Strona główna » Religia i duchowość » Pastores 70 (1) 2016

Pastores 70 (1) 2016

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • b8a9be66-1f64-41af-bd96-ef19de869fd6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Pastores 70 (1) 2016

Drodzy Czytelnicy!

Bieżący numer kwartalnika nosi tytuł: „Być bliżej ludzi”. Tak w skrócie brzmi jeden z postulatów adresowanych do pasterzy Kościoła, by w tym kierunku kształtowali swą tożsamość i działania. Wbrew pozorom nie jest to łatwe wyzwanie, gdyż obejmuje ono kilka płaszczyzn.1. Bardziej być. Wiele raportów referujących życie pasterzy ukazuje różnorodność i rozmiar ich zaangażowania. Nie ukazują one jednak wewnętrznych inspiracji i motywów działającego. Prawdą jest, że tę wiedzę posiada tylko Bóg. Jego sposób postępowania nie nosi w sobie rozdźwięku między tym, kim jest i co robi. Ta prawda onieśmiela i zawstydza człowieka. W świetle działań Syna odsłania się oblicze Ojca. Jego Duch przekonuje także, iż trwanie człowieka w Bogu stanowi gwarancję radości z życia. To Duch ukazuje, jak Bóg sam odnajduje każdego człowieka (ks. M. Warowny, W. Giertych OP). Przekonują o tym Boże słowa (ks. A. Draguła) i sakramenty, zwłaszcza Eucharystia (M. Zachara MIC).2. Kręgi bliskości. W Chrystusie ujawnił się zamysł Ojca, który chce usynowić swe stworzenie. Niewiarygodna bliskość Stwórcy odsłania obszary bliskości, w których zostaje postawiony pasterz (ks. A. Muszala). Pan ukazał swą bliskość w ciele, które obejmuje świat duchowy i fizyczny. On dotknął i pozwala się dotykać. Niekiedy na ten dotyk nie pozwala, by – co wydaje się paradoksalne – człowiek mógł być jeszcze bliżej Niego (ks. J. Szcześniak). Słowem, interesuje się całym człowiekiem i ku takiemu zainteresowaniu kieruje swych pasterzy, aby doświadczywszy bliskości swego Pana, na Jego wzór i Jego mocą przybliżali się do ludzi. Obecność, która jest najwyższym wyrazem bliskości, potrzebuje także zaangażowania z całego serca, ze wszystkich sił i z całej duszy. Ten proces zaczyna się już na etapie formacji wstępnej do prezbiteratu i rozwija się na każdym etapie życia (D. Kowalczyk SJ, ks. W. Bartkowicz). Warto jednak co jakiś czas dokonywać refleksji nad sposobami budowania bliskości z innymi (bp F. Papamanólis, A. Rusak, Marianna). Pomocą może okazać się namysł nad budowaniem relacji bliskości w małżeństwie (P. Kreeft). Nie jest to ucieczka w poboczny temat, gdyż w tym związku ujawnia się misterium miłości Chrystusa do Kościoła.3. Niepowtarzalny człowiek. Dużym ogólnikiem jest stwierdzenie, że Pan oddał życie za wielu ludzi. Może dlatego tak trudno odkryć, że ta prawda obejmuje zaangażowanie Pana w każdego z osobna. Stanowi to wyzwanie dla pasterzy, aby robiąc wiele dla wielu, nie myśleli tylko o niektórych. Zdaje się, że problem ten znika, gdy udaje się stworzyć małe wspólnoty, w których wydobywa się na światło dzienne imiona konkretnych osób (A. Kerner, A. Zając OFMConv, J. Żaryn). Jednak co począć, gdy przed Kościołem stają rzesze migrantów i uchodźców (ks. P. Mazurkiewicz)?Niech lekturze pisma towarzyszy myśl, iż zmartwychwstały Pan uprzedza nas w drodze do każdego Emaus i każdej Galilei.

KAZIMIERZ PEK MIC

Polecane książki

Poradnik do Faery: Legends of Avalon pomoże odnaleźć optymalne, a zarazem najbardziej opłacalne rozwiązania zadań, które czekają w grze. Znaleźć w nim można również taktyki, a nawet filmy, które pomogą graczom podczas najtrudniejszych potyczek.Faery: Legends of Avalon - poradnik do gry zawiera poszu...
Coraz większa ilość pracodawców obok wypłaty wynagrodzenia z tytułu umów o pracę stosuje inne sposoby wynagradzania swoich pracowników. Część z tych form wynagradzania podlega opodatkowaniu zgodnie z przepisami ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, część natomiast jest z podatku zwolniona ...
Zaprezentowana publikacja przedstawia efekt badań naukowych specjalistów zajmujących się problematyką azjatycką. Czytelnicy odnajdują w niej artykuły dotyczące kwestii funkcjonujących mitów, wpływu religii na politykę i system polityczny i prawny. Co więcej, w publikacji wiele miejsca poświęcono ...
Nastoletnia Diana poznaje Adama. Chłopak wydaje się zainteresowany dziewczyną. Piszą ze sobą codziennie i nie przeszkadza im, że mieszkają daleko od siebie. Po kilku tygodniach Diana i Adam spotykają się w Lublinie. Między nimi iskrzy i można sądzić, że z tej znajomości wyjdzie coś pięknego. Co taki...
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. W małym miasteczku, Zmysłowie, trwają gorączkowe przygotowania. Prócz tradycyjnej świątecznej krzątaniny, Daniela, jedna z trzech sióstr Niemirskich, przygotowuje się do ślubu. Czy można sobie wyobrazić piękniejszą scenerię dla tej wyjątkow...
Kolejna książka dedykowana zrozumieniu fibromialgii i objawów bólowych umiejscowionych w całym ciele. Pokazuje korzenie, ale i możliwości wyjścia z problemu. Gdy cierpisz na fibromialgię, musisz ją przeczytać!...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Opracowanie zbiorowe

Drodzy Czytelnicy!

Bieżący numer kwartalnika nosi tytuł: „Być bliżej ludzi”. Tak w skrócie brzmi jeden z postulatów adresowanych do pasterzy Kościoła, by w tym kierunku kształtowali swą tożsamość i działania. Wbrew pozorom nie jest to łatwe wyzwanie, gdyż obejmuje ono kilka płaszczyzn.

1. Bardziej być. Wiele raportów referujących życie pasterzy ukazuje różnorodność i rozmiar ich zaangażowania. Nie ukazują one jednak wewnętrznych inspiracji i motywów działającego. Prawdą jest, że tę wiedzę posiada tylko Bóg. Jego sposób postępowania nie nosi w sobie rozdźwięku między tym, kim jest i co robi. Ta prawda onieśmiela i zawstydza człowieka. W świetle działań Syna odsłania się oblicze Ojca. Jego Duch przekonuje także, iż trwanie człowieka w Bogu stanowi gwarancję radości z życia. To Duch ukazuje, jak Bóg sam odnajduje każdego człowieka (ks. M. Warowny, W. Giertych OP). Przekonują o tym Boże słowa (ks. A. Draguła) i sakramenty, zwłaszcza Eucharystia (M. Zachara MIC).

2. Kręgi bliskości. W Chrystusie ujawnił się zamysł Ojca, który chce usynowić swe stworzenie. Niewiarygodna bliskość Stwórcy odsłania obszary bliskości, w których zostaje postawiony pasterz (ks. A. Muszala). Pan ukazał swą bliskość w ciele, które obejmuje świat duchowy i fizyczny. On dotknął i pozwala się dotykać. Niekiedy na ten dotyk nie pozwala, by – co wydaje się paradoksalne – człowiek mógł być jeszcze bliżej Niego (ks. J. Szcześniak). Słowem, interesuje się całym człowiekiem i ku takiemu zainteresowaniu kieruje swych pasterzy, aby doświadczywszy bliskości swego Pana, na Jego wzór i Jego mocą przybliżali się do ludzi. Obecność, która jest najwyższym wyrazem bliskości, potrzebuje także zaangażowania z całego serca, ze wszystkich sił i z całej duszy. Ten proces zaczyna się już na etapie formacji wstępnej do prezbiteratu i rozwija się na każdym etapie życia (D. Kowalczyk SJ, ks. W. Bartkowicz). Warto jednak co jakiś czas dokonywać refleksji nad sposobami budowania bliskości z innymi (bp F. Papamanólis, A. Rusak, Marianna). Pomocą może okazać się namysł nad budowaniem relacji bliskości w małżeństwie (P. Kreeft). Nie jest to ucieczka w poboczny temat, gdyż w tym związku ujawnia się misterium miłości Chrystusa do Kościoła.

3. Niepowtarzalny człowiek. Dużym ogólnikiem jest stwierdzenie, że Pan oddał życie za wielu ludzi. Może dlatego tak trudno odkryć, że ta prawda obejmuje zaangażowanie Pana w każdego z osobna. Stanowi to wyzwanie dla pasterzy, aby robiąc wiele dla wielu, nie myśleli tylko o niektórych. Zdaje się, że problem ten znika, gdy udaje się stworzyć małe wspólnoty, w których wydobywa się na światło dzienne imiona konkretnych osób (A. Kerner, A. Zając OFMConv, J. Żaryn). Jednak co począć, gdy przed Kościołem stają rzesze migrantów i uchodźców (ks. P. Mazurkiewicz)?

Niech lekturze pisma towarzyszy myśl, iż zmartwychwstały Pan uprzedza nas w drodze do każdego Emaus i każdej Galilei.1

KAZIMIERZ PEK MIC

1.W całym numerze stosujemy następujące skróty: EG – Franciszek, adhortacja Evangelii gaudium; KKK – Katechizm Kościoła Katolickiego; KO – Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei verbum; NMI – Jan Paweł II, list Novo millennio ineunte; OWMR – Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego; VC – Jan Paweł II, adhortacja Vita consecrata; VD – Benedykt XVI, adhortacja Verbum Domini.

KS. MACIEJ WAROWNY

Niewiarygodnie bliski Bóg

„Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą.” To nie Bóg jest daleko od człowieka, to nie On o nim zapomina lub pozostawia go swojemu losowi. W tych dobrze znanych zdaniach Wyznań św. Augustyn rozwiewa co do tego wszelkie wątpliwości. To człowiek szuka Boga w taki sposób, jakby na początku już sobie zaplanował, że za swój trud ma zostać sowicie wynagrodzony, jakby myślał, iż swą inteligencją, swymi uczuciami czy też pragnieniami zmusi niebo do odkrycia swych tajemnic. Ale to nie człowiek zbliża się do Boga, lecz Stwórca pochyla się nad nim, przychodzi do niego, aby z nim być i ukazać mu swe oblicze (J 14,23; Ap 3,20).

Psalm 139 rozpoczyna się słowami: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. Choć jeszcze nie ma słowa na moim języku, Ty, Panie, już znasz je w całości. Ty ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę”. Następnie Psalmista na wiele sposobów ukazuje obecność Boga, której doświadcza i o której jest mocno przekonany, by zakończyć słowami: „Wybadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz mnie i poznaj moje troski, i zobacz, czy nie podążam drogą nieprawości, a prowadź mnie drogą odwieczną!”. Dla wierzącego, także czasów Starego Testamentu, jest oczywiste, że Bóg pragnie być blisko człowieka, ale temu ostatniemu przynależy otwarcie drzwi, przyzwolenie, aby On swą obecnością kierował nas na drogi życia.

Rajskie oddalenie

Już na samym początku Biblii, w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, czytając opis stworzenia świata i człowieka, dostrzegamy Boże pragnienie, aby Jego stworzenie stało się dla Niego partnerem relacji. Człowiek pośród wszelkich stworzonych bytów jawi się jako spełnienie tego pragnienia. Drugi opis stworzenia człowieka ukazuje ludzkie dojrzewanie do relacji. Stworzony i umieszczony w rajskim ogrodzie, obdarzony przywilejem nadawania imion zwierzętom, mężczyzna pozostaje sam, niespełniony, niedopełniony. Wówczas to Stworzyciel sprawia głęboki sen i z żebra wyjętego Adamowi stwarza Ewę. Od pierwszych stron Biblii Bóg pragnie, aby człowiek realizował wpisany w swą naturę projekt, istnienie na obraz i podobieństwo swego Stwórcy. W tym wymiarze zarówno pierwszy, jak i drugi opis stworzenia człowieka są całkowicie zgodne, chociaż, aby to ukazać, używają różnych obrazów. W źródle kapłańskim jest to zwrot mówiący, że człowiek jest stworzony jako mężczyzna i kobieta (Rdz 1,27), natomiast opis jahwistyczny podkreśla jedność kobiety i mężczyzny radosnym okrzykiem: „Ta dopiero jest kością z moich kości!” (Rdz 2,23).

Stworzenie Adama i Ewy to pierwszy obraz bliskości i relacji, których Bóg pragnie dla ludzi i z ludźmi.

Stworzenie Adama i Ewy to pierwszy obraz bliskości i relacji, których Bóg pragnie dla ludzi i z ludźmi. Jahwistyczny opis stworzenia wprost mówi, że „nie jest dobrze, aby człowiek był sam” (por. Rdz 2,18), bo wówczas jest smutny, niespełniony, pomimo że otrzymał ogromną władzę nad światem stworzeń. Dopiero druga osoba równa jemu, choć wyraźnie odmienna, wyprowadza człowieka z tej sytuacji.

Życie pierwszych rodziców organizuje się wokół pracy, płodności i zakazu jedzenia owocu z drzewa poznania dobra i zła (Rdz 1,28-30; 2,16 n.). Zmiana tego stanu przychodzi wraz z grzechem, a uwiedzenie człowieka i odseparowanie go od Stwórcy dokonuje się nie tyle na fundamencie pierworodnego kłamstwa, ile raczej na rozbudzeniu w sercu pierwszych rodziców nieufności i podejrzliwości wobec Boga. Według diabła Bóg stworzył świat, który może Mu się wymknąć spod kontroli i dzięki temu człowiek może się stać jego rządcą równoprawnym Stwórcy.

Grzech nie jest zwykłym oddzieleniem się od Boga, ale jest rywalizacją o pierwszeństwo, władzę i autorytet.

Słowa kuszenia sugerują, że Bóg nie rozumie aspiracji człowieka i nie pozwala mu się w pełni rozwinąć. Jest to Bóg, który boi się swojego stworzenia i dlatego „zabrania, ogranicza, nie pozwala”. „Do pełni życia i szczęścia żaden bóg nie jest ci potrzebny” – zdaje się mówić Ewie kusiciel. Konsekwencją grzechu jest separacja. Ale Bóg nie przekreśla człowieka. Do nagiego i przestraszonego Adama zwraca się z pytaniem: „Gdzie jesteś?”. Jest to pierwsze i najbardziej pierwotne poszukiwanie człowieka, w którym Bóg pragnie, aby Adam uświadomił sobie swoją sytuację. Wygnanie z raju staje się początkiem odbudowy gwałtownie zerwanej więzi stworzenia ze Stwórcą. Historia potomków Adama i Ewy ukazuje konsekwencje oderwania od Boga. Chociaż Bóg przemawia do Abla i Kaina, to ich świat jest już zdominowany rywalizacją i przemocą. Lamek wręcz ogłasza przemoc jako zasadę swego bezpieczeństwa (Rdz 4,23 n.), a historia wieży Babel może być odczytywana jako próba detronizacji Boga. Grzech nie jest zwykłym oddzieleniem się od Boga, ale jest rywalizacją o pierwszeństwo, władzę i autorytet.

Człowiek błądzi, Bóg szuka. Abraham

Abraham jest człowiekiem nieszczęśliwym, ponieważ w ludzkim świecie wartości nie znajduje swojego spełnienia. Na obietnicę sowitej nagrody odpowiada Bogu: „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer” (Rdz 15,2). Chociaż Abraham jest daleki od rajskich pokoleń, to jego smutek jest owocem niemożliwości dopełnienia misji danej człowiekowi w raju, płodności. Dlatego dzieło Boga w życiu Abrahama nie jest czymś nowym, ale konsekwencją pierwszego aktu stworzenia. W oderwaniu od Boga człowiek nie może wypełnić najbardziej podstawowego zadania, jakim jest przekazanie życia. Dlatego Bóg wkracza w życie Abrahama i powołuje go do drogi. Aby odnaleźć pełnię życia, Abraham musi kroczyć za Bogiem, być Mu posłusznym.

W ciągu 25 lat wędrówki, która może się wydawać chaotyczna, życie Abrahama zmienia się niewiele. Obietnica ziemi, która zostanie dana potomkom Abrahama, staje się motorem tej drogi. Głód w Kanaanie popycha do szukania ratunku w Egipcie, czym zapowiada wydarzenia, jakie rozegrają się kilka pokoleń później, a będą konstytutywne dla tożsamości Narodu Wybranego. Abraham jest prowadzony przez Boga, ale dociera do granic ludzkich możliwości. Przymierze i obrzezanie stają się gwarancją wierności Boga, kiedy już po ludzku Abraham nie może liczyć na spełnienie Jego obietnic. To wówczas, w totalnej niemożności, Bóg daje nowe imię Abrahamowi i jego żonie. Dotarcie do granicy ludzkich sił otwiera ich na nowe stworzenie, na dar Boga. Wiara nie rodzi się z doświadczenia, że Bóg realizuje kaprysy człowieka, ale z faktu, że swym słowem dotyka On granic jego egzystencji, aby w tym miejscu dać nowe życie.

Spotkanie pod dębami Mamre to moment konfrontacji wierności Boga i ludzkich kalkulacji.

Spotkanie pod dębami Mamre to moment konfrontacji wierności Boga i ludzkich kalkulacji. Mówiąc: „Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż?” (Rdz 18,12), Sara dowodzi, jak bardzo człowiek w relacji z Bogiem liczy na własne siły. Historia Abrahama służy temu, żeby człowiek uznał moc i szczodrobliwość Boga. Rajskie wygnanie zdaje się sugerować zazdrość Boga, ale Abraham poznaje Boga, który szuka człowieka, pragnie go spotkać i uszczęśliwić. W tej historii jest jeszcze jeden kluczowy moment. Bóg domaga się od Abrahama: „Daj mi swego syna!” (por. Rdz 22,2). Ofiara Izaaka zabezpiecza bliskość Boga. Dzięki niej Bóg niszczy potencjalnie idolatryczną miłość ojca do syna oraz chroni w sercu Abrahama fundamentalne rozróżnienie pomiędzy stworzeniem i Stwórcą, darem i Darczyńcą. Dopełniając pragnienia Abrahama, Bóg staje się mu bliski. Bliskość ta płynie wprost z faktu, że Bóg dotyka najistotniejszych i najboleśniejszych wymiarów jego egzystencji.

Wyjść, czyli powrócić. Mojżesz

Bóg kieruje historią, On jest jej Panem. Taka wiara patriarchów znajduje swój wyraz w słowach Józefa, kiedy daje się poznać braciom: „Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami” (Rdz 45,5). Bracia Józefa i ich rodziny osiadają w Egipcie, są uratowani. Bóg okazuje swą moc tam, gdzie człowiek jest bezradny. Z czasem płodny lud staje się niewolnikiem Egiptu. Bóg nie pozostaje obojętny: „Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie” (Wj 3,7). Natomiast lud nic nie robi dla swego ocalenia (Pwt 7,7; Rz 9,11-15). Niewola egipska to czas, w którym Abrahamowe słuchanie Boga, Izaakowa świadomość dziedzictwa, Jakubowe chwycenie się Boga znikły z jego świadomości. Tożsamość Hebrajczyków jest ocalona w Mojżeszu, wychowywanym na dworze faraona.

Aby ocalić lud, Bóg „zastępuje” drogę Mojżeszowi, kiedy ten ucieka przed konsekwencjami swej przemocy. Gorejący krzak rodzi fascynację Bogiem, który działa poza siłami człowieka. Opór Mojżesza wobec otrzymanego powołania ma naturę „intelektualną”: „Kim jestem, aby mnie słuchano? Co powiem, aby wzięto na serio moje słowa?”. Ale to nie Mojżesz będzie działał, lecz Bóg. Mojżesz jest wezwany jako świadek obecności Boga. Posłanie, aby rozmawiać z faraonem, nie stanowi istoty misji Mojżesza. Najważniejszym jego zadaniem jest budowanie relacji pomiędzy Bogiem i ludem. Jednak lud od początku buntuje się na działania Mojżesza, a swoją historię ocenia, wspominając względne bezpieczeństwo i iluzorycznie pełne miski niewolników. Dlatego też pustynia staje się miejscem, z którego nie da się powrócić. Tam lud doświadcza prowadzenia, światła na każdy kolejny krok, pokarmu na kolejny dzień. Tam też odkrywa, że Bóg nie jest „Bogiem naszych planów”, ale prowadzi według swej woli.

Pustynia jest więc miejscem poznania mocy i troski Boga: „Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana. Nie zniszczyło się na tobie twoje odzienie ani twoja noga nie opuchła przez te czterdzieści lat. Uznaj w sercu, że jak wychowuje człowiek swego syna, tak Pan, Bóg twój, wychowuje ciebie” (Pwt 8,3-5). Pomimo tego lud wybiera pozostanie „na zewnątrz” relacji z Bogiem: „I mówili do Mojżesza: «Rozmawiaj ty z nami, a my będziemy cię słuchać! Ale Bóg niech nie rozmawia z nami, abyśmy nie pomarli!»” (Wj 20,19). „A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33,11). Lud boi się tej relacji, a Bóg ratujący swój lud jest ciągle postrzegany jako „groźny” i „budzący strach”. Podobny sens będzie miało powołanie pierwszego króla w Izraelu, kiedy to lud nie chciał być rządzony wprost słowem Boga, ale pragnął upodobnić się do innych narodów, czym negował niepowtarzalną z Nim bliskość.

Emmanuel, Bóg proroków

Po panowaniu Dawida i Salomona następują czasy podziałów, odstępstwa od Prawa oraz idolatrycznych kultów. Ludzkie ambicje i pożądliwości dominują nad Prawem Boga. Jest to także czas działania proroków. Ich misja w pierwszym rzędzie dotyka przywódców ludu, bo to poprzez nich, królów i kapłanów, słowo Boga winno docierać do ludu. Jest to misja niewdzięczna. Kiedy Eliasz przychodzi do króla Achaba, ten wita go słowami: „Już znalazłeś mnie, mój wrogu” (1 Krl 21,20). Osobista więź z Bogiem jest mierzona wrogością wobec słów proroków. A królowie oczekują, że prorocy w imieniu Boga będą ich wspierali. Ale prorok też potrzebuje korekty. Bóg pochyla się nad nim w momentach zniechęcenia i pragnienia porzucenia misji (1 Krl 19,4-8), posyła anioła z pokarmem, aby Eliasz miał siłę iść na spotkanie z Nim.

Na Horebie rozgrywa się najistotniejszy dialog. Eliasz mówi o poczuciu przegranej w całej swej misji, a Bóg z wielką delikatnością daje mu odczuć swą bliskość (1 Krl 19,9-18). Samotny lider musi się nauczyć, że Imię Boga nie jest orężem przemocy i zemsty.

Eliasz musi się nauczyć, że Imię Boga nie jest orężem przemocy i zemsty.

Czasy proroków to nieustanne wskazywanie na pełnię, która nadejdzie w przyszłości. Poprzez proroków Bóg przygotowuje serca ludu, aby nie wątpił i oczekiwał Bożego zbawienia. Pewność wiary proroka jest konfrontowana z „ludzką” interpretacją sensu prób i doświadczeń. Za czasów Elizeusza w oblężonej Samarii nastał straszliwy głód. Król mówi do Elizeusza: „Patrz! To nieszczęście pochodzi od Pana. Dlaczego mam jeszcze nadzieję pokładać w Panu?” (2 Krl 6,33). To w obliczu takiej rzeczywistości prorok daje wyraz swej wierności Bogu. Innym obrazem jest misja Jonasza, który w ucieczce i w śmierci szuka rozwiązania wewnętrznego konfliktu pomiędzy misją, która jest mu powierzona od Boga, a własnymi przekonaniami i uczuciami. Doświadczenie proroków to przede wszystkim droga pozwalająca odkryć, jak bardzo każdy z nich jest osobiście bliski Bogu. Nie jest to bliskość czyniąca z nich nadludzi, ale jest to bliskość korygująca i prowadząca, bliskość, która staje się siłą proroka nawet wówczas, kiedy jest odrzucony przez władców i lud.

W oblężonej Samarii Izajasz zapowiada Boże wyzwolenie i wzywa do ufności w Jego opiekę, zapowiadając narodziny Emmanuela. „Bóg z nami” to odpowiedź na królewskie plany i kalkulacje, które przywiodą lud do zguby. Bóg pełen delikatności, który pragnie być przyjęty, to Bóg powierzający się w ręce człowieka, otwierający drogę do przyszłości i nadziei. Ale prorocy nie są wolni od kryzysów: „Ja zaś mówiłem: Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego” (Iz 49,4). „Niech będzie przeklęty dzień, w którym się urodziłem! Dzień, w którym urodziła mnie matka moja, niech nie będzie błogosławiony! (…) Po co wyszedłem z łona matki? Czy żeby oglądać nędzę i utrapienie i dokonać dni moich wśród hańby?” (Jr 20,14.18). Tymczasem to sam Bóg daje odpowiedź nieustannie aktualną dla nich i wobec ludu: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś mój! (…) Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję, przeto daję ludzi za ciebie i narody za życie twoje” (Iz 43,1.4).

ICHTIS – nowość życia w Bogu

„Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4-5). Jeśli na historię zbawienia popatrzymy w kluczu zbliżania się Boga do człowieka czy raczej powolnego odkrywania przez człowieka, jak bliski i czuły jest jego Stwórca, to pełnią czasów jest moment największego zbliżenia. Bliskość przyniesiona i zrealizowana przez Chrystusa osiąga swój ontologiczny szczyt. W Ewangelii Janowej Jezus mówi o swej relacji z Ojcem: „Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (J 14,10). Jezus jest dla nas drogą do jedności z Ojcem. Wiara w Chrystusa i spożywanie Jego Ciała i Krwi tworzą najściślejszą komunię – trwanie w Jezusie (J 6,35; 15,4). Jedność z Jezusem wprowadza zaś w komunię z Ojcem, a jedność z Ojcem i Synem stają się źródłem jedności uczniów. Jest to najgorętsze pragnienie Jezusa: „Aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie!” (J 17,22 n.; por. J 14,20).

Wiara w Chrystusa i spożywanie Jego Ciała i Krwi tworzą najściślejszą komunię – trwanie w Jezusie.

Trwanie Boga w nas, niepojętą, najintymniejszą komunię przekazują nie tylko teksty Jana. Św. Paweł opisuje swoje doświadczenie bliskości Boga, ukazując najpierw słabość ludzkiej natury, jej podatność na grzech: „Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie” (Rz 7,8). „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie” (Rz 7,18). Zaś świadectwo o wewnętrznym doświadczeniu upokorzenia własną słabością kończy się słowami: „[Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12,9). Doświadczenia Pawła stają się znakiem mocy Boga w obliczu słabości człowieka. Paweł nie wątpi, że głoszenie Ewangelii jest objawianiem Jezusa w nim mieszkającego: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20). W ciele Pawła działa moc Boga (Kol 1,29), a osobiste doświadczenie staje się doświadczeniem uniwersalnym: „Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą na życie wieczne” (1 Tm 1,16).

Doświadczenie bliskości Boga jest owocem Jego uniżenia.

Doświadczenie bliskości Boga jest owocem Jego uniżenia: „On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8). Dzięki takiej kenozie mogliśmy zostać wszczepieni w Chrystusa (Rz 11,17-24), dzięki niej trwamy w Chrystusie na wzór latorośli w winnym krzewie (J 15,1-5). Poprzez chrzest dokonało się nasze złączenie z centralnym wydarzeniem zbawczym – zostaliśmy zanurzeni w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, zostaliśmy ukrzyżowani i pogrzebani razem z Nim (Rz 6,3-11) i od tego momentu „w Nim (…) żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Dlatego inicjacja chrześcijańska nie jest nauczeniem się prawd katechizmowych i przykazań, którym należy się podporządkować, ale jest odkrywaniem Boga, który chce być we mnie, złączyć się ze mną i stać się jedno, na wzór jedności Ojca i Syna.

Ekklesia – zwołanie do jedności

W czasie Ostatniej Wieczerzy w opisie Janowym Jezus modli się za swoich uczniów i za przyszły Kościół: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno” (J 17,11); „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17,21). Jedność uczniów jest warunkiem rozpoznania Boga przez świat. Ale walka o jedność nie rozgrywa się na poziomie relacji międzyludzkich. Te relacje są owocem relacji z Bogiem. Wspólnota wierzących jest nieodzownym miejscem dla każdego wierzącego, aby mógł on odnaleźć więź z Bogiem. Podziały, które znajdujemy już w Kościele pierwotnym, pomiędzy Żydami a poganami, biednymi i bogatymi, kobietami i mężczyznami, uczniami Piotra i Pawła itd., są znakami braku dojrzałej więzi i miłości z Bogiem. „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20).

Relacje wewnątrz wspólnoty kościelnej ukazują stopień przylgnięcia do Jezusa – to, na ile nasze życie staje się życiem Boga w nas. Jezus nie przychodzi, aby panować nad nami: „Otóż Ja jestem pośród was jako ten, kto służy” (Łk 22,27). On nas ani nie wyręcza, ani nie zastępuje, ale odsłania w nas niezdolność kochania, „ponieważ bez Niego nic nie możemy uczynić” (por. J 15,5). Dziełem Ducha Świętego jest nieustanne przekonywanie „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,8), aby realizowały się w nas słowa: „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Ciągle bowiem my, którzy żyjemy, jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor 4,10 n.). Jednak pierwszą śmiercią w życiu wierzących nie jest męczeństwo, lecz śmierć dla grzechu (Rz 6,6.11). Jej owocem jest życie według Ducha, który ukazuje swe dzieła w braterskich relacjach chrześcijan (Ga 5,22 n.). Wspólnota pełni rolę nie do przecenienia: „Bracia, a gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie. Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,1 n.).

Zadaniem wspólnoty Kościoła jest obnażanie wszelkich przejawów życia dla samego siebie, egoistycznego wykorzystywania bliźnich dla budowania własnego poczucia wartości, które nie pochodzi od Boga. Wzywając do miłości braterskiej: „dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich” (Flp 2,2-4), Paweł ukazuje, iż jest ona możliwa wyłącznie dzięki kenozie Chrystusa. Kościół jest też miejscem nieustannego doświadczenia niewystarczalności naszych sił i środków. Jezusowe pytanie skierowane do uczniów: „Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?” (J 6,5) znajduje swą odpowiedź wyłącznie w obecności Boga pośród nas i w nas (1 J 4,12 n.), kiedy nasze słabości stają się miejscem działania Boga.

Cel historii – komunia

Komunia z Bogiem jawi się więc jako kres historii zbawienia. Eschatologiczne wizje Pawła prowadzą nas w tym kierunku: „A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28). Życie wieczne, cel naszej wędrówki rozpoczętej na chrzcie, nie jest nigdzie pokazane jako wieczna autonomia „przy Bogu” lub „obok Boga”. Życie wieczne jest znajomością Boga (J 17,3), a znać oznacza pozostawać w relacji, w jedności. Bóg przychodzi do człowieka, aby ten chciał Go przyjąć i pozostać z Nim w komunii. W ziemskim czasie dokonuje się to poprzez znaki. Sakramenty, zwłaszcza Eucharystia, są wydarzeniami, które budują jedność z Bogiem i braćmi. Dlatego tak istotny jest realizm wkraczania w to, co przeżywamy pod osłoną misteriów. Emocjonalizm, rytualizm czy formalizacja tych wydarzeń komuniotwórczych stanowi faktyczną ucieczkę od Boga.

Istotny jest realizm wkraczania w to, co przeżywamy pod osłoną misteriów.

Komunii z Bogiem towarzyszy komunia osób, które dzięki wierze odkrywają wzajemnie siebie jako bracia i zachwycają się tym faktem. Nie jest to wizja idealistyczna Kościoła, ale rzeczywistość, ku której nieustannie zmierzamy, idąc za Chrystusem. Znaczenie tej rzeczywistości wyraża fakt, iż słabości komunii braterskiej ukazują w niepodważalny sposób słabość naszego otwarcia na bliskość Boga i na Jego pragnienie, aby „żyć w nas”. I chociaż idea bliskości Boga, wyrażona hebrajskim qarab i greckimengys, pojawia się często w Starym Testamencie (Pwt 4,7; 30,14; Ps 34,19; 119,151; Iz 50,8 itd.), to niepowtarzalne zbliżenie się do Niego dokonuje się w Chrystusie, mocą Jego Krwi (Ef 2,13). W Chrystusie w niepodważalny już sposób Bóg ukazuje się bliskim, kochającym, przyjacielskim i otwiera przed nami drogę, aby żyć Jego miłością i przyjaźnią we wspólnocie braci.

KS. MACIEJ WAROWNY (ur. 1968), teolog, proboszcz w diecezji Fréjus-Tulon we Francji; członek zarządu Szkoły Formacji Duchowej Dzieła Ewangelizacyjnego w Archidiecezji Lubelskiej, autor medytacji lectio divina i „Echo Ewangelii” umieszczanych na stronach internetowych tejże Szkoły.

ANDRZEJ KERNER

Zamieszkał z biedakami

Najpierw były dwa pokoje plus łazienka. To w Kluczborku, gdzie trafił po święceniach jako wikariusz. Potem – na następnej placówce duszpasterskiej w Strzelcach Opolskich – też dwa, ale łazienka wspólna. W następnym lokum już spotkałem Księdza osobiście. Było to zimą 17 lat temu.

Spotkaliśmy się w zabudowaniach starego folwarku stadniny koni w Strzelcach Opolskich „Doryszów” na polach niedaleko Błotnicy Strzeleckiej.

Ksiądz siedział w kuchni przy starym, nakrytym ceratą stole z ludźmi o twarzach, jak to się ładnie mówi, naznaczonych życiowymi przejściami. Piliśmy kawę parzoną w szklankach. Ściany były nieotynkowane, jeszcze niepomalowane, bo to była ruina po folwarku właściwie, a nie folwark. W to miejsce przeniósł się Ksiądz z plebanii w Strzelcach Opolskich. Łazienki już nie było. Był punkt z ciepłą wodą na 15 osób. Ale nie od razu. Na początku nie było ani wody, ani prądu. Ksiądz zamieszkał tam z grupą byłych więźniów i byłych bezdomnych. Własnymi rękami ten folwark odbudowali. Potem dźwignęli z ruin drugi folwark – „Kaczorownię”, zagospodarowali na potrzeby wspólnoty dom rodzinny Księdza w Żędowicach, wreszcie odbudowali dom „Leopold” w Warmątowicach. Duchowny od 17 lat mieszka nie na plebanii, ale w niewielkim pokoiku w domu strzeleckiej wspólnoty „Barka”, której jest kapelanem. Choć nie tylko kapelanem, bo przecież jej twórcą, spiritus movens, filarem.

Kosmicznie trudne doświadczenie

Ks. Józef Krawiec (rocznik święceń 1990), kapłan diecezji opolskiej. Na pierwszej parafii w Kluczborku jako wikariusz został kapelanem tamtejszego więzienia. „Ja pochodzę z wioski i myślałem, że po prostu zostanę proboszczem na wsi, będę zwykłym duszpasterzem” – mówi. Notabene, kiedy ks. Józef otrzymywał święcenia, jego brat, Krystian, od dwóch lat był już proboszczem wiejskiej parafii Jaryszów. Ludzie pochodzący z Żędowic uchodzą za upartych, twardych, nawet hardych, z charakterem. I to by się zgadzało: duchowni, którzy stąd pochodzą, to doprawdy oryginalne, wyraziste postacie. Ks. Żyłka – krajowy kapelan hodowców gołębi, sam hodowca i laureat olimpiad „gołębiarskich”, ks. Kostorz – przyjaciel Kuby Błaszczykowskiego, fan Borussii, który na trybunach w Dortmundzie modli się za swoją drużynę (i ponoć wymodlił jej sławne zwycięstwo z Realem Madryt w ostatnich minutach…). I na doskonały dodatek dwie małe siostry Jezusa, naśladowniczki Karola de Foucauld: Krysia i Gabriela. „Bóg dał mi taką rodzinę, że wszystko było jak poezja. Dla mnie więzienie, bezdomność to była zupełna abstrakcja. Na przykład to, że człowiek wychodzi z więzienia i nie ma dokąd pójść, było dla mnie nie do pojęcia. Wszyscy, których znałem, nawet ci, co o 22-ej wychodzili z knajpy, mieli swój azymut, mieli dokąd pójść” – mówi ks. Krawiec. Dlaczego taki ksiądz, z tradycyjnej śląskiej rodziny i parafii, dla którego ideałem był św. Jan Maria Vianney, trafił między więźniów, bezdomnych, wyrzutków? A nie tylko trafił, ale z nimi żyje? „Ja sobie tego nie wymyśliłem. Nie mam wątpliwości, że jestem w «Barce» czy w kryminale, bo taki jest pomysł Pana Boga” – mówi ks. Józef.

Dla mnie więzienie, bezdomność to była zupełna abstrakcja.

Gdybym go nie znał od lat, to może bym pomyślał, że to taka księżowska gadka, że inaczej nie wypada powiedzieć. Ale tak nie pomyślałem. Panem Bogiem on sobie gęby nie wyciera.

Jak Pan Bóg przeprowadził ten pomysł w życiu ks. Krawca? W dość prosty sposób. Jeden z więźniów kryminału w Kluczborku wychodził na wolność i chciał Księdzu podziękować. Przyniósł kasetę magnetofonową z jego ulubioną muzyką.

„Był wieczór. Wiedziałem, że on był złodziejem. I ja zacząłem się zastanawiać, czy go zaprosić na plebanię, czy nie. Zacząłem myśleć: a niech on wejdzie, a, nie daj Boże, za jakiś czas na plebanii coś zginie. I ja go wtedy na plebanię nie zaprosiłem. To było dla mnie kosmicznie trudne doświadczenie, że tak potraktowałem człowieka” – opowiada ks. Krawiec.

Jak widać, nie trzeba było zbyt wiele, żeby Pan Bóg przemówił do młodego wikariusza w sprawie pomysłu na jego życie. „Zrozumiałem, że jeżeli mam dalej pracować w kryminale, to muszę jakoś temu zaradzić” – mówi. Więc zaradził, zamieszkując w starym folwarku, a nie na plebanii. Za zgodą swojego biskupa Alfonsa Nossola, oczywiście. I z inspiracji Barbary i Tomasza Sadowskich, twórców Fundacji „Barka”, którzy także zamieszkali z byłymi więźniami.

Nie zaczytuje się w grzechach ludzi

Pan Jezus przysłał mnie tu nie po to, żebym sądził, ale wskazywał drogę.

Niejeden raz próbowałem od ks. Józefa wyciągnąć jakiś ostrzejszy sąd na temat bogactwa Kościoła czy niektórych duchownych. Żeby powiedział coś krwistego, bo kto jak kto, ale on mógłby sobie przyznać do tego prawo z tymi swoimi 14 m² powierzchni mieszkalnej, niezbyt wykwintnymi zapachami w domu („barkowicze” palą najtańsze papierosy), niewyszukanym jedzeniem. Nic z tego! Nie udało mi się nigdy wydobyć z niego słowa osądu. Mówię: „Ksiądz prowadzi życie niezwykłe”. On: „Może oryginalne, ale też nie do końca”. Pytam, czy papież Franciszek mógłby coś cierpkiego powiedzieć o ubóstwie Kościoła w Polsce. Odpowiada, że przy ołtarzu myślał o szczegółach oferty nowej taryfy dla swojej komórki i że w „Barce” też się może komuś w głowie przewrócić, jak dostanie drugą wypłatę. „Kontakt z ludźmi w «Barce» czy w więzieniu sprawia, że jestem powściągliwy w osądzaniu. Doświadczenie życiowe sprawiło, że słowa «nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni» rozgościły się we mnie. Mógłbym w kryminale skoncentrować się na śledzeniu akt skazanych, na zaczytywaniu się w grzechach ludzi. Ale Pan Jezus przysłał mnie tu nie po to, żebym sądził, ale wskazywał drogę” – wyznaje. Kiedy razem w kolegą fotoreporterem przeszliśmy przez wszystkie bramki i kontrole Zakładu Karnego nr 2 w Strzelcach Opolskich – jednego z największych w Polsce i dla największych przestępców – ogromne zdumienie i wręcz niedowierzanie budziły w nas słowa Księdza do więźniów. Pełne ciepła, wręcz dobroci, nic z twardej mowy. Aż nie chciało nam się wierzyć, że do tych ludzi można przemawiać z taką wiarą w tkwiące w nich dobro. Ks. Krawiec wspomina abp. Nossola. „Opowiadał kiedyś, że problemem w procesie beatyfikacyjnym stały się słowa kandydata na błogosławionego, który miał się o kimś wyrazić: «Z niego już nic nie będzie». Jest taka pokusa, żeby powiedzieć: «On już przegrał, nic z niego nie będzie». Próbuję to kontrolować zarówno jeśli chodzi o usta, jak i o serce. Każdy z nas upada, potrzebuje wybaczenia i pojednania” – mówi ks. Józef. O skazanych mówi per „ludzie, którzy w pewnym momencie życia zrobili coś, czego zwykły człowiek nie robi”. Ale od razu dodaje, chyba po to, żeby nie być posądzonym o naiwny sentymentalizm: „Jest mi obca litość. Muszę być konsekwentny, bo inaczej ta wspólnota by się nie utrzymała. Czasem muszę powiedzieć komuś, że musi odejść”.

Idylla to nie jest

Kiedyś bp Jan Bagiński, biskup pomocniczy diecezji opolskiej, obecnie emerytowany, w czasie wizyty w „Barce”, będąc wyraźnie pod wrażeniem życia mieszkańców i ich kapelana, powiedział przy stole, że żyją „jak prawdziwa wspólnota pierwszych chrześcijan”. Ks. Józef jednak żachnął się na to: „No, chyba nie tak bardzo”.

Z zewnątrz „Barka” wygląda jednak naprawdę nieźle i może zrobić wrażenie. Piękna, wyłożona kamieniami wapienia, kaplica w ubogim stylu, podobnie jadalnia, w której góruje krzyż z San Damiano, zdjęcia dawnych domowników „Barki”, już zmarłych. Do tego prostota i bezpośredniość w kontaktach z mieszkańcami oraz bukoliczna wręcz okolica – łąki i pola, stare, ale odremontowane budynki folwarku, parę zwierząt hodowlanych i w dodatku figura Matki Bożej królująca przy wjeździe.

Czy mimo to były momenty, że Kapelan miał ochotę rzucić to wszystko i odejść? „Były wahania” – przyznaje. Najtrudniejsze chwile przeżywał po 4-5 latach pracy w strzeleckim więzieniu. „Wtedy do kryminału zaczęli wracać ci, którzy – jak mi się wtedy wydawało – już nigdy nie wrócą. Przecież modlili się ze mną, mocno wierzyli, wydawało się, że wyfruną jak aniołki” – opowiada i przyznaje, że w takiej sytuacji można zgorzknieć albo… pokochać, czyli zaakceptować rzeczywistość i ludzi takimi, jacy są. Łatwo powiedzieć, ale żyć z nimi pod jednym dachem, z ludźmi o historii nie do pozazdroszczenia? „Powroty niektórych do więzienia bardzo mnie kosztowały. Takich, którzy przeżyli w więzieniu radykalne nawrócenie, nie jest zbyt wielu. Czasami więzień wchodzi w przestrzeń pobożności, ale po wyjściu na wolność wraca do więzienia. Co innego, jak ktoś wszedł w bliski kontakt z Bogiem… Ale tych nie są tabuny” – przyznaje ks. Krawiec.

Streetworker