Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Początki państw. Węgry

Początki państw. Węgry

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7976-336-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Początki państw. Węgry

Przodkowie dzisiejszych Węgrów przywędrowali z dalekiej Azji do Europy Środkowej pod koniec IX wieku. Oddziały węgierskie budziły grozę w całej Europie Zachodniej, gdzie wznoszono modły „od powietrza, głodu, ognia i wojny oraz... strzał Węgrów uchroń nas Panie”. Dopiero w drugiej połowie X stulecia plemiona węgierskie przeszły na osiadły tryb życia i stworzyły w Kotlinie Naddunajskiej silne państwo.

Książka jest opowieścią o dziejach panującej na Węgrzech dynastii Arpadów do schyłku XII wieku. Opisuje zarówno budowę potęgi Węgier w dobie św. Stefana i św. Władysława, jak i bratobójcze walki o tron w XI–XII wieku. Czytelnik dowie się także, kim był bękart Borys i jaką odegrał rolę w historii Węgier. Osobnego omówienia doczekały się żony i córki Arpadów, zwłaszcza Niemka Gizela i Węgierka Piroska (Irena), która została cesarzową bizantyńską.

Polecane książki

Nabywanie usług społecznych nie jest wolne od obowiązków czy formalizmów nałożonych przez ustawodawcę na zamawiającego. Przede wszystkim regulacje dotyczące zamówień na usługi społeczne o wartości równej lub przekraczającej progi unijne zostały przeniesione do krajowych przepisów wprost z dyrektyw u...
Czy znajdziesz w sobie odwagę, by spełnić ukryte przed światem marzenia? Związek Ilony i Waldiego jest jak wino – spędzone wspólnie lata, zamiast przytłaczać prozą codziennych spraw, umacniają więź między nimi, sprawiając, że ich uczucie wciąż kwitnie. Para właśnie planuje romantyczną podróż do...
Nie wszystko złoto, co się świeci z góry, / Ani ten śmiały, co się zwierzchnie sroży: / Zewnętrzna postać nie czyni natury, / Serce, nie odzież, ośmiela lub trwoży. / Dzierżały miejsca szyszaków kaptury, / Nieraz rycerzem bywał sługa boży; / Wkrada się zjadłość i w kąty spokojne - / Taką ja śpiewać ...
Związek Radziecki jest o krok od zniszczenia Stanów Zjednoczonych: rosyjski agent o pseudonimie Talbot, działając w szeregach CIA, doprowadza do światowego kryzysu. Ścigany od dawna, ale wcześniej lekceważony, może doprowadzić do utraty przewagi technologicznej przez Zachód. Jeśli Talbotowi się powi...
Andrzej Gomułowicz - profesor nauk prawnych, kierownik Katedry Prawa Finansowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, członek Biura Orzecznictwa Naczelnego Sądu Administracyjnego, specjalista w zakresie prawa podatkowego, autor publikacji monografi cznych, kom...
W poradniku do Wasteland 2 znajduje się dokładny opis świata i zadań gry. Czytelnik znajdzie w nim mapy Arizony i Kalifornii oraz dokładne mapki głównych lokacji z tych regionów. Na mapach wyszczególnione zostały warte odwiedzenia miejsca, osoby i wszelakie użyteczności oraz ciekawostki, na które mo...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Stanisław Sroka

Copyright © by Stanisław A. Sroka, 2015

Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2015

Redaktor prowadzący: Filip Karpow

Redaktor merytoryczny: Bogumił Twardowski

Redakcja: Paulina Wierzbicka

Korekta: Barbara Borszewska

Pro­jekt okład­ki: Aleksandra Kulik

Kon­wer­sja: Grze­gorz Ka­li­siak | Pracownia Liternictwa i Grafiki

Mapę wykonał: Mariusz Mamet

Ilustracje pochodzą z publikacji: Chronicon Pictum. Chronica de Gestis Hungarorum

ISBN 978-83-7976-336-8

Wy­daw­nic­two Po­znań­skie sp. z o.o.

ul. Fre­dry 8, 61-701 Po­znań

tel.: 61 853-99-10

fax: 61 853-80-75

re­dak­cja@wy­daw­nic­two­po­znan­skie.com

www.wy­daw­nic­two­po­znan­skie.com

Od autora

W połowie XV wieku na Węgrzech, w Wielkim Waradynie, odbyła się niezwykle ciekawa dysputa naukowa z udziałem polskiego humanisty Grzegorza z Sanoka. Gospodarzem spotkania był ówczesny biskup Wielkiego Waradynu, Jan Vitéz. Polski uczony został wówczas zapytany o pochodzenie Polaków. Problem ten zaciekawił samego gospodarza biesiady. Uczony sanoczanin w swojej odpowiedzi najpierw dokonał miażdżącej krytyki kroniki mistrza Wincentego Kadłubka, wywodzącego pochodzenie Polaków od Scytów, którego twierdzenia nazwał „babskim bajaniem”, sam zaś opowiedział się za pochodzeniem Polaków od Wenetów. Uzasadniał to wieloma podobieństwami. Warto niektóre z nich przytoczyć. Mówił zatem Grzegorz do współbiesiadników, że Polacy i Wenetowie „z takim samym zapałem i pieśnią śpieszą do walki, pokładając nadzieję zwycięstwa w oddziałach jazdy uzbrojonej w włócznie”, a poza tym:

tam władzę króla ograniczają pewne prawa i przepisy, w stosunku do nas król również nie posiada władzy ani najwyższej, ani nieograniczonej. Sprawy domowe i troskę o oszczędne gospodarowanie mieniem osobistym powierzają obydwa narody niewiastom.

Były też i inne argumenty:

domy budują w pewnej od siebie odległości z materiału surowego i nieobrobionego. Także ubrania noszą jedni i drudzy takie same i przeważnie skóry dzikich zwierząt są ich okryciem, a ubrania niewiast nie odróżnisz ani u nas, ani u nich od ubrania mężczyzn, chyba tylko po płóciennej szacie, którą one osłaniają głowy. Obydwa narody posiadają jednakowe prawo jeśli chodzi o posag żon i wypłacanie w pewnej wysokości okupu za zabójstwo. Żadną zbrodnią nie brzydzą się tak bardzo jak kradzieżą, u nas najdrobniejsza nawet kradzież podlega karze śmierci,

a co więcej:

i jedni i drudzy piją bez ograniczenia, nie znają kar za pijaństwo i przy ucztach radzą nad sprawami publicznymi i prywatnymi. Poza tym takie cechy jak radość z podarków, uczęszczanie do łaźni, dość częste mycie, odżywianie się mięsem dzikich zwierząt oraz mlekiem tak są wspólne obu narodom, że albo my od nich pochodzimy albo też my jesteśmy ich przodkami.

Dzisiaj wspomniana debata wydaje się dość humorystyczna, ale wówczas uczeni zaczynali się interesować problemem pochodzenia własnego narodu. Robili to również Węgrzy, których pochodzenie było niejasne już dla żyjących w średniowieczu. Wszystko przez to, że Węgrzy pojawili się w Europie — a dokładniej w Kotlinie Naddunajskiej — stosunkowo późno, bo dopiero pod koniec IX wieku. Przybyli do Europy po trwającej kilka stuleci wędrówce z dalekich kresów azjatyckich. Ich praojczyzna już dla Węgrów żyjących w średniowieczu była pewną zagadką. Warto tylko wspomnieć, że w 1236 roku jeden z węgierskich dominikanów wyprawił się w rejon Kaukazu w poszukiwaniu praojczyzny Madziarów. A znany węgierski kronikarz Szymon de Kéza, żyjący w XIII wieku, przedstawił oryginalną tezę wywodzącą Węgrów od plemienia Hunów.

Niniejsza książka jest próbą przybliżenia polskiemu czytelnikowi początków kraju, z którym sąsiadowaliśmy przez wiele stuleci, żyjąc w pełnej zgodzie. W XVIII lub XIX wieku ukuto nawet powiedzenie: „Polak, Węgier dwa bratanki”. Ukazanie pierwszych kilku stuleci dziejów państwa węgierskiego jest zadaniem niełatwym, przede wszystkim z uwagi na dość skąpy zasób źródeł, które odnoszą się do tego okresu. W odróżnieniu od Polski czy krajów sąsiednich w zasobie źródeł dotyczących średniowiecznych Węgier nie ma prawie w ogóle roczników, które co prawda w lapidarny sposób, ale jednak precyzyjnie przekazują informacje o konkretnych wydarzeniach. Tych braków nie rekompensują też węgierskie kroniki, które w większości pochodzą z czasów późniejszych niż okres, którego dotyczy ta książka. Co prawda tzw. kompozycja kronikarska opiera się na dawnym praźródle, niemniej jednak brak źródeł historiograficznych jest odczuwalny przede wszystkim w odniesieniu do wieku XII. Dysponujemy za to bogatym zestawem tekstów hagiograficznych, wszak dwóch królów węgierskich tego czasu (nie licząc Emeryka, syna króla Stefana, zmarłego w młodym wieku) dostąpiło nimbu świętości, wymagają one jednak daleko idącej ostrożności. Na szczęście do dyspozycji historyków są liczne źródła powstałe w krajach ościennych, w tym przede wszystkim niemieckie, czeskie, ruskie, polskie, ale też bizantyńskie, w których znaleźć można wiele informacji dotyczących Węgier. Aby odzwierciedlić klimat epoki, przywołuję tu czasami cytaty z tych źródeł.

Początki dziejów Węgier, podobnie jak innych krajów Europy Środkowej, spowija gąszcz tajemnic, przez który historycy wciąż próbują się przedrzeć. Dzięki temu zasób hipotez jest już tak duży, że trudny do opanowania nawet przez znawców tematu, a cóż dopiero mówić o miłośnikach przeszłości, którzy chcieliby się po prostu dowiedzieć, jak to naprawdę było w tym X czy XI wieku na Węgrzech. To zmusza, zwłaszcza w opracowaniu o charakterze popularnonaukowym, do pewnych uproszczeń. Z drugiej strony na obszarze historycznego królestwa węgierskiego mieszkały różne narody, dla których dzisiaj dzieje Węgier są też częścią ich własnej historii. Mam na myśli przede wszystkim Słowaków, których dorobek naukowy w odniesieniu do początków państwa węgierskiego jest spory, dlatego starałem się go w miarę możliwości wykorzystać. Tutaj jedynie zwrócę uwagę na pewną językową niedoskonałość występującą w języku polskim. Mówiąc o Węgrach średniowiecznych, używamy tej samej nazwy, co w odniesieniu do dzisiejszych Węgier. Słowa „Węgry” używamy zarówno w odniesieniu do wielonarodowego królestwa węgierskiego, jak i do dzisiejszego państwa. Tymczasem w historiografii słowackiej na określenie historycznego królestwa węgierskiego — zamieszkanego nie tylko przez Madziarów, ale także przez inne narody — używa się pojęcia „Uhorsko”, w nawiązaniu do łacińskiej nazwy Węgier, czyli Hungaria. To pojęcie znacznie lepiej oddaje specyfikę średniowiecznego Królestwa Węgier. Niestety, w języku polskim nie dysponujemy takim określeniem, jedynie czasem na określenie historycznych ziem słowackich używa się pojęcia „Górne Węgry”. W tym opracowaniu starałem się używać w miarę możliwości spolszczonych nazw miejscowych. Gdy takich brak, używam nazw miejscowych węgierskich, a w odniesieniu do miejsc leżących poza granicami obecnych Węgier podaję w nawiasie ich obecną nazwę.

W książce dominuje historia polityczna. Jest to poniekąd zrozumiałe, bo zarówno autorzy kronik węgierskich czy też spisanych u sąsiadów, jak i innych źródeł skupiali swoją uwagę na polityce oraz wojnach prowadzonych przez królów węgierskich. Nie oznacza to oczywiście, że tylko te zagadnienia znalazły się na kartach tego opracowania. W miarę możliwości omówiono w nim także inne sfery funkcjonowania państwa, jak choćby ówczesne prawo czy też zagadnienia gospodarcze. Dużo uwagi poświęciłem prawodawstu króla Stefana, bo samo w sobie jest ono zjawiskiem wyjątkowym nie tylko w skali Europy Środkowej. Na szczególną uwagę zasługiwała także chrystianizacja Węgier oraz kultura piśmiennicza. Zdaję sobie sprawę z faktu, że historia Węgier w okresie średniowiecza, a zwłaszcza jego początków, naznaczona jest w źródłach głównie działalnością królów, bez należytego oświetlenia roli ich małżonek i córek. Informacje źródłowe o kobietach z dynastii Arpadów pojawiają się głównie przy okazji ich zaręczyn czy zawieranych małżeństw, po czym niewiasty te, nawet jako królowe węgierskie, znikają zupełnie ze źródeł. Czasami jeszcze pojawiają się w nich, już po raz ostatni, przy okazji śmierci. Dlatego też w odrębnym rozdziale starałem się zaprezentować krótkie biografie dwóch niewiast z dynastii Arpadów, o których zachowały się trochę bogatsze informacje źródłowe.

Książka obejmuje chronologicznie okres od przybycia Węgrów do Europy Środkowej pod koniec IX wieku do czasu śmierci króla Beli III w 1196 roku. Węgrzy odbyli długą wędrówkę, zanim dotarli do Europy. Ta podróż, rozłożona w czasie, nie znajduje niestety należytego odzwierciedlenia w materiale źródłowym. Starałem się ją w miarę możliwości przybliżyć, zdając sobie sprawę z tego, że ten okres dziejów Węgier, właśnie ze względu na brak źródeł, ma olbrzymią literaturę naukową, która mogłaby zapełnić półki niejednej szafy bibliotecznej. Dla pełnego obrazu początkowych dziejów Węgier nakreśliłem również historię ludów, które zamieszkiwały Kotlinę Naddunajską przed przybyciem tam Madziarów.

Na kartach książki przewijają się przede wszystkim królowie z dynastii Arpadów — ci, którzy weszli na stałe do panteonu wybitnych Węgrów, jak św. Stefan, św. Władysław czy Bela III. Każdy Węgier zna ich imiona, a pomniki tych królów znajdują się w wielu zakątkach Węgier. Ale czytelnik pozna także dzieje tych władców węgierskich, którzy nie zapisali się chwalebnie w historii. Zarówno w wieku XI, jak i XII dochodziło na Węgrzech do częstych, bardzo krwawych walk o tron, a władcy zmieniali się jak w kalejdoskopie. Dzisiaj nie dowiemy się już, czy umarli oni śmiercią naturalną, czy też ich odejście zostało jakoś przyspieszone. Niewątpliwie jednym z najbardziej tajemniczych przedstawicieli dynastii Arpadów w opisywanym okresie był niejaki Borys, syn Kolomana Uczonego — wieczny pretendent do węgierskiego tronu, który zjeździł pół Europy, kołatając o pomoc w uzyskaniu korony. Dla wielu to bękart, bo uważa się go za nieślubnego syna węgierskiego króla, ale o nim również można przeczytać w tej książce. Zapraszam do lektury.

W poszukiwaniu praojczyzny Madziarów. W drodze do Kotliny Naddunajskiej

Trudno zliczyć prace, które powstały w ciągu ostatnich dwóch wieków na temat lokalizacji praojczyzny Madziarów oraz ich wędrówki z dalekiej Azji do Kotliny Naddunajskiej. Jak zwykle aktywność wydawnicza dotycząca tego tematu zwiększała się przy okazji różnego rodzaju jubileuszy. Nie ulega jednak wątpliwości, że dwa takie jubileusze, w 1896 r. z okazji millenium przybycia do Europy Środkowej, oraz sto lat później, w 1996 r., gdy przypadła 1100 rocznica tegoż wydarzenia, spowodowały gwałtowny przyrost publikacji, zarówno naukowych, jak i popularnych na temat wędrówki Węgrów do ich obecnej ojczyzny. Ta olbrzymia liczba prac wcale nie rozjaśniła jednak mroków otaczających najdawniejsze pradzieje dzisiejszych mieszkańców Kotliny Naddunajskiej. A wszystko to z powodu wyjątkowego ubóstwa źródeł, które w odniesieniu do najstarszego okresu migracji Madziarów czerpiemy głównie z językoznawstwa, niekiedy tylko posiłkując się materiałem archeologicznym. Biorąc pod uwagę fakt, że w literaturze naukowej funkcjonuje obok siebie bardzo wiele poglądów na ten sam temat, musimy z konieczności, dla jasności niniejszej książki, niektóre uznać za wiodące, a o innych jedynie wspomnieć bez ich dokładniejszego analizowania. Tylko w ten sposób uda się zachować pewną logiczną całość tekstu, w przeciwnym wypadku Czytelnik miałby do czynienia z gąszczem trudnych do zweryfikowania hipotez.

Język węgierski należy do rodziny języków ugrofińskich. Języki te wydzieliły się około 4000 lat p.n.e. z tzw. prajęzyka uralskiego. Badacze nie są zgodni co do tego, gdzie mieszkali ludzie mówiący prajęzykiem uralskim. Niektórzy znawcy tematu lokalizują ich na wschód od Uralu, w zachodniej Syberii. Drudzy zaś są skłonni widzieć ich między rzekami Wołgą i Kamą a pasmem środkowego i południowego Uralu. W każdym razie Ugrofinowie zamieszkiwali tereny położone na zachód od Uralu. Gdzieś na przełomie 3000/2000 lat p.n.e. ta wspólnota językowa rozpadła się na dwie grupy: fińsko-permską i ugryjską. Przodkowie późniejszych Madziarów wchodzili w skład grupy języków ugryjskich. Ludy te zamieszkiwały wówczas (na początku drugiego tysiąclecia p.n.e.) tereny między rzekami Ural, Kama i Wołga (w literaturze węgierskiej określane mianem Baszkirii). W ciągu najbliższych wieków stali się powoli nomadami. Najbardziej tajemniczy w dziejach węgierskiej migracji jest okres tysiąca lat pomiędzy 500 r. p.n.e. a 500 r. n.e. Nie wiemy, co robili wówczas przodkowie dzisiejszych Węgrów ani jakie tereny zajmowali. Z pomocą nie przychodzi nam nawet archeologia. Sytuacja zmienia się dopiero w drugiej połowie pierwszego tysiąclecia. Przodkowie Węgrów weszli wówczas w kontakt z ludami turskimi (przede wszystkim Turkutami), którzy dominowali na stepach kazachskich prawie przez dwa wieki (552–745 r.). Materialnym śladem tych kontaktów są liczne zapożyczenia do języka węgierskiego słów pochodzenia turskiego. Kontakty Prawęgrów z ludami turskimi nastąpiły dopiero po przemieszczeniu się Madziarów z ich siedzib zajmowanych dotychczas między Wołgą i Kamą w kierunku południowo-zachodnim. W swojej dalszej wędrówce przodkowie Madziarów przybyli nad Morze Czarne, na obszary między Donem a Dnieprem. Nie wiemy, kiedy dokładnie ta migracja nastąpiła, biorąc jednak pod uwagę liczne przejątki z języka ludów turskich do języka węgierskiego, trzeba przyjąć, że wędrówka Madziarów miała miejsce już około V–VI wieku, co stanowiło odpowiednio długi czas na wchłanianie nowego słownictwa do swojego języka.

Niektórzy uczeni widzą jednak trochę inaczej przemieszczenie się Prawęgrów ze swoich siedzib między Wołgą i Kamą. Uważają oni, że na początku VII wieku przodkowie Węgrów przybyli na ziemie pomiędzy rzekami Kubań i Don i już wówczas znaleźli się w ramach imperium Chazarów. Lokalizacja praojczyzny interesowała już Madziarów w średniowieczu. W 1232 roku w jej poszukiwaniu wyprawił się na Wschód dominikanin Otton i w okolicach Kaukazu spotkał ludzi, prawdopodobnie Węgrów, którzy udzielili mu rad, gdzie szukać siedzib tego ludu. Kilka lat później, w 1236 roku, inny mnich dominikański Julian wyprawił się na te tereny i znalazł na lewym brzegu Wołgi (w basenie jednego z dopływów) ludzi rozumiejących język węgierski i posiadających w swojej tradycji pamięć o przodkach, którzy powędrowali na Zachód. Dysponujemy dzisiaj ciekawą notką z tej wyprawy, przygotowaną dla kancelarii papieskiej na podstawie relacji mnicha Juliana. Jako że klasztor dominikański, z którego wywodził się Julian, znajdował się w średniowieczu na wzgórzu w Budzie, a w czasach nam współczesnych dokonano wyjątkowego połączenia ruin tego średniowiecznego klasztoru z nowoczesnym gmachem hotelu Hilton, w XX wieku postanowiono upamiętnić tę legendarną podróż mnicha Juliana w poszukiwaniu praprzodków Węgrów przez umieszczenie na dziedzińcu hotelowym pomnika Juliana i jego towarzysza podróży Gerarda oraz tablicy, na której wyryto szczegółowy tekst dotyczący tej wyprawy. Warto go tutaj przytoczyć w tłumaczeniu Aleksandra Nawrockiego:

Otóż brat Julian z zakonu dominikanów za życia króla Andrzeja II i z pomocą młodszego króla Beli IV wraz z trzema braćmi zakonnymi wyruszył, by odnaleźć i ochrzcić pogańskich Węgrów. O tych Wegrach wieść przywiózł w poprzednim czasie jego towarzysz zakonny Otton, który jednak w tydzień po powrocie zmarł i przekazał tylko tyle: którędy powinno się iść, by dojść do Węgrów. Julian i trzej zakonnicy w Konstantynopolu wsiedli na statek, potem wyszli na ląd przy cieśninie Kercz, po stronie kaukaskiej. Po 13 dniach doszli do ludu Alanów w okolicy Kumy i Tereku. Pół roku żyli tam, zarabiając na kaszę struganiem łyżek. Potem Julian i Gerard, wymieniany czasem jako Bernard, wraz z jakimiś poganami weszli na tereny pustynne i po strasznych męczarniach i głodzie, po 37 dniach, doszli do Saracenów (ziemia Vela, bliżej do dziś nieokreślona, i jej stolica Bunda również). W innym mieście Saracenów umarł Gerard, a Julian poszedł jako sługa przez Wielką ­Bułgarię. Po drodze przypadkowo poznał pewną Węgierkę i dowiedział się, że Węgrzy mieszkają na siedem dni drogi stamtąd, przy rzece Ethyl (Etel). Przypuszczalnie mowa tu o baszkirskiej rzece Bjelaja, nazywanej przez Arabów w X w. Itil, a przez Baszkirów i Tatarów po dziś Ak-Idil. Julian został przez Węgrów przyjęty bardzo mile i chętnie mu się przysłuchiwali, gdy wykładał im o wierze chrześcijańskiej i innych sprawach. […] gdyż język ich był całkiem węgierski i on sam zrozumiał był ich, a oni jego. Gdy potem zasłyszał, że Tatarzy szykują się przeciw krajom leżącym na zachód, wyruszył do domu. Szedł przez ziemię Mordwinów i po 15 dniach podróży statkiem po Wołdze, potem przez Ruś i Polskę dotarł do domu w dwa dni po Bożym Narodzeniu roku 1236. Pół roku wcześniej rozstał się z pogańskimi Węgrami. Po powrocie pojechał do Rzymu zdać relację i w pół roku później, latem 1237 r., znowu pojechał na Wielkie Węgry (nazwa przez pewien czas stosowana na określenie praojczyzny), lecz w Suzdalu dowiedział się, że Tatarzy już całkowicie zniszczyli kraj pogańskich Węgrów i Bułgarów.

W XIV wieku do legendarnej Baszkirii dotarł kolejny węgierski mnich, tym razem franciszkanin Joganka, lecz jemu nie udało już się znaleźć ludzi rozumiejących jego mowę.

Niezależnie od tego, która grupa badaczy ma rację, jeśli chodzi o etapy migracji Węgrów, zaczynamy stąpać po bardziej trwałym gruncie dopiero w pierwszej połowie IX wieku. Pojawiają się bowiem wtedy pierwsze zapisy źródłowe o Węgrach. Najstarsza pisana wzmianka o Madziarach, odnoszona do roku 837, zamieszczona jest w kontynuacji kroniki Jerzego Mnicha, zwanego także Grzesznikiem. Bizantyński kronikarz zanotował, że Madziarzy byli sojusznikami Bułgarów i znajdowali się na lewym brzegu dolnego Dunaju. Z tego samego mniej więcej czasu pochodzi przekaz muzułmańskiego pisarza Ibn Rusty informujący o tym, że Madziarzy są sąsiadami Chazarów, a ci ostatni, zapewne w obawie przed atakami, wykopali przeciw nim rowy. Historycy domniemują, że relacja ta odnosi się do wzniesienia przez Chazarów twierdzy Szarkel nad dolnym Donem w latach 30. IX wieku. Relacja ta dowodzi jednak przede wszystkim, że Madziarzy w tym czasie uwolnili już się spod jarzma chazarskiego, pod które dostali się na początku VII stulecia. Najważniejszym przekazem pisanym z połowy IX wieku, odnoszącym się do Węgrów, jest relacja cesarza bizantyńskiego Konstantyna Porfirogenety zawarta w 38 rozdziale jego dzieła De administrando imperio (O zarządzaniu cesarstwem). Wedle cesarza bizantyńskiego Węgrzy przebywali wówczas na obszarze zwanym Lebedia od imienia pierwszego przywódcy Madziarów Lebedii. Przy lokalizacji tego obszaru bierze się pod uwagę nazwę rzeki płynącej przez ten teren, Chidmas, zwanej także Chingilus. I tak jak w przypadku dotychczasowych, owianych mrokiem tajemnicy dziejów Madziarów, istnieje mnóstwo hipotez na temat lokalizacji tego terytorium. Przyjmijmy jednak za większością badaczy, że Lebedia była położona pomiędzy Dnieprem i Donem. Pobyt Madziarów nad Donem potwierdzają z jednej strony nieliczne co prawda wykopaliska archeologiczne, a z drugiej silna u Węgrów tradycja przechowana w średniowiecznych kronikach. Przybycie Węgrów do Lebedii datuje się na około 830 rok. Wedle relacji Porfirogenety Węgrzy, którzy byli sąsiadami Chazarów, żyli z nimi w sojuszu przez trzy lata i w tym czasie wspomagali ich we wszystkich wojnach. Te trzy lata wydają się historykom tylko pewną symboliczną cyfrą, bo w rzeczywistości związek Węgrów z Chazarami był bardzo długi i trwał zapewne ponad dwieście lat. To długotrwałe uzależnienie od kaganatu chazarskiego zaowocowało przyjęciem przez Węgrów chazarskich zwyczajów czy też pewnych instytucji politycznych. Uczony cesarz bizantyński podaje, że przywódca Chazarów, doceniając męstwo Madziarów, oddał ich przywódcy Lebediosowi za żonę Chazarkę. Małżeństwo to było jednak bezdzietne.

Około połowy IX wieku Węgrzy opuścili Lebedię i przenieśli się na obszary zwane Etelköz (tj. międzyrzecze). Okoliczności tej kolejnej migracji tak opisuje Konstantyn Porfirogeneta:

Pieczyngowie, którzy dawniej byli nazywani „Kangar” spowodowali wojnę przeciw Chazarom i zostali pokonani i zmuszeni do opuszczenia własnego kraju i osiedlenia się w tamtym miejscu [tj. w Lebedii] Turków [Turkami nazywa cesarz bizantyński Węgrów — SAS]. A wówczas, kiedy nastąpiła bitwa pomiędzy Turkami i Pieczyngami, armia Turków została pobita i rozpadli się oni na dwie grupy. Jedni poszli na wschód i osiedlili się w stronę Persji i do dnia dzisiejszego nazywa się ich starą nazwą Turków „Sabartoi asphaloi”, lecz druga część razem z ich wojewodą i wodzem Lebediosem osiedliła się w zachodnich regionach w miejscu zwanym Atelkouzou, w których to miejscach naród Pieczyngów teraz żyje.

Wraz z plemionami węgierskimi kaganat chazarski opuściły też trzy plemiona kabarskie. Etelköz umieszcza się, podobnie jak Lebedię, pomiędzy Dunajem i Dnieprem. Węgrzy zatem coraz bardziej zbliżali się w kierunku Europy Środkowej. Zaczęły się o nich pojawiać wzmianki pisane w źródłach Europy Zachodniej. Pierwszym takim śladem jest przekaz roczników bertiniańskich pod rokiem 862, wedle którego Madziarzy dokonali wówczas najazdu na państwo wschodniofrankijskie. Niektórzy badacze uważali, że zanotowana pod rokiem 863 zapiska w Annales Alamannici (gens Hunorum christianitatis nomen agressa est) odnosi się do Madziarów, postrzeganych w średniowieczu jako sukcesorów Hunów. Po bliższej analizie okazało się, że zapis ten odnosi się do Bułgarów i z Węgrami nie ma nic wspólnego.

W latach 80. IX wieku oddziały węgierskie pojawiały się pod Wiedniem, w 892 roku walczyli Madziarzy po stronie króla wschodniofrankijskiego Arnulfa ze Świętopełkiem morawskim, a roku 894 zawarli sojusz z Bizancjum przeciw Bułgarom, co skutkowało najazdem węgierskim na Bułgarię. Car bułgarski Symeon wezwał na pomoc plemię Pieczyngów, które pokonawszy Węgrów, zmusiło ich do dalszej wędrówki. Dwa lata później, pod wodzą Kurszana i Arpada, zajęli Madziarzy Kotlinę Naddunajską. Proces zajmowania Kotliny, datowany na czas od 896 roku, nosi w historiografii węgierskiej miano honfoglalás (zajmowanie ojczyzny). Znamy nazwy plemion węgierskich z epoki honfoglalás, były to: Nyék, Megyer, Kürtgyarmat, Tarján, Jenö, Kara i Kaza. Zostały wymienione w takiej kolejności w 40 rozdziale dzieła cesarza bizantyńskiego Konstantyna Porfirogenety. Nazwa plemienia Nyék pochodziła z języka ugryjskiego i oznaczała ogrodzenie, co rozumieć należy w ten sposób, że w grupie plemion węgierskich Nyék pełniło rolę obronną. Potwierdza to również fakt wymienienia go w wykazie Konstantyna na pierwszym miejscu. Plemię Megyer dało z czasem nazwę całemu ludowi węgierskiemu. Plemię Kürtgyarmat początkowo składało się z dwóch oddzielnych plemion, Kürt i Gyarmat. Etymologię nazwy tego plemienia wywodzi się z języka tureckiego (śnieżyca). Turecką etymologię posiada też kolejna nazwa plemienna — Tarján, pochodząca od słowa oznaczającego tarkana, tj. wysokiej rangi godność. Bułgarsko-turecki rodowód ma natomiast nazwa kolejnego plemienia, Jenö, którą część badaczy łączy z określeniem stanowiska wojskowego w plemieniu.

W niektórych źródłach datowanych na XI i XII wiek pojawia się określenie Biali i Czarni Węgrzy. Historycy mieli duże problemy z wyjaśnieniem tych pojęć. W żywocie pięciu braci męczenników Bruno z Kwerfurtu, opisując swoją misję u Węgrów, pisał:

I zaniechawszy Prusów, do których ze względu na zabicie nowego świętego Wojciecha słuszniejsza przyczyna powinna była zaprowadzić, Czarnym Węgrom — do których wtedy w kierunku wschodnim popłynąłem statkiem — zacząłem nieść Ewangelię z niepowodzeniem i słabymi siłami.

Zatem uwzględniając czas misji chrystianizacyjnej Brunona na Węgrzech (lata 1003–1008, z przerwami), trzeba przyjąć, że na początku XI wieku przyszły święty nazywał mieszkańców Kotliny Naddunajskiej Czarnymi Węgrami. Takiego określenia użył Bruno również na określenie Węgrów w znanym liście do cesarza Henryka II, datowanym na przełom 1008/1009 roku: „Słyszałem także o Czarnym Węgrach, do których przybyło pierwsze poselstwo św. Piotra — a nie idzie ono nigdy na próżno — że wszyscy nawrócili się i stali się chrześcijanami”. Białych i Czarnych Węgrów wymienia francuski dziejopis Ademar z Chabannes w swojej kronice przedstawiającej dzieje Franków do 1028 roku. Pisze o wyprawie Brunona z Augsburga do Białych Węgrów (Alba Ungria), których należy odróżniać od Czarnych Węgrów (Ungrie Nigre), charakteryzujących się ciemną skórą podobnie jak Etiopczycy. Wreszcie w pochodzącej z początku XII wieku Powieści minionych lat znajduje się wzmianka o Białych Węgrach w odniesieniu do wydarzeń z VII wieku:

Gdy zaś naród słowiański, jako rzekliśmy, żył nad Dunajem, przyszli ze Scytii, to jest od Chazarów, tak zwani Bułgarzy, i siedli nad Dunajem i ciemiężyli Słowian. Potem przyszli Węgrzy Biali i ­zajęli ziemię słowiańską, wygnawszy Włochów, którzy przedtem opanowali byli ziemię słowiańską. Ci bowiem Węgrzy pojawili się za cesarza Herakliusza, z którym chodzili z wyprawą na Chosroesa, cesarza perskiego.

Pierwotnie uważano, że przez pojęcie Białych Węgrów należy rozumieć siedem węgierskich plemion, które z końcem IX wieku pod wodzą swoich przywódców przybyły do Kotliny Naddunajskiej, zaś w Czarnych Węgrach widziano owe wspomniane już wcześniej trzy plemiona kawarskie, które przyłączyły się do Madziarów. Inna hipoteza, która pojawiła się w trakcie długiej naukowej dyskusji nad rozwiązaniem tej zagadki, to pogląd, wedle którego Biali Węgrzy to trzy plemiona węgierskie (Megyer, Tarján i Kürt), które zasiedliły zachodnie obszary Węgier. Inna pociągająca hipoteza przyjmowała, że kolor wskazuje na rozróżnienie religijne. Czarni Węgrzy to poganie, co wyraźnie dowodzi przekaz Brunona z Kwerfurtu, zaś Biali Węgrzy to chrześcijanie. Na poparcie tego poglądu przywoływano przekaz XIV-wiecznej kroniki węgierskiej, która w odniesieniu do króla Andrzeja I (1046–1060) użyła określenia albus et catholicus (biały i katolik), zaś w stosunku do jego młodszego brata Beli użyto określenia calvus et colore brunus (łysy i śniady). Ostatnim głosem w tej naukowej polemice jest pogląd badacza węgierskiego Sándora László Tótha, wedle którego Czarni Węgrzy to siedem plemion węgierskich oraz trzy kawarskie, które zasiedliły Kotlinę Naddunajską, zaś Biali Węgrzy to mieszkańcy dawnej praojczyzny Madziarów nad rzeką Wołgą, którą zwano także Ungaria Maior.

Omawiając wędrówkę Madziarów z ich dalekiej praojczyzny do nowej siedziby w Kotlinie Naddunajskiej, warto też zastanowić się nad ich etnogenezą, zwłaszcza że w nauce występują dwie odrębne teorie na ten temat. Wedle pierwszej Węgrzy byli odrębnym etnosem już pięć wieków przed naszą erą, w czasie gdy rozpadła się ugryjska wspólnota językowa. Mieli nazywać się wówczas Magyar i mieć świadomość wspólnego pochodzenia. Wedle drugiej teorii powstanie narodu węgierskiego nastąpiło dopiero w IX wieku. Poglądy te, aczkolwiek mocno się różniące, opierają się jednak na tych samych źródłach. Najpierw trzeba się przyjrzeć nazwie Magyar oznaczającej Węgra. Wedle badaczy zakładających ukształtowanie świadomości etnicznej już kilka wieków przed naszą erą, nazwa Magyar pojawiła się wraz z rozpadem ugryjskiej wspólnoty językowej. Składa się ona z dwóch części: maď i er. Pierwsza, wywodząca się od słowa maňča, oznacza opowiadanie, natomiast er w języku ugrofińskim to człowiek. Zatem Magyar oznaczał przedstawiciela ludu „mówiącego”, w odróżnieniu od tych, którzy mówili językiem niezrozumiałym. Wedle znawców języka ugrofińskiego węgierski etnos powstał z połączenia dwóch dawnych ludów ugrofińskich, nazywających się odpowiednio maňča i er, którzy potem zaczęli się nazywać madžer, z czego z biegiem czasu wykształciło się słowo Magyar.

Ważnym przekazem dotyczącym świadomości wspólnego pochodzenia jest legenda o bracie Hunorze i Magorze, zwana także legendą o cudownej łani, zanotowana przez XIII-wiecznego kronikarza węgierskiego Szymona de Kéza. Synowie Menrota, Hunor i Mogor, w czasie polowania na łanię zgubili drogę, postanowili zatem zamieszkać w miejscu, w którym zabłądzili. Było to w pobliżu jeziora Meotydy. W trakcie jednej z wypraw bracia napotkali żony i dzieci księcia Belara oraz dwie córki księcia alańskiego Duli. Siostry zostały żonami Hunora i Mogora, natomiast ich potomkami byli Hunowie i Madziarzy. Podobne ludowe mity dotyczące wspólnego przodka występowały także wśród innych ludów koczowniczych. Nie wiemy, kiedy Węgrzy przyswoili sobie tę legendę, bo zdania historyków co do tego są rozbieżne. Niektórzy chcą już widzieć znajomość tej legendy około VI wieku, zaś inni lokalizują ją bezpiecznie dopiero w wieku IX.

Jak wspomniałem wyżej, na czele plemion węgierskich, które od roku 896 zaczęły osiedlać się w Kotlinie Naddunajskiej, stało dwóch przywódców: Kurszan i Arpad. Pierwszy z nich nosił tytuł kende, zaś drugi gyula. Pora zatem objaśnić te tajemnicze tytuły. Ich nazwy pojawiają się w źródłach muzułmańskich, przede wszystkim w dziełach Ibn Rusty i Gardiziego (X-XI wiek). Główny książę Madziarów jest tam zwany K.nd.h (kende), zaś faktyczny przywódca został określony mianem G.l.h (gyula). Kronikarze podkreślają w szczególności rolę gyuli podczas wojny i obrony przed atakiem wroga. Wynika z tego przekazu, że w IX-X wieku na czele plemion madziarskich stało dwóch przywódców, kende i gyula, przy czym ten pierwszy miał władzę o charakterze sakralnym, zaś drugi, gyula, wykonywał władzę faktyczną, przede wszystkim sądowniczą i wojskową. Gdybyśmy zatem starali się zestawić hierarchię tych urzędów, to na pierwszym miejscu byłby kende, a zaraz za nim gyula. W dziele Konstantyna Porfirogenety O zarządzaniu państwem — powstałym, przypomnijmy, w połowie X wieku — czytamy w rozdziale 38, że najwyższym naczelnikiem Madziarów był wojewoda Lebedia, którego przywódca Chazarów chciał uczynić księciem madziarskim. Lebedia odmówił, ale zaproponował na swoje miejsce innego naczelnika, a mianowicie Almosza lub jego syna Arpada:

Udał się zatem Lebedia do kagana Chazarów i zapytał o przyczynę, dla której go do siebie powołał. A kagan odrzekł mu: dlatego wezwaliśmy Cię, abyśmy Cię jako szlachetnego i rozumnego i wsławionego męstwem i pierwszego między Turkami [= Madziarami] przełożyli nad narodem Twoim jako księcia, i ażebyś podlegał rozkazowi i naszej władzy. Ów zaś odpowiedział kaganowi: wiele sobie cenię mniemanie twoje o mnie, i przeniesienie nad drugich, i oświadczam wdzięczność, jaka ci się należy. Gdy jednak niepodobieństwem jest dla mnie taka władza, być ci posłusznym nie mogę, ale raczej jest inny ode mnie wojewoda, imieniem Almosz, mający syna imieniem Arpad.

Po naradzie Chazarowie wybrali na księcia Madziarów Arpada. Te informacje w dziele cesarza bizantyńskiego znalazły się dzięki poselstwu węgierskiemu wysłanemu do Bizancjum w 948 roku, na czele którego stali Bulcsu i Termacsu. Co prawda informacje podane przez posłańców nie do końca odpowiadały prawdzie, bo pierwszym księciem Madziarów nie był Arpad, tylko Almosz. W rozdziale 40 swojego dzieła Porfirogeneta podaje, że Madziarzy za naczelnika głównego mają księcia z rodu Arpada oraz dwóch innych, gylasa i karchana, którzy sprawują władzę sądową. Nadto kronikarz dodał, że gylas i karchan to godności, a nie imiona własne. Widać spore podobieństwo tych tytułów do kende i gyula, można zatem przyjąć, że na czele związku plemiennego Madziarów w IX-X wieku stało — podkreślmy, że z inicjatywy kaganatu chazarskiego — dwóch przywódców, których godności nazywały się kende i gyula. Ważniejszą godnością, zbliżoną znaczeniem do kagana chazarskiego, był kende, który miał władzę sakralną, bardziej symboliczną. Faktyczną władzę nad związkiem plemiennym Madziarów sprawował natomiast gyula. Polegała ona głównie na wykonywaniu uprawnień sądowych i wojskowych.

Kto mieszkał w Kotlinie Naddunajskiej przed Madziarami?

W starożytności tereny obecnych Węgier zamieszkiwały plemiona Ilirów i Traków, potem zajęli je Scytowie i Dakowie, aż wreszcie, w wyniku podbojów za panowania cesarza Oktawiana Augusta, panowanie nad tym obszarem objęli Rzymianie. Utworzyli oni tutaj prowincję Panonię. Terminem tym określano w starożytności dzisiejsze północne obszary byłej Jugosławii, wschodnią Austrię i zachodnie Węgry aż po Dunaj. W roku 103 podzielono Panonię na dwie części: Panonię Górną ze stolicą w Carnuntum oraz Panonię Dolną ze stolicą w Aquincum. W roku 179 za cesarza Marka Aureliusza wojska rzymskie w trakcie wyprawy przeciwko Kwadom dotarły na tereny dzisiejszej Słowacji, zakładając obóz w miejscowości Laugaricio (dzisiejszy Trenczyn). Na pamiątkę pobytu 855 legionistów rzymskich w skale została wykuta łacińska inskrypcja, zachowana do dnia dzisiejszego. Aby ją zobaczyć, trzeba wejść do eleganckiego hotelu Elizabeth, ulokowanego u podnóża średniowiecznego zamku, i udać się na pierwsze piętro, gdzie rzymski napis widać przez przeszkloną wnękę. Szybki rozwój gospodarczy przeżywała Panonia za cesarzy z dynastii Sewerów. W III wieku cesarz Dioklecjan dokonał jej podziału. Z Panonii Górnej utworzono dwie prowincje: Panonię Prima i Savia, zaś Panonię Dolną podzielono na Panonię Valeria (ze stolicą w Aquincum) i Panonię Secunda, której stolica znajdowała się w Sirmium. W wieku IV zaczęło się szerzyć w Panonii chrześcijaństwo. Prowincja musiała stawić czoła najazdom Gotów i Sarmatów. Pod koniec tego stulecia na teren Panonii wtargnęła wielka fala ludów germańskich, powodując duże zniszczenia. W V wieku po najazdach barbarzyńców część Panonii dostała się w ręce Hunów (Valeria i Panonia Prima), a reszta weszła w skład cesarstwa wschodniorzymskiego (Savia i Panonia Secunda).

Z czasów rzymskich pochodzi m.in. miasto Aquincum, wywodzące swą nazwę z języka iliryjskiego (rdzeń nazwy oznacza wodę). Ruiny tegoż zachowały się do dzisiaj na przedmieściach Budapesztu. Aquincum było głównym miastem prowincji Panonia Dolna, stanowiąc ważną twierdzę na linii Dunaju. Istnienie rzymskiego obozu wojskowego w Aquincum źródła potwierdzają już od czasów cesarza Klaudiusza. W okresie panowania Septymiusza Sewera założono tam kolonię. Rzymska załoga opuściła Aquincum około roku 400. Twierdza została zniszczona przez najazdy Hunów i Awarów. W średniowieczu na obszarach rzymskiego obozu zbudowano miasto Óbuda (Stara Buda).

W okresie wędrówki ludów ziemie dzisiejszych Węgier najeżdżali Hunowie, Germanowie (Goci, Gepidzi, Longobardowie), Awarowie, wreszcie Słowianie. W latach 70. IV wieku przybyli do Europy z dalekiej Azji Hunowie, którzy pod koniec tego stulecia osiedli także w Panonii. W 432 roku wódz rzymski Aecjusz podarował Hunom północną część Panonii, od Dunaju po Drawę, gdzie utworzyli własne państwo. Wygląd fizyczny Hunów budził przerażenie wśród Europejczyków. Wedle kronikarza rzymskiego Jordanesa nacinali oni niemowlętom płci męskiej policzki w taki sposób, aby jako dorośli nie mieli zarostu. W ten sposób, nie posiadając brody, byli podobni do eunuchów. Poza tym w wieku niemowlęcym deformowano dziewczynkom czaszki, dzięki czemu głowa była bardziej wydłużona. Chłopcom natomiast spłaszczano twarze. Większość kronikarzy ówczesnej doby nazywa Hunów „dwunożnymi bestiami” (bipedes bestiae). Obszerną ich charakterystykę zamieścił w swoich Dziejach rzymskich Ammianus Marcellinus. Wedle tego dziejopisa Hunowie

mając jednak ludzką, chociaż brzydką postać, w kwestii jedzenia są do tego stopnia prymitywni, że gdy przygotowują pokarm, nie korzystają ani z ognia, ani z przypraw. Żywią się korzonkami dziko rosnących roślin i na wpół surowym mięsem wszelkiego rodzaju zwierząt; jego kawałki umieszczają między udami a grzbietem końskim i w takim cieple ogrzewają przez krótki czas. Nigdzie nie budują domów, lecz raczej unikają ich niczym grobów, zgoła im zresztą nieznanych z powszechnej praktyki. […] Noszą odzież z lnu albo ze szytych razem skórek sobolich. Nie wkładają innego ubrania w domu, a innego poza domem, lecz raz założywszy na grzbiet tunikę ciemnego koloru, nie zdejmą jej ani nie zmienią wcześniej, dopóki nie porwie się na strzępy od długotrwałego brudu i gnicia. Głowę nakrywają okrągłymi futrzanymi czapkami, a owłosione nogi owijają kozimi skórami. Zakładają obuwie wykonane bez wzięcia miary, które nie pozwala im chodzić swobodnie. Z tej racji nie nadają się do walk pieszych i są niemal przyrośnięci do swych koni, wytrzymałych wprawdzie, ale brzydkich. Na nich to, siedząc niekiedy na sposób kobiecy, załatwiają swoje codzienne sprawy, na nich każdy przedstawiciel tej nacji dniem i nocą kupuje i sprzedaje, je i pije, a także, pochylony ku smukłej szyi konia, zapada w tak głęboki sen, że aż śnią mu się rozmaite obrazy.

Wedle Ammiana Marcellina Hunowie byli dobrze wyszkoleni w prowadzeniu walki konnej. Perfekcyjnie opanowali ostrzał z łuków, pozorowanie ucieczki w czasie walki czy też posługiwanie się lassami zarzucanymi na broń ręczną wroga. Ogólnie jednak rzymski kronikarz ukazuje Hunów w bardzo negatywnym świetle. Nie powinno to dziwić, ponieważ Rzymianie byli przerażeni pojawieniem się tego ludu i ich obyczajami, a przede wszystkim dokonywanymi przez nich spustoszeniami w całej Europie. Na koniec tej charakterystyki obyczajów huńskich oddajmy ponownie głos Ammianowi Marcellinowi:

Nikt tam nie orze pola ani w ogóle nie ima się sochy. Nie mają bowiem stałych siedzib, lecz wałęsają się bez ognisk domowych, bez praw ni bez stałego trybu życia. Są podobni do ludzi wiecznie uciekających na swych wozach, na których zresztą mieszkają. Tam ich żony tkają prymitywne szaty, tam współżyją z mężami, rodzą dzieci oraz wychowują je aż do dojrzałego wieku. Nikt z nich nie może odpowiedzieć na pytanie, skąd pochodzi, ponieważ gdzie indziej się począł, w odległym od tego miejscu — urodził, a jeszcze dalej — wychował. W trakcie zawieszenia broni są wiarołomni i niestali. […] Niczym bezrozumne zwierzęta nie wiedzą zgoła, co godziwe, a co niegodziwe. Mówią zawile i niejasno, nie krępują się żadnymi względami wobec religii czy choćby przesądów. Pałają niesamowitą żądzą złota. Są zmienni i łatwo wpadają w gniew, tak iż niejednokrotnie jednego i tego samego dnia, bez żadnej przyczyny, zrywają przymierze i znowu je zawierają, mimo że nikt ich nie ułagodził.

Najbardziej znanym wodzem huńskim był Attyla (406–453), którego siedziba znajdowała się prawdopodobnie na ziemiach dzisiejszych Węgier. W epoce renesansu ten najgroźniejszy dowódca Hunów był przedstawiany jako diabeł z rogami i długimi spiczastymi uszami. Obecność Hunów na terenach dzisiejszych Węgier potwierdzają wykopaliska archeologiczne, spośród których warto wymienić odkrycie bogato wyposażonych grobowców huńskich wojowników w Szeged-Nagyszéksos oraz w Pannonhalma. W 1887 roku w miejscowości Csorna odkryto także bogato wyposażony kobiecy pochówek. Podkreślana przez Marcellina żądza złota, którą mieli odznaczać się Hunowie, znajduje potwierdzenie w odkopanych przez archeologów skarbcach pełnych monet, m.in. z Szikancs (tutaj znaleziono 1438 solidów wybitych za czasów cesarza Teodozjusza II o łącznej wadze 6,5 kg złota). Zachował się bardzo ciekawy opis dworu Attyli, w tym wydanej przez niego uczty, pióra Priskosa, który był członkiem poselstwa cesarstwa wschodniorzymskiego wysłanego przez cesarza Teodozjusza Młodszego w roku 448. Celem poselstwa miało być co prawda zamordowanie Attyli, niemniej jednak jego uczestnicy nie spodziewali się daleko idącej przezorności i nieufności Hunów okazywanej wobec gości, która uniemożliwiła realizację tego zamiaru. Oziębłość w przyjęciu poselstwa przez Attylę wynikała być może z faktu, że na początku towarzyszący przybyszom z Konstantynopola niejaki Bigilas — który znając język huński, pełnił funkcję tłumacza — wyraził się dość niefortunnie, mówiąc: „że nie godzi się zestawiać człowieka z bogiem — nazywając człowiekiem Attylę, a bogiem Teodozjusza”. Również audiencja u przywódcy Hunów przebiegała dość nerwowo, a poselstwu kazano natychmiast wracać, skąd przybyli. Później jednak udało się pokonać ten lód nieufności i posłowie z cesarstwa wschodniorzymskiego mogli podziwiać pałac Attyli, który był „okazalszy od wszystkich innych, a zbudowany z drzewa i pięknie gładzonych desek, otoczony drewnianą palisadą nie w celach obronnych, lecz dla ozdoby”. Attyla w każdym miejscu, gdzie znajdował się jego pałac, był traktowany przez poddanych w sposób iście królewski.

Gdy się Attyla zbliżał, wyszły na jego spotkanie w tej wsi dziewczęta, posuwając się rzędem pod cienkimi, białymi zasłonami z płótna, daleko wzdłuż rozciągniętymi tak, że pod każdą poszczególną zasłoną, podniesioną do góry rękami niewiast, szło z obu stron po siedem dziewcząt; śpiewały one pieśni scytyjskie — a było takich szeregów niewieścich pod zasłonami bardzo dużo.

W pewnym momencie tego spotkania, przebiegającego w niezbyt miłej dla poselstwa wschodniorzymskiego atmosferze, okazało się, że Attyla zaprosił ich na ucztę. Oddajmy zatem ponownie głos Priskosowi:

Przyszliśmy na wyznaczoną porę zaproszeni razem z posłami zachodnio-rzymskimi i zatrzymaliśmy się u wejścia do komnaty naprzeciwko Attyli. Zaraz też według miejscowego zwyczaju podczaszowie wręczyli nam kielichy, abyśmy, zanim zasiądziemy do uczty, pijąc za zdrowie króla, złożyli mu życzenia. Po wypiciu wina z kielicha i po złożeniu życzeń podeszliśmy pod sam tron królewski, gdzie należało zasiąść do uczty. Pod ścianami komnaty po obydwu stronach stały przygotowane stołki. W środku siedział Attyla na sofie, za którą była jeszcze jedna, dla niego przeznaczona, a za nią jakieś schody, wiodące do jego sypialni, zasłoniętej płótnem i różnokolorowymi kotarami dla ozdoby tak, jak u Greków i Rzymian urządza się uroczystość weselną. Uważa się tutaj, że spośród biesiadników ten zajmuje pierwsze miejsce, kto zasiada po prawej stronie Attyli, drugie zaś ten, kto siedzi po lewej. […] Gdy wszyscy siedzieli w takim porządku, wszedł podczaszy i podał Attyli kielich wina; król wziąwszy go do ręki pozdrowił pierwszego z obecnych według zajmowanego przezeń miejsca, ten zaś przez króla pozdrowiony, powstawał z krzesła; i nie godziło się wcześniej usiąść, lecz dopiero wtedy, gdy król zwracał podczaszemu kielich, z którego nadpijał trochę wina lub wypijał wszystko. W ten sposób biesiadnicy kolejno oddawali cześć siedzącemu już Attyli; z otrzymanych kielichów nadpijali wino po uprzednim pozdrowieniu króla. […] Następnie, kiedy w ten sposób uczcił wszystkich, podczaszowie opuścili komnatę, a stoły poustawiano wokół stołu Attyli; przy każdym zasiadało trzech, czterech lub więcej biesiadników, skąd można było wygodnie, nie wychodząc z szeregu ustawionych krzeseł brać sobie potrawy, zastawione na stole. […] Innym barbarzyńcom i nam podano wspaniałe potrawy na srebrnych talerzach, Attyli zaś nic prócz mięsa na drewnianym półmisku. Umiarkowanym chciał się pokazać także i we wszystkim innym — bo uczestnikom uczty podano złote i srebrne puchary, jemu zaś drewniany kieliszek. Podobnie prosta szata, którą miał na sobie, niczym się nie różniła od innych poza czystością; ani miecza zwisającego u jego boku, ani sprzączek u barbarzyńskich sandałów, ani uzdy jego konia — nie zdobiło złoto, ni drogie kamienie, ani żaden kosztowny przedmiot, jak to było u innych Scytów.

W dalszej części autor tej relacji opisuje kolejne wykwintne dania, które dostarczano na stoły, wygłaszane ku czci ­Attyli panegiryki oraz występy śpiewaków. Mocno zamroczeni alkoholem Priskos i inni członkowie poselstwa opuścili po cichu przeciągającą się ucztę. Te obszerne cytaty dowodzą, że relacja Priskosa z pobytu poselstwa wschodniorzymskiego na dworze Attyli to niezwykle ciekawe źródło, które ukazuje panujące tam zwyczaje i przede wszystkim przepych dworu.

Pobyt Hunów na ziemiach zajętych później przez Węgrów odcisnął mocne piętno zarówno w świadomości średniowiecznych jej mieszkańców, jak i w tradycji zawartej w ówczesnej historiografii. W średniowieczu panowało na Węgrzech przekonanie, że Węgrzy wywodzą się od Hunów, zaś królowie z dynastii Arpadów od Attyli. Pierwsze ślady tego twierdzenia widoczne już są w najstarszej węgierskiej kronice, pióra anonimowego notariusza króla Beli III, powstałej około roku 1200. Opisując ze szczegółami etapy zajmowania przez Madziarów Panonii, wywodzi autor genealogię księcia węgierskiego Almosa, ojca Arpada. Oddajmy zatem głos kronikarzowi:

I tak pierwszym królem Scytii był Magog, syn Jafeta, a lud ten wziął nazwę Moger [Madziar] od króla Magoga. Od potomków tego króla pochodził znakomitszy i potężniejszy od innych król Attyla, który w roku od Wcielenia Pańskiego 451 opuścił kraj Scytów i przybył z wielką potęgą na ziemię Panonii. Wypędził Rzymian i objął władzę, a miejscem jej sprawowania ustanowił okolice nad Dunajem zwane Gorącymi Wodami [Calidae Aquae, obecnie Budafelhévíz, część Budapesztu — SAS]. Wszystkie dawne budowle, jakie tam napotkał, a które teraz w języku węgierskim zwą się Budavár, po niemiecku zaś Ecilburg, polecił odnowić i otoczyć silnym murem. […] Po wielu latach nastąpił Ügyek potomek króla Magoga, a zarazem ojciec księcia Almosa. Od niego wzięli początek królowie i możni Węgier.

Dopiero w kronice Szymona de Kéza, powstałej w latach 1282–1285, wątek huński w dziejach Węgier zyskał mocne ugruntowanie. Wedle autora przodkami Węgrów byli Hunowie. Źródłem takiej identyfikacji było prawdopodobnie podobieństwo używanej na Zachodzie łacińskiej nazwy Węgrów (Ungri, Ungari, Hungari) z nazwą Hunów (Unni, Hunni). Zdaniem jednego z badaczy węgierskich Jenö Szücsa „teoria o tożsamości Hunów i Węgrów zyskała zdecydowany charakter pod wpływem Pieśni o Nibelungach Gotfryda z Viterbo, który wywodził Madziarów od tego wojowniczego plemienia”.

Po śmieci Attyli (umarł w czasie nocy poślubnej w wyniku upojenia winem) jego imperium się rozpadło. Przywódca plemienia Gepidów Ardaryk zawiązał wówczas sojusz z Ostrogotami i razem dokonali w bitwie nad rzeką Nedao w 454 roku wielkiej rzezi Hunów (padło ich wówczas 30 tysięcy), pozbawiając życia także najstarszego syna Attyli Ellaka. W ten sposób państwo huńskie przestało istnieć. Zwycięskie plemiona zajęły tereny Panonii (Ostrogoci) i Siedmiogrodu (Gepidzi). Z biegiem czasu dochodzić zaczęło do sporów pomiędzy Ostrogotami a Gepidami. Ostatecznie w 471 roku Ostrogoci opuścili Panonię, a ziemie te zajęli Gepidzi. W roku 526 ich sąsiadem zostali Longobardowie, którzy uzyskali zgodę na osiedlenie się w Panonii. Dosyć szybko doszło między nimi do waśni. W 552 roku miała miejsce bitwa na Asowym Polu w południowej części Kotliny Karpackiej, w trakcie której Longobardowie pobili Gepidów. Około 565 roku w Panonii znaleźli się Awarowie, stanowiąc poważne niebezpieczeństwo dla mieszkających tam ludów germańskich. Po osiedleniu się w Kotlinie Karpackiej Awarowie zawarli układ z Longobardami wymierzony w Gepidów, za co otrzymali od Germanów dziesiątą część ich koni i bydła. Ostatecznie Longobardom udało się pokonać Gepidów w 567 roku. W roku następnym wyprawili się Longobardowie do Italii, gdzie udało im się założyć państwo, które przetrwało aż do czasów Karola Wielkiego. W Panonii, opuszczonej przez Longobardów, pozostali Awarowie. Nie byli jednak sami, bo nad Dunajem zaczęli się pojawiać Słowianie. Pierwszym państwem słowiańskim było tzw. państwo Samona, zorganizowane przez kupca frankońskiego w latach 623/624-ok. 660. Kupiec ten pochodził de pago Senonago, którą to miejscowość utożsamia się z francuskim miastem Sens, położonym w dorzeczu Sekwany. Zbuntował się on przeciwko Awarom, którym Słowianie świadczyli różnego rodzaju posługi i uiszczali daniny; poza tym Awarowie wykorzystywali seksualnie ich żony i córki. Samon biorąc udział w wyprawie przeciwko Awarom, ujawnił swój talent wojskowy, dzięki czemu Słowianie wybrali go na swojego króla. Główna część państwa Samona znajdowała się na Morawach i w Kotlinie Czeskiej, ale obejmowała też południowo-zachodnie ziemie dzisiejszej Słowacji oraz fragment zachodnich Węgier. Nowe państwo musiało też stawić czoła Frankom. Do poważnego zgrzytu w stosunkach słowiańsko-frankijskich doszło już na początku lat 30. VII wieku. Słowianie pozostający pod wodzą Samona napadli na frankijską karawanę kupiecką, zabijając kupców i grabiąc wiezione przez nich towary. Przywódca Franków Dagobert I w celu wyjaśnienia tego przykrego wydarzenia wysłał swojego posła Sychariusza do Samona. Misja ta niezbyt się udała, ponieważ poseł króla Franków, poirytowany zachowaniem Samona, zaczął obrażać króla Słowian wulgarnymi epitetami, a wreszcie zagroził wojną. Samon odmówił też podporządkowania się Frankom. Wkrótce doszło zatem do wojny Franków z państwem Samona. Dagobertowi I udało się uzyskać pomoc Longobardów. Pomimo tego ekspedycja przeciwko Słowianom przedsięwzięta przez samego króla Franków w 631/632 roku zakończyła się niepowodzeniem. Nie udało się podporządkować Samona władcy frankijskiemu, a król Słowian pokonał oddziały frankijskie w bitwie pod grodem Wogastisburg. Do dzisiaj trwa ożywiona dyskusja badaczy dotycząca lokalizacji tego grodu. Pomimo tego sukcesu i odgrywania coraz znaczniejszej roli politycznej w regionie żywot państwa Samona był jednak dosyć krótki. Rozpadło się ono po śmierci Samona około roku 660. Znacznie dłużej na terenie dzisiejszych Węgier przetrwali Awarowie. Ich kres nastąpił dopiero na początku IX wieku. Ponieśli klęski z rąk Franków pod koniec VIII wieku, zaś w 803 roku zostali definitywnie pokonani przez wojska Karola Wielkiego. Ostatecznie znikają ze źródeł w latach 20. IX stulecia.

Słowianie, oprócz państwa Samona, zorganizowali także twór państwowy pod wodzą Priwiny i Kocela nad Balatonem. Głównym źródłem informacji do dziejów tych władców panońskich jest powstała w drugiej połowie IX wieku kronika frankońska De conversione Bagoariorum et Carantanorum libellus, w której nieznany z imienia duchowny salzburski opisał działalność misyjną arcybiskupstwa w Salzburgu na terenie Karyntii, Panonii i Nitry w okresie od początku VIII wieku aż po rok 870. Przyjmuje się, że dziełko to było skierowane przez arcybiskupstwo w Salzburgu przeciwko mianowaniu Metodego — przez papieża Hadriana II — arcybiskupem Panonii. W każdym razie kreśląc krótkie dzieje Priwiny i Kocela, opieramy się na tym przekazie źródłowym. Priwina był początkowo księciem Nitry. Wypędzony w 833 roku przez księcia morawskiego Mojmira I, udał się wraz z synem Kocelem do Marchii Wschodniej, do grafa Ratboda. Ten ostatni przedstawił wygnańca królowi niemieckiemu Ludwikowi Pobożnemu, który polecił Priwinę ochrzcić. Po przyjęciu chrztu Priwina powrócił pod kuratelę Ratboda. Z czasem doszło jednak między nimi do nieporozumień, w wyniku których Priwina opuścił Ratboda i schronił się najpierw u Bułgarów, a potem osiadł na dworze władcy chorwackiego Ratimira. Jako że została przeciw niemu skierowana wyprawa, na czele której stał Ratbod, Priwina musiał uciekać na tereny znajdujące się we władaniu Franków. Po powrocie do Niemiec i pogodzeniu się z grafem Ratbodem otrzymał Priwina od króla Ludwika znaczny obszar Panonii nad Balatonem nad rzeką Zalą, gdzie już w 850 roku ufundował kościół pod wezwaniem NMP, konsekrowany przez arcybiskupa salzburskiego Liutprama. Nadane beneficjum nad Balatonem stało się podstawą organizowanego przez Priwinę i Kocela państwa słowiańskiego. Priwina prowadził też na tym terenie ożywioną działalność kościelną. Z jego inicjatywy powstało 15 kościołów ze świątynią w Zalavár na czele, a jurysdykcję nad tym obszarem sprawowało arcybiskupstwo w Salzburgu. Był dobrodziejem wielu klasztorów, m.in. w Cividale. Postępy w osadnictwie na otrzymanym terytorium, jak również aktywna działalność kościelna przyczyniły się do nadania mu na własność posiadanych wcześniej jako beneficjum obszarów. Priwina zginął w 861 roku z rąk Morawian. Rządy w Panonii objął po nim syn Kocel. Początkowo pozostawał w sferze wpływów arcybiskupa Salzburga, ale z czasem uległ wpływowi liturgii słowiańskiej. Było to zasługą Konstantyna i Metodego, którzy przebywali u niego przez pewien czas. Kocel stanął w obronie Metodego w sporach z biskupami niemieckimi. Umarł w połowie lat 70. IX wieku.

Najważniejszym tworem państwowym, który w tym czasie udało się utworzyć Słowianom, było państwo wielkomorawskie, zwane także Wielkimi Morawami. Pierwsze źródłowe wzmianki o nim pochodzą z 822 roku. Jego centrum znajdowało się na terenie dzisiejszych Moraw. W 833 roku książę wielkomorawski Mojmir I zajął księstwo nitrzańskie rządzone przez Priwinę. Państwo morawskie w pierwszej połowie IX wieku było uzależnione od cesarstwa karolińskiego. Jak pisze jednak Krzysztof Polek, który Wielkim Morawom poświęcił kilka monografii, „zależność ta nie była uciążliwa”. Dopiero w 846 roku za czasów Ludwika Niemieckiego miała miejsce ekspedycja królewska przeciwko Morawianom. Doszło wówczas do zmiany na tronie wielkoksiążęcym, gdzie Mojmira I zastąpił jego bratanek Rościsław. W połowie tego stulecia rozpoczął się okres wieloletniego konfliktu zbrojnego pomiędzy panującym we wschodniej części monarchii frankijskiej Ludwikiem Niemieckim a państwem wielkomorawskim. W czasie wielkiej wyprawy przeciwko Rościsławowi w 855 roku nie udało się wojskom frankijskim zmusić władcy morawskiego do złożenia hołdu. Pewnym sukcesem zakończyła się natomiast ekspedycja Ludwika podjęta w 864 roku. Co prawda nie udało się Frankom przekształcić Moraw w marchię, ale zmuszono Rościsława do dochowania Ludwikowi wierności. Jak można było przypuszczać, złożoną obietnicę książę morawski szybko złamał. W tym samym mniej więcej czasie przybyli na Morawy z misją chrystianizacyjną późniejsi święci bracia Konstantyn (Cyryl) i Metody. Spędzili tam trzy lata, prowadząc intensywne nauczanie i wznosząc kościoły. Po opuszczeniu Moraw w 867 roku bracia wybrali się do Rzymu. Papież Hadrian II zezwolił na odprawianie nabożeństw w języku słowiańskim. Po śmierci Cyryla w 869 roku jego brat wrócił na Morawy. Nosił już wówczas tytuł arcybiskupa panońskiego i legata papieskiego. Jego działalność wzbudziła silny protest Kościoła bawarskiego, którego przedstawiciele uważali, że ich jurysdykcja obejmuje teren Panonii. Metody został aresztowany i osadzony w jednym z klasztorów wschodniofrankijskich, zapewne w Reichenau. Aresztowanie wywołało z kolei złość papieża Jana VIII. Jego interwencja okazała się skuteczna, bo Metody został uwolniony. Rychło wrócił na Morawy i został życzliwie przyjęty przez Świętopełka. Poświęcił się wówczas szerzeniu chrześcijaństwa. Dosyć szybko jednak wzajemne stosunki Świętopełka i Metodego stały się wrogie, tym bardziej że papież Jan VIII zakazał odprawiania nabożeństw w języku słowiańskim, co stało w jawnej sprzeczności z decyzją papieża Hadriana II. Spór z papieżem został wyjaśniony po myśli misjonarza, ponieważ w 880 roku Jan VIII oczyścił go z wszelkich zarzutów i poinformował o tym księcia morawskiego. Ostatnie lata swojego życia (umarł w 885 roku) poświęcił Metody na dokończenie przekładu Pisma Świętego z języka greckiego na ­słowiański.

Po