Strona główna » Poradniki » Podążając za żyrafą

Podążając za żyrafą

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7859-521-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Podążając za żyrafą

To było wyzwanie, które podjęłam na Facebooku, w zamkniętej grupie „Wspierający Rodzic”. Zrobiłam to dla siebie, bo chciałam ćwiczyć się w empatii, w byciu w kontakcie ze sobą i z innymi. A potem Inga napisała, że chciałaby mieć to wszystko zebrane w jednym miejscu, aby mogła do tego wracać. I tak zrodził się pomysł, aby to wydać. Czy to jest książka? Tak. Czy to e-book? Tak. W zależności od tego na jaką wersję się zdecydowałeś. A ja nie wiem, jak to nazwać. Najbliżej jest mi do: materiał do pracy nad sobą. Znajdziesz w nim moje zapiski, przemyślenia, wnioski, dialogi z moją córką. To jest moje. Moje wartości, przekonania, rozumienie świata. Być może coś sobie z tego weźmiesz, i to wzbogaci Twoje życie. Jestem blisko z Porozumieniem bez Przemocy, ale nie jestem Żyrafą. Bywam nią. A kiedy nią bywam, to nie zawsze jestem Żyrafą idealną. Trudno. Podobnie, jak dopuszczam do głosu Szakala. I wciąż się uczę. Weź z tego materiału, cokolwiek potrzebujesz, cokolwiek Ci się podoba. Może znajdziesz tu jedno zdanie, które odmieni Twoje życie. Jeśli tak, to ten materiał spełni swoje zadanie. A wówczas moja potrzeba wzbogacenia Twojego życia zostanie zaspokojona.

 

 

Marzena Kopta

 

trener komunikacji, mediator, coach. Pracuje w obszarze relacji rodzinnych, w oparciu o Porozumienie bez Przemocy. Prowadzi treningi indywidualne, warsztaty grupowe według autorskiego programu. Wraz z Pensjonatem Reymontówka w Kościelisku zaprasza Rodziców na wyjazdowe warsztaty podczas wakacji. Wspiera Rodziców w budowaniu porozumienia i zrozumienia, uczy jak mówić, aby się zrozumieć, uniknąć konfliktów, być w kontakcie, jak radzić sobie z emocjami własnymi i jak wspierać Dzieci, kiedy przeżywają trudne dla nich emocje. Zwolenniczka wychowywania bez kar i nagród, wierzy że dobra komunikacja to dobra relacja. Szkoli wychowawców przedszkoli. Wielką inspiracją dla niej jest Uważność (mindfullness) wg Jona Kabata-Zina. Propaguje Uważność wśród Rodzin. Miłośniczka wspierających słów i świadomych odpowiedzi. Prywatnie żona Przemka i mama 7-letniej Hani. W czasie wolnym biega, czyta i układa nowe teksty. Kocha Paryż i Kopenhagę, i nie może zdecydować się, które z tych miast bardziej. Trener komunikacji, mediator, coach. Pracuje w obszarze relacji rodzinnych, w oparciu o Porozumienie bez Przemocy. Prowadzi treningi indywidualne, warsztaty grupowe według autorskiego programu. Wraz z Pensjonatem Reymontówka w Kościelisku zaprasza Rodziców na wyjazdowe warsztaty podczas wakacji. Wspiera Rodziców w budowaniu porozumienia i zrozumienia, uczy jak mówić, aby się zrozumieć, uniknąć konfliktów, być w kontakcie, jak radzić sobie z emocjami własnymi i jak wspierać Dzieci, kiedy przeżywają trudne dla nich emocje. Zwolenniczka wychowywania bez kar i nagród, wierzy że dobra komunikacja to dobra relacja. Szkoli wychowawców przedszkoli. Wielką inspiracją dla niej jest Uważność (mindfullness) wg Jona Kabata-Zina. Propaguje Uważność wśród Rodzin. Miłośniczka wspierających słów i świadomych odpowiedzi. Prywatnie żona Przemka i mama 7-letniej Hani. W czasie wolnym biega, czyta i układa nowe teksty. Kocha Paryż i Kopenhagę, i nie może zdecydować się, które z tych miast bardziej.

Polecane książki

  Kolejna oparta na faktach książka kontrowersyjnego dokumentalisty. Mezrich kunsztownie rekonstruuje dzieje najbardziej romantycznej i brawurowej kradzieży ostatniego stulecia. Zaczyna się niewinnie. W ręce Thada Robertsa trafia folder informujący o naborze na prestiżowy staż w Centrum Lotów Kosmic...
W poszukiwaniu sojuszników w walce z niszczycielskim Thalakiem wojownik Havald, pół-elfka Leandra, mroczna elfka Zokora i pozostali członkowie drużyny trafiają do pustynnego Besarajnu. Są zmuszeni zostać tu dłużej, by uwolnić Leandrę z rąk handlarzy niewolników. Wpadają przy tym w wir walki o tron, ...
Autor był synem Michała Jankowskiego – powstańca styczniowego zesłanego na Syberię, który osiedlił się na rosyjskim Dalekim Wschodzie gdzie odkrył wiele gatunków fauny i flory. Na cześć tego zasłużonego przyrodnika półwysep Sidemi przemianowano na Półwysep Jankowskiego. Jurij kontynuował dzieło...
Wypracowania - J. I. Kraszewski „Stara baśń” – cz. II   Opisy wypracowań: Charakterystyka Piastuna.  Poniższe wypracowanie jest charakterystyką jednego z bohaterów powieści „Stara baśń” J. I. Kraszewskiego. „Ze wszystkich kmieciów o...
W książce przedstawiono zasady kontraktowania świadczeń opieki zdrowotnej przez Narodowy Fundusz Zdrowia na podstawie przepisów ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. W publikacji, poza szczegółowym omówieniem zasad kontraktowania na wszystkich etapach oraz re...
Opracowanie obejmuje na stepujące zagadnienia: mitologia, Jaćwingowie, Prusowie, Litwa właściwa, Żmudź, Łotwa, Próby objaśnienia kilku wierzeń i kultów.„Charakterystyka mitologii litewskiej. Rozprawy o dawnej Litwie zagaja się stereotypowym frazesem, jakoby Litwini byli jednym z najstarszych ludów e...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Marzena Kopta

MARZENA KOPTA

Podążając za żyrafą

rodzinne rozmowy z długą szyją… i nie tylko

© Copyright by Marzena Kopta

Grafika na okładce: Marta Musialak

Projekt okładki: Marta Musialak

 

ISBN druk 978-83-7859-522-9

ISBN e-book 978-83-7859-521-2

 

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl

 

 

 

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2015

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Dla Hanki – mojej największej inspiracji.

Z podziękowaniem za obecność.

Bez Ciebie nie byłoby mnie.

To było wyzwanie, które podjęłam na Facebooku, w zamkniętej grupie „Wspierający Rodzic”. Zrobiłam to dla siebie, bo chciałam ćwiczyć się w empatii, w byciu w kontakcie ze sobą i z innymi. A potem Inga napisała, że chciałaby mieć to wszystko zebrane w jednym miejscu, aby mogła do tego wracać. I tak zrodził się pomysł, aby to wydać.

Czy to jest książka? Tak. Czy to e-book? Tak. W zależności od tego na jaką wersję się zdecydowałeś. A ja nie wiem, jak to nazwać. Najbliżej jest mi do: materiał do pracy nad sobą.

Znajdziesz w nim moje zapiski, przemyślenia, wnioski, dialogi z moją córką. To jest moje. Moje wartości, przekonania, rozumienie świata. Być może coś sobie z tego weźmiesz, i to wzbogaci Twoje życie.

Jestem blisko z Porozumieniem bez Przemocy, ale nie jestem Żyrafą. Bywam nią. A kiedy nią bywam, to nie zawsze jestem Żyrafą idealną. Trudno. Podobnie, jak dopuszczam do głosu Szakala. I wciąż się uczę.

Weź z tego materiału, cokolwiek potrzebujesz, cokolwiek Ci się podoba. Może znajdziesz tu jedno zdanie, które odmieni Twoje życie. Jeśli tak, to ten materiał spełni swoje zadanie. A wówczas moja potrzeba wzbogacenia Twojego życia zostanie zaspokojona.

dzień 1

Nie ma to jak dobrze zacząć 100 dni kontaktu. W tej chwili boli mnie żołądek i nie jest to niestrawność. To emocje.

Do południa ciśnienie bardzo podniosła mi Pani, która koniecznie chciała mi sprzedać ubezpieczenie zdrowotne. I się zaczęło. Ona zachwalała super pakiet, a ja mówiłam wprost, że nie chcę. I co? I nic. Kobieta nie słyszała mojego NIE. Na początku w duszy mówiłam sobie, że może ona potrzebuje być usłyszana, a wtedy usłyszy mnie.

– Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednak ja nadal mówię NIE.

– Ale pani Marzeno…

Nie działa.

– Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednocześnie ja potrzebuję być przez Panią usłyszana. Ja nie mam takiej potrzeby.

– Ale pani Marzeno…

Nie działa, a mnie się podnosi ciśnienie.

– Słyszę, że oferuje mi Pani pakiet dostępu do wszelkiego rodzaju specjalistów za 68 zł miesięcznie, jednocześnie ja potrzebuję być przez Panią usłyszana. Ja nie mam takiej potrzeby. Proszę powtórzyć, co Pani ode mnie usłyszała?

– Ale pani Marzeno…

Nie działa.

– Szanowna Pani, czuję złość, bo potrzebuję zrozumienia. Nie chcę kupić od Pani pakietu, nie chcę, żeby zadzwoniła Pani do mnie za tydzień. Kończę naszą rozmowę.

Cieszę się, że byłam autentyczna. Nie bałam się wyrazić siebie i swoich potrzeb, nie bałam się zakończyć rozmowy, kiedy już nie byłam w stanie rozmawiać, ze względu na emocje. Kiedyś rzucałam słuchawką.

Wieczorem przygoda z mężem. Wchodzę do domu o 19:40 i pytam czy zajrzał, że może Hania ma jakieś lekcje. I co słyszę? „Ja wszedłem o 19:00”. Skok ciśnienia i bardzo, bardzo głęboki wdech. A w głowie przelatują mi szakale myśli, że ja też do cholery nie siedzę, że jak on wchodzi, to ma podane i nie musi się martwić o nic, bo szanuję jego pracę. Stop, stop, stop. W tym momencie czułam wściekłość, bo miałam potrzebę wsparcia, współpracy i zrozumienia. Wybrałam wyrażenie siebie. Spokojnie powiedziałam: bardzo potrzebuję wsparcia. Jakby to było dla Ciebie, gdybyśmy ustalili teraz, że które z nas pierwsze wchodzi do domu, siada i zagląda czy Hania ma jakieś lekcje? Usłyszałam, że oczywiście tak będzie, bo to bardzo dobry pomysł.

Żołądek się uspokoił.

dzień 2

Dzisiaj był dzień radości. W drodze do szkoły musiałyśmy się zatrzymać, żeby kupić bilety MZK Bielsko. Nie wiedziałam gdzie się je kupuje, ale moje dziecko na pewniaka pokazało mi miejsce do parkowania i powiedziało: Ty się nic nie martw, ja wiem, gdzie kupisz bilety. Zaprowadzę Cię. I rzeczywiście. W trzy minuty miałyśmy to, czego potrzebowałyśmy. I wszystkie moje scenariusze na wypadek gdybym musiała szukać, gdzie kupić bilety i dostarczyć dziecku do szkoły – rozpłynęły się. Poczułam przede wszystkim ulgę i radość, że dzięki mojej sześciolatce mogę zwolnić, nie przejmować się, zdać się na nią, uwierzyć, że ona może tę odrobinę udźwignąć i chce mi pomóc. Chce sama z siebie zatroszczyć się o mnie. Ale najważniejszy był ten półminutowy kontakt, który miałyśmy, kiedy ja powiedziałam: Hanka, ja tak Ci bardzo dziękuję, że się zatroszczyłaś o mnie i o siebie, że jesteś, że mogę na Ciebie liczyć, i że czasem wiesz więcej ode mnie. A oczy jej się tak świeciły i pytała: ale co, mamo, ale dlaczego, mamo, ale naprawdę, mamo? W takich sytuacjach widzisz, jak Twoje dziecko rośnie, jakie ma piękne skrzydła, jak łaknie i pragnie tych słów, które dodają mu skrzydeł. I wtedy ja widzę, że ten mój wysiłek jest po coś. Te moje starania i ciągłe ustawiczne budowanie relacji, odkładanie swoich potrzeb – jest po coś. W tych kilku chwilach głębokiego kontaktu wyraża się cała miłość rodzica do dziecka i nic więcej się nie liczy.

Czasem czekamy tak bardzo, aż dziecko nam „odda” to, co my mu daliśmy. Pytamy: ale kiedy zobaczy nasze potrzeby, kiedy zobaczy w nas ludzi, kiedy my będziemy ważniejsi niż zabawa? Trzeba czekać cierpliwie. Na TĘ CHWILĘ. Bo to trwa chwilę. Nigdy cały dzień, ani nawet godzinę. To trwa sekundy, minutę, może dwie, kiedy padają słowa dotykające Twojego serca i po prostu TO czujesz.

Wiem, że ja jestem odpowiedzialna za relację rodzic – dziecko. A póki moje dziecko jest dzieckiem, to będę wkładać ten wysiłek. Dla tych kilku chwil.

A potem dostałam piękne podziękowania od Eli. Długo nie mogła się zebrać, bo mówiła, że brakuje jej słów. Ale kiedy podziękowania przyszły, to napisała wzruszająco. Czułam radość i szczęście. Wszystkie moje potrzeby zostały zaspokojone. Przypomniała mi się jej historia. Połowę treningu zaczynała od słowa „masakra”. Pamiętam, jak odkrywała swoje emocje, jak mierzyła z cieniami. A teraz… ma relacje z dziećmi, z mężem, ze sobą. Wykonała ogromną pracę. Kiedy czytam takie podziękowania to czuję, że to co robię ma sens i jestem potrzebna.

Jest moc.

dzień 3

 

Dziś się nie wyraziłam i wyraziłam. Czyli nie ma reguły i nie muszę się zawsze wyrażać. Za każdym razem wybieram, czy to zrobię czy nie. Najważniejsze, aby nie mieć poczucia winy z powodu wyrażenia siebie, a tym bardziej myśli poczucia, że może jednak powinnam. Dokonałam wyboru i biorę odpowiedzialność za jego skutki. I nazywam to dorosłością.

Dziś teściowa miała urodziny. Prezent jest, wcale nie tani i nie byle jaki. A tu słyszę od teścia: trzeba by kwiaty kupić. No to mówię: to kup. W odpowiedzi: to daj pieniądze. I szlag mnie trafił. Myśli mi przeleciały, że ja jako synowa i matka jej wnuczki mam dla niej prezent. A mąż dla żony? Nie ma. Uważa, że moim kosztem załatwi sprawę, jak zwykle. I gotuje się we mnie. I wcale mi tak szybko nie przeszło. Oczywiście poszłam w domysły, że pod pytaniem kryło się polecenie kupienia kwiatów. Ale nie zapytałam o intencję, nie pytałam co teść ma na myśli. Po prostu dziś, tym razem – nie. Za to szukałam w sobie, o co MNIE właściwie chodzi, że tak mnie to wkurzyło. I wiem o co. Dwie rzeczy: pierwsze chciałabym być zapytana, czy ja chcę kupić teściowej kwiaty. Chciałam usłyszeć takie żyrafie pytanie: jak to jest dla Ciebie, żebyśmy kupili mamie jeszcze kwiaty? Druga rzecz: chcę mieć tyle odwagi, aby następnym razem odpowiedzieć: nie, ja już nie kupuję kwiatów, kupiłam jej prezent i według mnie to wystarczy. Jak tata chce, to może sam kupić kwiaty. Taka dorosła postawa.

A w drodze powrotnej czajnik mi wykipiał i wykrzyczałam do Hanki: JA JUŻ WIĘCEJ NIE MAM ZGODY NA TO, ABYŚ PRZERYWAŁA MI ROZMOWĘ Z TATĄ!!! Jaki to był krzyk. Czułam wściekłość, bo całą drogę nie da się pogadać, tylko wciąż mi się dziewczyna wcina, bo jej zabawa w zagadki jest ważniejsza. I prośby nie docierają, i dziewczyna nie słyszy. Efekt? Foch Hanki: to jak tak, to ja już nic nie będę mówić. Złapałam tylko P. za rękę i dałam mu znak, żeby nic nie mówił. Niech sobie dziewczyna strzela focha. Miałam dość. Kiedy przyjechaliśmy do domu, nie było sprawy. Foch minął. Mam jeszcze rozmowę wieczorną o moim krzyku i jej przerywaniu rozmowy innym.

Słucham i słyszę moją córkę, widzę jej potrzeby, jednocześnie sama potrzebuję być widziana. Tym razem wybrałam siebie. Miałam do tego prawo. Nie wstydzę się formy w jakiej to zrobiłam, tylko tonu głosu. Po prostu czajnik czasem wykipi i wtedy chcę tylko minimalizować straty. Tak bywa.

 

 

 

 

 

 

Twoje przemyślenia: Co robię, co mówię, kiedy już naprawdę czuję wściekłość i mam milion niezaspokojonych potrzeb? Czy wyrażam siebie językiem „ja”?

 

dzień 4

Niedziela. Dzień negocjacji. Jak niektórzy wiedzą, u nas w rodzinie wybieramy niewiele romantyzmu, a dużo konkretów. Więc prezenty nas nie zaskakują, raczej w 100% zaspokajają potrzeby. No więc dziś małżonek zabrał mnie, abym wybrała swój prezent.

Negocjacja nr 1.

– No, skończyłem projekt, to jedźmy TERAZ!!!

Ale mina widzę nietęga i chyba mu ciężko, a może uważa, że się uparłam, czy coś?

– Jak nie masz ochoty, to nie jedziemy. Luz. Pojadę i sama sobie kupię. Jutro mam być w Silesii.

– Jedziemy!!!

– Wiesz, chyba czujesz frustrację, bo potrzebujesz efektywności. Chcesz zostać w domu i popracować?

– SIADAJCIE WRESZCIE!!!

Ruszył z piskiem opon, 120 km/h, bo chyba jednak czuł złość. Pomyślałam sobie, że jak się ktoś nie potrafi zatroszczyć o swoje potrzeby, to… trudno. Ja naprawdę mogłam odpuścić. Przeszło mu dopiero w galerii handlowej. Bywa.

Negocjacja nr 2.

– Mamo, a kupisz mi tę książkę?

Oczywiście „Angry Birds”, czyli totalna głupota i latające zielone świnie. 35 zł. Chciałam odbić do P.

– Zapytaj, co tata na to?

A tata na to… zapytaj, co mama na to.

No kocham takie przerzucanie odpowiedzialności. Szlag!!! No to, negocjacje.

– Podoba Ci się ta książeczka? A co w niej fajnego? Aha… czyli po prostu chcesz abyśmy ją kupili. Jednocześnie, ja nie mam pewności, że mam w sobie zgodę na „Angry Birds”.

– Ale mama, no kupisz mi?

– Chcę coś Ci kupić. Czy jest jeszcze tutaj coś innego, co chciałabyś i nie są to te dziwne stworzenia?

– No dobra… pocztówki z filmu „Kraina Lodu” (10 zł).

Dodam, że „Kraina Lodu” to nasz obecnie ulubiony film, pękamy ze śmiechu na dialogach i śpiewamy „Mam tę moc”. A poza tym Hanka jest bardzo miękka w negocjacjach, jak ma zachciankę. Gorzej, jak ma potrzebę. Wtedy to naprawdę musimy się spocić, żeby nie było przemocowo.

Przyznam, że zawsze chcę znaleźć czas na negocjacje. Nawet jak go nie mam. Bardzo mi się to zwraca. Hanka wie, że zawsze może ze mną pogadać i nie staje okoniem. Rozmawiamy, to rozmawiamy. I kiedy ja idę do niej negocjować, to zwykle wychodzimy obie zadowolone.

dzień 5

Co za dzień… uffffff. Najpierw dostałam mandat. Mandat jak mandat – się jeździ, to się czasami dostaje. Mea culpa. Ale byłam z Hanką, bo to w drodze do szkoły było. Mundur i poważny ton aspiranta czy sierżanta i mi dziewczyna wymiękła. Przestraszyła się. Więc po odebraniu kwitka stałyśmy jeszcze dobrych kilka minut na parkingu, zanim ruszyłyśmy do szkoły. Kosztem spóźnienia się jej na lekcje, a mojego na spotkanie. Trudno. Mogę dać Wam radę? Niech ludzie i emocje zawsze będą ważniejsze niż urzędy, procedury, papiery i zdążenie na czas. Ty się jakoś wytłumaczysz przed szefem czy urzędnikiem, ale to co przeżywa dziecko, bo nie rozumie co się stało i czy to dobrze czy źle, jest najważniejsze. Wtedy człowiek, a szczególnie mały potrzebuje wsparcia. Więc Hanka płakała, potem pochodziłyśmy i pobiegałyśmy wokół samochodu. I do szkoły wjechałyśmy na 2 minuty przed ósmą. I miałam gdzieś, że się spóźnimy. Nie boję się biurokracji odkąd stoję twardo nogami na ziemi.

Potem chciałam tylko słuchać i nic więcej. I znowu przydało się stanie twardo nogami na ziemi. Nie wiem, co będzie dobre dla B. Wiem, co się sprawdziło w moim przypadku i co jest dobre dla mnie. Myślę, że w niej jest potrzeba szacunku i wspólnoty. Co mnie cieszyło, że potrafię widzieć drugiego człowieka, a w głowie nie kręcił mi się film, co ONA POWINNA zrobić. Odpuściłam. Nie chcę brać odpowiedzialności za życie innych. Jestem otwarta i gotowa do pomocy. Ale potrzebuję wiedzieć, jaką ktoś ma do mnie konkretną prośbę.

Potem rozmowa z K. No jak to mówię: „nie spoczniemy nim dojdziemy”. Nie zatrzymuj się, biegnij, świat dopasuje się do Ciebie. Nie Ty do świata. Stań twardo na ziemi, miej cel przed oczami, idź, maszeruj, biegnij i znowu idź. Ale się nie zatrzymuj!!! A strategie same przyjdą do Ciebie. Zakręć kołem. Poleciałam radami, ale z pełną odpowiedzialnością. I te rady były chyba potrzebne.

I taki mam dziś dzień z radami i mandatami, he, he.

dzień 6

No i przyszedł ten dzień. Nazywam go: padły mi baterie. Każdy taki dzień ma, dopada go znienacka. Jestem dużo z ludźmi, bardzo emocjonalnie, osobiście. Wczorajsze wydarzenia, z mojego tym razem prywatnego życia i uczucia, które przyszły, tak mnie zaskoczyły, że do dziś chodzę lekko zadziwiona, a tam lekko – jestem w totalnym szoku. Jakoś nie umiem tego ogarnąć. Mam taki wielki znak zapytania w głowie. I już całkiem siły mnie opuściły. Emocje kosztują. Im więcej z siebie emocji dajemy, im są intensywniejsze, tym więcej siły fizycznej nam ubywa. Poza tym z obecną grupą jestem bardziej związana niż z pozostałymi. Może dlatego, że znamy się osobiście? Że na każdym z Was mi zależy, znam większość dzieci. Czyli widzę jeszcze wyraźniej, o co toczy się gra. Dlatego dziś czuję totalne zmęczenie fizyczne. Potrzeby? Samotności, leżenia, odmóżdżającej książki, przy której nie trzeba myśleć, snu, spacerów, ciszy. Takie mam potrzeby.

Dziś na przykład usłyszałam: no co to za pech mieć rodziców, którzy nie bawią się ze mną. Uppsssss…

Pamiętacie warsztaty o zabawie? Że dzieci ciągle się chcą bawić, nigdy im nie jest mało, a nam najtrudniej jest zacząć się bawić? No i ja tak dzisiaj mam. Nie mam siły bawić się z Hanką. I trudno. I nawet nie potrafię się zmusić. Jedyne na co mnie było stać wieczorem, to pójść z nią na spacer. Ciemno. Wzięła latarkę, bawiła się w ufo. A ja byłam sama ze sobą, przy potrzebach, uczuciach. Żebym ja też była ważna.

Więc to