Pewnego razu w Dyrdymałach
- Wydawca:
- eFeL
- Kategoria:
- Obyczajowe i romanse
- Język:
- polski
- ISBN:
- Rok wydania:
- 2014
- Słowa kluczowe:
- aspirant
- dostępu
- dyrdymałach
- formie
- ludzie
- miasta
- niegdysiejszych
- pewnego
- powierzchnię
- trupa
- zresztą
- zwykłego
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Pewnego razu w Dyrdymałach”
Humorystyczna powieść obyczajowa z udziałem istot nie z tego świata. Po wielkie powodzi, spokojne dotychczas życie w Dyrdymałach uległo radykalnej zmianie. Ale może tylko niektóre sprawy i sprawki wypłynęły na powierzchnię?
" 800x600 Wieść gruchnęła po mieście jak piorun z jasnego nieba: na skałkach znaleźli trupa! A teraz podobno trzymali go w lodówce na zapleczu dyrdymalskiego hipermarketu o nazwie Eldorado. Tak przynajmniej utrzymywała pani Helenka z mięsnego, która usłyszała oficjalny zakaz wchodzenia na zaplecze wydany przez kierownika placówki. Nikt zresztą nie zdołał wejść na zaplecze, choć tego poranka wyjątkowo wielu klientów udawało zbłąkane dusze chcąc koniecznie sforsować drzwi prowadzące do chłodni. Ale młodszy aspirant Listkiewicz własną piersią bronił dostępu. Taki dostał rozkaz od swojego przełożonego. A rozkaz to rozkaz!
Po kątach Eldorado, a i w różnych zakamarkach miasta ludzie domyślali się intrygi. Ofiarą padł, jak się mówiło nieoficjalnie, młody Pąckiewicz, przewodniczący Zielonego Gumiaka, potomek niegdysiejszych hrabiów, krewny wielebnego Pąckiewicza, słynnego na całe województwo, a nawet cały kraj biznesmena. A także chwilami sługi bożego. Domysły krążyły wokół wątku nieślubnych dzieci, pieniędzy, zemsty zza grobu, działania istot z kosmosu będących w zmowie ze zmutowanymi nietoperzami, aż do zwykłego wypadku po pijaku. Prawdy jednak nie znał nikt, nawet sam komendant Tokarski, choć przesłuchiwał inżyniera, on to bowiem, wraz z resztą ekipy, byli ostatnimi, którzy widzieli Pąckiewicza żywego i w całkiem niezłej formie."