ogrom­ne zmia­ny. Nie­gdyś bar­dzo po­pu­lar­ny był se­zo­no­wy chów jałówek oraz wołów, wie­le lat do­mi­nujący w wy­pa­sie bydła nie tyl­ko na Hu­culsz­czyźnie, lecz zwłasz­cza na sąsied­niej Boj­kowsz­czyźnie. Zwierzęta były przed se­zo­nem ku­po­wa­ne na Po­do­lu lub w Sied­mio­gro­dzie, a po zakończe­niu let­nie­go wy­pa­su sprze­da­wa­no je na od­ległe ryn­ki. Pisał już o tym Bal­tha­sar Ha­cqu­et w 1794 r.4: „Nie­zwy­kle oso­bliwą rzeczą był dla mnie w tych wy­so­kich górach [było to pa­smo Gór Czyw­czyńskich, J.G.] częsty wi­dok pędzo­ne­go na Węgry naj­piękniej­sze­go bydła ro­ga­te­go. W większości były to kro­wy naj­wspa­nial­szej rasy, po­chodzące z sąsied­nich pro­win­cji: Wołynia, Po­do­la i Ukra­iny. Po­nie­waż działo się to pod­czas woj­ny [woj­na Au­strii z Turcją w la­tach 1787-1792, J.G.], pomyślałem so­bie, że Węgry, mające wszyst­kie­go pod do­stat­kiem, wyjątko­wo te­raz po­trze­bują tego bydła. Jed­nakże tu­tej­si miesz­kańcy za­pew­ni­li mnie, że tak już jest od nie­pa­miętnych czasów”.

Pra­wie sto lat później po­dob­nie pisał Kol­berg: „W niektórych tyl­ko sta­jach doją kro­wy i wy­ra­biają ser i masło. Naj­więcej bydła wy­pa­sają, sprze­dając je po­tem w je­sie­ni”.

Chów wołów zmniej­szył się pod­czas I woj­ny świa­to­wej, a osta­tecz­nie za­nikł po II woj­nie, ustępując miej­sca pro­duk­cji mlecz­nej. Na­to­miast opa­sy (młode bydło) obec­nie trzy­ma się często w go­spo­dar­stwie, aby nie po­no­sić opłat za wy­pa­sa­nie na połoni­nie.

Zmie­niła się także struk­tu­ra wy­pa­su owiec. Dziś na połoni­ny spędza się głównie owce doj­ne, na­to­miast większość ja­gniąt oraz try­ki po­zo­stają we wsi, w go­spo­dar­stwie. Hu­cu­li pro­wadzą ry­go­ry­styczną se­lekcję owiec według płci, zo­sta­wiając jed­ne­go sam­ca na kil­ka­naście ja­rek w przy­pad­ku go­spo­dar­stwa mającego więcej owiec. Wie­le go­spo­darstw nie ma w ogóle tryków i płaci za kry­cie owiec. Po­zo­stałe ja­gnięta-sam­ce oraz re­pro­duk­to­ry powyżej 3-4 roku życia prze­zna­cza się na ubój.

Pro­wa­dze­nie cho­wu ja­gniąt, które w maju-czerw­cu mają do­pie­ro 3-4-mie­siące, jest bez­piecz­niej­sze w go­spo­dar­stwie i zmniej­sza stra­ty sta­da, a po­nad­to po­zwa­la na zwiększe­nie ob­sa­dy owiec mlecz­nych na połoni­nie i na większy uzysk mle­ka na po­trze­by pro­duk­cji sera. Poza tym go­spo­da­rze oszczędzają na opłatach za wy­pas ja­gniąt na połoni­nach, co przy obec­nej bie­dzie w kra­ju nie dzi­wi. Tak więc chów ja­gniąt na połoni­nach jest dziś ogra­ni­czo­ny: na przykład na ba­da­nej Połoni­nie Worożeska II wy­pasano 50 ja­gniąt na 300 owiec doj­nych. Również chów tryków w go­spo­dar­stwie jest ko­rzyst­ny, gdyż po­zwa­la re­gu­lo­wać czas kry­cia owiec po zakończe­niu wy­pasu na połoni­nach.

Po­zo­sta­wia­nie ja­gniąt i tryków w do­li­nach jest prak­ty­ko­wa­ne sto­sun­ko­wo od nie­daw­na. Daw­ne pu­bli­ka­cje, w tym także z końca lat między­wo­jen­nych, po­twier­dzają, że ja­gnięta i ba­ra­ny były nie­gdyś wy­pa­sa­ne na połoni­nach ra­zem z owca­mi doj­ny­mi. O ja­gniętach na połoni­nach wspo­mi­na Bie­low­ski (1857). Z ko­lei Ha­ra­sym­czuk i Ta­bor piszą, że „pa­sze­niem owiec jałowych, ja­gniąt i ba­ranów zaj­mu­je się na połoni­nie „jełoczer”. W wy­wia­dach prze­pro­wa­dzo­nych w 1999 r. nie udało się stwier­dzić, kie­dy za­prze­sta­no wypędza­nia na połoni­ny ja­gniąt. W przy­pad­ku tryków jest to prak­ty­ko­wa­ne od nie­daw­na, gdyż w kołcho­zach pa­ster­skich sam­ce były wy­pa­sa­ne ra­zem z owca­mi doj­ny­mi. Praw­do­po­dob­nie w obu tych przy­pad­kach zde­cy­do­wały względy eko­no­micz­ne, po­dob­nie jak w przy­pad­ku cho­wu bydła i po­zo­sta­wia­nia w go­spo­dar­stwie części cieląt i jałowic, gdyż właści­cie­le mu­sie­li­by uisz­czać opłaty za wy­pas ja­gniąt i samców na połoni­nach, nie czer­piąc z tego ko­rzyści w po­sta­ci mle­ka i sera, jak w przy­pad­ku doj­nych owiec. Należy jed­nak pod­kreślić, że choć przy­do­mo­wy chów ja­gniąt jest bez wątpie­nia bar­dziej in­ten­syw­ny, jed­nak w przyszłości będzie on ogra­ni­czał ewen­tu­al­ny wzrost ska­li pro­duk­cji, gdyż drob­no­ob­sza­ro­we go­spo­dar­stwa szyb­ko na­po­tkają ba­rierę bazy pa­szo­wej.

Ge­ne­ral­nie na prze­strze­ni ostat­nich 80-100 lat bar­dzo wyraźnie zmniej­szyło się pogłowie wy­pa­sa­nych na połoni­nach zwierząt. Oprócz za­nie­cha­nia cho­wu wołów spadło, i to zwłasz­cza w ostat­nich la­tach, pogłowie owiec, co pod­kreślali wszy­scy rozmówcy pod­czas badań te­re­no­wych. Nie zna­ne są ak­tu­al­ne dane na te­mat li­czeb­ności zwierząt go­spo­dar­skich, wiedząc jed­nak, że wy­pas owiec w ukraińskich Kar­pa­tach występuje obec­nie tyl­ko w niektórych pa­smach górskich (Czar­no­ho­ra, Góry Czyw­czyńskie, Połoni­na Borżawa, frag­men­ty Gor­ganów) mało re­al­na wy­da­je się dziś wiel­kość pogłowia owiec na po­zio­mie z końca lat 30. XX w., która tyl­ko na Hu­culsz­czyźnie wy­no­siła wówczas 43 tys. sztuk.5 Po­da­ne w roz­dzia­le H. Ko­nar­skie­go za Ko­nopką sza­cun­ko­we wskaźniki licz­by zwierząt go­spo­dar­skich w XIX w. są o wie­le wyższe niż współcześnie i wy­noszą prze­ciętnie bli­sko 2 owce na miesz­kańca. Obec­nie, według da­nych z pierw­szej połowy lat 90., po stro­nie za­kar­pac­kiej na go­spo­dar­stwo rol­ne przy­pa­da prze­ciętnie 1,2 owcy, a po daw­nej stro­nie ga­li­cyj­skiej (w obłasti lwow­skiej) 0,9 i znacz­nie mniej po po­dzie­le­niu przez liczbę osób za­miesz­kujących go­spo­dar­stwo.6

Na długo­okre­so­we zmia­ny w struk­tu­rze go­spo­dar­ki pa­ster­skiej wpłynęło także całko­wi­te za­nie­cha­nie ko­mer­cyj­ne­go cho­wu trzo­dy chlew­nej na połoni­nach. Wspo­mnia­ni Ha­ra­sym­czuk i Ta­bor po­dają, że przed I wojną świa­tową trzodę chlewną wy­pa­sa­no na połoni­nach w wiel­kiej ilości, na­to­miast w la­tach trzy­dzie­stych nie­ro­ga­ci­zna była już bar­dzo nie­licz­na i pasła się sama w la­sach obok szałasów pa­ster­skich. Swe­der­ski po­daje wiel­kość pogłowia świń, wy­pa­sa­nych na połoni­nach Hu­culsz­czy­zny pod ko­niec lat 30., wy­noszącą za­le­d­wie około 500 sztuk.7

Zmniej­szyło się także pogłowie wy­pa­sa­nych na połoni­nach koni. O ma­lejącej licz­bie koni rasy hu­cul­skiej alar­mo­wał już w 1879 r. ar­ty­kuł Jana Gre­go­ro­wi­cza w „Pamiętni­ku To­wa­rzy­stwa Ta­trzańskie­go”. W później­szych la­tach roz­wi­nięto jed­nak ho­dowlę tej rasy. Pod ko­niec lat 30. licz­ba koni ogółem wy­pa­sa­nych na połoni­nach Hu­culsz­czy­zny wy­no­siła około 4000 (W. Swe­der­ski 1938 a). Pod­czas II woj­ny świa­to­wej ko­nie zarówno czy­stej krwi, jak i po­spo­li­te go­spo­dar­skie, zo­stały zdzie­siątko­wa­ne, a większość pozo­stałych zwierząt za­re­kwi­ro­wa­no po woj­nie jako sym­bol za­co­fa­nia, nie­pa­sujący do no­wej rze­czy­wi­stości w do­bie so­cja­li­stycz­nej mo­der­ni­za­cji. Spośród ba­da­nych w 1999 r. połonin je­dy­nie na Łabie­skiej wy­pa­sa­no 5 koni (w tym je­den rasy hu­cul­skiej).

Mówiąc o struk­tu­rze go­spo­dar­ki pa­ster­skiej oraz li­czeb­ności pogłowia, szczególną uwagę należy zwrócić na ob­sadę zwierząt. Py­ta­nie, ja­kie trze­ba po­sta­wić, do­ty­czy możliwości wy­pa­su w prze­li­cze­niu na hek­tar łąki. Wiąże się z tym utrzy­my­wa­nie żyzności górskich łąk dzięki sto­so­wa­niu za­biegów agro­tech­nicz­nych, m.in. nawożeniu gno­jo­wicą, wal­ce ze szczawą, pod­sie­wom ga­tunków szla­chet­nych traw, wpro­wa­dze­niu na części połonin łąk kośnych, ale nade wszyst­ko od­po­wied­niej długości i ro­ta­cji wy­pa­su na po­szczególnych pa­szo­wi­skach (więcej na ten te­mat: patrz tekst J. Ne­ste­ru­ka). Tra­dy­cyj­na wie­dza pa­ste­rzy oka­zu­je się w tym przy­pad­ku nie­wy­star­czająca, zwłasz­cza że wskaźniki ob­sady zwierząt z lat między­wo­jen­nych uka­zują, jak duże mogą być różnice między po­ten­cjalną i ak­tu­alną ob­sadą. W. Swe­der­ski (1938 a) pisał, że śred­ni ob­szar po­trzeb­ny dla jed­nej sztu­ki bydła wy­no­si w przy­bliżeniu od 1,5 ha do 6 ha, w zależności od ro­dza­ju pa­stwi­ska i jego położenia. Ten ostat­ni, geo­gra­ficz­ny czyn­nik, mówi m.in. o eks­po­zy­cji i nasłonecz­nie­niu, wy­nie­sie­niu n.p.m. czy o re­la­cjach prze­strzen­nych w układzie połoni­na-las.

Dzi­siej­si pa­ste­rze nie mają zbyt dużej wie­dzy o po­ten­cja­le da­nej łąki, z czym wiąże się dość przy­pad­ko­we kształto­wa­nie ob­sa­dy połoni­ny. W związki z tym pogłowie zwierząt na da­nej połoni­nie może się znacz­nie zmie­niać z roku na rok, co za­ob­ser­wo­wa­no także pod­czas badań w se­zo­nach 1998-1999-2000. Przy spad­ku pogłowia zwierząt ob­ser­wu­je się w ostat­nim cza­sie zja­wi­sko „nad­po­daży” połonin, co może się pogłębiać w następnych la­tach. W re­zul­ta­cie właści­cie­le połonin mają trud­ności z wy­ne­go­cjo­wa­niem opłat za wy­pas, które w ostat­nich la­tach nie zmie­niały się, po­mi­mo in­fla­cji sięgającej w tym okre­sie po­nad 10% rocz­nie, a po­przed­nio znacz­nie więcej. Nie­kie­dy kłótnia sąsiedz­ka po­wo­du­je, że w da­nym roku go­spo­da­rze de­cy­dują się na wysłanie zwierząt na inne połoni­ny. Na Połoni­nie Worożeskiej II w ostat­nich la­tach wy­pasano na­wet 900 owiec (1996 r.), a w in­nych se­zo­nach 450-600 i je­dy­nie 350 pod­czas badań te­re­no­wych w 1999 r. Pa­ste­rze py­ta­ni, ile zwierząt – ich zda­niem – mogłaby przyjąć połoni­na, nie po­tra­fi­li udzie­lić od­po­wie­dzi, która świad­czyłaby, że są świa­do­mi tego pro­ble­mu. Z całą jed­nak pew­nością ob­sa­da, która według daw­nych prac miała wy­no­sić śred­nio 600 owiec na połoninę, nie jest dziś re­ali­zo­wa­na. Nie tyl­ko na ba­da­nych połoni­nach, ale i na in­nych, ob­sza­ro­wo dużych połoni­nach Czar­no­ho­ry, licz­ba wy­pasanych owiec wahała się w 1999 r. od 275 do 350 owiec (połoni­ny na zbo­czach Ho­wer­li i Pie­tro­sa: Gro­pa, Za­no­ga, Hołocze­skie).

Fluk­tu­acje w ob­sa­dzie połonin po­ja­wiały się już przed laty. Na przykład wystąpiły na dużą skalę w dru­giej połowie XIX w., co wiązało się z przej­mo­wa­niem, tj. wy­ku­pem bądź dzierżawą części połonin przez żydow­skich przed­siębiorców. W re­zul­ta­cie, jak po­dają źródła, nastąpiło prze­ciążenie te­renów wy­pa­su na sku­tek zbyt dużej licz­by zwierząt i za­nie­dba­nia pielęgna­cji połonin.8

5. Funk­cje społecz­ne w go­spo­dar­ce pa­ster­skiej

Struk­tu­ra funk­cji społecz­nych w go­spo­dar­ce pa­ster­skiej jest kil­ku­po­zio­mo­wa. Przede wszyst­kim trze­ba pod­kreślić, że szczególnie wy­soką rangę społeczną ma pa­ster­stwo owiec. Owce wy­pa­sa się na naj­wyżej położonych górskich łąkach, nie­kie­dy trud­no dostępnych, często mających duże na­chy­le­nie. Również i wa­run­ki by­to­wa­nia pa­ste­rzy są tu znacz­nie trud­niej­sze. Owcza­rze miesz­kają w naprędce skle­co­nych osłonach przed desz­czem lub w dość pry­mi­tyw­nych szałasach, za­pew­niających mniej­sze wy­go­dy niż za­miesz­ki­wa­nie w osie­dlach pa­ste­rzy krów (patrz roz­dział W. Wit­kow­skie­go). Po­nad­to pa­sterz musi cały dzień prze­by­wać w po­bliżu owiec, które są narażone na nie­bez­pie­czeństwo ze stro­ny dra­pieżników.

Hie­rar­chia społecz­na pa­ste­rzy owiec przed­sta­wia się następująco: naj­wyższą funkcję spra­wu­je przed­siębior­ca – de­pu­tat, następnie przełożony pa­ste­rzy – wa­tah, po którym idą pa­ste­rze. Przy wy­pa­sie bydła oprócz de­pu­ta­ta, wa­ta­ha i pa­ste­rzy pra­cują do­jar­ki, które znaj­dują się naj­niżej w hie­rar­chii funk­cji społecz­nych, co od­zwier­cie­dla także struk­tu­ra do­chodów.

W ciągu ubiegłego półwie­cza nastąpiły znacz­ne zmia­ny funk­cjo­nal­ne w or­ga­ni­za­cji społecz­nej pa­ster­stwa. W daw­nym układzie funk­cji społecz­nych szczególna rola przy­pa­dała wspo­mnia­ne­mu de­pu­ta­to­wi, który dzierżawił połoninę od jej właści­cie­la, usta­lał z go­spo­da­rza­mi ob­sadę zwierząt, określał dzień roz­poczęcia wy­pa­su oraz wa­run­ki prze­go­nu zwierząt do miej­sca wy­pa­su. De­pu­ta­tem mógł być sam właści­ciel połoni­ny lub też szczególnie sza­no­wa­ny przed­sta­wi­ciel wsi, z reguły należący do bo­gat­szych miesz­kańców.9 Mu­siał on być szczególnie doświad­czo­ny w go­spo­da­ro­wa­niu na połoni­nach, gdyż de­cy­do­wał o ob­sa­dzie zwierząt, o struk­tu­rze wy­pa­su na po­szczególnych łąkach, a także o ro­ta­cji wy­pa­su, co wpływało na pro­duk­cyj­ność górskich pa­stwisk. De­pu­tat kon­tro­lo­wał po­nad­to roz­li­cze­nia fi­nan­so­we między wa­ta­hem a po­szczególny­mi go­spo­da­rza­mi, po­wie­rzającymi zwierzęta na wy­pas. Była to za­tem szczególnie ważna funk­cja.10

Dziś de­pu­ta­tem jest właści­ciel połoni­ny (po­sia­dający do­ku­men­ty własności lub ubie­gający się o nie) bądź zwy­cza­jo­wo przed­sta­wi­ciel ro­dzi­ny ostat­nich właści­cieli z czasów przed na­sta­niem ZSSR, który pro­wa­dzi usta­le­nia z par­kiem na­ro­do­wym czy z zarządem lasu, do­tyczące np. zbie­ra­nia chru­stu bądź też wy­pa­su w otu­li­nie leśnej wokół połoni­ny. Jeśli nadal for­mal­nie ist­nie­je kołchoz, de­pu­tat uzy­sku­je od jego zarządu zgodę na wy­pas. „Załatwia” także ze­zwo­le­nie na wycięcie dzi­kich za­drze­wień połoni­ny, często przy po­mo­cy łapówek w gotówce bądź w po­sta­ci wódki i sera.

Pod­czas badań w 1999 r. in­for­ma­to­rzy nie za­wsze byli zgod­ni, kto obec­nie jest de­pu­ta­tem na ich połoni­nie. Niektórzy wręcz twier­dzi­li, że funk­cja ta dziś już nie występuje. Na przykład pa­sterz krów na Połoni­nie Worożeskiej na Świ­dow­cu utrzy­my­wał, że nie ma tu w ogóle de­pu­ta­ta, a pra­wo wy­pa­su uzy­skał od kołcho­zu. Z ko­lei na Połoni­nie Ku­kul de­pu­ta­tem był mężczy­zna, który co kil­ka ty­go­dni od­wie­dzał osie­dle pa­ster­skie i zaj­mo­wał się ewen­tu­al­ny­mi spo­ra­mi z leśni­czym, do­tyczącymi na przykład wyrębu drzew. Jego mat­ka zaj­mo­wała się na połoni­nie wy­ro­bem sera, dzie­ci zaś pasły i doiły kro­wy. Na Połoni­nie Se­red­ne, w daw­nym paśmie gra­nicz­nym idącym z Ku­ku­la do Przełęczy Jabłonic­kiej, ko­bie­ta zaj­mująca się wraz z kil­ku­na­sto­let­ni­mi sy­na­mi wy­pa­sem 20 sztuk bydła twier­dziła, że de­pu­tat był tu daw­niej, za czasów kołcho­zu, i pil­no­wał porządku. Tak więc od­po­wie­dzi różniły się, a nie­kie­dy były na­wet sprzecz­ne, gdyż inni in­for­ma­to­rzy twier­dzi­li, że de­pu­tat pełni rolę wa­ta­ha – przełożone­go pa­ste­rzy, a na­wet jest jed­nym z pa­stuchów.11 Widać więc, że dzi­siej­sze po­strze­ga­nie tej funk­cji bar­dzo różni się daw­nej, zwy­cza­jo­wej for­my opie­ku­na da­nej połoni­ny oraz przed­siębior­cy or­ga­ni­zującego wy­pas.

Spośród rozmówców w 1999 r. naj­bliższy kla­sycz­nej funk­cji de­pu­ta­ta – przed­siębior­cy był po­to­mek daw­nych właści­cie­li Połoni­ny Za­ku­kul na wschod­nim sto­ku Ku­ku­la. Od in­nych go­spo­da­rzy połonin i star­szych pa­ste­rzy różniło go lep­sze wy­kształce­nie i zna­jo­mość go­spo­dar­ki ryn­ko­wej, cze­go efek­tem było bar­dziej ko­mer­cyj­ne po­dejście do pa­ster­stwa, prze­ja­wiające się we wcześniej­szym roz­po­czy­na­niu wy­pa­su, większej ob­sa­dzie zwierząt czy w in­a­czej ne­go­cjo­wa­nych po­ro­zu­mie­niach z go­spo­da­rza­mi, dających mu wyższy dochód.

Dru­gi szcze­bel w hie­rar­chii go­spo­dar­ki pa­ster­skiej zaj­mu­je star­szy pa­stuch (przełożony pa­ste­rzy), zwa­ny wa­ta­hem. Niektóre opra­co­wa­nia, do­tyczące pa­ster­stwa w Be­ski­dach Wschod­nich, niesłusznie przy­znają star­sze­mu pa­ste­rzo­wi pierw­szeństwo w hie­rar­chii funk­cji, gdyż – jak już wspo­mnia­no – w wie­lu kwe­stiach pod­le­gał on de­pu­ta­to­wi. To różniło go od pod­ha­lańskie­go bacy. Wa­tah pełni na­to­miast funkcję kie­row­niczą we wszel­kich bieżących spra­wach, do­tyczących wy­pa­su i ochro­ny zwierząt oraz wy­ro­bu sera i in­nych pro­duktów mle­czar­skich, jak również pod­czas kon­tro­li po­działu tych pro­duktów między za­in­te­re­so­wa­nych. Bywa, że ma on wyłączność przy wa­rze­niu sera. Ha­ra­sym­czuk i Ta­bor piszą o obo­wiązkach wa­ta­ha: „Go­spo­dar­ka na połoni­nach zależy przede wszyst­kim od wa­ta­ha[…] za­da­niem jego jest sta­ra­nie się o jak naj­bar­dziej ko­rzyst­ny dochód dla „de­pu­ta­ta” z wy­pa­su na połoni­nie […] o wy­bo­rze wa­ta­ha roz­strzy­ga jego war­tość etycz­na i zna­jo­mość wy­robów mlecz­nych […] także zna­jo­mość prak­tyk obrzędo­wych ko­niecz­na jest dla wa­ta­ha, gdyż od tego, we­dle Hucułów zależy dochód z po­wie­rzo­nej mu trzo­dy”.12

Dziś można za­ob­ser­wo­wać nowe zja­wi­sko, gdyż obie funk­cje: de­pu­ta­ta i wa­ta­ha są nie­kie­dy łączo­ne przez jedną osobę, która do­ko­nu­je wszel­kich usta­leń przed se­zo­nem, a następnie prze­by­wa sta­le na połoni­nie, zaj­mu­je się wy­ro­bem sera, a na­wet bie­rze udział w do­je­niu zwierząt. Nie­ty­pową sy­tu­ację ob­ser­wo­wa­li uczest­ni­cy badań w 1999 r. na Połoni­nie Kier­nycz­kie, na którą pod ko­niec sierp­nia przy­gna­no owce z połonin północ­ne­go sto­ku Ho­wer­li, aby spasły reszt­ki pa­szy po zejściu krów. Wa­ta­hem pa­ste­rzy owiec była ko­bie­ta.13

Wa­ta­ho­wi pod­le­gają pa­ste­rze oraz do­jar­ki krów. Daw­niej, gdy struk­tu­ra stad była znacz­nie bar­dziej zróżni­co­wa­na, a go­spo­dar­ka pa­ster­ska zaj­mo­wała się na dużą skalę także wy­pa­sem wołów, kóz, koni czy świń, pa­ste­rze no­si­li różne na­zwy, zależnie od spe­cja­li­za­cji. Tych, którzy wy­pa­sa­li woły, na­zy­wa­no wo­lia­ra­mi, pa­ste­rzy bydła bo­uha­ra­mi, haj­de­ja­mi (od okrzy­ku „haj­da hej”), ko­ro­wa­ra­mi lub pa­stu­cha­mi, koni – ko­niu­cha­ra­mi, świń – swi­na­ra­mi. Dziś, w związku ze zmianą struk­tu­ry stad, na­zwy te w większości przeszły do hi­sto­rii, a za­cho­wały się je­dy­nie te, które od­noszą się do wy­pa­su owiec i krów mlecz­nych.

Pa­ste­rze strzegą stad i kie­rują je w ciągu dnia na ko­lej­ne pa­szo­wi­ska, zga­niają owce na udój i do ko­sza­ru na noc, doją zwierzęta, a w nocy ko­lej­no strzegą je przed wil­kiem lub niedźwie­dziem. Obo­wiązki te nie zmie­niły się od stu­le­ci. Daw­niej, w cza­sach opi­sy­wa­nych przez Kol­ber­ga, kon­trak­to­wa­no na połoninę pa­ste­rza na każde 100 owiec. Dziś licz­ba owiec przy­pa­dająca na pa­ste­rza jest nie­co mniej­sza. Na Worożeskiej II na 300 owiec było co praw­da dwóch pa­ste­rzy, ale w wy­pa­sie i przy udo­ju po­ma­ga­li im wa­tah i na­ga­niacz (do­pie­ro prak­ty­kujący pa­ster­stwo). Na Kier­nycz­kie na około 300 owiec było aż czte­rech pa­ste­rzy, przy czym dwóch pra­co­wało do udo­ju południo­we­go, dwóch na­to­miast na popołudnio­wej zmia­nie. Ge­ne­ral­nie pra­cochłonność go­spo­dar­ki pa­ster­skiej jest dziś mniej­sza, gdyż nie tyl­ko licz­ba zwierząt przy­pa­dająca na pa­ste­rza jest mniej­sza niż daw­niej, ale i dzień pra­cy krótszy (patrz punkt: „Ka­len­darz prac pa­ster­skich – wy­pas owiec”), a po­nad­to obec­nie bryn­dzy nie wy­ra­bia się na połoni­nie.

Ostat­nią funkcją jest do­je­nie krów. Pełnią ją ko­bie­ty wy­najęte na se­zon let­ni, ewen­tu­al­nie udo­jem zaj­mują się mat­ki lub bab­ki pa­ste­rzy, miesz­kające la­tem na połoni­nie i fak­tycz­nie kie­rujące prze­bie­giem całego wy­pa­su krów (Połoni­na Ku­kul, Łabie­ska, Se­red­ne, Hry­ho­riw­ka). W pra­cach tych często po­ma­gają dzie­ci, które pil­nują krów w ciągu dnia, spędzają do po­ideł, przy­ga­niają do obór, a na­wet po­ma­gają przy do­je­niu.

6. Ka­len­darz prac pa­ster­skich

Wy­pas owiec